Pod Wawelem warto jadać
Okolice Wawelu to raj dla smakoszy. I myślę właśnie o najbliższych okolicach wawelskiego wzgórza. Nie będę wymieniał wszystkich lokali mieszczących się pod siedzibą królów lecz o jednym, konkretnym i wręcz fantastycznym zarówno pod względem wystroju, klimatu, obsługi jak i kuchni. To restauracja Pod Baranem przy ulicy św. Gertrudy.
Już od samego wejścia czuje się przyjazną atmosferę, tak charakterystyczną dla krakowskich lokali. Kelnerzy witający gości są serdeczni ale nie nadskakujący i nadopiekuńczy. Stoliki rozstawione na tyle gęsto, by goście nie czuli się osamotnieni, ale na tyle oddalone od siebie, by można było prowadzić swobodne rozmowy nie zakłócając ucztowania sąsiadom.
Palta i kurtki wieszane są w starej pięknej szafie, co powoduje, że goście czują się jak na domowym przyjęciu u przyjaciół. Na ścianach zaś wiszą (przynajmniej podczas naszej wizyty) obrazy Edwarda Dwurnika, co podnosi poziom kultury przyjęcia. Na czas studiowania karty dań i win goście otrzymują świeży chleb i pyszny krakowski smalec ze skwarkami.
Karta nie jest przeładowana ale proponuje dania na tyle różnorodne, że mogą one zaspokoić gusta bardzo zróżnicowane. Spośród wielu kuszących przekąsek wypróbowaliśmy grasicę w śmietanowym sosie, gołąbki z mięsem w sosie borowikowym i flaki wołowe. Wszystkie te dania zachwyciły swą delikatnością. Były przyrządzone z największą prostotą ale i wyrafinowaniem. Podobnie było z zupami: rybną i żurkiem po krakowsku. Niby wszyscy to robią ale tylko prawdziwi mistrzowie potrafią z prostych przepisów wyczarować królewskie potrawy. Widać sąsiedztwo Wawelu zobowiązuje.
Wśród dań głównych jest i dziczyzna ( świetne combry sarnie w różnych sosach), i jagnięcina (kotleciki rozpływające się w ustach), i ryby z obcych mórz (np. delikatna dorada z grilla), i – tu szczególne wyróżnienie – sztuka mięsa w sosie chrzanowym zasługująca co najmniej na medal czyli Bocus d’Or za nadzwyczajną kruchość i delikatność.
Równie atrakcyjna jak Menu jest tutejsza karta win. My wybraliśmy Primitivo Rosso Salento wierząc, że będzie doskonale podkreślało zalety dziczyzny jak i sztuki mięsa, a także nie będzie zgrzytem przy doradzie mimo, iż to wino czerwone.
Na desery tym razem nie mieliśmy już czasu, bo czekało na nas Muzeum Narodowe gdzie spędziliśmy ponad dwie godziny podziwiając retrospektywną wystawę prac Wojciecha Fangora ( a potem – sale z obrazami Andrzeja Wróblewskiego).
Słodycze więc odłożyliśmy na później i tuż przed odjazdem do Warszawy wpadliśmy do Sukiennic, gdzie – mimo uroczystości urodzin chyba najmłodszego członka rodu właścicieli słynnego lokalu – mogliśmy spałaszować ze smakiem kremówki Noworolskiego.
Kraków to miejsce gdzie uczta duchowa harmonijnie łączy się z ucztą przy stole.
Komentarze
dzień dobry …
Kraków … ze dwa lata tam nie byłam … na wiosnę trzeba się wybrać …
cichal ciepło i uroczo w tym miasteczku … 🙂
a ja palę i nie wiem kiedy rzucę …
miłego dnia … 😀
Wawel wart mszy.
Szczególnie wiosną o szóstej rano:
http://kulikowski.aminus3.com/portfolio/174.html
Przypomniał mi się obraz Wojciecha Fangora przedstawiający troje naszych rodaków, circa 1952.
Czerstwo wyglądająca para gasiła pragnienie kawą zbożową, a istota odziana w sukienkę z napisami „Wall Street” i „Coca Cola” to bez wątpienia znudzona pasożytnictwem Amerykanka, w drodze do coffee shop. Przypuszczam, że takowy w ichniej ambasadzie istniał, a to co się tam działo wyobrażałem sobie wielokrotnie.
