Tam gdzie nie ma ryb chronionych
Greenpeace opublikował trzecią edycję rankingu „Oceany na sprzedaż”. Oceniono w nim 9 największych sieci sprzedaży detalicznej w Polsce pod kątem ich strategii pozyskiwania ryb, produktów rybnych i owoców morza. Greenpeace wskazuje m.in., które z sieci posiadają w swoim asortymencie gatunki morskie zagrożone wyginięciem lub takie, których połów wiąże się z destrukcją morskich ekosystemów oraz czy produkty są należycie oznakowane. Ranking ma na celu zwrócenie uwagę na problem złej gospodarki żywymi zasobami mórz i silnego przetrzebienia łowisk.
Pierwszy ranking ukazał się we wrześniu 2008 roku i wykazał brak odpowiedzialnych strategii pozyskiwania produktów rybnych wśród polskich detalistów. Przez 3 lata Greenpeace prowadził rozmowy z przedstawicielami ocenianych sieci. Drugi ranking opublikowany w 2010 pokazał pierwsze pozytywne zmiany.
Najwyższą notę w tegorocznym rankingu uzyskały sklepy sieci „Lidl” i „Kaufland”, ponieważ mogą pochwalić się wprowadzeniem najlepszych zasad pozyskiwania produktów rybnych. „Auchan” i „Carrefour” uplasowały się na kolejnych pozycjach ponieważ ich strategie jeszcze nie są wystarczająco dobre. Ku mojemu zdumieniu, bo uważałem te delikatesy za bardzo dobre (i przyzwoite) „Alma” i „Bomi” nie wykazały posiadania odpowiedzialnych strategii, co uplasowało je na końcu stawki.
Zmiany na polskim rynku zachodzą bardzo powoli. Sytuacja jest ciągle niezadowalająca. Większość detalistów nie implementowała odpowiedzialnych strategii. Na półkach polskich sklepów ciągle więc można znaleźć gatunki morskie zagrożone wyginięciem, jak np. tuńczyk błękitnopłetwy czy węgorz europejski, a jakość oznakowania produktów rybnych pozostawia wiele do życzenia. Uniemożliwia to konsumentom dokonanie świadomego wyboru – mówi koordynatorka kampanii „Morza i Oceany” Greenpeace Polska Magdalena Figura,.
Sieć „Bomi” (też często tam zaglądam) pozostaje głucha na wszelkie apele, ignoruje problem i unika jakiegokolwiek kontaktu z Greenpeace.
Naukowcy biją na alarm, że większość znanych dziś gatunków dużych ryb drapieżnych może niedługo przestać istnieć. Tymczasem takie sieci jak „Bomi” uparcie ignorują zarówno nasze apele jak i prawo konsumentów do nabywania ryb i produktów rybnych, pozyskiwanych w sposób zrównoważony. Jeśli chcemy cieszyć się w przyszłości doskonałym smakiem darów morza, już dziś detaliści powinni wprowadzić radykalne zmiany w sposobie pozyskiwania produktów rybnych – dodaje Magda Figura.
Więcej o rankingu można poczytać pod adresem:
http://www.greenpeace.org/poland/press-centre/dokumenty-i-raporty/oceany-na-sprzedaz-2011
Komentarze
o Lidl … lubię tam kupować …. dla lubiących piwo … Kasztelan w Lidlu tylko za 1,89 zł … promocja do 7 sierpnia ….
Jaki wspaniały post! Codziennie rano człowiek powinien czytać podobny teks, żeby w ciągu dnia dokonywać mądrych wyborów.
Zgadzam się z chesel 🙂
Piotrze,
czy masz jakieś informacje na temat oceny Piotra i Pawła? Lubię tam robić zakupy. W LidLu również.
Miodzio,
poruszyłaś tyle tematów, które mnie fascynują: „młodość” vs „starość”, wpływ ćwiczeń Wschodnich na tak zwany całokształt. No, po prostu moje „koniki”.
Jeżeli znajdę czas to zagadam na ten temat.
Jestem niestety w niedoczasie, bo jutro wybieram się na moje coroczne bezinternecie, czyli … warsztaty jogowe w Puszczy Zielonce 😆
A w domu, ogrodzie i przy zwierzętach – mamy od jakiegoś czasu drugiego kota, Sokrates (rudy) przyprowadził sobie kumpla Szamana (czarny), że o starzejacej się Suni nie wspomnę – zawsze jest sporo pracy.
