Obok dróżki czerwienią się…
… poziomki! Zebraliśmy je skrzętnie i wystarczyło na pyszny deser dla nas dwojga. Pachniały nadzwyczajnie i smakowały też wspaniale. Nasze zdumienie zaś stąd, że jeszcze w ubiegłym roku ich nie było. Najwyraźniej same się wysiały, dobrze im jest w naszym lesie więc obrodziły. Teraz będziemy pilnować, by nikt ich nie wyplewił. Może rozrosną się tak jak konwalie, których jest coraz więcej i już obeszły dom niemal dookoła. Albo będzie ich takie mnóstwo jak prawdziwków i maślaków, które co roku zapełniają nasze kosze bez konieczności wychodzenia poza obręb naszego płotu. I to jest podstawowa frajda z mieszkania na wsi.
Wkrótce będą warzywa z pola naszych sąsiadów, które mamy prawo podbierać do woli, potem kukurydza (i nie przeszkadza nam fakt, że musimy się nią dzielić z sąsiedzkimi krowami), jeszcze później ziemniaki a cały czas biegamy do kurnika po jajka od zaprzyjaźnionych kur wolnochodzących. Dokarmiamy je systematycznie i odpędzamy lisy, których namnożyło się bez liku. Od wielu już lat nie kupujemy jajek w sklepie, bo nikt by ich nie chciał jeść. Te z sąsiedztwa mają pięknej barwy żółtko, pachną świeżością i smakują w każdej postaci. Na surowo też.
Ponieważ nasi sąsiedzi mają gospodarstwo mleczne (kilkanaście krów a z cielętami to chyba ponad dwadzieścia) to i mleko mamy prawdziwe. Z tego mleka robimy pyszny twaróg. Lepszy niż wszystkie kupne. No i zsiadłe mleko. Nastawione w glinianym garnku w piwnicy, po dwóch dniach jest chłodne i tak zsiadłe, że można je kroić nożem. Do tego młode kartofle z roztopionym masłem i drobno posiekanym koperkiem. Och piękne jest wiejskie życie.
Po takim wiejskim posiłku łatwo się pracuje. Zwłaszcza, że naszą pracownią jest przeszklona weranda, gdzie szczebiot ptaków zagłusza stukot klawiatury laptopów.
No to do roboty!
PS.
Po wczorajszej dyskusji i dzisiejszych wpisach oraz po rozmowach z redakcyjnych podjąłem (dośc bolesną dla dziennikarza z wieloletnim stażem) decyzję o usuwaniu z blogu komentarzy ordynarnych czy chamskich, wyraźnie obrażających innych uczestnikow blogu, rozmyślnie drażniących i starajacych się o wywołanie awantury.
Blog jest – jak to podkreślają nawet starajacy się o jego rozbicie – salonem. Moim salonem. A do swojego domu nie wpuszczam gości niewychowanych. Tak będzie i tu. I to ja sam będę decydował kto może a kto nie zasiąść z nami przy stole.
Uczestnictwo w blogu nie jest przymusowe. Komu się nie podoba tutejsza atmosfera i tematyka, to niech nas omija z daleka.
Muszę przyznać, że podjęcie takiej decyzji sporo mnie kosztowało. Ale nie widzę powodu, bym musiał utrzymywać znajomość z ludźmi złymi.
Nie chcę też by uciekali stąd ludzie sympatyczni i zaprzyjaźnieni. Tylko z takimi chce się biesiadować.
Komentarze
Tylko Wam pozazdroscic takich zrodel.
Poziomki wysadzilem za porada w paru nieatrakcyjnych miejscach w moim ogrodku. Sa to miejsca dosc naslonecznione ale poza tym suche, ze wzgledu bliska obecnosc drzew i krzewow. Obrodzily pierwszy raz obficie, a ponadto zdziesiatkowaly zwykle tam obecne chwasty. U tego co mi to poradzil, wrastaja nawet w szczeliny chodnika i tarasu, wypierajac tym samym mniszki i inne. Warto wiec sprobowac.
W zeszlym tygodniu zaczalem rozprawiac sie z moim brzuchem ? pamietacie?
Po 7 dniach chudej kapuscianki i owocach melduje: 5 i pol kilograma mniej!
Pochmurno, ale nie w mojej duszy,
pepegor
Dzień dobry,
Czyżby wczorajsze uwagi Placka (20:11) miały pozostać bez echa?
Jeśli tak, to szkoda.
Jolinku (6:46), myślę podobnie.
Piotrze, jesteś sadystą!
Ja też podpisuję się pod Plackiem i Jolinkiem.
Dzień dobry,
Czy to wiadro kibolowego chamstwa z 9:35 to wciąż nienaruszalna „wolność słowa”? 😯
A ja się nie podpisuję. Dlaczego? A, bo wtedy te osoby, które sobie założyły (a są takie) że rozpirzą ten blog, wyjdą na swoje! A ja nie chcę. Nie chcę, żeby chamstwo dyktowało sposób bycia i życia, choćby i na blogu. Nie będę śmieciom ustępować miejsca, ani karmić czyjeś kompleksy. To jest nasze miejsce – środowisko – zaprzyjaźnione grono. Dla każdego przyjaznego przechodnia znajdzie się miejsce przy stole. Dla tych, którzy przywykli do znacznie prymitywniejszych warunków trzeba zamontować znak stop. I tyle.
