Kto trzyma w domu beczkę whiskey?
Lubię ten trunek – myślę o whiskey z Tenessee – sączyć od czasu do czasu podczas wieczornej lektury jakiejś pasjonującej książki. Zwłaszcza jeśli są to dzienniki jakiejś ważnej historycznej postaci: polityka, artysty, uczonego.
Wyraźny aromat dębu, odrobina karmelowej słodyczy połączone z ostrością smaku wyostrza nie tylko zmysł smaku ale i wyczula na wszelkie subtelności lektury. Mam więc zwykle na podorędziu taką kanciastą butelkę z destylarni w Lynchburg w stanie Tenessee. I nie trzeba mnie zachęcać do tego bym od czasu do czasu nabywał kolejną flaszę.
W pięknie wydanym prospekcie reklamowym amerykańskiej firmy przeczytałem jak można stać się właścicielem nie jednej butelki whiskey lecz całej jej dębowej beczki (to około 260 flaszek). Twórcy reklamy nie dodali tylko, że to interes wymagający sporego zasobu gotowki. Wyszli widac z założenia, że whiskey tak rozjaśnia nam umysł, iż każdy wie jak gruby powinien być jego portfel, by podjąć się tej operacji.
Jack Daniels Single Barrel – czytam w prospekcie – to jedyna na świecie whiskey typu Single Barrel poddawana procesowi charcoal-mellowing, czyli filtrowaniu przez warstwy węgla drzewnego. O jej wyjątkowości świadczy również fakt, iż dojrzewa na najwyższych piętrach naszych magazynów. To tam nabiera koloru i pełni aromatu wraz ze zmieniającymi się w Tennessee porami roku. Wyrafinowany cykl tworzenia naszej whiskey pozwała doświadczać smaku doskonałego w każdej kropli. Oto Jack Daniels Single Barrel – whiskey pochodząca z jednej beczki.
Swego czasu, przywilej poznawania smakowych niuansów whiskey pochodzącej z jednej beczki zarezerwowany był wyłącznie dla naszego Master Distillera. Dziś, koneserzy whiskey na całym świecie, mogą rozkoszować się tymi doznaniami kupując własną beczkę Jack Daniels Single Barrel.
Ideą programu „Buy The Barrel” (Kup beczkę) jest przekonanie, ze satysfakcja płynąca z posiadania własnej beczki powinna być dostępna dla wszystkich miłośników tego trunku.
Przeczytałem z zainteresowaniem. Wiem nieco więcej o trunku z Tenessee. Beczki nie kupię, zgodnie z polskim porzekadłem: aby napić się mleka nie trzeba zaraz kupować krowy.
Komentarze
Miłego dnia Blogu, udanego weekendu i beczki Jasie Wędrowniczka, czarnego 😆
Jasia 😳
Lubię whisky, ale tak czuke do nie nie mówię 😉
http://www.youtube.com/watch?v=eom6_ZZuHWE
A ja miałam beczkę. O „pardą” – my. Ino że w ogródku. I do tego dwie odzielne połówki czyli jedna beczka. W jednej rosło miniaturowe drzewko cytrynowe rodzące duże i wyjątkowo smakowite cytryny. W drugiej nadal królują poziomki.
Cytryna została przesadzona do ziemi bowiem nagle, prawie z dnia na dzień zaczęła usychać. Przyczyną były ogromne „slugs”
http://museumvictoria.com.au/discoverycentre/infosheets/land-slugs-of-victoria/
coto zagnieździły się pod denkiem beczki. A że denko nieco spruchniało, dostały się do środka i bezczelnie konsumowały korzenie. Po przesadzeniu do ziemi drzewko odżyło (te kreatury nie siedzą głęboko).
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Ja też spróchniałam bo byka zy bakiem strzelam spokojnie choć jako żywo nic jeszcze procentowego w ustach nie mialam.
http://www.youtube.com/watch?v=jpyAd74H0Vg
E.
Byku z urodzinowymi pozdrowieniami i życzeniami spełnienia wszystkiego co sobie zamarzysz
http://www.youtube.com/watch?v=jpyAd74H0Vg
Echidna
Echidno,
ja też tak dzisiaj mam, ale żadnego spróchnienia nie przyjmuję do wiadomości 😆
Ze specjalnymi pozdrowieniami:
http://www.youtube.com/watch?v=qUJn1PAaSMY
No bo ja się zbłaźniłam i strasznego ortograficznego „spruchniałego” byka strzeliłam.
Teraz pora na zajęcia kuchenne, jakiś obiadek upitrasić. Tortilla na ostro.
Na Wasz dnia początek i nasz wieczór muzyczna dedykacja z mego ukochanego fimu (nie będę ukrywać jednego z kilku),
http://www.youtube.com/watch?v=vijwffHsutY
E.
„Straszny dzień, jak ścierka, owija się wokół mózgu”.
Nisiu, wspaniałe! Wspaniałe! Dużo trzeba sobie golnąć (i czego), by mieć takie pomysły?
Witam.
Byku – 100 lat !!!!
Dzisiaj są również urodziny mojego syna.
http://www.youtube.com/watch?v=eo7rAnONgXU&feature=related
Jeśli masz przyjaciela i myślisz, że możesz na nim polegać,
Szczęściarz z ciebie.
Jeśli znalazłeś powód, aby nie umrzeć a dalej żyć,
Szczęściarz z ciebie.
Nauczyciele, poeci i uczeni tego nie wiedzą,
Swiątynie, posągi i dzwonnice tego nie odkryją,
Jeśli znasz tajemnice, po prostu staraj sie nie wygadać,
I pozostań szczęściarzem.
Jeśli odkryłeś znaczenie prawdy na tym starym świecie,
To szczęsciarz z ciebie.
Jeśli wiedza otacza ci szyje jak perły, a nie jak łancuchy,
To szczęściarz z ciebie.
Ci, co używają życia, ani ci, co udają, ani ci, co gadają dużo – nikt z nich ci nie powie,
Nauczyciele i kaznodzieje kupią cię i sprzedadzą.
Gdy nikt cię nie zdoła skusić niebem ani piekłem,
Będziesz szczęściarzem.
Byłoby znaczne lepiej dla ciebie, gdybyś był po prostu tym, kim jesteś.
Możesz być kim chcesz, jeśli będziesz tym, kim jesteś,
I prosze: oto szczęściarz!
O tak; szczęściarz.
Marku,
http://www.youtube.com/watch?v=81IOO9EC1nE&feature=related
… i cała gama innych utworów Alana Price`a
Krysiude, na Twoje rece zyczenia urodzinowe dla syna.
Byku-beczki szczęścia,beczki Jacka Daniels’a lub/i beczki beczki wina 🙂
W beczkach dają jeszcze śledzie i kiszoną kapustę,ale nie przesadzajmy
z tą rozpustą 😉
Krysiade- serdeczne uściski dla Twojego syna !
Wiemy przecież,że porządny z niego chłopak,bo co ja blondynka bym zrobiła bez Jego pomocnej dłoni przy wymianie uszkodzonej opony w moim samochodzie.Ech,miło nam się wtedy u Ciebie zjazdowało 🙂
Witam przedstawiciela „Podczytywaczy” blogu, prosze, prosze wrota stoja otworem. Minimilian jakie referendum? Choc nie mowie, ze nie. Ale jak, i co to bedzie w trakcie tego referendum? Oj, co to bedzie…
Uwaga, uwaga! Poszukiwani sa nowi uczestnicy blogu, nawet z lapanki jak inaczej nie da rady.
Dzien Dobry Blogu w Piatek 13-ego !
– Arkadiusowi na urodziny zdrowia „po byku”.
– Bedac jakis czas temu w Melbeurne zauwazylam, ze australijczycy pija whisky z cola i
jest to niejako ich napoj narodowy.Echidno, czy tak to?
– Grazyno, dobrego dnia i dobych wiadomosci ze szpitala.
– u mnie jeszcze ciemno, ale kawa juz pachnie….
Dzien dobry,
Nemo, dobrze ze sie odezwalas.
Czy to bedzie czepliwe czepianie jak powiem ze Jack Daniels to nie whisky, a bourbon :).
Witam przedświtem, +5C, lody się zmyły, chyba coś pada.
Jolly,
Jack Daniels tak się przedstawia:
http://www.google.ca/search?q=jack+daniels&hl=en&prmd=imvnsor&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=MhQQT7iZGaPv0gGkidipAw&sqi=2&ved=0CEkQsAQ&biw=1498&bih=871
Strasznie długi sznureczek 🙄
Bourbon whiskey to Jim Beam, innych nie pamiętam, bo pewnie nie piłam.
Arkadiusowi i Młodemu kryside – wszystkiego dobrego!
I pamiętajcie – trzynastego nawet w styczniu jest wiosna!
Witam.
Jolli Rogers, Jack Daniels jest ponoć często mylony z bourbonem, na czym polega różnica, piszą tutaj :
http://www.sklep-ballantines.pl/Jack_Daniels_1l-2127.html
Marku, mądry tekst – oczywiście moim zdaniem.
byku wszystkiego najsmaczniejszego Ci życzę. 😀
Ciekawa byłam, jaka różnica (za rzadko piję whiskey, żeby móc rozróżnić, co jest co), więc pogooglałam, jak kogoś interesuje, mozna zerknąć. Piszą tam, że Jim Beam jest podobny do kolegi z Tennessee
http://pl.wikipedia.org/wiki/Whiskey_ameryka%C5%84ska
Ja oczywiście patriotycznie popieram Crown Royal, kanadyjską 😉
To nie jest czepliwe czepianie się tylko dociekliwość i precyzja. Na butelce (tej prostokątnej, którą opisałem) producent wydrukował słowo „whiskey” ( a nie szkockie „whisky”) i w prospekcie potwierdza to parokrotnie. Bourbon to rodzaj amerykańskiej whiskey produkowanej z kukurydzy a nie z jęczmienia – jak to robią Szkoci. Jack Daniels to bourbon.
Alicjo, znowu się minęłyśmy w „drzwiach”. 😉
Krysiade, najlepsze życzenia dla Twojego syna.
Nemo, dziękuję za odzew na prośby, życzę, żeby Cię wszelkie zmartwienia, obchodziły duuużym łukiem.
Za chwilkę wychodzę na urodziny jednego z trójki „Nowo-podobnego” Człowieka i nie wiem o której wrócę, tym sposobem – do jutra. 😀
Dziekuje za wyjasnienie,
czyli Amerykanie dodajac jedna literke (whiskEy) uszlachetnili bourbona?
Bo ja jednak wezme pod uwage wyjasnienie Gospodarza (dziekuje p. Piotrze) ze to podstawa destylatu – kukurydza nie jeczmien – a nie rodzaj filtru, czyni trunek.
Alicjo masz racje 13 w piatek to wbrew przekonaniom dobry dzien. Zalatwilam dzisiaj wszystko co sobie przedsiewzielam i jutro ide obadac ta stara knajpe gdzie Dutschke rzucal herbata w torebkach.
Ja to jestem ja ta wyrocznia delfijska. Rano się obudziłem spocony bo śniło mi się że w mojej kuchni pakują kogoś do trumny a w szafkach mam pełno robaków. Jadąc do sklepu rozglądałem się na lewo i prawo , czy coś nie wyskoczy zza rogu .
W południe telefon że jutro pogrzeb… Za chwilę człowiek z dużym portfelem zapłacił za największy obraz.
Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin dla Byka i Krysiowego Syna 🙂
Zabieram się za ciasto czekoladowe, taki piątkowy poprawiacz nastroju, w końcu od tego jest czekolada 🙂
Zabieram się za czekoladę, bez ciasta 🙂
Miodzio,
że do whiski, a i koniaku (nawet tego z najwyższej półki) dolewają coli, to prawda. Jednak preferują piwo. Piwo, piwo i jeszcze raz piwo. Litrami. W pubie. W parku. Podczas spotkań towrzyskich i innych rozlicznych okazjach do dudlania z butelek bursztynowego płynu.
http://www.youtube.com/watch?v=XmrE6rd3wbo&feature=related
E.
Arkadius – niechaj fale zawsze niosą Cię na swym rozwianych grzywach przy wtórze niepowtarzalnej muzyki morza.
http://www.youtube.com/watch?v=8e8QVuQU2Os&feature=related
Urodzinowe pozdrowienia
Echidna
Tu w Brandenburgii i Berlinie nikt nie trzymal beczki whiski w zanadrzu, raczej antalek innych wyrobow wysokoprocentowych. Produkcja i plony uzyskane z okolicznych gospodarstw wprowadzily tradycje wodek owocowych i likierow, ktore pilo sie po sutym obiedzie. Wlasnie te stare berlinskie knajpy powstawaly czesto obok malej wytworni np. likierow lub miejsc do destylacji wodek i czesto jako miejsca postojowe dla pocztylionow i dorozkarzy.
Tak naprawde, Jack Daniels (No 7 i inne) to nie bourbon; to jedyna w swoim rodzaju Tennessee whiskey. Jakies polskie wodki tez sa chyba filtrowane przez wegiel aktywny (dawniej mowilo sie aktywowany). To po prostu mechaniczne usuwanie zanieczyszczen.
Tak jak Gospodarz pisze, trunek z poludnia USA to bourbon (nikt nie nazywa tego whiskey); u nas w Kanadzie Royal Crown, Gibson, Black Velvet etc jest okreslany mianem rye, czyli zytniowka.
Kanadyjska ortografia jest whisky. Amerykanie (Jolly Rogers) maja swoja ortografie.
Kiedys bardzo dawno temu spedzalismy wakacje na Albrechtowce kolo Kazimierza. Byl tam facet ktory robil dwulitrowe beczuleczki na nalewki! Niestety nie nabylem. Przekraczlo to wtedy moje finansowe mozliwosci.
Czyli pijemy żytniówę 😯
Ja kupuję Crown Royal jak jadę za morze w gości, bo ma estetyczne opakowanie, no i jest nasza 😉
Jeśli chodzi o pisownię whiskey/whisky, „ortografia” to za duże słowo, pisownia po prostu.
Ja przywykłam do whiskey (in the jar 😉 )
To dla Arkadiusa i dla Młodego kryside (o ile niepełnoletni – tylko do słuchania!)
http://www.youtube.com/watch?v=TehFZ38kt6o
U mnie zamieć śnieżna – czyli zima.
Dzień dobry,
Obowiązki znowu przygnaly mnie do City, które lubię ale w wolnym dla mnie dniu.
Cecha Jack Daniel jest jej charakterystyczny zapach, którego nie maja inne amerykańskie trunki. A nazwy są bardzo poplatane, bo na niektórych jest bourbon whisky, na innych bourbon whiskey. Jak go zwal, tak zwal, w końcu procenty się liczą 🙂
Dwa razy piłem, na więcej mnie nie stać. Musiałbym sam zapłacić 🙂
http://www.suntory.com/yamazaki/main.html
Najlepsze jakie…
Alicjo , to bardzo koleżeńskie z Twojej strony ,że podzieliłaś się z nami zimą. Było dziś trochę śniegu i wiatru, ale temperatura wciąż powyżej zera
Echidno wyobraziła sobie tą polówkę beczki pełną krzaczków poziomek . Wiem ,że poziomki są takie wdzięczne,że równocześnie kwitną, część owoców jest jeszcze zielona a część już czerwona.
Jak dasz radę – to wklej taka poziomkową fotkę!
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2012/01/13/kto-trzyma-w-domu-beczke-whiskey/#comment-296833
Miodziu
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2012/01/13/kto-trzyma-w-domu-beczke-whiskey/#comment-296846
Wszystko zrozumiałam ( aluzju toże) i naprawdę nie mam o nic pretensji.
Wczoraj już o tym nie pisałam, bo poszłam spać a teraz widzę ,że mogłam zwlec się w nocy i coś skrobnąć,żebyś się nie martwiła.
Ja kiedyś miodu i imbiru nie używałam – i chyba nie lubiłam.
Gdy ładnych parę lat temu weszłam w bardzo restrykcyjną dietę- przy której schudłam 12 kg w ciągu 10 dni – to właśnie wtedy- mniej więcej siódmego dnia diety – mimo ,że to był środek ciepłego lata- miałam dreszcze i czułam się bardzo słabo. Uczucie zimna i dreszcze przechodziły po wypiciu herbaty ze sproszkowanym imbirem a łyżeczka miodu natychmiast stawiała mnie na nogi.
Jak już zakończyłam tą dietę – to byłam szczęśliwa – ale jak każde szczęście – nie trwało to długo.
Byłam niezdyscyplinowana, obżerałam się – a nie jadałam – i efekt jojo nie kazał na siebie długo czekać.
Potem jeszcze ze dwa razy decydowałam się na taką dietę – i za każdym razem – waga spadała—> wracała.
Z tych zabaw pozostała mi tylko jako wspomnienie herbatka imbirowo -miodowa.
A mój mąż jest nadal pod aparaturą. Czuje się lepiej. Dziś podali mu kroplówki na umiarowienie tętna.
Marek – ten ” Lucky Man” – jest świetny.
Grażyno-ło Matko,12 kg w 10 dni ???!!!
Już na samą myśl mam dreszcze! Z ciekawości (bo broń Boże,nie mam zamiaru stosować),a na czym ta dieta polegała ?
Za zdrowie męża trzymamy i wzniesiemy stosowny toast o wiadomej porze!
Wrzucam poniżej taki sznureczek,który skojarzył mi się co nieco z żywą dysputą,jaka właśnie,ledwie przetoczyła się przez blog.Tylko proszę,aby nikt się nie obraził,bo ten artykuł zamieszczam tak ogólnie do poczytania (dla chętnych) i nie jest on,tenże artykuł,moim głosem ani za, ani przeciw komukolwiek 🙂
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,2013242.html
re Alicja, ” „ortografia” , to za duże słowo, pisownia po prostu. ”
Racja, umklo mi to slowo, ale mam usprawiedliwienie z pieczatka – w Kanadzie mieszkam od 1975 roku; po drugie z racji wieku przydarza mi sie, od czasu do czasu, senior moment 😉
A tak troche apropos, kto pamieta John Barleycorn Jacka Londona (ksiazka swietna, choc nie az tak wzruszajaca jak Martin Eden) – barleycorn bedac potocznym okresleniem trunku wysokoprocentowego.
Nawet w jednej piosence Kultu bylo ‚o barleycorn powieki oczom duszy stul’
– to Kult z Taty Kazika, ze swietnymi dla mnie tekstami Stanislawa Staszewskiego.
Co mysmy sie nameczyli (czasy preinternetowe) coby sie dowiedziec co to ten cholerny barleycorn…
Grażyno-ale z drugiej strony,gdyby Opatrzność chciała i schudłabym jakimś cudem 12 kg,to nareszcie weszłabym w te ciuchy,co to trzymam (o,ja naiwna) w szafie na ową okoliczność,że jak schudnę,to będą w sam raz !
Dzisiaj w ramach walki o talię osy udko z indyka z ziołami,
dietetyczne,a jakże ! Na deser malutki (tak przynajmniej sądzę) kawałek czekolady z nadzieniem karmelowym 🙂
Danuśka – tu nie tyle potrzeba działania Opatrzności ( choć ta ufność w jej działanie też nie jest bez znaczenia).
Musisz podjąć decyzję – że bardzo chcesz schudnąć bo….