Zarejestrowałam się na III Kongres Kobiet. Tym razem wrześniowy, 17 – 18, miedzynarodowy, z powodu naszej prezydencji w UE i z udziałem panów. Może spotkam tam kogoś z Blogowiczów? Dodatkowa atrakcja, to Maryla Rodowicz 😆
Gapa ze mnie, przecież jest link i mogę sobie sama sprawdzić 😉
Dzień dobry , cieplutkie i słoneczne, jak ten dzionek.
Lidl, Real, Piotr i Paweł, to sklepy „zakupowe” mojej rodziny, a na codzień – osiedlowe, małe sklepiki.
Poszłam rankiem do takiego sklepiku i za 34 złote przytargałam 0,5 kg pudełko kurek na jutrzejszy obiad, 2 kg zielonych, drobnych ogóreczków z przyprawami do kiszenia, 4 pomidory malinowe i jeden (do spróbowania) paprykowy; strasznie śmieszny, bo wygląda jak nieco skrócony organ męski, skądinąd nader okazały. W torbie znalazły się jeszcze wiśnie ostatnie na lubelski placek okruszkowy, bo już zaraz wiśnie się skończą i nie będzie flagowego, letniego deseru. Listę zakupów uzupełniła połówka chleba i 4 razowe bułki. Młoda musi jeszcze przynieść cukier i mąkę, bo ja bym się nie pozbierała – dokładając psa na smyczy.
Dzisiaj o rybach ?
Dobrze się składa,bo na obiad przewidziany bar(labraks) kupiony wczoraj
w Auchan,a więc mam nadzieję pozyskany z właściwą strategią.
Naszą jedynie słuszną strategią było kupić rybę,skoro mięsne zapasy zamrażalnikowe zostały wyczerpane 🙂
Piękny dzień,ale pachnie już sierpniem.W taką pogodę do pracy tylko na rowerze.Taka ekologiczna strategia 😀
Słowo się rzekło kobyłka u płotu.
Obiecałam kilka dni temu przepis na danie z kurczaka. Francuskie danie z kurczaka. Oto przepis. I proszę się nie zrażać. To tylko tak sążniasto wygląda. W przygotowaniu dość proste i ci[o najważniejsze smakowite.
UWAGA – do gotowania dania należy używać gardzo dużego rondla lub cas(s)erole,
COQ AU VIN
Składniki na marynatę:
kurczak pocięty na 6 porcji
butelka czerwonego wina
1 mały buraczek
2 marchewki
2 małe cebulki
2 łodyżki selera
6-7 ząbków czosnku
1 łyżeczka czarnego pieprzu grubo mielonego
3 gałązek świeżego tymianku (lub 3 łyżeczek suczonego)
2 łyżeczki cukru
sól
3 liście bobkowe
2-3 łyżki masła
mąka
Warzywa pokroić w średniej wielkości kostkę (czosnek obranć ze skórki), wrzucić na rozgrzane na patelni masło i podpiec na złoty kolor. Dodać przyprawy, zioła, cukier, wino i przez chwilę gotować na małym ogniu.
Ostudzić.
W dużej misce ułożyć kawałki kurczaka, zalać marynatą (wraz z warzywami), docisnąć talerzem i włożyć do lodówki na noc.
Następnego dnia wyjąć z marynaty kurczaka, odsączyć i osuszyć papierowym ręcznikiem. Oprószyć mąką i wrzucić na rozgrzane masło na dużej patelni, dużym rondlu, a jeszcze lepiej dużym cas(s)erole.
W innym naczyniu podgrzać marynatę.Gdy kurczak ładnie się podpiecze i skórka będzie mocno zabrązowiona, podlać gorącą marynatą wraz z warzywami, przykryć pokrywką i zostawić na małym ogniu na 35 minut.
W międzyczasie przygotować przybranie ?Babuni?
Składniki ?przybrania Babuni?:
20 dkg małych pieczarek
6 małych szalotkek
10 dkg boczku wędzonego
1 łyżka cukru
1 łyżka masła
pietruszka do przybrania
A – karmelizowane szalotki: na maśle podgrzewać całe ząbki szalotek aż skórka zbrązowieje. Dodać cukier i szczyptę soli, delikatnie zamieszać i trzymać namałym ogniu do chwli gdy skórka uzyska szklistą powłokę. Odstawić z ognia.
