Smak na opuszkach palców
Uczestniczyłem w konferencji zorganizowanej w Bibliotece Narodowej dla niewidomych i niedowidzących. Jej uczestnicy zjechali do Warszawy ze wszystkich stron Polski. Byli ludzie wiekowi, w tzw. wieku średnim i bardzo młodzi, a nawet dzieci. Konferencja trwała wiele godzin a jej tematem były sprawy dotyczące całego środowiska. Dużą część poświęcono nowym wynalazkom ułatwiającym im życie. Prezentowano więc podręczniki dla niewidzących studentów czy czujniki do nalewania płynów, były mapy (oczywiście wypukłe) i plany miast, były też urządzenia umożliwiające niewidomym korzystanie z najnowszych technik komputerowych, takie jak specjalna klawiatura czy syntezatory mowy, odczytujące głosem teksty z komputerowego monitora, w tym np. listy mailowe.
Zaproszono mnie na konferencję bym opowiedział o gotowaniu. I zachęcił do tego uczestników. Starałem się więc opowiedzieć o tym, jak sam zachowuję się w kuchni korzystając z innych zmysłów niż wzrok. Zdarza się bowiem (i to dość często), że trzymając brytfannę z pieczystym w piecu siedzę w pokoju sąsiadującym z kuchnią i piszę. Często zapominam o mięsie w i dopiero silny zapach pieczeni wzywa mnie do kuchni. Bywa czasem, że jest już zapóźno ale na ogół aromat jest tak silnym bodźcem, że zdążam w samą porę. Węchem kieruję się też często podczas gotowania. Rosół w ostatnim stadium też inaczej (znacznie bardziej intensywnie) pachnie niż na początku.
Również słuch przydaje się w procesie kucharzenia. Słychać wodę wrzącą w garnku, słychać skwierczenie patelni pełnej kotletów czy smażonych warzyw.
Okazało się, że moi słuchacze sami doszli do podobnych doświadczeń i potrafią je wykorzystać.
Bardzo ważnym czynnikiem ułatwiającym poruszanie się w kuchni jest porządek. Umieszczenie wszystkich naczyń i przyrządów w stałym miejscu czy zgromadzenie przypraw na przeznaczonej tylko dla nich półce.
Bardzo ważną umiejętnością jest posługiwanie się ostrymi narzędziami jak np. tarka czy nóż. Ale i to jest do opanowania. Tu korzystałem już nie ze swoich doświadczeń, bo nie eksperymentowałem patrosząc ryby czy drób z zawiązanymi oczyma lecz przeczytałem opis tych czynności sporządzony przez niewidomego. Wykorzystywał on przede wszystkim dotyk i czucie delikatnych opuszków palców. I dzięki temu, bez katastrofy oraz skaleczeń potrafi zrobić niemal wszystko.
Marek Kalbarczyk – prezes Fundacji Szansa dla Niewidomych – nie tylko doskonale funkcjonuje w kuchni ale i w innych dziedzinach życia. Jest on producentem wielu sprzętów dla niewidomych, które testuje najpierw na sobie, organizatorem wielu imprez i wydarzeń, w których uczestniczą ludzie z ograniczonym widzeniem lub całkowicie niewidzący. Jest człowiekiem korzystającym z pełni życia mimo braku tak ważnego zmysłu jak wzrok.
Bardzo często wzrok zastępowany jest przez słuch. Marek Kalbarczyk, miłośnik kuchni i wielki łasuch, jest słuchaczem moich audycji radiowych. Ma też na półce z książkami niemal wszystko co w dziedzinie kulinariów napisałem. W tym przypadku korzysta z lektora – jest nim zwykle jego żona Joanna lub – rzadziej – któryś z synów. Pewnego dnia Marek zatelefonował do mnie, przedstawił się i zaproponował byśmy we dwóch napisali książkę kucharską dla niewidomych. Oniemiałem z wrażenia ale błyskawicznie wyraziłem zgodę. Uznałem, że to ambitne zadanie i spodziewałem się, że społecznie pożyteczne.
Książka jest już w druku. Wyjdzie wydanie brajlowskie i dla widzących także. Książka zawiera wiele przepisów, instrukcje technik kucharskich polecanych niewidomym, recenzje z restauracji. Książka mogła ukazać się dzięki dotacji z mazowieckiego Urzędu Marszałkowskiego, jest więc swoistym przewodnikiem po Mazowszu. I przepisy, i restauracje są typowo mazowieckie. A prawdę mówiąc album ten nie ogranicza się tylko do tematów kulinarnych. Może on także służyć jako przewodnik po historii mazowieckich miast i miasteczek a także po miejscowych muzeach. Marek jest bowiem miłośnikiem historii i z równą pasją zwiedza gospody, karczmy, zajazdy jak i muzea, kościoły czy zabytkowe ruiny. Podczas wycieczek korzysta z możliwości dotykania eksponatów i ich opisów sporządzanych piśmie brajlowskim.