Podkreślam, że jestem wielbicielem artyzmu Wojciecha Fangora i nie szydzę z polskich zbóż, dzieła odbudowy Kraju czy wampirów w koralach.
Piękne.
Piękne.
Miłego dnia.
ta Amerykanka wygląda jak moja mama .. pewnie dlatego, że była śliczna, młoda i dostawała od babci ciuchy przysłane od cioci z Kanady … 😉
ta rano Kraków to tylko widziałam z pociągu do Zakopanego .. 😉
Pyro daj znać przez posłańców jak się czujesz bo się martwię …
ale się cieszę … tuż prawie koło mnie na ul. Połczyńskiej 56 powstanie filia najstarszej w kraju średniej szkoły z ul. Bednarskiej i najnowocześniejsza w Europie sala koncertowa dla 400 osób .. podobno w tym miejscu stała kiedyś „Żółta Karczma” w której 2 listopada 1830 r. Fryderyk Chopin żegnał się z przyjaciółmi i nauczycielem J. Elsnerem przed podróżą do Wiednia …
ponuro za oknem ale trza wychylić nos z domu …
Ktoś mi podrzucił nadprogramową grypę. Druga w sezonie, w okresie zaliczeń 👿 🙁
Nie mam nawet sił żeby tego ktosia dorwać 🙁
Jagoda – pewnie ta grypa chadza gdzie chce ; na os.Tysiąclecia też wpadła. Nietypowa jakaś – bez temperatury, a człek się poci, w głowie wata, w nogach wata i jeść nie można. Przy mnie stale stoi kubek z herbatą imbirową, Za radą Marialki popijam cały czas malutkimi porcjami, takimi na dwa łyczki. No i czekam, kiedy przejdzie.
Jolinku-to zrobimy tam koncertowy mini-zjazd blogowy,a potem wpadniemy do Ciebie na kawę 😉
Z parzeniem tej kawy się nie spiesz,to na pewno jeszcze trochę potrwa.Do tego czasu zdążymy przećwiczyć parę innych adresów 🙂
Nisiu-Bóg Ci zapłać za to nocne szperanie po internecie.Wprawdzie nie kupiłam kubków z psami (mają też koty),ale nabyłam kilka innych ślicznostek z przeznaczeniem na różne prezenty.
Jagodo i Pyro-wygrzewajcie się intensywnie pod kordełką z kubkami wiadomych napojów.Kubki z dowolnym wzorem,nie muszą być kupione
w Studio Decor 🙂 Rychłego powrotu do zdrowia !
A gdzie nam się podziała Asia ?
Grypa szaleje w najlepsze 🙁
Trzymam za szybkie powroty do zdrowia.
Az chce sie powtorzyc za autorem … jak pieknie sie rozwija kraj!
O Krakowie jest w ostatniej zwrotce 😆
Osobiscie na temat zywienia w mcdrivach nic nie moge klepnac. Bywalem tam pare razy i po polgodzinnym oczekiwaniu na obsluge opuszczalem lokal jeszcze bardziej glodyny niz do niego wszedlem. Wewnatrz sprawial wrazenie dosc schludnego i zaprojektowanego bardzo uzytecznie. Zewnetrzna architektura rowniez nie pozostawia zlego wspomnienia.
Ale te oczekiwanie na obsluge, to przekracze wszelkie dozwolone granice. Moze brakuje mi naprawde cierpliwosci?
Zaczynam countdown: 14
Lubię jak podrzucacie linki do sklepów, zaglądam, tym razem zamarzył mi się taki kwiatowy serwisik herbaciany…
Do Krakowa chętnie z wiosną, nie żeby zaraz na Wawel, ale niespiesznie posnuć się uliczkami, nasycić klimatem, pogapić na ludzi, przycupnąć gdzieś na małe co nieco, tylko żeby pogoda dopisała. W czasie mojej ostatniej wycieczki Kraków spływał deszczem i to przez cały czas pobytu, parasol zamknęłam dopiero w drodze powrotnej, idąc do dworca 🙂
Danuśko, na ten sklep trafiam, oczywiście, przypadkiem, szukajac filiżanki odpowiedniej do czajniczka. Nie lubię pić herbaty w kubkach, a firma czajniczkowa oferowała tylko grube kubki. Psiaki oczarowały mnie natychmiast.
