Sery z dziury w ziemi
Opowiadałem już wielokrotnie o różnych serach. Przyznałem się nawet, że jestem nałogowcem serowarskim. Zjadam ze smakiem sery, wobec których inni smakosze zachowują głęboką rezerwę a nawet – czasem i niektórzy – nie kryją swego obrzydzenia. A ja nie!
Dziś chciałbym opowiedzieć – korzystając z wiedzy Eleny Kostioukovitch, wybitnej znawczyni historii i smaków kuchni włoskiej – o serach dojrzewających w ziemi. Pierwszy z nich – formaggio di fossa – jest rodem z Reggiano. Ma tam znacznie słynniejszego konkurenta. Parmigiano Reggiano znany w Polsce jako parmezan, jest wytwarzany w Reggio oraz w Parmie. Jako jeden z cudów świata, usuwa w cień inne sery tego regionu, wśród których, z racji niezwykłej technologii produkcji i historii, na szczególną uwagę zasługuje wspomniany formaggio di fossa. Ser ten, produkt miasta Sogliano leżącego nad słynną rzeką Rubikon, dojrzewa w głębokich dołach przykryty torfem i zżerany przez robaki.
Historia tego sera sięga roku 1486, kiedy to Alfonso d’Aragona syn króla Neapolu, na czele oddziału pokonanego przez Francuzów poprosił o gościnę Gerolamo Riarię, pana miasta Forli. Schronienie zostało mu udzielone, ale wówczas wynikł problem wyżywienia tego wojska, które było mocno wygłodzone. Nim żołnierze zabrali się do plądrowania domostw i spiżarni, mieszczanie i chłopi pochowali zapasy żywności. Gdy po kilku miesiącach wojsko odeszło mieszkańcy odkryli, że sery, które z konieczności skazali na dojrzewanie w kamiennych jamach pod ziemią, mają wspaniały smak. Nie uległy wysuszeniu, jak inne sery, dojrzewające w spiżarniach i w piwnicach, ale zachowały wilgotność i nabrały pięknego bursztynowego koloru. I tak powstała całkiem nowa metoda produkowania serów.
Po latach, serowarzy doszli do wniosku, że dobry dół musi być używany od co najmniej dziesięciu lat, bo tylko wtedy zgromadzi się w nim odpowiednio dużo mikroorganizmów, które zapewniają serom właściwe dojrzewanie. Współcześnie, na początku sierpnia w pustych dołach spala się słomę, żeby je zdezynfekować, a potem ściany wykłada się świeżą słomą. Owinięty w płótno ser umieszczany jest w głębi dołu w dzień 15 sierpnia, a wyjmowany po około trzech miesiącach, w dniu świętej 25 listopada. Dzień ten nie został wybrany przypadkowo. W Romanii znane jest przysłowie, które mówi: „Święta Katarzyna, umiera mucha, rybik się zaczyna”. A 25 listopada to właśnie dzień św. Katarzyny. Ten owoc ludowej mądrości wyjaśnia, że w tym okresie wchodzą w stan hibernacji muchy, te które mogłyby wykluć się z larw ukrytych w serze złożonym w jamie.
Także w Marche, nieco na południe od Romanii, jest produkowany ser dojrzewający w jamie. Podobnie jak w Romanii, wkłada się ów ser do płóciennego worka, posypuje pszenicą i słomą, zamyka w skrzyni i opuszcza do torfowej jamy. Każdy z takich „grobowców” ma inną wilgotność i temperaturę. Ser pozostaje w nim także od 15 sierpnia do pierwszych dni listopada. Klimat jest tu bardziej południowy, toteż ser dojrzewa szybciej i doły otwiera się wcześniej, a nie w dzień świętej Katarzyny czyli 25 listopada. Dla tego sera, który pod ziemią nabiera złotawego odcienia, wymyślono nazwę „Bursztyn z Talamello”, od nazwy miasteczka, w którym się go wytwarza. Nazwę wymyślił znany dziennikarz i wyrafinowany smakosz Tonino Guerra. Dziś określenie „Ambra di Talamello”, jest znakiem zastrzeżonym dla sera z ziemnego dołu.
I tu musicie mi zawierzyć na słowo: to są pyszne sery. Niestety nie do kupienia w naszym kraju. Ale może i one dotrą nad Wisłę, bo ofensywa kulinarna Włochów na Polskę trwa. A nawet nasila się. Bravo!
