Poparzyłem brodę w „Pazibrodzie”
Często jeżdżę szosą z Pułtuska do Makowa Mazowieckiego. Tuż przed samym Makowem od lat kusił mnie drogowskaz zachęcający do odwiedzenia gospody o kurpiowskiej nazwie „Pazibroda”. Wreszcie uległem pokusie i skręciłem w boczną drogę. W chwilę później wylądowałem pod drewnianym obszernym domem, przed którym stały zaparkowane liczne samochody z rejestracjami z różnych stron. Zrozumiałem, ze to była dobra decyzja.
Gospoda wewnątrz udekorowana jest rustykalnie; są grabie, obrazki świnek, krów i innej żywiny. Proste drewniane krzesła (ale bardzo wygodne nawet przy dłuższym przesiadywaniu), pełno bukietów suchych i żywych. Oprócz sal wewnątrz domu są stoły umożliwiające jedzenia na werandzie i w ogrodzie. (Tam też huśtawki i inne przyrządy do zabaw dziecięcych, by dorośli mogli spokojnie delektować się jadłem). Bardzo przyzwoita i czysta toaleta – co jest jeszcze w naszym krajobrazie gastronomicznym nie tak znowu częste!
Załogę stanowią same dziewczyny. Szefowa kuchni z dwoma chyba pomocnicami i trzy miłe kelnerki. Przy sporej liczbie gości wszystkie pracują w pełnym pospiechu. A mimo to udaje im się choć przez chwilę zatrzymać przy każdym gościu, doradzić co wybrać, zapytać jak smakuje, odpowiedzieć na pytania o recepturę kurpiowskich dań.
Szybko zorientowaliśmy się, że tutejsze porcje są olbrzymie. Zrozumieliśmy więc, że musimy zamawiać oględnie i by poznać cały repertuar trzeba będzie jeszcze kilku wizyt. I tak zrobimy, bo warto. Na pierwszy ogień poszedł więc kartoflak czyli trzy grube plastry babki ziemniaczanej zapieczonej na złoto. Była to najlepsza babka (znana w tym regionie jako rejbak) jaką jedliśmy. W dodatku nie spowodowała uczucia przejedzenia, co zwykle wywołuje to danie gdy nadmiernie ocieka tłuszczem.
Z pośród zup (wielu i to kuszących) wybraliśmy oczywiście pazibrodę. Ten kapuśniak (oczywiście parzący usta i podniebiebnie) był także delikatny acz przyprawiony dość ostro. W talerzu było gęsto od nie rozpadających się kartofelków i paseczków kiszonej kapusty. Spośród wielu dań głównych – była i dziczyzna, i ryby, i pierogi – wybraliśmy pieczoną a uprzednio marynowana golonkę oraz pręgę w sosie chrzanowym. Skórka golonki była rumiana i chrupiąca a mięso rozpływające się w ustach. Równie delikatna była gotowana pręga więc lęk, że będzie nie do ugryzienia okazał się przedwczesny.
Na desery nie mieliśmy już sił. Ograniczyliśmy się więc tylko do kawy. I tu piękna niespodzianka: nie dość, że espresso było gorące, miało kożuszek pianki czyli crema ale towarzyszyła kawie szklaneczka z zimną wodą, czyli jak w Italii.
Muszę dodać, że do zupy podano żytni chleb własnego wypieku tak pyszny, że zamówiliśmy cały bochenek na wynos, a do popijania podano nam piwo kozicowe. Ten kurpiowski specjał piliśmy po raz pierwszy ale na pewno nie ostatni. Całość kosztowała 112 zł. Nie był więc to obiad, który mógł zrujnować głodnych wędrowców.
Komentarze
Dzień dobry. Witam wszystkich bardzo serdecznie.
Czy lato to już sobie poszło? Bo u mnie go nie ma. Zimn i pochmurno.
Gospodarzu, bardzo podoba mi się ta „Pazibroda”. Szkoda , że to nie moja trasa.
Chyba wpis zadziałał, bo słonko wróciło!!!
