Dusza też lubi ucztować

 

Książka Erica Weinera to jedna z najciekawszych moich lektur ostatnich miesięcy. Autor jest nie tylko mistrzem ironii i lapidarności ale także człowiekiem głęboko myślącym i potrafiącym zadawać drążące pytania. Głównie sobie ale i swoim czytelnikom.. A ci muszą starać się, także dzięki lekturze, znaleźć na nie odpowiedzi.
Autor twierdzi, że „skoro możemy wybrać przywódców, taryfę telefonii komórkowej i pastę do zębów czemu nie mielibyśmy wybrać sobie Boga?”. Myśl ta naszła Weinera podczas pobytu w szpitalu a podsunęła mu ją pielęgniarka, której słowa odczytał jako zbliżający się nieuchronnie własny koniec. Gdy okazało się, że to nie rak ani inna śmiertelna choroba przykuła go do szpitalnego łóżka lecz zwykła pospolita kolka, Weiner postanowił przeprowadzić dogłębne badania największych lub po prostu dostępnych praktykowanych na świecie religii. I tak jak w poszukiwaniu szczęścia („Geografia szczęścia” też była tu recenzowana oraz polecana) udał się w reporterską podróż. Jego wędrówka przez świat kultów religijnych objęła buddyzm, sufizm czyli odłam islamu, katolicyzm w jego franciszkańskiej postaci, taoizm, szamanizm, realianizm (wiara w UFO i kosmitów), judaizm wreszcie czyli kabałę.
Każda próba trwała przez wiele dni a czasem nawet tygodni. Za każdym razem autor starał się zrozumieć ludzi, którzy swoje wyznanie traktują jako kontakt z Bogiem, dzięki któremu stają się szlachetniejsi i bardziej pożyteczni dla świata oraz bliźnich. I wprawdzie – jak sądzę po zakończeniu lektury – nie znalazł sympatycznego Boga, z którym chciałby zawrzeć kontrakt na stałe, to zaprezentował w niezwykle atrakcyjny sposób szeroka paletę religii, o których każdy inteligentny człowiek powinien wiedzieć choćby właśnie tyle ile Weiner nam opowiada. Książka Erica Weinera „Poznam sympatycznego Boga” ( wydana przez oficynę Carta Blanca) winna być lekturą obowiązkową wszystkich katechetów, by mogli tę wiedzę w pigułce przekazać uczniom, nie ograniczając się wyłącznie do katechezy.
Zachęcam do sięgnięcia po tę książkę. Smakoszy także, choć jedzenie w relacji Weinera jest zaledwie drugim lub trzecim tłem. Ale ważnym o tyle, iż sam autor lubi dobrze zjeść. Popijając rzecz jasna dania dobrym winem.