W lokalu opisywanym przez Gospodarza jadłam dwukrotnie. Pierwszy raz był zachęcający, po drugim zniechęciłam się, niestety. Było niesmacznie, zimny rosół, takie tam. Więcej nie zaryzykuję. Bo może znowu trafię na zły dzień?
Przykro mi to pisać, ale tak było.
Polecam w Krakowie „Ancorę” Adama Chrząstowskiego. Chociaż i tam, kiedy szefa nie było w kuchni, fuagras nie był taki wybitny jak za pierwszym razem. Strasznie lecę na fuagrasa, a tam jest podawany podsmażony, w maślanej bułeczce, z konfiturą z suszonych moreli. Chyba jednak ta rąsia szefa jest ważna.
Ancora jest w remoncie. A i tam – jak piszesz Nisiu – bywa raz wspaniale a raz gorzej. Po jednym chłodnym rosole nie zniechęcaj się i zaryzykuj ponownie. Do trzech razy sztuka!
Ancorę lubię, bo stłukłam im wazon, a oni mi nie powiedzieli złego słowa…
A serio: Kraków to niebezpieczne miasto – dobre jedzenie na każdym kroku…
Przyleciała pierwsza jaskółka zwiastujaca wiosnę: nowe katalogi ubraniowe. Skoro już reklamują kuse kiecki, to promyczek nadziei w tej kupie śniegu jednak zakwita!
Pyra dała głos, wizja zbierania na wieniec odeszła, chwała Bogu 🙂
U mnie herbatka imbirowo-cytrynowa weszła w nałóg poranny bez myślenia o grypach i przeziebieniach. Podejrzewam, że latem będzie to wspaniały napój orzeźwiający, jeśli schłodzony i z lodem.
Jolinek,
kiedy przestaniesz, to przestaniesz, najgorzej się stresować pod tytułem „muszę, muszę, muszę…”.
Jagoda,
przegnaj te weredy!
A co w Naprawie względem grypy? Wiadomo coś?
U mnie remontów piwnicznych część ostatnia, Maciuś Złota Rączka zakłada zapasową pompę.
Oooooooo… 🙂
http://pieniadze.gazeta.pl/Kupujemy/1,124630,13239759,Polskie_produkty_spozywcze_podbijaja_podniebienia.html#BoxSlotII3img
Witam, Tesco?
http://www.parkiet.com/artykul/7,1302238-Konina-odbila-sie-Tesco-czkawka.html
Alicjo. W Naprawie szaleje! Po tej książce w Krakowie krążyła fraszka: „Każdy sobie siurka ze swojego Jalu Kurka…”
Czterdzieści pięć koników raźnych
urządza nocą wyścig.
Koroneczki dla dzieweczki,
a dla szpiega liścik…
Bardzo przyjemna ta moda na wiosnę (według niemieckich katalogów). Koroneczek i falbaneczek dla dzieweczek od licha i trochę, tylko to muszą być dzieweczki w rodzaju naszego Jolinka albo Haneczki, Danuśki czy Małgosi. Nie w moim, psianoga. Ale i popatrzeć będzie miło. A może i coś się trafi bez falbanek…
Nisiu też tęsknie za wiosną i za ciepełkiem …
na karnawał i nie tylko słodkie pyszności …
http://odczarujgary.pl/?p=798
Pyro to my tu Twoje zdrowie wypijemy wieczorem …
Alicjo może bym już rzuciła bo czasami bywam gotowa ale niestety 10 kg więcej mnie przeraża .. kobietom trudniej pozbyć się tych kg niż panom ..
Nisiu-jestem Ci dozgonnie wdzięczna za zaliczenie mnie do grona dzieweczek.W podziękowaniu masz u nas po wieki wieków amen fłagrasy! Kiedy tylko zawitasz do stolicy,my z Alainem zaraz te gęsie wątróbki na stół i będziemy się cieszyć ich smakiem razem z Tobą 🙂
Podajemy z confit de figue,czy może być ?