Ka
Wrodzona inteligencja a kontekstu moich wypowiedzi zrozumieć nie potrafi.
To samo z ogonkiem . Gdyby potrafili czytać ze zrozumieniem , to nie pisaliby takich rzeczy. Ale czy każdy potrafi czytać i myśleć jednocześnie ?
Nie bardzo, Wolność słowa zobowiązuje. Widać , że nie wszystkich.
Idę dalej wcinać…
Ramki do USA
Pyro, wczoraj od koleżanki się dowiedziałam, że w niedzielę o godz. 16:00 w samym centrum miasta, szła kobieta z dwojgiem niepełnosprawnych osób. Nagle podszedł do niej mężczyzna, uderzył tak mocno, że kobieta się przewróciła, wyrwał jej torebkę a dwójka niepełnosprawnych z przerażeniem patrzyła, jak ich opiekunka leżąc krwawi. Na całe szczęście widział to młody mężczyzna, dogonił bandytę i oddał w ręce policji.
W tej historii jest dla mnie charakterystyczne, że bandzior nie zaatakował równego sobie siłą a wybrał osobę słabszą, wręcz bezbronną. Ten sposób napaści jakoś mi się to dziwnie kojarzy.
Teraz nic innego nie pozostaje, jak tylko wystąpić do odpowiednich władz o przyznanie statusu pokrzywdzonych i odznaczenia kombatanckiego za prześladowanie, dla dwóch (może jednak jednego?) płaczących teraz, że nie wiedzą o co chodzi, przecież oni byli grzeczni a tu takie wredne towarzystwo na biedactwa napada.
I to wszystko na temat biednych maleństw – temat, jeśli chodzi o mnie zakończony.
A tak w ogóle, to witam serdecznie i slonecznie BB. 😀
A ja jestem wściekła, jak kobra skrzyżowana z osą, bo osoba nazywająca się „Ka” ostatnio, przez dwa pierwsze lata istnienia blogu była naszym kolegą, znanym wszystkim i lubianym, potem widać z nudów przybierającym multum imion i haseł, a ostatnio bawiącym się w nawiedzonego Savonarolę dla ubogich. Do jasnej, a niespodziewanej cholery! Arkadiusz! Wcale nie jesteś zły facet, tylko głupiejesz na starość!
Gospodarz znaku stop nie stawia, przeciwnie.
Sama mam znaleźć sobie kawałek czystego obrusu, oślepnąć, ogłuchnąć i – jak gdyby nigdy nic – jeść ze smakiem. Nie rozumiem tylko, dlaczego wolno bezkarnie śmiecić i gdzie się podziało moje prawo do siedzenia przy czystym stole.
W realu natychmiast zmieniłabym lokal. Tutaj, nie chcę zostawiać ludzi, z którymi się zżyłam.
Proszę wszystkich o przeczytanie PS do dzisiejszego mojego tekstu o poziomkach!
I przestańcie się denerwować. Wystarczy, że ja jestem bardzo zdenerwowany. Mam nadzieję, że i ja, i blog wróci do równowagi.
Ze zdenerwowania i pośpiechu porobiłem sporo błędów literowych. Przepraszam.
Gospodarzu, dziękuję.
Pyro, nie chcę w to uwierzyć 🙁
Gospodarzu miły, masz tak piękne widoki wokół siebie i tak cudowną „orkiestrę”, że to powinno całkowicie (i szybko) wyleczyć ze zdenerwowania. 😀 Chyba Ci „zazdraszczam”. 😳
Gospodarzu, dziękujemy!
Ha, nie przeczytałem tego z przyjemnością. Ostatnio nie było mnie przez ponad tydzień, może ominęły mnie jakieś niemiłe komentarze. Dotychczas na ogół udawało się przetrzymywać chwile trudne, a trole szybko dawały za wygrane. Aż trudno uwierzyć, że Arcadius, dziecko niesforne ale sympatyczne, mógł wywołać podobne rzeczy. Z drugiej strony chyba ze dwa lata temu mniej więcej zamieszanie przy stole spowodowało ucieczkę paru osób, za którymi tęsknię. Zaglądam czasem z różnych względów na różne fora internetowe i jestem przerażony dość powszechnym brakiem kultury. Tutaj jest inaczej i prawdą jest, że nie wolno dopuścić do zmiany tego stanu rzeczy.
Moja córa domaga się ode mnie placków ziemniaczanych. Znam zasadę, a może przesąd, że z młodych zmiemniaków się nie da. Za dużo wody, za mało skrobii. Czy ktoś oświeci mnie czy można próbować – nie tylko lepiej odsączając po utarciu, ale ewentualnie dodając odrobinę mąki kartoflanej?
