Przedświąteczny remanent

Do świąt jeszcze trochę czasu i trzeba już zaplanować odpowiednie menu pasujące do uroczystości i liczby stołowników. Ważny jest bowiem plan zakupów i innych wcześniejszych przygotowań, bo robienie wszystkiego w ostatniej minucie męczy, denerwuje i psuje potem radosny nastrój i podczas wigilii, gdy czekamy na pierwszą gwiazdkę oraz św. Mikołaja, i w dwa kolejne dni, które przecież też powinny różnić się od pozostałych w roku. Planowanie ważna rzecz.
Szykując się do Bożego Narodzenia nie powinniśmy zapominać o dniach najbliższych. A to dobry moment, by wypróbować nowe przepisy, które chcielibyśmy wykonać właśnie na świąteczne przyjęcia. Bez próby zaś nie należy ryzykować nowinek, bo nie zawsze się udają, a w tym przypadku byłaby to po prostu kompromitacja totalna.
Sam tak robię od lat, więc i w tym roku podtrzymam te tradycję. Dwa przepisy (na kaczkę z wiśniami i ptysie) już wykonane i zjedzone ze smakiem. Kolejny (na rostbef marynowany w winie i podany na marchewce) jest właśnie w fazie roboczej. Chętnie więc podzielę się i przepisami, i własnym doświadczeniem. Na początek kacze udka.

Kacze udka z wiśniami
4 kacze udka, 20 dag mrożonych wiśni, szklanka czerwonego wytrawnego wina, łyżka suszonego majeranku, łyżeczka suszonego tymianku, 2 łyżki oliwy, szczypta cukru, 3 goździki
1.Wymieszaj majeranek i tymianek z oliwą i cukrem. Natrzyj marynata udka i odstaw na 30 minut w chłodne miejsce.
2.Następnie ułóż w naczyniu do zapiekania, polej winem i piecz około 50 minut, często polewając wytworzonym sosem.
3. Wsyp wiśnie, goździki i piecz jeszcze 30 minut. Podawaj z ziemniakami lub ryżem.

Podczas zakupów, które najczęściej robię w opisywanym tu często mokotowskim Supersamie lub też nieodległym Lidlu, które to sklepy posiadają świetne produkty a także zatrudniają fachowych i sympatycznych sprzedawców (co nie jest bez znaczenia dla kupujących w przedświątecznym tłoku), zauważyłem pięknie zapakowany rostbef. Wyczytałem też na etykietce, że to mięso z krajowych hodowli i produkt rzeźni z małej miejscowości pod Jarocinem. Cena też była zachęcająco niewysoka.
Po powrocie do domu poszukałem w Internecie informacji o rzeźni w Golinie i okazało się, że wprawdzie miejscowość maleńka ale Zakłady Mięsne wprost przeciwnie – duże. Rozpakowane mięso zdaje się świadczyć o wysokich umiejętnościach zarówno hodowców jak i rzeźników.  Na dodatek, jako bonus dla kupujących, na opakowaniu znaleźć można przepisy autorstwa Grzegorza Cieleckiego – wybijającego się szefa kuchni, który został trenerem kadry polskich najmłodszych kucharzy startujących w międzynarodowych konkursach.


Chcąc się odmłodzić i poczuć w roli kadrowicza zastosowałem się do przepisu Grzegorza. Wydaje mi się, że warto tę recepturę wpisać na stałe do naszego menu.

Stek z rostbefu w winnej marynacie z pieczoną marchewką
20 dag steku z rostbefu, 1 mała grubo posiekana cebula, 1 posiekany ząbek czosnku, 1 łyżeczka białego octu winnego, 1 łyżeczka musztardy z Dijon, 1 łyżeczka oliwy extra virgin, 10 dag marchwi, świeży rozmaryn, sól morska w płatkach lub gruboziarnista, pieprz świeżo mielony

1.Zmiksować w – malakserze cebulę, czosnek, ocet, musztardę i pieprz na gładki sos.
2.W czasie miksowania dodać trochę oliwy i przelać marynatę na płytki talerz. Ułożyć na nim stek tak by cały był zalany marynatą. Przykryć i wstawić do lodówki na co najmniej 2 godziny.
3.Rozgrzać grill lub patelnię. Usunąć z mięsa większość marynaty i posypać stek z obu stron solą. Smażyć z każdej strony po ok. 5 minut, by był średnio wysmażony.
Przed podaniem dać stekowi odpocząć przez 5 minut w cieple.

4.Marchew pokroić w centymetrowe plastry, wymieszać z oliwą, solą i świeżym rozmarynem. Włożyć do małego naczynia żaroodpornego i piec ok. 40 minut w temperaturze 160°C.
5.Stek ułożyć na pieczonych marchewkach i polać sosem z pieczenia marchewki zagęszczonym łyżką masła.

Wina dobre na każdą okazję

Deser, do którego nie przyłożyłem ręki, bo w naszej kuchni istnieje ścisły podział kompetencji i słodycze to nie moja broszka, jest wg. przepisu mojej teściowej i nigdy dotąd nie był robiony od czasu gdy od nas odeszła. Ta robota była więc podwójnie skomplikowana. Ale warto było się trudzić.

Ptysie  z bitą śmietaną

Szklanka wody,8 dag masła, szczypta soli, szklanka mąki, łyżeczka proszku do pieczenia, 4 jajka
Na nadzienie: szklanka słodkiej śmietanki 30- proc., śmietan-fix, cukier puder do śmietanki (według smaku)  i  do posypania, cukier waniliowy
1.Zagotować wodę z masłem i szczyptą soli.
2.Do wrzącej wsypać przesianą przez sito mąkę i energicznie mieszając połączyć  bez  grudek. Jeszcze chwilę   ucierać po zestawieniu  z ognia. Odstawić do wystudzenia.
3.Do  ciepłego, ale już nie gorącego  ciasta dodać   jajka oraz  proszek do pieczenia i starannie zmiksować ręcznym mikserem.
4.Szprycą lub przy pomocy łyżki nakładać z ciasta  kulki wielkości małych jabłek na blaszkę wyłożona papierem do pieczenia.
5.Piec  w temperaturze 200 st. C  około 30 minut. Ptysie powinny być rumiane.
6.Przygotować nadzienie:  śmietankę – najpierw ubijać chwilę samą, potem dokończyć  ubijanie  po  dodaniu  śmietan?fixu i cukru waniliowego. Pod koniec dodać do smaku cukier puder i wymieszać.
7.Ostudzone ptysie przekrawać na połowy i  nadziewać śmietanką.
Uwaga. Do śmietanki można dodać nieco likieru adwokat  lub  kilka kropli  cytrynowego  soku.

Fot. P.Adamczewski