Czytajcie uważnie etykietki
Czytam uważnie etykietki na butelkach wina. Chcę bowiem wiedzieć ile ma lat mój ulubiony trunek, z jakiej pochodzi winnicy, z jakiego szczepu lub szczepów jest zrobiony i kto go wyprodukował. Interesuje mnie także czy wino leżakowało w beczkach dębowych i jak długo, co ma niebagatelny wpływ na aromat i smak.
Taką wnikliwą lekturę stosuję tylko w przypadku natrafienia na nowe i bliżej mi nieznane wino. Potem sięgam po butelkę niejako automatycznie. Przy innych produktach spożywczych szukam daty trwałości i tyle. Zwłaszcza jeśli są produkty często kupowane i znanych mi marek. I oto ostatnio zdarzyła mi się przygoda, która zmusiła mnie do wnikliwszego oglądania i czytania tego, co producent był łaskaw napisać.
Używamy w domu sporo miodu. I mamy swoje ulubione gatunki oraz firmy. Bardzo nam smakuje miód gryczany a na drugim miejscu stawiamy spadziowy. Ostatnio kupiliśmy w Tusinku miód wrzosowy, który aromatem i smakiem (dość ostrym) też nas zachwycił.
Najczęściej dotąd kupowaliśmy miód Sądeckiego Bartnika. Ostatnio jednak miód gryczany tego producenta wydał nam się jakiś inny niż zwykle. Nie miał znanego nam aromatu a smak był też jakiś mdły. Zaczęliśmy więc studiować wnikliwie etykietkę i ku naszemu zdumieniu (a nawet oburzeniu) znaleźliśmy następujący napis: Mieszanka miodów pochodzących z państw członkowskich Unii Europejskiej i spoza Unii Europejskiej.
I szlag nas trafił podwójnie a nawet potrójnie. Czy na Ziemi Sądeckiej za mało sieje się gryki, by robić miód z rodzimych pól i czy to na pewno jest miód z kwiatów gryki? Dlaczego mam jeść mieszankę w skład której wchodzi miód np. z okolic Czarnobyla? Czemu też nowy mieszany produkt ma taką samą etykietkę jak ten sprzed lat?
Producent przewidując moją reakcję ów napis umieszcza go w mało widocznym miejscu i tak drobną czcionką, że musiałem sięgając po lampę i kręcąc słoiczkiem w te i we w te, by wreszcie przeczytać jakże ważną informację. Miodu oczywiście nie wyrzuciłem i wykorzystam go do różnych sosów i potraw. Ale więcej go nie kupię. Będę sięgał po jednorodne miody z małych pasiek. Np. na wspomnianym tu miodzie wrzosowym z Pasieki Leśny Dwór pod Szczytnem, znalazłem napis (duży i rzucający się w oczy): Słoik zawiera wyłącznie naturalny miód pszczeli w całości pochodzący z Polski.
I takie miody bedę odtąd jadał!
Komentarze
Ewo – Wszystkiego, wszystkiego najlepszego! Wspaniałych podróży i samych radości 🙂
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/KosmosOnetek#slideshow/5635142539234450866
Czytanie etykiet uważam za najważniejszy obowiązek każdego konsumenta. To jedyny sposób na „świadome” jedzenie. Chociaż, jak Gospodarz zauważył, producenci nam tego nie ułatwiają.
Ostatnio jednak, śpiesząc sie do pracy, kupiłam jogurt brzoskwiniowy Bakoma w sklepie blisko domu. Opakowanie było duże i napisy również, więc mimochodem zaczęłam studiowac etykietę, jadąc autobusem. Czego tam nie było! Wsad owocowy, sok z buraków, dynia, o połowie tablicy Mendelejewa nie wspominając.
Wysiadłam z autobusu i wrzuciłam jogurt do śmietnika.
