Tylko dla mięsożerców!

Ostrzegam, że nie jest to restauracja tania a więc nie wszystkich łakomczuchów tam wysyłam. To zastrzeżenie jest dla tych krytyków, którzy podnoszą krzyk, gdy opisuję drogie dania lub takież lokale. Nie mogę jednak ograniczać się wyłącznie do barów mlecznych bądź sałatkowych wiedząc, iż w naszym gronie są także posiadacze dość grubych portfeli. Im też się należy coś od życia.  Oprócz obelg i zawistnych spojrzeń bliźnich. No to  ogłaszam: mięsożercy – wpuszczam was do raju. Nowy lokal w Warszawie przy ul. Żurawiej jest niewątpliwie tym miejscem, w którym przygotowują mięsa aniołowie. I to poczynając od przekąsek.

Pieczony szpik kostny z sałatką z pietruszki i grillowanego chleba musi zadowolić najwybredniejszego smakosza. To samo dotyczy grasicy na grzance. A fakt, że grasicę można zjeść w Warszawie zaledwie w dwóch (czasem trzech) miejscach niewątpliwie spowoduje, że jej miłośnicy będą na Żurawią wracać, wracać i wracać. My – na pewno!

Te powroty dotyczą także miłośników hiszpańskiej suszonej szynki pata negra. Tu zaś można zjeść jej najbardziej wyrafinowany rodzaj czyli joselito. Kosztuje to wprawdzie niemało  ale jeśli ktoś dysponuje odpowiednim portfelem (lub ma sponsora) i smakiem, to naprawdę warto się wykosztować.

Teraz zrobimy mały ukłon w stronę gości bezmięsnych. Jest dla nich w karcie dań głównych tuńczyk z sałatą nicejską. Mogą, nie jedząc mięsa, towarzyszyć przyjaciołom mięsożernym w uczcie i nie przeżywać mąk widząc ich rozanielone twarze.

Z dziesięciu czy nawet dwunastu rodzajów befsztyków i steków wypróbowaliśmy trzy: New York, Rib eye Wagyu (z hiszpańskiego mięsa marmurkowego) i stek Bavette z szalotkami confi i frytkami. Nie doszliśmy do porozumienia, który stek był najlepszy. A próbowaliśmy sobie z talerzy (a właściwie grubaśnych desek, na których mięso jest podawane) i kłóciliśmy czyj jest the best!

Z trudem starczyło nam sił na deser: baba rumowa i suflet z gorzkiej czekolady. A na koniec espresso. Desery były świetne. A espresso – naszym wspólnym zdaniem – niewątpliwie najlepsze w całej Warszawie. A może nawet i tej części naszego kontynentu.

Nie mogło być inaczej gdy szefowi lokalu przyświeca taka idea: – Jedzenie jest naszą pasją – mówi Daniel Pawełek. – Gotowanie nas inspiruje. Najważniejsze są składniki. Wiemy skąd pochodzi każdy nasz produkt, warzywa, nabiał, ryby czy mięso. Znamy i ufamy naszym dostawcom. Chcemy by goście otrzymywali to, czego sami oczekujemy od jedzenia – prostoty i pełnego smaku.

W Butchery and Wine nie tylko można ale wręcz należy rozmawiać z kelnerami. Są sympatyczni, życzliwi i niebywale fachowi.  Doradzają i zachęcają niezdecydowanych bez zbędnego natręctwa. 

Świetna jest tu także karta win.

Warto czasem trochę pooszczędzać, by móc zjeść na Żurawiej. Warto wiedzieć, że lokal jest nieduży (12 -14 stolików dwuosobowych) więc lepiej rezerwować miejsce. Restauracja urządzona prosto i z dobrym gustem. Zapowiadany jest także sklep (Butchery) z mięsem najwyższej jakości.
PS.
Od czasu do czasu z tutejszą kuchnią współpracuje zaprzyjaźniony szef kuchni młodego pokolenia – Jacek Grochowina. Naszym zdaniem wkrótce będzie on najbardziej znanym kucharzem w stolicy. I nie tylko!
www.butcheryandwine.pl