Co nam zostało z dyni
Święto duchów minęło. Ale nas nie ominęło. Pięknie umalowane dzieci i do tego wielce sympatyczne, mieszkające w naszym domu obiegły wszystkie klatki schodowe i zainkasowały sporo łakoci. Dosypałem im do koszyka czekoladki oraz wielki owoc pomelo. A w domu została mi połówka dyni. Z pierwszej jej części była zupa z imbirem i pestkami wg. austriackiego przepisu a tą postanowiłem przeznaczyć na marynatę. Zanim jednak podam przepis to zacytuje kilka zdań o historii dyni z książki „Potęga warzyw” wydanej przez Readers Digest. Do tego dzieła mam sporo sympatii, bo tłumaczył ją syn przyjaciela – Jaś Halbersztat a redagowała moja własna córka. Tym chętniej więc z księgi tej korzystam.
Dynia pochodzi z Ameryki, Indianie uważali ją za uniwersalny środek leczący niemal wszystkie choroby. Była też rośliną świętą, jej kwiatami dekorowano bóstwa. Uważa się, że była pierwszą uprawianą rośliną na terenach obecnego Meksyku. U nas zadomowiła się dopiero w XVI wieku i od razu także zdobyła sobie uznanie jako roślina lecznicza. Dziś wykorzystuje się ją głównie w kuchni. W Polsce nie jest zbyt popularna. Warto jednak pamiętać, że sok lub potrawka z dyni regulują pracę układu trawiennego, wątroby, nerek, leczą nadciśnienie i wiele innych dolegliwości. Owoce dyni olbrzymiej mogą ważyć ponad 120 kg i mieć „w pasie” 1,5 metra.
Rodzina dyniowatych jest bardzo liczna. Należą do niej m.in. kabaczek, patisony, a także arbuz i melon. Wszystkie mają bardzo wysoką wartość odżywczą. Chronią przed chorobami serca, nowotworami, schorzeniami wzroku oraz depresją.
Świeżą dynię można kupić jedynie jesienią i wczesną zimą.
Należy wybierać dynie o suchej, twardej, mocnej skórce bez skaz. Najsmaczniejsze i najbardziej delikatne są matę dynie o wadze 2 – 3,5 kilograma. Z dwukilogramowej dyni uzyskuje się około 4,5 szklanki puree.
W domu należy przechowywać większość dyń w lodówce w papierowej torbie nie dłużej niż tydzień. Dynię piżmową można trzymać przez kilka tygodni w chłodnym, ciemnym miejscu. Dynia olbrzymia wytrzyma w lodówce nawet trzy miesiące. Po przekrojeniu należy ją jednak natychmiast zużyć.
Dynię można gotować we wrzątku, na parze lub w kuchence mikrofalowej, dusić albo piec. Ta ostatnia metoda jest polecana jako najszybsza. Należy przekroić ją na połówki, usunąć pestki i ułożyć przecięciem w dół na lekko nasmarowanej tłuszczem blasze. Piec w temperaturze 200°C, aż będzie bardzo miękka (skórkę można wtedy łatwo nakłuć widelcem lub wykałaczką) 45 – 60 minut, w zależności od wielkości.
Przed podaniem pokroić na plasterki lub małe kawałki.
Aby ugotować dynię na parze, należy włożyć jej kawałki do metalowego
cedzaka i umieścić nad rondlem z wrzątkiem. Gotować pod przykryciem
około 45 – 50 minut, aż miąższ będzie miękki. Można też dynię gotować
około 20 – 25 minut we wrzątku. Utrzeć na puree mikserem lub w malakserze i użyć do przyrządzania potraw lub po wymieszaniu z masłem, solą i pieprzem podawać jako dodatek do dania głównego. Najsmaczniejsze są mniejsze odmiany dyni. Można je dodawać do ciast, herbatników, pieczywa domowego i zup, a także przygotowywać z nich dodatki do dań głównych.
Fot. Piotr Adamczewski
Dynia marynowana
1 cytryna, 5 szklanek cukru, 3 szklanki octu jabłkowego, 1/4 szklanki drobno posiekanego świeżego imbiru, 2kawałki cynamonu, 20 ziaren czarnego pieprzu, 1 łyżka soli, 1 dynia (1,5 – 1,8 kg) obrana i pokrojona w kostkę
1. Okroić paseczki skórki z cytryny obieraczką do warzyw. W dużym rondlu wymieszać skórkę cytrynową, cukier, ocet, imbir, cynamon, ziarna pieprz i sól. Podgrzewać 5 minut, mieszając, żeby rozpuścić cukier. Włożyć dynię. Dusić 15 minut, mieszając od czasu do czasu, aż dynia będzie dość miękka, ale wciąż krucha.
2. Przełożyć dynię łyżką cedzakową do wyparzonych słoików (ok. 8 szt. o pojemności 0,25 I lub 4 szt. o pojemności 0,5 I). Zalać płynem z gotowania tak, żeby jego powierzchnia znajdowała się 0,5 cm poniżej krawędzi słoika. Zakręcić. Jeśli wysterylizujemy słoiki zgodnie z zaleceniami producenta, możemy dynię przechowywać w lodówce do tygodnia lub dłużej.
I teraz już tylko czekać na przyjęcie, by podać marynowana dynię do mięs lub wędlin.
Komentarze
Dzień dobry.
Dynia marynowana to jedyna postać tego warzywa, którą jadam. Jeżeli za miast w kostkę pokroić, wykroimy specjalną łyżeczką kulki dyniowe, marynata znacznie zyskuje na urodzie. O, przypomniało mi się jeszcze jedno zastosowanie dyni – 2,3 łyżki przecieru dyniowego bardzo dobrze robią ciastom drożdżowym. Placek nabiera wówczas pięknej, żółtej barwy, jakby tam z 50 żółtek było użytych, a ponadto zachowuje świeżość i wilgotność znacznie dłużej, niż kilka godzin od wypieku.
Młodsza kupiła 2 świeże filety czarniaka. Zakupu dokonała przez pomyłkę – etykiety nie przeczytała tylko obejrzała filet ze skórą i była przekonana, że kupuje pstrąga. Też dotąd tej ryby nie jadłam – jak myślicie – cytryna, zioła, panierka i a patelnię?
Pewna urocza dynia,
co nie chciała iść do kina,
z kuzynem swym melonem
udała się na stronę.
Komplementy z uśmiechem mu prawiła
że w nim pachnąca taka siła !
On skromnie spuścił zaś oczęta
i mówi-dynio nie bądź taka spięta.
Życiem się ciesz,idź sobie na herbatę
nim zrobią z Ciebie marynatę.
Pyro-czarniak to on ci dorszowaty jest.Z panierką na patelnię będzie
na pewno ok.
A co do dyni to zupa dyniowa ma piękny kolor i bardzo jest smakowita 🙂
Dzień dobry 🙂 Temat spadł mi z nieba, bo zostało mi w lodówce z 3 kg dyniowego miąższu, który śpiewa już swoją łabędzią pieśń i za chwilę będzie do wyrzucenia. Czy ktoś miał może przyjemność ze smażonymi plackami ziemnaczano-dyniowymi? Widziałem w sieci taki pomysł, ale z nakazu żołądka muszę zubożyć ten projekt o cebulę – co zatem zrobić, żeby nie było dyniowato mdłe? Mówię dynia i myślę – imbir, ale sąsiad ziemniak raczej go nie pokocha 🙁
seiendes – nie jadłam , ale z wyobraźni smakowej powiedziałabym, że odrobina gałki i kilka ziarenek kardamonu będzie O.K.
Drożdżowe z dynią
Dynia olbrzymia miesiącami w lodówce?
Tak, ale tylko w olbrzymiej 😉
Dzień dobry Blogu!
Dzień dziś przepiękny, aż się wierzyć nie chce, że pod wieczór ma padać 🙄 Pora chyba zebrać kapustę. I parę porów.
Moje ulubione odmiany dyni piżmowej to Butternut i Muscat de Provence Obie przechowują się świetnie w chłodnym garażu i piwnicy, ta pierwsza nawet do wiosny. Muszą być dobrze dojrzałe, co poznaje się po uschniętym ogonku.
To nie jest żadna aluzja 🙄 😉
Danuśka,
tu kwiaty cukinii są lepiej widoczne
Addio, sezon już minął 🙁
Nemo 😀
Nemo ?
A tu dynia olbrzymka.
Do przechowywania potrzebna B A R D Z O przestronna piwnica i Stallone z Gołotą na podorędziu 😉
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20121104/POWIAT04/121109885
Miodzio trzymaj się, życzę Wam tyle słońca ile jest tych słoneczników 🙂 :
http://pinterest.com/pin/267612402828177135/
Nie wiem,skąd się wzięla Nemo ze znakiem zapytania.
Nic takiego nie napisałam.
dynie: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/150261/35456b7af4312258bdceead2323e6ea4/
Z czterech sporych dyń, które były powycinane na urodziny Leśniczyny – stały jako lampiony w korytarzyku i na schodach na strych nad stajnią – Agnieszka zabrała wczoraj trzy, na zupę i do marynowania. Czwarta – ta najbardziej ażurowa, że już się nie nadawała, bo prawie się upiekła w środku od świeczek. Stoi przed domem, może konie ją skosztują?
A o pupkin pie jakoś nikt się nie wypowiada 🙂
to przepis ukradziony z internetu, wygląda na czysto amerykański
Ciasto:
220 g białej mąki
szczypta soli
2 łyżki cukru-pudru
100 g masła (właściwie powinno być 50 g masła i 50 g smalcu, ale ja nie używam smalcu już od lat)
trochę lodowatej wody (wystarczy jedna kostkę lodu zalać odrobiną wody)
Przesianą do miski mąkę trzeba palcami utrzeć z zimnym masłem i solą aż powstaną grudki. Następnie bardzo ostrożnie dodawać wodę by nadać ciastu odpowiednia – gładka konsystencję. Ciasto jest dobre, kiedy nie przykleja sie do dłoni i miski. Należy je teraz rozwałkować w kształt koła – podsypywać mąką, jeśli sie przykleja do wałka czy stolnicy – i wyłożyć nim formę do tarty (20-22 cm). Wystające części obciąć.
Dno tarty posypać pokruszonymi płatkami migdałów i wstawić całość na godzinę do lodówki.
Wypełnienie:
360-400 g musu z dyni
100g cukru trzcinowego
90 g brązowego cukru
400 ml skondensowanego mleka – słodkiego
3 jajka – jeśli są bardzo duże można dać dwa i 1 żółtko
2/3 łyżeczki sproszkowanego cynamon
1/8 łyżeczki zmielonych goździków
1/2 łyżeczki imbiru sproszkowanego
1/2 łyżeczki tartej gałki muszkatołowej
szczypta soli
ewentualnie łyżeczka skórki startej z pomarańczy i płatki migdałów do posypania dna tarty
Rozbełtać jajka, dodać cukier, mleko i wymieszać wszystko dokładnie. Dodać przyprawy i wymieszać a na końcu dodać mus z dyni i wszystko dokładnie wymieszać.
Przelać masę na wystudzone w lodówce ciasto i wstawić do piekarnika nagrzanego do 200 stopni C – piec 15 minut. Następnie obniżyć temperaturę do 175 stopni C i piec ok 45 minut.
na tym cieście serowym tarty też wychodzą dobrze
te reklamy, które włażą na tekst i niezwykle powoli się zwijają wyprowadzają mnie z równowagi.
