Obżarstwo to brzydki obyczaj
Mieliśmy gości. Bardzo zaprzyjaźnionych i bardzo cenionych. Przyjęcie trwało niemal sześć godzin. Czas upłynął na ciekawych rozmowach (głównie o książkach, filmach, malarstwie i… wnukach, bo wszyscy je posiadamy także o polityce) oraz jedzeniu i piciu. Przygotowaliśmy na przekąskę spory pasztet, ozór wołowy gotowany w jarzynach a wcześniej marynowany w soli, saletrze i czosnku, carpaccio z borowików i caprese ze wspaniałych pomidorów paprykowych.
Potem była zupa ze świeżych podgrzybków.
Daniem głównym było wielkie kurczę (2,5 kg) pieczone przez ponad trzy godziny w niskiej temperaturze (110 st. C). Ptaszysko było posolone i nasmarowane z zewnątrz i wewnątrz spirytusem. Do tego były piękne kartofle z sąsiedzkiego pola ugotowane w mundurkach i posypane świeżym koperkiem. Nie obyło się oczywiście bez rukoli polanej winegretem i posypanej płatkami parmezanu.
Na deser rogaliki z nadzieniem konfiturowym z róży, sernik bez ciasta oraz malutkie bezy, bo zmagazynowaliśmy sporo białek, które warto było wykorzystać.
Ponieważ goście nie gustowali w białych winach, to uległem ich sympatiom i podałem czerwone. Ostatnio odkryłem Primitivo z Puglii z winnicy w Fossalta di Piave Carlo Boltera. To wino podwójnej fermentacji określanej w Puglii jako doppio passo. W efekcie powstaje wino o lekkiej słodyczy w pierwszym kontakcie z naszym podniebieniem, by potem rozwinąć się w trunek głęboko wytrawny, pachnący wiśniami i czarnymi jagodami, aksamitny i długo pamiętany przez nasze kubeczki smakowe. Dzięki temu trunkowi apetyt nas nie opuszczał i dopiero kładąc się spać poczułem, że jestem wyraźnie przejedzony.
Nocny spacer trochę poprawił stan organizmu ale dopiero lektura trwająca do późna pozwoliła spokojnie zasnąć. Czytałem wielce stosowny w tej sytuacji tekst Magdaleny Spychaj, doktorantki Uniwersytetu Toruńskiego specjalizującej się w historii kuchni staropolskiej. Opublikowała ona w „Mówią wieki” niezwykle ciekawy tekst o polskich postach. Nic lepszego dla łasucha, który wyraźnie przekroczył miarę. Otóż Magdalena Spychaj opisując postne menu naszych przodków ujawniła ich obłudę i sposoby obejścia restrykcyjnych przepisów kościelnych nakazujących pościć ponad sto razy w ciągu roku. „W czasie postu – pisze autorka – na stole pojawiały się również potrawy ze zwierząt, które trudno byłoby nazwać rybami. Przyrządzano wspomniane wcześniej bobrowe ogony, łyski (ptak wodny) czy też wydry. W pewnym sensie nie należy się dziwić takim praktykom, bowiem – jak pisze Jan Kracik (a autorka chętnie go cytuje) postna ryba mogła być konsumowana w towarzystwie innych zimnokrwistych oraz zwierząt, które dadzą się sprowadzić do ryb (ad pisces reductive pertinent), bowiem nie mogą żyć bez wody, jako to raki, homary, ostrygi, bobry, żółwie, żaby, a tu i ówdzie nawet kaczki i kurki wodne. W ten sposób ryba nie była miesem, ptak wodny stawał się rybą, a ptasie jaja – mięsem ciężko łamiącym post! Ponadto niektóre średniowieczne zakony o łagodniejszej regule twierdziły, że jeśli Bóg tego samego dnia powołał do bytu zarówno ryby, jak i ptactwo, to można je spożywać, nie łamiąc postnych zakazów.”
Po takiej lekturze i krótkim śnie postanowiłem następnego dnia pościć. Będą więc zgodnie z zaleceniem zakonnym ślimaki, żabie udka, ostrygi a zamiast homarów, które jeszcze nie dopłynęły do Pułtuska – wielkie krewetki smażone na oliwie z czosnkiem i pieprzem caynne.
Och jak ja lubię ten rodzaj postu!
Komentarze
dzień dobry ..
ja niestety zauważyłam u siebie taki objaw, że w dzień jem rozsądnie a wieczorem to mi się ciągle jeść chce .. stosuje sztuczki różne ale mnie to wkurza bo potem ciężko zasnąć i dalej głodomorek się drze we mnie .. i co z tym zrobić? ..
Piotrze – przynajmniej raz mnie zawiść nie ssie, na zawartość Twojego stołu. Skąd; nawet z przyjemnością wielką oddałabym Ci swoją porcję do ostatniej krewetki na talerzu 🙂 Post, nie post – lato, ciepło i obiady lekkie, warzywne, owocowe, grzybowe, mięsa niewiele, najczęściej pieczone krótko albo smażone w rozmaitych kombinacjach z warzywami. Dzisiaj u Pyr będą kurki z patelni, ziemniaki z wody, sałata mieszana i owoce. Upiekę też placek z wiśniami zwany a to pleśniakiem, a to plackiem okruszkowym, a zupełnie serio – ulubionym plackiem letnim mojego Dziecięcia domowego.
Dzień dobry 🙂
Bardzo się ostatnio kulinarnie lenię. Jadę na tym, co w zamrażalniku i na połczyńskich pierogach.
Kusi mnie kurczak Echidny, ale obiad na świeżo mogę ugotować dopiero 18 sierpnia 😕
O poszczeniu i z tym zwiazanym znoju i ja potrafie, zapewniam jednak, ze dzis nie o tym.
Najpierw dzien dobry i zyczenia milych dni do poniedzialku.
Odnosnie wpisu przypomne tylko, ze karp lustrzen, ze swoim wysokim grzbietem i okraglym prawie profilem to wynik klasztornej hodowli tej ryby wynikajacej z zasady, ze ryba na dzien postny nie powinna wystawac poza brzeg talerza.
Wykladnia, to jest to. Byl kiedys w Indiach jakis Fakir ktory slynal z ponadstudniowych glodowek. Okazalo sie, ze pozwolil sobie wtedy na czekolada, przynajmniej w tej 16 – 17 wiecznej wersji jaka byla wtedy znana i ktora Portugalczycy przywiezli do Indii. Nie wchodzac w szczegoly przypomne, ze chodzilo o tlusty jakis plyn na bazie kakao, mieszany roznosciami, aby zbic naturalna gorycz tego trunku. A na co jeszcze sobie pozwalal?
I jeszcze jeden kwiatek. Kolega dobre 30 lat temu mial cos wdrazac w Arabii Saudyjskiej. Tam, jak wiadomo, obowiazuje prohibicja, ale na placowkach dyplomatycznych trzymane sa wystarczajace ilosci mocnych trunkow i mozna w razie potrzeby nabyc. Tylko piwo bylo luksusem, bo takiej ilosci i tam nie trzymali. Kolega mial w zwiazku z tym projektem stale do czynienia z sekretarzem stanu w jakims tam ministerstwie, jakims szejkiem oczywiscie, ktory go raz po raz wzywal do siebie. Po przybyciu, mlody jeszcze szejk zachodzil zaraz do baru i stwaial kielich lyskacza przed tez mlodym jeszcze przyjacielem, a wykladnia byla taka: Goscia wita sie tym o czym sie wie, ze ten to lubi (kolega lubil), a dalej, mimo zakazu spozycia, muzulmanin ma obowiazek byc na tyle goscinny, aby towarzyszyc gosciowi w poczestunku.
Projekt po paru miesiacach upadl bo inwestor byl zdania, ze to cale jakos nie moze ruszyc z miejsca.
Ja natomiast wierze, ze nam to do poniedzialku pojdzie dobrze i pelni energi w poniedzialek stawimy sie wyzwaniom
pepegor
Dzień dobry Blogu i już prawie do widzenia!
Jestem prawie spakowana, check in w Brukseli załatwiony elektronicznie (huch, ta technika 😯 ), wieczorem jakoś dowleczemy nasz bagaż na pociąg i… hajda trojka!
Jeszcze odkurzyć, poinstruować sąsiada, zjeść resztki z lodówki (nie będzie obżarstwa), przelecieć rowerem do sklepu po wodę mineralną (jest miejsce w bagażu), zapłacić ostatnie rachunki i cześć 😉
Yurek,
kiedy piszesz „za nim” to ja próbuję się dowiedzieć ZA KIM? ale z Twoich tekstów to nie wynika 🙁 Pewnie się już nie dowiem 🙄 😉
Nemo – wysokiego nieba i łaskawości losu, dobrego wypoczynku i ciekawych wakacji. Fotografuj, notuj, opowiadaj. Kiedy wrócisz – sprawozdaj.
Powodzenia, Kapitanie
Nemo, życzę samych miłych wrażeń!
Dzień dobry,
Nemo, szczęśliwej bezpiecznej podróży i wspaniałych wrażeń!
Posiłki u Gospodarza jak na dawnych polskich stołach, obfite i różnorodne. Szczerze podziwiam apetyt biesiadników, ja odpadam w przedbiegach choć mam, jak się tu mówi, „un bon coup de fourchette”.
Jolinku, na kolację zjadaj jakiś makaron, kaszę czy ryż, warzywa, chleb razowy, będziesz zasypiać (ale nie od razu!) nasycona 🙂
Nemo, dobrej podróży tam i z powrotem 🙂
Reisefieber przyszedł i powiedział, że posiedzi u mnie, bo u Ciebie nie ma już miejsca. Nie lubię typa, ale nakarmię, napoję i przetrzymam, niech się nie pęta po dobrych ludziach 😎
Chcialbym grzecznie zauwazyc, ze wysaturowana juz wprost miara korzystania z uciech urlopowych wiąże się z destrukcją naszego blogowego ekosystemu do tego stopnia, ze posucha, dotkliwa posucha.
Mimo to zycze nemo i przynaleznej dwojce wszystkiego dobrego na droge i zeby nalezycie napasla oczy i – zeby sprawozdala nalezycie!
