Nie bądź skwaśniały, kwaś warzywa
Jesień to pora na kwaszenie różnych warzyw, grzybów i owoców. Potem w zimie przyjemnie jest sięgnąć po słoik własnoręcznie zakwaszonych smakołyków. Nie pamiętam jak dawno temu pisałem o sposobach kwaszenia ale nawet jeśli już tym zajmowaliśmy się, to pora roku sklania mnie do powtórki.
Na zdjęciu marynowane kurki z zieloną szyszką – wyrób gospodarstwa agroturystycznego pod Połczynem Zdrój
Fot. P. Adamczewski
Pieprz turecki (papryka). Wybrać zielone, mięsiste, duże owoce słodkiej papryki (pieprzu tureckiego, pieprzowca), starannie umyć i opłukać, odciąć podstawy owoców z szypułkami, wyjąć zawiązki nasion, odciąć ostre końce owoców tak, by powstał otwór, do ich wnętrza wkładać owoce jeden w drugi po kilka sztuk i układać w naczyniu. Przygotować solankę rozpuszczając 60 g soli kuchennej w 1 l wody. Pożądany jest dodatek 3 g kwasu cytrynowego na 1 l zalewy. do 2-3 kg oczyszczonego pieprzu zużywa się 1 litr zalewy. Paprykę zalać zimną lub lepiej gorącą zalewą, przykryć folią i umieścić w ciepłym pomieszczeniu. Po wystąpieniu wyraźnych oznak fermentacji (zmętnienie zalewy, piana na powierzchni, zmiana smaku na kwaśny) naczynia z papryką umieścić w chłodnym pomieszczeniu.
Marchew. Wybrać dobrze wyrośnięte korzenie intensywnie czerwonej marchwi, pozbawić naci i górnej mało słodkiej i często zazielenionej części korzeni, oczyścić, umyć i opłukać, drobno pokroić. Na 5 kg marchwi wziąć 300 do 350 g cebuli, 80 do 100 g soli kuchennej i 100 g cukru. Ponadto pożądany jest dodatek do 5 kg marchwi 4 do 6 g kwasu cytrynowego, który przed dodaniem należy zmieszać z cukrem. Cebulę oczyścić i drobno pokroić. Marchew, cebulę, sól i cukier (ewentualnie z kwasem cytrynowym) zmieszać razem, i mieszaniną napełniać naczynia. Napeł?nione naczynia przykryć folią i umieścić w ciepłym pomieszczeniu w celu wywołania fermentacji (kwaszenia). Następnie, nie czekając na zakończenie fermentacji, naczynia z marchwią umieścić w chłodnym pomieszczeniu. Dalsze czynności jak przy ogórkach kwaszonych.
Boćwinę (liście buraka liściowego oraz całe młode rośliny buraka ćwikłowego) oczyszcza się z ziemi i zanieczyszczeń, starannie myje i płucze, kraje na drobne części i zalewa solanką – przygotowaną z 1 l wody i 50 g soli kuchennej. Pożądany jest dodatek 3 g kwasu cytrynowego na 1 l zalewy. Po wystąpieniu wyraźnych oznak fermentacji naczynie przenosi się do chłodnego pomieszczenia.
Fasolkę szparagową kwasi się całą lub krajaną. Strąki kraje się odrzucając części chore (z plamami chorobowymi). Strąki zdrowe można kwasić całe lub krajane. Do przygotowania zalewy rozpuszcza się 50 g soli kuchennej w 1 l wody, ponadto pożądany jest dodatek 3 g kwasu cytrynowego na 1 l zalewy. Całe lub pokrajane umyte strąki fasoli ułożone w naczyniu zalewa się zalewą i przykrywa folią. Po wystąpieniu wyraźnych oznak fermentacji (kwaszenia) naczynie przenosi się do chłodnego pomieszczenia.