Ta współpraca była dla mnie wielce pouczającym doświadczeniem. Wkrótce zaś będę zdawał wielki egzamin. Myślę o recenzjach pierwszych posiadaczy książki, którzy ruszą z nią do swoich kuchni. Na konferencji bowiem przyjmowano zapisy na książkę, która będzie bezpłatnie dostarczana chętnym do gotowania.
Komentarze
Powodzenia w zbożnym dziele, Gospodarzu. Każda działalność ułatwiająca im życie zbliżone do normalnego, powszechnego obcowania z rzeczywistością jest cenna.
Młodsza złapała jakiegoś wirusa jelitowego (od psa?) i właśnie z pracy jedzie do domu, a potem do przychodni tup, tup.
Dzień dobry Blogu!
W 1999 roku w Zurychu powstała pierwsza na świecie (i potem wielokrotnie kopiowana) restauracja Blinde Kuh czyli Ciuciubabka W tej restauracji jada się w całkowitych ciemnościach, a jedzenie podaje niewidoma lub prawie niewidoma obsługa. Goście mają okazję doznania wrażeń nieznanych „za dnia” i niemal odkrycia innego świata. Okazuje się, że jedzenie po ciemku to nie to samo, co chodzenie po omacku i jak bardzo nasze skojarzenia smakowe definiowane są przez wygląd potrawy…
Wspaniała inicjatywa – gratulacje!
Nowy – masz rację, ale jestem ciekawa jak potoczyłyby się losy p. Violetty gdyby teraz rozpoczynała karierę. Teraz też nie jest łatwo, chociaż pozornie cały świat jest otwarty dla nas.
Swiat dla mnie niepojety, majacy swoja rzeczywistosc. Zawsze zadziwiala mnie sprawnosc tych ludzi, funkcjonujacych w tej rzeczywistosci calkiem niezle, jak sie wydaje, wykonywujacych caly szereg tradycyjnych rzemiosl jak szczotkarstwo, tapicerka. Ciekawe.
Dzielo faktycznie zbozne.
Wyjasnila sie chyba niedzielna inwazja tych mikroskopijnych zuczkow. Znalezlismy w zapasach dla kotki i pieska zapomniana torebke suchego pokarmu, ktorym te gardzily i taki skutek, ze tam sie to zagniezdzilo. Bedziemy musieli uwazac i kontrolowac ten aktualnie uzywany pokarm, bo czemu by temu tam ustrojstwu tez nie mial smakowac?
To tak ku przestrodze tym tu, co tez maja zwierzaki w domu i podaja sucha karme.
Na dworze wieje, kropi i swieci na przemian. Dzis rano dwa plus.
Dobrego dnia zycze,
pepegor
W mojej okolicy prawie wszyscy stroiciele fortepianów są niewidomi. Niewidzący masażyści mają też duże wzięcie.
Pepegorze,
te żuczki wzięły się prawdopodobnie „same z siebie” czyli wylęgły z jajeczek zawartych w karmie. A z karmy wylazły, bo i im nie pasowała 😉
Żartuję, dorosłe owady nie jedzą tego samego, co larwy.
Ja mam ten odwieczny problem z molami spożywczymi w płatkach owsianych, kaszy mannie i suszonych owocach 🙄 W kocim żarciu nic dotąd się nie zalęgało, może dlatego że ta akurat karma naszym smakuje i nic się nie zdąży zestarzeć.
Z molami w kaszce mannie też mam problem – używam jej b.mało ale mieć w domu trzeba. Jest w szczelnie zakręcanym pojemniku, a jak postoi dostatecznie długo – to trzeba wyrzucić, pojemnik wyparzyć i cała zabawa zaczyna się od nowa.
W Poznaniu też jest od kilku lat w jednej z piwnic Starego Miasta knajpka „ciuciubabkowa”. Cieszy się sporym wzięciem, chociaż tanio w niej nie jest. Była Marialka i wróciła b.zadowolona ze dwa lata temu.
A osoby niewidzące pracują także jako masażyści, stroiciele, kiperzy win, herbat, kawy i kosmetyków zapachowych. Są b. cenieni.
Violetta Villas to dla mnie tragiczna figura – wielki talent wokalny i atrakcyjna prezencja w połączeniu z ograniczeniami intelektualnymi (podobno nie była w stanie opanować pamięciowo dłuższych tekstów np. dwóch aktów opery) i kiepskimi doradcami. Na tamte czasy i tak zaistniała nad wyraz dobitnie, choć się wielu użala nad zmarnowanym talentem 🙁 W dzisiejszych czasach z jej biografią miałaby chyba wcale nie łatwiej. Pewnie tylko udział w programie poszukującym supertalentów dałby jej szansę na jakąś karierę, ale styliści już by jej inny wizerunek wykreowali…
Tymczasem zostanie mi w pamięci jako zalotna panienka (16 lat i 7 dni), wamp i zmysłowa lwica z niebywałą fryzurą, o której fama głosiła, że jest myta przy pomocy nafty i żółtek 😉
Pyro,
kaszkę mannę po zakupieniu przechowuję w zamrażarce przez co najmniej 2 tygodnie. O płatkach zapominam, bo wydaje mi się, że je szybciej zużywam 🙄
Nemo – mam za małą zamrażarkę na to wszystko, co powinno się w niej znaleźć.
