Potwierdzam: już jesień!
Mam bowiem niezbite dowody. Nad moją chałupą przez trzy dni minionego weekendu przelatywały olbrzymie klucze dzikich gęsi. I tak tęsknie gęgały, że nam aż pękały serca. Ból serca łagodziliśmy przy pomocy barbaresco i lugana. To czerwone i białe wina przywiezione z urlopu.
Drugim dowodem były ostatnie prawdziwki (na zdjęciu) i obfity wysyp maślaków pomarańczowych pod naszymi modrzewiami. Maślaki – trochę w brew zasadom – po obraniu ususzyliśmy. Z prawdziwków zaś zrobiliśmy cudowne carpaccio (oliwa, sok cytrynowy, po szczypcie soli i pieprzu, płatki parmezanu i dwie godziny w lodówce).
A potem już typowe jesienne prace: grabienie liści z trawnika, zrzucanie igieł sosnowych i szyszek z dachu, zwijanie namiotu osłaniającego wielki stół pod sosnami. Słowem szykowanie domu do końca sezonu. Jeszcze dwa – trzy wyjazdy na kilka dni i staniemy się statecznymi mieszczuchami. Poczekamy aż gęsi będą wracać.
Komentarze
Dzień dobry.
Jakoś tak nostalgicznie się robi kiedy mowa o jesieni, odlatujących gęsiach i żurawiach, grabieniu liści, ostatnich grzybach nad Narwią. A już w Żabich Błotach szykuje się „Pogoń za lisem”. pieczony świniak i bigos z kotła dla jeźdźców. A mieszczuchy oglądają znów zieleniejące trawniki, na które sypią się kolorowe liście. Ranki omglone, wieczory bezwietrzne i dzień wyraźnie krótszy. A TU JUŻ ZAPOWIADAJĄ DESZCZE JESIENNE…żAL
Zapowiadaja i tu zmiane pogody. Zmiana moze oznaczac tylko, ze na gorsze, bo to co mielismy przez ostatnie tygodnie stalo w ostrym kontrascie do minionego okresu letniego i bylo u nas nie tylko pieknie, ale wrecz upalnie i szukac trzeba bylo cienia.
W sobote jednak przelatywal wieczorem nad nami pierwszy klucz zurawii.
Z grzybami dam sobie jednak spokoj, bo wszedzie tak sucho, ze nie warto nawet probowac.
Wbrew zapowiedziom slonce nadaje jak co dzien i za chwile zacznie mi swiecic prosto w oczy tak, ze bede musial opuscic zaluzje.
Zycze wiec wszystkim takiej pogody – do konca tygodnia przynajmniej.
pepegor
Sympatyczne zdjęcie Gospodarza na działce 🙂
Tutaj zmiana pogody zapowiadana jest na jutro. A na razie jest słonecznie, być może ostatni letnio-jesienny dzień.
Ewo, jak to dobrze, że lubisz dzielić się z nami wrażeniami i pięknymi zdjęciami z podróży. Łączy Was oboje wspaniała pasja, to prawdziwe bogactwo. Pomarzyłam sobie z rana, dziękuję, Ewo 🙂
przemily pepegorku
dziekuje serdecznie za tak cieple przeslanie: Zycze wiec wszystkim takiej pogody ? do konca tygodnia przynajmniej.
z lezka w oku przypominaja mi sie te dni, kiedy to rozpoczelismy wspolnie prace badawcze nad maszyna do suszenia grzybow
ty wpadles na to by suszyc grzyby na ruszcie, ja natomiast za pomoca sznurka do suszenia bielizny podlaczylem urzadzenie do kontaktu
ty, ze potrzebna jest wymiana powietrza, a ja bez zadnej zwloki zorganizowalem wiatr
ty, ze warto zrobic winogronowe wino, ja ze najlepiej przepuscic to wino przez komin do 45%towego roztworu
ah, bede to moim wnukom opowiadal jak tylko sie zjawa, kiedy bede stary i bogaty co oczywiscie nigdy nie nastapi
dziekuje za taki piekny watek. jak nie oslepniesz do konca, to przerob cudowny watek moze na: … – do konca swiata
z gory dziekuje, wiem ze jestes wielki i taka drobnostka to w zasadzie jest blachostka
Ewa z Witkiem podróżują rzeczywiście w miejsca bardzo ciekawe i zdecydowanie mniej popularne wśród szarej rzeszy turystów.
