Śledź śledzia, by go zjeść w odpowiednim momencie
Jeszcze chwila i zaczną się śledziowe żniwa. To wspaniała pora dla miłośników tej delikatnej ryby. Prawdziwi smakosze winni w tym czasie odwiedzić Holandię. Tam stoiska ze śledziami można spotkać w rejonie całego wybrzeża – zwłaszcza gdy trwa sezon na młode ryby. Tylko tutaj praktykuje się jedyną prawidłową metodę spożywania matiasów: rybę trzyma się za ogon, unosi nad odchyloną do tylu głową i wpuszcza prosto do gardła.
Matias jest śledziem młodym, bez ikry i mlecza. Jego nazwa wywodzi się od niderlandzkiego słowa maagdekensharing, śledź dziewiczy. Najważniejszym portem macierzystym niderlandzkiej floty odławiającej śledzie jest dawne kąpielisko i port rybacki Scheveningen. Pod koniec maja – sezon połowu rozpoczyna się tradycyjnie 31 maja i w tym dniu odbywają się liczne uroczystości – statki rybackie wypływają po raz pierwszy w morze i rywalizują ze sobą o to, który z nich pierwszy powróci na ląd z połowem. Pierwsza tona matiasów, jest zgodnie z tradycją ofiarowywana królowej.
Młode ryby patroszy się bezpośrednio po złowieniu, przy czym zostawia się fragment trzustki, ponieważ zawarte w niej enzymy nadają matiasowi ów specyficzny, niczym nie dający się zastąpić smak. Łagodnie pikantnego smaku matiasy nabierają w wyniku konserwowania: śledzie zamraża się w wielkich dębowych beczkach, w solance o dość słabym stężeniu soli – od 6 do 21 procent.
Do końca XII wieku Holendrzy wiedli prym wśród narodów poławiających ryby. W XVI stuleciu donoszono o zaciętych sporach i wręcz walkach z Norwegami o tereny łowisk i rynki zbytu. W tamtych czasach tłoczyło się na Morzu Północnym około 20 tysięcy niderlandzkich rybaków.
Obecnie śledzie poławiają głównie Duńczycy, ponieważ skupiska tych ryb występują przede wszystkim w tych rejonach Morza Północnego, na których prawo połowu mają właśnie oni. Natomiast handel śledziami był i pozostał domeną Holendrów. W okresie rozkwitu handlu śledziami Holendrzy wprowadzili kontrolę jakości i na każdej drewnianej beczce z towarem, co do którego nie było żadnych zastrzeżeń, wypalali znak jakości w kształcie pierścienia. Od tego właśnie pierścienia wzięła swą nazwę ryba: haring (po niderlandzku ring znaczy pierścień).
Metoda konserwowania żywności przez solenie znana jest od niepamiętnych czasów. Tylko dzięki niej było możliwe dostarczanie ryb w głąb kraju albo zabieranie ich jako prowiant w dalekie rejsy. Za wynalazcę sposobu peklowania żywności, metody stosowanej także w czasach obecnych, uchodzi Holender Willem Beukelsz. od którego nazwiska wywodzi się określenie pekelen. peklować. Nie są znane daty jego urodzin i śmierci, najprawdopodobniej żył u schyłku XIV wieku, gdyż w tym właśnie czasie Holendrzy dokonali wielkiego postępu w technologii konserwowania śledzi.
Tak twierdzą autorzy wielkiego tomiska pt. „Kuchnie Europy”. Ale i tak – moim zdaniem – najpyszniejsze są młode matiasy zjadane na surowo na nabrzeżu portu!
Komentarze
Pierwsza!
Ale to tylko dlatego, ze za godzinkę Dar przypływa – lecę do portu!
Albo i nie lecę – ogrodnicy przyszli. Ale to nic, polecę potem.
Mareczku, coś w ogrodzie ćwierkało, że dzisiaj należy Ci się rzucać na szyję z najlepszymi życzeniami. Rzucam się! Obrzucam Cię stokrotkami i pączkami róż. Najlepszego!
Kwiaty, całuski, wieczorne toasty i moc najlepszych życzeń dla Marka, z jego wielką rurą. Interesujących podróży, licznych wystaw (i licznych klientów), udanych wakacji i mnóstwa pięknych dziewcząt do fotografowania, a nade wszystko życzliwych ludzi dokoła.
Hej, Kocie Mordechaj – przekaż proszę Twojej Starej, że dawni przyjaciele pamiętają o jubileuszu i życzą zdrowia, wielkiego wigoru i licznych świetnych, celnych i z talentem spisywanych opowieści. Wszystkiego dobrego Heleno.
Podobno już w 1312 roku miał pomysł 😎
Dzień dobry Blogu!
Markowi – dobrych pomysłów i ich ziszczenia, sił i zdrowia do tego oraz radości z dobrze użytej rury!
@gospodarz:
ostroznie z tym „prosto do gardla”, troche pogryzc jednak trzeba, cebule tez,
ale jenever mozna juz jak najprosciej he,he…
nie ujmujac holendrom, to jednak lekka przesada, ze to oni ten sposob wymyslili;
n.p. co nie kazdy wie, od X do XV w.n.e. najwazniejszym punktem obrotu sledziem
w europie byl szczecin;
zwlaszcza w najlepszym okresie hansy, ktorej to miasto bylo czlonkiem, w XIII-XIV wieku,mowiono , ze „szczecin sledziem stoi”
(n.p. krakow – tez czlonek hansy – specjalizowal sie wtedy w handlu miedzia);
tak na wszelki wypadek: okulary noszono juz w starozytnym egipcie.
Ale, że „śledzie zamraża się w wielkich dębowych beczkach, w solance ” to jakoś trudno mi uwierzyć 🙄 choć już 5 lat temu ktoś pisał słowo w słowo to samo 😉
a tu trochę reklamy Brzucha …
http://ziemianinwkuchni.blox.pl/html
W Sąsiednim Dywanie
Na najdłuższych rurach
Wczoraj Wielkie Granie
w różnych pięknych górach.
