Jesienny spacer i jego rezultaty
Miniona niedziela mimo straszenia meteorologów wszelkich stacji TV była piękna. Przynajmniej u nas na skraju Puszczy Białej, nad łąkami narwiańskimi.
Kanie nad łąkami Fot. P. Adamczewski
Postanowiliśmy więc wykorzystać ten piękny czas i pójść na długą wędrówkę nad rzekę. Taki krąg jaki zwykle zataczamy idąc przez nasza wieś do rzeki, potem po wale przeciwpowodziowym do Kruczego Borku i z powrotem do domu to marsz dwugodzinny. Zwykle na łąkach widzimy pasące się sarny, czasem uda spotkać się nawet łosia, w rowach melioracyjnych mieszkają bobry, więc oglądamy ścięte przez nie topole, spod nóg uciekają spłoszone zające. Słowem – nurzamy się w „pięknych okolicznościach przyrody”.
Tym razem jednak było zupełnie inaczej. Mieliśmy ze sobą aparat fotograficzny i lornetkę. Nie przewidywaliśmy bowiem tego co zastaliśmy przy drodze.
Tuż za wsią, nad samymi łąkami, zobaczyliśmy piękną kanię. Zerwaliśmy więc grzyba z myślą o przekąsce do wieczornego posiłku. Za pierwszą kanią rosła druga, po niej kolejna, potem następna i następna. Musiałem zdjąć koszulę, by dorodne grzyby zapakować jak do kosza i donieść nie łamiąc do domu.
Nasz niedzielny plon Fo. P. Adamczewski
Spacer diabli wzięli ale wróciliśmy do domu z czterdziestoma kaniami. Dwie natychmiast usmażyliśmy panierowane w jajku i tartej bułce i zjedliśmy na tzw. drugie śniadanie. 10 podarowaliśmy sąsiadom czyli rodzinie sołtysa. Resztę zabraliśmy do Warszawy, by rozdawać przyjaciołom, wnukom i sąsiadom.
Jesień bywa bardzo piękna!
Komentarze
Piotrze piękny plon zebraliście … 🙂 …
za dwa dni jedziemy rodzinnie na kilka dni do Puszczy Białowieskiej i po lasach będziemy łazić .. może i nam coś się trafi co nie będzie pod ochroną …
Najbardziej zazdroszczę włóczęgi po łąkach i lasach. Zbiór imponujący ale (pocieszam się) kiedyś „nyską” z warsztatu Lucjanowego Ojca pojechaliśmy do Puszczy Zielonki i żadnych grzybów nie było poza kaniami. Napchaliśmy nyskę po dach (6 osób) a z podziału został nam karton po margarynie – taki wielki pełen kapeluszy grzybów. Wtedy pierwszy raz stanęłam przed kłopotem, co z tą obfitością zrobić. Sąsiedzi nie chcieli więc biegałam po sąsiednich domach wciskając ludziom takie bogactwo!!! Dwa lata temu był też wysyp w okolicznych laskach i Ania z każdego spaceru z psem przynosiła po parę sztuk. Tego roku jeszcze nic się nie trafiło.
Oj, poszła bym sobie w las…
A ja byłam na spacerze z Nowym 🙂
Właśnie szybko chcę napisać,że świetna ta wycieczka po NY, na chwilę oderwałam się od swojej rzeczywistości…dzięki Nowy, prosimy częściej, mała rzecz a cieszy 🙂
Haneczko – tym sposobem to ja byłam na Sycylii, na Korsyce, Sardynii i w Albanii. Z Nowym też. I bardzo mi się te wyprawy podobały. Jestem wdzięczna tym, którzy mnie zabrali.
Nowy, jeszcze parę Twoich spacerów i zacznę lubić NYC z ktorego uciekłem z ulga po 10 latach mieszkania
Poznań żegna nas piękną pogodą i przyjaźnią „tubylców”. Dawno nie spotkaliśmy się z taką życzliwością i radością spotkania. Jagoda nafutrowała nas śniadaniem i pełni radości życia jedziemy na południe!
Dziękujemy za umożliwienie brania udziału w Mega Zjeździe Poznańskim!
Napisałem, napisałem i nic. Wcięło sobie. Ciekaw jestem, dlaczego. A, już wiem.
Nadmiar zajęć po urlopie i wizyta Młodych, a przede wszystkim Wnuczek, pozwoliły dopiero dzisiaj przeczytać kilka ostatnich. Kanie, jak widać, wysypały nie tylko w Szwajcarii.