Idę na dół kończyć tort dla Franka 😀
Ten czarniak ma mnóstwo łusek – malutkich i mocno osadzonych. Po skrobaniu 2 filetów miałam do mycia zlew, blat na szafce, drzwiczki szafki wiszącej, twarz i ręce. Łuski były wszędzie. Teraz rybka umyta odpoczywa hojnie skropiona cytryną. Od wczoraj mam ugotowaną kapustę kwaszoną, a ponieważ wczoraj z rozpędu każda z nas kupiła chleb i zapas pieczywa jest za duży dla nas, ryba będzie jedzona z grzankami – ryba panierowana, grzanki panierowane + kapusta.
Pyro, lubisz robotę 🙂
Trzeba było wykroić skórę. Może mniej smaczne (co kto lubi), ale czyściej.
Dla mnie ryba mogłaby się składać w 3/4 ze skóry 😀
Krycha – skąd; jestem leniwiec czystej wody tylko lubię skórę z ryby. Nawet przy gościach informuję, że jakby kto nie jadał, to ja chętnie. Rzecz dotyczy tylko skórki smażonej – gotowanej czy wędzonej daję odpór.
I tu Osobisty Wędkarz podziela zdanie Pyry i Haneczki 🙂
W takim na przykład pstrągu skóra przyrumieniona na maśle najlepsza.
A jeszcze jak ryba świeża i złowiona osobiście….
de gustibus non disputandum
Jak Alain podziela, to poproszę 4/5 😆
nie straszne mi sniezyce. wstalem rano, krotkie spodenki na cztery litery i wzdluz wydm powolnym krokiem dochodze do miejsca z ktorego unosi sie w przestrzen zapach parzonej brasylijskiej kawy. staje przy barze. zmiana cisnienia. zaciskam nos dmucham, krece glowa, w uszach przeskakuje. barman wskazuje palcem dwa domki dalej mowiac ze tam dostane kokaine 😯 wypijam espreso mijam tubylcza restauracje ( mile miejsce kiedys klepne pare zdan ), kelner pozdrawia ja sie odklaniam i juz jestem za rogiem. teraz juz z gorki 100metrow i jestem nad oceanem. wiatr w plecy, slonce w zenicie, w tej strefie, a jestem 3° ponizej rownika tak juz jest ze zlota planeta caly czas stoi w pionie. zapach i szum oceanu, po chwili jestem juz na tarasie z internetem by naklepac, ze nie jest jeszcze az tak zle byku.
przygotowany jestem na najgorsze, przed wyjazdem zawarlem z adac auslandskrankenschutz. z ta firma wspolpracuje sie w ausland bardzo milo. kiedys w turcji, startowalem w otwartych mistrzostwach tego kraju w windsurfigu. po udanych eliminacjach udalismy sie z Przyjacielem mopetem do pobliskiej wioski na lobstery. piecio_stolikowa knajpka nad brzegim morza. skorupiaki na skorupach, my na przeciwko siebie i schodzace do kapieli slonce …mam to ujecie na analogowym obrazku. co za piekny kicz.
w powrotnej drodze ksiezyc oswietlal nam droge . mimo to nie dostrzeglem kaluzy oleju na asfalcie. w szpitalu zrobiono nam rentgena, zadnych zlaman i pekniec kosci nie dalo sie zauwazyc. chcieli nas tam zatrzymac koniecznie zatrzymac. w sali chirurgicznej gdzie balsamowano bandazami i plastrami obok lekarz z papierosem w ustach zszywal pacjentowi rozpruta glowe. pacjent tez palil skreta. pachnialo trawa. ucieklismy taksowka do apartamentu. wystarczyl jeden telefon do adac. zdalem relacje z tego co zaszlo. po kwadransie pani oddzwonila informujac ze jest w stanie jeszcze tego samego dnia sciagnac nas do berlina jakimis tam specjalnymi samolotami. dowiedziawszy sie jaka jest sytuacja pogodowa w berlinie postanowilismy pozostac w slonecznym i suchym klimacie, ktory jest znacznie korzystniejszy i sprzyja w leczeniu ran drapanych i tluczonych. lekarz odwiedzal nas jeden raz dziennie, pielengniarka dwa razy dziennie zmieniala opatrunki przez kolejne diesiec dni. ja natomiast zbieralem wszystkie rachunki, ktore to na miejscu w heimacie, wyrownano co do feniga.
dorotolku 🙄
za dorotolkiem i mordka nie wyswietlilo sie, wez mnie na operatora kamery do realizacji filmu
Pyra, jeżeli masz za dużo świeżego chleba, możesz go zamrozić w zamrażalniku po uprzednim owinięciu w aluminiową folię. Chleb dzielę na porcje, owijam w folię. Później w razie potrzeby wystarczy trochę wcześniej wyjąć i jest jakby dopiero kupiony! Oszczędzam czas, bo nie muszę codziennie chodzić do piekarni, a chleb mam w ten sposób zawsze świeży. Pozdrawiam.
Ogonek się wygrzewa w brazylijskim słońcu, Cichal via Pepegor zmierza w swoje śnieżyce, a my, w ramach antydepresantów (mało światła) osładzamy sobie życie słodyczami. Żaba produkuje torty w ilościach wielkich, ja niczego ie piekę (brak piekarnika) za to kupuję rogale marcińskie rujnując przy okazji domowy budżet (drogie cholerstwo w tym roku) i tak powolutku mija nam ta jesień.
Zapomnałem napisać, że po wyjęciu z zamrażalnika nie należy tego chleba odwijać z folii aż do rozmrożenia, bo inaczej nie będzie taki miękki jak powinien.
Droga Żabo, te wyskakujące reklamy można dość łatwo zablokować
Explorer : Narzędzia, Blokowanie wyskakujących okienek
FireFox – trzeba ściągnąć z internetu rozszerzenie do niego o nazwie Adblock.
W obu przypadkach nie widzę żadnych reklam na tej stronie 🙂
Dan – dziękuję.
Asiu,
sloneczniki pomogly. Niebo blekitne. sloneczko pieknie swieci.
Dziekuje! 🙂
skora ryby zawiera wiele cennych mineralow et.c.;
poza tym pieczona ze skorka jest chrupka…
dlatego oplaca sie skrobac, chociaz to zapieprz czasami(okoniowate!) okropny…
Witam, ciekawostka,
http://www.liqui-glide.com/
Dla Żaby.
http://adblocklist.org/
Dan
Ja kupuję bardzo dobry chleb żytni polski (piekarnia w Toronto, do nas dostawa w każdy czwartek). Jest krojony na kromki, zapakowany w torbę foliową. Zamrażam – z torby co dnia wyciągam tyle kromek, ile jest potrzebne (na kanapkę dla Jerza do pracy i na kromuchę dla mnie), zawijam resztę szczelnie w ten worek i z powrotem do zamrażalnika. Odmrażają się te kromki w mniej więcej 10-15 minut i pachną, jak ten świeży, z czwartku.
wiem, ze sa ludzie, ktorzy ryb kompletnie nie znosza…
moja matka mowila, ze to ci, ktorzy jeszcze nie sprobowali jej zupy rybaka (halaszle);
pamietam, ze czesto miala racje 😉
…gotowala bosko i z wdziekiem, przymioty, ktorych za krzty nie mam 🙂
Te okoniowate ( a konkretnie – małe okonie) w dawnych czasach, kiedy z Dziadkiem na ryby, załatwiałam tak:
tuż przed ogonem, ale jeszcze w ciało ryby 😎 , wbić mocno widelec dla utrzymania zewłoka. No i niestety, trza było skrobać, łuski leciały wszędzie, ale innej rady nie ma. Teraz przykryłabym kawałkiem folii przeźroczystej albo czymsik, ale jako dziecku nie przyszło mi to do głowy, a i nie przypominam sobie, żeby folia leżała na podorędziu.
Harcerski sposób (owszem, wypróbowałam!) zawinąć rybę w glinę i do ogniska. Glinowa skorupa odchodziła razem z łuską i ze skórą. Efekt niezbyt powalający 🙄
To był okoń! A wyglądało, że szczupak średniej wielkości 🙄
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Polska2010PomorzeZachodnie#5533148853319689554
Wtrącę swoje trzy grosze, bo dynia właśnie była dziś jedzona. Metodą prób i błędów, do których zaliczam również nietstety zupę austriacją ( zbędny bulion i przede wszystkim cynamon, który fatalnie wpływa na radosną barwę tej zupy !) doszłam do zupy idealnej dla mnie, czyli dynia z marchewką plus przyprawy: czosnek, sól, pieprz, plus 2 łyżki oliwy. Plus pestki dyni prażone. Polecam 🙂
nie tesknie za liczydlem i suwakiem logarytmicznym, ale muzyka „rozrywkowa” byla wtedy o niebo lepsza…
to se ne vruti.
biedny ten bartek, czego on to sie musi nasluchac…
@nemo:
za „krzty” czy za „krzte” ?
ani krzty
Byku posłuchaj:
http://fm.tuba.pl/szukaj/trini+lopez
Czarniak – ryba dorszowata? O tak; najbardziej dorszowaty jest zapach.. Nie jest aż tak smakowita, jak oryginał ale w pełni jadalna. W przyszłości będę jednak robiła sos – może kaukaski – czosnkowo-orzechowy? Doskonałym pomysłem okazały się grzanki panierowane z wiejskiego chleba – maczane w jajku ze śmietanką, wytaczane w bułce tartej i usmażone przy kawałkach ryby. To było clou obiadu. Kapusta, jak kapusta – pasuje do każdej smażeniny. I chyba rybka naprawdę lubi pływać – strasznie mnie suszy teraz.
Przepis Gospodarza na dynię marynowaną uzupełnię tylko informacją, że jeśli słoiki napełnimy gorącą dynią i zalewą, to mogą stać nie jeden tydzień, ale o wiele dłużej i to poza lodówką, bez konieczności pasteryzacji. Moja dynia jest trochę za kwaśna, ale całkiem niezła.
seiendes,
w ubiegłym roku smażyłam placki tylko z dyni/ bez ziemniaków/. Cebulę oczywiście dodałam, a z przypraw pieprz i sól. Placki są delikatniejsze od ziemniaczanych, tylko trzeba dodać odpowiednią ilość mąki, gdyż jeśli doda się jej za mało, rozpadają się na patelni.
A co do cebuli, może wystarczyłoby ją sparzyć wrzątkiem ?
Moja dynia hallowenowa jeszcze moknie na tarasie i powoli popada w stan rozpadu. Ale nadal stanowi wesoły akcent kolorystyczny.
Zebrałam kapustę, kilka porów, garść młodej kolendry (sama się rozsiewa) i pietruszki, naręcze botwiny (Mangold)… Było ciepło prawie na krótki rękawek, ale od zachodu nadciągają szerokim frontem ciemne chmury 🙁
Jutro Osobisty idzie do jaskini, chyba pora na soczewicę 🙄 Tym razem mam ochotę zrobić ją po indyjsku według Vijaya, z kminem, ma się rozumieć. Dużo kminu.
Byku,
gdybyś miał wątpliwości, to dodam, że „krzta” = odrobina, szczypta
Krystyno,
chyba masz rację co do dyni, bo ja robiłam i się zamknęły bez pasteryzacji, ale wrzatek prawie wsadzony do słoika, więc „klasnęło” samo, trzymałam w piwnicy (7-9C w porywach) i miałam całą zimę. Byle tej dyni nie przegotować na smierć!
Przepis miałam prostszy, opuściłam cynamon, bo nikt w domu nie przepada.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/08.PRZETWORY/Dynia_marynowana_ASzysza.html
@nemo:
logo, dziekuje 😉
I tylko krztę kminu dodaj
i zupę z soczewicy mi podaj 🙂
Nemo-a wiesz,co w dzisiejszych czasach znaczy:
rozkminiam matmę ?
