Bez tych sprzętów jak bez ręki
Zaproszono nas na piątek rano do TVP 2 do „Pytania na śniadanie”. I wprawdzie pretekstem jest nasza nowa książka „Kuchnia w kawalerce i w apartamencie” ale rozmawiać będziemy nie w kąciku kulinarnym tylko gadżetowym. Jest bowiem w książce duży rozdział dotyczący wyposażenia kuchni. Piszemy w niej o różnych większych i mniejszych sprzętach, które wydają się nam wprost niezbędne. A zwozimy je ze świata. W każdej podróży odwiedzamy sklepy ze sprzętem kuchennym i zawsze udaje się nam spostrzec coś, co nas zachwyci. Kupujemy więc, przywozimy i wypróbowujemy. Niektóre używamy tylko raz (i tych oczywiście nie zachwalamy) a bez innych nie możemy się wprost obyć. I te właśnie mamy zamiar polecać w „Pytaniu”.
Na początek misura czyli miarka do spaghetti. Ten przyrząd niedawno był mocno wyśmiewany na blogu jako bezużyteczny. Nie zgadzam się z tą opinią i mam nadzieję, że wolno mi pozostawać przy swoim zdaniu. Korzystam z tej miarki przy każdym gotowaniu makaronu i zawsze cieszę się, iż nie marnuję pysznych kluch, które często bez miary sypie się do garnka. Potem zaś albo objada się do przesady, albo ugotowany makaron wyrzuca się do kubła, co jest takim samym przestępstwem jak wyrzucanie chleba do śmietnika.
Drugim sprzętem bez którego nie potrafię się obejść jest trzymak (lub utrzymanka jak mawiają niektórzy kucharze) do gałki muszkatołowej. Każdy, kto sam trze gałkę ( a kupowanie startej jest bezsensowne, bo na ogół jest zwietrzała), wie ile bólu przysparza spotkanie palców kucharza z ostrą tarką. Zaś starta na proszek gałka ozdobiona kropelkami krwi nie jest też apetyczna. A dzięki trzymakowi palce są całe i zdrowe a przyprawa smakowita.
Podobnie rzecz wygląda z urządzeniem do krojenia marchewki ( i nie tylko) w słupki julienne. Robienie tego nożem jest bardzo trudne i żmudne. Na ogół też, nawet przy pewnej wprawie, słupki nie są regularne, co wygląda niezbyt ładnie. Przyrząd ten, zwany w naszej kuchni „julką”, wykorzystujemy też do obierania szparagów. Jest w tej mierze także doskonałym narzędziem.
Ostatnim pokazywanym sprzętem jest cataplana. Kupiona w Lizbonie, następnego dnia po zjedzeniu na kolację potrawy o tej samej nazwie, a składającej się z warzyw, kartofli, wszelkich owoców morza i rybek duszonych w oliwie i białym winie właśnie w takim „garnku”. Cataplana to pierwszy w świecie szybkowar, wynaleziony w XVII wieku przez Portugalczyka. Jak widać na zdjęciu przyrząd ten może stanowić ozdobę kuchni. U nas stoi na widocznym miejscu. A że mamy aż dwie cataplany to zdobią one kuchnię i w mieście, i na wsi. A używane są bardzo często.
Mam nadzieję, że zaraziłem Was tą jakże przydatną gadżetomanią.
Komentarze
ta cataplana bardzo mi się podoba ..
Dzień dobry.
Lubię gadżety, a właściwie drobny sprzęt kuchenny, który wydaje mi się bardziej przydatny na codzień, niż maszyny. Z tego, co pokazuje dzisiaj Gospodarz, a co z miejsca pobudziło chciwość Pyry, to „julka” i cataplana. Co tu dużo mówić: „julka” bardziej, bo w rolę cataplany udatnie wciela się jeden z tegorocznych nabytków Młodszej – cieżki, żeliwny garnek – rondel o równie ciężkiej, bardzo szczelnej pokrywie. Gar ma stożkowaty kształt, jest wylany jakąś ekstra emalią i mimo b.starannego obchodzenia się z nim, na emalii dna są po użyciu przebarwienia, jakby matowy osad. Można co prawda przecierać to olejem, ale co za sens mieć ekstra garnek, który będzie pachniał rłuszczem nieświeżym? Ta sama historia jest z bliźniaczką tego szwedzkiego cudu garnkowego – głęboką patelnią. Ma ktoś na to radę? Tak, czy owak te żeliwne garnki szczelnie przykryte mogą pełnić rolę cataplany. Julka byłaby mi znacznie bardziej potrzebna.
Dzień dobry 🙂 Z takich wspomagaczy opisanych przez Gospodarza posiadam tylko misurę. Cataplana – bardzo ładna, ale brak miejsca. Chętnie bym dokupiła tę julkę i trzymak do gałki. Trąc gałkę zawsze mam lekkie drżenie przed utarciem sobie palca. Tym bardziej, że używam do tego specjalnej, bardzo ostrej tarki. Ale też mam całkiem sporo takich bzdurnych rzeczy, które przy każdym większym przeglądzie szuflad postanawiam wyrzucić, ale….a może się przyda 🙂
Witam serdecznie i słonecznie. 😀
Alinko, w dniu Twojego urodzinowo-imieninowego święta, przyjmij proszę najszczersze i najserdeczniejsze życzenia zdrowia, szczęścia i samych pysznych – pod każdym względem – dni. 😆 😆
Ja chcę „Julkę” !!!! Gospodarzu, gdzie ją można kupić ? 😀
Alinie sto smacznych lat!
Zgago, julka jest przywieziona z Anglii. Tego typu przyrządu w Polsce nie widziałem. Są inne ale nie tak wygodne ani precyzyjne.
Piotrze, to szkoda że nie mam 3 dzieci, może trzecie wyemigrowałoby do Anglii i miałabym wówczas szansę na „Julkę”. 😉 😉 😀
Alino, imieninowe serdeczności!
„Potem zaś albo objada się do przesady, albo ugotowany makaron wyrzuca się do kubła, co jest takim samym przestępstwem jak wyrzucanie chleba do śmietnika”.
Aby nie zostać przestępcą, radzę karmić ptaki.
Alinko – smacznych, winnych, uśmiechniętych dni, okraszonych miła muzyką i dobrymi filmami. Oby życie miało smak, jaki lubisz.
Alinko dużo radości, słoneczka, smakowitości i zdrowia … 🙂
Zgago, zerknij sobie tu:
http://www.rossi.pl/advanced_search_result.php?keywords=julienne
Małgosiu, dziękuję bardzo. Widzę, że mam szansę mieć „julkę”. 😆 😆
Dzień dobry,
Dziękuję Wam serdecznie za życzenia. Jest mi tym milej, że u mnie w domu, jak co roku, zapominają o tym święcie.
