Moje bociany już odleciały
W mojej gminie zrobiło się pusto. Wszystkie bocianie gniazda – a jest ich w okolicznych wsiach kilkadziesiąt – zostały bez lokatorów. Znając bocianie obyczaje od 15 sierpnia uważnie obserwowaliśmy te wielkie ptaki i widzieliśmy jak żerują całymi dniami brodząc po łąkach i chodząc za traktorami zaorującymi ścierniska. Jadły na zapas, by starczyło sił na daleką podróż. Bardzo nam zależało na zobaczeniu momentu odlotu, gdy chmary ptaków krążą nad naszymi domami, polami i puszczą, by w końcu zniknąć gdzieś tam, hen wysoko.
I niestety w tym roku pożegnanie bocianów nam się nie udało. Albo się zgromadziły gdzieś dalej a nie na naszych łąkach pod samą puszczą, albo było to tak rano, że nawet klekot nas nie wywabił z domu. Szkoda.
Teraz będziemy uważniej obserwować gęsi. Ale odlot dzikich gęsi to raczej październik. I to bliżej końca tego jesiennego miesiąca. A ich pożegnalny klangor jest tak donośny, ze zdarzało się, iż budził nas ze snu. Gęsi bowiem lubią także nocne loty. Wówczas tysiące ptaków przesłaniają całe niebo. A my wiemy, że minął nam kolejny rok.
O tym, że właśnie minął następny rok powiadomił nas sąsiad i najbliższy przyjaciel – Andrzej H. A że ma właśnie przerwę w projektowaniu scenografii do filmu Marty Meszaros o Marii Curie-Skłodowskiej z Krystyną Jandą w roli głównej, to mógł urządzić ogrodowe przyjęcie na dwie pary.
Pod wielkim dębem, tuż obok domu, stnął grill a Andrzej go obsługiwał. Oprócz talentu w dziedzinie scenografii los obdarzył go także dobrym smakiem i dużymi umiejętnościami kucharskimi. Dał tego dowód i tym razem. Ser zawinięty w boczek i upieczony na brązowo był przekąską dodającą apetytu. Potem na stole wylądowały talerze z upieczonymi na grillu warzywami. Każdy mógł wybrać to, co lubi najbardziej. A były do wyboru cukinie, bakłażany, różnokolorowe papryki.
Daniem głównym była świetna , bo niezbyt tłusta, karkówka – najpierw zamarynowana w ziołach a potem grillowana tak subtelnie, że nie była zanadto spieczona a jednocześnie łatwo dawało się ją kroić i jeść. Była jednocześnie i krucha i soczysta. Pachniała trochę dymem i – mocniej – rozmarynem. Kurczak natomiast był grillowany nieco mocniej (skórka chrupała) i pachniał innymi ziołami niż karkówka.
Do mięs był ostry sos ziołowo-paprykowo-pomidorowy. A do wznoszenia toastów dla jednych piwo a dla drugich czerwone hiszpańskie wino Valdepena.
Rozmów nie będę streszczał, bo skakaliśmy z tematu na temat i przez cztery godziny ani chwilę nie nudziliśmy się. Jak to między przyjaciółmi, którzy znają się blisko od półwiecza..
Komentarze
Dzień dobry.
Przy naszym stole- tym wirtualnym, a jak się przytrafi, to i prawdziwym – doskonale wiemy, jak łączy wspólny posiłek i niespieszne pogaduchy A mówimy przecież o wszystkim, o naszej codzienności, o książkach przeczytanych, sztukach obejrzanych, zdrowiu, chorobach, dzieciach, szefach, remontach, podróżach i cholerach, które nami trzęsą. I tak ma być.
Dictum.
czas na goni okropnie .. lato mi przemknęło i nastraja mnie to mało optymistycznie ..
robię eksperyment .. mam dużo wiśni z nalewek i robię z tego konfitury .. na razie gotuję ..
Szkoda, że człowiek nie może jak bocian najeść się na zapas, żeby przetrwać długą podróż.
Niebawem wybieram się na urlop i czeka mnie 10 godzin w samolocie. Jedzenie na wysokości 10000 metrów nigdy nie jest dobre… 🙁
pamietam, ze w air france wlatach siedemdziesiatych ubieglego stulecie,
nawet niezle mozna bylo zjesc, a cygara mieli wyborne, nie mowiac o winie i koniaku…
Bociany odleciały. Z okna mam widok na lekko zazielenioną oziminę … jesień.
Ewo, Haneczko, Chesel udanego wypoczynku 🙂
Bardzo lubię warzywa z rusztu!
Na jedzenie i trunki w air france nadal nie można narzekać. Dwa lata temu lecielismy z nimi do Chin, rok temu – niecały – na Kubę 😉
dla łasuchów słodki kąsek do zwiedzania …
http://prowincjalnawioska.blox.pl/2011/08/Slodki-powrot.html
Dzień dobry! Widziałam w niedzielę krążące wysoko bociany. Odlatywały bo pogoda im sprzyjała. Teraz u nas zrobiło się ciemno 🙁 I strasznie wieje
Ja będę podróżować KLM.
Ciekawe, ze odprawiajac się online mozna zdecydowac, czy zyczymy sobie/potrzebujemy jakis specyficzny posilek. Do wyboru: koszerne, wegetrianskie, bezglutenowe, hinduskie… No i standardowe.
Bardzo jestem ciekawa. Ale i tak zrobie duzo kanapek!
Młodsza, po 32 godzinnej podróży do Frisco i takiej samej w czasie powrotu i 6 dniowym pobycie na gościnnej, kalifornijskiej ziemi, oświadczyła tuż po powitaniu „Mam nadzieję, że nie zrobiłaś kurczaka? Nie jem kurczaków.” Po jakimś czasie jej przeszło. Okazało się, że w czasie calutkiego tygodnia byli karmieni wyłącznie kurczakami – w samolocie i na ziemi też. Tak trafili Aka i jej 5 uczniów.
Witam słonecznie i serdecznie, calutkie Szan. Blogowisko. 😀
Wpadłam na chwilkę, bo dzisiaj mam wolne od kuchni. 😆
Czytam wpisy baaardzo późną nocką i przy pomocy tylko jednego oka – drugie śpi. 😉
Podróżniczkom i podróżnikom, życzę radosnych wrażeń i niecierpliwie czekam na sprawozdania. 😀
Chesel, sprawdź dobrze w KLM, czy pozwalają mieć jedzenie w bagażu podręcznym. Wprawdzie ja mam malutkie doświadczenie w „lataniu” ale od rodziny i przyjaciół wiem, że nie wolno wnosić na pokład samolotu żadnej żywności – poza napojami kupionymi w strefie poodprawowej.
Żywność może być tylko w bagażu zasadniczym. Po co mają Ci wyrzucać kanapki (tak pracowicie przygotowywane) do kosza.
Jeszcze się pochwalę, że komputerek mam sprawdzony, zmodyfikowany, uporządkowany – oczywiście dzięki Zięciowi. 😆 😆
Stanisławie, oczywiście „tsimam”, żeby powód smutku minął jak najszybciej.
Nisiu, piękne zdjęcia ( i podpisy pod nimi), podziwiam Ciebie i Alicję, nigdy niczym nie pływałam i chyba bym się nie odważyła – szczególnie z powodu przechyłów. Taka ze mnie tchórzliwa bestia. 🙁 😉
Pyro, ja też już z niecierpliwością czekam najpierw na mini, mini „zjeździk” a potem na Wielki Zjazd. 😆
Idziemy za chwilkę „w miasto”, do nocnego poczytania. 🙂
Życzę miłego i słonecznego dnia
Zgago – zadzwoń do mnie w przyszłym tygodniu. Zięciowie przy komputerach niech żyją!!!
Zgaguniu, ja tam wszystko biorę według prostej reguły: załoga pływa, to i ja mogę. Oni chodzą krzywo, to i ja się nauczę. A jak za mocno kiwa, to w kojkę i lulu (zresztą niewiele można robić, kiedy mocno kiwa). A zobaczyć wokół siebie to pełne koło horyzontu – duża frajda, duuuuża. I zachodziki. I wschodziki, jak kto się lubi umartwiać. I delfiny mogą poskakać przed dziobem. I lądy widać rozmaite z daleka. I orka nam się trafiła – nie na ugorze, tylko zasuwała jak sznelcug wśród fal. I wielkie żagle. I ludzie fajne. I inne żaglowce dokoła, jak w starym filmie o Karmazynowym Piracie…
Ale na szczęście nie ma żadnego przymusu, nie chcesz, nie płyniesz, tylko szukasz sobie innych wschodzików i zachodzików. A nas nie ma co podziwiać, że tak powiem skromnie. No, Alicję za to wejście na marsa.
Nie oddam kanapek! Niech mnie aresztują 🙂
Chesel,
oszczędź sobie kanapki – każą wyrzucić do kosza, szkoda. W lotach międzykontynentalnych nie wolno przewozić żywności innej, niż zapuszkowanej lub zabutelkowanej przemysłowo, Boże broń otwartej. Żadnych owoców ani takich tam. Aresztować nie aresztują, ale wskażą kosz.
Przypomnę jeszcze, że żadnych przedmiotów typu szwajcarski scyzoryk (wrrrrrrrrr! przez zapomnienie nie włożyłam do walizki, tylko miałam przy sobie w torbie! do kosza w Reykiaviku 🙁 ), nożyczki, nawet pilnik do paznokci – też zabiorą, traktując to jako bronię.
Air France też wspominam dobrze, obowiązkowo serwują szampana, chyba, że ktoś nie chce. Szampana, a nie wino musujące!
Jeśli chodzi o jedzenie, dwa razy leciałam LOT-em (tam i z powrotem) i w porównaniu z innymi liniami lotniczymi (a było ich trochę w moich podróżach) jedzenie było najlepsze. Słowo!
Za marsa to ja sama siebie podziwiam, powiem nieskromnie, ale następną razą wyjdę wyżej, już to sobie obiecałam. Wiem już, o co biega i nie będę tak spięta, jak wtedy. Tego marsa czułam w nogach długo, przez kilka dni, bo nie potrafiłam się rozluźnić, taka byłam przejęta, spięta i zestrachana.
A radził mi Instruktor Artur – tylko spokojnie, bo jak się zepnę, to poczuję w mięśniach. Żem poczuła, bo nie sposób za pierwszym razem podejść do wejścia zupełnie luzacko.
A jak jest na łajbie, to już piałam na ten temat. Co tam przechyły 🙂
Alicjo,
Latajac Lotem do Polski trzeba zabrac dodatkowe kanapki, bida az piszczy!
Buziaki,
🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Na_grota.jpg
Jako osoba zacofana, siedząca na 4 literach i nie skazana na katering tej, czy tamtej linii lotniczej, jestem obiadowo wypchana, jak bąk. Firmowy makaron z pieczarkami w sosie śmietanowo-pietruszkowym – czyli jeden z ulubionych obiadów Pyr wszelkich (Ryba daje jeszcze ser , ja nie, bo mi zmienia smak).
Teraz kawusia, może coś tam,coś tam (a może i nie) a potem drzemka starszej pani. Młodsza dzisiaj na imprezę, mnie zostanie wychowanek. Lepiej, żebym była w pełni sił.
