Zgadnij co gotujemy?
Dziś nagrodą jest recenzowana tu już książka „Przemytnicy na wakacjach” napisana i zilustrowana przez całą rodzinę Szaciłłów pod wodzą Moniki Mrozowskiej. Książka ta – jak zauważyłem w księgarni – ciesząca się wielkim powodzeniem wśród miłośników diety wegeteriańskiej. Sam wprawdzie jestem mięsożerny ale i dla siebie znalazłem w niej garstkę przepisów. Aby ją otrzymać (książkę a nie moją garść) trzeba jak zwykle szybko odpowiedzieć na trzy pytania:
1.Czy istnieje polski odpowiednik sushi?
2.Co to takiego – panir i skąd pochodzi?
3.Wegeterianin to po polsku…?
Kto pierwszy przyśle prawidłowe odpowiedzi na adres internet@polityka.com.pl ten otrzyma książkę i do cztania, i do stosowania w kuchni. Powodzenia.
Komentarze
Nie zostanę już jaroszką, bo nie wierzę w cudowności diety wegetariańskiej, a przecież i tak się sporo potraw bez ścierwa nijakiego robi.
Jest coś takiego w tych ideologiach eko, vega, femini i innych, które do nas docierają przede wszystkim w wersjach walczących, co mnie od nich odrzuca od samego progu. Co oczywiście nie znaczy, że nie doceniam, nie przyswajam i generalnie jestem „przeciw”. Nie – ja tylko nie jestem „za” totalitarnym stawianiem problemu.
W końcu jedną z moich ukochanych postaci blogowych była zdeklarowana wegetarianka – Marialka, a i Krysiade to osoba nad wyraz sympatyczna. Może dlatego, że żadna z tych pań nie pała świętym ogniem misyjnym? O, to,to! Krucjat nijakich nie lubię i do swoich grzechów jestem niezwykle przywiązana.
Nemo – Czekam na wyniki i słucham „naokoło kipi życie i ja mam się znakomicie”. W 1970 roku byłem na rajdzie w górach. Miałem wtedy 19 lat i nie miałem niczym bladego pojęcia. Teraz jestem starszy. Mam dobry słuch, ale śpiewać nie potrafię. Pamiętam, że mój kolega śpiewał tę piosenkę w środku nocy, a ja chciałem udusić go materacem. Kierowało mną zmęczenie i zawiść. Pięknie śpiewał, a Ty jesteś mądrą, ciepłą, życzliwą kobietą.
(palnęłaś i tyle – zazdrościłaś ukraińskim miłośniczkom słońca rubensowskich kształtów)
P.S. Wyglądam jak śmierć na chorągwi, ale to porównanie boli jedynie piratów i mnie 🙂
Kim Phuc, dziewczynkę z wietnamskiego zdjęcia poznałem w zeszłym roku, Ona także wyrosła na wspaniałą kobietę. Tego o czym śpiewa nie wiem, ale pięknie się uśmiecha, tak po kanadyjsku 🙂
Założyłem się z samym sobą, że wygra Stanisław.
Placku – nie wiem czy Stanisław zechce. Los go pokarał jednym członkiem rodziny o tej specjalności kuchennej, a on tam czasem musi bywać.
Jeden komentarz już mi zjadło…
To teraz z innej beczki i nie na temat:
a) czytam komentarze pod wiadomościami o śmierci Violetty Villas. Skąd w narodzie tyle jadu i zawiści?
b) Po prawej stronie naszej nowej wspaniałej strony są zajawki reportarzy. Akurat Edyty Gietki o Mlekovicie pcha mi się w oko (prawe). A tamże stoi:
„Nigdy nie powiedzą: Weź babciu. Zawsze przez uniżenie: Niech babcia weźmie.”
Ja bardzo przepraszam, ale to raczej nie jest uniżenie – Niech Marysia pozamiata – niech się święci 1 MAJA, niech …, a może słowo „niech” ma w tamtym rejonie zupełnie inne znaczenie?
A niech se mówią co chcą, a blogowicze mają nowe strony i niech nie podskakują…
Pyra ma racje! Żadnego totalitaryzmu w sprawie diet miesnych i bezmięsnych, czy beznabiałowych, i wszelkich innych. Nawet Hitler sam nie jadł mięsa, ale współbiesiadnikom pozwalał.
Żabo – nie było Ciebie tutaj, kiedy ludzie blogowi (wiadomo – kto kocha jeść, nie lubi głośnych awantur) wpadli w amok demokratycznego oburzenia, a Gospodarz łgał, aż echo niosło, jak to wszyscy w redakcji będą się wsłuchiwać w nasze uwagi. Mówić dalej?
Efekt tego pochylenia się nad vox populi widzisz na własne oczy.
Już w trzy minuty po ukazaniu się quizu został on prawidłowo rozwiązany. Odpowiedzi nadeszły z odległego kraju a nadesłała je Jolly Rogers. I do niej należy książka „Przemytnicy na wakacjach”. Gratulacje!