Jedynie na marginesie zaznaczę,że falbaneczek nie używam i nie lubię,
ale ogólnie to dobrze,że w katalogach już wiosna !!!!!!
Osobisty Wędkarz wykonuje drobne telefony i SMS’y z Afryki pytając,
czy ta zima u nas nadal taka nieprzyjemna.A ja odpowiadam,że jest ok i że zima jest piękna.No tak,po prostu,żeby zazdrościł 😉
Na południowych rubieżach Senegalu był podobno wczoraj upał był nie do wytrzymania,więc wyjaśniłam,że w Warszawie nie mamy tego problemu.Nie jestem do końca przekonana,czy rzeczywiście zazdrościł?
Chorującym szybkiego powrotu do formy a imbir i cytryna to rzeczywiście dobry zastrzyk.
Jolinku, fajny pomysł z tymi różami i wykonanie wydaje się dość proste.
Marzy mi się podróż do Krakowa, w którym nie byłam już od lat.
Moja babcia ze strony Taty była de domo Kurek, i też spod Krakowa, ale Kurków tam jest jak kurek w lesie 🙄
Kiedysik, jadąc z Krakowa do Zakopanego skręciliśmy do Naprawy, nikt nie grypował.
Właśnie wypiłam herbatkę w towarzystwie Maciusia Złotej Rączki, podałam w Markowej porcelanie Maciusiowi, a sobie w porcelanie od Ewy Cichalewskiej, bo tylko jedna taka filizanka i moja ci ona jest.
Do tego śliweczki w czekoladzie mojej produkcji.
Omówilismy problemy tego świata, żadnego nie rozwiązaliśmy, Maciuś wrócił do piwnicznej izby, a ja tutok (Maciuś też z Krakowa).
Nisia pisze o katalogach i tych zwiewnych, a ja sobie przypominam, że jeszcze nie tak dawno chciało mi się z byle szmatki uszyć coś zwiewnego. Teraz wolę kupić, chociaż mam niewielki stosik materiałów niewykorzystanych.
Jak to się działo, że kiedyś wychowywało się dziecko, pracowało się (ja szyłam dla butiku, dla siebie w porywach), robiło się na drutach prawie na okrągło, sprzątanko, pranko, gotowanko i te rzeczy, zajęć było codziennie od groma i ze wszystkim zdążyłam bez wysiłku. A teraz mi się nie chce 🙄
A jak już, to wszystko jakoś tak ślamazarnie idzie. Lenistwo?
Danuśko, wprawdzie to nie są Senegalczycy a muzycy z Wybrzeża Kości Słoniowej, śpiewający w Paryżu, ale afrykański nastrój zapewniony 🙂 a mnie ogarnia lekka nostalgia…
http://www.youtube.com/watch?v=jBhGTI9YIME
Jolinek, Haneczko, widzę Was w tym!
http://www.halens.pl/moda-damska-kolekcja-wiosna-12597/sukienka-070966/sorting$score,Descending/paging$1,367?oc=036
No, w tym…
Małgoś, co Ty na to?
http://www.halens.pl/moda-damska-kolekcja-wiosna-12597/bluzka-082799/sorting$score,Descending/paging$1,367?oc=036
A to komu? Krystynie?
http://www.halens.pl/moda-damska-esprit-collection-sukienki-7837/sukienka-081938?oc=016&tc=ae15f21e8522778209dfb57c10799261
Nisiu, kapelusz też ładny 🙂
Jolinek,
żadne tam 10 kg. Mnie wskoczyło 5, a potem zeszło nieco. A Tobie parę kilogramów by nie zaszkodziło, więc nie zwalaj na te obawy wagowe! A rzuć wtedy, kiedy poczujesz, że masz dość.
Może wcale nie poczujesz – patrz Pyra, i to też w porządku.
A to dla mnie i dla Pyry. Ubierzemy się w takie sukienunie, weźmiemy za rączki i pójdziemy zrywać fijołki.
