Tak smakuje Toskania

Byliśmy na kolacji u przyjaciół, ona Włoszka od 30 lat w Polsce, a on warszawski rodak. Przyjęcie było oczywiście włoskie. Po pierwsze, bo ona ma we krwi proste włoskie (a właściwie toskańskie) przepisy; a po drugie, bo jest współwłaścicielką winnicy pod Greve. Nie będę więc opisywał szczegółów, by nie zdenerwować miłośników tej kuchni. Sięgnę tylko po „Dziennik toskański”, w którym nasza przyjaciółka mówi o cibo i beve.

Fot. P. Adamczewski


„Wybieram cappuccino: kawa nie jest wodnista, pianki nie za dużo, z pełnego mleka, bez tych ohydnych dodatków syropowych, tak popularnych w Polsce. Prawdziwe cappuccino jest czyste! Nawet kakao na wierzchu to wymysł ostatnich lat, nie wspominając o cudach typu cynamon!
Na temat kawy można by rozprawiać całymi dniami. Dla Włochów parzenie kawy to sztuka, to podstawowy element życia codziennego, jak makaron. Dobre espresso to nie tylko kwestia bardzo dobrego gatunku kawy, ale też wody (nie może być zbyt mineralizowana lub zbyt wapienna) i oczywiście doświadczenia – jak mówił pewien znany barista – „kretyna stojącego za maszyną”. Chodzi przede wszystkim o umiejętność mieszania w odpowiednich proporcjach kawy i wody, ale też o szybkość i precyzyjność w obsługiwaniu maszyny do espresso.
Espresso z odrobiną mleka nazywa się macchiato (splamione), z kolei macchiato może być caldo (ciepłe) lub freddo (zimne), zależnie od temperatury dodawanego mleka; słowa macchiato używa się także na określenie szklanki ciepłego mleka z minimalną ilością kawy. Kawę bardziej wodnistą nazywa się lungo (długa), a kawę z kroplą alkoholu corretto (poprawiona). Espresso bez kofeiny nazywa się hag, od niemieckiej firmy, która wymyśliła w 1905 roku ten typ kawy. Bary są pełne rano, kiedy znaczna część obywateli tego kraju fa colazione al bar (je śniadanie w barze), czyli szybko wypija kawę lub cappuccino z drożdżówką lub croissantem. Ale Włosi są uzależnieni od kawy i każdy moment dnia jest dobry, żeby wpaść do baru i wypić małe czarne espresso.(…)
Przyjechaliśmy tutaj, aby uhonorować Sebastiano, który z wielkim po-święceniem zakończył właśnie remont dachu willi, a także budowę basenu. Śmiejąc się, pasujemy go na pierwszego budowniczego gminy Greve in Chianti. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym, a podobny do niedźwiedzia właściciel, który zresztą dobrze zna Sebastiano i Niccoló, podaje nam rozmaite zakąski: crostini, lokalne wędliny, bakłażany z grilla, czarne i zielone oliwki, suszone pomidory w oliwie i specjalność zakładu, czyli porcaloca (świniogęś), to znaczy dziwną kombinację wieprzowej szynki i wędzonej piersi z gęsi, coś jak półgęski.
Na początek na stole pojawiają się dymiące półmiski z pappardelle z sosem z dzika, ravioli nadziewane serem i ziołami oraz świderki z sosem z suszonych pomidorów, kaparów i oliwek. Mięso z dzika duszone z jarzynami i pomidorami w czerwonym winie jest zupełnie rozgotowane i tworzy zawiesisty sos, który niesie w sobie wszystkie aromaty otaczających nas lasów: zapach dziczyzny, w którym wyczuwa się wyraźne nuty dębiny i kasztanowca. Sos całkiem pokrywa pappardelle; szerokie wstęgi jajecznego ciasta same wślizgują się do ust.
Ravioli natomiast mają charakter bardziej świeży, raczej „udomowiony”, z twarogiem pachnącym ziołami, z interesującym kontrapunktem z pikantnego sosu pomidorowego. Na drugie danie mężczyźni domagają się bistecca alla fiorentina, natomiast my, kobiety, decydujemy się na wariant wegetariański: sery owcze z miodem albo tak proste danie, jak ziemniaki zapiekane w piecu z mozzarellą.”

Tak pisać o toskańskim jedzeniu może tylko ktoś, kto tam się urodził. A także wie, co jedli i jak gotowali jego dziadkowie i prapradziadkowie przez ostatnie 700 lat. Np. takie risotto:

           Risotto alle pere e gorgonzola
1średnia cebula, 2 niezbyt dojrzałe gruszki, 2 łyżeczki masła, 3 łyżki oliwy, 50 dag ryżu (najlepiej Arborio), 1 kieliszek białego wina, 1,5 l gorącego bulionu (najlepiej z kury), 20 dag sera gorgonzola,  świeżo zmielony pieprz
1.Jedną gruszkę (razem ze skórką) kroimy w małe kawałki i smażymy na połowie masła.
2.Cebulę i drugą gruszkę obieramy, cienko kroimy i podsmażamy w garnku o grubym dnie na reszcie masła z oliwą.
3.Dodajemy suchy ryż i dalej podsmażamy przez parę minut. Podlewamy winem i ciągle mieszając czekamy, aż płyn odparuje. Potem, ciągle mieszając, dodajemy porcjami gorący bulion (gdy porcja bulionu wyparuje – wlewamy następną).
4.Kiedy ryż będzie miękki (po ok. 20 min) dodajemy pokrojoną w kawałki gorgonzolę i podsmażoną gruszkę. Mieszamy dokładnie, przyprawiamy pieprzem i podajemy.

A goście wpadają w zachwyt. Tak jak my!