Zima ciągle trzyma

Co jakiś czas robimy rekonesans na wieś. A tu nadal zima trzyma. I to mocno. Nie zawsze udaje się dojechać do samego domu i wówczas parkujemy w zagrodzie najbliższych sąsiadów i ostatnie sto metrów wędrujemy w śniegu niemal po kolana. Na szczęście furtki dają się otworzyć i po wejściu na nasze terytorium możemy bawić się w tropicieli śladów.


Pokrywa śnieżna jest na całym terenie. Wyraźnie widać ślady kopytek sarnich i zapętlone ścieżki lisów. Odróżniamy też ślady zostawione przez zające. Ale bywają też tropy nam nieznane. Ostatnio cały dach poznaczony był niedużymi łapkami zwierzaka, który wędrował w górę i w dół, od skraja do skraja. Wyraźnie czegoś szukał. Nie byliśmy pewni kto tak hasał po dachu i dopiero sąsiad nam wyjaśnił. To łasiczki szukały jakiejś szpary, by wejść i zamieszkać pod naszym dachem. Nasz cieśla jednak remontujący dach w ubiegłym roku polikwidował wszelkie szczeliny. Dzięki temu nie mamy sublokatorów. I to dość uciążliwych, bo prowadzących nocne życie i gromadzących zapasy jedzenia, które jest dla nich smakołykiem dopiero gdy zaczyna lekko gnić.

Fot. P. Adamczewski

Dowiedzieliśmy się przy okazji, że łasiczki trudno wypatrzyć w zimie, bo zmieniają kolor futerka i są śnieżnobiałe. Nie byłbym więc w stanie ich sfotografować nawet gdyby siedziały na dachu podczas naszej wizyty.
Taka wycieczka ma też – oprócz walorów jakie niosą spotkania z przyrodą – elementy kulinarne. Zwykle po zagrzaniu domu do stanu pozwalającego zdjąć kurtki siadamy do drugiego śniadania. I mimo nieczynnego wodociągu, zlewu i łazienki udaje nam się przygotować mały acz smakowity posiłek. Wodę przynosimy od sąsiadów. Gotujemy więc herbatę. Na elektrycznej kuchence zaś gotujemy pyszne parówki. Do tego świeży i jeszcze czasem ciepły chleb z pułtuskiego Lidla. Czasem zamiast parówek smażymy jajka sadzone przyniesione wprost z kurnika. Świeże powietrze, godzinny spacer z kijkami norweskimi po śniegu i trochę prac porządkowych wzmaga apetyt. Jemy więc z wielką przyjemnością.
Potem emocjonujący przejazd przez las po ośnieżonej, zalodzonej i śliskiej drodze. Dopiero od naszej wsi gminnej, po minięciu pałacu Radziwiłłów, droga poprawia się. A od skrętu na szosę Wyszków – Serock nawierzchnia staje się czarna i szorstka. Zimowy rajd dobiega końca.
I tak czekamy na pierwsze przejawy wiosny. Ale to jeszcze trochę czasu.