Leno,
przecież nie przejdziesz przez lotniskowe bramki z jedzeniem, jak lecisz na inny kontynent, już pisałam o tym. Wszystko do kosza. Kilka godzin bez jedzenia da się wytrzymać, jak ktoś wybredny…a LOT naprawdę serwował dobre jedzenie (ostatni raz leciałam w 2004 roku).
Teraz nie wiem, jak jest. Zazwyczaj latam czarterami, a tam są inne regułki, nie dopieszczają klienta tak, jak w lotach rejsowych. Z rejsowych mile wspominam Air France, bo ten szampan…ale jedzenie wspominam najmilej z LOT-u właśnie i bardzo sympatyczna obsługę.
Łooooo…. za chwilę lecim na Szczecin, czyli najpierw na Hamburg 😉
Air Transat, czarter, ale dla mnie od dawna dobry znajomy i też wiem, czego się spodziewać.
Jutro sprawdzę, a raczej przekonam się, że i bociany z mojej okolicy już odleciały. Gniazda znajdują się blisko drogi, wiec kontrola jest łatwa. Szkoda, że nadchodzi czas odlotów, a przecież jeszcze pełnia lata.
Ewo,
bardzo piękne zdjęcia. Liczę, że zrobisz sporo zdjęć we Lwowie. Może zachęci to także innych do odwiedzenia tego pięknego miasta.
Pyro,
ja także juz coraz częściej myślę o zjeździe. Na razie znalazłam bardzo dogodne połączenie kolejowe i autobusowe. To już tylko dwa tygodnie.
Wszystkim podróżnikom życzę tylko miłych przygód.
No, kurza twarz, jak leciałam Air Francją przez Atlantyk to wcale nie dawali szampana!!!
Obrażam się.
Tylko LOT.
Lataj LOTem w tę i z powrotem!!!
To jadę do NW na rosołek leszczowy. Muszę się przejechać. Z tych nerw na AF.
Dziewczyny,
dzięki za życzenia wakacyjne i za komplementy. Przekazałm Witkowi. Uczciwie przyznaję że ja robiłam glównie widoczki, a W. szalał we wnętrzach i jak tylko widział ciekawe kwiatki…
Przy okazji pójdę na haniebną łatwiznę i kupię sobie pierogi, i zamrożę. Dziewczyny w Nowym Warpnie robią takie pierogi, że mucha nie siada.
Alicja przypomniała wczoraj początki blogu. Zajrzałam do pierwszych wpisów, a tam właśnie Alicja podała ciekawy przepis na kaczkę pewnej Francuzki. Kaczkę piecze się bez soli i pieprzu, ale obłożoną dość grubo pomarańczami. Podobno znakomita.
Przy okazji – Alicja jest najstarszą stażem blogowiczką i oczywiście najwierniejszą.
Nisia,
nie denerrrrrrwuj mnie z rana opowieściami o pierogach w NW i zwłaszcza o tych z nadzieniem leszczowym w rosołku tymże!!! Ja jeszcze przed śniadaniem jezdem!
A pomysł dobry – zakupić tam pierogi w ilościach i zamrozić, bo robią znakomite, potwierdzam, poza leszczowymi próbowałam różnych.
Idę sobie kromuchę…
krystyno, o jeden wpis starsza jest australijska Echidna.
Alicja nie jest najstarszą stażem blogowiczką, wpada tu do nas od czasu do czasu Ana z Krainy Wiatraków, jej wpis jest pod pierwszym wpisem Gospodarza. Ja jakoś tak za tydzień-dwa, potem Pyra…
Za kaczkę ręczę, nie wierzyłam, że bez dyżurnych będzie dobra, ale smakowała! Nawet Jerzoru, który za kaczką w ogóle nie przepada (i dlatego nie robię). Za gęsią nie przepada także. Ciekawam, kiedy ostatni raz jadł, bo nie przypominam sobie, żebym w ostatnim 40-leciu serwowała gęsinę.
Zjadłam kromuchę – żytnia kromucha z polskiego sklepu, plasterki sera gruyerre, splasteryzowana jalapeno zakonserwowana (jalapeno – bardzo ostra papryczka).
A teraz już nie mam wymówek, udaję się do zajęć 🙄
p.s.jestem wierna Blogowi, bo poznałam tutaj mnóstwo ciekawych i sympatycznych ludzi, z wieloma spotkałam się w realu, niejeden zresztą raz. Blog potęgą jest i basta!
Pyro,
pamiętasz, jak podsumowałaś pierwszy Zjazd w Kórniku?
Naj-naj pierwszy był Wojtek z Przytoka i Torlin. Obydwaj nadal obecni na blogach, ale już nie u nas. Są na politycznych, przy czym Wojtek zmienił nick na Kartkę z podróży
Naj-naj była Ana. A Pyra doszła chyba w okolicach grudnia. Ja zamiast oddać się zajęciom, to znaczy, zabrać się za nie, wlazłam na wspomnieniową nutę.
A pierwszy Zjazd podsumowałaś tak (mniej więcej) – no masz…oni tacy, jak się piszą 🙄 (tu musiałam wtrącić zdziwione oczka)
Pyro, jednak Ana. To jest początek. I Ana była bardzo aktywną blogowiczką na początku, teraz zagląda od czasu do czasu.
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2006/08/01/poczatek/
Alicjo,
Przejdzie sie, przejdzie z kanapkami…trzeba miec tylko lut szczescia.
Lece do zajec.
Buziaki,
🙂 http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/1,107454,10135700,Quiz__Przyprawy_swiata.html
Zajrzałam z doskoku (Ewo, ładnie się Wam udało; cieszę się, że/jeśli troszkę zainspirowałam*)… —
…i podskoczywszy natychmiast do 2006 by sprawdzić pierwszą własną bytność (czytam, choć nieregularnie a nawet bardzo, od jesieni tamtego roku, pierwsza aktywność 15 grudnia) – widzę:
Janusz Cichalewski pisze:
2006-11-29 o godz. 21:45
A mnie hasla konkursowe sie kojarza z czyms innym. ?Siekiera ,motyka, pilka alasz ? Przegra wojne glupi malarz?. Maldrzyk zas to ?Buzia w ciup ? raczki w maldrzyk?, czli skromnie splecione na ?podolku??
Ha, ileż to już razy zauważono, że najfanatyczniejsi bywają neofici… Niech nawet ogonkowi… 😀 (pamiętam z jesieni ’10 – gdy jakiś czas czytałam podbloże Red. Adamczewskiego systematycznie – namiętne boje o diakrytyki z wydatnym udziałem nicka kojarzącego się nieodparcie z „powyższym” 😉 😀
***
W 2006 pojawił się też nick slawek w kontekście dużej żabojadzkiej kompetencji… czyli musi ten sam 😀
Starą Żabę widzę grudniowo (tropi Okonia bo z politycznych zwiał i pod kulinarnym wytropiła… 😉 )… i Helena też od jesieni 2006.
***
W sobotę widziałam bociany szybujące relaksowo… takie miałam wrażenie…
________
*sama zrobiłam jeszcze jeden wypad na Łemkowszczyznę i do wielu innych małopolskich obiektów drewnianych… troszkę mi to manią zaczyna trącić (na szczęście powrót do jedynie-słusznej wiary tuż-tuż 😉 )… — lecz i tak zapraszam Wszystkich Zainteresowanych 😀
Alicjo, Pyra listopad 2006, sporo przede mną – właśnie widziałam… może nawet 1 połowa listopada, lecz za to nie ręczę a czasu ‚znów sprawdzać’ nie mam… 😉 😀
Oczywiście bardzo nieeleganckie jest (w kontekście tamtych wczesnych dywagacji o manierach) moje niekonsekwentne wytłuszczanie nicków. Przepraszam a nawet sorki 😀
Air France, LOT, Air Canada, Quantas, Ansett Australia, Air New Zealand, Air Tahiti, Lufthansa, KLM, British Airways, West Jet (Kanada), Korean Air, Canadian International (poprzednio CPA-Canadian Pacific Airline-nie istnieje juz), Wardair (nie istnieje juz), Alitalia, Delta Airline, American Airline. No to chyba wszystko. Jak na latajacego raz do roku na wakacje z malymi wyjatkami i czasem w trakcie samych wakacji to zaliczylem pare linii.
Najlepiej wspominam jedzenie ale zwlaszcza serwis w nieistniejacym juz Wardair. Na prawdziewj porcelanie. Sniadanie: jajka w szklance, sok pomaranczowy z szampanem (bez jesli ktos chcial). Prawdzia zastawa. Wszystko w klasie economy. Linia niestety padla. Air New Zealand byla najluzniejsza. Pamietam stewardesa przyniosla nam normalna butelke wina bo mowi nie bedzie latac co chwila. Lecialo pare osob z Tahiti do Nowej Zelandii. Ale, ze latalem z nimi pomiedzy wyspami na Pacyfiku (Cook Islands, Tahiti, Samoa, Tonga) a to glownie turysci wiec i samolot wesoly i zalogi sie dostosowaly. W Australii natomiast do dzisiaj serwuja jedzenie, jakie by nie bylo, ale nawet na lotach 50 min (Sydney do Brisbane). W Kanadzie juz w ogole nie daja jesc (nawet w lotach 5-godzinnych Vancouver do Toronto) chyba, ze sie oplaci extra.
W klasie biznesowej najlepiej wspominam linie koreanskie. Stewardesy jak gejsze w swoich tradycyjnie koreanskich strojach. Wedzony losos, karta na 4 dania. Alkohole do wyboru i koloru. Ja zamawialem koreanskie. Mialem z nimi dlugie loty wiec podjadlem i popilem sobie do woli. Vancouver do Seulu to prawie 13 godzin nonstop. Nad Japonia zjadlem sushi. Dalej do Sydney to 10 i leci sie ladnie wzdluz wybrzezy poludniowo wschodniej Azjii nad Filipinami i Nowa Gwinea. Z powrotem tylez samo.
Air France w business daje napewno szampana ale w economy nie pamietam zeby byl. Jedzenie calkiem dobre.
KLM tez wspominam niezle a zwlasza raz wlasnie hinduskie cos mieli i wzialem za rada brata. Bylo bardzo dobre.
LOT wspominam roznie. Raz bardzo dobrze innym razem okropnie. Najczesciej przez Atlantyk latalem Air Canada, Lufthansa i LOT. Zalezalo od dnia i humoru zalogi. LOT byl swietny jak dostali nowe samoloty. Zalogi mlode, kuse spodniczki ladnie niebieskie, mlodziutkie stewardesy. Potem coraz gprzej. Spodniczki coraz dluzsze 🙂 stewardesy dojrzaly jedzenie zwlaszcza z tej strony nijakie a samoloty coraz brudniejsze. W jednym raz nie bylo paru oparc (miejsca byly wolne ale nie bylo jak zjesc (na kolanach). Nie dzialaly tez TV i muzyka. Wygladal na bardzo zniszczony i sie zastanawialem czy i silniki w takim stanie 🙂 Kiedys po obiedzie bralem wisnioweczki kiliszeczek do deseru i kawy. Ostatnimi razy pani na mnie spojrzala i spytala: prosze pana piwo, wino czy wodka? Wzialem wino. Ostatnie lata latam Lufthansa/Air Canada bo najszybsze polaczenia (12-14 godzin)
Air Tahiti nieco egzotyczne bo i pasazerowie w cargo lecieli. Cargo jednak bylo czesciowo w ogonie za siedzeniami i stamtad po wyladowaniu wygramolilo sie paru bora-boraboranczykow i sie samolot caly usmial. Lecialem z Bora-Bora do Papeete (Tahiti). No coz nie mozna wszystkich przygod i wrazen opisac bo i tak juz za duzo pisze.
