Zima ciągle trzyma
Co jakiś czas robimy rekonesans na wieś. A tu nadal zima trzyma. I to mocno. Nie zawsze udaje się dojechać do samego domu i wówczas parkujemy w zagrodzie najbliższych sąsiadów i ostatnie sto metrów wędrujemy w śniegu niemal po kolana. Na szczęście furtki dają się otworzyć i po wejściu na nasze terytorium możemy bawić się w tropicieli śladów.
Pokrywa śnieżna jest na całym terenie. Wyraźnie widać ślady kopytek sarnich i zapętlone ścieżki lisów. Odróżniamy też ślady zostawione przez zające. Ale bywają też tropy nam nieznane. Ostatnio cały dach poznaczony był niedużymi łapkami zwierzaka, który wędrował w górę i w dół, od skraja do skraja. Wyraźnie czegoś szukał. Nie byliśmy pewni kto tak hasał po dachu i dopiero sąsiad nam wyjaśnił. To łasiczki szukały jakiejś szpary, by wejść i zamieszkać pod naszym dachem. Nasz cieśla jednak remontujący dach w ubiegłym roku polikwidował wszelkie szczeliny. Dzięki temu nie mamy sublokatorów. I to dość uciążliwych, bo prowadzących nocne życie i gromadzących zapasy jedzenia, które jest dla nich smakołykiem dopiero gdy zaczyna lekko gnić.
Fot. P. Adamczewski
Dowiedzieliśmy się przy okazji, że łasiczki trudno wypatrzyć w zimie, bo zmieniają kolor futerka i są śnieżnobiałe. Nie byłbym więc w stanie ich sfotografować nawet gdyby siedziały na dachu podczas naszej wizyty.
Taka wycieczka ma też – oprócz walorów jakie niosą spotkania z przyrodą – elementy kulinarne. Zwykle po zagrzaniu domu do stanu pozwalającego zdjąć kurtki siadamy do drugiego śniadania. I mimo nieczynnego wodociągu, zlewu i łazienki udaje nam się przygotować mały acz smakowity posiłek. Wodę przynosimy od sąsiadów. Gotujemy więc herbatę. Na elektrycznej kuchence zaś gotujemy pyszne parówki. Do tego świeży i jeszcze czasem ciepły chleb z pułtuskiego Lidla. Czasem zamiast parówek smażymy jajka sadzone przyniesione wprost z kurnika. Świeże powietrze, godzinny spacer z kijkami norweskimi po śniegu i trochę prac porządkowych wzmaga apetyt. Jemy więc z wielką przyjemnością.
Potem emocjonujący przejazd przez las po ośnieżonej, zalodzonej i śliskiej drodze. Dopiero od naszej wsi gminnej, po minięciu pałacu Radziwiłłów, droga poprawia się. A od skrętu na szosę Wyszków – Serock nawierzchnia staje się czarna i szorstka. Zimowy rajd dobiega końca.
I tak czekamy na pierwsze przejawy wiosny. Ale to jeszcze trochę czasu.
Komentarze
Dzień dobry,
Tutaj ani śladu śniegu. Od kilku dni jest słonecznie i od skraju do skraju ogrodu coraz więcej zapowiedzi wiosny 🙂
Danuśko, powędrowałam Twoim śladem, dzięki 🙂
Dzień dobry.
Słońce przebija się przez mgiełkę, dzień zapowiada się jasny (wreszcie) ale jest chłodno – temperatura poniżej 0. Na obiad będzie azjatycki bałagan z patelni, wyciągnięty z zamrażalnika. Od wczoraj jest jeszcze kilka kawałków smażonej ryby, ale to już do zjedzenia na zimno, jako przegryzka. Teraz pójdę produkować papierosy, potem z psem trzeba będzie wyjść, przy okazji odebrać papierową „Politykę” i kupić chleb.
Dzień dobry,
zima trzyma. Nie ma dużego mrozu, ale wieje wiatr i czuć taką wilgoć w powietrzu – brr…
Wczoraj trochę świeciło słońce, a dzisiaj jest znowu szaro. A w moim dzisiejszym śnie kwitły już krokusy w ogrodzie 😀
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/103490/
W ten zimowy poranek przesyłam dla chętnych jeszcze trochę włoskiego słońca 🙂 Pierwsze zdjęcie z innej bajki,zupełnie nie wiem dlaczego się podłączyło.Trudno,niech już tak zostanie.
https://picasaweb.google.com/zosiarusak/NIJWH7WS?authkey=Gv1sRgCLzPlJHB2bKDiwE&feat=email#
Pierwsza seria powyższych zdjęć (z zamczyskiem) to Ferrara, o czym nie napisałam w opisie.