Nic nie zagra wiele
w całej Ostrołęce
jak ta rura tele
w mareczkowej ręce
Życzę Mareczkowi
w dniu Jubileuszu,
by zachwytów mrowie
szło do jego uszu
na tematy kadrów
przezeń uchwyconych
jakoż wernisażów
z wkładem z Jego strony
Nieobecność przykra
w tę sobotnią Galę
chce, by moja ikra
Gospodarza chwałę
sławiła już dzisiaj,
życzenia składała;
więc ściskam na misia
a dusza ma cała
wdzięczność swą wyraża
za ten Blog wspaniały
ręką jak malarza
kreowany cały
z samych smakołyków,
recept egzotycznych,
pomysłów bez liku,
Piotrowych wytycznych.
Nieustałej inwencji
przez kolejne lata
w najlepszej intencji
życzy Staś sarmata
Nie mam jubileuszu ani imienin, a od rana dostałam prezent – książkę Badera o Rosji. Cieszę się bardzo i baaardzo dziękuję, Danuśko! Tym sposobem przybył mi jeszcze jeden łyk toastowy – za ofiarodawczynię. Jednak muszę nastawić likier cytrynowy i kawowy albo i jeszcze coś, bo świąt i intencji przybywa, a w barku prawie same puste butelki czekają na wypełnienie dobrociami. I w ogóle nie rozumiem gdzie się to wszystko podziało – nie wiecie może?
Marku – wiele sukcesów i jak najmniej przeszkód!
Markowi, dużo zdrowia i radości ze spełnienia marzeń!
Dla Marka uściski serdeczne i życzenia najlepsze !
A podróż na Kurpie ciągle przed nami,by na Twych włościach uścisnąć Cię osobiście 🙂
Pyro-zjawisko dziwnego znikania wszystkich nalewek obserwuję też u siebie w domu.Studiuję ten problem od dawna nalewając kolejne kieliszki,bo wtedy myśli się jakoś łatwiej 😉
I podziel się z nami koniecznie Twoimi refleksjami po lekturze J.H.Badera.
Teraz już wiadomo,kiedy jechać do Holandii.Kiedyś wprawdzie byłam,
ale w jakimś innym,zupełnie nierozsądnym 😉 terminie,jak się dzisiaj okazało.
Marku – Hartelijk gefeliciteerd.
Moja niderlandzka prababcia także była dziewicą (podobno do czasu), ale królową nie była i tony śledzi na jedno posiedzenie nie była w stanie spożyć. Poza tym śledź to nie barszcz – w mojej rodzinie połykało się głównie łzy zawiści do stylu życia monarchii.
Będąc w Holandii odkryłem, że usiłując wymówić Beukelszoon bez śledzia w gardle małem słowiański akcent, a ze śledziem bałem się nawet pisnąć z rozkoszy. Lubię śledzie także dlatego, że nie rozmawiają gdy je degustuję.
Przepraszam za tyle intymności, ale tutaj dopiero świta.
Nemo – Założę się z Tobą o beczkę śledzi zapiekanych, że ten z 1312 roku był statkiem, ale za galon aromatycznej kawy jestem gotów zmienić zdanie.
Holender to ci bestia barszczu nie ruszy, a Pyra wie dlaczego.
U mnie ciągle się coś pojawia 🙄 A to nalewka malinowa z 1984 😯 i młodsze, a to z tarniny, wiśni, jeżyn, czarnej porzeczki etc. Co zaczynam grzebać po szafkach i piwnicy, to wygrzebuję. Za to pigwowa gdzieś się ulotniła bez śladu 🙄
Placku, 😉
Będąc w Holandii, a dokładniej w Hadze, na jarmarku z okazji święta narodowego (Koninginnedag) też spróbowałam tego specjału obserwując miejscowych w kwestii techniki spożywania. Żaden nie łykał jak kormoran 🙄
Może dlatego, że śledź był w bułce i z dużą ilością siekanej cebulki, poza tym nietani.
Osobisty wspominał podróż nad Morze Północne (autostopem z kolegami) przed wielu wielu laty, kiedy śledzi było tak dużo i takie tanie, a bułki o wiele droższe, jadał wtedy taką właśnie średniowieczną techniką: w dwa palce i do buzi 😉
Alicjo-ja nadal w temacie ryb:
kanadyjskie rybki właśnie dotarły nad Wisłę,Osobisty Wędkarz dziękuję
bardzo i jest pewnien,że przyniosą mu szczęście w zaledwie rozpoczętym sezonie wędkarskim 🙂
Temat dnia mnie zainspirował. Mogę sobie pośledzić, bo nie ma osobistego wroga tej aromatycznej rybki.
Ze słoiczka wyciągnęłam 2 filety gotowca – śledzia po wiejsku z cebulą, doprawiłam po swojemu pieprzem, posiekanym świeżym ogórkiem, jajkiem na twardo i strumyczkiem dziewiczej oliwy i za 20 minut zjem to z kromką czarnego chleba.
Markowi i Helenie (może zajrzy do kuchni?) wszystkiego dobrego i najlepszego w Dniu Urodzin 🙂 Sto Lat!
Danuśko,
taaaaaaaaakiej ryby Twojemu Wędkarzowi!
Ja lubię śledzie zrolmopsowane, najbardziej te, które sama zrobię.
Nisiu,
jak polecisz na statek, to ich poobściskaj i uprzedź, że planujemy lipcową inwazję z Krystyną i już się nie możemy się doczekać 🙂
Pozdrowienia dla ogrodników! Niby Zimni już sobie poszli precki, ale u mnie tylko 5C z rana 🙁
Podobno od niedzieli mają zacząć się upały.
Stanisławie,
jakie piękne wierszyki 🙂
tak, @stanislaw dzisiaj niesamowity, sarmacki…
a powyslec, ze jeszcze dwadziesiapiec lat temu pochodzilismy on od malpy!
o sorry , cos mi blueberry strajkuje, jeszcze raz:
” a pomyslec, ze jeszcze 25 lat temu pochodzilismy wszyscy od malpy!”