Pan Piotr tak sugestywie opisuje golonkę, że zjadłabym jedną na śniadanie… 🙂
A tak na marginesie: dobrze by było, żeby posty były jakos „tagowane”. Przydałyby się takie oznaczenia, żeby łatwo dało się odszukać wszystkie recenzje barów i restauracji. Bardzo by to pomogło!
Dzień dobry!
Gospody, zajazdy, karczmy przydrożne, to dzisiaj lokalne enklawy dobrej, obfitej kuchni regionalnej. Chyba tylko Nisia szczęścia nie miała jadąc w Sudety i trafiając na „zabytki” rodem z GS-u. Nikogo chyba nie zdziwi, że parzybroda wielkopolska jest nieco inna, bo ze słodkiej kapusty. Najbardziej klasyczna jest na skopowinie (baraninie) teraz już zastąpionej przez wieprzowinę, obficie potraktowana kminkiem. Jest to zupa coraz bardziej zapominana.
Krysiade – gdzie Ty się chowasz? I jak tam wychowanek?
My też parzybrodę gotujemy ze słodkiej kapusty, na wieprzowinie. Najczęciej z młodej kapusty, z marchewką i ziemniakami.
Pyro – ja jestem każdego dnia, ale tylko czytam. Jestem bardzo zaabsorbowana Gustawem (Guciem). Jest bardzo żywotny i wymaga ciągłej uwagi. Nawet takiej, żeby go nie rozdeptać. Jest już duży – waży 2.30. Ciekawam ile jeszcze urośnie. Sądząc po rodzicach już niewiele. Cierpliwie i z wielką determinacją uczę tzw. „czystości” i patrząc na powolne postępy tracę nadzieje na sukces. W każdym razie rychły. Spróbuję przeprosić się z picas są i jak pozwoli to pokażę fotki Gucia. Jest bardzo słodki i daje nam dużo radości.
Pazibrodę/ bo tak się u mnie w domu mówiło/ jadałam w dzieciństwie i w wersji podobnej do tej opisanej przez Asię. Może dlatego, że Tata pochodził z Kujaw. Pamiętam, że potrawa miałą bardzo gęstą konsystencję i bardzo mi smakowała, ai brody nie parzyła. Potem jakoś została usunięta z domowego jadłospisu, właściwie nie wiadomo dlaczego. Jak wynika z tego co pisze Asia, Pyra i Piotr, potrawa o tej samej nazwie może wyglądać i smakować zupełnie inaczej w różnych rejonach kraju. Ale dobrze, że nadal można ją zjeść i to z wielkim smakiem.
Chesel,
wszystkie recenzje ( a jest kilkaset) są pod tym adresem:
http://www.polityka.pl w podrozdziale /społeczenstwo/ranking restauracji
Życzę dobrego wyboru i smacznych podróży.
Zajrzałam do tego rankingu i zainteresowała mnie restauracja ” Banja Luca” – to tak w związku z wczorajszymi rozważaniami o tej nazwie. Ale opis dotyczy Karczmy Rycerskiej w Lęborku, która jest wymieniona wśród restauracji czterogwiazdkowych, ale z warszawskim adresem. Taka mała przeprowadzka z Lęborka do Warszawy? Niejeden by tak chciał. A ” Banja Luki” nie odnalazłam.
taka ciekawostka … tyle kosztuje w Warszawie ..
http://www.dlahandlu.pl/koszyk/miasto/warszawa,4.html
Nisiu potwierdzam opinię .. bardzo ciekawy reportaż .. 🙂
a ryż umyty przed gotowaniem jest dużo lepszy ..
dziś śliwki w occie do słoików idą .. i mam przepis na brzoskwinie lub morele w occie i chyba je zrobię w tym occie po śliwkach …
Witam,
Moje eksperymenty z kuchnia kurpiowską nie należały dotychczas do udanych. Rejbak w moim wydaniu okazał się suchym ciastem o nieprzyjemnej konsystencji. Zaś kapuśniak z czerwonej kapusty, na który przepis znalazłem w jednej z książek, kompletnie mnie nie przekonał. Może teraz czas zmierzyć się z parzybrodą. Do trzech razy sztuka (z kuchnią kurpiowską).