Ewo-tak trzymaj i czekamy na kolejne relacje 🙂
Jesień,jesień?Jesiennych kolorów coraz więcej dookoła.Dobrze,że nadal ciepło,bo znowu mogłam wsiąść na rower i pognać jedynie w letniej kurtce
do pracy.
Nowy-to ciekawe,akurat w ubiegłym tygodniu oglądałam we francuskiej telewizji program o Monecie i jego pięknym ogrodzie w Giverny. Przydałaby się jakaś wycieczka w tamte strony?Już napomknęłam co nieco na ten temat do odpowiedniego ucha 😉
Żabo-czy warzysz osobiście ten gar bigosu ???
Co do Giverny, w ubiegłym tygodniu rozmawiałam ze znajomą, która była tam obejrzeć ciekawą kolekcję Clark, która będzie dostępna do końca października. Nigdy jeszcze nie byłam w tym miejscu. Tak, Danuśko, dobrze by było tam się wybrać 🙂
Tez uwazam ogonku, ze te 45 procent byloby lepszym rozwiazaniem niz wino wlasnej roboty.
Dlatego zwlaszcza, ze to co bym uzyskal i tak mozna by miec w lepszej jakosci za jakies 99 centow litr. Wczoraj wpadlem na wariacki pomysl i wyciagnalem z piwnicy sokowirowke. Przepuscilem z pol kilo i dalem spokoj, jak maszyna ze wszystkich stron zaczela ociekac gestym sokiem, a w zbiorniku bylo wlasciwie tylko troche piany. Resze stanowila zatomizowana masa, ktora weszla do kazdej mozliwej szczeliny. Jesli pomyslec, ze maszyna stala 15 lat w piwnicy i trzeba ja bylo najpierw wyszorowac, a po wszystkim gruntownie wyczyscic, to kosztowalo mnie to wszystko dobre pol godziny roboty przy zmywaku. Teraz zjadamy na swiezo.
Zrobil bym poza tym co bym mogl dla Ciebie – ale nawet wiatru nie potrafie zrobic.
Tak
@pyra:
zlituj ty sie nade mna!
co prawda jestem z attyla spokrewniony(po kadzieli),
ale aspiracji mojego przodka nie posiadam…
o wspomnianym przez ciebie ustrojstwie pierwsze slysze,
ale w berlinskim bagienku polonijnym wszystko mozliwe…
jakis fajny przepis na mloda kapuste by mi sie przydal…
pozdrawia serdecznie
byk
Byku – Młoda i niewinna
@placek:
merci!
p.s.
„tak” – zdecydowanie tak…
Kapusta chyba już nie taka młoda, chyba że na grządkach u Nemo z późniejszych sadzonek. Ale na pewno i tak będzie pyszna.
Postanowiłam zrobić trochę smalcu topionego ze słoniny z dodatkiem cebuli, jabłka i majeranku. Ale ta słonina w sklepie woła o pomstę do nieba. Ona właściwie w ogóle nie przypomina słoniny. To są cieniutkie, może centymetrowe płaty. Ale taki panuje obecnie trend i nic na to nie poradzę. Mogę tylko się cieszyc, że w ogóle jeszcze jest, choćby w takiej mizernej postaci. Alicja np. choćby chciała, to żadnej słoniny u siebie nie kupi.Więc nie narzekam.
Wiedomo, że z tłuszczami zwierzęcymi trzeba bardzo ostrożnie, a najlepiej w ogóle , ale kromka chleba z dobrym smalcem może uprzyjemnić jesienny dzień.
Kupiłam też trochę węgierek, bo zaraz się skończą, a chcę zrobić choć trochę powideł. Ostał się tylko jeden zapomniany słoik z ubiegłego roku.
A liście z drzew opadają, szczególnie z lip. Przygotowania do zimy w zasadzie zakończone. A na wsi jest trochę inaczej niż w mieście. Drewno do kominka już dawno przywiezione i ułożone, kominy kominiarz wyczyścił, zamki od bramy i furtek nasmarowane, myszy odstarszane na bieżąco. Jeszcze raz trzeba będzie skosić trawę i to w zasadzie wszystko. Ale może jesień będzie łagodna, bo nie tęskno mi wcale do jesiennej pluchy.
