Barbaresco to wino i dla Barbary, i dla Piotra
Basia i Olek prezentujący swoje najlepsze wino w enotece
Do miejscowości ( bo nie chce pisać „do wsi” co w naszym języku brzmi trochę protekcjonalnie) Barbaresco chciałby dotrzeć każdy miłośnik dobrego wina. Wina o tej nazwie bowiem należą do najlepszych ( i to nie tylko wśród trunków włoskich). Moim zdaniem trójca najwspanialszych win włoskich to właśnie, barolo, barbaresco i valpolicella. Sam nie umiem się zdecydować, które z nich lubię najbardziej. Choć – prawdę mówiąc po ostatnich wakacjach – barbaresco przez dłuższy czas będzie moim ulubionym napojem.
Nebbiolo w winnicy Olka dojrzało już do zbiorów
Z Pietra Ligure do Barbaresco leżącego w Piemoncie ( tuż obok Alby) jedzie się około dwóch godzin. Chyba, że – tak jak nam – wykwitnie po drodze gęsta mgła, co w górach jest rzeczą całkiem zwyczajną. W Albie, pod stacją kolejową, byliśmy umówieni z Olkiem Bondonio (przyjaciele naszych przyjaciół są naszymi przyjaciółmi) – właścicielem winnicy właśnie w Barbaresco. Olek przyjechał z kilkuletnią córeczką Julią i obydwoje pilotowali nas przez góry do swojej wsi. Obejrzeliśmy ich piękny wiekowy dom, dojrzewające nebbiolo, które zaczynają zbierać przyjeżdżający tu co roku młodzi Rumunii i pojechaliśmy na zwiedzanie okolicy.
Castello di Verduno
Byliśmy więc w samym Barbaresco, gdzie obejrzeliśmy winnicę najsłynniejszego włoskiego winiarza – Angelo Gaja, enotekę mieszczącą się w dawnym kościele, wieżę starego zamku z dobudowaną szklaną windą dla leniwych turystów, plantacje leszczyny, bo Barbaresco jest też potentatem w produkcji nutelli, by wreszcie wylądować w Castello di Verduno czyli domu rodzinnym (dziś to luksusowy hotel i restauracja) rodziny Aleksandry – żony Olka.
Olek i Aleksandra podjęli nas wspaniale
Tu zjedliśmy wspaniały lunch: carne di Verduno czyli cienkie plasterki (jak carpaccio) mięsa z udźca cielęcego marynowanego pięć dni w soli i rozmarynie, a po pokrojeniu suto polanego oliwą, co daje oszałamiający rezultat oraz tagliolini al ragu. Do tego oczywiście barbaresco produkcji Olka.
Widok na winnice i dom
Po tym posiłku nie miałem wątpliwości, że muszę kupić zapas tego wina. W Polsce bowiem nie da się go kupić. Namawiam więc importerów włoskich win. Pojedźcie do Olka, spróbujcie tego nektaru i przywieźcie go nad Wisłę dla mnie i innych smakoszy. Mój zapas bowiem to zaledwie 18 butelek (po 18 euro sztuka) a Olek produkuje rocznie zaledwie 4 tysiące butelek tego rarytasu. I po paru wizytach przyjaciół zostaną po nim tylko wspomnienia. Nie mogę zaś co miesiąc pokonywać 2000 tys. kilometrów, by kupować wino.
Po łokcie w fermentującym barbaresco
Każdy powinien robić to co najlepiej potrafi: ja – pić wino i pisać o nim a importerzy jeździć po świecie i dowozić moje ulubione trunki!
Komentarze
Dzień dobry.
Ja przy kawie. Za wcześnie na wino. Wierzę, że doskonałe. Przy podanej cenie producenta, przy opłaceniu transportu i cła, butelka w polskim sklepie będzie kosztowała ok 80 zł, a więc zapotrzebowanie na takie wino będzie, powiedzmy, średnie. Najcenniejsze w ym jest to, że Nasz Specjalny Wysłannik był, napił się u źródła, ocenił wysoko i nowo nabytą wiedzę przekazał nam.
Dzień dobry Blogu!
Podróżującym po włoskich miastach rzuca się w oczy, że obok Corso Vittorio Emanuele spotykają wszędzie via Cavour. Za jakie zasługi ten piemoncki hrabia i liberał ma w każdej większej miejscowości swoją ulicę? Patrioci mówią, że za zjednoczenie Italii, kolejarze – za pierwszy tunel kolejowy pod Alpami, chłopi – za zasługi w poprawie sytuacji piemonckiego rolnictwa, smakosze wina – za sprowadzenie francuskiego enologa, który przybliżył produkcję piemonckich win do bordoskich 😉
Najpierw poprawił uprawę i produkcję barolo, potem zajął się zdefiniowaniem barbaresco. I teraz mamy to, co mamy – mocne wino, aksamitnie pieszczące nasze podniebienie 🙂
Cena – od 15 euro w górę 🙄
Barbaresco (2005) od światowej sławy producenta Angelo Gaja kosztuje (za jedną butelkę) aktualnie 167 Fr. Da się przechować 10-15 lat, dosyć czasu na znalezienie godnej okazji do wypicia 😉
Każdy powinien robić to co najlepiej potrafi: ja – pić wino i pisać o nim a importerzy jeździć po świecie i dowozić moje ulubione trunki!