A ta moja szybka dieta – to tylko i wyłącznie płyny – lub jak wolisz – soki.
Żadnego cukru ani soli.
Dzień zaczynasz szklanką wody mineralnej i sokiem z połowy cytryny.
W porze śniadania, obiadu i kolacji – po trzy szklanki napoju- rożne według własnego pomysłu.
czyli – soki z wszelkich możliwych surowych warzyw – czyli seler, por, pomidor, burak, świeży i kiszony ogórek, kapusta – to pierwsza szklanka- sok ze świeżych warzyw- ale w proporcjach 2/3 soku 1/3 szklanki wody mineralnej
druga szklanka – to ciepły wywar – sama woda – z gotowanych warzyw – różnych ( niesolonych) – typu kalafior , brokuł, kabaczki, seler, por, pomidory, papryka, pietruszka itd..- zamiennie z czerwonym barszczem z samodzielnie ukiszonych buraczków
– trzecia szklanka – sok owocowy – też pół na pól z wodą ( owoce- jabłko, pomarańcz,arbuz, melon, grejpfrut itd..)
Między tymi sokami-posiłkami – woda mineralna lub gorące napary z ziół aptecznych typu skrzyp, mięta, lipa, rumianek.Tych płynów bez ograniczeń.
Najtrudniejsza jest decyzja o podjęciu tej diety- potem wytrwanie kryzysu i zniechęcenia, który pojawia się mniej więcej trzeciego dnia.
A po tygodniu już widać w lustrze – bladą i wychudzona twarz- że aż miło popatrzeć 🙂
No i jak potem chleb smakuje – gdy skończysz dietę . Wiecie jak pachnie chleb ? A kal smakuje ?Nawet ten sklepowy ? To się nie da opisać – to trzeba przeżyć- tylko 10 dni 🙂
dorotol
13 stycznia o godz. 11:18
Uwaga, uwaga! Poszukiwani sa nowi uczestnicy blogu, nawet z lapanki jak inaczej nie da rady.
Wstrząśnięta ( ale nie zmieszana) apelem Dorotola uaktywniam się pytaniem:
Czy ktoś z blogu gotował już metodą sous vide?
Cytat z Marty Gessler ( nie Magdy!!!)
w grudniu w GW Wysokie Obcasy :
„Jestem pewna, że jedliście już mięso, rybę czy warzywa przygotowane metodą sous vide. Tylko o tym nie wiedzieliście.”
Szczegóły:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53667,10743847,Ges_z_prozni.html
Chciałabym spróbować ,niekoniecznie z gęsiną.
Pietrek z 18:01 jakie piękne określenie :senior moment.
Danuska artykul palce lizac, dziekuje za podrzutke.
Gostus przeciez ty tak tutaj juz jestes. Owszem jedlam juz cos tak wyprodukowanego i musze sie przyznac, ze tak przygotowana potrawa nawet estetyczniej na talerzu wyglada. Gotowac to ja moze cos potrafie ale do przedstawiania tego na talerzu nie mam drygu, nie uczono tego w naszych domach a szkoda.
Pietrek,
kupuję „senior moment” 😉
A zawieruchą chętnie się podzielę, proszę bardzo. Jeszcze 3 godziny temu było mokro, ale teraz już sypie równo i temperatura spada. Wolę zawieruchę, niż wodę – wczoraj nas podtopiło, bo jak nie ma prądu, to pompy w pownicy nie pracuja i woda w studzience szubko wzbiera, a potem zalewa piwnicę 🙄
To sprzed chwili:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_8818.JPG
Łolaboga, Grażyno!!!
12kg. w 10 dni?! 😯
Toż to musi być niezdrowe, ja bym się tak nie katowała. Jestem ciekawa, co daje tak szalone rezultaty.
Hm…właściwie na sokach owocowych i warzywnych + mineralna chyba dałoby się wytrzymać, zwłaszcza widzę się w warzywnych.
Po 3 dniach rzeczywiście może powiać nudą, ale jak ktoś zdeterminowany…
Pietrek !!!
a zobacz – tutaj – jest producent beczułek na nalewki. I ceny chyba przystępne 🙂
http://www.bednarstwo.eu/main.php?m=5&pId=11
aby schudnac trzeba sobie pozmieniac nasze polaczenia neurologiczne (nasze nastwienie do czegos) w mozgu czyli zmienic przyzwyczajenia jedzeniowe i to na stale, straszny to proces sklaniajacy mnie od razu do kapitulacji
I jeszcze jedno Danuśka- Alicja do tej diety:
konieczny jest codzienny ruch – bardziej wzmożony niż zwykle:
to znaczy rano gimnastyka aż do spocenia się – no nie mniej niż 15 minut,
w ciągu dnia basen albo szybki marszobieg ( ok 30 minut) i własnego pomysłu przy CD taniec – typu aerobik – zamiennie z rowerkiem stacjonarnym.
Jedna z moich koleżanek tylko ten rowerek stosowała jako ruch do soków – i tylko po południu – intensywnie godzinę – i schudła rewelacyjnie i do dziś tak ma ..
Gostuś,
często, coraz częściej używam tej metody. Są w sprzedaży rękawy próżniowe. Dania z nich są wspaniale. A gotowanie niekłopotliwe. Marta opisała to chyba precyzyjnie i zrozumiale. Polecam gorąco!
Nie moge! Jolly Rogers ubiegl mnie! No, nie zupelnie!
Tu jest moj przyczynek do tematu. Pochodzi z „To kill a man” Jacka Londona
John Barleycorn – oczywiscie pamietam.
„Come, you must tell me all about it while I get that drink for you. What will it be? Whisky?” […]
„I promised to drink with you,” she said hesitatingly. „But I don’t like whisky. I ?I prefer sherry.”
She lifted the sherry bottle tentatively for his consent.
„Sure,” he answered, with a nod. „Whisky’s a man’s drink. I never like to see women at it. Wine’s more their stuff.”
[…]
But she broke off at sight of the expression of surprised disgust on his face. The glas-s, barely touched, was removed from his wry lips.
„What is the matter!” she asked anxiously. „Don’t you like it? Have I made a mistake?”
„It’s sure funny whisky. Tastes like it got burned and smoked in the making.”
„Oh! How silly of me! I gave you Scotch. Of course you are accustomed to rye. Let me change it.”
[…]
„Better?” she asked.
„Yes, ma’am. No smoke in it. It’s sure the real good stuff. I ain’t had a drink in a week. Kind of slick, that; oily, you know; not made in a chemical factory.”
Gospodarzu,dzięki za zachętę.Spróbuję ,bo dojrzewam od przeczytania artykułu ,z przerwą na urlopik świąteczno-noworoczny (wtedy nie dojrzewałam,bo nie musiałam myśleć co by tu ugotować i jak ).Przyznam,że nie widziałam w sprzedaży rękawów próżniowych ,które chyba się różnią od zwykłych foliowych worków do pieczenia. Ale mam torebki do mrożonek z zamykaniem podobnym do zamka błyskawicznego. Pani Gessler dopuszcza.
Taki rekaw prozniowy kupilam raz w Remie na parterze w Smyku w Alejach Jerozolimskich
Pietrek,
Coz moge skromnie powiedziec, ‚great minds think alike’ ;).
Dzień dobry.
Najpierw (miłe) obowiązki towarzyskie:
Ewie z Poznania dziękuję serdecznie za przysłane serduszko orkiestrowe. Było mi żal, że nikt w tym roku do domu nie przyniósł i Ewa się ze mną podzieliła – miała dwa. Dzięki, Ewo.
Bykowi i Arkadiuszowi wielonickowemu – życzenia urodzinowe wg schematu : niech Wam się spełni to, czego sobie życzycie.
Za chwilę zamieszczę nieco dłuższy tekst o sprawach, które mnie nurtują. Jeżeli ktoś z Blogowiska uzna, że go wynurzenia starszej pani nie interesują, to niech sobie czytanie daruje. Nie sądzę też, żeby tekst ten wymagał potem dyskusji. Kiedyś gadano 4 lata, a potem z rezultatów trzeba było wyłazić ponad 120 wiosen.
Dawno, pięć lat temu, grupa Blogowiczów zebrana na I Zjeździe , w „nocnych rodaków rozmowach” (Piotr był i świadkiem i aktywnym uczestnikiem) ustaliła, że Blog nasz będzie miejscem wyciszonym i przyjaznym. Trochę w myśl zasady „niech na całym świecie wojna…itd”. Jak kogoś ponosi temperament i musi coś tam ostro odrea
Dawno, pięć lat temu, grupa Blogowiczów zebrana na I Zjeździe , w „nocnych rodaków rozmowach” (Piotr był i świadkiem i aktywnym uczestnikiem) ustaliła, że Blog nasz będzie miejscem wyciszonym i przyjaznym. Trochę w myśl zasady „niech na całym świecie wojna…itd”. Jak kogoś ponosi temperament i musi coś tam ostro odreaG – PRZRPRASZAM ZARAZ BĘDZIE CD
Witajcie o wieczorze.
Jeśli chodzi o whisky to jakoś nie mogę się zakochać, choć bardzo bym chciała (z powodów literacko-snobistycznych). Latem byłam w Szkocji i kupowałam różne takie w oryginalnych butelkach, tubach, z obrazkami i napisami typu „single malt” albo że zrobiona w najmniejszej destylarni Szkocji, wyższa półka itd. Nadal nie jest to „moja grupa krwi”. Widziałam, że o poranku zaszczyciła mnie Młoda Pisarka. Chętnie odpowiem na zadane mi pytanie.
Młoda Pisarko – ja tak od ręki potrafię. Ale nie martw się, jak już będziesz Starą Pisarką, też nie będziesz musiała się zanietrzeźwiać, żeby coś wymyślić.
Wszystkiego najlepszego dla Naszych Solenizantów!
I zdrowie wszystkich, a szczególnie chorych!
Za życzenia urodzinowe w imieniu Jacka – bardzo serdecznie dziękuję.
Jeszcze raz przepraszam – przez kilka minut nie mogłam opanować znarowionej klawiatury. Wracam do elaboratu.
Tak więc jeżeli ktoś musi szarpać kogoś innego po szczękach, to są blogi polityczne i społeczne tuż obok naszego, a tam trup pada gęsto i można się awanturować ile komu trzeba. U nas nie. Z tego względu najgorętsze tematy : polityka i światopogląd nie mogą być bezpośrednimi tematami blogowych debat, bo się skończy awanturą. Oczywiście bywają i te tematy poruszane ale raczej w sposób zdystansowany i nie bezpośredni. I nie będziemy dopuszczali do wypowiedzi jątrzących, wymagających ostrej reakcji, a jeżeli kogoś trzeba bezwzględnie przywołać do porządku, to robimy to krótko, nie pozwalając na zamianę naszego salonu w ring bokserski. Bo jest to salon, w którym po dobrym posiłku zasiadamy z trunkiem albo niewinnym napitkiem, żartujemy, dzielimy się swoimi lekturami, filmami i muzyką, udzielamy sobie rad i przepisów, nie chcemy zbawiać świata, nie wychowujemy ludzi ale i nie ograniczamy tematyki pogwarek : mąż/żona dzieci, wnuki, bolący odcisk, remont w domu, zakup nowego miksera, samochodu czy biureczka, nowe warzywo spotkane na straganie, artykuł w innym czasopiśmie, dowcip – wszystko to może stanowić temat (o ile nie stanowi wiwisekcji i nie jest zbyt obcesowy). Ważnym elementem rozmów są podróże i to, co w czasie ich trwania się zwiedza, dowiaduje, fotografuje, zjada. To jest sposób, żeby poznawać świat poza własnym doświadczeniem.
Z drugiej strony jasne jest, że jesteśmy różni, mamy różne życiorysy, część ludzi jest pokiereszowana przez życie, mają za sobą emigrację, powolną adaptację do innej kultury i obyczaju, odszukiwanie swojego miejsca w życiu, nie każdemu udało się małżeństwo – jak to w życiu bywa. A jesteśmy w różnym wieku – od Asi, Nirrod i Magdaleny po Pyrę i Cichala, a przedtem jeszcze Pana Lulka i Okonia. Co tu ukrywać – ta pierwsza grupa zaprzyjaźniła się serdecznie, odwiedzała się, dzwonili ludzie i gadali na skypie, a do tego i ci z nas, którzy wtedy nie przyjechali ale przyjęli ten pomysł na „nieinwazyjny ONZ” też dochowywali naszego wyboru. Z czasem część grupy inicjatywnej wykruszyła się, część z blogu wyrosła, ktoś się obraził, ktoś poczuł porzucony; znowu jak w życiu. Dochodzili nowi uczestnicy i część nabytków stało się integralną materią Blogu (takiego, jakim go budowaliśmy przez lata) część ma swój, inny pomysł, swoje spojrzenie i czuje się niekomfortowo. Tylko raz przez te 5 lat zagłosowaliśmy za usunięciem korespondenta i Piotr to zrobił z bólem serca i bardzo niechętnie. Teraz pada pytanie „komu ta dziewczyna przeszkadzała?” Przeszkadzała np mnie, Starej Żabie, Esce , innym wtedy też. I nie dlatego, że młoda i kontrowersyjna, tylko dlatego, że chamska. Każdy, kto wychowywał dziecko wie, że w wieku 4-5 lat w procesie socjalizacji, dziecko uczy się opanowywać agresję i wie, że wujka się po łydkach nie gryzie, a cioci nie ciągnie za włosy. Ta pani nie nauczyła się tego do dorosłości, a wręcz nakręcało ją budzone zgorszenie. Trudno – może sobie żyć, jak chce ale ja z nią nie chcę siedzieć w tym samym pokoju. Chętnie zapraszamy osoby, które zaczynają pisać – każdy nowy uczestnik, to nowe opowieści, nowe doświadczenia, poszerzony krąg ludzi przyjaznych. Czasem się mylimy, czasem nie doceniamy „ciotek rewolucji” i „Ojców założycieli> którzy uważają, że jak jest to miejsce publiczne, że mogą je kształtować według swoich wyobrażeń. I owszem, miejsce publiczne ale nie dom uciech ani knajpa przydrożna; a nawet gdyby, to i tak nie najlepsze wrażenie robi gość, który wchodzi z miotłą w ręku i zaczyna od gruntownych porządków we wspólnym domu.
Posiedzę jeszcze ze dwa dni na urlopie blogowym i spróbuję pomyśleć.
O rany! Ja rozumiem – burza śnieżna czy zawierucha, ale widzieliście to?! 😯
Toż to jako zywo przypomina coś w rodzaju śnieznego tornado…
http://pogoda.gazeta.pl/pogoda/1,78822,10961988,Burze_sniezne_na_poludniu_Polski.html
Przychodzimy, odchodzimy
leciuteńko na paluszkach
Szczotkujemy wycieramy
Buty nasze twarze nasze
Żeby śladów nie zostawić
Żeby śladów nie zostało
Miasta nasze domy nasze
Na uwięzi się kołyszą
Tuż nad ziemią ledwo ledwo
Jak wiatr mały to nie widać
A jak wielki wiatr się zdarzy
Wielka bieda puszczą cumy
Zatrzepocą się zatańczą
Miasta nasze domy nasze
I polecą w stratosferę
Przygarbionych w pustym polu
Bez oparcia bez osłony
Bez niteczki choćby coby
Przytwierdzała nas do ziemi
Wiatr nas porwie i poniesie
Za kołnierze podniesione
Porozrzuca gdzieś w przestrzeni
Nam to nic przeczekamy
A jak skończy jak ucichnie
To wstaniemy otrzepiemy
klapy nasze rączki nasze
Żeby śladu nie zostało
Od początku zbudujemy
Miasta nasze domy nasze
Sprzęty nasze lampy nasze
Żeby wiatr miał czym kołysać
Jeszcze jedna piosenka, jeszcze jeden wiersz z Piwnicy Pod Baranami.
Żebyśmy sami przy stole nie zostali , żeby smakowało jak dawniej. Burza przechodzi pojawia się tęcza :
HYMN ZAGUBIONYCH
Kiedy pogarda
Siada rozparta
Przy stole który niedawno święty
Gdy świat się kręci
Przeciw pamięci
Złudne budując nam kontynenty
My zagubieni
W takiej przestrzeni
Nie próbujemy następnych stwarzać
Czasem niektórzy
Czciciele burzy
Pieśń intonują która poraża
Przybywaj Diable
I rozwiń żagle
A popłyniemy
Przez anatemy
Bez jakichkolwiek ponagleń
Targi próżności
Strzępy wartości
Zadziwiające śliczne cudeńka
Draństwo dokoła
O pomstę woła
Prawda jak szmata zetlała pęka
Męcząca pustka
Fałszywe bóstwa
Los oszalały chwyta za brzytwę
Ci którzy wierni
Na przekór czerni
Nucą pokornie taką modlitwę
Wspomagaj Boże
Bo czy być może
Większa samotność
Niż kiedy dotkną
Nas podłe dni upokorzeń
Głowy siwieją
Słowa wietrzeją
Wódka smakuje gorzej niż kiedyś
Nowa koteria
Stara mizeria
Trochę to wszystko Panie na kredyt
Szum informacji
Splątanie racji
Demony siedzą u drzwi kościoła
W rosnącym zgiełku
W głupim piekiełku
Ktoś do kobiety piosenką woła
Prowadź aniele
Czasu niewiele
Trzeba się bronić
Nim śmierć zasłoni
Na zawsze błękit i zieleń
Kraków 10.08.04 r.
Leszek Wójtowicz
Pyro, nic dodać, nic ująć. Faktem jest, że jestem dozgonnie wdzięczna Piotrowi-Gospodarzowi, że zachęcił (w swojej audycji) mnie do zajrzenia na ten właśnie blog a zachęcił mnie przede wszystkim, tym o czym piszesz. Byłam już na etapie znielubienia ludzi, po czytaniu sąsiednich blogów. Nie wspominając komentarzy do artykułów zamieszczonych w internecie – nigdy nie przypuszczałam, że jest w naszym Narodzie tak wiele zawiści, chamstwa i okrucieństwa.
Przyjęliście mnie serdecznie, poczułam się wśród Was, jak wśród ludzi przyjaznych, życzliwych, którzy nawet gdy się różnili, widać było, że przyzwoite zachowanie mają we krwi. Odkąd doczekałam się ogromnej przyjemności poznania wielu z Was osobiście, jestem zaszczycona, że znam tak wielu życzliwych ludzi.
Wiele się od Was nauczyłam, staram się bardzo nikogo nie urazić, ale niestety nie mam charakteru Nowego i czasami reaguję, gdy widzę, że ktoś robi komuś złośliwie krzywdę (słowa też bolą), nie potrafię przechodzić obok i pewnie reaguję zbyt ostro.
Dlatego po raz ostatni napiszę ; Dorotol twój ostatni wpis o Pyrze, przypomniał mi te szafy pełne segregatorów z donosami, jakie mieliśmy w Kółkach Rolniczych – wyobrażam sobie ile pięter takich donosów było w UB, SB czy MO.
Wstydu, honoru nie masz za grosz ! Napluć na jedyną osobę, która cię od zawsze broniła i do dzisiaj i broni.
To by było na tyle.
Marku,
dziękuję
Zacząć o whisky, to mówić o gorzale, tak czy tak , więc od czego tu zacząć.