@krystyna:
w kuchni wegierskiej do konca XIX w. robiono prawie wszystko na smalcu,
nawet ciasta(sic!)…
Ciasta, sik, na smalcu są bardzo dobre, o ile ktoś tego smalcu nie zrobi z wędzonki, hehe. W mojej ulubionej książce „Ciasta, ciastka i ciasteczka” (kobiety po trzydziestce znają!) jest przepis na ciasteczka ze skwarków, takich właśnie z czystej słoniny.
Węgrzy dalej rąbią smalec.
Ja też smażę głównie na smalcu, bo oliwy nie lubię.
Kochani, moja mama dożyła 87 lat, nie odmawiając sobie nigdy smaluszku. Szczupła była zawsze, gotowała tak, że wątroba mdlała na sam widok, a jakie to było pyszne wszystko!
No i to mi podważa wszystkie teorie dietetyczne.
Krystyno, rób ten smalec i zajadaj z radością!
Zaraz zdenerwuję Alicję, bo co mi szkodzi.
Alicja, a wiesz co? Wawrzek właśnie mi przywiózł boczek z Manufaktorii… tak, to Twój osobisty znajomy (mówię o boczku).
Boczunio malyna.
jakiez to szczescie ze mamy XXI wiek i o smalcu zapomniano na amen
pepegorku & byku du alte socke
troszke spoznione ale bardzo serdeczne, plynace z glebi serca zyczenia z okazji ponownego zjednoczenia kraju. gratuluje i wypije wieczorem o stosownej godzinie cognac podobnie jak wtedy, kiedy spotkalismy sie przed imperialem …
Nisiu-po pierwsze primo przyznaję,że jestem kobietą po trzydziestce 😉
a po drugie primo oczywiście znam „Ciasta,ciastka… Kucharzyłyśmy z niej jeszcze z moją Mamą,niektóre kartki latały luzem.Ech…
Solara puszkowego pomalowałem, potem wszystkie drzwi w pracowni.
W nagrodę zrobiłem zupę z 2 kilo dyni, dwóch cebul, czterech marchewek, litra rosołku drobiowego i pół główki czosnku. Zupy wyszło na sześć obiadów. Jak ktoś ma ochotę na zupę z malona to proszę bardzo . Nawet grzanki z bagietki zrobię. O, zapomniałem: imbiru dodałem dla charakteru.
Idę dalej sprzątać , chociaż mnię się nie chce.
Do widzenia bardzo
Witam Szampaństwo.
Niech żyje smalec i boczuś! Jutro każę zakupić w polskim sklepie smalcu ze skwarkami. Jerzor, odkąd wyczytał w Spieglu rozprawę na temat smalcu, że to najlepszy tłuszcz do smażenia i nie taki diabeł straszny, już nie mówi, że umrę, jak będę jadła chleb ze smalcem.
Poza tym w pewnych potrawach łyżka smalcu jest wręcz niezbędna.
Z „Ciast, ciastek i ciasteczek” pamiętam ciasteczka fiołkowe, takie mniej więcej bezy z płatkami fiołków, ciasteczka z kożucha mlecznego (wreszcie się do czegoś przydał!) i jeszcze parę innych. Było to w pradawnych słodkich czasach, kiedy lubiłam wypiekać, potem mi przeszło.
12C – i jesiennie…
Dodam, że ta książka była najbardziej zaczytaną książką kucharską w domu, bo miała ilustracje, no i one kusiły cokolwiek.
Tu sobie westchnę do boczusia z Manufaktury…nie dałoby się tak przerzucić z kilogram przez ocean?
Dla anglojęzycznych – jasne. Dla niekumatych w angielskim streszczam w skrócie – pochwała smalcu, niebiańskiego smarowidła 🙂
http://www.slashfood.com/2007/06/24/midnight-snack-smalec-z-miesem/
Dzień dobry 🙂
Moja odziedziczona, bez ilustracji i baaardzo już wyluzowana 🙄
Niedawno zrobiono nowe wydanie Ciast i ja je, oczywiście, kupiłam, ale o wiele milej korzystać ze starego, poplamionego w okolicach co lepszych przepisów. Kartki, rzecz jasna, latają. I te dopiski zrobione ręką osób, których już nie ma … sernik wiedeński: wspaniały. Ciasteczka owsiane – pies je. I tak dalej.
