Wspomnienia z Bałkanów
Co jakiś czas chodzę do restauracji stosujących przepisy kuchni bałkańskiej: serbskie, chorwackie, bośniackie. Jest w Warszawie kilka takich, wśród których wyróżniam Banja Lukę. I atmosfera jest tam bałkańska, i wystrój (zwłaszcza części na powietrzu co można oczywiście odczuć dopiero w lecie), i świetna kuchnia. Najczęściej chodzę tam gdy chcę sobie przypomnieć smak dań, które mam zamiar zrobić w domu dla moich gości. Są to na ogół mięsa z grilla:
Ćevapcici to podłużne wałeczki, roladki z mielonego mięsa. Na Bałkanach piecze się je również na ulicznych rusztach i sprzedaje na tackach. Są bardzo smaczne, pikantne. Robi się je co najmniej z dwóch gatunków mięsa, ważne by jednym z nich była baranina. Mięso i cebulę (średniej wielkości cebula na kilogram mięsa) dwukrotnie mielimy. Dodajemy pieprz, sól, roztarty ząbek czosnku (przy baraninie więcej). Skrapiamy masę bardzo zimną, najlepiej lodowatą wodą i starannie wyrabiamy 10 minut. Do ćevapćici nie dodaje się jajek. Masę trzeba więc dobrze wyrobić, żeby później roladki nie rozpadały się w czasie pieczenia. Drugim takim zabiegiem, który ma na to wpływ jest odstawienie masy do lodówki na godzinę lub dwie, aby mięso stężało i dopiero potem formowanie wałeczków długości wskazującego palca. Jak widać nie ma w nich bułki ani jajka, nie są obtaczane ani w mące, ani w tartej bułce. Czyste mięso z cebulą i przyprawami! Piecze się je na ruszcie 15 minut, obracając dwa razy.
Pljeskavica różni się od cevapcici tylko kształtem – jest owalnym, płaskim plackiem – i dodaniem do mielonego mięsa jeszcze posiekanej, ostrej papryki, a także mielonej papryki. Powinna być duża, jedna sztuka powinna zaspokoić apetyt każdego głodomora. Dlatego robię ją najczęściej.
Culbastija to nazwa pieczonego na ruszcie kotleta. Do tego celu najbardziej nadaje się wieprzowy schab bez kości. Kotlety należy skropić zimną wodą, sokiem z cytryny, dobrze rozbić i piec 25 minut, często obracając. Posolić i popieprzyć dopiero po upieczeniu, tuż przed podaniem na stół.
Raznjici to szaszłyki, ale z czystego mięsa. Klasyczne raznjici robi się albo z baraniny, albo z cielęciny i wieprzowiny. Mięso kroi w kostki o boku 3 cm. Baraninę naciera mocno czosnkiem. Wieprzowinę i cielęcinę skrapia natomiast sokiem z cytryny. I tym razem mięso skrapia zimną wodą oraz dobrze wyrabia i odstawia na 2 godziny w chłodne miejsce. Potem kostki nabija na rożny, po 5-6 sztuk. W przypadku szaszłyka cielęco-wieprzowego na zmianę, raz kawałek wieprzowiny, raz cielęciny. Piecze się 15 – 20 minut, często obracając. Solą i pieprzem posypujemy dopiero na końcu, tuż przed podaniem.
Uwaga: mięsa należy zawsze kłaść na dobrze rozgrzany ruszt, cebulę natomiast należy posiekać na pół godziny przed podaniem i zaraz posolić, żeby straciła goryczkę. Tak zawsze robi znawca bałkańskich dań – człowiek, który pierwszy zaciągnął mnie do kuchni czyli Tadeusz Olszański.
PS.
Miłośników miodu i sympatyków Slow Food zapraszam na spotkanie, które będzie wyjątkowo słodkie:
Czy pszczołom należy się urlop wypoczynkowy? Jak poznać czterysta królowych w jeden wieczór?
Komu zależy na tym, by pszczoły w Polsce miały się dobrze i dawały dużo miodu?
Poznamy smak miodu, jaki jadali nasi dziadkowie i nauczymy się rozpoznawać miody, których kupować nie warto.
O miodzie opowie Zbigniew Szymański, pszczelarz, prezes Kurpiowsko-Mazowieckiego Związku Pszczelarzy
Termin: sobota 18 lutego, godzina 12.00
Miejsce: Restauracja Qchnia Artystyczna w Zamku Ujazdowskim, ul.Jazdów 2
Komentarze
Mamy na Ursynowie ul.Belgradzką i przy niej bałkańską restaurację
„Mały Belgrad”.Tylko kilka stolików,smaczne jedzenie w przyzwoitych cenach i ciężko o wolne miejsce bez rezerwacji.
A kawałek dalej,przy tej samej ulicy cukiernia „Qki”,której uroczyście przyznaję I miejsce w naszym dzielnicowym rankingu na najlepsze pączki-lekkie,puszyste z prawdziwą konfiturą z płatków róży.W domu były jeszcze wczoraj (i są niestety do dzisiaj)pączki z pobliskiego sklepu spożywczego kupione przez Latorośl.Szkoda gadać,szary koniec rankingowej listy,ledwie uszczknęłam 🙁
Do „Qki”możecie przyjechać przez cały rok na dowolne ciacho,czy ciasto
i nie będziecie zawiedzeni,słowo harcerza 🙂
http://www.qki.waw.pl/
Gospodarzu- na miody wybieramy się jutro z Malgosią !
Chociaż po tych pączkach to przydałyby się do degustacji raczej śledzie niż miody 😉
Może jeszcze ktoś dołączy….
Miłego dnia !
Witam wszystkich bardzo serdecznie.
Jolinku ? bardzo dziękuję, że o mnie pamiętasz. Leczenie wolniutko daje nieznaczną poprawę. Ale to dopiero wstęp do właściwej terapii, która będzie po biopsji i zbadaniu co to jest, czyli pod koniec marca albo na początku kwietnia. Muszę uzbroić się w cierpliwość.
Ciekawe dlaczego wpisujecie się pod starym tekstem a nie pod nowym jak Danuśka?
Witam serdecznie. 😀
Napisałam 2 komentarze – sprawdzałam słowo po słowie a jedyne co łotr puścił, to zdanie powyższe. A pisałam tylko o miodzie, co się dzieje ? 🙁
Danuśko, jak mogłaś mi to zrobić ?!?! 😉 Coś mnie podkusiło, żeby przejrzeć galerię „Qki” i teraz mój pypeć szaleje. 😆 😆
Nawet nie masz pojęcia z jak ogromną chęcią bym dołączyła do Was. Uwielbiam wszystko co jest miodowe. Do dzisiaj mam w pamięci miód leśny, który w wieku 5 lat jadałam łyżkami – ło rety, jaka to była pycha – od tamtego czasu nie miałam okazji spotkać miodu równie pysznego. 🙁
Mam nadzieję, że podzielicie się z nami uzyskaną wiedzą; jak poznać, których miodów nie należy kupować ( mieszanek miodowych z UE i spoza UE już nie kupuję).
A teraz poszło – może było zderzenie w drzwiach ? 😉 😉
Co za różnica Panie Redaktorze? I tak nikt na temat nie pisze.
Ja natomiast nie jestem pewna, czy warto te mielone mięso tak długo na tym rożnie trzymać? Po pietnastu minutach wałeczek grubości palca wskazującego u mojej ręki będzie mało apetyczny.
Dodaj komentarz
Danusko, z tym sledziem nalezy poczekac do srody,
dzien dobry wszystkim tu!
Dzien pochmurny i nijaki, a mnie sie to udziela, ze lala.
I udziela mi sie przede wszystkim, ze wszystko czego sie tu zlapie przypomina mi, ze robie to ostatni raz. Tak policzylem moje ostatnie dni urlopu i nanioslem je do kalendarza. Wychodzi na to, ze mam do przepracowania jeszcze 30 dni i koniec. I koniec na 1. maja. Wybralem dni w ktorych zostane w domu, zglosilem gdzie nalezy i teczke pt. „urlopy” moge wrzucic do kosza, bo nic juz po niej, bo nowego nic prawdopodobnie nie dojdzie.
Rzucam sie w wir karnawalowego szalu!
Dzień dobry Blogu!
Biało, słonecznie, błękitnie… Ładnie się zapowiada ten dzisiejszy dzień.
Kryśko,
palec wskazujący to miara długości, o grubości cevapcici nic nie wiadomo 🙄
Ustala się indywidualnie. Kto jadł oryginalne, ten będzie wiedział, a jak nie – to sobie wygugla 😉
Bardzo lubię Banja Lukę. Byłam tam kilka razy i zawsze było smacznie, chociaż parę lat temu, latem i rzeczywiście o dość późnej porze zabrakło im prawie wszystkiego łącznie z piwem 😉
Ty mnie Nemo nie pouczaj. Od czego ja jestem gruba – jak sądzisz?.
Dzień dobry.
Lubię kuchnię bałkańską, może tylko bułgarska nieco przytłacza nadmiarem czosnku i desery odziedziczone po Turkach stanowczo za słodkie, jak na mój gust. Poza tym smakuje mi właściwie wszystko, a pożenione z zielonkawą, tłoczoną w domu oliwą i domowym winem bywa prawdziwą ucztą.
Na obiad dzisiaj omlet z szynką i szparagami (ostatnia wyciągnięta z zamrażarki paczka) I nie są to całe szparagi, tylko ca 5 cm końcówki ale okazały się tak mięciutkie i kruche, że szkoda ich na zupę, a jest zbyt mało na jarzynę – jako uzupełnienie omletu natomiast będą b.dobre.
Jolinku – nie podam Ci proporcji tej nalewki, bo była robiona na wariata – co w rękę wpadnie. Ok 30 dkg śliwek suszonych gotowanych w kompocie ale nie rozlazłych i nawet nie „napitych” do pełna, pojemniczek rozmrożonych i posypanych cukrem malin, 3 grube plastry cytryny w skórce, 3-4 czubate łyżki cukru, 2 szklanki spirytusu, 1 szklanka wody, kawałeczek (ok 1 cm) cynamonu i 2 goździki. I stało od końca grudnia, do wczoraj.
Krysiude to bardzo stresujące musi być to czekanie .. przesyłam uściski dla Ciebie …
Pyro ale teraz jak będziesz robiła to zapisz wszystko dokładnie i jak wyjdzie jak ta obecna to przepis będzie na medal … 🙂
ja niestety na miody się nie wybieram bo mam plany na weekend .. może w marcu będzie spotkanie to mi się uda .. dowiedzcie się dziewczyny jaki temat i kiedy następnym razem …
Wiadomość, która mną wstrząsnęła – zbrojny napad i rabunek w muzeum w Olimpii. Ukradziono 65 bezcennych eksponatów z brązu, gliny i złoty pierścień – wszystko związane z historią olimpiad. Tego nie rozumiem: najwyższe dobro narodowe i ludzkości, pieczołowicie przechowywane i udostępniane wszystkim, ofiarą rabunku. Podobnie było w Iraku. Wracamy do hord zbieracko – łowieckich (tylko nie z oszczepem a z kałachem)?
Jeszcze informacja – znowu się zawiesił telefon Pyr – po raz drugi od Nowego Roku, tj zmiany operatora. Jesteśmy na głucho – nikt się nie dodzwoni, dopiero nad wieczorem centrala odwiesi!!!
Wirtualna Polska zachwalała paczki z Tesco. Jadłem, pod opinią WP nie podpiszę się. Ganione były pączki od Sowy. Za to, że zimne przede wszystkim. Z Tesco były ciepłe, co zapisuję na plus. Jednak zdecydowanie wolę te zimne od Sowy. Jedyne, jakie choć trochę przypominały domowe. W ogóle nie kluchowate, nawet trochę puszyste prawdziwa puszystością paczkową.