B – Oczyszczone główki pieczarek obsmażyć wraz z bekonem pod koniec dodając karmelizowane szalotki.
Podawać danie na dużym półmisku lub w naczyniu w jakim było przygotowane. Przed samym podaniem na wierzchu rozrzucić przybranie Babunu i posypać posiekaną pietruszką.
Bagietka, grzanki czy co kto lubi jako dodatek.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Dziad nie chcial przepuścić podwójnego „s” stąd te nawiasy. Zadziałało!
E.
errata:
ci[o = co
gardzo = bardzo
E.
Acha – zapomniałam dodać, że przed samym końcem gotowania kurczaka można dodać dobrze posiekaną wątróbkę kurzą w celu zagęszczenia sosu. Można też zagęścić mąką. A można nic nie dodawać, jak kto lubi.
I to by było na tyle jak powiadał prof. Stanisławski.
E.
echidno wykwintne danie .. 🙂
jeszcze o przejedzeniu na Zjeździe … daleko jest od Żaby do T. .. bo można rano i wieczorem spacer organizować …
dzisiaj spróbuję tych ćwiczeń zalecanych przez miodzio ale jedno chyba za trudne będzie dla mnie .. z mostków zawsze miałam słabą tróje …
suszę dalej nać selera i pietruszki a wiśnie faktycznie się kończą …
Krystyno spędzasz czas łącząc przyjemność z podwójną przyjemnością .. kurki na wakacjach … 🙂
Brawo dla „Bomi”!
Z terrorystami, także tymi spod znaku „eko”, nie należy rozmawiać.
Swoją drogą, „ranking” dziewięciu sieci sprzedaży odpowiada prawdopodobnie szczodrości, jaką poszczególne sieci darzą darmozjadów z Greenpeace.
Chesel, czy Ty z tym „wspaniałym postem” to tak dla jaj, czy na poważnie?
Jolinku, od Żaby do Toporzyka jest 6 km
Jolinku51-
ono tylko wykwintnie brzmi. No i taaki długi przepis.
Smakowite za to.
E.
Małgosiu to spacer bardzo przyjemny będzie … 🙂 .. jakieś chłopy na obstawę się znajdą .. chyba …
echidno jak francuskie to musi być wykwintne .. 🙂
Jolinku – chłopem może najwyżej posłużyć Danuśka, bo inni panowie wybrali nocleg nad stajnią. Cichal został nawet tydzień dłużej po Zjeździe. Moi też sobie chwalą „salę klubową” (bliziutko do bufetu) a tereny Żabci nader urozmaicone i konie czekają.
Jeśli tylko do spacerów,to służę uprzejmie 😉
Mój chłop po polach i lasach włóczy się bardzo chętnie,tylko spacery po miejskich parkach uważa za nudne.
no nie wiadomo Pyro … może jakiś nas odprowadzi wieczorem a potem wróci do Żaby by móc jeść dalej … 😉
Coq au vin to jeden z filarów francuskiej kuchni.
Tradycja nakazuje wrzucić do wina młodego,wykastrowanego koguta,
ale teraz o takiego kastrata ciężko,więc zamiast kapłona używa się
banalnego kurczaka.
Danuśka –
oglądałam program o wielce ekologicznej hodowli specjalnego gatunku kur, w jakim regionie Francji tego nie pomnę. Właściciel przed wejściem do pomieszczenia (nazwijmy je kurnikiem choć gabaryty hali handlowej) pukał coby kur nie stresować. W pomieszczeniu owym spędzały ostatni miesięc przed pójściem pod nóż bo pierwsze cztery miesięce beztrosko żyły na łonie natury.
Ponoć znakomite na coq au vin.
E.
PS do poprzedniego:
gabaryty olbrzymie nie ze względu na ilość drobiu lecz na przestrzeń dlań.
E.
Rozpirzyli 36 pułk. Zanosiło się na to od jakiegoś czasu. Przypominam sobie jakąś uroczystość rocznicową na ich lotnisku, bo to przecież spadkobiercy słynnej (w LWP) 1 eskadry im T.Kościuszki, 1 p im Warszawy:
„Niezapomniana pierwsza Eskadra,
w Grigoriewskoje – początek dróg,
w sercach lotników – imię Warszawa!
To imię zetrzeć chciał z mapy wróg”.
To refren hymnu pułku
I tak jeszcze jedna perełka pamięci odchodzi do historii.