Dzień dobry 🙂
Antku, mojej wiary w Ciebie i Twoją cygankę nic nie zachwieje 😆
Wdzięcznam tym bardziej, że z dobrego serca. O godne wsparcie monopolu spirytusowego zadbam 😉
Jak już będę na wysokiej wieży na Nowej Zelandii, to tak chlupnę, że aż się wszystkie niedowiarki zadziwią 🙄
Danuśka, podziwiam 😆
Ser Kozidymek jest pyszny, urzekł moja dwunastoletnią siostrzenicę i zabrała mały krążek wracając do Albionu 🙂
Cygance wdzięcznym sercem 😆
http://www.youtube.com/watch?v=b0jZAkpAOQU
Dzień dobry 🙂
Nie wiem kto kogo bardziej grzał i rozświetlał: Italia Danuśkę, czy Danuśka Italię… Stawiam na Danuśkę 😀
Dobrze, przełamię się i przełknę owsiankę, ale tylko w pakiecie z florydzkim słońcem 😉
Błyskawiczne ciasteczka owsiane:
http://vitalia.pl/index.php/mid/118/fid/1480/recipe_id/24239/ar_id/1970_20265/ar_akcja/CLICK/uniqid/2c500b9728496bc3f556481f74b00c5a
Małgosiu,
super, dziękuję. Dla męża diabetyka, a zarazem łasucha, jak znalazł 🙂
@ Danuśka, cudowne to słońce włoskie. Dzięki. 🙂
Nasze ciągłe ” -” na termometrze i szare za oknem jest już nudne
Jam z podróży wielce zadowolona,
chociaż gdybym po tych zabytkach
przez Haneczkę była oprowadzona
to wiedza ma o malowidłach wszelakich
byłaby od A do Z uzupełniona 🙂
A tak wracam na ojczyzny łono
tylko włoskim słońcem rozświetlona,
monumentami i winem zachwycona,
i ichniejszym pastami z lekka podtuczona 😉
Danuśka, Wenecję widziałam latem i też byłam nią zachwycona. W czasie karnawału musi wyglądać jeszcze ciekawiej, dzięki za zdjęcia 🙂
Zima trzyma, -15C.
Cichalu,
wczoraj pokazałeś trochę zdjęć – jest na nim „Kiss”, replika rzeźby z San Diego. Nie wiem, jak wysoka jest replika w Sarasocie, ale ta w San Diego ma 8 metrów i mieszkańcy żądają usunięcia tego kiczowatego szkaradzieństwa – to z dzisiejszych porannych wiadomości NBC. Podobno mieszkańcy Sarasoty też „już dziękują” tej rzeźbie.
Chodzą za mną pierogi ruskie z „Baltic Deli”.
Alicjo, za mną chodzi Twój słoneczny słoń 😀
Dzień dobry Blogu!
Wenecję polecam na wiosnę i wychodzę w śnieżycę.
Trza być konsekwentnym 🙄
Alicjo, rzeczywiście ten Kiss jest ogromniasty. Wielu opinii nie znam, ale ci co o tym mówili, to traktują ten pomnik jak warszawiacy Pałac Kultury. Paskudny, ale jest jakimś signum temporis.
Słońca, słońca! Należę do jego czcicieli, chociaż na letnim słońcu bezpośrednio nie wytrzymuję ani 10 minut. Nigdy nie wytrzymywałam tzw „opalania się”; stąd moje zdumienie moją Synową : dla niej nie ma większej przyjemności, jak leżenie martwym bykiem na plaży. Może cały dzień i wiele dni. Swego czasu kiedy każdego roku wyjeżdżaliśmy nad morze, włóczyłam się godzinami wzdłuż wody, grałam w piłkę, budowałam z dzieciakami zamki warowne, w końcu siadałam w koszu, plecami do słońca z ostatnim numerem „Polityki” albo „Kultury” też wracałam opalona bez leżenia plackiem. Ale to słońce było, a teraz mi go piekielnie brakuje.
Nemo 🙂
Na wiosnę to niektórzy szykują się do sezonu wędkarskiego 😉
W ramach przygotowań Osobisty Wędkarz zaplanował odwiedzić Międzynarodowy Salon Sztucznej Muchy : http://www.sanama.fr/
Te targi naprawdę się tak nazywają !