Bałkańskie grillowanie. Super. Pamietam stoiska otoczone grillami nad jeziorami w Plitvicach. Ukochana była kiedyś miesiąc w Osijeku dysponując otwartym rachunkiem w profesorskiej restauracji na tamtejszym uniwersytecie. Korzystała z niego nadzwyczaj skromnie, ale co się potem naopowiadała, to naopowiadała. Byłem zielony z zazdrości. No, może zielonkawy. Do tego to był maj 1983, u nas apogeum stanu wojennego.
Jolinku – nie jest tak zle. I na szczęście mam Was.
pepegor czytam, że zaczynasz sentymentalnie żegnać się z pracą .. ja miałam łatwiej bo na ochotnika odeszłam by zająć się wnuczką ale i tak się stresowałam czy dam radę bo praca była moją pasją, czy dobrze robię i że to jakiś koniec pewnego etapu mojego życia.. ale wiedziałam, że i tak kiedyś to nastąpi więc trzeba się cieszyć na nowe wyzwania … się może łatwo pisze ale trudno czasami przejść ten okres adaptacji … pisz tu do nas o tym będziemy przeżywać to razem … 🙂
Pyro, to normalne. Jak można rabować, to się rabuje. Jak przy tym trzeba trochę pomordować, to się morduje. Są tacy, którzy mają opory moralne i tacy, którzy ich nie mają. I nie ma to związku ani z religią ani z edukacją. Może mieć z wychowaniem, ale nie musi. Grecja blisko byłej Jugosławii. Tam też różne rzeczy się działy. Bardzo łatwo skutecznie podjudzać do nienawiści i mordowania „w słusznej sprawie”. Do rabowania jeszcze łatwiej.
Dzień dobry,
Krysiade, bądź dobrej myśli, jesteśmy z Tobą.
yyc,
Masz rację, pietruszkę trudno byłoby wyjąć z mięsa 🙂 Chodzi o ząbki czosnku. Przepraszam za pomyłkę. Do tego dania używa się często resztek mięsa wołowego np. z rosołu.
to czeka mnie zwiedzanie jak przyjdzie wiosna .. cukiernia na Górczewskiej .. cukiernia Danusiowa .. i jakaś knajpa bułgarska bo nie byłam ..
Krysiude no tak Ty dzielna Kobieta jesteś … 🙂
Jak Zgaga zjedzie do stolicy to zrobimy wycieczkę do tej mojej
cukierni 😉 Oprócz ciastek bardzo lubię też jej wnętrze.
Krysiade-wysłałam Ci liścik.
Stanisławie – moje wzburzenie też ma niewiele wspólnego z moralnością. To coś o wiele prymitywniejszego, głębszego niż racjonalność nawet. To jak odrzucenie kanibalizmu, dawno temu. Odlegli przodkowie zjadali części swoich przodków aby przejąć ich mądrość i cechy. Rabusie muzeów robią coś podobnego zabierają anterfakty przodków. Tego co tam jest nie da się wymienić na pieniądze – to jest nasza wspólna przeszłość.
No właśnie, ciekawe, co tu zrobić z takim łupem? Nawet znajomym nie mozna się pochwalić, zeby zzielenieli z zazdrości 🙄
Co na obiad? Idę zwiedzić lodówkę. Mielonego nie mam, a te bałkańskie paluszki wyglądają całkiem-całkiem.
Danuśko, mnie też wystrój zachwycił, tylko nie chciałam napisać kobylastego komentarza. 😀
Pyro, który operator jest tak niesolidny ?
Gruba Kryśko,
pytasz, od czego jesteś (według moich sądów) gruba? Hm…
Hormony, geny, krzywe lustro? 😉
Przyznam Ci się w tajemnicy, że w mojej wyobraźni jesteś jak ten palec wskazujący, dla którego 15 minut na grillu to stanowczo za długo 🙂
Jeszcze jak powiesz, że podoba Ci się wiersz Pani Sz. o Elli F. to mnie całkiem utwierdzisz w moim przekonaniu 🙂
Krysiude,
mam nadzieję, że jesteś „na nogach” i masz siłę odbywać spacery. Nic tak nie skraca czekania jak wędrówki na świeżym powietrzu. Trzymaj się ciepło!
Jolinku,
Młodzi przybędą dziś na noc (w planach narty) i wreszcie ich zobaczymy 🙂
Zamiesiłam ciasto na chleb, niech sobie rośnie w ciepełku, a ja udam się po jaja i inne zakupy. Pogoda piękna do jutra, potem zimny front.
Zgago – nasza kablówka Inea – mamy pakiet Tv, internet, telefon
Nie Nemo. Ja gruba, bo zjeść lubię. Do tego mam grubą skórę. O wierszu nie wypowiem się, bo nie mam pojęcia o czym piszesz.
Dziękuję bardzo za wsparcie.
Danuśko – chyba użyłaś stary adres, bo jeszcze nie doszło.
kod 7ccc?
Krysiade – to ja pewnie z pocieszeniem też na nieaktualny adres pisałam
Krysiade-oj,racja.Teraz juz powinno byc dobrze.
Z chorwackich wakacji pamiętam też i dobrze wspominam dania duszone w żeliwnym rondlu z przykrywką.Stał sobie taki rondel przez pół dnia na rozżarzonym grilu,a w środku dusiły się kawałki mięsa,jarzyny,ziemniaki.
Każde uchylenie pokrywki to smakowity zapach wokół.Fajne jest takie gotowanie 🙂
W Banja Luce,która jest również jedną z ulubionych restauracji naszego szefa zaordynowana została kiedyś firmowa Wigilia.Rozpoczęcie spotkania było przewidziane na piątek,tydzień przed Świętami o godz.18.00.Z wieloletnich obserwacji wynika,że jest to dzień newralgiczny.I niestety potwierdziło się-droga do restauracji,która w normalnyh warunkach jest do pokonania samochodem w ciągu 15 minut zajęła mi,wiązącej na kolację dwie koleżanki,minut 90 !!!
Osoby,które były spoza Warszawy i przyjechały na spotkanie tramwajem czekały na nas cierpliwie sącząc niespiesznie piwo.
Potem już wszystko potyczyło się,jak po maśle,a raczej w tym wypadku, jak po oliwie 😉
Dzien dobry,
Duze M, dziekuje za uznanie :), ale chetnie podziele sie z kolezankami z Francji i honorowa Francuzka Danusia.
Co do nazwy tej zapiekanki to ‚wiejska’ jest z miesa wolowego, ‚pasterska’ z jagniecego. Pyry ‚gospodarska’ tez mi sie bardzo podoba!
Byłam w sklepie. Przy kasie stanął za mną postawny starszy pan z dwiema żarówkami w koszyczku, zaproponowałam więc, że go przepuszczę przede mną. Na to pan:
– Ja się nie spieszę, jestem na emeryturze! Ha ha 😉 Dokąd mam się spieszyć? Do odkurzania, trzepania chodniczków? Przynieś ziemniaki z piwnicy, idź po to, po tamto… 🙄 No, ja się nie skarżę. Człowiek w tym wieku powinien być wdzięczny losowi, że rano sam wstaje z łóżka. Jak popatrzę na te znajome, co to już nie tylko z wózeczkiem chodzą, ale w wózeczku są wożone… 🙄
– A ile pan ma lat, jeśli wolno spytać?
– Jestem rocznik 1920, parę dni temu miałem urodziny 😎 – i na dowód wyciąga jakąś legitymację…
– Gratuluję! Jest pan w doskonałej formie, nigdy bym nie pomyślała, że ma pan 92 lata! (Naprawdę wyglądał na jakieś 75 najwyżej)
– A, bo ja mam świetną kucharkę w domu 😎
Pyszna anegdota, Nemo. Też znam trochę dziarskich starszych panów i całkiem sprawne starsze panie; nie jest to jednak standard, niestety.
Opchałam się jak bąk tym omletem – znacznie bardziej, niż 3 daniowym obiadem. Inna sprawa, że omlet (z 2 jaj) który nazywał się omlet ze szparagami i szynką, miał jeszcze plaster żółtego sera i sporą garść sałaty mieszanej w „sobie” (a teraz jest to we mnie) aż się prosiło o zarosiałą szklaneczkę różowego wina . Ni ma.
Już nam telefon odwiesili, a i tak jesteśmy wśród szczęśliwców, bo mieliśmy internet. Mnóstwo osób nie miało. Po wykręceniu numeru służb technicznych operatora, wysłuchiwaliśmy komunikatu, że system ma przejściowe trudności i robi wszystko, żeby je usunąć. Widać udało się.
Wysprzątałam chałupę, za oknem tak pięknie było, że postanowiłam się udać Za Róg. Słoneczko, błękit, na plusie, ale wiatr zdecydowanie zimny, więc było srednio przyjemnie.
Na obiad będą rozmrażane gołąbki, już parę razy planowane, ale coś się innego wykluło za każdym razem.
Jerzor pojękiwał tej nocy (a mówiłam, zacznie cię boleć jutro-pojutrze), ja się przeniosłam w inne pielesza, żeby przypadkiem nie walnąć w te żebra. Moje usiłowania, żeby na wszelki wypadek spiąć to w miarę solidnie elastyczną materią spełzły na niczym. Ależ tam, nic nie potrzeba 🙄
Ciężko usiąść, ciężko wstać, cieżko się położyć do łóżka, ciężko zeń zwlec, przecież słyszę jęki-stęki… Oczywiście dzisiaj już wskoczył na rower i pojechał do pracy (15 km. w jedną stronę to nie przejażdżka Za Róg).
Zakończyłam moją opiekuńczą działalność, a raczej usiłowania tejże. Jest dorosły.
Alicja – jęczy, tzn że żyje. Odpuść sobie.
Pogadałam ze Zgagą; ona w czynie społecznym jutro będzie wykonywała 16 rolad wołowych, zawijanych.
Byl Tlusty Czwartek i jest Tlusty Wtorek. Mardi Gras. Mardi Gras w tym roku przypada 21 lutego.
Karnawal w Nowym Orleanie trwa juz od kilku dni. Tak w tej chwili wyglada Bourbon Street w Nowym Orleanie.
http://www.earthcam.com/usa/louisiana/neworleans/bourbonstreet/
Dzisiaj najwieksze atrakcje odbeda sie nocna pora w Europie. Jesli ktos nie bedzie spal, to zobaczy Bourbon Street wypelniona muzykami i tancerzami.
W sobote o 11 rano, w niedziele rowniez o 11 rano i w Mardi Gras, 21 lutego, o godzinie 10 rano bedzie mozna obejrzec na zywo parade i posluchac muzyki. Godziny podalam wedlug miejscowego czasu.
Roznica czasu z Europa – 7 godzin.
Witam. Alicjo, kupić Jerzorowi taki gorsecik damski do wyszczuplania sylwetki zapinany na rzepy, z żebrami żartów nie ma, mogą płucom zaszkodzić. Qurde, stary jak dziecko, potwierdzi to jak się wyleczy.
Z dzieckiem o wiele łatwiej, bo nie ma nic do gadania, bierzesz za szmaty i prowadzisz do lekarza. Z takim siwym osłem zapartym nic nie zrobisz 🙄
Poszłam zobaczyć na Górkę, jak tam śnieżyczki się zachowują. Jak co roku – na 3 cm. wyszły i czekają.
Ło Matko-przeczytałam mój ostatni komentarz 😳
normalnych
wiozącej
Sklęłam wczoraj nowy zakwas, bo ani bąbli ani kwaśny, zagroziłam, że go wyleje. A tu dziś bąbelki i kwaśny. Nastawiłam zaczyn i zobaczymy rano co z tego wyjdzie.
