Ich sukces – nasza przyjemność
Można sądzić, że smakoszy czeka niezła przyszłość. Pojawia się na horyzoncie coraz większa grupa młodych utalentowanych kandydatów na kucharzy. Oto już po raz czwarty Grzegorz Kazubski szef Akademii Efektywnej Przedsiębiorczości Makro we współpracy z Ogólnopolskim Stowarzyszeniem Szefów Kuchni i Cukierni zorganizował konkurs kulinarny „Zgotuj sobie sukces”. W konkursie startowało 56 ekip ze szkół gastronomicznych z całego kraju. W miniony piątek, w Warszawie odbył się finał tego prestiżowego, konkursu. W tym roku najlepsze okazały się kobiety – Natalia Ostrowska i Emilia Zgutka (na fot. niżej) z Zespołu Szkół Gastronomicznych przy ulicy Majdańskiej w Warszawie. Drugie miejsce zajęli ich koledzy ze szkoły – Daniel Majewski i Bartosz Królikowski, zaś trzecie Łukasz Ładno i Jarosław Kowalewski z Zespołu Szkół Gastronomicznych przy ulicy Poznańskiej.
Zmagania finałowe były zorganizowane na wzór konkursów kulinarnych dla profesjonalnych kucharzy. Dwanaście zespołów uczniowskich zmierzyło się z zadaniem przygotowania dania głównego oraz deseru z produktów, których wcześniej nie znali. Uczestnicy konkursu otrzymali od międzynarodowego jury pudła (tzw. „black box”), w których znalazły się: polędwica wieprzowa, pęczak, buraki, jabłka, banany i kawa instant. Zadanie konkursowe polegało na przygotowaniu z otrzymanych składników w ciągu 1,5 godziny 6 porcji dania głównego oraz deseru.
Potrawy były oceniane przez członków międzynarodowego jury, w którym zasiedli profesjonalni kucharze. Jednocześnie popisy młodych talentów poddawane były ocenie krytyków kulinarnych, którzy przyznali swoją nagrodę za najbardziej kreatywne danie.
Fantazja, wiedza i umiejętności zwycięskiego zespołu zaowocowały niezwykłym daniem, na które składały się polędwiczki z pesto przygotowanym na bazie bazylii, pietruszki, orzeszków pini i orzechów włoskich, podanej z pęczakiem
z dodatkiem jabłka i sera mascarpone. Całość uświetniło carpaccio z buraczków przyprawionych imbirem i octem balsamicznym oraz sos porzeczkowo – czekoladowy.
–Produkty z black boxa tylko pozornie były proste. Dobór odpowiednich dodatków i pomysł, inspiracja, co z tego ugotować, aby było wyjątkowe, stał się naszym przepisem na sukces
w tym konkursie – mówi Natalia, która jednocześnie podkreśla skromnie, że o wyniku zadecydować mogło nie danie główne, ale deser, nad którym pracowała Emilia. Ten deser to parfait z bananem z dodatkiem ziaren kaszy podane na migdałowej bezie.
Jury (byłem jego członkiem), do którego zaproszeni zostali krytycy kulinarni, było pod wrażeniem dania uczniów ze szkoły gastronomicznej przy ul. Poznańskiej w Warszawie. Łukasz Ładno i Jarosław Kowalewski postanowili nieszablonowo wykorzystać kaszę, z której zrobili placki. Dodali do nich mus serowy i bardzo dobrze przygotowane mięso. Tym zachwycili nasze kubeczki smakowe. Wyróżnienie dziennikarskie dostali uczniowie z Nowej Gdyni koło Łodzi za polędwicę w sosie grzybowym i zachwycające frytki z buraczków oraz jabłek.
Michał Oksiński z „Nowości Gastronomicznych” podczas gali finałowej, podkreślił jak ważne jest to, że młodzi ludzie, przyszli szefowie kuchni, wyszli ze szkolnych laboratoriów i praktykowali gotowanie w innych jakże trudnych warunkach. Gotowali pod presją czasu i na oczach bardzo wymagających jurorów. Okazało się, że takie, dość stresujące warunki, nie paraliżowały konkursowiczów lecz stanowiły doping dla ich pomysłowości.
Laureatki I nagrody wygrały staż w ekskluzywnej kuchni w zagranicznym hotelu, czek na 10 000 zł oraz nagrody rzeczowe dla szkoły o wartości 5000 zł, a także bon na zakupy w MAKRO dla opiekującej się ekipą nauczycielki.