Prawidłowe odpowiedzi są zaś następujące:
1. Polski odpowiednik sushi to kaszi;
2. Twaróg doprawiany sokiem cytrynowym używany w kuchni hinduskiej;
3. Jarosz.
Za tydzień kolejne zagadki.
o Placku to my jeden i ten sam rocznik .. mój kolega mawia, że to jeden z najlepszych roczników .. ale Cię rozumiem, że tak kwękasz na starość chociaż rocznik młody jeszcze .. dlaczego piszę, że rozumiem .. bo ten rocznik tak ma a resztę i tak wiesz ..
dzisiaj z koleżankami blogowymi mini zjazd świąteczno-mikołajkowy …
Jolly Rogers – gratuluję wygranej. Jest to (chyba) pierwszy przypadek, że nagroda poleci do Albionu.
o Jolly Rogers gratulacje …
Stanisławie – czekam na słowo o Helenie – jednej z wielkich indywidualności tego blogu (szkoda ogromna, że byłych).
E, Nowego i mojemu też nic nie brakuje 😀
Spadam na dół (czy widzicie jak żaby skaczą w dół po schodach? skik-chlap-skik-chlap…)
Ogólnie to jestem strasznie nabuzowana, bo od tygodnia nie mam toneru do drukarki (miał być w poniedziałek) i tych ..xxx… owiec nie mogę sobie wydrukować, tylko muszę ślipić w ekran, zaznaczać na starych drukach i znowu ślipić, powiększać, otwierać kolejne foldery …
A teraz powiem Sylwii niech nam zrobi kawę
Jolly Roger – Gratulacje 🙂
Jolinku – Pozwól, że sobie kwęknę; na okładce książki wieża jest krzywa, a ja się do starszych zwracałem w trzeciej osobie, ale tak nam się wszystkim podobało. Oni to dopiero kwękali. Sztuka kwękania ginie. Staram się jak mogę 🙂
By chwilowo nie kwękać wyrażam radość – na całe szczęście Żaba nie wybrała artykułu Barbary Pietkiewicz „Jadę do ciebie, nie myj się – ludzki pot -pociąga i odpycha zarazem”. Z radością donoszę, że zawiera on słowa gadżet, dziewice i sperma. Szczegółów nie zdradzam. Niech się kopnie i przeczyta:)
Dzień dobry Blogu!
Brawo Jolly! Ale to już chyba drugi raz 😉
Forma „niech babcia” czyli zwracanie się w trzeciej osobie do czcigodnych członków rodziny zachowało się widać jeszcze na wschodzie Polski i jest oznaką dobrego wychowania. Ja się też tak do mojej babci i dziadka oraz cioć i wujków zwracałam, nie do pomyślenia było tykanie starszych w rodzinie. „Niech” poprzedzane było zazwyczaj „proszę”. Dziadka i babcię całowało się w rękę. Dawno, dawno temu.
Niech się święci 1 Maja, niech nam gwiazdka pomyślności, niech żyje, żyje nam…
Nemo ma rację – forma „tykania” była niedopuszczalna. „Niech, proszę, Tatuś…”, „Proszę Mamusiu” (znacznie później i tylko kiedy dziecko było dorosłe). Tak samo do innych krewnych „Proszę Wujka”, „Proszę Cioci”. Jeszcze inaczej było w rodzinach chłopskich albo świeżo ze wsi pochodzących. Pisałam kiedyś, że w naszym domu była Babka Jarka – Anna. Moja Teściowa nie zwracała się do niej inaczej, niż w liczbie podwojonej – z szacunku „Niech Matka przyjdą…”, „Niech Mama zjedzą…” itd.
Moje dzieciaki tykały mnie od początku „Daj, Mamo”, „Przyjdź Mamo” Zarówno mój Tato – Hiniutek, pierun śląski, jak i Teściowa – Stasia mieli mi to za złe „Nie uczysz szacunku”.
Jolly – gratuluję! 🙂
Formy grzecznościowe przejmowało się przez „osmozę” 😉 Jak rodzice zwracali się do starszych, tak dzieci do nich, wraz z rosnącą świadomością.
Moje dziecko, wychowane w tutejszej kulturze, zwraca się do wszystkich naszych przyjaciół (również tych po osiemdziesiątce) po imieniu i ich tyka, co tu jest ogólnie przyjęte i nikogo nie razi. W Polsce powoduje czasem lekkie uniesienie brwi. Dorosłym dzieciom mojej przyjaciółki w Polsce nie przejdzie przez gardło mówienie do mnie po imieniu, mówią więc „ciociu”, ale ze zwracaniem się w drugiej osobie nie ma problemu 🙂
Grzeczniejszą formą od „proszę, niech babcia siada” było „proszę, może babcia usiądzie?”
Jolly – gratulacje 🙂
Jolly 😆
W poniedziałek pani recepcjonistka nie była uprzejma zanotować w karcie Szamana, że dostał w domu środek uspokajający. W rezultacie dostał biedak zbyt dużą dawkę narkozy.
Wczoraj nadal był bardzo oszołomiony. Za to dzisiaj, przy porannej zmianie kociej warty, przechytrzył Włodka i uciekł do ogrodu.
Nie pomagały żadne prośby i błagania. Nie chciał wrócić do domu. A rana jeszcze nie zagojona
Przyprowadził go ? Sokrates Czy zwierzęta nie są cudne?