Ja sprawozdam, ze szukalem wczoraj prawdziwkow na zwykle sprawdzonych odcinkach i: Szkoda gadac, z kilograma podstarzalych podgrzybkow i sitakow polowe trzeba bylo wyrzucic.
Hej! Dziękuję wszystkim za dobre życzenia, a Haneczce za opiekę nad R. Ja nie tylko nie mam miejsca, aby się nim zająć, ale nawet i czasu 🙄 😉
Zważyłam bagaż i mam za… mało 😯
Limit wynosi 2 sztuki po 23 kg, a ja mam 10 i 13 kg, Osobisty wręcz tylko jedną sztukę, też lekką 🙄 Chyba dopełnię wodą mineralną. W butelkach 😉
Niby lekko, ale do dworca 900 m, chyba poproszę sąsiada o podwiezienie. Teoretycznie można by ten bagaż odprawić wcześniej na naszym dworcu i martwić się o niego dopiero w Rwandzie, ale taki check in wymaga wizy docelowej, a my jej nadal nie mamy. Dostaniemy ją dopiero na miejscu, takie tam mają porządki 🙄
Dzien dobry,
Nemo – wspanialych wrazen!
Krystyno, co do Carskiej mam mieszane uczucia ( a bywam w okolicy rokrocznie). Polecilam Paolore Siolo Budy
http://www.siolobudy.pl/,
niedaleko od Bialowiezy, chyba rozczarowany nie byl.
Placku,
z najlepszymi życzeniami urodzinowymi 😆
http://www.youtube.com/watch?v=j-8mV4oE_xY
nemo,
szczęśliwej podróży 🙂
Odmeldowuję się. Do puszczy na bezinternecie 🙂
Jotko – wracaj zregenerowana.
Pepegor – Rybie w lasach ostatnio tłumaczyli, że teraz kozaki, kurki, maślaki; prawdziwki za dwa tygodnie.
Placek – o ile pamiętam – nie lubi urodzin, bo musi pamiętać, które to z kolei. Niemniej przygotowałam bardzo dobrą butelczynę, placek upiekłam, Placku – możesz wpaść na wznoszenie toastu Jubilatowi.
Nemo-życzę Ci wspaniałej,afrykańskiej przygody,a nam wszystkim wielce ciekawej lektury po Twoim powrocie 🙂
ROMek-to teraz już kup tego kapłona i przyrządź wedle receptur tej starej,
dobrej kuchni francuskiej :
http://www.youtube.com/watch?v=bBP2ThgaPEc&feature=related
Placku-skoro nie lubisz,by przypominać Ci o urodzinach,to nie przypominam.Tym niemniej pamiętaj,że Cię lubimy i Twoje wpisy też 😀
Jeszcze żyję,oddycham bez zakłóceń,respiratora nie potrzebuję.
Pyra obiecała mnie przydusić,ale litość Ją wzięła i nie dusi (?)
Danuśko – numer telefonu zapodziałam
Dla Placka dobrych życzeń nigdy nie za dużo więc dołaczam się ze swoimi najlepszymi ale coś mi się wydaje, że ponowimy je bo w ubiegłym roku Placek podawał dokładną datę. Znajdziemy ją, kiedy poczytamy w dniu, w którym cytował:
Placek pisze:
2010-08-08 o godz. 14:55
Juz Norwid pisal o tych dwoch, swiezym smalcu i chlebie. Nemo moze to potwierdzic, chyba ze juz nie jest ugodowa 🙂
?Co piszę?? ? mnie pytałeś ? oto list ten piszę do Ciebie ?
Zaś nie powiedz, iż drobną szlę Ci dań ? tylko poezję!
Tę, która bez złota uboga jest ? lecz złoto bez niej,
Powiadam Ci, zaprawdę, jest nędzą-nędz?
Zniknie i przepełźnie obfitość rozmaita,
Skarby i siły przewieją ? ogóły całe zadrżą,
Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie,
Dwie tylko: poezja i dobroć? i więcej nic?
Umiejętność nawet bez dwóch onych zblednieje w papier,
Tak niebłahą są dwójcą te siostry dwie!?
Życzę Wam wszystkim miłego dnia 🙂
Pyro-piszę więc do Ciebie maila i przypomnę.
Jotko-to może na tym bezinterneciu trafią Ci się jakieś grzyby ?
Baw się dobrze !
My na naszej wsi też bezinternetowi.Da się przeżyć 😉
Jest czas na szukanie grzybów o poranku i gwiazd na niebie nocą 🙂
Wymiana okien w domu – gomora i bajzel w jednym, ale chopcy się uwijają wartko.
Ja wycofałam się na z góry upatrzoną pozycję.
Plackowi – NAJLEPSZEGO!
Danuśko czy już skończony jest remont nawierzchni mostu w Wyszkowie? Mam utrunioną drogę do i z Warszawy, bo kładą nawierzchnie i w Wyszkowie, i w Wierzbicy pod Serockiem. Do Pułtuska też niełatwo dojechać, bo kończą obwodnicę Serocka i ruch jest po jednym pasie w obie strony. Chyba trzeba będzie jeździć przez Nasielsk i Dębe ale to przedłuża znacznie trasę.
Pyro, jeśli zachwycił Cię Bryson, spróbuj poczytać trzy częsciową Naukę Świata Dysku Pratchetta, Jacka Cohena i Iana Stewarta . Bez straty dla tresci można omijać rozdziały pisane przez Pratchetta skupiając się na pisanych przez naukowców. Ale jeśli lubisz Świat Dysku, korzyść podwójna. Czytałam już chyba ze 3 razy, za każdym razem z przyjemnością.
Krycha – chętnie, tylko nie mam. Może jak się zacznie rok szkolny, to Ania mi wypożyczy (jeżeli w ich liceum będzie, bo coś kiepsko ostatnio; o co prosiłam, tego nie było).
Witam.
Nemo dla Ciebie
http://www.mp3ye.eu/450655_01-mama-ararira-medley-afro-celt-sound-system-mp3-download.html
Panie gospodarzu remont nawierzchni mostu zostanie ukończony 08.13.2011.
Po za tym dużo w mieście remontów ulic ja bym Wyszków ominął.
Dziś kolejna wyprawa do lasu po kurki i całkiem spory zbiór. Grzybowo jestem więc całkowicie usatysfakcjonowana. Tylu kurek nigdy nie miałam.
Na obiad były dziś pyszne kartacze z mięsem, choć tu nazywane są po prostu pyzami z mięsem.
Wczoraj byliśmy w Puszczy Białowieskiej, w tej jej części, która podlega szczególnej ochronie. Wydawać by się mogło, że w dzikich leśnych ostępach, gdzie nikt niczego nie może zrywać, rosnąć będą wielkie okazy grzybów. Nic z tych rzeczy- ta puszcza jest lasem grądowym/ wiązy, lipy, leszczyny, graby,dęby/, a w takim lesie nie rosną grzyby , które znane są każdemu zbieraczowi. Jedynie jesienią jest tu mnóstwo opieńków, rosnących na powalonych konarach drzew.
Dzięki Yurku. Muszę więc wrócić na starą trasę przez Serock i Nieporęt. A jeżdżę do Warszawy i spowrotem raz na tydzień (gdy muszę do radia). Da się to przeżyć. Zwłaszcza gdy widząc te roboty wiem, że wkrótce będzie jazda jak po sznurku.
Przy okazji pobytu w Białowieży postanowiliśmy odwiedzić restaurację Carską, która zdobyła juz niejaką sławę i o której także na tym blogu wspominano. Mieści się ona spory kawałek za wsią/bo Białowieża ma status wsi, choć jest bardzo rozległa i wygląda jak miasteczko/, w dawnym budynku dworca Białowieża Towarowa. Wystrój jest bardzo oryginalny – stare meble, obrazy, koronkowe obrusy. Można też jeść przy stolikach stojących na peronie. Są tez zabytkowe lokomotywy. Miejsce ma sporo uroku. Karta dość bogata, ale już na samym początku rozczarowanie, bo zdecydowałam się na soliankę, a okazało się, że nie ma jej.A tak chciałam popróbować wreszcie prawdziwej solianki. Zjadłam więc także rybną uchę. Smaczna, lecz nie zniewalajaca, może dlatego ,że zrezygnowałam z kieliszka wódki, którą zaleca do tej zupy szef kuchni.Jedliśmy także pasztet z dziczyzny, dobry, ale jadłam smaczniejsze. Za to kwas chlebowy był świetny, a soku z brzozy nie było. Takie braki jak na restaurację, która aspiruje do miana ekskluzywnej, to trochę za dużo. Ale espresso było baaardzo dobre. O cenach zmilczę, bo nawet przy wakacyjnej tolerancji dla cen, a nawet pewnej rozrzutności muszę stwierdzić, że ceny są bardzo wysokie i odpowiadają nazwie restauracji.
Na koniec pobytu jeszcze jeden niemiły akcent : ogladaliśmy ładne i zadbane otoczenie starego dworca. Jest tam mały domek o nieznanym mi przeznaczeniu,z okolic którego dochodziły nieprzyjemne ” kanalizacyjne” zapachy. Nic więc dziwnego, że pobyt w ” Carskiej” dostarczył mi mieszanych wrażeń.
Jolly Rogers,
W Carskiej są oczywiście także noclegi, ale my lokum z wyżywieniem / bardzo dobrym/ mamy trochę dalej, bo w okolicy Gródka Białostockiego, więc Sioło Budy pod tym kątem nas nie interesowało. Ale bardzo byśmy chcieli w przyszłości zobaczyć puszczę zimą i wtedy z Bud mielibysmy blisko. A warto korzystac ze sprawdzonych miejsc.
Wczoraj na podwieczorek był sękacz z Sejn. Jeśli ktoś nigdy nie jadł sękacza i wydaje mu się, że jest to jakiś nadzwyczajny przysmak, to może się bardzo rozczarować. Ten regionalny wypiek ma bardzo oryginalną formę, natomiast smak- no cóz, po prostu słodki placek. Pewnie sękacz sękaczowi nierówny, ale generalnie smak mają podobny. Warto spróbować, ale szczerze mówiąc, wolę dobrą babkę, że nie wspomnę o innych ciastach.