Kalafiory są dekoracyjnym i bogatym w witaminę C warzywem. Należy je dzielić na części nie większe od śliwki węgierki, krótko przyciąć, opłukać i obgotować w ciągu 2 minut we wrzącej wodzie nieco osolonej, po czym schłodzić w zimnej wodzie. Kalafiory nie obgotowane będą ciemnieć (brązowieć) w czasie przechowywania. Przygotowuje się zalewę rozpuszczając 50 g soli kuchennej w 1 l wody, przy czym bardzo pożądany jest dodatek 3 g kwasu cytrynowego na 1 l zalewy. Ułożone w naczyniu kalafiory zalewa się solanką, przykrywa folią i umieszcza w ciepłym pomieszczeniu. Po wystąpieniu wyraźnych oznak fermentacji (zmętnienie zalewy, piana na powierzchni, kwaśny smak) kalafiory należy umieścić w chłodnym pomieszczeniu.
Chyba więcej nie dacie rady. Nie bądźcie tacy skwaszeni.
Komentarze
A kto tu jest skwaszony? 🙂
Dzień dobry Blogu!
Ciągle jeszcze słonecznie i błękitnie, ale deszcze nadciągają nieuchronnie. Goście na kolejnej wyprawie, tym razem w terenie mojej trasy biegówkowej. Dzisiaj dzień „łagodniejszy”, więc tylko 700 m deniwelacji na podejściu
Jedyne kiszonki, które jadam i chce mi się robić, to ogórki, kapusta i kimchi. W tym roku nie zdążyłam zrobić nawet ogórków, bo wszystkie przerosły i wylądowały w mizerii.
Dzień dobry.
Coś się dzieje niedobrego u nas z sygnałem internetu – zanika, wraca, a nikt nie siedzi bez przerwy czekając na okazję, przecież. Tym sposobem nie mogłam zareagować ani na reportaż Ewy ze Skopje, ani na wpis Cichala i innych Panów nt nalewki żmudzkiej, ani na wpis Nowego, ani Alicji wysłać w podróż. Byłam „poza zasięgiem” – brzmi milutko, a cholery można dostać.
O kapryśnej nalewce napiszę później i nie wiem, czy Irek jednak patent kupi. Teraz zobaczę co na świecie słychać, a potem mam mnóstwo roboty, bo Młodsza dzisiaj siedzi do 20.00 (zebranie z rodzicami) i na 20.00 przyjdą na kolację dwaj jej przyjaciele z Warszawy, bawiący jak raz służbowo w Poznaniu. Trzeba coś tam, coś tam i nieco ogarnąć chałupę, wstawić do lodówki domową żubrówkę, pójść do sklepu coś dokupić i może jabłecznik upiec? Roboty starczy dla jednej starszej pani.
Dzień dobry,
Gospodarzu, nie, nie jesteśmy skwaszeni 🙂
Przyznam, nie mam żadnego doświadczenia w robieniu kiszonek. „Przechowywać w chłodnym miejscu” to znaczy w lodówce? Czy może być w piwnicy? Jak długo te zakiszone warzywa mogą przetrwać? Wydaje mi się, że Jolinek dobrze zna ten temat i dorzuci swój komentarz. Jolinku, pozdrawiam 🙂
Barbaro, wracając do naszej wymiany sprzed dwóch dni, rzadko robię teraz zdjęcia natomiast z przyjemnością oglądam te, które umieszczają nasi blogowicze. Dziękuję Ci za miłe słowa a co do pasztetu, wyszedł całkiem niezły, tylko ręczne mielenie okazało się skomplikowane, moja maszynka (jeszcze od rodziców) dawno nie była używana więc może rozejrzę się za elektryczną. Przyjemnego spaceru 🙂
Ewo,
z przyjemnością obejrzałam Twoje (Wasze) obrazki z nieznanych mi okolic i nabrałam wielkiej ochoty na podróż w tamte strony. Skopje kojarzyłam dotąd głównie z trzęsieniem ziemi 🙁
Otrzymałam wczoraj zaproszenie:
The Ambas-sador of the Republic of Poland to the Swiss Confederation and Mrs. Jarosław Starzyk,
request the pleasure of the company of
(tu moje nazwisko)
at the concert „Voices of the Mountains”
on the occasion of the state visit of
the President of the Republic of Poland and Mrs. Bronisław Komorowski
on Friday, Fifth October 2012 at 6.30 p.m.