Tymczasem chodzą za mną cielęcina i kurki. Zastanawiam się jak sprawdziłyby się roladki z cielęciny z farszem z cebuli i kurek. Coś mi podpowiada, że to może zagrać, aczkolwiek przepisów brak.
Dzięki Krystyno za uwagi. Poproszę koleżanki z działu internetowego do zrobienia poprawek.
Bartku,
zajrzyj w Google – jest tam trochę przepisów na parzybrodę, ale każdy w dodatkiem smażonego boczku. Nie widziałam jednak przepisu, gdzie kapusta byłaby gotowana na wieprzowinie, a właśnie taka wersja wydaje mi się najsmaczniejsza.
A nad roladkami cielęcymi nie masz co się zastanawiać, bo z góry wiadomo, że będa pyszne.
Bartek – łopatka cielęca nadziewana kurkami i zrolowana, to jedna z ulubionych potraw „świątecznych” w mojej rodzinie. Cebula w tym i owszem – ale ostrożnie: jedna niewielka na o,5 kg grzybów. I nie stosuję drobnego farszu, a grzyby po prostu posiekane na mniejsze kawałki. Typowy farsz jest znakomity do roladek z górki (kotleta) albo nadziania mostka. Nie zapomnij o majeranku – kurki kochają majeranek i pieprz.
Panie Piotrze, dziękuję za linika.
Witam Szampaństwo.
Parzybrodę moja znajoma robiła z dodatkiem boczku lub wersja wigilijna, bez boczku (była i taka, wyobraźcie sobie). Były to bardzo rozgotowane ziemniaki z wodą nie odcedzoną, utłuczone na miazgę, osobno ugotowana kapusta kiszona z kminkiem, dyżurne plus cebula. Jak kapusta była miękka, łączyło się ją z ziemniakami, w wersji zwyczajnej cebulę podsmażało się na boczku i dodawało do parzybrody.
U mnie dzisiaj będzie kasza gryczana, do tego moja znakomita (jakże by inaczej!) polędwiczka wieprzowa z grzybami, ogórek kiszony, a na deser – kolba słodkiej kukurydzy, bo sezon kukurydziany już w pełni i Jerzor był wczoraj zakupił sztuk 5 za całe 2.99$
Bardzo mi się podobają te ceny – praktycznie 3$, ale minus 1 cent i od razu dla oka cena bardziej przyjazna.
Dodam, że kukurydza w kolbach jest tu popularnym dodatkiem do jedzenia.
Ludzie kochane, co ja mam z głową?
Pyro, kiedy spotykałam zabytki jedzeniowe w Sudetach??? Ja na ogół wiem, gdzie można tam zjeść…
Jolinku, jaki reportaż?
Mamo, Alzheimer przyszedł!!!
Banja Luka już działa jak nalezy. Pljeskavica spozywana przez Autorów Recenzji chyba nie zasługuje na porównanie z hamburgerem, nawet z zastrzeżeniem, że hamburger to gorsza linia. Ja te mielonki bałkańskie uwielbiam. A raczej siekaniny, bo dobra pljeskavica to jednak mięso siekane nie mielone. To samo civapcici. Jakie to dobre z grila. Szczególnie, gdy kilka mięs wymieszanych razem.
Moje uwagi może byle jakie, bo tyle tego nie jadłem na miejscu, ale Ukochana przez miesiąc w Osieku korzystała w dobrej restauracji z otwartego rachunku tamtejszego uniwersytetu, to się napróbowała ichnich specjalności, a po powrocie skutecznie próbowała udostępnic mi te smaki. Właśnie czas przypomnieć te receptury póki jeszcze można grilować.
Pogodowo u nas będzie około 30C, zapowiadają w telewizorni, u YYC o 10C mniej, ale słonecznie.