Stanisław, gość z ikrą, nie jakiś tam niedojrzały matjas 😎
Ciekawa jestem, czy ktoś z szanownego grona zna Bruno
Obejrzałam wczorajszej nocy w helweckiej TV 😯 i jestem pod wrażeniem 😀
Nawet mi się przyśnił 🙄 Ten humus/Hamas 😉
Niektórzy dopuszczają myśl, że ludy zamieszkujące pomiędzy Odrą a Dnieprem pochodząc od Sarmatów pośrednio pochodziły i od małpy. Inni wszakże do dzisiaj stanowczo temu przecza, nawet jakąś wystawę na ten temat urządzili w Brukseli.
Przeoczyłem urodziny Heleny, w kalendarzu blogowym nie znalazłem.
Życzę, rzecz jasna zdrowia, radości i mnóstwa doznań podnoszących na duchu.
dietrich fischer-diskau pozegnal sie na drugi swiat…
to byl baryton!
Wiem, że się podłożyłem tym sarmatą, mogło być przecież „życzy biurokrata”, ale to jakoś sztywno brzmiało.
odra? dnieprem?alez, prosze nie tak skromnie…
Moja Teściowa, Stasia, bardzo endecka – jak to Pyra z dalekiego przedmieścia – uparcie śpiewała „Wołga, Wołga, polska rzeka…” Twierdziła, że tak ją ksiądz prowadzący chór nauczył i taka jest prawda!
Byku, staram się skromnie ograniczać do terenów, które mogli brac pod uwagę przodkowie barokowi. Co prawda ruch sarmacki wówczas ogarniał w znacznej mierze ludzi światłych, to i oszołomów narodowych tam nie brakowało.
Pyro, to jest piękne. Chyba będę sobie tak śpiewał przy goleniu. Brzmi zachwycająco. Do końca absurdalne to nie jest, ale w tym logicznym kontekście lepiej by pasowało: „Ach, Kołymo, polska rzeko”.
Nie, Stasiu, nie! Nie budź strachów.
dawne przepisy żony Gospodarza Basi i dzisiaj są na topie …
http://rodzinkawkuchni.blox.pl/2012/05/Koniakowka.html
Dzień dobry bardzo 🙂
Dziękuję za życzenia i obiecuję poprawę. Teraz podobno ma być z górki. Można się rozpędzić do sześćdziesiątki. Teren już zabudowany 🙂
W ramach poprawy i diety cud , piekę drożdżowe z rabarbarem. Wcześniej ugotowałem rosół.
Bratowej smakował.
Marek tylko się nie przejedz … i pędź gdzie Ci spieszno … 🙂 …
a ja ostatnio polubiłam śledzie smażone .. kupuje nieduże i smażę obtoczone w mące kukurydzanej …
Krolowa brytyjska wydalka lunch z okzji brylantowego jubileuszu na tronie. Zaproszonych bylo 27 monarchow z calego swiata a lunch wygladal nastepujaco (motywowany kuchnia angielska z uzyciem lokalnych produktow):
„To start, the royals were given a tartlet of poached egg with English asparagus.
This was followed by a main course of new season Windsor Lamb with braised potatoes, artichokes, peas, carrots, broad beans, cabbage, and a tomato and basil salad.
Kent strawberries and vanilla Charlotte concluded the meal, with dessert fruit and cheese also on offer”
Moge juz spokojnie zaprosic krolewska rodzinke na sniadanie.
Krystyno, jestes na liscie gosci. Bedziemy jedli:
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/PoachedEggs?authkey=Gv1sRgCNDt_I2CkoSScg#slideshow/5743880946335329090
🙂
Czyli: na poczatek jajka na miekko z wody ze szparagmi.
Nastepnie: jagnie, ziemniaki, fasola, marchewka, bob,kapusta i slata z pomidorow i bazylii.
Na deser: truskawki z szarlotka, owoce i sery.
Krolewski kucharz dzwonil spytac jak ja te jajka robie? Dzisiaj rano zadzwonil, zeby podziekowac, smakowaly 🙂
Holenderska krolowa Beatrix byla zawiedziona, ze nie podano sledzi 🙂
Markowi bezkolizyjnego pędzenia, do sześćdziesiątki i znacznie dalej 😀
trudno odmowic jarkaczowi sprytu:
wycofal sie fejsbuka.
Wczoraj kupilem mieso i kielbaski, zaprosilem gosci tylko jeszcze nie mialem grila. Piwo w lodowce, wino w piwnicy. Dziesiej wiec wyskoczylem do skplepu i jestesmy z Basia szczesliwymi posiadaczami barbeque. Ot takie male w starym stylu:
http://www.omcimages.com/ImageFolio/ImageFolio42_files/gallery_gg_1138_excel/Site_Grill_Images/BroilMate/BM-165154-2009-LRG.jpg
Na poczatek karkowka, kielbaski (dwa rodzaje) i szaszlyki, papryki, pomidorki, cebula. Na deser anansy w brazowym cukrze z cynamonem…. no jak u krolowej w Buckingham na corocznym grilu dla zaprzjaznionych glow 🙂
Witam.
Marek, wszystkiego markowego!
Z wielką przyjemnością przeczytałam, że Tadeusz Konwicki został Człowiekiem Roku Gazety Wyborczej. Jest to mój ulubiony pisarz od czasu „Sennika współczesnego”, który czytałam we wczesnym liceum.
A potem wszystko, co wpadło mi w rękę – i to wszystko mam, bo to jest literatura, do której się chętnie wraca.
Bardzo ciekawy jest też wywiad-rzeka w postaci książki „Pamiętam, że było gorąco”.
Ten Wilniuk ma w sobie coś takiego ciepłego i ludzkiego, że przyciąga, przynajmniej mnie. Dlatego wypiję za Jego zdrowie też, przy okazji stolata za Helenę i Marka 🙂
Dzisiaj szparagowo – klasycznie (z wody, bułka+ masło). Sezon szparagowy ruszył, zdążę wykorzystać wszystkie przepisy 😉
Zdrowie Marka!
vyc7 taki kot.