Najpierw więc czytam o jęczmieniu, apotem o kukurydzy, jako alternatywy po amerykańsku.
Tfu, co to za alternatywa!
Niezapomnę przeświętej niemieckiej reguły przyrządzania piwa z 1526 roku, gdzie mowa była tylko o wodzie, chmielu i jęczmieniu właśnie, której się w Niemczech trzymano tak długo, aż nieodzowne procesy zaskarżone w Brukseli zadziałały! Z Brukseli tłumaczą mi dzisiaj, aby mnie uspokoić, że tych reguł przestrzegają teraz właśnie wszyscy.
Już im tam wierzę, zwłaszcza, że akurak w Belgi warzono przedtem piwo na kukurydzy.
Mówić o gorzale, to myśleć o bimbrze i nie zapomnieć przy tym, że on wychodzi raz lepiej a raz gorzej. Od gorzelni można oczekiwać, że ona dołoży starań, aby przez dostatecznie dokładną destylację wyłonić produkt, który ostatecznie chce poddać krytyce konsumentów. Może wtedy dla pewności destylat puścić przez węgiel drzewny, który jest doskonałym filtrem, szczególnie dla tych obrzydliwych organicznych pozostałości, tzn fuzli i otrzymać na koniec produkt o ew. wyższych wymaganiach. Pytanie: jaki jest cel?
Gdzieś 30 lat temu wpadł mi w ręce numer Playboya, gdzie jakiś rosyjski dysydent, którego akurat wydalono dywagował o wódce i mówił, że tę można nawet z krowiego łajna i chodzi przy tym jedynie o skrupulatność przestrzegania procedur, tzn. odpowiednio dokładniej destylacji, a w razie konieczności, filtrowania przez węgiel drzewny. Smirnov, o ile wiem powołuje się na to.
Pytam więc: jęczmien, pszenica, żyto, a może kartofel? a może być kukurydza?
Jak powyżej wspomniałem, krowie łajno też da radę.
A teraz pytam się, o czym ja właściwie chciałem?
Wstawiam nosa i życzę wszelakiego dobra, na wszelakie okazje.
pepegor
Pepegorku
Ty o niemieckich piwach a ja marzę o belgijskim Leffie prosto z beczki. Może Arab nalewać …
A wiesz Marku,
że jak moją wędrówę rowerową podjąłem, a to było w czerwcu 1983, to poznałem po smaku piwa, że opuści łem Niemcy. Spowodował to był chyba pierwszy, świadomie wypity Heineken
Zgago a dlaczego Ty te szafy znasz?
Poza tym czy wiesz co to jest projekcja oraz odsylam do akapitu nr. 2 u Jotki przed paroma dniami i mojego dopisku do tego.
I wszystko pozostalo przy starym, korowod gratulujacych caly dzien lub skladajacych kondolecje dobrych duszkow zalamuje przy najmniejszej okazji i leci po klonnice aby potem stwierdzic, ze za nim sie lata z klonnica. I ciagnie dalej, gratulacje, kondolecje, tcimanie, gratulacje, kondolecje. Nie denenerwuj sie Zgago skoro nie przerastasz tego schematu i nie wpadaj w manipulacje.
Amen, nie bede dyskutowala z wyniesiona z domow rodzinnych czarna pedagogika i nie radze naduzywania slow honor.
Czas na Heinekena w Amsterdamie. Może za miesiąc?
Marek, ja też wszystkie trapistowskie kocham, Leffe w szczególności.
Niemcy po prostu nie mają złego piwa – mają dobre i bardzo dobre, kwestia indywidualnego gustu (ja lubię gorzkie i wyraziste w smaku, i chmielowa goryczka!).
Piszę o tym, bo lubię piwo i z niejednego browaru piłam, zwłaszcza w Niemczech i w Belgii.
Czekam z obiadem na Jerzora, zasypało i ruch odbywa się powoli, noga za nogą, tym bardziej, że służby drogowe uwijają się, a taki pług tarasuje drogę, jadąc wściekłą trzydziestką czy coś koło tego.
Kiedyś przywiozłem kilka butelek do domu ale , Leffe w podparyskiej wsi smakuje jak nigdzie indziej na świecie. Oczywiście w towarzystwie podparyskiego wieśniaka.
Kolega wieśniak mógłby coś w końcu napisać.
I skończyć z tym piwem. Bo spuchnę z zazdrości 🙂
U nas przed świętami była taka oferta, 4 różne belgijskie piwa i do każdego odpowiednia szklanica. Byłam wtedy Za Rogiem na piechotę, targać mi się tego nie chciało, bo spore pudło, a jak udałam się z kierowcą, to już było po ptokach.
Nawiasem mówiąc, piwo belgijskie u nas jest w całkiem niezłym wyborze (Za Rogiem tylko „dyżurne Leffe, Stella Artois i jeszcze ze dwa-trzy), ale jest sakramencko drogie, najdroższe piwo w Kanadzie. pozwalam sobie raz na jakiś czas, ale promuję polskie – Żywiec, Tatra, Lech, Tychy i co tam się pokaże. Okocim na przykład, też może być.
Dla Doroty na dobranoc :
http://muzyka.interia.pl/teledyski/teledysk/mietek-szczesniak-spoza-nas,13684
Nie bój się chodzenia po morzu
Nieudanego życia
Nieudanego życia
Wszystkiego najlepszego
Dokładnej sumy niedokładnych danych
Miłości nie dla ciebie
Czekania na nikogo
Przytul w ten czas nieludzki
Swe ucho do poduszki
Bo to co nas spotyka
Przychodzi
spoza nas
muzyka ? m.szcześniak
tekst – ks.jan twardowski
Mareczku dziekuje ale ty nie masz nic do zaproponowania obojetnie jakbys sie wypindrzal i krygowal.
Coś mi się ciśnie, ale nie będę złośliwa, nie będę 🙄
Dorota
Ja już się nie boję.
Ani się wypindrzam, ani kryguję. I nic nie muszę. W przeciwieństwie do naszej znajomej która ciągle coś musi, uważam , że jak do tej pory nie wymyślono przyczepki do trumny. A jedyne co można ze sobą zabrać to dobre wspomnienia. Również o nas.
Pozdrawiam serdecznie i idę oglądać dalej Zieloną milę …
Pani Moniko,
Pozwoli Pani , że pozostanę przy bardziej oficjalnej formie. Jakoś nie wypada mnie smarkatej „tykać” i „nisiować” Znaną Pisarkę.
Dziękuję za dobre słowo. Czy nie będzie Pani miała mi za złe, gdy wykorzystam od czasu do czasu, jej słynną „figurę stylistyczną”, no wie Pani, a tej ścierce i mózgu?
Obiecuję, że za każdym razem powołam się na Pani autorstwo.
Pozostaję z szacunkiem.
Poddawanie sie manipulacji i opieranie sie na drugoobiegowych przekonaniach stanowi wysmiennity sposob na ograniczenie wlasnego zycia i uczynienia go podobnym do zycia innych. Opinie na czyjs temat lub temat czegos czesto oparte sa na przekonaniach innych ludzi lub wypowiedzianych z glupty opinni, ludzie wierza w cos poniewaz sa niepewni siebie i nie mysla samodzielnie i wierza w to co im wmozdza ktos inny.
Pierwszoobiegowo przekonałam samą siebie, że czas iść spać.
Ło matko, jakie to wszystko śmieszne 😆 Dobranoc 🙂
moje kondolencje haneczko
W związku z dzisiejszym wpisem milczącej przez dwa dni Pyry ( godz. 20.36) i w związku z tym ,że było mi dane poznać osobiście kilka osób z „grupy założycielskiej” o której wspomina Pyra ( nie wyłączając Pyry) czuję się upoważniona do zadania pokerowego pytania:
– „sprawdzam”.
Pytanie brzmi :
Czy te dwa wpisy Dorotola minęły się z prawdą?
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2012/01/11/zgadnij-co-gotujemy-101/#comment-296599
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2012/01/11/zgadnij-co-gotujemy-101/#comment-296601
W związku z dzisiejszym wpisem milczącej przez dwa dni Pyry ( godz. 20.36) i w związku z tym ,że było mi dane poznać osobiście kilka osób z ?grupy założycielskiej? o której wspomina Pyra ( nie wyłączając Pyry) czuję się upoważniona do zadania pokerowego pytania:
– ?sprawdzam?.
Pytanie brzmi :
Czy te dwa wpisy Dorotola minęły się z prawdą?
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2012/01/11/zgadnij-co-gotujemy-101/#comment-296601
(mogę linkować tylko jeden wpis-drugi link ma końcówkę
#comment-296599 )
Po obejrzeniu filmu , wbrew obiegowym opiniom
http://www.youtube.com/watch?v=zZHtF2T7sEU&feature=related
Grażyno zadzwoń kiedyś to pogadamy 223825002.
Na blogu nie chcę rozmawiać bo jak sama widzisz nawet najbardziej przyjazne gesty zostają zrozumiane odwrotnie. Pyra za to , że traktowała Dorotę jak własną córkę dostała po głowie. Rozmawiałem wiele razy o niej z Pyrą i nigdy nie powiedziała rzeczy których mogłaby się wstydzić i powiedzieć jej prosto w oczy. Podobno prawdziwego faceta ( człowieka) poznaje się po tym jak kończy. Ciągle mam nadzieję że kobietę ( człowieka ) również…
Topole, topole, topole
i zryte rowami pole.
Koń gniady, kopyta do góry,
topole, topole i chmury
…
Nie zgadzam się, nie zgadzam się, nie zgadzam się.
W czyim jeszcze imieniu piszesz Pyro?
Jest jakaś tajemnicza grupa którą reprezentujesz : nie będziemy ,
robimy, nie chcemy, nie wychowujemy, tylko raz zagłosowaliśmy ( jak wyglądało to głosowanie?? ) choć jest i też : zapraszamy, czasem się mylimy, nie doceniamy.
Salon piszesz, czasami mam wrażenie że z elementami magla które to sama, cóż poradzę że tak odbieram, sama wprowadzasz.
Nie będę się powtarzał, kilka razy już usiłowałem przedstawić swoją wizję tego miejsca, czegoś co nie jest salonem, tam należy być zarekomendowanym i wprowadzonym, tylko takiej poczekalni gdzie jedni czekają na codzienny pociąg, inni czasem tylko z biletem w jedną stronę, ale każdy ma prawo tu wejść, nawet jak bezdomny, brzydko pachnie, palnie głupotę lub niekoniecznie jest miły, miejsce to publiczne. Wirtualne, ale publiczne. Właścicielem tego miejsca nie jest grupa piszących, właścicielem jest Redakcja nie blogowicze, Ona użycza gościny, Ona przez Gospodarza podrzuca tematy, Ona chce by to miejsce ściągało czytających, przez to generowało Onej przychód – reklamy, po cóż one w tym salonie??
Blogowicze są dekoracją, atrakcją, trupą komediantów gadającą niekoniecznie salonowo, ale nie wiedzieć czemu traktującą daną przestrzeń jak prywatny komunikator, takie zbiorowe gadu-gadu, non stop podglądaną przez ciekawskich, bo im ich więcej tym lepiej. Jednych to miejsce pewnie bawi, innych irytuje, ale niech ręka najwyższa broni, podkusi coś źle napisać.
To miejsce odwiedzają anonimowi czytelnicy, nie zapominajmy o tym, jesteśmy jak ten serial Truman Burbank, oglądani i oceniani, nie można mieć więc pretensji, miejmy świadomość że to jest taki trochę Big Brother i może jak radzi Minimilian publiczność powinna głosować i rozpocząć eliminacje? 😉
Ale na pewno nie jest to prywatne miejsce spotkań dla kilkunastu osób!!
Swoją drogą ciekawe, ile wejść teraz tu jest, ile wartościowych w reklamy kliknięć?
Nie bywałem na salonach, pewnie bym się tam źle czuł, ale moje wyobrażenie salonu jest zdecydowanie różne od tego co piszesz.
W salonie nie wspomina się zapewne o częściach dezabilu, czynnościach higieniczno-fizjologicznych, kaszlach, nie wystawia bliźnim etykietek, upiera przy swoim bez posiadania racji,
w salonie obowiązują ponoć jakieś zasady, etykieta, trzeba jakoś też wyglądać, buty mieć czyste.
Tu jest jak w poczekalni na dworcu PKP, lubiłem to miejsce, było świeże, żywe, dowcipnie rozgadane, aż szkoda była nie móc tu za dnia posiedzieć, ciekawi pasażerowie tu bywali, Ten który mnie tu przyciągnął, Wielki Maszynista, odjechał już na zawsze…
Zaglądam tu z sentymentu, ciekawości, przyzwyczajenia, nałogu,
żebyście słyszeli jak wtedy wzdycha mój Anioł Stróż..uuuuuchhhhhyyy…, szukam tego „CUŚ” co tu było, ale poszło, pojechało, jest coraz bardziej przewidywalnie, ja też coraz częściej spoglądam na rozkład jazdy, szukam jakiegoś połączenia dla siebie.
Nie piszę tego by kogokolwiek irytować, piszę gdyż jestem tu teraz jednym z tych starszych stażem, nie chcę siedzieć cicho, piszę świadomy że większość jak zwykle w takich momentach milczy rozglądając się nerwowo na boki, nie wiedząc czy to tylko antrakt czy już koniec koncertu, czy już można klaskać, a może trzeba gwizdać, piszę by nie wyszło że wywód Pyry został przyjęty przez aklamację.
Co się pisze i gada w drugim obiegu też powinno być przedmiotem troski i uwagi, tam też nie należy pisać (gadać) , głupot, knować, wartościować, ustalać co i jak, z kim, przeciw komu, i dlaczego, tam też powinna obowiązywać pewna powściągliwość i przyzwoitość wobec pozostałych.
Teraz, jeśli ktoś chce, może mieć do mnie pretensje.
Jak wioska swego głupka, jak zebranie przewodniczącego a szósty stycznia swoich trzech króli, tak i blog musi mieć kogoś do kogo można mieć pretensje, zawsze jest łatwiej żyć z taką świadomością, że to ktoś winien całego zła.
Biore te robote!!
Alfabetycznie : Dorotolu i Jotko, może tego nie chcecie, może Wam to wisi, ale ja Was rozumiem. 😉
Haneczko, wiem, podpadłem, ale bądź złośliwa, proszę! 🙂
Koń gniady a na nim ma jedyna
Koń wpadł w szał czy dziewczyna?
Jestem za a nawet przeciw 🙂
Dodam tylko , że z tej nocy gdy powstawała grupa trzymająca władzę nic nie pamiętam. Zasnąłem snem sprawiedliwym. Rano było po wszystkim . Obudziłem się gdy inni spali. Pamiętam że kawę zrobiłem albo herbatkę. Sam widzisz jaką mam pamięć . Nie pamiętać co się zrobiło, toż to czysty skandal.
Człowiek z taką pamięcią jak ja czy może być dobrym reklamobiorcą? W żadnym wypadku. Nie pamięta co wypił ( producent , gatunek , marka) i w jakiej kolejności.
Spojrzałem na belkę reklamową u góry i co widzę: Pekao Sa, PZU i Samsung.
Konto w Pekao zlikwidowałem wiele lat temu ( mój pierwszy bank ), W PZU się nie ubezpieczam, bo sprzedałem samochód ( wiele lat temu), a Samsunga w domu nic nie mam bo mnie, ani na tableta ani na smartfona nie stać . Telewizora też nie mam bo abonamentu płacić nie chcę. Jednym słowem: dział reklamy Polityki na mnie nie zarobił w tym miesiącu.
Piszesz:
Ale na pewno nie jest to prywatne miejsce spotkań dla kilkunastu osób!!
Wiemy o tym wszyscy, chcemy aby było ich najwięcej. Bardzo wielu starych bywalców mi brakuje. Może nie mieli takiej chójki jak ja, gdzie wejść można gdy człowiekowi źle, ale też można z niej szybko spaść , gdy się tęskni do przyjaciół.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego , że parę razy sam byłem sprawcą zamieszania. Wredny miś ze mnie wyłazi i do tego mocno zgryźliwy.
Wielokrotnie podszczypywałem i podgryzałem naszego gospodarza w łydkę za to co zrobił czy napisał. Ale wiem , że pretensji do mnie nie ma 🙂 Bo co to za gospodarstwo bez burka?
Ja wywodu Pyry przyjmował przez aklamację nie będę ani nie mam zamiaru. Tak samo nie mam zamiaru spokojnie się przyglądać gdy ktoś ” zaintersowany metodami badawczymi” świadomie i z premedytacją knuje pod stołem manipulując , i wkupując się w łaskę kogoś , by mieć u tej osoby metę do weekendowych wypadów, wcześniej nie zostawiając na niej suchej nitki. Rozmawiać o tym dalej nie chcę bo jak mówią nie moja małpa i nie mój cyrk.
Piszesz Antku, że pociąg blogowy jedzie w coraz bardziej przewidywalnym kierunku… A ja sobie myślę , że to od nas zależy gdzie i na jakiej stacji się zatrzyma i czy ktoś ciekawy do niego wsiądzie. Masz maszynista jadąc z nami nie robi tego tylko dla pieniędzy , reklamodawców, tego że przyjdzie redaktor naczelny poklepie po ramieniu i powie jak w rysunku Andrzeja Krauze: Róbta tak dalej… Na pewno nie będzie to najszczęśliwszy dzień w jego życiu.
Znam Piotra i wiem , że tak jak ja, On już nie musi. Blog prowadzi dla NAS. Mimo wszystko…
Przyglądanie się temu co działo się na naszym blogu też go kosztowało mnóstwo nerwów. Jak każdy z nas, jednych lubi bardziej innych mniej. I ciągle ma nadzieję , że my dorośli ludzie potrafimy się dogadać . Czasami wybaczyć gorsze dni i gorsze słowa.
Jak ja Dorocie 🙂
Pozdrawiam serdecznie !
No i Masz : Maszynista nasz…
Kurcze, ja się skaleczę! Nagle wszystko co napisałam znikneło, po prostu się zdematerializowało. Blog też sobie poszedł. To ja już ide spać. Schody wyszorowane, podłogi nabłyszczone.
BRA!
Oj Antek,
wiele osób chciało przedstawić SWOJĄ wizję tego miejsca, a przecież wszyscy ją tworzymy od lat. Podpisuję się pod tym, co napisała Pyra dzisiaj, to wcale nie znaczy, że ktoś chce „rządzić” Ja zapamiętałam Twoją wizję – chciałeś, żeby wszyscy byli anonimowi i żeby było tajemniczo, jakoś tak właśnie.
Ja nie miałam żadnej wizji.
Mnie zaciekawili ludzie, od początku nie byłam anonimowa, bo po co, ale to indywidualna sprawa każdego. Poza tym wiązało się to też z moim serwerem – Jerzor mnie namówił, żeby stworzyć /Gotuj_sie, trochę wbogacić nasz blog.
Ledwie pogadaliśmy parę miesięcy, chcieliśmy się spotkać, zrobić ten pierwszy Zjazd (Kórnik), kto tylko mogł się stawić. Dla tych, co nie mogli, robiliśmy zdjęcia i obszerne relacje, z każdego zresztą Zjazdu.