Mieliśmy w latach 60-70 dwie divy o wielkim potencjale wokalnym : Wiolettę Villas i Danutę Rinn. Obydwie przegrały swoją szansę przy czym WW z racji ograniczeń intelektualnych i kulturowych (i braku profesjonalnej opieki menedżerskiej) a Danuta Rinn z racji lenistwa. Sama się do tego przyznawała – nie chciała uczyć się języków, nie odpowiadał jej reżim próba – koncert – trasa – nagranie, jeżeli kolidował z proszoną kolacją. Bo Rinn kochała gotować, karmić przyjaciół i jeść. Pracowała tyle, żeby było ją na to stać i ani minuty więcej.
cenie rosjan za wiele rzeczy. miedzy innymi, za cala mase bardzo milych obyczajow. jednym z nich jest trzydniowa cisza wokol tej osoby, ktora zdecydowala sie na opuszczenie ludzkiego padolu. kto nie moze wytrzymac wklada glowe do kubla z zimna woda i bulgocze do oporu, ile chce. po trzech dniach emocje opadaja do zera
jak co roku i tym razem mikolaj nie zapomnial i o mnie. przyniosl mi ksiazke, a raczej ksiazeczke bo jest ona wprawdzie taka szeroka jak format a4, natomiast wysokosciowo jedynie 1/3 tego formatu. duzo w niej nie ma do czytania ale za to dzieki niej realizowac mozna marzenia 😆
Niewidomi zajmują się nie tylko pracami manualnymi. Znam niewidomego prawnika, który dobrze sobie radzi. Dużą rolę w wyborze takiej drogi zawodowej odegrali rodzice, którzy nie chcieli dla zdolnego syna zawodu szczotkarza, ale także ambicja samego zainteresowanego i pomoc życzliwego otoczenia.Twierdził on, że gdyby był człowiekiem widzącym, pewnie tyle by nie osiągnął, a właśnie na przekór kalectwu chciał dorównać innym. I to pchało go ciagle do przodu, do nowych ludzi i miejsc.
Rosyjskie obyczaje miłe bywają nad wyraz. Jeden z najmilszych:
Bez knuta nie ma prawdziwej miłości małżeńskiej 😎
De mortuis nil nisi bene.
By nie byc goloslownym:
http://ciekawe.onet.pl/historia/seks-po-radziecku,1,4940031,artykul.html
tu oczko
W kaszkach 2 razy mnie się coś takiego pojawiło. Pierwszy raz było już we wszystki, zdążyło się porozłazić. Przez ostatnich 20 lat jakoś spokój, ale też żadnych drobniutkich kaszek ani płatków nie kupujemy.
Danuta Rinn miała jeszcze jedną przeszkodę ważniejsza od lenistwa. To było wielkie serce przedkładające karierę męża, raczej bez warunków wokalnych, nad własną. Dopiero po rozstaniu pokazała, co potrafi.
„Eh, co tam mówić –
za Stalina człowiek był jednak
spokojniejszy.
Żył cichuteńko i bez mała,
nie wierzył w pewne części ciała.”
Bywałem w ZSRR w pierwszej połowie lat 60-tych. Nie powiedziałbym, że ochota na seks nie była wówczas manifestowana, choć na pewno nie była manifestowana nahalnie. Ale dla 20-latka aluzje bywały zrozumiały. Czy zawsze za takimi aluzjami kryło się rzeczywista gotowość, czy tylko zalotność, w większości przypadków nie sprawdzałem. Ale i z tym fokstrotem nie do końca prawda. Latem w parkach tańce były dostarczane darmo i cieszyły się powodzeniem. Na wielkich parkietach tańczono przy dźwiękach big bandów. Był to jazz bardzo swoisty, mało synkopiasty, powiedzmy, ale fokstroty tam bywały.
W ogóle dla cudzoziemców było jak w raju. Wszystko praktycznie za darmo. A jak nie, to w ogóle niedostępne albo dostępne po przyjaźni, jak na przykład złote pierścionki. W sklepach jubilerskich w gablotach nie było, ale na każdym palcu kasjerki po dwa. Jak miała nastrój przyjazny, odstępowała.
errata: nachalnie
I jedna i druga zapamietalem ale nie powiem, by mi wtedy bylo z nimi po drodze. Nasz pociag odjechal juz z innego peronu.
Ta „moralność seksualna” przebijała się nawet w dowcipach. Oto jeden z nich, importowany do nas w latach siedemdziesiątych.
Na Światowym Kongresie kobiet, wieczorkiem przy napojach panie opowiadają sobie o blaskach i cieniach małżeńskiego pożycia, a przy okazji o środkach dyscyplinujących niewiernych samców.
– Mój nie podskoczy – Mówi Amerykanka – Dobrze wie, że w razie rozwodu mój adwokat dopilnuje, żeby poszedł z torbami. Dom, letnisko, samochody, wszystko bym mu zabrała.