Komentarze
Formaggio di fos-sa
Ser ten najczęściej dojrzewa w kamiennych kilkumetrowej głębokości- specjalnie wymurowanych- studniach przypominających dzban z niewielkim wejściem u góry. . Najczęściej jest to solidny żeliwny właz . Najpierw ściany wykłada się Wiklinowymi żerdziami , potem oplata się je słomą . Na dno kładzie się warstwę słomy a następnie
warstwy krążków serowych owiniętych w białe płótno. Warstwa po warstwie , aż do samego włazu. Teraz warstwa słomy i ser dojrzewa kilka miesięcy w jednakowej temperaturze. Zupełnie jak moje ogórki w leżące na dnie mojej 10 metrowej studni. Oczywiście wbrew opowieściom żadnych larw ani robaków taki ser zawierać nie może. Zainteresowanie byłoby raczej niewielkie … Nawet wśród włoskich smakoszy. Może kiedyś ser robiono w taki sposób ale nie teraz.
Bywająć często w Bolonii widziałem taki ser na większości stoisk na mercato.
Samo przygotowanie sera przebiega w dość sterylnych warunkach i kamienne studnie zamykane są szczelnie . Ser taki z muchą nie pogada 🙂
Dzień dobry.
Nie pamiętam w której z książek naszych czytałam, o twarogu zmieszanym z kminkiem, zawiniętym w serwetę i zakopywanym w ziemi próchniczej- czy przypadkiem nie u p.Lucyny Ć.? Robaki… Wydaje się, że wielu produktów nie jedlibyśmy, gdybyśmy wiedzieli jak się je robi i z czego. Jestem zwolenniczką nie nazbyt dokładnej informacji, bo…inaczej brzmi homar na gorąco polany masłem, a inaczej : bliski krewny pająka polany tłuszczem z wydzieliny gruczołów mlecznych samicy bydła.
Po deszczowym wieczorze i nocy, poranek jest śliczny, słoneczny, wiatr niewielki.
Moja córeńka pokazywała zdjęcia z prowincji Yunnan ze stoisk spożywczych na bazarze. Skrzyneczki z larwami i robaczkami średnicy 2-3 cm i długości do 10 wyglądały bardzo apetycznie dla niektórych. Ale chyba nielicznych, ponieważ córeńka zauważyła, że miejscowi nie pchali się po ten towar. Raczej go komentowali bardziej ze zdziwieniem niż zachwytem. Nie wierzę, że we Włoszech robaczki w serze byłyby przyjmowane cieplej. Myślę raczej, że Świeta Katarzyna chroni przed muchami ser wyjęty z jam, a jednocześnie sprawia, że rybiki się do niego w jamach nie dobiorą. Z drugiej strony z rybikami zdążyłem się zaprzyjaźnić i nigdy nie zauważyłem, żeby właziły do sera. Ale chyba mało kto dokładnie wyśledził, co te miłe istoty porabiają, gdy my śpimy.
Dzień dobry 🙂
krótko, bo praca czeka i tupie 👿
Dobry ser to poezja. Takie właśnie były u Doroty, plus krewetki, plus pyszne wino. Jakie smakowite rozpoczęcie nowego roku 😆
Nowy,
dziękuję za bardzo intersujący przepis. Spróbuję to zrobić w tym miesiącu, na nasze coroczne śpiewanie kolęd, połączone z imieninami Włodka. Jak sądzicie, ile mięsa powinnam mieć na 22 – 25 osób?
Zabrakło mi przy świątecznym i sylwestrowo – noworocznym stole @miodzio. Hej, gdzie jesteś, odezwij się, pozdrawiam serdecznie i przesyłam najlepsze życzenia.
I jeszcze słów parę o przetestowanej, nowootwartej autostradzie. To, że teraz dotarcie do Berlina jest niczym wypad do sklepu za rogiem po bułki, to „oczywista oczywistość”.
Co do szczegółów technicznych. Na odcinku 150 km, pomiędzy Świeckiem a Nowym Tomyślem nie ma stacji benzynowych – bedą. Nawierzchnia na nowym odcinku jest dość chropowata. Mnie to osobiście przeszkadzało, zmniejszało komfort jazdy. Natomiast, zdaniem Włodka, lepsza jest jej przyczepność podczas deszczu. Ale, coś za coś, nieznacznie zwiększa się zużycie paliwa, przy tej samej prędkości, w porównaniu z nawierzchnią na starym odcinku i po stronie niemieckiej.
