Jarzyny dobre są i w zimie
W mało sprzyjających towarzyskim rozmowom okolicznościach, bo na cmentarzu i w zimowym pejzażu, spotkałem kolegę sprzed lat, dziś dramaturga, pisarza i publicystę historycznego, który narzekał na moja działalność popularyzującą kuchnię tylko dla mięsożernych. A on tymczasem – i to od kilkunastu lat – jest jaroszem. Kategorycznie więc domagał się, bym i o kuchni wegeteriańskiej od czasu do czasu coś powiedział. Nasz klient – nasz pan. Spełniam więc życzenie Tomasza Ł. i sięgam po jarzyny mimo, że śnieg nadal na polach.
Marchewka z makiem Fot. P. Adamczewski
Jarzyny są przecież także z przyczyn zdrowotnych bardzo ważnym i smacznym składnikiem naszego menu. Wiedziano już o tym od dawna, zawsze bowiem na polskim stole było wiele wszelkich jarzyn, jarzynek.
Już w średniowieczu, jak pisała zajmująca się tym tematem Maria Dembińska, jadano w Polsce groch, kapustę, cebulę, pietruszkę, buraki, soczewicę, koper, marchew, sałatę. Wraz z przybyciem do Polski królowej Bony pojawiły się na polskich stołach kalafiory, szparagi, selery, pory. W wieku XVIII w ogrodach warszawskich hodowano karczochy. Na obiadach u króla Stanisława Augusta Poniatowskiego jadał je ze smakiem Giovanni Giacomo Casanova. Karczochy i szparagi stanowiły niezbędną część menu proszonych obiadów w letniej porze. Sposób ich przyrządzania podawał Wojciech Wielądko w podręczniku kulinarnym z końca XVIII w., o szparagach wspomniał też Mickiewicz w Panu Tadeuszu: po chłodniku szły raki, kurczęta i szparagi”.
Pieczone warzywa Fot. P.Adamczewski
W wieku XIX pojawiły się w Polsce pomidory, fasolka szparagowa, brukselka. Jadano też wówczas dużo endywii, salcefii, skorzonery, zwanej też wężymordem jarzyn obecnie już nieco zapomnianych. Autorzy książek, czyniąc sporo zapożyczeń z kuchni włoskiej, podawali przepisy na różnego rodzaju risotta, risi-bisi, miszkulencyje (mieszaniny różnych jarzyn). Wiele ich można już znaleźć w Kucharce mieyskiej i wieyskiej, wydanej w1809 r., czy w książce Anieli Ostrowskiej pt. Kucharka warszawska dobrze usposobiona zawierająca przepisy wszelkiego rodzaju potraw, przystawek, z dodatkiem obejmującym kuchnię francuską i włoską, opublikowanej w Warszawie w 1863 r.
Jarzyny podawano przede wszystkim gotowane, jeszcze w ubiegłym stuleciu jadano stosunkowo mało surówek. Lucyna Ćwierczakiewiczowa radziła używać sody, aby jarzyny szybciej się gotowały, współczesna dietetyka zabieg ten wyklucza zupełnie. W niektórych książkach kucharskich z XIX w. można przeczytać, że nawet natka pietruszki powinna być gotowana, bo surowa jest… twarda! Nasi dziadowie lubowali się w suto kraszonych daniach, stąd też i jarzyny krasili obficie słoninką, masłem i innymi tłuszczami.
Dorobkiem ostatnich czasów jest wprowadzenie do jadłospisów papryki, cykorii, bakłażanów, patisonów czy kabaczków, dzięki czemu w sezonie letnim i jesiennym możemy współzawodniczyć w dziedzinie różnorodności potraw z wieloma kuchniami europejskimi. Jadamy wiele surówek, skrapianych oliwą, wierząc w dobroczynne skutki i działanie nienasyconych kwasów tłuszczowych, które podobno mają zapobiegać sklerozie i innym dolegliwościom nadchodzącym z wiekiem. Czekając, co nowego przyniesie nauka o sposobach odżywiania się, jedzmy jak najwięcej jarzyn, bo cenny błonnik to jeden z najważniejszych składników naszego pożywienia. A i sole mineralne są nie do pogardzenia.
Na koniec więc dwa przepisy z udziałem jarzyn zapomnianych, które warto przywrócić do naszych jadłospisów.
Zimowa sałatka z czarnej rzepy
2 duże czarne rzepy, 1 serek homogenizowany, 1/2 szklanki śmietany, szczypta siekanej natki pietruszki, 2 ząbki czosnku, sól, pieprz.
1. Rzepę obrać, opłukać i utrzeć na dużych oczkach tarki jarzynowej. Posolić wówczas ulotni się z niej nieprzyjemny zapach.
2. Utartą rzepę zmieszać z pozostałymi składnikami i dobrze wymieszać. Czarna rzepa jest bardzo zasobna w witaminy i mikroelementy, lecz stosunkowo mało ceniona u nas. Taka sałatka pozwoli docenić zalety tej jarzyny. Doskonała jako danie kolacyjne.
Patison jak schabowy
1 większy patison, 2 jajka, bułka tarta, około 1/4 butelki oleju, sól.
1. Obrać umytego patisona z wierzchniej skórki, oczywiście jak najcieniej, przekroić i wydrążyć pestki.
2. Miąższ krajać w plasterki grubości ok. 1/2 cm, maczać w roztrzepanym jajku i obtaczać w bułce tartej.
3. Na patelni rozgrzać olej, smażyć panierowanego patisona soląc w czasie smażenia.
Tak przyrządzony patison smakuje jak delikatny kotlet.
PS.
Dziś 17 stycznia czyli rocznica ważna dla warszawiaków. Zawsze się o nią upominał Pan Lulek. A z każdym rokiem coraz mniej się o tym wydarzeniu mówi. Ponieważ w tym dniu 1945 roku miałem prawie trzy lata, to winien jestem Lulkowi, by o wyzwoleniu Warszawy choć wspomnieć. I wieczorem wychylić.
Komentarze
Bardzo mi sie podoba dzisiejsze PS Gospodarza,
zawsze bede zalowal, ze nie dane mi bylo poznac Pana Lulka.
O warzywach tez chetnie przeczytalem, czesto nie mam czasu albo po prostu mi sie nie chce ich przyrzadzic. Trzeba przelamac lenistwo.