Alicja – znam gorszy przypadek oślego uporu, a cechował on na starość moją Mamę. Do lekarza chętnie, bo z nią bardzo źle. Do naszej przychodni nie ma mowy, bo nie potrafią Jej pomóc Najlepiej Spółdzielnia (lata 8o-te) albo prof.X. Zawiozłam, bo co miałam zrobić? Chora była bez dwóch zdań i co? Na koniec będę oszczędzała na leczeniu? Zbadana, z plikiem recept wracała do domu i recepty trzeba było wykupić od ręki, tego samego dnia, bo Janeczka była „konająca” Jarek w jedną stronę miasta, ja w drugą lataliśmy po aptekach, żeby załatwić. Czasem trzeba było udać się w prośbę do znajomego dyrektora od aptek w ogóle. Tak długo był „stan poważny” póki leków na półce nie było. Wreszcie są. Janeczka bierze uroczyście porcję przygotowaną na wieczór, w najlepszym wypadku jeszcze poranną – i ogłasza, że nie pomagają, że gorzej się po nich czuje i brać nie będzie. I tak do następnego razu, gdzieś za 2 miesiące. Tak, tylko za którymś razem nie zdążyła połknąć nawet tej wieczornej porcji – widać w zaświatach też już mieli dosyć tej zabawy w chorowanie. Tu zaznaczam, że chora była na co najmniej 2 choroby przewlekłe i o udawaniu mowy nie może być, tylko o „dziwnych” metodach leczenia.
W kolejce do kasy,
w kolejce do kasy zabawiam się w zgadywankę, kto będzie płacił kartą bankową, a kto uiści gotówką. Nie będę ukrywał, że nie lubię płacić kartą, co zaraz wytłumaczę, a nie przemilczę też, że nie lubię tych bliźnich, co w kolejce przede mną używają karty. Sam też płacę kartą oczywiście, używam jednak tylko wtedy, gdy grę wchodzą znaczne sumy – a poza tym przy tankowaniu paliwa. Ale tu od dawna płaci się sumy dobrze powyżej 50 e., więc też wcale niemało. Osobiście pobieram wg potrzeb po 200 e. w automacie i płacąc codzienne wydatki wprost z portfela wydaje mi się, że nie tracę wyczucia do tego, ile wydaję. No ale, żeby płacić zaraz za jeden chleb kartą? Puszczać tą maszynę, czekać na długi wydruk, a potem jeszcze coś podpisywać (bo w tym akurat sklepie trzeba)? A można by rzucić te 2 e. na ladę i czekać na resztę. Trwa to wszystko po prostu za długo i tak więc sobie stoję i klasyfikuję Bogu ducha winnych ludzi, a do niektórych wzbiera się wprost niechęć. Mam to już dość dobrze opanowane i źle na tym wychodzą przede wszystkim kobiety – im młodziej tym gorzej.
Eeee tam,… Na szczęście, tylko w tej kategorii tak odczuwam.
A ja bez prezydenta…
A potym sie niy wypij.
po co Wam prezydent?
potym sie wypnij?
Nemo 92 🙂
U Jerzora znakiem tego wszystko w normie – na szczęście.
Niemcy na pewne stany rzeczy mają powiedzenie:
Drei Tage war der Vater krank
jetzt säuft er wieder
Gott sei Dank!*
*)Trzy dni ojciec był chory – teraz znów żłopie – Bogu dzięki!
Sławek – wtedy gdy we Francji były non stop zmiany rządu, a w Italii też z premierów można było różaniec układać, nasz Marian Załucki napisał wierszyk „Ja bym tam nie mógł
bez rządu i bez premiera”
I Polacy rżeli ze śmiechu. Nie wiesz może, dlaczego?
Jolly Rogers dziękuję 🙂 zauważyłam pomyłkę już po opublikowaniu jak spojrzałam na Twój przepis. W głowie mam wciąz nazwę pasterska i mówiąc szczerze zastanawiałam się zawsze czy jest jakaś różnica, czy to różne tłumaczenia, dziękuję bardzo za wyjaśnienie 🙂
Podwójne podziękowanie dla Gospodarza 🙂
Przesyłka dotarła z samego rana. Poczta Polska weszła w epokę kodów kreskowych i śledzenia gdzie znajduje się przesyłka. W szoku jestem normalnie. Jeden dzień na doręczenie przesyłki poleconej !
Będzie koniec świata czy co?
Pepe,
płacić za jeden chleb czy dwa produkty-trzy to głupota, ale ja sobie bardzo chwalę kartę. U nas nie ma problemu, jest kartowa samoobsługa w sklepach typu wielkie spożywczaki i inne wall-marty itd., a jak chcesz w kasie, tez nie ma problemu.
U nas to jest biegiem – panienka przerzuca produkty przez czytnik, on czyta, ciach-ciach dodaje i nawet spora ilość zakupów leci szybko.
Zauważyłam, że w róznych krajach jest inaczej, podchodzi się z większą ostrożnością do karty, nie można liczyć na to, że wszędzie karta (mówię o Mastercard i Visa) jest akceptowana. Wolą kaszolę, a ja w podróży zwłaszcza kartę, bo jest wygodna. Zawsze możesz sprawdzić na komputerze, jaki jest stan Twojego konta na karcie kredytowej czy debetowej. Będąc w podróży, za pomocą internetu możesz robić transfery z debetu, żeby spłacić karty kredytowe na czas i nie płacić sztrafowego 😉
Ale te 5 złotych warto przy sobie mieć.
I jeszcze dodam, że zanim w podróż, muszę iść do mojego banku, żeby wiedzieli, gdzie się bedę szlajać od-do,
po jakich krajach, naonczas uaktywniają moje karty na te kraje.
Gruba Kresko,
weź Ty wypluj te słowa, jaki koniec świata 😯
Całkiem niedawno śledziłam śledzia, przesyłkę do Polski, ale jak opuściła Kanadę, była już nie do wyśledzenia.
Znaczy, teraz już będzie można 😉
Płacę kartą dość często, ale kwoty powyżej 30 zł, chyba że to PayPa-s-s, który mi się ogromnie podoba, ale to na razie rzadkość 🙁
Jak Załucki to Załucki;
„Nawracał ateistkę
aż tej chwili dożył,
kiedy ujrzał
ją taką
jak ją Pan Bóg stworzył.”
Grill grillowi nierówny, podobnie jest z palcami, a zatem uwaga Grubej Kryśki jak najbardziej na miejscu i sensowna. Bywa i tak, że 6 minut wystarczy. Na przykład Załucki także urodził się w 1920 roku, a żarówek już nie kupuję. Ja nabywam po jednej, bo od kiedy żyję, koniec świata czeka na mnie za najbliższym rogiem. Urocze panie w kolejce nie dają mi więcej niż 90.
Ciekawe czy gdyby na Bałkanach zapanowała dieta wegetariańska to i pokój by się zaczął panoszyć.
No jak to, bez muzyki?
Stosownie, chociaz chyba serbsko:
http://www.youtube.com/watch?v=-bpESBxrzTw
A tu piekna wersja znanego utworu w wykonaniu atenskiej orkiestry symfonicznej:
http://www.youtube.com/watch?v=UmUqw8GSOzQ
Takie podobne.
http://www.youtube.com/watch?v=6rE6x-PkZaM
http://www.youtube.com/watch?v=mBbzcj1t2WY&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=CfI3eGXkZH8
Chorwacja: http://www.youtube.com/watch?v=rgjYqJntkOQ&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=tCoKhoagj40&feature=related
Dzien dobry,
Do mies z grilla wroce pozniej, a teraz chcialbym jescze cos o slodkosciach, ktore od dawna mialem zamiar polecic, ale wciaz zapominam.
Bedac w Polsce wstapilem do nowej pijalni czekolady na ulicy Chmielnej, niedaleko kina Atlantic. Jesli ktos chce pyszny deser i ma akurat dzien dyspensy z odchudzania, to powinien tam zajrzec. Pysznosci, a do tego czysto i milo (moze niezbyt tanio), wedlug mnie warto. Tego typu pijalnie sa i w innych miastach.
http://www.mountblanc.pl/pijalnie_czekolady__warszawa_chmielna.html
To może Ci, Gruba Kasko, nieco ułatwić zrozumienie wiersza 😀
http://www.youtube.com/watch?v=KRxS7Q64xUQ
http://www.youtube.com/watch?v=RdysACdBIq4&feature=related
Cos chyba zupelnie jak kula w plot, bo tu muzyka, ale trudno 🙂
Mnie takie kawałki oderwane od kontekstu raczej nie łapią za serce, ale w obrazach filmowych Kusturicy i owszem.
Ateńska orkiestra…trzeba sprawdzić.
Nowy, muzyka, to dopiero weszla 🙂
Kiedyś była pijalnia czekolady na Hubnera (Hibnera?), u Wedla. Pyszna czekolada, wystrój jak z „Lalki”, mała salka.
U mnie roztapia się śnieg, nie zrykowalam wyjazdu do dentysty.
Chyba w ramach Wielkiego Postu od dzisiaj nie oglądam ŻADNYCH AKTUALNYCH wiadomości. To nie na moje nerwy.
W Rumunii takie mięsne roladki z grilla nazywają się mititei lub mici. I też są bardzo popularne. Znalazłam taki przepis: http://www.kuchniarumunska.pl/pikantne-rumunskie-kielbaski/
U nas jeszcze nie ma takiej pijalni czekolady 🙁 .
Słucham nagranego w Mezzo tydzień temu Requiem Mozarta. Ale nic nie dorówna temu słuchanemu na żywo podczas mszy żałobnej w Wiedniu w wykonaniu wiedeńskich filharmoników.. Może kiedyś jeszcze raz…
http://www.youtube.com/watch?v=DIGxpI4aIBA
Asiu,
z pewnoscia wkrotce bedzie.
Zabo,
oczywiscie pamietam, to byl jak rodzynek w tamtejszych czasach szarosci.
Tutaj prawie piata, trzeba sie zbierac do domu. W znajomej tawernie happy houres (polowa ceny), chyba sie zatrzymam na winko.
Do pozniej 🙂
Oj…na moję porę dnia to jeszcze za wcześnie na Requiem…
raczej to 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=T7QF97oJ9Ic
Oj, wywołała nemo z tą kolejką przed kasą zamieszanie.
Wiem Alicjo, że tam za oceanem to inaczej widzicie, a podobno, w US można nawet podpaść płacąc gotówką, ale mnie chodzi teraz o coś innego, chodzi o ocenę.
Stałem niedawno w takiej kolejce w tzw. diskaunterze, tzn. tanim sklepie. Ze trzy osoby przede mną , przede mną też osoba taka, że z góry wiadomo. Z góry wózka dominowały wiązanki piwa takiego, o którym nawet nie wiedziałem , że jest. Zresztą, nigdy bym nie wpadł na to, by tam kupować piwo.
Osoba podpadała tym, że miała zdecydowanie odrażający wygląd. Facet o właściwie nieokteślonym wieku (50+?), dawno już nie u fryzjera i obligatoryjne zachwaszczenie w okolicach brody. Ciepła, solidna, wełniannopodobna kurtka na tzw. trzyczwarte, a na dół dresowe spodnie i tzw adidasy za buty. Na głowie bejsbolówa. Cały on taki, jakby akurat się przeczołgał pod, od paru lat w stodole odstawionym mercedesem. Zdecydowany dystans nie pozwolił mi ocenić tą sytuację zapachowo. Najpierw wyładował cztery sikspeki taniego piwa, potem dwie butle taniej wódki i było wiadomo, że chodzi o imprezę pod przysłowiowym mostem , jak mi się wydawało. Ale potem pojawiła się mrożona kura rosołowa, do tego główka kapusty i pytałem się: co, oni tam pod tym mostem ,rosół sobie może gotują? Dochodziła cała masa dość normalnych artykułów. Ale szok był, jak on wyciągną kartę i zapłacił ten cały wózek elektronicznenie. Potem już tylko interesowało mnie, jak on ten wózek dowiezie. Pod most?
Jak zapłacilem i wyjechałem na parking widziałem, że ładował towary do całkiem normalnego merca, merca tak starego jak to zakładałem na przykładzie tej stodoły i tego się przeczołgania.
I co uczy nas ten przykład?
Nie sądź człowieka po wygladzie, proste.
A z Twojego opisu wynikał mi ni mniej ni wiecej, tylko:
http://www.youtube.com/watch?v=Pvgm3rXc7tA
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=4Ln4s7T21Ag
Ach ten drab,
wiele dzieci potrafiłem zawiązać tą piosenką.