Miłego dnia 🙂
Przy ostatnich świątecznych okazjach jedliśmy ser kozi z Leclerca. Tym razem Ukochana wybrała z górnej półki i był naprawdę doskonały. Francuzi potrafią kozie sery robić, choć i inne narody dokonały pod tym względem całkiem sporo.
Wrócę jeszcze do wczorajszego z zapomnianymi nazwami, za czym kryją się zapomniane pojęcia. Pewnie, że ich żal. Ale można czasem podobne rzeczy w sklepach znaleźć, ale na ogół nie pod ich właściwymi nazwami. Szkoda.
Inne przedmioty, całkiem popularne, też zmieniają nazwy, np. na anglojęzyczne albo zmieniają płeć, jak podkoszulek, który coraz częściej występuje jako podkoszulka. Też żal.
Wywiad z Konradem rzeczywiście ciekawy. Ale aktor zawsze jest aktorem. Nie we wszystko bym uwierzył. Aktor może wierzyć, bo autosugestia jest w tym zawodzie niezbędna.
Najbardziej może dziwić, że bohater wywiadu w ogóle nie chodzi do teatru i prawie nie chodzi do kina. Z drugiej strony zdarzało mi się oglądać film czy teatr w towarzystwie aktorów i ich sposób oglądania jest zupełnie inny niż profana. Ja nie zwracam uwagi na to, jak w kulminacyjnym momencie drugoplanowa postać odchyla lewy palec czy przekrzywia szyję, gdy nie jest to istotne dla akcji. Może Marek Kondrat nie potrafi już oglądać wyłączając profesjonalny sposób obserwacji szczegółów i uważa, że pójście do kina byłoby naruszeniem zerwania z zawodem. Naprawdę zazdroszczę ludziom kina czy teatru możliwości odbioru dużo pełniejszego. Nie jest to zagubienie w szczegółach. Pewien aktor w moim dzieciństwie opowiadał mi wiele filmów, które mogłem obejrzeć wiele lat później. Były to m.in. filmy z Gretą Garbo i z Charlie Chaplinem. Pewnie nie zauważyłbym wielu szczegółów jednak ważnych, gdybym o nich nie wiedział. Przedwojenne aktorstwo bardzo się różniło od powojennego. Często nie potrafimy docenić tego dawnego. A jednak były tam prawdziwe gwiazdy.
Wrzucam aby unaocznic
https://picasaweb.google.com/116387910733864622607/NowyRok2011#5693337486405944962
genialne miasto!
ilekroc patrze na berlinskie obrazki zaczynam tesknic za nim, za swingujacymi usmiechnietymi na ulicach ludzmi, za ladem, za dobra organizacja i za za za ….
i cieszy mnie, ze podobne odczucia maja rowniez inni komentatorzy tej strony. ale tym razem to dam na wytrzymanie i poczekam az w berlinie sie ociepli.
cieplo i milo pozdrwawim i zmykam z wiatrem. szsuuuuu
Dzień dobry Blogu!
Na dworze dziś od rana słonecznie i wiosennie, podobno jednak tylko chwilowo 🙁
Coś widzę, że temat sera dojrzewającego w studniach, fosach, katakumbach czy jak im tam, nie pociągnął za sobą większych dyskusji. I słusznie 😉
Włosi są mistrzami marketingu i potrafią wszystko ubrać w piękną legendę, ładnie opakować i sprzedać 🙂
A pani Helena wiernie słowo w słowo przepisuje broszurki reklamowe. Powinna jednak wspomnieć, że tylko nikły procent formaggio di fossa powstaje w ten tradycyjny sposób. Ten ser jest też produktem masowym, produkowanym przemysłowo przez cały rok.
Nie wiem też, dlaczego przywołuje się tu przysłowie o muchach i rybikach 🙄 Te ostatnie odżywiają się cukrem i skrobią oraz celulozą, a nawet chityną z własnych zrzuconych pancerzy i w wytwórniach sera niczego pociągającego dla nich nie ma. Biblioteki, antykwariaty, muzea, piekarnie i… nasze domy – to jest środowisko przyjazne rybikom.