Zgago, urodziny mam kiedy indziej 🙂
Z pomocy kuchennych bardzo lubię mandolinę. W sklepie, wskazanym przez Małgosię, jest taka ale bardzo droga. Można kupić gdzie indziej duzo taniej.
http://zakupy.urzadzamy.pl/szukaj/?w=Szatkownica+Mandolina+SWITCH+Zyliss
Alinko – wszystkiego najlepszego, niech Ci się marzenia spełniają 😀
Alina burgundzie smaki nam reklamuje,
widoki francuskich miast i miasteczek
z pasją i wdziękiem dla nas fotografuje.
Jej ogród jest pełen pięknej roślinności,
a romantyczne serce pełne życzliwości !
Alino-grosses bises et merci etre avec nous !
Kolejny mini zjazd warszawski z Aliną w roli głównej nabiera rumieńców 🙂
Dziewczyny-sprawdzcie pocztę !
Alinko, 😳 zupełnie nie wiem skąd mi się wzięły urodziny. 🙁 Jednak muszę na wszelki wypadek sprawdzać swoje miesięczne zapiski, odnośnie świąt blogowych. Przyrzekam poprawę. 🙂
Była kiedyś na Ursynowie,przy ul.Wąwozowej knajpka portugalska
i serwowała bardzo dobrą cataplanę,ale było to jedyne danie,które było tam
naprawde smaczne. I pewnie dlatego już tej restauracji nie ma.
A naczynie jest rzeczywiście urokliwe i może być ozdobą kuchni,jesli tylko
jest miejsce by je wyeksponować.U mnie nie ma 🙁
Dzień dobry, Blogu!
Alinie – pięknego dnia z mandoliną 🙂
Dzięki jeszcze raz.
Nemo, piekny moment, dziękuję. A film też wspaniały.
Wyrzucanie spaghetti do kubła jest grzechem. Nadmiar ugotowanego makaronu przechowuję w lodówce, a na drugi albo trzeci dzień podsmażam na oliwie z dodatkiem reszty sosu lub świeżych pomidorów, czosnku, parmezanu (można też zapiec).
Nigdy nie wyrzuciłam ani jednej nitki spaghetti, natomiast miarkę do nich gdzieś zapodziałam i nawet nie szukam 😉 Mierzę z grubsza przy pomocy kółka utworzonego z kciuka i palca wskazującego, a potem dorzucam „jeszcze trochę” 😉
Kuchni nie wyobrażam sobie bez wirówki do sałaty, bębnowej tarki do warzyw, sera, migdałów oraz praski do czosnku.
Gałkę muszkatołową ucieram do ostatniego okruszka przy pomocy specjalnej tarki marki Peugeot.
Ta tarka to właściwie młynek
Dostałam w prezencie od Teściowej.
Nemo – zakochałam się w Twoim młynku. Ci prawda mam do orzechów i migdałów, ale ser i warzywa… Mam też tzw pomocnika szefa kuchni ale właściwie nie używam go : 1. trudno mi to-to rozruszać, a po 2. wszystko jest potem utarte na miazgę. Będę szukała takiego młynka.
ps – nie tego do gałki, tylko tego do warzyw.
Że nie wspomnę o korkociągu,w każdym porządnym domu być musi 😉
Alinko, imienowe serdeczności, 🙂 🙂 🙂
Toast będzie późnym wieczorem.
Korkociąg (u mnie w domu najczęściej ten ze słynnego scyzoryka do wszystkiego 😉 ), młynek do pieprzu, krajacz do jaj
Pyro,
ten „młynek” do wszystkiego służy mi już ponad 30 lat (prezent ślubny od przyjaciół), ostatnio wymieniłam w nim gumową przyssawkę do stołu [(jest też imadło do przykręcania) i posłuży pewnie do końca życia. Jest to wyrób solidnej firmy szwajcarskiej Zyliss (Karl Zysset z Lyss w naszym kantonie). Produkcja tej firmy miała być przeniesiona w 2003 na Daleki Wschód, ale załoga wystrajkowała rezygnację z tego projektu. Powstał nawet film o tym strajku. Bywam od czasu do czasu w okolicznych sklepach second hand, gdzie trafiają przeróżne rupieci z likwidowanych (najczęściej przez spadkobierców) gospodarstw domowych. Natrafiam na najprzeróżniejsze gadżety kuchenne, ale tej maszynki nikt nie oddaje, służy przez pokolenia.
Nemo – a możesz sprawdzić ile to cudo kosztuje? Jeśli ciut mniej niż za mercedesa, to może Matrosa naciągnę (chyba, żeby się przestraszył, że cna Małżonka też sobie zażyczy). A Matrosa dlatego, że on część gaży dostaje w euro i od czasu do czasu lubi sprawić teściowej prezent. A teściowa nigdy sobie niczego nie życzy i oto jest okazja jedyna w swoim rodzaju – matula chce rajberkę.
Wróciłam ze sklepików i dzisiaj za stosunkowo nieduże pieniądze przytargałam torbę nabytku – bo i ogórki do kwaszenia i świeży lubczyk i bazylię, cebulę i pieczarki i 0,5 kg pięknych truskawek, nie licząc chleba i 2 bułek. Przy okazji spojrzałam na ceny innych warzyw i owoców – fasolka w zależności od odmiany od 11 do 18/kg; czarna jagoda – 28/kg, czerwona porzeczka – 10/kg, morela deserowa – 12/kg.Ogórki ciut podskoczyły (z 3,60 na 4,-) zielony groszek w strąkach po 10,- za kilka pędów lubczyku i bazylii płaciłam po 2 zł. Reszty nie pamiętam.
Dziś na obiad coś takiego
Groszek, który je się wraz ze strąkiem, ale nie taki cienki jak cukrowy. Strąki są grube i mięsiste, ziarenka w środku sporej wielkości, jak fasolka szparagowa.
Udusiłam na maśle z szalotką, solą i cukrem. Do tego makaron i cielęcina w sosie winno-śmietankowym.
Ważne urządzenie kuchenne, choć bardzo sezonowe – drylownica!
Pryro, trochę mniej niż mercedes. W linku poniżej trzeba usunąć 2 spacje między podwójnymi ss.
http://www.tenera.ch/zylis s-clas sic-drum-grater-with-4-drums-p-1807-l-en.html
Jednak mniej niż mercedes z przesyłką ok 200 zł. Nie wiadomo tylko, czy firma sprzedaje {plakom – niekróre firmy nie przyjmują zamówień z Polski.
PS Małgosiu, dziękuję. To, co napisałam o zamówieniach z Polski, to nie dyskryminacja tylko ostrożność. WQidocznie mieli złe doświadczenia.
Pyro,
z 4 cylindrami ca 150 Fr. Onegdaj już prezentowałam ale tylko Arkadiusz się obruszył i stwierdził „…za tyle kasy? to już lepiej niech przyjaciel otrze się…” 😯
Pyro, tylko zwróć uwagę, że ceny są we frankach szwajcarskich 🙁
Małgosiu – tak, widziałam i nawet ofertę, że jeżeli kupię za 500,- to mi wyślą gratis i dołożą shaker Oliviera. Nie kupię za 500.
O, na Amzonie znacznie taniej!