Milego dnia dla Wszystkich 🙂
dzień dobry …
teraz można tyle warzyw zamrozić i jeść prawie jak latem .. nie jestem jaroszem ale jem ostatnio mniej mięsa a więcej ryb i jarzyn …
Pan Lulek zawsze z nami tu jest …
Miałam szczęście dołączyć do Waszego grona, kiedy Pan Lulek jeszcze tu był. Wzbudzał we mnie szacunek.
Gospodarz wspomina o czarnej rzepie. Często robię surówkę z tartej rzepy, skropionej sokiem z cytryny, oliwą, sól i pieprz, to wszystko, podobnie jak surówkę z tartej marchewki. Tu poniżej czarna rzepa w sałatce z endiwą, rzodkiewką i wędzonym pstrągiem. To chyba ciekawe w smaku połączenie.
http://www.wat.tv/video/24-02-radis-noir-3edvx_2hvf7_.html
Dzień dobry.
Surówka z rzepy należy do naszych ulubionych w zimie. Robimy ją (po posoleniu i odczekaniu 15 minut) z łyżką gęstej, kwaśnej śmietany, zmieszanej z łyżeczką majonezu. Ponadto sok z czarnej rzodkwi (rzepy) zbawiennie wpływa na stan naszego owłosienia. H.Vitry w którejś ze swoich książek kucharskich podaje, że panie z rodziny Lelewelów swe bujne warkocze zawdzięczały wcieraniu na kilka godzin przed myciem, soku rzepowego w skórę głowy. Nie próbowałam.
Wieczorem toast uroczysty : za Warszawę, za starych warszawiaków, za Pana Lulka.
a ja rzepy chyba nie jadłam … wiem, że zdrowa ale jakoś nie kupuję .. marchewkę za to używam często .. utartą do serka .. do mielonego mięsa .. do surówki z kapusty .. jako surówkę a nawet placki z niej robiłam …
http://youtu.be/ZLtocKqUq_E
Poranna dedykacja dla wszystkich ze „stolycy”
Nie chce zaczynac dyskusji na powazny temat, ale jednak nie moge powstrzymac sie od komentarza. 17 stycznia to bylo wyzwolenie gruzow Warszawy, bo gdyby chcieli naprawde wyzwolic to mogli byli pomoc n.p. 17 sierpnia 1944.
ROMek – nie mogli. 23 sierpnia zdobyli dopiero przyczółek Magnuszewski, linie dostaw rozciągnęły im się, jak Tuchaczewskiemu w 20r, utknęli do przegrupowania i podciągnięcia odwodów. A potem nie mieli już się powodu spieszyć, włączyli Warszawę w ofensywę styczniową – z powodzeniem zresztą.
Ja tam zieleninę mam dość często. Patrzę do lustra i sprawdzam czy aby ząbki, jak zajączkowi, nie rosną. Dwa dni temu przyniosłam z ogródka ponad 2 kg marchewki, o innych organicznych nie wspomiając. Nie tylko zdrowe lecz i na poprawę sylwetki ma dobry wpływ. Zaś procesor jaki ściera, tnie,szatkuje cały czas w robocie.
Wprowadziłam nowe dane do Blogowego Kalendarza (Irka i Henryka.47 – Jego urodziny już 19-go). Poniżej link do poprawionej wersji.
https://sites.google.com/site/echidnaozzi/kalendarz-2011-blogowej-bandy
Jeśli ktoś z Was chce zamieścić datę swych imienin lub urodzin, proszę o podanie danych:
echidna.ozi@gail.com. Wszelkie poprawki przyjmuję do końca Stycznia.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Coś takiego!!! Komentarz czeka na „modernizację” (w oryginale moderacja). Ja rozumiem w „mojech leciech” jakieś tam kosmetyczki. Ale modernizacja? Odmawiam!! Siem nie dam! Modernizować!
Link do zaprzeszłego boczku pieczonego w foli.
https://sites.google.com/site/echidnaozzi/kulinarne-fotki
Linki do fotografii nie wznikają z lenistwa lecz wielokilometrowe adresy nie rokują zbytniego powodzenia w połączeniu.
E.
echidno śliczny boczuś …. 🙂
a tu trochę inna sałatka z rzepą …
http://robotkuchenny.blox.pl/2013/01/SALATKA-Z-RZEPA-I-AWOKADO.html
tylko nie dyskutujcie o tym dniu bo zaraz różnica zdań nas zje …
Jedziemy do Nemo? W drogę panie Zielonka :
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=3wDyXcifW_s
a tu zupa dla smakoszy .. ogórki wężowe są w zupełnie przyzwoitej cenie .. może zrobię tylko bez miksowania …
http://kulinarnyoliwek.blox.pl/2013/01/Zupa-krem-ze-swiezych-ogorkow.html
Zapieliście pasy? Ruszamy dalej:
http://www.youtube.com/watch?v=IB9C7IaUJik
Marku – nie dojechałam. Po drodze wyskoczyłam. Zakręciło się w łepetynie. 2 x po circa-about 13 minut takiej jazdy o ciut za dużo. Choć trzeba przyznać widoki wspaniałe.
E.
Nemo to ma fajnie codziennie takie widoki. Jak jeździłem do Lulka to po drodze było podobnie. Siadałem na górze piętrowego autobusu tuż przed przednią szybą i podziwiałem wszystko z góry . W głowie też mogło się zakręcić. Ale to się nie wróci 🙁
Marku a ja tam jadę w maju .. będę tylko dzień ale będę .. strasznie szybko jadą przez miejscowości w tej Szwajcarii ..
a haneczka czemu tak milczy? …
tzn. będę w okolicach Pana Lulka nie w Szwajcarii …
Czarna rzepa mylona jest nieraz z białą rzodkwią, choc w smaku aż tak bardzo się nie różnią. Tu trochę przepisów z jednej i drugiej, a także ze zwykłej rzodkiewki, choć zimą jej nie kupuję : http://www.vismaya-maitreya.pl/naturalne_leczenie_rzodkiew_czy_rzodkiewka.html
Jaki miły zbieg okoliczności, właśnie leży u mnie kuleczka czarnej rzepy i zastanawiałam się co by tu jeszcze urozmaicić, bo zwykle ją robię ze śmietaną 🙂
Dzień dobry 🙂
Jolinku, byłam, dla zdrowia, na sieciowym odwyku 😎
Czeka i czeka na „tam tom modernizacyję” to skopiowałampoprzednią wirtualnł gadkę:
Ja tam zieleninę mam dość często. Patrzę do lustra i sprawdzam czy aby ząbki, jak zajączkowi, nie rosną. Dwa dni temu przyniosłam z ogródka ponad 2 kg marchewki, o innych organicznych nie wspomiając. Nie tylko zdrowe lecz i na poprawę sylwetki ma dobry wpływ. Zaś procesor jaki ściera, tnie,szatkuje cały czas w robocie.