– Mojego też zdrada kosztowałaby okropnie drogo. – odezwała się Francuzka – Gdyby chciał uzyskać przebaczenie, to co najmniej duży flakon Chanel 5, ze dwie sukienki od Diora, urlop na Mauritiusie. Taniej nie mogłabym wpuścić go do łóżka.
– Phi – mówi Niemka – co to za kara? Tylko forsa, którą zarobi albo Mamusia mu da – mój, gdyby chciał uniknąć rozwodu, dostałby 5 letni wyrok – myć schody kiedy na nas kolej, szorować taras co piątek i do magla z bielizną też tylko on. Straciłby siły do włóczęgi po cudzych sypialniach.
– Nie wiecie, co to prawdziwa kara dla łotra i prawdziwa ruina. – odezwała się Rosjanka – ja bym swołocz tak sklęła, że na kolanach by za mną łaził, czołem bił o miłosierdzie, a i tak nie wiem, czy bym przebaczyła.
– I co by Pani mu zrobiła takiego? – inne delegatki wpatrzyły się w usta groźnej niewiasty
– Jak bym poszła naskarżyć do Komitetu i z partii by go wyrzucili!!! –
Ja mam wspomnienia z miesięcznego pobytu w ZSRR, ale na Ukrainie w 1970. Z tymi niedzielnymi tańcami w parkach to prawda. Przy dźwiękach różnych orkiestr, w tym jednej bigbitowej 😉 tańczyli młodzi i starsi, żadnego wyuzdania ani też stróżów moralności nie pamiętam, ale może za młoda byłam, by to zauważyć 😉
Pamiętam też szok z naddnieprzańskiej plaży w Kijowie 😯 Byłam przekonana, że jest to plaża dla nudystów, bo było tam pełno nagusów, dopiero od tyłu dało się zauważyć troczki od bikini ginące w obfitych kształtach. Tych skrawków tekstyliów zupełnie nie było widać na frontowych częściach ciał siedzących na piasku. I pamiętam litościwe spojrzenia towarzyszące mnie i moim siostrom – szczupłym, a według nich – wychudzonym i niedożywionym. Czułam się jak dziecko Biafry 🙄
Dzisiaj Mikołaj a śniegu nadal ani śladu 🙁
Wyuzdania być nie mogło. Ale nie było też przesadzania ze wstydliwością. Kostiumy kąpielowe były na poczatku lat 60-tych trudno dostępne i plażowanie w bieliźnie było dość powszechne. Ale i unas teraz coraz częściej widać panie w bieliźnie, która powoli przestaje być uważana za garderobę intymną.
Na statku z Suchumi do Soczi, którym płynąłem w nocy, w kabinie pierwszej klasy nie było mydła ani ręczników. Panienka z obsługi pożyczyła mi łaskawie swoje mydło. Rano przed zejściem ze statku poszedłem do pomieszczenia, w którym mieszkała panienka, żeby oddać mydło i wręczyć mały napiwek. Pomieszczenie, ok. 12m2, znajdowało się za schodami, odzielone od korytarza tylko kotarą. Wewnątrz na piętrowych kojach spało osiem panienek w samych majteczkach. Czy były to panienki wyuzdane? W żadnym przypadku. Nie miały wpływu na to, że umieszczono je w pomiesczeniu, w którym było ponad 35 stopni Celsjusza. Byłem młodym chłopakiem, ale nie widok nagich biustów pozostał mi w pamięci tylko przerażenie warunkami, w jakich te dziewczyny musiały mieszkać w czasie rejsu. W ówczesnych warunkach nie było miejsca na wstydliwość.
Trzeba jeszcze jedno wziąć pod uwagę – była to moralność chłopska, bo ówczesne radzieckie (a i dzisiejsze) elity, w całości wywodziły się z wiosek albo z robotniczych przedmieść, przysiółków i chutorów. Kiedy zanikła kontrola cerkwi nad tą ludności ą, została etyka środowiskowa – paternalistyczna w najwyższym stopniu i ze silnym przekonaniem, że „władza może”. I dość wszystko jedno, czy władza to bojar, car, I sekretarz, czy majster w fabryce. Zresztą ja i ze swojej pracy zawodowej (a kadra LWP to w ogromnej większości wieś i to wieś wschodnia albo kielecczyzna, Podhale i Podkarpacie) też znam taką mentalność. Moi koledzy za kołnierze nie wylewali, jak kształtne ciałko samo w ręce wlazło, to korzystali ale i takiej (starannie skrywanej) pogardy wobec kobiet rozrywkowych, nigdy przedtem nie spotkałam. Oceniali je surowiej, niż wiejska plotkarka.
Witam.