Robić to, co się najlepiej potrafi. Jestem za. Niestety to co najlepiej potrafię jest zupełnie niedochodowe 😆
Władze naszej Uczelni najwyraźniej uznały, że bardzo nam brakuje uczenia, bo nie czekając na 1. października, pogoniły nas już dziś do roboty. Jednym słowem rok akademicki rozpoczęty. Nie tylko neutrina przyśpieszyły 😉
„Do pracy rodacy!”
Miłego dnia 🙂
Barolo i barbaresco z roczników 2005-2007 osiągnęły właśnie dojrzałość do picia.
Ostrożnie z rocznikami 1997-99 i 2002. Bardzo się zestarzały 🙁
Czytam Wasz blog od czasu, do czasu, ale po raz raz pierwszy zauważyłem, ze Szanowny Pan Redaktor to zwykły kabotyn.
Jotka też to dostrzegła.
Zdrowia psychicznego życzę. I odrobinę skromności.
Nemo – kapryśność szczepów, roczników i ich nieprzewidywalność – po prostu niestabilność zalet i wad, w moim pojęciu w znacznym stopniu ogranicza zaufanie do marki. Tyle, że ja się nie znam.
Jotka – nadrabiacie (jak całe szkolnictwo) kopany czerwiec 2012.
Pyro,
zaufanie do marki? W przypadku wina to nie jest prosta sprawa, bo producent ma wpływ, ale nie na wszystko. Na pogodę przeważnie nie 🙁
Przedwczoraj miałam okazję delektować się znakomitym barbera d’Alba rocznik 2005, bardzo podobnym (w tym wieku) do barolo. Może to rocznik, może okazja, a już na pewno towarzystwo sprawiły, że wspominam ten trunek bardzo mile 😉
Chi e olek Bondonio?
Sorry, Olek, oczywiście.
Nie otwiera się? 🙁
A teraz?
Otwiera się i pierwszy i drugi link. Nasz Gospodarz łapie kontakty, co samo w sobie jest już bonusem wyjazdów wakacyjnych, a poznane nowe na naszym rynku produkty, wzbogacają naszą wiedzę – i nasze pożądania, oczywiście. Kiedy Młoda w plecaku przytargała doskonałe, białe wina z doliny Loary (cena producenta 11 euro/but) okazało się, że nasz „salon winny” w Poznaniu ma te wina w ofercie po ok 110 zł, co już jest zdzierstwem absolutnym.
Mama Olka była Polką. Sam Olek po polsku nie mówi ale dużo rozumie. Przyjaźni się on (a właściwie jego babcia i mama ) z moimi warszawskimi przyjaciółmi. Stąd kontakt.
Pyro, wino kosztujące u producenta 18 euro w Polsce kosztuje minimu dwa razy tyle. Te koszty to transport (niewiele i zależy od liczby butelek) oraz akcyza (gigantyczna) a w końcu marża sprzedawcy. Dlatego kupiłem w Barbaresco, by nie wydawać wieększych sum w Warszawie. Ale jeśli wino Olka pojawi się w pobliskim sklepie, to raz na jakiś czas, szastnę się. Bo warto.
A zmiany w smaku i jakości wina dotyczą wszystkich marek. I nie podważa to ich prestiżu. Wino – wbrew przysłowiom – starzeje się i po pewnym czasie nie jest lepsze lecz gorsze.
Otóż to.
Kto raz pił podane mu z dumą 6-letnie beaujolais, ten zwraca uwagę na wiek wina 😉
Pyro,
dopóki wina po takich cenach (jak podajesz) znajdują nabywców, importer nie ma powodu czegokolwiek zmieniać. Zdrowa konkurencja (i polityka podatkowa państwa) mogą wpłynąć na ceny, ale pozostanie jeszcze moda, snobizm i mała podaż naprawdę fantastycznych win 🙄
Butelka barbaresco od Olka (2007) kosztuje 18 euro, Gaja, też barbaresco i po sąsiedzku, ale rocznik 2003 – 393 euro 😎
To są ceny w restauracji Castello di Verduno.
Ponadto:
Carne di Verduno – 12 euro.
Kieliszek barbaresco (bez marki) – 7.
Pracujemy do 30 czerwca – dydaktyka do połowy czerwca, potem sesja egzaminacyjna, etc.. Żadnych ulg z powodu piłki kopanej 😉
Jotko,
jak tu były mistrzostwa, to też wszyscy pracowali „normalnie”. Mecze przecież były wieczorem.
Z dochodowymi umiejetnosciami to tez u mnie jakos nie tak bylo, a czas na bilans.
Stoja przede mna pojemniki z mapami osob, ktore ubiegaja sie o moje miejsce, ktore zwalniam ostatecznie w kwietniu przyszlego roku.
Jest ich podobno 70 i mam dzis dokonac przegladu i zrobic odsiew.
Niedobrze mi przy tym, mimo pieknej pogody.
Byłam na psim spacerze, a przy okazji zerwałam wie garści owoców dzikiej róży, żeby dorzucić do moczącej się tarniny (efekt Jotki nalewki; też chcę taką) kupiłam bardzo dobre nie dmuchane bułki i zastałam puste miejsce po węgierkach – sprzedane. Zamówiłam na jutro 2 kg. Dziś były po 4,8o.
