Cały dom pachnie grzybami
Przez lato chwaliłem się prawdziwkami i innymi grzybami rosnącymi na moim trawniku i wokół letniego domu. No to pora by zakończyć to samochwalstwo pokazując ususzone już zbiory. A w tym roku są one jeszcze lepsze niż były w toku ubiegłym.
To tylko część ususzonych zbiorów
Do suszenia wykorzystuję przede wszystkim borowiki, podgrzybki, kozaki, ale też i maślaki pomarańczowe, które rosną pod moimi modrzewiami. Nie są one też tak wilgotne czy wręcz oślizgłe jak maślaki klasyczne. Wystarczy więc zdjąć im skórkę z kapeluszy i do suszarki.
Mało które grzyby mogą się równać aromatem z suszonymi prawdziwkami, ale do wielu potraw można wykorzystać inne gatunki. Najlepiej suszyć grzyby zbierane w słoneczne dni – nie są wtedy nasiąknięte wodą tak jak po deszczu. Muszą być świeże, jędrne i zdrowe!
Należy je starannie oczyścić ze wszystkich paprochów, zwłaszcza z piasku – do czego najlepszy jest duży pędzelek albo miękka, sucha szczoteczka. Druga czynność to przycięcie ogonków i ponowne sprawdzenie czy nie ma robaków.
Mycie grzybów przeznaczonych na suszenie to poważny błąd!
Można suszyć grzyby rozłożone luźno na kratce czy sitach w piekarniku z uchylonymi drzwiczkami i nastawionym na 40 – 50 st C. Można też nanizane na nitkę lub drucik nad kuchnią lub piecem. My korzystamy z elektrycznej suszarki (i to kilkupiętrowej), która nie kosztuje drogo (ok. 100 zł) a wykorzystywana jest przez wiele lat.
Małe grzyby możemy suszyć w całości, większe kapelusze pokrojone na kawałki lub w plastry. Ogonki też można wykorzystać, ale pamiętać trzeba, że są one dość twarde.
Najważniejsza jest przewiewność i temperatura. Grzyby muszą być rozłożone w pojedynczej warstwie, niezbyt ciasno aby powietrze dokładnie je owiewało. Dobrze jest odwracać je kilkakrotnie podczas całego procesu aby nie poprzywierały do podłoża.
Dobrze ususzony grzyb jest jak wiór – elastyczny ale po mocniejszym naciśnięciu łatwo się łamie. Suszone ogonki i grzyby mniej aromatyczne można przeznaczyć na proszek grzybowy, doskonały do sosów i zup.
Suszone grzyby można przechowywać nawet kilkanaście miesięcy w szczelnych, najlepiej dokładnie zakręcanych słojach lub pojemnikach, w ciemnym i niezbyt ciepłym miejscu. W źle przygotowanym suszu mogą lęgnąć się mole. Można temu zapobiec wkładając do każdego słoja liść laurowych.
Przed wykorzystaniem suszonych grzybów należy je najpierw namoczyć i potem dopiero gotować.
Komentarze
Kocham grzyby, a dzięki letniej rezydencji pp Adamczewskich i ich hojności, już dwukrotnie w czasie istnienia blogu dostawałam przesyłki z tym suszonym rarytasem. Tak się jakoś porobiło bowiem, że grzyby już po raz drugi nie dopisały w Polsce Zachodniej. Na północy, w okolicach Żaby były w tym roku tylko czerwone kozaki i kurki, w Wielkopolsce grzybów praktycznie nie było. Nawet w Puszczy Noteckiej był ponoć tylko jeden, sierpniowy wysyp podgrzybków i koniec.
Tu tylko mała uwaga – kiedy piekę mięso, do którego dodaję suszone grzyby, nie moczę wcześniej suszu – wrzucam grzyby suche, tylko połamane (kapelusze). Sos wydaje mi się wtedy bardziej esencjonalny mięsno-grzybowy bez rozwodnienia wywarem.
Nisiu- gratulacje z racji wydania na świat czternastego dziecka:-)
Jak już wyprawkę mu skompletujesz,to daj znać.
Udanego odpoczynku w Sudetach!
Asiu-Ty jadłaś rumuńską ciorbę podaną w lekko cylindrycznym chlebie,
a ja wczoraj oglądałam w telewizorze patent na podawanie z takim chlebie kanapek.Chleb się wydrąża w całości starannie i z ostrożna,potem kroi na trójkątne kanapki.Kanapki wypełniamy dowolną garnitiurą i zgrabnie wkładamy z powrotem do chleba.
W tym roku ogólnie wszyscy narzekali,że grzybów mało-obrodziły głównie kurki.Osobiście nie narzekałam,bo pierwsze primo ogólnie rzecz biorąc nie lubię narzekać,a po drugie primo w naszych wyszkowskich lasach już pewne rozeznanie mamy i wiemy,gdzie i jakich grzybów szukać.To poszukaliśmy, znaleźliśmy,cześć zjedliśmy,a część ususzyliśmy.