Wprowadziłam nowe dane do Blogowego Kalendarza (Irka i Henryka.47 ? Jego urodziny już 19-go). Poniżej link do poprawionej wersji.
https://sites.google.com/site/echidnaozzi/kalendarz-2011-blogowej-bandy
E.
PS podejrzewam, że z powodu dwóch linków tak sobie czeka i czeka w poczekalni
Po pierwsze poprawka erratą zwana:
? „,,,skopiowałam poprzednią wirtualną gadkę…”
po drugie:
? druga część tekstu z poczekalni:
Jeśli ktoś z Was chce zamieścić datę swych imienin lub urodzin, proszę o podanie danych:
echidna.ozi@gail.com. Wszelkie poprawki przyjmuję do końca Stycznia.
Teraz idę spać, dzisiejszy upał (40+) nieco mnie zmęczył.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
i jak tu wierzyć czemukolwiek. Na mym ekranie nie było znaków zapytania lecz ładne, krągłe kropy.
E.
Echidno,
jak kopiujesz, to zamiast ” wyskakuja pytajniki.
Do panierowanego patisona a la schabowy dorzyciłabym jeszcze kanie w panierce lub duże kapelusze pieczarek w panierce „schabowej”, smakują znakomicie.
A kto nam polecał panierowane plastry selera ?
Chyba Krysiade ? Też dobre 🙂
Natomiast zastanawiam się,gdzie jest „pies pogrzebany”przy smażeniu ryb albo jarzyn w cieście naleśnikowym ? Za każdym razem,kiedy usiłuję w ten sposób przygotować moje danie ciasto nie przykleja się do kawałków tychże ryb lub warzyw,tylko spływa obok.Coś robię nie tak,
ale co? Wczoraj smażyłam tak filety z dorsza i jak zwykle-ciasto osobno
i filety osobno 🙁
Haneczo-rozumiem,że się za nami stęskniłaś i odwyk zakończyłaś 🙂
Alicjo – ja nie kopiuję, ja używam „skrótów klawiaturowych”. Wygląda na to, że nie powinnam.
E.
Uprzejmie proszę przypomnieć analfabetce, co należy zrobić, by odzyskać trzeci od góry pasek narzędzi (ten, który zawiera m.in „najczęściej odwiedzane”). Pasek ten znikł mi w nieznanych okolicznościach – widać znowu coś tam nacisnęłam. Bez niego jest b.niewygodnie.
Ciekawe, ze z Angli mogli latac i ginac robiac zrzuty a przez Wisle nie mogli. Nie tylko, ze nie pomagali lecz wrecz utrudniali pomoc. Ale jak widac towarzysze maja swoja wlasna historie.
Nie pamiętam szczegółów, ale latali, zrzucali i ginęli. Robiłam kiedyś film o samolocie PO-2 i poznałam lotnika, który właśnie takim latał i zrzucał w czasie powstania.
Był to polski pilot, kiedy go poznałam, pracował w LOT-cie. Nie był jedynym, który to robił.
Pyro, nacisniej F 11.
YYC – pisali o tym historycy wojskowości, bynajmniej nie komuniści. Zrzuty to była raczej pomoc psychologiczna, bo materialnie niewiele jej do powstańców trafiło. I losów zmienić nie mogło w żaden sposób. To mogły przesądzić tylko wojska lądowe. A te właśnie nie mogły. Inaczej – w historii bitew nie takie absurdy, jak szturm na wielki garnizon za przeszkodą wodną z marszu, po 2 miesięcznej nieustannej wojaczce. No więc taki rozpaczliwy gest zrobić mogli, kosztem wielu ofiar. Tylko po co? Dowództwo Powstania wszem i wobec ogłaszało, że powstanie jest także przeciwko nim. Że mają wkroczyć do wolnej, polskiej Warszawy z polskim rządem i polską załogą. No i aż tak braci – Słowian nie kochali. Decyzje strategiczne są zawsze wypadkową możliwości operacyjnych i polityki. Polakom nie sprzyjała ani polityka, ani sprawność operacyjna.
YYC – „towarzysze” nie mają własnej historii – czytają, także angielskich i amerykańskich historyków. Serce może boleć, ale głowa musi myśleć.
MałgosiuW. Dziękuję serdecznie. Trzeci próba zadziałała
Małgosiu W. Jednak nie działa. Pokazało się na chwilkę i chała. Dwa górne paski są, dolny pasek też jest.
Pyro, na niebieskim u góry naciśnij prawą mysz. Wybierz co Ci pasuje.
Masz racje, ale tu przede wszystkim zaważyła polityka.
Gospodarzowi dzięki wielkie za PS.
A tak właściwie za cały wpis. Ja, wegetarianka zawsze czułam się tu trochę nie na miejscu. Ale nie mogłam się z blogiem rozstać z powodów towarzyskich. A teraz jestem prawie u siebie. Z czystym sumieniem mogę Wam podać co jadłam na obiad. Na pierwsze była zupa – kapuśniak z osobiście kwaszonej kapusty ze smażoną cebulką. Na drugie – ziemniaczki z parowara obficie okraszone koperkiem i kotlety z kaszy jaglanej. Surówka z marchwi, selera i pora – sklejona domowym majonezem z sokiem z cytryny. Do popicia sok wielowarzywny. Dobre było.
Ja pamiętam tę datę, bo przecież o tym odkąd pamietam – zawsze się mówiło, rocznica wyzwolenia Warszawy.
A propos powstania ’44, nie wiem, kto z was czytał, jest taka ciekawa, prawie 900-stronicowa książka Normana Daviesa „Powstanie ’44”. Jest tam zawarta cała masa opinii, dokumentów, wywiadów i tak dalej. Nic nigdy nie jest czarne i białe, większość to różne odcienie szarości. ”
Decyzje strategiczne są zawsze wypadkową możliwości operacyjnych i polityki.” (Pyra).