Dzisiaj mogłem pilnować moją Alunię przez dwie godziny,
Pepegor,
opis tego klienta zgadza sie z przecietnym zakupowiczem tutaj. Ciepla kutrka, spodnie dresowe, snikersy i…. bez zapachu.To: kapiacy sie codziennie i normalnie pracujacy facet w klasy – no powiedzmy – troche mniej niz sredniej. Tutaj nawet nikt nie zwrocilby na niego uwagi. Ale taka jest Europa.
Zawsze myslalam ze tylko Polska, ale widze, ze i u zachodniego sasiada podobnie.
Moj ziec na snikersy /czytaj adidasy/ ma dyspese tylko w piatki/, to dzien kiedy moga przyjsc swobodnie ubrani. Nie wiem jak w Germany…?
Asiu, no nie ma u nas „czekoladziarni wedlowskiej” – jeszcze nie ma, ale az sie prosi aby zaistniala na Wyspie Mlynskiej. Napewno ktos szybko zapelni te luke. Ja dotychcas raczylam sie w Naleczowie i w Rynku Glownym w K-wie.
Alicjo,
zanim „wydukalam” moj komentarz, Ty wrzucilas cos co mowi za wszystko.
Trzymaj sie wiosennie, a Twoj Maz to super facet!!!
Pepegor,
nie znaczy to wcale, ze nie pochwalam tych trzymajacych sie naszych standardow – tych polskich. Ja ciagle nie moge sie pogodzic z tym, dlaczego nie nalezy nakladac makijazu do poludnia, tutaj to wrecz sieje zgorszenie i swiadczy o braku wyczucia i dobrego „smaku”.
No ale skadinnad jest to wygodne i…. co by nie mowic juz sie przyzwyczailam, zeby nie powiedziec – polubilam.
Miodzio, tu to jeszcze nie jest tak. Ten już podpadał i nie ma nic wspolnego z Twoim ew. zieciem.
Wyłapałem linka z US, o którym zakładam, że to zestaw oryginałów, przedstawiający sytuacje w amerykańskich marketach. Przedstawiane były osoby przy zakupach, tzn tak, jak te osoby uważały, że w tak zewnętrznej formie można załatwiać zakupy, że tak można w ogóle pokazać się na zewnątrz. Chce się tylko…
Przepraszam za wszystko co teraz wstawiłem.
Idę spać , dobranoc
Parada w Nowym Orleanie juz jest w toku
http://www.nola.com/paradecam/
Oj tam, przejmować się byle czym…wypada, nie wypada.
Żivot je cudo. Każdy sobie urządza, jak lubi.
Zjadłam na kolację kromuchę z kiełbasą polską, chrzanem, popiłam czerwonym. Jerzor też zjadł i wypił, poszedł się ułożyć w wyrku wygodnie z komputrkiem.
Znaczy – norma, nic mu nie jest 🙄
To tak przy okazji, skojarzyło mi sie z filmem Emira:
Życie kręci się koło dupy.
Zakrywasz ja,
śmiejesz się z niej,
kopiesz w,
całujesz,
dajesz dupy,
chcesz coś z tego mieć,
zachowujesz się jak dupa,
albo żyjesz z… 😉
http://alicja.dyns.cx/news/image001.jpg
Alicjo,
chyba o jedno czerwone za duzo… cos wymknelo sie spod kontroli?
To znowu ja, mówiłem, że wrócę 😉
Pepegor,
Miodzio ma rację, na tego człowieka prawdopodobnie nikt nie zwróciłby tutaj uwagi, każdy chodzi jak chce, byle zakryte były pewne części ciała. Oczywiście w City widzi się też dużo ludzi ubranych bardzo elegancko, ale obok nich podobni do opisanych przez Ciebie.
Karty kredytowe są w powszechnym użyciu, ale nie tak, żeby było obciachem płacić gotówką, wręcz małe sklepy bardzo często wyznaczają minimum przy płaceniu kartą, np. $15.00 . W małych sklepach zawsze chętniej przyjmują gotówkę niż karty od których muszą odprowadzić jakiś procent do banku, który tę kartę wystawił. U lekarza, dentysty lub w warsztacie samochodowym czasami oferują 10% taniej, jeśli płacić „green cash”. Oni po prostu od tego nie płacą podatków. Gotówki z kieszeni do kieszeni nikt nie udowodni.
Na niektórych stacjach benzynowych paliwo jest kilka centów tańsze, jeśli płaci się gotówką. Plastikowe pieniądze są powszechne, ale jeszcze nie wyparły gotówki. Niewiele osób płaci natomiast czekami, co kiedyś było niemal tak powszechne, jak karty.
Dzisiaj był Swiatowy Dzień Kota – Pompon dostał dodatkową porcję lepszego jedzenia (uwielbia kocie pasztety). Nie mam niestety nowych zdjęć, powtórzę stare. Niech się kot cieszy.
https://picasaweb.google.com/takrzy/Pompon2#slideshow/5460554740436521522
A teraz będę się chwalił, czyta jak zwykle, kto chce.
Dzisiaj było o potrawach z grila. Przez ostatnie dwa dni jadłem na obiad najbardziej amerykańskią potrawę, czyli steak z grila. Pierwszy zrobiłem sam – na normalnym, węglowym grillu, nie uznaję żadnych gazowych i elektrycznych wynalazków, jak również jakiś nowości typu szybkowar, czy jak to się tam nazywa. Po wielu próbach wiem jakie mięso kupić, jak przygotować, w jakim sosie namoczyć i jak długo piec z każdej strony. Chwaląc się, wychodzi to pyszne – miękkie, z zapachem dymu i ognia i smakiem dodanego sosu (był to Mesquite Steak Sause).
Wczoraj byłem na proszonym obiedzie, gdzie również podano steak – on się do mojego nie umywał, a robiła profesjonalna kucharka. Był pieczony na jakimś wynalazku w kuchni, nie doprawiony, tak krwisty, ża aż surowy, musiałem prosić o dopieczenie itd. Po kilku latach praktyki wolę swoje gotowanie.
I z tym miłym dla mnie przekonaniem mówię DOBRANOC 🙂 🙂 🙂
Brawo, Nowy, dobranoc, Nowy. Daj przepis i opis na Twój kotlet popisowy.
dzień dobry ..
mnie też wkurza w kolejce jak ktoś kartą płaci np. za bułki .. ostatnio sklepikarze apelują u nas by płacić gotówką bo płacą duże haracze za obsługę kart …
wstałam z katarem nie wiadomo dlaczego …
Nowy czyli mistrz grillowania jesteś … 🙂
pepegor
17 lutego o godz. 20:33
jest takze inna wersja, z żaba i paleniem:
„Drei Tage war der Frosch so krank,
jetzt raucht er wieder, Gott sei dank!”
Wilhelm Busch
p.s.
nosil wulff razy kilka, ponieśli i wulffá
Wyciągnęłam maszynkę do mięsa i skręciłam sporą porcję na tatar i podwójną, obiadową przez grubsze sitko na kotlety mielone. Tatar pół na pół wołowina i szynka wieprzowa, kotlety tylko z szynki. Wolę kotlety z mięsa mielonego na trochę grubsze kawałeczki, nie takie całkiem drobne, które się potem spieka w jednakową, sporą kluchę. To grubiej mielone daje kotlet kruchy i soczysty. Poznań tonie w wodno-lodowej brei – studzienki nie odbierają tyle wody ile trzeba i brnie się miejscami po kostki. Ten dosyć świeży śnieg sprzed 2 dni nie był zlodowaciały i teraz spływa błyskawicznie. Wczoraj na trawnikach było ok 20-25 cm śniegu, dzisiaj wygląda już spod niego trawa.
Wygląda na to, że w większości jesteśmy pod wrażeniem czerwonego wina…
A dzięki Orce (1:08) możemy się przenieść do Nowego Orleanu 🙂
Spojrzenie na to, czym jest życie, wyrażone w prostych, żołnierskich słowach – rzecz wzięta z kącika humoru z gazety codziennej. Ja tylko przetłumaczyłam tekst, słowo w słowo, a czerwone tu nie ma nic do rzeczy – Miodzio robi za polskie wydanie Word-Press’a? Już mi się wydawało, że go przechytrzyłam, Worda znaczy się 🙁
U mnie zaczyna się zerowo i nawet słońce wyszło, ale wczoraj też tak się zaczęło, a w południe spadł śnieg.
Po 2 godzinach wiosenne roztopy.
Że wiosna się zbliża, słychać po ptakach – już o piatej rano, w głębokich ciemnościach odzywa się taki jeden, co to zawsze najwcześniej daje głos.
Przypomniały mi się mielone inaczej według Gospodarza, z dodatkiem drobno posiekanego ogórka kiszonego (reszta tak samo), nie smażone, a pieczone w piekarniku na tacy do pieczenia ciasta, wysmarowanej olejem.
Takie kotlety nie są nigdy za suche, a dodatek ogórka jest miłą odmianą od zwykłego mielonego. Jak ktoś nie próbował, niech się pokusi.
Alicjo – próbowałam, a potem dla odmiany zrobiłam z siekaną konserwową papryką. Owszem, smaczne ale Młoda woli tradycyjne.
lata dwudzieste u.w., scheunenviertel, berlin…
szmul przegrywa w karty, dostaje ataku serca i pada trupem na miejscu;
skonsternowana ferajna postanowia zawiadomić, ryfke, połowicę zmarłego;
wytypowany zostaje icek…
icek(stuka do drzwi) – …
ryfka(otwiera gwałtownie i krzyczy) – gdzie jest szmul?
icek – (kiwa przeczaco głowa)
ryfka – przegrał w karty?
icek(potakuje)
ryfka – a niech go szlag trafi!
icek – twoje słowa w ucho boże …już go trafił.
Mam trochę kolorowej papryki słodkiej – znacie przepis na jakąś sałatkę? Możliwie po ostrej stronie, wszak jesteśmy na Bałkanach!
O proszę, pada snieg 🙄
Dla Alicji:
Sałatka z papryki i kiełków
(4 porcje)
2 dorodne czerwone papryki, opakowanie (20 dag) kiełków sojowych,2 łyżki siekanych listków kolendry,8 liści endywii kędzierzawej lub innej sałaty.
Na sos: 3 łyżki oliwy z oliwek, łyżka octu balsamicznego, łyżeczka sosu sojowego, szczypta sproszkowanego imbiru, sól,(niedużo) i pieprz.
1.W słoiczku umieścić wszystkie składniki sosu, zakręcić pokrywką i potrząsając wymieszać sos.
2.Kiełki wypłukać dokładnie pod bieżącą wodą
3.Paprykę oczyścić usuwając gniazda nasienne i pokroić w cienkie paseczki.
4.Ułożyć warstwę sałaty, na niej warstwę kiełków i następnie warstwę papryki. Polać wszystko sosem.
Smacznego!
Alicja
18 lutego o godz. 16:28
fifthy-fifthy papryki i surowej białej kapusty poszatkowac,
jeden ostry strąk chilie, ocet,oliwa, cukier i sól do smaku,
wymieszać i odstawić na pare godzin w chłodne miejsce;
smacznego!
Uprzejmie informuję, że dwie dzielne przedstawicielki wzięły udział w Slow Food-owym spotkaniu na temat miodu, któremu przewodniczył Nasz Gospodarz, a głównym prelegentem był Zbigniew Szymański – pszczelarz.