A co jeżeli kupujący dopiero w domu, przy pomocy lupy potrafi odcyfrować etykietkę? Zdarzało mi się już kupić rozmaite świństwa pod mylącymi nazwami. Zapamiętałam i drugi raz nie kupię, ale w sklepie przeczytać nie dam rady. Swoistą „lekcję” odebrałam kiedyś, kupując cała, kilogramową paczkę kiełbasy znanego producenta. Anka szła na jakąś plenerową imprezę i zabierała „na ognisko”. Ponieważ wyrób był pakowany próżniowo, etykieta była okazała, chociaż w 1/3 zapisana maczkiem. Z ciekawości lupą w ten maczek – dowiedziałam się, że kiełbasa „luksusowa” zawiera 48% mięsa wieprzowego, ileś tam tłuszczu, skórki wieprzowe, jakieś skrobie, itd itp – emulgatory, stabilizatory. Już rozumiem dlaczego nigdy w życiu nie udało mi się zrobić domowej kiełbasy w cenie tej ze sklepu – moja jest o 80-120% droższa. Już wiem – moja jest z mięsa, z dobrego mięsa.
Ewo – Nie mieszam „nerwów” zakupowych , z dobrymi, najlepszymi życzeniami urodzinowymi.
Wypijemy wieczorkiem, za Twoją dorosłość i jeszcze za Asie (na wszelki wypadek)
Dobry dzien, sloneczny i letni, czego wszystkim zycze!
Niedawno tu w TV byl godzinny program na te tematy – jeden horror, ale i z smieszniejszymi wstawkami. Utkwil mi w pamieci jeden przyklad, w ktorym mleczny produkt w kubku byl wychwalany jako: z czekolada o 80 procentowej zawartosci kakaa (ale deklinacja!). Owszem ale okazalo sie, ze tej rzeczonej czekolady przewidziano tylko 3,5 procent w tym produkcie.
A miod, moje sprawdzone zrodlo wyschlo niestety na amen. Nie ma juz pszelarza, nie ma juz tych pszczol. W piwnicy mam jeszcze pare sloikow, a potem tez bedziemy kupowali jak leci. A leci jak leci, bo ja juz dawno nie ufam w tej kwestii nikomu. Nawet jak widze w Polsce na bazarku jakims babcie ze sloikami miodu to owszem, zakladam ze miod miejscowy, ale ilosc unijnego cukru w nim i tak nieznana.
Bo na tej niwie juz zawsze kantowano.
Ewo, najlepszego! I spóźnione Asiowe zdrówko o poranku!
A próbowaliście naszych zachodniopomorskich miodów drahimskich? Strasznie się nimi chwalimy, mają jakieś certyfikaty lokalności itd. Ostatnio widziałam je w Piotrze i Pawle.
Osobiście miodu nie lubię i nie jem, ale wszystkim kumplom Kubusia P. życzę smacznego.
http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/1,34959,9806520,Miody_drahimskie_w_koncu_chronione_przez_Bruksele.html
Ło.
😆
Kochani,
Dziękuję za piękne życzenia 🙂 .
Zostałam już „uhonorowana” przez W. i w pracy. Koledzy znają moje podróżniczo-fotograficzne upodobania i zrzucili się na przewodnik po Polsce. Żiwot je cudo!
Największy szwindel jest chyba z parówkami. Bóg jeden wie, co mają w środku…
Chociaż w Piotrze i Pawle sprzedają takie parówki zwane „tradycyjnymi” i opisu w ladzie wynika, że mają 100% mięsa wieprzowego, sól i przyprawy. O żadnych sztucznych rzeczach nie ma mowy. Występują w formie cienkiej i grubej.
kupiłam i smaczne były. A te niezjedzone zeschły się w lodówce i nie zrobiły śliskie.
Ewo- wspaniałych podróży i pięknych albumów ze zdjęciami !
Oraz kolejnych wygranych w środowych konkursach 😀
Jeśli macie ochotę oderwać się od analizowania zawartości parówek to proszę
uprzejmie :
https://picasaweb.google.com/109990791430941218162/Sierpien2011?authkey=Gv1sRgCNS5ip-Kx8GNFQ&feat=email#
Jak to dobrze, że ja po śniadaniu. Najbardziej podobają mi się kwiaty i sokolnictwo w okolicznościach przyrody. Z tych wież zamkowych wyruszali panowie na polowania z sokołami, a panie wtedy gorączkowo podkurzały przepisy na potrawkę z królika i pasztet zajęczy.
Danka „I nie wódź nas na pokuszenie…” Znasz?
Danka,
Ty kusicielko jedna!
Ślinka mi pociekła na klawiaturę 😉 .