Przyjaciele z okolic Bornego Sulinowa też okazali się łaskawi i obdarowali nas ładną garścią suszonych prawdziwków.Zatem grzybową na wigilijny obiad będzie z czego uwarzyć 😀
A zapach gotującej się zupy grzybowej,to jeden z najprzyjemniejszych zapachów w kuchni !
Pyro, możesz liczyć na kolejny transport.
Uff ! Spiżarnia Pyry uzyska właściwe oblicze !
Danuśka, Ty się ciesz. Dostaniesz jeżeli przyjedziesz w listopadzie, zupy grzybowej do kolacji (wg patentu wigilijnego)
Pyro, a jaki to patent?
Danuśko, buźka!
grzyby w tym roku nieobficie, ale okazy dorodne
n.p. boletus luridiformis
(tutaj powinien byc rysunek ze szkicownika)
takiej rodzinki dawno nie spotkalem…
dzień dobry ..
ja dalej tylko trochę podczytuje bo kark mi się opiera i mnie ogranicza ..
Nisiu hip .. hip.. hura .. gratulacje .. 🙂
zdjęć na razie nie obejrzałam .. 🙁 .. bo to wymaga siedzenia przed komputerem ..
ja mam trochę grzybów z tamtego roku i obkupiłam się w Biedronce w grzyby Mun i będę eksperymentować …
czy mi się wydaje, że nemo brak ..
Nowy chyba zdjęcia pokazywał .. widziałam linki …
Nisiu – zupa prosta, jak drut, a smaczna, jak nie wiem co. Po pierwsze primo – na wodzie, czyli na niczym; po drugie primo – robi się ją szybko; a po trzecie primo – jak Bozia przykazała, pachnie nią cały dom.
Wykonanie : grzyby (borowiki) namoczyć na 2-3 godziny, ugotować w tej wodzie, w której się moczyły z dodatkiem soli, Zmiksować grzyby z wywarem, odkładając parę małych czapeczek albo zgrabnych plasterków. Reszta pod noże maszyny. Dolać wody do tego zmielonego – tyle, ile będzie potrzeba, wrzucić kilka ziaren pieprzu i łyżkę „jarzynki”, „warzywka” itp (vegety nie lubię i jest za słona) dwie łyżki soku cytrynowego, zagotować. Na wrzącą wrzucić garść manny i na malutkim ogniu potrzymać 15 minut. Zalać pojemnikiem słodkiej śmietanki (co najmniej 18%) wkręcić trochę pieprzu, a po wyłączeniu palnika walnąć łyżkę dobrego masła. Wszystko – tylko na stole musi być talerzyk z drobno siekaną zieloną pietruszką. Każdy sobie sypie sam na talerz, czy do miseczki. Ugotowaną zupę potrzymać 10 minut pod przykryciem i można jeść.
Jolinku, buźka!
Och, Pyro, jeść mi się zachciało!To zrobię sobie śniadanko.
Nie wiem, czy pisałam tu o patencie na polewkę słowińską, zwaną też kwasówką-kacówką – jadałam maniacko w Słupsku, wcale nie z powodu kaca, ale bo pyszna była. Kwas z kiszonej kapusty mieszali z wywarem z grzybków i lekko zasmażali (nie było gęste). W środku paseczki grzybowe. Ach.
Zapomniałam o tym odłożonym grzybowym garniturze – każdemu na talerz albo w bulionówkę troszkę tego położyć na zupie.
ja się jeszcze pochwalę, że jadłam pyszne rydze z rusztu (7 sztuk za 8 zł) w Zwierzyńcu w Karczmie Młyn .. bardzo dobra była też golonka i kotlet z dzika .. jedzenie smaczne, duży wybór i nie drogie – trzeba tylko poczekać trochę .. za 8 osób z przystawką z rydzy/ów, zupami, drugim daniem i piwkiem (z deserów i kawy zrezygnowaliśmy bo pełne brzuchy były) wyszło nam 300 zł w tym napiwek ..:) .. polecam … a atrakcją dodatkową był zjazd motocykli pod karczmę bo motocykliści z dziewczynami też wpadli zjeść … 🙂
a na Halach Banacha gzrybów brak 🙁 Byłam w weekend, nic nie kupiłam i nie mam zapasu na zimę. Jak ja zrobię pierogi na Wigilie…? 🙁
Restaurację w Zwierzyńcu polecał już Brzucho i Ryba z Młodszą (podobnie, jak kawę u Muhammada i kiełbasę od Lewego) widać trzymają poziom
W sobotę , o ile nie będzie deszczu, wybieram się do lasu. Nawet nie chodzi o same grzyby, bo pewnie wiele ich nie będzie, ale o to, aby sobie pochodzić po igliwiu i mchach i poddychać leśnym powietrzem. Lasów w pobliżu mam sporo i często przejeżdżam przez nie, więc widoków leśnych mam pod dostatkiem. Ale widoki to za mało.