Chciałam jeszcze dodać taką ciekawostkę przyrodniczą – chyba większość wie, jak wygląda wieża w Toronto, CN Tower. W ubiegłym roku zebrałam się w sobie i po wypiciu z Jerzorem mojego urodzinowego szampana postanowiłam udać się na wieżę. Nie lubię takich „igielnych” wysokości i zarzekałam się, że nigdy w życiu…Ależ tam! Nie taki diabeł straszny, jak wygląda.
W restauracji na szczycie (większa kopuła) zjedliśmy obiad, a potem wyjechaliśmy jeszcze wyżej. Jakoś mi przeszedł strach, byłam, widziałam, nie było się czego bać, a widoki wspaniałe.
Taki długi wstęp, bo oto od paru tygodni wokół tej większej kopuły została umieszczona drobna atrakcja – przezroczysty, mniej więcej metrowej szerokości „pierścień”, na który można wyjść i pochodzić dookoła kopuły.
Oczywiście zabezpieczenie musowe, podobnie jak pod przewieszką na Marsie Daru Młodzieży trzeba się przypiąć, nie ma opcji, że bez tego szalejemy.
Przyjemność ta kosztuje drobne 170$ i cieszy się powodzeniem. Ja na razie nie przewiduję. Może bym się zastanowiła, gdyby to mnie zaproponowali 170$ (plus butelka szampana!), a nie odwrotnie. Atrakcja znajduje się na wysokości 350m.
http://alicja.homelinux.com/news/img_2520.jpg
Nisia, spoko…
Jolinkowi chodziło chyba o fotoreportaż 🙂
Krystyno – dzięki za wskazówki. Im chłodniej będzie na dworze, z tym większą ochotą zabiorę się za gotowanie tej zupy.
Pyro – niestety, w domu mam tylko cielęcinę z udźca, która po pokrojeniu na plastry i rozbiciu świetnie nadaje się zaś na małe roladki. Też wydaje mi się, że lepsze będa w farszu grzyby tylko posiekane, a nie przemielone na masę. Ostatnio robiłem takie roladki z farszem żurawinowo-orzechowym i udały się wybornie. Mam nadzieję, że podobnie będzie z kurkami.
Ktoś pytał o restaurację Banja Luka. Byłem tam po raz kolejny ostatnio i odniosłem wrażenie, że obniżyli poziom. Mój kawałek baraniny faszerowany serem był ewidentnie podgrzany w mikrofali, ser miał nieciekawą konsystencję. Dodatki warzywne – bez wyrazu. Dużo, tłusto, ale czy smacznie ? Rok temu jeszcze tak.
Nisiu – przed rejsem byłaś pojechałaś w Góry, Złote, Stołowe, czy Sowie (wsio ryba – górotwór Sudety, część Lasu Czeskiego, część Europy hercyńskiej i carbonu) – no i pojechałaś i wróciłaś i narzekałaś na knajpy u podnóżą, że żywcem, jak GS z PRL.
Bartek,
jestem ciekawa farszu żurawinowo – orzechowego. Dawaj przepis 🙂
Jeśli fotoreportaż to już mi lepiej.
Pyro, w tym roku byłam tylko kilka dni w samych Karkonoszach, w ogóle nie byłam ani w Sowich, ani Złotych, ani Stołowych, ani żadnych innych sudeckich!
Nisiu – jak je zwał. Nie o góry chodziło, tylko o knajpy przed górami. Ja już niczego na ten temat nie mruknę.
Witam.
Jolinek wspominał o ryżu, do sushi nie płuczemy ma się kleić.
Alicja, spróbuj tak.
Garść orzechów włoskich
Garść żurawiny
Do smaku bazylii
Kapka oleju lub topionego masła
sól, pieprz
Żurawinę i orzechy posiekać, dodać do nich suszoną bazylię i olej lub masło, wymieszać.