Obecnie upychaja ludzi jak sledzie i w ogole latanie na dlugie dystansy jest malo przyjemne. Chyba ze business albo pierwsza klasa ale kogo na to stac?
No to sie rozgadalem ale mi przypomnieliscie latanie a ze glownie na wakacje wiec ogolnie zawsze lubilem niezaleznie od jedzenia. Teraz coraz gorzej bo miejsca sie pokurczyly i lat przybylo a serwis to zart w porownaiu z tym co bylo kiedys….
Oj strasznie dlugo wyszlo. Prosze o wybaczenie. Za tydzien znowuz lecimy wiec sie juz ciesze choc wiem ze jak sardynka bede wcisniety miedzy…. No nie bedzie az tak zle. Z Basia mamy miejsca przy oknie i przejsciu (sa tylko dwa siedzenia w rzedzie). Bedzie wiec dobrze. Tym razem KLM. Lotnisko w Amsterdamie to jedno z ulubionych moich. No ale lotniska to cala inna para kaloszy.
Sydney-stare, Seoul-nowoczesne, Calgary-przytulne, Alice Springs-egzotyczne i gorace jak w piecu, Amsterdam-wspaniale i wygodne, Frankfurt-OK, Warszawa-nijakie, Bora-bora – orginalne (na motu czyli wysepce koralowej dwa kilometry od brzegu), Londyn (Heathrow) – niewygodne, Chartum – zmilitaryzowane, Na_ssau(Bahamas)-na luzie, LOs Angeles-zjadlem i sie pochorowalem, Apia (Samoa)- dalem lapowke 🙂 Pan zapytal czy chce rachunek (clo na dwie butelki-gin i wodka) czy bez rachunku ma liczyc to clo? Jaka roznica spytalem, powiedzial z rachunkiem $30 bez $5. Poprosilem bez rachunku. Celnicy i odprawa w spodniczkach (lava-lava)
No chyba na dzisiaj starczy tego pisania. Od pisania jest Nisia 🙂
Basiu,
I owszem, zainspirowałaś. Dziękuję 🙂
Kończy się już sezon koncertów letnich. Byliśmy na dwudziestu dwuch. Od kwartetów smyczkowych przez be-bop, R&B, fusion i pop. Wczoraj jeszcze rozrywkowa „Samba New York” i jam sesion jazzowych muzyków. Zespół perkusyjny grający gorące rytmy, tancerka prosto z Rio i wirtuoz klarnetu basowego, niezmiernie rzadki w zespolach jazzowych. Potem, w pazdzierniku koncert Tomka Stańki w Klubie Birdland i Dave Brubeck u nas. A teraz czas dziadować, czyli jechać do wnuków. Na blogu zaś dowiedziałem się, że dziennikarstwo śledcze wśród chórzystek przezwyciężyło małostkowość…
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Samba?authkey=Gv1sRgCMTIxYOVgr2IzgE#
dwóch .. wcale się nie czepiam .. to ta burza … 😉
ktoś czyta tego bloga albo w moich myślach bo dzisiaj dostałam pyszną i gotową do jedzenia goloneczkę .. 🙂
ia na blog, bo uciekło mi jeszcze przed zakończeniem tekstu. I niech tak zostanie. Powiem tylko, że znalazłam blog na 4 dzień po pogrzebie Jarka. Weszłam i zostałam. Blog mi pomógł, a ja przyrzekłam sobie dbać o ten kącik ile mogę. Znowu mi coś z początku uciekło. Dlaczego?
A jaka to flaga. Znaczy jakiego kraju? W nagrode zadowolenie i bilet na jeden przejazd srodkiem transportu miejskiego w Banja Luce 🙂
http://flags.redpixart.com/img/1931/flag_256.jpg
Dla ulatwienie dodam, ze ludnosc kraju o flage ktorego pytalem mowi takim samym jezykiem co ludnosc tego kraju
http://www.worldcountries.info/Flags/tn-lgflag.gif
Oczywiscie mozna znalezc w sieci, ale po co?
Jest to ten sam jezyk, ktorego uzywa ludnosc tego kraju.
http://www.flags.net/images/largeflags/CKIS0001.GIF
Jezyk bardzo popularny i mowia nim takze obywatele tego kraju 🙂
http://flagspot.net/images/p/pf-mq!.gif
Obywatele tego kraju pozazdroscili pozostalym i tez mowia tym samym jezykiem
http://flagspot.net/images/p/pf-tg_tk.gif
Niestety jedna flaga sie nie pokazuje wiec konkurs odwolany 🙂
A byla taka (moze sie uda)
http://flagspot.net/images/p/pf-mq.gif
Podroze ksztalca a Polacy nie gesi i obce jezyki znaja. Ide do mapy.
Witam.
Cook Islands!!!
Ale nagroda byla za pierwszy kraj, Skusiles 🙂
Chwila przerwy w zajęciach –
ja właśnie to zapamiętałam, Pyro, że coś tam napisałaś czy zrobiłaś nie tak i przepraszałaś, że Ty skołowana pogrzebem itd.
Z jedzeniem samolotowym to święta prawda – raz się trafi tak, raz siak, niezależnie od linii lotniczych, ja chwalę LOT, bo akurat mi się trafiło.
Co do portów lotniczych, to chyba Toronto jest jednym z najbardziej zniechęcajacych, bo ma trzy terminale i dojazd taki, że się w głowie kręci jeszcze przed wylotem 🙄
Lena,
życzę Ci łutu szczęścia i kanapek na drogę przy dzisiejszym sprawdzaniu na lotnisku w Toronto czy Ottawie.
British Airways karmi między innymi tak, na długiej (13 godzin) trasie Londyn-Johannesburg:
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/02.Lot-przylot/01.Smakolyki_samolotowe.Jadalne.jpg
Samoa. Będę walczył!
Szukałam czego innego, ale przy okazji napatoczył mi się jadłospis tygodnia na najpiękniejszym żaglowcu świata.
http://alicja.homelinux.com/news/Jadlospis.jpg
I wracam do zajęć.
Zeby sie lepiej lecialo do Banja Luki zrealizowac nagrode… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=OBLWDk8q6Tc
JFK w Nowym Jorku ma 11 czy nawet 13 terminali.
Żeby zrealizować coś czego się nie ma?
Otoz Banja Luka to mala miejscowosc i najlepszym transportem miejskim jest transport pieszy.
9 1/5 rbk Smoothfit Selectride II, czekam.
Alicjo.
a ta zupa cygańska/ poniedziałek w jadłospisie/ jako ma smak ? Jeśli w ogóle ją zapamietałaś w tej różnorodności potraw na żaglowcu.
Tymczasem zamówiłam już sobie dwa kilogramy miodu wielokwiatowego. Innego wyboru nie miałam, ale miód jest z pewnego źródła – z małej pasieki ojca kolegi na Kaszubach. I na dodatek niedrogi. A w tym roku podobno pszczołom bardzo nie sprzyjała pogoda , więc miodu nie będzie dużo. Chciałam kupić na Podlasiu, ale nie udało się. Obawiam się, że w tej sytuacji miód z Chin będzie dominował na półkach sklepowych.
Dziś koleżanka przywiozła do spróbowania podlaski wypiek, tzw. mrowisko. Danuśka wspominała o nim jakiś czas temu. I w związku z tym udzieliłam sobie małej dyspensy / bo do zjazdu słodycze zabronione/. Jest to wypiek regionalny i nigdy do tej pory nie spotkałam się z nim. Odbył długa podróż i trochę sie pokruszył i w zasadzie nie wiem, jak wygląda w całości, ale domyślam się, że na pewno z ciasta jak na faworki smaży się kwadraty o boku ok. 10 cm. Następnie smaruje się je cienko ciekłym miodem, posypuje rodzynkami i makiem. Placuszki układa się warstwami. Ilość warstw i wymiary placków mogą być, jak sadzę, dowolne. Jest to bardzo smakowite i wcale nieprzesłodzone. Ja to jadłam palcami, a pokruszoną część łyżeczką.Dyspensa została wykorzystana z przyjemnością i oczywiście z pożytkiem, bo poznałam coś nowego.
… jaki ma smak ?
Krystyno, sprawdź czy przy nabieraniu na łyżeczkę i ponownym wlaniu do słoiczka tworzy się wklęśnięcie (miód naturalny tworzy stożek), proponował bym kilka miodów z całego sezonu. Każdy jest inny.
Jednak źle wydedukowałam z tym „mrowiskiem” . Google jest niezastapione. Z usmażonych okrągłych placków/ coraz mniejszych/układa się na tacy wysoki do pół metra kopiec w kształcie morowiska.
A na zupę cygańską też jest sporo różnych przepisów. To chyba jest potrawa, która ma wiele wersji i każda jest prawidłowa. Podobna w każdym razie trochę do zupy gulaszowej.
yurek,
sprawdzę , ale raczej dla zabawy niż dla sprawdzenia uczciwości sprzedawcy, bo juz miałam od niego miód. Póki co, jest dopiero zamówiony. Ja też bym wolała mieć kilka gatunków, ale w tym roku jest z tym wielki problem, wiec jestem zadowolona z tego wielokwiatowego.
Krystyno,
wszystko było smakowite, a ta zupa była moim ostatnim obiadem na Darze (data mi to mówi, następnego ranka schodziłam z pokładu)Była ostra, na bazie papryki, dobrze podprawiona.
Muszę przyznać, że najbardziej zapamiętałam smak smalcu, zrobionego przez Pana Leszka. Insomniak jestem, toteż po nocy zakradałam się do pobliskiej pentry i podżerałam 🙂
Zawsze był pod ręką chleb dla głodomorów, a lodówka dobrze zaopatrzona w wędliny, sery i tak dalej. Smalec to były prawie same skwareczki, mniammmm….
Alicjo opowiadasz o insomii a na Cygnecie spałaś jak niemowlak!
Cichal, może nie miałeś tak zaopatrzonej pentry i nocne porcje u Ciebie cienkie były!
Łóżko jest do spania i (…), a nie do czytania. W obcych tak bywa.
Krystyno, zauważyłam, że zupy o tajemniczych nazwach jak cygańska, kapitańska itd. to były tzw. (u mnie w domu) zupy śmietnikowe. Co tam się udało kupić w porcie ze świeżych warzyw, to pan Marek komponował po swojemu, wrzucał po uważaniu paprykę i kartofle, dowalał nieprzytomne ilości pieprzu i podawał. Bardzo dobre były te jego doraźne wynalazki.
Albowiem na Darze kucharze PRÓBUJĄ, co sama widziałam.