Bez sztucznej muchy nie byłoby wędkarstwa muchowego,a mnie nie byłoby dane spróbować pstrągów prosto z górskiego strumienia 🙂
Oczywiście nie muszę mówić,że taki salon,to okazja do spotkania kolegów wędkarzy i snucia niekończącyh się opowieści,o tym jakie ryby,na jakie muchy i gdzie najlepiej biorą.
Czuję,że wróci z nową kolekcją much,co nie znaczy,że to przełoży się zaraz na kolejne dania z pstrągów w naszej kuchni.Na ryby trzeba będzie niewątpliwie trochę poczekać?.
Póki co zwykły łosoś ze sklepu na obiad 🙂
Haneczko,
który słoń? Ja mam pamięć znakomitą – bo krótką 😉
Jednego pamiętam – z RPA, no ale to było niedawno.
U nas się pochmurało i jest chłodno, 21C. Żeby nie zawieść Jolinka idziemy na tenisa. Po południu wycieczka na koniec wyspy Longboat (dłuuuga jak…) na smażone ryby. Wieczorem koncert. Dixieland, dobry, stary jazz!
Yurku. dziękuję. Załadowałem i będę skanował.
Cichal!
Ja Ci dam „u nas chłodno”, przecież piszę, że u mnie -15C 👿
Wykopuję się do zajęć 🙁
Ten, Alicjo 😀 Rozświetla mi pochmurności 😀
Cichalu, biorę Twoje chłodne 20, 1 Ci zostawiam, żebyś nie wyszedł na zero 😉
Witam, dziś urodziny Pyrowego psiaka!!!
Wypróbowałam przepis podrzucony przez Małgosię. Ciasteczka owsiano – bananowe smaczne i robi się je błyskawicznie.
Udało mi się załapać na dziurę w chmurze czyli na spacer w słońcu.
Jurek – jutro się urodzi MałgosiaW, a mój psiak 23-go, dzień Wyzwolenia Poznania i Dzień Armii Radzieckiej (były dzień, byłej armii).
Jagodo, na tej stronie Vitalia jest sporo dietetycznych przepisów, jak będziesz miała chwilkę zajrzyj.
Pyro, urodziłam się w grudniu, jutro mam imieniny 🙂
Małgosiu – błąd w informatorze. Nie szkodzi – piękny powód do serdedcznego toastu.
Jagodo-możesz też Włodkowi usmażyć placki owsiane:płatki owsiane,mleko albo jogurt,jajko
i na patelnię.Też proste,szybkie i zdrowe 🙂
Czasem robię tak,że rano zalewam płatki mlekiem,pęcznieją dumnie cały dzień,a ja tup, tup,chlup,chlup,po przyjściu z pracy dodaję tylko jajko albo dwa i smażę.
Masz słoninę, haneczko – jest ich tam więcej po drodze 😉
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/RPA2009KrugerParkMarch1719Th#5372442517496843826
Trochę popracowałam, znosi mnie na leniwą stronę, ale dam radę (chyba). Wyszło słoneczko, ale nadal jest -8C.
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/blad-to-blad-gdy-piszesz-blednie-wychodza-brednie,1,5420794,wiadomosc.html
Rozmowę z prof. Bralczykiem dedykuję tym którzy z braku czasu lub ochoty nie używają polskich znaków dziakrytycznych. Dobrze, że to ja pierwszy znalazłem ten artykuł. Jeśli byłaby to Miodzio, która jak sama o sobie pisze jest „szczera do bólu i wali prosto z mostu”, to poleciła by go niechlujom i osobom pozbawionym szacunku dla czytelnika!
Swoją drogą Gospodarz i wszyscy dorośli na naszym blogu piszą poprawnie a na przykład Nowy, jeśli używa smartphona będąc w City, przeprasza za braki w polszczyźnie!
Małgosiu, zaglądnę 🙂
Danuśka, wypróbuję. Szczególnie tup, chlup 😉
cichali nie żebym Ci wytykała ale ciągle piszesz tu „dwuch” i jakoś żyjemy z tym błędem … 😉
Danuśka ale się nazwiedzałyście .. intensywna praca to zwiedzanie dlatego z Włoch bez nadwagi … 🙂
nemo sprawdzasz w praktyce czy godzina ruchu dziennie da rezultaty? …..
Przyjmujemy, że wszystkim nam zależy na pięknym i klarownym języku ojczystym. I raczej się tego Blogowisko trzyma, może z wyjątkiem Byka, którego ortografia polska nie pokochała (m.in nie stosuje wielkich liter w nominatach) Poza jakąkolwiek konkurencją jest Kot Mordechaj, któremu emocje nie pozwalają przeczytać, co łapki napisały; tym sposobem trafiają mu się literówki i przejęzyczenia rodem z kabaretu.