Pepe – a pomyśl sobie, jak się czują lekarze, którzy muszą zdecydować któremu pacjentowi dać dodatkową szansę kierując na unikalną terapię, a na którego wydać wyrok (dla wszystkich nie starcza, nawet dla 20% przy niektórych lekach nie wystarcza). Wtedy lekarz jest w masce Pana Boga, ale nie Boga Miłosiernego.
Jeszcze zapomniałam o święcie piłki kopanej, Nemo, mece wieczorem, ale akademiki i bursy wzbogacają „bazę hotelową” w najniższych, turystycznych przedziałach cenowych.
Pepe, czyli będziesz miał więcej czasu dla siebie?
Nie piliśmy podczas weekendu ani barbaresco ani barolo 🙁
W naszym zasięgu był tylko całkiem skromny,ale co tu dużo gadać,miły portugalski cabernet za całe 26 zł 🙂
Bardzo dobrze smakował do duszonego nad ogniskiem eintopfa.Do kociołka wrzuciliśmy kolejno:wołowinę pokrojoną w kostkę,udka kurczacze,fasolkę szparagową,ziemniaki i pomidory.Cebuli oczywiście nie,z wiadomych względów.I tak kociołek zakupiony przeze mnie kilka tygodni temu nareszcie doczekał się swojej premiery.Przewidziane kolejne występy 😀
Pepegor- nie masz łatwego zadania.
P. Redaktorze,
Być może mama Olka była Polką, ale o pochodzeniu tatusia w/w krążą różne opinie. Niektórzy – na tym świecie pełnym podłości, zawistnych osób nie brakuje – twierdzą, że dr z Białogardu jakieś bar micwy wyprawiał.
Czy Łaskawa Małżonka Wielce Czcigodnego Gospodarza Tego Blogu tekst na jutro już Panu Redaktorowi napisała?
Pytam, bo nie wiem, czy kompa we wtorek otwierać.
Jak tam to u Was…buziaczki Szampaństwu!
Skoro pracujemy cały czerwiec, to znaczy, że nie oddajemy akademików gościom. Tym bardziej nie rozumiem wcześniejszego rozpoczynania roku akademickiego.
Owszem zdarzało się, że rok akademicki rozpoczynał się miesiąc wcześniej. Działo się to za nieboszczki komuny, kiedy hoteli było tyle co kot napłakał. Równocześnie w Poznaniu odbywały się w czerwcu Międzynarodowe Targi Poznańskie. Ale wtedy też kończyliśmy miesiąc wczesniej.
Teraz ni przypiął, ni przyłatał zaczynamy 26 września i kończymy 30 czerwca. Nic wielkiego się nie dzieje. Ale irytuje mnie to. 1 październik to tradycyjny termin inauguracji i wolałabym się tego trzymać.
Bezskutecznie szukam list studentów na zajęcia fakultatywne, które jutro rozpoczynam. z jednej strony pośpiech a zdrugiej …
Zapisy odbywały się w maju … listy już kiedyś widziałam w USOS, a dzisiaj ich nie ma … chciałam sobie wydrukować 👿
W Gminie też przyśpieszenie. Normalnie przygotowywaliśmy dokumentację potrzebną do dofinansowania UTW – delegowanie zadań publicznych Gminy na organizacje pozarządowe – do końca października. Teraz kazano nam zrobić wstepny preliminarz do 30 września.
Zajmowałam się swoją częścią pracy – przełożenie zadań Gminy, zgodnie ze stosownymi paragrafami, etc. na zadania UTW – całe przedpołudnie. Zrobiłam.
pepegor,
nie zazdroszczę. Ja definitywnie odchodzę we wrześniu, ale nie będę musiała robić tego co Ty. Etat ulegnie likwidacji z powodu niżu demograficznego – coraz mniej studentów.
Dzien dobry,
Jotko, a moze optymistycznie – wiecej czasu na hazard, seks i trunki 🙂 ?
Jolly,
też tak sobie po cichu myślałam, ale póki co, nie chciałam zapeszać 😉
Jerzy Vituliani, wybitny profesor neurologii – i nie tylko – mówi, że mężczyźni powinni zadbać o dwa orgazmy tygodniowo, jeżeli po sześćdziesiątce chcą sobie wydłużyć życie o 8 – 10 lat. Można przeczytać w ostatnim Tygodniku Powszechnym – dostępny on-line od najblizszej środy. Tytuł wywiadu Papież i geny lustrzane – a w środku orgazmy 😯
O kobietach nic, w tej materii nie pisze. Ale sama rozumiesz … 😉
Jaka pogoda w Londynie? U nas piękna złota jesień. Pozdrawiam 🙂
Witam Szampaństwo!
Znowu piękny jesienny dzionek się szykuje. Śliwki się octują, będę musiała zakupić cukier, bo jest tylko tyle, ile w dyżurnej cukierniczce i parę deko w torbie. U mnie zwykle 2 kg torba schodzi (a i to nie całkiem) w roku.
No, chyba, że robię przetwory, co się zdarza.