No tak; Pyra liczyć nie umie i jeszcze się dziwi, czego ta Małgosia taka ostrożna. Nic to – pora negocjacji otwarta, strzeż soę Zięciu uikochany.
Pyro,
jakość i funkcjonalność mają swoją cenę 😎 Producent wie, że jak kupię raz, to na całe życie. Drugiej mi nie sprzeda, ale wie, że będę ją chwalić i może kogoś niechcący zachęcę 😉 W euro to tylko jakieś 120. Jak Matros ma wyrzucać drobne sumy na byle co, to raz może wydać większą na coś porządnego.
moja córka ma taką maszynkę kupiła w Wola Park .. zobaczę dzisiaj u niej jak to wygląda i za ile kupiła? …
bób już po 10 zł za kg ..
u mnie najbardziej w użyciu trzepaczka mała i duża .. ciągle coś trzepie .. 😉
Małgosia ma rację, tutaj za marnych 71 euro plus koszty wysyłki
Gadżeciarze wszystkich krajów, łączcie się!
Alino – mam pinocika z Burgundii na specjalne okazje, wypiję sobie nim Twoje zdrowie – obyś jak najdłużej była uosobieniem uroku i życzliwości (taką Cię widzę!). I żeby szczęście trzymało się Ciebie kurczowo!
A to dla Ciebie: http://www.youtube.com/watch?v=kGPVV6jpiaw
Alino – wszystkiego najlepszego!
(w skarpetkach ma letni przestój, chyba nie podziękowałam za czekoladki – przyszly jak mnie nie było i jakoś mi się „omsknęło”, przepraszam!)
Ja taką tarkę bębnową (nazywam maszynką do mielenia orzechów) widuję w sklepach z różnymi domowymi rzeczami, cena około 60 złotych.
Wysyłka chyba tylko na teren Niemiec, ale można odebrać osobiście w sklepie w Vogelsdorf koło Berlina.
I tu by się przydał Arkadius 😉
Wracając do naszych gadżetów…
Wiedziałam, że jeśli MałgosiaW wstała wcześniej ode mnie (to nietrudne), to podpowie Zgadze Rossiego! Misiu, to przez Ciebie!
Osobiście przeżyłam dramacik, bo się okazało, że nie ma chwilowo obcinacza czubków jajek na miękko. Ale dostanę kilka innych rzeczy. W tym coś, co porównać można do Piotrowej cataplany, jest to coś w rodzaju silikonowej trumienki, ale zasadę działania ma chyba podobną.
Uwielbiam gadżety!
Danuiu, Krystyno – bank zadziałał 😀
Chciałam kiedyś sprezentować mojej siostrze przyzwoitą drylownicę, ale powiedziała, że w Polsce są takie same, ale o wiele tańsze. Kupiła sobie. Miałam okazję użyć tej podróbki do drylowania wiśni 🙄 👿 🙄
Po roku zawiozłam jej porządną, z uszczelką z porządnej gumy, ostrzem trafiającym precyzyjnie w pestkę, nie szarpiącym owocu na kawałki i uszczelki na strzępy, sprężynującą sprężyną itd. Przyjęła sceptycznie, wypróbowała i bez słowa wyrzuciła chińską podróbkę do śmieci.
Pyro, nie musisz kombinować międzynarodowo. Idziesz do jakiegoś AGD i kupujesz. Jeśli chcesz elektryczne, to masz np. takie:
http://www.mediamarkt.pl/produkty/male-agd/drobny-sprzet-kuchenny/rozne/1796-saladino-chef
Pyro cd.
A jeśli masz elektryczną maszynkę do mięsa, to możesz kupić przystawkę, np.
http://www.mediamarkt.pl/produkty/male-agd/drobny-sprzet-kuchenny/akcesoria/986-7000-bialy
Są do różnych marek.
Takie ręczne też widuję w różnych Realach. Tanie są!
Z niewymienionych dotąd rzeczy w kuchni przydatnych, to ja wrecz kocham taką szatkownicę z wymiennymi wkładami – można na niej kroić w plasterki grubrze i cieńsze, np pomidory grubiej, ogórki na mizerię cieniej i równierz cebulę w kostkę, ma taki uchwyt, ze palców się nie szatkuje.
Dzisiaj robię naleśniki z serem.
W mojej kuchni absolutnie nieodzowny jest stary radziecki młynek do kawy. Stosuję go do rozproszkowywania wszelkich przypraw. Radzi sobie nawet z twardymi jak diabli kawałkami asafetydy. Bardzo pomocny przy przygotowywaniu masali, gdy wszystkie uprażone przyprawy ląduja w młynku, który w mgnieniu oka je mieli.
Starego radzieckiego młynka do kawy (ok. 40-letniego) używa mój szwagier do mielenia… kawy 😉
Mój Osobisty miele kawę codziennie rano w ręcznym niemieckim młynku, też prezencie ślubnym 😉 Młynek miał tylko 10-letnią gwarancję, ale działa nadal bez zarzutu 😎
No, mam propozycji od groma. W kuchni kocham fikołka do dziurawienia jajek przed gotowaniem (danke, Arcadius) maleństwo wielkośco połowy jajka z igiełką, stary, ręczny młynek do kawy, bardzo stareńki dziadek do orzechów. Lubię też taki mały wałeczek do ciasta (ok 10 cm) bardzo wygodny kiedy się robi coś małego
Pyro,
ja Ciebie do niczego nie nakłaniam. Moje doświadczenie tylko mnie przekonuje, że wszelkie urządzenia napędzane silnikami elektrycznymi wcześniej lub później się psują, a naprawa lub wymiana zużytych części może kosztować więcej niż kupno nowego. Wyjątkiem bywa radziecki młynek do kawy albo odkurzacz z lat 60. 😉
Ostatnio nadwyrężyłam mój ręczny mikser używając go do wstępnego mieszania ciasta na chleb. Mieszał, mieszał, aż zaczął rzęzić i teraz nie ubije nawet śmietany, bo jak płyn zgęstnieje, to mu już za ciężko 🙄
Turmix, moc 300W, a rzęzi 🙄 Obok gniazdek dla rózg i mieszadełek do ciasta mogę wkręcić końcówkę miksującą i ta działa bez zarzutu, znaczy silnik OK, tylko „sprzęgło” nawala. I co? Tego urządzenia nie da się rozebrać 😯 Nie ma śrubek, naprawy nie przewidziano 🙄
Ulubionym gadżetem naszego Osobistego Kucharza jest minutnik.
Służy nie tylko do gotowania jajek na miękko.Jest nastawiany przy różnych
okazjach z nieśmiertelnym pytaniem-to na ile minut mam nastawić ?
A ja nie wiem,na ile minut,bo najczęściej gotuję po prostu tyle,ile trzeba,
ewentualnie próbując i minutnik nie jest mi niezbędny w kuchennej egzystencji.