Bardzo lubię markowe rzeczy. Popijam ze względu na własne zdrowie ( 🙂 ) Pas-sport Scotch z lodem. Kolega który się zna polecił. Bardzo dobra i głowa nie boli.
Witam wszystkich bardzo sedecznie.
Dzisiejszym Jubilatom – Helenie i Markowi – codziennych radości i spełnienia wszelkich marzeń. 100 LAT !!!!!
Warszawiakom oraz goszczącym w stolicy, przypominam, że noc z soboty a niedzielę jest to – NOC MUZEÓW. W tym czasie będzie dużo różnych atrakcji i interesujących spotkań. Ja chciałabym zaprosić zainteresowanych na wystawę pt.: „Biblia od pergaminu do e-Biblii”.
W programie również koncert (o 21.00) i degustacja zdrowej żywności.
Spotkanie odbędzie się w godz. 19.00 – 24.00 na ul Foksal 8.
Dobry wieczor,
Markowi i Helenie najlepszego!
Markowi, co najlepsze! Śledzie i nie tylko!
Niniejszym donoszę, ze pogłoski o zatonięciu Żaby w błocie są nieco przesadzone,
kum!
Ojojoj! Helenie oczywiscie też co najlepsze. Jednak po dłuższym pobycie w błocie oczęta nim zachodza 😀
Helenie i Markowi – smakowitego życia 🙂
Żabo! Masz serdeczne pozdrowienia od przyjemnego pana Artura, któren u mnie róże sadził i Rumika usiłował tresować. On jest koniarz, zgadało się, że się znamy i natychmiast przestał pracować, przeszliśmy na obgadywanie wspólnych znajomych… Oraz anegdoty o koniach. Bardzo mile i z respektem opowiadał o Tobie, przez co upewniłam się, ze mówimy o tej samej Żabie z tego samego Błotka.
Muszę trochę odpocząć od p.Wadera i rosyjskich subkultur wódczano – narkotykowych. Nastawiłam dwie gorzałki typu „z dziś na jutro” (a nieprawda – każda potrzebuje minimum 3 dni) i przyjęłam w domowych pieleszach Młodszą i piesa wracających z lodowatego wybrzeża. Pies jest wykończony. Ma prawo – na krótkich, jamniczych łapkach zrobił wczoraj 16 km , a dzisiaj przed wyjazdem jeszcze 7. Teraz śpi. Dorobiłyśmy się maszyny typu mini malakser (Inka trafiła w Erfurcie na promocję za 20 euro i nam kupiła – jutro wypróbuję przy produkcji mielonych kotletów. Pojutrze jedziemy z wizytą w lasy lubuskie, czyli do mojego Brata. Powrót w niedzielny wieczów.
Marku – wszystkiego najlepszego!!! Najbliższych wakacji w tym oto miejscu 🙂 :
http://www.youtube.com/watch?v=Ft5DhrySjQQ
Marku,
niech Ci się wiedzie na następne dziesięciolecie!
Mam jeszcze z Tobą „na pieńku”!
Heleno,
rób tak dalej, Twój głos na blogach jest nadal miarodajny.
Wołojmy w przód, wołojmy w tył,
Na boki oraz w eter,
Wołojmy piknie z całyk sił;
Niek zyje nom Pon Pieter!
Najpikniejse urodzinowo-imieninowe zycenia dlo Gazdy tego bloga!!! 😀
Wołajmy w dół, wołajmy w górę
Wołajmy o większą podaż
sympatii, którą wyrazimy chórem\
Niech żyje nam Gospodarz!
Nisiu
Twój „Dar” stoi przy nabrzeżu Jana z Kolna, nieprawdaż? kiesy mustrujesz?
Stopy wody…
http://www.marinetraffic.com/ais/pl/default.aspx?mmsi=261148000¢erx=14.5688¢ery=53.43058&zoom=10&type_color=9
Dzisiaj rano (piatek) z miasta Cordova na Alasce przylecial na pokladzie samolotu Alaska Airlines pierwszy transport lososia z Copper River. Nie wiem, czy to wydarzenie przypadkowo zbieglo sie z uroczystosciami na blogu, czy ktos to zaplanowal.
Tradycyjnie, po wyladowaniu samolotu, polozono przy schodach czerwony dywan. Kapitan i pierwszy pilot wyniesli z samolotu lososia o wadze 55 funtow.
Co roku na miejscu jest wybierana osoba, ktora ma przywilej odebrania lososia od kapitana. To moze byc trener druzyny baseballowej, prezydent uniwersytetu lub jakas inna osoba znana i uznana w miejscowym srodowisku.
W tym roku wybrano glownych kucharzy (chefs) kilku restauracji w Seattle. Kucharze ucalowali lososia i natychmiast na plycie lotniska zabrali sie do przyrzadzenia ryby wedlug wlasnego przepisu.
Czesc dzisiejszej (pierwszej) dostawy jest przeznaczona dla restauracji, czesc jest przeznaczona do sprzedazy w sklepach. Najbardziej znanym miejscem sprzedazy jest Pike Place Market. Czesc video pokazuje „akcje” wlasnie z tego slynnego rynku.
Cena lososia na Pike Place Market dzisiaj jest od $19.99 do $29.99. Ryba kupiona w calosci jest tansza za funt niz w filetach. Do nabycia jest Chinook (King Salmon) i Sockeye. Te dwa rodzaje lososia migruja rzeka Copper River o tej porze roku.
http://www.komonews.com/news/local/Chefs-all-smiles-as-Alaskas-Copper-River-salmon-arrive-in-Seattle-152056785.html?tab=video&c=y#Two
Pike Place Fish dostarczy swiezego lososia z Copper River do domu kazdego mieszkanca US w przeciagu 24 godzin. Ryba jest specjalnie zapakowana, owinieta w gazety z Seattle i umieszczona w bardzo estetycznym pudelku. Zamowienie mozna zlozyc na ich stronie. Dla zainteresowanych podam link oddzielnie.