Jotka, to znaczy od przyszłego września będziesz miała czas na rozpustę? 🙂
I bardzo dobrze! Jeśli męźczyźni powinni zadbać o 2 orgazmy tygodniowo, to kobiety – przynajmniej ze cztery 😉
Cichal,
zjadłeś już swoją owsiankę? U mnie kromucha z rzodkiewką.
W sprawie Szczytu północnoamerykańskiej siatki Łasuchów napisałam już do Nowego – wy będziecie mieli Columbus Day, my Thanksgiving, czyli poniedziałek wolny. Przybylibyśmy w sobotę wczesnym popołudniem.
Ty sobie wymienisz kolanko (przygotujemy Cię przedoperacyjnie 😉 ),
a ja się udam na krojenie rączek, tylko nie znam jeszcze terminu.
A potem…
Będziemy piękni jak dawniej
Będziemy działać sprawniej 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=qHqTTSjWBvg
Acha, też uważam, że dwóch facetów na utrzymanie jednej, dorzecznej niewiasty, to w sam raz.
Róża do nalewki dorzucona; alkoholu w tym przymało. Więcej w tej chwili nie mam i w sklepie do piątku nie dokupię – koniec rozrzutnego miesiąca. Doleję w piątek i będzie miało czas na mieszanie i nabieranie smaku i koloru do końca października. W tej chwili w gorzelni mojej dwie nalewki „w robocie” – dereniówka (termin zlania ok połowy listopada) i tarninówka (koniec października). Wszystkie moje przepisy na dereniówkę przewidują dodatek suszonej borówki czarnej. Zamówiłam w aptece, kupiłam, dodałam. Haneczka znalazła przepis bez dodatku jagody – zrobiła i potem porównamy wyniki : która lepsza.
A jaka piękna data na naprawę Cichala; jak ta trzydniowa rzeźnia nad bagnistą Miereją, kiedy to „wstał major Lachowicz o krok przed szeregiem” i kiedy z honorem dano wykosić świeżo powołany pułk pancerny in Bohaterów Westerplatte, że tylko trzy ocalały. Ależ ten Cichal ma szczęście – ofiarę bogom w tym dniu już inni zapłacili; on może prześliznąć się za friko.
Alicjo,
nie wiem jak to jest w przypadku kobiet. Profesor Vituliani mówi, że „mózg mężczyzny zawieszony jest na testosteronie”, którego produkcja z wiekiem zanika. Biologicznie taki facet jest już „niepotrzebny”. Żeby pobudzić prace mózgu i przedłuzyć życie, trzeba stymulować produkcję testosteronu. Czyli te orgazmy dla facetów są potrzebne ze wskazań lekarskich 😉
Mózg kobiety funkcjonuje inaczej, więc nie wiem czy to by było lekarstwo czy nieobyczajność 😉
Pies drapał lekarstwo, niech się leczą męźczyźni – ja tam jestem za nieobyczajnością 😉
Kobiety żyją dłużej od mężczyzn jakieś 7-8 lat. Ale przecież też przychodzi wiek, kiedy są już nieproduktywne w sensie prokreacji! I to wcześniej, niż mżczyźni. Podejrzewam, że Matka Natura ustawiła to tak – żyjemy dłużej, żeby opiekować się wnukami i starszymi mężczyznami 🙄
Ten profesor ma chyba rację.
Jotko,
Pogoda co najmniej dziwna – w ty roku mielismy tydzien lata w koncu kwietnia i zapowiada sie tydzien lata w koncu wrzesnia, pomiedzy aura byla raczej przedwiosenna!
Wystarczy powiedziec ze tydzien temu zaczely pomidory dojrzewac …
Młoda wróciła z pracy i zaraz dostała smycz do ręki, a na drugim końcu smyczy był Radzio. Bardzo już mu się spieszyło. Na obiad kasza gryczana z resztą gulaszu z grzybami i ogórek Żabi i ciasto c.d. Może by na jutro knedle ze śliwkami? I śmietana od Eski?
Alicjo
W pierwszych słowach mego listu pozdrawiam Kingston, in corpore! Donoszę, że czekamy w uniesieniu.
Owsiankę (wyszła nad podziw smacznie) byłem zjadłem, uprzednio nakarmiwszy Ewę. Onaż to dostała zadanie, by wnikliwie przestudiować teorię prof. Vetulaniego i wyciągnąć stosowne wnioski. Apropoś (jak mówi szefowa sklepu z Greenpointu) obecnie szanowany profesor, w młodości miał ksywę „Pies” i był szalejącym (nie w sensie pejoratywnym) Piwniczaninem. Siłaśmy drzewiej nafiglowali…
Aleśmi Pyro dała skojarzenie. Zmieniam datę!
Cichalu – jestem zwolenniczką wnikliwych studiów Ewinych (pod warunkiem wszakże, że udzielisz jej wyczerpujących korepetycji). Wybacz, data mi się sama skojarzyła, ale jak powiedziałam, powinna to być data wyjątkowo bezpieczna.
Galeria bezdomna 2011
http://www.moja-ostroleka.pl/galeria-bezdomna-po-raz-kolejny-w-ostrolece-zdjecia,1316974398,2.html
http://www.chojnowski.net/thumbnails.php?album=3471
Znowu Ciebie mniej, Marku.