Co złego w tym, że się spotykamy na dorocznym Zjeździe, co złego w tym, że się spotykamy w mniejszych grupach, co złego w tym, że się zaprzyjaźniamy ze sobą? Co złego w tym, że wymieniamy ze sobą korespondencję, zmawiamy się na imprezy, wybieramy się do teatru, na Targi Książki, czy do knajpy na cokolwiek, czy na mini-zjazdy, bo paru osobom udało się zgrać terminy? Nawet żeglujemy razem.
Ja się nie czuję jak na Big Brother (podobno tam kamery cały czas podgladają ludzi, nie ogladałam), ja, a i zapewne inni blogowicze mówią o sobie tyle, ile uważają za stosowne.
Ciebie, i nie tylko Ciebie, razi moja otwartość.
Tu przytaczam wpisy z maja 2010, przed moja wyprawą do Warszawy na Targi Książki:
jotka
18 maja o godz. 18:00
Alicjo,
czy udzielasz może korepetycji albo mówiąc modniej, czy prowadzisz warsztaty z zakresu racjonalnego pakowania się?
Jestem pierwszą chętną! Zawsze się pakuję, jak na dożywotnia emigrację
Alicja
18 maja o godz. 18:41
(…)
Jotka,
ależ to proste! Zabiera się majtki i te tam dessousy na 3 dni, ze dwie szmaty na wszelki wypadek, żeby mieć co na grzbiet wrzucić ? a resztę kupuje się na miejscu w razie potrzeby 🙂
U mnie o tyle uzasadnione, że w Polsce (i Europie ogólnie) nosi się co innego niż tutaj, i nawet jak po sklepach nie chodzę, coś tam z wystawy może się do mnie usmiechnąć. Zawsze coś wyszczerzy zęby ? i po co ja mam kupować dodatkową torbe podróżną? (…)
Co złego w mojej odpowiedzi jotce? A Tobie bardzo to utkwiło w głowie, taka głupotka, powtarzasz to nie pierwszy raz.
Przepraszać nie mam za co – taka jestem, a moich wpisów można nie czytać, jeśli drażnią. Podobnie jak Marek niczego się nie boję i już nic nie muszę. Nie muszę wszystkich lubić, nie oczekuję, że wszyscy będą lubić mnie. Każdy jest, jaki jest.
Tolerancja to jest tolerancja, a nie oczekiwania.
Aniołkiem nie jestem, mam swoje grzechy, pieprznie mi się kulinarnie to i owo, jak każdemu (prawie).
To co – może wszyscy na chwilę na chójkę? Ot tak, dla przewietrzenia atmosfery 😉
Chwilę – powiadam, bo u mnie po chójkach już nie lata zadyma, pada śnieg puszysty, biały, miękki – ale spada temperatura.
Ja wam mówię – to wszystko bez te atomy 🙄
P.S.
jeszcze jedna rzecz nie do przecenienia, Antku.
Gdyby blog był tak całkiem anonimowy, nigdy nie byłoby akcji blogowych takich jak opiekowanie się Panem Lulkiem przez Jolinka, Misia, PaOlOre, Nemo wpadała po drodze, nie wiem, kto jeszcze.
Nie byłoby mniejszych czy większych „wspomagań” pozablogowych w jakim kto tam zakresie mógł i w czym mógł.
Moje korzyści blogowe trudno nawet wymienić, tyle tego.
Ludzie, z którymi się spotykam. Moze powinieneś tego spróbować, albo co… 🙄
Wzięło mi się na warsiawskie rekolekcje 😉
Rozgłaszane na blogu – kto chciał, mógł dołączyć, i dołączyli ludzie spoza. Bo chcieli.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/WarszawaMaj2010#slideshow/5475961554700138882
To był maj 🙂
„że jest w naszym Narodzie tak wiele zawiści, chamstwa i okrucieństwa.”
ach,gdyby tylko w polskim!
xyz pojechal na kongres poetow do jugoslawi(przelom lat 80/90 u.t.);
po powrocie: „wiesz, chyba bylem jedyny bez spluwy”.
Antek, (0:05)
DZIĘKUJĘ!!!
Dziękuję za odwagę cywilną, za poczucie przyzwoitości i za to, że Ci się „chce”.
Podpisuję się pod każdym napisanym prze Ciebie słowem. Zwalniasz mnie tym samym z poczucia obowiązku odpowiadania na, skrajnie manipulatorski, post.
Napisałabym to samo co Ty. Innym językiem, nie mieszcącym się w granicach, specyficznie rozumianej, blogowej poprawności.
Dziękuję Ci za przyjazne pomachanie do Sarenki. Dla mnie nigdy, żaden żywy człowiek nie będzie Zombie!!!
Jestem za „pedagogizacją” według Janusza Korczaka. Gloryfikację „pedagogizowania” metodą „pizgania” aż „bydziesz czorny” uważam za odrażający przejaw zbydlęcenia człowieka – przepraszam bydlęta za to porównanie.
Chamstwo zawsze miało się bardzo dobrze na tym blogu – przeczytałam niemal całość – ba, było hułubione i instrumentalnie wykorzystywane w doraźnych i strategicznych gierkach. Protestowano tylko w przypadku „zamachnięcia się” na wybrane osoby. Tępione były i są osoby ze stemplem „inne”, nie przystające do „obowiązujacego wzorca”.
To prawda, że właścicielem blogu – czytaj: płatnikiem – jest Polityka. Tyle, że Politykę, jeszcze w czasach przedreklamowych i przedcyfrowych, utrzymywali czytelnicy kupujący jej papierowe – jedyne jakie było – wydanie. To dzięki nim Polityka przetrwała. „Sponsoruję” Politykę od 47 lat. Co tydzień kupuję jej papierowe wydanie. Z tego tytułu przysługują mi, finansowo skromne, moralnie znaczne, prawa udziałowca. I choćby one były warte tyle co jeden złamany grosz, nikomu ich nie odstąpiłam i nie odstapię.
Spędziłam praktycznie bezsenną noc z powodu wstrząsu, a jestem osobą, która w sądach prze lata nie jedno widziała, po wieczornym wpisie Zgagi. Porównywanie osobistej wypowiedzi Dorotal, na temat tego co ją spotkało w relacjach z inną Blogowiczką, do akt SB ….
W głowie mi się to nie mieści. Jeżeli jest to jakiś salon, to wiadomy „salon24.pl”. Czy tak ma wyglądac proponowany „salon”?
Różni ludzie bywają tu z różnych powodów. Nie wszyscy szukają zastępczej matki. Nie wszyscy tęsknią za uraconym zapachem ciepłej matczynej kuchni. Nie wszystkim potrzebna jest „kwoka” – copyrigth jednego z Blogowiczów.
Nie lekceważę tych tęsknot, pragnień i potrzeb. Nie chciałabym jednak żeby cały Blog był ich zakładnikiem.
dziekuje wszystkim za zyczenia!
skonczyl sie dla mnie bardzo ciezki rok, porownywalny chyby tylko z tym,
gdy @gospodarz musial sie zajac intensywniej pszczelarstwem,
wtedy jednakze byla moja dwunastnica o trzydziesci lat mlodsza,he,he…
jasne, ze sie boje….
bo pierwsza ofiara przemocy jest zawsze kultura;
dla mnie najlepiej odzwierciedla tamten czas ta grupka uczestnikow kongresu kultury polskiej w w-wie stojaca pod PKiN przed obwieszczniem(bekanntmachung)stanu wojennego;
szczerze mowiac nie pamietam, kto tam byl
(wiekszosc aresztowano noca)…
Pierwszą ofiarą przemocy jest zawsze kultura…
No własnie. Zaczyna się od chrupek samotnie jedzonych przed komputerem tfu telewizorem:
http://www.youtube.com/watch?v=Tb1XTIcqaa4
Dzień dobry,
Pewnie powinnam najpierw wypić kawę, przeczekać, jak wielu z nas, aż blogowa burza minie ale powiedziałam sobie dzisiaj, że nie.
Argumenty Antka (0:05) są mi bliższe niż wizja blogu Pyry. Jedyną osobą, decydującą o tym, kto wchodzi, kto zostaje na blogu, jest Gospodarz. Nawet jeśli pisze, że chce nam zostawić „pole do popisu”, jest odpowiedzialny za tę wirtualną przestrzeń, która otwarta jest dla wszystkich, podczytywana przez wielu ale potrzeba odwagi, żeby wlączyć się tak naprawdę do dyskusji i czuć swobodnie, być sobą. Zdaję sobie sprawę z tego, że narażę sie niektórym, trudno. Z wielu względów blog stał mi się bliski i mam nadzieję, że drzwi pozostaną otwarte.
Alino
Wpis Antka też mi dał dużo do myślenia. Jakąś wizję blogu ma Pyra, jakąś wizję blogu ma Antek , jeszcze inną Jotka czy Alicja…
Czy myślisz że Piotr zakładając bloga , bo szef mu kazał ( i bardzo dobrze 🙂 )
wiedział w jakim kierunku on pójdzie i , że będzie go ciągnął tyle lat ?
Nigdy w życiu!
Z blogiem jak z demokracją, żeby przetrwać musi się rozwijać. Dla Antka blog powinien być jak Agora. Wszyscy przychodzą i każdy może mówić co chce.
Ja też tak uważam. Tylko czy w praktyce to możliwe? Każdy z nas jest inny. Ja taki, on taki, ona jeszcze inna. Pyra ma swoje nawyki , Jotka ma inne. Mnie nawyki Jotki wyniesine z jej pracy nie bardzo pasują. Ani nie jestem jej pacjentem ani uczniem. Może pisać tak czy inaczej. Ja mogę czytać to co napsała ale najczęściej nie mam na to ochoty. Nie zapałałem do niej sympatią od pierwszego wejrzenia. Mam do tego prawo. Ale czy mam siedzieć cicho gdy zachowuje się tak jak ostatnio. No dobra cicho, no dobra przejdzie jej, no dobra zaraz będzie dzielić się z nami tym co najlepsze… W realu często wystarczy się odwrócić , znacząco popatrzeć , powiedzieć po przyjacielsku Kaziu nie pier… i wystarczy. Słowo pisane , tekst opublikowany rządzi się swoimi prawami. Tu łatwo wrócić do dawnych dyskusji, skopiować , wkleić zgodnie z zasadą spisane będą czyny i rozmowy.
Owszem są ludzie którzy mają pamięć jak słoń… Tylko najczęściej zapamiętują to co im pasuje. I na swój sposób to interpretują
Czy Gospodarz musi kochać Dorotę ?
Czy ja powinienem pozwolić jej na snucie IPN-owskich insynuacji których dopuściła się w stosunku do śp Lulka? Czy ja powinienem siedzieć cicho gdy Jotka dopuszcza się zniewag Pyry, ujawniania jej prywatnych rozmów… Nie pierwszy raz zresztą…
Ja nie należę do osób, co to siedzą cicho i piją mleko od dwóch matek. Sam popełniłem wiele rzeczy których się wstydzę i za które żałuję.
Taki ze mnie burek co czasem za głośno szczeka…
Ale potrafię ze wstydu wejść na chójkę i po zejściu przeprosić.
Niestety były na tym blogu osoby , które nie miały na to ochoty ani nie potrafiły tego zrobić. Ich sprawa i ich wybór.
Blog Piotra Adamczewskiego od samego początku był miejscem gdzie spotykali się cudowni ludzie, którzy potrafili po jakimś czasie zbliżyć się do siebie zaprzyjaźnić i spotkać. Byli też tacy którzy nie mieli na to ochoty. Byli też tacy którzy od samego początku chcieli włożyć kij w szprychy, namącić , narozrabiać i z satysfakcją przyglądać się jak na to reagujemy. Blog tra, ich nie ma.
Dzięki Blogu 🙂
Marek
14 stycznia o godz. 9:02
umiecie przyj…ć,ho,ho…
Wchodziłam na ten blog ze świadomością, że jest inny, półprywatny. Obawy miałam, kulinarnie nie mieszczę się w żadnej lidze, relacji z podróży nie składam, piszę rzadko i lakonicznie, słowem – więcej zjadam, niż wykładam na stół. Nie przypominam sobie, żeby ktoś robił mi z powyższych powodów wyrzuty lub spychał na szary koniec stołu.
Ponieważ to miejsce szczególne, sporo osób znam prywatnie. Pod stołem dzieje się bardzo wiele, ale nie dlatego, że się spiskuje albo paskudzi. To nie jest drugi obieg, tylko życie prywatne, które jednak różni się od publicznego, co dla każdego z nas jest jasne. Nie jest tak, że tam dzieją się rzeczy, których się wstydzę. Po prostu nie wszystko co robię i mówię jest przeznaczone dla wszystkich oczu i uszu. Wydaje mi się oczywiste, że takich rzeczy absolutnie nie wolno wyciągać na widok publiczny. Dla mnie to jest, bardzo delikatna i bardzo poważna, kwestia zaufania. Oczywiście, odpowiadam za wierzch i za spód, ale jeżeli ktoś mój lub cudzy spód wyciąga na wierzch, odbieram to jako naruszenie zasad.
Mnie się Antek (anteczku, nie kuś 😉 ) z Pyrą nie kłóci. Może dlatego, że mnie się rzadko coś kłóci. Chciałabym jednak, żeby pewne zasady były przestrzegane, bo to nie forum Onetu na przykład.
Jotko, nie rozumiem krótkich majtek, chłopczyka, Edka, chamstwa i pizgania, szczególnie w kontekście naukowego podejścia. Rozumiem kwokę. Młode czasem mówią „Mama, nie kwocz”, ale jednak wolą, żebym była, niż żebym nie 😉
Wiecie Byk
Mnie jak Okonia na szkółce we Wrocławiu uczyli.
Czytaliście?
Może niekulinarnie, ale powstrzymać się nie mogę. W zakresie plakietki co to ją mój poseł przed świętami nosił w klapie.
http://blogmedia24.pl/node/54440
Marek
14 stycznia o godz. 11:03
patrzcie:
@byk
blog szalonych naukowcow
18 grudnia o godz. 12:04
Marku (10:20), oczywiście, że blog ewoluuje z czasem, zmienia się, to normalne.
Uważam, że młodzi stażem blogowicze mają te same prawa obecności na blogu co założyciele. Lubimy się wzajemnie, mniej lub więcej, to też jest normalne, jak w życiu.
Nie musimy mieć tych samych poglądów na różne sprawy ale szanujmy się wzajemnie, tyle bródu i zawiści dotyka nas na co dzień.
Cytuję z pamięci , nie odnosząc do nikogo w szczególności.
Julian Tuwim:
Każdy człowiek ma głupie myśli tylko mądry je przemilcza.
Danuśka,
zamiast głodówki opisanej przez Grażynę? 🙄 😆
http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,10956320,CES_2012__Obiedzie__zrob_sie_sam___.html
Zrobiłaś już pieczeń w sosie kawowym, czy dopiero robisz?
A może zmieniłaś plany?
Miłego biesiadowania 🙂
Na wywody p.Pyry patrzę z przymróżeniem oka.
W końcu Sienkiewicz także w jakimś celu umieścił w swojej powieści Kalego.
Dla mnie jest to postać na swój sposób sympatyczna i śmieszna.
Alino
Oczywiście, ze tak. Dlatego napisałem, że nic nie pamiętam z nocy Ojców Założycieli. Tam nikt gorących deklaracji nie składał, niczego sobie nie obiecywał. Piliśmy wódkę słuchali opowieści. Jeden jedyny Lulek miał ochotę zostać rewolucjonistą 🙂 Gadaliśmy o wszystkim.
Każdy na tym blogu ma te same prawa. Nikt kodeksów moralnych pisać nie chce ani nie będzie. Wystarczy zwykła ludzka przyzwoitość. Jak mnie ktoś powie: stary odpuść sobie, to przemyślę i odpuszczam. Większość dotychczasowych konfliktów brała się stąd. że ktoś bronił swoich racji jak Ruś Nowogrodu. Albo chciał rządzić z pozycji jedynie słusznych racji. Tak jak u Bobika. tylko tam została zamilczana.
U mnie zima w pełni śnieg sypie zrobiło się biało jak w Święta ….
Wszystkiego najlepszego!
Jest i bourbon i piwo…
http://www.youtube.com/watch?v=BIvka3SSv9Y
Kochani 😀
Myślę,że nasz blog,to trochę,jak stare,dobre małżeństwo:
ma czasami za złe,
kłóci się zawzięcie,
ale żyć bez siebie nie może 😉
Ja bez Was też żyć nie mogę,co Latorośl mi zarzuca
stwierdzając,że w domu komputer używam tylko do blogowania 🙂
Jotko-wołowina w sosie kawowym znowu odłożona na zaś.
Z towarzystwem,które było przewidziane na ów obiad widzimy się jutro,ale pod innym adresem i w związku
z tym,to nie ja gotuję,co też ma zalety 🙂
Czekam zatem na Twoje wrażenia,bo Alina już nam przekazała swoją kulinarną opinię.
U mnie świt blady i zima tak kiczowata, jak z obrazka – świerczki okryte śniegową kordełką, bialutko, teraz tylko brakuje wschodu słońca i jelonka na Górce.
-15C 😯
Za mną chodzą łazanki z kapustą, mam wszystkie składniki, więc chyba zrobię, nie jadłam tego sto lat.
Przyjemnej soboty życzę wszystkim!
Nie moge nie zgodzic sie, przynajmniej czesciowo, ani z wypowiedzia Antka ani Pyry (Taka fajna, zawsze wzbudzajaca zdumienie moich kandyjskich przyjaciol, skladnia).
Blog musi byc osobisty z natury, bo inaczej traci racje bytu. Musi tez byc do jakiegos stopnia anonimowy, aby dopuszczac przypadkowych wedrowcow. Calkowity, osobisty kontakt, przynajmniej ja utrzymuje z przyjaciolmi osobiscie, a tu czlowiek wlacza sie od czasu do czasu, mniej lub wiecej przypadkowo. Istnieja osobiste blogi (np kiedy odchodzilem ze szkoly uczniowie mi taki zalozyli, aby nie stracic kontaktu), ale ten jest pod auspicjami Polityki i powinien zostac demokratycznie otwarty dla wszystkich. Moje rzadkie wystepki tutaj sa spowodowane tym, ze osobisty aspekt blogu wyraznie wzial gore nad anonimowym i w tej sytuacji niektore wypowiedzi (czytaj blogowicze) sa w najlepszym razie tolerowani, a najczesciej niezauwazani. Istnieje grupa ktora zna sie dobrze (i fajnie), ale ta grupa dominuje wpisy. Stad moje, raczej rzadkie komentarze.
PS Zgadzam sie, ze ani tu, ani gdzie indziej nie ma miejsca na wycieczki osobiste i chamskie uwagi. NIE MA TEMATOW KTORE USPRAWIEDLIWIALYBY TAKIE WPISY.
Danuśka,
pieczeń gotowa. Mnie smakuje wybornie. Liczę na to, że zyska uznanie w oczach 😯 🙄 gości 🙂
Ostatecznie będzie nas 25, damy radę ❗
Brud, brudno, poprawiam bo mi wstyd. Lepiej późno niż wcale…
Pietrek – (16:09) – ja też zdałam pytanie Pyrze i ona milczy . Myślisz że ona mnie nie toleruje czy nie zauważa czy nie wie jak wybrnąć z niezręcznej sytuacji i ją zamilacza a jak się wymilczy to przyjdzie jak gdyby nigdy nic ? 🙂
Młoda Pisarka przywołała tu dla porównania przezabawną postać Kalego.