Pogoda taka, o.
http://www.youtube.com/watch?v=vtrQK8Zqj-g&feature=list_related&playnext=1&list=PLE1A890ACFC2EC428
Dzięki, yurek
U mnie słoneczny dzionek, ale przypomniałeś mi moją ulubioną piosenkę sprzed lat. Nadaje się na wieczorne posiedzenie, ale na dobrą muzykę zawsze jest dobra pora.
http://www.youtube.com/watch?v=EZTbJSmOWWc&feature=related
…oraz na wesoło o…niekoniecznie deszczu 😉
http://www.youtube.com/watch?v=hGLZqDXau98
Spadam do zajęć.
http://www.youtube.com/watch?v=KHVZnYIjImI
Widze, ze nasz gospodarz mooooze zjesc MALE CONIECO, a ja jedno co bym z tego zestawu tak pochlonela to dobra pieczona (?) golonke.
Buziaki,
Najlepszą golonkę we wszechświecie robią w restauracji Starka w Opolu.
W ogóle karmią tam doskonale. Kto był, ten wie. Porcje nader słuszne. Całej golonce mało kto daje radę. Skóreczkę od niej pamiętam do dziś czule… obżarłyśmy ją z psiapsiółką koledze-dżentelmenowi, a on ani pisnął. Ale on z tych, co wolą mięsko, więc w sumie też miał swoją porcję radości.
Mile wspominam też tzw. deskę czegośtam, która oprócz szynek i polędwic zawierała pyszne salcesony i pasztetówki.
Nisia,
Z mojej wsi to troszke daleko do Opola. Ma ktos przepis na takowa na miodzie albo inna dobrasna???
Buziaki,
„Lena – w polskie google wpisz „golonka w piwie” albo „golonka w miodzie” będziesz miała kilkadziesiąt przepisów w tym wiele sprawdzonych i dobrych. Też korzystałam
Lena,
zajrzyj także na stronę naszej Alicji w ” Przepisy”, gdzie z kolei są ” Mięsa różne”, a tam znajdziesz przepisy na golonkę : Pyry i mój.
W obu przepisach jest sporo warzyw, a u Pyry także piwo.
Z golonką to jest tak jak z ciastem, za którymś razem wychodzi. Peklowanie u mnie tydzień, przyprawy wg doświadczenia,za każdym razem inne. Gotowanie bardzo dłuuuugie, w jarzynach, kapuście kiszonej, sałatce wielowarzywnej ze słoika. Kiedy krótkie tzn będzie pieczona, polewając piwem lub winem (wytrawne ziołowe). Można poplastrować ugotowaną i podsmażyć z pieczarkami cebulą i czosnkiem. Golonka to nie schabowy to jest coś co inspiruje mnie do fantazji kulinarnych.
Do pieczenia (a najpierw marynowanie i podgotowanie) znacznie lepsza jest golonka nie cięta – cała tylna. Na wydaniu stawiamy ją „na łeb” i wyciągamy całość kości bez przecinania. Druga zasada – i jedna z tajemnic kuchennych – najsmaczniejsze są golonki przyrządzane w większej ilości (min.dwie – jedna można ew. zamrozić lub potraktować jako wędlinę)
Witajcie,
W nawiązaniu do niedawnych komentarzy i zdjęć Basi a capelli, pozwalam sobie dorzucić swoją Łemkowszczyznę . „Gościnna Chata” w Wysowej to to taki łemkowski odpowiednik kurpiowskiej „Pazibrody”…
… i jeszcze słowacki Bardiów: https://picasaweb.google.com/112958196308416510634/Bardejov#slideshow/5642244959422483650
Miodzio z uporem godnym lepszej sprawy zagania nas, rozbrykane owieczki, do stada.