A mnie po tych wakacjach spodnie się nie dopinają 😉
Danuśka, Ty Fłagrasie jeden!
Słodka Francja. Ta Loara jakaś bardzo w porząsiu rzeczka. Co do rond, jestem tego samego zdania, zachwycające są.
Żiwot je cudo, to racja!
Kto winien? oczywista oczywistość, że Danuśka!
I tak to Pyra zamiast grzecznie zjeść obiad, zjadła deser czyli słuszny kawałek wczorajszego biszkoptu i garść truskawek, które Młodsza kupiła – bardzo dobre, słodkie, lepsze, niż w sezonie i za 4 zł półkilogramowe pudełko.
Na razie nawet nie myślę o obiedzie.
ciekawy pomysł …
http://pokochajgotowanie.blogspot.com/2011/08/cukinia-ala-ananas.html
Danuśka przypomiałaś mi moją wycieczkę nad Loarę .. ronda 15 lat temu jeszcze bardziej zachwycały niż dzisiaj …
Pyro-garść truskawek i kawałek biszkoptu to świetne danie na dzisiejszą
kanikułę 🙂
Ja trzymam się dzisiaj dzielnie na sałacie i pomidorach,ale jak znam siebie to po 3 dniach mi przejdzie.Nie mam charakteru Pepegora 😉
Francuska Częstochowa to oczywiście Puy en Velay,a nie jak błędnie napisałam pod zdjęciami Puy en Veley.Akurat mnie takie błędy nie powinny
się przytrafić 😳
Dobrze,że Nemo w Afryce 😉
albo takie cukinie ..
http://pokochajgotowanie.blogspot.com/2011/07/pomaranczowy-dzem-z-cukinii.html
Gratulacje i powinszowania dla wczorajszych i dzisiejszych Solenizantek, Jubilatek i Jubilatów 🙂
Danuśka,
od takiego jedzenia to i nie żal „wydobrzeć” 😉
Pyro,
cudne słowo „podzielnik” 🙂 właśnie wstawiłam, po raz pierwszy, malinówkę 🙄
Ewo,
Niech cytowane tutaj często – ŹIWOT JE CUDO – spełnia Ci się każdego dnia.
Wszystkiego naj, naj, naj…..
Cichal,
zadzwoń do mnie, bo Twój numer telefonu został w starej komórce.
Drzwi zawsze otwarte i czym chata bogata…
Warunki znacie.
Do etykietek trzeba miec lupe!!!!!
Buziaki,
Spóźnione ale najserdeczniejsze życzenia dla Asi i Ewy .
Ewo, Twoje zdjęcia są piękne i jakby przepełnione spokojem . Gratuluję oka : -)
Danuśko, a Ty nas wodzisz na pokuszenie 🙂
Ewo, miałam na myśli zdjecia cerkwi (to a propos spokoju…) 🙂
Najlepsze życzenia: Ewie – urodzinowe i Asi – imieninowe – niech spełnią się wszystkie Wasze marzenia i plany. I podziękowania, że tak interesująco ożywiacie nasz blog.
Danuśka,
nawet jak wytrzymasz trzy dni, to też jakiś sukces.
A Jolinek ciagle nam podrzuca ciekawe przepisy. Ten dżem z cukinii przypomniał mi nieocenioną Irenę Gumowską, która podpowiadała, czym zastąpić brakujący produkt. Myślę, że to jest dżem podobny do pomarańczowego, ale jeśli ktoś ma dużo cukinii to jest to sposób na jej wykorzystanie.
Witam,
już po burzach, dzisiaj nieco chłodniej, ale tak bardzo to nie przewiało…jest duszno. Lecę Za Rg, bo ostatnio się zasiedziałam, poza tym wyszły mi zapasy winne i nie miałabym czym wznieść toastu!
Wszystkiego najlepszego dla Ewy!
a to na temat … załamać się można …
http://supermarket.blox.pl/2011/08/Test-parowek.html
Krystyno ten niby ananasowy bardziej chyba mi pasuje .. teraz cukinia tania i coś bym na zimę zrobiła .. może duszoną z warzywami w słoikach …
Róg, miało być…
Danuśko, Jotko, Nowy, Alicjo, Asiu, Krystyno, Alino – raz jeszcze dziękuję.