Stanisławie, ja zawsze dodaję trochę mąki kartoflanej i 1 jajko. Mąki dodaję tyle aby konsystencja była jak należy, nigdy nie odsączałam utartych na placki, ziemniaków.
Mam do Ciebie prośbę, czy mógłbyś polecić jakąś dobrą (ale niedrogą) pizzerię w Gdyni ? A jeśli znasz jakąś dobrą piekarnię, to też byłabym wdzięczna za namiary. 😀
Moja siostrzenica wraz z zaprzyjaźnioną rodziną (rodzice + 4 dzieci), wybierają się na wywczasy do Gdyni Orłowa a w zeszłym roku ciut cierpieli, że dobra pizzeria, miała jak dla nich, ceny zaporowe a chleb tylko przemysłowy. 😀
Stanisławie, dodaję mąki ziemniaczanej, na oko. Reszta jak zwykle, zawsze z cebulą i pianą z białek. Do starych czasem też dodaję, nie wszystkie bardzo skrobiowe 🙂
Stanisławie – z młodych ziemniaków są znakonite placki na zasadzie biszkoptu – sporo ubitych jaj (ja daję 2 na osobę + jedno dodatkowe dla całości. Ziemniaki ścieram normalnie i normalnie odsączam (nie wyciskam ale kilkakrotnie potrząsam silnie sitem) w masę ziemniaczaną lewam mocno ubite jajka daję sól i sporo pieprzu 1-2 łyżki mąki. Te placki są znakomite usmażone prawie na chrupko, z kwaśną śmietaną albo dipem z twarożku z dodatkami.
Ja dodaję ze 4 dobrze rozbełtane jajka i łyżkę lub dwie mąki, robię malutkie placki (z jednej łyżki czubatej), są wtedy cieniutkie i chrupkie.
Razem z ziemniakami ucieram jedną średnią cebulę, wtedy masa ziemniaczana nie ciemnieje. A poza tym ja lubię placki ziemniaczane z dodatkiem cebuli, Pyra nie lubi 😉
Wykwintny dip – majonez z odrobiną śmietany i drobne, ugotowane i wystudzone krewetki, wymieszać i nakłaadać na placuszki.
Dziekuję za pomoc. Myślę, że zdołam spożytkować cenne rady.
Z pizzerią jest kłopot. Najpopularniejsze pizzerie zupełnie mi nie leżą. Dobra pizza jest w restauracji La Fortuna, ale pizza tam kosztuje 24-26 złotych.
Można też próbować jeść pizzę w restauracji Monte, gdzie za 17 złotych jest pizza z fetą i szpinakiem, która mi bardzo smakuje, albo smakuje średnio, chyba mają tam dwóch kucharzy na zmianę. Częściej jest dobra. Tyle samo kosztuje pepperoni. 21 prosciutto i parma. Wino domu w rozsądnej cenie.
Obie restauracje mają menu z cenami w internecie.
Do szczególnie dobrych w swojej sieci należy gdyńska Pizza Hut. Ja to jem z przyjemnością i jest stosunkowo tanio, bo na 2 osoby średnia pizza wystarcza spokojnie. Tylko dla wielbicieli prawdziwej pizzy jest to niewątpliwa profanacja.
Ja zawsze z cebulą i majerankiem. Dziecko majeranku nie chce, ale na krewetki na pewno się połasi.
Widze, ze cos sie ostatnio podzialo na blogu a ja glupia nie doczytalam.
Tez nie lubie chamstwa wiec Panie Piotrze popieram z calego serca.
Buziaki,
Gospodarzu-słuszna decyzja,dzięki !
No proszę,właśnie spędzam w domu,bardzo pracowicie mój pierwszy
wakacyjny dzień,wymuszony awarią biurowego serwera.
Co za czasy-bez serwera pracować się po prostu nie da !
Zostawiliśmy na dyżurze jedną osobę do odbierania telefonów i hulaj
dusza!Teraz hulaj,ale zaległości nadrobić trzeba będzie 🙁
Póki co nadrabiam zaległości domowo-ogrodowe,bo trochę się nazbierało i czas leci nie wiadomo kiedy ?
Dobra,lecę do garów! Na obiad brokuły z pieczarkami i ryżem,a do nich
sos sojowo-śmietanowy.
Stanisławie- ostatnio moja latorośl smażyła dla nas placki z młodych ziemniaków,też dodatkiem odrobiny mąki.Były znakomite 🙂
A w ogóle placki kojarzą mi się z zimniejszymi porami roku, latem nigdy nie robię. Do lata krok, a u mnie koniec wiosny jak nigdy zimny, czerwiec to już były upały zazwyczaj. Ma szczęście pogoda, ze akurat jeszcze mi nie zależy na upałach 😉
O masz! U mnie też poproszono o placki ziemniaczane – podsłuchuje nas, czy co? Zrobię, bo pogoda sprzyja…
A u Pyr właśnie po dobrym obiedzie : wątróbki kurczacze pod pokaźną czuprynką duszonej cebuli z sałatką colesław, bo jabłka o tej porze roku nie nadawają się, za słodkie. Na deser były truskawki w truskawkach. Serio – Młodsza kupiła 0,5 kg truskawek, włożyła do torby z zakupami i część owoców jej się pogmiotła. Odłożyłam je osobno, zmiksowałam ok 15 dkg owocu z 1 łyżką cukru i 4 łyżkami śmietanki 18% na puszysty sos, którym zalałam nieuszkodzone jagody. Bardzo pierwszorzędne.