Ja z uporem godnym sprawy bronię takiej formuły blogu, jaka jest, nie darmo nad nią pracowaliśmy od sierpnia 2006 roku 😎
Kulinarnie rzecz biorąc, byłby to blog nudny jak flaki z olejem, gdybyśmy się skupili tylko na kulinariach, przepisach i opisach, co to dzisiaj podaliśmy na obiad. Podejrzewam, że prawdopodobnie nie przetrwałby próby czasu i nie przyciągałby ludzi. Tymczasem przyciąga, jest czytany, w dużej mierze dla tematów podejmowanych w rozmowach przy stole. Czego myśmy tu nie obgadywali 🙄
Chyba tylko obróbki skrawaniem, chociaż tego nie jestem pewna. Kulinaria przywozimy z każdej podróży, w zdjęciach i w opowieściach. Osobno zebrałam trochę zdjęć z Daru, dotyczących kuchni – ale nie mam czasu ich wgrać. Żeglarstwo interesuje nie tylko mnie i Nisię, ale także Kapitana i kilka innych osób. Na jachtach i żaglowcach też się gotuje, i to jak! Gdziekolwiek ktokolwiek wybywa, zawsze przywozi opowieści kulinarne, no i obowiązkowo „okoliczności przyrody” i tak dalej. Gospodarz nie protestuje, Gospodarz się cieszy, że cały czas pełno nas przy stole 🙂
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2006/08/01/poczatek/
Lena,
jeśli bywasz na Ronceswólce (kto nie bywa 🙄 ), popytaj tam, na pewno serwują golonkę w jakiejś polskiej restauracji.
W nawiązaniu do wczorajszego wpisu Krystyny o książce M. Szczygła,
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2011/08/17/dowod-na-to-ze-nie-jestem-krowa/#comment-283850 , dodam jeszcze że dzięki tej lekturze rozglądałam się za rzeźbami Dawida Czernego w Pradze 😉 .
Z innych „czeskich” książek Szczygła polecam jeszcze „Gottland” – pomaga zrozumieć mentalność naszych sąsiadów.
Ewa – zrobiłaś mi dużą przyjemność. Moja Łemkowszczyzna – tzn ta, która wiedziałam , to była martwa ziemia – urodziwa i cmentarna. Dobrze, że odżyła. Słowacja – jak zawsze zadbana i piękna.
Alicjo, Miodzio – przecież przy stole zawsze się gada o wszystkim, więc osochozi???
Goloneczka na Darze… byłaś jeszcze, czy już Mira ją jadła?
A ozorki w galarecie były boskie.
I wszystkie zupy pana Marka, razem z tym całym pieprzem, który onże do nich sypał jak szalony.
I ciasta drożdżowe, które pachniały na całym pokładzie…
I pąsie rozpływające się w uściech…
I prosta pieczeń z karkówki, ach, jaka dobra…
I te makrele, które Ścisłe Kierownictwo wyłowiło z Morza Północnego, a potem zeżarło, usmażone przez pana Leszka… (tu używam intuicji, bo nie uczestniczyłam w rybciach, za to widziałam półmich).
I halibut ostatniego piątku, smażony, delikatny jak marzenie i demokratyczny (znaczy, żarli wszyscy)…
Ach.
I kawa pana Michała codziennie w salonie kapitańskim o dziesiątej rano.
O reszcie nie wspomnę.
Och.
ewa ładnie tam …
Nisiu tak, chodziło mi o Twoje zdjęcia bo dopiero dzisiaj obejrzałam ..
nie lubie gotować golonki ale jak ktoś mi poda to zjem z apetytem …
Alicjo nie nam oceniać, jak ktoś nie zna tematu nie wniesie nic. Chyba że go ktoś nakarmi przy tem stole.
http://www.youtube.com/watch?v=5tAVvzKetdc&NR=1
Czasami lepiej słuchać niż czytać.
Alicja, malutką erratę Ci wprowadzę, dobrze? Bo doczytywałam wczoraj trochę. To na rufie gdzie była kawa to salon kapitana, a mesa załogowa to to, gdzie jedliśmy śniadania, obiady i kolacje.
Michał dawał kawę w mesie i w dużych kubkach tylko w sztormie albo kiedy był bardzo duży przechył i zastawa zjeżdżała ze stolików w salonie, mimo tych cwanych gumowych podkładek.