Wcale nie pobiegł do miski, siedzi skulony pod stołem. Namawiam go do jedzenia, bo chcę mu przemycić środek przeciwbólowy, gorzki, który jeszcze dzisiaj powinien dostać 🙁
Jotka,
daj zwierzu spokój, niech ochłonie i odpocznie. On ma jeszcze we krwi testosteron, ale to przejdzie 😉
Mój Neapolitańczyk po takim zabiegu ledwie oprzytomniał, a już go hormony poniosły na dwór, na trzech łapach (był u weterynarza z powodu bójki z innymi kocurami, i przy okazji… 😎 ), a była noc, śnieg i mróz 🙄 Nocne poszukiwania z latarką po całej okolicy nic nie dały. Na drugi dzień wrócił sam 🙂
Kochanieńcy, ta ja też do starszych/szanownych zwracałam się w trzeciej osobie i do dzisiaj to czynię, ale nie (do cholery!) „niech babcia”, a „czy babcia by nie zechciała.. (mogla, chciała, usiadła.itp)”. W takiej formie istnieje możliwość wyboru: zechcę, albo nie zechcę, siadę, albo nie siądę, a w formie „niech” nie ma wyboru, a należy wykonać, czyli dla mnie jest to zwrot (i to niezbyt grzeczny) do przysłowiowej Marysi – Niech Marysia umyje podłogę!
Trochę grzeczniej może zabrzmieć „Proszę, niech pan siada (wreszcie!)”.
No tak, ale ja ze Lwowa 😀
A to pamiętacie:
– Francuski posiada?
– Posiada.
– Angielskim włada?
– Włada.
– To niech siada.
– Kiedy nie może.
– Dlaczego?
– Bo go du-pa boli
Co tu wybrać na śniadanie? 🙄
http://podroze.gazeta.pl/podroze/56,114158,10762290,Polecamy,,8.html
Witam Szampaństwo :
Ten doktor to dopiero miał maniery 🙄
Niech pani się czasem nie kąpie,
Niech pani nie siada przy pompie,
Niech pani deszczu unika,
Niech pani nie pływa w strumykach,
Niech pani wody nie pija,
Niech pani kałuże omija…
Alicjo, witaj, ach witaj!
Właśnie za zakrętem zniknął listonosz pozostawiwszy paczką z wełną!
Dzięki wielkie!
I, Nemo, jak tu żabą być?
Ech, ta wieloznaczność 🙄 kto chce, ten słyszy prośbę, inny – życzenie, jeszcze inny – polecenie… Uprzejmość, lekceważenie, nonszalancja – do wyboru, do koloru.
Potem się dziwić, że tak się trudno porozumieć z Polakiem 😉
Ktoś, kiedyś śpiewał taką piosnkę, z której pamiętam tylko 2 wersy:
„Niechże Pani, proszę Pani,
wie, że w Pani zakochani…”
Foxtrot to był
A mój psiuk o mało dzisiaj nie zszedł był na zawał psiego serca. Było tak: pieseczek na smycz, w drugiej ręce torba eko na zakupy, w środku Pyra. Piesek miał czekać obok sklepu nie przypięty, tylko smycz przełożona przez znak trawnikowy „zakaz wprowadzania psów”. Czekał grzecznie – wychodzę, pochylam się, żeby podnieść smycz, a tu mój zwierzak wpada w amok, szarpie się, szczeka, gotów do walki – patrzę, a dwie niewiasty poganiają przed sobą stadko 9 kotów. To koty w zasadzie dzikie, ludzie dokarmiają, a ostatni miot był b.późno i kocięta są ledwo podrośnięte. Panie przecięły jezdnie i zniknęły za ogrodzeniem domku przed naszym blokiem. Zanim opanowałam zwariowanego jamnika i też przecięłam jezdnie idąc do piekarni, po kotach nie było śladu. Radek kręcił się wokół własnego ogona szukając zwierzyny, a tu nic, tylko parkujące samochody. I mój pies siadł w wilczej pozycji, łeb do góry i zawył, jakby mu kto umarł.
Życzę Pani, proszę Pani,
Aby w pani zakochani
Byli wszyscy platonicznie, a ja nie.
Życzę Pani aby Panią
Chciał opętać jakiś anioł,
By doradził Pani wybrać właśnie mnie.
Życzę Pani, proszę Pani,
Aby jeden, ten wybrany,
Całe życie najrózniejszych w bród miał dóbr
By kochany był przez Panią,
By nie musiał tęsknić za Nią
I był piękny oraz silny jako zubr.
Zyczę Pani, proszę Pani,
by wytrula Pani drani,
ktorzy lazą wciaz za Panią tu i tam.
Zyczę sobie by ich wytruc,
niech nie lazą bo mnie ranią,
jesli chodzi o lazenie to ja sam…
Zupelnie sam…
Zupelnie sam…
Nemo – tak to właśnie było. Wszystko słoniowe, oprócz pamięci…niestety.
Pyro, 🙂
Żabą być?
Najlepiej taką z ciasteczkami dla przyjaciół 😀
Dzien dobry,
Dziekuje Wszystkim za gratulacje.
Nemo, trzeci raz 🙂 !
– Niech Frania wytrze kurze!
– A gdzie ta kura Jasnie Pani?