A może, jak już nie raz, tłumacz wiedział lepiej 😉
Nowy,
dzięki za przetłumaczenie przepisu. Może chociaż Grażyna skorzysta.
Pyro,
nie masz tyle cierpliwości?! Przecież robisz różne pracochłonne pieczenie, a to się samo robi, w niskiej temperaturze, a efekt na pewno przekracza wyobrażenia.
Byłam ponad godzinę „w terenie” z piesem, nawet na ławce posiedziałam. Pogoda, jak w II połowie marca. Poszłam też do sklepu, bo o ile mięsa i ryb mam dużo w zamrażarce, o tyle śniadania i kolacje wymagały pilnych uzupełnień lodówki. Poszłam, wydałam 50 złotych – i – zapomniałam o maśle i chlebie. Dopiero teraz, po godzinie, przestałam sapać, a w perspektywie następne wyjście ale to już po 16.00. Młoda dzisiaj do wieczora w firmie, ja zjem resztkę bigosu i ostatni plaster pieczeni. Jedynym, widocznym reliktem świąt jest jakoś tak ok kilogramowa porcja pasztetu. Przyniosłam dzisiaj z balkonu i chyba też zamrożę. Dobre było i się kończyło. To dobrze – święta w długim ciągu są męczące. Teraz się zdrzemnę pół godziny, potem rozwieszę przepierkę, a potem ogarnę nieco kuchnię.
Swego czasu, gdy coraz trudniej było sprzedać zwyczajny ementaler, pojawił się pomysł urządzenia dojrzewalni w „jaskini” czyli kawernach wykutych w skałach. Pomysł chwycił i przy pomocy dobrej reklamy (np. twierdzenia, że ser ten robiony jest tylko z majowego mleka) zbyt ementalera udało się poprawić. Aktualnie hitem są sery dojrzewające w bunkrach przygotowanych na wypadek kolejnej wojny…
Ten to można jeść nawet ze skórką. Taki 95-kilogramowy krążek o gwarantowanym pochodzeniu 😎
Jotko,
jestem ciagle na brzegu tego wspanialego, goscinnego stolu, skwapliwie podczytujac i
czerpiac z Waszej skarbnicy ….
Tobie dziekuje za pamiec, a calemu Blogowemu Towarzystwu serdecznosci noworoczne i niech sie Wam spelnia !!!
Fajnie, ze jestescie!
@pyra
1 stycznia o godz. 11:22:
„ach belka, ach sztrauskan…
kobity zawsze wam u kolan.”
Zbieram się do domu i domowe sprawy się przypominają. Dostałem dwie przesyłki. W jednej kalendarz do zrywania kartek. Już wisi na ścianie.
W drugiej książka, która wygląda rzeczywiście bardzo interesująco. „Łąka umarłych”. Kończę przypominanie sobie Opowieści kołymskich, to pozostanę we właściwej atmosferze. Książka ma zadawać pytanie „Skąd się bierze zło”. W opowieściach kołymskich trochę podobnie chyba. Ale jak przeczytam Łąki, wracam do Vargasa, żeby odpowiedzieć sobie, skąd się biorą przyjemności.
Nie ma lekko – muszę wyjść z Radziem. Jeżeli się nie odezwę przez godzinę, tzn że leże gdzieś z gębą w trawie; ta zaraza tak ciągnie, że mnie wykończy kiedyś. Malutkie to, a energii ma za komando marines.
Oj nie ciągnie, nie ciągnie coś tem temat z tym serem i tymitam.
Pojęcia zresztą o czymś takim nie miałem, aż tu przeczytałem, o najdroższym serze sycylijskim, co z nim też tam jakoś dziwnie wyprawiają. Dziwne, że dziś zjem nawet ser o bestialskim bukiecie, bo wiem, że będę wynagrodzony, ale te opory wynikają chyba z wyobrażni o tym, jak to powstaje i nie wnikam i – unikam zwykle tych szczegółów. Pamiętam zdumienie i ogólne obrzydzenie jakie wywołała u nas w domu opowieść mojej siostry, która podsłuchała w pociągu wywody kogoś, kto tłumaczył, że do zaszczepienia tego czy owego sera, potrzeba zawartości żołądka jagnięcia, czy też cielęcia. Emmental się kłania!