Pyro, co Ty na to???
http://www.halens.pl/moda-damska-inspiracje-wiosenne-trendy-postaw-na-printy-12795/sukienka-071316?oc=004&tc=7107c2a99356082f24a78af29d41f6a7
O, Zapomniałam o Alinie. Alinko?
http://www.halens.pl/moda-damska-kolekcja-wiosna-12597/sweter-083036/sorting$score,Descending/paging$1,367?oc=036
Alino, wróć!
TO:
http://www.halens.pl/moda-damska-kolekcja-wiosna-12597/tunika-088515/sorting$score,Descending/paging$1,367?oc=036
Alicja – sznyt marynarski (te paski!)
http://www.halens.pl/moda-damska-kolekcja-wiosna-12597/tunika-088515/sorting$score,Descending/paging$1,367?oc=036
Alino, wczoraj pisalem Ci o kolkach jakie kreca jelenie dookola drzew a dzisiaj znalazlem zdjecie z kolkiem jednym 🙂 Z okna sypialni.
Ostatnio biegam az do zachodu slonca zwlaszcza, ze sa od paru dni calkiem ladne. Wczoraj bylo cieplo jak w Senegalu (no prawie). Nastepne 3 dni wieje chinook i sie topi wszystko na gwalt wiec pewnie ostatnie nartki wkolo domu poki co 🙂
A to ubranko:
http://www.halens.pl/moda-damska-kolekcja-wiosna-12597/gora-od-bikini-084598/sorting$score,Descending/paging$1,367?oc=036
dla naszych Panów. Z zawartością.
O zapomnialem 🙂
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/Narty?authkey=Gv1sRgCObrtJ-VyfS4FQ#slideshow/5833830998422053986
Nisiu, ten sweterek to akurat nie, nie bardzo się w nim widzę ale sukienki lubię bardzo 🙂
Yyc, czytając wczoraj o Twoim spotkaniu z jeleniem pomyślałam, czy to nie jest jednak niebezpieczne. Jak byś się obronił, gdyby Cię zaatakował?
http://www.google.pl/search?q=andrzej+wr%C3%B3blewski&hl=pl&tbo=u&tbm=isch&source=univ&sa=X&ei=WN72UI2QI4zKswaFrIHYDQ&sqi=2&ved=0CCkQsAQ&biw=1067&bih=479
Tej wystawy zazdroszczę Gospodarzowi najbardziej. Bo restaurację ” Pod Baranem” odwiedzić można pewnie zawsze, a wystawa jest chyba czasowa.
Alino, zobaczylabys wtedy najszybciej odpiete narty na swiecie i wejscie na czubek osiki 🙂
Tak sobie wlasnie myslalem, ze te cholerne jelonki urosly nieco za szybko. Trzeba bedzie uwazac. Poki co usuwaja sie z drogi . Najgorzej oczywiscie kiedy za samiczkami sie uganiaja ale wtedy ja im szybko schodze z drogi. Chyba kupie kapiszonowca i bede strzelal jak w dziecinstwie. Paf, paf w lewo i prawo 🙂
Nisiu – sukienusia cud-miód. Nie mogłaś jej zaproponować 35 lat temu? O i jeszcze kwietny wianuszek na damską skroń.
Alino-nasza subtelno-zwiewna wróżko,to jasne,że widzimy Cię w zwiewno-dziewczęcych sukienkach 🙂
Nisiu-może wyślij łaskawie aplikację na blogowo-internetową stylistkę.
Pokłady jakieś ogromne i nieodgadnione w Tobie drzemią 😉
Nisiu, 18:02
Dzieki 🙂
Yyc 🙂 to Ty jesteś na ich terytorium a nie odwrotnie… Odstraszające paf paf chyba niezbędne. A Basia pewnie też czuwa, z lornetką 🙂
Danuśko, czy słyszałaś na końcu nagrania, co mówi jeden z nich? „Excusez-moi, c’est la neige qui nous fatigue” 🙂
Nisiu,
takie falbaniaste to ja nosiłam jako nastolatka, tera już nie te lata, nie ta talia, nie ten dźwięk…wdzięk 🙄
Znalazłam prawie stosowne zdjecie w moich zbiorach…paskudna jakość, ale wtedy (1975) filmy ORWO dostawało się spod lady, i
nie o to chodzi, tylko o fasony, jak mawiał mój Dziadek.