Nie wiem dlaczego nie ujawniłeś zawczasu tego wieszania. Poznań za lasami, za górami ale Koleżanki – Warszawianki może by na ten placek świeżutki się załapały i nieco tłoku wprowadziły. Co to w ogóle jest, że się tajnisz?
Próbuję zakończyć remont i zarobić na ZUS.
Pan „życzliwy bardzo” jest nad wyraz zyczliwy. Przesylam mu buziaczki, i pa,pa.
…a ja witam szampańsko na Blogu 😉
Pyra,
dzięki za podpowiedź względem obiadu – kaszę gryczaną posiadam, gulasz zamrożony także samo, ogórek małosolny mój, obiad jest 🙂
Lecę Za Róg po ocet, bo mi był wyciekł wczoraj.
Tamten uszczęśliwiający chwilowo śliwki zgodnie z sugestią Żaby zleję osobno i będę używała do bejcowania miąs i takich tam.
Kajam się wielce i przepraszam, zaocznie, pana profesora Vetulaniego oraz Szanownych Państwa za przekręcanie profesorskiego nazwiska 😳
Przekręciłam też tytuł wywiadu. Powinno być Papież i neurony lustrzane
Cichalu,
Twój piwniczny kolega pisze tak: …powinni stymulować poziom testosteronu różnymi bodźcami, zwłaszcza aktywnością seksualną. Szansa na przeżycie następnych 8 – 10 lat jest znacznie wyższa u mężczyzn utrzymujących tę aktywność na poziomie dwóch orgazmów tygodniowo, obojetnie w jaki sposób uzyskanych… 😉
Cały wywiad, w TP wersja skrócona, w książce Piękno neurobiologii wyd. Homini 2011
Jolly,
rzeczywiście dziwaczna pogoda 😯
Tego „Zyczliwego” to ja dopiero teraz zobaczyłam. Hm… octowy humor, ciernisty sznyt – chyba nie spod naszych strzech? A co tam. Będzie się przyzwoicie zachowywał, to niech siedzi; ma ochotę na malutką rozwałkę, to my w gotowości (3 tygodnie do rocznicy październikowej).
@ Życzliwy bardzo,
jestem przekonan, że rady profesora Vetulaniego mogą być Ci przydatne. Bardzo 😉
Bez buziaczków i bez odbioru 😎
Nie bede sie rozwijac temacie „zyczliwego” ale nie lubie jak mi ktos pluje do zupy, chamstwa, i to by bylo na tyle.
Buziaki,
Czy tak wiele się przez ćwierćwiecze zmieniło? Prawie aktualny felieon, choć i wspomnień czar…
http://youtu.be/peVrludkr5k
wiesz co jotka,
to jest najzwyklejsza teoria ( 2 x w tygodniu ) i pozostanie nia do konca, zanim jakis tam inny nowomianowany palnie zupelnie co innego. naturalnie dla teoretykow jest to fantastycza teza do dyskusji
dosyc rozwiniecia, przejdzmy do praktyki
jak facet moze starac sie, i to jeszcze dwa razy w ciagu tygodnia, kiedy panienki wszystko czynia ( spozywaja ) by ich odstraszac od siebie
podobnie jak przy pieczeniu ciasta, przygotowywaniu bigosu, itditp wazne sa proporcje
z autopsji wiem, ze im bardziej panienki odbiegaja od proporcji 86-61-86 przy wzroscie 178, tym bardziej odpowiada im bardzo, kazda jedna teoria
a facet to nie maszyna, ktora mozna zaprogramowac i czerpac z niego korzysci
nawet dwa razy w tygodniu 😆
😆
cd
http://youtu.be/tC7TQGHwiWI
jaka szkoda, że dni nasze… przepłynęły bezszelestnie beznamiętnie jak ta woda…
tak mi się skojarzyło do dyskusji o orgazmach – pochyłe Panie i Panowie. 😉
nagranie koncertu (cichal będzie wiedział godzinę, dzień, miesiąc, rok :lol:) z okazji przyznania Piotrowi honorowego obywatelstwa Miasta Kr.
ciekawostka – za artystami po prawej*, w trzecim rzędzie siedzi w jedwabnej sukience, cieniowanej (oliwka-zieleń-seledyn :D), realowa agentka niejakiej a cappelli… kilkanaście lat młodsza (jaka szkoda… :roll:) i niewiedząca, że kiedyś będzie internet, blogi, nicki i jutjuby
*patrząc od widowni, na innych kęskach w/w koncertu widać ją lepiej (jak się wi ;)) – zdajsie dostała zapro od takiej, co po Zachwatowicz dostała „Głupią” – cichal będzie natychmiast wiedział, on wszystko wi
‚do zupy’ – trza uważać, niebezpieczna zbitka, gdy wypowiadana w afekcie. 😐
że niby „pochyłe panie i panowie” okrutnie brzmi?.. -ale z gitarą, przy ognisku, wszyscy zazwyczaj śpiewają „otyłe” zamiast „pochyłe” – i tyz musi być… 😥
ale ja nie z tej bajki (tej okrutnej, jak Ogonek, co z centymetrem lata za orgazmami :lol:).
nudzi mi sie troszku, bośmy się z chłopakami zmówili, że milczymy u a cappelli. niech nas przestanie wreszcie zaniedbywać, do Jasnej… Rady Orgazmowej! 🙄 [maniera Nemo :D]
więc jej [ac, nie n] płatam małego psikusa i plotkuję na wychodźstwie. 😈
piosenka ładna i apropoś 😉 , a jeszcze cichal wszystko wi o Piwnicy.
na pewno od razu skojarzy, o kogo tu chodzi.
ja spadam, bezszelestnie jak ta woda. dwa komcie u a capelli mni, dwa komcie u staruszków więcy.