Strona internetowa Pike Place Fish. Tu mozna zlozyc zamowienie na dostawe ryby w US.
http://www.pikeplacefish.com/buy/copper-river-salmon/
I na koniec dla zainteresowanych kilka zdjec z lotniska. Na niektorych zdjeciach mozna zobaczyc przyrzadzone lososie.
http://www.seattlepi.com/business/boeing/article/Alaska-Air-delivers-first-Copper-River-salmon-3568964.php#photo-2952866
To tyle na dzisiaj na temat Copper River Salmon. Kto moze, niech sprobuje.
Ryzyko jest takie, ze po zjedzeniu lososia z Copper River kazdy inny losos mniej smakuje. Najwieksze ryzyko to takie, ze ktos moze odmowic jedzenia kazdego innego lososia.
Migracja lososia w gore rzeki trwa 4-5 tygodni.
Orco! Przeciekawe informacje. Znakomita tradycja. Szkoda, że 15 lat temu jak buszowaliśmy w CA , nie znaliśmy Ciebie…
Pozdrawiamy Ciebie i Progeniturę (dalej taka aktywna?)
Gospodarzowi – wszelkiej pomyślności!!!
😀 😀 😀
Gospodarz nasz niech żyje nam
i niechaj mu się wiedzie
w kuchni, za stołem oraz tam,
gdziekolwiek w świat pojedzie 🙂
Lubimy ososie – dzięki za info, Orca 🙂
A teraz popłaczę – jestem cała w różowych plamach i bąblach swędzących i zastanawiam się, za jakie grzechy, czego dotknęłam, co zjadłam, wypiłam i tak dalej.
W życiu mnie takie cuś nie dopadło 😯
Idę poszperać w apteczce za jakąś antyhistaminą, bo przecież się zadrapię na śmierć!
dzień dobry …
Piotrze żyj nam długo w zdrowiu i szczęśliwie … 🙂
Krysiude może się wyrobie na to spotkanie bo zapowiada się ciekawie ..
Orca jak dobrze, że taką blogowiczkę mamy … podobno do nas też łososie wróciły .. pomachanko … 🙂
bardzo smakowicie to wygląda i nie trudne do zrobienia ..
http://smakuje.blox.pl/2012/05/Rolada-szpinakowa-z-kawiorem.html
nie wiedziałam, że jest kawior z wodorostów i że można go kupić w sklepie z meblami … 😉
http://vegazone.blox.pl/2012/05/Wege-kawior-w-roli-glownej.html
po śniadaniu wyprawa pod Halę Mirowską po nowalijki ..
zaczyna się ciepełko to miłego wszystkim … 🙂
Orca nas znowu namawia do ruiny finansowej i rozpusty rybnej. Oczywiście nie próbowałam i nie spróbuję tej znakomitej rybki, więc mogę się wyzwirzać, ale ogromnie lubię te filmy , które nam podsyła.
Od poranku,
od świtania,
kiczowatych zórz, skowronków,
kwiatków, ptaszków, et cetera,
w piersi mej babcinej wzbiera
śpiew potężny, jak Niagara!
na cześć Piotra – JUBILATA
/On że dzisiaj jest DWA w JEDNYM)
więc podwójnie będzie czczony
przytulany, hołubiony,
opijany godnym trunkiem,
co to chroni przed frasunkiem,
co dodaje barw i smaku
(jak w zwyczaju u Polaków)
będzie toast i wiwaty –
jesteś, Piotrze wszak bogaty
w przyjacioły – jak my sami –
Kurdesz,
Kurdesz
Nad kurdeszami!
Gospodarzu, zdrowia i wszelkiej pomyślności. Przedsmak zbliżających się wakacji:
http://www.youtube.com/watch?v=H4KoSviIRwM
Witam wszystkich.
Gospodarzu – miły nasz,
który się na kuchni znasz,
żyj nam długo i szczęśliwie
opowiadaj urokliwie nam,
którzy się kiepsko znamy –
jak gotować dobrze mamy. 100 lat !!!
Jolinku – spróbuj na 21.00. Warto. Zapraszam.
Dziękuję za życzenia napływające od ciemnej nocy (u nas). Jesteście przesympatyczni. Będę się starał spełnić oczekiwania i być zdrowym choć nie-młodym. Teraz nastąpi długa przerwa w podczytywaniu blogu, bo od południa zaczynaja zjeżdżać się goście a będzie ich ponad 40 sztuk. Muszę więc zdążyć z przygotowaniami. Namiot już stoi. Relacja będzie. Kolejny raz pojawię się więc dopiero gdy ostatni gość odjedzie, bądź zostanie ułożony do snu.
Jeszcze raz dzięki serdeczne za serdeczności!
Piotrze Gospodarzu,
życzę wszystkiego najlepszego z ?dubeltówki?!
Flaszkę wczoraj otworzyłem. Zakurzona stała w piwnicy bałem , że się zmarnuje.
Zdrowie Gospodarza!
http://www.idealwine.com/fr/cotes_vins/cote.jsp?vin=298&millesime=2001&format=Bouteille
Gospodarz i 40 Biesiadników 😀
Piotrze, niech bramy Sezamów stają przed Tobą otworem 😀
Pijmy zdrowie Gospodarza,
co nam pięknych chwil przysparza!!!
– woła dzisiaj Blog,
się strąbiając w sztok.
Takie święto wszak nie co dzień się zdarza!!!
Piotrze kochany! Przyjmij wyrazy po kilka razy i uściski najserdeczniejsze!
Dzien dobry,
Gospodarzowi naszemu najlepszego!
Panie Piotrze – Wszystkiego Najlepszego!!!
http://www.youtube.com/watch?v=TgJBN_Dq3yo&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=gGLle2rZSOI
Piotrze,
Urodzinowe serdecznosci, zeby sie kazdy dzien gotowal na wolnym ogniu, bo wtedy smaczniej i ciekawiej. Mnostwa wrazen podrozniczych, kulinarnych i jakich tylko sobie zazyczysz.