Jakoś nie mam szczęścia do prawdziwków. Czasami zdarzy się zebrać kilka. Ale nie tracę nadziei, że moje grzybowe marzenia kiedyś się spełnią.
Ususzone grzyby przechowuję w papierowych torebkach, a te z kolei i płóciennych woreczkach, a właściwie torbach reklamowych. Nigdy mi się nic nie zalęgło.
Jolinku,
w Zwierzyńcu także byłam, ale bez kulinarnych doświadczeń. Cena rydzów i całej reszty rzeczywiście przystępna. Są jeszcze restauratorzy, których celem nie jest zdzieranie skóry z klientów..
chesel-nie jest tak źle :
http://alma24.pl/szukaj?search=grzyby+suszone
Albo zrobimy machniom-ja Tobie grzyby,a Ty mnie pierogi 😉
Uwielbiam jeść,ale nie lubię wałkować ciasta.
chesel-nie jest tak źle :
http://alma24.pl/szukaj?search=grzyby+suszone
Albo zrobimy machniom-ja Tobie grzyby,a Ty mnie pierogi 😉
Uwielbiam jeść,ale nie lubię wałkować ciasta.
Przed chwilą wpisałam mój komentarz nie jako Danuśka,ale jako chesel.
Pewno ukaże się za jakiś czas godziny.Chesel-prepraszam za zamieszczanie.Chciałam się do Ciebie zwrócić,a nie pod Ciebie się podszywać 🙂
A zatem,jak jest różnica pomiędzy rydzami w Zwierzyńcu,a na warszawskim
Ursynowie ? Powalająca :
http://www.restauracjastajnia.pl/pl/przekski-gorce.html
Witam w dość ciepły, ale mżawkowy poranek – nie narzekam, bo ostatnio słońce i upały nas rozpieszczały, a to już w końcu jesień.
To dla Nisi:
http://www.youtube.com/watch?v=us3dQ0nnlHY
Co prawda on śpiewa kapkę nie na temat, ale chodzi mi o dwa pierwsze kluczowe słowa 😉
Poza tym – dobrze sobie przypomnieć stare, znane, i całkiem niezłe 🙂
Borne Sulinowo?!
Danuśka,
Tereska Pomorska straszliwie narzekała na brak grzybów w Zachodnio-Pomorskim, co ja potwierdzam, bo zawsze od niej dostaję – a w tym roku nie miała się czym dzielić. Poza tym zawsze jadąc na południe od niej dokonywałam zakupów u przydrożnych sprzedawców grzybów.
Słowo daję, w tym roku były tylko kurki, sprzedawcy przydrożni nie mieli nic innego do zaoferowania 🙁
Uwielbiam kurki, ale nie do suszenia, a marynowanych i tak bym nie zabrała.
Mam 0.75 l. słoik suszu jeszcze od Tereski i Gospodarza, pilnuję tego bardzo z myślą o Wigilii i uszkach, mam też pół słoiczka „paprochów”, przyda się do sosów.
Cichal,
jak już wstałeś i pośniadałeś, to napisz mi, jak ta mcud piękności maszyna – kombajn do gotowania się nazywa, żebym wiedziała, za czym mam się rozglądać. Z góry Tobie senkju 🙂
A Gospodarz to ma dobrze – pod świerkami nieopodal sławojki znalazłam takie:
http://alicja.homelinux.com/news/Zjazd-2008/img_5308.jpg
I zdaje się one (między innymi) wylądowały w suszarce, a potem w mojej torrrrbie 🙂
Ja trzymam grzyby w szczelnie zamykanym słoju – u mnie jest bardzo wilgotno latem i nie ryzykowałabym papierowej torby. Moja bratowa tak przechowuje grzyby – w papierowych torbach po cukrze, trzyma to w kuchni „na zapiecku”. O właśnie, ona też nie miała czym się ze mną podzielić w tym roku (Kotlina Kłodzka), chociaż jej brat to znany na całą okolicę grzybiarz i codziennie w las. Coś nie tak z tymi grzybami, przynajmniej po zachodniej stronie Polski. Oczywiście coś tam uzbierał i Mańka by się ze mna podzieliła, ale wcale nie miała tych grzybów więcej, niż ja, więc nie było potrzeby, dam radę z tym, co mam.
