Co widać w szklance na dnie
Szklanki czy kufle mają różne kształty i rozmiary. Od setek lat pijemy w nich piwo. Jednak mało kto wie, że rytuał doboru właściwego szkła do gatunku piwa jest tak samo ważny jak wybór odpowiedniego kieliszka do rodzaju wina. Szkło to jeden z najistotniejszych elementów piwnej kultury ? właściwie dobrane wydobywa z niego aromat, smak i charakter. Dobrze dobrana szklanka czy kufel sprawi, że piwo ukaże nam swoje najlepsze cechy – wszystkie smaki i aromaty będą dobrze zgrane. Jeżeli jednak wybierzemy szklankę przypadkowo, istnieje ryzyko, że zamiast cieszyć się smakiem dobrego piwa, otrzymamy napój, który nie spełni naszych oczekiwań. W zależności od kształtu szklanki lub kufla, w którym podawane jest piwo, można uwypuklić określone cechy piwa jak smak, zapach, barwę, klarowność, pienistość. Naczynia o przekroju węższym u szczytu niż w środku doskonale uwydatniają aromat piwa. Z kolei szkła szersze u szczytu wpływają na pianę: utrzymują ją, dzięki czemu jest trwalsza. Jak zatem dobrać szklankę odpowiednią do piwa? Czy istnieją jakieś zasady, czy może kształt szklanki to tylko design i wyobraźnia projektanta ? Jak się w tym połapać wyjaśnia specjalny przewodnik po piwnym szkle opracowany w Kompanii Piwowarskiej.
Klasyczny Lager. Gatunek ten podajemy w prostych lub rozszerzonych lekko szklankach z cienkiego szkła. Lager pachnie chmielem i słodem dlatego szklanka nie musi zwężać się tulipanowo ku górze by kumulować ulotne aromaty. Cienkie szkło sprawia, że podczas picia piwo przelewając się przez rant szklanki musuje delikatnie podniebienie i język, podkreślając cechy orzeźwiające, bardzo istotne dla tego gatunku.
Weissbier. Piwo pszeniczne posiada wiele cech, które warunkują dobór odpowiedniego kształtu szklanki. Piwa tego typu doskonale się pienią, a ich piana to ważny element wizualny. Dlatego szklanki do Weissbier mają rozszerzoną czaszę w górnej części szklanki, tworząc efektowną kulę z piany wieńczącą piwo. Zwężenie na górze szklanki kumuluje aromat, dzięki czemu jeszcze intensywniej odczuwamy zapachowe nuty bananów, goździków.
Ale. Ale to angielskie piwo górnej fermentacji o zdecydowanym, silnym bukiecie. Owoce, chmiel, karmel i alkohol to tylko niektóre z nich. Tak aromatyczne piwa podaje się w prostych, otwartych szklankach z grubego szkła. Aromat uwalnia się wtedy całą powierzchnią szklanki i cieszy zmysły złożoną kompozycją.
Schwarzbier. Schwarzbier nazywany jest piwem deserowym dzięki swoim kawowo – słodowym nutom. Jest pełen aromatów, dlatego podajemy go w kielichu, który można podgrzać dłonią. W zależności od upodobań możemy trzymać go delikatnie za stópkę i pić zimnego jak mrożoną kawę, lub objąć i podgrzać delikatnie by poczuć orzechy, toffi i kakao. Delikatne rozszerzenie na górze kielicha pozwala eksponować kremową i gęstą pianę.
Pilzner Bohemski. Pilzner to jedno z niewielu piw, które w zależności od okazji wymagają różnych naczyń. Jeżeli chcemy delektować się bogatym aromatem pilznera i docenić jego bursztynowy kolor, wybieramy wąskie delikatnie zwężane ku górze szklanki, które pozwalają stopniowo uwalniać się aromatom chmielowym, słodowym i estrowym. W sytuacji zaś, gdy mamy ochotę po prostu napić się doskonale goryczkowego piwa i poczuć prawdziwą radość piwosza, pijemy go z solidnego kufla z grubego szkła. Pewny chwyt za ucho, szeroka czapa piany i uderzenie zapachu chmielu sprawi, że poczujemy klimat czeskiej gospody.