Główne wnioski:
Miód musi się scukrzyć, powinno się kupować miód lany do słoików bezpośrednio po odwirowaniu. Na prawdziwym scukrzonym miodzie widać jaśniejsze smugi. Powinien intensywnie pachnieć, z podgrzanego miodu ulatniają się związki eteryczne i miód traci zapach. Jeśli ktoś koniecznie chce miód upłynnić, należy to robić powoli w temperaturze nie wyższej niż 40 stopni Celsjusza. Miód przechowywać w chłodzie. A tak w ogóle bardzo uważać co się kupuje, bo miody są haniebnie podrabiane i chrzczone 🙁
Alina – dzieki kamerze mozemy sluchac muzyki i ogladac parade w Nowym Orleanie. Przypuszczam, ze chetnie posmakowalismy tradycyjnych dan popularnych nie tylko w okresie karnawalu. Wiele z nich, przynajmniej w nazwie, ma duzy francuski wplyw.
etouffe – danie w stylu „cajun” z zyjatek morskich i ryzu
beignets – deser przypominajacy polskie faworki posypany duza iloscia cukru pudru
ostrygi, „scallops” i smazone kawalki aligatora.
To tylko niektore przyklady.
Dziędobry na rubieży.
Wróciłam z krótkiego wojażu. Krótkiego czasowo. Gruba Kreska tu się rozczula nad prędkością działania poczty, a i mnie dziś naszło podobne rozczulenie: z Warszawy do Szczecina można dolecieć przed śniadaniem. Wstałam wprawdzie o głupiej porze (o piątej rano), ale o wpół do dziewiątej robiłam sobie w domu bułkę z serem owczym z rancza Frontiera (przyszedł pod moją nieobecność). Piękne to jest.
Kresko – każdy ma swoje Requiem, co? Ja mam trzy: stare jak świat z Karajanem (Berry, Dermota, Lipp i Roesel-Majdan), drugie stare jak świat z Boehmem (Janowitz, Ludwig, Schreier i Berry) i trzecie, co je śpiewał Chór Politechniki Szczecińskiej nad trumną (dosłownie, pogrzeb to był w naszej katedrze) swojego ojca-dyrygenta Jana Szyrockiego (długo by o nim mówić). To było skądinąd takie wykonanie, że chór postawił się dyrygentowi, dobremu zresztą, który chciał poprowadzić po swojemu – i śpiewał tak, jak zawsze z Jasiem.
A w Warszawie byłam ja też z powodów muzycznych, posłuchać kantaty Szostakowicza o straceniu Stieńki Razina. Szostakowicz umiał pisać taką muzykę, która z punktu łapie za gardło i już nie puszcza. Warto było jechać!
Warto było też z powodu tłustoczwartkowego przyjątka u uroczych ludzi, którzy napaśli mnie nadzianymi pysznie portobello (wreszcie wiem, co to jest!), mini-kurczakiem z nadziwką (ach!), wieloskładnikową sałatą i faworkami jakich świat nie widział. Z towarzyszeniem słusznego wina, co to zapomniałam byłam, jak też ono się nazywa. Białe było. ACH!
Odwiedziłam też – kulinarnie! – z kolegą knajpę u Szwejka na Placu Konstytucji, ale po pierwsze – ledwie się zmieściłam na ławie za stołem (przecież Czesi bywają zażywni, a tam prześwity dla chudziny), a po drugie golonka w kawałkach była odgrzewana i mam podejrzenie, że stanowiła skrawki z wielkich golonek, którym klienci nie dali rady. Ale zdołali zeżreć skórkę…
Po wyjściu z Filharmonii naturalną rzeczą jest kolacja w Garze u pani Gessler (tej lokatej), bo to dwa kroki przez ulicę. Zamówiłam kotlety jagnięce na ratatuju i dostałam cztery sztuki czegoś… dobre to nawet było, ale płacić osiem dych za osiem kęsów mięska (w sumie!) to trochę paranoja. Jeden czopsik miał dwa kęsy, reszta kotleta, która powinna być poniżej kostki, była spokojnie odcięta i nieobecna. Zakładając, że ratatuj coś tam kosztował, to wychodzi po jakieś piętnaście złotych za gryz. Chciałam powiedzieć, że to rekord świata, ale to raczej duża bezczelność.
Z tego co tu doczytałam, to powiem jeszcze, że te cielęce to nie są kreski, tylko krezki. Więc 36,6 się nie stosuje!
Taki śnieg…płatki jak z miniaturowych, prześlicznych wycinanek.
http://alicja.dyns.cx/news/IMG_9071.JPG
No pewnie, że nie umiem liczyć. Jakieś osiem złotych za gryz. Ale to i tak bezczelność.
Pytam o radę, a nie pokazałam, co mam w lodówce – oprócz rzymskiej sałaty i sałaty lisciastej to, bo zrobiłam przegląd lodówki:
http://alicja.dyns.cx/news/IMG_9064.JPG
Sałatę Gospodarza robiłam już parę razy i Polecam, przepis Byka też brzmi ciekawie, tylko znów nie mam kapusty białej 🙄
Orca,
uwielbiam kuchnię z Luizjany, bo jest ostra 🙂
Nisiu,
jak nie wiesz, za co płacisz, to płacisz za tryndowatą restaurację i nazwisko.
p.s.w sprawie sałatki – wszystko skroiłam, wymieszałam, zrobiłam sosik z tego, co widać, cayenne na końcu noża, ale żeby stosowny kop był. Teraz się przegryza chwilę.
Alicjo-ja na tej rzymskiej sałacie bym poukładała krążki papryki,cebuli
i pora,a całość doprawiła poczosnkowanym winegretem.
Slow foodowe spotkanie na temat pszczół i miodów wielce sympatyczne i ciekawe.Kanadyjczycy wysyłają swoje pszczele roje do Stanów,a tam pszczoły pracują ciężko zapylając kolejne sady owocowe,za co pszczelarz
pobiera stosowne opłaty i na tym polega jego biznes.Nie tak,jak u nas,gdzie pszczoły są hodowane dla miodu,a że zapylają,to i owszem, przy okazji,ale w nikt nad Wisłą z tego powodu żadnych opłat nie pobiera.Ze spotkania wyszłyśmy oczywiście ze słoikami miodów pod pachą 🙂
O,ja z poradami,a sałatka już zrobiona.
I dobrze !
Nisiu-rozumiem,że w stolicy ucztowałaś duchowo i kulinarnie,a wszystko
w krótkim czasie i dlatego do nam znaku życia nie dałaś 🙁
Danuśko,
chciałam zużyć papryki (przegląd lodówki 🙂 ) i raczej bez rzymskiej czy liściastej, bo one za często występują w mojej misce sałatowej (idę na łatwiznę 😉 ).
Jerzor zapytał, skąd mam przepis, bo dobre.
W tej sałatce dużo dają trzy małe korniszonki, jakoś tak fajnie żenią wszystko. No i czosnek, dużo, bo lubię.
U Pyr małeńka awaria się zdarzyła – żarówka w lampie kuchennej – pyk i przepaliła się, przy okazji wywalając bezpieczniki. Okazało się, że pękła bańka szklana tuż nad kołnierzem z gwintem i przy ostrożnej próbie wykręcania poleciała na podłogę bańka i jej wnętrze – w drobny mak. W oprawie zostało to metalowe, gwintowane. Apiat’ młoda na stołek i wyłączyć bezpieczniki trzeba, a obcęgi, szczypce i śrubokręt nie dawały rady oprawce. Trzeba było jednak pożyczyć sobie jakiegoś chłopa od sąsiadów. Przyszedł, namęczył się fatalnie, bo tam się „zapiekło” pogiął szczypcami i wreszcie odkręcił własną, gołą ręką. Mamy światło.
Danuśko kochana, przeleciałam jak przeciąg – spotkanie – spotkanie – koncert – spotkanie – luli i fru.
…ehum…tego…czy ktoś ma sznureczek do wywiadu M.Olejnik z Lechem W.?
Ja wysłuchałam, zreferowałam Jerzoru, on chciał mimo wszystko obejrzeć – a tu ni ma 🙄
Albo ja jestem ślepa.
Nisiu-rozumiemy,ale szkoda….
Dostaję właśnie białej gorączki.Co mnie podkusiło,by powierzyć fotoreportaż z wycieczki po Maroku mojej Latorośli !!!
Narobiła setki zdjęć,od naszego przyjazdu ciągle nieuporządkowane,bo biedactwo nie ma czasu się tym zająć.Zaczęłam w końcu sama je oglądać,ponad połowa jest do wyrzucenia,tracę cierpliwość siedząc nad tym całym bałaganem.A Dziecina znowu gdzieś poleciała na miasto w sprawach niecierpiących zwłoki.Ręce opadają,wszystkie zabytkowe bramy,mediny i meczety zaczynają mi się plątać.Nie wiem,jak z tego wybrniemy.Idę z psem na spacer nerwy koić.
Alicja, a gdzie on był, ten wywiad?
Alicjo, o to Ci chodziło?
http://www.radiozet.pl/Programy/Gosc-Radia-ZET/Lech-Walesa4
pozdrawiam!
Danuśka,
nie nerw się. Wrzucaj zdjęcia na picasę jak lecą, a potem wywal te, których nie chcesz. No, najwyżej pokręcisz nazwy meczetów, świat się nie zawali 😉
Ojej, przepraszam, nie zauważyłam daty!
Byłem na spacerze w Kanadzie. Nawet poleciałem za róg.
Alicja pisze że pełnia zimy…
Ja jej nie wierzę, oto dowód:
https://picasaweb.google.com/100318348417210807170/MaYBiaYDomek?authkey=Gv1sRgCK2XsYGyuq7ecw#slideshow/5710549704030956146
Też szukałam tego wywiadu, ale znalazłam to co Ewa. Może wkrótce go umieszczą.
Alicjo,
widzę, że Jerzor to twardziel. A może nie jest tak źle, jak początkowo się wydawało. Na szczęście.
Ale ta zima za Twoim oknem to w zasadzie już wiosna. U mnie jeszcze dużo śniegu, ale od zachodu zbliża się mocne ocieplenie.
A ten samochód pod Alicji domem to majstra . Okna przyjechał mierzyć.
Ja już wymieniłem wszystkie 🙂
W przepisie na pikantne kiełbaski rumuńskie zamieszczonym przez Asię wymieniona jest wśród przypraw wędzona mielona papryka. Ciekawa jestem, gdzie można ją kupić, bo jakoś nie spotkałam jej do tej pory.
Nowy pisze z uznaniem o pijalniach czekolady. Takie miejsca nazywane są też niekiedy Domem Czekolady. Istnieją i w Gdyni, i w Sopocie. Choć sama płynna czekolada jest dla mnie za słodka, to bardzo lubię kawałki owoców zanurzane w czekoladzie. Muszę chyba odwiedzić Sopot…
krystyno
http://www.marks-and-spencer.pl/produkty/delikatesy:przyprawy
ich sklep jest w ch klif w gdyni 🙂
pozdrawiam
Gruba,
no i dobrze, że wpadł majster Andrzej od wymiany okna (ono wielgie ci jest, dlatego zostało na ostatek).
Okazało się, że też był spadł kiedyś z paru stopni drabiny i złamał siedem żeber 😯
Ale zabrali go do szpitala, rentgeny i te rzeczy, okazało się, że płucka przebite, śledziona tyż. Tak się nawydzierał na Jerzora, że ten się poddał i da się okręcić bandażem elastycznym na wdechu, nie za mocno, tym bardziej, że kaszle.
A po pierwsze i czternaste…powinien był zrobić rentgena. Lecę po bandaż.
Krystyno – możesz sobie zrobić czekoladę w domu, bardzo smaczną i – niestety – bardzo kaloryczną ale niezbyt słodką. Na dwie osoby : zagotować 0,5 l. mleka, schłodzić do ca. 50-60 stopni, rozpuścić w mleku 0,5 tabliczki gorzkiej czekolady, żółtko 1-2 ukręcić z 2 łyżeczkami cukru (1 żółtko – 1 łyżeczka), zaparzyć żółtko w mleku z czekoladą. Nie dopuścić do zagotowania. Lekko spieniać trzepaczką, dodać ok 50-60 ml mocnej wiśniówki albo ew. rumu.
To jest naprawdę dobre, najbardziej kiedy człowieka przewieje do kości. Raz , dwa razy w sezonie, można sobie pozwolić.
oznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,11168633,Denuncyant_fiskusowi_narobil_kosztow___tym_zyl_Poznan.html
A ponoć nie lubimy donosicieli
Duże M,
dziękuję bardzo za podpowiedź. Wiem już, czego szukać . Ta papryka może mi się przydać np. do zupy gulaszowej.