Ach, nostalgia starych książek kucharskich!
Może by napisać o tym książkę…
Nisiu, tak, napisz 🙂 Zamawiam egzemplarz.
Ja też 😀
Ha, smarkate. Ja mam egzemplarz z cudownie kolorowymi fotkami ciastek, nakryć i dzbanków „świątecznych”! Gość właśnie wyszedł. Idę kucharzyć dla Dziecka (i siebie(
A mnie coś atakuje. Zaordynowałam napar z imbiru, cytryny i miodu, podparłam aspiryną. Akurat jestem umówiona na dziś z lekarzem w sprawie dłoni – chyba mu nie będę głowy zawracać pospolitym przeziębieniem.
Kto tu ostatnio roznosił jakieś wirusy, nie Pyra przypadkiem? Głowa mnie boli na dodatek 🙄
a ja zostałam zaatakowana już dawniej i teraz mam owoce .. przez przeziębienia się nie gimnastykowałam i siadł mi kręgosłup .. teraz codziennie ćwiczenia z potem na czole z bólu .. a najgorsze, że siedzieć przed komputerem nie mogę do woli .. 🙁 .. muszę do piątku być zdrowa bo jedziemy na wycieczkę rodzinna do Zamościa i okolic .. wycieczka zaplanowana dawno ale pogoda niestety zapowiada się kiepsko – może padać chociaż nie będzie ..
poczytam Was na deser jak już będę w dobrej kondycji …
Witam.
Zdrowia życzę.
http://www.kafeteria.pl/ziu/obiekt.php?id_t=77
Mnie wystarczy bułka z czosnkiem.
Wspomnienie z Giverny.
Ten z lewej to nie ja, ten z prawej także nie ja.
Przy zielonym mostku zgubiłem zapalniczkę, muszę tam koniecznie powrócić, ale już nie sam.
Zdjęcie Gospodarza rzeczywiście bardzo sympatyczne 🙂
Czosnek – jak najbardziej. Ale to już jak wrócę od lekarza, nie będę mu tam zionęła…najbardziej do mnie przemawia czosnek kiszony w zalewie z ogórków kiszonych – akurat mam, bo ogórki kiszę w towarzystwie sporej ilości czosnku.
Jesien, te porady domowe na przeziębienia jak nic się przydadzą 🙂
Dziki, yurek
*dzięki* przecież miało być 🙄
Placku, nigdy nie byles czarno-bialy, wiec po co sie tlumaczysz?
zippo jest u mnie, lezalo przy mostku, alez to chleje 🙂
Obiad zameldował się sam, na podwórku 😯
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_8031.JPG
Zippo znalazłem na wyspie . Jak nic Placka ci ona Benzyna się skończyła. . Krzesiwo jest OK. Wpadnij Placku na malona z grzanką to ci oddam
https://picasaweb.google.com/100318348417210807170/ZnalezioneNaWyspie?authkey=Gv1sRgCP7M69a1t7eYrwE#slideshow/5659668018076636818
Siekierka krzemienna obok Zippo po moim ojcu. No nie żeby ojciec używał , ale znalazł w ile nad Narwią. Pewnie przodek Placka zgubił, około 6 tysięcy lat temu …
Czosnek tylko świeży!!!
Wymoczynami chcesz się leczyć?
Dziewczyny,
Cieszę się że mogliśmy sprawić Wam frajdę 🙂 .
Nowy,
Odnoszę wrażenie że na tym blogu są sami ciekawi ludzie. Przecież prawie każdy z nas ma jakąś pasję: literacką, kulinarną, fotograficzną, ogrodniczą, końską, historyczną… I właśnie dlatego lubię tu przebywać 😉 .