Stout. Ten kto pił stouta wie, że nie sposób oprzeć się jego kremowej, gęstej pianie i czarnej, głębokiej barwie. Właśnie te walory piwa determinują rodzaj szklanki w jakiej serwujemy ten gatunek. Szeroka, dość ciężka z rozszerzoną górną częścią szklanka sprawia, że barwa stouta nabiera jeszcze większej głębi a piana układa się w wysoką koronę wieńcząc piwo. Duża średnica szklanki powoduje jednocześnie uwalnianie aromatów kawy i gorzkiej czekolady, które są domeną tych irlandzkich piw górnej fermentacji.
Trapist. Trapist to przedstawiciel belgijskiej odmiany Ale czyli piwo górnej fermentacji. Jest to jednak piwo szczególne, gdyż powstaje tylko w kilku miejscach na świecie. Są to belgijskie (oraz jeden holenderski) browary należące do zakonu Trapistów, w których mnisi warzą piwo. Powstają tam niezwykle bogate, aromatyczne piwa o wysokiej zawartości alkoholu. Szkło do tego piwa częściowo opiera się na legendzie, i odwzorowuje kształt Świętego Graala, częściowo zaś przypomina kielich do koniaku co jest już cechą praktyczną . Po prostu kształt szklanki ułatwia podgrzewanie szklanki ręką co sprzyja powolnemu odkrywaniu bukietu tego piwa.
Bock. Niemiecki gatunek piwa Bock (czyli po polsku Koźlak), to piwo o wysokiej pełni smaku i przepięknej, ciemnobursztynowej barwie z miedzianym połyskiem, z którą kontrastuje kremowa piana. Podkreślenie barwy tego piwa to cel piwowarów, dlatego szklanki dedykowane temu stylowi to symetryczne, tulipany na stopce. Ten rodzaj szkła doskonale łączy dostojny, ciężki profil aromatyczny piwa z głęboką barwą, która iskrzy się w pokalu krystaliczną klarownością.
Po tej lekcji możemy sięgnąć do lodówki po ulubione piwo i siorbnąć łyk … z butelki!
Komentarze
Dzień dobry.
Na piwach się kiepsko znam, wiedzę szanuję i podziwiam. Jednym z zadziwień mojej Młodszej po pierwszych podróżach „na Zachód”, były belgijskie knajpki, a w nich ogromne szafy za barem z dziesiątkami rodzajów szklanek. Takiej różnorodności nie spotkała w żadnym innym piwnym kraju.
Podobno ostatni, upalny dzień, a ja i tak muszę pójść po jakiś chleb, warzywa i owoce.Poczekam aż wyschnę po prysznicu i pójdę.
Na włościach piwo pijamy w niewielkich kufelkach odziedziczonych
wraz z rozmaitym inwentarzem po poprzednich właścicielach domu.
Kufelki mają chyba z pół wieku zatem piwo smakuje w nich znakomicie (szczególnie w czasie upałów),bo wraz z bursztynową zawartością
człowiek wypija kawałek historii 😉
Jagodo-dzięki za podróżnicze życzenia 🙂
W sobotę rano dotarłam na miejsce już bez przeszkód,bo samochodem.
Po drodze zakupy owocowo-warzywne na wyszkowskim bazarze.
Pepegorze-sumy mają się dobrze,bo nadal nie trafiły na patelnię 😉
Owszem dwa niewielkie okazy zaplątały się na haczyk,ale nie miały odpowiednich wymiarów i odzyskały wolność.
Wczoraj w ramach wycieczki krajoznawczej po okolicy odkryliśmy ładne
łowisko w skład,którego wchodzą 3 stawy.Teren położony bardzo malowniczo,zadbany,wyposażony w pomosty,ławeczki itd.Osobisty Wędkarz ma zatem kolejny dobry adres na swoje wyprawy.
Już podejrzewałem Gospodarza o brak kontaktu z rzeczywistością, gdy jednak przekonałem się, że to wszystko żart, a sam Pan Piotr pije piwo, jak należy z butelki. Z puszki może nawet jest wykwintniej, ale i z butelki ostatecznie można zaakceptować. Wystarczy filmy fabularne rodzime i obce pooglądać, aby wiedzieć, że żadnego szkła do piwa się nie stosuje.