No właśnie.
Cichalu – jak nacisnę prawą na niebieskim , jest „przywróć” (nic się nie zmienia), maksymalizuj, minimalizuj – jednym słowem jakoś zero.
Krysiade,
do panierowania a la schabowy nadają się znakomicie kapelusze grzybów, szczególnie kanie, no i duże kapelusze pieczarek.
I nie tylko…na przykład to, po polsku boczniak mikołajkowy, znakomity grzyb. Ja do panierki dodałam troche startego żółtego sera.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/King_Eryngi_mushrooms/images.html
Wiele info mozna znalezc o sytuacji na froncie i klamstwach powojennych na temat niemoznosci pomocy. O nawolywaniu przez radio moskwa od 29 lipca 1944 do podjecia walki juz nie bede sie rozpisywal.
Dopiero 13 wrzesnia Stalin udziel zgody na ladowanie alianckich pilotow po dokonanych zrzutach (poczytaj Churchila chocby). Sam udzielil zgody na dokonanie zrzutow 14 wrzesnia. Glownie zreszta amunicji ktora i tak byla bezuzyteczna dla powstancow. Poczytaj moze wypowiedzi slynnego kuriera z Warszawy Jana Karskiego o spotkaniu Mikolajczyka ze Stalinem i wypowiedziach tego ostatniego. Towarzysze chca dalej powtarzac klamstwa historyczne to niech powtarzaja. Kto chce niech wierzy. Tutaj jeden cytat:
„Zarówno w propagandzie, jak i opracowaniach historycznych ukazujących się w ZSRR i PRL utrzymywano, że Armia Czerwona nie była w stanie udzielić skutecznej pomocy powstaniu, gdyż po intensywnych walkach na Białorusi jej oddziały były osłabione oraz zbyt oddalone od baz zaopatrzeniowych, aby móc przebić się do Warszawy. Podkreślano także, iż wybuch powstania nie został uzgodniony z dowództwem radzieckim oraz utrzymywano, że polska stolica nie odgrywała większej roli w radzieckich planach wojennych. Dokumenty ujawnione po rozpadzie ZSRR przeczą jednak tym twierdzeniom. Wynika z nich bowiem, że radziecka 2 Armia Pancerna, która prowadziła bezpośrednie natarcie w kierunku Warszawy została wprowadzona na pierwszą linię dopiero w dniu 22 lipca, a w dodatku wyruszyła z pozycji wyjściowych na Wołyniu skąd jej bazy zaopatrzeniowe dzieliła od polskiej stolicy odległość ok. 300 kilometrów. W dokumentach I Frontu Białoruskiego brak zresztą wzmianek o poważniejszych problemach zaopatrzeniowych, a sama 2 A. Panc. posiadała trzykrotnie większe zapasy amunicji oraz większe zasoby paliwa niż radziecka 69. Armia walcząca na rzekomo priorytetowym przyczółku warecko-magnuszewskim. 28 lipca 1944 Stawka poleciła dowództwu I Frontu Białoruskiego, aby swoim prawym skrzydłem rozwinęło natarcie na Warszawę i nie później niż 5-8 sierpnia zdobyło Pragę oraz sforsowało Wisłę na wysokości Pułtuska i Serocka. W tym samym czasie lewe skrzydło frontu miało uchwycić przyczółki w rejonie Dęblina, Solca i Zwolenia. Po sforsowaniu Wisły marszałek Rokossowski miał kontynuować natarcie w kierunku Torunia i Łodzi. Dokument ten ? ujawniony dopiero po rozpadzie ZSRR ? pozwala wysnuć wniosek, że sowieckie dowództwo planowało w pierwszych dniach sierpnia 1944 zdobyć Warszawę za pomocą dwustronnego manewru okrążającego. 31 lipca ludowy komisarz spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow oświadczył premierowi Mikołajczykowi, że „do Warszawy pozostało nam jedynie 10 kilometrów i wkrótce będzie ona wyzwolona”. W tym samym czasie radziecka propaganda poprzez audycje radiowe i zrzut ulotek wzywała mieszkańców Warszawy do walki z Niemcami. Wiele wskazuje na to, że Stalin planował szybkie zdobycie polskiej stolicy, co więcej z przyczyn politycznych przykładał do tego dużą wagę, gdyż zamierzał ulokować w mieście siedzibę nowoutworzonego PKWN.”
Cytatow mozna dawac duzo tylko co to zmieni? Towarzysze i tak beda swoja mantre w kolko powtarzali.
No nic, zycze smacznego.
Pyro, tym razem to nie ja pomagałam tylko Maria.
Pyro, w control panel jest zakładka toolbars. Tam też znajdziesz
Alicjo – z boczniaków robię wspaniałą zupę – boczniaki a la flaczki. Jest na prawdę rewelacyjna. Natomiast do panierowania warzyw używam mąki kukurydzianej. Chłonie mniej tłuszczu i jest chrupiąca (ta panierka nie mąka).
to ja tez zalacze ulubiony cytat, specjalnie dla Piotra
https://picasaweb.google.com/slawek1412/20130117#5834445627146533154
Pyro, spróbuj poklikać na niebieskim prawym klawiszem, w którymś miejscu powinno pokazać się takie menu, gdzie można wstawiać „ptaszki”, sprawdź czy jest przy „Pasek ulubionych”, jak nie to kliknij.
Zmarła pani Jadwiga Kaczyńska. Matka Lecha i Jarosława.
O czym też była mowa podczas naszego ostatniego mini zjazdu warszawskiego (tzn o panierce z mąki kukurydzianej).
Krysiade-dorzuć,proszę,jeszcze trochę szczegółów o tej zupie z boczniaków.Jak dotąd robiłam z nich jedynie „schabowe”.
Tak, Jagodo. Czytałam.
Małgosiu – nie mam takiej zakadki, a może w panelu sterowania? Czego mam szukać?
Danuśka – ciasto naleśnikowe nie będzie Ci z ryby spływać, jeżeli najpierw rybę osypiesz mąką.
Witam, Pyro na górze, Plik-Edycja-WIDOK Paski narzędzi wszystkie optaszkuj lewym klikiem wszystkie.
Jak by Ci po tym zniknął F10 przywrócisz.