Tyleśmy prawdziwów nazbierali u Gospodarza na posiadłości, suszarka spełniła swoje zadanie, grzyby do Kanady, a maślaki i owszem, też rosły w trawie.
http://alicja.homelinux.com/news/Zjazd-2008/img_5317.jpg
Wstałem, pośniadałem (zgadnij co jadłem) i teraz jadę na ostatnią fizykoterapię przedoperacyjna.
To ustrojstwo nazywa się Halogen Oven. Tu kosztuje 60 dol. Ja jako krakoski chłopok kupiłem okazyjnie za 20 dolców. Po ludzku nazywa się to Kombiwar i już można dostać za 100 zł.
Dobrego dnia życzę Blogowi, albo jak woli Nemo; Blogu!
Dzień dobry,
Alicja, Cichal,
Zdjęcia z minizjazdu już pokazywałem. Niewiele, bo większość jest bardzo podobna do Waszych, więc chyba nie powinienem zanudzać Blogu.
Wrzuciłem dwa dni temu, ale ja jak zawsze – jako jeden z ostatnich, gdy wszyscy śpią, więc przeoczyliście.
Nisiu,
Gratulacje!!!
W drodze do Cichalów wstąpiłem do księgarni na Brooklynie. Przeglądając czasopisma usłyszałem za sobą głośne pytanie: „Gdzie mogę znaleźć książki Pani Moniki Szwai?”
– Ja Panią zaprowadzę! – wyrwałem zanim personel zdążył pomyśleć o odpowiedzi.
Później rozmawiałem z Panią Beatą, przemiłą sprzedaczynią – Twoje książki cieszą się tutaj bardzo dużym, niesłabnącym powodzeniem, nowy tutuł spotka się więc tak samo z życzliwym przyjęciem. 🙂
Dzięki, Cichal.
Ja nie muszę zgadywać, co śniadałeś – owsiana z rana jak śmietana!
A propos, jak nie mówiłam, to mówię teraz – zwinęłam Waszeci z lodówki puszkę Ice na drogę, jak się nalewkuje, to potem jest drobny „zespół dnia następnego”, przydało mi się w okolicach Syracuse 😉
A pora była odpowiednia już, popołudniowa, jako Pierwszy dałam sobie pozwoleństwo z braku Kapitana.
Wygooglałam, jest tych kombajnów do licha i ciut, mogłabym zamówić via internet, ale wolę pójść do sklepu i pomacać.
Nie uwierzyłabym, że to takie sprytne ustrojstwo, gdybym nie widziała w akcji, i co z tego wyszło. Pieczone jest jak pieczone, smażone – jak smażone, a gotowane – jak gotowane 🙂
Cichal,
pilnuj tego kolana, bo Sylwester się zbliża i będziemy tańczyć!
Witam serdecznie. 😀
Uff, ale to była podróż, zwiedziłam pół Świata – od Krymu po USA – same piękne okolice a wszystko dzięki Ewie, Asi, Nemo, Alicji, Cichalowi, Nowemu i Gospodarzowi, nie zapominam o pysznych odwiedzinach u Danuśki (mus z porów i sałatka-mniam, mniam) i Sławka (ryba w pakuneczku) o grzybobraniu Gospodarza już nie wspomnę – to się nazywa pełnia szczęścia – grzybobranie w piżamce, nic tylko zazdraszczać. 😉 😀
Całą resztę czasu, zajęły mi wizyty u Psiapsiółki i …. na „przeglądzie technicznym”, po którym się dowiedziałam, że jestem „zbyt nadymiona” ( 😉 ), poza tym wszystko po staremu (odpukać). 😆
Alicjo, Cichalu, jak się domyślacie, kciuki gotowe do startu. Cichal już mógł podać termin i mam nadzieję, że Alicja też poda, jak już go będzie znała.
Nisiu, najserdeczniejsze gratulacje z okazji „czternastego dziecka stróża”, nie zapomnij nam zdradzić jego imię i datę ujrzenia światła dziennego. 😆 😆
Lecę dopilnować obiadu, bo już jestem głodna, jak wilk.
Zdradzę, że miałam zaszczyt poczytać w trakcie pisania, z niecierpliwością czekam na całość, bo zostałam z podczytywaniem powieszona na klifie (nomen-omen). Osoby są, akcja się szykuje…no i teraz ciekawska jestem bardzo dalszego ciągu.
Zgago,
„Matka wszystkich lalek”- to dziecko ma trzy imiona 😉
A propos, Ty kopciuchu jeden, przestań palić! Jak ja mogłam rzucić (nikt z moich znajomych nie chciał w to uwierzyć, taki kopciuch byłam), to TY też dasz radę! Przy okazji – kopciuchy mają zaburzone działanie kubków smakowych i na tym tracą! Sama stwierdziłam..
Alicjo, moje 2 zdrowo-myślące, szare komórki wiedzą o tym doskonale, tylko nie potrafią (jeszcze) przekonać pozostałej ciemnej masy. 😉
Zgago : -)
Zgago, to miał być uśmiech… 🙂
Sławku, dzięki za detale co do rybki.