Jolinku-wykorzystałam fakt,że w podróż wyruszyłam z Latoroślą chętną do zwiedzania.
Osobisty Wędkarz zwykł jęczeć w takich przypadkach,że znowu go będę ciągać po różnych kościołach,zamiast po bożemu,spokojnie zakotwiczyć na jakiejś skalistej plaży,podziwiać wschody i zachody słońca 😉 oraz łowić ryby.
Jolinku, jestem stary, zwyczajnym człowiekiem i czasem zdarzy mi się literówka. Chciałbym być tak doskonały jak Ty, ale cóż…
W Lublinie trwają warsztaty serowarskie
http://www.lublin.eu/Jak_samodzielnie_zrobic_ser_Trwaja_warsztaty_serowarskie-106-1-55c5c3bc36a42d2f7c82d97c396e5c8b.html
Niestety dzisiaj daję szansę organizmowi, leczę przeziębienie, więc nie ma zdjątek in situ 🙁
cichalu ja to jeden wielki błąd … zwyczajny człowiek to każdy z nas … 🙂 .. .. nie obrażaj się i buziak na zgodę …
Cichalu, literówki to radość blogów 😀
Cichal-Jolinek zapewne też nie jest doskonała,
(jak my wszyscy)ale jest serdeczna i pełna życzliwości dla innych.Nawet gdyby pisała bez diaktryków to nie przyszłoby mi do głowy,by mieć Jej to za złe.
„Za mało jest milczenia w naszych rozmowach.”
I tu się zgadzam z profesorem.
Jolinku,
sprawdzam siłę mojej woli 😉
Dziś maszerowałam dość szybko, bo było przenikliwie zimno, padał śnieg, żadnych znajomych po drodze…
Doszłam znowu do wiaduktu kolejowego w pobliżu wschodniego jeziora i drugą stroną rzeki wróciłam do domu. Dołożyłam jeszcze kawałek leśnej ścieżki pod moją skałą, ale tam się chodzi z duszą na ramieniu, bo spadają kamienie 🙄
Półtorej godziny marszu w rytmie słuchanej muzyki i się rozgrzałam 😉
W domu czekał Osobisty, aby pojechać ze mną do sklepu „Landi”, gdzie sprzedają nie tylko wszystko dla chłopów, ale i lokalnie wytworzone artykuły spożywcze. Nabyliśmy ziemniaki Laura i Wiktoria, wino Malbec i Gruener Veltliner, kawałek 2-letniego sera górskiego i jaja od szczęśliwych kur z innej doliny.
Teraz trochę odsapnę i wezmę się za prasowanie, bo tak się zbieram i zbieram, a stosik rośnie 🙄
Wracając do języka – mam ogromny szacunek do Pepegora. W jego naturalnym środowisku używało się gwary, w przykopalnianej szkole też Oxfordu nie było, od wczesnych lat 70-tych mieszka w Niemczech, pracował w w niemieckich instytucjach, studia też ukończy tam. A popatrzcie, jak on pisze po polsku – rzadko robi błędy, czasem stosuje formy gwarowe. Co tu dużo mówić, pisuje poprawniej, niż wielu z nas.
Z tym „wielu z nas” to już troszkę przesadzasz, Pyro 😉
Jak zrobić aby pisownia była automatycznie sprawdzana w Firefox?
Narzędzia>Zaawansowane>Ogólne i tutaj zaznacz pole – „Sprawdź pisownię podczas wprowadzania tekstu”.
Yurku. Nic się nie zmieniło! Z tym sprawdzaniem mam kłopot, bo mam Explorera w wersji angielskiej
@cichal, explorer służy tylko do instalacji tych google crom lub firefox.
http://www.mozilla.org/en-US/firefox/new/
@cichal,
https://www.google.com/intl/pl/chrome/browser/
Prof. Bralczyk wypowiadał się w związku z przypadającym dziś Międzynarodowym Dniem Języka Ojczystego. Może skłoni to niektórych do zastanowienia się nad używanym językiem. Ale nie jestem w tej sprawie optymistką. Podobno nagminne jest pomijanie wielkich liter, ogonków i kresek w sms-ach; oczywiście oszczędza się w ten sposób mnóstwo czasu. 😉 Doszłam do wniosku, że jestem okropnie nienowoczesna.
W „Studio opinii” Nisia publikuje entuzjastyczny szkic o festiwalu szantowym w Krakowie (od dzisiaj). Jedno określenie mi się ogromnie spodobało „co robi celebrytka z celebrytą kiedy nic nie robią”.