Co ewentualnie po puszce i butelce, można zapytać. To bardzo proste: plastyk.
Osobiście też jestem niedzisiejszy. Najchętniej piję piwo z kufla z pokrywką cynową. Utrzymuje, co trzeba, w przerwach pomiędzy łykami. Do piw czerwonych obowiązkowo szklankę o kształcie zbliżonym do koniakówki, ale o pojemności 400 ml. Tak, jak Gospodarz słusznie zaleca. Oczywiście żartowałom sobie, że Gospodarz żartował. Wskazówki naprawdę bardzo cenne.
Wielki pomidor, 2 gomółki mozzarelli, sól, pieprz, żywa bazylia i oliwa – wyszedł wielki talerz wspaniałego na dni upalne jadła, które chyba będę podjadała kilka godzin. Jednorazowo się tego zjeść nie da, ale pychotka jest. Zastanawiałam się jeszcze nad oliwkami; doszłam jednak do wniosku, że co za dużo…
Pyra prosiła mnie o kilka informacji o Roztoczu. Jestem w nim zakochana i byłam tam już kilka razy. Co warto zwiedzić? Na pewno można zacząć od Zamościa z przepięknym rynkiem, odnowionym ratuszem, ogrodami itp. Na rynku wiele ciekawych restauracji, w tym Muzealna z potrawami regionalnymi lub restauracja zaraz na prawo od schodów ratusza (zapomniałam nazwę) w podcieniach rynku (lub ogródek tuż przy schodach na stronie rynku od ulicy Ratuszowej), który oferuje znakomite pierogi olbrzymy. Polecam również tam piwo Zwierzyniec, które osobiście bardzo lubię 🙂
Rybko, Rybeńko Ty moja! Irek jest z Lublina; Zamość to Jego zaplecze. Na Roztoczu będzie miał metę w Zwierzyńcu i stamtąd będzie robił wypady na Roztocze. I o to chodzi – o Interior.
Jeżeli ktoś wybiera się na Roztocze, nie może pominąć: Zwierzyńca, Józefowa, Górecka Kościelnego, Szczebrzeszyna, Suśc czy, Krasnobrodu.
W Zwierzyńcu znajduje się siedziba Roztoczańskiego Parku Narodowego. Piękny zalew itp. W środku miasteczko jezioro , z kościółkiem na wodzie. Tuż obok karczma Młyn, podaje popularne potrawy, choć specjalizuje się w pizzy. Ale najważniejsze są lody, wyrabiane w lodziarni przy końcu jeziora (jak zwykle nie pamiętam nazwy – idzie się drogą wzdłuż jeziora, mija karczmę Młyn i dochodzi się do małej gastronomii). Ich smak pamiętałam tak dobrze, że potrafiłam przejechac 1000 km by ich spróbować. Wyrabiane według starych receptur z tego co jest – waniliowe, truskawkowe, jagodowe itp. Tylko kilka smaków. Jak ktoś jest w Zwierzyńcu powinien odwiedzić również Pana Nowaka i zjeść tam prawdziwy domowy obiad.
Ze Zwierzyńca warto pojechać do Zagrody Guciów – drogowskaz przy lodziarni. Zagroda Guciów to małe prywatne muzeum wsi roztoczańskiej. Właściciele w przydrożnej chcacie odtworzyli warunki życia chłopów sprzed stu lat. Można obejrzeć sprzęty, ubiory, w stodole zebrano narzędzia pracy. Ale co najważniejsze w Zagrodzie znajduje się Karczma, w której oferują między innymi „wodę z ciernistej doliny” – bimber z tarniny 🙂 do każdego zakupionego obiadu lub dla delikatniesjzych nalewki domowej roboty. Dwa lata temu jadłam tam przepyszna zupę z kurek i babę ziemniaczaną ze skwarkami.