Alinko, wiem, wiem. 😆
Alicjo, zapomniałam stuknąć, że moje kubki (chyba) są w porządku, bo doskonale wiedzą, która nowość im sprawia przyjemność a która nie. 😀
Nie martw się Zgago – może na Ciebie jeszcze przyjdzie czas 😉
Ja przestałam, bo tu mało kto pali i palić nie ma gdzie – podkurzyłam się na to i rzuciłam, tyle zachodu z tym było 🙄
Chciałam zaznaczyć (pewnie się powtarzam), że w Europie pali się o wiele więcej, niż na tym kontynencie. Tutaj propaganda i palenie wzbronione wszędzie, a już nie daj Boże w prywatnym domu – zrobiły swoje.
W dalszym sąsiedztwie był dom, który się ogłaszał „Smokers heaven”, goście wiedzieli, że tam można bezkarnie dać sobie w płuco.
Ale generalnie – palacze tutaj nawet w trzaskający mróz wychodzą na zewnątrz.
Zgago,
jak rzucisz palenie, to kubki poczują różnicę, wierz mi 🙂
Zgago-rozumiem,że Twoje kubki nieustająco doceniają smak eklerek
od Bliklego 🙂 Coś chyba dawno nie jadłaś ?
Ja natomiast szykuję się obcować ze sztuką,ale nie będzie to tym razem
sztuka kulinarna.To będzie sztuka przez duże S,a właściwie przed duże T.
Idziemy z przyjaciółką oglądać „Turandot”.Sprawozdam,jeśli dziecko dopuści mnie wieczorem do komputera.
Alicjo, Zgago, Nowy – dzięki wielkie!
Dziecko pokażemy na krakowskich targach książki koło 4 listopada, a normalna premiera w Empiku (oni mają wyłączność na pierwszy tydzień sprzedaży) 9 listopada.
Jakoś strasznie ciężko mi szła ta końcówka, tu już okładka zrobiona, papier kupiony, drukarnia tupie, a ja piszę…
Tera w góry na chwilę, a potem redakcja, korekta itp. przyjemności. Redaktorce wysyłałam na raty…
Nie pamiętam, czy donosiłam Wam o Teatrze Naszym w Michałowicach? http://teatrnasz.pl/tn/
Już mamy bilety na jutro.
Ahooooooj!
Szerokiej drogi, Nisiu (żeby następne dzieci mogły zobaczyć świat)
Danuśko, skusiłam się na nie w zeszłym tygodniu, ale postanowiłam więcej nie dać się nabrać. Eklerom absolutnie nie służy wielogodzinny pobyt w lodówce. 👿 Ciasto ptysiowe było nie do przebicia przez widelczyk a wzięcie do ręki (przez papierek, na którym leżał) groziło upapraniem się lejącym (choć dobrymi) nadzieniem i polewą. 🙁
Pozostają mi 2 wyjścia; czekać aż Pan B. otworzy u nas filię swojej ciastkarni a nie tylko kawiarnię, albo przeprowadzić się do W-wy. 😉
Pączkom mniej szkodzi leżakowanie – wiecie co mam na myśli. 😉
Nie będę w stanie bojkotować kawiarni Pana B. w 100 %. 😀
Nisia, zartujesz?
kolonijna 27
jak jedziesz z gory, to na wszystkich hamulcach, na koncowym zakrecie rosnie solidne drzewo, kiedys, wprawdzie zima to bylo, prawie mi sie nie udalo go ominac, w kazdym razie wyciagania bylo sporo,
pare metrow dalej mieszka Tesciowka, kobieta zaangazowana, jesli masz potrzebe na azymut wystukaj na bmphoto@wanadoo.fr
pytaj o kierowniczke
Nisiu,
bezczelnie zamawiam egzemplarz – wykupią bezkurcyje, zanim zdążę dojechać około przyszłego września 🙄
Przestało mżyć, ale jest melancholijnie i jesiennie. O, tak:
http://www.youtube.com/watch?v=WBCBgewTZ1Q&feature=related
Oraz…
http://www.youtube.com/watch?NR=1&v=kcf3dTEka_8
Witajcie,
Nisiu – gratulacje 🙂 .
Kiedy pojawisz się w katowickim Empiku?
Ciąg dalszy krymskich wojaży.
Stary Krym to naprawdę małe, ciche, spokojne, zaściankowe, nie do końca urodziwe i… zupełnie nieturystyczne miasteczko. Tak, w pełni świadomie podpisuję się pod tym co napisałam powyżej. Co nas tam zaniosło? Historia.