Pyro,
przepis rzeczywiście jest prosty i chyba skuszę się na mało słodką czekoladę. Dziekuję.
Kochani,
ogladam na zywo pozegnanie Whitney z New Jersy.
Jestem pod wrazeniem profesjonalizmu z jakim zostalo zorganizowane, zwazywszy ze czasu bylo malo. Wiem, ze Panstwo maja rowniez szanse sledzenia z TVN 24.
Moze nasi profesjonalisci w osobach Nisi i Chichego docenia ten wysilek i naprawde . Splakalam sie nad ta smiercia na zyczenie….
Nie oczekuje komentarza, zwazywszy na ostracyzm jaki zostam na mnie zalozony.
Sorry, ale za trzecim razem kiedy moj komentarz zostal przyjety, forme mojego tekstu sama chyba wypaczylam. Wiecie Panstwo co mialam na mysli – bez niuansow.
Errata: „ostracyzm jaki zostal nalozony” – poprzedni kom.
Ja sądzę Nisiu że zarówno kreski jak i krezki czy kruszki są uznawane kulinarnie za nazwy właściwe dla flaków cielęcych, te wymienne „s” i „z” to może jakieś regionalizmy, albo wersje dla sepleniących?
We flakowym nazewnictwie podpieram się niekwestionowanym tu autorytetem Brzucha, który to z kolei podpiera się panią Disslową, kim ona się podpierała nie wiem.
Choć przypuszczam że ona też miała 36 i sześć kresek.
Chyba że chcesz Brzuchowi podpaść… 😉
Anatomicznie spoglądając, krezka nie jest składnikiem zupy zwanej flakami, krezka jest błoną.
Można powiedzieć : przyszła kryska na Matyska
jak i tak : przyszła Kryśka na Matyska
jeden taki malutki znaczek -> ‚ <- a jak zmienia sens.
Kollossallnie!!
A gdyby tak rozważyć, co byłoby gdyby na Matyska przyszła kryzka, lub krezka?
Dobre pytanie na niedzielę! 🙂
Pożegnajmy w ciszy i spokoju! BK!!!
W ogóle nie rozumiem o co chodzi Miodzio.
Oprócz Whitney. Ale tu, niestety – nie mogę się wypowiedzieć, bo nie oglądałam. Ani nie słuchałam, kiedy żyła. Mówiąc uczciwie, nie jest to moja bajka. Szkoda kobiety, jak wszystkich, którzy odeszli bez sensu.
Tak myślę jeszcze – o programie z pogrzebu – że zawodowe telewizje mają sporo rutyny, która im pomaga w nagłych przypadkach.
Miodzio, jaki ostracyzm?
Wygnanie z blogu??
Nie żartuj, przewrażliwiona jesteś, proszę Cię, patrz na blog z większym dystansem, nie bierz tak wszystkiego bardzo do siebie.
Albo zadziałaj wedle zasady : jak blog Miodziowi, tak Miodzio blogu! 🙂
Przyszła kruszka na Matuszka.
Ja tam zwykle mam 36, zero, bez żadnych krezek, kryzek, krysek, więc ogłaszam desinteressement w sprawie flaków.
Albo nie. Lubię flaki. Tylko żeby mnie treścią nie woniały.
A Brzuchowi podpaść absolutnie nie chcę, bo zamierzam się Brzuchem podpierać przy zakupie serów, obok których zagrodowi serowarzy piszą w ofertach np. „dla specjalnych klientów”… jak choćby przy bundzu z Frontiery. Będę do tych serowarów bezczelnie mówiła na dzień dobry: ja tu od pana Giena, nieprawdaż, i dać mnie sera dla VIPów proszę od razu, natentychmiast. Na razie wypróbowałam młody owczy, fajny, obórką wali jak należy. On może się fajnie sprawdzić na pizzach i zapiekankach, a też w sałatce caprese zamiast obcej nam ideowo mozarelli. Wtedy będzie można zmienić nazwę caprese na wolinese (większej wyspy niż Wolin chyba nie mamy w zasobach terenowych). Nie będzie żaden Włoch z Capri itd.
Pyro, jak sernik? Się domagałaś!
Miodzio. Ja rozumiem. Przy sobocie po robocie!
Przypominam żelazną zasadę Alicji : żyj i daj żyć innym.
Miodzio – nie udawaj, że cierpisz na chorobę dwu biegunową – na zmianę jesteś w euforii albo cierpisz, jako jednostka sekowana. To dosyć męczące, a my , stare konie, jesteśmy dość bezpiecznie opancerzeni przed atakami młodzieńczych uniesień i starczych rozczarowań. Daj na luz, kobieto.
Nisiu, bralam pod uwage wlasnie Twoje zawodowe doswiadczenie i myslalam, ze docenisz wysilek tutejszych. Nie splaszaczaj, im tez nic nie przychodzi latwo – „ot tak sobie”. Wkladaja napewno duzo wyslilku i profesjonalizmu pomimo calegej infrastruktury. A jestem z nich najzwyczajniej DUMNA!
Alicjo, Twoje opowieści o fachowcu Maćku, pokojarzyłem sobie z felietonem Jacka Dehnela ( tego od „Lali”).
Jest już dostępny, więc poczytaj sobie, sama prawda :
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/felietony/1524009,1,kawiarnia-literacka.read
Miło pomysleć, że nasi fachowcy niosą swój etos w świat. 😉
Cichalu – sernik będzie za tydzień. Nie mam aktualnie czasu, bo klientka każe sobie tekst przerabiać trzeci raz. Jak dla mnie – raz ostatni (o czym lojalnie uprzedziłam).
Ankek
dzieki, ale wiem co pisze…
Chichal , minimum slow, maximum mysli. Stary szczwany lis….
Miodzio, nic nie spłaszczam. Jestem pewna, że chłopcy zrobili świetną robotę, przy której rutyna oddaje zazwyczaj – więc zapewne oddała i tym razem – nieocenione przysługi.
Chciałaś zdania profesjonalistki, to je dostałaś, a że wolisz własne, to też nie jest karalne.
Przeczytałam jeszcze raz Twój komentarz, Miodzio, i nie wiem, co nazywasz infrastrukturą, ale domyślam się, że masz na myśli zaplecze technologiczne, a prościej: sprzęt. Ja zaś mówiłam o dobrze pojętej rutynie. Możemy ją nazwać wprawą. Zapewniam Cię, że ma ona wielkie znaczenie i do takich realizacji jak ten pogrzeb na pewno nie wybrano by żółtodziobów. Dam głowę, że za konsoletami siedzieli starzy wyjadacze.
No wlasnie, dlatego tez wywolalam Cie do dyskusji. Podobnie Cichala.
Troche mi rozjasnilas, bo moze za bardzo sie zachlysnelam jako zupelna ignorantka w tej dziedzinie.
Masz racje, to przeciez zawodowcy. Tylko czekaja aby zdarzyla sie jakas gratka.
Nisiu – szkoda, że nie lubisz nalewek, a u mnie zarobiłaś – posłuchałam koncertu p G 2 x. Dobrze mi to zrobiło.
A teraz z innej beczki czyli „przy sobocie po robocie”…
upieklam chleb na zakwasie. Nie wiem juz z czyjej byl rekomendacji, ale udal sie nadzwyczajnie ! Wyczailam takze smalec, ktory tutaj jest raczej rzadkoscia i…. sie racze. Taka stypa po Whitney..
Zrobilam cofke,
Pyro, napisz prosze co to znaczy „sekowana” ?
Miodzio – sekować= odcinać; w przenośni: odsuwać od reszty, zwalczać.
Miodzio, pogrzeby nie są gratką, ani okazją, ani niczym takim. Jakieś granice cynizmu muszą istnieć. Ja w każdym razie w to wierzę, wspominając najwspanialszy pogrzeb w moim mieście, który realizowałam filmowo.
Pyro, zamienię nalewkę na szare kluchy!
Ale ratuj sklerozę: jacy panowie?…
Pan Q???
Pyro, czy to ja sie sekwuje? Raczej mam odczucie, ze jest odwrotnie.
Sekwowanie jest tym na czym zalezy mi najmniej. Tyle na ten temat.
Mam nadzieje, ze to sie jakos samo wyrowna.
Nisiu – onże pan śpiewający na literkę G. Musiałabym wracać, żeby prawidłowo nazwisko napisać. Stacja Mezzo, informacja – Nisia, wysłuchałam 2X.
Przyjedź, będą kluchy (najbliższe w poniedziałek, dla Haneczki)
Nisu, jasne ze pogrzeby to nie gratka.. nie od parady sie upitralam !!! Nie obejrzalam do konca, nie mialam sily. Wylaczylam. Pisalam o profesjonalizmie i o latwosci z jaka sa one organizowane i tej perfekcji. Podobne odczucie mialam prze Michaelu J. Tez wychodzilo im wszystko jak z „platka”…i tez bylam zauroczona profesjonalizmem i warsztatem.
Ale jak widzisz.. to wszystko dla „mas”.
Cztery razy zeżarło, bedę na raty 🙂
Tu Żaba.
Ja zjadam sałatki na bazie kapusty pekińskiej. Jak się skończy pekińska, zjem lodową, a potem znowu zaopatrzę się w pekińską i tak da capo…
Głupi ma szczęście.
1. Klaczka Minerwa zaczepiła się kantarem o kran nad wanną na hali. Zaczęła się szarpać, Sylwia była w kancelarii, usłyszała, próbowała ją odczepić, ale ta wyrwała kran razem z ponad metrem rury (calowej) i czmychla. Pozytyw – rurę udało się odzyskać. Rzecz działa się w południe a nie ciemną nocą – woda nie zalała hali. Zwierzątko nie wygląda na zestresowane.
2. Po znajomości dostałam telefon do hydraulika. Był, odebrał telefon, zgodził się przyjechać i to szybko.
3. Jakiś czas temu kupiłam (na miejsce złamanej) łopatę tzw. piaskówkę. Nawet dwie, bo pierwsza nie była taka sama, jak ta złamana, czyli cała metalowa.
4. Jeden z chłopców remontujących paszarnię/siodlarnię (pewnie wyjdzie z tego w końcu pokój gościnny dla gości z większą ilością psów – 😀 – ) dał się oderwać od szpachlowania ściany i tak długo kopał, za pomocą tejże łopaty uprzednio zakupionej, aż dokopał się do trójnika z którego została wyrwana rura, a nawet nieco poniżej.
Żabo, czy widziałaś najnowszą kuzynkę? Tęw koronkach brabanckich? Pyra komentowała..
Cichalu, łotr mi żre i nie mogę trafić co mu sie nie podoba, potem popatrze na koronki
5. Pan hydraulik miał ze sobą wystarczającą ilość narzędzi, zapasowych śru-bunków, butlę z gazem i palnikiem do grzania op-orn-ych gwintów, takoż był pełen dobrej woli i chęci odkręcenia, a następnie poskręcania wszystkich ru-rek.
6. jak juz wszystko było poskręcane i szczelne, dziura zasypana, pan hydraulik odjechał, woda bieżąca (a nie tylko deszczówka i z topniejącego sniegu) znów w stajniach i łazienkach kancelaryjno-podwórkowych, strzeliłam sobie literatkę wisniowki i zaległam pod kocem z Krótkim w charakterze hot water bottle.
Uff…
Nie lubię łotra!!!!!
Sekwowanie – to aby od sekwoji?
Alicjo, wpisz to, prosze, do słownika blogowego! Śliczne!!!
Żabo – łaczę się w bólu i idę spać. Zmęczonam dzisiaj.
Pyro, no to chyba Thomas Quasthof. Ten genialny baryton z upośledzeniem fizycznym. Głos jak marzenie i najwyższa sztuka wokalna. TEN???
Śrubunek jest trefny?
Rurka???