Minutnik (timer) bardzo jest przydatny przy pieczeniu ciasta i chleba, bo bym po prostu zapomniała, że jest w piekarniku 🙄 Jaja na twardo gotuję 8 minut (od zawrzenia, jaja wkładam do zimnej wody) i też nastawiam czas, bo nie lubię, gdy są ugotowane na śmierć – suche żółtka z siną obwódką. Na miękko – wedle życzenia.
Minutnik przydaje się też przy gotowaniu konfitur (wczoraj z czereśni, malin, poziomek), bo od zawrzenia wystarczą 3 minuty bulgotania 😉
Serdeczne zyczenia dla Aliny!
Pora roku wymarzona na wszelakie obchody wiec baw sie i sprawozdawaj nam dalej z tej Twojej Burgundii!
Towarzystwo tu juz wychyli za Ciebie o stosownej porze i odpowiednio dla okazji.
Ja jednak tylko woda, bo tylko na tyle mam przyzwolenie.
Znowu Łotr głodny? Lubię ręczne o wiem, że jakość kosztuje.
Alinko, imieninowe serdeczności ! Jak najwięcej szczęśliwych dni !
Wypróbuję patent Nemo na ” ręczną ” miarkę do makaronu. Zawsze gotuję go troche za dużo, ale też nigdy go nie wyrzucam.
Młynek do kawy, wprawdzie nie radziecki ale z NRD służył mi 35 lat. Nawet pomyślałam, że może mąż mógłby zajrzeć do jego środka, ale uznałam, że to byłaby jednak przesada. I mam ładny i wygodniejszy nowy młynek, który służy do mielenia przypraw i grzybów na proszek grzybowy.
Gałkę muszkatołową trę na drobnej tarce i nigdy nie utarłam sobie palców.
Ważnym przyrządem jest lejek, którym posługuję się np, przy napełnianiu woreczków na lód.
Tak naprawd to wiekszość tych kuchennych urzadzeń rzeczywiście ułatwia pracę, tylko to wyciaganie, składanie, mycie, składanie i chowanie sprawia sporu kłopotu.
Radzieckie urzadzenia nie do zdarcia! U moich Rodzicow caly czas chodzi Saratow z polowy lat piecdziesiatych!
W Polsce mialam dwa otwieracze do sloikow, kupilam tutaj kilka i „nie robia”. Oj, oj brak mi ich.
W TV widzialam zacmienie ksiezyca, piekne! Tutaj ten on jest w pelni i swiecil mi w okienko az trudno bylo spac. Nad ranem ptaki zaczely spiewac (poprawnie – drzec sie) wnieboglosy, potem kaczki i gesi maszerowaly pod oknami w te i nazad prujac dzioby, i tak do rana…. Co za noc!
Buziaki,
Krystyno,
w mojej dłoni mieści się ok. 250 g czyli pół półkilowej paczki spaghetti, w sam raz na 2 osoby 😉 Dla 4 osób gotuję całą paczkę lub 2 garści, bo spaghetti przechowuję w pojemniku, gdzie mieści się ponad kilogram. Poza tym kupuję spaghetti w różnych paczkach, po 500, 700, 1000 g i na ogół wsypuję je do pojemnika, jeśli są tej samej marki i rodzaju.
Jeśli makaron nie jest głównym albo jedynym daniem, to ilości się zmniejszają, ale wolę, by zostało, niż by goście krępowali się nałożyć sobie na talerz, bo dla wszystkich nie wystarczy 🙄 Do zjedzenia wszystkiego nie przymuszam 😉
Upiekłam ciasto z czereśniami , właśnie wyjęłam z pieca. Użyłam maszynki do zmielenia migdałów i minutnika. I płaskiej szerokiej foremki emaliowanej. Też ważna w mojej kuchni.
Gospodarz nie potrafi się obejść bez „utrzymanki” do gałki muszkatołowej, a ja dodam, że nie ma gotowania pod namiotem albo w jaskini bez dziwki czyli utrzymanki do garnków 😎
16/64 czyli 25 proc. komentarzy jest dziś moich 😯
Wykonałam normę na czerwiec. Wystarczy.
Kochani, dziękuję wciąż i jeszcze 🙂
Pepegor, życzę Ci wytrwalości i dziękuje za ciepłe słowa a pamiętam też, jak miło zwróciłeś się urodzinowo do mojego syna (to było w kwietniu ale chyba nie jest za późno, żeby podziękować 🙂 ).
Alinko, wszystkiego Najlepszego. Baw sie wysmienicie, milego spotkania z szampanem i ….. czy moge prosic do tanca 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=uVCp2lJOs7o
Nemo-ja się pytam,jaką normę ?
A łyżeczkę do wykrawania kulek z melona lub arbuza masz ?
http://czerwonamaszyna.pl/lyzeczka-do-wykrawania-melona-msc-gadgets,5562,p.html
Pewnie masz,bo często robisz różne desery 🙂
A Nisia i Małgosia to mają zapewne całą szufladę różnych łyżek i
łyżeczek 😉
Skoro o „sprzęcie” ze Wschodu mowa — nie mogę się nie pochwalić tasakiem ‚cccp’ i (następne ujęcie) ostrzałką do noży – teraz już dwudziestoletnią – „od Ruskich”…
…rewelacyjnie pasują do moich nirost, fackelmannów, ikei, prestige, etc. 😉
😀 😀 😀
___
*ach-och, ą-ę – nawet ze trzy solingen posiadam… i jedno gaggenau 🙄
[Nemo łaskawie przestanie chichotać… chyba, że akurat podjada czereśnie przez siebie wydrylowane top-sprzętem… nb. ten bEMben helwecki kupuję na pniu; mieliśmy podobny w dzieciństwie – dziadziu zlitował się nad synową, trącą zimowymi wieczorami hurtowe ilości marchwi, pożerane natychmiast przez pociechy (+jabłko, cytryna, mniód, orzechy kokos, rodzynki… jak były)] 😉 😀
Danuśko,
mam łyżeczkę do melonów (drążę nią dziury w kalarepkach) z końcówką do robienia loczków z masła. Mam też wydrążacz do jabłek i zmyślny nożyk do skórki pomarańczowej i cytrynowej i ich rzeczywiście używam.
Mam gdzieś jeszcze widelczyk do zanurzania pralin w czekoladzie, ale dawno zapomniany 🙄
Normę mojej obecności na tym blogu ustalam sobie od czasu do czasu, zanim ktoś inny zwróci mi uwagę, że jest nadmierna 😉
Na dworze po nagłej wichurze z piorunami jakoś się uspokoiło i mży lekki deszczyk. Zapowiedziano 15 litrów na metr kwadratowy, ale to chyba dopiero w nocy 🙄
Danuśko a widziałaś to ?
http://czerwonamaszyna.pl/koszyk-do-gotowania-jajek-pavoni-zielony,18877,p.html
Mnie z kolei fascynowały miarki na składniki sypkie (w TV Kuchnia u p.Olsen), były małe, zgrabne i były odpowiednikami wagi. Kiedyś szukałam ich w sklepach ale teraz rzadko piekę, więc ich już nie szukam. 🙁
Nemo, taki nożyk też już mam – oczywiście prezent od Młodszej. 😆
A cappello,
najważniejsze narzędzie pokazałaś na pierwszym obrazku 😎
Czereśni przed jedzeniem nie dryluję. Każda pestka przybliża mnie do mistrzostwa w pluciu pestkami na odległość 😎
Tasak jest przepiękny.