-bilans musi wyjść na zero. 😆
a, buziaki.
orgazmiczne.
😀
/to już 3 komcie – bydzie dobra średnia wieczoru/
Co tutaj dzisiaj taki temat ornitologiczny, tu trwa dyskusja, a co ja mam zrobic, latam po calym Berlinie zeby zrealizowac zamowie na specyfikum na ptaka i nie maja go w tutejszych aptekach, moze sciagna z innego miasta albo innego kraju, nadzieja dzwignia…
zacznij latac dorotolku. w locie znacznie latwiej dorwac ptaszka i to jeszcze fruwajacego na dodatek 😆
Nie podskakuj Kocie, chociaż w słusznej sprawie. Panie nie tylko pochyłe ale i ślepawe – nie widzę. Nie szkodzi. Piosnka cyklu „czy mnie jeszcze pamiętasz?” Bożesz Ty mój. Tylko pamięć pozostała.
Do Wszystkich Świętych ponad miesiąć, a tu aż dwa duchy, dwie zjawy w jeden wieczór… Dziwne…
Witam.
Dorotol przyłącz się do orgazmu z ptakiem coś się wymyśli.
Ocet zakupiłam, miałam nadzieję na kilogram śliwek, no bo jak te mają siąść, to bym zalała jeszcze kapkę, żeby słój dopełnić. Niestety, śliwki znowu wyszły, ale podobno przyjdą.
Mru,
w tych sprawach to Cichal naprawdę wszystko wie – albo prawie wszystko 😉
Plotkarzu Ty jeden, Mru 🙄
A co, jak jest jak w pochodzie pierwszomajowym M. Załuckiego: „…maszeruje Wola, Ochota już przeszła”?
Pani Generał, poczułem się mile pogłaskany :D, -to jeszcze dodam
przyjmij spokojnie co ci lata doradzają
z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości 😉
spadam, spadam już – zawsze na 4łapy. 😎
Pepegor – rada też z Załuskiego – zawinąć w gazetę (Najszybciej bowiem, jak już wiecie/ stopa podnosi się w gazecie).
pepegor,
niezła jest też, nie tylko zdaniem profesora Vetulaniego, gimnastyka umysłowa i ruch na świeżym powietrzu 😉
@ mru,
toteż my tu na tym blogu z „wdziękiem wyrzekamy się spraw młodości” : zapalczywości i zarozumialstwa 😉
Dziękuję za piosenkę Długosza. zawsze ją bardzo lubiłam i wyciągałam z jej treści stosowne wnioski.
Co do plotek, to obawiam się, że pomyliłeś adres. Tu nie znajdziesz na nie zapotrzebowania 😉
Jotka – ten kot, to kot niezwyczajny; zna Blog od pierwszych dni; nie ma złudzeń i często pokazuje pazurki, a ja kocham koty.
Moja synowa znalazła się wśród ok.100 programistów mozilli, tych, co to przy mozilli kombinują, znaczy się. Zadowolona przeokropnie! Ja też – jakby co, będę wiedziała, gdzie słać narzekania 😉
A, i kupili sobie drugiego kota 😯
Wśród tych 100 programistów są tylko 3 baby, moja synowa mówi, że to nie dlatego, że baby są gorszymi programistkami, przeciwnie.
Ja tylko powtarzam, co ona mówi!
A ja przed chwilą zostałem nie profesorem zwyczajnym, ale Unratem i za chwilę zacznę tę degradację obchodzić. Proszę odsunąć się od peronu.
Mru – a cappella pisze się a cappella, a a capella a capella 🙂
Użyłem metody „Gniew i Atak Zastępczy” profesora Surogatowa. Działa, ale nie na mnie. Margaryna nigdy masłem nie będzie. Czuję głeboki niedosyt. Mru – wybacz, zbłądziłem, ale jestem zakałą ludzkości i tchórzem. Chciałem się rzucić na Pyrę, ale Ona ma psa. Jotka też ma psa 🙂
Cichalu – Bądź zdrów. To nie rozkaz, ale prośba.
Alicjo,
gratulacje dla synowej 🙂
Placku 😉
http://www.youtube.com/watch?v=bIbgg2Ca1vk
Dobranoc Blogu 🙂
Zwyczajny kot, niezwyczajny, ja nie lubię, kiedy ktoś zmienia nick jak rękawiczki – lubię wiedzieć, z kim mam do czynienia, nie musi to być nazwisko, adres, telefon i te rzeczy, wystarczy nick. Stały.
Zabawa w zgadywankę i podchody mnie zdecydowanie nie bawi, czemu niejeden raz dałam wyraz. O, rymnęło się!