Jarosław Uściński – prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szefów Kuchni i Cukierników – zaprosił zwyciężczynie do Międzynarodowej Reprezentacji Polski, która pod okiem najlepszych mistrzów kuchni trenuje i startuje w międzynarodowych konkursach kulinarnych.
-„Zgotuj sobie sukces” to giełda talentów i możliwość zaprezentowania swoich możliwości – stwierdził Grzegorz Kazubski, organizator i inicjator konkursu. – Często już na tym etapie otwierają się drzwi do kariery zawodowej .
Warto – moim zdaniem – śledzić dalsze losy młodych laureatów. I odwiedzać restauracje, w których wylądują po skończeniu nauki. Byle by to były lokale polskie. Młodzi kucharze z naszego kraju są bowiem bardzo często i chętnie angażowani w restauracjach poza granicami.
Komentarze
Młodości,ty nad poziomy wylatuj !
Z tych konkursowych relacji Gospodarza wynika,że już niedługo sprawozdań ze smakowitych obiadów będziemy mieli co raz więcej
i to na pewno jest dobra nowina na początek tygodnia.
Haneczko-jak tam,czy dzisiaj przewidujesz już normalny domowy jadłospis,czy też nadal pachnie Ci ostromecka gęś 🙂
Pepegor-a jak udała się Twoja gęś ?
Udanego tygodnia !
no prosze, talenty sa; trzymam kciuki aby ich nie zmarnowano,
bo znalezc, zreszta nie tylko dzisiaj, dobra prace to, moim zdaniem, niezwykle trudne zadanie.
Dzień dobry Blogu!
Piękne poranne słoneczko na błękitnym niebie schowało się za gęstą mgłą od jeziora, szkoda 🙁
Dzisiaj Światowy Dzień Toalety.
Wiem, wiem, to nie na delikatne usposobienie tutejszych bywalców, więc nie będę tematu ciągnąć, ale dała mi do myślenia informacja, że 2.7 mld ludzi nie ma dostępu nie tylko do urządzeń sanitarnych, ale i do wody nieskażonej ściekami…
A w radiu słuchacze dzielą się doświadczeniem w usuwaniu kamienia z muszli klozetowej. Najlepiej mają działać tabletki do czyszczenia… sztucznych szczęk 😉
oczywiscie nie skonczylo sie na kanapkach i termosach i poszlismy, jak to sie u nas mowi do „yugo”, bo dawno nie bylem(23 lata); 100 eur na cztery osoby;
patron stara szkola, dalmatynczyk, silne wplywy kuchni wloskiej przychodzi osobiscie do stolika, aby sie zapytac, czy wszystko w porzadku, klaszcze w dlonie, a swiatlo w lokalu gasnie na moment, otwieraja sie drzwi od kuchni i kelner wwozi na wozku plonacy polmisek husarski*) gdzie na, wbitych w kopce ryzu i ziemniakow, mieczach plona smakowite kawaly miesiwa i warzyw…mowie wam, to byla prawdziwa bitwa…
————————————————————————————-
*)przepiekne polskie slowo husarz pochodzi od wegierskiego slowa husz – dwadziescia; rekrutowano na 20 domow jednego jezdzca.
husz (wym. hus) = dwadzieścia
hus (wym. husz) = mięso
huz (wym. huz) = ciągnąć, rwać
😉
„…w radiu słuchacze dzielą się doświadczeniem w usuwaniu kamienia z muszli klozetowej. Najlepiej mają działać tabletki do czyszczenia? sztucznych szczęk”.
Ciekawe, ciekawe…, wszystkie „mądrości” Nemo z jej głowy, a ta akurat z radia.
Ciekawe…
U nas też mamy takie różne,ale pisane c h.
Podaję bez tłumaczenia 😉
Chłop
Chlup
Chlip
Chlap
Przez samo h też się znajdzie :
Hip hop
Hula hop
i hip,hip hurra !
😀
Dzień dobry.
O ile dobrze zrozumiałam, to Haneczka dalej ” w temacie gęsi”, zabrała wszak do domu czerninę i żołądki. Adres tego zajazdu warto wpisać w blogową mapę kulinarną.