Ach, zapomniałam wspomnieć o nocnych porcjach w pentrze…
Smalec pana Leszka i faszerek z kaczki…
Dobry wieczór. Bezinternecie w puszczy zakończone. Teraz troche pobędę w domu i na następne bezinternecie. Nie jest źle pobyć trochę na obrzeżach tak zwanej cywilizacji 😉
Pyro,
Zawsze do usług. Robienie zdjęć sprawia mi coraz większą frajdę, tym bardziej cieszę się że sprawiam ją również innym 🙂
Jotka – witaj nam, ach witaj. Osobiście nie lubię bezinternecia – ani z kim pogadać, ani się pokłócić, ani pośmiać. Muszę, to wytrzymam, ale nie lubię.
Alicjo,
Ronceswolka to tylko z dzieciakami, a dla nich jak mieso ma „biale” to juz nie jest zjadliwe. Wspaniala golonke na miodzie jadlam chyba 10 lat temu gdy moj kolega upichcil i przywiozl mi do domaszku (bylam w dolku).. pychotka.
Buziaki,
No to jadziem,
Obróbka skrawaniem ? rodzaj obróbki ubytkowej polegający na zdejmowaniu (ścinaniu) małych części obrabianego materiału zwanych wiórami. Proces ten realizuje się narzędziami skrawającymi. Cechą wszystkich takich narzędzi jest klinowy kształt części roboczej, zwanej ostrzem skrawającym. Przedmiot, jak i narzędzia skrawające muszą zachowywać podczas procesu obróbki odpowiednie położenie i wykonywać odpowiednie ruchy względem siebie. Obróbka skrawaniem wykonywana jest na obrabiarkach.
Buziaki,
Lena – a sklepu niemieckiego nie masz gdzieś w okolicy? Oni z pewnością mają już zasoloną golonkę – tylko przyrządzić; ja wolę zrobioną w domu, bo nie jest przepalona na czerwono od saletry.
Lena – ja z takim od obróbki skrawaniem, wiercenia, wyoblania, frezowania i gwintowania prawie pół wieku., Teoretycznie bym chyba tego technika zdobyła.
Leno to się tyczy ziemniaków?
Yurek,
To biale to znaczy sie tluszcz, dlatego baleronik, goloneczka i inne takie w domku odpada. Mile widziany jest pieczony cycuszek indyka czy innego ptaka, ewentualnie sucha krakowska. Oj dorobilam sie progenitury, oj, oj, oj.
Pyro,
Sklep niemiecki mam ale jest bardzo blisko mojej dentystki, a to mi sie jakos kojarzy.
Buziaki,
Alicja – yurek mnie uprzedził. Zrobiłem farsz dokładnie taki jak opisał. Polecam, bo świetnie się komponuje z cielęciną. Teraz czas przetestować farsz kurkowy.
No to teraz ja wybieram się na tygodniowe bezinternecie w cieplejsze klimaty.
Małgosiu – pięknych wakacji krymsko- lwowskich. Pamiętaj o aparacie i sprawozdaniu. Strasznie mnie ciągnie w tamtą stronę.
Jotko – Witaj 🙂
Małgosiu – Miłych wakacji :
Dobrego wypoczynku Małgosiu. A gdzie to ciepełko ma być, jeśli można spytać?
O, to Małgosia wybiera się w te same okolice co ja?
Dziękuję! Wybieram się na Rodos – podobno było tam dziś 40 stopni! 😉
Małgosiu,
Zatem udanych wakacji na Rodos.
Pyro,
Wybywamy za tydzień na 3 tygodnie. Uroczyście obiecuję sprawozdać 🙂 .
Pomyliłam kierunki wojaży Ewy i Małgosi. Wszystko jedno – życzę udanych wakacji, a tej, która na kRYM (eWA?) będę zazdrośnie towarzyszyła.
Pyro,
ja na tym bezinterneciu byłam z ponad czterdziestką ludzi 🙄
Większość zna się od kilkunastu lat i co roku spotyka na warsztatach jogi. Długie spacery w puszczy, godziny ćwiczeń na sali. Ciekawe rozmowy przy stole. Wyprawy do okolicznych, pięknie usytuowanych, hotelików na popołudniową kawę. Wysiłek, śmiech, dobra zabawa, piękne i zdrowe „okoliczności przyrody”. Już odliczamy dni do spotkania za rok. Jest to moja ulubiona forma letniego wypoczynku 🙂
Małgosiu,
udanych wakacji 🙂
Placku,
🙂
Wybywam na parę dni w rodzinne strony. Trzymajcie się syto i zdrowo 🙂
Kanapki mi na Darze szykują na drogę po zejściu z pokładu!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7619.JPG
Mam zdjęcie moich nocnych wypraw do pentry…i smalec Pana Leszka 🙂
Się doszukam…chyba to już przedstawiałam tutaj.