Zgago,
potwierdzam opinię Stanisława co do Pizzy Hut. Znajduje się ona przy ul. Świętojańskiej w pobliżu skrzyżowania ze Skwerem Kościuszki, a więc w samym centrum Gdyni.
Co do piekarni, to smaczne i różnorodne pieczywo można kupić w piekarniach Gotowały. Jest ich kilka m.in. przy ul. Abrahama blisko skrzyżowania z ul.10 Lutego, na Hali Targowej i w pobliżu Urzędu Miasta.
Pepegor,
gratuluję i podziwiam wytrwałości. W sprawach diety nie ma innego sposobu jak minimum kalorii i maksimum konsekwencji.
Piotrze, bardzo się cieszę z Twojej decyzji (ten sadysta dotyczył, oczywiście, znęcania się nad nami mieszczuchami przy pomocy upojnych wsiowych wizji!).
😆
Stanisławie, u mnie w domu nie dodawało się żadnej mąki ani jajek do placków, tylko szukało się mączystych ziemniaków (typy C i D). Beryl, mila, arkadia, irga – według innego źródła: Anielka, Arkadia, Aster, Barycz, Bryza, Ibis, Karlena, Koral, Kos, Lena, Mila, Salto. Kręglicka polecała chyba jeszcze syrenę.
Kiedy uda mi się takie dorwać, trę częściowo na tej części tarki specjalnie przeznaczonej do ziemniaków, a częściowo na najdrobniejsze wiórki. Odciskam, odlewam, zostawiam skrobię, mieszam, solę, pieprzę i na patelnię. Trzymają się. Smażę tylko na smalcu. Jest to pycha absolutna i nieskalanie ziemniaczana. Spróbuj kiedyś tak, może polubisz. Warunkiem są odpowiednie pyrki – w Realu można dostać tzw. grilowe lub obiadowe – nadają się doskonale.
Krystyno-u mnie zawsze o to maksimum konsekwencji się rozbija 🙁
A minimum kalorii bywa pojęciem względnym ;-(
PS – Stanisławie, oczywiście, cebulę i majeranek można dodawać do woli i inne też. Tylko rezygnuję z mąki i jajek. Właściwe pyry (ave, Pyro!) radzą sobie same.
miało być względnym 😉
Szczególnie,jak wszyscy dookoła znowu rozprawiają o plackach 😀
Łotr zeżarł cichaczem, już wiem, dlaczego.
U nas wczoraj było obiadowe grilowanie, które zaczęło się około 19:15. Wróciliśmy w trójke do domu, ja w garniturze rozpaliłem grila i poszedłem się przebrać. Gdy zszedłem, było rozpalone na tyle, że chleb z masełkiem i czosnkiem mozna było raz dwa podać. Potem szaszłyki, potem dziwne befsztyki w zaprawie, która mnie bardzo pasowała, dla Ukochanej ciut za ostra. Przygotowała zaprawę córcia. Oczywiście dodatkowo pomidory, papryka czerwona, kolejne chlebki. Nawet chleb z Glasgow, który tam stawał w gardle, po podsmażeniu dawał się zjeść. Do popicia piwo Kasztelan. Uczta trwała około 2 godzin, potem był tort z herbatą. Herbata była znakomita. Chyba As sam Whitarda zaparzony odpowiednio przez córeńkę.
Juz 2 razy Łotr zeżarł bez dania racji. Próbuję trzeci
A propos A-s sam. Wyczytałem, że Anglicy próbowali w As sam z sadzonkami chińskiej herbaty i nic z tego nie wychodziło. Dopiero potem zorientowali się, że w naturze rosną tam jakieś krzewy Camelia sinensis i spróbowali z nimi. I to było to. Dla odmiany w Dajeerling próbowali z sadzonkami z As sam i z chińskimi. Okazało się, że jedne dobrze wychodza na wysokościach umiarkowanych, drugie na znacznych. Czyli nie ma tam krzewów naturalnie pochodzących stamtąd. Ale smak ma swoisty i te swoiste cechy smakowe są wspólne dla herbaty zarówno o źródłach chińskich jak i as samskich. To wszystko z Herbaty według Dilmah.
Gdy Gospodarskie Słowo mocno w stół huknęło,
szczeknął pies: to nie koniec, ale wieńczy dzieło!
Jeśli nikt już nie będzie gwałcić protokołu,
może i ja nos trochę wychylę spod stołu? 🙂
Witaj Bobiku 🙂
A ja z wrażenia (i radości) spadłem pod stół!