Oderwałam się od roboty, bo telefon, mam starożytny, trza się poderwać, podejść do płota…
W telefonie głos z akcentem z Goa (zach. Indie – centrum wszystkich telemarketingowych firm, przynajmniej na kraje anglojęzyczne). Pyta, czy ja to ja, bo firma „X”, gdzie nabywałam komputer zauważyła, że mam przestarzałą wersję windows, Microsoft jest gotów dać mi zniżkę na to najnowsze i nawet przyśle technika, żeby mi to wgrał, poustawiał i tak dalej.
Technik jest w domu, a Microsoft nie tykamy dziesięciometrowym kijem, thank you, merci beaucoup, obrigado!
A propos języka i jak piszemy na blogu – wydaje mi sie, że piszemy całkiem poprawnie, nie ma nawet o czym mówić.
Będą te pierogi, nic nie gotuję, wracam do roboty. Niebo na wpół zachmurzone i jakieś białe fruwa w powietrzu.
Krystyno,
ja jestem całkiem starożytna, nie mam nawet komóry 😯
I o dziwo – żyję 😉
Już kiedyś klepałam tutaj, wszyscy moi znajomi/rodzina w Polsce są na smyczy komórki. I mają pretensję, że jak przyjeżdżam do Polski, to nie mam tego wspaniałego urządzenia. Jeszcze czego!
Nie mam, nie chcę, a już szczególnie w podróży, to jest mój czas i nie chcę, żeby mnie ścigano. To ja zadzwonię, jak będzie trzeba.
Nie, Pyro, to nie emocje nie pozwalaja Kotu Mordechajowi przeczytac co napisal, tylko stare slipka z bardzo osobliwym astygmatyzmem. Zas odkad zmienil komputer nie jest absolutnie w stanie zmienic sobie wiekjosci literek w polu do wpisow, choc reszte blogu widzi dobrze.
Wiec zdarza sie mu patrzec i patrzec co napisa li wszystko sie zlewa i nic nie widzi. A widzi literowki jak juz jest zapisane i poprawic nie mozna.
A tak juz ma Biedny Kot. Bardzo mu z tym zle, bo nikt go nie rozumie….. Nawet okulisci sie dziwia i nic poradzic nie moga. 👿
Yurku używam Explorera z przyzwyczajenia (druga natura)
Firefoxa, Chroma, operę mam. Porównywałem. Najbardziej mi leży IE.
Wypadam na wycieczkę. Sprawozdam
No właśnie, wpierw firefox. Ze trzy dni temu, przestał wpuszczać mnie na strony POLITYKI, a od dziś też exsplorer, na którego się przesiadłem. Na obu wyszukarkach, kiedy wbiję http://www.polityka.com.pl pojawia sie ostrzeżenie, że strona niepewna i nawet wtedy, kiedy każę watpliwości ignorować, ląduję na dalszych stronach, które wydają się być ślepym zaułkiem. Miał ktoś już coś takiego?
Teraz się włączyłem przez explorera, po zastosowaniu różnych zwodów. Nie wiem, czy jeszcze raz mi sie uda.
Staramy sie wszyscy pisac poprawnie i to sie chwali. Ja, bywa ze nie przeczytam przed kliknieciem, ale zazwyczaj pokornie przepraszam i poprawiam.
Pepegora juz tutaj kiedys wychwalalam pod niebiosa, choc nie wiedzialam, ze juz tak dawno nie obcuje na codzien z polszczyzna.
Cichalowi nie chcialam robic przykrosci, ale tych „dwuch” to popelnil juz tutaj kilkakrotne.
Natomiast na innym blogu, ktory czasami podczytuje, pisze Helena. Moze to ta sama, ktora tutaj kiedys pisywala? Otoz ta osoba uwaza, ze jest takmadra i wspaniala, ze nie musi pisac poprawnie i wysyla to co sie jej akurat „nadusi”. Ma kobieta dobre samopoczucie….
Mój Firefox kilka dni temu też powiedział, że strona „Polityki” jest niepewna i ostrzega mnie przed jej użyciem, ale teraz wszystko znowu normalnie działa, bez zastrzeżeń.
A propos Goa, to przypomniała mi się anegdotka.
Moje dziecko chodziło do przedszkola z małą Chinką z Makao.
Któregoś dnia zapytało mnie:
– Mamusiu, gdzie się urodziła Sisi (ta chińska koleżanka)?