Konia z rzędem temu , kto wobec siebie tego prawa nie stosuje.
A Ty może pisz na razie Pietrek do mnie. Ja Ciebie widzę.
Marku Twój telefon nie odpowiada. Może później spróbuję albo Ty się odezwij 602 509 636.
Jeszcze wracając do mojej diety – tu informacja dla tych , którzy ją zamierzają zastosować :-dopuszcza się picie kawy zbożowej – z dodatkiem cynamonu i goździków- chociaż te przyprawy nie są konieczne. Nie pijemy natomiast kawy naturalnej ani herbaty ani żadnych procentowych.
Alicjo – a to zniechęcenie trzeciego dnia wynika z tego ,że już ma się po dziurki w nosie mycia sokowirówki ( jako że soki muszę być świeże). Ja robiłam cały zestaw zawsze wieczorem i przechowywałam w lodówce.I jeszcze jedno – ciepłe wywary jarzynowe przygotowujemy tylko na samych warzywach , bez dodatku mięsa i soli.Można do kubka z tym wywarem – wydusić kilka ząbków czosnku.
To warzywa które zostają w ganku – po dosoleniu można wkręcić domownikom.
Mąż jeszcze w szpitalu. Tętno ma wciąż podwyższone ale czuje się lepiej. Byłam u niego całe przedpołudnie. W mieście tłok – aż dziwne ,że tyle osób w weekendy kręci się po centrum
Witam.
Grażyno jeżeli podwyższone to już dobrze, znaczy się spada.
Gdyby w szpitalu personel był męski małżonek byłby już w domu.
Sokowirówka poprzez szybkie obroty i powstające ciepło niszczy enzymy i witaminy – a wyciskarka np. ślimakowa nie.
Też słucham.
http://www.lastfm.pl/listen/artist/Lightnin%2527%2BHopkins/similarartists
Podśmie…kę uprawiam.
http://video.interia.pl/obejrzyj,film,129509,sortuj,sm,st,129508,pozycja,2,%C5%BBart_z_tortem
Alino, napadało u mnie białego, nawet nie zauważyłem tego brudu.
A ja jeszcze wrócę do dnia wczorajszego.
…..tu dramatyczna chwila przerwy…..
Nie myślicie chyba że…? nieeee
Zainteresowała mnie metoda podsunięta przez Gostusia, sous vide, nie słyszałem nawet. Teraz popatrzyłem, poczytałem, zapowiada się ciekawie. Tylko jak sobie w domu zrobić próżnię? Kłopot w tych torebkach, znalazłem takie do mrożonek, mają pompkę, tylko czy wytrzymują to bulbanie w gorącej wodzie? Rzecz do sprawdzenia.
http://www1.tescoma.com/pl/scripts/katalog.php?gid=6520010000&id=897120
A jak ma się sprawa z rękawem próżniowym, jak w nim zrobić próżnię bez specjalnej maszynki?
Rękaw do pieczenia znam, ale nie w próżni.
Jako że dzisiaj dzień domowy, piekę bochen chleba, rósł 2,5 godziny, teraz już grzeje się na niego piekarnik.
Zaraz dam link do filmiku, krótki, dobrej jakości, ładnie kolorowy, daje wstępne pojęcie, a jakie tam są zawodowe maszynki, warte pewnie tyle co mały czołg, ciekawe czy robią PING!
Rozczulił mnie ten wenflon w mięsie, precyzja na 58 stopni.
Nie umiem podać tak elegancko linku jak Placek, tak by był całoekranowy, nie cierpię z tego powodu, ale ciekaw jestem.
Tu:
http://www.youtube.com/watch?v=eiIP-_Om7u8
Kto trzyma w domu beczkę…prochu?
Ilekroć otwieram naszą stronę aby zobaczyć co nowego, zawsze mi się to nasuwa.
I co powiedzieć neutralnego, aby nikomu nie nadepnąć na odcisk. Wczoraj pisałem jeszcze o gorzale, bo przynajmniej na temat wpisu, no ale dzisiaj? Nie powiem by nie było na co odpowiedzieć ale w naprędce powiem najpierw Markowi:
Misiu, wpadaj na piwo do mnie!
Wszak wybierasz się do Amsterdamu, to przejeżdżasz pod moim oknem.
Tyle na razie, bo zobaczę co z moją kaczką, co się na niej ostałem, bo nikt nie chciał, a jak tu nie wziąść, jak za jedyne 5,99.
Kaczka ma się dobrze, jadę dobrze poniżej 150, a mam czas.
Mam nadzieję że kaczka osiągnie wewnątrz 78°C na jakieś przynajmniej 15 min., bo takie są normy. Opowiadał mi o tym kucharz przed miesiącem, co u niego zjadłem gęś doskonałą. Każda gęś (a on może nawet 12 na raz) dostaje snodę, jak na filmiku Antka i przebieg temperatury w każdym egzemplarzu jest zapisany, a jak gość dostaje przemarszu, to można przynajmniej w wypadku takiej gęsi sprawdzić, czy normy zostały dotrzymane.
Co innego z tymi 58 stopniami. Tydzień temu zanudzałem sprawozdając z książki o kuchni nowoczesnej. Też coś tam było o tej linii temperaturowej. Wezmę i przeczytam jeszcze raz – i zapodam jak się skończyło.
Jak będziecie w Amsterdamie, to zróbcie inspekcję tutaj:
http://maps.google.com/?ll=52.380105,4.663525&spn=0.038666,0.078192&t=h&z=14&vpsrc=6&layer=c&cbll=52.380021,4.647218&panoid=Nz_-TcQdJECOFMjlLCPl3Q&cbp=12,115.48,,0,-0.98
Zabrałam się za łazanki „na wytworno”, ciasto zrobię sama. Kapusta od Krakusa już się gotuje z garścią suszonych prawdziwków, do tego kminku po uważaniu (ja dużo), listek bobkowy, kilka ziaren ziela angielskiego (allspice).
Osobno na sporej patelni podsmażam na smalcu sporą cebulę oraz kawałek kiełbasy, pokrojonej w plasterki – mam cienką kiełbasę, nazywa się frankfurdzka, nie mylić z parówkami frankfurterami. Jak kapusta dojdzie, to wrzucę ja na patelnię i przesmażę z tą kiełbasą i cebulą.
W sam raz na dzień dzisiejszy (-16C, piękne słońce), gdyby nie to, że znajomi zadzwonili, żeby przyjść do nich na obiad. Będzie to obiad „pracujący” dla Jerzora, trza iść, tym bardziej, że jeden taki się pofatygował z Toronto ze sprawą.
Nic to, łazanki przegryzą się do jutra znakomicie.
Filmik o gotowaniu w próżni wziął mi się zawiesił w momencie pakowania pokrojonych warzyw do woreczków.
Spróbuję jeszcze raz. Wygląda na to, że trzeba sobie specjalne ustrojstwo do tego zakupić 🙁
*frankfurcka, kobito!
Grażyno, oczywiście, że Ci odpowiem. Nie z marszu, wczoraj, bo mnie nie ma na blogu: wchodzę raz, na jakąś godzinę, piszę, co chcę napisać i wyłączam się; mam urlop. Dzisiaj odpowiem najpierw tobie, a w drugim wpisie za jakąś godzinę, dwie Antkowi.
Pytasz, Grażyno, czy to prawda? Tak. Ja nigdy prywatnie nie mówię tego, czego nie mogłabym powiedzieć publicznie. A jeżeli w danej chwili mówię prywatnie, to widocznie nie chcę, żeby usłyszał każdy przechodzeń. Być może zestaw nazwisk czy nicków był w pojedynczych wypadkach nieco inny, ale ogólnie tak właśnie było. Dlaczego? Bo to była sekwencja zdarzeń w wykonaniu Dorotola:
– najpierw absurdalna napaść antysemicka, po której z blogu odeszła Helena, a z nią na znak solidarności, duża grupa osób. Bobik stworzył wtedy swój blog i dzisiaj wszyscy oni uczestniczą w koszyczku Bobika.
Dorotol przeczekała awanturę, wróciła na blog pod innym nickiem, za jakiś czas przyschło. Broniłam D. nie dlatego, że podzielam uprzedzenia, tylko dlatego, że ją znam. Dobra dziewczyna z kościami, tylko w słowach zupełnie nieodpowiedzialna. Spokojnie minęło kilka miesięcy i bomba poszła w górę : rozesłano do wielu osób wyciąg z akt IPN z sugestią, że chodzi o Lulka. Zjeżyliśmy się wszyscy okropnie, potem się okazało, że nieporozumienie, że to, śmo i owo – swąd został. Znowu jakoś to przeczekała, wróciła, jakiś czas był spokój i nagle brutalny, brzydki atak na Marka z insynuacją finansową. I Blogowicze się zbuntowali – nikt nikogo nie musiał do niczego wciągać, nie powstała komisja, ani inna struktura – wystarczy przejrzeć wpisy z tego okresu: nie chcieli Doroty i już. A ona była przekonana, że tak jak po każdej zawierusze: przycupnie, odczeka, wróci… I tak się zresztą stało, czy dzieje w tej chwili ale wtedy groziło, że rozwali zjazd. I to jej tłumaczyłam. Nie ma już 12 lat i za słowa głupie, głupio rzucone i krzywdzące trzeba umieć ponieść konsekwencje. Miś jej nie tak dawno przebaczył, Alicję sama przeprosiła ale wiele osób traktuje ją, jak tykającą bombę zegarową Wiadomo, że wybuchnie, nie wiadomo tylko kiedy.
http://www.youtube.com/watch?v=ESkvgiE_84M
Pietrek 🙂 w tym co piszesz o osobistym nad anonimowym jest sporo racji. Faktycznie, tak to wygląda, ale to nie uchwały ani zmowa. Tak się porobiło i nie jest to specyfika tylko tego miejsca, u Pani Doroty jest trochę podobnie, ludzie też spotykają się i znają w realu. Tej inności byłam świadoma dosiadając się do stołu. I tak, jak w nowym miejscu pracy – trzeba się było obustronnie oswoić 😉 To wymaga trochę czasu, dobrej woli i cierpliwości. To co innego niż forumowe wpaść, trzasnąć drzwiami i wypaść.
Z przyjemnością podsunę krzesło Tobie i każdemu gościowi. Tu można się zadomowić lub tylko wpadać z wizytą, do wyboru 🙂
Grazyno tu masz z pierwszej reki, nie musisz ani dzwonic na hotline itd.
Pragne zauwazyc tez, ze zaleznie od ktorej strony wial wiatr bylam na tym blogu antysemitka, potem Zydowka, ktorej Mareczek skladal zycznia z powodu Hanucki a teraz sieje tez zlo nie tylko tu ale na blgu bobika, na ktory nigdy nie bylam, nigdy sie nie rejestrowalam i nawet nie wiem jak on wyglada.
Poczytaj sobie:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2011/01/28/udana-zimowa-niedziela-z-italia-w-tle/#comment-264222
A ja twardo trzymam się zapowiedzi i dokończę o linii 58°C.
Gdzieś trzy lata temu, gwiazda kuchennej palestry, Heston Blumentahl w swojej londyńskiej, trzygwiazdkowej restauracji „Fat Duck”, uchodzącą za świątynię kuchni molekularnej miał przykrą wpadkę. Łącznie 529 osób zachorowało, lokal został zamknięty na 14 dni. Stwierdzono najpierw, że sześciu zatrudnionych i ośmiu gości ma wirusa noro. Jak było z resztą ofiar nic nie wiadomo, bo towarzystwo ubezpieczenieniowe zaczęło się dogadywać z nimi. Wiadomo tylko z marginesu, że oferta tłustej kaczki, jeszcze raz u nich się darmowo ugościć, miała bardzo małe wzięcie.
No cóż, każdemu się może zdarzyć.
Akurat z tego roku, kiedy „Fat Duck” otrzymaL trzecią gwiazdkę, z 2004 jest znana w przestrzeni publicznej dyskusja Wendy Foster, z „Food & Safety Officer”, gdy tam znaleziono we wieprzowinie niepokojąco wysokie koncentracje staphylococcus aureus. Argumentowała wówczas, że coś, co zostało przygotowane w stosunkowo niskich temperaturach, nie może być trzymane nawet przez trzy dni w lodówce, a już w ogóle nie może być mowy o tym, aby osiągnąć wymagane 75°C wewnątrz, stosując jedynie kąpiel w wodzie o 60°C .
O tym wiedziały nasze mamy.
Chcę się odnieść do filmiku i zapytać: ufamy faktycznie temu co zakupiliśmy akurat w supermarkiecie do tego stopnia, aby zaufać 58 stopniom, nawet jak to są stopnie celsjusza?
„Ojcwie Założyciele”, „drugi obieg”???
ostrzegam,
ze jesli ktokolwiek moje wypociny tutaj,
bez mojej wiedzy,
do jakich tam swoich celow wykorzystuje( @gospodarza pomijajac),
niechaj liczy z konsekwencjami prawnymi.
basta.
Pietrek, częściej tu, proszę.
Pyro: I tak się zresztą stało, czy dzieje w tej chwili ale wtedy groziło, że rozwali zjazd. I to jej tłumaczyłam.
Tlumaczylas mnie w jakiej sytuacji? Przeciez rozmowa nasza na temat Zjazdu odbyla sie juz po Zjezdzie.
I teraz przyznaj sie, skoro nie dalas odpowiedzi, czy to prawda czy nie: czy opowiadajac mnie po moich udanych wakacjach u Zaby, iz „Zaba niecierpi mojego dziecka i cierpiala dwa tygodnie” to tez bylo tlumaczenie czegos, czy snianie niezgody? Zaba jest na tyle otwarta, ze jest w stanie mnie to sama powiedziec, wiec albo Twoje wymysly to bezmyslnosc albo na wszeli wypadek atawistyczna zawisc o koryto, o zarcie, o czyjes wzgledy.
A twierdzenie i legitymowanie sie Warszawiankami, iz „byly oburzone, ze zabieram na spotkania z nimi i u Nowego moja corke” to tez tlumaczenie czy …
Juz w latach dziewiedziesiatych, korzystalam z porad p. Adamczewskiego gdzie mozna w Warszawie zjesc, jezdzac tam sluzbowo z obcokrajowcami. W ten sposob uniknelam wiecznych surowek i schabowego i mozna bylo zaprezentowac ta Warszawe tez od strony kuchni.
Moja corka zyje za granica i widzi spartanski stosunek tubylcow do spraw kulinarnych, poznawanie ludzi, ktorzy kultywuja kuchnie i chodzenie do nich z wizyta mialo jej pomoc w poznaniu innej kultury i innego podejscia do spraw kulinarnych i samego zycia. I tego spodziewalam sie po blogu ale najwyrazniej sa tutaj osoby, ktore nie zamierzaja spelnic tego warunku i sie nie sprawdzaja przez to, gdyz blog sluzy im do innych spraw.
Kupujac „Polityke” za granica place za nia chyba nawet trzykrotnie i nie widze powodu dlaczego Polityka ma finansowac prywatny blog jakiejs pani, ktora pragnie zaistniec, jako kulturoznawaca, jako krytyk filmowy min. ostatnio i zmienia blog w taniec chocholow. Pyra niech wynajmnie sobie strone internetowa, oplaci ja, zatrudni administratora i bedzie miala okazje czestowac swoich fanow wiecznym slowotokiem. (A tak na marginesie, wiem od filmowcow, ze film A. Holland jest „przeswietny, i ze nigdy nie widzieli lepszego filmu na ten temat”). Moze troche pokory i kazdemu wedlug jego predyspozycji, znajomosci rzeczy i wyksztalcenia.
Oczywiscie przerwy w trakcie tego slowotoku sa dozwolone.
Ja nie gratuluje juz na blogu i nie tcimam, gdyz doszlam do wniosku, ze u niektorych nie sa to deklaracje wiarygodne.
Antku – kogo, jak kogo ale Ciebie traktuję z wielką powagą (byłeś wszak autorem jedynej udanej akcji pedagogicznej na blogu, kiedy to „zmusiłeś” nas do zakupu płyty zespołu „Raz, dwa, trzy” w sklepie, zamiast piosenki ściągać sobie z sieci). Pamiętam i doceniam.
Piszę „salon” bo to słowo krótkie; równie dobrze może być „stolik w kawiarni” – mnie by nawet bardziej odpowiadało to określenie, bo ja z kawiarnianego pokolenia. Chodzi zaś o to, że choć jest powszechnie dostępny i miejsca wystarczy dla wszystkich, zachować formę jak najdalszą od rozlicznych forum na onecie itp. Nie, dworzec mnie nie odpowiada zupełnie ale i tam czasem, jak trzeba… Piszę „my” – i nie jest to maiestatis pluralis , ani nie znaczy, że jest tu nieformalna grupa władzy. Znaczy to tyle, że czuję się (a ze mną i sporo innych blogowiczów) integralną częścią pewnej wirtualnej całości. I każdy jest mile widziany, tylko przecież bliskie więzy tworzą się z czasem – im częściej się ‚widujemy I ROZMAWIAMY” , tym bliższe stosunki nas łączą. Nie, nie tworzyliśmy ani komisji wyborczej, ani sądu kapturowego – to inny zgoła rodzaj relacji. Możesz wrócić do tamtego okresu i sprawdzić, jak powszechna i silna była presja na Piotra, żeby zrobił z panną porządek. To Gospodarzowi się dostawało za niewinność, a właściwie za unikanie problemu. A Piotr jak wiadomo, to człowiek łagodny i zwolennik wolności i dzisiaj podszczypywanie go z tego akurat powodu, uważam za niestosowne
A co do „grupy inicjatywnej”… Jedno z moich najmilszych i wywołujących mimowolny szeroki uśmiech wspomnień, to obraz Pana Lulka i Sławka – każdy z lampką wina. Lulek „No, to proszę aktywu bierzemy się za porządki. Będzie pięknie i wesoło. Sławek, będziesz uczył się śmiać!” Sławek zakręcił winem, spojrzał bykiem, nagle rozjaśnił się zgoła anielsko, podniósł wino w toastowym geście i wygłosił „A, w życiu!” Dostał od nas oklaski. No i widzisz Antek – aktyw Lulkowy oznajmił, że nie chce zmieniać ludzi. Bo takie pomysły z reguły smutno się kończą.
Dzieki za poparcie i zachete Grazynie, Pepegerowi i szczegolnie Haneczce za oferte dostawienia krzeselka do stolu 🙂 . W tym sek, ze rzeczywiscie ten blog, stosownie do jego tematu, przypomina PANSKI stol (tu bez zadnych religijnych aluzji 😉 ). Srodek rozprawia, a konce tylko milcza i sluchaja.
Juz kiedys o tym pisalem, ze jezeli ta forma odpowiada wiekszosci, to ja nie bede przybijal dziewiecdziesieciu pieciu tez o reformie blogu na drzwiach jadalni. Raczej pojde spac – no moze nie glodny – nie nagadany.
I jeszcze jedno: Spokojnie minęło kilka miesięcy i bomba poszła w górę : rozesłano do wielu osób wyciąg z akt IPN z sugestią, że chodzi o Lulka. Zjeżyliśmy się wszyscy okropnie, potem się okazało, że nieporozumienie, że to, śmo i owo ? swąd został.