Do zyczen dolacza sie Ania, ktora od jakiegos czasu regularnie nas podczytuje.
Gospodarzu, przyjmij proszę najserdeczniejsze życzenia zdrowia, szczęścia, pomyślności, sto lat życia, moc radości!
Piotrze, nasz Gospodarzu – wszystkiego najlepszego, spełniających sie marzeń i jak najwięcej powodów do radości!
Najpierw o moich cierpieniach, a potem kulinarnie, bo cierpienia doprowadziły mnie do kulinarnej wiedzy.
Jestem bardzo śliczne prosię różycowe, tylko moje plamki trochę się różnią wielkością i kształtami. Pospałam ze 2 godziny i prawie się rozdrapałam. Nie śpiąc, krok po kroku przypominałam sobie, co zjadłam, wypiłam, czego dotknęłam, w czym wyprałam i z czym nowym się spotkałam. Podejrzenie padło na dwie rzeczy – sok, mieszanina jabłek, ananasa i guawy (nigdy nie piłam soku ani nie jadłam guawy) oraz napój rosyjski na bazie mleka – ryazhenka.
Pojawił się w „Bałtyku”, więc na spróbowanie. To coś podobnego jak nasza maślanka-huslanka, przepyszne i zawsze pijam, to jest robione z mleka 1% tłuszczu.
Natomiast ryhazenkę robi się z pełnego mleka 3.5% , pogooglałam, jak to się robi. Otóż najpierw mleko się zapieka w piekarniku przez 4-5 godzin w temperaturze ok.180C, aż na powierzchni wytworzy się brązowawa skorupka. Schładzamy mleko, wywalamy skorupkę i dodajemy ćwierć szklanki maślanki. Naczynie owijamy szczelnie folią i zostawiamy na kilkanaście godzin w ciepłym miejscu. Na drugi dzień – gotowe! Proces dość kosztowny, bo to zapiekanie przez tyle godzin.
Efekt – maślankowate, ale o słodkawym, karmelizowanym smaku.
Ja zdecydowanie wolę naszą kwaśną maślankę, która przypomina gęste, kwaśne mleko. Bo to nie jest zwyczajna maślanka, taka, co to powstaje po ubijaniu masła, te czasy się chyba skończyły 🙁
Wracając do różowego, swędzącego wzorku na mojej skórze, podejrzewałabym raczej guawę.
Zagadka:
http://alicja.homelinux.com/news/img_1857.jpg
Coś Ty, Alicja, w takie Cię wysypało???
Nie w takie – to kolorowe, a moje różowe!
To aktynolit pod mikroskopem – dla draki spróbowałam cyknąć zdjęcie zwykłym aparatem, przykładając obiektyw do ruły… i wyszło 😯
Panie Piotrze, niech gospodarskie oko blog tuczy.
Smakuj życie Piotrze 🙂
No nie. Alicja to nie glob ziemski przez Rosjan fotografowany.
A ja czytam Badera. Przepraszam, ale wątpia mam poskręcane. Jestem chora Baderem, chora Rosją i oderwać się nie mogę. Sprawozdam w poniedziałek.
Ach takie aktynolity to się ćwiczyło na mineralogii. W szeregu zresztą 🙂
Owszem, w szeregu – tutaj nadal używa się nazwy *actinolite*. Ta próbka potrzebna właśnie jednemu z profesorów do ćwiczeń z mineralogii, czyli do gnębienia młodzieży 😉
Pyro,
czytamy to samo – ja jak nigdy od dechy do dechy za jednym posiedzeniem (poleżeniem na kanapce), tylko sobie dawkuję. Nowy mi pożyczył (On już przeczytał) i Danuśka czytała.
No, to też zagadka:
A co to – harynek?
Takiego harynka znalazłem 😉
http://www.potrawyregionalne.pl/media/Image/lpt_opolskie/harynki_1.jpg
Harynek, to tytułowy śledź, Pepe
w Poznaniu na śledzie mówiono żartobliwie „katoliki” w slangu miejskim.
niczego sobie ten harynek!
…zawioz jom na rynek
kupioł ji harynek:
Barbara gryź!
dlla szanownego jubilata,z zyczeniami zdrowia i pomyslnosci na rece @gospodarza sklada wiersz:
jedzie, jedzie zyd po sledzie…
ta spiewka do dzisiaj brzmi w moich uszach, jak szum wiatru na morzu
dziecinstwo
tak biec po plytach chodnika, aby nie nadepnac na kreske
berek!
@byk
Markowi i Piotrowi życzę wszystkiego najlepszego. Żyjcie długo i szczęśliwie !
Wczorajszy dzień obfitował w liczne przyjemności związane z urodzinami mojego męża. Wybraliśmy się na wycieczkę do Pucka i okolic. Lubię spacery po Pucku, a zwłaszcza aleją nad zatoką. Miasto jest niewielkie, ale rośnie tam mnóstwo bardzo starych drzew, a ja kocham stare drzewa. Ale Puck to także woda. Na kawę poszliśmy więc do restauracji mieszczącej się na końcu mola. http://www.wladyslawowo4you.pl/ogloszenia/index.php?site=ogl&mia_id=24&kat_id=18&pkat_id=0&og_id=73
Bardzo przyjemne miejsce z widokiem na Półwysep Helski. Do kawy zjedliśmy pyszne ciasto czekoladowe na ciepło z dodatkiem lodów.
Wszyscy na majówkach i imprezach?
Ja pielęgnuję swoją alergię i na wszelki wypadek nie narażam się na następną – pojawiły się czarne muszki, mój majowy wróg numer jeden. Odfruną na północ z pierwszymi upałami, one wolą chłodek.
Dzisiaj piękne słońce, ale jeszcze nie upał.