Józefów roztoczański to coraz popularniejsza miejscowość na Roztoczu. otoczona lasami jest położona w urokliwym miejscu. Niedaleko znajduje się Rezerwat Czartowe Pole, którego nie można pominąć. Idzie się prostą trasa wzdłuż rzeki Sopot. Krajobraz typowo górski – wodospady, masa roślinności, skały bardzo przypominały mi Słowacki Raj, chociaż tu nie wspina się człowiek po drabinach – są podesty, mostki i trochę schodów. Na prawdę warto. W Józefowie kiedyś była Restauracja Hasan, prowadzona przez pewnego Araba. Do dzisiaj pamiętam pizzę józefowską z kiełbasą wyrabianą na miejscu =- palce lizać. Niestety w tym roku ją zamknięto. Przy rynku znajduje się restauracja Myśliwska – nie moge jednak o niej nic powiedzieć, bo tam nie jadłam. Można również zjeść w pizzerni – pizza smaczna ale ile jej można jeść?
Piwo z kufla z pokrywa cynową to jest to. Pomimo że jestem dość młody lubię pić piwo w ten dość starodawny sposób. Jednakże uważam że ta wiedza na pewno mi się przyda 🙂
Górecko Kościelne to wiocha zabita dechami, ale droga do niej jest magiczna. W samej wiosce przepiękne kapliczki, droga krzyżowa w lesie, kaplica Św. Stanisława nad wodą – można równiez obejrzeć żeremia bobrów. Niedaleko Górecka Kościelnego sztuczny zbiornik z tamą. Z Górecka można przejechać przez Tarnowolę do Suśca. Krajobrazy przepiękne. W Suścu trzeba obejrzeć szpoty na rzece Tanew – progi skalne. Jest to miejscowość turystyczna, jest w niej wiele restauracji i barów. Niestety ostatni raz byłam tam kilka lat temu nie mogę więc niczego polecić
Krasnobród to również miejscowość turystyczna, położona nad największym sztucznym zbbiornikiem w tym regionie. Warto obejrzeć kapliczkę na wodzie czy wieżę widokową nad zalewem. Nad samą wodą masa ośrodków i kampingów. Jest nawet „promenada”. Tymczasem Szczebrzeszyn to miasteczko, w którym można zwiedzić starą synagogę i zrobić sobie zdjęcie koło drewnianego chrząszcza przy młynie wodnym. Polecam Roztocze na wakacje, szczególnie jeżeli ktoś lubi jeździć rowerem. widoki wspaniałe, masa przyrody. Warto zatrzymywać się w różnych miejscach i zajadać tamtejsze specjały, najlepiej w małych knajpkach czy barach. mogą one bardzo przyjemnie zaskoczyć domowa kuchnią i niskimi cenami. Oczywiście nie jest to kuchnia wykwintna ale regionalna, a ponieważ cały region jest obszarem leśnym wiele potraw z prawdziwkami, kurkami i rybki są na porządku dziennym. Pozdrawiam i miłego pobytu Ryba
A propos piwa – polecam sklep z piwami regionalnymi na rynku w Przemyślu. 3 minuty w dół ulicy znajduje się pub „Piwa regionelne”. Co ciekawe mają piwa z całej Polski. Mnie najbardziej smakowało piwo Warmiak. Ale niewiele pamiętam 0- siedzieliśmy tam z Matrosem 7 godzin – towarzystwo super, a resztę możecie sobie dośpiewać
@Pyra
6 sierpnia o godz. 12:36
Dzień dobry!
To jadło nazywa się „CAPRESE” (wym. kapreze) od nazwy wyspy CAPRI!
Pozdrawiam.
Dan – dziękuję. To już po raz drugi informacja nt kuchni włoskiej. Wiedzy nigdy za wiele ale zabawne kiedy „odkrywa się” dawno odkryte lądy i dowiaduje się, że ludzie to jedzą i nazywają, jest częścią ich kultury.
Łał. Im więcej czytam ten blog tym bardziej stwierdzam, że jest pyszny. Brakuje mi tutaj małych poręcznych i okrąglutkich kufelków. Z takich najczęściej lubię pić. Wszystko jedno jakie piwo. Nie za duża kultura picia, co? 😀
Pyra, dokładniejsza nazwa brzmi „insalata Caprese” (sałatka z Capri). Owszem, „trochę” mam wiadomości na temat kuchni włoskiej, gdyż mieszkam tu od około 30 lat. Nie jestem jednak z tych „gotujących”, ani z tych „jedzących”! Podziwiam kulturę dyskusji Blogowiczów, a przede wszystkim ogromną wiedzę Gospodarza! Gratulacje!