Tutaj mieściła się pierwsza stolica Chanatu Krymskiego, tutaj też półwysep krymski zyskał swoją nazwę. Miasto było znane z handlu i rzemiosła już w VI-VII w., ale największe znaczenie zyskało w XIV w. jako siedziba okręgu Złotej Ordy. Kiedy wyodrębnił się z Ordy Chanat, Tatarzy swą pierwszą siedzibę nazwali Starą Twierdzą czyli Eski-Kyrym. Tym samem imię zyskał cały półwysep. Po przeniesieniu stolicy do Bakczysaraju miasto zaczęło stopniowo podupadać, ale ma swój klimacik. To tu, po raz pierwszy trafiliśmy na domki we wszystkich odcieniach błękitu , zieleni i… w różnym stadium rozkładu 🙁 . Niegdyś wszędzie było było ich pełno…
Miasto w dużym stopniu zamieszkane jest przez Tatarów. Rzuca się w oczy charakterystyczna uroda ( W. by tam pasował 😉 ) i gdzieniegdzie słychać obcą mowę. Na targu, nieśmiało zakupiliśmy niewielkie ilości przypraw u jednego Tatara. Sprzedawca sam przygotował mieszanki do sprzedaży. Nie chciał podzielić się recepturą (słowo „formuła” nie przechodzi mi przez zęby), ale zdradził że w skład każdej mieszanki wchodzi kilkanaście przypraw.
Po powrocie, po doprawieniu gulaszu przyprawą o wdzięcznej nazwie „mjasnoj” żałuję, że kupiliśmy tak mało.
https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/StaryKrym
Ewa,
a co to są te stareńkie, stareńkie ruiny, tak bliżej końca Twojej galerii zdjęć?
Cały grzyb pachnie domem
Alicjo,
Tyły meczetu Chana Uzbeka.
Dziękuję, Ewo.
Placku,
skąd wytargałeś tego grzyba?
Placku, przypomniałeś mi ten domek- prawie grzybek 😀
Ewo, znowu mnie zabrałaś w tak daleką podróż – dziękuję. 😆
Bardzo mi się podoba ichni przystanek autobusowy. My sobie możemy tylko tęsknie powzdychać.
Nie wspomnę już, że i pogoda Was wynagradzała za trud fotoreporterski. 😀
Z tą pogodą różnie bywało 😉
Wspomnienia z Yale. Dwie największe w Stanach biblioteki. Silver Memorial i Beinecke. Uniwersytet założono w 1701 r. dzięki funduszowi w wysokości 560 funtów. Ofiarował go handlowiec p. Yale. Roczny koszt studiów – $56.000.
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Yale1?authkey=Gv1sRgCN-lrsLT0fTNUA#slideshow/5663048206710770626
Cichalu,
Piękne te wspomnienia. Dziękuję że podzieliłeś się z nami 🙂
Cichalu, moja także. 😀 Uniwersytet ogromny i piękny a biblioteki zapierają dech, szczególnie ta nowa. 4 piętra książek. 😯
To nasza stara biblioteka – też piękna, chociaż nie tak stara, jak Yale. Kiedyś porobiłam w niej zdjęcia, z witrażami itd. (taki był styl naonczas), ale musiałabym szukać w przepastych kieszeniach moich dysków ze zdjęciami.
http://www.queensu.ca/campusmap/?mapquery=douglas#!prettyPhoto%5Bdouglas%5D/0/
O masz… 🙄
To lepsze – wszystkie biblioteki na naszym kampusie, a starą od razu rozpoznacie, bo…stara 🙂
http://library.queensu.ca/library/overview
A mój dom zaczyna dopiero, zaczyna pachnieć grzybami.
Zainspirowany dzisiejszym wpisem zatęskiniłem za lasem, jak dziś już Krystyna. Obskoczyłem trzy miejsca i w jednym tylko było co nieco. Teraz w piekarniku mam dwie blachy, klapa uchylona, 50° i nawiew. Zapach dochodzi aż tu do góry. Nie było tego wiele, jak na trzy podejścia, za to dobra jakość, prawie bez robali. Podgrzybki z tych suchych, twardych i ze cztery prawdziwki z tych późnych, ciemnych. Rydzów niet, to i już też nie będzie.
Ładne zdjęcie robicie, niema co!
A tu szczegóły – mnie się podoba stara Duglas Library, bo to „starożytne”, jak na kanadyjskie czasy 😉
http://library.queensu.ca/webeng/floorplans-tour
Nasza biblioteka, to niemowlę, w porównaniu z Waszymi (i wiek, i wzrost).