Kapuję lub jarzę?
rozkminiać = „rozpoznawać strukturę danego zjawiska, odgadywać sposób działania danego mechanizmu (we wszystkich dziedzinach), rozumieć dane zagadnienie” 😎
No, przecież mówię – jarzyć 😉
Według słownika slangu młodzieżowego – Myśleć nad czymś intensywnie, próbować rozgryźć coś, zastanawiać się.
Nemo-i tak wiem,że najczęściej rozkminiasz mnóstwo tematów 🙂
W zasadzie nie lubię tego słowa,to oczywiście Latorośl nauczyła mnie,
co ono znaczy.Skoro dzisiejszy mlodzieżowy slang zaczyna mi się nie podobać,to może znaczy,że się starzeję 🙁
Danuśka, Ty tylko ciągle dojrzewasz 😀
Danuśko, 😉
no, nie jest to najpiękniejsze słowo, kojarzy mi się z „kminą”, dawniej tak nazywano gwarę przestępczą, tajny język więzienny. Zaraz mi się pojawia w wyobraźni facet z wytatuowaną kropką przy oku, wygolony na zero i w podkoszulku bez rękawów 🙄
Na kolację gravlaks, sałata, herbata i… dobrze zmrożony łyk okowity 😉 Dobre było.
Ok,Dziewczyny,to ja sobie jeszcze trochę podojrzewam 😉
Próbujemy z Osobistym Wędkarzem jagodówkę i aroniówkę.
Nie mamy żadnej przysmażonej rybiej skóry na przekąskę,
ale damy radę 🙂
Nie ma kolacji – dopiero co zjadłyśmy obiad. Pies się znowu doprasza o wyjście. Najchętniej żyłby w rytmie – sen – wyjście – jedzenie – sen i na okrągło; przy czym jedna pełna runda to 4 godziny. Nie da rady, czekaj piesku. Młodsza jutro zasuwa do pracy – chce z maturzystami nadgonić to, co przeputała na Sycylii (8 godzin zajęć). Jutro 4 godziny i na początku grudnia w sobotę 4 godziny. Nawet się cieszy na większy, zwarty blok zajęć – może przeprowadzić ćwiczenia, korekty sprawdzianów i kolejną rundę zadań maturalnych. Miło mi, że to takie odpowiedzialne belferstwo w wykonaniu Bliźniaczek.
Uwaga – na portalu „gazeta pl” warto przeczytać wywiad z prof.Kikiem
Po tym wywiadzie autorytet Profesora legł w gruzach. Nic nie wskazuje , żeby kiedykolwiek mógł się podnieść.
A niejaki Brzeziński to niech więcej do Polski nie przyjeżdża bo my go wybuczymy !!!
Jak tam na blogu?
Ja spędzę kolejny weekend w domu, tak zapewne do końca miesiąca. Listopad nadzwyczaj obfity w okazje do spotkań rodzinnych, moja, Kasi, małej i dużej Agaty plus spotkanie koleżeńskie.
Kiedy na wieś, panie premierze, kiedy??
W Trójce lista przebojów, my mijamy się w kuchni, każdy rzeźbi swoje, lubię takie spokojne wieczory.
Czekam na :
http://www.youtube.com/watch?v=TqJAboA3M0I
Gazeta Bydgoska 1924.03.30
„Mężczyzna w starszym wieku z lepszych sfer, majętny szuka znajomości pań celem późniejszego ożenku. Pierwszeństwo mają jasno-blondynki.Zgłoszenia proszę przysłać z dokładnym opisem wyglądu.
Kawaler, dyr. banku, kupiec z branży zbożowej posiadający kilkanaście milionów gotówki, poszukuje idealnej żony. Panny lub wdówki nie niżej niż 20 lat (z 1 lub 2 dziećmi niewykluczone), którem zależy na szczęśliwem pożyciu małżeńskiem, posiadające cokolwiek majątku zechcą z zaufaniem przesłać oferty.
Wielkopolanka z dobrej rodziny, wykształcona, muzykalna, zgrabna, o wyższym polocie ducha, posiadająca skromne mieszkanie i wyprawę pragnie poznać idealnego, przystojnego, inteligentnego pana na wyższem stanowisku w celu matrymonialnym. Nauczyciele względnie wojskowi pożądani. Wiek 32 do 42lat. Sprawę traktuje się zupełnie poważnie.
Królewianka, szatynka lat 22 pragnęłaby poznać pana na stanowisku w celu matrymonialnym. Wojskowi zawodowi nie wykluczeni.
Kupiec lat 48, posiadający do spółki przedsiębiorstwo zbożowe, poszukuje żony inteligentnej, posiadającej mieszkanie 4-5 pokojowe i wyprawę lub zaprowadzony skład z mieszkaniem w centrum miasta. Dyskrecja zapewniona, traktuje się poważnie i honorowo.
Dla mej siostry, niskiej blondyny, lat 25, inteligentnej, pełnej słonecznego humoru, z cokolwiek majątkiem poszukuję znajomości panów inteligentnych na dobrych stanowiskach lub kupców w celu matrymonialnym.
2 przyjaciół (funkcjonariuszy państwowych) na stałej posadzie, lat 27 i 29, poszukują dla braku znajomości pań w celu matrymonialnym. Panie w wieku 18-25 lat serio myślące (młode wdowy niewykluczone), dobrego charakteru, posiadające wyprawę i umeblowanie na dwa pokoje i kuchnię zechcą łaskawie zgłoszenia wraz z fotografią przesłać do Gaz. Bydg.
Blondynka przystojna z osobista wyprawą i kompletnem mieszkaniem trzypokojowem pragnie zapoznać przystojnego, dobrze sytuowanego pana lat 30-35 celem zamążpójścia. Rzecz honorowa.
Kawaler lat 30, przystojny, normalnego wzrostu, brunet, bardzo majętny, obecnie w Poznaniu, pragnie poznać stosowną, ładną, korpulentną, wysokiego wzrostu panienkę lub bezdzietną wdowę. Odpowiadam pod słowem honoru na każdą ofertę. Pośrednictwo krewnych lub znajomych mile widziane. Zależy tylko na dobrej, uczciwej i religijnej żonie.
Która z pań, inteligentnych, przystojnych, gospodarnych, nie szczupłych, nawiąże korespondencję z zamożnym kawalerem w średnim wieku. Cel matrymonialny, posag nie pożądany. Za dyskrecję ręczy się słowem honoru.
Literat, młody, przystojny z akademickiem wykształceniem i zachodnią kulturą, dobrze usytuowany pragnie zaleźć towarzyszkę życia w starszej i zamożnej kobiecie z towarzystwa, stosunki rodzinne obojętne. Jedynym celem wspólnego pożycia szukanie wrażeń odmiennych od codziennego szarego dnia tego dwudziestego wieku.”
Wnioski: najbardziej pożądani – wojskowi, najczęściej poszukujący żony – kupcy zbożowi i bankowcy, w cenie – inteligencja, majątek, wyprawa. 🙂
Antku – weekend w domu, ale i tak na pewno będzie udany. Jeżeli mijacie się w kuchni to na pewno będzie też wspaniały pod względem kulinarnym. 🙂
To nic…przed chwila telefon i nieznajomy głos (meski, ale cieplutki) pyta, czy ja to ja. Trochę niezwyczajnie zaczął, jak na tych, co to tele-sprzedają, więc potwierdziwszy, że ja to ja czekam, co będzie dalej.
A on w te słowa, czy już mam wykupione miejsce na cmentarzu i zaaranżowany ewentualny pogrzeb 😯
Najpierw mnie zatkało, potem powiedziałam, że nie, nie mam, ale przede wszystkim nie mam zamiaru w najbliższym ani nieco dalszym czasie umierać. No-wiecie-coooooo!!!!!!!!!!!!! 😯
Odłożyłam słuchawkę
Jakim prawem, tym bardziej, że zastrzegłam sobie w moim serwisie telefonicznym, że żadnych telefono-sprzedawców sobie nie życzę i od dawna takich telefonów nie było. Idę się napić wina.
Cmentarz, pogrzeb…też coś 🙄
Asiu – na tego literata to ja się nie piszę. A coś w tych wymaganiach jest, bo G.Cydzik studiujący w szkole oficerskiej, a zaręczony z córką kupca p.Król (Królewno moja) pisze, że panna dostała solidną, pomorską wyprawę – meble do 3 pokojów z kuchnią i wszystkie do tego przynależności, a także sumy zapisane na hipotece kamienicy grudziądzkiej. Jak w ogłoszeniu – wojskowy niewykluczony.
„Kupiec lat 48, posiadający do spółki przedsiębiorstwo zbożowe, poszukuje żony inteligentnej, posiadającej mieszkanie 4-5 pokojowe i wyprawę lub zaprowadzony skład z mieszkaniem w centrum miasta. Dyskrecja zapewniona, traktuje się poważnie i honorowo”
Na takiego nieobrotnego „kupca ” bym nie poleciała.
Wokulski – to był kupiec cała gębą! Wszystko miał, oprócz Izabeli, którą kupił, ale częściowo jednak.
Czy mam szansę na ożenek?
Jeśli największą szansę mają bankowcy i kupcy zbożowi to może często kupując mąkę i kasze też mam szansę?
Marek 😉
Fajne te stare oferty matrymonialne, ale moim zdaniem wszystkie przebija ogłoszenie poznańskie z 1922r „Wżenię się w interes z elektrycznym napędem. Czeladnik rzeźnicki”.
DOBRE!
Nie wiem doprawdy,czy chciałabym być tym interesem z elektrycznym napędem?Ale mówię,to z perspektywy mężatki w roku 2012,
co o elektryczności wie tyle,ile trzeba wiedzieć o wymianie żarówek
i płacenia za elektryczne rachunki.
Ale kto wie,może będąc niezamożną panną na wydaniu w roku 1922 miałabym odmienne zdanie….
Świetne 🙂
Pyro – literat szczerze napisał o co mu chodzi 😀
Asiu, taki jest plan, jutro obchodzimy antkowe.
W niedzielę wpadliśmy do Łodzi na kawę…teraz można tam szybko nową śliczną drogą… odwiedziliśmy lofty w przędzalni Karola Scheiblera, króla łódzkiej bawełny.
Żona wniosła mu w posagu podwójną wartość jego oszczędności, od tego się zaczęło, miał 35 lat jak powstała pierwsza przędzalnia, ostatecznie jego firma zajmowała 500 hektarów – było to ponad 10% powierzchni ówczesnej Łodzi.
Ważna była wyprawa panny młodej….
Dla Reymonta był pierwowzorem postaci Bucholca w „Ziemi obiecanej”.
Tak to teraz wygląda : http://www.uscheiblera.pl/
No, to była umowa – chcę tego i tego, o miłości nikt nie wspomina, to interesy. Zresztą, współczesne oferty matrymonialne chyba też niewiele się różnią?
Ładne te mieszkania, przestrzenne i z klimatem, a zabytkowe budynki nie niszczeją. W Bydgoszczy zagraniczna firma kupiła młyny Rothera, znajdujące się na Wyspie Młyńskiej i od kilku lat nic tam się nie dzieje, chociaż projekt rewitalizacji istnieje.
http://www.archirama.pl/architektura/mlyna-rothera-jak-mlyn-rothera-zmieni-bydgoska-starowke-czyli-pomysl-na-rewitalizacje-wyspy-mlynskie,67_1790.html
Łodzka „Manufaktura” została właśnie sprzedana za jakieś obłędne pieniądze.
Antek – jeszcze musisz Małgorzatę uczcić solidnie.
A my jutro wypijemy zdrowie Zgagi, która uroczyście będzie obchodziła geburstag. Ona, cwaniara, jak mój Hiniutek swego czasu obchodzi po śląsku urodziny w listopadzie i po polsku Małgorzaty w lecie.