Echidno, dzięki za przepis. Podoba mi się „przybranie Babuni” 🙂
Dobry wieczór !
Ojej, jak tu głucho i pusto. 😯
Mnie dzisiaj napadła niespodziewana pracowitość i dopiero teraz wylazłam z kuchni. 🙄
Witam.
http://www.jamendo.com/pl/player#/track//?album_id=53237&n=all&order=numalbum_asc#/album//?id=53237#0
Spokojnie usiądź, zrelaksuj się.
Zgaga,
„Lato, lato, lato czeka, razem z latem czeka rzeka…”
Dlatego jest pusto.
Buziaki,
Mnie miała dopaść pracowitość, zamiast – dopadła mnie jakaś niedyspozycja żołądkowa od wczorajszego popołudnia. Już mi lepiej, ale to nic przyjemnego.
Przydałaby się owsianka Cichala…
Kolacyjnie Młoda mizerię z ogórków, starsza – sałatkę pomidorową.
Ostatnią godzinę spędziłam na budowaniu pułapek na owocówki wg metody pt Blogowiczów (coś nie skutkuje – może dziurki w folii za małe?) i na poszukiwaniu ukochanej łopatki do mieszania na patelni. Długa na ok 25 cm, jaskrawo czerwona – i jakby się wyprowadziła – szukana od 3 dni. Łopatkę, ze 3 lata temu dostałam w kopercie od Echidny – silikonowa, tyleż elastyczna co i sztywna, niezniszczalna i bardzo poręczna. Dzieci nie mam, żeby do piaskownicy wyniosły; męża nie mam, żeby w pasji o ściany rzucał, pis niski i na szafki nie wlezie. Łopatka jak zwykle powinna tkwić w białym, porcelitowym dzbanku w kącie blatu małej szafki. Nie ma w sztućcach, gadżetach, pokrywkach, garnkach, w piekarniku, szufladach, w lodówce, na podłodze, na parapecie – wściekła się i nie ma. Tak już 3 dni. Aż nagle coś mi błysnęło czerwienią – patrzę – jest! Tam gdzie jej codziennie szukałam; tuż obok porcelitowego dzbanka wsunęła się w wąziutką szparę między szafkę, a ścianę; tylko rąbek wystawał. Tajemnicą pozostaje jakim cudem ja jej nie widziałam? Przecież codziennie tam patrzyłam, wycierałam… Diabeł zabrał, a teraz podrzucił?
Danuska wspomniala kaplony, a ja znam sklep (niestety w Toronto wiec troche daleko dla blogowiczow), w ktorym je czasem sprzedaja. Kilka razy mialem ochote kupic, ale nie wiedzialem jak przyrzadzic kaplona. Poniewaz sa dosyc drogie wiec nie chcialbym zmarnowac.
Ostatnio nic ciekawego nie jadlem, natomiast mialem wspaniala uczte duchowa – wystawe Caravaggia w Ottawie. Nie przejezdzalem jednak przez Kingston, ale okrezna trasa, zeby odwiedzic wioski o nazwach: Dongola, Khartoum, Warsaw, Poland. Ontaryjskie Cairo bedzie nastepnym razem. Jest tu tez Paris z restauracja „Maxim” i pamietam jak przed laty jedna ze stacji radiowych oferowala wycieczke do Paryza i kolacje w „Maximie” (tyle ze tym ontaryjskim).
Alicjo, utrwaliłaś swoją przypadłość i pozostanie ona na wieki. W internecie nic nie zmienisz bez moderatora. Masz przerąbane do czasu kiedy skasują post.
Póki co posłuchaj, nic boleści nie koi jak muzyka.
http://www.youtube.com/watch?v=M3T_xeoGES8
Takich osób ciągle przybywa 🙁
http://vod.onet.pl/mam-15-lat-i-waze-200-kilo,11124,film.html
http://www.youtube.com/watch?v=u6WZtA0TWWQ&feature=related
I ubywa.
Wyrywkowe informacje dostępne tylko w określonym rejonie ( dostępne tylko dla osób przebywających na terenie Polski) Inni to co?