Zmowa, odszedł Hubert Sumlin wzór dla największych gitarzystów.
http://www.youtube.com/watch?v=2OweEOTY4B4
Yurku: http://www.youtube.com/watch?v=I3qt-qcSjxA
wzorem nie byl zadnym ale nigdy nie bylo nudno kiedy wpadal hans na jak zwykle genialny pomysl. przyjechaly na goscinne wystepy panienki z rosji rosyjskiej, nie zdradzieckiej, i jak sie okazalo juz na miejscu bylismy jedynymi w sile wieku na widowni. nic dziwnego, ze zauroczony wystepem hans wpadl na pomysl, ze zaprasza cale towarzystwo, te ze sceny do siebie. dla niego nie bylo roznicy miedzy polskim a rosyjskim. ja mialem byc tlumaczem 😆 . dlugo to nie trwalo, po godzinie siedzielismy w taksowce. po drodze zakupilismy narodowe napoje: dwie flaszki jelcyna i skrzynke piwa. jak mialy na imie dziewczyny juz nie pamietam, ale jak znalazly sie w samochodzie to byly nam wdzieczne za obejrzenie miasta. dotychczas widziely je jedynie z okna pokoju hotelowego. dziewczyny trzymaly sie niezle, natomiast hansowi pomieszane napoje pomieszaly welbie. za wszelka cene chcial wyjasnic starogermanska historie. wyciagnal z szafy miecz i cial nim powietrze przed nosem panienek. dwie z nich nie wytrzymaly i zaatakowaly hansa. w trymiga obezwladnily go. miecz wyrzucily za okno. teraz dopiero zaczelo sie na dobre. przyjechala policja zaalarmowana przez sasiada i probowala zalagodzic sprawe. oskazali sie nawzajem, on ze one wtargnely do jego mieszkania, a one, ze on je chcial 😆
na koniec kazali nam isc w przeciwnych kierunkach kudammu
Joanno.
http://www.lastfm.pl/listen/artist/Hubert%2BSumlin/similarartists
huberta mozna jeszcze wysluchac, choc niezbyt czesto. gorzej natomiast z bbq, tutaj zwanym przez blusmenow rowniez pipi könig (sikajacy krolewicz) . swego czasu robil trase konzertowa po paru duzych tutejszych miastach. na trzy tygodnie przed wystepami okazuje sie, ze nie sprzedano zadnego biletu w przedsprzedazy
co robi pipikönig?
zwoluje konferencje prasowa w stanach i oswiadcza, ze w zwiazku z tym, ze wladze niemiec nie sa wstanie zapewnic mu bezpieczenstwa podczas wystepow, on artysta jest zmuszony do rezygnacji z trasy koncertowej. bylo to pare miesiecy po tragedii w nowym jorku
Pyro. Danuta Rinn często kokieteryjnie (jak to artyści) mówiła o swoim lenistwie. Powtarzali to potem inni. Znałem Danusię jak jeszcze nazywała się Smyklanka i była ze Zwierzyńca. Potem pracowałem z Nią przez wiele lat. Punktualna, rzetelna, pracowita chociaż przyznam, że często chimeryczna. Już z Czyżewskim zrobiła karierę, że daj panie Boże! „Na deptaku w Ciechocinku” śpiewała cała Polska. Po rozejściu się trafiła na genialny tekst „Gdzie Ci Mężczyźni” i poooszła do góry. Przeżywała tragedie zdrowotne. Latami bezskutecznie walczyła z tuszą. Mdlała z głodu. Przyszła cukrzyca i niegojące się rany na podeszwach stóp. Ze łzami w oczach schodziła za kulisę po wyśpiewanym i wytańczonym numerze. W pewnym momencie zrezygnowała z walki. Powiedziała – co się k…. bedę pi……- i kiedy po imprezie szliśmy na kolację z całym ensamblem, potrafiła zjeść trzy schabowe, pięć deserów i wypić pół litra! Była to wspaniała artystka, kochany przyjaciel i wielka patriotka.
Zjadło Łotrostwo, głodne widać.
Cichalu – znałeś D.R. jak nikt z nas. Ja powtarzałam to, co ona sama o sobie. O jej kolacjach pisała Janda, Grodzieńska, ASK. I o wielkim sercu – co zarobiła, to trafiało do przyjaciół.
Yurku – żal. Jakieś dni wymierania nam nastały, czy co?
Oj,rzeczywiście jakiś wysyp smutnych wiadomości ostatnio 🙁
Dla zmiany nastroju opowiem o najświeższych pomysłach mojej Latorośli.
Dzisiaj Mikołajki-wiecie,co podarowała swojemu Tacie?
Zapalarkę do kremu brulee! Dla nie końca zorientowanych-to taki gadżet,który pozwala zrobić chrupiącą skórkę na powierzchni tego kremowego deseru.
No cóż,teraz Tatuś będzie się wdrażał i przypiekał.Ło Matko-powiedziałaby Alicja:-)
To ustrojstwo przypomniało mi naszą nie tak dawną dyskusję o różnych potrzebnych
i mniej potrzebnych gadżetach kuchennych,.Pamiętacie,zaczęło się chyba od miarki do spaghetti…
Moja Dziecina bardzo lubi swoją pracę w kawiarni,a zatem wpadła na pomysł,że może
kiedyś też będzie miała swoją kawiarenkę,ale najchętniej w Chorwacji.
Wiadomo,piękny kraj i zdecydowanie więcej słońca niż u nas.Niech zakłada,nasz blog jeszcze nie ma swojego człowieka na Bałkanach 😉
Ja za Bałkanami! Tutaj Mikołaja raczej nikt nie zauważa 🙁
Wszystkim Mikołajom – NAJLEPSZEGO!