Zastanowiło mnie trochę to, co Gospodarz pisał o kuchni Paula Bocuse’a. Nie wiem, czy istnieje popularny lokal z Bistrot w nazwie należący do tego jednego z najsłynniejszych kucharzy. Na pewno istnieją cztery z nazwami stron świata, w tym rotis-serie, restaurant i 2 bras-serie. Do tego kilka „ouest-expres-s” nazywanymi barami szybkiej obsługi. Opis kuchni mistrza jest prawdziwy i mylący. Mylący, ponieważ największą chwałę recenzentów przyniosła mistrzowi „nouvelle cuisine” oparta na wysokim udziale surowizny, lekkości i ważnej warstwie wizualnej. Różni się ona bardzo od tradycyjnej kuchni lyońskiej łączącej ciężkie zwyczaje strasbourskie i burgundzkie z lekkimi prowansalskimi. To łączenie wypracowało własny styl, który pozwala odczytać właściwie praźródło tylko dobrze wtajemniczonym. Własnym wkładem Lyonu jest wyższy niż u sąsiadów udział wieprzowiny. Ale to tylko pół prawdy. Gospodarz ma całkowitą rację pisząc, że w Bocuse’owych bistrach (czyli w bras-seriach, bo tak się nazywają) królują tradycyjne potrawy kuchni lyońskiej.
Wyczytałem, że Nowy i Cichal przemykają po Polsce. Czy do Trójmiasta się nie wybierają? Chętnie bym ugościł, jeżeli zdecydowaliby się zawitać.
Przepychanki z polszczyzny nieco mnie zasmuciły. Cenię zdecydowanie ponadprzeciętną wiedzę Nemo, ale praktyczne zastosowanie języka wyżej cenię u Nisi, która robi z polszczyzny użytek cieszący tak wielu. Nie wytykałbym pomyłki, która może zdarzyć się każdemu. Do wytkniętej trudno się przyznać profesjonaliście, łatwo to zrozumieć. Czasem lepiej nie zauważyć. Ale Nemo przywołuje do porządku wszystkich, więc nie jest to nic osobistego, taka natura po prostu. Między innymi dzięki różnorodności reakcji ten blog jest tak interesujący.
Stanisławie – Cichale w Gdańsku byli w tydzień po Zjeździe (wtedy, bodajże, Ciebie nie było). Mają jakąś rodzinę nad Motławą.
Stanisławie, Haneczka z Nowym to tylko wirtualnie spaceruje 🙁
Dzień dobry,
Goście wyjechali. Rozpoczyna się nowy rok akademicki: „koniec przerwy, zanurzać się” 😉
Pogoda sprzyja jesiennym spacerom, tylko z czasem krucho 🙁
MałgosiuW, z Tobą też spaceruję 😉
Najtrudniej mi chodzić z a cappellą, okropnie wysoko. Bez niej nigdy bym tam nie wlazła 🙂
Na wszelki wypadek przyznaję się do wszystkiego. To moja wina. Tamto także, ale proszę nie zapominać że to ja wynalazłem zaimek. Neil Young śpiewał wczoraj w Central Park, Nowy mógł nabyć bilety dla Alicji od samego Mistrza, ale nieeee, Nowy spacerował sobie beztrosko z beztroską Haneczką, a ja zbierałem albańskie śmieci by Ewie było miło. Taki już jestem 🙂
Stanisławie – wszystko Bocusowe Ci się pomyliło. Witaj w moim świecie 🙂
Wiadomość o tym iż w Polsce nikogo już nie kusi scyzoryk za 79 dolarów przyjąłem z pokorą 🙂
Administrator mógł przynajmniej Gospodarza uprzedzić. Czy uprzedził? Nie. Jeszcze jedno; Nowy deklarował swe uczucia do nizinnej kartoflanki, a etiopskie rękami spożywał. W takim to świecie żyjemy.
Idealna koszula na kanie to koszula z polskiego lnu ltd. Kryptoreklama 🙂
Eeeetam, Haneczko (11:07) — najpierw Ty z kimś, potem samodzielnie a nawet ktoś z Tobą; każdy tak ma lub miał! 😀
Jeśli za wysoko – chodź ze mną nisko, czyli na Prielom Hornadu (na Tomašowsky vyhlad nie naciskam 😉 😎 )…
(Ci, którzy już widzieli rezultaty tamtego upalnie-jesiennego spaceru sprzed dokładnie dwóch tygodni, proszeni są o nie-wyruszanie… chyba, że bardzo chcą :roll:)
Ślę pozdrowienia słoneczne, bardzo kolorowe i pełne nowych energii do samo- i cudzo-doskonalenia 😀 😀 😀
O, Placek! 😀
(Wiadomo teraz, dla-czemu człowieka skusiło tego odświętnego dnia o tak abstrakcyjnej porze… :cool:)
Placku, pyszne są Twoje rodzynki 😆
To ma być nisko 😯 i gdzie ziemia pod stopami ja się pytam 😯
„Na okoliczność” przypominam pyszne powiedzenie Krystyny : „Ja jestem kobieta nizinna”.