Moja siostra uparcie nie chce mi podarować (ani się zamienić) sowieckiej praski do czosnku z odlaną w metalowym uchwycie ceną 1 rubel 45 kopiejek. To były stabilne czasy 😎
Bardzo mi się przydał, gdy miałam szał na dżemy pomarańczowe. 😉
Wszystkie gadżety (a mam ich zatrzęsienie, tak jak Barbórka) chyba zapiszę w testamencie Zięciowi, bo to On kucharzy i to pysznie. 😀
Zgago, czy robiłaś kulki z masla? te deseczki też ważne w mojej kuchni 🙂
Żabo, ja tylko dziecięciem będąc patrzyłam jak Mama je robi.
Takie loczki 😉
Zgago, ja myślę, że wiekszość naszego blogowego towarzystwo jest lekko gadżeciarsko zakręcona 🙂 , ale to takie nieszkodliwe, sympatyczne 🙂 Dużo z opisywanych przyborów mam, nawet tasak, jeszcze po babci 🙂 Natomiast zapachniało mi kawą taką świeżo mieloną jak u Nemo i chyba sięgnę po stary młynek, bo ze wstydem przyznam, że kupuję kawę próżniowo pakowaną, a ona nie pachnie tak zniewalająco jak ta prosto z młynka 🙂
nożyk do skórek też mam ..
oblukałam co ma ta moja córcia i się okazało, że to funkcjonalnie takie samo urządzenie jak ma nemo ale w wersji mini .. zabrałam jej to bo nie używa .. będę miała do ucierania migdałów .. zabrałam jej też takie ustrojstwo, o którym pisze Żaba czyli pojemnik z różnymi nożykami i tarkami i trzymaczką owocu lub warzywa by się nie skaleczyć .. u niej to leży bo kupili sobie coś lepszego ja wypróbuje i zdecyduje czy wart wydać kasę na bardziej solidny sprzęt ..
ja ostatnio kupiłam sobie taki cedzak jaki używają we wschodniej kuchni by wyjmować gorące np. warzywa z łuszczu .. bardzo przydatny jest ..
już kiedyś pisałyście o tych deseczkach do masła, chyba nigdy czegoś takiego nie widziałam. Z dzieciństwa pamiętam, że masło formowało się drewnianą łyżeczką, którą pociągało się po maśle i wychodziły jakby płatki róży, a w końcu cały kwiat. Trochę stresujące, bo jak tu taką piękną różę uszkodzić 🙂
Żaba miała 3 deseczki – dwóch używa, trzecią dostała Pyra. Mój skład soę uyupełnił, bo jedną dostałam od Zgagi. Nie są takie same i kulki nie wychodzą takie regularne, ale da się żyć.
Alino, serdeczności 😀 Uśmiechniętych imienin 😀 Wznoszę 😀
O tych gadżetach to rzeczywiście można w nieskończoność.
Zgago-ten koszyk do jaj uroczy,ale raczej z serii tych,co lądują na dnie
szuflady 🙁
Barbara ma rację,towarzystwo z nas mocno gadżeciarskie 😉
A tu czas na toast za Alinę !
STO LAT ALINO !
Nemo, nie wybierasz się przypadkiem znów do Polski, przywiozłabyś hurtem parę tych Zylisów i uszczęśliwiła pół Blogowiska 😀 Oczywiście koszty zwracamy!
Alino, wszystkiego naj, naj, najlepszego! Twoje zdrowie!
Alinko, Twoje zdrowie 😀
Alinie z najlepszymi życzeniami
http://www.youtube.com/watch?v=VNbLYrJ1JDA&feature=related
Alinko, na zdrowie !!!! 😆
Ja wypiję jeszcze kolejny łyk zimnego piwa (duchota okropna)
dla kurażu oraz z prośbą do Opatrzności,że może już starczy :
-najpierw popsuty serwer w pracy (już naprawiony)
-potem przecięty kabel do kosiarki (do naprawy)
-niedziałający,jak się okazało od kilku miesięcy,licznik zimnej wody(hydraulik miał być,ale nie był)
-a dzisiaj popsuty zamek wejściowy przy drzwiach do domu (już był fachowiec i wymienił)
Podobno nieszczęścia chodzą parami,a nawet czwórkami !
Danuśko, też tak sobie pomyślałam, uśmiałam się i dlatego podesłałam sznureczek. 😀
Alino…
Danuśko, to za tą czwórką przyjdzie ósemka szczęść. 😆
Witajcie,
Alinko, samych słonecznych dni!
W naszej rodzinie największą kuchenną „gadżeciarą” jest mama Witka. W swoim mikro-mieszkanku ma różne, dziwne, często przedwojenne przydasie, odziedziczone po przodkach. Ostatnio chętnie obdarowuje nimi rodzinę 🙂 .
W. (nie)stety odziedziczył po niej tę pasję. Ostatnio zakupił siekacz do mięsa, oraz 2 chińskie noże które z łatwością kroją mrożone mięso. I nawet się nie rozleciały 😉 . Ciekawe na jak długo im to zostanie…
Mój ulubiony gadżet to aluminiowa płytka przyspieszająca rozmrażanie:
http://www.vitrinemagique.com/portailVM_img/VM/FRA/produits/vis_zoom/3/8/5/0/38500.jpg
Płytka sprawdza się również w sytuacji nie przewidzianej przez producentów – można ją położyć na gaz, na to gar ze śliwkami i raz na 10 minut zamerdać łyżką. Nic nie przywiera.
Alinko wszystkiego dobrego i jeszcze więcej .. 🙂
Z gadżetów NIE posiadam kuchenki mikrofalowej.
Danuśka współczuje .. trzeba jakieś czary zrobić …
frank dzisiaj drogi .. kupujcie jak potanieje .. 😉
I jak tu się nie wzruszyć? Wypijam równiez za Wasze zdrowie i żeby u Danuśki nic już złośliwego się nie wydarzyło 🙂
Placku, chyba polubię piwo 🙂
Alino – Polecam piwo z jabłek 🙂
(Alina to imię ormiańskie, a Ormianie piją jak nie wiem)
chyba mamy nowych gości ..
o 9.26 Krzysztof i o 13.44 Bartek .. witamy Panowie .. 🙂
Małgosiu,
najpierw do Afryki.
Jolinek ma rację. Spojrzałam na kurs 😯 Jak byliśmy w Polsce, to nam bank Allior proponował (w bankomacie) 2.85 🙁
Zdrowie Aliny!