Swad owiewa niewatpliwie co poniektorych. Pan Lulek rozzalony (i pewnie mial podowod do tego, jak sadze po uplywie czasu) wstawil na blog, ktoregos dnia informacje, i wysyla portret Jolinka do Warszawy aby zawisnal on w galerii ludzi, kotrzy wprowadzili stan wojenny, obok Kiszczaka, jaruzelskiego itd. A ja idiotka uznalam to za niewiarygodna obraze osoby, ktora przeciez „uczynila dla Pana Lulka tyle dobrego”. I napisalam mail do Jolinka, chcac ja pocieszyc, ze ma sie czym takim nieprzejmowac, bo jakby moze dobrze poszukac to moze sam Pan Lulek mial lub byl przewidziany przez sily owczesne do niekoniecznie bohaterskich zachowan i dlatego ma takie pomysly aby w ten sposob obrazac ludzi. Nie wiedziala, ze mam doczynienia z Ciemnogrodem. I fakt na liscie Wildsteina (a bylam w temacie, gdyz sprawdzalam swoje dane) znajdowal sie jakis typek o nazwisku Pana Lulka. Efekt moich recherche wyslalam rzeczywiscie do Jolinka a (i tu chodzi o odmienne interpretacje) najpierw nic potem poprosila o fachowa pomoc eurudyte Misia i sie zaczelo larum o „zbeszczeszceniu honoru przyjaciela” itp.
Tak z perspektywy czasu mysle sobie, patrzac sie na mojego brata ciotecznego, kolege z klasy gimnazialnej Pana Lulka, ktory ma sie wyjatkowo dobrze, ze moze jaky Lulek trafil na ludzi, ktorzy pojeli by jego ogrona samotnosc i ciezka sytucje finansowa, to moze dluzej by pozyl. Ale, aby to widzec trzeba miec albo odrobine znastwa albo duze serce. Wiec ten kir przydziany przez niektore postacie tez jest dla mnie pod znakiem zapytania.
Dorota
Do jasnej anielki czy nie przyszło ci do głowy , że życzenia hanukowe składałem Dorocie Szwarcman !!! ? Na blogu Piotra i na blogu u niej. Jeśli jesteś tak sprawna w wyszukiwaniu to sprawdź.
Rany boskie, ręce i nogi się uginają..
…to czego jeczales po tym dlugo na blogu, ze nieodpowiedzialm ci na zycienia… tez se sprawdz
Zabiliśmy Lulka własnymy rencamy…
czas na bigos…
ja daje dwa rodzaje kapusty(biala surowa, biala kiszona),
wolfram siebeck, jeden z nielicznych smakoszy z duisburga,
twierdzil kiedys w tygodniku die zeit ,
ze na glowke kapusty trzeba brac funt sloniny wieprzowej,
co uwazam za przesade,
no, ale degustibus non disputantum est(c.d.n.)
Nie pozostaje mi nic innego by jutro o świcie skoczyć do Wisły. Wstyd mi bardzo za śmierć naszego przyjaciela do której walnie się przyczyniłem.
Żegnajcie moi kochani . Wybacz Doroto ! Och Wybacz!
Q(…)… i nie wiem co wpisać. Wnioskuję że jest powód, tak fajnie jest i każdemu to wisi czekając na gorsze. Nic to BĘDZIE JAK BYŁO.
1 Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
2 Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
4 Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
5 nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
6 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
7 Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
8 Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
9 Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
10 Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
11 Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
12 Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
13 Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.
http://kulikowski.aminus3.com/image/2010-02-14.html
…w miedzyczasie dobra garsc sliwek suszonych zalewam kieliszkiem jarzebiaku…
…i wyciągam z lodówy wszystko, co mi sie tam ponazbierało od betlejem,
od kaczego kupra do resztek szynki jałowcowej i podsmażam na ostrym ogniu z cebula…
Marku wybaczam ci i sam sobie tez wybacz.
Sam napisales, ze jak ci ktos powie odpusc sobie, to sobie odpuszczasz. Nie znosze i nie toleruje twojego jeczenia, krygowania sie jak zawiedziona dziewica pod kosciolem i zle imitowanego pseudoseksizmu, pozbawionego charme i dowcipu. Brzydzi mnie to. I nie chce abys sie do mnie zwracal nawet szczujac pod moim adresem.
Poeta pisał: listopad, niebezpieczna dla Polaków pora.
Jak spojrzałem w linka podesłanego przez Dorotola, zdumiałem się że styczeń na blogu równie niebezpieczny, jesteśmy widać w tym samym punkcie sinusoidy, czy to wznosząca, czy dołująca, nie sprawdzę, ale pierze musi się drzeć.
Nie ma rady, taki mus, w styczniowym powietrzu coś jest. 😉
Jeśli weźmiemy, powiedzmy taki styczeń 1863, co się widzi?
W Warszawie rozpoczyna się kolejne powstanie, w Stanach zniesiono niewolnictwo, a w takim Londynie ludzie już podróżują pierwszą na świecie, dopiero co otwartą linią metra.
Tylko co to znaczy, hmmm… używając skomplikowanych historyczno, techniczno, demograficzno- statystycznych komputerowych symulacji wyszło mi że styczeń to niebezpieczna dla bloga pora. Trzeba przywyknąć.
W przyszłym więc styczniu wyjeżdżam na sanki do Kurszewel.
I nie zabiorę ze sobą internetu.
A serio, cieszy mnie to że sytuacja wywołała szerszą trochę rozmowę, bez nabzdyczania, nikt nie okopuje się ze swymi racjami, potrafimy na spokojnie przedstawiać racje, żale i oczekiwania, okaże się że skłonimy nowe osoby do zaistnienia
( Pietrek, Twoja uwaga o pańskim stole celna jak strzał snajpera, pisaj chłopie, nie pękaj! ), może jeszcze ktoś zechce nam coś wytknąć?
Taki temat : Napisał(a)bym, ale mam obawy o…..
Bardzo proszę, będę bronił jak niepodległości! 🙂
A prywatne relacje niech będą takimi jakimi je sobie stworzymy, dla jednych radością, dla innym przekleństwem.
Dziękuję wszystkim, którzy się odezwali, za tą poświęconą chwilę namysłu, czy coś z tego wyniknie dla całości, nie wiem, ale szanujmy się i tych co nas tu podglądają, miejmy więcej dystansu do siebie, mądrej tolerancji dla inności.
Moje niekoniecznie jest zawsze najmojsze.
Jeszcze raz ogólne, dziękuję!
Pa!
Kurka, przeczytałem co się dzieje w międzyczasie.
Zdecydowanie w złą stronę to idzie, brzydkie kwiatki wychodzą, przykre, ale mogliście to również drugoobiegowo, już dawno pozałatwiać.
Proszę o spokój!
Byku, nie zapomnij o winie!!
Nie o czyjej, o czerwonym.
Pyrze i Dorotol_kowi dziękuję za wyczerpujące wyjaśnienia.
To mi już wystarczy i nie mam więcej pytań.
Marku a Ciebie już za p.Lulka przepraszali. Widziałam i się nie żegnaj.
Antek ( 17:43) – zauważyłeś ,że oni tam czerwone małe rzodkiewki też do próżniowych torebek ładują i potem je dają razem z fasolką szparagową i nie tylko? To jakieś fanaberie chyba ?! Rzodkiewki są pyszne chrupiące, świeże a nie jakieś tam ..panie tego.,, no..
Pietrek a tych drzwi w jadali już dawno nie ma i nawet jakbyś chciał przybić to i tak nie ma do czego.
Pepegor (20:19) ciarki po plecach mi przeszły – i ucieszyłam się nawet ,że „Fat Duck” mi nie po drodze, bo znając mojego pecha byłbym pewnie wśród tych 529 osobach.
Byk_u (21:28)- już wyciągnęłam świąteczny zamrożony bigos- tak mi narobiłeś apetytu.
Byk (21:57)- co za telepatia- razem biegaliśmy do naszych lodówek ..:) ale Tobie się więcej dóbr uchowało
errata:
drzwi w jadali = drzwi w jadalni
Byku,
ile ten funt ma gramów?
Bo imperialny 454 (bez jakiegoś ułamka grama). Ja też często dodaję do bigosu, jest łagodniejszy.
Łazanki wyszły znakomicie z tą kapustą, grzybami i kiełbasą, troszkę spróbowaliśmy, reszta na jutro, bo obiad za 3 godziny i nie można się teraz obiadać.
…potem wrzucam poszatkowane:
kapuste,pare jablek winnych, ze dwie marchwie, jeden korzen pietruszki, kawal selera;
do tego wrzucam dobra garsc suszonych grzybow, ziarnka pieprzu, jalowca, kminu i tymianku i gotuje na wolnym ogniu, od czasu do czasu mieszajac…
Dobranoc
http://www.youtube.com/watch?v=VRKogFGcmsc&feature=related
Grażyno,
na moje oko to nie była fasolka, tylko tzw. snow pea, rodzaj słodkiego groszku, którego nasiona nigdy nie osiągają wielkości normalnego zielonego groszku. Ja często używam, podsmażam w woku z jakąś chińską potrawą na przykład, ale daję go na końcu, żeby był podsmażony tylko aby-aby.
Też zdziwiły mnie te rzodkiewki, nie przyszłoby mi do głowy, żeby rzodkiewkę gotować 😯
Może to i dobre?
Alicja (22:24) – masz rację- to przecież wygląda jak młody zielony groszek cukrowy w strąkach – co mi z tą fasolką szparagową się przyplątało !! 🙁
po dobrej godzinie odstawiam garnek w chlodne miejsce
na cala noc, aby wszystko dobrze sie przegryzlo,
i otwieram sobie w nagrode butelke wytrawnego bialego wina
(najlepiej szary brat- pinot gris),
ale czesc zawartosci(c.a. 200 cl) zachowam do jutra…(c.d.n.)
Ej, ludzie…
Rzadko mam ostatnio czas tu zaglądać, ale właśnie rzuciłam okiem na powyższe. Komentować nie będę, polecam tylko poniekąd w tym kontekście najnowszy film Polańskiego (byłam parę dni temu na pokazie przedpremierowym). Może i sztuka Yasminy Rezy, na której jest oparty, jest trochę banalna, ale coś z natury ludzkiej pokazuje. Film to istny koncert gry aktorskiej – i reżyser, i cała czwórka aktorów są po prostu rewelacyjni i zapewne wspaniale się, hm, bawili… Piszę „hm”, ponieważ rzecz polega na tym, że spotykają się dwa kulturalne małżeństwa, żeby załatwić pewną sprawę, i w miarę spotkania z tych uprzejmych ludzi wychodzą… nie będę palić dalszych wydarzeń, ale jednocześnie się śmiejemy i zastanawiamy: do czego jeszcze oni mogą się posunąć? I co się może po tym wszystkim stać?
Naprawdę pouczające. Bo w każdym człowieku siedzi potwór. (Nie mam wątpliwości, że i we mnie. W każdym! 😉 ) I nie ma rady, musimy go jakoś cywilizować i pacyfikować, bo inaczej nie da się żyć…
Pozdrawiam wszystkich 🙂
PS. A ja akurat z Pietrkiem miałam przyjemność (niewątpliwą!) zapoznać się osobiście 🙂
No to, byczo, byku!
Gratuluję dobrego nastroju i śpieszę z nader opóźnionymi życzeniami Twojego jubileuszu.
Tak się składa, że brałem Cię za Arkadiusa, z jego całym ogonkiem nicków.
Przepraszam głęboko i życzę wszelakiej pomyślności!
Wasz sms-owy styl pisania skłonił mnie do tego, że i zakres nadawców zredukowałem do minimum. Przepraszam nie omieszkawszy wspomnieć, że Sigmar Gabriel wysłal do Angeli Merkel sms-sa z 1220 znakami, w którym oferował pomoc w poszukiwaniu nowego prezydenta. Odpowiedź kanclerzycy zmieściła sie w tuzinie znaków.
W tym sensie!
Pani Doroto, już czekam aż zobaczę, mam ten film w karneciku.
http://www.youtube.com/watch?v=spmH1WvDlfA
Dobranoc.
Nie znosze i nie toleruje twojego jeczenia, krygowania sie jak zawiedziona dziewica pod kosciolem i zle imitowanego pseudoseksizmu, pozbawionego charme i dowcipu. Brzydzi mnie to.
Rano omal nie przejechał mnie samochód. Może byłoby to lepsze niż takie słowa.
Widać zasłużyłem. Proszę tego nie komentować.
kulikowski nie rozumiesz jestes nachalny i nudny, nie ten film, nie te krzaki pod wiejskim kosciolem, nie te nabozenstwo, przestan skowyczec.
Radźcie sobie ja poczekam.
Yurku, a u mnie kursor z KC jeszcze bardziej…
Po nas choćby potop. Rozwalić i dumnie stanąć na zgliszczach. No.
Anteczku, widzisz mnie przy pańskim stole?
Zimą coraz więcej osób odczuwa przygnębienie. Przyczyną jest zaburzenie – depresja sezonowa tzw. SAD (seasonal affective disorder).
Pragnę, aby moi kumple
Bez cienia urazy
zostawili mnie samego
Bo napawa mnie wstydem
Opłakiwanie wraz z nimi
Mojego cierpienia…
Prawdziwy macho cierpi w samotności, „normalny” człowiek dzieli się radością i udręką ze swoimi przyjaciółmi. Czasem opowiada całkiem obcym ludziom różne historie i sam słucha w nadziei, że dowie się czegoś nowego, co go utwierdzi w dotychczasowym przekonaniu lub przeciwnie – zasieje wątpliwości…
Czasem zaśmieje się z zabawnego lapsusu, rozbawi go celny żart lub błyskotliwa riposta, zaskoczy świeżość czyjegoś spojrzenia, drobna złośliwość wzburzy ospale krążącą krew… Czasem dowie się, kto trzyma w domu beczułkę whiskey, a kto królika, ile soli potrzeba do zakiszenia kapusty, a ile do wywabienia plamy, co Polska dała światu i jak się (cholera!) wyciszyć?…
I komu, do jasnej anielki, nie pasuje, że ten Blog bywa takim miejscem? 👿
Jak ktoś szuka obfitej piersi i życzliwych ramion, co go obejmą i pocieszą, i je na tym blogu znajdzie, to trza się cieszyć! Inny znajdzie może poradę w kwestii lektury czy filmu, jeszcze inny – tłumaczenie węgierskiego maila albo dawno zapomniany wiersz czy melodię z lat burzliwej młodości…
Ludzie, tutaj to wszystko jest możliwe!
Można też powywlekać zapiekłe żale i pretensje, założyć blogowy IPN i przesłuchiwać, co kto kiedy i o kim prywatnie powiedział, co u kogo nas brzydzi i w jaki sposób pewna grupa przestępcza skróciła życie jednemu z bywalców… 🙄
Eh, cieszcie się, że żyjecie, macie komputery i prąd, stać was na internet i macie czas, aby w wirtualnym świecie wywoływać całkiem prawdziwe uczucia. Marzy mi się, aby to były uczucia w miarę możliwości przyjazne, pobudzające fantazję i humor, zmniejszające frustrację, stres, poczucie osamotnienia, ogólnie biorąc – ból egzystencji. I nie budzące tego drzemiącego w każdym demona i krwawej bestii 😉
Nemo, jesteś głosem rozsądku w moim domu. Dziękuję.
Amen
Dzisiaj, chociaż sobota, musiałem pracować, właściwie trafiła mi się mała fucha. Podnoszę każdy napotkany dolar, chociaż już strasznie mi się nie chce. W ogóle jakiś kiepski dzień. Mając swoją małą maszynkę mogę Was przynajmniej podczytać od czasu do czasu.
Dorotol o 20:48 pisze między innymi:
…A twierdzenie i legitymowanie sie Warszawiankami, iz ?byly oburzone, ze zabieram na spotkania z nimi i u Nowego moja corke? to tez tlumaczenie czy ?
Tutaj muszę dodać jedno zdanie od siebie – o tym kto bywa w naszym domu decydujemy tylko Ania i ja. Nie słyszałem, żeby ktoś był „oburzony” i wątpię żeby ktoś był. Dagny z moim synkiem po kilku minutach dogadali się tak, jakby się znali od kołyski, a od Doroty ani wtedy, ani nigdy nie spotkała mnie najmniejsza przykrość, wręcz przeciwnie.
Oboje z Anią byliśmy bardzo zadowoleni, że spotkanie odbyło się u nas i mogliśmy poznać i gościć sympatyczne bez wyjątku towarzystwo.
Dlatego, oprócz tego, że nie pochwalam przytaczania prywatnej korespondencji na ogólnie dostępnym blogu, głosu w dyskusjach z Markiem staram się nie zabierać.
Zgago – wytaczanie jakiś najczarniejszych PRL-owskich dział jako ubarwienie komentarza uznałem za Twój niewypał.
Jotka, jak goście odebrali pieczeń?
http://www.youtube.com/watch?v=NodjtitDftI
Amen.
Witam.
http://www.pandora.com/#/song/skip/S220744
A moze cos co usmiech przyniesie,a nie tylko lzy ktore gdzies tam sa.Kieliszek dobrego koniaku,cygaro i … a gdyby zabraklo to moze jej spiew.Marzenia ..nie,fakty i. gdy usmiecha sie.
http://www.youtube.com/watch?v=zqV2M9zQNX4
Marzy mi się…
http://www.youtube.com/watch?v=qFHbwikzNds
Dobranoc!
Są rzeczy w które wciąż wierzę… wbrew wszystkiemu…
http://www.youtube.com/watch?v=ZQckLuSOwnM
Dobranoc 🙂
Wspomnienie nocy sylwestrowej…
http://www.youtube.com/watch?v=7NoHMZj5Y8E&feature=related
Nemo. Brawo
bismark(uważany za mistrza dyplomacji) na pytanie,
który ze jego ambasadorów jest najlepszy.
odparł:
„wino z mojej piwnicy”.
dzień dobry,
przyłączam sie do braw dla Nemo 🙂
i jeszcze taki drobiazg, na prawym marginesie jest zakładka do zasad publikacji komentarzy, od czasu do czasu warto sobie przepowiedzieć…
Nemo, popieram!
Haneczko, jak udały się balety ? 🙂
Nowy,
smakowało znakomicie 😆
Był jeden problem 🙁
Podałam pieczeń jako jedno z dań. Goście schodzili się ratami, ponieważ część pracuje w weekendy. Studia zaoczne. W pewnym momencie musiałam zabrać pieczeń ze stołu, żeby zachować jej resztki dla przychodzących później. Na szczęście znamy sie na tyle dobrze, że mogłam powiedzieć wprost, że to co zostało, poczeka na kolejnych gości 🙂
Impreza bardzo się udała. Często mówimy sobie, że to już ostatni raz. Zbyt duży wysiłek. Ale jak widzimy jaka to frajda dla gości, i dla nas też, to jednak nie pasujemy.
Deklaracje zaprzestania składamy sobie, podczas długiego poźnonocnego/wczesnorannego sprzatanie brudnych naczyń, segregowania resztek …
W tym roku zaskoczyła nas bardzo pianistka. Nie tylko znakomicie nam akompaniowała, ale też skomponowała i wykonała trzy utwory. Pierwszą dla Włodka, który w poniedziałek ma imieniny, druga dlą mnie jako podziękowanie za coroczny trud. Trzecią, i to uważam było szczególnie miłe, dla wszystkich gości.