Moja dobra koleżanka Ewa (Jerzora sąsiadka, ale to nie Jerzor z nią na zdjęciu) w ekstra mini, ja natomiast w maksi, i wszystko własnemi ręcami zrobiłam.
Góra na szydełku, czerwono-biała. Spódnica bardziej biało-czerwona, ten materiał miał iść na jakąś tam firankę-zasłonkę, ale ja byłam w potrzebie nowej spódnicy.
Żem uszyła, a żeby było weselej, wrobiłam takie cusik biało-czerwone szydełkowe, żeby oddzielało sutą falbankę na dole od przylegającej do ciała góry. Torebka-woreczek też szydełkowa, tam nosiłam paczkę papierosów plus zapałki.
To były te czasy, biegiem i nie wiadomo kiedy kombinowało się coś z niczego, z materiału na zasłony czy na coś, i tak szybko to szło, bo już, dzisiaj muszę mieć!
Patrząc z perspektywy czasu, pewnie bym nigdy nie robiła tego, co robiłam prawie całe życie (dzierganie), gdybym w jakiś sposób nie była do tego zmuszona – kupić można było, ale kupne było tak nudne, że głowa boli 🙄
Alinę w tym sznycie marynarskim widzę, bo ona wysoka, kształtna i szczupła w talii.
Alinko, Basia czuwa jakbys to widziala 🙂
Zreszta z sarenkami w tym roku sie przeprosilem tzn nie gonie i nic nie obsiewamy, zeby tak powiedziec, tylko na ganku ziolka i jakies kwiatki. Ufam, ze nie zjedza posadzonych przeszlej wiosny krzaczkow pod plotem. Mam nawet sie ochote z nimi zaprzyjaznic. Worek marchewki zamierzam kupic i sie zaprzyjazniac 🙂
Sikoreczki wczoraj wrocily po 2 tygodniowej przerwie. Zabralo mi pare dni zeby kupic wiecej ziarna i one sie od razu obrazily i wyniosly. Ja im na to: gdzie sikorek szesc tam nie ma co jesc. No to juz w ogole dzioby do gory zadarly. Ale wrocily, zawsze wracaja, wiedza gdzie dobrze karmia 🙂
Sasiedzi pojechali po swietach do Kalifornii jak co roku przezimowc. Starsi ludzie, Wlosi z pochodzenia, bardzo sympatyczni. Na jesien podrzucili karton marchwi i burakow ktore do swiat starczyly. Na Wielkanoc wracaja, trzeba bedzie ich zaprosic na obiadek. ktoregos dnia patrze a zza krzakow brama wjezdza sportowe, blekitne BMW. Taki kabriolecik, ladny a w nim pan siwy w slomkowym kapeluszu i sie usmiecha. Juz mialem za colty lapac i intruza wygonic ale w koncu poznalem, sasiad! Jakos za plotem inaczej wygladal. Przywiozl Basi pudlo malin. Widzial nasze male 4 krzaczki do tego przez sarny objedzone i pewnie mu sie zal zrobilo 🙂
Panie ubierają się dla siebie? Mężczyźni widzą to inaczej.
„Nic od kobiety człowiek nie wymaga – może być naga.” J.I.S.
Nisiu, bardzo twarzowe te kreacje 🙂
Yurek,
męźczyźni sami się proszą o WALCZĄCE FEMINISTKI, nie sądzisz?
Choćby przez powtarzanie takich tam.
Ja walczącą feministka nie jestem, ale jak czytam, że „człowiek nic od kobiety nie wymaga”, to mnie szlag trafia 👿
Alicja, linki mi się pomyliły, dla Ciebie miał być ten sznyt marynarski!
http://www.halens.pl/moda-damska-inspiracje-wiosenne-trendy-w-kropeczki-w-paseczki-12790/do-od-bikini-069319/paging$1,25?oc=036
Danuśko, uwielbiałabym to robić!
Swoją drogą – znalazłam taki ładny model dla Panów, a tylko Nowy zareagował! Nowy, jesteś ostatnim Mohikaninem dworności, howgh!