Też się muszę pochwalić, że przez ostatnie kilka dni Jerzor po drodze z pracy przynosił takie:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4260.JPG
Przez pierwsze dwa dni jedliśmy „schabowe”, na trzeci dzień zrobiłam smażone, pokrojone z cebulką, a potem już tylko suszyłam. Nie mam komu dać, bo Kanadyjczycy innych grzybów poza „sklepowymi” nie uznają, a Polaków nie mam w zasięgu.
Placku,
Neil Young będzie w Kingston w piątek, a ja jestem umówiona w piątek z Torontem 🙁
Niech to licho! Gdybym wiedziała, łaziłabym z Nowym wczoraj po Nowym Jorku, a potem poszlibyśmy na koncert, o! Trudno u-ha-ha, trudno 🙁
Nowy,
ja kiedyś robiłam wino o dość „miodnym” smaku. Głównym składnikiem były płatki mniszka lekarskiego (mlecz), miód i cytryny, no i oczywiście drożdże winne. Zrobiłam to wino mniej więcej poł wytrawne (raczej mniej), pachniało miodem i było całkiem niezłe. Roboty przy tym jest od groma – mają być tylko płatki kwiatów, bo wszystkie inne części mniszka są gorzkie. Narobiłam się jak głupia, zrobiłam 20 litrów, a jak dojrzało…przyszłóa kompanija i wypiła 😉
Proponowałam, że co roku na wiosnę mogę robić, ale zbierać kwiaty i potem te płatki targać, to niech kompanija. Do gotowego każdy chętny, ale do pomocy nikt się nie zadeklarował 🙄
O zdjęciach Nowemu już nie kadzę, bo zaczadzimy Go – przyszło mi do głowy, że dawno nie byliśmy w Nowym Jorku i warto by odświeżyć, w końcu to tylko 600km. Wziąwszy Nowego za przewodnika, oczywiście 😉
Jeszcze o naszych kaniach – Jerzor pedałuje do pracy kawałkiem nieuczęszczanej drogi i one sobie tam właśnie rosły, pod drzewkiem. Nasze wszystkie, nasze! Bo tubylec nie sięgnie, jak już wspomniałam. I bardzo dobrze 😎
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_4255.JPG
Jak to dobrze,że są kraje,gdzie tubylcy grzybów nie zbierają 🙂
Tu przypomina mi się Algieria i nasze wypady na maślaki,które zbieraliśmyw polskim gronie w tamtejszych lasach piniowych.
Natomiast wczoraj w lasach nabużańskich tylko kilka kurek do jajecznicy.
Dobre i to ! Grzybiarzy niewiele,ale śmieci w lasach,jak zawsze jesionią
przybywa dosyć szybko.Polska to wprawdzie nie Albania ani Egpit,
ale daleko nam do czystej Norwegii czy Helwecji 🙁
Nie pamiętam w której z książek opisany jest epizod : pani, Polka, wyszła za Anglika i zamieszkała z mężem w rodowej posiadłości, gdzie też pomieszkiwała leciwa ciotka i teściowa. Obydwie matrony nie były szczęśliwe z racji mariażu nadziei rodu z barbarzynką. Wreszcie uzyskały niezbity dowód niezrównoważenia umysłowego przybłędy (a może nawet morderczych zamiarów). Otóż młoda pani poszła do parku i zamiast podziwiać daniele albo i polować z psami na króliki, nazbierała dzikich grzybów, przyniosła kucharce i zleciła usmażenia zdobyczy do obiadu. Ogłupiony miłością mąż stanowczo omówił odesłania zbrodniarki in spe, a nawet spożył niewielką ilość „trucizny”. Przeżył i nie rozwiódł się.
Alicja,
Przyjezdzajcie. Niektore zakatki Nowego Jorku sa naprawde fajne. Moje ostatnie zdjecia zrobilem w Terra Blues. Atmosfera tego miejsca jakby przeniesiona z baru w goracym Nowym Orleanie lub jakims miasteczku Alabamy, Georgii lub Arkanzas. Czlowiek z gitara to wlasnie on:
http://www.youtube.com/watch?v=jWqKh5lKJpA
Warto posluchac, warto nasiaknac ta atmosfera, dlugo trzyma….