Antku – Karol Scheibler – http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/15856/3f813f0756d9a5e799bf046d4924af92/
I przędzalnia w 1927 r.
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/67161/3f813f0756d9a5e799bf046d4924af92/
Pożar zakładu: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/67164/3f813f0756d9a5e799bf046d4924af92/
Z Kalendarza Rodzin Polskich i Kalendarza Humorystycznego ?Chochlik? na Rok 1874,
pisownia oryginalna:
„Pomada topolowa do włosów.
Pączki z topoli tak zwanej balsamicznej, narwane w ilości pół kwarty, gotuje w kwarcie smalcu wieprzowego tak długo aż popękają, poczem tłuszcz przeciśnie przez rzadkie płótno i doda doń cztery łuty żółtego wosku. Masę tę rozpuści powtórnie na ogniu, poczem odstawiwszy, gdy zacznie ostygać doda do niego olejku bergamutowego lub jakiego innego pół łuta, rozetrze należycie i złoży do słoików. Zalety tej pomady są nadzwyczajne, włosy nie pełzną i dostają żywy kolor.”
Ziemianin : kalendarz polski, ruski, astronomiczno-gospodarski i domowy 1854 r.
„W uporczywych kaszlach zaleca się kilkakrotne użycie ikry od śledzia.
Kawał flaneli, nacierany kamforą, noszony na gołej piersi uśmierza gwałtowny kaszel.
Jedwabny kaftanik włożony na nagie ciało ochrania najlepiej zwątlałe i do częstych kaszlów usposobione piersi od zaziębienia.
Mocne piersi nacierane miękką szczoteczką i napierśnik z ceraty.
Powidła bzowe i tyleż lodowatego cukru nalane spirytusem, zapalić go i powstały osad łyżeczkami zażywać.”
To jakoś tak serdecznie: za zdrowie wędrowca na szlaku! Po godzinach, ale szczerze! 😀
tutaj wyszczerzona Żaba
W „Gospodyni Litewskiej” jest „pomada muchowa na porost włosów” – o ile dobrze pamiętam należy nałapane muchy smażyć w smalcu, potem przecedzić, można dodać zapachu różanego, oczywiście do smalcu, a nie do odcedzonych much 🙂
Dziękuję za dobre rady w sprawie tych ch…nych, ehm, wyskakujących reklam. Przestały.
Muchy i smalec 🙂
Żabo czy Ty odpoczywasz? Żabki też powinny chociaż trochę: http://pinterest.com/pin/110267890846565032/ 🙂
Pyro, Małgorzata jest czczona w innym terminie.
Wrócę jeszcze na chwilę do Łodzi, cały odnowiony kompleks robi duże wrażenie, szczególnie frontowy budynek przędzalni, długi na ponad 200 metrów. Ale na całym terenie zawierającym budynki fabryczne ”upchnięto” cztery chyba, nowe, też z czerwonej cegły, też w dobrej, fabrycznej urodzie, ale przez to jest tam ciasno, jak w jakimś blokowisku, okno w okno. Mam własne zdjęcia, ale jeszcze w aparacie, zresztą pogoda była pod psem, zero słońca, nie są więc one jakieś szczególnie warte pokazywania.
Deweloper, to firma z Australii, sprzedał tylko połowę mieszkań, zbankrutował..teraz siedzi tam syndyk. Ale dobrze że miejsce miało szczęście i przywrócone zostało do życia. W sąsiedztwie stoją budynki które nie miały tyle szczęścia…brudne, opuszczone, rozwalające się…. szkoda. Wiem, taka odnowa to straszne pieniądze i trudno będzie o następnego chętnego. Gdyby to był dla dewelopera finansowy sukces, pewnie następne budynki nabierałyby życia.
Naprzeciwko tej odczyszczonej przędzalni, brama w bramę ( nie mieli ludzie daleko do roboty ) jest robotnicze osiedle, z budynkami zwanymi famułami. Tak jak w Nikiszowcu są familoki, w Łodzi, na Księżym Młynie są famuły.
Kto ciekaw, niech zajrzy tu :
http://naszksiezymlyn.pl/historia/
Koniec kuchcenia.
Te pomady to coś na kształt współczesnego żelu??
Ciekawe czy używali ich ówcześni futboliści…. 😉
A pani Lucyna Ć. na listopad poleca zestawy obiadowe – może skorzystacie? Przepiszę propozycje na pierwsze 10 dni.
1. zupa kartoflana; pierożki z mięsem; pieczeń barania z borówkami;grzanki a’la Gambetta;
2. barszcz czysty z kiełbasą i uszkami; pieczeń wołowa z rożna z kartoflami; racuszki z sokiem lub szodonem;
3. zupa pomidorowa z ryżem; polędwica z masłem sardelowym; kapusta słodka faszerowana; kaczki pieczone z jabłkami.
4. zupa z grzybów z kluseczkami; szczupak z sosem pieczarkowym, krokiety z kartofli, budyń z szodonem.
5. zupa pomidorowa z ryżem; kotlety wołowe z kartoflami, cietrzew z marynowanymi wiśniami, jabłka w cieście kruchym.
6. zupa grzybowa z kaszą, potrawa z kury w cytrynowym sosie, pieczeń barania z rydzami;
7. barszcz czysty z uszkami, pieczeń huzarska z kartoflami, legumina z makaronu;
8. zupa ogórkowa; sztuka mięsa z jarzynami, indyk pieczony, nadziewany, szarlotka z jabłek w grzankach;
9. rosół z jarzynami, zrazy, jarząbki z kompotem; ryż na zino ze śmietaną i konfiturami;
10. rosół z lanymi kluseczkami, kaczki w kaparowym sosie i kaszka na grzybowym smaku. Jabłka smażone.
Podobnie było w Żyrardowie, zwłaszcza, gdy fabrykę kupili Karol Dittrich i Karol Hielle. Też powstała osada fabryczna:
http://www.ciekawe-miejsca.net/przewodnik/polska/zyrardow_xix_wieczna_zabytkowa_osada_fabryczna
Zupa kartoflana była wczoraj, pomidorowa we wtorek. Muszę ugotować ogórkową. Teraz rzadko, u nas, zdarza się obiad dwudaniowy i z deserem.
Jak się przyrządza grzanki a?la Gambetta?
Dzięki Pyro, propozycje przydadzą się na szczególne okazje. 🙂
Co ciekawe, zupy takie w miarę normalne, dzisiaj też powszednie, ale reszta…co to te jarząbki z kompotem??
Jarząbek to wiem, ale dlaczego z kompotem?
Jutro zupa też będzie normalna, taka jaką chce Agatka.
Spróbujecie pozgadywać??
Pomidorowa? 🙂
Była w propozycjach….taka z rozgotowanym ryżem, ale będzie inna. 🙂
Ryż będzie na drugie.
Pytanie do Nemo, a właściwie dwa pytania, może nie tylko do Nemo:
1. Oprócz tych zwykłych dyń dostałam kilkanaście małych, ozdobnych o najróżniejszym kształcie i kolorze. Dałam je Esce, wychodząc z założenia, że na przyszły rok posadzi pestki i je rozmnoży. Eska dynie wzieła, ale miała wątpliwości czy z tych pestek wyrosną też takie ozdobne, czy zwykłe, bo to niby mieszańce F1 i nie powtarzają wyglądu.
2. Mój Tato miał taką klasyczną marynarkę w szaro-brązową pepitkę. Brązowy kolor byl taki nie zbyt ciemny, po prostu brązowy. Kiedyś, już w epoce internetu znalazłam nazwę tej pepitki, w końcu wszystkie kraty i pepitki mają jakąś klanową nazwę. Teraz nie mogę jej znaleźć, przewracam stosy pepitek i krat na stronach zajmujących tylko tym, zwiedzam muzeum szkockich kratek i nic, nie mogę trafić. W ogóle szaro-brązowa nie występuje 🙁 Krawiec, który szyje ubrania z angielskich materiałów i ma setki próbek, powiedział, że mi ją sprowadzi, ale musi wiedzieć jak się nazywa. A ja nie wiem!!
jak pomidorowa to tylko z ryzem, ostatecznie z makaronem.
Muszę za każdym nowym wejściem blokować od nowa, mimo, że tłumaczyłam, jak sołtys krowie na miedzy, że nie zgadzam się na ŻADNE okienka, czyli wysoki poziom blokowania
Antku – nie mam pojęcia; co gorsza w spisie potraw wcale nie ma jarząbków – są kuropatwy, kwiczoły, bekasy – a jarząbków nie ma.
U Disslowej też jest kompot do indyka. Mirabelkowy.
A tak w ogóle to kompot mirabelkowy jest doskonały na kaca. Tak przynajmiej mówili biegli w zwalczaniu
Tak Byku, pomidorowa z ryżem, ta miała być z ryżem rozgotowanym w zupie, nie uprażonym oddzielnie i dokładanym do zupy. Ja lubię również z kluskami.
Żabo,
w temacie 1.
Orientuję się co może F-16, co F-1, nie wiem. Przykro mi.
Co do pepitki, jak w temacie 1. Przykro mi ponownie. 🙁
Czyli kompot jest do popijania jarząbka?
Może z jarzębiny.
Jarzębiak?
Dobranoc!
Pyro – a te grzanki a’la Gambetta?
Antku – rosół?
natomiast grzybowa najlepiej z makaronem, ostatecznie z pyrami.
Żabo – czy to taki materiał jaki ma ten pierwszy pan?
http://en.korea.com/blog/handb/beauty-fashion/wear-a-suit-like-kim-soo-hyun-and-song-joong-ki/
Asiu – grzanki : bułkę czerstwą bez skóry pokroić w cienkie plastry smarować konfiturą jeden plaster, przykryć drugą kromeczką, taką kanapeczkę umoczyć w słodkiej śmietance, potem w jajku, osypać tartą bułka, usmażyć na maśle. Podawać na ciepło z sosem z kieliszka araku i kieliszka syropu konfiturowego
Asiu, pudło!
Asiu – ten pan ma kratę. nie pepitę
I co,
dyni nie mam, mam ostatniego sporego kabaczka, ale ten jeszcze sie nie upomina o decyzje. Mam natomiast dwa litry (chyba), solidnego rosolu na kurczaku i zamierzam sie na ogorkowa, bo jest jeszcze sloj ogorkow, z ktorym sie przeprowadzilem.
Pytanie: Wypada, mimo obecnosci solidnego rosolu, cala ogorkowa ukierunkowac na podsmzany boczek wedzony, bo kawalek zalega mi w lodowce. Jadlem kiedys w podroznym domu i – smakowalo mi!
Zycze milego wieczoru jeszcze.
Pepe – Chińczyk by nawet rybę dołożył. A boczuś możesz, czemu by nie? Wysłałeś Cichali za kałużę?
Dobranoc
Pyro, nie wysylalem Cichali. To kokieteria byla tylko, bo Cichale startowali ostatecznie z Düsseldorfu, a to ode mnie, bagatela, 300 km.
Dobranoc
Zabo, szukaj pod nazwa Houndstoot tweed – one sa w roznych kolorach i rozmiarach pepitki.
Houndtooth, oczywiscie
Na ten przyklad:
http://www.scotweb.co.uk/tartan?tw_search=1&tw_pattern=Houndstooth
@asiu, spij dobrze 😉
Asiu, troche bardziej rudy brąz a nie taki wiśniowy. Tutaj akurat jest szachownica nie pepitka 🙁
Kocie, mają pepitkę, już wcześniej zwiedzałam tę stronę, ale nie dość, że nie te kolory to jeszcze jakaś dodatkowa krata. Nie mówię, że brzydkie, tylko nie to 🙁
http://www.scotweb.co.uk/tartan/Bowhill-Houndstooth-Brown/290445
a tutaj jest muzeum, może do niego napisać, to coś wymyślą?
http://giftshop.scottishtartans.org/shepherds_plaid.html
http://www.scotweb.co.uk/tartan/Millionaire-Houndstooth-Brown-87670/105386
?