Tymczasem ojciec serwował nam też co lato spektakl co niemiara. Pamiętacie jeszcze „ser domowy”, chyba praszczur wszystkich serów. Ojciec zapełniał do połowy weka kawałkami tego niedojrzałego, w przełamie jeszcze twarogowatego domowego i odstawiał. Nie pamiętam już na ile odstawiał, ale pamiętam jak zjadał potem z apetytem , do chleba, płynną już właściwie masę. Procedurę tę uprawiał tylko latem, bo tylko wtedy to wychodziło. Wszyscyśmy bowiem w domu sobie tego nie życzyli widzieć (siostra uważała, że pod powierzchnią się rusza od robali) ani wąchać, więc tylko latem mogło mu się to udać, bo musiał to robić w drewutni na działce i tam też sobie to musiał zjadać.
Dobrego wieczora dla wszystkich.
Pepegorze,
ten proces to gliwienie. Taki zgliwiały ser u mnie w domu się smażyło z dodatkiem kminku i ja to nawet lubiłam. Zgliwiały czyli oślizły, pożółkły i niezbyt ładnie pachnący ser posypywało się lekko sodą, która ułatwiała topienie i smażyło się na maśle…
Jeszcze żyję ale kiepsko. Przegoniona zostałam, musiałam przeczekać czytanie trawnika i tęskne płacze za suczką pudelką, która ani spojrzeć nie raczyła. Pierwszy pudel jaki spotkałam na osiedlu od kilku lat. Kiedyś były ogromnie popularne (potem arlekiny, potem wszelkie leo…0 a teraz różne. Bardzo mało kundelków. Idę teraz uruchomić wytwórnię papierosów. Zgłoszę się później.
Pepe, toż to same pyszności! Do dzisiaj robię zgliwiały ser przesmażony potem z kminkiem
Witam…i wracam do roboty 🙁
A o serze zgliwiałym nawijaliśmy tu:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Ser_bialy_smazony.html
Ja czasami robię, próbowałam też z pokruszoną papryczką chili, ale najbardziej smakuje mi klasycznie, z kminkiem.
Pyro, Cichalu, zgoda – ale to co on uzyskiwał w tym weku już było jakieś płynne, on tego już nie gotował tak jak Wy piszecie. Coś takiego jak podajecie robiliśmy raz w Dreźnie na sylwestra i byłem tego świadkiem, ale u nas w domu sera się nie gotowało. Teraz mogę kupić taki przegotowany, ale wolę ten w wersji surowej, który musi być na tyle dojrzały, by w przekroju był równomiernie szklisty, bez białego jądra.
Hej Alicjo!
Tak myślę, że to gotowanie takiego rozpędzonego, zg…go może taką masę na nowo ustabilizować i zrobić trwalszą.
Serki z Ołomuńca i z gór Harzu są takie.
Pepegorze,
Twój Ojciec był znawcą i smakoszem zgliwiałego, a inni muszą to sobie przesmażyć, aby ich nie odrzucało 😉
A na końcu i tak:
Garum!
Nemo, to czego byłem świadkiem w NRD jeszcze, to nie był taki płynny, tylko jeszcze jak najbardziej stałej konsystencji ser kupny, taki jak ja go dzisiaj kupuję z pobliskiego Harzu. To ojcowe natomiast na patelni, okolica musiała by najpierw przez chwilę wytrzymać, potem pachniało by może łagodniej i nadawało sie do bardziej powszechnego użytku.
Zachodziliśmy czasem ostrożnie ku zawietrznej by powąchać, by potem tym wyraziściej zganić gust tak wyraźnie zboczony.
Moi Drodzy,pozwólcie,że przypomnę,iż specjalistami od serów są jednak przede wszystkim Francuzi 🙂
Rejony Owernii czy też Górnej Loary słyną między innymi z:
fromage aux artisons-sera z roztoczami.To taka specjalna odmiana roztoczy,która swą działalność rozpoczyna na serze już dobrze podeschniętym.Obecność „artisons” powoduje,że do sera dostaje się więcej powietrza i dzięki temu staje się on podobno smaczniejszy.