Jak bywalcy naszego stołu wiedzą, Pyra czyta stale (bo nic innego do roboty na co dzień nie ma) a czytając uprawia klasyczną trójpolówkę: czyli czyta równolegle, na zmianę trzy pozycje. Zwykle jest to jakaś książka popularyzatorska, jakaś monografia z dziedziny, którą zdołam opanować „małym rozumkiem” i czytadło. Aktualnie zakochałam się w Billu Brysonie „Krótkiej historii prawie wszystkiego”. Już sam tytuł idealny dla starej dyletantki, którą interesuje prawie wszystko i która nie zna się prawie na niczym. Pewnie część z Was dawno przeczytała, bo książka wyszła w 2003, ale ja od dawna nie czytam nowości. Bryson znajdował się w „Hanczynej bibliotece wyjazdowej” i teraz ja mam ucztę i sporo uciechy. Bardzo rzadko o naukach ścisłych czy przyrodniczych popularyzatorzy potrafią pisać z talentem, dowcipnie – jeszcze rzadziej. A Bryson potrafi. Jego pełna błyskotliwości warstwa anegdotyczna sprawia, że czytelnik jest w stanie otrzeć się bezpiecznie i o ogólną teorię względności i o harmonikę strun i o fantastyczne pomysły fizyków na marnowanie publicznych pieniędzy w poszukiwaniu kolejnych mikrocząstek. Fizykom i geologom dostaje się bodaj najwięcej, a jeżeli czytelnik niewiele zrozumie, to przynajmniej może zapamiętać, że Teksas zafundował sobie najdroższą dziurę w ziemi (za ok w 290 mln$) którą natychmiast porzucił, jako nieprzydatną do niczego – miała kryć kolejnego „łapacza” ale kiedy się okazało, że sama dziura…. a gdzie aparatura… a gdzie personel… – to zostawili. Podobnie czytelnik może zapamięta kilka anegdot o Einsteinie, o M.,Curie, o geologach kradnących sobie kratery po impaktach i inne takie. To ja sobie teraz poczytam.
Na zasadzie co autor powiedział to tak jest? Delikatnie podchodząc do tematu nie wiem co jest bardziej wiarygodne. Wiadomości potwierdzone, czy te które będą potwierdzone.
podziwiam Cię Pyro .. ja czytam ale idę na łatwiznę .. stanowczo za dużo net ze mnie wysysa chęci czytania czegoś poważnego .. ale przyjdzie i na to czas pewnie ..
o yurek dzisiaj muzykę puszcza zamiast zbolałej Alicji ..
a ja jak głupek znowu sobie roboty przysporzyłam nieprzemyślanymi zakupami na bazarku .. a tak uważałam by nie kupić za dużo .. 😉
Czytaj jolinku czytaj. Alicja po instrukcji wydobrzeje.
Pomiętasz?
http://www.youtube.com/watch?v=HG5QJDvtQk8&feature=related
pamiętam .. pamiętam … 🙂
to śpijcie robaczki i śnijcie o dobrym jedzonku … 🙂
…ruszyłam palcem. Dwa prania, poza tym muszę przygotować na jutro czyste pole dla Maciusia i Andrzeja, którzy przychodzą wymienić okna w przedpokoju, sypialni i łazience, razem 5 okien. Muszę usunąć z drogi coś niecoś, jakieś kwiaty i tego typu rzeczy, przecież się nie będą z tym bawić.
Jest upał i biorąc wszystko pod uwagę, ruszam się jak mucha obsmolona.
Jerzor namierzył Hamburg, lądowałabym tam 26-go. Psiakość, ale jak ja mam z powrotem do Hamburga z Wrocławia. przecież to kawał drogi 🙄
Nic, pomyślę, na razie szara substancja też nie chce pracować.
Na jednej z moich „Darowych” koszulek wyczytałam rozpiskę rejsu, wynika z tego, że jutro „Dar” dopływa do Halmstad w Szwecji i 8-go kończy się cały rejs.
Czyli będą pewnie jakieś jasełka pożegnalne i Nisia pewnikiem się zjawi na blogu w przyszłym tygodniu. Czas najwyższy!
Wracam do zajęć 🙁
Kiedy Ray śpiewa „Georgia”, ręka się automatycznie wyciąga po drinka.
Z polskich zespołów efemeryczni „Polanie” NAGRALI TO NA SWOJEJ „CZWÓRCE” świetne wykonanie.
http://w393.wrzuta.pl/audio/aEi1exxVfYs/polanie_-_georgia_on_my_mind
Po latach, taki sam.
http://www.youtube.com/watch?v=UzdHlN_eVSw&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=0PVV3cl5iFA&feature=related
Do następnego.