Pozdrawiam
Dan – zaglądaj do nas częściej. Jak zapewne się orientujesz Blogowisko jest nieźle umiędzynarodowione. Italia ma tu wielu zwolenników, miłośników i o.m.c fanatyków (Gospodarz). Z przyjemnością będziemy gościć Cię przy naszym stole.
Pyra, na pewno skorzystam, tym bardziej, że SAM Gospodarz po powrocie ze swej podróży zauważył moją obecność, za co Mu przy okazji dzisiaj dziękuję!
Kamil Inglot – o kulturze picia chyba najmniej świadczą kufle, a bardziej to, co wokół: rozmowy, dobry nastrój, dobre jedzenie albo tylko piękny widok, no i rezultat – lepiej, żeby ” nie wskazujący”. Obojętnie, czy zaliczamy piwo do napojów orzeźwiających, czy lekkich alkoholi, dobrze żeby sprawiało przyjemność i nie szkodziło zdrowiu i dobrym obyczajom.
Nie mam piwa; idę przyrządzić sobie szprycera.
Cichaly wyjechały, Jerzor nadrabia swoje prace, a ja wam tu pokażę moją zdobycz z Lizbony. Nie śmiać mi się!
Już chyba w relacji z podrózy pisałam o tym kuflu, co to go wyżebrałam od właścicieli knajpy (ja zbieram kufle, a piwo uwielbiam).
Nie mogli uwierzyć, że ja takie coś chcę, sądzili, że mam pretensje, że taki paskudny, przelali mi do szklanego…nie będę się powtarzać.
Ale ten stary, sterany kufel ma SZKLANE DNO! Zaraz zrobię drugą fotkę.
A skoro o kuflach, to jestem wdzięczna Pepegorowi za kufel z 10 maja 1888 roku – specjalny kufel na ślub młodej pary, oraz Dorotolowi za kufel z cynową pokrywą (o czym wspomina Andrzej), też bardzo stary.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3675.JPG
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3676.JPG
A swoją drogą, po licho była ta pokrywka cynowa? Dla mnie bez sensu – stawiaja kufel piwa przede mna, to wypijam, pokrywka tylko przeszkadza!
Irku,
udanych wakacji 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=iA1LLytAUPg&feature=related
reszta mailowo 🙂
Alicjo-bardzo oryginalny ten Twój lizboński kufel.
Powiedziałabym takie skrzyżowanie kufla z garnkiem
do mleka 😉
A ja mam teraz na stole szklaneczkę,jak do Pilznera z „Lechem” w środku.
Danuśka,
przede wszystkim był taki zgryziony, czy raczej wypity po jednym brzegu, spracowany przeokropnie. Mniejszy od naszych półlitrowych kufli, bo tylko 0.4l
Masz taki kufel i sobie myślisz (jak masz czas, a ja byłam sama i miałam dużo czasu), kurka siwa…kto z tego kufla pił i co sobie myślał, popijając? Z kim rozmawiał, co się działo, i czy to było w tej samej knajpie? I czy gołębie wchodziły sobie wtedy tak samo, jak teraz, między stoliki?
To samo z kuflem od Pepegora – jak się potoczyły losy tej pary, która wówczas brała ślub, co z nich wyrosło i następne pokolenia.
