Czy można zamknąć książkę w butelce?

Jakiś czas temu wspomniałem o książkach Patricii Atkinson. To Angielka, którą los rzucił do Francji, w okolice Bergerac i Lyonu, gdzie jednocześnie uczyła się języka francuskiego i winiarstwa. Dziś Patricia jest znakomitą i docenianą na świecie producentką wina oraz autorką równie świetnie jak wina sprzedających się książek. Ponieważ książki przeczytałem  a win próbowałem (prawdę mówiąc wypiłem tylko dwie butelki – wytrawne Le Prince i słodkie saussignac zachwycając ich jakością) potwierdzam zdecydowanie opinie o Patricii Atkinson – jest osobistością wybitną.

Tak też uznali członkowie zespołu redakcyjnego „Czasu Wina” przyznając Angielce z Masywu Centralnego tytuł Człowieka Roku 2012. W ostatnim tegorocznym numerze czasopisma dla miłośników wina jest artykuł o pani Atkinson i bardzo ciekawy wywiad z laureatką. Zacytuję – jak zwykle przy okazji święta jakim jest ogłaszanie nazwiska zdobywcy tytułu  Człowieka Roku – kilka fragmentów z tej rozmowy. Zwłaszcza, że jest ona nietypowa, ponieważ i bohaterka i jej rozmówca Michał Bardel, mówili tyleż o winie, ile o literaturze:  

” Posłuchaj, spędziłam we Francji tyle lat i spotkało mnie tu wiele ser­deczności i dobroci. Uznałam, że mo­je wina powinny mieć w sobie tyleż ze mnie samej, co z Francji właśnie. A ponieważ uważam, że francuska literatura znakomicie wyraża ducha i kulturę samych Francuzów, pomy­ślałam, że byłoby zabawnie uhono­rować ich wielkie powieści. Księżna de Cleves sama się prosiła na etykietę klasycznego białego wina, o czystym, surowym wręcz owocu. Pamiętasz pewnie, że bohaterka powieści, któ­ra jest ucieleśnieniem niewinności, w dramatycznym zakończeniu umie­ra z lilią na piersiach – do końca czy­sta i nieskalana.(…)

Wszystkie moje wi­na, tak przynajmniej mi się wyda­je, mają to szczególne dotknięcie, ślad mojej ręki, mojego charakteru. To chyba dotyczy zresztą każdego winiarza. I mają też – tak jak jedno z moich czerwonych win, Le Rouge et le Noir – swoją opowieść. Tu aku­rat mamy historię młodego chłopca, któremu udaje się przełamać gra­nicę własnej klasy społecznej i osią­gnąć wysoką pozycję. Nawet jeśli tylko na chwilę.(…)

A weźmy moje rosę Bel-Ami: do­stało imię po beztroskim, mocno dekandenckim bohaterze z Maupassanta. Bo ono jest takie właśnie trochę dekadenckie i beztroskie…(…)

Princesse de Cleves jest świeże i czyste, bardzo wyraźnie owoco­we. Doskonale pasuje do kurcza­ka i ryby, ale też wielu moich klien­tów i przyjaciół pija je jako aperitif właśnie.

Ale nie nazwałaś tego (Książę) wina na pamiątkę dziełka Machiavellego?

Nie, nie. Kiedyś, wyobraź sobie, na­zywało się Le Petit Prince, ale spad­kobiercy Antoine’a de Saint-Exupery’ego zadzwonili do mnie pewnego dnia z informacją, że uży­wam określenia „Mały książę” bez­prawnie. Wbiło mnie w ziemię: za­wsze mi się wydawało, że dość trudno pomylić książkę z butel­ką wina. Poza tym, gdyby ktoś zapy­tał mnie, czy może nazwać wino na cześć jednej z moich książek, czuła­bym się zaszczycona.

Okazało się jednak, że choć nor­malnie prawa autorskie przestają obowiązywać po 50 latach od śmier­ci autora, dwóch czy trzech pisarzy, takich jak Marcel Pagnol i Saint-Exupery, którzy tworzyli w czasie wojny, mogą je zachować przez lat 75.”

Właścicielka winnicy Clos d’Yvigne rozpoczęła podbój polskich podniebień. Na szczęście, jak już wspominałem, ma wspaniale wyrobiony zarówno smak winiarski jak i literacki. Jestem pewien, że odniesie sukces. Na koniec  gratulacje z okazji tytułu, który zaczyna liczyć się w świecie winiarzy.