Racja Ewo. Bogactwo tego Blokowiska, to jego ludzie. Jeden w drugiego same indywidualności.
dobrze, ze nie atmosfery 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=6DKI0EP-RMA
http://www.youtube.com/watch?v=5eVHgS7Fw0E&feature=related
uff
to lepiej zostane przy swoim egoizmie, znacznie spokojniejszy 😆
Sławku – W piątek wygram na podróż, beczkę benzyny i hubkę. Czy mógłbyś po mnie przyjechać na Dworzec św. Łazarza, może w środę? Kupimy Markowi komplet ulubionych garnków Katarzyny Wielkiej i odwiedzimy wszystkich 🙂
Jesienny Kulig 2011 – już pędzę zarejestrować tę brandę 🙂
Chlanie z chlebem i serem oraz ……@//
Bardzo ciekawy i piękny wpis ROMka. Dżentelmen. Piękne zdjęcia Ewy. Dżentelwoman 🙂
Nieco o przyjemnościach życia
http://youtu.be/aHUuUjuo2XI
Idę za ciosem. Nie tylko psy potrzebują uczucia i marzeń
http://youtu.be/cl6d_bUwcCY
Dobrze, że yurek zamieścił ten link o 17.02, bo przypomniał mi tym sposobem, że czas już na winko czosnkowe. W tym linku to się nazywa ” syrop uodparniający”, ale syrop kojarzy się ze słodką i dość gęstą cieczą, a winko nie jest słodkie ani gęste. Owszem, jest na bazie soku z cytryn i czosnku, ale czosnkowy zapach jest bardzo łagodny, a po spożyciu w ogóle go nie ma. Tak więc mogą go pić także osoby wrażliwe na specyficzny zapach czosnku. Mój przepis różni się także tym, że ja odcedzam czosnek i zlewam do ciemnych butelek czyste” winko”. Przechowuję je w lodówce. Myślę, że w jakimś stopniu uodparnia ogranizm.
Alicjo,
zazdroszczę Ci tych pięknych kani. Az szkoda zrywać.
Placku, o ktorej?
rozumiem, ze za tydzien, pod zegarami
http://mes-loisirs.over-blog.com/article-17894184.html
Jak to się czas zmienia.
http://www.youtube.com/watch?v=M6AZNywvF-s&feature=related
Dziś obchodzony jest Światowy Dzień Zwierząt.
Jolinku,
kuruj się intensywnie, bo szkoda byłoby nie pojechać do Zamościa. Mam nadzieję, że o tej porze poznikały już ogródki przed kawiarniami i restauracjami w Rynku, skutecznie zasłaniające przez całe lato piękne krużganki starych kamienic.
http://www.youtube.com/watch?v=0lnkm9ReVyo
Witam po podróży
Mam milion zdjęć z Uniwersytetu Yale. Zachwyciłem sie New Haven. Przygotowania do rżnięcia mnie zajmują mnóstwo czasu. Jeszcze tylko jutro jakies badania i pokażę fotki
Alicjo! co się dzieje? Zjazd za parę dni a Ty słabujesz? Nie strasz ludzi. Nowy będzie w sobotę po głosowaniu. Czekamy!
Ewa wspomniała dzisiaj Transylwanię. Idąc, a właściwie jadąc jej śladem 🙂 w zeszłym tygodniu odwiedziłam Siedmiogród i kawałek Wołoszczyzny. Zabrakło czasu na Bukowinę. Rumunia to naprawdę piękny kraj, ale na razie nie odwiedzany przez tłumy turystów. Wiele miejsc można zwiedzić w spokoju. Jedzenie w restauracjach nie jest drogie. Dowiedziałam się, że Rumuni niechętnie podróżują po swoim kraju, nie lubią zwiedzać. Tania jest u nich kultura. Bilety na spektakle teatralne, koncerty, do kina często kosztują 10 lei czyli ok. 10 zł. Największym zaskoczeniem dla mnie było to, że Rumuni nie uprawiają pól. Owoce, warzywa sprowadzają z Bułgarii, Grecji. Mleko i masło sprowadzają z Polski. Pola, które mijaliśmy były porośnięte tylko kukurydzą. W jednym miejscu (tereny zamieszkane przez Sasów) widziałam uprawę chmielu.
Jeżeli macie ochotę to obejrzyjcie parę zdjęć z Alba Julia. Nie zdążyłam jeszcze uporządkować pozostałych. 🙂
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/RumuniaAlbaJulia#slideshow/5659701408256563490
Pieski, czy one tego słuchają.
http://www.youtube.com/watch?v=RJKgPiL1acU&feature=related
Alicjo,
Moja mamcia mnie leczyla w prosty sposob. Czosnek byl obrany, nawlwczony na nitke i takie korale nosilam dzien i noc, a na dokladke jadalam chleb z bialym serem i drobniutko siekanym……czosnkiem.