Pogadałam z Żabą, która relacjonowała zjazd rodzinny organizowany przez belgijską gałąź rodziny, w której uczestniczyły jeszcze odłamy francuski i brytyjski i oczywistość – polski. Nie dlatego o tym piszę, żeby plotkę posłać w naród, tylko dlatego, że w absolutny podziw wprawia mnie kultywowanie koligacji często odległych (ostatni wspólny wuj – 7 pokoleń wstecz, w innym wypadku aż 14 pokoleń dzieli np dzieci żaby od krewnego skądś tam) A oni nie tylko się w tym orientują, ale i dbają o pamięć. A są to powiązania wielowarstwowe i wielostronne – można być np swoją własną babcią czy stryjenką, gdyż mariaże często zawierano w ramach powinowatych z wdowami itd. Wierzę, że przed wynalezieniem pisma historię rodu i plemienia przechowywano w pamięci rodowej – Żaba jednym z ostatnich (chyba) przykładów; chociaż piórem włada łatwo i ze swadą o czym świadczą jej artykuły. Naprawdę mi to imponuje, bo ja np nie znam dzieci swoich własnych kuzynów. Nie było okazji poznać ani chęci pewnie,
Hej, hej! Jest tu ktoś? Od ponad trzech godzin cisza na blogu, a Młodsza i ja pojemy poobiednią kawę, potem Dziecko walnie się na tapczan i zaśnie. Od pierwszej w nocy do pół czwartej musiała chodzić 3 razy z psem – coś niecnota zeżarł i mus było naturze oddać sprawiedliwość. Jego Pani jest teraz zupełnie nieprzytomna, a sprawdziany czekają. Prześpi się i znowu część nocy zarwane. Pogadać nie ma z kim, to ja sobie poczytam.
Pyro-od dawna wiadomo,że Żaba zasługuje na złoty medal za całokształt 🙂 Ja jestem tylko ciekawa,po której ciotce albo babci nasza Koleżanka odziedziczyła tę nadzwyczajną właściwość wypiekania tortów lub robienia żurków o 3 nad ranem ?
Nie mam pojęcia. Wszystkie baby w jej rodzinie (z babciami włącznie) to kobiety wykształcone jednocześnie „żony i matki”. Większość z Galicji, a wiadomo, że – wisz Pan – Wideń niedaleko. Rodziny miejscowe, skoligacone, o każdym wszystko wiadomo do któregoś pokolenia. W domu obowiązkowe pianino albo fortepian, biblioteczka i abonament biblioteki publicznej. ze trzy dziewki kuchenne i przepisy zbierane od pokoleń. W gotówkę to raczej zbyt zasobne nie było – tato, inteligent albo kupiec utrzymywał dużą rodzinę, więc żyło się dość oszczędnie. To się przydało w czasie wojny. Ciotka Żaby wypiekała w domu torty na zamówienia i po wojnie jeszcze tak sobie dorabiała prócz księgowania w Centrali Filmów Oświatowych. A dzieci brata (w tym Żaba) służyły za te dziewki kuchenne, tzn biły białka, ucierały Żółtka, roznosiły gotowce. W rodzinie Matki też to samo – wszystkie baby (a i chłopaków też) przyuczano do pracy, samoobsługi, robót domowych. No i tak zostało. A perfekcjonizm Żaba ma po Ojcu. Nie znosił niedoróbek, tracenia czasu, bezmyślności – ożenił się z chemiczką, córka jedna anglistka, syn fizyk z akademickimi szlifami i najmłodsze – Żaba specjalistka od baranów, miłośniczka koni, żyjąca idee fix „gniazda polskiego”. No to ma. I niech jej się wiedzie!
Masz rację,Pyro,niech się naszej Żabie wiedzie 🙂
Młodym kucharzom życzę wytrwałości i nieustającego entuzjazmu, z którego i my skorzystamy.
Podczytuję Was z doskoku bo goszczę przyjaciółkę, której spokój, pogodny nastrój i ciekawość wszystkiego uprzyjemniają listopadową codzienność.
Uśmiecham się na wspomnienie wczorajszego wpisu haneczki, bo czy to nie piękne?
„Moja pierś i noga pana męża nad podziw soczyste” 🙂
Życzę Wam miłego wieczoru.
Nemo-ciągle zapominam Ci powiedzieć,że w czasie weekendu oglądałam bardzo ciekawy program o helweckim regionie Valais.