Niebo z mojego ogródka sprzed kwadransa mniej więcej. Popijaliśmy piwo z Jerzorem. Chmurki latały sobie takie:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3678.JPG
Dzięki Wszystkim za informacje. Mój plan 8- dniowy jest taki: Kosobudy i okolice, Susiec i rez. nad Tanwią, cerkiewki Roztocza Płd., G. Bukowa i Florianka, Szczebrzeszyn – Radecznica, Józefów – Czartowe Pole, Krasnobród – Hutki, Górecko Kościelne – Rez. Szum, Guciów – grzybobranie. Uff!! Oby pogoda dopisała. Wyruszam 12.08. Jestem obłożony przewodnikami. Zbieram ciekawe adresy kulinarne. Postaram się o zdjątka 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=8XkpaXitquE
Mam kolekcję kufli z różnych spotkań braci górniczej. Część oddałem do pubów lubelskich, ale znów się uzbierało około 50 😯
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/Kufle
lato jeszcze
choć bociany już obradują na rżysku
toczy się czarny owoc jeżyny
Pyro,
przy dereniu byłam zaangażowana czynnie, pracowicie go nakłuwając. Zgaga świadkiem, tyle że ten świadek gdzieś się ukrywa. 🙂
W pobliżu Biłgoraja znajduje się wieś Nadrzecze. Mieści się tam siedziba fundacji Kresy 2000, która prowadzi dość bogatą działalność kulturalną. Można o tym poczytać na ich stronie internetowej. Z inicjatywy fundacji we wsi wybudowano kapliczkę, której dużą atrakcją jest cykl obrazów namalowanych przez Jerzego Dudę- Gracza, niedługo przed jego śmiercią. Kapliczka jest przeważnie otwarta, a jeśli nie, to klucze znajdują się w pobliskim domu sołtysa.
Irek…
dostałam kufel od przyjaciela z braci górniczej (co roku inny na Barbórkę, jak wiesz zapewne). Niestety, dotarł prawie w proszku 🙁
Powolutku sklejam (nie muszę z niego pić) szkoda, że nieuważnie zapakował, dam sobie radę ze sklejaniem 😉
„Nie klej, za rok wyślę ci następny!”
E tam. Za rok może nas nie być albo co, a dla mnie są ważne każde skorupy od przyjaciół.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_3683.JPG
Kilka dni spędzam na Warmii i Mazurach. Planowany był wyjazd w Bieszczady, ale za późno zaczęliśmy szukać odpowiedniego lokum i okazało się, że niesłychanie trudno o wolne miejsca. Optymistyczne jest w tej sytuacji to, że tylu ludzi jeździ w te piekne okolice. Wyjazd został przełożony na jesień. Będzie tam jeszcze ładniej i chłodniej. Tymczasem nawiedziliśmy rodzinę i zwiedzamy znane i nieznane miejsca w okolicy. Dziś odwiedziliśmy Miłakowo, Ornetę, Dobre Miasto, Smolajny z dawnym pałącem biskupów warmińskich i pięknym parkiem . Po powrocie, przy obiedzie w restauracji spotkała nas jeszcze jedna atrakcja – burza a potem godzinna ulewa, która pozalewała wiele ulic. Ale my byliśmy schowani pod dachem letniego ogródka. A w morąskiej restauracji ” Park” karmią bardzo smacznie.
Stefan Szmidt z Nadrzecza pielgrzymuje z pięknym spektaklem ” Drzewo” wg. W. Myśliwskiego. Gdziekolwiek spotkacie ten spektakl – warto. http://www.youtube.com/watch?v=bcCH4OYcRsU&feature=related
o, mysliwski, jeden z moich mistrzow…
jak czytam „klucznika” to mi sie @pyra przypomina.
Jolinek51
6 sierpnia o godz. 7:06
My tez „przerabiamy na dobre kuchenne”, ale chyba mniej czasu poswiecamy na te zajecia i chyba w mniejszych ilosciach. Przynajmniej tak mi sie wydaje kiedy czytam komentarze na blogu.
U nas borowka amerykanska jest bardzo popularna. Jeden karton widoczny na wczorajszym zdjeciu kosztuje $10.00. Taka sama jest cena za karton (1/2 flat) kazdej innej „berry”. Zgadzam sie z Twoja opinia na temat smaku (braku smaku) tych borowek.
„Huckleberries” sa bardzo smaczne. Maja kwaskowaty smak, troche podobny do polskich czerwonych porzeczek. „Thimbleberries” sa rowniez bardzo smaczne. Jedne i drugie rosna dziko. Indianie od pokolen suszyli „huckleberries”, ucierali na proszek i mieszali z suszonym miesem.
Na temat piwa – zbiory chmielu („hops”) beda gotowe w Yakima Valley we wrzesniu. Jesli ktos zajmuje sie produkowaniem piwa domowego i mieszka w US moze zamowic dostawe pierwszej jakosci chmielu z Yakima, WA. Yakima to pustynia, gdzie zainstalowano skuteczny system irygacji.