W Pucku widzieliśmy zabawną scenkę przed inną restauracją, właściwie smażalnią ryb w pobliżu mola. Przed wejściem oddalonym od wody kilkadziesiąt metrów stały trzy kaczki, wpatrzone w drzwi i wyraźnie na coś czekające. Domyśliłam się, że to chyba stałe klientki tego lokalu dokarmiane przez personel. Bo kaczek tam raczej nie podają. Nie ta kategoria.
Puck przygotowuje sie do sezonu letniego, co widać po licznych pracach budowlanych. Najważniejsza inwestycja- rewitalizacja rynku- jest już zakończona. I niestety,pucki rynek spotkało to samo co większość zrewitalizowanych w Polsce rynków, czyli zabetonowanie. Popielata kostka pokrywa całą przestrzeń. Zachowano wprawdzie rosnące tam niewielkie drzewa, które pięknie przycięte na okrągło dadzą cień tylko wróblom. Nie wyobrażam sobie upalnego dnia na tym rynku. Kto będzie siedział na ławeczkach niczym nie ocienionych ? Bardzo mi się to nie podoba.
Z Pucka pojechaliśmy do pobliskiego Rzucewa, ale o tym napiszę później.
Wyśpiewały nam ptaszyny: Piotr świętuje urodziny. Niechaj żyje, je i pije i ma zacną kompaniję 😀
No właśnie – gdzie te czasy, kiedy na rynku był jakiś skwerek jeden albo ze trzy, trochę drzew, ławeczki…
Kwiatuszek i wisienki dla Gospodarza
Alicji wpadnij na Skype, jeśli masz ochotę…
Czekam na wizytę Nowego, który jak dobry Samarytanin przyjedzie pocieszać „słomianego wdowca”. Ewa pojechała do wnuków a ja sam jak ten pies w deszczową, listopadową noc…
Wysocki,Brezniew,Piottr Adamczyk,
tak do siebie maja,
ze kiedy jeden z nich sie zblazni,
to nic nie mowia,
tylko jedzenie podaja.
Wysocki wodke tylko i zawsze,
Brezniew pierogi polsko-radzieckie,
Piotr jest subtelny,
i podaje sledzie we snie.
@cichal, Nowy
łooooooo…. chłopaki, ja jestem dzisiaj nie do życia z tą alergią, a do pokazywania się tym bardziej. Idę podespać, jak mi się uda 🙄
Jutro się zdryndamy.
Zachowujcie się tam i przyjemnego weekendu, wdowcy słomiani!
Branoc.
Alicjo! „chłopaki” Cię pozdrawiają i powoli kierują sięw pielesze. Omówiliśmy wszystkie opcje bytu i niebytu. Be or not to be?
Dobranoc!
W oryginale jest to be, ale my mamy swoje gędźby. Zdrowie tequilą (podobno skutkuje)
Obrady u Cichal właśnie dobiegają końca. Idziemy spać.
Dobranoc 🙂
Spóźnione ale niezmiernie szczere życzenia dla Pana Piotra Zdrowia i samych Szczęśliwych Dni
placek z rabarbarem i kruszonka w piekarniku;
przepisu nie podaje, bo niewielie sie rozni od niedawno, na tym blogu, przedstawianych;
rabarbar podsmazam lekko na patelni z kawalkiem masla i cukrem z trzciny cukrowej, 2,3 gozdziki, imbiru paznokiec, albo i dwa, skorke od cytryny, ktora scieram delikatnie na tarce…podaje do tego smietane, bita z wanilia i cukrem z buraka;
pogoda jak drut;
czas na majowke!
czego zycze calemu blogowisku!
@alicja:
a moze to na tle nerwowym?
Dziękuję ponownie za życzenia. Postaram się je spełnić. A dzięki przyjaciołom żyje się łatwiej i weselej.
Gości była symboliczna liczba, bo 44. Balowaliśmy od 12 w południe do 12 w nocy. Niczego nie zabrakło, a przedewszystkim dobrego humoru.
Po powrocie do miasta przejrzę zdjęcia i tu wrzucę. A teraz ruszam do nauki. Dostałem czytnik e-booków czyli Kindle. Będzie ze mna jeździł we wszystkie podróże zamiast grubych tomów biografii i pamietników oraz książek kulinarnych.
No to do jutra.
Od rana musiałem oszukiwać. Na śniadanie zaskoczyłem Nowego, bo zamiast owsianki podałem jajka w szklance. A oszukiwałem, bo On jada najwyżej dwa a ja, panie dziejaszku, zrobiłem z trzech! Były jeszcze pomidory z bazylią od wczoraj (mieliśmy inne ważniejsze zajęcia), Jarlsberg i wczoraj upieczony chlebuś razowy z tłumem nasion.
Już pojechał. Do domu ma ponad 100km ale żeby pocieszyć osamotnionego, przyjechał na parę, dosłownie, godzin. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie!
Dzień dobry Blogu!
Porywisty halny kolejny dzień próbuje powstrzymać chmury deszczowe z zachodu. Mam nadzieję, że się w końcu podda, bo już nam działa na nerwy 🙄
Zadzwonił Vijay z Bolonii. W Italii trzęsła się ziemia, a on sobie spokojnie spał, dopiero sąsiedzi w nerwach i panice opowiedzieli mu, co się w nocy działo 😯
Znacznie bardziej wstrząsnęła nim wiadomość, że od środy przez 10 dni nie będzie nas w domu (jedziemy na zjazd mojego roku, tym razem w Sudetach) i nie będzie mógł sobie codziennie pogadać 🙁 Podałam mu numer komórki Osobistego, zawsze włączonej…
W ogrodzie wszystkie grządki zagospodarowane, pomidory posadzone, resztę rozdaję w dobre ręce.
Na podwieczorek pavlova
Nemo. Wczoraj, czekając na wizytę Nowego, obejrzałem Twoje zdjęcia. Szczególnie „Żywioły” były żywiołowe! Czy na pierwszych zdjęciach te góry biało-szare to śnieg? Lawina śnieżno-kamienna? Okrutny widok!