Było dużo o lodowcach,bo topnieją,a tam najdłuższy w Europie.
Poza tym było o owcach czarnonosych.Bardzo ładne te owce.
Żaba liczy czasami owieczki,wprawdzie cokolwiek inne,ale o tych z czarnymi nosami też na pewno wszystko wie 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=6uzzzEGDWAM
Alino-skoro nie ma Jolinka to ja wykonuję pomachanko dla Ciebie i przyjaciółki 🙂
Dzięki, Danuśka 🙂
Nie wiedziałam, że oni te owce w Genie Lavabo (do ręcznego prania) kąpią 😯
Podobna rasa 😉
Ha, sukces i przyjemność absolutnie po tej samej stronie.
Kiedy?
– Wczoraj.
Gdzie?
– Na skąpanej słońcem (listopadową lampą) ziemi chrzanowskiej… (ce-ha ;))
Poręcznie blisko jak na konieczność dojechania i powrotu w niejakiej mgle… 🙂
https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/AlwerniaLipowiecWygieZowPAza?noredirect=1
ps kod był ‚NEMO’… no, prawie – ‚NEM8 😀 –
– a niniejszy, jeśli wejdzie 84AD… orwellowski…
(zwracam uwagę tylko dlatego, iż u Owczarka o polinezyjskich przesądach, kamolach odsyłanych na Etnę, etc. :cool:)
Danuśka, jeszcze trochę, a zacznę gęgać 😆
O, mamy drugi – po Ewie i Witku- reportaż z tego miejsca. Świetna wycieczka a’cappello. Na tę wieżę to ja bym nie wlazła, chyba jako małolata. Lubię starocie, tradycję i takie tam, ale najbardziej podobał mi się kot – Kasownik. Zauroczył mnie jego pseudonim – Basiu to Ty wymyśliłaś?
No, ja, psze Pani Generał… pomagier p. kasjerki, i jeszcze na kontuarze kasowym siedzący – to misie Kasownik podpisało… 😀
A’ Cappello – należało ,mu się, temu kotu. Tobie medal (a co Ci będę żałowała).
Tak jest, Pani Generał!
/a cappella pręży się bacznościowo/
😀
PS Kasownikowi postawię świąteczną porcję bażanta (pod warunkiem, że w nadwiślańskich okolicach są gdzieś prawdziwie zagrodowe… :roll:)
O, jakie ładne chałupy i inne okoliczności, dla mnie zupełnie nieznane.
Dzięki, a cappello, za miłą wycieczkę 🙂
W międzyczasie ugotowałam marmoladę z sycylijskich mandarynek. Z kilograma owoców i pół kilo cukru wyszły dwa średnie słoiki i troszkę na spróbowanie.
Nemo-podobna rasa bardzo podobna 😉
a
a cappello-czy Tobie się zdarza spędzić jakiś weekend w domu 🙂
Nemo, czytam wyżej, że Ewa i W. tam byli, co więcej niż dwustuprocentowo prawdopodobne, boć to dla nich za progiem! 😀
A ja w bojowych czasach robiłam sobie raz w tygodniu popołudniową, szeroką i wielką pętlę z Krakowa (Czernichów – Kamień – Alwernia – Rudno) — ponad 85 km, jeśli dobrze pamiętam + pływanie w alwerniańskim basenie otwartym +… nauka angielskiego (wolontariat, taka przemiła i zdolna dziewczynka na wózku)…
…Fajne wspomnienia, tylko „resztę” widywałam wyłącznie z roweru (zdziwiona, że do Chrzanowa ‚już’ tak blisko) — trzeba było wreszcie rozejrzeć się systematyczniej, zwłaszcza że w ostatnich latach drogę przez Chełmek i Bieruń przemierzam regularnie 🙂
No tak, z Krakowa czy Chrzanowa to Wam blisko 🙄
Na mglisty dzień sycylijskie słoneczka 😉
Danuśko, emfatyczne TAK 😀 — Np gdy śpiewamy w niedzielę… albo jest brzydko… albo muszę popracować… albo ktoś do mnie przyjeżdża… albo…
…nie wiem też, czy liczyć jako wyjazdy wizyty w Domu rodzinnym… ❓ 😀
_______
Ha! w najbliższą mamy dać głos o 9, 10, 12, 13.. po czym koncert ;D… Dobrze, że na mszach tylko po dwie malutkie rzeczy… 😀
O, jakie śliczne słoneczka! 😀
[Ale polska listopadowa lampa też niczego sobie… :roll:]
Nemo – ja nie słodka ale chętnie bym spróbowała – na grzance.