Pyro napisałem
Jeśli masz widok daj lewą mysz. Na pirwszej pozycji ma paski (toolbars)
Danuśko – lekko podduszam rozdrobnioną włoszczyznę (np. z mrożonki), dodaję pokrojone w paski boczniaki, zalewam wodą i gotuję do miękkości z zielem angielskim i liściem laurowym. Po ugotowaniu traktuję jak prawdziwe flaki zasmażką, majerankiem, pieprzem i solą. Pycha.
Jurku, Cichalu – jest!!! Buziaki.
Yurek,
„optaszkuj” 🙂
To trza do słownika 🙂
Sławek, tortury są w Europie zabronione. A mnie się toczy piana z gęby na taki widok. Aby sobie nieco ulzyć otworzyłem przesyłkę z Wiednia czyli Krachera. Tyz pikne!
Dziś mija dziewiąta rocznica śmierci Czesława Niemena. Wielu z nas, nie tylko Alicja i ja, bardzo go lubiło.
Krysiade,
skoro jesteś jedyną wegatarianką na tym blogu, spoczywa na Tobie misja propagowania może nie samej idei, ale potraw wegetariańskich. 🙂
Oprócz zagorzałych mięsożerców jest tu także wielu amatorów dań bezmięsnych.
optaszkuj ? zaznacz „v”
Nikt mnie do myślenia nie zmusi. Nie jestem tutaj po to by myśleć. Słoń ma większą głowę, niech on myśli. Jeśli Pyra myśli, że tylko ona ma monopol na myślenie, niech sobie tak myśli. W końcu jutro są jej imieniny.
Pyro – Wszystkiego najlepszego. Pewnie się na mnie obrazisz, dlatego składam Ci życzenia już dzisiaj. Różnimy się płciowo, różnimy się światopoglądowo, ale to chyba dobrze, jak myślisz? 🙂
Pan Lulek miał wspominał ten dzień dlatego, że tego samego wieczoru Jego rodzina mogła powrócić do ich nadpalonego domu. Jego Ojciec współuczestniczył w budowie pomnika ku pamięci 26 żołnierzy radzieckich poległych w czasie walk przy Rondzie Waszyngtona. Pan Lulek był niezwykle mądrym, ciepłym i wyrozumiałym człowiekiem. Pamiętam gdy wspominał coś o letnich obozach dla austriackich mężczyzn – Pan Lulek nie musiał się rozpisywać o Stalinie i NKWD, z imienia i nazwiska.
Pan Lulek pisał w styczniu o sałatce ze stokrotek. Podał nam przepis na ten przysmak.
Dzisiaj mija także rocznica „wyzwolenia” Raoula Wallenberga.
Wieczorem wychylę i za Jego pamięć.
„Upiorne „wyzwolenie” trupa miasta i upiorna defilada na jego cmentarzysku…ta defilada zwycięskich oddziałów maszerujących między dwoma milczącymi szpalerami widm. Wyległy one, niczym niema publiczność, na trybuny zwalisk i ruin, wzdłuż trasy przemarszu żołnierzy „warszawskiej operacji”. Widma chłopców i dziewcząt z AK, wmieszane w tłumy mieszkańców, którzy byli wraz z bojownikami Warszawy jej obliczem i duszą, uśmiechem, rozpaczą i strachem. … parada wyzwolicieli, którzy już nikogo nie wyzwolili”.
(J. Przybora „Przymknięte oko opaczności. Memuarów część II”)
A to chyba nigdy się nie zmieni…
http://www.youtube.com/watch?v=wTjLZwpmufw
Placku,
zmusiłeś mnie do wyznań całkiem niepotrzebnych. W tym mieście i w tym czasie zginęli obydwaj moi dziadkowie, ojciec (mialem wtedy niecałe dwa lata), brat mamy i dwaj wujowie. Wszyscy oni byli w AK. W Powstaniu zniknęły z powierzchni ziemi wszystkie nasze domy. Ocalałem, bo byłem wywieziony na lato do Józefowa. Ale ten dzień czyli 17 stycznia jest dla nas dniem wyzwolenia. Bez cudzusłowu. Reszta jest milczeniem. Nieprawdaż?
Placku, Może to jest rodzaj rejterady, ale mnie jest bliżej do finału i dlatego wolę słuchać kwintetu dętego (blacha) i kwartetu smyczkowego z barokiem i Mozartem a potem spacerować pod palmami, niż analizować zawiłości naszej historii…
https://picasaweb.google.com/100894629673682339984/Koncert1#
Pozwolisz Pyro, ze bede cie cytowal?… to wlasnie:
-„Dowództwo Powstania wszem i wobec ogłaszało, że powstanie jest także przeciwko nim. Że mają wkroczyć do wolnej, polskiej Warszawy z polskim rządem i polską załogą. No i aż tak braci ? Słowian nie kochali.”
A oni chcieli wkroczyc do niewolnej, niepolskiej Warszawy z niepolskim rzadem i niepolska zaloga. Tak nas kochali, braci slowian. I tak mieli swoja Warszawe ze swoim rzadem i swoja zaloge (czy tez to co po niej zostalo – dla nich bez znaczenia).
Sam bym tego nie wymyslil a cytat wart zlota 🙂
Yurek,
ale to fajnie „brzmi”, optaszkuj 😉
W Warszawie byłam trzy razy w życiu, ale oczyma wyobraźni od zawsze, odkąd w latach 60-tych usłyszałam tę piosenkę…no, właśnie!
http://www.youtube.com/watch?v=eq26WM0isaI&feature=fvwp&NR=1
Placku – bardzo dobrze, że się różnimy i że potrafimy się różnić – nie zagryzać. Z YYC nie będę już dyskutować, bo ciut niemnożko i wyrosnę na siostrę Stalina, a kto wie, czy nie kochankę Jagody (nie naszej). Aż takich ambicji nie mam, a on i tak wie swoje. I dobrze; Polska to wolny kraj, Kanada też swobodna i poglądy obywateli nie podlegają cenzurze.
A ja prosze wszystkich o przeczytanie koncowego zdania wpisu Jolinka z 12:15:
„tylko nie dyskutujcie o tym dniu bo zaraz różnica zdań nas zje ?”
Jolonku – mialas racje…
Domyslam sie wiec, ze moge cytowac. Wspaniale. O tym mysleniu glowa i zagryzaniu tez mam nadzieje?