Nisiu,
i owszem, ale to już nie te czasy, talie, biusty… itede bikini domagające się wręcz 🙄
Ale były, były paski marynarskie jak najbardziej 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Paski%28Austria,Neusiedler_See%29.jpg
Dawno i nieprawda 🙁
Ale, ale, doszedł mi wywar kiełbasiany na żurek, zaprawię zakwasem jak Jerz przybędzie, bo ja lubię tak w sam raz i od razu na talerz. Idę ugotować jajka na twardo do żurku.
P.S.
Jerzor się kiedyś struł żurkiem w Krakowie w Chłopskim Jedzeniu (ten na ul.Jana) i od tego czasu nie jest entuzjastą, ale ja podejrzewam, że to nie był żurek. Była nas czwórka, wszyscy jedliśmy żurek, a na drugie każdy coś innego wybrał. Pewnie sie struł tym drugim, albo trzecim czy czwartym w zupełnie innej knajpie i niekoniecznie tego samego dnia, może dzień wcześniej?
Nisiu ale nam sprawiłaś miły wieczór tym spojrzenie na nas … 😀
Alicjo 25 lat temu to byłby nie problem ale teraz to z powietrza się tyje .. a z tym opisem robótek to jakbym siebie widziała .. dwoje dzieci, praca, zajęcia sportowe, szycie, robienie na drutach, wekowanie i gotowanie wszystkiego w domu … się chciało to i na wszystko miało się czas .. też mam zapasy wszelkiego rodzaju wełen, drutów, materiałów ze starych lat ale co pomyślę to odmyślę ..
Jolinku – do dzisiaj nie wiem, jak sobie radziłam z obowiązkami, bo do trojga dzieci, pracy zawodowej (czasem wielogodzinnej) miałam jeszcze 650 m ogrodu i przez 2 lata umierającą teściową – a wszystko na 1 pokoju z kuchnią (28 m.kw). Pierwsze spodnie założyłam w wieku 35 lat, ale zawsze lepiej czułam się w kieckach, kostiumach itp. I takie zwiewności też nosiłam i maksi i mini nawet. Tylko bikini nie nosiłam nigdy; zawsze preferowałam kostiumy jednoczęściowe. Dzisiaj już nie wiem dlaczego, chyba przez wydatny biust i trudności znalezienia dobrze uszytego kostiumu. Byli czasy, byli, ale się skończyli.
Nasz wieloletni i zaprzyjaźniony sąsiad Frank przeniósł się tam wyżej…
Schorowany był okropnie, rozrusznik serca, cukrzyca, na koniec Alzheimer. Lisa w rozpaczy, mimo że sama mówi „na rozum to ja wiem, ale…”
Ale ich oboje łączyła ponad półwieczna przyjaźń, a ze strony Lisy, choć zaprzeczała zawsze – zwyczajna miłość. Ojej…
Wkroczyła biurokracja, Frank nie upoważnił nikogo do niczego, nawet Lisy, taki typ samotnika, co to myślał, że będzie żył wiecznie i nie trzeba sobą nikomu głowy zawracać. Lisa dowiedziała się o śmierci Franka tylko dlatego, że zaprzyjaźniony lekarz doceniał Lisy oddanie, odwiedzanie Franka w tej smutnej instytucji itd.
Jak nie jesteś rodziną , to nikt nie musi ci udzielać informacji, a nawet nie powinien. Nawet jak instytucja wie, że ten człowiek nie ma rodziny. Nie mamy możliwości dowiedzieć się, kiedy pogrzeb, a przecież chcielibyśmy Franka odprowadzić na miejsce spoczynku.
Lisa powiedziała, że nie odpuści, ma swoje wtyczki tu i tam, dowie się. Bardzo mi jej żal, namawiam ją, żeby spakowała manatki i po pogrzebie, jeśli taki będzie, wyjechała na chwilę do córki i wnuków do Szwajcarii.
Alicjo – dobrego człowieka zawsze żal, kiedy odchodzi. Nawet eżeli wiadomo, że tak jest najlepiej.
Tako to i jest…
Alicjo,
Przykro mi….
ten Wasz Franek byl dla Was taki sam jak Joe, czyli Magdy maz, dla mnie.
