Kolorowe i smaczne obrazki

Niedawno pisałem o pewnym zniechęceniu, które mnie ogarnia na myśl o wyprawie do restauracji. Wśród głosów polemicznych zamieszczonych pod tym tekstem były takie o wielu korzyściach wynoszonych z jedzenia w mieście a nie w domu. Oto można podejrzeć jak zawodowi kucharze dekorują swoje dania, albo     zainspirować się nieznanym dotąd przepisem, lub nawiązać znajomość z sympatycznymi sąsiadami (ten ostatni argument dotyczył restauracji funkcjonujących na południu Europy) itd., itp.


Nie przekonało mnie to zupełnie. Profesjonaliści dekorują swoje dania zbyt wymyślnie jak na mój gust. I prawdę mówiąc robią to na jedno kopyto. Nieznane przepisy wolę zdobywać inna drogą: od przyjaciół, znajomych, z książek, filmów. Znajomości wolę nawiązywać też w innym miejscu niż restauracja. Nie często bowiem mam szczęście usiąść obok kogoś interesującego. I rzeczywiście znacznie częściej bywa to we Włoszech, Francji lub Hiszpanii niż na naszej mazowieckiej równinie.
Aby jednak nie malkontencić nadmiernie (to wpływ nadchodzącej kłusem deszczowej jesieni) resztę miejsca poświęconego na dzisiejszy felieton zajmą zdjęcia. Będą to różne dania robione i podawane w moim domu. Mnie się podobają, bo są kolorowe i wzbudzające apetyt. Goście zaś chwalili je także za smak. A wiem, że większość z blogowych przyjaciół też potrafi (i to jeszcze piękniej) zastawić stół tak, że wszystkim ślinka leci. Tylko niezbyt często to pokazują publicznie. Może więc dziś…

Deska serów

Foie gras z rodzynkami i świeżymi figami

Pieczona papryka z sardelami (anchois)

Sałata z wędzonym karpiem i pstrągiem oraz truskawkami

Ciasto wg. przepisu ze Stawiska ( dom Iwaszkiewicza)

Jaja poszetowane czyli w koszulkach

Jaja z kawiorem

Karczochy

Chyba już wystarczy tego dobrego. Jestem głodny. Pędzę do kuchni przygotować śniadanie.