To samo cwiczylam na swoim syneczku i „robilo”.
Buziaki,
Sławku – Dam Ci znać w nocy z piątku na sobotę – tej na budynku, samochód już znalazłem.
Rumunia ma taki klimat, tam tylko kukurydza rośnie. Żałuj Bukowiny, widziałem klasztor w Arbore koło Solki.
Zawsze można tam przejeżdżać przy okazji i zobaczyć.
Tak, już jesień.
W sobotę na wsi widziałem klucz odlatujących komarów.
Panowie P. i S., ( PiS… !!! ) nie moja to sprawa, ale ustalcie jeszcze hasło.
Może tak: z jakiej pan jest redakcji?
odzew: z placu Pigalle.
Asiu,
Piękne zdjęcia, czekam na więcej 🙂 . Tymczasem znikam – Ałupka na mnie czeka.
P.S.
Na Bukowinie widzieliśmy jeszcze pola ziemniaków.
Podlewane takimi wielkimi deszczowniami na kołach.
Antku – Widziałem Wojciecha Manna z kluczem, ale jestem bardzo dyskretny.
Pamiętasz – Będę miał pod pachą Neues Deutschland, a Ty Rude Pravo ? 🙂
To Slawkowi zostaje Trybuna Ludu!?
Czyli będzie Wyścig Pokoju.
http://www.youtube.com/watch?v=jQ-SLrG3ZoE
No dobra, przyznam się : zostanę chińczykiem.
Pałeczki mam, sztuk dwie. Zostały mi z ostatniej wizyty w prawdziwej chińskiej restauracji. Kompletnie nie używane. Jadłem widelcem z lewą ręką pod stołem. Na greka za 500 euro miesięcznie mnie nie stać , to wybrałem tańszy wariant i kupiłem chińską patelnie WOK za jedyne 29,99 … w środku biała ceramiczna, aż miło popatrzeć. Jedno jest pewne : jest DUŻA !
Jutro premiera: kurczak w czymś tam. Wiem ale nie powiem. Zupełnie jak były premier w kurniku u Lisa.
Jeśli komuś do śmiechu to proszę bardzo , ze mnie można : siódma patelnia w tym roku i dziewięć garnków. To naprawdę koniec. Jak Placek chce to niech te garnki Kasi odda na biedne dzieci. Ja już mam dość, albo dosyć.
Asia przywraca pamięć, kiedyś tam byłem, wino piłem ale to było autostopem. Wróciłem na motorze jadąc przez Rosję, wróciłem później do Rosji i to zobaczyłem przez te wojaże to mi nikt nie zabierze.
http://www.youtube.com/watch?v=PXVEg7znzBI&feature=related
Placku, z sennika egipskiego, widzieć Wojciecha Manna z kluczem Nilu – wygrać 50 zielonych baniek.
Czego bardzo Ci życzę!! 🙂
Cichal,
dzisiaj wtorek, zdążę się do soboty wykurować, a i podobno weekend ma być bardzo ładny. Zwykle w nasz Thanskgiving bywa. Zaraz sobie zaordynuję czosnku, zdążę się odpachnić do soboty 🙂
yurek,
nie płynem mam zamiar się lekować, a czosnkiem kiszonym, a zresztą ten płyn to sama witamina C, toż to z ogórków kiszonych małosolnych!
Lekarz powiedział, że nie wyglądam na schodzącą, zmierzył temperaturę i ciśnienie, zaordynował aspirynę.
Natomiast co do łapek, to podejrzewa, że pan chirurg plastyczny będzie chciał ciąć. Będ miała operację plastyczną 😎
Tylko jeszcze nie wiem, kiedy.
Antek, ja mam jeszcze prosciej Rudy ma mnie pod pacha, klucze wyrzucilem, prawo mnie mani, latwo poznasz po gozdziku w lufie i polach kartofla, gdzie przemkne,
p i s, wprawdzie tylko za siebie, z tych, o ktorych wspomniales dzisiejszej nocy zabilem trzy,
serdeczne pozdro dla Cichala
https://picasaweb.google.com/100318348417210807170/ZostaneKucharzem?authkey=Gv1sRgCPeyg_6EqaGMEg#slideshow/5659719293780045634
Z kaniami to jest tak – pojawiła się jedna pod świerczkami rok temu. Dzisiaj pojawiło się 8, w tym dwie podrobaczywiałe.