Do Carskiej można sobie zajrzeć tam : http://www.restauracjacarska.pl
Pobyt na wsi może dostarczyć wielu ciekawych obserwacji, np.jak wygląda rosnąca w polu gryka, albo jak wygląda współczesne ściernisko. Niedawno ktoś, chyba Rysiek, wzdychał do chodzenia boso po ściernisku. Ale kombajn ścina kłosy dość wysoko i w ziemi pozostaje kłujący słomiany patyk o wysokości ok. 30 cm, wiec z powodzeniem można sobie pokłuć łydki, ale nie pomasować stopy. Dziś to wypraktykowałam, wracając z lasu przez pola. Ale poza tym na wsi jest bardzo , bardzo pięknie. Naprawdę.
Krystyno,
Siolo Budy ma takze restauracje, Karczme Osocznika.
Mimo dosc pretensjonalnej nazwy, potrawy znakomite, solianka pyszna (przynajmniej rokrocznie do zeszlego roku, w tym roku jescze nie bylam).
Przypomnialo mi sie przy okazji Grodka.
Gdy bylam dzieckiem co lato jezdzilismy do Babci na wakacje.
PKS Bialystok-Grodek-Michalowo-Hajnowka.
W Michalowie przy przystanku PKS byla jedyna budka z najlepszymi lodami w okolicy (lata osiemdziesiate).
Caly autobus (pasazerowie i kierowca) karnie kolejkowal po porcje lodow.
Kierowca ostatni w kolejce – jak wdziecznie tlumaczyl, sledzikujac- musial miec pewnosc ze kto po lody wysiadl, do autobusu wrocil.
Z reguly pierwsza osoba w kolejce kupowala mu rozek, co by mu sie czekanie nie dluzylo.
Krystyno – Ryba sprawozdawała, że w Gdańsku, przy Długim Targu jest ruska restauracja „Tri miedwiedi” – w karcie solianka i ponoć doskonała.
Witajcie,
Mam nadzieję że Zgaga mnie nie zabije jak na nią doniosę 😉 . Donoszę mianowicie że zostałam obdarowana butelczyną orzechówki na miodzie roboty własnej, wg przepisu p. Lulka. Uroczysta degustacja nastąpi wieczorem po pracy. Już się cieszę 🙂 .
Andrzej Lepper nie żyje.
Tak – właśnie rozmawiałam z Żabą, z Młodszą – zastanawiałyśmy się, co może twardego, zdrowego na umyśle człowieka SKŁONIĆ DO SIĘGNIĘCIA PO SZNUR. Wielkie nieszczęście? Zawód życiowy? Jeżeli o mnie chodzi, to tylko nieuleczalna i związana z cierpieniem choroba, ale też nie ten rodzaj śmierci.
Dobry wieczór Wszystkim. 😀
Nemo, tylko zdrowych i miłych przygód Wam życzę. 😀
A ja dzisiaj miałam tak intensywnie „latający” dzień, jakiego nie miałam od lat i to od samego rana do 16:00 – kilometrów zrobiłam masę – tak mi „mówiły” moje nogi. Wróciłam do domu i miałam siłę tylko na szybki obiad („robale”), zaraz potem padłam jak kawka i dopiero niedawno wstałam żeby przeczytać jak wam minął dzień. 😀
Ewo, ja już nawet pająków nie zabijam a Dobrych Duszków to mi nigdy nie przeszło przez myśl. 😆
Za to Ty mnie możesz ubić ale zdradzę, że zjazdowicze będą miały okazję skosztować najprawdziwszy miód (co za aromat) z pasieki Ewy Taty. Przywiozę go ze sobą. 🙄
errata: będą mieli 😳
O 🙁
Kochani!
Żegnam Was życząc żywego życia blogowego. Wrócę 29 sierpnia.
Na dworze burza i ulewa, a tam susza 🙁
Trzymajcie się zdrowo!
Pyro, myślę tak samo jeśli chodzi o powód, tylko wtedy i sznur może być wybawieniem.
Zgago no co ty?
Zamykamy temat!
Zupkę pomidorową robię z ryżem, co by mi potasu uzupełniło.
Mam już 5 nowych okien, roboty wykończeniowe w toku, ja też jestem wykończona, przede wszystkim kurzem (jednak zawsze trochę…) i hałasem.
Przy okazji też siedzę w zajęciach precyzyjnych, bo nie będę się obijać, jak ludzie pracują.
Obiad odroczony do kolacji chyba. Będą flaczki (opróżnianie zamrażarki w toku!), chociaż pogoda wcale nieflaczkowa, jest upał. Nie mam dzisiaj warunków na gotowanie. Bardzo chętnie zjadłabym kurki, lubię smażone z cebulką, a poza tym marynowane. Zawsze nadmiar kurek marynowałam, bo bardzo lubię.
Mogą też być podgotowane (bez soli!) i zagotowane w słoikach, zimą jak znalazł, można je udusić, usmażyć etc.
Oooooo…teraz kompresor mi hałasuje w chałupie, co za urocza muzyka 👿
Ale jak trzeba… idę do ogródka przeczekać.
Alicjo na przyszłość włącz silny wentylator w drzwiach od pokoju i koreczki albo głośniejsza muza od szlifierki.
Zgago,
No co ty? Mam ubijać kogoś kto robi dobre nalewki? Toż ręka by mi uschła!
😉
Yurek – dzwonił Pepe – zepsułeś mu komputer (Oj, Jurek, przydusił go Twój sznurek – cytuję) Pepe otworzył link podany przez Ciebie i teraz spece siedzą w jego maszynie. Ani się do końca z tej strony wycofać, ani zmi9enić strony w internecie. Ogłaszam stan zagrożenia – nie włączać linki od Jurka tym razem.
Pyro,
będę pamietała o tych ” trzech niedźwiedziach” w Gdańsku, bo soliance nie odpuszczę.
A kurczak pieczony w niskiej temperaturze jest bardzo ciekawy. Może wypróbuję.
Zgago,
cieszę się, że bedziesz na zjeździe. Dla Ciebie to wielka wyprawa, ale wiedz, że trudy się opłacą.
Masz tel. do pepe?
Za pozwoleniem Pepe
0049-511-5498-584
Poproś moderatora o wykreślenie tego linka !!!
Zawsze można wrócić do stanu przed zepsuciem. Wczoraj była instr.
No, jestem.
Młody człowiek z Gminy Wilków wskórał, że jestem. Jestem nie przez M. Firefox, nie przez internetexsplorer, a przez wyszukiwarkę opera. Tamte dwie leżą.
Tak yurek, ten link był trefny, a u mnie nie było na to zabezpieczenia.
Na razie tyle.
Moderator będzie chyba w poniedziałek dopiero…
Nastrój, jak w rodzinnym grobowcu. Idę spać.
Ja dopiero usiadłam. Ekipa posprzątała, ale kurz jest wszędzie, mimo zabezpieczeń. Będę miała dokładnego sprzątania na cały weekend, jak nie dłużej.
No, to teraz faktycznie mam nastrój 🙁
Yurek,
Ty psuju jeden! Zwirusowany sznureczek podałeś? Nie otwierałam, bo nie miałam czasu – który to był, ray charles?
Idę się napić wina, o!
P.S.Zwróć(cie) uwagę na dziwną końcówkę tego yurkowego sznureczka…takiego jeszcze nie widziałam.
Zrobiłem dwa wpisy i czekałem na akceptację. Jak teraz wywołałem stronę zauważyłem, że źle wpisałem mój adres internetowy więc powtarzam:
No, jestem.
Młody człowiek z Gminy Wilków wskórał, że jestem. Jestem nie przez M. Firefox, nie przez internetexsplorer, a przez wyszukiwarkę opera. Tamte dwie leżą.
Tak yurek, ten link był trefny, a u mnie nie było na to zabezpieczenia.
Na razie tyle.
Już jestem, ale mój komentarz czeka na akceptację
http://www.youtube.com/watch?v=XUNOmN3YVL0
Wymiana okien,to nowe spojrzenie na swiat,nowe perspektywy i nowe myslenie.Pamietam jak jakis czas temu wymienialem okna,to skonczylo sie rozwodem.Czlowiek jakos inaczej patrzy na swiat,wyrazniej,pewne rzeczy wydaja sie malo istotne.Czystosc spojrzenia i odchodzacy wzrok jej.
http://www.youtube.com/watch?v=0l8MiaXj3h0&feature=related
Alex,
perspektywy zawsze są, spojrzenie na świat i te rzeczy, ale raz na 50+ lat okna wymienić trzeba 🙄
Dosłownie o tych oknach nawijam. I jeszcze je muszę umyć, bo przecież po robocie fachmanów są ździebko umazane tu i tam.
Odeszła wzrokiem o czystym spojrzeniu, rozumiem. Albo czystość spojrzenia, a za nią wzrok podążył jej. Albo…no, niezbadane są ścieżki wzroku i jego czystosci. Ja tam się nie znam.
Ja patrzę pragmatycznie. Wymiana starych, nieszczelnych okien, widok na Collins Bay ten sam, co od 20 lat, na Górkę ten sam…tyle, że nie będzie mi ciepło uciekało zimową porą 🙄
Romantyczna we mnie dusza, ja wiem 😉
Alex
sama nie wiem, co poeta chcial przez to powiedziec.
Ale poeta widac uduchowiony bardzo.
Szkoda wielka, ze te okna wymieniales, czystosc spojrzenia pozostalaby nieskalana.
I badz tu madrym…
Alicjo, dobrze ze te okna wymienilas i nie przjmuj sie. Jerzor widzi co ma, nawet przez zaslony….
Przepraszam, ze zwracam sie do Was nieco zbyt familiarnie, ale widze, ze na tym blogu to dopuszczalne.
Dobranoc, bo u mnie jak zwykle „jeszcze pozniej”.
Miodzio,
tłumaczyłam od dawna (lata całe!), żeby wymienić, bo ciepło idzie bokami i po co Panu Bogu słać, ma swoje ciepełko w niebiesiech.
To J. zapierał się, że nie trza, u nas ciepło i w porządku.