Tu też robią takie rzeczy:
http://www.harristweedhebrides.com/
poniewaz cielaki juz w lozku, to powiem szczerze:
pepita i pipeta to dwa slowa, ktore budza we mnie groze…
Nisiu, Ty to masz gust! Ten tartan jest prawie po 600 funtów za metr. I do tego jest z kaszmiru a nie zwykłej owcy.
Zdaje się, że najprościej jest zamówić sobie zrobienie odpowiedniego materiału. Po uprzednim obrabowaniu banku 🙁
to ja pod kordełkę,
BRA!
jak w końcu doczekam zdjęć z Hubertusa to zademonstruje jaki miałam śliczny czerwony fifraczek, szyty w Kaliszu.
Żabo, ja Ci niczego nie pożałuję…
Pyro, z Pepe to ja żartowałem. Przecież jakiś czas temu, wypraszał sobie wizyty, chłe, chłe…
No tośmy dolecieli do domu. W przeciwieństwie do Berlina, to tutaj śliczne słońce i cieplutko!
Byku. Hotel pożegnał nas takim śniadaniem, że Waldorf Astoria by się nie powstydził!
Ich liebe Luftwaffe, fuj, Lufthansa! Kobitki uśmiechnięte (i ładne) jedzonko wyśmienite, drinki i pyfffko w ilościach. Przyleciałem wesolutki… Trochę mi mina zrzedła jak po drodze do domu oglądaliśmy efekty Sandy.
Jesieni i dyni z nią związanych nie znoszę! Do mnie należy każdego roku rozprawić się z conajmniej dwoma, 15 kilowymi osobnikami. Część marynowanych do słoików, reszta jako pulpa do zamrażalnika. Z tego leci potem zupka (z imbirem) Alicja z Jerzorem jedli. Sama myśl o tej robocie przyprawia mnie o ból nadgarstków, bo to draństwo twarde!
Twarde dynie, nie Alicja z Jerzorem, chociaż…
@cichal:
no, ciesze sie, ze moj twit do ministra spraw gastronomicznych zadzialal…
sandy and sandmen…
przypomniala mi sie piosenka, betty middler, chyba…
trawestuje klepiac kopystka po zlewaku:
„pam pam pam pam pam pam pam pam
pam pam pam pam pam, misstres sandy…”
Cichalostwo, nie ma to jak w domu!
Staram się dodzwonić do starych znajomych w New Jersey (stanie), ale chyba mają zmieniony początek numeru (było 732), bo miły głosik informuje 1-B-15, ale z tym też nie łączy 🙁
Dzień dobry Blogu!
Szaro, ponuro, ale chwilowo nie pada.
Żabo,
dynie ozdobne to przekleństwo hodowców dyń jadalnych i nie należy ich siać bliżej niż 1 km od działki z jadalnymi. Większość z nich jest potwornie gorzka, krzyżują się bardzo łatwo i potem te jadalne też są gorzkie. Mam za sobą to doświadczenie 🙁
Hybrydy F1 w drugiej generacji mogą mieć słabe potomstwo albo nie mieć go wcale, nie wiadomo też do kogo będzie podobne. Jeśli ktoś chce mieć dynie ozdobne „jak na obrazku”, to powinien kupować świeże nasiona.
A w tej pepitce szaro-brązowej to który kolor jest ciemniejszy?
Mody na pepitkę wracają co jakiś czas, ale kolory nie zawsze są te same 🙁
Dzień dobry.
Moje miasto ma dwudniowe święto. Właściwie niby najważniejszy jest jutrzejszy Dzień Niepodległości, ale jutro jest też dzień św. Marcina – niezwykle radośnie i uroczyście w Poznaniu obchodzony – bo to i „imieniny ulicy św. Marcin” (jednej z głównych w śródmieściu) i dzień rogali świętomarcińskich i gęsi na stole. Jak co roku będzie parada przebierańców, wjedzie święty Marcin na białym koniu, a prezydent odda mu klucze od miasta. Będą festyny, koncerty, tańce i wszechobecne stoiska z rogalami (muszą mieć atest). Jako, że święto tego roku przypada w niedzielę, automatycznie rozciąga się na dwa dni. Fajne to moje miasto!
Mój ulubiony skrzat rodzaju żeńskiego – Zgaga nasza z dniem dzisiejszym wydoroślała o kolejny roczek! Trzymaj się Zgago, opijey Cię wieczorkiem.
Aktualne trendy
Zgago,
wszystkiego najzdrowszego!
Moja umęczona Ojczyzna wraca na łamy zagranicznych gazet 🙄 Na razie na stronę 7, ale i to już mnie nie nastraja pozytywnie, kiedy czytam o marszach neofaszystów, rozdartym kraju, nienawidzących się politykach… 🙁
Mam nadzieję, że w poniedziałkowym wydaniu nie będzie nagłówków na pierwszej stronie.
Nemo – umęczony? Masz rację. Nic tak nie męczy, jak głupota. A mówiłam – wydzierżawić od Rosjan którąś Sołowkę i niech tam trzeźwieją gorące łby!
Pepita na zimę
Pepita (pepita de calabaza) – prażone pestki dyni, popularne w Meksyku i południowych USA, jak pestki słonecznika w innych regionach świata.
Ałe nazwa wzoru tkackiego podobno pochodzi od pseudonimu słynnej tancerki XIX-wiecznej Josefy (Pepity) de Oliva, która nazywała się naprawdę Josefa Duran y Ortega. Pepita de oliva = pestka oliwki.
Wzór pepita i Vichy (nie mylić z kratką Vichy) powstaje tradycyjnie z 4 nitek jasnych i 4 ciemnych w osnowie i wątku) może różnie wyglądać w zależności od splotu – prostego lub ukośnego (koper).
Nemo, ten brązowy. o jaki mi chodzi, to był taki nieco rudawy. Taki nieco/pół tonu ciemniejszy niż seter irlandzki. A szary taki jak sznaucer Danuśczyn.
😀
Zgago, wszystkiego najlepszego!
Niech żyje ludzka dociekliwość! Rzepa, na swojej stronie „nauka” podaje dzisiaj, że jak co 4 lta ruszają regaty samotnych żeglarzy dookoła świata. Bierze w nich udział m.in. Szwajcar, który chce połączyć sportowy wyczyn najwyżej klasy z badaniami naukowymi. Francuzi z instytutu w Breście zbudowali dla niego super lekkie (7 kg) laboratorium – czujnik umieszczony pod kilem co godzinę będzie pobierał próbki wody, a aparatura zmierzy kilkadziesiąt parametrów próbek (od temperatury i zasolenia, po czynniki biologiczne) Wyniki na bieżąco będą przekazywane do ośrodków naukowych na świecie. Oceanografowie są w euforii – na takiej przestrzeni oceanów, na stałej głębokości próby w cyklu ciągłym – tego jeszcze nie było. Wypada życzyć powodzenia. Na marginesie – po raz pierwszy w tych regatach bierze udział i żeglarz z Polski.
OK, Żabo
mam krosna i umiem tkać. Jak mi dostarczysz uprzędzionej wełny z setera i Danuśczynego sznaucera, to Ci utkam.
Prząść jednak nie potrafię i kołowrotka nie mam 🙁
Jedna z naszych znajomych ma kołowrotek i umie prząść, więc z wełny wyczesanej ze swojego psa (owczarek berneński) zrobiła sweter mężowi, który teraz jest bacznie obwąchiwany przez mijające go psy 😉
Pyro wlasnie ogladam start w TV. Jak te lodzie ladnie wygladaja. Szkoda, ze Alicja i Cichal nie moga tego zobaczyc. Za cztery minuty start.
Elap – może pokażą nam w dziennikach tv. Żeglarzom – pomyślnych wiatrów. Naukowcom – podziękowanie za to, że potrafią zgodnie współpracować ponad granicami.
Zgago, wszystkiego najlepszego, radosci w rodzinnym gronie.
Pyro,
tu jest na żywo
Szwajcarzy
ten po lewej (Dominique Wavre z Genewy) ma 57 lat i jest najstarszy, ten po prawej (bernard Stamm) skończy niebawem 49. Stamm chce być co najmniej o dzień szybszy od swojego kolegi. Wziął jedzenie na 82 dni.
Dotychczasowy rekord trasy to 84 dni.
Stamm to właśnie ten, który wymyślił badania oceanograficzne. Podoba mi się honorowa asysta małych jednostek wokół jachtów.
Pyro, jeden z tych honorowych uszkodzil lodz jednego z uczestnikow i ten musial zawrocic aby naprawic uszkodzenie. Ma juz jeden dzien do tylu.
No i znowu się okazało, że dobrymi chęciami piekło brukowane… Szkoda tego poszkodowanego, a niezdara? Do kąta, czy jak?
test
Ten najstarszy, zagadnięty o swój wiek, odpowiedział:
W każdym wyścigu jest ktoś najstarszy 🙄
Na pokładzie ma ponad 800 porcji kawy, której pija podobno 10 filiżanek dziennie.
Opłynął globus siedem razy i ma na „liczniku” ponad 400 000 mil…
Dzien dobry,
Zgadze najlepszego!
Ja wlasnie popelnilam pyszna zupe z resztek: zostala w lodowce resztka sosu bolonskiego, podsmazylam na oliwie w slupki pokrojone warzywa ( marchew, fasolke szparagowa, cebule, czosnek, cukinie), dodalam oregano i dyzurne, zalalam sosem i woda z przecierem pomidorowym. Teraz pyrkoce. Podam z chlebem oliwkowym.
W miedzyczasie kotka zostawila prezent pod drzwiami do ogrodu: glowe (!) ptaka. Sugeruje cos ten koci ojciec chrzestny?
U nas gesi nie ma. Chociaz sprawdze jeszcze w niemieckim sklepie…http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/56,35590,12816336,Sposob_na_ges__najlepsze_przepisy_na_potrawy_z_gesiny.html
http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/56,35590,12816336,Sposob_na_ges__najlepsze_przepisy_na_potrawy_z_gesiny.html
„Zapiekanka ziemniaczana au gratine: 30 dag ziemniaków, 2 jajka, 0.01g ziół prowansalskich, 0.01g Vegety, 200 ml śmietany 30 proc.”
„Rozwałkowujemy arkusz ciasta francuskiego (…) tniemy go na kwadraty o boku około 60 centymetrów”
Nie ma to jak precyzyjne przepisy 😎 😉
Ciekawe pierożki o boku 60 cm 🙄
A pierozki Artura M. jeszcze w piorach…
Zgago,
wszystkiego najlepszego z okazji urodzin ! 🙂
Dziś, jak w każdą sobotę, odwiedziłam sklep Auchan. I zostałam mile zaskoczona , bo spodziewałam się już inwazji asortymentu bożonarodzeniowego, a tam niczego takiego nie było. Panuje zgodnie z kalendarzem listopad. I bardzo dobrze.
A jeśli chodzi o wspominaną wczoraj zupę pomidorową, to lubię ją wyłącznie z bardzo drobnym makaronem. A z rozgotowanym ryżem – gdybym musiała, tobym zjadła.
Asiu,
bardzo sympatyczne te dawne ciekawostki.