Nie pamiętając dokładnie odpowiedziałam:
– Może Goa?
– Że goła, to wiem 🙄 Ale w jakim kraju?!
Miodziu,
może Helena, podobnie jak ten Kot Mordechaj, też ma problemy ze wzrokiem?
Wzięłaś to pod uwagę?
Nemo,
nie ma nic lepszego nad szybki marsz. Mnie najlepiej sie sprawdza 2x po pol godziny. I zadnych znajomych po drodze, bo gubi sie rytm. Pol godziny rano i pol godziny wieczorem. Zima tasma. No i zapomnic trzeba o trzech skladnikach: maka, cukier i tluszcze.Bialka tez nie za duzo, bo nadmiar zamienia sie w tluszcz. Wszystkie inne diety koncza sie tragicznie. Sokowa, ktora polecala Grazyna z Poznania sprawiala rewelacyjne rezultaty, ale po 2 tygodniach po zakonczeniu 14 dniowej diety, /kiedy przeszlam na kapuscianke i kurze bialka/, przybywalo wiecej niz bylo. Organizm nie daje sie przechytrzyc.
To takie moje doswiadczenia, ktorych trzymam sie rygorystyczne co jakies dwa lata. Taka „cofka”.
Tak Nemo, to chyba cos podobnego…. Albo nawet bardzo bliskiego?
A jak ktos po prostu nie potrafi sobie ustawic polskich znakow. 50 lat spedzilam na czytaniu ksiazek i czesto robilam i robie bledy. I to w trzech jezykach. Taka juz chyba jest moja uroda
Elap,
bez polskich znakow to zadne bledy. Kazdy odczyta bez ogonkow.
Cale rzesze blgowiczow pisza w ten sposob i nikt nie posadza ich o braki w ortografii.
Ja takze nie potrafie sobie ustawic polskich znakow i nawet nie chce, bo czesto pisze po angielsku i wtedy mialabym nowy klopot…
Elap,
szczerze powiedziawszy, to chyba jakas kokieteria w Twojej strony, bo nigdy, nigdy nie zwrocilas mojej /przynajmniej mojej/ uwagi, ze nie piszesz poprawnie.
Elap – kiedy rosły moje Bliźniaki (40 parę lat temu) nikt nie wygadywał o dysgrafii, dyskulii i innych dys… Ania pisała od początku niemal bezbłędnie, Lena robiła błędy w polskim, angielskim i rosyjskim – nie robiła w japońskim, bo jeżeli dała inny znaczek, to napisała coś zgoła innego. Teraz wiem, że miała lekki stopień dysgrafii, a ponieważ wtedy nie wiedziałam, nie ulitowałam się nad biedactwem: codziennie pisała w domu dyktando. To samo robiła Inka ze swoim Andrzejkiem. W rezultacie dzieciaki zupełnie znośnie piszą. Leno co prawda uprzedza każdą swoją nową klasę, że może popełnić błąd wypisując coś na tablicy, ale jak dotąd to się nie zdarzyło. Napisała maturę, dwie magisterki, kawałek doktoratu i tylko kilka razy prosiła o sprawdzenie tekstu. Natomiast gdybym o takiej dysfunkcji wiedziała, to machnęłabym ręką – nie umie? Nie jej wina.
Miodziu,
białko nie zamienia się w tłuszcz.
Od „nadmiaru białka” tyje się tylko wtedy, jeżeli jego źródłem są wędliny, tłuste mięso, lody etc.
Jeśli dostarczamy organizmowi tylko białko zwierzęce, to istnieje zagrożenie zachwiania równowagi kwasowo-zasadowej. Jeśli w diecie są warzywa, owoce, rośliny strączkowe, to wytwarza się dostatecznie dużo zasad, by zrównoważyć kwasy z białka zwierzęcego.
Ludzie z dostatecznym poziomem białka we krwi mają dobry humor, są kreatywni, rzadziej zapadają na infekcje, szybciej zdrowieją, szybciej goją im się skaleczenia i rany.
I są dłużej młodzi 😉
Tak twierdzą immunolodzy.
Mówią, że normalny poziom białka we krwi mieści się w granicach 6,6-8,7 g/100 g krwi.
Najlepiej, gdy jest to 8,0-8,6 g, ale taki poziom spotykają rzadko u swoich pacjentów.
Nadmiar białka nie istnieje jako problem dla zdrowego organizmu.
Ostrożność jest wskazana tylko w przypadku źle funkcjonujących nerek.
Oczywiście samo spożywanie białka, bez aktywności fizycznej, nie zapewni nam sprężystych mięśni, mocnych kości i dobrej kondycji.