U mnie dzisiaj pierogi z kapustą i grzybami, bo mi zostało farszu z ostatniego razu (czytaj: w pewnym momencie miałam dość lepienia).
Dzionek pochmurnawy i nieco zimny, parę stopni powyżej zera, ale nie pada.
Danuśka fajna kobieta była, znałam ją tylko z radia i tv.
Lecę do robót.
Właśnie pogadałam z Żabą. Tam leciutko prószy śnieg i zaraz topnieje, a Żaba siedzi w dołku. Kłopotów tyle, że Żaby spod nich nie widać. Nie pisze na blogu, bo maszynę ma na górze, w sypialni, a dnie spędza na dole; kiedy już wlezie na górę, to pada i zasypia. To po pierwsze, a po drugie – wina Pepegora, że jej sprzęt obrazkowy podarował i Lucjana, który to doszykował i zainstalował. Teraz Żaba siedzi i filmy ogląda.
A moje Dziecko zafundowało nam domowego Mikołaja kuchennego. Idąc do przychodni (L4 do końca tygodnia) weszła do Netto i zakupiła trzy blachy foremek do ciastek. Prawdę mówiąc blacha jest jedna, emaliowana z wytłoczonymi foremkami w kształcie dzwonka. Są jeszcze dwie formatki silikonowe, w każdej 6 foremek – jedne ze spodem babeczki, drugie z różą na dnie. Właśnie dywagowałyśmy z Żabą jak je wykorzystać (za mufinkami na sodzie nie przepadam). Doszłyśmy do wniosku, że w dzwonkach upiekę pierniczki ale z przepisu na piaskowy, duży piernik. Potem każdy piernik się przekroi, posmaruje dżemem morelowym, z wierzchu ozdobi czekoladą i wiórkami kokosu. Gorzej z różyczką i babeczką głęboką – ma ktoś pomysły?
Pyro,
może wypróbujesz ciasto biszkoptowe jak na magdalenki?
Przegladając podpowiedzi prezentowe, których teraz pełno w różnych dodatkach przedświątecznych do tygodników, natrafiłam na naczynie do pieczenia jabłek . To chyba także jeden z tych ładnych a nieużytecznych/ chyba/ przedmiotów. Nie bardzo sobie potrafię wyobrazić, jak działa to cudeńko. Można je kupić na Allegro, ale na razie nie ma chętnych. http://allegro.pl/villeroy-boch-winter-bakery-delight-2011-i1874444482.html
Krystyno,
na spód wstawia się zapaloną świeczkę Czy jej ciepło wystgarczy do upieczenia jabłka? Nie wiem.
Wystarczy albo nie 😉
Pyro,
a w głębokich foremkach możesz upiec drożdżowe brioszki
Danuśka ta Wasza córcia to moja ulubienica .. taka mądra dziewczynka .. chyba po rodzicach …
cichalu zazdraszczać tylko tych wspomnień .. Danuśkę mam w dobrej pamięci .. Violetta nie moja bajka chociaż szkoda mi, że tak jej życie się potoczyło …
Też pomyślałam o świeczce, ale jej ciepło może najwyżej ogrzać jabłko, ale nie upiec. Dlatego uznałam, że chodzi tu o jakiś inny sposób pieczenia.
A Danutę Rinn zapamiętałam także jako aktorkę filmową. Wraz z Wojciechem Pszoniakiem grali rozwodzące się małżeństwo, które kłóciło się o podział majatku, czyli samochód marki Syrena. Zapamiętałam ten film, bo był bardzo zabawny, a oboje aktorzy świetni.
Nemo – pomysł z magdalenkami doskonały. Na brioszki za mało miejsca ale wyjdą klasyczne, kruche babeczki – z konfiturą wiśniową i bezą kokosową. Tylko ta robota na raty. Takie domowe kokosanki w tradycyjnych foremkach mieściły mi się 12-15 na jednej blasze – teraz ciut większe tylko 6 szt. Co najmniej 3 razy muszą iść do pieca. Czy silikon smaruje się tłuszczem, posypuje czymś itp? I jak wyciągnąć te maleństwa? Tradycyjne naciskałam z boku przez ścierkę jedną ręką, drugą podstawiałam i już.
Wystarczy zaledwie godzina i ciepło świeczki by jabłko było gotowe do spożycia. Przesadzam, będzie tak gorące, że parę minut dmuchania na deser nie zawadzi. Jedna minuta jabłka w mikrofalówce skraca ten pachnący proces, to znaczy gotowania bo dmuchać można do woli. Samym urządzeniem także można się oparzyć. Mój ulubiony przepis na ten przysmak wymaga odrobinę miodu i łyżeczkę wódki. Wódka może być nabyta w Kurdystanie (zgadnij skąd ta wódka) bo jeśli pieczemy to jabłko przy gościach, milczenie byłoby nietaktem.
Pada śnieg. Wystawiam świeczkę za okno by sprawdzić czy nasza planeta to Granny Smith czy tenisowa piłka. Wspominam czeską motorówkę „Klounek” napędzxaną na parę. Tak, bawiłem się w wannie zapałkami, świeczkami i parą wodną, ale nic poza gazowym junkersem nad głową mi nie groziło.
