Pół godziny rozkosznej zabawy

 

Jestem sympatykiem Jamiego Olivera i miłośnikiem jego książek. W każdej znajduję coś dla siebie i wykorzystuję w praktyce. Prawdę mówiąc to jego działalność zachęciła mnie (a właściwie nas, bo i Barbara w tej dziedzinie działa) do organizowania dziecięcych warsztatów kulinarnych Slow Food i uczenie ich miłości do regionalnych smaków.

Właśnie na rynku ukazała się kolejna książka Jamiego, do której jednak podchodziłem początkowo nieufnie. Nosi bowiem ona tytuł „30 minut w kuchni”. Ja w kuchni spędzam znacznie więcej czasu, wmawiając sobie, że dlatego iż lubię to. Barbara natomiast zawsze miała ambicję, by w kuchni przebywać jak najkrócej, czyli tyle ile trzeba. Zacząłem więc czytać nowe dzieło Olivera i…  szybko wpadłem w jego szpony (autora oczywiście inowatorskich pomysłów). Zreorganizowałem swoją kuchnię wg. książkowych wskazówek. Było to tym łatwiejsze, że większość sprzętów miałem i tylko musiałem je właściwie poprzestawiać. Trudniejsze było przestawienie się na inny system organizacji pracy i gotowanie równoległe czyli kilku dań jednocześnie. Ale dało to obiecywane rezultaty. Choć za pierwszym i drugim razem przekroczyłem czas o 10 – 15 minut ale kolacje były bardzo dobre. Trzeci raz mój pobyt w kuchni trwał 35 minut. I uważam to za duży sukces.

Oczywiście nie będę STALE tak gotował. Zwłaszcza, że mam swoje ulubione dania a i zestawy proponowane przez autora nie zawsze mi odpowiadają. Ale z nauk Jamiego wyciągnąłem właściwe wnioski: gdy się spieszy trzeba słuchać lepszego od siebie czyli prawdziwego mistrza.
A teraz kilka zdań autora, które wszystkim wyjaśnią o co mu chodzi:

„Możesz być najbardziej zajętą osobą na świecie, ale przecież musisz coś jeść! Chcę ci pokazać, że w zaledwie 20 – 30 minut (mniej więcej tyle samo czasu, ile trzeba, by podgrzać w piekarniku gotowe danie, obejrzeć coś w telewizji lub odebrać zamówienie na wynos) możesz przygotować zachwycający zestaw potraw domowej roboty.
Ostatnio zrozumiałem, że sposób, w jaki gotowałem w domu w czasie tygodnia, nie był zbyt efektywny. Ponieważ znam się na gotowaniu, często improwizowałem, przygotowując posiłki, i na bieżąco je urozmaicałem. To jednak oznaczało, że mimo iż moje potrawy wspaniale smakowały, przygotowywałem je nieco chaotycznie, przez co spędzałem w kuchni zbyt dużo czasu gotując i zmywając, choć mógłbym już wtedy układać dzieci do snu i czytać im książeczki. Dlatego zacząłem planować posiłki i zmieniłem podejście do gotowania w tygodniu na bardziej metodyczne. Teraz już nawet nie myślę o powrocie do poprzedniego stylu.
Oczywiście podczas weekendów zmniejszam tempo i spędzam w kuchni tyle czasu, ile tylko chcę. Jednak w tygodniu jest się tak zajętym, że dobra organizacja przy robieniu zakupów i gotowaniu bardzo się przydaje, bo dzięki niej można mieć więcej wolnego czasu. (…)
Gotując w nowy sposób odkryłem mnóstwo świetnych trików, które również zawarłem w przepisach. Mam nadzieję, że pomogą ci stać się szybszym i bardziej efektywnym kucharzem, i to niezależnie od tego, co będziesz gotować. (…)
Przepisy podane w tej książce są starannie rozplanowane, dlatego nie stracisz ani minuty. Wyręczyłem cię w trudnych, kłopotliwych zadaniach, takich jak obmyślanie menu i rozłożenie czynności w czasie. Wystarczy, że będziesz postępować zgodnie z moimi wskazówkami, działać szybko i dobrze się bawić. Jeśli na początku przyrządzenie opisanych dań zajmie ci nieco więcej czasu, a kuchnia będzie trochę zabałaganiona, nie przejmuj się! To naturalny etap całego procesu. W miarę przyrządzania kolejnych posiłków będzie ci szło coraz lepiej! Pamiętaj, że chodzi tu o zupełnie nowy sposób gotowania. To trochę jak z jazdą na rowerze, prowadzeniem samochodu lub „sztuką kochania” – nie zawsze od razu udaje się załapać, o co chodzi, ale kiedy wreszcie się to opanuje, korzyści są niesamowite.”

W kolejnych rozdziałach autor opisuje wyposażenie kuchni i rozstawienie sprzętów. W głównej zaś części książki zamieszcza proponowane menu (jest to chyba 50 posiłków składających się z kilku dań, nie zapominając i o deserze) oraz krok po kroku czynności w tzw. gotowaniu równoczesnym. Dzięki takiej technologii można zaoszczędzić najwięcej czasu marnotrawionego na ogół na przyrządzanie wybranych dań po kolei. Tu działania bardzo ułatwiają zdjęcia różnych faz pracy.

Dziś np. zrobię taką kolację Jaimiego: kurczak piri piri, ziemniaki z fetą, sałatka z rukoli i na deser  tartaletki po portugalsku. I zobaczymy co na to powie rodzina, która właśnie się zapowiedziała.