Mimo tego, że jestem tutaj od witania i prowadzenia szatni, pozwolę sobie na parę uwag;
1. Jolinek jest doskonała 🙂
2. W japońskim błędów nie robię. Słowo honoru 🙂
„Któregoś dnia zapytało mnie:
– Mamusiu, gdzie się urodziła Sisi (ta chińska koleżanka)?
Nie pamiętając dokładnie odpowiedziałam:
– Może Goa?
– Że goła, to wiem 🙄 Ale w jakim kraju?!”
Ta Chinka rozmawiała z Twoja córką po polsku? 😯
Bo goła a Goa to jednak nie to samo chyba…
Nemo, dziekuje za wyjasnienie.
Tak wyczytalam i w takie herezje wierzylam. Szkoda, ze wyrzucilam moje wyniki analiz. Wyrzucilam bo byly perfekt, a moglabym kuknac na te bialka.
Ale nie ma sie co zanaddto przejmowac. Zyc zgodnie z natura, jesc czego organizm sie domaga i sie ruszac. Cala tajemnica!
O! No i pic swierze soki buraczkowo-marchwiowe!
Eh, Alicjo 🙄
Moja córka rozmawiała ZE MNĄ po polsku o SWOJEJ CHIŃSKIEJ KOLEŻANCE.
W jej uszach „Goa” i „goła” zabrzmiało podobnie, zwłaszcza, że ten drugi termin był jej znany, a geografia Azji trochę jakby mniej.
Co tu jest do niezrozumienia?
Na innym blogu pewien Węgier opowiada o swoich kłopotach z polszczyzną:
„Do dziś pamiętam jak pewna recepcjonistka dzwoniła do kierowniczki i mówi „Pani kierownik. Może pani przyjść? Tu jakiś gość się awanturuje i twierdzi, że u niego w pokoju jakieś misie grasują”. Na co ja mówię , że „Nie misie a misie. Takie małe. O – takie” na co ona dalej do kierowniczki. „Takie bardzo małe misie mu grasują”.
Alicjo,
znow Cie rozpiera…? Daj sobie dziewczyno luz.
W domu gada sie jak sie gada i trudno to zdefinowac doslownie.
Przepraszam, ale lubie jak jest milo. Tak z jednej, jak i z drugie strony Atlantyku.
Co tu do rzeczy ma kwestia „jak się w domu gada”?
To już proste nieporozumienie z powodu podobnie brzmiących słów trzeba tu tłumaczyć?
Widać tylko mnie się wydało zabawne 🙁
Przepraszam za zamieszanie.
Nemo – a te bardzo małe misie , to co? Grasowały?
No, grasowały. Domyślam się, że to myszy 😉
Nemo,
niepotrzebnie sie unosisz. Oczywiscie, ze w domu gada sie, jak sie gada: goa, gola, przeciez to prawie to samo, tym bardziej kiedy gawedzi sie z dzieckiem.
Domyśliłam się tak samo i uśmiałam , że ho,ho! Z gołej Goanki też.
Miodziu,
a jak Twoim zdaniem miałam „gawędząc z dzieckiem” wymówić słowo „Goa”, aby zostało właściwie zrozumiane?
Dużymi literami?
Jak nie rozumiem, to pytam, proste…dzięki za wyjaśnienia, nie doczytałam ze zrozumieniem, ale mnie to się zdarza, jak czytam z doskoku.
Miodzio,
nie gorącuj się przedwcześnie.
A tu o polszczyźnie:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,13435459,_I_co__dzieciaczki__serduszka_juz_wasze_zresetowane_.html#Cuk
Pyro, 😉
Dialogi jak z jakiejs angielskiej komedii…. 😆 😆 😆
Nemo,
chyba nie podejrzewasz, ze nie uznalam tego za przedni dowcip!
Ale czy trzeba az to zaznaczac? To chyba bylo oczywiste!
Nie badz taka przeczulona.
Miodziu,
ja tu nic o moich podejrzeniach nie będę pisać, bo Kot Mordechaj już to najlepiej podsumował 😆
Idę sobie poczytać szwedzki kryminał.
Dla równowagi duchowej 😉
Monty Python. 😈
Kocie – lubię angielskie komedie, tylko nie wszystkich komików angielskich. Te „całkiem małe, grasujące misie” rozbawiły mnie do łez.
Sprawdza sie! Mniej mowic, a w tym wypadku mniej pisac, bo nie ma mozliwosci
aby sie naprawde rozmowic i powiedziec „osochozi”. Pomimo calej sympatii dla obu stron.