Przepraszam, grozili mi Rodzice, i to wielokrotnie. Nic to, nawet teraz od wizji tego czego mógłbym dokonać z zapalarką do kremów robi mi się ciepło na sercu. Krem do golenia.
Smutny dzień
To ja bym jabłka zwyczajnie, na blasze…cudeńko cudne, ale za 250zł to troszkę przesada. Przypomniało mi się, jak 2-3 lata temu postanowiłam ususzyć w piekarniku jabłka w plastrach, do kompotu wigilijnego.
Robiłam to bardzo ostrożnie, nagrzałam piekarnik, wyłączyłam, uchyliłam lekko, niech się suszą…i tak kilka razy. W międzyczasie zadzwoniła Dania. Przyszłam tutaj do Skype’a, gadam, gadam…Dopiero kłęby dymu w salonie oderwały mnie od rozmowy. jabłka spaliły się na węgiel 🙄
W grudniu udają mi się takie rzeczy właśnie.
Jolinku 🙂 nie wiem doprawdy,czy to moje dziecko jest rzeczywiście mądre.
Jest w wieku,kiedy szuka się swojej życiowej drogi,a pomysłów ma mnóstwo !
Pyro-pomysł Nemo z drożdżowymi brioszkami bardzo dobry.Można je jeść i na śniadanie
i na podwieczorek.Francuzi oczywiście maczaliby je w kawie 🙂
Pyro-ok,zrób magdalenki,a my podeślemy Ci Prousta 😉
Foremek silikonowych można używać bez smarowania czymkolwiek.
Ogonek jest szczęściarz.
Nie wszystkie bowiem listy do Mikołaja zostają przeczytane 🙁
Wrażliwi i delikatni – nie oglądać 😎
Wpisy Ogonka i Cichala dotyczące pamięci o tych którzy od nas odeszli mądre i ciepłe. Zaczynam się martwić 🙂
Nemo – Ukraińskie troczki od bikini i Biafra. Taka mądra, ciepła i życzliwa kobieta, a tak czasem palnie, że gdybym miał zad to bym na nim przysiadł.
Pyra jak zwykle o Stalinie – Oj-czyste Kpiny.
Gospodarzowi wyrazy uznania za zachętę i zrozumienie dla tych którzy posiadają kubeczki smakowe w tym samym miejscu co my 🙂
Lenie – Szybkiego powrotu do zdrowia.
Alicji – Skypa tuż przy piekarniku.
Nowemu – iPada w którym także już nie można „Polityki” powiększać, ale ekran ma większą przekątną 🙂
Wszystkiego najlepszego z okazji wtorku.
Pyro a jak się robi pisakowy piernik i kto mi przysle przyprawę do pierników ,w polskich sklepach tego nie ma i ja musze kombinować przyprawę z przeróżnych składników.
Placku,
to przysiądź na czym tam masz 😉 Widzę, że nie jarzysz kodu z tamtych lat. Mój przeraźliwie chudy kolega ze studiów dotąd jest nazywany „dzieckiem Biafry” i nikt nie mdleje ze zgorszenia na tę niedelikatność.
Sorry, że uraziłam Twoje uczucia 🙁
Polskie bikini też miały troczki.
Witam. 😀
Balkon (rzutem na taśmę) gotowy. 😆 😆 Teraz czekam z utęsknieniem na piękną wiosnę i lato. 😉
Próbuję od pół godziny odtajać, ponieważ trwało to zbyt wolno, to pomagam sobie kielonkiem wspaniałej pigwówki. 😀
Poza toastem za zdrowie Jolinka, Leny, Alicji i ogólnie całego Blogowiska, wypiłam i kilka kropelek za mój wykafelkowany balkonik. 😆
Od jutra może już padać, sypać a nawet siec gradem. 🙂
Gospodarzu, idea piękna, nic tylko życzyć samych sukcesów. W powodzenie nowej książki nie wątpię ani przez moment.
Ukraińskie troczki
Gdzie ten Placek w moich Ojcach, Dziadach i nad Dziadach Soso znalazł?
Dorotol – w środę Ci wyślę przyprawę; nawet mam w domu. Ile chcesz? 1-2 paczuszki?
Kto jeszcze nie przeczytał, to zachęcam. Na Wyborcza pl w Dużym formacie – dłuuuugi wywiad z A.Hanuszkiewiczem, z 2002r. Mnie zachęciła Żaba, Żabę Haneczka i tak to się toczy. Przeczytajcie , warto. Ależ nieznośny i megalomański ten Adam był. No i wielki, więc Mu odpuszczamy
Dorotol-prześlę ! Podaj mi tylko swój adres mailem.
Toast za wszystkich słabujących !
Leno-ściskam Cię bardzo serdecznie i wysyłam całe stosy buziaków życząc Ci zdrowia oraz rychłego powrotu na blog..
O Pyra też się zadeklarowała z przyprawą piernikową.
Alicjo, prośba Ewy. Jak i z jakiej kapusty robisz farsz do pierogów? Może Skype?