Dzień dobry,
wczoraj swój przepis na zupę dyniową podała Terrile
Oto ten wpis, może ktoś skorzysta:
” terrile
9 listopada o godz. 17:12
Wtrącę swoje trzy grosze, bo dynia właśnie była dziś jedzona. Metodą prób i błędów, do których zaliczam również nietstety zupę austriacją ( zbędny bulion i przede wszystkim cynamon, który fatalnie wpływa na radosną barwę tej zupy !) doszłam do zupy idealnej dla mnie, czyli dynia z marchewką plus przyprawy: czosnek, sól, pieprz, plus 2 łyżki oliwy. Plus pestki dyni prażone. Polecam 🙂 ”
Terrile – pozdrawiam 🙂
Byku – dzięki 🙂
A Antek nie zdradził jaką zupę zażyczyła sobie Agatka 🙂
@asia:
no, nie zdradził
Zgago – wszystkiego najlepszego!!!!!!
Zapraszam do tańca 😀
https://www.youtube.com/watch?v=15WZMF7Fk9I
video nie tylko dla Ogonka 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=UGL9ZXNikZk
O, przepraszam – Antek zdradził, że ma to być pomidorówka z rozgotowanym ryżem. Dzieci mają dziwne gusta.
O, przepraszam, ale nie zdradził.
Asia
9 listopada o godz. 23:33
Pomidorowa? 🙂
antek
9 listopada o godz. 23:44
Była w propozycjach?.taka z rozgotowanym ryżem, ale będzie inna. 🙂
Ryż będzie na drugie.
Roztańczymy Zgagę 🙂 A nam też nie zaszkodzi…
http://www.youtube.com/watch?v=_mdU3Ng-P7U&feature=fvwrel
Ależ te dziewczyny mają wdzięku (i wdzięki). Zawsze mi się wydawało, że dobrze tańczę, a patrząc jak ta mała biodrami rzuca, poczułam się, jak drąg sztywny.
Pozostańmy jeszcze chwilę w tych rytmach
http://youtu.be/Z4e7VcnWCT0
Cha cha 😀 https://www.youtube.com/watch?v=8M9XpeYW4RU
Nisiu, może się skusisz?
Yyc, a może Ty też?
Pasztet z kaczej wątróbki i fantazyjny dodatek: czekolada 🙂
Czego ci Francuzi nie wymyślą! Nie wiem, jak smakuje, nie próbowałam
ale sposób przygotowania jest ciekawy (oczyszczanie, pieczenie – temperatura w środku wątróbki powinna być od 45 do 60°C)
http://www.youtube.com/watch?v=NjpEyp-Uepw
Alino – nie tylko Francuzi. Meksykanie wymyślili indyka w sosie czekoladowym. I ja go zrobiłam z ciekawości – nie całe ptaszysko, tylko dwa uda indycze i ten sos. Całkiem dobre to było.
Zgaga go lubi
http://youtu.be/uM3UtD-LmSQ
Jak o dyniach, to podzielę się moim ostatnim pomysłem: cebula, zielone curry (troszeczkę tylko, na to dynia, po podduszeniu mleczko kokosowe. Po zmiksowaniu dodaję czerwony pieprz i/lub żurawinę. Albo podrumienione pestki.
Pozdrawiam z prawie loftu łódzkiego, bo z hotelu Andels przy Manufakturze 🙂
Małgosiu – dużo radochy z życia i pociechy z rodziny (ze szczególnym uwzględnieniem najmłodszych) 🙂
Zgadze wszystkiego NAJ_NAJ! NAJLEPSZEGO, oczywista 🙂
Dorota z .S lofci się w loftach, pewnie znowu ostrzy pióro na tę i ową głupotę urzędową. Jak się człek po instytucjach kultury dobrze rozejrzy, to i baterię armat by Dorocie chętnie przydzielił. Ona by cel znalazła w try miga.
Zgago – coś wolniejszego 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=E9lrklDqMS0&feature=related
https://www.youtube.com/watch?v=mXGc0OoZEsM
Zgago, wszystkiego najlepszego 🙂
Wróciłem z pleneru
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/OstatkiJesienne#slideshow/5809252974665298562
Krzysztof KrawczykA Mnie Jest Szkoda Lata
http://fm.tuba.pl/artysta/Krzysztof+Krawczyk
Zgago! Za zdrowie wędrowca na szlaku!
A ja właśnie wróciłam z urodzin wnuka. Franio duzo więcej uwagi poświęcił traktorowi z turem niż tortowi, ale świeczki dmuchał dzielnie. Krzyś się popłakał, bo chciał się bawić Franka traktorem. Jadzia uczy się grać La Cumparsitę, a Józio zapalał świeczki przenosząc je na swój kawałek tortu.
Dość mocno zaczeło padać.
Nemo, mieliśmy psa rasy Norsk Gr? Elghund i z jego wyczesanej puchowej sierści, zgremplowanej i uprzędzonej, były utkane dwa pasiaki – jasny pas z psa, a ciemny z owczej wełny.
U mnie juz i to znikło (sprzed iluś dni zdjęcie, pewnie podawałam) i w ogóle chmurno i zimno 🙁
Ładne kwiatki, Irek. U nas też podobne wystepują, tylko teraz nie ma już śladu. Ano…idzie zima.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4382.JPG
Asiu, ja z tych co i tak lubia wolne numery. O tyle ta dedykacja sie rozprasza.
Dla tego dla Goski, Zgagi naszej katowickiej wybieram nie taneczne, ale za to jak najbardziej slodkie zyczenia urodzinowe.
Gosko, zycze miodu i smietany!
Na Tobie i tak nie pozostawi sladu
Asiu,
te kawalki ladne bardzo, ale my jeszcze za tym nie tesknimy….
Malgosiu W., nie wiem co celebrujesz, ale NAJLEPSZEGO!
Pepe – Zgaga bardzo słodka : chałwa, czekolada , czekoladki różnego autoramentu, marcepany, ciastka. Masz rację – ona może bezkarnie. Z innych rarytasów przepada za golonką i krewetkami.
Miodzio, dzięki , ale ja dopiero za miesiąc. Zgaga ma urodziny i Ona też jest Małgosia 🙂
@pyra:
solowki?ciekawy punkt archipelagu…tak sprawdzily sie, bardzo efektywne;
delikatnie liczac 2,5 miliona „wrogow ludu” tam zlikwidowano…
czy ty wiesz, dziewczyno,co ty piszesz?
Córka mnie też poczęstowała kremową zupą z dyni. Bardzo dobrze jej wyszła.
Byku – pewnie, że wiem, co piszę. To nie musi być nawet Sołowka – wystarczy jakakolwiek wyspa dająca możliwość odseparowania na jakiś czas ludzi szkodliwych. I żadnych obozów, żadnej straży, nawet narzędzia bym im dała i niech sobie radzą jak potrafią, albo niech się pozagryzają wzajemnie. Więzienia są zbyt kosztowne w eksploatacji.
Zgago – wszystkiego najlepszego, urodzinowe całusy 😀
Skonczyłam czytać kryminał, krwawy jak jego tytuł -Blood Hunt –
Wykompałam się i pod kordełkę. Mogę trochę dłużaj pospać, czy też raczej później wstać 🙂
To jakoś tak patriotycznie 🙂
Czarna Rachel w czerwonym idzie szalu drżąca
I gałęzie choiny potrąca idąca –
Nikogo nie chce budzić swej sukni szelestem,
I idzie w przód jak senna, z rąk tragicznym gestem,
I wzrokiem, błędnym wzrokiem gasi mgieł welony,
I świt się robi naraz. I staje zlękniony.
Pobladłe Robespierry, cisi, smutni, czarni,
Wychodząc, z hukiem drzwiami trzasnęli kawiarni.
Na rogach ulic piszą straszną ręką krwawą,
Uśmiechają się dziwnie i giną na prawo.
Tylko słychać nóg tupot na ulicy pustej
I szept cichy. Trup jakiś z zbielałymi usty –
I gdzieś kończy muzyka jakiś bal spóźniony.
Pod lila abażurem mrugają lampiony.
Białych sukni w nieładzie senność, ciepło, zmiętość
I piersi, krągłych piersi obnażona świętość,
I mazur, biały mazur w ogłupiałej sali:
Dziś! dziś! dziś! Wieś zaciszna i sznury korali.
Roztańczyła się sala tęgim nóg tupotem.
Hołubce o podłogę walą, biją grzmotem,
Białe panny i panny niebieskie, różowe,
Przelotnie a zalotnie przechylają głowę
I mówią czarnym frakom: „Przyjdźcie do nas jutro”
I podają im usta za podane futro.
A kiedy świt różowy przez żaluzje wnika,
Dla siebie, nie dla gości, gra jeszcze muzyka.
Menuetem się cichym wiolonczela żali,
I białe margrabiny przychodzą z oddali.
Na liliowych oparach spływają bez słowa,
I panier rozłożyła markiza liliowa,
Kawaler podszedł blady. Pani tańczyć każe!
I tańczą hafty, sprzączki, koronki, pliumaże.
A w klarnet, flet i skrzypce, w ukłony margrabin
Czerwoną, rozwichrzoną wpada nutą Skriabin.
Drze ciszę dysonansem, wali w okiennice,
Muzykę wyprowadza przed dom, na ulice,
Na place, rozkrzyczane w potępieńcze ryki,
I rzuca w twarz akordom zgłodniałe okrzyki,
Na ziemię je obalił i kopie z rozpaczą:
Otworzyć wszystkie okna! Niech ludzie zobaczą!
Wielkimi ulicami morze głów urasta,
I czujesz, że rozpękną ulice się miasta,
Że Bogu się jak groźba położą pod tronem
I krzykną wielką ciszą… lub głosów milionem.
A teraz tylko czasem kobieta zapłacze –
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Aż nagle na katedrze zagrali trębacze!!
Mariackim zrazu cicho śpiewają kurantem,
A później, później bielą, później amarantem,
Później dzielą się bielą i krwią, i szaleństwem,
Wyrzucają z trąb radość i miłość z przekleństwem,
I dławią się wzruszeniem, i płakać nie mogą,
I nie chrypią, lecz sypią w tłum radosną trwogą
A ranek, mroźny ranek sypie w oczy świtem.
A konie? Konie walą o ziemię kopytem
Konnica ma rabaty pełne galanterii
Lansjery-bohatery! Czołem kawalerii`
Hej, kwiaty na armaty! Żołnierzom do dłoni!
Katedra oszalała! Ze wszystkich sił dzwoni.
Księża idą z katedry w czerwieni i zlocie.
Białe kwiaty padają pod stopy piechocie.
Szeregi za szeregiem! Sztandary! Sztandary!
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
A On mówić nie może! Mundur na nim szary.
ś tak patriotycznie 🙂
Oj, coś się źle wkleiło.
To jest wierz Lechonia, mój amerykański brat mi go często deklamuje 😀
Co do izolacji „ludzi szkodliwych” – pełna zgoda, o ile kryterium „szkodliwości” będzie w rękach Pyry.
Mimo wszystko uważam, ze propozycja Wysp Sołowieckich na miejsce ewentualnego odosobnienia jest wyjątkowo w złym guście.
Najdelikatniej rzecz ujmując.
Ponieważ to blog kulinarny, rad bym poczytać o „menu” serwowanym „pensjonariuszom” wspomnianego archipelagu.
Żabo – to jest patriotyzm młodopolsko przegadany – jak proza Kadena, jak poezje Wierzyńskiego, jak wczesne teksty Broniewskiego. No i wychowało się na nich pokolenie, co to „jak kamienie rzucone na szaniec”. A ja już nie chcę. Chcę żeby te szańce bronione, to była ostateczność, a na co dzień, niech patriotyzm ma wymiar nader przyziemny – dobrze wykonanej roboty, zapłaconych uczciwie podatków, szanowania prawa i instytucji państwa. Własnego wreszcie państwa. Nie ma powodu, żeby własne państwo traktować gorzej, niż inne nacje swoje ramy prawne. I oby ten przegadany, krwawy patriotyzm nie musiał być testowany na naszych dzieciach i wnukach.