„dobrA kuchenne”
Na Roztoczu byłam raz – z obozem wędrownym, miałam 16 lat i czułam się jak na obcej planecie. Podobało się poznańskim smarkulom i oczy miały wielkie, jak spodki, oglądając kobiety noszące wodę na koromysłach, studnie z żurawiami, chatynki powykrzywiane ze starości, wieczorne opowieści o strachach… To wtedy, od stareńkiej babiny spod Krasnobrodu dostałam b.ważną życiową radę, której do dzisiaj nie lekceważę. Otóż pani ta żyła w bardzo udanym małżeństwie ponad 60 lat, miała dzieci, wnuki i prawnuki i z widoczną, serdeczną troską traktowała swego pokręconego reumatyzmem męża. Dopytywana przez nas o sposób na udane małżeństwo, wykręcała się od odpowiedzi, a potem skinęła na nas żeby wyjść z nią do sadku i oznajmiła : „A bo to widzom panienki, z chłopem to trzeba tak, żeby mu na raz tylko pół d..y pokazać; nigdy na raz całej. To on się będzie chaty trzymał. I nie gonić go za często z pierzyny, bo się chętna pocieszycielka znajdzie”.
http://www.youtube.com/watch?v=_vHMBpDSYtw
Odezwała się do mnie dzisiaj nasza zaginiona Zgaga. Skończyła już pilnowanie mieszkania i kotów siostrzenicy, wróciła do siebie i wpadła w kolejny amok, bo przyjeżdżają jej niemieckie dzieci ( z francuskimi prowadzi częste video – konferencje) i nie byłaby Zgagą, gdyby nie próbowała czystego mieszkania zamienić na błyszczące mieszkanie. Widziałam fotkę Oliwii – panieneczka oczka ma bystre i figlarne i widać, że dobrze jej się żyje.
http://www.youtube.com/watch?v=XnVUgwR81qU
Muszę się przyznać, że udało mi się dzisiaj popełnić „zbrodnię doskonałą” – czyli zgubić powłoczkę na poduszkę bez śladu, w mojej malutkiej łazience albo w drodze na suszarkę balkonową. Była; sama wpychałam w pralkę komplet zdarty z własnej pościeli – powłoka, powłoczka, prześcieradło. Pralka prała, ja otwieram, wyciągam – nie ma małej powłoczki. No i nie ma. Za chwilę powlokę pościel na świeżo, korzystając z tej cieniutkiej, bawełnianej kory, która już zdążyła wyschnąć w upale. Niestety – musiałam z szafy wydłubać inna niebieską powłoczkę – tej od kompletu nie ma. Przecież nie wyprowadziła się, gdzieś musi być. Jestem bardzo ciekawa gdzie i kiedy się znajdzie.
Pyro, a nie schowała Ci się gdzieś w powłoce? Czasem pralka wciska jedno w drugie 😉
Tak, Małgosiu; właśnie wypadła zaraza przy nakładaniu powłoki. To cienka tkanina i była niewidoczna. Jest wilgotna, a zresztą już założyłam tę zapasową.
łuskam fasolę (w myśli).
Mnie się zawsze skarpetki i niewymowne gdzieś w powłoczkach na poduszki gubią 🙄
Tym bardziej, że je wrzucam do suszarki takiej wirówkowej, jak zawiruje, to zawiruje 🙄
Dobranoc
Cichale przyjechały do domu w zdrowiu i z pysznymi wspomnieniami z pobytu w
Kingston. Nocne rozmowy Polaków, żarełko i przychylność były klasy extra, prima sort!
Na pożegnanie Jerzor wręczył mi bochenek przepysznego chleba z żurawinami i pestkami dyni. Bomba! Jutro, jak ochloniemy, dam reportaż z kanadyjskich Kaszub i wioski Wilno.
🙂
dzień dobry ….
Dan pomachanko … 🙂 … napisz w jakim rejonie Włoch mieszkasz … 30 lat to jesteś jak u siebie … 🙂
miło pada deszczyk ..