Wskoczyłam na 😀
A, to ja wracam pod stół, skoro impreza tam się przenosi. 😆
Ach, żebym jeszcze na pasztetówce wywierał takie wrażenie… 😎
Haneczko, rozumiem, że wskoczyłaś na w ramach części artystycznej, czyli w celu odtańczenia kankana? 🙂
Na wsi byłem w supermarkecie . Kuchnia stoi poniemiecka cała z wyposażeniem.
Design sprzed 15 lat. piekarnik z płytą ceramiczną , lodówka , zamrażarka , zlew i bateria . Dwie części jedna strona 3,80 druga 2,50 . Dokładnie co do centymetra jak w mojej starej kuchni. Wszystko za 1600 ale będę się targował 🙂
Drobne rzeczy wymagają wypolerowania i wyczyszczenia ale jest OK.
Brać nie brać oto jest pytanie?
Marku, jeśli ją pokochałeś – bierz 😀
Bobiku, dużo byłoby wtedy powyłamywanych nóg, oj dużo 🙄
Bobiku – łebek pogłaszczę, po łopatce poklepię. kudełki potargam, łapkę uścisnę.
Krystyno, Stanisławie – serdecznie dziękuję. Siostrzenica z przyjaciółmi bywa w Gdyni od 2-3 lat i żywią się sami, nie znając miasta i jego zaułków, mieli problem ale już nie będą mieli. 😆 😆
Bobiku a jaką kiełbasę lubisz najbardziej ? Jak będę wiedziała, to jutro (dziś już jestem po zakupach) podam pod stół. 😉
Marku-bierz,wstydu oszczędź 🙂
Tak okazja może się już nie powtórzyć !
Brak serwera ma bardzo miłe konsekwencje,bo zrobiłam tiramisu poziomkowe.Poziomki ze straganu,na naszej działce jeszcze nie
rosną 🙁
Przecież nie mogę się teraz odżywiać jedynie zupą kapuścianą
skoro na straganach tyle innych warzyw i owoców.
Pepegor -jak Ty to robisz ???
Wiem,minimum kalorii,maksimum konsekwencji….
Haneczko- ważki nie powyłamywują nóg 🙂
Bobiku, bieżę z pasztetówką!
Danuśka, jam ważka cetnarowa, dam radę 😎
Piotrze, gratuluję decyzji.
Wreszcie!
A Arka nie rozumiem. Dwa lata temu też to był częściowo on przecież 🙁
Stara Żaba podłożyła nam świnię, aaaaaaa żeby to jedną , ale to aż trzy świnki rasy złotnicka pstra. Najbardziej rezolutny, elegant , na dzień dobry wykąpał się w korycie pełnym kwaśnego mleka, które miało im ugaqsić pragnienie po trudach podróży.
Dzień dobry, Blogu!
Minęły Zielone Swiątki, a z nimi tradycyjne deszcze, goście sobie pojechali w stronę Piemontu, a ja mam znowu dostęp do świata czyli internetu 😉
I co się tu porobiło? Cenzura nastała i grzeczne pieski się zbiegają, a niegrzecznym grozi kastracja? 😯
Pyro!
Twój pies został wychowany na osobnika alfa i jako taki próbuje spełniać swoje obowiązki tak jak to potrafi. To nie hormony go zmuszają, a jego rola w stadzie. Przemyślcie to dobrze i poczytajcie te mądre książki o wychowaniu psów, które zdaje się zostały nabyte wraz z jamnikiem. Są poza tym jeszcze fachowcy od psiej psychologii. W trudnych sytuacjach są bardzo pomocni. Terapia obejmuje konsekwentny trening i to najczęściej zarówno psa jak i właścicieli 😎
Gospodarzu – moim zdaniem to dobra decyzja. Musi być granica dla chamstwa.
Bobiku – dla Ciebie nawet kankan! Ciągle mam w pamięci kaletkę podkruczą po francusku i z wdzięczności kłaniam się nisko 🙂
Nemo, to nie ma nic wspólnego ani z cenzurą, ani z grzecznością lub nie. Nie wiem jak Ty, ja wpuszczam do domu każdego, ale zdarzyło mi się także stanowczo wyprosić.
Haneczko,
może ja mam szczęście (lub nosa), ale jeszcze nigdy nikogo z mojego domu nie wyprosiłam, mam jednak drzwi i ich używam 😉 Jak się zostawia otwarte na oścież, a samemu nie pilnuje obejścia, to się nie ma co dziwić, że różnych nalazło 🙄
Pogoda chwilowo się jakoś trzyma, wywiesiłam pranie na letni wietrzyk, za 3 dni znowu goście i dziecko małe do pilnowania… Dziecko to samo, co w zimie, co mi jego tatuś komputer tak przebudował, że mam tera, ale dziecko jeszcze żywsze i zwinniejsze i chodzi całkiem szybko (w zimie jeszcze raczkowało to mogłam dogonić) 🙄 Mamusia oczekuje na dniach następnego dzidziusia, więc nie można jej tak zostawić, a tatuś chce w pobliżu wziąć udział w kursie ratownictwa jaskiniowego. Jakby co (z mamusią) to w 2 godziny jest w stolicy.