No to jeszcze lepiej! Brawo Jolly! 😀
Nasz Piksel wprawdzie nie miał dzisiaj stanu przedzawałowego,ale
wydłużył nasz spacer o kolejne,nieprzewidziane minuty.
Spacerujemy rano,pies biega bez smyczy,bo pustawo i nagle w oddali dostrzega kota.Włączył piąty bieg i ruszył w pogoń.
A kot przez płot-ten okalający Park Natoliński i w parku na drzewo.
Piksel zatem też przez płot,ale jedyne co mu pozostało to zatrzymać się pod drzewem i obserwować kota.Kot obserwuje psa,a ja obserwuję całą scenę cokolwiek zdenerwowana, bo zostałam po drugiej stronie ogrodzenia.Pies nie ma ochoty słuchać moich poleceń,a czas leci….Nareszcie zdecydował się zrezygnować z polowania na sympatycznego zresztą dachowca,grającego mu na nosie z wysokości swojej gałęzi i mogliśmy wrócić do domu.
Koty wiadomo w takich potyczkach-zawsze górą !
Stara Żabo,
my stare druciary musimy się trzymać 😉
Przypomniała mi sie rozmowa na ten temat, jak to dziergałaś skarpetki i rękawiczki. Ta wełna podobno świetnie się nadaje na skarpetki, bo dość „wytrawna”, pobudza krążenie krwi 😉
Ja oczywiście jak ten szewc…bez własnoręcznie zrobionych skarpetek chodzi 🙄
Miłego zimowego dziergania 🙂
WItam,
Czym zastapic sol??????
Lena – w Polsce dla nadciśnieniowców sprzedaje się w okrągłych, 25 dkg pudełkach sól potasową KCl wzbogaconą jeszcze o magnez. Kupuję czasem dla Matrosa, bo w Świnoujściu nie ma (albo moja Lena nie wie, gdzie kupić) Smakuje identycznie, jak NaCl, a używa się przecież niedużo. Patrz na półkach ze zdrową żywnością albo używaj nieoczyszczanej soli morskiej, która jest mieszaniną najróżniejszych soli.
Milczy Sławek, milczy PaOLOre, Misiek vel Marek – „Gdzie te chłopy? Gdzie?”
Wracać mi tu do stołu.
…nie ma, nie ma’ nie ma…!
http://www.youtube.com/watch?v=VjuyrUnD8t4&feature=related
Lena – nazwa handlowa tej soli, to MAGNI. Sprawdź, noże dostaniesz.
Z chlorkiem potasu trzeba uważać, jeśli się ma problemy z nerkami.
Używać więcej ziół, czosnku, cebuli…
Nemo – moim zdaniem soli potasowej jest tam tylko tyle, żeby słone było; reszta to inne sole II grupy metali. Lekarze u nas zalecają, żeby sobie już na talerzu posolić. Czy mają rację? A, nie wiem. Matros ma takie pudełko na pół roku.
A teraz HELP! POMOCy! RATUNKU! (do świętych od techniki)
Chciałam, jak zwykle, czytać sobie on-line politykę. Kazali się zalogować albo podać e-mail. Zalogowałam – było źle, widać POKRĘCIŁAM HASŁO ALBO LOGIN. To podałam adres meilowy. Kazali na nowo ustawić login i hasło. Zrobiłam (Jaruta + Pyra 38) i tak jest od 2 godzin ; na zmianę te komunikaty, moje odpowiedzi i w kółeczko – wie ktoś co zrobić?
Pyro,
jeśli dostałaś mail od Polityki z linkiem umożliwiającym ustawienie nowego hasła, to go nakliknij i zrób nowe hasło. Powinno działać. Hasło sobie zapisz.
Nemo – przecież zrobiłam to już kilkanaście razy. Wreszcie jest – mogę czytać. Przeczytałam felieton Mizerskiego, chcę wejść na Tyma – znowu ta cholerna kartka i tak w kółko! Wrrrr
Witam.
Droga Pyro: bez logowania!
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/felietony/1522137,1,pies-czyli-kot.read
Jak mi Szanowny Pan Grafik wytłumaczy PO CO zostały wprowadzone zmiany na blogach Polityki, to wrócę.
W krótkich żołnierskich słowach. Sens, celowość, przydatność i wygodę dla czytelnika.
Może się nie znam, może nie rozumiem, może to , że od 33 lat zajmuję się tzw plastyką i jestem cały czas w mylnym błędzie?
Na razie oczy mnie bolą i więcej nie mogę.
I ZUS mam do zapłacenia, i parę hurtownii, i zaległy vat za październik.
Misiu2, koniec roku niebawem pieniądze jak by miały przepaść to….? (tu można wstawić swoją podpowiedź). Graficy też ludzie.
Poniższy wpis dedykuję Asi 🙂 .
Koń jaki jest każdy widzi. A malowane monastyry naprawdę są KOLOROWE i w środku i na zewnątrz. Od podłogi aż po sufit pokazują sceny głównie biblijne. Niektóre freski są nieco wyblakłe, ale nad tym pracują konserwatorzy. Okolica, pomimo licznych turystów (sporo Francuzów), tchnie spokojem. Do tego ?wyczesane? wioski, kwiatki na poboczach dróg cieszyły oczy.