Ten chleb dla głodomorów i cała reszta upchnięta w lodówce, o czym pisze Alicja, to w zasadzie były nocne porcje dla nocnej wachty. Oczywiście, żarli wszyscy. Pierwsi głodni pojawiali się dwie-trzy godziny po kolacji (zwykle ciepłej). Ale wisiał tam papiurek z prośbą, żeby dwa chleby jednak dla tej wachty zostawiać…
Powiedział mi kiedyś Pan Intendent, że „na tym statku nikt nie chodzi głodny”. I to prawda.
Yurek,
Z całym szacunkiem ale wklęśnięcie przy ponownym wlaniu miodu świadczy li i jedynie o tym że miód jest niedojrzały a nie fałszowany. Wiem, bo mój ojciec od ponad trzydziestu lat ma małą pasiekę, a teraz przekazuje wiedzę Witkowi.
Miodu niedojrzałego się nie wiruje. Czeka się do pełnego zasklepienia plastra, wtedy powstaje miód mieszany.
Potwierdzam. W zupie cygańskiej była też kiełbasa.
Zamiast robić, co powinnam, zebrałam kulinarne zdjęcia z Daru, ale na razie nie mam czasu ich podpisać, więc pokażę tylko to na razie:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_6942.JPG
Rosół z leszcza z pierożkami, Nowe Warpno, jeszcze przed rejsem.
Yurek,
Pszczoły rzadko zasklepiają plastry hurtem i na nasze zamówienie. Tak więc jak już robi się miodobranie to plastry niezasklepione w 100% też się trafiają. W mniejszości ale są.
W ostatnim zostawia się niepełne na zimę, kiedy pszczelarz ma do wyboru miód czy cukier?
Co rozumiesz przez „w ostatnim”?
Przechyły na Darze bywały takie:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7310.JPG
O, takie właśnie 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7249.JPG
Po wrzosie.
Prawdziwy miód, z prawdziwej pasieki kupiła mi Żaba na przełomie czerwca i lipca, a przytaskała słój Inka, która się w Połczynie kurowała. Ja nie potrzebuję dużo miodu i 1,5 kg mi zupełnie wystarczy. Ot, może potem jeszcze z 0,5 l gryczanego do pierników.
Przed wieczorem nad miastem przeszła słaba burza z silnym wiatrem i silnym deszczem. Świat został pięknie umyty, niebo się przetarło, celsjusze nie spadły nadmiernie i wiatr ucichł. Zabrałam Radzia na trawniki ale i inni wpadli na ten sam pomysł – w efekcie było 8 psich przyjaciół i jeden śmiertelny wróg. Na szczęście zauważyłam na czas i zdążyłam wariata przytrzymać. Wróg to pani kysky i czego ten jamnik mówi, że ją zje? I jej pana (więzienny lekarz swego czasu) też pokąsa? Siedziałam na skwerku ponad godzinę, zamiast 20 minut. Teraz wariatuńcio śpi i trzeba mu zdjąć uprzaż – już dzisiaj nigdzie nie pójdzie.
Jeżeli masz na myśli ostatnie miodobranie, to nie każdy miód nadaje się do tego by pozostawić go w gnieździe na zimę. W tej sytuacji dokarmia się pszczoły syropem cukrowym albo inwertem – są bezpieczniejsze dla rodzin.
Natomiast, jeżeli po dokarmieniu rodzin syropem pszczelarz zrobi jeszcze miodobranie – to jest zwyczajne fałszerstwo.
errata -= psica doktora, to husky, nie kusky
Znerwilam sie i zadzwoniwszy do biura Lot dostalam informacje, ze nasze linie tanio kupuja…tani catering to marne ampcianko. I to by bylo na tyle.
Buziaki,
Miód pod krzyżykiem: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/134307/a1fc89c36cf6a36b5d2104fe1c8d88ce/
🙂
Miód kupujemy w sprawdzonej pasiece, u pana, który kocha pszczoły. Ze wszystkich gatunków najbardziej lubię leśny. W tym roku mieli też słonecznikowy. Piszę – mieli, bo było go mało i został już sprzedany.
W czasie dokarmiania się nie wybiera.
No,
Przepraszam. Popisalam sie , ze ho, ho.
Ewo – miód i Lwów 🙂
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/92773/a1fc89c36cf6a36b5d2104fe1c8d88ce/
Asiu jadłaś różany, kiedyś pasieka stała przy 10 ha pola różanego, to był miód.
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/134309/a1fc89c36cf6a36b5d2104fe1c8d88ce/
Pójdę sobie.
Nie, różanego nie jadłam. Ciekawe: różany miód pitny 🙂
I „miód kasztelański” Kraszewskiego 🙂
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/150745/a1fc89c36cf6a36b5d2104fe1c8d88ce/
Asiu,
dzięki 🙂
Nareszcie mam czas tu zajrzeć.
Pierwsza partia derenia zagospodarowana. Niecałe 5 litrów owocu zacukrzone i pod ścisłą obserwacja. Pyro, krzak co dla Ciebie jeszcze bladoczerwony, może dotrwa do zbioru na krótko przed wyjazdem. Planuję na 1 września. Obrodziło co niemiara, ale krzewy, w zależności od stanowiska, a może i wariacji gatunkowej, albo jeszcze zupełnie niedojrzałe, albo już opadły, zwłaszcza po wczarajszej , krótkiej wichurze. Co jednak mam, to mam. Niedobrze natomiast i tego roku z tarniną, Haneczka już meldowała. Byłem dziś na przedgórzu, gdzie tego naprawdę pełno rośnie, nie było ani jednego owocu. Natomiast w domu, na nizinie owoc jest, ale krzewów niewiele. Może nazbiera się parę garstek, aby uzupełnić dereń.
Teraz doczytam.
„Kuchnia garnizonowa oraz wskazówki tyczące się racjonalnego odżywiania wojska” 1918 r.
„Rosół (Pot-au-feu) Czas potrzebny – 4 godziny, porcja na: 100 ludzi
wołowiny – 16 kg
marchwi – 4 kg
kapusty – 6 kg
cebuli – 1 kg
czosnku – 0 kg 050
selerów – 0 kg 500
przypraw (w pęczkach) – 2
rzepy podługowatej – 2 kg
porów – 1 kg
soli – 0 kg 400
gwoździków (sztuk) – 8
wody – 50 litrów
chleba – 5 kg”
Smacznego! Może przyda się na zjeździe? 🙂
W przepisie na zupę wiejską z chleba wymieniona jest „trzebulka”. Sprawdziłam, że jest to trybula ogrodowa. Można z niej zrobić nalewkę:
„Anthriscus cerefolium (Linne) Hoffmann ? trybula ogrodowa, zwana dawniej trzebulka i czechrzyca, niegdyś uprawiana w Polsce i za granicą do celów leczniczych i jako przyprawa. Wyciągi alkoholowe z nasion i ziela zwiększają wrażliwość skóry na promienie słoneczne. W czasie kuracji preparatami trybuli odradzam opalanie się. Nalewka ? Tinctura Anthrisci na nasionach i zielu 1:3 działa korzystnie przy zadyszce, kołataniu serca i astmie (5 ml na dawkę). Sok i macerat z rośliny (świeże ziele wytrawiać letnią przegotowaną wodą przez 8 godzin) można na zimę zamrozić po rozlaniu w foremki do lodu lub zakonserwować cukrem, gliceryną, albo alkoholem w proporcji 1:1”
Asiu – za mało nas. Są już 2 zupy – Żaby żurek i Alicja rosół z ryb obiecała. Jeżeli ktoś (jak w roku ubiegłym) w sobotę wybierze się na grzyby, to ja mogę zrobić jeszcze zupę ze świeżych grzybów, a nie chwaląc się, należy do moich popisowych.
Rosół dla 25 osób na 4 dni 🙂 . A czy jedliście już zupę kondeuszowską?
Jak zwykle na zjeździe będą same pyszności.
„Zupa kondeuszowska
Czas potrzebny: 35 minut, porcja również na 100 osób
smalcu – 0 kg 400
mąki – 0 kg 500
makaronu – 2 kg
soli – 0 kg 100
Odwaru z białej fasoli – 15 litrów
wody – 30 litrów
przygotowania wstępne: po białej fasoli gotowanej na jarzynę zachować odwar na przyrządzenie zupy.
Sposób – roztopić tłuszcz w kociołku, dosypać mąkę, lekko ją przyrumienić, mieszając ciągle, zalać odwarem z fasoli, dodac wody ile potrzeba do otrzymania 45 litrów płynu, zagotować. Skoro zacznie wrzeć wrzucić makaron i gotować od 10 do 12 minut. Skosztować, dorzucić soli, jeżeli jej za mało”
W jednej z ofiarowanych mi w tym roku książek „nalewkowych” jest cały dział nalewek „zdrowotnych” na ziołach i przyprawach. Są od trawienia i od przeziębienia, od kobiecych słabości i rwania w kościach.
Są też przepisy na zupę z dyni po wiejsku i na zupę z dyni po szampańsku – bez szampana 🙂
Ciekawe jak smakuje taka nalewka z trybuli lub inna zdrowotna? Nie lubię ziołowych alkoholi
Jest też przepis dla Aliny: „Jaja na twardo po burgundzku” – też na 100 osób 🙂
Danuścyn ma złowić ryby na ten rosół, i to najlepiej w sobotę rano 🙂
Bo najpierw należy rosół ugotować, potem ryby z mięsa obrać, zrobić farsz do pierogów, ciasto na…polepić. Ale będzie nas sporo, to będzie kogo pogonić do lepienia 😉
Ciasto na pierogi robię (zrobię!) według Babci Eufrozyny, nawet nie wiedziałam, ale wczoraj sobie przejrzałam pierwsze wpisy Godpodarza. Z tym wrzątkiem pomysł podała mi taka jedna Kryśka dawno temu – i tak mi zostało.
P.S.Stara Żabo, rezerwuję sobie legowisko nad stajnią, i poproszę derkę jakąś, bo nie będę stąd targać.
Babka Anna (babcia Jarka) chłopka, ur w 1863r zawsze w swojej szafce aptecznej trzymała piołunówkę i miętówkę na żołądek, malinówkę na miodzie od przeziębienia, dzięgielówkę (nie wiem już na co) pączkówkę (na pączkach topolowych) na wzmocnienie
Wg tej książki wojsko powinno kulinarnie podróżować 🙂
Pisownia oryginalna
„Zupa turyńska z makaronem
Zupa langwedocka
Zupa antibska
Jaja po burgundzku
Jaja po neapolitańsku
Szczupak po prowansalsku
Śledzie po lyońsku
Wołowina po flamandzku
Pieczeń wołowa po burgundzku
Wołowina z konserwy po lyońsku
Wołowina po portugalsku
Pieczeń wołowa duszona po piemontsku
Zraziki wołowe siekane po lyońsku
Fasola biała po bretońsku
Ziemniaki po lyońsku
Czerwona kapusta po alzacku
Selery po hiszpańsku
Makaron po włosku
Sos szwedzki z jabłkami”
Dzięgielówka: „Sporządzona jest według znanej od lat receptury, bardzo popularnej w rejonie wschodnich Karpat. Kiedyś używana była jako lekarstwo na problemy trawienne.