Łotr uparł się i nie przepuszcza moich wpisów, a opisałam wrażenia z restauracji ” Carska” w Białowieży/ mieszane/ i degustacji sękacza/ tak samo/. Dziś już nie mam siły powtarzać, ale zdam Wam relację później
Krystyno – przyjemności – moje dzieciaki dzisiaj skończyły peregrynacvje.
Yurek – jesteś kochany chłopak.
Za nim zasnę to podpowiem Krystynie, nie łotr wcina, tylko robimy tak,lewym klawiszem myszy zaznaczamy tekst na niebiesko, prawym szukamy aż znajdziemy Kopiuj następnie Wklej.
Pyro,da się przy tym usnąć?
http://www.youtube.com/watch?v=H08v7USuKUE&feature=related
Yurku – kiedy nagrano tę serenadę nie zasypiałam samotnie. To niewielka różnica?
Dar, to ma już dwa kroki do Halmstad, za chwilkę tam będą
http://www.marinetraffic.com/ais/pl/default.aspx?zoom=10&mmsi=261148000¢erx=12.40414¢ery=56.7632
To pewnie w sobotę urządzimy powitanie, albo w niedzielę?
do jutra
Zobaczymy…pewnie będzie jakieś statkwoe pożegnanie, bo wg. planu ma tam stać do 8-go. Potem wraca do Gdyni, ale Rejs się kończy tam.
Posłuchałam Polan, potem Raya Charlesa i Luisa Armstronga. To jak gołąbki ze słoika, sznycel po wiedeńsku, a na koniec szampan i kawior.
broniu,
ja tez taka kolejnosc popieram…
Muzyka… fajnie. Amerykanie nie zaczynaja obiadu nie wlaczywszy odpowieniej muzyki. Mowie o tych normalych, wrazliwych, ktorzy wiedza co jedza, ludzi na poziomie. Mnie sama to zaskoczylo, bo w Polsce nigdy nie potrzebowalismy muzyki do obiadu… Do obiadu potrzebny byl przyzwoity kawalek miesa i… pyreczki.Mowie o standardach z lat uprzednich. Fajnie byloby wprowadzic ten zwyczaj u nas. A moze nie jestem „na czasie” i przy obiedzie slucha sie ulubionych spokojnych utworow…?
Dobranoc Wschodowi, my czuwamy i obiadki pichcimy poki co.
Kochani,
weszlam na blog Pana Piotra Adamczewskiego, jako lasuch i jego wielbicielka, tymczasem mam wrazenie, ze to blog Kapitana Krzysztofa Baranowskiego….? Moze „nie politycznie” sie do tego przyznac, ale podejrzewam, ze innych pewnie tez meczy ten temat.
Poki co, przymierzam sie do dobrania odpowiednich zdjec, ktore zamieszcze z tej strony kaluzy napewno. Oczywiscie, przy experckiej pomocy Nowego, Waszego Kochani – starego Przyjaciela, ktory wspanialomyslnie zaoferowal swoja pomoc.
Mnie ani trochę 🙂 , ale niechciane wolno omijać 🙂
Idę spać z Rayem. On mnie odmładza o 30 z kawałkiem 😀
Tak wiec zrobie, bo pomimo, ze zyje na wyspie, zeglowanie nie pociaga mnie nic, a nic. Malo tego, uwazam, ze siedzenie caly czas na wodzie bez zmiany pejzazu jest frustrujace. Ale pewnie jestem nienowoczesna lub jakas… sama nie wiem.
Cmok, cmok dla wszyskich ktorzy nie spia.
Alicjo, szanuje Twoja pasje, ale jak sie okazuje nie kazdego pociaga.
Mysle, ze za rok rozprawimy sie z tym tematem na zjezdzie, przy szklaneczne czegos naprawde dobrego.
Miodzio,
…każdy pisze tutaj, o czym chce, a my z Nisią od jakiegoś czasu podniecamy się rejsem Daru, którego Kapitanem jest Artur Król. Kpt.Baranowski nigdy nie był kapitanem Daru, pływał na Polonezie, Lady B. Pogorii i Fryderyku Chopinie.
Można nie czytać tematów, które „męczą”, mnie też parę rzeczy niezbyt interesuje – chociaż czytam właściwie wszystko.
Od razu uprzedzam, że nie zamierzam rezygnować z pisania o rzeczach, które mnie interesują, a co do żeglarstwa, nie mogę doczekać się realcji Nisi. Pewnie parę osób też z niecierpliwością na tę relację czeka.