Jak ja przestałam nastawać, to się wziął za. Chyba powinnam zwracać uwagę na sprawy na zasadzie – wiesz co, olać, że dach cieknie, co tam, najwyżej parasole rozwiesimy tu i tam, albo zbudujemy igloo w saloniku, zależnie od pory roku 🙄
Oj, te zady i walety!
O, zasłon w oknach sypialni nie ma, a ja juz nie mam siły się tym bawić. Najwyżej chipmunki będą z Górki zaglądać, albo inne wiewióry.
Idę pochrapać, 23-cia u mnie dochodzi.
Branoc.
Branoc…do milego w sieci.
Alicjo,
Ja to zartem,czlowiek jak sie nie usmiecha to nie zyje.
;);)
Vevo jest serwisem multimedialnym współpracującym z Google.
Universal Music przyłącza się do współpracy. Używam tylko sprawdzonych.
dzień dobry ..
o pepegor bunt przeciw urlopom ogłasza … 😉
wyjeżdżającym pomachanko …
Dzień dobry,
Blog ogarneło wakacyjne lenistwo…
Wybieram się na targ ale zaczęlo padać więc może jeszcze trochę poczekam.
Miłej niedzieli Wam życzę.
Powtarzam za Alexem: „Czlowiek jak sie nie uśmiecha to nie żyje”.
http://youtu.be/xKAJcRzHyps
Co prawda urodziłem się 8 sierpnia, ale dzięki życzliwości Blogowiczów planuję obchodzenie urodzin codziennie. Moich i Państwa. Serdecznie dziękuję 🙂
Alino – Festina lente. Miłej soboty 🙂
Ja chyba jeszcze śpię 🙂
Plackowi na urodziny które obchodzi jak rok długi i szeroki,
Alicji coby świat zza nowych okien uśmiechał się szeroko, Blogowej Bandzie by niezależnie od opadów większych i mniejszych, przypiekania słońcem i wszelakim przeciwnościom na pochybel
http://www.youtube.com/watch?v=xKAJcRzHyps&feature=related
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Czy muszę dodawać – zapracowanego zwierzątka? Łykend-wikend, czy inna wolna sobota nie dla mnie. Zupełnie jak sznur samochodów.
Dzień dobry 🙂
Czas na aronię. Krzak dał dwa wiadra bardzo dorodnych owocków. Czeka nas wieczorne przetwórstwo na dżem i 3-4 nalewki. Przydałby mi się robotny klon 😉
A kobyła Żaby ulęgła wczoraj Begonię 🙂
Echidno, miło mi, że się zmówiłyśmy 🙂
Te kobyły Żaby to wstydu nie mają – źrebią się 3/4 roku, a czy to się maluch przed chłodami zdąży odchować? Co prawda Zjazdowicze mogą potem głaskać duże, spore i całkiem malutkie źrebaczki, a przyjezdne pieski dostają amoku na widok takich dużych kiciusiów, co to tak wspaniale potrafią uciekać.
Asiu – Młodsza wyciągnęła właśnie ze skrzynki pocztowej kopertę od Ciebie, a ze środka torebkę gorzkich pestek moreli. Nawet nie miałam pojęcia, że ktoś taki towar na rynku ma (ŻYWNOŚĆ EKOLOGICZNA, JAK PISZĄ) Przypuszczam, że zastosowanie takie, jak gorzkich migdałów. Z tyłu torebki jest coś napisane, ale przeczytam, jak znajdę lupę. Niezależnie od napisów, serdecznie dziękuję i jak ktoś chce, nawet troszkę się podzielę (nie za dużo, bo ja jestem łasa na przyprawy – nawet jeżeli stosuję je, nader oszczędnie).
Alino –
względem roboty czy uśmiechu?
E.
Echidno, jutro bedzie lepiej… ale żeby było dobrze już dziś 🙂
Alino z tym jedzeniem wieczorem takich produktów jakie wymieniłaś to chyba racja bo zauważyłam, że jak jem kanapki to faktycznie potem mniej mi się chce jeść .. dzięki za podpowiedź …
echidno nie pracuj tak dużo bo nie dasz rady tak na dłuższą metę ..
byłam dzisiaj w tym firmowym sklepie z Legionowa ale taka kolejka, że nic nie kupiłam … może tylko dlatego, że sobota .. wpadnę tam innym razem ..
to ja dzisiaj dam Plackowi tylko jednego buziaka na konto urodzin .. 🙂
dziś na obiad …
http://otaczamnie.blox.pl/2011/08/Salatka-kalabryjska.html
tylko oregano będzie suszone …
A ja nie wiem co dzisiaj na obiad. Młoda chodziła do sklepu od rana i dojść nie mogła. Teraz wyrzuciłam ją już zdecydowanie. Pies został, żeby nie musiał tkwić przed sklepem. Mówię Wam – co to się działo, kiedy zobaczył ją z balkonu Pani idzie, ma plecaczek, a on został…? Płacz i poszczekiwanie żałosne, przybiegł do mnie naskarżyć na swoją krzywdę. Mówię – idź na balkon, patrz, czy Pani idzie do pieska. Pobiegł ale co chwilkę przychodzi skomleć. Rozpuszczony, jak dziadowski bicz i niby głupiutki, a tu prawie wszystko rozumie po swojemu.
Jolu, gdzie jest ten sklep?
Małgosiu na ul.Górczewskiej 41 .. przystanek przed ul. Płocką ..
Dzięki 🙂
Pyro, mam nadzieję, że się przydadzą 🙂 Pisałaś o gorzkich migdałach i kiedy zobaczyłam te pestki pomyślałam o Tobie. Z tyłu jest napisane
„Ekologiczne gorzkie pestki moreli pochodzą z dzikich odmian drzew morelowych. Mają wyrazisty gorzki smak, a w sztuce kulinarnej znane są pod nazwą ?gorzkie migdały? lub ?migdały morelowe?. Wykorzystywane są przede wszystkim w cukiernictwie, m.in. do produkcji marcepanu. W medycynie naturalnej stosowane jako składnik kuracji amigdaliną, czyli witaminą B17. Przypisuje się jej działanie antynowotworowe. Ostrzeżenie: Dorosły człowiek może spożyć maksymalnie do dwóch pestek moreli na dobę. Szczególną ostrożność zalecamy kobietom w ciąży. Nie należy podawać dzieciom. Pestki należy przechowywać w miejscu niedostępnym dla dzieci. W opakowaniu pestek moreli gorzkich mogą przypadkowo występować pestki moreli słodkich. Do ich zmiesznia dochodzi już podczas zbiorów, a ze względu na prawie identyczny wygląd obu rodzajów pestek nie jest możliwe odróżnienie ich w sposób inny niż organoleptycznie.”
ASIU – JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ. Nie będę produkowała marcepanu – raz próbowałam i nigdy więcej. Nie mam kilku silnych dziewek, które by godzinami masę tarły. Mam zapotrzebowanie (jak obliczyłam) m/w na 10 szt rocznie : 6 (3×2) do mas migdałowych i 4 do nalewek – po 1-2 na szkło 2 ltr. Jednym słowem zaopatrzyłaś mnie do końca życia i jeszcze mogę się podzielić.
Na obiad będą dzisiaj pieczone kiełbaski, ogórki małosolne i grzanki czosnkowe. Jutro natomiast przewidziany jest kurczak – montrum (na 2 dni) będzie pieczony w rękawie, w niskiej temperaturze, a do niego surówka z porów i surówka owocowa z arbuza z cytryną i odrobiną winiaku.
Jako deser przez najbliższe 2 dni posłuży placek wiśniowy.
Witam Szampaństwo skoro świt.
Zerwało mnie, bo to cholerne sprzątanie mnie czeka.
Alex,
ja też „tak na żarcie” napisałam, ale mi nie do śmiechu, jak się rozejrzałam po okolicznościach do gruntownego odkurzania etc. Ojojojojoj…jak ja lubię takie zajęcia, wprost uwielbiam, pasjami 😆
Herbatkę wypiłam, kromuchę zjem i za mietłę i ścierę się chytam…
Toast o stosownej porze, Placek o nas pomyślał i dostarczył nam codziennego pretekstu 😉
Na obiad za mną chodzą wątróbki kurczacze.
Do tych kiełbasek po raz pierwszy zrobiłam musztardę z musztardowego proszku. Nasze wrażenia : Z PEWNOŚCIĄ JEST TO NAJOSTRZEJSZA MUSZTARDA JAKĄ JADŁYŚMY. Ostra, jak brzytwa ale trochę gorzkawa. W przyszłości dołożę odrobinę miodu i pół łyżeczki octu winnego. Młoda się w tej musztardzie zakochała od pierwszego kęsa.
Pyra,
daj przepis na tę musztardę. Mam musztardowy proszek, a ostre to ja wiesz, co 😉
Alicjo, chcesz PRAWDZIWY pretekst – wypij za a cappellę! 😆
zdrówko!
…i ukłony dla Towarzystwa. 🙂
dziś, dokładnie dziś… dokładnie dziś… 😉
Alicjo – 2 łyżeczki proszku wzięłam i po łyżce wody wlewałam mieszając, aż miało właściwą konsystencję. Dzisiaj tak, w przyszłości + kapkę miodu, soli i octu (wszystkiego mało, ale na przełamanie smaku)
Z A Cappellę wypić ? Czemu nie; frajny Basik nam wyrósł.
podsumowała macierzyńsko Pani Generał. 🙂
to lubię. 😎
Mru – wzruszyłaś mnie; straciłam już nadzieję, na kontakt.
Właśnie się obudziłam
to dla a cappelli 100 lat szczęśliwości .. 🙂
zaglądają dawni blogowicze … mt7 pomachanko … 🙂
Alicjo ciężko masz ale jak ślicznie będzie po sprzątaniu …
robię przegląd starych zapasów i trzeba zjeść kapary oraz pomidory suszone w zalewie .. jutro zrobię takie jedzonko ..
http://mismakuje.blox.pl/2011/07/Salatka-z-szynka-szwarcwaldzka-i-suszonymi.html
U mnie parno, goraco i duszno, mowia, ze bedzie padac. Jak przezyc taki dzien???
Buziaki,
Czarno za oknem, światło potrzebne, troszkę grzmi i zaczyna padać.