Placku,
a gdzie do mnie prośba?! Ja też mam chore, co prawda nie kolanko, ale rąsie, rąsie! I też czekają na chirurga 😯
Dobranoc, Jotko.
Placku – Jotka ma też dwa koty; a na mnie możesz się rzucać z pazurami – przywykłam., Taki miałam etat w rodzinie – „winna była Mama. Mamy to był błąd. To ona w tańcu tupała tak, że miasto poszło w drobny mak” Nie aż tak źle – nie rozwaliłam San Francisco, ale po za tym …tylko przez pomyłkę nie wywołałam III światowej. Z takim stażem osoby z definicji winnej, żadne potwarze mnie nie straszą./
Alicja – Przekaż Jenny gratulacje. Może być z siebie dumna.
Przekażę – dziękuję!
Zaraza jest ambitna, zajdzie daleko, prorokuję 😉
p.s.
Jakby kto co, to „zaraza” jest u nas w znaczeniu +++
Nie odpuści, dojdzie!
Alicja, gdzie Ciebie będą cerować, w Toronto?
Ja mam dwa koty. Ale nie o tym chciałam.
Time Magazine donosił niedawno, że pewna grupa szwajcarskich uczonych po 10-letnich badaniach nad orgazmem żeńskim jest bliska wydania publikacji na ten bardzo złożony temat. Teza, jakoby kobiety miały różne rodzaje orgazmu została dalece potwierdzona. Wśród różnych wskaźników wyróżniono również tzw. wokalizację orgazmu, a na jej podstawie ustalono poszczególne kategorie tego zjawiska.
I tak:
Orgazm Pozytywny – rozpoznaje się, gdy liczba pozytywnych rodzajów wokalizacji przeważa jej inne rodzaje. Na przykład: „o tak, o tak, rób tak”
Orgazm Negatywny – podobnie jak pozytywny, ale zawiera wysoki procent wokalizacji negatywnej. Na przykład: „Nie, och nie, och nie”
Orgazm Religijny – odznacza się niezwykle wysoką liczbą odniesień do boga lub bóstwa: „O Jezu, o Boże, o Chryste”
Uczeni raportują, że powyższe trendy wykrystalizowały się już w dość wczesnej fazie badań, nie zadowoliły ich jednak tak do końca, gdyż statystyki sugerowały istnienie dalszej kategorii wokalizacyjnej.
Po dodatkowych 3 latach badań ustalono tę kategorię:
Orgazm Udawany 😎
Jak taki orgazm rozpoznać?
Uczeni są przekonani, że po wokalizacji: „Och (imię męskie), Och (imię męskie), Och (imię męskie)”
😉
Wspominków wakacyjnych ciąg dalszy, tym razem bez zdjęć.
Kolejny etap podróży na Krym upłynął nam pod znakiem DAI czyli Drogowej Awto Inspekcji. Trzeba przyznać że funkcjonariusze tej formacji są niezwykle kreatywni w wynajdywaniu powodów do zdobycia łapówki.
Przykład pierwszy: ’70 ? 50 ? 30′. Prowadzę sobie autko po prostej, wyremontowanej drodze, nie ma najmniejszego powodu do zmniejszania prędkości aż tu nagle wyrasta znak ograniczenia prędkości do 70 km na godzinę. Wyhamowałam. Kilkadziesiąt metrów za nim wyrasta znak ograniczenia prędkości do 50 km. Nie zdążyłam wyhamować. Za znakiem ograniczenia do 30 km stoją uśmiechnięci od ucha do ucha panowie z DAI… Panowie zaprosili mnie do radiowozu i przewieźli pokazać wszystkie znaki po kolei.
‚Daj, daj, daj, nie odmawiaj, daj
To, co masz najlepszego, daj’
Wniosek? Przy ograniczeniu prędkości do 70 km, na Ukrainie od razu należy hamować do 50 km. To działa.
Przykład drugi: ‚STOP’. W Polsce, z reguły stawia się ten znak w uzasadnionym miejscu. Na Ukrainie niekoniecznie.
Sytuacja: wjazd na autostradę wolnym pasem, pasy łączą się jakieś 500m dalej, samochodów jak na lekarstwo – sielanka. Wjeżdzając w takiej sytuacji naturalnym jest sprawdzenie co się dzieje z lewej strony, głowa odruchowo wychyla się do bólu w lewo, a tymczasem… po prawej stronie w tym właśnie miejscu stoi sobie znak STOP! – a naprzeciwko, z pasa zieleni macha do ciebie uśmiechnięty pan z DAI.
A w innym jeszcze miejscu skrzyżowanie dróg równorzędnych (akurat droga w prawo zamknięta), wyczuleni (boleśnie) na znak STOP dostrzegamy go i owszem… 50m przed skrzyżowaniem, skąd nie nic nie widać. Witek zatrzymuje się raz przed znakiem, drugi raz przed skrzyżowaniem, a na skrzyżowaniu stoi sobie pan z DAI, i śmieje się od ucha do ucha ze świadomością ‚no nauczyliśmy was!!!’!