Piszę podobno,bo nie miałam odwagi skosztować,chociaż okazja nadarzyła się kiedyś podczas wiejskiego festynu w Owernii właśnie.Osobisty Smakosz zna różne fromaże podrasowane obecnością tych milutkich robaczków i uważa, że ich smak jest znakomity.
http://fr.wikipedia.org/wiki/Fichier:Fromage_aux_artisous_du_Velay.JPG
PS. artisous ( w lokalnej gwarze) lub artisons.
Hej, Hej, Marku – chcę dzwonić, a tu „abonent czasowo niedostępny” Zajrzyj proszę do poczty i pchnij dalej
Marek – odwołuję; kolega się obraził chyba.
Nowy, zaproszone przez Ciebie panie prezentują się całkiem, całkiem.
Czy towarzyszący im panowie przyszli pomóc Ci w naprawie kanalizacji?
A propos, Alicjo, czy pan Jerzor ma jakąś inną koszulę i drugą parę spodni?
Nie licząc krótkich gatek, of course!
Pyro ?Abonent czasowo niedostępny? to jest taka troche psychologizujaca ksiazka dla malolatow, moze sie komus przyda
Dorotol – jest możliwość, że Marek jest w tej chwili w Warszawie. Książek psychologizujących nie chcę – ani dla małolatów, ani dla nacji schodzącej.
Pyro, co Ty temu Markowi znowu zrobiłaś?
Dej pokoj! Tak i to chyba ociec Twoj Ci klarowoł!
Cholera, jak chętnie bym coś napisał po śląsku, gdyby kanon pisowni był jasny. Mógłbym jeszcze dać to, czy i inne świadectwo tego języka,
a – w moim pojęciu,yrr77 dialektu polskiego
Miodzio,
a dlaczego tylko na brzegu? 🙄
Gdybyś miała ochotę pogadać na priv., napisz nota7małpao2.pl 🙂
Nowy,
czy w Twoim przepisie jest papryka, ta w „płatkach” jest świeża czy suszona?
Pepe – pisz, jak Hanysy piszą, pisz. Nie ma jasnych reguł? To pisz tak, jak słyszysz w pamięci. Każdy dialekt, gwara jest żywym językiem, póki się nim mówi. A tego zaśpiewu śląskiego w piśmie nie oddasz, bo jak? Prawie każde zdanie brzmi jak pytajnik – to ta wznosząca się kadencja sprawia. Pisz, Pepe.
Akurat ksiazki dla mlodziezy popularnej w Polsce autorki Ewy Ostrowskiej powinien kojarzyc kazdy pedagogizujacy i moralizujacy, czlowiek „odnoszacy sie tolerancyjne do zainteresowan, upodoban i wiedzy u innych ludzi w jego otoczeniu”
Pepe, dołączam się do Pyry: godoj ile tylko chcesz!Bardzo lubię śląską gwarę, podobnie jak różne inne, z góralską na czele. Kaszubska też piękna, tylko się zrozumieć nie da.
Inkryminowany serek-śmierdzielek u nas w domu gliwiał na oknie jak w cieplarni, potem ciocia albo mama przesmażały go z kminkiem i był pyszny. Ale w stanie, kiedy sam wychodził z talerzyka na krótkie spacery też był dobry – na świeżym chlebie z pachnącym masłem i solą.
Z uhatym mlekiem takie sztuki nie wyjdą – nie da się przerobić na twaróg… A sklepowy twaróg gnije, nie gliwieje.
Goście mnie opuścili po pięciodniowym pobycie. Teraz będę regenerować siły, zwłaszcza że goście byli z gatunku tych najmilszych, więc siły mocno się stargały.
Za to mam zapasy żywności na długo, bo (jak niektóre gospodynie domowe) posiadam fobię taką śmieszną, że lodówka wciąż mi się wydaje niewystarczająco dla gości napchana. Kupuję to żarcie nieprzytomnie, nakarmiłabym pułk wojska, a nie tylko cztery sztuki.
Przynajmniej pieski pokosztują gęsiej piersi upieczonej w rzymskim garnku. Garnek sprawdził się znakomicie i to kilka razy. Jako skutek uboczny pieczenia dał mnóstwo tłuszczu wytopionego z mięsek. Pozlewałam go do naczyniek, bo gęsi, więc cenny.
Nasz sklepowy twaróg z Baltic Deli gliwieje, całe szczęście !