Zaskoczył nas rumuński (bukowiński?) pogrzeb w Voronecie. Zmarły był przenoszony na cmentarz przy dźwiękach trombity (albo instrumentu ją przypominającego). Niektórzy uczestniczący w pogrzebie mieli zawiązane na ramionach jasnozielone szarfy. Sporo osób niosło ze sobą kołacze. Poważnie zastanawialiśmy się, czy po pogrzebie będą je spożywać od razu na cmentarzu. Jest możliwe, biorąc pod uwagę, że przy nagrobkach często można się natknąć nie tylko na ławeczki ale i na stoły… Sądzę że Nemo wie coś więcej na ten temat 😉
https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/BukowinaSzlakiemMalowanychMonastyrow#
Misiu – jeżeli dobrze zrozumiałam Gospodarza i to, co pisała Echidna, to Grafik zrobił to, co mu zleceniodawca polecił, a razem to się nazywa postęp. Żeby nas zneutralizować, to Gospodarze blogów zarzekają się, że wszystkie uwagi będą brane pod…Może i będą ale kto by się liczył z gronem starszych osób – ani to tzw „target” przyszłościowy, ani na postępie się nie zna.
Ewa – a żebyś wiedziała. Mój Tato służył m.in na Huculszczyźnie. Wojaki regularnie chodzili na wyżerkę na cmentarz. Wielkie poczęstunki po porządnym pogrzebie, a już we Wszystkich Świętych i Zaduszki naczynia z ryżem z miodem i bakaliami stały wszędzie. Wojsko się dokarmiało.
Pyro,
To tak źle karmili wojaków że aż cmantarz chadzali się dokarmniać? 😉
Errata: dokarmiać.
Idę na kolację – nakroiłam wielką michę sałatki warzywnej: takiej tradycyjnej z groszkiem, kukurydzą, marchwią jabłkiem i innymi takimi i mam świeżą makrelę wędzoną i bułki przyzwoite. Idę tyć.
Wojsko było karmione skromnie ale wystarczająco. To łakomstwo młodości, a ponadto specjalnie zostawiano jedzenia dla biednych. Rodzina zmarłego swoje już zjadła – reszta dla dziadów proszalnych i co biedniejszych ludzi. Wojsko jadło z przyjemnością. Tato mówił, że z początku ganiali za to, a potem przyjęli za obyczaj miejscowy.
Nasza stołówka
Nie stać Polaków na wołowinę.
Kupują i jedzą tłustą wieprzowinę.
oraz skrzydełka i kurze pazurki.
Zjadają parówki, w których wymiona i skórki.
Zamiast masła margaryn używają.
Na pełnowartościowe pokarmy po prostu nie mają.
Więcej ma być w menu sojowych z GMO zrazów,
co wynika z unijnych dyrektyw i nakazów.
Jutro niedziela, musi być kura w rosole.
W poniedziałek schabowy powinien znaleźć się na stole.
We wtorek bigos lub golonka tłusta.
W środę mielony i z wody kapusta.
W czwartek ze śmietaną placki ziemniaczane.
W piątek żeberka w miodzie panierowane.
W sobotę z pieczonym boczkiem grochówka.
Taka być musi nasza tradycyjna stołówka.
Nie będzie łatwo wymaganiom Unii sprostać.
Przy dotychczasowych przyzwyczajeniach lepiej pozostać.
Ewo – bardzo dziękuję 🙂
Coś, co nas może zaciekawić i co może być przyczynkiem w dyskusjach na naszym blogu.
W Newsweeku jest artykuł dwuszpaltowy „Gotujemy, blogujemy” o fenomenie popularności blogów kulinarnych. Ponoć na najpopularniejszym portalu polskich łasuchów jest 1062 blogi!!! A mnóstwo osób „językowych” odwiedza też podobne blogi amerykańskie, francuskie i inne. No i co powiecie? Pierwszy raz w życiu jestem taka modna. Co prawda nie prowadzę bloga, ale odwiedzam codziennie oprócz dni klęski technicznej.
A za oknem gorzki płacz rynien… Listopad nas dogania.
Nie było to tak z Gombrowiczem w Argentynie(?), że ktoś go wyciągał na pogrzeby. Dołączali się niepozornie do jakiegoś pogrzebu i walili z całą resztą bezczelnie na stypę.
Tak, Jolly Rogers miała największy refleks ? gratuluję wygranej!
Pepegor – tak Gombrowicz zapewniał sobie dawki alkoholu. U nas, jak dotąd , nie pada; czasem jest mżawka ale sucho, jak na Saharze.