Sąsiad dalszy ma więcej, ale jak znam życie, uważa to za śmiertelną truciznę. Dzisiaj słyszałam dwie kobity w autobusie, rozprawiały o wysypie tych dzikich, białych grzybów. Jedna drugą przestrzegała, żeby Boże broń nie zbierać, bo to dzikie. Chciałam je pouczyć, jak to przyrządzić, ale machnęłam ręką – jak nie ze sklepu pieczarka, to dzikie i trujące.
A ja rozmroziłam olbrzymie krewetki! Co mi tam, zrobię jedno i drugie – kanie a la schabowe, a krewety tygrysie zapiekę z czosnkiem w piekarniku.
Marek – narzędzia masz, a zdolności też. Otwieraj knajpę 🙂
Antku – W to uwierzyłem i bardzo dziękuję, ale moja wygrana jest tak pewna jak ślubowanie Marka 🙂
Jedno ze zdjęć Asi (świątynia Szeklerów) przypomniało mi o tylu rzeczach jednocześnie, że zamiast się tym martwić, pomyślę o tym, że blisko 6 milionów ton rumuńskiej pszenicy zebrano w tajemnicy.
Alicjo jakie tam zdolności. W Paryżu to nawet porządnych naleśników nie potrafiłem zrobić. Gwóźdź mi świadkiem.
Alicjo aspiryna to to samo co szklanka piwa z miodem, tylko na ciepło. Odjedź i słuchaj.
http://www.youtube.com/watch?v=ORGaACYbAk0&feature=related
Alicjo i Cichalu – Wasze zdrowie.
Dupuytren
Polanica
Wszystko będzie dobrze.
Zupę z dyni zrobiłem po swojemu. Podobnie , bez przepisu , z głowy, ale nad Sekwaną potrafią bardziej:
http://www.750g.com/fiche_de_cuisine.2.123.12299.htm
W Wiedniu potrafią bardziej niż nad Sekwaną. O takim malonie jak na targu co to na niego Krul piechotą chodzi, mogę jedynie pomarzyć . o oleju z pestek również.
Asiu, tak se patrze i se mysle, ze gdyby ktokolwiek chcial mnie namowic do podrozy gdziekolwiek fotami, to chcialbym, zebys to byla Ty, zaraz potem jak upije Placka za jego w Giverny polece na patelniach Misia do Rumunii, a tygrysa zapieke na zas, jesli wroce
Zapomniałem się pochwalić , miałem dziś małą wystawę na konferencji.
http://www.chojnowski.net/displayimage.php?album=3514&pos=9#zdjecie
Yurek, grasz na strunach, ktore mnie drza,
Janis w tym zestawie jest prawie jak sledz baltycki,
dzieki
Misiu, ta w niebieskim po lewej jest w ciazy, czy na pewno tego chciales?
glupi jakis pomylil lewo i sprawiedliwiosc, to ja
Ja proszę pana jestem jak motylek co mu tylko w głowie …
Fotek było 11.
Piwo z biedronki wypiłem. Dobre było.
Tym niemniej daleko mu do leffa i porządliwości, tfu, sprawiedliwości.
U nas na wsi , jak posegregują mają olej popedowy do traktora robić :
http://www.chojnowski.net/displayimage.php?album=3514&pos=2
Sławku 🙂
Sybin – rum. – Sibiu, węg. – Nagyszeben, niem. Hermannstadt, którego burmistrzem jest w tej chwili Niemiec. Miasto jest zadbane i bardzo urokliwe. Ciekawe są zwłaszcza podwórka 🙂 To w Sibiu zjadłam moje pierwsze papanasi – bardzo smaczny deser, który można potraktować jako samodzielne danie. Są to serowe pączki podawane na ciepło z konfiturą i śmietaną. Mam oczywiście zdjęcie tego smakołyku, ale kulinaria pokażę jutro. 🙂
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/RumuniaSibiu#slideshow/5659727907926225762
http://www.youtube.com/watch?v=ItJKTGR8rcQ 🙂
Dobranoc Placku!
Przed zaśnięciem będę ( bezinteresownie ) liczył ( Twoje ) bańki.