Kilka pysznych drinków wartych grzechu z użyciem Dzięgielówki:
Osłoda arcydzięgla:
– 50 ml Dzięgielówki
– 100ml sprite
– kostki lodu
– plasterek cytryny do dekoracji
Wszystkie składniki wymieszać i szklaneczkę udekorować plasterkiem cytryny.
Laluś:
– 50ml Dzięgielówka
– 50 ml sok jabłkowy
– 1 łyżka miodu
Wszystkie składniki połączyć ze sobą. Dorzucić kilka kostek lodu i nic tylko próbować.”
Wracając jeszcze do jedzenia samolotowego – ja nie jestem wybredna, bo wiadomo, że wszelkie żywienie zbiorowe jest, jakie jest.
Byle tylko było dobrze podgrzane (to są tacki z mrożonym jedzeniem) i nie pachniało „inaczej”.
Dzisiaj znowu kukurydza na deser. Oraz piwo dla ochłody – następny gorący i słoneczny dzień, i nadal bez typowej dla naszego regionu wilgoci.
Haneczko albo Pyro
przypomnijcie mi na miejscu o rozliczeniach, bo tym zawsze się zajmował Jerzor, mnie może wypaść z głowy taki „drobiazg”.
Nie darujemy Alicjo, skasujemy akuratnie. Asiu – z pewnością nie est to jedzenie z kantyny, a raczej z kasyna albo i kantyny służby kandydackiej (przed oficerskiej) Widziałam jadłospisy II RP i armii Keisera (nasza ćwiartka) i wierz mi – to nie jest jedzenia dla poborowego.
Książkę wydała Armia Polska w Paryżu w listopadzie 1918 r. Na początku znajduje się odezwa „Sekretarza stanu Ministerjum Wojny do generałów komenderujących oddziałami wojsk we Francji i Algierze” Jadłospisy mają być układane wg tej książki przez szefów szwadronów. „W razie jawngo wstrętu do jakiejś potrawy, będą komendańci starali się dowiedzieć o jego przyczynie, czy jest zależny od produktu samego czy też od sposobu przyrządzenia. Wszelkie zmiany wprowadzone do jadłospisu muszą być umotywowane i trzeba z nich zdać sprawę.”
http://youtu.be/hdtArmbMPmY
Asiu – nie kwestionuję, że tak w Hellerczyków było. Ja mam jadłospis z późnych lat dwudziestych z 13pu z Nowej Wilejki podany przez Grzegorza Cydzika. Nie chce mi się teraz Cydzika szukać, może jutro,
Na pewno masz rację, że poborowych nie karmiono wspaniałymi potrawami. Część potraw z tej książki ma tylko takie wymyślne nazwy, a składniki to warzywa i konserwy.
i smalec lub „wegetalina” 🙂
U Cydzika jest chleb – komiśniak na 4, jak był kiepski szef kompanii to do chleba marmolada, jak dobry szef – to smaLEC, zresztą nie chcę kręcić – jutro tego Cydzika znajdę (ukochany ten Cydzik dla pysznych anegdot
Napisz, chętnie przeczytam. Dobranoc 🙂
„Już chyba nic się nie zdarzy…” Dobranoc
Witam
Jolinek narzeka ze lato sie konczy natomiast my tu w Texasie modlimy sie o jego jak najszybsze odejscie – jak do tej pory 56 dni z temperaturami powyzej 100F (40 C) dzisiaj 104.
A pewien cymbal twierdzi, ze ocieplenie to bzdura. I to na dodatek cymbal z Texasu ktory sie modli o deszcz…. Publicznie.
Ja rowniez wiele lotnisk odwiedzilam, i musze bez cienia skruchy napisac, ze jedno z najbardziej funkacjonalnych i „user-friendly” jest w Dallas-Fort Worth: po zbudowaniu nowego miedzynarodowego terminalu i otwarciu kolejki ktora blyskawicznie laczy wszystkie terminale uwazam, ze jest w czolowce swiatowej.
W/g mojej opinii Frankturt jest nadal tragiczny, potworne jest DeGaulle, Heathrow, Gatwick i Newark. Bog niech was wszytkich strzeze podrozowac przez Newark!
Pozdrawiam.
P.S. prosze wybaczyc,z e nie kulinarnie ale w tym upale…
Jakis cymbal wmawial nam ocieplenie a u mnie zimno i cale lato ponizej sredniej chociaz slonecznie. Zima trwala do maja. To jak to jest? W Texasie goraco tzn., ze na calym swiecie ocieplenie??
Pozdrawiam 🙂
Yota282000,
pełna zgoda w sprawie Frankfurtu (też miałam wątpliwą bardzo przyjemność) i paryskie Olry, a może tak trafiłam 😯
YYC,
z chęcią podrzucę z 5C, tylko wymyśl, jak to zrobić. Szczęście, że nie jest wilgotno. Chyba się udam w piernaty, zmęczonam.
Dobranoc!
dzień dobry ..
światowo tu .. rajd po lotniskach .. 😉
Krystyno teraz chyba przez 2 tygodnie będę tylko wodę piła .. ale jesteś dzielna …
Dzień dobry …
Witam.
http://www.dailymotion.com/video/x6ws03_she-s-a-rainbow_creation
Po zakupach, po psiej przebieżce; kawa w wielkim kubasie, pudełko z paliwem otwarte, za oknem słonecznie. Myślałam, że przynajmniej ciepłe dni jeszcze potrwają, a tu psinco, skucha i dół – chłodny, silny wiatr i od wczoraj słupek o 9 celsjuszy w dół. Kupiłam kurki, ogórki do zakiszenia na 3 słoiki, papryki z myślą o uduszeniu do mięsa. Teraz urządzę sobie prasówkę.
dzisiaj chodze najchetniej na piechote i z wlasnym prowiantem,
ale, oczywiscie, nie wszedzie sie da…
kombinuje zrobic cos z szafranem;
dam znac…
dormivit in sacco croci (spac na lozu z szafranu) –
to stare przyslowie rzymskie i oznacza dobry humor;
podobno jowisz na takim lozku spal…
znalazlem u mnie tylko jeden srodkowo europejski przepis z szafranem:
babka piaskowa mojej matki.
Byku – przepisów jest więcej (zupy rybne, sosy do ryb, rosół „złocisty”z cielęciny i jeszcze coś z dziczyzny – w tej chwili nie pamiętam co to było. Poza tym nalewki i konfitura z gruszek.
O, flaki klasyczne też z szafranem.
W ostatnim ” Wprost” jest ciekawy felieton Magdy Gessler pt. Pyry z gzikiem.
http://www.wprost.pl/ar/257454/Pyry-z-gzikiem .Tylko bardzo proszę ,abyśmy znów nie zaczęli dyskutować o autorce. Pani Gessler zachwyca się kuchnią wielkopolską. Ja nie zgodziłabym się tylko z tym, że czernina jest specjalnościa wielkopolską. Ta zupa była przecież znana juz od wieków w róznych rejonach Polski :oprócz Wielkopolski także na Śląsku, Pomorzu,Kujawach,Mazurach i Kaszubach. Tylko, że Wielkopolanie bardzo przytomnie doprowadzili do uznania jej za regionalną specjalność Wielkopolski. Z kolei metka wpisana jest na listę produktów tradycyjnych województwa pomorskiego, więc nie można jej przypisywać rdzennie wielkopolskiego pochodzenia. Ale to są sprawy mniej istotne ,bo najważniejszy jest smak tych i innych potraw opisanych z zachwytem przez Magdę Gessler.
Skad wzięła się ta mordka? Zupełnie bez sensu. Chyba palec mi się omsknął.
Aha, dziś ” monitorowałam” okoliczne gniazda bocianów w liczbie czterech. W jednym była jeszcze para bocianów. Coś im się nie spieszy do odlotu. Poza ta parą bocianie pustki.
Jolinku,
o samej wodzie to długo by się nie wytrzymało, choć podobno niektórzy wytrzymują. Ale jeden dzień w tygodniu można. Wyostrzam sobie smak na zjazdowe rozkosze podniebienia. 🙂
To, że Panie nie zareagowały na zdjęcia brazylijskiej tancerki, to zrozumiałe, ale, że panowie…
Dzisiaj „leniwiec”. Do południa drobne zakupy, potem oskarowy „Do szpiku kości” (Winter’s bone) Na lunch pieczony kurczak kupiony w supermarkecie, nb przepyszny! Do tego marynowany imbir, taki jak do sushi. Pyfffko. Po południu i wieczorem zwiedzanie nieznanego dotąd parku Untermyer w sąsiednim powiecie i potem koncert „Muzyka Świata” i tańce. Pyffko tyż!
Faktycznie, bociany odleciały, bo na ściernisku tylko Pyra, byk i Krystyna.
Od nas odlecieli goście z Magdeburga, co byli na herbatce do sernika i jabłecznika na kruchym spodzie. Przyjechali zabrać tylko parę rzeczy po niedawno zmarłej ciotce, a odjechali wozem, co siadał na tylnej osi. Moja LP spakowała im wszystko co po starszej pani zostało, a było tego m.in. ze 150 kg książek. Słabe na początku protesty w końcu ustały i pogodzili się ze swoim losem, a ja mam znowu trochę wiecej miejsca w piwnicy.
Tyle na razie.
Jakiej tancerki Cichalu?
mnie dzisiaj internet pokonał .. co chwilę się biesił .. może dlatego, że i ja mało sprawna przez jakieś zarazki ..
pepegor cichal dał wczoraj sznureczek do zdjęć z występów ..
Pepegor,
wczorajszy wpis Cichala o godz.16.52.
Krystyno to prawda .. nic już nie pomoże .. 😉 … a dobra metka wędzona z Lęborka to pychota wielka …
Jezeli chodzi o jedzenie „lotnislowe” mysle, ze to jest dziwaczny przetarg: kto ugotuje najgorzej ten wygrywa.
Buziaki,
Pepegor, widzę, że testosteron zadziałał
Mówisz – masz
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Samba?authkey=Gv1sRgCMTIxYOVgr2IzgE#
To ostatnie zdjęcie Cichala przedstawiające ludzi siedzących na łące do złudzenia przypomina mi park w Gdyni Kolibkach/ w Orłowie/ , tuż przy granicy z Sopotem. Taka sama sceneria leśno – łąkowa i też czasem odbywaja się tam koncerty, ale takie z gatunku spokojnieszych. Przychodzą wtedy także rodzice z małymi dziećmi i można sobie siedzieć na trawie. Piękne miejsce blisko morza. Choć takich tancerek chyba tam jeszcze nie było.
Kocham,tęsknię,pamiętam 🙂
Już nie tęsknię,bo wróciłam,przez Amsterdam,bo rzeczywiście sympatyczna przesiadka.Natomiast rzeczywiście broń nas Panie Boże przed paryskim Charles de Gaullem.Kto wymyślił to lotnisko ???
Wcześniejszych wpisów jeszcze nie czytałam,to się nie odnoszę.
Jak doczytam,to kto wie,może będę miała coś do powiedzenia. Zobaczymy.
A więc było tak :
Wesele w Clermont-Ferrand (stolica Owernii)
Będą zdjęcia-głównie kulinarne,a może inne też.Uzgodnię z rodziną.