Jak mi zostanie taki starszawy, to go do miseczki, na dechę nad kaloryferem, ściereczkę na to i niech sobie dochodzi. A jak już chodzi, to smażę. Uwielbiam na ciepło walnąć na kromuchę.
Przejrzałam przepisy ze sznureczka, który wyżej podałam i mam ochotę zrobić serek według przepisu Piotra, trochę inny ci on jest.
Ewa Cichala sama robi twaróg 🙂
Taki zgliwiały ( a potem ew. smażony) ser, to wynalazek Polski Zachodniej. Mój Jarek, jego Matka i moje dzieciaki też najbardziej lubiły ser nie całkiem zgliwiały (taki na pół) na chlebie z masłem, posypany solą i zieloną cebulą. Kiedy był już zgliwiały całkiem – ale nie gorzki, to się go smażyło z jajkami na maśle z kminkiem, a wiosną z zielonym koperkiem. Na dawnych targowiskach stały chłopki z serem „do smażenia” na pergaminie rozłożonym na starych blachach do ciast. Kupowaliśmy chętnie.
Biedny ten Alfonso – Był królem Neapolu, ale tak krótko, że w marketingowej legendzie o robaczywym serze został synem, a łupieżca Gerolamo Riaria niewinnym gospodarzem. Opowieść o kłopotach żołądkowych Franciszka zniosłem bez słowa protestu, ale czy naprawdę nie ma już nikogo kto te czasy pamięta? 🙂
Mieszkańcy Gliwic ukrywali swój ser w sztolniach kopalni węgla kamiennego, ale książę oleśnicki Konrad VII Biały był wielbicielem sera. Napadł, miasto spalił, ser zjadł. I ja pamiętam ten pyszny ser, ale nie mieliśmy drewutni, a wtedy znęcanie się zapachami nie było jeszcze przestępstwem.
Gdyby Alfonso i jego oddział jeszcze istnieli, poleciłbym im lodówkę Nisi 🙂
Nie fanzol, Synek, nie fanzol: jak Cie pizgna, bydziesz czorny! (tak Hiniutek mojego Brata pedagogizował)
Wpisem o serze z „grobowców” cieszyłem się bardzo krótko.Tuż po przeczytaniu słowa „Bravo” oczy mi na prawo uciekły, a tam już na nie czyhały tytuły – „Czy Andrzej Lepper popełnił samobójstwo?”, „Więzień zabity przez dyrektora więzienia”, „Jak żyć nie widząc i nie słysząc?”, „Jak pomóc tym, którzy stracili nadzieję?” i na wszelki wypadek zachęta by czytać więcej. Nawet gdyby w tym serze mieszkały motyle…ale narzekać każdy potafi. Ser + motyle = Sława i fortuna. 10% dla mnie, za pomysł.
Placek poruszył ważną i dziwną sprawę. Otóż dziennikarze święcie wierzą, że czytelnicy (widzowie, słuchacze) jak dzieci : kochają straszne bajki. Stąd każdy portal informacyjny wygląda, jak agenda policji i kronika nagłych wypadków, politycy zapraszani są tym częściej, im ich wystąpienia są bardziej szokujące, a piosenkarki prezentowane nie z uwagi na płyty i koncerty ale na fakt że jej pieś „uciekła” z sukienki albo, że nie włożyła majtek. Z pewnym żalem zauważam, że i „Polityka” też się „załapała na trynd” (Najmocniej przepraszam za cytat z p. RAZ)
Wszyscy sobie poszli, to i ja się pożegnam.
akordeony i taniec
Ser Malatesta także fermentuje w „dziurach” wynajmowanych przez ich właścicieli tym którzy pragneli sobie choć raz do roku życie osłodzić. Płaciło się od kilograma, ser jest gorzkawy w smaku, ale z akacjowym miodem to wprost raj. Numer na płótnie oznaczał mój i tylko mój ser. Ser bez akordeonów to podróbka 🙂
Zapomniałem o młynie w Porta di Sotto, tam też się serom nieźle powodzi.
Jest tam także ser który lubi fermentować pod warstwą pszenicy. Pszenica kiełkuje, ser fermentuje. Harmonia-akordeon.
Czas najwyższy by sobie zasnęły 🙂
Alfons Aragoński, król Neapolu w latach 1442-1458 czyli do śmierci, zmarł bezpotomnie.