Przyznaję, uroniłam łezkę ze wzruszenia…
Przypadkiem wpadłam na ten artykuł no i … wpadłam w tę muzykę:
http://muzyka.newsweek.pl/greg-zlap–polskie-pluca-francji,81121,1,1.html
Kto czyta nie bladzi. Dawno temu, a było to jeszcze, sam już nie wiem kiedy, oswiecilo mnie, kiedy i co nalezy czytac uwaznie.
czytanie niewatpliwie ksztalci
i temu nikt nie zaprzeczy
ale ja i tak uwazam ze czytanie etykietek moze tylko oglupic czytajacych, ponikad i tak nic z tego nie rozumiejacych
nie mam zielonego pojecia, dlaczego potrafiacy czytac, czytaja jeszcze dzis etykietki, nadruki na papierze na opakowaniu do sniadaniowych platkow, na nowo zakupionej patelni do smazenia gumy do zucia, na etykietkach jednarazowych butelek po winie, na opakowaniu od condomow, gdzie czesto jeszcze podawana jest odpowiednia temperatura uzytkowania, co znacznie podnosic moze walory smakowe. jak to jest w realu? macie wlasne odczucia czy spuszczacie sie na pisane?
kiedys przeczytalem cos takiego: ten produkt sprosta wymaganiom najbardziej wytrwalym ….
trzeba miec konskie zdrowie by strawic i przezyc wiele produktow. wiem co pisze. czysta autopsja
im wiecej pisza, przekonuja i zachwalaja tym bardziej to o kant dudy, bez Leny lupy
A ja jeszcze nie zrobiłam żadnych przetworów. Muszę zużyć to co mam, ale we wrześniu na pewno zrobię trochę papryki marynowanej i powideł.
Z parówkami zawsze jest kłopot. Choć dotyczy to przecież także innych wędlin. Ale ponieważ parówki daje się już małym dzieciom, dlatego właśnie o nich mówi się najczęściej. Sama także lubię je. Wydaje mi się, że 80 % mięsa w parówce to chyba jednak dużo, bo czy parówka może być w 100% z mięsa ?
Co do reszty zawartości – tych skórek i tego , co się zeskrobuje od kości – to dużo zależy od tego , co kto lubi. Jedni lubią tylko czyste mięso, inni z przyjemnością ogryzają wszystkie kostki, więc dla nich dodatek zmielonych skórek itp. nie jest problemem. A mnie ostatnio parówki smakują…
Ogonek wprawdzie bez ogonków, ale bardzo trafnie ocenił sytuację zwykłego zjadacza chleba i parówek. Nic dodać, nic ująć. Może by edukację konsumencką wprowadzić w szkole ?
Alino-wodzenie na pokuszenie to bardzo przyjemne zajęcie 😉
Jolinek,co już zauważyłam jakiś czas temu,jest rzeczywiście skarbnicą
ciekawych przepisów.Pewnikiem ma dobrego nosa,by je również dla nas je wyguglać 🙂 Ja cukinię mogę zawsze i w każdej postaci.Może jeszcze kiedyś trafię gdzieś na smażone kwiaty cukinii,bo nie próbowałam do tej pory,a nasza Nemo czasem je przyrządza i wspomina i za każdym razem ślinka mi leci.
Podczas tych ostatnich kilku dni wakacji odbywaliśmy zajęcia w podgrupach-my nad Górną Loarą,a młodzież na własne życzenie udała się w środku sierpnia do Paryża.Biedactwa,nie wiedzieli co ich czeka,ale
przekonali się na własnej skórze :upał 35oC,wakacje,tłumy turystów,
do kas pod Wieżą Eiffla kolejka ok.1,5 godziny wśród chińsko-japońskich wycieczek,pod Luwrem podobnie.Teraz marzą o kilku dniach
na cichej,zapadłej wsi.No cóż,trzeba było osobiście się przekonać.
Przekonali się i nie będą (podobno)tych błędów powtarzać.
Się okaże 😉
Parówki z Biedronki, to jest patent Żaby na zimowe odchudzanie. Nie wiem, jak sie nazywają, ale są niedrogie i paskudne. Żaba podejmuje zobowiązanie, że przez 2 miesiące będzie się żywiła przede wszystkim tymi parówkami. W rezultacie najczęściej nie je obiadu, albo zjada jedną kiełbaskę. Mówi, że działa. Ja nie mam odwagi naśladować.