Kapuśniak ze słodkiej kapusty właśnie się dogotowuje, żeberka do środka i będzie taki jednodaniowy obiad.
Witam Gospodarza i Towarzystwo
Dopiero dziś przeczytałam wpis Gospodarza. Temat postu wielce ciekawy, wraca często w okresach świątecznych.
Już w 2004 Anselm Bilgri i Klaus Gerard pisali o potrawach postnych i dietetycznych, w tym o ogonach bobrów i wieprzowych rybach. 🙂
Przykładowe menu postne z 1856 w kuchni bawarskiej
…Na okrągłych półmiskach
Klarowana zupa z pieczonym groszkiem
Jajecznica ze szparagami
Nadziewane ślimaki w swoich domkach
Karp na sposób morawski
Knedle na parze
…Na talerzach
Kiełbaski rybne
Małe paszteciki z gulaszem rybnym
Masełko z sardeli
Młody chrzan
a po zmianie nakrycia stołu
…Na okrągłych półmiskach
Szpinak z pieczonymi żabami lub paszteciki z mlecza karpia
Kluseczki na parze z sosem waniliowym
Tort Linzer
…Na podłużnych półmiskach
Szczupak pieczony w całości
Karp
…Na talerzach
Zielona sałata
Ser
Chleb
Kompot
Cóż tak można pościć nawet cały rok 🙂 🙂
Małgosiu, czy możesz napisać, jak przygotowujesz ten kapuśniak? Czy chodzi o białą kapustę? Dzięki z góry 🙂
Witam.
Yurek. Miałem tę samą przypadłość z Twoim linkiem. Mam Avasta, który skutecznie zawiadomił i usunął. Od lat mam darmową wersję i jak dotąd sprawia sie bez zarzutu.
Alicjo. Na zdrowie Twego brzuszka zjedliśmy dzisiaj dubeltową owsiankę!
Nazywa się Karadaglic i pochodzi z Montenegro
http://youtu.be/y4r8CBY2f74
Witam.
Pamiętacie?
http://www.4shared.com/file/147442345/502b27a8/Marino_Marini_-_Nie_placz_kiedy_odjade.html
Szukając podkładów muzycznych do slajdów znalazłem coś takiego jak jechałem do wojska.
jetzt möchte ich ein espresso
naturalnie sprawozdam oco chodzi, 😆
a moze i nie 😆 nie zalezy to ode mnie
Hiszpańska opowieść prześliczna. Zauważcie, że Czarnogórzec gra palcami, bez kostki – musi mieć nieźle zahartowane czubki palców (Młoda ma często poranione palce, kiedy bierze gitarę po dłuższej przerwie)
Czy ktoś wie dlaczego przepadł bez śladu Stanisław?
wiem ale nie powiem chla chla chla
a
moze hla hla hla
😆
Alinko, to taka moja kompilacja. Zostało mi pół białej kapusty i musiałam coś z nią zrobić. Kupiłam pasek żeberek wieprzowych, włoszczyznę (2 marchewki, pietruszka, mały seler korzeniowy, por). Sól, pieprz, liście laurowe.
Ugotowałam żeberka w szybkowarze, dodałam poszatkowana kapustę i drobno pokrojoną włoszczyznę. Dodałam podsmażoną cebulę, 2 ząbki czosnku, pół litra soku pomidorowego z chili i puszkę krojonych pomidorów, pół drobno pokrojonej w kostkę czerwonej papryki. Potem dwa spore ziemniaki. Tak sobie to wszystko pyrkało. Wyszło bardzo gęste, trochę za ostre (przez ten sok) i trochę za bardzo pomidorowe, ale całkiem dobre. To taka bardziej jesienna zupa, ale tegoroczne lato takie jest. Na talerzach posypałam jeszcze koperkiem.
Stanisław jest na urlopie. Komputer został w biurze.
cihal, VEVO jest ok. Wygoogluj VEVO to się przekonasz, też mam avast.
Magosiu, bardzo Ci dziekuję, zapiszę sobie 🙂
Pyro, jesli Ci sie podoba, to tu widać, jakim jest wirtuozem. Ma 28 lat i gra od 15 lat. Zaczynał na starej gitarze. Paznokcie pomagaja…
http://youtu.be/hGYFUO9d2dA
Stanisławie zdradziłeś się.
Sto Lat dla Basi A Cappelli!
Małgosiu,chil nadało ostrości, jaki sok? Ja używam V 8.
A cappello – Ode mnie także sto, a zatem już dwieście. Czomolungmy radosnych doznań i kompilacji równie postnych co kapuściane żeberka Małgosi 🙂
Zmarł Roman Opałko – moja klęska estetyczna; klasyczny dowód na to, że Pyra się nie zna, nie ma dobrego gustu i sztuki plastyczne są jej najsłabszą stroną. Wiem, że śp Artysta był wysoko ceniony, kupowany na calutkim świecie. A do mnie za żadne skarby nie przemawiają płótna pokryte w całości cyframi w brudnych kolorach. Nie rozumiem i nawet się nie staram; jednak strata dla kultury narodowej jest znaczna.
Jego obrazy ja liczby.
jak
Zapomniałam się pochwalić – Za a cappellę łyknęłam węgrzyna zacnego (Samorodny) o 20.00 i przy tej okazji posłuchałam Pellegriniego, aby godnie uczcić naszą Przyjaciółkę.
Yurek, to był lekko zagęszczony sok Tomatera Melissa Primo Gusto. Wiem, że to chilli, specjalnie taki kupiłam, ale po raz pierwszy i nie nie znałam jego ostrości. Ta zupa wcale nie wyszła taka ostra, czuło się to chilli, ale moim zamierzeniem był nieco łagodniejszy smak.
yurek
tez jest tego zdania ze sie stasiu zdradzil 😆
hla, hla, hla,
😆
…
i jeszcze teraz czeka mnie trafienie w przepisanie obrazka chle, hla, chla, hla,
😆
Wyluzuj stagonku.
😆
nic innego nie jest moim mottem zyciowym niz luzik 😆
chla, hla, chla,
chla, hla, chla
chla, hla, chla
😆
GOOD NIGHT
stara spiewka 😆 GOOD NIGHT
głupi yurek i ogorek
chla, hla, chla,
chla, hla, chla
chla, hla, chla
😆
dzieki yureczku 😆
kc4b
NAJLEPSZEGO dla Jubilatki, wycieczek, ile wlezie i fotosprawozdań z tych wycieczek dla nas także zarówno 🙂
Małgorzato pół litra rosołu zmieni smak. Dobry był z młodego kuraka lub kostki rosołowej.
Owszem, są kurczacze wątróbki. Już miałam się udawać do kuchni celem usmażenia, kilka ziemniaczków na boku, sałata już jest prawie… i tak dalej, kiedy pan zaległ i zasnął.
Ostrzegł, że idzie zalegnąć, bo dzień dzisiaj por-ny i duszny, a on zmęczony bardzo. W końcu byliśmy na zakupach (rano) pół godziny, miał prawo się zmęczyć 🙄
Chrzanię kurze (nie wątróbki, tylko kurze do sprzątania) i te rzeczy, natomiast kulinarnie zrobię wątróbki kurze-kurczacze, bo przepadam, lubię je na goraco i na zimno. A jest tego sporo 😎
Lubię bardzo tradycyjnie – opieprzyć (a co!), lekuchno w mące otoczyć, na rozgrzany olej wrzucić, dodać dużo, dużo cieniutko splasteryzowanej cebuli.
To się dość szybko usmaży – nie lubię wątróbki krwistej, musi być dosmażona.
W przepisach czytam czasami, że minuta (czy coś koło tego) wystarczy – mnie nigdy nie wystarczyła 😯
Pójdę teraz posolić i pomajerankować kuraka, który jutro pieczony ma być. Sól i majeranek dzisiaj, a tymianek jutro – tymianek zbyt intensywnie penetruje mięso, więc daje się go później I chyba wcześnie się położę, bo i wcześnie wstaję
Pyreńko, Opałka tylko na żywo, znaczy w oryginale. Zatchnęłoby Cię, zapewniam 🙂
Haneczko – on przekracza moje zdolności percepcji zdecydowanie. Wierzę ludziom mądrym, że jest/był wielki mi wybitny. I tylko wierzę – nie widzę.
Nie przekracza, tylko nie widziałaś 🙂
Zmachana aronią, żubrzę 🙂
wykończ tego żubra i idź spać. Ja też idę. Pa.
Spać 😯 O tej porze 😯 W życiu 😆
W życiu o tej porze nie spać to co?
Yurek, ja sowa. O tej porze żeruję 😉
Ja jestem sowa okołodobowa, to jeszcze gorsze 🙄
Szczęśliwy ten co żerowany będzie.
Szczęśliwi będą żyrowani.
haneczka, skype?
Czytanko 🙂 Oddalam się na z góry upatrzone. Dobranoc 🙂
Kolorowych snów.
Alicjo, ja tez w zasadzie calodobowa, pod warunkiem, ze moge odjechac na przynajmniej 2 godzinki.
Nie dziwie sie ze Twoj „J” zlegl byl, bo pogoda i u nas bardzo ciezka. Moze jakies burze, ktore zapowiadaja przyniosa upragnione wytchnienie.
Uporalas sie?
Polska chrapie, my ….. ? w zaleznosci co kto robi.
Ja wrocilam niedawno, wiec zabieram sie za … sama nie wiem.Chyba za cos bardzo lekkiego. Moze salata ze wszystkim?
Watrobki, jak je uroczo nazywasz „kurzecymi” bardzo lubie, ale nie mam. Nie bede teraz robila wyprawy do ” Meatfarms”, chociaz z szalotka, ktora jest zawsze u mnie w pogotowiu, bylyby wyborne.
Chyba zrobie cos bardzo prostego. Otworze puszke czerwonego lososia , salate i popije moim chlodnym chardonney.
Niech ten sierpien sie juz skonczy.
Dla mnie maj i wrzesien, i tylko na te miesiace zapraszam gosci.
Good night dla moich kochanych blogowiczow.