Ułożę może wiersz?
Miał Placek baniek, jakoś tak dużo,
Pierwsza tak pachnie, jak greckie ouzo
Druga jak kebab spod kina Bajka
Trzecia jest w łaty jak psica Łajka
Czwarta jak serek
Piąta jak raczek
Szósta to budzi na wino smaczek
Siódma na szczęście, pełna jest whisky
W ósmej bąboli szampan perlisty
Dziewiąta – kawior ze srebrną łyżką
O! ta dziesiąta chyba jest pusta?
I w tym momencie zamknę już usta.
Dobranoć !
Ja, jak Wojciech M. idę sobie pogmerać w dziurce.
A jedenasta pełna jest ciasta,
dwunasta chyba jakaś jest gniewna
trzynasta z miedzi
czternasta z drewna
piętnasta boi się Palikota
szesnasta Tuska
następna kota.
Dziękuję wszystkim, dzięki którym zwiedzam świat.
Panom organizującym kolejną, światową rewolucję (tym razem prywatną) życzę wszystkiego dobrego. Róbcie wszystko, żeby dzieciaki nie musiały się o was uczyć w szkole.
A mnie się marzy północ w Paryżu. I żebym mógł przebierać jak W. Mann w ulęgałkach Dobranoc.
Koreczki ze śledzia zjadłem przed chwilą. Ze z cebulką.
Bardzo.
„Róbcie wszystko, żeby dzieciaki nie musiały się o was uczyć w szkole.”
Jestem przeciwny.
A mnie to rybka, jak mawia nasz kolega. U Geslerowej dynie się marnują.
Pewnie gotować nie umi:
http://pliki.optyczne.pl/sig12-24II/sig12-24_fot06.JPG
Pozamiatałaby. Ktoś się na tych czerwonych jagódkach przewróci i złamie sobie cosik, lub potłucze…
Marek – umiem; nie lubię. I co mi zrobisz?
Tylko marynowana się liczy.
zmarnowac kazden umi, ale tez unikne, zeby o mni nie czytali,
pewnie mam pozamiatane?
pozarlem sie z dwudziestolatkiem i nieco mi kwasno, darujcie
zas siedemnastka
obietnic pelna
o kocie mysli
toz tylko
welna, nerke
podgrzeje
dziadziowi
w bolach
a ja bym chciala
nieco pohulac
kota podpalic
trustki obalic
pis ac do spodu
i na pohybel
za rok zaglosuje
pewnie ze wstydem
ogonek (14.41)
to może powtórzymy?
Sławek,
nie pierwszy, prawdopodobnie nie ostatni raz. Rodzice, dzieci 🙄
Zrobiłam krewety tak:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_8033.JPG
Wino dostępne było czerwone, chlupnęłam. Oliwa oliwkowa i trochę masła. Czosnek w środek, trochę cytrynowego tymianku, napatoczyło się kilka malin na ogródku, dorzuciłam, te zielone liście to melisa cytrynowa, też pasuje do morskich, poza tym dyżurne i więcej grzechów nie pamiętam.
Jeszcze 10 minut w piekarniku.
Zdjęcie jak to u mnie, nieostre, bo ciągle unikam okurarów 🙄
Alicja, ile czasu czymasz toto w piecu i w jakiej temperaturze?
Nigdy nie robiłam krewetek, a możem bym zrobiła.
A, dziesięć minut, przeoczyłam.
Ale temperaturrrra?
Nisiu
U mnie jak w dniu kupna ustawiliśmy piekarnik na 350 faren-tych-tam, tak jeszcze nie doszliśmy, jak to się zmienia, taka technicznie obcykana banda my som (poza tym nie było potrzeby).
Farenty 350 przekładają się na mniej więcej 180C.
Oczywiście najpierw się piec do tychże rozgrzewa, a potem lecą krewety. Może mogłoby być krócej, ale ja lubię mieć to-to dobrze zrobione, bez surowizny, ani takie ledwo-ledwo.
*piekarnik w piecu się rozgrzewa
P.S.
Te wszystkie czosnki z robaków mi chyba pomogły, bo już nic nie czuję, że czuję. No i zjadłam rzeczone kiszone z ogórków. Wszystko popiłam czerwonym.
Grunt – to prewencja 😉