Ale to była pierwsza inwestycja, która mi się bardzo spodobała. 😀
http://maps.google.pl/maps/place?oe=utf-8&rls=org.mozilla:pl:official&client=firefox-a&um=1&ie=UTF-8&q=biblioteka+%C5%9Bl%C4%85ska&fb=1&gl=pl&hq=biblioteka+%C5%9Bl%C4%85ska&hnear=0x4716ce2336a1ccd1:0xb9af2a350559fabb,Katowice&cid=12781131757857962190&ei=7kmXToiFCsbd4QSWyNmeBA&sa=X&oi=local_result&ct=photo-link&cd=1&resnum=1&ved=0CFEQnwIoADAA
Rety, jaki długaśny sznureczek. 😯
Zgago,
se spojrzyj na to…
http://www.williamlishman.com/underground.htm
Żona tego architekta robi na drutach wdzianka i takie-tam z bardzo cieniutko krojonych na paseczki futer zwierząt różnych, jest to sakramencko drogie, jak się można domyślić. Poza tym ona tego sama już nie robi, ma pracowników, przecież to proste i nie trzeba wymyślać wzorów żadnych, prawe-lewe i tyle, tylko pilnować formy.
Prawie padłam – mięsa podzielone (z narzędzi tylko nóż szt 1) co prawda świniak młodziutki był, jeszcze mu słonina nie porosła, ale taki 7 kg płat żebrowo – schabowy nieco zabawy dostarczył Część już upiekłam w rękawach, schab + kurki to obiad na jutro albo pojutrze – jak rodzina sobie zażyczy, część w zamrażarce. Ponadto tarninówka z różą już zlana w 2,5 l antałek, a koncentrat nalewki orzechowej uzupełnione w gorzałkę 45% i rozlana w butelki. Na dodatek 2 x wąchałam trawniki. Idę za chwilę spać.
Taką kuchnię maja pod tą ziemią – światło pada z górnego otworu, zima jak nic trzeba odśnieżać 😉
http://alicja.homelinux.com/news/kitchen.jpg
Alicjo, obejrzałam sobie te zdjęcia na dole strony i właśnie kuchnia mnie zachwyciła. Mimo zimnej bieli czuje się ciepło, może sprawiają to te krzesła przystawione do blatu ? Oglądając łazienkę, miałam wrażenie, zimna. Za to drzwi rewelacja. 😀
Pyreńko, to się dzisiaj naharowałaś. Życzę Ci spokojnej i dobrej nocy.
http://www.youtube.com/watch?v=pj5Bi3fU1AE
Dlaczego tylko dzieci ?????
Nie mogę znaleźć przycisku „pauza” do tego blogu. Mam coś z oczami?
Można przewinąć do tyłu i do przodu. Można dodać komentarz i wpisać tekst z obrazka. A „pauzy” niet. A przydałaby się. Z powodu braku takiej funkcji straciłem wątek. Wątek? Bo to jeden? A to gotują, a to jedzą, to się mądrzą, to wygłupiają, albo zjeżdżają się, albo rozjeżdżają, książki czytają, książki piszą, filmy oglądają, foty robią. Nie nadążam… Pauzy nie ma.
Z Kurpii na Krym. Z Rumunii do Ameryki. Ze Szczecina do Michałowic…
Ratunku!!! Nie dogonię peletonu.
Miło chociaż się dowiedzieć, że drzewo na krętej Kolonijnej wciąż stoi a mamcia Romcia wciąż mieszka. Taka wiedza dobrze mi robi. Sławuś, przyznaj się, robiłeś za sanki, bo zimą z łagodnego klimatu przyjechałeś na letnich oponkach?
Nie potrzebujecie przypadkiem kawy? Do wypicia w piętnaście miesięcy. Dwadzieścia trzy tony. Wszystko albo nic. Zmieści się na jedną ciężarówkę, byle tylko duża była. Miś zamilkł z wrażenia.
Mam nowy komputer. Szybki jak ten blog. Za nim też nie nadążam. Ale mogę go w każdej chwili zatrzymać. A blogu nie!
Za dwa tygodnie wybieram się znowu do Puszczy Cimoszewiczowej. Dzięki kreciej robocie i łańcuszkowi przyjaznych dusz książki Nisi i Blondyny dotarły do Warszawy i czekają na dalszą podwózkę, bo osoby zamieszane w spisek kazały mi osobiście zawieźć je (książki) do Białowieży i przeczytać na głos adresatce. Relaks! Może nagram i re-podaruję Nisi jako audiobook?
Jutro mam spotkanie z dentystą. Przeczuwam, że nie wyjdę z niego zwycięsko. Może się czymś uprzednio znieczulić?
Dobranoc!
Zgago,
w tekście właściciele ostrzegają – trzeba mieć mamony, że hej! Historia jest ciekawa, ale nie mam czasu przetłumaczyć 🙁
Ale jest to fantastyczne, nie da się ukryć 🙂
Meble też na zamówienie, żadnych kantów, wszystko obłe.
To ja się dołączę do PaOlOre i też zrobię pauzę na sen.
Jolinku, potrzymam za Twój karczek, dobrze ?