No to na poprawienie nastroju deser błyskawiczny , tyleż smaczny, co kaloryczny):
opakowanie kwadratowych albo prostokątnych wafli, 1 puszka gotowej masy kajmakowej (orzechowej albo krówkowej), trochę mocno schłodzonych owoców, kremówka, tarta gorzka czekolada.
Wafle smarujemy kajmakiem, kładziemy kawałki owoców, warstwę bitej śmietany, posypujemy czekoladą, Deser ten najbardziej mi smakuje z kawałkami granatu albo innych, kwaskowych owoców.
To jest trochę „paskie” nagranie, bez stereo, ale ja to lubię najbardziej, pamiętam („Pamiętam ten dzień”) ten koncert (tv).
Mój Tata, też Czesiek, pytał – a dlaczego on się tak wydziera?
No…Wydrzycki przecież, nazwisko zobowiązuje 😉
Ale na tak cwaną odpowiedź wpadłam dopiero po latach.
http://www.youtube.com/watch?v=3gfMJBcjRPM
Krystyno – bardzo chętnie będę się z Wami dzieliła swoją wiedzą o jedzeniu wegetariańskim, a zapewniam, jest znakomite w smaku i bardzo zdrowe. I odchudzające. W ciągu roku schudłam bez wysiłku około 20 kg.
„płaskie” – miało być :oops”
Krysiade,
wrzucę do /Przepisów osobny folderek dla wegetarian, zeby nikt nie musiał latać po wpisach 🙂
W sumie w tych naszych przepisach jest sporo bezmięsnych przepisów (chocby w /Warzywnie). Ale osobny się przyda!
No to do roboty!
Żem już nawet wrzuciła mój ulubiony przepis wegetariański.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/14.WEGETARIANSKIE/
Panie Piotrze – Ten temat jest i dla mnie bardzo bolesny, a czytam dotyczące go spory i dyskusje już od lat. Bardzo żałuję, że zareagowałem na tegoroczne komentarze. Co prawda nie rozumiem dlaczego to właśnie mój wpis spotkał się z taką reakcją, ale niezrozumienie to w moim przypadku norma.
Cichalu – To Twój wybór, a zatem z pewnością trafny 🙂
No, jakże, Placku – rękę do Ciebie miodem smarowaną wyciągnęłam. I to jest miód bez cykuty. Ja jestem z zachodniej Polski – nie mam fobii anty-rosyjskiej i nie mam złudzeń; w polityce nie liczą się miłości i przyjaźnie – liczą się interesy. I może dlatego CCCP lepiej potraktował naszych żołnierzy, niż zachodni alianci. Nie kazał zapłacić za każdy samolot, który spadł do Kanału albo Morza północnego z polskim pilotem, za każdy okręt chodzący w konwojach alianckich i za każdą tonę sprzętu. Jakoś zapamiętałam, że w brytyjskiej defiladzie zwycięstwa zabrakło miejsca dla naszych żołnierzy i naszych sztandarów. Nie mam o to pretensji, tylko pamiętam.
Kocham Warszawę, bo czuję się związana z nią od wielu pokoleń. Mama, Babcia, pra i prapradziadek … od XIX wieku. Po wojnie zachowało się jedynie malutkie mieszkanie pradziadka na Kole, gdzie zamieszkała wdowa po bracie Babci z synem pogrobowcem, bo jego ojciec zginął w Powstaniu. Zniknęły mieszkania na Żelaznej, Czerniakowskiej, Długiej …
Zginął w Powstaniu brat drugiego Dziadka, a sam Dziadek ranny, znalazł się w oflagu. Ilu jeszcze zginęło … trudno mi o tym pisać. Po wojnie rodzina rozpierzchła się na Dolny Śląsk, do Łodzi, Ciechanowa, Stoczka Łukowskiego, ale wszyscy wcześniej czy później wrócili.
To niesamowite, że to miasto powstało z ruin.
Bardzo lubię Brytyjczyków, a nawet mogę powiedzieć, ze mnie fascynują.
Jako głos w powyższej dyskusji proponuję zobaczyć ten film. Są polskie napisy. 40 minut nie wyrok, a zobaczyć warto. Zrealizowano go w angielskim Channel 4, ale jego emisja w Wielkiej Brytanii została zablokowana.
Bardzo, bardzo polecam.
http://www.youtube.com/watch_popup?v=ptijNcDanVw
Jeśli ktoś w wieku dorosłym ma jakiekolwiek złudzenia co do sentymentów w polityce, to gratuluję.
Zapomniałam – w Irlandii też nie poszedł.
To dlatego nie mam zamiaru dorośleć.
Jakub Wiśnia
MałgosiuW. I wbrew pozorom to nie gen.Bach-Żeleński ze Stalinem do spółki wydał wyrok na miasto. Oni go tylko wykonali. I musi minąć jeszcze kilka pokoleń zanim ta sprawa przyschnie, nie będzie tak bolała. Jak rzeź Pragi, Paskiewicza. Z czasem miasto „zapomni” – jak o tych, z Olszynki Grochowskiej. Może za 50 lat nasze wnuki nie będą się o to spierać. Oby tylko żaden polski dowódca nie wydał już nigdy rozkazu, po którym zostanie tylko mazur „”’poszli nasi w bój bez broni…”
Oj, Pyro z tego co pamiętam to nie szli w defiladzie ponieważ stanowczo domagał się tego Stalin. I jednak większość historyków twierdzi, że to yyc ma rację niestety ( nie dlatego,że yyc oczywiście).
Pyro, przeceniasz mnie. Sama lansujesz sie na kochanke Jagody wysmienicie. Ja nie bylbym w stanie zrobic tego nawet w polowie tak dobrze. Tak trzymac.
Duże M. – nasz Kirchmaier, angielski Davis, amerykański Montgomery mają inny ogląd i znacznie szerszy i nie skażony jakąkolwiek ideologią, prócz wybitnej znajomości historii wojskowości. I nie o to chodzi. Także nie o to, że to nie Stalin u boku Anglików pilnował nieba Londynu, latał na wymiatanie i zamarzał w konwojach albo odbijał płn.Afrykę. To nasi żołnierze – ponoć alianci. Po prostu trzeba to oceniać z szerokiej perspektywy i bez emocji (o ile się da). Wyjątkowo nie lubię w tej materii sądów jednostronnych, a kategorycznych. Już Roosevelta pytano „Po co Europie Polska?”. Wydaje się, że to pytanie na Zachodzie powraca cyklicznie.