Potem rodzinne pogaduchy i spacery.
I w końcu kilka dni wakacji z przyjaciółmi w okolicach owerniackich oraz sąsiednich.
Po powrocie jeszcze nie wchodziłam na wagę.
Może lepiej nie wchodzić…
Witam.
Nie ma to jak zimne piwo, u nas pogoda w sam raz.
Zdrowie wszystkich!
Udaję się do zajęć.
yyc
Pewne cymbaly wypisaly tez ostantio, ze jak tak bedziemy niszczyc planete to nas aliens (tak ETs) ze wszechswiata wyruguja. Cymbaly pisza a reszta sie ma radosc z glupoty, jedynie krotkotrwala.
Anomalie, wlasnie te anomalie sa symboliczne/symptomatyczne i szczerze Ci zadroszcze, ze mozesz sie bronic zakladajac biale „made in Canada” buciska kiedy trzeba, ja natomiast skory z siebie juz zdjac nie moge.
Nie chce wspominac o Somalii…
Pozdrawiam
o Danuśka wróciła cała radosna … 🙂
Pyra, Krystyna i Byk w charakterze bydełka na ściernisku? Czekaj, Pepe, czekaj. Dorwiemy Ciebie we dwie z Krystyną i ani zipniesz! Różne rzeczy przygotowałam na jutro, m,in upiekłam biszkopt w nowej, prostokątnej formie otwieranej, jak tortownica. Jutro napcham go bitą śmietaną w dwóch wariantach : czystą na konfiturach i kakaową z orzechami. Tak mi coś po głowie chodziło – kostka ciastka do jedzenia widelczykiem. Nie wiem jak się upiekło w środku, bo coś mi się widzi, że trochę siadło w jednym rogu. Nic nie szkodzi nawet, jakby mały zakalec; obficie ponczem (woda, cytryna, cukier, spirytus) potraktuję i będzie dobrze.
Danuśka, Yota – witajcie, Dziewczyny.
Naoglądałem się zielonego. Zacząłem od Puszczy Zielonej. Ale co to za puszcza.
Badyle i tyle. Potem były Rozogi ( Tu zaczyna się prawdziwe zielone ), Spychowo, Mrągowo, Święta Lipka , Reszel, Biskupiec, Szczytno , Myszyniec Kadzidło…
Od 14.20 do 19.00
W Reszlu nie czekałem na płonący stos , tylko wziąłem co moje i w nogi.
Po powrocie nie stanąłem na wadze bo po co. Mogłoby się okazać , że kolejny % mniej.
Razem już 15 % mniej. Na oko dwa wiaderka mniej.
Wszystko przez to latanie . Z wiaderkami i miotłą . Tylko na lotnisko się nie wybieram . Musiałbym słono zapłacić , za mniej. Obywatela mniej.
Ciekawe tylko czy można wziąć bagażu więcej , gdy obywatela mniej?
Biorą za brutto czy netto ?
Wie ktoś?
O jak miło, że macie takie zdanie o degolu! A ja myślałam, że to normalny wielki świat, a tylko ja taka parafianka i nie mogłam tam się pozbierać z rozumem!
W sprawie bocianów chciałem zabrać głos. Na Mazurach jeszcze są, widziałem kilkanaście . Tylko jeden miał jedną nogę bardziej… Reszta była OK , biało-czarna z czerwonym dziobem.
A , zapomniałem.
W Myszyńcu chłopa widziałem jak wychodził z monopolowego. W czarnych spodniach i prawie białym podkoszulku. Z czerwonym dziobem. Ale , czy miał jedną nogę bardziej? Może być , wysoce prawdopodobne, bo lekko utykał chód mając niepewny.
Marek – z rurą latałeś? Czy wieszałeś? A tak ogólnie to się nie znasz: jak chłopa mniej (brutto) to męskości więcej.
Dziękuję Cichalu zobaczyłem już jak Krystyna podała. No cóż, niezła ta tancerka, ale political corectnes nie pozwala mi na rozwinięcie tematu i zakończę: całkiem apetyczna ta tancerka.
Z apetytem włączę się też do dyskusji o metce. U nas na Górnym mówili starsi o „braunszwajgerce”. Wrzuciłem do googla Braunschweiger Mettwurst i wiki wyrzuciła, że w końcu, ci z Brunszwiku mają patent na to z Darłowa (Rügenwalde), a z tamtąd stała się popularna jako Teewurst, czyli kiełbasa herbacianna, bo ktoś uznał, że najlepiej jej używać do herbaty. Do dziś w każdym sklepie kupię sobie tu Rügenwalder Teewurst, jeżeli mam ochotę na metkę.
A co to masz za zamiary, jeśli chodzi o moją mniejszość?
U nas metka jest b.przyzwoita i w kilku odmianach : cebulowa, zwykła, podwędzana, łososiowa, tatarowa. Z tą ostatnią trzeba ostrożnie, bo udaje wołowy tatar przyprawiony, a jest dobarwiana wieprzowina i trzeba znać firmę, bo czasem za drogie pieniądze sprzedają okropne świństwo. Ta jest zresztą najdroższa i za kiełbaskę wielkości parówki, trzeba dać ok 6 zł – wystarczy na 5 kromek chleba.
Przejechałem prawie 300 kilometrów w cztery i pół godziny i miałem czas tylko na oglądanie zielonego przez szybkę. Rury nawet nie zdążyłem odpakować.
Ale rżnąć mam znowu na czym i to pod idealnym kątem.
Rema Reszel idzie pod młotek. Z 1200 osób załogi zostało 80 . Do końca września.
A nie chciało im się strajkować, Marku? Wywozić dyrektora na taczkach? Kiedyś to lubili; odreagowywali wielką krzywdę jaką mieli w PRL-u. Glosno o nich było.
może tu ciekawie będzie zaglądać …
http://smaki100licy.blox.pl/html
http://youtu.be/I9ABiThC9W0
Lubię to. Na barykady nigdy nie chciałam, ale pośmiać się? Czemu nie.
Marku, a pod jakim kątem tak na co dzień rżniesz?
45
W jedną stronę i w drugą. Raz tak , raz tak.
96 zębów w akcji.
Używam też gilotyny …
Ale co co za przyjemność – dokładnie, czysto i bez kurzu .
Podpowiem.
http://www.youtube.com/watch?v=DWhCDUqNAqE
No faktycznie, stolarnia bez kurzu – to nie idzie.
Wszyscy sobie poszli? Dobranoc w takim razie.
Dam sobie spokój.
Obciągnąłem jedną flaszkę chardonnaya i trochę z następnej. Niezwykle lekutkie, a mimo wszystko okrągłe w smaku, ani krztyny ordynarnego kwasu, jak często w tej niskiej półce cenowej. Co z tego jeszcze będzie poczuję jutro.
Dobranoc.
Oj tam pyro, poszli sobie pokurzyć.
P
http://www.vevo.com/watch/bruce-springsteen/glory-days/USSM20100481?recSrc=artB&source=watch
Wszyscy śpiom to kończę dzień.
Co by się komuś chciało słuchać rano skrzypiec.
http://www.vevo.com/watch/bruce-springsteen/o-mary-dont-you-weep/USSM20600259
Yota282000,
Mam nadzieje, ze nie uzywalasz zbetnej energi i klimatyzacje wylaczyls zeby te cymbaly od ocieplenia sie do Ciebie ni przyczepily.
yyc co z nagrodą albo nie zrozumiałem o co chodzi.
Dzień dobry Wszystkim.
Dawno tu nie byłem, nawet podczytywałem „po łebkach”. Mam niezwykłe zdolności komplikowania sobie życia i stwarzania sytuacji, gdzie nie mam dla siebie minuty. Jestem w tym mistrzem.
W środę znowu byłem w City, w kosulacie. Nie będę powtarzał swojego zdania o tej placówce, a o urzędniczkach tam spotkanych tym bardziej, bo musiałyby być to słowa bardzo mocne – tego nie chcę robić.
Zdjęć też nie robiłem, zresztą po fotogaleriach Nisi i a cappelli trudno z czymkolwiek się pchać.
a cappella – Twoje wędrowanie z aparatem mógłbym śledzić bez końca. Arcyciekawe i takie mi bliskie, a takie dalekie. W tamtych stronach byłem ostatni raz, gdy miałem lat naście, może życia wystarczy, żeby tam wrócić, bo niewiele już pamiętam.
Dwa ostatnie dni spędziłem na reperacji samochodu, który odmówił dalszej pracy bez wyłożenia sporych pieniędzy na jego zachcianki i grymasy. Wszystko zrobiłem praktycznie sam oszczędzając w ten sposób na wysokich stawkach warsztatowych – liczą sobie $ 95 do $105 dolarów za godzinę. Od dawna sobie obiecuję, że nigdy więcej Forda, a później, nie wiadomo dlaczego, kupuję.
Nowy, Ford g…wort jak mówili starożytni nie wiem kto. Auta tak mają, jeżdżą albo nie. $35 za h. ja .
Ja powiedzonko o Fordzie słyszałem od górali z Chicago.
Starożytni górale niech będą, ja Chevrolet Astro, 150 zrobiłem i dokładam, bo mi szkoda włożonych środków pieniężnych ale jeździ.
Ten Chevy to też minivan, mój Windstar – mniejszy nie może być, bo narzędzia i wędki wożę.
Wymieniałem ac kompresor. Genialny konstruktor wymyślił, że najłątwiej będzie go wyjąć i włożyć nowy po odkręceniu i uniesieniu całego silnika!
Samo ac mi nie potrzebne, ale przy zatartym kompresorze pali się pasek i nie działają wszystkie do niego podpięte urządzenia.
Zapomnij żeby coś samemu zrobić, tak to jest jak Fiat 125 poza zasięgiem.
Póki co.
http://www.stereomood.com/site/chuck%2Bbery
dzień dobry ..
wychodzi na to, że nasi faceci to złote raczki … 🙂
No bez przesady, nie tylko ręcyma.
to prawda .. jeszcze potrafią grać … z reguły na nerwach … 😉
idę w miasto bo pogoda jest ..
„Z mężczyznami wielka bieda, lecz bez mężczyzn żyć się nie da!” Nie starożytni górale, a polski satyryk, którego nazwiska nijak nie mogę sobie przypomnieć. Prawdę powiedział.
Pogoda śliczna – jasno, ciepło, wiaterek typu zefirek. Pokroiłam mój biszkopt i z zadowoleniem stwierdzam, że zakalca nie ma – musiał po prostu krzywo stać w piekarniku. Dopiero sobie wypracuję technikę pracy z tą prostokątną tortownicą. Jak dotąd zrobiłam kilka błędów: zbyt hojnie dołożyłam 2 czubate łyżki kartoflanki do 5 jajek i ciasto jest nieco zbyt ciężkie (odrobina, można się nie czepiać, ale ja widzę); 2 pojemniki kremówki 250 ml każdy to mały pryszcz i brakuje co najmniej drugie pół litra albo krem z kostki masła. Poratowałam się warstwą dżemu z czarnej porzeczki i łysą górą – nie chcę robić maślanego kremu. Gości się nie spodziewam , a my zjemy to jak jest. Doświadczenie kosztuje.