1. Toast za zdrowie Krysiade. Wszystko będzie dobrze.
2. Jotko – Nie sekuj się, wróć 🙂
3. Orco -Dziękuję za paradę 🙂
Blogowanie to nie sekwencjonowanie DNA, to coś o wiele bardziej ważnego. Sęk ju za uwagę.
Wynalazcą sekatora był minister Ludwika o Głowę Skróconego (przy pomocy innego wynalazku), pana Antoniego Franciszka Bertanda de Molleville.
Chciałem się wpisać po żołniersku, ale na szczęście nic z tego nie wyszło 🙂
Pepegorze – A coś Ty robił w tym strasznym miejscu? Przyznaj się 🙂
Przeniosłam się, czyli wróciłam na górę.
A, to dotyczy również sałatki z kapusty pekińskiej:
Zabaczyłam w sklepie „polędwicę żydowską”. Myślałam, że jest to jakaś peklowana wołowina, ale ekspedientka wyjaśniła (młoda i niezwykle uprzejma), że to jest schab doprawiony ziolami prowansalskimi. Oczywiście musiałam wyjasnic panience, ze nazwa ma sie nijak do wędliny, ale ona nic nie kumała, tylko oczeta miała coraz szerzej otwarte. Z ciekawości nabyłam 20 deko. Schabik mięciutki, soczysty, ziołami aż w nosie kręci, ale nawet dla mnie za słony, więc go posiekałam i dodałam do (też siekanej, ale odmiennie) kapusty pekińskiej. Jak to się wszystko razem przegryzło to było bardzo dobre.
Żabo, śrubunek i rurki były podejrzane, że je podzieliłaś? Moje przeszły.
Nie wiem, Nisiu, co go boli, ale tak na wyczucie spróbowalam, co mu sie może źle kojarzyć 😀
Kapusta pewnie także tak chińska jak mazowiecki struś. Nic tylko pasy z oszustów drzeć 🙂
to chyba opo-rnych
Placku, strusie występują nie tylko na Mazowszu. Na Pomorzu Zachodnim są strusie australijskie (te od zielonych jaj) i afrykańskie (te od kremowych jaj). Poprawnie politycznie są to strusie afrozachodniopomorskie i strusie australijskozachodniopomorskie.
Łotr jest wyczulony na wszystko co mu się z po–r–no kojarzy 😀
Ucieram pomidorowa pulpę. Mamy nadmiar. Za 10 kg – 3 dol.! Jemy zupę (pyszną) pomidorową 3x w tyg. Wszystko przez niską cenę!
Spotkałem sąsiada. Niósł dwie dziecięce trumienki.
„Dzieci Panu pomarły?” spytałem
” Nie, była promocja”….
Idę spać do moich zwierzątek.
Dwie noce spałam w hotelu i żaden czworonóg nie hasał mi o świcie po wątpiach. A jednak czegoś mi tam brakowało…
Dobrej nocy, miłych snów.
BRA!!
Bylem w kuchni,i coz i nic,poszedlem do pokoju siadam na krzesle i mysle,lewa noga na prawej.Mozg slabo pracuje nic na to nie zrobie niski iloraz komorek mozgowych,pewnie za malo witamin i warzyw.
Pije herbate i mysle,pomoglo jest lepiej.Ide do sklepu po Polityke ,kupuje,czytam i juz czuje sie lepiej.
W tym sęk 😉
http://www.youtube.com/watch?v=JGVOtZjtY-s&feature=related
…i jeszcze….
http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&NR=1&v=m1uWTrOjIus
Antek,
o etosie niesionym w świat, uściślam.
Andrzej zgodnie z zapowiedzią (wpadnę między 13-14-tą) przyjechał i wymierzył okno. On okien nie robi, tylko wstawia. Zamówienie wyśle do odpowiedniej firmy, firma zrobi, przyśle pod adres, a Andrzej wstawi wtedy, kiedy będą odpowiednie warunki atmosferyczne. Zajmie mu to ok. pół dnia, wywalenie starego i wstawienie nowego, i to z kolegą będzie robił, bo jak nadmieniłam, okno jest wielgie, 3.5×1.8. Metra.
Andrzej jak coś mówi, to robi, a przy robocie nic nie mówi (jakkolwiek by to brzmiało).
Maciuś to inna sprawa, on przede wszystkim mówi, a w końcu robi to, co było zamówione (rzeczone półki na książki ostatnio). Maciuś jest facecjonistą i artystą krakowskim z duszy, umawiając się z nim, że zrobi to czy tamto, mam „wpisane” w umowę o dzieło, że Maciuś będzie gadał. Znam go od lat, wiem, że co fachowcowi zajęło by godzinę, jemu zajmie…zależy, o czym chciałby gadać i ile ma nowych kawałów do opowiedzenia. Ta godzina może trwać pół dnia. Ale to jego strata, bo przez ten czas mógłby opędzić kilka takich fuch, a ja mam czas na słuchanie 😉
dzień dobry …
a tu na temat i może posmakuje …
http://lawendowydom.blogspot.com/2011/03/tutmanik-czestita-baba-marta.html
też słuchałam tej mszy w wiedeńskiej katedrze .. i też byłam pod wrażenie …
katar i przeziębionko popsuły mi cały weekend ..
na pociechę zrobię sobie makowczyki .. kupiłam gotowe babeczki do napełnienia i wypełnię je gotową masą makową .. posypie wiórkami kokosowymi … dla ozdoby orzech laskowy lub migdał .. zrobię więcej bo na drugi dzień są jeszcze lepsze ..
Nisiu – tenże sam baryton pięknej barwy i niezwykłej siły wyrazu. A nazwiska się nauczę. Odrobię lekcję.
Jolinku – czyli swego czasu Pyra miała rację kiedy namawiała koleżanki do zakupu gotowych, kruchych babeczek. Różne desery można z marszu przygotować, jak taka paczka w domu.
dzień dobry 🙂
wpadłam w wir rodzinnych zdarzeń i nie mam czasu na nic poza tym. Przegapiłam miodowe wczorajsze spotkanie, a szkoda, bo za miodami przepadam, zwlaszcza za gryczanym.
Jolinku, bardzo lubię zaglądać pod sznureczek przytoczony przez Ciebie, ładnie tam i smacznie 🙂
Krysiade – serdeczności i ciepłe myśli dla Ciebie, trzymam kciuki za pomyślność!
A dla Wszystkich – miłej niedzieli 🙂
Te babeczki mozna też kupić słone, znaczy nie słodkie. Zdarzyło mi się łońskiego roku jeść takowe, pieknie udekorowane, były w dwóch rodzajach: z pastą z łososia i jakieś pasztetowo dziczyźniane. Właściwie to były w czterech rodzajach smakowych, bo część babeczek była słona a część (zapewne niezamierzenie) słodka.
Basiu pomachanko .. 🙂
mam i słone i zwykłe .. na różne potrzeby .. kupiłam kiedyś takie malutkie ale były tylko słodkie .. te mam pierwszy raz z firmy Dan cake (bez konserwantów podobno) … obaczymy co wyjdzie ..
Żabo – te słone są w dwóch odmianach – zwykłe i serowe. Serowych nie polecam; nie wiem, gdzie ten ser (smak) za to cuchnie jak wiekowy parmezan.
u mnie takie rzeczy jak zapas babeczek do nadziewania, nie wchodzą w rachubę. To dla ludzi o silnej woli. Łakomstwo szpera po wszystkich zakamarkach i nic się nie uchowa. Ostatnio dziwnie zaczęły mi niknąć rodzynki, nawet pestki słonecnika poszły w ruch. A co dopiero takie babeczki, nawet bez nadzienia… Czy jest na to jakaś rada?
Jolinku 😀
Barbaro, nie ma 🙁
micheala j. i whitney h. zabiło to samo:
zawrót głowy od sukcesów i monstrualna pazerność,
Byku – wszystkich nas zabija to samo : życie nas zabija.
a tu deszcz pada rzęsisty, ptaki się przekrzykują, wiosna może? Gotuję zupę prezydencką z mrożonych warzyw i mielone z zieloną natką, na deser galaretka z wiśniami mrożonymi 🙂
Nic nie gotuję. Seność mnie dopadła. Miałam zobaczyć, czy przebiśniegi wyłażą, roztopy w całej krasie. U Eski wyłaziły i miały pączki jeszcze przed mrozami a u mnie zawsze później, bo zimniej. Może jutro będzie stosowniejsza pogoda, a i tak mam sprawy w mieście.
byku, cicho żyjesz, cicho umrzesz
Nie dość, że nowa szata do …… (tu wpisać), to jeszcze się ta reklama panoszy. Chyba firma na nas chce dodatkowo zarobić. My jej publicyty, a oa w nas reklamą do zwijania, wrrr….
Zrzędzących emerytów należy zaś psami szczuć.
http://youtu.be/HB5OFJ5hm90
Tylko nie psami, proszę, bo jeszcze zwierzątkom zaszkodzi!
No właśnie, Emerycie. Unikaj!
U mnie od rana śliczny śnieg, taki jak wczoraj, płatki jak z obrazka. Na śniadanie tostitos (rodzaj czipsów z mąki kukurydzianej) z ostrą salsą (salsa picante). Ja akurat tak lubię z rana. Jerzor tradycyjnie namieszał do swoich porannych płatków mnóstwo ziaren (nasiona dyni, słonecznik, orzechy laskowe) i trochę owoców (pokrojone suszone śliwki i figi + świeże jagody). Będzie żył wiecznie, takie zdrowotne jedzenie. Poleciał do pracy, kazał powiedzieć, że pracuje nawet w niedzielę, żeby Alicja mogła sobie żeglować na Najpiękniejszym Polskim Żaglowcu 🙄
Nie poruszył mojego sumienia – ja się już napracowałam, czego dowodem są moje ręce spracowane. Tu mi przyszła do głowy taka myśl – moje małżeństwo było mniej więcej według starego schematu. Mężczyzna „pracuje” w pracy, a żona pracuje w pracy, zajmuje się dzieckiem (mężczyzna robi to w porywach), jest kucharką, praczką, sprzątaczką i czym tam jeszcze trzeba być, bo sytuacja wymaga. Niestety, to mnie Bozia obdarzyła talentem do majsterkowania, malowania i wszystkich innych domowych przeróbek.
Ja w pełni zasługuję na rejsy Najpiękniejszym Żaglowcem Świata! Zresztą, on mi tego nie wymawia, żartem rzucił, żeby to powiedzieć, jaki uciemiężon, no to mówię.
A propos rzeczonego wywiadu – dzisiaj się pojawił znowu sznureczek w GW, ale to nie jest pełny wywiad, – tylko końcówka. Wiem, bo wysłuchałam całego wywiadu wczoraj rano (moje rano). Cenzura czy co? 😯
Dzień dobry Blogu!
Na dworze śnieżyca, na Blogu jakieś zrzędzenia i szczucie psami, a Ten sobie mózg wzmacnia „Polityką” – brawo! 😀
Pora na jakiś podwieczorek.
Toast dzisiaj wzniosę za Władysława Bartoszewskiego.
Będę mu życzyć 120 lat 🙂
A może tak?
http://www.youtube.com/watch?v=rNL0_8_GSVg&feature=related
Ogromnie szanuję prof.Bartoszewskiego (choć na ucho Wam powiem, że dziecko z ADHD, to kłopot, ale starzec z ADHD? Straszny Dziadunio.) A zdrowia i długiego życia też mu winszuję z serca.
Nemo – nie sprawozdajesz, jak tam Dzieciaki po tej rajzie półrocznej, w jakiej formie wrócili. No i czekamy na reportaże młodego Geologa – afrykańskie były świetne.