Miałam pracowity dzień. Młoda do wieczora w firmie – klasyfikacja (jutro to samo). Trzy razy wychodziłam z piesem, który się dzisiaj strasznie nudził. Sznycelki do obiadu miałam przygotowane, dzisiaj tylko do „ciasta” dorzucić podduszone pieczarki i czosnek. Zrobiłam, czekam na Młodą, w międzyczasie zrobiłam surówkę z białej rzodkwi, obrałam truskawki na deser. Zakisiłam kupione ogórki. Wreszcie przyczłapało dziecko i półgębkiem mówi, że oni sobie w szkole posłali po pizzę i za obiad dziękuje. To ja dla siebie nie będę takiej porcji smażyła – ciasto na sznycelki znów pod folię i do lodówki, surówkę musimy zjeść, truskawki też, a ja zgrzałam sobie kawałek boałej kiełbasy i opchnęłam z chrzanem.
Z yego wynika, że obiad na jutro jest gotowy.
Witanie to domena Placka. Zaniedbuje ostatnio.
Bartek pokazał się bez czekania, więc albo już bywał, albo ma chody u Gospodarza 😉 Chyba żeby to było nowe wcielenie stałego bywalca, też możliwe 😉
Ewo, mikrofalówkę chciałam tylko przez miesiąc a potem mi (dzięki Najwyższemu 😉 ) przeszło. 🙂
Placku, masz talent do znajdowania cudeniek. 😀
Alinko – Wszystkiego Najlepszego! https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Peonie#slideshow/5618892884734417074
A ja używam mikrofali do podgrzewania mleka do kawy, szybko i bez brudzenia dodatkowych garnków. Czasem w niej rozmrażam.
Dziewczyny-już wypatruję za horyzontem tych szczęśliwych przypadków,
co podążają w moim kierunku licznymi szeregami 😀
Jeden już może trafił na moją wygodna kanapę- za chwilę zaczynam smakowitą i pachnącą wakacjami lekturę pt:”Oliwkowy szlak”Carol Drinkwatter.
Alino,
wszystkiego dobrego, dużo słonecznych dni i niech Ci się wiedzie jak najlepiej! Dołączam życzenia od Jerzora.
Twoje zdrowie! 🙂
Alicjo, nareszcie, już się zaczęłam niepokoić.
Placku, świetne jest to urządzenie do obierania jabłek 🙂 .
Asiu, mysle, ze Placek robi to lepiej, tylko sie wstydzi, poza tym wszystkim wszystkiego,
Nemo – Witaj 🙂
Przepraszam – pracuję nad maszyną do obierania maku , a to absorbuje.
A cappello – Howdy 🙂
Bartku i Krzysztofie – Dzięki Nemo zarumieniłem się ze wstydu, witajcie 🙂
Placku a dla haneczki i dla mnie gdzie jakiś napitek? …;)
Jolinku – dla Was makowiec 🙂
Asiu no chyba, że tak .. z poziomkami poproszę … 🙂
O gadżetach tyle napisano, że nic dodać – używam podstawowych, ale nie mam ich za wiele, wystarczająco chyba.
Przed chwilą wyrzuciłam jeden, który niedawno zakupiłam w renomowanym sklepie i bynajmniej nie najtańszy, podobny mogłabym kupić w One $$$ Shop za dolara. Gizmo kosztowało 13$ – obieraczka do marchewki, ziemniaków etc. I nie obierała nic 👿
Tępe zupełnie. Oddałabym, albo odesłała do producenta z wrzaskiem, ale już ani rachunku nie mam, ani nie wiem, kto wyprodukował. Mogłabym się dowiedzieć, ale machnęłam ręką.
Jest jedna rzecz, którą sobie cenię, to wok – nie taki prawdziwy, chiński, który dostałam od teściowej Młodego, w tym od lat sadzę nasturcje i wystawiam na patio 😉
Podobnie jak Pyra – nie chciało mi się chodzić koło mycia, nacierania tłuszczem i tak dalej. Kupiłam pseudo-wok z powłoką teflonową i przykrywką szklaną, dosyć szczelną. W tym naczyniu można i zupę ugotować, udusić coś, nawet jajecznicę czy jajka ze trzy posadzić, usmażyć coś…bardzo wielostronne naczynie.
A nie tak dawno kupiłam sobie mikser, taki do miksowania zup, owoców, mieszania ciasta na naleśniki i tym podobne. Całe życie się bez tego obchodziłam – dziś nie rozumiem, jak to się stało 😯
Mikrofalówkę mam z wyciągiem, zamontowane to-to nad kuchenką. Wyciąg się przydaje bardzo, wiadomo, a mikrofalówka do podgrzewania, rozmrażania, topienia sera na tostitos czy innych takich. Takie dwa w jednym.
Zdrowie Aliny 🙂
Cieszę się, że wpadła A cappella. Krzysztofa wpis znalazłam, Pietrek u nas bywa, a Bartka jakoś nie widzę, ale witam serdecznie wszystkich.
Upiekę jutro mój doroczny placek piaskowy z morelami – robię go raz w roku i mimo wielkiej prostoty należy do ulubionych ciast owocowych w rodzinie.
Piotrze o której występ jutro w TV? …
Alicjo, gdyby były woki „jednoosobowe”, to bym sobie kupiła z zamkniętymi oczami. 😀 Na wieloosobowy nie mam już nigdzie miejsca. 🙁
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/107111/8b03acec685de978cceab0d707ee9d09/
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/115186/8b03acec685de978cceab0d707ee9d09/
Jolinku – Przez całą środę piłem na Waszą cześć, z takim entuzjazmem, że wieczorem opadłem z sił i nie byłem już w stanie tego opisać. Poza tym było to nie do opisania 🙂
Jolinku, o ile się nie mylę, to Piotr będzie w „Kawa czy herbata” a to jest od 6 rano. 😉
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/108593/8b03acec685de978cceab0d707ee9d09/
I pokaz p. Okrasy rok 1935 🙂 http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/108519/8b03acec685de978cceab0d707ee9d09/
Alino, wszystkiego najlepszego, samych promiennych dni !!!
nie Zgago w TVP 2 w ?Pytaniu na śniadanie? .. to trwa jakiś czas dlatego pytam by nie przegapić bo z reguły nie oglądam …
oj Placku .. ale dzisiaj już dobrze się czujesz .. 😉
a nasza Amelka dostała nagrodę w postaci stroju wróżki za wielkie zaangażowanie w szkole tańca .. cieszyła się jak dziecko … 😉
i to by było na tyle .. miłych snów …
Młodsza Pyra dzisiaj dostała prezent, przy którym się z lekka wzruszyła, a nawet łezkę jakąś uroniła. Otóż przyszła jej absolwentka sprzed 3 lat i wręczyła jej swoją pracę licencjacką, a tam wydrukowana podziękowania dla opiekuna pracy, rodziców i mgr AK – od której wszystko się zaczęło. Pewnie, że licencjat nie na Nobla praca, ale rzadko się pamięta o nauczycielu, który ukierunkował. Pewnie za 2 lata będzie magisterka na tej geologii. Teraz ten egzemplarz rozprawy o kimberlitach leży u nas w domu.