Ciebie Alicjo, pozdrawiam szczegolnie i mysle, ze po tym cholernym sprzataniu zalugujesz, aby pobujac sie jutro na wodzie.
errata:
zaslugujesz…., a zaslugujesz napewno!
Widze, ze to byloby na tyle….., bo zadnego odzewu.
Branoc, M.
Łe tam…olałam sprzątanie, napiłam się wina za zdrowie Jubilatki (i Placka!), oraz wrzuciłam mój dziennik pokładowy z Daru Młodzieży na sieć, a co!
Uprzedzam, dużo o pogodzie i bardzo dużo o jedzeniu, prawie każdy posiłek zarejestrowany.
To miało być specjalnie dla Łasuchów i miałam wybrać kawałki jedzeniowe osobno, ale przeglądając, postanowiłam wysłać, jak było. Kto chce, niech poczyta:
http://alicja.homelinux.com/news/Dziennik_pokladowy.html
p.s.Kawałki o jedzeniu miały być dla Łasuchów, ale dzienniki w podróży piszę dla siebie od zawsze, tutaj jest całość. Dłuuuuuuga i nudna, ale dla mnie to…wiadomo.
😉
http://www.youtube.com/watch?v=Qu_QPzGFkP4
Ahoj Pani Pierwszy
Poprawka do dziennika pokładowego 03.07.2011
Wpisano „12 węzłów na godzinę”
Poprawić
Kapitan
Łoj!
Poprawię, tylko nie dzisiaj, bo po tych tam wszelkich już podsypiam prawie że.
Jerzor chrapie od 2 godzin 😯
No wiece co…:roll:
No dobra, zanim co, idę poprawić. Jak się uda.
Pozdrowienia ten niby-chrapiący, szczególnie dla Ewy. Ja też, ale to wiadomo, ściskam Was oboje.
Zara się udaję w okoliczności błędów…
cholera, Cichal,
to i tak nieważne dla ogółu! W każdym razie szliśmy pięknie, a ja teraz po tych sprzątaniach i takich tam, idę spocząć.
Uściski dla Ewy i Cię.
Jak ja zazdroszczę tym w Halmstad dzisiaj 🙄
Branoc!
dzień dobry …
i drugi buziak dla Placka na urodziny .. 🙂
wczoraj widziałam już tanie śliwki podobne do węgierek ale niestety jeszcze mało dojrzałe .. w tym roku muszę zrobić te śliwki w occie wg Żaby bo są bardzo dobre ..
miłej niedzieli .. pogoda wbrew prognozom zapowiada się niezła …
polecam do zrobienia nalewkę malinową bo robiłam w tamtym roku na próbę i jest bardzo dobra …
2 kg malin,
700 g cukru,
500 ml spirytusu 95%,
500 ml wódki 40%,
maliny układać w słoju przesypując cukrem, słój przykryć i pozostawić w temperaturze pokojowej i gdy maliny puszczą sok, zalać spirytusem i zostawić na tydzień.
Zlać po tym czasie sok do innego słoja. Maliny zalać teraz wódką i ma stać ok. 2-3 tygodnie.
Następnie zlać sok i odcisnąć owoce. Połączyć oba płyny, przefiltrować przez watę i rozlać do butelek i zakorkować.
Odstawić na 6 miesięcy.
Jolinku51
Wziąwszy pod uwagę ceny malin na tutejszym rynku – do tego są mało malinowe – byłaby to najdroższa nalewka malinowa wszech czasów.
Dziękuję, postoję.
Możesz za to poopowiadać jak smakuje i jakie skutki uboczne posiada.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Słoneczne i serdeczne dzień dobry. 😀
Alicjo, jesteś NIESAMOWITA ! Czytałam Twój dziennik z otwartym „dziobem” i na bezdechu. Dziękuję za rozbujanie mojej wyobraźni. 😎 😆
Tak cichutko zapytam, czy mogę sobie skopiować, żeby mieć do poczytania nawet jak mi internet „siądzie” ?
Jolinku, chętnie bym wypróbowała ten przepis (uwielbiam wszystko co malinowe) ale gdy robiłam nalewkę z orzechów, to po raz pierwszy w życiu kupiłam (jednorazowo) taaaakie ilości alkoholu, jednym słowem na rok przekroczyłam limit. 😉 😆
Dzień dobry,
Mam młodą śliwę węgierkę, która w tym roku ładnie obrodziła. Owoce sa prawie dojrzałe ale duzo z nich robaczywych. Dobrych starczy może na jakies dwie tarty. Wegierki bardzo lubie więc może dokupiłabym na zrobienie w occie.
Jolinku, jak je się robi, według Żaby?
Echidno, dobrego odpoczynku po tygodniu pracy 🙂
Wczoraj prawie cały dzień spędziłam w kuchni, robiłam karbinadle w ilościach masowych i w takich samych ilościach papryki faszerowałam. Zupełnie nie wiem co mnie napadło. 😯 Część wylądowała w zamrażarce, część będzie do chleba (bojkotuję ogólnodostępne wędliny) a paprykami się podzielę z Siostrzenicą i zjem na dwa najbliższe obiady. 😀
Po takim dniu miałam już tylko siły na pogaduchy z Młodszą i spanie. 🙁
Karbinadle = kotlety mielone. 😉
Mała przejażdżka pociagiem 🙂
http://youtu.be/Q1JILOgFSqQ
Zgago, witaj 🙂
Od rana czytałam Alicje i żółć we mnie z lekka się burzyła : dlaczego ONA, a nie JA? Wiem, wiem – na wanty, reje i przewieszki bym nie wlazła, chodzenie nawet po płaskim, to wysiłek o przechyłach nie mówiąc, ale…. Za późno, kwiatku, za późno.
Alicjo, słyszysz? Korzystaj z każdej okazji, żeby być, poznać, posmakować Z a n i m będzie za późno
Alino, B. zapłać dobra kobito. Niestety mój tydzień pracy trwa już tak circa-about 35 dni. I jakoś nie widać „kónica”.
Wziąwszy pod uwagę wytężoną, kilkugodzinną pracę w ogródku można powiedzieć żem nieco przepoczęła. Tylko dlaczego wszystkie gnaty po tym odpoczynku bolą?
Pora na mnie – idę popracować. A potem obiad, jak zwykle u nas późnawy. Dzisiaj szaszłyk. Mięsko moczy się w szlachetnym winku czas jakiś. Powinno być dobre.
E.
Dzień dobry 🙂
Bolące gnaty świetnie mi robią na pękającą głowę 😉
Echidno, czy są jakieś szanse na rychłe zakończenie tego tygodnia? Najdłuższe moje mają raptem kilkanaście dni.
Nawiązując do ceny nalewek – jest rzeczywiście wysoka i dorównuje (w produkcji) cenom dobrych, wysokogatunkowych alkoholi. Policzmy przeciętną :
0,5 l spirytusu – 80,-
o,5 l wódki – 20,-
1 kg dobrych owoców jagodowych – 15,-
0,5 kg cukru – 2,-
trochę szlachetnych przypraw – 10,-
co daje cenę 127 złotych. Otrzymujemy z tego 1,75 , ew 2 l nalewki ( po 6 mies. oczekiwania) co daje cenę ok 40 zł za pół litra.
Przestaje dziwić anegdotyczny fragment „Gawędy o przyjęciach” M.Iwaszkiewicz, która po dłuższych dywagacjach nt nakrywania stołu, starych szkieł i sreber, spokojnie stwierdza, że w dzisiejszych czasach w zupełności wystarczą w domu 4 kieliszki do koniaku i ze 4 do nalewek. Dlaczego? A, bo gościom się szlachetnych trunków nie daje, a dla Pana i Pani domu oraz dla gości najbardziej znaczących i honorowych , czczonych specjalnie, 4 kieliszki wystarczą.
Haneczko – na moje oko Echidna skończy tydzień dopiero wtedy, kiedy wzbogaci się naq tyle, żeby personel nabyć – czyli – powiedzmy – za dwa lata. Chyba, że wcześniej padnie na pysk.
Pyro 0,5 litra to ok. 40 zł nie 80 zł .. maliny kupuję pod koniec sierpnia jak są trochę tańsze np. po 4 zł za 0,5 kg … trochę taniej wyjdzie … 😉
Alino tak …
„Przepis na śliwki w occie, prosty jak kłębek sznurka w kieszeni: śliwki przekroić na połówki (pestki wyrzucić) zalać octem pół na pół z wodą. Zostawić na 24 godziny. Potem ocet zlać a śliwki zasypać warstwami cukrem. Ocet można użyć jeszcze jeden raz. Jak śliwki siądą to dołożyć nowe. To wszystko. Podobno są genialne.” … cytuję Żabę … 🙂 .. potwierdzam dobre bardzo …
ja Alicji chyba trochę zazdroszczę, że jej się chce bo mnie jakoś siadły akumulatorki na wyjazdy i najlepiej mi w domu .. może mi przejdzie kiedyś .. 😉
Co niniejszym wdzięcznie uczyniłam. Dobrze że leciałam prosto na fotel – miękki – bo inaczej rozwaliłabym sobie makówkę. To są skutki szybkiego myślenia i jeszcze szybszego działania.
Ha, Pyro, popdam rozliczonko tutejsze:
0.5 l spirytusu – $59.00
0.5 l wódki = $36.00
2 kg malin = $72.00 (25 dkg za średnio $9)
Wynik równy = $162.00 czyli po przeliczeniu na złotówki = 477.85.
Dla porównania –
jeden z droższych koniaków, Rémy Martin Louis XIII Cognac kosztuje około 2.300 dol., ale już Courvoisier Cognac XO tylko 150.00.
Courvoisier VSOP Cognac jedynie 70.00 lecz taki Hennessy Paradis Extra Rare Cognac – 475.00.
Najdroższy jaki widziałam to Martell L’Or de Jean Martell – bagatelka: 5000.00 bez 1go dolara.
E.
Guzik – widziałam jeszcze droższy ino nie pamiętam ani ceny ani też gatunku. Za to pamiętam że „mniem zatchło”.
A jak Was interesują ceny tutejszego rynku, proszę bardzo:
http://danmurphys.com.au/dm/home?FOLDER%3C%3Efolder_id=2534374302026079
pryz okazji nadmieniam iż jest to najtańsza sieć i jednocześnie najlepiej zaopatrzona.