Tak, graficy też ludzie i spekulacje ich dotyczące nie poparte żadnymi dowodami są dla nich wysoce krzywdzące. Podobnie jest z domysłami sugerujcymi iż gospodarze blogów lekceważą blogowiczów i tak naprawdę nie przekazują autorom zmian naszych uwag. Piszę te słowa czcionkami wielkości słonia, a to już nie domysł, ale fakt – dowód na to, że po raz kolejny ktoś coś zmienił, a ja nie jestem w stanie stwierdzić dlaczego, a zatem gniewne „niech Marysia przestanie grzebać” nic mi nie da. Co do składu osobowego działów „Polityki” (internetowego i graficznego) jest on dostępny nawet małpie, a ja pragnę przypomnieć postać Jacka Królaka, człowieka któremu w dużej mierze zawdzięczamy graficzny rozkwit „Polityki” po 1995 roku. To, że ostatnie zmiany są „postępem do tyłu” nie ulega wątpliwości, podobnie jak frustracja przez nie sprowokowana. Gorące prośby i groźby nic nie dały, a zdrowie jest naszym skarbem. Pozostaje nam głosowanie nogami (akcja samobójcza) lub próba dotarcia do tych których spadek poczytności tygodnika dotyka najboleśniej – jej pracowników. Złotka wy moje kochane, jesteśmy Wam jednak potrzebni. Wiem, bo tak twierdził redaktor Baczyński po niejednej już zmianie oblicza „Polityki”. Wiecie, że źle się dzieje w państwie duńskim, nakład spada, ludność szemrze, bo 9% czytelników mniej to poważny problem. „Uważam Rze” i „Gość Niedzielny” pną się w górę, a Wy nam uwierzyć nie raczycie? Dobrymi chęciami to drogę do piekła się drukuje. Pozwolicie sobie pomóc czy nie? 🙂
Szary czytelnik.
Amen.
Placku – jeżeli nawet Ty, blogowicz źle mnie zrozumiałeś, to znaczy, że ja źle, nieprecyzyjnie się wypowiedziałam. Wcale nie chodziło mi o to, że Gospodarze nas lekceważą, tylko decydenci (Kolegium redakcyjne?, Naczelny, redakcja wydania internetowego?) Na wszystkich trzech zmodernizowanych blogach, lud pyskuje, a pyskuje. I co? Ano, nic.
Zdarzyła mi się właśnie przygoda kulinarna, zapukała do moich drzwi turecka sąsiadka, która normalnie nie opuszcza mieszkania i przyniosła mi do spróbowania ich deser, niby z okazji św. Mikołaja, co mnie też zdziwiło. Wszystko bardzo sympatycznie, bo i kobieta się odważyła zapukać, obchodzą Mikołajki z powodu dzieci juz zaintegrowanych ale co to jest co ona mi przyniosła to nie wiem. Ma charakter kompotowy i składa się z ugotowanego grubego pęczaku, migdałów, moreli i ciecieżycy, jest słodkie i niestety smakuje i pachnie kiełkującym groszkiem, pewnie gdyby kobieta ta ugotowała tą ciecieżyce a nie brała jej z puszki to tego posmako/wionęcia by nie było. No ale miłe było.
Wyglada na to, że łotr już przepuszcza wielokropek, ale myślnik nadal zamienia w koci tyłek.
Doroto,
może to była alewicka aszura tradycyjna potrawa (deser Noego) na zakończenie 12-dniowego postu?
Misiu 2, Komu zrobisz na zlosc nie wracając – Panu Grafikowi, dla ktorego Twoja obecnosc tutaj jest pewnie dosc obojetna, czy Gospodarzowi i nam, dla ktorych obojetne to nie jest.
Dorotol – ale śmieszny cyrk: Ty poszukiwałaś naszej przyprawy do pierników, a Zgaga ściąga z Niemiec przyprawę dr Oetkera – tylko ta jej odpowiada i jej córka specjalnie kupuje w Kauflandzie dla Mamy.
Tak Nemo to to, ale przez ten intensywny smak kiełkującego groszku to wymaga przyzwyczajenia się do tego. Fajnie, że się ludzie oswajają.
Kiedy wody potopu opadły, Noe ugotował słodką zupę z tego, co miał jeszcze w spiżarni na arce. Czcząc uratowanie Noego, a także na cześć męczeństwa wnuków Mahometa (Has-sana i Husseina) muzułmanie gotują tę tradycyjną potrawę, a obyczaj nakazuje podzielić się nią z co najmniej siedmioma sąsiadami 😎
Doroto, Ty szczęściaro 🙂
Pyro ja Kaufland to widziałam tylko we Frankfurcie nad Odrą a gdzie tutaj jest to nie mam pojecia i szukałam w polskich sklepach, gdzie wolą sprzedawac gotowe ciasta i przyprawy nie mieli. Zdajsie co dzielnica to inne obyczaje, np. sklep polski u Pepe za rogiem jest sklepem prawie luksusowym. Mają naprawde swietne wędliny a u mnie sa tylko pakowane.
Ja się na technice znam, jak na gwiazdach – czyli wcale. W każdym razie na mojej maszynie nie ma 1/3 białej kartki i kolumn informacyjno-handlowych. Wpis i komentarze zajmują mi całą szerokość ekranu. Wyjątkiem jest ten bałagan pod komentarzem. Wszystkie cudownie czerwone informacje mam niżej i ich nie oglądam wcale. Natomiast zrujnowany wzrok Misia (pisanie ikon) po postu nie wytrzymuje lektury nowej naszej strony. U niego jest wąski pas na komentarze, i kakofonia tych czerwonych mrówek po prawej + rażąco biała taśma. nie te oczy, nie ta estetyka – nie wróci, Nowy, bo nie jest w stanie czytać tego.