Krystyno bardziej chodzi o ten glutaminian sodu .. np. w Lidlu wiele produktów go nie zawiera .. ja od 3 lat sprawdzam co jest w środku i wybieram bez konserwantów ale czy to co jest napisane to prawda? .. producenci niestety oszukują ..
za zdrowie ewy i Asi .. 🙂
Nie robię przetworów z wyjątkiem niewielkiej ilości konfitur z wiśni i moreli. W październiku jeszcze powidła w planie. Grzyby marynowane mam jeszcze, 2-3 słoiki papryki marynowanej kupię pozostaje mi do zakiszenia kapusta – 3-4 głowy zupełnie mi wystarczają (ok 15 kg). Jest kapusta świąteczna, jest na świąteczne bigosy i kilka słoiczków niedużych na surówkę. Młoda nie je marynat, ja dla siebie jakiś słoik kupię, albo dostanę, a całą zimę surówki robi się teraz ze świeżych warzyw. Ogórków na zimę nie kiszę – całe lato nastawiam na małosolne i świeżo ukiszone, a w zimie kupuję po 2-3 szt. kiedy są potrzebne. W słoikach mi się nie trzymają. Kiedyś robiłam jak Żaba – na tony; teraz nie mam dla kogo.
Ewo, piję za Twoje pyszne życie (jak koniaczek, którym wznoszę toast). 😀
Jeszcze o parowkach(z komputera Osobistego bez polskich znakow).
Nasi znajomi wspolpracuja na co dzien z zakladami miesnymi.Od kiedy byli na hali produkcyjnej i wiedza,jak wyglada ich produkcja to juz ich nie kupuja.Nas tez skutecznie zniechecili.
Mały komunikat dla czytających bloga red. D. Pas-senta ; „tamtejsza” Zgaga, to nie ja. Zajrzałam dzisiaj na stronę Polityki i doznałam małego szoku – od dawna nie czytuję postów pod wpisami sąsiada a tu widzę znajomy nick i to mnie skłoniło do poszukania. Na całe szczęście był „grzeczny”. 😉 Jak widać nie jestem jedyną Zgagą. 😆
Za zdrowie Ewy !
Muszynianka 🙂
Asi i Ewie – wszystkiego najlepszego bardzo serdecznie życzę 🙂
Dawno nie zaglądałam tu, jako, że głównie siedzę w bezinternetowych krzakach. Widać zapach miodu, o którym Gospodarz tu od rana, obudził mnie z wakacyjnej drzemki. Miód bardzo lubię, głównie gryczany, rzadko jednak te etykietki czytam, czas zacząć! A parówki – polecam „parówki z szynki” bez glutaminianu sodu i fosforanów, w dodatku 93% mięsa. Tak przynajmniej przez lupę wyczytałam, a co najważniejsze – są naprawdę dobre, polecam 🙂
alez Krystyno !!!
sprowadzasz do parteru mnie plasujac ogonka ( staralem sie na poczatku, ale nie jestem jedyny ktoremu nie wyszlo 😆 ) wraz ze zwyklymi zjadaczami chleby i parowek
ani tego naszego powszedniego, ani tego drugiego nie jestem godzien spozywac na co dzien 😥
a kogo edukowac, skoro juz trzy pokolenia wstecz sa smiertelnie skazone?
Asiu – Moje życzenia są bardzo spóźnione, ale to nie dlatego, że pochodzą z Czernobyla. Są w całości polskie – wszystkiego dobrego 🙂
Ewo – Twoje zdrowie 🙂
Barbaro a jaki producent? .. pomachanko .. 🙂
ogonku,
to był taki skrót myślowy. 🙂
Nie będę taka – nastukam przepisy na parówki i serdelki; proporcje i ilości można dostosować do tego, co się chce uzyskać
.
PARÓWKI
4 kg tłustej wieprzowiny, 5 kg cielęciny, ok 1 kg słoniny (w zależności od tłustości wieprzowiny) 20 dkg wyprażonej soli, 2 dkg saletry, 1 dkg pieprzu, cienkie jelito baranie.