Ciekawe, kto będzie ratował mnie? 🙄
Nemo- MY,BLOG CAŁY I WSPANIAŁY 😀
Nemo – w teorii to ja to wszystko wiem. I wiem, że rasa powstała do polowania na króliki i inne stwory w norach siedzące i że to b.samodzielne i zmyślne stworzenia. Chodzi o to, że do niedawna był to przyjaciel całego świata, a teraz nabrał cech przywódcy i to raczej kacyka. Ma przyjaciół i ma wrogów; dobrze traktuje suki i pozwala na wszystko szczeniakom. Najgorzej, że zaczął atakować duże psy; naqwet spokojne i nie zwracające na niego uwagi. Jest taki ważny, że kiedy słyszy hasło „spacer”, natychmiast biegnie na balkon i daje jeden krótki szczek „uwaga! Idę! Stara Żaba, która dwa lata temu straciła jamnika mówi, że te psy nie mają pojęcia, że są takie małe. Inna sprawa, że Radzio skończył w lutym 3 lata i jest w pełni dorosłym psem, a awanturnikiem robi się dopiero teraz. Są i duże psy, z którymi się przyjaźni i do teraz nie rozumiemy na czym sprawa polega – z jednym chow-chow w lansadach, a z tym spod 5-ki na noże (żaden mu krzywdy nie zrobił). Do trenera pójdzie na początku lipca z Młodą.
Danuśka,
u Ciebie tiramisu, a ja upiekłam ciasto z rabarbarem, tym razem na kruchym spodzie, a na wierzchu ubita piana i starte ciasto. Pachnie pięknie. Reszta rabarbaru została zamrożona pewnie do jesieni.
Obejrzałam trochę widoków Szwajcarii z okolic Nemo – w ramach Tour de Suisse. Kolarze przejeżdżali przez małe miejscowości. W jednej z nich bardzo wąska droga prowadziła pomiędzy dwoma domami połączonymi nad tą drogą drewnianą nadbudową. Nigdy wcześniej nie widziałam takiego ciekawego rozwiązania.
Kiełbasy nie lubię tylko jednej. Zielonej. Wszystkie pozostałe przez żołądek znajdują dostęp do mojego serca. 😎
Krystyno,
kompletnie nie pamiętałam o tym Tour de Suisse 😯 Prawdę mówiąc ciągle mi się jeszcze zdaje, że dziś poniedziałek 🙄
Zgago,
pisałaś, że Twoja rodzina w czasie pobytu w Gdyni mieszkała w Orłowie. Akurat tamtejszych sklepów nie znam, ale na zakupy warto wybrać się do Hali Targowej. To nie jest daleko, a dojazd jest bardzo wygodny autobusem lub trolejbusem. A kupić tam można prawie wszystko . Wybór jest duży a ceny korzystne. Warto zajrzeć też obok do hali rybnej.
Oj, zgapiłem się. 😳 Tyle smakołyków dostałem, że sam też chciałem nie z pustymi łapami. Ale zorientowałem się jeszcze w porę, wyskoczyłem na chwilę i coś przyniosłem. 🙂
Poziomki winno się doceniać,
bo ich dla życia wsi znaczenia
przecenić nie da się i kropka,
co wie chłop każdy oraz chłopka.
Również miastowy, gdy ma oczy,
bez ceregieli większych zoczy,
czy on sofista, czy też stoik,
że wieś poziomką głównie stoi.
Sołtyska, co z korzyścią dużą
dla wszystkich swój sprawuje urząd,
odkłada na bok z szynką kromkę,
by oficjalnie zjeść poziomkę.
Agronom, zamiast morgi mierzyć,
pod las truchcikiem szybkim bieży,
bo mówił pewien mu znajomek,
że pełno ponoć tam poziomek.
Dziatwa niewinna, bez obiekcji
i wahań, na rysunków lekcji
maluje tylko po to domek,
by w nim umieścić kosz poziomek.
Drób wszelkiej maści, choć się stanie
wkrótce niedzielnym drugim daniem,
dziś jeszcze, dziobiąc jakieś słomki,
gdacze w zachwycie: ach, poziomki…
Jagna Antkowi drzwi otwiera,
coś czuje, że ją chętka zbiera
i wyplątując się z podomki
szepcze żarliwie: masz poziomki?
Więc gdy poziomek we wsi zbraknie,
cios ciężki to dla wielu łaknień
i krzepkie chłopy, nie ułomki,
łkają żałośnie: gdzie poziomki? 😥
Na podwieczorek zrobiłam dziś płonące naleśniki z truskawkami w sosie czekoladowym. Była to powtórka po wczorajszym. Moi goście ze Stuttgartu zapytani, co wolą – crepes Suzette czy w czekoladzie, woleli to drugie i na dzisiaj zostało trochę sosu i kilka „nagich krepichów”, jak powiedziało moje dziecko 😉 Podpalanie koniaku idzie mi coraz lepiej, taki płomień buchnął, że hej! Najważniejsze to dobrze podgrzać i w porę podpalić, zanim opary alkoholu się ulotnią 😎
Och, Bobiku jaki pachnący i smaczny hymn. 😆
Krystyno a Hala Targowa jest w okolicy czego? Żeby się mogli zorientować, czym tam można dojechać.