E.
Ten brakujący dolar zupełnie odbiera cenie klasę. Trunkowi, pośrednio, też.
errata
„pryz” to swoiskie „przy”
E.
haneczko
to wiadomy chwyt reklamowy: np nic poniżej 20.00 dolarów. Co oznacza 19.95.
Oooo!!!?
E.
Wiem. Mam to u siebie. Walczyłam, bezskutecznie 👿
Jak to dobrze, że PYRA jest zupełnie niewrażliwa na wabik wysokich cen. W tym zakresie snobizmu u mnie ani za 1 złotówkę – albo mi się coś podoba, albo nie; albo smakuje, albo nie. Cena jest ważna tylko w zakresie dostępności i zdrowego rozsądku. Nawet, gdybym wygrała grube miliony, to nie kupię sobie torebki za 40 tys – nie mam takich potrzeb, a płacenie takich sum za dodatek do ubrania, uważam wręcz za nieprzyzwoite i a społeczne.
Jolinku, dziękuję, spróbuję zrobić.
witam 🙂 z lasu wyrzuciła mnie burza i zapowiedź kolejnych, niestety.
Alino, ten sposób Zaby na śliwki jest znakomity, według tego samego przepisu śliwki robiła moja Mama i podbijała nimi serca łasuchów wokół 🙂
Grzybowe trofeum z naszego skraju lasu – to jeden prawdziwek i jeden maślak. Skromnie, można powiedzieć, ale obydwa grzybki dorodne, jędrne, nie nadgryzione jeszcze przez robaczki.
Echidno, z Twojego sklepu zachwyciła mnie rozmaitość „ciders” i to bym teraz najchętniej kupowała, na upał w sam raz 😀
U mnie na obiad zupa dyniowa – pierwszy raz w tym sezonie, pyszności!!!
…zapomniałam dodać, że z przyjemnością przeczytałam Alicji dziennik pokładowy. Alicjo, dzięki za podzielenie się wrażeniami 😀
Po obiedzie. Kurczak, upieczony w rękawie, nie podlany ani jedną łyżką wody, pod koniec pieczenia pływał we własnym tłuszczu. Zasadniczo piekłam go w 120-130 stopniach 1 godzinę i 45 minut. Był blady, jak pupa młynarza; podkręciłam na 150 stopni i włączyłam termoobieg, tak piekł się jeszcze pół godziny; wreszcie zrobiłam dziurę w rękawie i podniosłam temperaturę do 250 – na ostatni kwadrans. Ładnie się zrumienił i był bardzo smaczny. Połowa została na jutro
Luba Pyro –
ceny podałam dla zaspokojenia ciekawości jeśli takowa kogoś drąży. A przeliczników jakie zaserwowałam nie powinno się przeprowadzać. Miarą są zarobki w danym państwie lecz nie kurs walut.
Jam nieco podworowała sobie. Inna inszość, że za szlachetne trunki wszędzie trzeba niewąsko zapłacić. Jak i inne frymuślności-wymyślności.
Ciekawam czy potrafiłabym rozróżnić koniak z potężną dawką zer na końcu od tego za sto coś tam i plus coś tam.
E.
PS
Nadmieniam. że nie zamierzam przeprowadzać doświadczenia własnym sumptem. Jakieś propozycje?
E.
Powiem Ci na ucho, Echidno – przez dobre 15 lat każdy łyk koniaku, winiaku, brandy, whisky (obojętne za ile) nieodmiennie przywodził mi na myśl mydliny. Teraz już tylko burbon jest w tej kategorii. Nauczyłam się cenić destylaty, ale nadal nie należą do moich ulubieńców.
Zapomniałam, że istnieją kirsche, śliwowice, calvadosy i inne owocowe i te zdecydowanie lubię w niewielkich dawkach.
Pogada jak nie przymierzajac w Polsce. Burza i leje. Odchudzanie sie idzie baaaardzo powoli, bo w koncu nie przypadkiem siedzi sie na blogu lasuchow. Cos ta niedziela zle sie zapowiada. No, nie bede innym psul nastroju.
Witam Szampaństwo.
Jerzor na rowerek, ja do pracy. Pochmurno i trochę padało. Zapowiada się więcej padania. A niech se pada…według accuweather (radar) w Toronto burza. O, spojrzałam do góry, ROMek o tym właśnie pisze. U mnie będzie za jakąś godzinę-dwie, ta burza.
Zgago,
a proszę Cię bardzo, jak chcesz, to sobie wydrukuj „na potem”. Przejrzałam ten dziennik i wymagał paru poprawek, nie stawia się masztów, tylko żagle 😯
I poprawiłam, co Cichal wskazał. To już podałam, ale ilustracja do wyczynów, po których kolana się wyginają do tyłu…
A całego rejsu jeszcze nie uzupełniłam fotograficznie, bo ciągle jestem czymś zajęta. Jest tam w moich picasowych zbiorach trochę, ale nie wszystko. Kto chce, to niech zajrzy. Kiedyś uzupełnię, ale póki co mam pilne roboty.
No właśnie, niech ja się zabiorę…
https://picasaweb.google.com/alicja.adwent/GrotNaDMLipiec2011
Fajnie wyglądasz Alicjo w tych zapięciach. Coś jakby skrzyżowanie lejców w jakich chadzałam jako brykające, niepokorne dziecię i resztówki pampersów (jakich w czasach mego dziecięctwa nikt nie znał – jeszcze).
Albo inaczej – a gdzie podziałaś spadochron?
Widzi mi się żeś przeoczyła „dedykcie” na dobre sprzątanie. Nic to. Powtórka z rozrywki pecjalnie dla Ciebie.
http://www.youtube.com/watch?v=xKAJcRzHyps&feature=related
E.
I na dobranoc z mojej połówki
http://www.youtube.com/watch?v=Qzl4pgWmXKE&feature=related
E.
Smęć ROMek, tu też potężnie lujnęło i nie chce przestać 🙁
Część ulewy przespałam – działam ostatnio, jak barometr; ma się na deszcz, na burzę – Pyra idzie spać. Zawsze może się trafić cd festiwalu Celińskiej po obudzeniu. Żal mi Haneczki w szklanej klatce.
Alicjo, dziękuję. 😀
A u mnie :
http://www.youtube.com/watch?v=6pCD81rw9Yc
🙁 🙁
O! Grzmoty i błyskawice, jakby nie starczyło samego prysznica. 😉
Jako rekompensata wspaniały zapach powietrza. 😯
Nic to, Pyro 🙂 Jeszcze trochę i z niej wylezę 🙂
Alicjo, jak już poprawiasz, to zwróć uwagę na połów ryb, bo zrobiłaś z Daru łódź podwodną, co płynie 500 m pod wodą 😀
Ale rejs miałaś SUPER!
Chętnie spróbowałabym tych śliwek w occie robionych przez Żabę, jeżeli ma jeszcze jakieś pozostałości. Tylko muszę o tym pamiętać. Ja robię je inaczej, to znaczy nakłuwam gożdzikami węgierki nie całkiem dojrzałe/ u dojrzałych łatwo pęka skórka/ częśc gożdzików zostawiam w owocach. Zalewam je gorącą zalewą / 4 części wody, 1 część octu i cukier- jeśli pół litra octu, to ok. pół kg cukru/ w szkalym naczyniu np. wazie do zupy. Stoi to do nastepnego dnia, po czym należy wyjąć śliwki i włożyć do słoiczków i zalać je gorącą zalewą. Dobrze zakręcić, nie gotować.Przepis mówi wprawdzie, że to zalewanie gorącą zalewą ma być powtarzane przez trzy dni, ale uważam, że jest to zbędne.
Haneczko,
ten dżem robiłaś z samej aronii, czy dodawałaś także inne owoce/ jabłka, czerwone porzeczki/ ? Na razie mam jeszcze mały zapas dżemu aroniowego i jedną młodą aronię w ogródku z pierwszymi owocami. Myślę, że za 2- 3 lata znów będę mogła zrobić własny dżem.
Muszę pamiętać, żeby spróbować u Żaby dżemu ze skórek pomarańczy. Uprzejmie proszę o ewentualne przypomnienie
Przyznaję się bez bicia – to ja te śliwki u Żaby zżerałam bez pamięci. Bardzo lubię, a sama nie robię, bo Młoda nie je. Żaba robi znakomite. Krystyno – o ile się nie mylę Żaba tych skórek używa do dżemu mirabelkowego – smaży mielone , ugotowane skórki na cukrze i w to wrzuca gotowy od dawna dżem mirabelkowy – smaży razem. Służy do ciast, szczególnie mazurków. Wydaje mi się, że skoda zachodu – lepiej usmażyć z litr dżemu pomarańczowego, czy cytrusowego i wymieszać z mirabelkowym. Znacznie mniej roboty, a efekt ten sam.
Burza minela to i humor sie poprawil, tymbardziej ze wlasnie spedzilem dobra chwile rozmawiajac z yyc o resturacjach indoezyjskich w Amsterdamie gdzie on sie wybiera za miesiac. Wczoraj syn mi zrobil obiad – kielbaski z grilla oraz „patatas bravas” czyli smazone ziemniaki w sosie pomidorowo-jarzynowym (przipis wzial z internetu). Przyjemnie jest byc obsluzonym we wlasnym domu co i wam polecam.
RoMEk -od czasu do czasu przyjemnie, ale ja lubię kuchnię i kucharzenie. Każdorazowe wyczyny Dzieci chwalę i podziwiam.
Znowu burza, leje i grzmi 🙁
W Poznaniu „Krwawy zachód”. Słońce zachodząc daje na wyższych pasmach chmur czerwoną poświatę, a niżej „Chmury się kłębią i płyną./ Burzę wskazuje nam wiatr…”
Czas się znowu odezwać, aczkolwiek niedziela u mnie zwykle jest dniem prasowym. Kupuję tu prasę polską pod polskim kościolem i dostaję do ręki drukowaną wersję naszego flagowego tygodnika. Pogoda nadal zmienna, wczoraj grilowanie u przyjaciół rozgoniła o godzinie 20 ulewa. Dziś ładny dzień, niegorący, taki w sam raz.