Wieprzowinę i cielęcinę pokrajać w kawałki, b.dokładnie wyżyłować, zmieszać z solą i saletrą, odstawić na 12 godzin. Potem 3 razy zmielić maszynką, za 2 razem zakładając drobne sito. Wyrabiać ręcznie dolewając po trochę zimnej wody – tyle, ile masa mięsna wchłonie. Dodać zmielone przyprawy i znowu wyrabiać, aż do uzyskania jednolitej, lśniącej masy mięsnej. Napełniać jelita, przewiązując co 10 cm.. Po napełnieniu wieszać sznury parówek w wędzarni opiekając 40 min w gorącym dymie, albo w ciepłym dymie też 40 minut – te należy potem parzyć we wrzątku ok 10 minut. Nie gotować.
Serdelki
3 kg wieprzowiny, 1,5 kg cielęciny (ew. dobrej wołowiny) 0,5 kg słoniny, 10 dkg soli, 1 dkg saletry, 5 g pieprzu , szczypta GAŁKI MUSZKAT., 5 g cukru, jelita dosyć cienkie.
Mięso pokrajać, zmieszać z solą i saletrą, odstawić na 1 dobę. Potem zmielić 2 razy, za 2 razem gęstą siatkę założyć, wlać 1 szkl zimnej wody i zmielone przyprawy. Bardzo dokładnie wyrobić masę. Napełniać jelito, przewiązując co 6-8 cm. W wędzarni postępować, jak przy parówkach, tylko te wędzone w ciepłym dymie, parzy się 15 minut, bo te kiełbaski są grubsze.
Robiłam obydwa wyroby – składaliśmy się jeszcze z 2 sąsiedzkimi rodzinami. Wędził siad, bo miał wędzarnię. Wychodziły b. dobre. Wolę parówki, Jarek wolał serdelki.
Sąsiad wędził (może i siadł był, nie wiem. Się napisało.
Jolinku 😀 z Sokołowa
czorny byl !
i nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo. szwajcarscy meteorolodzy potrafili wykorzystac owczesne rozsiane promieniowanie po kosmosie. stworzyli nowe programy obliczajace ruchy tego czego nie widac golym okiem, rowniez na wysokosci 35 000 stop
nie pierwszy to raz dzieki tragedii swiat korzysta. no moze nie caly. sa cymbaly co marudza zawsze na cos, na co i tak nie maja najmniejszego wplywu. aure mozna tylko odbierac taka jaka jest i basta
czy widzenie pozytywne jest az takie malo strawne?
alez oczywiscie Krystyno. tak tez to odebralem. milo mi ze mnie czytasz 🙄
pyszne serdelki i przednią kaszankę kupowałam w wiejskim sklepiku, już nie wspominam o wybornym pieczywie, tak sobie dogadzałam, że też od dzisiaj jestem na sałacie…
O,Barbara z krzakow sie wychylila 🙂
Cenna informacja o tym Sokolowie.
To są tzw. rzewne jaja – cały dzień pogoda całkiem-całkiem, teraz Jerzor wraca z pracy (rowerek, oczywiście) i nagle czarna chmura i ściana deszczu 😯
Patrząc na godzinę, jest akurat w okolicach, gdzie nie ma się gdzie schować pod daszek. Z cukru nie jest…i prysznic zbędny 😉
Bardzo dziękuję za dzisiejszą „porcję” życzeń! 🙂
Przed chwilą Łotr mi połknął tekst, bo użyłam imienia Kas – sandry. Myślałam, że co, jak co, ale siostrę Ifigenii będzie znał. Guzik. Prognoza – do pierwszego upały, potem załamanie, od 6.09 babie lato. My akurat w dołku.
Jeszcze będą toasty, Asia i Ewa, czekam tylko na rzeczonego rowerzystę,
zjemy obiad i wypijemy zdrowie 😉
Parówki 🙂
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/95299/d94591a7e0efe6476ca68c33106ff9c3/
Gorąca zupa za 10 groszy: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/85115/h:106/
Ewo – takie cuda produkowano w Twoim mieście już w 1937 r. 🙂 http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/80843/768edb2d2039a3b2363647f59e77d537/
Podziękować należy Geniuszom Narodu Polskiego, premierowi, ministrom, posłom w Sejmie, Senacie i prezydentowi III RP. To oni ustalają prawa pozwalające na oszukiwanie klienta. Ostatnio chca nas uszczesliwic GMO.