Doroto,
ja bym najpierw szukała w zwyczajnych niemieckich sklepach, w dziale z cukrem waniliowym, proszkiem do pieczenia etc. Poza tym jest jeszcze Reformhaus.
Nemo ciekawe, a sąsiadka uprościła to opowieścią o św. Mikołaju…. Ja wlazłam oczywiscie do sieci aby zobaczyć co to za okazja wpisując tureckie święta i może dlatego nic nie znalazłam, bo trzeba było szukac pod muzułmańskimi
I jeszcze mnie interesuje czy Noe na arkę zabrał te swoją zone, gdyż mój znajomy czeka po osiagnieciu wieku emerytalnego na założenie sobe menadżerii zwierząt i na potop a żona się martiw, iz nie będzie mijesca dla niej.
Czytając dziś na stronie Żaby jej wyznanie miłości do koni i spadaniu z tychże nie mogę się wstrzymać.
Jaśnie Pani dosiada konia podawanego przez chłopca stajennego. Siada jeszcze wtedy po damsku, obje nogi po tej samej stronie. Jak jej pomógł i jak już zdała była się usiąść wierzchowiec podskoczył i Jaśnie Pani poleciała wielkim groźnie łukiem, przy wzniesionych, długich wielu spódnicach do tyłu, ale na szczęście spadła nie na kark, tylko na wskutek gwałtownych w powietrzu ruchów upadła na dobrze upolstrowane części ciała. Poderwała się, otrzepała i zamieszana mówi:
– Jasiu, widziałeś moją przytomność?!
– widziałem Jaśnie Pani, ale u nas tam, mówią na to ci..
Nie z tą polską trzcionką to skaranie boskie
Doroto,
możesz uspokoić znajomą, na arce było 8 osób – Noe z żoną Naamą i trzech synów z żonami 😉
Warszawski mini-zjazd mikołajkowo-świateczny zakończony 🙁
Tym razem za cel obrałyśmy „Grand Kredens” w Al.Jerozolimskich.Bez rezerwacji stolika
zjazd by się nie odbył,ale szczęśliwie rezerwację miałyśmy.
Na ząb wrzuciłyśmy-pyzy z mięsem i skwarkami,pierogi z cielęciną,warzywa z grila oraz przegrzebki zapiekane zapiekane w sosie beszamelowym.Porcje słuszne,mimo iż figurowały w dziale przekąsek i smaczne nad wyraz.Z deserów też nie byłyśmy skłonne rezygnować:tort bezowy,zabajone,pieczone jabłko i sernik na zimno.
Rozmowę umilał nam już po raz kolejny biały Veltliner.A tematów oczywiście jak zwykle nie brakowało 🙂
Ciąg dalszy zapewne nastąpi….
To naprawdę miło, że możecie się spotykać dość często. A menu brzmi smakowicie.
A nas było pięć, balowałyśmy w Kredensie przystrojonym świątecznie w choinki i kaskady poinsecji. Były upominki mikołajkowe, pyszne jedzonko, dobre wino, no i desery, ach desery! Ploteczki, wspomnienia i plany – jak zwykle 🙂 Telepatycznie łączyłyśmy się z Blogiem wznosząc oczywiście toasty za pomyślność 🙂
W tzw międzyczasie zmieniła się aura i powrót był w śnieżnej aurze 🙂
o, widzę, że Danuśka była szybsza, a i dokładniejsza 😀
…ta aura x 2 w jednym zdaniu świadczy o tym, że wino było naprawdę dobre 🙂
Pyro – Twój ostatni komentarz był wzorem aktu i dyplomacji, a mój próbą zaprzeczenia kolejnym domysłom typu „oni to tak dla pieniędzy”, „oni chcą Pyrę skrzywdzić”, „oni chcą Nowemu radość z iPhone’a odebrać”. Jestem pewien, że autorzy zmian odpowiedzieli Gospodarzowi przekazującemu te zarzuty, że to nonsens, że akurat chcieli by stało się odwrotnie. Konkretne problemy związane z uszczęśliwianiem wszystkich jednocześnie zniknęły pod gruzami teorii konspiracyjnych, Gospodarz znalazł się między młotem a kowadłem, a blog nadal przypomina Dworzec Centralny w Warszawie pomalowany wapnem. Proponuję argumenty i sugestie bez niepotrzebnego ładunku emocjonalnego. Nie jesteśmy członkami „Spółdzielni Polityka”, usługa jest darmowa, spróbujmy rzeczowo i konkretnie przekazywać nasze obserwacje i zastrzeżenia, bo „im nie zależy” nikogo do dialogu nie zachęca.
Moja dusza śpiewa „Spieprzone dokumentnie, na stos, na Bastylię” , ale moja głowa szepcze „niby dlaczego powiesić grafika za obłęd naszej cywilizacji, za chciwość Apple, za usterki przeglądarek?”. Wiem, że tak jest zawsze wygodniej, ale niczego na lepsze nie zmienia.
Pierwszy blogowicz z trzema konkretnymi pomysłami na Sanację Blogu wygra spotkanie z działem graficznym, sam na sam 🙂
Taktu ale aktu także nic nie brakuje 🙂
Niepotrzebnie się rozkrzyczałem – Noe nie miał internetu i jakoś przeżył.