Gratulacje dla Amelki 🙂
Pamiętam takie ciasto z dzieciństwa. Jadłam coś takiego na imieninach cioci – siostry mojej babci – jeżyk (kolce były chyba z migdałów)
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/159422/03d69dbd24e6ff6f65e86065b21905a0/
On zawsze, oprocz tego, ze nigdy tez …:)
Z tą obieraczką to się wściekłam, bo postanowiłam oczyścić w lodówce skrzynkę z jarzynami, nie będzie mnie 3 tygodnie, a chłop z pewnością tam nie zajrzy. Powyciągałam wszystkie marchewki, pietruszki, selery, pory, naszło mnie, żeby zrobić wiosenną zupę jarzynową. Do tego ziemniaki w kostkę, fasolkę szparagową wkroiż, miałam małą główkę kapusty włoskiej.
I na jednym udku kurczaczym, bo się ostało samo w zamrażalniku, chłop też nie zajrzy.
Jarzyn było w sam raz, bo nie dokupowałam ostatnio. Zabrałam się za te marchewki, a to cholerstwo nie działa!!! Wszystko skroiłam „na piechotę”, zajęło mi to sporo czasu. Wyszedł mi z tego 5-litrowy gar czegoś w rodzaju gulaszu jarzynowego 😯
Podzieliłam na porcje, zamrożę dla chłopa na czas mojej nieobecności jak znalazł, po to akurat sięgnie do zamrażalnika i wrzuci do mikrofali.
Zjedliśmy właśnie, łyżka śmietany na talerz do doprawienia. Podobno dobre i sycące.
I wypijamy zdrowie Aliny, po raz pierwszy oczywiście 🙂
Ta Pyra głupieje na stare lata – zaimki dzierżawcze nie są niezbędną częścia każdego zdania. Wiem i co z tego?
Asiu – jeżyka robiło się z ciasta biszkoptowego pieczonego na blasze (podwójna porcja, czyli z 8 jaj) Trzeba było wyciąć sobie szablony z papieru – takie wdłużone w jedną stronę owale. przekładało się jak zwykły tort kremem kakaowym, a wierzch z igiełek migdałowych był. Oczka z rodzynków robiłam.
o doktorze Kimbel slyszalem, potem byl Jednoreczny, co pierwszego zony nie lubil na smierc, ale zeby jakies litry? i tach, niech polezy, dojrzale lepciejsze, 2 lata, to smiech przy geologii,
nie wiem, co zjem, na razie pijem, potem zobaczem, jesli sie da
Zgago,
można podwiesić u sufitu 😉
Znam ten ból, dlatego sama nie mam zbyt wiele rzeczy, bo kuchnia mała i gdzie to wszystko upakować? 🙄
Nigdy nie miałam dużej kuchni, takiej jak w poniemieckiej willi na Bartnikach w czasach dzieciństwa i wczesnej młodości 🙁
To była kuchnia, w której stał spory stół, życie towarzyskie się tam toczyło, zadania domowe odrabiało…była też świetna, całkiem spora spiżarnia chłodna i ciemna, przylegająca do kuchni, zabudowana półkami, a o piwnicy to nawet nie wspomnę.
Sławek – najpierw 3 lata pod ręką mojej nawiedzonej Córci, teraz 3 do licencjatu potem 2 do dyplomu – razem 8. Wiem – co to znaczy naprzeciw wieczności? Albo choćby najkrótszej epoki geologicznej?
Doktor mnie odwiedził. W Lądku był parę dni i przywiózł małe co nieco. Dostałem , no właśnie co ?
Otworzyłem na łyżkę a tu marmolada. Dziwna jakaś , niby napisane , że śliwkowa ale cebulą zaiwania. Kuchni angielskiej nie znam to i trudno się rozeznać.
http://shop.englishprovender.com/shop2/ploughman-s-plum-chutney.html
Hebatkę elagreya i musztardę też dostałem. Trza będzie jakąś kiełbaskę nad ogniem czy cuś…
Marek – Pyra nie światowa, ale ponoć chutney śliwkowo – warzywny do pieczonej jagnięciny jada się. Nie przywykłam; nasi przodkowie Indii z Pakistanem nie podbijali.
Postuluję, żeby do słownika wrzucić świetne określenie Ewy – PRZYDAŚ.
To liczba pojedyncza od „przydasie” (wpis z 20:24) 🙂
wszystko mnie sie podupilo, piwnice nalezalo podwiesic pod sufitem na zaimku drwiacym, no i te oczka migdalowe, miast igiel, Rodzynka umie wszystko
Asiu, na drugim sznureczku taki groźny, wąsaty pan stoi a biedne dziewczęta wyglądają, jakby zesztywniały ze strachu. Ciekawe o czym wtedy myślały. 😉 Trzecie zdjęcie mnie zdziwiło, kucharz gotuje a panie w kuchni poubierane w płaszczach. 😯 Bardzo lubię oglądać stare zdjęcia. 😀
Pyro przekaż proszę Ani gratulacje ode mnie, dobrze ?
Jestem już śpiąca, dlatego idę spać, życząc BB spokojnych i radosnych snów.
Dobrej nocy. 😀
Alicjo, popieram. 😆
Jolinku, przepraszam za zwłokę w odpowiedzi ale miałem gości. Właśnie wyszli. A jutro o 9.10.
Chutney to nie marmolada 😀
Asiu,
jakbym to widziała własnemi oczami! Będąc smarkatą, gdzieś w drugiej połowie lat 60-tych chodziłam z Mamą na kursy gotowania, które organizowało Koło Gospodyń Wiejskich. Koło zaistniało wtedy, jak *powiat* zaproponował, że może podesłać instruktora. Kobiety wykorzystały to jako możliwość babskich spotkań i wyrwania się raz w tygodniu z domu i domowych obowiązków. Towarzyszyłam Mamie, bo były to spotkania wieczorne, a z Bartnik do wsi dosyć daleko i niemiło wracać samemu po ciemku (to był kurs jesienno-zimowy).
Kilka rzeczy zapamiętałam, między innymi barszcz ukraiński, bo gospodynie odniosły się do tego barszczu sceptycznie. Prawie wszystkie pochodziły z Kresów i miały całkiem inny pogląd na barszcz ukraiński.
Na koniec też była jakaś impreza w stylu obiadu, zaproszono mężów, ale dzieci tam nie zaproszono 🙄
Po tym kursie był jeszcze jakiś kurs szycia, haftowania – ale nie było chętnych, wszystkie panie umiały to doskonale.
Sławku – Często myślę, że Ty jeden zawsze piszesz na temat. W dzisiejszym tytule była ręka. Gdybyś opisywał uszy doktora…ale nie, tak nie było.
Placku, serio? mowisz o tej, co myje?
nigdy nie pisalem na zaden temat,uszy mam daltonisty, aczkolwiek nie wiem ktorego z pieciu, mam slabosc do Awrel’a
czuje prowokacje z prowodyrstwem odnosnie obok, a zawsze w tarcze, jak Ty to robisz bolu nie zadajac?
masz u mnie beret
ps lubie tez truskawki i szampan
A ja nie na temat – dobranoc.
karalufki do podufki, spij cieplufko
https://picasaweb.google.com/cichal05/ONowym#
Wspomnienia z wizyty u Nowego. Ewa maluje maka, który u Niego przekwita a ja też jestem aktywny. Drapię się po plecach drapaczką, którą dostałem od Magdaleny Cudownej (to nie zazwisko tylo przymioty urody i charakteru) oraz spożywam wino, ale nie takie dobre jak u Niego!