Tak nas to wzruszyło, że zaczęlismy się, przy zjadaniu na śniadanie resztek, zastanawiać, czy moich imienin nie połączyć ze spiewami biesiadnymi.
Zobaczymy.
Czy ma ktoś w rodzinie małego niejadka?
http://sztukatulka.pl/wp-content/uploads/2012/01/lunch3.jpg
Jotkko, a w czym piekłaś taką ilość mięsa?
żona do meża
– nic nie robisz, tylko leżysz brzuchem do góry na kanapie!
– jak to nic nie robię?wysłuchuję cierpliwie twoich narzekań…
Dorota z Sąsiedztwa poruszyła wczoraj kwestię drzemiących w nas demonów. Zachęciła do obejrzenia filmu.
Przypuszczam, że większość z nas zna książkę
Na wschód do Edenu
To są słowa Chińczyka Lee:
(…) I stało się po wielu dni, iż przyniósł Kain z owocu ziemi ofiarę Panu. Także i Abel przyniósł z pierworództw trzód swoich i z tłustości ich; i wejrzał Pan na Abla i na ofiarę jego. Ale na Kaina i na ofiarę jego nie wejrzał. (…) I stało się, gdy byli na polu, że powstał Kain na Abla, brata swego, i zabił go.
…Kain nosił piętno, które nie miało go zniszczyć, ale ocalić. I była rzucona klątwa na każdego człowieka, który by go zabił. To piętno go chroniło. (…) Kain wyżył i miał dzieci, natomiast Abel żyje tylko w tej opowieści. My jesteśmy dziećmi Kaina
…to jest najbardziej znana historia na świecie, ponieważ jest historią każdego człowieka. (…) symboliczne dzieje duszy ludzkiej. (…) Największą zmorą dziecka jest obawa, że może nie być kochane, a odtrącenie jest piekłem, którego się lęka. Sądzę, że każdy na świecie w mniejszym lub większym stopniu doświadczył tego uczucia. A z odtrąceniem przychodzi gniew, z gniewem jakaś zbrodnia czy zemsta, ze zbrodnią zaś wina ? i oto jest historia ludzkości. Myślę, że gdyby można odjąć człowiekowi lęk przed odtrąceniem, nie byłby tym czym jest. (…) Wszystko w tym tkwi ? to jest zalążek, początek. Dziecko, któremu odmówiono upragnionego uczucia, kopie kota i chowa w sekrecie swą winę; inne kradnie po to, aby pieniądze dały mu miłość; trzecie podbija świat ? i wciąż mamy winę, zemstę i znowu winę.
Formy odtrącenia mogą być bardzo różne. Od przemocy, do sposobu formułowania „niewinnych” pytań w toczonym sporze.
Nie tylko miłość ma nie jedną twarz.
Małgosiu,
w dużej żeliwnej brytfannie. Tego było 5 kilo z hakiem 🙂
U wielu ludzi strach przed utrata pozycji dominacj czy nawet miernego dobytku jest silniejszy niz chec uzyskania poprawy sytuacji.I Wiekszosc z ludzi bedzie dokonywala wszystkiego i nie bedzie uciekala przed zadnym trikiem, zadna kalumnia aby utrzymac to co juz posiadamy/dysponujemy, niz pracowac po to aby podjac ryzyko konieczne dla zmian i poprawy jakosci min. zycia.
Tutaj chodzlo o komunikacje, semantyke i interpretacje a wyszla garkuchnia pod wiejskim kosciolem.
Pyra w swoim elaboracie nie odpowiedziala czy to prawda czy nie, ze usiluje wpylwac na ludzi aby nie utrzymywali niekontrolowanych przez nia konatktow, udowodnila natomiast, ze istniej nie tylko drugi obieg ale nawet rozzazona linia wspomagana jeszcze poczta pneumatyczna.
Nic tutaj nie „rozwalam” tylko jestem za referendum i za tym aby Pyra i jej dwor nie korzystali dla spraw prywatnych z blogu Polityki i nie ograniczali ludzi w wypowiedziach obojetnie czy to poprawnych politycznie czy nie, bo kazda jest wg. dworu nie namiejscu a potem „my” skreslamy z listy.
Nie daje mi spokoju ten filmik o weflonie , który zamieścił Antek
(14 stycznia o godz. 17:44). Tam jest używana m. in patelnie z czerwonym punktem . I serce mi się boleśnie ściskało , gdy główny aktor używał ostrych narzędzi do podpychania produktów na tejże patelni.
Czy to tylko ja mam ta mam taką ograniczoną wiedzę ,że do tego typu patelni używam tylko drewnianych przyborów?
bigos(c.d):
na drugi dzien stawiam garnek na wolnym ogniu,
funt(poznanski -pól kilo) pomidorow obieram ze skórki
(co jest niezwykle latwe gdy sie je uprzednio sparzy wrzatkiem),
siekam z zabkiem czosnku i wrzucam na patelnie z odrobina tłuszczu
i silnie ale krótko podsmazam i dolewam do tego 200cl wina,
które pozostały z dnia wczorajszego, jeszcze raz krotko podgotowuje
i dorzucam do garnka z bigosem,
teraz laduja tam namoczone w jarzebiaku sliwki, no i pare listków laurowych,
o których wczoraj zapomniałem…
przez godzine powinno sie to teraz gotować (mieszać od czasu do czasu)…
wenflon*
MałgosiuW, całkiem nieźle, ale po północy zwinęliśmy żagla, bo zrobiło się zbyt tłoczno. 🙂
żagle, wszystkie dwa 😉
A ja uważam, że obecną na łamach bloga od kilku dni awanturę wywołała Jotka niegrzecznymi wpisami do Nisi, zupełnie nieuzasadnionymi i dalej ją podsyca wraz z dorotolem. Irytują mnie wpisy Jotki, w których wszystkich poucza. Dla osób czytających blog ( a czytam od bardzo dawna i pamiętam wszystkie idiotyczne awantury) chyba oczywiste jest też , że dorotol wszczyna co jakiś czas awantury, równiez bez powodu. Jak to jest, że Alicja, Nisia, Cichal, Yurek, Placek, ROMek, haneczka, Krystyna, Alina, Elap,Pietrek i cała rzesza innych, miłych osób potrafi istnieć na blogu bez awantur, pouczania (przeważnie), czyli tak jak dorośli ludzie zachowują się również w realu. Jaka zmiana zasad? Zasady ma prawo zmienić Pan Piotr i Polityka a nie Jotka, dorotol czy najmądrzejszy nawet psycholog. Mnie tez czasem irytują niektóre wpisy RÓŻNYCH osób- bez wymieniania i dotyczą one właśnie pouczania innych, wytykania potknięć, przejęzyczeń. Nie po tu jesteśmy, tylko po to by spędzać miło czas. A w kwestiach światopoglądowych typu: nie lubię poprawności politycznej, czy feministek, każdemu daję prawo do własnego zdania choć nie muszę się z nim zgadzać.
Pozdrawiam
Grażyna (13.14), nie jesteś odosobniona, ja też tylko drewniane, ew. silikonowe 🙂
Pani Dorota Leszczyńska ma rację pisząc:
kulikowski nie rozumiesz jestes nachalny i nudny, nie ten film, nie te krzaki pod wiejskim kosciolem, nie te nabozenstwo, przestan skowyczec.
Panu Piotrowi Adamczewskiemu chciałbym podziękować za kilka lat wspólnych rozmów przy stole oraz za to , że mogłem spotkać na blogu wielu przyjaciół. Życzę wszystkim blogowiczom dalszego trwania na blogu, dalszych rozmów, dalszych przyjaźni, kulinarnych doznań na najwyższym poziomie.
Chciałbym też wszystkich których dotknąłem tym co napisałem i powiedziałem serdecznie przeprosić.
Marek Kulikowski
Ostrołęka
Dzień dobry.
Nemo – jesteś niezawodnym głosem rozsądku i przyjaznego dystansu; dziękuję.
Wszystkich Blogowiczów, którzy – nie z mojej przyczyny ale w moim towarzystwie – poczuli się niekomfortowo, przepraszam serdecznie. Grudki błota latające wokół zawsze mogą się przyczepić.
Szczególnie dostało się Markowi, który jeszcze ciut, a byłby winien śmierci JPII i katastrofie smoleńskiej, a kto wie, czy nie apokalipsie. Nie dyskutuje się z argumentami ad absurdum. Psychiatria nie jest moją ulubioną gałęzią medycyny.
Najserdeczniej przepraszam Gospodarza za niezawinione skopanie po kostkach .
Może dziwić, że ja milczę, zamiast się bronić…. Otóż w pyskówki nie wdaję się nigdy, a bronić się przed absurdami nie widzę sensu. Dziękuję Blogerom życzliwym. Od jutra wracam na blog, mam nadzieję, że już w lepszej atmosferze.
Antek 14.01. /0.05/
Jak to dobrze, ze Ci sie chcialo.Lepiej nie mozna tego bylo ujac. Dzieki !
Nemo
jak zawsze madrze i trafnie!
Pozwolilam sobie na te uwagi, choc wiem, ze autorom nie sa one potrzebne, jako znajacym swoja wartosc i bez mojego komentarza.
Podziwiam Mamę, że ze stoickim spokojem czyta sobie wpisy co niektórych sznownych blogowiczów i nie reaguje – jest ponad to i chwała jej. Ja jednak zareaguję jeśli pozwolicie chociaż rzadko sie odzywam
Dorotol napisała
„Pyra w swoim elaboracie nie odpowiedziala czy to prawda czy nie, ze usiluje wpylwac na ludzi aby nie utrzymywali niekontrolowanych przez nia konatktow, udowodnila natomiast, ze istniej nie tylko drugi obieg ale nawet rozzazona linia wspomagana jeszcze poczta pneumatyczna.
Nic tutaj nie ?rozwalam? tylko jestem za referendum i za tym aby Pyra i jej dwor nie korzystali dla spraw prywatnych z blogu Polityki i nie ograniczali ludzi w wypowiedziach obojetnie czy to poprawnych politycznie czy nie, bo kazda jest wg. dworu nie namiejscu a potem ?my? skreslamy z listy
Znamy się nie od dzisiaj i Doroto to ja głównie odbieram telefon, gdyż stoi u mnie w pokoju. Pyra do nikogo nie dzwoni i nie nakłania – to szanowni blogowicze dzwonią do niej (za co im jestem wdzięczna bo może sobie pogadać gdy ja jestem w pracy). Płacę rachunki za tel więc wiem co piszę. Dzwoniłaś Doroto wiele razy z różnymi sprawami do rodzicielki i wtedy Ci to nie przeszkadzało, „drugi obieg” miałaś w poważaniu? Sama go tworzyłaś. Pyra, jako osoba kulturalna nie rzuca słuchawką i ma na różne sprawy wyrobione zdanie, z którym się dzieli ale to nie znaczy, że kogoś namawia do zrobienia tego, czy owego. Przedstawia swoje zdanie jeśli ją pytają a każdy robi to co uważa za słuszne. Sprawy prywatne moja „droga” wywlekłaś Ty osobiście – jak często „wypaliwszy nie pomyślawszy”. Masz rację że każdy może na blogu pisać to co chce ale Twoje wypowiedzi dotyczące np. Marka są chamskie. Jeśli myślisz o nim to co napisałaś miej odwagę zadzwonić i powiedzieć mu to osobiście. Cały blog nie musi wiedzieć co ty o nim myślisz bo nie do tego został stworzony. I nie wiem jak tak „kulturalna” i „poprawna” osoba moze pisać oficjalnie na blogu to co usłyszała w prywatnej rozmowie np. będąc zaproszona do nas do domu. Uważam, że jest to co najmniej niegrzeczne. Pyra nie kłamie, nie kręci i mówi to co myśli nawet jeśli komuś się nie podoba – nie musi. Gdy potrzebowałaś rady lub pomocy dzwoniłaś do nas lub pisałaś maile. Nie rozumiem dlaczego nie przedstawiłaś tych wszystkich uwag, gdy Pyra „motała, ustawiała, krytykowała bądź zabraniała itp.” Dla mnie – czysta hipokryzja
Marku, przywlokłam „mój” kawałek stołu do Ostrołęki i siedzę obok Ciebie. Poczekam, nie przyjmując do wiadomości, że nie wrócisz. I zapewniam Cię, żadne błoto się do Ciebie nie przyczepiło, zostało tam, skąd wyszło.
Duże M – w pełni się z Tobą zgadzam i uważam, że rzeczywiście w poznańskim fyrtlu jest osoba, która wszystkimi stara się manipulować i dobrze sie przy tym bawi ale nie jest to Pyra.
A teraz idę zjeść przygotowaną przez Pyrę wołowinę po prowansalsku. Kocham ten smak i zapach
Nemo locuta, causa finita.
Chciałabym, żeby tak się wreszcie stało. Przeczytajcie sobie jeszcze raz nocny wpis Nemo.
I koniecznie obejrzyjcie film Polańskiego ” Rzeź”, o którym napisała Dorota z sąsiedztwa. U nas jeszcze go nie grają, ale wczoraj byłam w teatrze na sztuce Yasminy Reza ” Bóg mordu”, w oparciu o którą powstał ten film. Bardzo czarna komedia pokazująca, do czego mogą doprowadzić pochopnie rzucone słowa. Z drobiazgu powstaje śnieżna kula wzajemnych oskarżeń, pretensji. A towarzystwo jest bardzo kulturalne, wykształcone, z manierami. Na film także się wybiorę.
Haneczko,
jutro obejrzę ” W ciemności”. Okazało się, że jednak w Gdyni także jest wyświetlany, choć z małym opóźnieniem.
Doroto z S.
dzieki za sugestie, obejrzalem film i mysle, ze doskonale pasuje do kolejnej, ze streszcze: gownianej sytuacji na Blogowisku,
dzieciaki daly sobie po paszczy, ze starych wyszlo bydlo, po czym dzieciaki bawia sie dalej razem, lekcja o tym, jak mozna zapetlic do paranoi sytuacje, ktora zalatwia usmiech i kawalek dobrej woli,
Antek, Pyra, Nemo,
🙂 🙂 🙂
dworzec, stolik i przyjaciel, to z grubsza zestaw, ktory lubie najbardziej
bigos tez, a czarna rzepe wlasnie wyrzucilem, choc tak ladnie wygladala na targu, niestety po przekrojeniu wrecz odwrotnie
ps jaja przepiorcze sa pancerne, niemniej mocno porzadane, jesli kawioru nieduzo:
https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1501121541#5697868977178126834
smacznego Wszystkim bardzo serdecznie
Dorotke L. znam wiele lat i radze trzymac sie od niej na dystans. To jest potfur, ktora zawsze wszystkich skloci swoimi intrygami i rozrabianiem w kazdym towarzystwie. Nieciekawa postac. Tylko tyle, a Panstwo decydujcie.
jestem zdecydowanie przeciwko garkuchni na tylach magla – tenze blog jest miejscem publicznym poswieconym kulinariom, a nie scena, na ktorej sie prezentuje wlasne, prywatne wystepy rodzinno-artystyczne, bo innych miejsc ku temu braklo
Antek, Dorotol, Jotka – !!! – szacun i poparcie
Magdaleno
Szacun i poparcie dla dorotola za co przepraszam? Za wręcz chamskie uwagi, za określanie kogoś garkotłukiem? Jesteś pewna? Bo ja dotąd nie wiem o co chodzi Jotce, dorotolowi to wiem ale to akurat jasne.
No, coz Trevorku. Wedlug mojego standardu, Panski wpis kwalifikuje sie do oceny „przyganial kociol garnkowi”.
Przynajmniej tak jak ja rozumiem niektore wpisy i proponowane reguly gry, takich uwag nie powinno byc wcale. Nie widze powodow, aby obarczac Gospodarza ich usuwaniem.
@Pietrek. Takie wpisy nie sa w moim zwyczaju, zapewniam Pana, ale tym razem uznalem, ze moim obowiazkiem jest ostrzec Szanowne Towarzystwo, zwlaszcza tych z Panstwa ktorych ominely Jej poprzednie rozroby na Blogu Pana Adamczewskiego. Nie rozumie dlaczego jest tolerowana „przy stole” , a nawet znajduje tu swoich „podziwaczy” ktorzy Jej gratuluja chamskich wpisow. Panu to odpowiada?
Stop, stop, stop ! Koniec ! Teraz kazdy napisze grzecznie co szykuje na kolacje.
Dzień dobry,
Widzę, że od wczoraj nic się nie zmieniło, kłótnia trwa. Duże M. narysował(a) słowny obrazek, jak to wygląda z boku. Wygląda żałośnie. Sam też mam już zupełnie dosyć atmosfery, jaka panuje od kilku dni na blogu i, tak jak pisze Sławek, wszystko można było załatwić spokojnie. Według mnie forma tzw. dyskusji od początku była conajmniej niewłaściwa.
Kilka osób, łącznie ze mną, czekało na opinię Nemo, licząc, że swoim autorytetem załagodzi i zamknie sprawę. Tekst świetny, skutki niewielkie.
Nie mogę siebie już tutaj odnaleźć, zresztą chyba nie tylko ja – od krzyku uciekły Asia i Ewa, Placek, prawie nie odzywa się Alicja, Cichal i inni. Uznali, że to nie miejsce na ciekawe opowiadania z podróży lub pełne refleksji komentarze. To miejsce przybrało formę ringu.
Nawet Pan Piotr zamilkł, przypuszczam, że to za dużo jak na tak wrażliwą osobę.
Ja też znikam na jakiś czas, to nie dla mnie, mam dość. Nie jestem bokserem, nawet słownym. Wiem, że to niewielka różnica dla Blogu, ale przynajmniej może będę spokojniejszy.
Alicja i Cichal – umówiłem się dzisiaj w knajpie nad wodą, gdzie jedliśmy lunch. Powspominam, będzie za Wasze zdrowie też!
@elap – a u mnie dopiero brunch 😀
Ja juz po herbatce, teraz pora na konkrety. Troche wedzonego indyka (tylko zeby sie znowu nie rozindyczyc!), szanowna magnifika wedliny z Wolki (sklepu w niegdys polskiej dzielnicy), chlebek stamtad, bialy serek (koniecznie), domowe powidla no i owoce.
Pol godziny pozniej – ja cappuccino z resztka – ostatnia! – swiatecznego piernika.
Elap,
ja znowu idę dzisiaj na chałupy, Bonnie robi pizzę. Łazanki poczekają jeszcze jeden dzień.
Bonnie robi bardzo dobrą i „bogatą” pizzę, ciasto sama robi, co między moimi znajomymi jest rzadkością, bo można kupić gotowe.
Sławek,
pancerne jaja wspaniałe – domyślam się, że to jaja przepiórcze?
Tutaj chyba nie do kupienia 🙁
Dodam jeszcze, że zima u mnie nieźle się trzyma, dzisiaj rano było -22C, teraz trochę zelżało. Jak do tej pory, mieliśmy może z tydzień ostrych mrozów, a reszta na plusie. Takiej zimy jako żywo, i jak mieszkam tu 28 lat, nie widziałam 😯
Atomy czy co?