The guests are kindly requested to arrive from 4.30 p.m. till 6.00 p.m.
Theatre de Beaulieu
Lausanne
gallery (dopisane ręcznie)
Business Attire
R.S.V.P.
Podziękuję grzecznie albo wyślę przyjaciółkę (ma bliżej do Lozanny) ale nie wiem, czy sprawi jej przyjemność siedzenie na galerii, kiedy w zimie czeka ją dyrygowanie chórem na scenie tego teatru 🙄
Ja tymczasem będę już na południu Włoch (5 października to środek naszych wakacji).
Nie chciało mi wpuścić ambasadora po angielsku 🙄
Gospodarzu,
czy redakcja przedsięweźmie wreszcie jakieś kroki, aby na tym Blogu można było bezkarnie pisać takie wyrazy jak „Pas-sent” czy „odpo-rny”?
Alino – kwaszonki robimy właściwie wszyscy – Nemo (j.w.), Alicja – ogórki, kapusta, barszcz, imbir, Żaba (genialne małosolne), ja – tylko ogórki w sezonie, kapustę – zawsze (bo mi sklepowa nie smakuje) barszcz. Inni też robia, tylko nie pamiętam kto i co. Jolinek wszystko.
Najlepiej przechowywać w nieogrzewanej piwnicy. Sprawą zasadniczą jest ochrona przed dostępem powietrza. Cel ten osiąga się prostymi środkami – całość kiszonki musi być pokryta płynem i tak dociśnięta, żeby warzywa nie wypływały na wierzch. Kisimy albo w dużych garach, a potem przekładamy do słoików, dociskamy, wlewamy kwas z kiszonki, wierzch przykrywamy kapuścianym liściem (kapusta) szczelnie zakręcamy słoik – trzyma się spokojnie do wiosny. Ogórki tak upychamy, żeby nie miały miejsca wypływać w słoiku, w kamionkowym garnku muszą być przykryte jakimś denkiem obciążonym kamieniem albo czymś.
Zgłosiłem uwagę Nemo w dziale internetowym. Powiedziano mi, że postarają się to zmienić. Wymyślają jak to zrobić, bo program reaguje na sylaby (porn i ass). Tymczasem radzą by o naszym redakcyjnym koledze pisać redaktor Daniel.
Mówiąc serio – poprosilem o zmiany i obiecano mi je zrealizować.
Dziękuję, Gospodarzu, za interwencję, choć sobie mało po niej obiecuję, skoro dział internetowy tak się tłumaczy 🙄
Gospodarzowi wolno pisać „po-rn” i „a-ss” i pewnie nawet „p-enis” w komentarzu, ale nie komentatorom 😯
Nie Nemo, mnie też nie wolno. Mój komentarz został odrzucony i dopiero po interwencji, ręcznie był wstawiony. A program jest amerykański więc reaguje automatycznie na obce słowa.
Pyro, dzięki za obszerne wyjaśnienia. Do posłuchania teraz albo wieczorem, chyba to lubisz.
http://www.youtube.com/watch?v=GeisCvjwBMo&feature=related
Amerykańska pruderia na polskich blogach, a Polak, choć potrafi, to akurat w dziedzinie programów komputerowych stosowanych przez redakcję Polityki tego nie widać 🙄
Mówi się – trudno, i kombinuje dalej, jak wykiwać system 😉
Litości Redaktorze !
„program jest amerykański więc reaguje automatycznie na obce słowa.”
Przecież to ten sam program co na sąsiednim blogu redaktora Daniela. Proszę policzyć ile razy nazwisko owego pojawia sie w komentarzach do ostatniego wpisu.
Problem na Pańskim blogu istnieje od lat i nikomu nie udało się go rozwiązać?
Analfabeci informatyczni i tyle. Tacy sami zresztą jak większość Pańskich komentatorów narzekających wciąż że „wcięło”, że „łotr się uwziął” i temu podobne. Wart Pac Pałaca.