Ten ci on jest!
https://picasaweb.google.com/alicja.adwent/Jun72011#slideshow/5615549733194166386
Odwiozłam Milę do córki. Z miesiąc temu Aga osobiście potrąciła ja samochodem i złamała tylną łapę. Tydzień temu psica przydreptała, jak miała to w zwyczaju do mnie, tyle, że na trzech łapach. Poprawiłam jej opatrunek i odwiozłam do domu. Niedługo znowu przydreptała, dalej na trzech łapach. Tym razem zdjełam jej opatrunek, bo się już całkiem zsunął. Tym razem zabrał ją nad ranem zięć. Wczoraj przyleciała, cala uśmiechnięta, prawie na czterech łapach. Wyglądało, ze już wszystko się zagoiło i zarosło (złamanie było otwarte). Ona nawet z tą łapą w łubkach potrafiła przednimi łapkami próbować otworzyć drzwi drapiąc w klamkę (i obok, wrrrr!).
Wieczorem wsadziłam ją do samochodu i odwiozłam, teraz dopiero wróciłam, akurat tuż przed burzą. Mogłoby tak całą noc popadać, nie ulewnie, ale takim porządnym kapuśniakiem, bo sucho strasznie i trawy brakuje.
Przeczytałam co napisałam. Jednak o tej porze piszę nieco niezbornie.
Trudno.
Dobranoc, ja już gaszę.
Nowy, pal!
O, cichal jest! Do kuchennych przydasi trzeba koniecznie dorzucić wylizywak (plate and bowl scraper).
W ubiegłym roku poprosiłam cichalostwo oń, wytłumaczyłam o jaki dokładnie mi chodzi i takiż dostałam! Jeszcze raz dzięki, cichalowie!
Pyro, śpij szybko, bo świtaniem dzwonię 🙂
Żabo, kolejny raz zachwyciłaś nas polszczyzną! A ja, durny, myślałem, że ja tylko ostatni, jak ten Jankiel…
Sławku – Tak Sławku, serio. Gościnnego Mikołajka także lubię, a gdy mieliłem orzechy, mak czy kawę, zawsze w tle coś brzęczało. Chopin, Wicherek, Święty. Z czasem powstał z tego pasztet z cebulowym dżemem. a do poniemieckiego sprzętu do ubijania masła najlepiej pasował Karewicz i Wagner.
Averell był radosnym smakoszem. Gdy jadł mydło, pienił się, ale z lubością.
Lubię bursztyn z chutney, a gdy sera zabraknie same chutney odgłosy, z Nataszą.
Gdy mierzę makaron, zawsze wychodzi mi 365 g. Na dwie ręce – 730g.
Dobrej nocy.
Placek! Uwazowuj, jak mówi Owcarek. Po tym hindi, Ewa spłakana jak bóbr powiedziała, że chce tylko w zbożu. Skąd ja jej Salingera teraz wytrzasnę…
Do p. M. Kulikowskiego: Chutney to nie marmolada na chleb tylko przystawka do mies. Stad cebula i przyprawy. Pochodzenie chyba indyjskie. Moje ulubione – mango chutney.
Wiem, że chyba wszyscy blogowicze śpią, nie przeszkadza mi to jednak spełnić toastu za zdrowie Alinki – Twoje zdrowie Alinko !!! 🙂
Na tę okazję otworzyłem butelkę Carmenere. Tak jak Malbec jest wizytówką Argentyny, tak Carmenere reprezentuje Chile. Ja lubię, nawet bardzo. W Polsce, i chyba w ogóle w Europie mało popularne, a szkoda.
Mowa tu dzisiaj była o niezbędnych i przydatnych urządzeniach. Padło nawet zdanie, że korkociąg powinien być w każdym porządnym domu. Otóż nie tylko w każdym porządnym, ale po prostu w każdym domu. Ja nie lubię korkociągów doczepionych do scyzoryka lub do breloczka. Wygląda niepoważnie i trudny w użyciu. U mnie musi być solidny, a mój wygląda tak:
https://picasaweb.google.com/takrzy/Korkociag#slideshow/5619013494472410930
Dołaczyłem też zdjęcie pikującego ptaka, pikującego zresztą na mnie, chcąc w ten sposób odwrócić moją uwagę od pobliskiego gniazda z pisklętami. Chociaż nieostre, ale bardzo trudne do uchwycenia.
Nie zanudzam dłużej.
Dobranoc 🙂
Nie śpią, nie śpią!
Też mnie dzisiaj blackbird atakował, ja wiem, gdzie one zwykle mają gniazdo i przechodzę na drugą stronę ulicy, ale jakoś tak zagapiłam się dzisiaj.
Korkociąg 😆
Porządny ci on jest, ale zajmuje kawał przestrzeni, prawie mebel 🙂
Idę poczytać i pospać, jak się uda – Łysy znowu wielki i będzie zaglądał w okna.
A propos wczorajszych wpisów Starej Żaby – kobieto, Ty masz końskie zdrowie 🙂
Dobranoc!
dzień dobry ..
o rany .. Nowy jaki super korkociąg … 🙂
Piotrze dziękuję .. budzik nastawiony .. 🙂
Asiu … 😀
podobno są już młode kurki .. czyli sezon grzybowy czas rozpocząć ..
Jolinek ranny ptaszek 🙂
Korkociąg Nowego to prawie że mebel 🙂
Miłego dnia życzę.
wesołe jest życie staruszka … 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=YXj8njpG08Q&feature=player_embedded#at=40
Alinko … 🙂
dzisiaj idę pierwszy raz na ślub w kościele w piątek .. widocznie żenią się ludzie na potęgę i sobót nie starcza …
Jolinku, dzięki za piękny początek dnia. Wychodzę z domu roztańczony.
Mnie też chce się tańczyć 🙂 Wspaniały rockowy dziadek!
Witam wszystkich! Jeśli jeszcze tego nie macie , to chcę polecić ubijak Gurman
/żeby nie używać tuczka do mięsa/ – nacina włókna mięsa – nie rozbija.
Efekt jest taki, że przyprawy dostają się wgłąb mięsa przez co mięso jest bardziej
aromatyczne i soczyste.
http://www.jaarpoznan.com.pl
pozdrawiam
O rety, czy kto wie, jak można nie ruszając się z Polski kupić cataplanę? Strasznie mnie sparło na taką prawdziwą, miedzianą :/ Widziałam na e-bayu u Niemca, ale ja na e-bayu nie kupuję, musi to być jakiś sklep czy serwis, gdzie można po ludzku przelewem zapłacić…
Pozdrawiam wszystkich 🙂