Pyro, ogólnie małe pieski szczekają na duże – bardzo rzadko przeciwnie. Mój Kajtuś (pokroju pinczerka) darł się tym głośniej, im mniej duży pies zwracał na niego uwagi.
Doroto – żeby pysk darł, ale on zębiskami a to do łapy, a to do siusiaka (wyżej nie sięgnie przecież) i to od dwóch miesięcy. Trzeba pilnie patrzeć, czy duży pies nie idzie i krótko go trzymać. Nie wiem, dlaczego nagle postanowił podbić galaktykę.
Poczuł się mocny i wspierany 🙂
Nie wiem, co może dać tresura (myśmy zamiast tresować brali malucha na ręce 😆 ), ale chyba warto spróbować.
„…polowania na króliki i inne stwory w norach siedzące…”
Pyro,
czy to nie jest zbyt zawężone spojrzenie na rasę? 🙄
Witam.
Gospodarzowi za decyzję +.
– Przychodzi „ogonek” do lokalu.
– Kelner, co macie do jedzenia?
– Polecam pieczeń huzarską!
– Nie jestem żaden huzar, żebym jadł pieczeń huzarską! Co jest jeszcze?
– Pieczeń barania!
– Świetnie, poproszę!
Nemo – to jest uproszczenie, ale przecież nie będę cytować podręczników ani ich obszernych fragmewntów. Psy tej rasy są indywidualistami i mają bardzo niezależne zachowanie,
Doroto – też czasem bierzemy na ręce, żeby mizernie (a zasłużenie) nie skończył w jakiej wielkiej paszczy.
Pyro,
przecież żartuję. Nie nakliknęłaś na czerwone? 🙁
Jadąc kiedyś tramwajem zobaczyłam jamnika w kagańcu siedzącego na kolanach swojej pani i bardzo mnie to rozbawiło, ale chwilę później jak sięgnęłam do kasownika a psiak wyskoczył jak błyskawica w kierunku mojej ręki przestało mi być śmiesznie. Dobrze, że był w kagańcu 😀
Pyro,
powinnaś mieć kanapowego pieska, a Młodsza powinna ganiać z Radyjkiem!
Tyle, że ona nie jest jeszcze na emeryturze, a wręcz przeciwnie 🙄
A propos placków ziemniaczanych, przypomniało mi się, że kiedyś eksperymentowałam – łyżka masy plackowej na patelnię, na to cienki plasterech ostrego cheddara i to maźnęłam masą ziemniaczaną, żeby ser przykryć.
Było dobre, następnym razem spróbowałam z cieniutkim plasterkiem kiełbasy, też było dobre 🙂
Wszystkie moje poziomki zeżarł Rozbójnik, czyli chipmunk 👿
Ale łaskawie mu daruję 🙂
Rosną naokoło domu i w ogródku koło porzeczek, właściwie akurat tyle, co dla niego wystarczy.
wróciłam sobie zmęczona do domu po wycieczce z wnuczka do ZOO a tu taka miła niespodzianka .. 🙂
Piotrze bardzo dziękuję … 😀
Bobiku pomachanko .. 🙂
Marek jak Cię znam to tak tylko pytasz bo pewnie już w głowie decyzja zapadła .. kup … kup … i urządzaj kuchnie a nas zaproś na oblewanie .. jeszcze nie było mini zjazdu w Ostrołęce .. 😉
Chłop ze wsi zadzwonił i mówi, że za 1400.
Miałem odmówić?
Na szczęście niczyjej ręki przed jamniorem chronić nie muszę. On wręcz uwodzi każdego gościa. Misio świadkiem. Po prostu zaskoczyła nas nagła zmiana – do końca marca ten psiak nie wykazywał żadnych oznak agresji (chyba, że w stosunku do kotów i wiewiórek) No i nagle przewróciło się w psiej łepetynie i chce Dzingis CHana odgrywać. No, poczekaj, niecnoto.
Dziś do kolacji rocznik 2005. Polecam.
Poziomki (leśne i ogrodowe) są jak maliny – wędrują. Tego roku tutaj, następnego – gdzie indziej. Moje rosną najchętniej między betonowymi obramowaniami inspektów, przy ścieżkach, wszędzie. Jak się im pozwoli, to będą co roku, tylko nie tam, gdzie byśmy najbardziej chcieli 😉
Niech rosną gdzie chcą, byle było ich dużo. I w widocznych miejscach.
Swego czasu miałam spory zagon poziomek. Trzy lata siedziały na miejscu; Jarek je często okopywał. Potem zaczęły drobnieć i parszywiec. Przekopaliśmy zagon. Na nowym miejscu już tak dorodne nie były.