Dobrej i spokojnej nocy życzę całemu Blogowisku. 😆 😀
Alicjo, widać zwolennicy Feng-Shui. Miłego wieczoru „zakałużowym” życzę a nocą tego co powyżej. 😀
Jak dentysta znajomy, to zrozumie znieczulenie i „zionienie”.
PaOlOre,
ja osobistą dentystkę mam w Polsce (mała miejscowość, Ziębice na Dolnym Śląsku), i tak jeżdżę tam co roku, więc wpadam po sąsiedzku od Mamy.
Dorota ma najnowszy sprzęt z Hameryki rodem (była tu przez jakis czas, sprowadziła) i jest naprawdę dobra, wyjątkowo delikatna (ma być bez bólu!) i chyba niezbyt droga w porównaniu z dentystami bliżej Niemiec.
Jak ktoś zainteresowany – niech da cynk.
Zgago,
feng jak feng, ale facet jest architektem i od wielu lat miał w głowie taki pomysł, udało mu się to zrealizować.
Ja chyba zacznę nosić moje płaszcze, albo co?
Na razie lewa rąsia wysiada tak, że już mam kłopot z diakrytykami. Moja wina – trzeba było zabrać się za te rzeczy parę lat temu. Terminu operacji jeszcze nie znam, jasne, że zaanonsuję na blogu, wsparcie potrzebne!
Alicjo, dzięki! Bardzo lubię delikatne…
Moja dentystka jest w zasadzie bardzo dobra, ale chyba właśnie dlatego ma coraz mniej czasu na poszczególnych pacjentów. A ja lubię pogadać sobie z lekarzem. Dorotę chętnie bym poznał, ale za daleko, niestety, i nawet nie po drodze do domu rodzinnego. Zapamiętam jednak na wszelki wypadek 🙂
Ło..z Dorotą dentystką najpierw się gada, a potem te tam…
Z Austryi bliżej do Ziębic, niż do Warszawy – całkiem blisko 😉
Zapamiętaj.
Wszyscy śpią, to nadaję…a co!
http://www.youtube.com/watch?v=zJ6SOlfPZF8&feature=related
Wstańcie ludzie, otwórzcie juz oczy
na niebie słońce wysoko!
Nie wszyscy, nie wszyscy ptaszyno Ty moja! Dalej testuję halogen!
Popatrz co wyszło. Udka pomalowane majonezem a potem obtaczane w zupie cebulowej w proszku f-my Knorr. Przyrrrruminione i jak stwierdziła Ewa, dobrrre!
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Udka?authkey=Gv1sRgCNTKm4SIiavK0AE#
Udka były kurczacze nie Ewine, Chociaz…
Przekład
Więc mam przełożyć fale jeziora Michigan
na chlupot u brzegów Skandy i szkwał na Śniardwach?
Grube dywany trawy w evastońskim parku
na gąszcze samosiewek, pokrzyw i rumianków?
I czerwonego ptaka o nazwie Cardinal
przetłumaczyć na wilgę lub pstrokatą srokę?
Szarym wiewiórkom sierść ufarbować na rudo
i z miejskich skwerów przenieść je w mazurskie bory?
Przestrzeń i czas tak mocno splatają się z sobą,
że gdy opuszczasz jedno to drugie zniekształcasz.
Tu psy i ptaki nie rozumieją po polsku,
więc nie kwitnie porzeczka: nie ma z kim rozmawiać.
Tu nawet dobry Bóg, który, jak zawsze, mieszka
w ziarnku piasku i w liściu, i w kropelce wody,
po cudzoziemsku milczy. A hieroglif piękna,
choć piękny – nieczytelny, dlatego nie boli.
J.K-M.
Dobranoc 🙂
Cichalu, Ewo – z wielką przyjemnością obejrzałam Wasze zdjęcia 🙂
Zakochałam się w campusie Yale – takim brytyjskim, takim zielonym i takim uporządkowanym.
Nasz Uniwersytet poznański od kilkunastu lat buduje gmachy tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, a meteoryty padają gęsto – czyli na Morasku. Nowa architektura, nowy pomysł i stare grzechy. Przestrzeń ogromna, słabo zagospodarowana, nikt nie pomyślał o wewnętrznej komunikacji, ani dobrej łączności z miastem i tłumy studentów tratują wszystko dookoła, szukając skrótów i dojść; wnętrza bez duszy za to z wiecznie psującą się automatyką (światła, zaciemnienia, ekrany, zamknięcia) źle izolowane mury, źle dopasowane okna – ale są. Rektorzy z UE zwiedzający campus, zazdrościli, że taki nowy, zblokowany, oni w kilkusetletnich murach muszą. Sami nie wiedzą, co mówią.
Pyro-mamy nowy dzień i nowy wpis Gospodarza 🙂