Dobranoc.
Odrobinę kultury, kórwa jego mać.
Takich dwuch ubranych, bez świeżego soku
Segovia grał, grał, aż się rozebrała.
To może jeszcze coś chińskiego?
No to Placku.
tu mnie masz! Jak widac, nikt nie jest doskonaly. Naprawde trzeba sie zawsze przeczytac zanim sie kliknie. Tylko po co te brzydkie kalumnie….?
„Who” 😀
Księżna Maja jest mniej cielesna, jako „Maja naga”, niż ta zawinięta jak mumia w bieliznę. Swoją drogą obydwoje strasznie ryzykowali – i malarz i księżna, ale w ten sposób obdarzył ją nieśmiertelnością. Mam skazę, której nabawiłam się przez Pawlikowską – Jasnorzewską. Kiedy patrzę na hiszpańskie rysy natychmiast przypomina mi się wiersz o Hiszpanie na przystanku, w Paryżu, który „Na wniebowzięcie czeka i na autobus”.
Na dobranoc – trochę ciepła w tę zimną, białą noc:
https://www.youtube.com/watch?v=XeVekf7ASLY
Nemo – prawie goła Chinka z Indii 😉 :
https://www.youtube.com/watch?v=wQVeo5qr4x0
Asiu, 😉
Ojciec tej Sissi ma chińską restaurację w naszym miasteczku, a w czasach przedszkolnych i szkolnych naszych dzieci przynosił różne fajne smakołyki na spotkania rodziców.
Dzisiaj, gdy wracałam z mojego marszu, natknęłam się na dużą grupę Chińczyków zmierzających do 4-gwiazdkowego hotelu całą szerokością chodnika. Każdy z nich ciągnął za sobą bagaż podręczny z przymocowanym na wierzchu czarnym termosem (dość szerokim i niewysokim, chciałabym taki), a w drugiej ręce trzymał ciężką torbę z logo drogiego sklepu z zegarkami. Wyglądali na zadowolonych.
Jak się ociepli, pojawią się Hindusi.
Po drodze, na sklepie sportowym przeczytałam hasło:
Ride more, talk less.
No właśnie 🙂
Dobranoc.
🙄
Już prawie północ, oto program na jutro.
Oj, ładnie było tu…
Kocie 🙂
Misiu – Kalumnie pozostawiam Tobie. Mój wpis był rynsztokową mową nienawiści 🙂
Witaj Antku 🙂
Nie Misiu, Miodziu. Miodziu. Wkurzył mnie ten Węgier, bo stary nie jestem. Jestem młody.
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=yiSeCcyJuxE
Pamięta ktoś taka piosenkę ze słowami „bossa nova dla zakochanych…” i tam dalej jeszcze coś było.
Wracam do pracy.
http://www.bibliotekapiosenki.pl/Bossa_nova_dla_zakochanych
Ja tę bosą mam w uchu (słowa mi się trochę zapomniały), ale na sieci tyle, co powyżej. Nie – to nie…
Dzień dobry,
Znowu „Gotuj się” przybrało bardzo realne kształty. Zagotowało się. Nawet dobrze, że mnie tutaj nie było, nie wytrzymałbym. I tak chyba nie wytrzymam i powiem wprost – omijam szerokim łukiem komentarze Miodzia, a nawet uogólnię – nie toleruję Jej pisarskiego całokształu dostępnego nie tylko na tym Blogu. Nawet, jeśli ta pisanina jest ponoć „życzliwa”. Nie, i koniec!
Ale oczywiście – kto chce niech czyta!
Dla Miodzia – powodzenia na blogowej drodze życia! 🙂
dzień dobry …
Małgosiu Kochana słoneczka i wiosny Ci życzę każdego dnia …. 🙂
Placku to w takim razie będę się tego trzymać jak balonika na druciku …. 😉
cichal
21 lutego o godz. 17:27
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/blad-to-blad-gdy-piszesz-blednie-wychodza-brednie,1,5420794,wiadomosc.html
…ja tu znaku diarytycznego nie widze… profesor bralczyk?
-6 stopni, trudno te klawisze naciskac 😉
errata:
cichal
21 lutego o godz. 17:27
wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/blad-to-blad-gdy-piszesz-blednie-wychodza-brednie,1,5420794,wiadomosc.html
?ja tu znaku diakrytycznego nie widze? ty, profesor bralczyk?
Nowy , aleś się zagotował 🙂 skąd u Ciebie taka „alergia ” na Miodzia ? Ciekawe…. hmm