Czy nie mogliby oni,którzy za komuny pyszczyli zrobić choć raz coś dla nas i pogonić z kraju producentów GMO ?
Adamie – a jesteś pewien, że to takie nieszczęście? Widziałam na Wysrolu już dawno temu, modyfikowaną sałatę, która produkowała szczepionkę p/ żółtaczce. Nie mam nic, przeciwko zjadaniu tej sałaty
No, tośmy się doczekali…:) Na stronie Salonu24, bloger p.Horse twierdzi, że Antoni Macierewicz i jego komisja, działa na szkodę „:prawdy smoleńskiej” (CO BY TO NIE OZNACZAŁO) po prostu mówi pan Antoni, jak PO z ANODINĄ. Jednym słowem robią Polakom wodę z mózgu i nie chcą dopuścić do głosu „śledczych blogerskich” czyli obywatelskich. Chodzi poseł AM na pasku Tuska. Hi,hi,cha, cha!
Pyro, no nie wiem, zastanawia mnie jedna rzecz; w USA GMO jest stosowane od lat osiemdziesiątych (przynajmniej wtedy już o tym pisano. Na pierwszy ogień poszła kukurydza, potem soja i tak mnie zastanawia, czy tak ogromny procent ludzi z nadwagą, właśnie w USA, nie jest rezultatem tego gmerania w genetyce roślin. Francja nie pozwala na modyfikowanie genetyczne i nie ma problemów z ludźmi tak tragicznie otyłymi, jak w USA.
Oczywiście czytając różne publikacje na ten temat, zdania są podzielone – mniej więcej po połowie „za” i „przeciw” a historia dowodzi, że jak się już „ludzkość” bierze za „poprawianie” natury, to nic dobrego z tego nie wynika.
To są oczywiście tylko „ćwokowe” przemyślenia, mogą być błędne.
Zgago – o to chodzi, że my za mało wiemy. Nikt ie prowadził badań, nieznane s późne skutki. Jedno jest pewne – bez GMO ie wyżywimy 8 mld ludzi.
Już sobie idę. Dobranoc.
a ja myślę, że otyłość u Amerykanów bierze się z nieustannego podjadania, żeby nie powiedzieć opychania się. Porcje w restauracjach są przeogromne, nie da się zjeść przystawki, zupy i dania, nie wspomnę o deserze, bo już po obfitej przystawce ma się dość. Ludziska tam na okrągło coś jedzą, popijają słodką colą, nawet jadąc samochodem nie rozstają się z kubkiem. No i przy tym niewiele się ruszają, naturalnie nie wszyscy 🙂
to ja też – dobranoc 🙂
Jednego jestem pewien – czynię wszystko by mnie szlag nie trafił, ale wiem, że to tylko kwestia czasu 🙂
Placku, mam nadzieję, że to nie z powodu mojego wymądrzania. Trzymaj się mocno, tak jak ja trzymam kciuki. 🙂
Trafi, trafi…
byle łagodnie i bezboleśnie, i daj Boże bez zapowiedzi.
Nie martwmy się na zapas 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=tNDsTs51z-U
Życzę dobrej i spokojnej nocy – dobranoc. 😀
Witam, to ja, Stara Żaba, wieczorową (?) porą. Każdy ma taki wieczór na jaki go stać 😉
Pyra -via haneczka – wyraża zaniepokojenie części blogowiska, czy aby Żaba żyje i czy jest gotowa na Zjazd.
Otóż donoszę (nasi korespondenci donoszą – nasi donosiciele korespondują), że pogłoski o moim zapadnięciu w letarg letnią porą są nieco przesadzone. A nawet dość mocno przesadzone. Zamiast spokojnie leniuchować w Żabich Błotach, co jakiś czas zaglądając na Blog, udzielając stosownych rad, wyjaśnień i opisów okoliczności przyrody, zasuwam jak szwadron mocno już starych i podkulawionych żab, licząc barany w bezsenne noce, cielęta w upalne popołudnia, strusie, lamy i świnki rankami, nocami goszcząc rajdy ułańskie (no, prawie ułańskie), wszystko to zaniedbując własne, w miarę dobrze pojęte interesy.