Dumna jestem jak paw, chyba w końcu mam żywy zakwas. Wyszedł mi całkiem zgrabny chlebek, ale się nim dziś nie pochwalę, bo się złamałam i dodałam troszkę drożdży. Wyczytałam na jakimś chlebowym forum, że taki młody zakwas nie ma mocy i dopiero półroczny pozwala piec na samym zakwasie. Chętnie poznam opinie na ten temat osób bardziej doświadczonych w tej materii. Ale następny chlebek …
Pyro,
Młodzi wrócili w znakomitej formie, podróż trwała niecałe 3 miesiące, zdjęć jeszcze nie posortowali, więc nam nie pokazali, aklimatyzują się do zimy, więc jeżdżą na łyżwach i nartach, czasu mają mało, bo wszyscy ich rozchwytują, więc już pojechali do stolicy. I tyle. Jetlag sprawił, że wstają o 5 rano i… pieką ciasto według nowozelandzkich przepisów. Słodkie potwornie.
Małgosiu – jedz chleb, dziel go z rodziną i nie marudź – wprawa czyni mistrza.
Nisiu – po aktorach widać, że czas jednak płynie. Po nas nie – uchowaj Boże.
Małgoś, nie wierz w to. Prawidłowy zakwas pracuje po kilku dniach aż miło i moc swoją posiada.
Ja z kolei wyczytałam gdzieś ostatnio, że żytni chleb lepiej piec w formie, bo ciasto jest ciężkie i taki koszyczkowy bochenek łatwo pada na pysk. Mnie się to sprawdziło, foremkowy żytni chleb wyszedł pięknie.
Wesołego pieczenia!
Ogromnie szanuję Pyrę ale na ucho wam powiem, że pretensjonalny, rozstawiający wszystkich po kątach – a z fochami własnego, całkiem dorosłego dziecka nie mogący sobie poradzić – babsztyl to też niezłe skaranie boskie.
MałgosiuW. – nieprawda. Mam zakwas od ponad roku, od początku piekę chleby tylko na nim, bez drożdży. Być może na młodym (zakwasie) chleb dłużej wyrasta, ale daje radę. Udanych wypieków.
Dzień dobry,
Jolinku, ten Lawendowy Dom jest bardzo sympatycznym miejscem 🙂
Charlie Winston zaczął swoja karierę kilka lat temu we Francji. Moze niektórym z Was się spodoba, jak mnie.
http://www.youtube.com/watch?v=fTBRu1rNOAE
Święte słowa, Gruba Kryśko
Nisiu, mój był z foremki, silikonowej zresztą. Poza tym jakoś bardziej mi pasują podłużne chleby a nie okrągłe. Bardzo smaczny wyszedł, bo właśnie spróbowałam. Jest żytni razowy z 1/4 domieszką mąki pszennej razowej. Koszyczków jeszcze się nie dorobiłam.
Witam Terrille, dziękuję za informację. Następny będzie tylko na zakwasie.
Powitajmy i a Tena, oraz wszystkich, którzy mają ochotę się dosiąść 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=3XJZivWrkrg
Alino,
mnie się spodobał od pierwszego słyszenia 🙂
Alicjo, piszesz – masz :
http://www.radiozet.pl/Programy/Gosc-Radia-ZET
Chciałam Ci podesłać sznureczek, bezpośrednio do rozmowy ale łotr nie puszcza, dlatego musisz przewinąć do dołu i kliknąć na 4 stronę a tam na samym początku, jest rzeczony wywiad. 😉
Alicjo, a to, czy słyszałaś ( i widziałaś, z Audrey Tautou ) ?
http://www.youtube.com/watch?v=W5d3Md1BARA&feature=relmfu
Pyro,
a propos prof.Bartoszewskiego – czytałaś wywiad z jego żoną? Kropka w kropkę to, co ja bym mogła powiedzieć o Jerzoru – też ma ADHD chyba, bo ile razy idziemy gdzieś, żeby się spotkać ze znajomymi, których on spotyka codziennie w pracy, a niby spotkania dla mnie, żebym sobie pogadała…
No właśnie. Jak myślisz, kto gada? A jak się nagada, to łaskawe – chodź Ala, lecimy do domu. Chyba, że jest większe towarzystwo i wtedy wszystko się rozkłada na grupy, można pogadać sobie z tym i z tamtym.
Ten typ tak ma – w domu milczy, bo przecież już się nagadał. Dlatego wolę podróżować sama, inaczej mnie zakrzyczy i zagada.
Malgosiu W,
wczoraj upieklam dwa chlebki dokladnie wedlug tego przepisu. Linka zamiescila chyba Nisia. Moje chlebki sa rewelacyjne i sluza mi jako super prezenty, tzw. „goscince”. Wlasnie wyjelam z pieca nastepne dwa, dzisiaj z ziarnami slonecznika. Zakwas produkowalam przez 5 dni. Jesli zrobisz wszystko zgodnie z tymi wskazowkami – napewno sie uda.
Utrzepalam tez w sloiku troche maselka.
http://www.chleb.info.pl/moje-chleby-receptury/pieczywo-na-zakwasie/pieczywo-mieszane/razowiec-na-zakwasie
Miodzio, czy też wstawiasz foremki do zimnego piekarnika?
@blogolubcy:
szczerze przyznam, ze wole leonarda c.
(nie tylko z tego powodu, ze jeszcze zyje-he,he…)
ale degustibus…
Byku, a p. Wiktor? Lubisz Wiktora?
http://youtu.be/Q-BT-h3SMpk
Dla zainteresowanych wydarzeniami na Bourbon Street w Nowym Orleanie.
http://www.earthcam.com/usa/louisiana/neworleans/bourbonstreet/
Po prawej stronie ekranu poza zasiegiem kamery ktos rzuca sznury korali paniom, ktore podniosa bluzke.
Ktos inny nawraca grzesznikow z Bourbon Street. Ktos inny zaglusza to nawracanie slowami „blah, blah, blah, blah
Orca – zgodnie z Twoimi informacjami zaglądam na karnawałową ulicę w N.Orleanie ale teraz nie mogę oglądać – mam wstrętny terkot i nawet Młoda przyleciała patrzeć, czy helikopter u mnie ląduje. Nie dało rady – wyłączyłam.
Orca, a u mnie obraz nieruchomy i napis: viewing this HD camera requires high speed broadband ?
Dzisiaj pogoda w The Big Easy taka sama, jak u mnie – niezdecydowany deszcz.
Ale parada trwa. Z malymi przerwami. Audio jest podczas parady.
http://www.nola.com/paradecam/
@pyra:
podejrzewam powoli, ze jestes, jak maciek k., z cia…
skad wiesz, ze moj dziadek byl strazakiem?
egzaminy wstepne do szkoly teatralnej w krakowie u.w.
komisja do kandydata – co pan potrafi?
kandydat – wszystko
komisja – to niech pan zagra mleko…
kandydat – (siada na podlodze)
komisja – no, i co jest z panem???
kanddat – zsiadłem się…
Alina,
Szkoda.
Ten od nawracania juz odszedl.
Mam nadzieje, ze mozesz ogladac parade. Teraz chyba jest przerwa.
http://www.nola.com/paradecam/
Orca, tak, dziękuję 🙂
Pijemy jakiś tokaj (trudna nazwa na H – dotąd nie piłyśmy tego, chociaż tokaje należą do naszych ulubionych win) Na etykietce – półsłodki, na języku – wykrzywia gębę; wyraźnie niedojrzały, tylko barwa piękna leciutko słoneczna. Będziemy omijały szerokim łukiem w przyszłości. Nie nadaje się do stołu, jak wytrawne, ani do deseru, ani do biesiady.
Harslevelu, co? Mam słabość do takich śmiesznych długich nazw.
Pyra
19 lutego o godz. 20:47
juz w XV w. w polszcze narzekali, ze nie kazdy kto na -ski sie konczy,
tak zaczał…
@nisia:
a przy czeskim to zrywasz boki,nie?
Ten sam, Nisiu; wybitnie nie udana seria.
Witajcie,
Znowu nas poniosło – na Śląsk: http://www.eryniag.eu/2012/02/5443/
Ewa – niech Was nosi jak najwięcej i dzielcie się tym z nami.
Byku – dawno temu, w okolicach Października opowiadano taki dowcip:
Spotyka się dwóch panów; uprzejmie kłaniają się sobie i ten, o nieco niższej pozycji przedstawia się – Witam drogiego Pana. Kowalski jestem. – wyciągnął rękę do uścisku.
Drugi pan, ściskając prawicę pyta uprzejmie – Kowalski? A przed wojną?
holland
@pepe:
gauck!
jak nie urok to sraczka…
…jak nie okres, to wywiadówka (tak sie za moich czasów mawiało).
Ski to są narty. Tutaj.
Wspomnienia z… 😉
http://alicja.dyns.cx/news/img_4762.jpg
Byku, raczej uśmiecham się czule. Podobnie przy węgierskim i gaelickim. Oraz naszej gwarze podhalańskiej, śląskiej, kaszubskiej, wielkopolskiej…
Przyjaźniłam się kiedyś z Węgrem, który budował w Polsce obory i przekraczał prędkości na drogach. Kiedy go łapała polska milicja, czekał aż go spytali, skąd jest, a on wtedy mówił grzecznie: Szekesfehervar i dokładał ulicę, której nie pamiętam. Dostawał pouczenie i puszczano go wolno.
Typowy casus Brzęczyszczykiewicza.
Taki np. Cúchulainn też mi się podoba. Oraz Llandudno. I oczywiście Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch , której to nazwy miasta na Anglesey nawet nie próbuję wymówić…
Z zawodowej ciekawości starałam się oglądać serial o panience lekarzu wet., co to była wyjechała na wieś. Jednakże przeważnie zapominałam, że mam akurat włączyć aparaturę, więc wyobrażenie o perypetiach bohaterki mam raczej slabe, natomiast zastanawiam się, czy lekarz wet., który zapewne udzielał rad scenarzyście i aktorce, już całkiem się zakopał pod ziemię ze wstydu, czy jeszcze kawałek go wystaje?
W dzisiejszym odcinku pani wet. została wezwana do chorej krowy. Stwierdziła wzdęcie żwacza i w końcu ją niby trokarowała. Nawet nieco zasyczało. Sęk w tym, że ta miła krasula nie dość, ze nie wyglądała na wzdętą, to dół głodowy z lewej strony miała wręcz zapadnięty (gwoli wyjaśnienia: przy wdęciach zwierzatko przeżuwające wygląda jak balon na czterech nogach, oba doły głodowe są twarde jak piłki do futbolu), dobra, już się nie czepiam.
Że nie na temat? Z krowy można zrobić bitki, pieczeń, tatara, rosół….
😀
Byku,
Gaucka nie uważałbym za zły wybór, tak jak już wtedy, gdy górą był Wulff.
Dawno jestem zdania, że na to stanowisko trzeba osoby intergacyjnej. Z tego co widze i slysze, on juz wtedy byl na to dobry. Ale Angela obstawając na Wulffa za prezydenta, pozbywała się poważnego konkurenta wewnętrznego, ustanawiając go osobą niemożliwą do dalszego zastosowanią wewnątrzpolitycznego.
On już jest na zewnątrz.
Gauck jest OK – uważam.
konstantynopolitańczykowianeczka – kto pamieta z jakiej to książki?
A Gauck w ogóle chce?
Czy Gauck chce?
Przewodniczący Gabriel z SPD dziś wieczorem jeszcze zapowiadał, że drugi raz nie będzie wysyłał Gaucka na straconą kandydaturę, jak ostanio. Wygląda na to, że zgodzą się tym razem na niego.
Czy Gauck chce.
Przewodniczący Gabriel z SPD dziś wieczorem jeszcze zapowiadał, że drugi raz nie będzie wysyłał Gaucka na straconą kandydaturę, jak ostanio. Wygląda na to, że zgodzą się tym razem na niego.
No i widzicie, łotr znowu mną kierował i manipulował.
Ach Żabuniu,
zdaje mi się, że wyinduowalizujemy się akurat, ale nie wiemy, czy we tle jest z zrozentuzjowany tłum.
Żabo – ???
dobranoc!
dzień dobry …
Małgosiu Twoje chlebki smakowały nam zawsze bardzo dobrze … 🙂
Alino lubię ten teledysk z z Audrey Tautou …
miłego tygodnia … 🙂