Poziomki mi przypomniały jeden z ulubionych deserów Hiniutka – Taty. Otóż oficjalnie Hiniutek uważał, że słodycze są dla dzieci i kobiet. To głoszone przekonanie nie przeszkadzało mu nosić czekoladę w kieszeni marynarki (czasem Mama musiała czyścić plamę) a przepadał za poziomkami zalanymi posłodzonym lekko zimnym mlekiem, z tym, ża na spodzie miseczki była jeszcze pokruszona beza. Był łakomczuchem poziomkowym.
Pamiętacie ?
http://www.youtube.com/watch?v=kRqaE92_jrk
Też jestem łakomczuchem poziomkowym 🙂
I nie tylko poziomkowym 😉 Największe zbiory trafiły nam się niegdyś na
Kaszubach,nigdy więcej nie wiedziałam takich ilości poziomek.
Wtedy Osobisty Kucharz nauczył mnie podawać posypane cukrem i polane czerwonym winem.Poezja!Zresztą można tak serwować wszystkie czerwone owoce.
Bardzo lubię poziomki, ale uwielbiam maliny. To są owoce, które mogłabym jeść codziennie. Żeby było śmiesznie, to zajadam je z „zamkniętymi oczami”, żeby mnie żadne „mięsko” nie zniechęcało. 😉
Pies, papieros, nalewka (na poziomkach?) – Pyra z wąsami 😉
Danuśko a różowym też można ? Niestety mój organizm nie toleruje czerwonego wina (chyba, że w sosie zagotowane).
Zgago, a jakby ciutkę jakiegoś likierowego (madera, porto, pantelleria, tokaj) albo zgoła likieru o stosownym zapachu?
Ja ostatnio leję cointreau (w braku grand marniera) do lodów i jest to pyszne. Z owocami mogłoby też.
Nisiu, ja mam jeszcze ociupinkę białego Motzarta. Dzięki za podpowiedź, jutro spróbuję z truskawkami. Może będzie pasowało. 😀
Zachciało mi kurczaka na stareńki, rodzinny sposób, będzie na jutrzejszy obiad. Jest malutki, to myślę, że dam mu radę. 😉 Kartofli będzie symboliczna ilość, za to mam w planie dużą ilość mizerii.
największe „pole” poziomkowe widziałam w lesie przy drodze z Katowic do Ogrodzieńca kilka lat temu .. z auta było widać jak się czerwienią ..
a największe poziomki jadłam u dziadka pod Lęborkiem w jego własnym lasku ..
pepegor gratulacje .. kiedyś też miałam silną wolę .. 😉
ciekawe czy z truskawek też można zrobić ocet taki jak z malin wg Heleny? .. korci mnie by spróbować ..
mój malinowa ma już 2 lata i nabrał mocy .. 😉 ..
witam wieczorową porą, jak miło, nawet Bobik do nas wpadł 😀
Ależ sobie dogadzacie 😀 A ja za to dzisiaj jadłam bób, bez żadnych dodatków.
Pyro – moja Fredka zapowiadała sie na bardzo energicznego welsha, poszliśmy więc wszyscy do szkoły, którą Fredka ukończyła z wyróżnieniem, wykonywała bezbłędnie wszystkie komendy wpatrzona w instruktorkę jak w obrazek, niestety nas pani oceniła dużo gorzej, co oczywiście nie uszło uwadze Fredzi…
Barbórko, to tak jak z dziećmi w przedszkolu ? „Pani” dla nich staje się nagle wyrocznią. 😉 😆
Ziewam niczym mops, dlatego idę spać, życząc wszystkim dobrej, spokojnej nocy. 😆 😆
A jutro będziemy toastować. 😆 😆
oj tak, Zgago, najgorsze jest to, że teraz Fredka jest taką „panią” dla Gucia 🙂
Potem Gucio będzie maestro dla innego pieska. Papierosy na jutro gotowe, obiad z Młodą obgadany (filet kurczaczy z warzywami w sosie orientalnym nA BRUNATNYM RYŻU) na deser lody z owocami.
Jeszcze ze 20 minut i pójdę spać.
Pyro, ja juz nie chcę żadnych kolejnych piesków 🙂 kocham je bardzo, ale czasem to dość trudna miłość…
Barbaro – ja już innego psa nie będę miała. Kocham tego czarnego diabełka, ale bez przesady; dzieci też nie rozpieszczałam bez pamięci.
Dobranoc.
Dobry wieczór!
Polecam, i lecę po chusteczki do wyciarania ócz.
http://www.youtube.com/watch?v=SzJY96m3lkg
dzień dobry ..
coś lekkiego i słodkiego ….. 🙂
http://czympachnieuzakow.blox.pl/2011/06/Truskawkowa-stefanka-bez-pieczenia-kompot.html
a wieczorem romantycznie …
http://wiadomosci.onet.pl/nauka/dzis-wieczorem-niesamowite-zjawisko-na-niebie,1,4419979,wiadomosc.html