Witajcie,
Z przyjemnością obejrzałam znajome kąty.
Faktycznie, bywamy i w Wygiełzowie i w Rudnie, bo to rzut beretem od Chrzanowa. Basiu, musiałaś być tam bladym świtem, bo w weekendy i kościół i karczma regularnie obstawione są przez weselników 😉
Dzien dobry,
Wpadlem na chile do domu i trudno mi teraz wrocic do pracy.
Ogladanie zdjec zostawie na pozniej, zerknalem tylko, ze znowu a capella zrobila mi (i nie tylko) przyjemnosc podroznicza. Nigdy nie bylem w Chrzanowi. Ile jest jeszcze miejsc, ktore chcialbym zobaczyc, a czas jakos coraz szybciej sie kurczy….
Dzisiejszy wpis Gospodarza przypomnial mi pytanie, ktore od jakiegos czasu sobie zadaje – dlaczego wsrod Polakow tutaj pracujacych nie spotkalem kucharzy – jest to zawod bardzo tutaj poszukiwany i niezle oplacany, a my mamy taka zdolnych mistrzow patelni. Oczywiscie placa zalezy od doswiadczenia i kwalifikacji, ale rozmowy zaczynaja sie od 100 000 – 120 000 dolarow rocznie wzwyz, plus swiadczenia, czesto plus mieszkanie. Nie slyszalem, by jakikolwiek kucharz lub kucharka oplacana na godziny zarabiala mniej niz 40 dolarow na godzine. Niestety brakuje mi kulinarnej wiedzy.
Milego tygodnia dla Wszystkich. 🙂
Witam, Nowy odpowiem na to pytanie na Skype po 10.
Zimno, ale bardzo słonecznie tutaj (odpukuję w niemalowane!).
Dzisiaj obchodzi urodziny kum z Kincardine, maratończyk od stu lat…no, nie od stu, ale trochę ich przebiegł, 51 dokładnie. I jeszcze ma zamiar. Kum ma nieco więcej lat, niż ilość maratonów, które przebiegł, z całkiem niezłym wynikiem zresztą.
No to ja dzisiaj – zdrowie maratończyka!
http://alicja.homelinux.com/news/87a515e37c.jpg
To zdjęcie Maratończyka sprzed 2 lat – jego własny komentarz do fotki:
„… w dniu 12 wrzesnia 2010 po przekroczeniu linii mety maratonu we Wroclawiu. Nispodziewanie zwyciezylem w kategorii „biegacze kanadyjscy polskiego pochodzenia gatunku meskiego w okularach dodatnich z nieparzystym numerem startowym”. Wszystkim dziekuje za poparcie od startu do mety.”
Za maratończyka! Miłosławskim koźlakiem 😀
Dobry wieczór,
dlaczego nie dbamy o zabytki? http://www.tenpieknyswiat.pl/2010/11/18/kosciol-w-zeliszowie
Asiu – Gdyby Nowy był moim pracodawcą byłoby mnie stać na remont tego pięknego zabytku, ale nie jest.
Nowy – Nie chcę by Natalia Ostrowska i Emilia Zgutka, po niełatwym procesie uzyskania wiz i pozwoleń na pracę w Stanach, miały do Ciebie pretensję, dlatego pozwolę sobie przytoczyć bardziej konserwatywne liczby. Podkreślam, że to nie ja w Ameryce rządzę, ale nie od razu Biały Dom zbudowano 🙂
Placku – szkoda 🙁
Mam jeszcze pilniejszą potrzebę konserwatorską: o 18 km od Głogowa przy drodze na Sławę Śl. Jest dwór obronny z XVII w. Jeszcze jest – ale zwalić się może każdego dnia. Szwedzi nie dali mu rady, wyzwoliciele trochę osmalili, a teraz gmina chce oddać choćby za złotówkę, tylko nikt nie chce. Ja bym wzięła zaraz , jakbym w tego totka tych 7 mln trafiła. Nie wiem, czy da się taniej odrestaurować.
Ja bym tam food & beverage manager chętnie…ale już jestem na zasłużonej emeryturze 😎
Tę funkcję piastuję w domu (jak mi się chce).