Zupełnie nie pojmuję dlaczego tak narzekacie na tego paryskiego degola 🙄
Lubię to lotnisko. Szczególnie podobają mi się duuuże obniżki na przednie calvadosy, z których za każdym razem skrzętnie korzystam 😆
Obsługa też miła. Kiedyś mieliśmy problem z przesiadką – spóźnienie samolotu do Paryża. Byliśmy bardzo sprawnie i uprzejmie pilotowani od wyjścia z jednego samolotu, do wejścia na pokład następnego. Ja mam same dobre wspomnienia związane z tym lotniskiem. Nasi przyjaciele i znajomi również.
Miłego dnia 🙂
Nowy (04:00),
nikt tak nie jest w stanie spieprzyć (kulinarnie 😉 ) człowiekowi życia, jak on sam 👿
Pyra,
mamy wpaść, zdegustować Twoje wyroby cukiernicze? 🙄
W temacie mężczyźni. Przysłane przez kolegę. Ciekawe czy z podtekstem?
Paniom pod rozwagę, Panom ku przestrodze
Przed gabinetem lekarskim siedzi małżeństwo, po chwili wychodzi do nich lekarz, prosi, żeby weszła tylko kobieta.Kiedy są już sami, mówi do niej:
– Wyniki badań męża są fatalne, jest skrajnie wyczerpany, zestresowany, znerwicowany już długo nie pożyje. Przerażona kobieta pyta czy jest jakiś sposób żeby męża wyleczyć.
Na co lekarz:
– Myślę, że można jeszcze temu zaradzić. Tylko radykalna zmiana trybu życia może przynieść poprawę.
Musi pani odciążyć męża od wszelkich obowiązków, żadnego odkurzania, zmywania, prania, zakupów, trzepania dywanów. Nie spierać się z mężem, zawsze mu przytakiwać, tak samo reszta rodziny. Kiedy mąż przychodzi z pracy czekać z kawusią, papieroskiem, gazetką, pozwalać mu jedynie na ćwiczenia palca na pilocie od telewizora, zezwalać na oglądanie ulubionych filmów, programów, meczy, do których przynosić mu zimne piwko i chipsy. Oczywiście kiedy tylko będzie chciał może wychodzić z kumplami. Dla niego zakładać seksowną bieliznę, żadnych wałków na głowie, a kiedy tylko będzie miał ochotę to kochać się z nim namiętnie na wszelkie wymarzone przez niego sposoby?
Kobieta wysłuchała lekarza i podziękowała mu za poradę.
Po wyjściu z gabinetu nie odezwała się do męża, wracali do domu w zupełnej ciszy.
Minęło pół godziny i on w końcu nie wytrzymał:
? Co lekarz powiedział?
Na co ona popatrzyła smutno prosto w jego oczy i powiedziała:
– Umrzesz?
– Umrzesz …
u nas też lato w całej krasie ..
kupiłam maliny leśne część na malinówkę nastawiłam a resztą się obżeram dla zdrowia .. 🙂
idę się opalać … 🙂 .. dla przyjemności …
olej kokosowy do smaku i dla urody .. jadł ktoś lub inaczej stosował? …
http://olejkokosowy.zdrowylink.pl/olej-kokosowy-zastosowanie
Jotka – oczywiście możecie wpaść i będziecie mile widziani!!! Ten mój wyrób smakuje znacznie lepiej, niż wygląda (bo wygląda „niespecjalnie”) Zadzwoń o której będziecie
świetny obiad – kurki w maśle i panierowane sznycelki z polędwiczki. Uh, jakie dobre.
Pyro,
ślicznie dziękujemy za zaproszenie 🙂
Mnie, niestety, całkiem wypadło z rozumu, że już jesteśmy na dzisiaj umówieni. Sorry za zamieszanie 🙁
Co się odwlecze … 😉
Jotka – jak wpadniecie, przynieście ze sobą 3 puste, nieduże butelki (u mnie brak tych niedużych – figurujecie w „podzielniku”, a wlać nie mam w co.
Witam Szampaństwo.
U mnie burzowo, chociaż potrzebna mi pogoda sucha.
Trudno. Mam ochotę na leczo, przy okazji zamrożę dla znowu porzuconego na 3 tygodnie Jerzora. Trudno – trzeba było ze mną jechać 👿
Wracam na ściernisko. A propos samochodów. Kiedyś w zacnym towarzystwie powiedziałem, że wolę starego mercedesa od najnowszego hundai’a. Zapadła cisza… Okazało się, że gospodarz dzień wcześniej kupił hundai’a. Było mikro.
Wczoraj ostatni koncert sezonu. Było to w parku Untermayer w Yonkers. Wydział „Junior” miejscowej szkoły teatralnej wystawiał swój musical. Niestety zdjęcia marne. Za mało światła a nie mam takiej rury jak Nowy!. Jutro wyjazd do wnuków. Muszę ugotować lekki (letni?) bigos i upiec dwa chleby w tym jeden z oliwkami (dla zięcia) Ewy działka to szarlotka.
Aha. Przeczytałem ładną sentencję: ” Wnuki są nagrodą za starzenie się”.
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/KoncObrazy?
Nie otwiera się, Kapitanie. Jak długo posiedzisz na północy?
Dzisiaj spokojniej podczytałem zaległe i dopiero obejrzałem
Ewy wędrówkę po ślicznych cerkiewkach i zakątkach.
Ewo – cudo! Dzięki.
Cichal – twoją tancerkę też widziałem. Jakiś czas temu przyjęli u nas nową dzieczynę, Brazylijkę. Z Rio de Janeiro pochodzi, przyjechała niedawno. Czynna uczestniczka, tancerka, tamtejszych parad karnawołowych. I tak trudne dotychczas warunki pracy uległy pogorszeniu. Tam się pracować nie daje, zwłaszcza w lecie 😉
Niedługo odchodzi 🙁
Nowy – czyżby poziom frustracji wzrastał u Ciebie w stosunku odwrotnie proporcjonalnym do urody personelu? A znasz stare powiedzenie, że apetyt można mieć na mieście, ale jadać trzeba w domu?
Co zrobić kiedy łotr twierdzi, że już to wysłałem?
grzyby,grzyby,grzyby…
marynuje, susze…
pelne rece roboty,
ale fajnej…
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/ParkUnterm?authkey=Gv1sRgCKjfkKy21oyIfg#
No i mam cię kotku! Nowe doświadczenie. Jeśli łotr mówi, że coś było, wystarczy zmienić nazwę albumu i przechodzi!
Ależ urokliwy ten ogród trochę, jak włoskie ogrody renesansowe (to ten mur w głębi zamykający perspektywę) Ewa znakomicie wpisuje się w ten krajobraz; nie mylić z „antykami”
Jotka,
Kawal sliczny.
Buziaki,
Słuchajcie i doradźcie coś – mam zaznaczone, że nasze 2 Joaśki (Asia i Nirrod) świętują imieniny 22 sierpnia, czyli jutro. Tymczasem gazeta twierdzi, że to dzisiaj (21.8) to wreszcie kiedy toasty za Joanny?
I dziś, i jutro!
Pyro,
widzę, że mój wpis potraktowałaś zbyt serio, a był oznaczony buźką 😉
Jednak znowu nadziałem się na minę, którą sam sobie podłożyłem. Temat zbyt niebezpieczny, wycofuję się rakiem.
Imieniny Joanny w moim kalendarzu zaznaczone są dzisiaj 21 sierpnia, więc chyba wszystkiego najlepszego dla blogowych Aś – jednej niech się dzieje jak najlepiej w Afryce, a drugiej, mnóstwo radości i żeby nigdy nie zaprzestała swoich archiwalnych poszukiwań.
Nowy – 🙂
Asiu – wszystkiego dobrego i dziś i jutro, i pojutrze…
Apaw! j
Jeśli czytasz jeszcze. Zdrowia, szczęścia i spokoju!
Nowy – to Ty mnie potraktowałeś zbyt serio; ja cI PRZECIEŻ ODPISAŁAM KAWAŁEM.
Nowy – Ty mnie potraktowałeś zbyt serio – ja sobie pożartowałam.
Znowu coś tam, coś tam, a ja przecież ani kropelki… Już wiem – kiedy trącę niechcący „enter” (na tej klawiaturze mały i w samym środku) to mi tekst ucieka. A potem drukuje się całość – i to, co zniknęło i nowy wpis. Daj małpie brzytwę…
Nowy nie przejmaj sią Pyrką. Ten typ tak ma. W rzeczywistości to złoto nie dziewczyna! Mojej też pojechała od „antyków”. Ewa się uhihrała, żem kustosz…
Pyro,
Dodam że jutro możesz wznosić toasty za moje zdrowie. Jak ten czas leci…
Ewa – doroślejesz jutro? Pewnie, że do listy toastowej. Wiecie jak ja sobie radzę kiedy jest kilku solenizantów? Nalewam w szklaneczkę czy kieliszek ciut więcej i przy każdym toaście malutki łyczek. Tym sposobem uczczę każdego „obchodzącego”, a forma Pyry jako takiej, pozostaje nienaganna. Jak to życie człeka uczy.
Ano dorośleję 😉
Dopiero włączyłam komputer i przeczytałam życzenia za które bardzo, bardzo dziękuję 🙂 . Dzisiaj na dodatek moi rodzice obchodzą rocznicę ślubu (okrągłą!) spędziliśmy bardzo miły dzień w rodzinnym gronie. 🙂 . Żeby było ciekawiej Jubilat sam upiekł tort 🙂 .Ostatnio biszkopt zawsze mu się udaje.
Serdeczne życzenia dla Nirrod i innych Aś 🙂
Asiu – resztką tej wspaniałej orzechówki wzniosłam toast, a na wszelki wypadek zostawiłam drugą porcję na jutro. Nowa, świecka tradycja nam rośnie – Placka obchodziliśmy 3 dni, Aśki możemy dwa dni pod rząd. A co!
Cichalu – moi rodzice zgadzają się z sentencją, którą przytoczyłeś 🙂 .
Asiu – życz Rodzicom i od naszego stolika in gremio.Świetną Dziewczynę wychowali Jan i jego Luba.
Niedziela byla piekna,ale minela porzadkowo-zakupowo i kulinarnie 🙂
Dobrze,ze Piksel wypelnia porzadnie swoje obowiazki i wyprowadza czleka na spacer i na dodatek z regularnoscia szwajcarskiego zegarka.
A jutro do pracy 🙁
Perspektywy jednak mile,bo zjazd juz za chwile i znowu kilka dni wakacji
przy okazji tej dalekiej podrozy pod Polczyn.
Cytuje menu weselne,bo kto sobie zyczyl mogl zabrac egzemplarz ze soba.