Miodzio,
ja już się wypowiedziałam i zdania nie zmienię. Nie wszystkich musi interesować, nie wszyscy muszą czytać – ale znam tutaj przynajmniej kilku ludzi, których żeglarstwo interesuje.
Przy okazji – mile widziane są relacje z wszelkich podróży (i kulinaria po drodze), blogowicze niejeden raz dawali temu wyraz.
Alicjo, zapewne masz racije, jestem nowicjuszka i wymyslilam sobie, ze jak „o zarciu, to o zarciu”… Jesli masz jakas pasje i chcesz dac im upust, tez fajnie. A Baranowskiego nie traktuj doslownie, Ja nawet nie wiem, czy ten czlowiek ma jeszcze cos wspolnego z zegluga i z dziennikarstwem procz Bogumily….
Nie mniej dalej uwazam. ze #1 to gastroniomia, a towarzyszace pasje, # 2.
Alicjo, tak czy owak, uwielbiam Twoj sposob wypowiadania mysli…
i zawsze sie odswiezam czytajac co napisalas….Ciesze sie, ze jestes tak blisko..
Miodzio,
przecież nie samym chlebem człowiek żyje 😉
A czasami bywa, że kulinarny komentarz się nie nawinie, albo już ktoś coś powiedział, co chciałam napisać. Blog to nałóg, dla mnie już wieloletni, często piszę nie na temat, a mam potrzebę pogadania z blogowiczami.
Co wiem o polskim rynku rybnym i sposobach pozyskiwania ryb? Niewiele, bo tam nie mieszkam Jak jestem, zawsze rozglądam się za wędzonym dorszem, którego tutaj nie widzę 😉
Poza tym bodaj 3 lata temu byłam świadkiem protestu polskich rybaków (Kołobrzeg), którzy nie chcieli się zgodzić na ograniczenie ilości łowionych ryb.
Ale podobnie i u nas – jeśli ogranicza się tę kwotę (na przykład owego dorsza tylko tyle a tyle), natychmiast zaczyna się ruchawka. Tyle o rybach.
O grzybach nic mi nie wiadomo, bo nikt nie poszedł na rekonesans do lasu 🙁
A lwy na szczęście dość daleko 🙂
Alicjo, jak juz wspomialam, cudownie sie Ciebie czyta i Twoje slowotworstwa…..takie niebanalne.
Fajnie, ze jestes, fajnie, ze polecisz i fajnie ze zdarz sprawodanie.
Moze spotkamy sie w realu to opowiesz jak bylo.
Pozdrawiam i….. odjezdzam niestety jak baby. Waszk to jusz 11:30.
Dobranoc.
Fajnie jak sie siebie przeczyta. Zawsze moze przciez byc „jusz…” zamiast „juz”… Ciekawa sprawa …
….albo zdarz zamiast zdasz 😉
dzień dobry Wszystkim,
Miodzio,
wydaje mi się, że ten blog między innymi istnieje i ma takie powodzenie, bo tu wszyscy o wszystkim. Inaczej byłoby… no, może nawet nudno. Zauważ, że Gospodzarz rónież nie tylko o jedzeniu…
Pyra też wielokrotnie podkreślała to, że każdy z nas jest inny – i to właśnie jest fajne.
Ja też jestem szczur lądowy, ale akurat rok temu zaprosili mnie Aicjowie i wraz z Cichalami i przed minutą poznanym kapitanem Markiem wzięli na jego łódkę. Przypuszczam, że gdyby możliwości się kilkakrotnie powtórzyły żagle też bym pokochał. I pewnie też bym o tym ciągle pisał.
A Alicji wpisy (i kilka innych) bardzo chwaliła moja Anka, a to dla mnie już coś znaczy.
To właśnie rok mija od pierwszego minizjazdu w Kingston. Wiem, że te zdjęcia już były, ale powtórzę. Ogląda kto chce.
https://picasaweb.google.com/takrzy/KingstonCanada#5493203034542431026
I chyba DOBRANOC 🙂 Tutaj już dziesiąta.
Ojej, przepraszam, ale zdjęcia pod poprzednim wpisem zaczynają się od ostatniego, tutaj korekta
https://picasaweb.google.com/takrzy/KingstonCanada#5493197468744357154
Miodzio, bądź, nie wie jak inni, ale bądź.