Przegapiłam Alfonsa II (syna Ferdynanda I) co uciekł do klasztoru. Faktycznie nie porządził długo 🙁
Nowy,
wrzuciłam do /Przepisów Twoją wołowinę, przy okazji słuchania NBC News pozwoliłam sobie zaogonkować wszystko i uwzględnić Twoje erraty. Może być?
Wiesz, ja podobno należę do „ogonków-nazi”, muszę dbać o moją reputację 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/05.MIESA_ROZNE/Wolowina_w_kawie_wg.Nowego.html
Skończyłam wybierać zdjęcia z weekendowej imprezy, jak zwykle trudno mi wybrać, wyszło sporo. Jeszcze tylko podpisać.
Wrzucę jutro.
Sarenko,
nie szata zdobi człowieka, ale człowiek szatę.
Sylwester miał być w nieformalnym odzieniu, bo planowaliśmy go na plaży. Plan zmieniliśmy, bo jedna osoba jako kierowca musiałaby cały czas siedzieć o suchym pysku (tam trzeba dojechać kilkanaście kilometrów), co to za Sylwester byłby dla tego/tej, na kogo by wypadło 🙄
Na plażę pojechaliśmy wcześniej, tuż przed polskim Nowym Rokiem, zdążyliśmy do domu na toast o waszej północy.
A że panie odziane inaczej? Nie umawiałyśmy się, ale każda z nas zabrała „na wszelki wypadek” cuś, no i jak tu się nie ubrać, chociaż równie dobrze mogłyśmy wystapić w byle czym.
Panów zaskoczyłyśmy z wejścia, oni nie mieli pojęcia, co my na boku kombinujemy, panowie rzadko myślą o „na-wszelkich-wypadkach” 😎
Alicjo, dzieki za korekte.
Jesli uznalas, ze przepis jest warty, by znalezc sie na liscie, ja tylko sie ciesze. Przystepujac do tego Blogu nigdy bym nie pomyslal, ze sugerowany i wyprobowany przeze mnie przepis znajdzie sie na liscie potraw polecanych. Dobrze tez, ze zostawilas sugerowane wino 😉
A swoja droga dodam, ze nigdy tez nie myslalem, ze kuchnia zydowska moze byc tak dobra. Szkoda, ze malo znana, prawie sie o niej nie mowi. Sam dopiero od niedawna mam mozliwosc poznac, jak smakuje prawdziwe zydowski jedzenie, np. przyslowiowy cymes, chociaz o zydowskie restauracje zahaczalem juz od dawna.
http://www.bing.com/videos/search?q=ella+and+louis+you+tube&view=detail&mid=C2C3CE325B11D87D0C8DC2C3CE325B11D87D0C8D&first=21&FORM=LKVR24
Wrzucam zdjęcia, a co tam.
Duuuużo kulinarnie o naszym zjazdowym weekendzie noworocznym. Nowy zapomniał powiedzieć o schabie pieczonym z cebulą, ale jest na zdjęciu, gdzie prezentuję szefa kuchni i Jego dzieło 🙂
Przy okazji – przepis na brukselkę prosi Jerzor, bo mu wyjątkowo smakowała. Mówiłeś, Nowy, ale zapomniałam szczegóły, poza tym, że podsmażana na maśle bez gotowania.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/SylwesterAsuchow2011#
Nowy,
czas na malbec wieczorny?
Alicjo, megasuper (jak mowi moje Dziecko) fotoreportaz, dzieki. 🙂
Jotka, tylko papryka suszona, a dla 22 – 25 osob miesa trzeba 4 razy wiecej, a sosu nawet 5 razy wiecej niz w przepisie.
Dla moich Gosci
http://www.bing.com/videos/search?q=ella+and+louis+you+tube&view=detail&mid=8D64F594936761B42DF48D64F594936761B42DF4&first=0&FORM=LKVR16
dzień dobry …
Alicjo, Nowy, cichale super wyżerka i super atmosfera Wam towarzyszyła .. bardzo dobrze zaczęliście Nowy Rok … 🙂
Pyro nie wiem o co chodzi ale Marek dzisiaj w Warszawie ma być …
taki ser z kminkiem robiła moja macocha a była z Litwy … czyli każden w Polsce robił taki serek …
+7 .. pochmurno .. na trawnikach stokrotki .. w ogródkach kwitną jeszcze chryzantemy ..