Dalszej owocnej pracy życzę.
dzień dobry …
rozwiewam domysły, że ja wszystko kiszę … kisze tylko ogórki .. a z kiszonek lubię tylko kapustę, której nie robię bo za dużo roboty i ogórki … marynuję paprykę .. w occie robię śliwki, gruszki i grzyby a ostatnio wiśnie .. resztę staram się robić w zalewie solno-słodkiej z przyprawami tak by się nadawało do wielu dań … chociaż może i kiszę skoro cytryny w soli nazywa się kiszeniem .. ale krótkie trzymanie cebuli w soli zwą marynowaniem .. 😉
Alinko … 🙂
widzę, że niektóre wpisy znikają po czasie …
Dotychczas myślałem, że tylko Nemo od czasu do czasu jest małosolna, szczególnie kiedy strofuje Gospodarza. Okazuje się jednak, że są również ukwaszeni na amen! Na szczęście rzadko u nas goszczą.
Janku,
blog redaktora Daniela jest sterowany ręcznie, więc do końca nie wiadomo, ale są inne blogi, gdzie pewien bolszewicki obsesjonat prawie w każdym komentarzu powtarza nazwisko pana Daniela (wraz z drugim znanym nazwiskiem), nie ma tam moderatora, a słowa zawierające „a-ss” pojawiają się bez przeszkód. Da się więc i dlatego to mnie też od dawna irytuje, choć staram się oględniej wyrażać 😉
Irytuje mnie, bo interwencje naszego Gospodarza są lekceważone, co bardzo brzydko o redakcyjnych informatykach świadczy 🙄
Zadzwonił Vijay. Jest załamany, bo prof. Lenka powiadomiła go, że jest dopiero drugi na liście potencjalnych kandydatów na to stanowisko badawcze w Brnie 🙁 A on już się pogodził z myślą, że będzie pracował pod kobiecym kierownictwem… 🙄
Za niecałe 2 tygodnie odwiedzimy go w Bolonii i spróbujemy trochę podtrzymać na duchu. Jak nic nie wyjdzie z jego starań, to będzie musiał wracać do Indii i liczyć na pracę w jakiejś prywatnej szkole. No i chcą go tam ożenić…
Dzień dobry 🙂
Nie kwaszę, brak piwnicy jest bardzo poręcznym pretekstem 😉 Zaprawiam tylko paprykę i grzyby, jeśli zbiory dopiszą. Małosolne prawie w permanencji.
Podziwiam informatyka na blogu Bobika – nie tylko jest natychmiastowa reakcja na wszelkie trollenie, ale wpisywać się tam można czcionką francuską ( w tym języku) cyrylicą (w rosyjskim i pokrewnych) i pewnie jeszcze jakąś – ten blog jest naprawdę doskonale prowadzony, a przecież Bobik pracuje zawodowo, wyjeżdża itp. Admin na wagę złota.
bardzo wzruszające ….
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,12505838,Nie_zyje_Dawid_Zapisek__Odszedl_we_wtorek_rano.html
Czy to nie dzisiaj miały wrócić Danuśka i Nisia? I czy ktoś wie jaki jest stan Krysiade? Czy jej lepiej po naświetlaniach? Pepe zmienia miejsce gniazdowania – ma czas do końca miesiąca. Chyba skończył wykopki? Ilość rzeczy w które obrastamy z czasem jest ogromna. My dwa lata temu przy remoncie zrobiłyśmy wielkie trzepanie szaf, szuflad i schowków. I znowu wszystko zapchane po dach. Najlepiej ma Gospodarz, Danka i Barbara bo mają gdzie upychać to, co się w domu nie mieści, a na wsi się przyda.
Natyrałam się jak głupia. Zlana malinówka za czorta nie chciała się przez filtr przesączać. Trwało wszystko prawie „całą zmianę”. Tylko, że to nie fabryka, a 4 l słój, zapełniony w 3/4. Wreszcie przeszło, zabutelkowała 4 butelki i będzie stało i nabierało mocy urzędowej najmniej do lutego, lepiej do czerwca. Maliny wepchnęłam w pudełko po lodach. Pomyślałam, że chłopom w podróży służbowej dam bałaganu z patelni, bo można to zrobić nawet o północy. Aha, właśnie. W domu nie było mnóstwa rzeczy do tego bałaganu i trzy razy musiałam telepać się do sklepiku; teraz wszystko pokrojone czeka na talerzach na swoją kolej smażenia – cebula i czosnek, papryka kolorowa, pieczarki, w lodówce warzywa na patelnię i macerujący się kurczak. I teraz telefon, że oni nie wiedzą, czy przyjdą. Kłopot żaden, bo będzie obiad na jutro, tylko plecy mnie bolą, jak zaraza.