Na mój smak robi bardzo dobry, ale już dostaje drgawek przedswiątecznych i szuka kwadratowego nabiału…
Cichal – nie rozumiesz, że zamieszanie przedświąteczne, wzmożenie i kwadratowe jaja tworzą właściwą atmosferę? Nasz Matros zmuszany przez sfrustrowaną Rybę (że z niczym nie zdąży, a tu goście…czyli MY) tak więc zmuszany i poganiany chwyta wreszcie za odkurzacz i icho powarkuje, że jak się jest gospodynią do d..y, to się gości nie zaprasza. Mężczyzna. Też niczego nie rozumie.
Ukraińskie Troki.
Antek – czy Troki to Ukraina?
A nie Litwa???
A skąd mamy pewność że troczki Nemo są ukraińskimi?? 🙂
Wszystko się zgadza troczka w troczkę 😉 Troki ukraińskie są w zamku, tuż obok łuków w jukach 😎
Małgosiu – Litwa, Litwa.
Wiecie co sobie pomyślałam? Że w tych babeczkach i różyczkach można też zrobić porcjowane galarety – łyżeczka zielonego groszku, pół plasterka marchewki – zastudzić na to sardynka albo szprotka owinięta wokół połówki jaja przepiórczego – znowu galareta itp. Położyć na zielonej sałacie albo używać do dekoracji sałatek. Tak samo żeby być z szynką, kawałkami szparagów i w ogóle z czym kto chce i ma pod ręką.
Pyro pomysł z galaretkami wyśmiennity. Pyro dzięki względem przyprawy.
Danuśku wysłałam maila z ….
Donoszę, iż w tym tygodniu przyjezdnych na Dworzec Glówny w Berlinie częstuje się polskimi specjałami a w Warszawie można posmakować niemieckiej kiełbasy z curry.
Jak by tu wrócić do wpisu Gospodarza.
Pytanie, dlaczego Stieve Wonder lubi tak namiętnie bułeczki z makiem na śniadanie?
Bo tam są takie pyszne historyjki do czytania. http://www.youtube.com/watch?v=wDZFf0pm0SE
Dobranoc
Lena,
serdeczności, uściski i życzenia powrotu do zdrowia 🙂
Echidna,
a w którym miejscu tych antypodów chodzisz do góry nogami? 🙄
Okay but Mert and Aloysius will just have to sign with an X, as only four? of us can write! 😉
Pepegorze,
Ray Charles i Willie Nelson byli namiętnymi graczami w szachy. Kiedyś zagrali razem i Ray Charles wygrał, wówczas Willie Nelson zażądał, aby następnym razem grali przy zapalonym świetle 😀
Pyro – Ty Soso przypomniałaś, a ja autora Twego cytatu – Mariana Załuckiego tytułem jego zbiorku 🙂
Nemo – Masz rację. Studiowaliśmy osobno i kojarzymy inaczej.
Placku,
mnie się zdaje, że czasami wystarczy kilka lat różnicy wieku, by mieć inne skojarzenia tych samych spraw lub wydarzeń i każde z nas ma inne metody oswajania horrorów, z którymi byliśmy konfrontowani w młodym wieku. Wśród moich koleżanek i kolegów nie ma zapewne nikogo, komu nie wżarłyby się w mózg obrazy dzieci wietnamskich uciekających przed napalmem, każdy wiedział o masakrze w My Lai, każde z nas natychmiast przerwało by tę wojnę, gdyby mogło… A jednak na rajdach potrafiliśmy śpiewać „Wietnam, Wietnam pali się, Wietnam, Wietnam pali się, Wietnamczyki-skurczybyki… itd.”
Ty pewnie nic takiego nie śpiewałeś, być może też nigdy nie użyłeś w niewłaściwym kontekście słów takich jak Biafra, pogrom czy troczki…
No, nie studiowaliśmy razem, ot co 🙄 😀
Niemniej, dziękuję za miłe słowa, zupełnie niezasłużone wobec mojej powszechnie znanej znieczulicy, chłodu emocjonalnego i nieżyczliwości wobec bliźnich.
Zwierzątek jeszcze nie katuję. Nie jest jednak wykluczone, że mój następny kot nie będzie się nazywał Stalin 😎
Jeden z moich kotów nazywał się Nikita
Cichal,
ja robię z kiszonej kapusty farsz do pierogów – gotuję do miękkosci w małej ilosci wody, grzyby też, do miekkości, ile ich tam mam, osobno. Potem grzyby przesmażam z cebulą, dodaję dyżurnych i przesmażam przez chwilę z kapustą, tak żeby wszystkie soki odparowały.
Kapustę przed gotowaniem drobno kroję, bo taka szatkowana ze słoika albo beczki jest zawsze „za długa” do pierogów.
Kurka siwa, żimno się robi 🙁
dzień dobry ..
fajny pomysł na dodatek do mięsa zamiast ziemniaków … lub samodzielne danie
http://prostyprzepis.blox.pl/2011/12/Kotlety-z-kapusty.html
Danuśka zdania nie zmienię .. mądra i już …