Dzień dobry,
Ważny dziś dzień dla nas wszystkich Polaków a tu jeden z tych, dla których „patriotyzm” nie był czczym słowem
http://www.youtube.com/watch?v=aPQXarIUZOA
http://www.youtube.com/watch?v=xxIoihjbiTA&feature=related
Dzień dobry 🙂
Pyreńko, to piękny wiersz, dla mnie wcale nie przegadany i nie szańcowy, wspaniała poezja 🙂
Skromnej i zawsze o innych pamiętającej Zgadze życzeń bukiet, bombonierka, powóz w kształcie dyni, z pestkami uprażonymi do perfekcji i nie jeden, ale dwa kupony upoważniające okazicielkę do zrównania Magdy Gessler z Magdą Gessler 🙂
Haneczko – ja nie o urodzie poetyckiej, tylko o tym „co autor miał na myśli” w baardzo długim zdaniu.
W Ostrołęce zdjęto z ekranu Kina Jantar film „Pokłosie” . Podobno obraża uczucia lokalnych patriotów.
Marek – nie dziw się. W końcu to sąsiedni teren, a więc niejako ludzie czują się dotknięci we własnej pamięci rodowej. Nie wiem, czy pamiętasz ale kiedyś mówił na ten temat Aleksander Małachowski, którego wraz z Matką ukrywała miejscowa ludność długo i skutecznie – to prości ludzie wielkiej wiary i wielkiego patriotyzmu. I utwierdzonego przez wieki antysemityzmu. Obrażać się nie ma o co. Tak ich ukształtowała niełatwa historia. Czas, żeby przyjęli to do świadomości.
Bardzo, bardzo gorąco – słonecznie i serdecznie – dziękuję za wszystkie życzenia. 😀
Sama nie umiem dojść przyczyny aż takiej zmiany w moim życiu. Ogromnie mi się zintensyfikowało życie towarzyskie i to w realu. 😯
To jest przyczyną zmniejszenia mojej aktywności na blogu – ale podczytuję, co jest oczywiste. 😀
Życzę Blogowisku tak ciepłej i słonecznej niedzieli, jaką mam ja – 35 st.C w słońcu. 😆 😆
Zgago, niech Cię grzeje słońce i intensywne okoliczności 😀 Wielka buźka 😀
Haneczko, 😀 😀
Pyry duże, średnie i małe życzę wesołego świętomarcińskiego dnia.
Nad moją głową latają Wasze F-14 – na tyle wysoko, że słychać tylko mruczenie silników. 😉 🙂
Zgago – a czkawkę wczoraj miałaś? Powinnaś mieć.
Pyro, nie miałam czkawki, ale dziwnym trafem podejrzewałam, że powinnam ją mieć. 😀
Jeden z „efów” na zakończenie przeleciał tak, że natychmiast poczułam współczucie dla mieszkańców okolic Krzesin (tam chyba stacjonują na stałe?).
Zgago – stacjonują ale raczej nie latają. Wylot – i ćwiczą gdzieś nad środkową Wartą i Pilicą, a jak piszesz – także nad Śląskiem. A potem do domu – hangar i cicho sza.
Ponoć w Warszawie już się leją po gębach. Niech żyje mój roztańczony dzisiaj (mimo deszczu) Poznań. Nie znaczy to, że u nas nie ma idiotów. Są; tyle, że pojechali do Warszawy. Jak dostaną łomot, to im tylko wyjdzie na zdrowie.
Zrobiłam na kolację b.dobrą sałatkę. Wczoraj, w sklepiku były brzuszki wędzonego łososia i ogonki. Brzuszki są dosyć tłuste, kupiłam trzy ogonki (czyli ogonowe części wędzonego fileta. Obrałam ze skóry i podskórnego tłuszczu, filety pokroiłam w kosteczkę, do tego pół sporej cebuli, pół pęczka szczypiorku, puszkę groszku, 2 kiszone ogórki i jedno spore jabłko, dużo pieprzu i 2 łyżki majonezu. Jej, jakie smaczne. Kolacja z głowy.
To jeszcze wzmożenie patriotyczno – uczuciowe
http://youtu.be/EDpKIb3eGk0
I jeszcze w ramach narodowych wspominków
http://youtu.be/t815V9viQeU
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/115859/d9e46782be19976e58ed14e62eb706f9/
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/116666/d9e46782be19976e58ed14e62eb706f9/
Dzień dobry,
Mój pobyt w Polsce dobiega końca, odlatuję jutro rano. Pobyt niezrealizowanych planów, pokrzyżowanych przez wypadek i pobyt w szpitalu A., później Jej kurację, a w końcówce pokrzyżowanych przez moje zabiegi odejmujące lub znacznie utrudniające mi mowę. Ale przez to musieliśmy przejść.
A. wciąż nie jest na tyle sprawna by móc podróżować, a ja, by móc swobodnie jeść i rozmawiać, dlatego nie widzieliśmy się z nikim z Blogu.
Bardzo przepraszam zawiedzionych, którzy chcieli się ze mną spotkać, zwłaszcza Danuśkę i Warszawianki, oraz Pyrę, Haneczkę i Jagodę. Ale przecież nic nie trwa wiecznie i skoro raz się jest „pod wozem” to, kierując się statystyką, następnym razem powinno być „na wozie”. Co się odwlecze to nie uciecze…
Na szczęście Cichalowie już wrócili za Kałużę, myślę więc, że niedługo usłyszę od naocznego świadka opowieści zjazdowe, wielkopolskie, szczecińskie, warszawskie, krakowskie, wiedeńskie i inne… Cichal, trzymaj zwilżone gardło, co by Ci w opowiadaniu nie zaschło, a gdyby coś takiego zdarzyć się miało – odpowiedni nawiżacz będę miał w pogotowiu.
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/116926/d9e46782be19976e58ed14e62eb706f9/
Nowy – życzę bezpiecznego i szczęśliwego lotu i zdrowia dla Was obojga 🙂
Zgago, nawet nie wiesz jak Ciebie ściskam faszerując urodzinowymi serdecznościami. Specjalny toast wzniesiemy wieczorem z A. za Twoje 100 lat!!! 🙂 🙂 🙂
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/117143/d9e46782be19976e58ed14e62eb706f9/
Asiu, Dziękuję bardzo.
Przy okazji chcę Cię zapewnić, że Twój wybór muzycznych załączników jest zawsze wspaniały. Tak trzymaj!
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/118126/d9e46782be19976e58ed14e62eb706f9/
🙂
Nowy – wysokiego nieba i przyjaznej ziemi.
Za rok się spotkamy. Już czekam.
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/29796/d9e46782be19976e58ed14e62eb706f9/
Nowy, moim nalewkom bardzo dobrze zrobi czekanie na Ciebie 🙂 Życzliwego nieba 🙂
Na zdjęciu z Poznania, które zamieściła Asia jest pomnik Wdzieczności albo Chrystusa – Króla rozwalony potem przez Niemców. NB uważam ten fakt za jeden z nielicznych dobrodziejstw okupacji w Poznaniu. Prześliczny plac Uniwersytecki (ob.Adama Mickiewicza) jest z ogromnym upodobaniem szpecony przez „słuszne” acz makabrycznie brzydkie pomniki – wstyd poznański czystej wody. Kiedy plac powstał (im Bismarcka) Niemcy postawili tam niewielką kolumienkę, na szczycie której stanęło brązowe popiersie Marszałka. Polacy rozwalili – z racji dziejowej. Kilkanaście lat plac zdobiła tylko zieleń i fontanna, tudzież bryła Opery zamykająca perspektywę, aż zebrano pieniądze na Pomnik Wdzięczności – za odzyskaną niepodległość. Przysadzista, cieżka kolumnada stanęła przez coll Minus i szpeciła miasto kilka lat – potem Niemcy, potem Polacy… Najpierw postawiono mistrza Aadama – no, niech będzie, a potem przyszła kolejna niepodległość i postawiono ohydne, ciężkie „Krzyże poznańskie. Mieli miejsce na skwerku przy auli Akademii Muzycznej, naprzeciwko – to nie! Zeszpecili plac. Pamiętam, że pocieszaliśmy się wtedy, że tam żaden pomnik dłużej, niż 10 lat nie przetrwał. Niestety – Krzyże stoją.
Nowy, bardzo proszę o toast za moje 80 lat – nie chcę więcej. 😀 Spokojnego lotu i dobrego zdrowia dla Ciebie i Twoich bliskich – nie dajcie się. 😀
Zgago,
za karę, że myśmy tu wczoraj balowali, a Ciebie nie było – 100 lat!
A gdzie Ci jest tak guronco?! 😯
U mnie dzisiaj gołąbki z kaszą gryczaną. Chodzą za mna i chodzą, wreszcie wszystkie składniki mam, kasza dochodzi, kapucha włoska ugotowana, innej nie używam od lat – gołąbki lepiej smakują. Rodzina potwierdza.
U mnie 16C i słońce, rodzina wybrała się „nakręcać kilometry” póki śniegu nie ma, coś mu tam zostało jeszcze do dorocznych 10 000km.
Jak leworęczny i leniwy, tak dzisiaj opętał go jakiś porządkowy szał od rana. Powyrzucał niepotrzebne rzeczy z piwnicy, przy okazji deskę, która jest mi potrzebna (odzyskałam) i parę innych, które „a nóż z widelcem się przydadzą”, ale dałam spokój. Niech ta…
Następnie garaż. Wyleciały donice, w które rok w rok wysiewam jakieś zielska i kwiaty, rozstawiając na patio. Odzyskałam.
Omal mi nie wyrzucił mojej małej drabinki malarskiej rozkładanej, bardzo poręcznej nie tylko przy malarskich robotach. W porę go przyłapałam, rzuciłam piorunem z ócz, bez słów zawrócił z drabinką do garażu i powiesił na ścianie (komu ona tam przeszkadza?!). Potem – że w garażu jest sporo narzędzi i trzeba je wyrzucić, bo na co one komu 🙄
No tak. Narzędzi używam ja i nie darmo Roger mi jakieś sprezentowuje od czasu do czasu. Narzędzia są zresztą przeze mnie ułożone na półkach („po co ta półka?”), także pojemniki z różnego rodzaju gwoździami, śrubkami, drobnymi doniczkami i tak dalej.
Rozumiem, że geologowi młotek wystarczy, ot…
Nowy,
masz już namiar na Lublin. Więc czekam do najbliższej okazji 🙂
Nowy,
pozdrowienia dla Was i wracaj szczęśliwie, wysokiego nieba!
Może jakiś zjazd przedświateczny z Cichalami albo cuś?
Wcześniej czytałam w gazeta.pl/Wrocław wywiad z Czeszką, antropologiem kultury, mieszka we Wrocławiu od 10 lat i tam pracuje.
Gdzieś mi się to zgubiło, a szkoda, bo miała dużo do powiedzenia na temat Polaków i dzisiejszego święta. No tak, ale Czesi to naród pragmatyczny (mieszkałam tam i pracowałam jakiś czas – wiem, co mówię), a nie rozchwierutany przez różnych politycznych (i nie tylko) chuliganów.
Wszyscy się powinni dzisiaj cieszyć, tymczasem zadymy i okazja dla chuliganów stricte, żeby się zabawić i zrobić ruchawkę. Bardzo przykre to Święto Niepodległości w takiej atmosferze 🙁
Wolność to nie anarchia.
Irku – czy trawa żubrówka jeszcze teraz nadaje się do zalewania wiadomym płynem?Rodzina mi się rozkochała w żubrówce.