A, tak.
A czego się tam człowiek nie dogrzebie, a jakie spotkania. Przedmioty, co dawno zniknęły z horyzontu nagle wynurzają się z głębi. Sam, dzisiaj, będąc na deponi i sortując wybierałem rzeczy i woziłem z powrotem. LP domaga się zabrania do nowej piwnicy dwu szafek (będę miała dla mnie). Piwnica jest nadspodziewanie obszerna i już mi podpadło, że noszę te kartony i końca nie ma. Obawiam się, że nadal nie wyciągamy odpowiednich wniosków.
Mój bratanek, co też się parę razy przeprował twierdzi, że karton, który po przeprowadzce przez dwa lata nie został otwarty, wyrzuca nie sprawdzając jego zawartości.
Pójdę na dół po kwaszonego ogórka!
Na bieżąco teraz kiszę zielone pomidory, które zastępują ogórki małosolne. Tylko zamiast kopru daję pęczek bazylii. Pomidory muszą być absolutnie zdrowe bo zaraz będzie pleśń i ciapa. Do jedzenia już po 2 dniach 🙂
Jeszcze nie testowałem, ale to jest zachętąhttp://lublin.gazeta.pl/lublin/1,35640,12505254,Wino_z_Lubelszczyzny_hitem_w_konkursie__Srebrny_medal_.html
Zapomniałem o spacji
😳
http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,35640,12505254,Wino_z_Lubelszczyzny_hitem_w_konkursie__Srebrny_medal_.html
Z polskim winem jest tak jak z polskimi serami: miejscowi się zachwycają , ale ci którzy znają smak prawdziwych serów z wielowiekową tradycją już nie. Parę razy zjadłem , ale gdzie im tam do francuskich, włoskich czy szwajcarskich odpowiedników. Nie ten klimat, nie te bakterie, nie ta tradycja.
A wino wymaga słońca… Natury się nie przeskoczy.
Marku, pozwólmy miejscowym na miejscowy zachwyt. Zachwytu nic nie przeskoczy 😉
Marku,
Mam to samo zdanie. Nie przeskoczy się słońca. Robiłem test z winem węgierskim na Zjeździe. Nawet na Nizinę Panońską za mało
Nakarmiłam kursantów (są w Pyrogrodzie na szkoleniu z występów publicznych0 informatyk jeden, drugi automatyk. Zdobywają kolejne kompetencje na życzenie pracodawcy. Anka wróciła pół godziny temu i nie chce jeść – zjadła w szkole pizzę. Jeden z tych kolegów Młodszej ma niewielkie mieszkanie, żonę, synka 2 letniego, miał dotąd psa, wodołaza, a od miesiąca doszła malamutka – przybłęda, którą ktoś porzucił. Teraz się z żoną martwią, że z tego dzieci mogą być, a przecież lokatorów nie porzucą. Za miesiąc idą z przychówkiem na badania do pana Weta.
Do domu dotarliśmy o północku. Cali, zdrowi, nie potłukły mi się szkła nabyte tu i tam, nalewka od Żaby i porcelana od Misia 🙂
Od Alsy dostałam szuszone (nie poprawiać!) grzyby, czyli nie muszę się martwić o uszka wigilijne. Po raz pierwszy w tym roku nie było grzybiarzy przy drodze z Pomorza do Poznania – a zawsze, przecież co rok jeżdżę, byli 🙁
Podobno wysyp zaczął się dopiero teraz.
No dobra, niech ja idę spać – podróż była dosyć uciążliwa, 6 godzin czekania we Frankfurcie, za używanie internetu (della własna) trzeba płacić jak za zboże, a kiedyś było darmo…i komu to przeszkadzało?!
Uściski dla wszystkich z tej strony Kałuży 🙂