Ja jestem jak Pyra, dla mnie kazda przeprowdzka kogos na tamta strone jest za wczesnie, nigdy o czasie. Tak to Ktos podobno na poczatku obmyslil. a my musimy sie z tym pogodzic.
…az mnie na wspominki wzielo.
Kazda wizyta w ich domu zaczynala sie od slow Joe, lamana polszczyzna: – ” Siadaj, ja tobie zrobic drink”. Po ktoryms z kolei, Joe mowil – „Chodz, wezmiemy moja kara i jedziem do bara, ja znam gdzie ladne dziewczyny sa”.
I jechalismy. Wracalismy pozno, czasami bardzo pozno. Wysiadalismy z jego „kary”, nie zawsze nam to latwo szlo. To byly czasy, gdzie nikt za jazde po alkoholu nikogo nie karal. I o dziwo – nie bylo wypadkow! Zawsze uwazalem, ze starzy Amerykanie to ludzie urodzeni w samochodach. Oni nawet po wielu „drinkach” jezdzili nadzwyczaj ostroznie. Teraz juz takich nie ma…
Nie ma juz takich jak Joe…
Jolinku, my dziewczynki zawsze będziemy lubiły bawić się w dom (nawet własny) i ubieranie lalek (nawet jeśli te lalki to my same). I nawet jeśli ubieranie jest na niby.
Ewig Weibliche!!!
Dzisiaj mialem ochote na rybe, wstapilem do sklepu przy rybackim porcie. Pani poradzila mi kupic Black Fish. Dalem sie namowic.
W domu upieklem w piekarniku ziemniaki, a rybe usmazylem obtoczona w jajku i bulce. Nie mialem bialego wina wiec otworzylem butelke Pinot Noir (delikatniejsze od Malbec czy Cabernet) rocznik 2088, z Nowej Zelandii – Dry River, Martinborough.
Ludzie! Jakie to wszystko bylo dobre!!! Ja wiem, ze niemal kazdy na Blogu zrobilby to w sposob bardziej wyszukany, ale ja sobie postanowilem – jesli Cichale i Jerzory zechca mnie jeszcze kiedys odwiedzic, to taki obiad dostana. Jestem pewny, ze bedzie im smakowac. 🙂
Ja Cię trzymam za słowo, Nowy!
Na wszelki wypadek zapisz na kartce i przyszpil do drzwi lodówki 🙂
Z Frankiem wiązała nas wieloletnia przyjaźń i sąsiedztwo, a poza tym to Słoweńczyk, bratnia dusza. Letnimi wieczorami często wysiadywaliśmy u niego na tarasie – balkonie, bo od jeziora nie było komarów, natomiast na naszym ogródku od lasu całe armie 👿
Coś do pogryzania, zawsze wino i zawsze dobre pogaduchy.
Praktycznie Franka nie było już z nami, odkąd zaczęła się Jego choroba. Lisa nigdy się z tym nie pogodziła, chociaż „na rozum…”,
jak to ona mówi, Bawarka z urodzenia i pochodzenia, a teraz trudno jej się pogodzić z tym ostatecznym odejściem.
No ale tak to jest. Panta rei…
Ja z powrotem do książki, ale lampka się pali, zajrzę jeszcze!
Szukałam czegoś w fotkach, a znalazłam takie cuś sprzed paru lat.
http://alicja.homelinux.com/news/hpim0416.jpg
Dzien dobry,
Siedze jeszcze i czytam sobie. Czytam lub slucham – slucham nagrania piecioletniego chlopca dzwoniacego do pogotowia, proszacego o ratunek dla swojej mamy z atakiem padaczki.
Chlopiec wzruszajacy, madry, natomiast dyspozytor…. Jezus, Maria! Az wyszukalem numer pogotowia w opolskim i zadzwonilem z pytaniem czy ten bystrzak jeszcze tam pracuje.
Panie, tamto zalatwial 999, a pan sie dodzwonil do 112. My nie wiemy, powiedzial pan kierownik (chyba kierownik).
Mam nadzieje, ze dyspozytora przyjmujacego telefon od chlopca przeniesiono na stanowisko nie wymagajace zadnego myslenia. Tam powinien sie sprawdzic.
Dobranoc 🙂