Nic to. Byle do Zjazdu!
Na Zjazd mamy przygotowane namioty z moskitierą, zeby nas znowu muchy nie zjadły, znaczy nie zjadły pyszności na półmiskach. Chwilowo, co prawda, much nie ma, za to są przepiękne sierpniowe gwiazdy, ale niczego nie można być pewnym, więc już Pyrę uspokajam, ze nie dość, ze owiniemy namioty, to jeszcze samą Pyrę też możemy owinąć!
Przez taki trochę lepszy tydzień jest u mnie mała Ala, która przesiada się z jednego konia na drugiego i ciągle jej mało. Jak ja byłam w jej wieku to robiłam to samo, ej, łza się kręci…
Bingo wyjechała w ubiegły poniedziałek, ufff…jakoś tylko trzy, nie, cztery, psy sa na stanie.
W niedzielę wybrałyśmy się z Anią i Alą na konny spacer. O mały włos a gruchnełabym z mojej ukochanej Liry prosto pod samochód sasiada, ale by miał radochę! Podjechał pod las zabrać szwagra i grzyby, i zawrócił dość śpiesznie w naszą stronę. Lireczka brykneła, jakby jej sarenka spod nóg wyskoczyła.
Na ten tydzień już mało co mi grozi, może tylko opieka nad Alą. W sobotę ma zjechać na dwie noce kolejny rajd, ci jadą pod Krojanty. Zdaje się, ze też ma przyjechac na kilka dni mój syn, co mozna zaliczyć do zjawisk rzadkich.
A potem to już Zjazd!!!!!!!!!!!
Zgago, ludzkość poprawia naturę od kiedy zlazła z drzewa.
Bogaci Amerykanie są chudzi jak szczapy.
O, lepiej póżno, niż wcale – zdrowie Ewy i Asi!
Bra!
Mój Boże, któż z młodzieży wie, co to był Wysrol…
Pyro, poczułam się lyrycznie.
A ktoz pamieta co to byl chleb z fiutem? Czyli z melasa buraczana?
http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/56,35595,10149087,Fiut_zachwycil_jury_na_festiwalu_dla_smakoszy.html?bo=1
Witam.
Lepiej studiować na WysRol-u,
niźli szukać wiatru w polu.
Nisiu,
nie należę do młodzieży, więc wiem co to były Wysrole i Szkoła Główna Wywożenia G…a. Wiem też dobrze ile pogardy dla nas (przecież tam studiowałem, a jeśli ktoś woli to może być nawet „studiowałem”) zawierały te nazwy wypowiadane przez tych z „prawdziwych” uczelni. Dlatego do dzisiaj nie akceptuję tych niby dowcipnych interpretacji skrótów, zawsze mnie raziły i rażą (pewnie dlatego, że mnie dotyczą), nawet jeśli Ty czujesz się z nimi „lyrycznie”.
Asiu,
A tu masz więcej informacji na temat chrzanowskich lokomotyw:
http://www.zamek-rydzyna.com.pl/index.php?sid=189
Mieliśmy z czego być dumni.
dzień dobry ..
Basiu dziękuję ..
Nowy, nie potrzebnie się irytujesz pytanie było do młodych. My starsi swoje wiemy i młodszym nie powiemy.
@ Pyra pisze:2011-08-22 o godz. 23:55
„Zgago ? o to chodzi, że my za mało wiemy. Nikt ie prowadził badań, nieznane s późne skutki. Jedno jest pewne ? bez GMO ie wyżywimy 8 mld ludzi.”
To co piszesz jest nie prawdą. Jak ktoś chce to wie wystarczająco dużo by unikać tego. GMO wcale nie zwiększa plonów podobnie jak tzw. Zielona Rewolucja w Indiach. GMO uzależnia farmera od producenta (np. MONSANTO) nasion. Nasiona są praktycznie jednoroczne a resztę sobie poszukaj.
Pyro,
Nieco więcej informacji o GMO.
http://www.izba-ochrona.pl/
Wlasnie szukalem info o Lesnym Dworze, tez licze na to, ze jest 100% jak podaje etykieta… a wrzosowy jest niewiarygodny