Wszystkie zdjęcia znakomite. Ty nie wypuszczasz braków. Pamiętasz to hasełko?
georg friedrich händel mial podobno nie tylko wielka posture ale i apetyt;
pewnego dnia wszedl do pewnej slynnej londynskiej restauracji ,
usiadl przy stole i zamowil potrawy na cztery osoby;
kelner odebral zamowienie, przekazal do kuchni, i w niedlugim czasie nadplynela flotylla polmiskow, a kelner stanal skromnie obok.
– na co pan czeka? – zniecierpliwil sie händel
– czekam, az przyjdzie szanownego pana towarzystwo…
– niech pan podaje – podniosl majestatycznie glowe kompozytor i huknal
– towarzystwo to ja!
Cichalu,
musiało Ci się nieźle nudzić 😉
Dziękuję za komplement pod adresem pokazywanych przeze mnie obrazków. Staram się jak mogę 😉
Na zdjęciach z lawiniska w sąsiedniej wsi te szarobiałe zwały to rzeczywiście śnieg i kamienie zmiatające po drodze wszystko, co popadnie. Śnieg spadający z lawiną zbija się w masę o dużej gęstości i twardości i zalega potem dosyć długo. Jak nie trzeba szukać ofiar, to w tym lawinisku (zdarza się co kilka zim) toruje się przejazd, montuje nowy most i życie wraca do normy. Lawiny schodzą tam wielkim żlebem co roku, ale rzadko dochodzą aż do wsi, tym razem jednak masy śniegu, kamieni i paru wyrwanych po drodze drzew wylądowały aż w jeziorze zabierając ze sobą lokalny most.
Trochę to słabo widać, ale był już wieczór 🙄
Serdeczne Życzenia Imieninowe dla Smakowitego Blogera Pana Piotra 🙂
Na lodach byłem. W Warszawie. Najlepsze lody jakie ostatnio jadłem. Kio może niech wpadnie do lodziarni na Nowym Świecie. Pycha !
https://picasaweb.google.com/100318348417210807170/Warszawa20052012#5744701799624147714
Dobry wieczór
właśnie wróciłam z leśnej osady. Co jadłam, piłam, przeżyłam, opowiem jutro. Na razie lecę na tzw buźkę.
Dobry wieczór, dobranoc i do widzenia w sobotę. Razem z moją różą (w stanie więdnięcia, na szczęście) jedziemy na wschód: Gdynia, Elbląg, Olsztyn i Mikołajki.
Orewuar!
Dobry wieczór mój. Cieeeeeepło było dzisiaj nadzwyczajnie, trzydziecha celsjuszy po południu 🙂
No i dobrze.
Dzisiaj zeszło mi na dopinaniu itinerarium lipcowej awantury, wszystko dopięte. Aż mnie zbrzydziło – gdzie te czasy…
http://www.youtube.com/watch?v=qniEa9_4HRg
Teraz siadasz przy komputrze i załatwiasz wszystko maszynowo. Loty zabukowane, żeglowanie już od dawna, pociągi, hotele i tak dalej.
To jest to podnoszenie ręki na drodze w dzisiejszych czasach, czyli wklepywanie w klawiaturę, co, gdzie i kiedy 🙄
Swoja drogą, jak na odległości i zamiary, wygodne to bardzo!
Śpia wszyscy? U mnie jeszcze jakieś wieczorne ptaki popiskują.
Lato, jak ślicznie; tylko ptaków nie słychać.
dzień dobry …
Piotrze to impreza się bardzo udała .. przy tej ilości gości to albo w knajpie albo na wiejskich posiadłościach ..
Nisiu podróżuj ze smakiem .. pogoda będzie dobra …
Krysiude się niestety nie wyrobiłam …
Marek posmakuje te lody to pochwale …
Cichal, Pyra, Jolinek, Alicja i zainteresowani.
Dziekuje za pozdrowienia.
Zalaczam kilka zdjec z weekendu. Wszystkie stworzenia w muszlach sa jak najbardziej jadalne i smaczne. Szczegolnie „razor clams” sa wysoko na listach zwolennikow „sea food”.
Dziury w kamieniach sa wyzlobione przez „clams” o nazwie „piddock clams”. Przez lata woda zmienia ksztalt tych dziur i powstaje cos podobnego do koronki. Tyle ze w kamieniu.
Na zakonczenie segment dla Rybaka znad Atlantyku, Nowego. Tym razem jest wiecej zdjec i filmow przypadkowych rybakow znad Pacyfiku. Wszyscy lapali „perch”.
Nie znam polskich nazw wiekszosci stworzen, ktore sa na zdjeciach.
http://www.youtube.com/watch?v=c0JRaRYrFiE
a na szybko można sobie zrobić własne lody …
http://lawendowydom.blogspot.com/2012/05/owocowe-lody-bez-cukru-gotowe-od-reki.html
a ja zrobię sobie małą „pavłovą” z małych bezów i truskawek na tych lodach …
Orca jak ja Ci zazdroszczę tych świeżych „sea food” … gdybym miała takie możliwości to bez trudności bym się obyła bez mięsa …
Jolinek,
Rzeczywiscie dostep do „sea food” moze miec wplyw na nasze wybory przy stole.
Ide spac. Przyjemnego dnia.
Perch po polsku to okoń mniej więcej, ja to znam z naszych jezior ontaryjskich, uwielbiam! Jak ktos umie filetować, to i człowiek sie nie narobi przy jedzeniu. Pyszna ryba!
W sklepach spotkałam się też z „ocean perch”, ale nie wiem, ile on ma wspólnego z okoniem słodkowodnym. Też dobra ryba (ja wszystkie ryby lubię!), ale słodkowodny okoń to jest to!
O, widzę, że Nisię znowu nisi, pardon, nosi po terenie 😉
Skończyłam Hugo-Badera, gaszę lampkę.
Dobranoc i dzień dobry!
p.s.Na zakończenie obejrzałam sobie sznureczek podrzucony przez Orcę – ależ to łatwo – zarzucasz wędkę i jest rybka 😉
Musi na nie sezon, skoro tylu wędkarzy.
Lulu….