Pyro – w jakiej miejscowości?
Asiu wyleciało mi z głowy. Mój Brat mieszka w Przydrożu, przy tej samej szosie tylko 2 km dalej, a więc jego gminna wieś leży o 2 km bliżej Głogowa.
Ciekawa strona o zabytkach Dolnego Śląska, ale kto wpadł na pomysł by pisać białą czcionką na czarnym tle? Moje oczy tego nie wytrzymują
http://www.niederschlesien.info/
Może to Przybyszów?
http://www.lwkz.pl/monument/show/id/542
Mnie, od ponad ćwierćwiecza, boli to http://www.sztuka.net/palio/html.run?_Instance=www.sztuka.net.pl&_PageID=853&newsId=1501&_cms=newser&_CheckSum=-1512422136
Haneczko – i to: http://www.mmbydgoszcz.pl/blog/entry/247980/Samostrzel+-+Pa%C5%82ace+te%C5%BC+umieraj%C4%85+stoj%C4%85c….html
Tak wyglądał przed wojną: http://fotopolska.eu/171818,foto.html
Asiu – nie Przybyszów ale też na „P”. Jutro zadzwonię do Brata i się dowiem. Oglądałam to dwa razy i za każdym razem ciężka cholera mnie trzęsła.
Niestety dużo jest takich obiektów. Samostrzel przejęło wojsko i nic się nie dzieje. Nie to nieprawda – dzieje się – pałac coraz bardziej niszczeje 🙁 .
Podobno chcą sprzedać pałac – ale czy ktoś kupi i zainwestuje tyle pieniędzy?
Bardzo ładnie dwór w Chobielinie odnowili Sikorscy. Bardzo dbał o to ojciec R. Sikorskiego, który zmarł kilka dni temu.
Dobranoc
Dobranoc
Asiu, to lista bez końca 🙁 A z drugiej strony… W drodze powrotnej zajrzeliśmy do Lubostronia. Zamknięty na głucho. Zero informacji co to takiego i czy kiedykolwiek bywa otwarte. Martwy nieboszczyk.
Haneczko,
wyobraź sobie żywego nieboszczyka 😯
O rany…długi sznureczek, ale może się otworzy? przez 20 lat mieszkałam nieopodal.
http://www.google.ca/imgres?imgurl=http://www.zamkipolskie.com/kaec/kamieniec03.jpg&imgrefurl=http://www.zamkipolskie.com/kaec/kaec.html&h=276&w=369&sz=30&tbnid=qPdiIh9SBDXQsM:&tbnh=90&tbnw=120&zoom=1&usg=__CcrJq8LNg36UyJJSKBymaS5Q0ho=&docid=mqx2ns9aDKcuzM&hl=en&sa=X&ei=WLyqUPnPJ4PBygHe_oCQCA&ved=0CCIQ9QEwAQ&dur=149
To juz lepiej z tej strony… 😳
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kamieniec_Z%C4%85bkowicki
Placku 🙂
To pierwsze ogloszenie jakie znalazlem. Oczywiscie nic za darmo, trzeba umiec i miec doswiadczenie.
Private Chef Palm Beach/N.Y/Hamptons
Sept. 12, 2012
Chef/ needed for Hi profile Palm Beach/New York couple. Accommodations are available if needed in NY and Palm Beach for chef only. Chef can live-in or live out in either place. Minimum 10 years experience working in high end,formal household(s). Must have excellent, checkable references and be able to have 20 guests for dinner if needed without a problem. Familiarity with Palm Beach and New York/Hamptons are a plus. Must be able to travel. Team player,non-smoker,clean drivers license with back-round check required. Salary based on experience with benefits.Must be able to be in Palm Beach for interview.($100K+) Interested applicants should e-mail resume with recent photo to:
Alicjo, nie muszę sobie wyobrażać. Znam, podobnie jak Guzów, od dawna. Z każdej strony niedobrze.
Nowy,
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=kcf3dTEka_8
Nowy – Cofam każde słowo 🙂
Ewo 😀 – jakim bladym świtem? 😮 — W porze lunchu (nawet Chrzanów przenieśliśmy na zaś (był w planach), bo dzień krótkawy) — to niedziela (śluby normalnie w sobotę), pięterko karczmy nakryte i zarezerwowane… więc ruch był… tyle, że listopadowy 😎
Nowy 😀