Placku (20.50) – no właśnie, bo to nie byli politycy.
Obejrzyj ten film o 303, jest bardzo dobrze zrobiony.
Jasne, ze ON, JEZYKOZNAWCA wiedzial o co chodzi.
Ale, zeby mu zaraz zarzucac, ze „nie pomogl”? ON, jakby o cos chodzilo, nie zalowalby czegokolwiek, a przedewszystkim zycia ludzkiego , bylby to osiagna, bez watpienia.
Zarzucic mozna tylko temu, co sobie wykalkulowal, ze bedzie GO mial w rekawie (w jakis sposob, zalezy chyba od rekawa).
Duże M, jednakowoż owa defilada odbyła się w Londynie, to znaczy w stolicy Wielkiej Brytanii, przed królem Jerzym VI. Nie w Moskwie przed Stalinem.
Ale sama mówisz wcześniej o polityce, ja również uwielbiam W. Brytanię (całą) co nie zmienia faktu, że nie dopuszczam do siebie tego co czynili w czasie wojny i po, dość wspomnieć Market Garden, Sosabowskiego, słynną już enigmę i wiele innych.
Odwracając to co napisałaś można powiedzieć, że Stalin dzieciątkiem nie był i o zdanie nikogo pytać nie musiał, zrobił co chciał i tyle… dorabianie do tego ideologii jednak to trochę za dużo.
Pamiętajmy więc wszyscy o co prosił Pan Lulek i tyle.
Sluchajcie, mam problem.
Przeprowadzki sprawily, ze przewalilem przepis na kwasna kapusciankie, w ktorej osiowa trescia byly kluseczki ze mielonej cielenciny. Pytam wiec, bo nie mam, a wtedy zrobilo to puioronujace wrazenie.
Chodzi o pmysl na klopsiki z cieleciny!
Pepe – ja robię tak : mięso zmielić razem z odciśniętą, namoczoną bułką, połówką małej cebuli i małym ząbkiem czosnku. Do masy dodać drugą połówkę cebuli drobno posiekanej i usmażonej na maśle – razem z tłuszczem ze smażenia, dyżurne, szczyptę majeranku i szczyptę tymianku 1 całe jajo i q1 żółtko. Dobrze wyrobi (masa wtedy dobrze wiąże). W zmoczonych zimną wodą rękach formować małe klopsiki i albo wrzucać w zupę, albo po oprószeniu bułką tartą smażyć w maśle (cielęcina kocha masło)
Pepe – PS
najlepiej mielić przez drobne sito; jeżeli kupiłeś gotowe zmielone mięso, to po przyprawieniu nie rób klopsików, tylko masę rozklep po talerzu i bokiem łyżki wrzucaj mięsne kluseczki wprost do gotującej się zupy albo sosu.
Duże M, nie rozumiem, co piszesz i jak się to ma do tego, co ja piszę. Zaniechajmy.
Ni9sia – miałaś rację; to uczciwy film.
Nisia, serdeczne dzieki za film.
Ja osobiscie Anglikow nie lubie za caloksztalt. Od czasu jak przeczytalam „heart of darkness” Joseph Conrad Korzeniowski,wydane po raz pierwszy 1899.
Się pożalę raz jeszcze, biurokracja i te tam urzędy są bezduszne i w ogóle.
Frank odszedł, więc Lisa i my chcieliśmy Go godnie odprowadzić. Guzik, nie da rady. Wiadomo, że złożenie prochów do grobu będzie w sobotę, ale na nic się zdały Lisy pytania, o której godzinie. Nie jest rodziną, nie udzielą informacji. Podchody też nic nie dały.
Lisa roztrzęsiona z emocji, jak tak można, nam też przykro, no ale nic nie zrobisz. Nieważne, niech tam sobie robią instytucje, co chcą – Frank nie ma żadnej rodziny oprócz bratanicy z Triestu, która została powiadomiona przez prawnika o śmierci i nie spieszy się na pogrzeb wujka – jedyna spadkobierczyni.
W końcu ustaliłyśmy, że spokojnie pojedziemy na cmentarz we trójke któregoś dnia, Lisa wie, gdzie grób jest (wykupiony lata temu). Ale nie o to szło…chcieliśmy Go odprowadzić na to miejsce ostatecznego spoczynku. Czy to taki TOP SECRET?!
Jak przykro 🙁
No widzisz, Alicjo – stacja Mordy na niejednym kontynencie. Żal i złość i bezsiła…nb w „Studio opinii” fajny szkic krytyczny Jeleńskiego o KIG (przedruk z 1954r) My chyba nieco inaczej odczytujemy poezję Ildefonsa, chociaż blisko.
Eva47,
ja się staram nie przykładać łatki żadnemu narodowi, bo to rodzi wiadomo co. Niemcy tacy, Czesi tacy, Francuzi…Anglicy…Amerykanie, Rosjanie i tak dalej.
Szowinizmy, nacjonalizmy, a świat robi się coraz bardziej globalną wioską i coraz lepiej poznajemy się nawzajem i jest lepiej, bliżej, serdeczniej.
Świetnym przewodnikiem po „mapie ludzkości” (nie wiem, jak to nazwać) jest Ryszard Kapusciński. Dopiero co czytałm „Nie ogarniam świata”, a przecież jak rzadko kto ogarniał ten świat. Mam prawie wszystkie jego książki. To był nie zwykły reporter z placówki, to był facet, dla którego najważniejszy był człowiek, nieważne, jaka długość/szerokość geograficzna.
Film oglądaliśmy dobrych pare lat temu i mamy nawet nagrany, ale z przyjemnością obejrzeliśmy raz jeszcze.
Czas pod kołderkę, bo ledwo człowiekowi ciut lepiej, a już szarżuje niepotrzebnie. Do jutra.
Ladnie powiedzialas, Alicjo. 😈
Pyro, bardzo mi przykro za ten agresywny i zlosliwy wystep pod Twoim adresem. 👿
Dzięki, Kocie 🙂
Ale wiesz, skąd to się bierze. Jak się żyje dobre ponad 30 lat między nami Kanadyjczykami (Amerykanami także samo zarówno , bo podobnie), to się zaczyna dostrzegać różnice (najpierw), potem szanować je, bo inni ciebie i twoje takie (albośmy to jacy tacy) też szanują bez zdziwienia. Byleś innemu krzywdy nie czynił.
http://www.youtube.com/watch?v=m5TwT69i1lU
Alicjo. Zazdroszczę Ci tej Twojej asymilacji. Żebym ja umiał napisać „między nami Amerykanami”… może dlatego mam kłopoty, że ja tutaj dopiero 23 lata? Cały czas czuję się jak Polak mieszkający w Stanach. Czy czasowo, czy do końca, to Bóg raczy wiedzieć.