Marku, jestem na obrzeżu stołu lub może w ogóle obok, ale mimo to pozwolę sobie powiedzieć: Nie wstawaj od stołu i nie odchodź. Nemo i Pyra opisały stół, przy którym siedzą i przy którym (za którym) jest, jak mi się wydaje, i Twoje miejsce. Przy tym stole siedzi wiele innych osób, a jeszcze inni chcą się do niego dosiąść. Nie kończcie tego spotkania w tym gronie.
Jerzor pozamiatał podwórko i pojechał popracować ze 2 godziny.
Tak to wygląda przy obecnych -18C :
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_8827.JPG
Nowy,
Alicja postanowiła, że już nigdy, pod żadnym pozorem nie da się sprowokować do dyskusji w sprawie blogu, nie będzie żadnej partii sekundować i brać stron. Będę gotować, podróżować, zdawać relacje, pisać o tym, o czym zawsze piszę – przecież można moje wpisy omijać.
Tobie życzę miłego spotkania w wiadomej knajpie, z za zdrowie wypiję u Bonnie, gdzieś ok.15-tej naszego czasu.
Przed południem pracowałam, a teraz zbliżam się już chyba rzeczywiście do końca okresu świątecznego. Upiekłam przedostatnią porcję pierników na choinkę. Wiem, że niektórzy już choinkę rozebrali, mam też kalendarz, ale nie zdążyłam wcześniej. Zrobiłam ciasto z kilograma mąki i upiekłam we właściwym (prawie, bo 1. dnia Świąt) część potrzebną, by było co zdejmować z choinki. Na choince już pierników nie ma, ale ciasto w lodówce czekało. Więc uzupełniam. polukruję i dowieszę. Przy okazji znalazła foremki jakich jeszcze nie używałam. W ten sposób trochę się infantylizuję, ale czasem to lubię.
Piękna zima Alicjo i to słońce!
Alicja,
U mnie w nocy bylo tylko – 4 ale wystarczajaco aby kamelia i azalia, ktore z uporem maniaka zaczynaja kwitnac pod konie grudnia podmarzly. Kwiatki podmarzly i brzydko wygladaja. Na kolacje zupa pomidorowa + jogurt + owoce.
Elap (17:26) opowiedz o tej kamelii . ( Widziałam o „Damie Kameliowej” – ale jakoś nie pomyślałam ,że można mieć kamelie na własność 🙂
Czy ktoś ma ciekawy przepis na surówkę z kapusty pekińskiej? Ja zwykle robię z jabłkiem i śmietaną i chętnie bym coś zmieniła.
Małgosiu, może to Ci się spodoba:
Kapusta pekińska (niezbyt duża), czerwona papryka, puszka konserwowej kukurydzy, 10 plasterków sera gouda, 10 plasterków konserwowej szynki, 4 plastry ananasa z puszki, 3 ząbki czosnku, 2 łyżki majonezu, 2 łyżki jogurtu naturalnego, sól, pieprz
1. Kapustę pekińska oczyścić z uszkodzonych liści, umyć, pokroić w drobny makaronik.
2. Pokroić w drobną kostkę plasterki szynki, sera żółtego i papryki (po usunięciu gniazd nasiennych), kukurydzę odcedzić z zalewy.
3. Wymieszać jogurt z majonezem i przeciśniętym przez praskę czosnkiem, doprawić solą i pieprzem.
4. Połączyć wszystkie składniki z sosem, wymieszać, podawać z podpieczonym w tosterze pieczywem
Małgosiu, ja czasem robię z pomidorem, papryką; czasem jeszcze kukurydza, a czasem z suszonymi śliwkami i orzechami włoskimi. Z reguły doprawiam sosami na jogurcie.
Dziękuję, oba przepisy mi się podobają 🙂
Grazyna
U mnie to jest drzewko i kwitnienie na czerwono. Ma bardzo ladne kwiaty i sa podobne troche do rozy.
Na kolacje nadal pozostałości z wczorajszej imprezy.
Mam prośbę. Dojrzałam do kupna robota kuchennego. Potrzebuję rady: jaki kupić. Marzy mi się taki, który robi wszystko.
Grażyno,
Tu masz kamelię: https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/Irlandia2011#5586862053062798994
Witam serdecznie.
Małgosiu – jeśli nie za pózno to podam mój przepis na kapustę pekińską. Mój przepis jest bardzo prosty. Szatkuję kapustę i dodaję pokrojoną w kostkę cebulę i jabłko. Doprawiam sosem vinegret. Może tylko sos jest bardziej kwaśny.
Skompilowałam przepisy:kapusta pekińska, jabłko, papryka, cebula, do tego sos jogurtowo-majonezowy z czosnkiem, sok z cytryny. Też wyszło bardzo smaczne!
O, jeszcze jeden przepis od KrysiDe, dziękuję. Lubię tę kapustę więc będę po kolei próbować.
Re Alicja 15 stycznia o godz. 17:06
„domyślam się, że to jaja przepiórcze? Tutaj chyba nie do kupienia.”
Owszem, u nas (Toronto) w koreanskim sklepie i we wloskim takoz. Cos takiego musi byc w Kingston. Poza tym u Chinczyka, w sklepie Lucky Moose, mozna dostac kacze zoltka, nie mowiac o innych jajecznych specyjalach.
„Dodam jeszcze, że zima u mnie nieźle się trzyma, dzisiaj rano było -22C, teraz trochę zelżało. ”
A u nas tylko -10 oC! 😀 Idziemy na spacer.
„Atomy czy co?”
Jako prosty fizyk mowie: NIE!
Re Jotka robot kuchenny
My mamy Boscha ktorego kupilismy pare lat temu w Europie. Ma 800 W – to bylo dla nas najwazniejsze, bo bardzo dobrze miesi ciasto. Tutejsze slabiaki jak Kitchenaid maja gora 350 W.
Ma wszystkie mozliwe koncowki, oprocz maszynki do mielenia miesa, ktora jest zastapiona siekaczka. Miesko na tatara robi pierwszorzednie 🙂 , jak i na mielone, klopsa itd.
Co prawda musielismy dociagnac 220 V do kuchni, ale podczas remontu domu dalo to sie zrobic.
Pietrek,
u nas były kiedyś 3 sklepy azjatyckie, teraz ostał się tylko jeden.
Ale zajrzę tam, kto wie, może akurat mają, dzięki za podpowiedź.
Toronto ma swoje Chinatown, tam nie może niczego co azjatyckie zabraknąć, ale u nas – kto wie.
No dobra, prosty fizyku – jak nie atomy, to jaka zaraza?
MałgosiaW,
jeśli lubisz coś na ostro, oto jeszcze jeden sposób wykorzystania kapusty chińskiej. O matko, jak ja to lubię!!! W tygodniu zrobię, chyba, że akurat wpadnę „do Chińczyka”, to zakupię.
http://drbenkim.com/how-make-kim-chi.htm
Takiej ilości chilli chyba bym się nie odważyła wrzucić do sałatki Alicjo, ale łagodniejszą może zrobię 🙂
Małgosiu – kim-chi po ukwaszeniu wcale nie jest taka bardzo ostra.
Jotko – ja mam robot – kenwooda – też mocny (800 lub 900 dokładnie nie pamiętam). Zalety takie jakie wymienił Pietrek.
-a takie chili w płatkach ( z przepisu Alicji ) czy u nas też można gdzieś kupić ?
– Ewa, Elap – czy Wy macie tą kamelię w domu w skrzynce czy tylko w ogrodzie ??
Krysiu, masz może takiego robota?
http://www.kenwoodworld.com/pl-pl/Produkty/Miksery/Cooking-Chef/Cooking-Chef/
Grażyno, chili w płatkach widuję w sklepach. Można też przez internet
http://sklep-casablanca.pl/index.php?p709,papryka-chili-platki-grys-30g
O, tutaj duży wybór
http://swiatprzypraw.com.pl/index.php?cat_id=30&page=0&view=0&sort=default
Grażyno,
Niestety nie mam kamelii w ogrodzie. Fotografię zrobiłam w Irlandii.
Niestety Małgosiu, jest to bardziej siermiężna wersja i myślę, że starsza. Chociaż przyznam w cichości ducha, że chciałabym takiego słabeusza, którego Ty masz. Tylko w kolorze, oczywiście – zielonym. Bo dla mnie świat powinien być zielony i różowy.
Zmęczona szlochaniem, wciąż nie widać brzasku,
Nie wiem już, czy cię przekląć, czy o ciebie modlić
Boję się szukać ciebie i cię znaleźć
Tam, gdzie moi przyjaciele mówią, że poszedłeś…
Misiowi na chójce i wszystkim innym obrażonym, urażonym, dotkniętym, zdystansowanym, ale jednak tu zaglądającym dedykuję jedną z moich ulubionych melodii 🙂
Nie zaglądającym nie ma sensu dedykować czegokolwiek 🙄 😉
Dobry wieczór Blogu!
Na teflonowej patelni (z punktem i bez) można bez problemu popychać i odwracać mięso (w Antkowym filmie – kawał polędwicy) widelcem czy innym ostrym narzędziem. Przy odpowiedniej ostrożności zaoszczędzimy sobie takiego dialogu:
– Nie szuraj po teflonie!
– Sam jesteś poteflon! 🙄
Dobry wieczor Nemo, dobry wieczor Blogu.
Marku, zlaz natychmiast z tej „chojki”! A czyje dowcipasy beda poprawiac nam nastroj?
Pyro, dobrze juz skonczyl sie juz Twoj „wychowawczy”, bo jak wiesz, to Ty stanowisz pieprz tego blogu.
Milo bedzie Cie znow poczytac.
Nowy, Cichal ! Do domu. Prosimy !
Dobrze, ze Alicja sie nie odgrazala, ze porzuci….
Jotka – Twoje wpisy nie wszystkim pasuja, ale jak wiesz nie wszystkich mozna uszczsliwic. Zaczynamy cwiczenia tybetanskie i….. czniamy !!!
nemo,
bardzo to wszystko liryczne i romantyczne. Można i tak. Kiedy jednak ktoś, kto przez długi czas deklarował się jako twardo stąpający po ziemi „cynik”, i dawał liczne dowody cynizmu łamanego przez twarde chodzenie po ziemi, z minuty na minutę prezentuje się w pozie lirycznej i romantycznej …, wybacz …, może się mylę, ale ludzie nie zmieniają sie tak z godziny na godzinę.
Ja jednak wolałabym wiedzieć jaka jest treść tego co napisane bardzo drobnym drukiem. Bez tego, świeżo objawiona, liryczność i romantyczność jest dla mnie niewiarygodna.
Grazyno
na Long Island w Old Brookville jest botanik, a tam cala jedna cieplarnia to ogrod cameliowy. Piekne kwitna, zwlaszcza b.wczesna wiosna.
Zrobie zdjecia to posle.Szkoda, ze nie mam zadnych na „podoredziu”. Moze Nowy….?
Dobrej nocy Polsko !
Grazyno
a jak Twoj ksiaze Malzonek, nie wspominasz jak jego samopoczucie, a przeciez zasialas niepokuj w biesiadnikach. Daj prosze znac od czasu do czasu.
Nowy miał rację. Wyszło jak zawsze. Trzeba umieć spojrzeć prawdzie w oczy. „Zwycięstwo” należy do Państwa.
Dobranoc Państwu.
Jotko
na Boga to przeciez Ty psychologiem jestes. Wszyscy Cie z wielka uwaga czytaja. I to Ty sporobuj tez czytac drobny druk….prosze.
Miodzio z góry dziękuję za te kamelie.
O małżonku pisałam wyżej – może niezbyt dużą czcionką.
Zatem jeszcze raz – słów kilka :
Dziś późnym popołudniem odłączono go od aparatury.
Całkiem dobrze się czuje. Nie jest już taki Blady Niko.
Z tego co wiemy – testowana jest reakcja organizmu na dwa leki , które ma używać przez najbliższy czas po wyjściu ze szpitala.
A wypis ze szpitala – może już jutro.
Nemo – w sprawie tych ostrych narzędzi – to ja to wiedziałam inaczej.
Ponieważ moją pierwszą patelnię z teflonu zniszczyłam z powodu ostrych narzędzi- przy następnych już bardzo uważałam.
A te aktualne patelnie z czerwonym punktem -( francuskie)- jak na moje możliwości – były bardzo drogie – ( ale warte swojej ceny)- w trosce o to ,żeby ich zbyt szybko nie zniszczyć – może przesadnie szanuję ( nie używam ostrych narzędzi, nie myję w zmywarce.) A mam takie trzy patelnie – płaską do naleśników, głęboką okrągłą do mięs – kotletów , wydłużoną – do ryb ).
W każdym bądź razie dziękuję Nemo za informację.i wierzę ,że jako blogowy autorytet – wiesz na pewno ,że ostre narzędzia nie zaszkodzą nawet czerwonemu punktowi 🙂
Jotko-zaledwie jeden i drugi pożar ugaszony,a Ty wzniecasz kolejny.I po co ? Naprawdę warto ?
A tu trochę informacji o wykonawczyni tej melodii,którą Nemo
nam zaproponowała :
http://www.tierralatina.pl/2009/01/w-duszy-dzwigam-smutek/
Jotko,
pozwol wrocic Pyrze na blog. Nie pomogla jej auto wspolpraca z „Duze M ,”Trevorek” i Corka.
To madra i dobra starsza Pani. Moze troche sie zagalopowala w roli przwodniczki stada, nadajacej ton. Nie mniej, czytalam ja z wielkim zainteresowaniem i troche nawet wynioslam. Ona starala sie mnie nie zauwazac. Tak miala, moze to doswiadczenie cos zmieni…
Grazyno,
jek OK skoro dobre poczucie humoru Cie nie opuszcza. Blady Niko….? Usmialam sie.
Spij dobrze. Dobranoc, Pa!
Danuśka,
jakkolwiek by to nie było odbierane, ostatnią rzeczą jaką chciałabym w życiu robić, jest wzniecanie pożarów. Miałam tak zwane dobre intencje. Ale nimi, jak widać ciągle, „piekło jest wybrukowane”. Żeby tego piekła na przyszłość uniknąć, lepiej dać sobie spokój. Wszystko co ma swój początek, ma też swój koniec.
http://d00d171.wrzuta.pl/audio/4vv68SZ1KT9/andrea_boticelli_-_time_to_say_goodbye
Miodzio, (23:22)
bardzo proszę, nie żartuj sobie …
Ależ ja nie nie jestem żadną auto Pyrą ani nikim w tym stylu. Może czegoś nie zauważyłam, ale to nie Pyra tym razem pouczała i nigdy nie zauwazyłam, aby Pyra wywołała awanturę. Tez często nie zgadzam się z jej wpisami ale na Boga tym razem moim zdaniem to Jotka i dorotol ( ona jak zwykle) wywołała awanturę. Bardzo lubiłam Twoje wpisy Miodzio, aż kiedys przez niepoprozumienie nastąpił zgrzyt i oby więcej go nie było, bo z wielką przyjemnością czytam oprócz wymienionych wczesniej także Ciebie, Lenę, Nowego i jego piękne zdjęcia a także Nemo, Asię, Ewę, Danuśkę i wszytkich innych którzy maja coś ciekawego do powiedzenia.
Pozdrawiam
Nie znam Pyry ani nikogo innego z bloga. To sa insynualcje ze z Nia „wspolpracowalem”.
Ale az nadto dobrze znam Dorotke L. i niestety wiem co potrafi i do czego jest zdolna.
Ciekawe, ze Trevorek i DUZE M zameldowaly sie w 4 minuty…
Ale jak ktos ma tyle determinacji…
Ni wiem kim jest Duze M. Nie mam determinacji, tylko uprzedzam. Czy tu juz Miodzio zapanowal zwyczaj insynuacji jak sie nie ma nic do powiedzenia? Ja mam, ale sie jeszcze powstrzymuje bo mam nadzieje ze DL opamieta sie i sama zamilknie.
Cud się stał pewnego razu
Dziad przemówił do obrazu
A obraz do niego ani słowa
I taka była ich rozmowa..
LUDZIE!!!!!
Jotko,
nie wiem, jak duży powinien być drobny druk, aby nie było problemów z dosłowną interpretacją deklaracji, póz czy aluzji…
Jeśli Cię rozczarowałam i mój aktualny nastrój nie pasuje Ci do obrazu cynicznej i twardo stąpającej po ziemi osoby, to bardzo mi przykro. Poczekaj kilka dni, a może wrócę do dawnej formy 😉
To, co Ty odczytujesz jako liryczność i romantyzm, dla mnie wyraża smutek i przygnębienie. Może nie potrafię wzbudzić empatii nie wpadając w tani sentymentalizm 🙁 Mój cynizm widać jest dużo bardziej wiarygodnym „znakiem towarowym”. Dobre i to. Zawsze to jakaś wiarygodność 😉
Co mnie tak zasmuciło? Blog?!
Drogi Blogu!
Porzuć wreszcie tę megalomanię! Świat się nie kręci wokół Ciebie 🙄 Nie chcesz skorzystać z okazji zmiany kursu na mniej agresji i destrukcji, to na kolejnej rafie rozprujesz w końcu kadłub, nabierzesz wody i pójdziesz na dno 🙁 Rozbitków nie pokażą w telewizji, katastrofa będzie bolesna, ale mało spektakularna 🙄
A mnie jest całkiem konkretnie smutno.
W środę będzie pogrzeb Ponurego Chłopa 🙁
Tera ja:
Walę żabią łapą w stół i nieparlamentarnie mówię – do kkku..y nędzy ! – bo chyba inaczej do poniektórych nie trafi, blog nie jest miejscem na wypominanie sobie wzajemnych żalów i osobiste wycieczki. Szanujmy nasz Blog, Gospodarza i sami siebie szanujmy!
Piotrek też to już napisał, co prawda w nieco łagodniejszej formie:
„PS Zgadzam sie, ze ani tu, ani gdzie indziej nie ma miejsca na wycieczki osobiste i chamskie uwagi. NIE MA TEMATOW KTORE USPRAWIEDLIWIALYBY TAKIE WPISY.”
A po teflonie nie należy drapać ostrymi narzędziami. Jak kto nie potrafi ich używać nie dotykając teflonu, niech bierze szpatułki drewniane lub z tworzyw. Sicher ist sicher.
Chciałam napisać jak piekłam wczoraj jeleninę, ale znowu mi wszystko uciekło. Czegoś muszę niechcący dotknąć, bo znika mi cały obraz i zostaje tylko widok pulpitu. Dawniej tak się nie robiło, widać się starzeję.
Natomiast proponuję termin VI Zjazdu – już tradycyjnie – na pierwszy weekend września. Welcome to Zabie Błota!
Stara Zabo
to chyba najlepszy sposob na spacyfikowane Towarzystwa.
Stara Żabo,
głosuję za terminem, Jerzor też – tym razem nie opuści!
p.s.
Czy ja pisałam, że pozostał w chałupie, bo rułę gazową pociągnięto w naszej dzielnicy i J. zadeklarował, że my za?
Termin wyznaczono na początek września.
Założono dopiero co 🙄
W środę zmienią mi kominek na gazowy, wstawia w tę starą obudowę takie tam cosik gazowe. Nie jestem przekonana, bo lubię starodawne kominki na drewno, no ale poddam się tryndowi dla leniwych. To ja rozpalałam ogień w kominku i sprzątałam popiół itd. Już mi się nie chce.