Menu wydrukowano na specjalnym papierze,zawierajacym w tle zdjecie
Mlodej Pary.Ten papier stanowil jednoczesnie oslone swiec dekorujacych
weselne stoly.Bardzo sympatyczny pomysl 🙂
-szampan i drobne zakaski
-duet przekasek-przegrzebki w masle truflowym w koszyku z parmesanu oraz fla grasy z lekko czekoladowym winegretem podlanym
Banyulsem,w towarzystwie drobno pokrojonych buraczkow w sosie figowym
-pieczen cieleca ze smardzami,z ziemniakami pieczonymi pod delikatna kolderka z sera cantal oraz kompozycja zielonych warzyw
-deska serow w towarzystwie mlodych salat
-czekoladowy wulkan wypelniony lodami waniliowymi
I na dodatek ciasto urodzinowe,jako ze Panna Mloda obchodzila urodziny
w dniu swojego slubu !
Ciasto skladalo sie z drobnych ptysi wypelnionych kremem angielskim
i polanych karmelem,tak by tworzyly zwarta calosc.
O winach nawet nie wspomne,bo co tu duzo gadac-Pan Mlody jest sommelierem,wiec sami rozumiecie,ze zapewnil towarzystwu same przyjemnosci i rozkosze dla podniebienia.W odpowiednich momentach,
do kolejnych dan.
Po weselu jeszcze przez kilka dni tez trzeba bylo co nieco wrzucac na zab,
w towarzystwie naszych przyjaciol ceniacych dobra kuchnie i dobre wina…
Jutro do pracy biore pomidory,zielona salate oraz jogurt.
I NIC PONADTO !!!
STO LAT DLA NASZYCH SOLENIZANTKEK!
Ja tylko woda mineralna 🙁
Asiu wszystkiego najlepszego dla Ciebie i Rodziców .. 🙂
Rodzice bardzo dziękują!!! 🙂 Jan i Maria. Ja również dziękuję za taką pochwałę 🙂
Danuśka ale żarełko pyszne było …
cichal jak to dobrze, że nosisz aparat fotograficzny ze sobą to i my trochę z Wami tam jesteśmy … a z wnukami święta racja .. 😉
Dwa tygodnie temu odnalazłam rodzinę w USA! Są to potomkowie siostry mojej prababci. Obie popłynęły do Stanów w 1912 r. Tam poznały swoich mężów, wzięły ślub. Moi pradziadkowie wrócili do Polski w 1921 r. A Maria została w USA. Zmienili nazwisko (właściwie trochę skrócili, pewnie, żeby Amerykanie mogli łatwiej wymówić) .Przez przypadek znalazłam w sieci nekrolog kuzynki mojej babci. Tam byli wymienieni wszyscy członkowie rodziny oraz miejscowości, w których mieszkają. Napisałam do jednej z dziewcząt. Odpisała następnego dnia. Okazało się, że też od dłuższego czasu chciała odnaleźć rodzinę w Polsce. Wymieniłyśmy się informacjami rodzinnymi i potwierdziłyśmy nasze pokrewieństwo :-). Równocześnie wysłałyśmy do siebie to samo zdjęcie naszej praprababci 🙂 .
W lesie byłem . Rowerem. Z asfaltu grzybów nie widać 🙁
Przejechałem 20 kilometrów. Rodziny nie widziałem z 10 lat , to postanowiłem zajechać. Prawie zostałem kowbojem bo pomagałem wujowi zagnać krowy z pastwiska. Na łące oprócz krów , było stado białych czapli. Skąd się wzięły na Kurpiach ? Nie wiadomo . W Polsce to bardzo rzadki widok. Podobno zaczęły gniazdować nad Biebrzą. Aparat zostawiłem u ciotki…
http://www.jerzygrzesiak.pl/lista132.html
Ależ fajna historia. Czytałam, że w Polsce średnio co 200 mieszkaniec to nasz krewny – tak twierdzą antropolodzy. Nie zdajemy sobie tego sprawy, ale już w czwartym pokoleniu tracimy z oczu dość bliskie nawet pokrewieństwo. Po 200 latach można ponoć założyć, że co 40 mieszkaniec naszej okolicy rodzinnej jest z nami spokrewniony, po następnych stu dochodzimy do tej przeciętne co 200. Może się nawet okazać, że większość mieszkańców rejonu powiatu, to nasi krewni. Pamiętacie jak to było z prezydentami : Jaruzelski, Kaczyński i Komorowski mają gdzieś tam wspólne węzły rodzinne.
Asiu, imieninowe serdecznosci. Dziekujemy za tyle pieknych zdjec i szalenie mile towarzystwo, ktore bardzo nas odmladza, a mnie wprawia w dume, wszak pochodzimy z tych samych „okolicznosci” jakby powiedziala Alicja.
Pozdrowienia dla Rodzicow /moze to nawet moi dobrzy znajomi…/.
Fantastyczna sprawa z tymi zdjeciami Waszych prababc. Jak to dobrze, ze jestes taka komunikatywna!!! Moze pojawisz sie niedlugo „za kaluza”?.
Miodzio – dziękuję 🙂 Za kałużą – może, może… jak zniosą wizy 🙂 . Ta moja kuzynka mieszka obecnie w Arizonie. Ma 30 lat i już zrobiła doktorat z literatury hiszpańskiej. Jest wykładowcą na uniwersytecie. Zna hiszpański, portugalski i francuski. Polskiego jeszcze nie zna (tylko wie jak się mówi babcia i dziadek 🙂 ). Ale chce się zapisać na kurs j. polskiego. Pozostała rodzina mieszka w Pennsylvanii, Ohio i Kalifornii. Jakiś John mieszka na Florydzie – ale z nim nie warto się kontaktować 🙂 .
Marku – dwa miłe doświadczenia – spotkałeś piękne ptaki i odnowiłeś kontakty rodzinne. Nie zmarnowałeś niedzieli.
Danuśka – ja się piszę na tę cielęcinę!
Asiu! pyszności i słodkości z okazji Twojego święta!
Ukłony dla Rodziców.
Ja też odkryłem bratanicę z IIgiej linii w Strasbourgu (francuskim). Ma ciekawy zawód. Prowadzi gabinet rehabilitacji sztuką! „Atelier d’Art Thérapie”
parmezan 😳
Sluchajcie-smakowalo mi wszystko,a smaki slono-slodkie bardzo lubie,
wiec pomysly w rodzaju winegret z lekka czekoladowy,to dla mnie mile zauroczenie.Jutro postaram sie wrzucic zdjecia.Oby tylko picasa nie namotala!
Przez caly tydzien mielismy upalna pogode 35-37oC,ale noce byly chlodnawe,wiec spalo sie doskonale.Przy tych upalach najlepiej sprawdzalo sie albo piwo,albo dobrze schlodzone rozowe 😀
Jolinku (przepraszam, że dopiero teraz zuważyłam) i Cichalu bardzo dziękujemy za życzenia!!! 🙂
Rzeczywiście, bratanica ma ciekawy zawód 🙂
Jolinku – trzymaj kciuki za Pawła Wojciechowskiego (skok o tyczce). Znam jego tatę. Bardzo sympatyczny pan. A najwierniejszym kibicem Pawła jest podobno jego dziadek 🙂
U nas ma być „straszna burza” od 9 tej wieczorem. Nie wiem po co, ale TV zawsze przesadza i straszy. „Straszna ” to jest Ewunia, jak się wkurzy!
Na pewno Nowy, Miodzio i WandaTX potwierdzą, nie w sprawie Ewy tylko TV!
Na stronie Newsweeka, blog Jastruna, a tam świetne cytaty. Uśmiałam się serdecznie. Rozbawił mnie nie Czechow, Dostojewski , a J. Piłsudski. I to jak. Zgadzam się z Marszałkiem.
Pyro, byłem na blogach Netsweeka i jedynym znajomym nazwiskiem był Matynia, chyba dziecię Matyniów starszych. Daj link, proszę
http://opinie.newsweek.pl/obciety-pazur,81077,1,1.html
Cichaleńku – chcesz i masz Jastrun, „obcięty pazur”
Pyro. Jastrun jest namacalnym (?!) przykładem , że nie byt, jak nakazywał Marks, ale geny stanowią o potomstwie. Pyro, miałaś znakomitych antenatów…
Też mi się wydaje, że nie muszę ich się wstydzić.
Wszystkiego dobrego Asiom i Joasiom!
U mnie burza za burza za burzą, wytrzymać nie można, aż mnie żołądek z tego wszystkiego rozbolał, bo jestem straszny cykor burzowy. Nie dość, że pierony, to jeszcze ściana deszczu raz za razem, na ogródku stoi woda.
Tosat wypiłam, teraz udaję się do zajęć, mam jeszcze dwa dni do wyjazdu,
a roboty…no, trochę 🙄
Jeszcze raz – zdrowie 🙂
Wpadłem na chwilę,
Cichal,
Potrzebny jest następny minizjazd, by sobie pogadać swobodnie o wszystkim 😉
TV potwierdzić nie mogę, bo jej w ogóle nie oglądam – następne moje dziwactwo – ja nie mam żadnego programu, a telewizor stoi tylko do oglądania wypożyczonych filmów, np. ostatnio znalazłem w bibliotece w Southampton „Nóż w wodzie”, jeszcze na taśmie, nie DVD. Chętnie wróciłem, to dzieło się nigdy nie starzeje.
Jeżeli Ewę można określić słowem „straszna”, to tylko w jednym znaczeniu – „strasznie” miła. Miałem przyjemność poznać i wiem co piszę.
Przy okazji – pozdrowienia.
Serdeczności dla Solenizantek i Jubilatów.
Wybywam teraz, do później.
🙂
Tadziu! Będę mial nachalne propozycje we wrześniu, oczywiście jak zdzierzysz!
Kropka nad zet
Północ bije z wieży.
Dobranoc.
TV – potwierdzam 🙂 zawsze jest prawie koniec swiata kiedy nadciaga burza. Moze tu troche racji maja kiedy ida tornada.
Wando,
w moich stronach rzadko bywają, ale zdaje się, że ze 3 godziny temu było coś takiego w Goodrich, okolice jez. Huron.U mnie przestało wreszcie…
Marysia Kornatowska zmarła. Żal. Chodziliśmy po Chinatown, Little Italy, SoHo, słuchaliśmy jazzu w Blue Note.. Smutno
Jeśli odchodzą młodsze koleżanki, to trzeba powoli się zabierać…
Jakie zabierać, jakie zabierać, Cichalu prosisz się o „bęcki”, no, normalnie się prosisz. 👿
Witam serdecznie i slonecznie. 😀
Chociaż u mnie nastrój jakoś raczej deszczowy. 🙁 🙁 Za chwilkę odprowadzam swojego Skarabeuszka. 😥
Ewik wszystkiego co najlepsze ; zdrowia, smaków i podróży z pięknymi widokami Ci życzę z okazji osiągnięcia pełnoletności. 😆 😆
Asiom wczorajszym i dzisiejszym samych radości. 😀
Pyreńko, zadzwonię około 18:00, bo wcześniej nie wylezę z kącika. 🙁
Życzę Wam wszystkim wspaniałego dnia – do wieczora.
http://www.youtube.com/watch?v=dOwsUewR9yY
dzień dobry ..
ewa 100 lat i spełnienia wszystkich marzeń … 🙂
Asiu za Pawła – bardzo zdolny młody człowiek – i całą ekipę trzymam kciuki bo za chwilę Mistrzostwa Świata … zawsze się boję o kontuzje bo jakoś pech lub złe szkolenie niweczą nasze szanse …