Proszęż bardzo, jest smalec! W kubku woda – pamiętam, że to było gdzieś około 2-giej w nocy, coś pisałam albo czytałam, do pentry miałam 3 kroki, no to…wiadomo 😉
Nikt by się takiemu smalczykowi nie oparł, a co dopiero łasuch!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7597.JPG
…tylko mi nie narzekać, że nieostre…i tak dobrze, że aparat miałam przy sobie.
Haneczko, Ewo miłego wypoczynku!
Jeszcze raz dziękuję za miłe życzenia, pa, pa!
Przy goloneczce to już mnie nie było 🙁
Następną zrazą.
Ja chyba wspominałam, że przez moją 12-dniową bytność na Darze żadna potrawa nie pojawiła się dwa razy? Jak nie wspominałam, to wspominam.
Wszyscy gdzieś, dokądś – Haneczka zdobywać Ziemie Odzyskane, Małgosia szukać śladów po Kolosie Rodyjskim, Ewa po złote runo, Danuśka już pewnie wypiła tyle białego wina, że jej na pół roku wystarczy, Marek wylazł z piwnicy i w obrazkach siedzi, a Zgaga dopieszcza Starszą z zięciem. Ja mam pomaleńku zjazdowy reisefieber. Już bym chciała być przeganiana z papierosami przez Żabę z miejsca na miejsce. O, i jeszcze Nemo chłonie słońce Afryki do 29-go. Co robi Elap?
Małgoś, bój się Boga, 40 stopni i Ty się nie boisz?
Miłych wakacji wszystkim Wakacjuszom!
Pracuś
O matko, Rumor znowu zrobił w domu, choć przed chwilą był na dworze! Zabiję psa!!!
Ewo – bardzo lubię takie austro-węgierskie klimaty. Świetne zdjęcia. 🙂 Dlaczego nie mam teraz urlopu! 🙁
Nisiu – podrap go po łebku ode mnie. Ja swego czasu zdjęłam dywan w dużym pokoju, bo Radek (wyjątkowo czyściutki) traktował kawałek przed telewizorem, jak trawnik i lać nie lał, ale bobki potrafił w nocy zostawić – zawsze w tym samym miejscu. Goła podłoga nie nadaje się – zdaniem naszego psa – do takich ważnych, życiowych czynności./
„Ci odlatują, ci zostają.”
Ja wyłączę teraz maszynę do jutra.
Już widzę oczyma duszy mojej, jak Nisia zabija Rumika 🙄
Idę serwować kukurydzę kolbiastą. Okazało się, że nie mamy masła. Masło to nie moja półka, kto nie zabezpieczył, to nie zabezpieczył.
Łeb ukręcę jeśli będzie tak strasznie szczekał…
Może zresztą nie ukręcę.
Wybywam w snu odmęty.
Plum.
Strachy na Lachy…to znaczy na Rumora. Na pewno się przejął obietnicą ukręcenia łba. Ciekawam, czy przypomni sobie moje sznurówki. Będą te samiusieńkie 😉
U mnie już księżyc wzeszedł, psy (sąsiedzkie) się uśpiły.
Za borem nikt nie klaszcze, Jerzor pochrapuje w sypialni, ja działam na niwie, dopóki mnie Morfeusz nie zawoła.
Na razie – jedźmy…nikt nie woła.
http://www.stereomood.com/artist/Michel%2520Polnareff
Dzień dobry bardzo 🙂
dzień dobry ..
o jak ładnie grają na dzień dobry .. 🙂
pomachanko wyjeżdżającym i wracającym … 🙂