Ja się do sanacji nie nadaję wcale, a do komanda mścicieli też nie przystanę. Poczekam, czy jutro odezwie się Echidna albo napiszę do niej; co fachura, to fachura; niech radzi.
Daga i ja byłyśmy prawie sam na sam z działem graficznym Spółdzielni będąc kiedyś w Warszawie. I tak, dział jak dział, wybacz mi Spółdzielnio ale skromny i wyposazony w to co konieczne, żadne rewelacje, jak na tak duże czasopismo. My tutaj mielismy za pieniądze dojone od EU lepsze warunki.
Pracownicy działu graficznego Spoldzielni to normalni ludzie bez fanaberii obarczających podgladacza, uprzejmi, widziałam trzy osoby i to nie zadnie mlodocianie, jak podejżewa Pyra, dwoje owszem od Pyry młodszye a obecna tam pani może pod trzydziestkę ale chyba nie jest obrazą dla świata.
ostatni wers brakuje… to….
Dobranoc
Ano,
bałagan się trochę zrobił, ja bym zapytała o sens – piszę tekst, a tu nagle czcionki mi po patrzałach dają, takie wielkie 😯
Każda przeglądarka ma opcję ustawienia wielkości czcionki w zależności od potrzeb, każdy użytkownik komputera wie, jak to zrobić. Pewnie, że sobie zmniejszę, ale…po co Józek znowu grzebał w silniku, który dobrze pracuje? 🙄
Tak to u mnie wygląda:
http://alicja.homelinux.com/news/Polityka.jpg
… *bielszy odcień białości* z prawej nadal wali po patrzałkach, ja bym to zagospodarowała, chociaż to tylko przestrzeń wirtualna. Ale ja ją widzę!
Placku, wiesz dobrze, że na tym wiecie nikt nie robi nic za friko, a „Polityka” jest jednym z niezliczonych pism w sieci, które pewne (a niektóre wszystkie) artykuły i serwisy oferują „darmo”.
To im się na pewno w jakiś sposób opłaca, przez reklamy czy coś innego, ja nie mam żadnych wyrzutów sumienia, korzystając z internetowych serwisów, niby darmowych. Na pewno zysk jest obopólny, oni coś ze mnie mają, a ja z nich.
A że wypisujemy swoje uwagi pod adresem zmian graficznych?
Normalka – ktoś nam gary w kuchni poprzestawiał i talerze w kredensie też nie na swoim miejscu 👿
Też byś się zdenerwował, gdyby Cię podano na pokrywce, a nie na odpowiedniej paterze, nawet nie zaprzeczaj!
korekta:
„…wiesz dobrze, że na tym *świecie… ”
Jeszcze a propos tych garów w kuchni, nie jest tak, że strzelamy do pianisty, tylko wyrażamy swoje zdanie, a do pianisty najchętniej powiedzielibyśmy (przynajmniej ja) :
http://www.youtube.com/watch?v=7vThuwa5RZU
p.s. Te czerwone podkreślenia w sznureczku, który wyżej podałam, to z innej okazji, kombinuję coś tu na boku i tak mi się z rozpędu zrobilo.
Przez kilka lat miałem przyjemność pracować w jednej małej redakcji. Chociaż było to wiele lat temu, ale do dzisiaj doskonale pamiętam, co może Grafik. Otóż może dużo.
Nie wiem jak to jest w Redakcji naszego Szefa, wiem jak było w mojej. Grafik decydował tam o wielu rzeczach, np. mógł powiedzieć do redaktora – Słuchaj, musisz skrócić tekst, bo jedno zdjęcie musi być duże na maksa, musi „walić po oczach”, a nie mogę go zmieścić. I to było święte. Redaktor, nie zważając na protesty autora tekstu, ciął jego zdania bezlitośnie, bo – zdjęcie musiało walić po oczach. Koniec, kropka.
Przypuszczam, że tak jest w wielu redakcjach do dzisiaj, nawet jestem tego pewny. Powtarzam, nie wiem jak jest w Polityce, bo z tym tygodnikiem nigdy nie miałem żadnego kontaktu – pewnie, z uwagi na charakter pisma i autorów z najwyższej półki jest znacznie lepiej, ale jednak…
… ale czy nie lepiej posłuchać najlepszych… na dobranoc…
http://www.youtube.com/watch?v=yze147TmBKQ
Dobranoc 🙂
dzień dobry ..
a na mini zjeździe muzycy nam grali .. bardzo sympatycznie i smacznie w tym Kredensie .. koleżankom zjazdowym pomachako i Wam też …
Alicjo – Twoja wizja świata w którym nikt nie robi nic za darmo przeczy Twym osobistym doświadczeniom. Wielokrotnie opisywałaś je na tym blogu. Ludzie tak bardzo sobie życzliwi są w stanie pomóc Józkowi, a to że on pomocy potrzebuje nie ulega wątpliwości 🙂
Za umieszczanie mych komentarzy nie płacę ani grosza i siłą rzeczy mam do dyspozycji łagodną perswazję i odrobinę wiedzy.
Na pokrywce czy paterze podany, starałbym się zachować przytomność umysłu i nie używać wykrzyknika. Jak widzisz zaprzeczyłem. Gniew na kelnera to zawsze ryzykowna strategia 🙂