Objechałem dziś rowerem okolicę i stwierdziłem z zadowoleniem, że dereń obrodził dobrze, a owoce zaczynają już zmieniać kolor. Zeszłego roku było rozczarowanie, bo te krzewy na które liczyłem zostały wycięte, a poszukiwania zastępczych , mimo nakładu starań nie przyniosły rezultatu. Tego roku uważałem już w lutym, bo ten dereń kwitnie maleńkimi żółtymi kwiatkami, kiedy inne krzewy jeszcze sa szarobure. Dziś sprawdziłem i wiem, że za jakieś dwa tygodnie narwę sobie ile będę chciał.
Pepegor – narwij i dla mnie z kilogram i wrzuć w zamrażarkę, przywieziesz na Zjazd, dobrze? U nas w okolicy nie rośnie.
Dobrze, ale jak to chcesz dowieźć?
Nim Ciebie dowiozą do Poznania to będzie po ptokach, A co byś z tego zrobiła?
Właśnie słyszę a nawet czytam, że i jak pięknie Państwo toastowali moje urodziny 😀 — wielkie dzięki Pyro 😀 Jolinku 😀 MałgosiuW 😀 Placku 😀 Alicjo 😀
Alicjo, obrazkosprawozdawczość uprawiam w miarę możliwości (czas, tematy)… ale gdzie mi tam do globtrotterów 😀
Pyro, i słusznie węgrzynem (a nawet godne to i sprawiedliwe 😉 ) bo ja ostatnio wciąż się plączę na- albo około- węgierskich, historycznych traktów drinkowych (że tak powiem 😉 ) 😀
(A muza każda dobra jest — jedna łagodzi, inna stymuluje obyczaje… jeszcze inna pomaga przejść na wegetarianizm (por. bieżący wpis Owczarka 😉 )
Placku, Jolinku, MałgosiuW, planuję z tych 300+ lat uszczknąć roczek… a potem się zobaczy… i z kolejnych dobrych życzeń wykroi człowiek procencik… (nie ruszać kapitału!… twarde czasy idą… tylko nie ruszać kapitału!!! 😎 )
😀 😀 😀
…Czomolumgmy kompilacyjnej to chyba nawet wraże ratingi nie ruszą… 😉 😀
*******
Zdrowie wszystkich PP Dobrze Życzących! 😀 I Życzących Inaczej* — także zarówno piękne zdrowie! 😀 😀 😀
[akurat mam pod ręką butelczynę identyczną z tą… i lód, rzecz jasna… duuuużo lodu — lokalnie było dziś 30C i nie popadało… jeszcze… 🙂 ]
_______
*oni służą wielce pożytecznie do wyskalowania sytuacji… wiem, wiem… obyczaj to brzydki wielce, śledzienniczo-postny — traktować jednych skalarnie a innych wektorowo… ale inaczej wszelkie poznanie byłoby niemożliwe… nawet poznanie wirtualne… 😉 😀
Nalewkę – jedna z najszlachetniejszych; dereniówka musi dojrzewać minimum 6 mies, lepiej rok. moja miałaby 2 lata czasu; uświetniłaby kolację z okazji mojego 3/4 wiecza (jak dożyję, jak nie to wypiją nastypie
A Cappello – środek wakacji, środek sezonu, nad studentami się nie znęcasz, gdzie Ty łazisz, że Ciebie nie ma?
Ech, Pani Generał — tak zwani „wszyscy” chcą, bym im się ekspercko udzielała… zima-lato… Teoretycznie powinny być luzy a w praktyce nie wiem, czy do października wykroję bodaj raz cztery dni pod rząd na wypadzik słowacki…
Lecz trzeba się cieszyć, ze człowiek potrzebny… 😀
…Poza tym wizyty, przygotowywanie, zmywanie po nich, kolejne wizyty… To znów inni, dla których pracuję „wolontariacko” (3 organizacje w sumie) wymyślili, że jest pretekst zaproszenia… Itede, itede…
To w „dniach ostatnich”… Wcześniej praca intensywna, wyjazdy do Domu… Kultura (wielka, masowa… np. Tour de Pologne przejechał… nawet na mecz Wisełki zerknęłam 😉 )
Dla potrzebujących powinni sprzedawać pakiety dobowych dodatkowych minut… Wykupiłabym dobę 36h… żeby nie wyjść na pazerną i nie rzucać się nieelegancko na 48h… 😉 😆
Chętnie Ci kilka godzin odstąpię (byle nie na prasowanie) ; na tzw udzielanie się – chętnie.
Dobrze, że jesteś, Pyro… właśnie udzielając się, doglądając spraw i zlotów Towarzystwa, podtrzymując tematy, proponując, czasem prowokując…
🙂 🙂 🙂
Bóg ci zapłać, za dobre słowo.
Może i dobrze, że mnie choroba wyhamowała, bo rozumiesz:
– dziewczyna, jak fryga – wszystkie gęby w uśmiechach
– energiczna kobieta – i ostrożny szacunek,
ale
– zwariowana staruszka – to mało zabawna istota.
Pyro, Pepegorze jak robicie swoje dereniówki, jeśli mogę spytać?
Małgosiu – na życzenie:
DERENIÓWKA
1 kg owoców derenia
10 dkg czarnych jagód (mogą być mrożone, z kompotu itp)
0,5 kg cukru
0,5 l spirytusu + 0,5 l wódki
Zalać owoce w słoju mieszaniną spritu z wódką, odstawić na 4 tygodnie w ciepłe miejsce. Co kilka dni wstrząsać słojem. Potem zlać nalew, a owoce przesypać cukrem i trzymać do rozpuszczenia się cukru – potrząsać, żeby przyspieszyć. Zlać, połączyć obydwa płyny, przefiltrować. Dojrzewa w chłodnym, ciemnym pomieszczeniu (np w szafce na balkonie) To tzw dereniówka kowieńska, a jest jeszcze miodowa, słabsza
Dereniówka miodowa
1/2 kg owoców derenia (ponakłuwanych – zawsze się nakłuwa) ZALAĆ O,5 L WÓDKI dobrze zamknąć odstawić na miesiąc. Potem zlać, wlać szklankę miodu rozprowadzonego w 1/4 szklanki wody, wymieszać, przefiltrować, wlać w butelki. Im dłużej stoi – tym lepsza.
Małgosiu,
zwykle zasypuję najpierw cukrem owoce, ale oszczędnie i pilnuję uważnie, by nie zaczęło fermentować. Zalewam najpierw normalną wódką, a wzmacniam stopniowo spirytusem. Spirytus ostatnio tez stopniuję rozcieńczając go najpierw na 70 procent.
Pyro,
ten zamrożony (pewnie po drodze się rozmrozi) dereń możesz nastawić u Żaby i zabrać nastaw do domu.
Haneczko,
o ile się orientuję, Ty jesteś „skarbnikiem” Zjazdowym. Proszę, załóżcie za mnie jak zwykle, ja jestem wypłacalna na miejscu u Żaby.
Straszna duchota (89% wilgoci w powietrzu, nic nowego), burza od ROMka przechodzi gdzieś górą, dołem też przechodzą jakieś burze po amerykańskiej stronie, a u nas sucho. I gorąco.
Zdrowie wszystkich, podpijam do-obiadowe wino, czekam, aż ziemniaki dojdą.
A jak nie dojdą – szukać ich trzeba będzie.
Dziękuję!
Fakt, zrobię dla Pyry wg jej wskazówek i dowiozę już w słoju jakim. No, ale ona to wszystko traktuje od początku z 95 pro, a u mnie to 15 e. Ja ten drogi spirytus używam na koniec i mogę wtedy oszczędniej. Moje zasoby wyczerpałem, bo z nieba niejako spadło mi ze 7 litrów wiśni i gryzą się teraz w piwnicy. Zawołano mnie niedawno w jakiejś sprawie na gospodarstwo, a tam w ogrodzie prawdziwe jeszcze wiśnie (była tu 30 lat temu zaraza na wiśnie i mało kto jeszcze raz posadził nowe). Westchnąłem głeboko na ich widok i gospodyni zaraz dała mi na drogę.
Pepe – Ty, Mój Drogi nie szalej. Bądź tak miły i wlej 0,5 l zwykłej wódki, na 5 dni wystarczy, a ja spirytusu doleję. Mam. Pół literka wódeczki kupię i oddam Ci na zjeździe od ręki.
Oj Pyro, zaraz sobie chyba zejdę do piwinczki i otworzę pół literka.
To Ci chyba potowarzyszę – nalałyśmy sobie z Młodszą po kieliszku wiśniówki
No to zdrowie nasze!
Zdrowie nasze i Przyjaciół naszych
To ja czerwonym, już po obiedzie – zdrowie!
Pepegor, zajrzyj do skrzynki.
A ja do pościeli. Do jutra
Info dla Gospodarza:- w kierunku Pułtuska, Ostrołęki, jadąc z Warszawy: Warszawa (ul. Modlińska, skręt na Nieporęt) ? Warszawa (ul. Płochocińska) ? Michałów Grabina ? Rembelszczyzna ? Nieporęt ? Zegrze Płd. (zjazd pierwszym zjazdem w kierunku Serocka) ? Zegrze ? Borowa Góra ? Jadwisin (skręt za wiaduktem w prawo) ? Borowa Góra (ul. Nasielska) ? Szadki (prosto w kierunku Nasielska) ? Zalesie Borowe (prosto w kierunku Powielina) ? Powielin (skręt w prawo) ? Błędostowo ? Winnica ? Golądkowo ? Pułtusk (ul. Nasielska)
http://www.serock.pl/493-4a02a1c85e89b-28295-p_2.htm
Co tydzień jadę tą trasą ,w km niewiele więcej,ale zyskuje się na czasie
Zajrzłem do skrzynki i odpowiedziałem.
Szkoda.
Dobrej nocy jeszcze życzę.
dzień dobry ..
dla Placka 100 buziaków na urodziny … 🙂
też ciekawa jestem jak haneczka robi te przetwory z aronii …
O żesz — jaka Jolinek namiętna… 🙄 😀
Wszelkiego dobra, Placku!