Ty mi nawet nie mów, Nowy…
Blues! Ja jestem blues-woman 😉
Na wszystkich bluesowych koncertach dostępnych w okolicy (tzn. moja wioska, Ottawa, Toronto) bywam, jak tylko się da – a u siebie zawsze. We wrześniu jak ja jestem w Polsce, to nasi we wsi urządzają sobie Blues Festival, bez czekania na mnie 👿
B.B. King był u nas niejeden raz we wsi, fantastyczny bluesman, a ze dwa razy byłam na koncercie B.B. z Claptonem w Toronto i Ottawie.
http://www.youtube.com/watch?v=SgXSomPE_FY&feature=related
Ten weekend w Toronto – Kincardine, bo to nasze święto Dziękczynienia (Thanksgiving, tutejsze dożynki), a potem nie wiem, co. Pomyślimy.
moment
rudzik wskakuje na łodyge rokitnika
tyle farb daje mi wiatr
Witajcie,
Opuściliśmy Albanię, przywitaliśmy Czarnogórę: http://www.eryniag.eu/7210
Ulcinj: https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Ulcinj?noredirect=1#slideshow/5793987576054219810
Nowy – dołączam do chóru zachwytów.
Placku – 😆
W Tok Fm słuchałam debaty o szkolnictwie wyższym Zaprawdę, zaprawdę, powiadam Wam: jak chcecie coś maksymalnie zagmatwać w słowotoku, zaproście z 5-ciu polskich intelektualistów i dołóżcie do tego ze dwóch inteligentnych dziennikarzy.
Danusiu, w dniu Twoich imienin wszystkiego najlepszego! Twoje Zdrowie!
a to dzisiaj Danuśki … niech Ci się wszystko wiedzie po Twojej myśli … 🙂
Danuśka – gdyby nie przytomność Małgosi W, tobym o Tobie zapomniała na śmierć. A to wstyd wielki i grzech śmiertelny. Niew mnie tłumsaczy ta zaraza, która mnie dopadła: dusi, kataruje i obrzydza życie.
Danuśka – wszystkiego dobrego. Nic dzisiaj nie wymyślę – nie do myślenia mi (chociaż o szkolnictwie nie decyduję; marnuję kwalifikacje)
Danuśko,
sto lat w zdrowiu, wielu satysfakcji, radości, podróży, podniebiennych doznań podniebnych lub niemal… 😉 …co powiedziawszy, muszę koniecznie dodać podziękowanie za inspirowanie: obok PP Gospodarstwa i Nemo, z uśmiechniętych rączek Solenizantki spływają na mnie najczęściej potrawowo-dekoracyjne pomysły, przypomnienia, udoskonalenia i inne ostrogi… 😀
I niech Ci gwiazdka!… (w tym dniu, w grudniu i przez cały rok!) 😀
Zdrowie Danuśki! Najlepszego i oby Ci się dobrze działo!
Haneczko, grunt pod stopami konserwowany jest dość gruntownie (aż do wrażenia parku tematycznego)… wyekstrahowany z ziemi, tak lub inaczej — jakżeby inaczej! 😀
Jeszcze więcej szczęścia Danusko!
👿
Danuśka, słonko Ty nasze, promieniej 😀
Nie chciał mi wpuścić życzeń dla Danuśki 👿
Coś sprośnego napisałaś w tych życzeniach dla Danuśki, Haneczko – przyznaj się 😉
Pyro, jeden z Gości mojego blogu, przy okazji sprawozdań z mych różnych ‚orlopercich’ wyczynów, pisywał onegdaj pysznie* o sobie jako o ‚człowieku z nizin’… Aliści na tę okoliczność przypomnieć też należy, iż chyba mnie pamięć nie myli i Krystyna meldowała o zdobyciu Tarnicy (Bieszczady, 1346m npm). Czyli ona się kamuflowała ➡ nizinne czy z nizin tego nie dokazują!… 😉 😀
Congrats, Krystyno! 😀
______
*i.e. smakowicie (nie butnie, dumnie, etc.) 😉
**’Congrats’ brzmi sprężyście i bojowo, prawie jak ‚combat!’ i nie ma odpowiednika w języku polskim ❗
Przez moment szwankowały kody captcha 🙂
A Cappello – w dawnych „chodzonych” czasach też parę razy wylazłam na Śnieżkę, ale tak naprawdę kocham łazić po lasach sosnowych i takich tam szlakach nizinnych. Naprawdę nigdy nie ciągnęło mnie w góry – zaliczyłam po prostu kilka tras „obowiązkowych” z uczniami. Widoki piękne, zadyszka murowana. A idąc piechotą przez Kaszuby albo Puszczę Augustowską albo Notecką albo Roztocze, to ja byłam w domu, „między swemi”
Alicjo, tylko to, co powyżej 😆 Sprośne do Danuśki, w życiu ❗
Faktycznie, ciągle mówiło, że kapcie nie takie.
Danuśko – Tańcz na bosaka – wszystkiego najlepszego 🙂
Danuśko – imieninowe serdeczności, wszystkiego najlepszego!
Teraz wznosimy zdrowie Danuśki nalewką wiśniową z Żabich Błot 🙂
U nas pora 🙂
Zdrowie!
http://www.youtube.com/watch?v=4069PUk3aM0