Zacznę od końca…

… a koniec był szczęśliwy. Dojechaliśmy do domu pokonując ponad dwa tysiące kilometrów przez Włochy, Austrię, Czechy i Polskę bez przeszkód ale i bez zbędnych przerw (przepraszam paOLOre za milczenie ale chyba mnie zrozumiesz). I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jechaliśmy samochodem bez żadnych dokumentów. Moja karta rejestracyjna wozu, ubezpieczenie, dowód osobisty, pieniądze i karty kredytowe padły łupem sprawnego złodzieja operującego na dworcu kolejowym w Nicei.
Sprowadzenie wtórników z Polski nie było możliwe. Jedyna rada – także zdaniem pracowników konsulatu w Mediolanie – to spokojna i zgodna z przepisami jazda do domu (byle nie przez Szwajcarię). Tak też zrobiliśmy i jesteśmy. A teraz nas czeka żmudna droga odtwarzania utraconych dokumentów. Pieniędzy niestety nie!
Ku przestrodze wędrowników opiszę ten końcowy, niemiły incydent. I mam nadzieję, że ustrzegę w ten sposób parę nierozważnych osób noszących w jednym portfelu wszystko razem.
Jedną z ostatnich wycieczek odbyliśmy pociągiem. Do Nicei jedzie się wzdłuż wybrzeża i tylko liczne tunele odbierają możliwość podziwiania morza oraz miejscowości.
Spacer po Nicei też jest wielką przyjemnością. Z jednej strony wspaniale sklepy umożliwiające kupno upominków dla rodziny i przyjaciół a z drugiej bulwar Angielski ciągnący się nad plażami pełnymi radośnie opalających się i kapiących ludzi.
Po wędrówce i zakupach wylądowaliśmy w upatrzonym wcześniej lokalu – Grand Balcon – specjalizującym się w kuchni morskiej. Trafiliśmy na dzień truflowy i cała ulica pachniała jak dębowy las pełen tych cudnych grzybów rosnących pod ziemią.
Zjedliśmy przegrzebki i risotto, oczywiście oba dania z truflami. Nie żałowaliśmy wydanej na to kwoty. A rozsądnie by było poszaleć jeszcze bardziej.
Na dworcu było dość tłoczno. Kupowaliśmy w kiosku wodę mineralną na podróż grzebiąc w portfelu i porządkując banknoty. Portfel włożyłem do zapinanej kieszeni mieszczącej się dość nisko na nogawce spodni.
Gdy pociąg ruszył odezwała się moja komórka i pracownica banku zapytała czy mam kłopoty z podjęciem pieniędzy, bo mylę swój PIN. Złapałem się za kieszeń: była odpięta i pusta.
Dzięki szybkiemu działaniu mojego banku (dziękuję Fortis BNP Parisbas) karty zablokowano, zastrzeżono także i dokumenty osobiste. Straciłem więc tylko to co było w portfelu. Od tej pory będę nosił dokumenty oddzielone od pieniędzy a karty jeszcze gdzie indziej. Trochę to utrudnia moment płacenia ale utrudnia także robotę kieszonkowcowi.

Kolacja w Sirmione

Odwiedziliśmy natychmiast po powrocie do Pietra Ligure komisariat Karabinierów, gdzie spisano dokument, który był moim jedynym świadectwem posiadania auta i potwierdzeniem rabunku.


Twierdza na końcu pólwyspu

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na noc w Sirmione nad Jeziorem Garda gdzie podziwialiśmy wspaniałą twierdzę i piękne miasteczko starając się zapomnieć o niemiłej przygodzie.