Dzięki, Kocie 🙂
Cichalu,
chłopie, za krótko jesteś na emigracji 😉
Że duszę mam polską, to wiesz (wszak przepłynęliśmy niejedną morską milę), i taka ona pozostanie, ta dusza.
Ale kocham Kanadę i już pewnie o tym klepałam niejeden raz, że do Polski jadę jak do Mamy, a do Kingston wracam do domu, bo to już nasz dom od lat. Może dlatego czuję się przywiązana do Kingston, że mieszkam tu od początku przyjazdu do Kanady (08.10.1982) i dłużej, niż gdziekolwiek przedtem.
A przyznaj, że to jest przyjazne miasto 😉
Nowy też pewnie się wypowie…
Kanada jest inna. Bardziej „ludzka” Przeczytałem dzisiaj, że 86% obywateli USA jest przeciwko planowanym ograniczeniom dostępu do broni, Również automatycznej!
Alicja, Cichal,
Moja sytuacja jest zupelnie inna niz Wasza. Ja jestem cale zycie zonaty i cale zycie sam. Nikt nie chcial dzielic ze mna emigracji, dlatego przezylem tyle lat „tymczasowo”. Wszystko jest tymczasowe – mieszkanie, samochod, praca, wszystko… I nie wiem do jakiego kraju naleze, chociaz polskoscia jestem wypelniony od stop do glow. Z pewnoscia czuje sie tylko Polakiem, nie Amerykaninem, ale gdyby przyszlo mi sie teraz przeniesc na stare lata np. do Dominikany lub Blize pewnie bym to tez znosl. Pod jednym warunkiem – przeniesc sie, ale juz nie samotnie i kupic sobie tam dom, urzadzic po swojemu i mieszkac. Najprawdopodobniej wroce wkrotce do Polski, bo tam jest A. i moj synek. I bede wreszcie spal w swoim lozku. Mam juz nieprawdopodobnie dosyc tulaczki i tymczasowosci.
Dobranoc 🙂
…A zatem (także ‚w świetle’ konkluzji filmiku o Dyw. 303*) — zajęcie, przejęcie, objęcie, wejście, zmiana administracji, namiestnictwa… ale wolność? wyzwolenie? wyzwoliciele?…
Czy obecnie, w świetle wszystkiego, co wiemy, musimy podtrzymywać przy życiu terminologię, jaka została narzucona przez zwycięzców, przejęta i przyjęta na początku przez większość (nie każdy wiedział/przeczuwał, co go od CCCP czeka, jak potoczą się losy jednostek i zbiorowości…), potem wdrukowana i utrwalona na beton propagandą, kolejnymi rocznicami?…
Przecież tu nie chodzi o wytaczanie cieni dywizji przeciw cieniom dywizjonów (czy odwrotnie) ani o stopień infantylności ‚naszych’ pretensji do Stalina czy Churchilla (że dbali o interesy ich imperiów, mniej o nasze) —
— tu chodzi o kwestię: pozostajemy w słowie i słownictwie które służy(ło) do prania mózgów albo wznosimy się na odrobinę wyższy stopień świadomości i precyzji nazywania-oceny…
…Magiczna funkcja języka na przestrzeni dziejów… tak zwanej… i jej zniewalający potencjał… (tej magicznej funkcji, choć przestrzeni dziejów także ;))
*** * *** * *** * ***
Nb, dziś rocznica wejścia marszałka Koniewa i jego Ukraińców do Krakowa… manewru który ocalił… albo bajki o manewrze… niech historycy mają chleb… niektórzy (nie-historycy) też to pewnie będą do śmierci nazywać ‚wyzwoleniem’ – tych najkrócej odesłać do pewnego dramatu pewnego Stasia W (co u stóp Wawelu miał ojciec pracownię) 🙂
Tak czy siak, warzywa są zdrowe, niewątpliwie-naturalnie i całorocznie (najzdrowsze nieobrobione termicznie, co podczas mrozów mniej przyjemne) a Koniew, Marszałek Koniew Wielki Jest! 🙂
PS, będąc w sierpniu 2012 w Sandomierzu, po raz pierwszy od maja’88, sprawdziłam, oczywiście** co ze Skopenką pod Bramą Opatowską – hmmm, jego pomnik ‚też’ przeniesiono, rolę umniejszono – znaczy, mit, ongiś pracowicie podbarwiany i rozpowszechniany, urealniono nieco… – ot życie, gdy obie strony mają wolność wypowiedzi! (Czytam, iż w maju 2012 zwolennicy ładnych bajeczek z czasów młodości chcieli nazwać imieniem radzieckiego dowódcy jeden ze skwerów przy ul. Podwale Dolne… nnno, też się rozczulałam Skopenką jako pilna uczennica podstawówki, nawet mimo, iż tata i babcia kazali bardzo uważać, co ‚Moskale’ w główki dzieciom wciskają :roll:)
_______
*widziałam ten film po raz drugi w sporym odstępie czasu; momentami schematyzm ujęcia wciąż mnie poraża (i nie tylko dlatego, że spędziłam dziesiątki godzin z polskimi pilotami w UK (gł. dywizjonów 302, 316, lecz nie wyłącznie…)
**bo to było moje pierwsze wrażenie miasta… w ciekawych czasach — gdy zwiedzałyśmy Sandomierz i Baranów z przyjaciółką uniwersytecką – w Krakowie zaczynały się strajki studenckie, solidarnościowe z obleganą przez ZOMO ‚z całej Polski’, jak się wydawało obserwatorom, Hutą im. Lenina… mieszkając na Miasteczku, tuż po powrocie z Sandomierza, witaliśmy jadące na pacyfikację transporty zomowców i antyrerrorystów ‚kocią muzyką’ – drewnianych desek o parapety…
I dlatego wolę spacery pod palmami i koncerty kwintetów dętych (brass) i kwartetów smyczkowych!