Pyro – ciekawe pytanie. Do tej pory zalewałem zawsze trawę świeżą prosto po żubrokosach. Mam ku ozdobie w pokoju rozwieszone trzy pęczki. Może zaryzykuję i jeden poświęcę. Chociaż na pewno nie ma już tych soków, ale pachnie
wrocilem wlasnie z polski;
na stacji benzynowej zaproponowano mi, abym dal im moje dane osobiste,
to dostane za darmo paczke papierosow 😉
a hard days night…
Wrócił z nakręcania. Zostało 275km. do nakręcenia. Para w gwizdek, juz wolałam dzisiejszy szał sprzątania! A najlepiej jedno i drugie 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4443.JPG
przypomnialo mi sie wlasnie, ze obok polskich flag wisialy czasami wzdloz drogi inne; niektore byly nawet czterokolorowe, ale tez w poziomie – zielono, zolto,bialo,czerwone…
wie ktos, co to symbolizuje?
Odpowiadam na zaległe pytanie : krupnik. 🙂
Dyskusja pepitkowo-włokiennicza przypomniała mi tekst Mariusz Szczygła zamieszczony w Dużym Formacie, jakoś tak niedawno.
Może ktoś czytał? Test o niewykorzystanych tematach do reportaży, jednym była opowieść o krawcu.
Na stronie DF dostęp jest niestety płatny.
W skrócie, autor postanowił skopiować swoją ulubioną marynarkę, w Warszawie znalazł krawca, staruszka, który dysponował wspaniałymi wełnami upragnionej firmy. Ale krawiec, zapracowany, kazał przyjść za kilka miesięcy mówiąc że jeśli będzie jeszcze żył, uszyje.
Pan Mariusz nie chciał czekać, szukał w internecie kogoś kto dysponuje podobnymi tkaninami i najbliżej znalazł w Pradze.
A że on czecholif, Praga to jego drugi dom, już niedługo, wpuszczony przez ochroniarza z bronią, wchodził do piwnicy eleganckiej kamienicy na ulicy Paryskiej. Przyjął go piękny i elegancki młodzian, kelnerka podała kawę, dwie godzinki rozmawiali o czeskiej literaturze, wnętrze patrzyło na nich 300 letnią tradycją.
Czemu pracownia w piwnicy? Po doświadczeniach nocy kryształowej w Niemczech, dziadek młodzieńca przeniósł pracownię do piwnicy i tak już zostało…
Potem była prezentacja tkanin, Szczygieł został oszacowany przez młodzieńca na wełny po 200 E za metr….marynarka to 3 metry. Ale dał popatrzyć również na takie po 3000. Później młodzieniec zadał kilkadziesiąt dziwnych pytań, od tego którą ręką pisze, na której nosi zegarek, co chce ukryć w swojej sylwetce, czy będzie marynarkę nosił tylko do dzinsów, czy zamierza schudnąć, po pytanie o wielkość używanej komórki i to czy w miejscu pracy ma klimatyzację.
Krawiec obiecał że policzy koszty dwóch marynarek i kwotę prześle przez SMS.
Przyszedł SMS, ale autor napisał że w życiu nie przyzna się jaka to była kwota.
Uszył obie. 🙂
Żabo, napisz do nich, może pomogą?
Pyro, na Boga, nie bierz tego Lechonia tak strasznie poważnie. Ja akurat nie wychowałam się na Lechoniu, na szaniec też się nie załapałam, a ten wiersz pierwszy raz usłyszałam, jak właśnie mój brat mi go wyrecytował parę lat temu. Urzekła mnie fraza i rytm tego wiersza, doskonały do recytacji, a tym, że chodzi o Piłsudskiego to pojęłam dopiero na samym końcu. Mój brat, oprócz tego, że interesuje go historia – jako związek przyczynowo-skutkowy – nie jest ani za jedną, ani za drugą trumną – po prostu jest zdroworozsądkowy, ale lubi recytować i Mickiewicza, i Puszkina, i Horacego, i co jeszcze mu w oko i ucho wpadnie.
Patrzcie, w całej Polsce pochody i wspólna zabawa, tylko do Warszawy przyjechali się naparzać. Pogięło ich.
Nie udało mi się namówić córki na wyjazd do lasu, pojechali z dziećmi oglądać jak garnki się lepi, ale Klaudia ze mną pojechała. Bardzo było miło i relaksowo.
Ponieważ już mam przeczytaną prasówkę i kryminały, więc na spokojnie biorę się za Karskiego, Haneczka mi przywiozła miesiąc temu.
polska ma cos z niujorku:
do wytrzymania tylko wtedy, kiedy jestes w nim albo zakochany,
albo robisz dobre interesy 🙂
„ale pan okropnie mowi po angielsku!”
„po polsku to samo”.
do lulblina nie wiem czy sie wybiore, ale jesli juz, to chyba tylko po to aby wytargac jednemu z profesorow uszy…
Antku, dzięki. Nie napiszę! Ponieważ jestem córką mojego Ojca, czyli wdałabym się z panem krawcem w dyskusję i skończyło by się to dokladnie tak jak ze Szczygłem. Mam straszną słabość do perfekcjonalistów w zawodzie.
Wyobraź sobie, że w czasie II WW mój Tato terminowal u szewca (lwowskiego oczywiście). Zdaje się, że za naukę odpłacał mu lekcjami niemieckiego, ale to akurat nie ma nic do rzeczy. Jako dziecko pamiętam, taką scenę: rodzice mieli iść na jakieś przyjęcie, Tato juz w smokingu, Mama jeszcze się ubiera i nagle Tato dochodzi do wniosku, że obcasy w jego butach nie są doskonałe. Jak zawsze ma jeszcze nieco czasu, więc zdejmuje smoking, ściąga z pawlacza pudło z narzędziami szewskimi (oczywiście noże i szpilarki w najlepszym gatunku, kupowane w Szwecji) i zaczyna poprawiać obcasy. Na koniec na gorąco wprasowuje w nie wosk. Rzecz była w tym, że żaden z szewców (powojennych warszawskich) nie reperował butów tak, żeby Tatę zadowolić. No, nasze dziecinne ostatecznie, ale nie jego. Krawca na szczęście udało mu się znaleźć 🙂
Ja sobie znalazlam krawca w Kaliszu. I jestem zadowolona. Nawet bardzo. Ma bardzo dużo angielskich materiałów, pokazywał mi setki próbek, ale akurat tego mojego ni ma. A też chodzi mi o marynarkę do jeansów. W koncu wymyśliłam jaki ten brąz był -po prostu tabaczkowy. Czyli szaro-tabaczkowa pepitka. 🙁
http://www.ekrawiec.pl/
W przerwie gołabkowej.
Pyro,
wspomniałaś Broniewskiego. Czytam jego biografie autorstwa Mariusza Urbanka („Miłość, wódka, polityka”). Znakomicie napisana, ale nie o tym chciałam.
Otóz ja ze szkoły znałam jego wiersze i niektórych trzeba było się na pamięć i tak dalej, ale nigdy nie zawadziłam chocby o strzępki biograficzne, ani mi to nie było potrzebne, ani się po drodze nie trafiło. Taki ci proletariacki poeta, a wcale się stamtąd nie wywodził.
Tak czy owak, ciekawa postać, dopiero jestem mniej więcej w 1/4.
Ja wiem, że Ty nie lubisz biografii, ale ja – wiadomo 😉
Wracam do gołąbkowania.
Alicjo – pomyłka. Bardzo lubię biografie. Nie trawię tylko hagiografii (a taką czytałam p. A.German). Urbanka mam dwie pozycje : Broniewskiego i Waldorffa – obydwie bardzo cenię. A jeżeli chodzi o Broniewskiego, to przecież pisałam o tym na blogu nader obszernie.
@antek:
zagraj…
Byku, mogę?
http://fm.tuba.pl/player?id=27381&type=4&checkout=24488982
Dziękuję,
Latać nie lubię, ale jak dotąd niebo okazuje się dla mnie bardzo przychylne. Najpierw lecę do Helsinek, a stamtąd do NYC.
Odezwę się z dugiej strony Kałuży.
🙂 🙂
@yureczku,
zawsze!
ale nie zawsze sie dołnloadzi…przynajmnie na mojej pralce…
Byku, słyszałeś?
Tu oryginał :
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=A4gTZPvu5ms#!
Pyro,
niejeden raz pisałać, że lepiej nie zaglądać w życiorysy poetów, pisarzy i artystów w ogóle, bo się możemy rozczarować. A ja pisałam, że mnie biografie interesują, bo odbrązawiają, przybliżają człowieka.
Co do Anny German, to pisałam parę dni temu – to nie była biografia, tylko zebrane wywiady, wycinki prasowe i parę listów, które udostępnił wdowiec po Annie.
Bardzo to ubogie, a drogie 🙄
Waldorffa (M. Urbanek) też mam – świetna lektura.
U nas dzisiaj Dzień Pamięci Narodowej ku chwale wszystkich, którzy polegli w różnych wojnach.
Tu po polsku :
http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=iZXYWSxKQu8
To tak a pro po krawców, szewców, introligatorów…
Lubię „Cieszyńską” w obu wersjach.
Antku – a słyszałeś „Łódzką”?
http://www.youtube.com/watch?v=WvoonsLNvIE
Nowy, życzę szczęśliwej i spokojnej podróży!
A ja wróciłam do „Tworzywa” Wańkowicza; żeby przypomnieć sobie stan wyjściowy. Tylko tak mogę ocenić dystans, jaki przez ca 80 lat przeszedł mój kraj. I mówię Wam – to większy kawałek drogi, niż do księżyca. A po drodze jeszcze druga światówka i zawirowania po niej i utrata niemal 70% kary ludzi wykształconych i upust krwi emigracji… Niezły dystans; możemy być dumni. A wypoczynkowo wczoraj czytałam Nisi „Zapiski stanu poważnego”, a dzisiaj „Romans na receptę”. Piekielnie dobrze się tę Nisię czyta.
errata – tam nie ma kary – jest kadra (trzecia linijka)
Żabciu, chciałam Ci podrzucić to, co Antek. Bierz i konferuj 😀 Potem możesz opublikować 😆
Asiu, nie słyszałem! Lubię faceta.
Tak to zatoczyłem koło z Łodzi do Łodzi !
Też lubię faceta 🙂
@antyk:
czeska wersja jethro tull? jak najbardziej!
Byku, co do tych flag, jesteś pewien że miały cztery pasy??
Może to jakieś regionalne.
Moje pierwsze skojarzenie, flagi kościelne, często powiewają przy naszych drogach… biało-żółta i biało-niebieska.
Może jakiś biskup rastafarian przybył z wizytą, stąd jeszcze ten zielony i czerwony Ci migał…;)
Jeżeli dobrze pamiętam, to Pyra lubię tę piosenkę 🙂 :
http://www.youtube.com/watch?v=XSnlET8RuQQ&feature=related
Coś mi się obiło o uszy, że nasi prawicowcy wieszają sobie flagi węgierskie, życząc sobie Budapesztu w Warszawie.
Byku – to były flagi województwa lubuskiego 🙂
http://pl.wikipedia.org/wiki/Flaga_wojew%C3%B3dztwa_lubuskiego
Byku, jethro jest poniedziałek, wypada się przespać.
Ojczyzna czeka na moje antyczne podatki.
Śpijcie i śnijcie!!
Lubuskie ma taką flagę!?
Lubią tam trawkę.
Dobranoc 🙂
Łomatko, to ja byłam w takich kolorach 😯 Od kiedy 😯
Asiu – Pyra kocha Nohavicę blokowo – wszystko, jak leci. Idę zrobić trochę paliwa na jutro.
@asia:
tak, cést ca! merci…