I najlepsze: jadę sobie spokojnie w mieście Winnicji i nagle widzę w lusterku wstecznym migające kolorowe światełka czyli koguta. Ów kogut należał do radiowozu. Nastąpiła mała konsternacja gdyż wizja i owszem była ale fonii zabrakło. Jako że z koniem kopać się nie należy zjechałam na sąsiedni pas, niekoniecznie prowadzący tam gdzie zamierzaliśmy dotrzeć. Migający samochód zniknął mi z pola widzenia, więc wykorzystałam lukę i z powrotem wskoczyłam na odpowiedni pas. Jakież było nasze zdumienie gdy za chwilę znajomy radiowóz znów pojawił się za nami, tym razem do wizji dołączyła fonia, znowu musieliśmy zmienić pas a panowie z groźnymi minami wyprzedzili nasz samochód. Kilkanaście kilometrów dalej, tym razem bez pretekstu, umundurowani panowie pomachali na nas magiczną pałeczką i zadali pytanie czy w Polsce też tak lekceważymy Milicję. I owszem nie. Ale w PL kogutowi musi towarzyszyć sygnał dźwiękowy by samochód był pojazdem uprzywilejowanym (przynajmniej tak mnie kiedyś uczyli), a jeszcze nie trafiłam na drogówkę która na sygnale jedzie wystawiać mandaty. No i nasi, jak już są uprzywilejowani to zazwyczaj jadą szybko i sprawnie a nie jak…Ale te uwagi na szczęście zachowaliśmy dla siebie. I tym razem obyło się bez wydatków…
Trzeba jednak uczciwie przyznać, że po zainkasowaniu (nie)należności panowie z DAI bardzo uprzejmie informowali nas o najbliższych patrolach na trasie. No i pierwszy raz w życiu miałam okazję przejechać się radiowozem 😉
CDN.
Wniosek, na Ukrainę nie wolno jeździć własnym samochodem! Ale jazda tamtejszymi pociągami to też niezła przygoda 😉
Nemo – mam pretensje. Siedzę przy klawiaturze i popijam herbatę. I otóż własna Koleżanka – Blogowiczka dąży do zniszczenia mojej luksusowej, nowej klawiatury kupionej przez Zięcia. Ładnie to tak? A jeszcze mam delikatne pytanko: czy helweccy uczeni mieli zajęcia praktyczne, warsztaty, czy choćby obóz kondycyjny? Boję się bowiem, że dalsze badania nad innymi nacjami mogą im niesłychanie skomplikować opracowaną kategoryzację.
Ewo, 😯
Nie przetłumaczę tego Osobistemu, bo będzie miał kolejne uzasadnienie dla swojej niechęci wobec podróży na Ukrainę 🙄 Z radzieckich czasów pamiętam GAI (Gławnaja Awtomobilna Inspekcja), której funkcjonariusze zatrzymywali nas kilka razy na trasie Vyborg-Leningrad-Moskwa-Mińsk-Brześć, ale nigdy nie próbowali niczego wymusić. Może dlatego, że my „ani w ząb” nie rozumieliśmy rosyjskiego, a oni nie władali żadnym innym językiem. A może za Breżniewa nie było aż takiej bezczelnej korupcji? Bali się o swoją opinię na Zachodzie?
Pyro, 😯
Jeżeli wyniki poważnych badań zagrażają Twojej klawiaturze, to odnoszę wrażenie, że masz niewłaściwy stosunek do nauki 🙄 Ot co!
A ten, to w ogóle uczonych nie szanował 🙄
Jak wiadomo Władimir byt długo z takimi poglądami nie pożył. Z zawstydzenia chowam głowę w piasek (raczej w jasiek)
Dobranoc Państwu.
Dobranoc, Pyro 😀 Miłych snów 🙂
Pojęcia nie mam, gdzie i kiedy będzie cerowanko, Pyro.
Ja tam wierzę lekarzom 🙂
Na wszelki wypadek 😉
Dyskoteka 😉
Bluesowa cokolwiek…mam sentyment, bo kiedyś byłam na koncercie, a koncerty mają to do siebie, ze są lepsiejsze od nagrań płytowych.
Ale to jest i tak dobre dla wielbicieli takiej muzyki.
http://www.youtube.com/watch?v=NGWlSMFNRag
Szwajcarscy uczeni badający orgazm żeński. Podchodzę ze stosowna powagą…
Ziutek!!!!!!!
No i co oni na to?!
Dzień dobry,
Ale tu dzisiaj rozmowy o szczytach, i to z naukowymi dowodami.
Przypomniało mi się….
Mały Jaś siedzi na łóżku i z zainteresowaniem ogląda sobie to, czym go Natura obdarzyła.
„Czy to jest mój rozum, mamusiu?”
„Jeszcze nie, synku”
Po dzisiejszej lekturze widzę, że to nie żarty… 😉
I jeszcze szwajcarskie rewelacje 😉 A ja już stary 😉
Ja też znowu bluesowo, podobnie jak przed dwoma dniami
http://www.youtube.com/watch?v=3bttlLvJciM&feature=related
Też lubię.
To pozostało nam tylko pogadać, posłuchać, powspominać.
A dzionek piękny, słońce aż kłuje w oczy. Jednocześnie jednak, dzień już wyraźnie krótszy, noce chłodne i zieleń płowieje.
Dzień dobry.
Hej, Pyra, mów za siebie 👿
Do szkoły muszę 😉
Miłego dnia 🙂