Cortes to lubił a i ja gustuję
Najbardziej znaną meksykańską potrawą jest chyba mole poblano, czyli indyk w sosie czekoladowym. W skład sosu wchodzą różne przyprawy (jest ich 20), czekolada, migdały i banany. Jest to specjalność meksykańska ze stanu Puebla. Podaje się ją podczas wielkich uroczystości. Jak głosi legenda, przepis wymyśliły, jeszcze w okresie okupacji hiszpańskiej, zakonnice z klasztoru Santa Rosa w Puebla z okazji wizyty w klasztorze arcybiskupa, który jak niemal wszyscy noszący sutannę był wielkim łakomczuchem. Podobno jednak danie to było znane już na dworze azteckiego władcy i próbował je sam Hernan Cortes.
Bez względu na to, jak było naprawdę, przepis przetrwał dzięki zakonnicom z Puebla, z tą jedynie różnicą, że egzotyczne składniki zastąpiono powszechniej używanymi przyprawami.
Inne rodzaje mięsa łączone z czekoladą to kurczak i wieprzowina. Przygotowuje się je podobnie jak indyka. Pozostaje jeszcze królik duszony z czekoladą, danie charakterystyczne dla kuchni hiszpańskiej. Królika dusi się w mocnym czerwonym winie z dodatkiem ziół; czekolada i migdały dodawane w końcowym procesie duszenia, podkreślają smak potrawy.
Przepis, który podaję niżej, stosuję niezbyt często (na ogół raz do roku) mam dzięki Pani Suzanie Osorio Mrożek, za co serdecznie dziękuję. Zwłaszcza w imieniu moich łakomych gości.
Meksykański indyk w czekoladzie
Indyczka; na nadzienie:2 cebule,3 łyżki masła,4 czerstwe kajzerki,1 szklanka mielonego mięsa wieprzowego,1 ząbek czosnku, pół szklanki mleka,2 jaja; na sos: pół szklanki białego wina, pół szklanki śmietany , 10 łyżek kakao,10 łyżek startej na tarce gorzkiej czekolady, sól, pieprz,1 ostra papryczka chili.
Indyczkę sprawić, natrzeć solą. Przygotować nadzienie:
Bułkę namoczyć w mleku, odcisnąć. Posiekaną cebulę podsmażyć na maśle, dodać mięso, bułkę, jajka i przeciśnięty przez praskę czosnek. Przyprawić solą, pieprzem i papryką. Nadziać indyka farszem, zaszyć otwór. Piec w piekarniku, polewając wytapiającym się tłuszczem.
Kiedy indyczka jest już upieczona wymieszać sos z winem, dodać kakao i czekoladę wymieszane ze śmietaną i papryczkę chili. Zagotować na bardzo małym ogniu. Indyczkę polać po wierzchu sosem, resztę sosu podać w sosjerce.
Trwa to długo, jest trochę skomplikowane ale rezultat opłaca wszelkie trudy!
Komentarze
kolejna książka Basi i Piotra polecana …
http://ksizkakucharska.blox.pl/2011/04/Rodaku-czy-ci-nie-zal-Barbara-Adamczewska-Piotr.html
komentarze idą w chmury a potem gadają, że to już było .. nie to nie ..
Dzięki Jolinku za reklamę. To są książki wydane jakiś czas temu. Ta nowa jest polecana w witrynie Instytutu Wydawniczego Latarnik. Wkrótce będzie jej promocja. O dacie i miejscu oczywiście zawiadomimy i z radością powitamy chętnych.
O ! To jakaś indycza zmowa 😉
Wczoraj Pyra wyciąga z lodówki indyka i zastanawia się,jak go przyrządzić,
a dzisiaj Gospodarz pisze o indyku w czekoladzie 🙂
Przy okazji Barbarę prosimy o meksykańskie wspomnienia na temat mole poblano i innych ciekawostek mięsno-czekoladwych.
Alicjo-dzięki za te spore fragmenty wspomnień Marka Tomaszewskiego.
Przeczytałam z ogromną przyjemnością 🙂
Nowy, wyrazy współczucia, dopiero teraz doczytałem.
Nemo, skurczybyk ekstra gruboskórny.
Alicjo, dziekuję. Nie mogłem się oderwać.
Stanisławie,
mniemam, że masz na myśli zawór 😉
Z pamiętnika Geologa
Dwa tygodnie temu na zaproszenie diecezji Sebei spędziłem cztery dni na wschodzie Ugandy. Byłem tam z grupą wiertników z południowego Sudanu, aby pogłębić otwory wiertnicze i zainstalować ręczne pompy zaopatrujące Sebei w wodę.
Tereny plemienia Sebei to rzadko zasiedlona równina między wulkanami Mt. Elgon i Mt. Kadam. Ludzie mieszkają tam na środku sawanny w małych osiedlach złożonych z glinianych chat krytych słomą i uprawiają trochę ziemi oraz wypasają bydło. Przez długi czas tereny te były wyludnione z powodu zbrojnych napadów nomadów z północnego wschodu. Bandy ze szczepu Karamojong wpadały mordując i gwałcąc, aż w latach 90. wojsko zarekwirowało większość ich broni palnej i sytuacja się trochę uspokoiła.
Wieczorem w dniu mojego przyjazdu nasz kierowca natknął się jednak na zabłąkane bydło, a chwilę później w poprzek drogi stała armijna toyota z włączonym silnikiem. Gdy po kilkakrotnym trąbieniu klaksonem nic się nie ruszyło, nasz kierowca wysiadł i poszedł do tamtego samochodu. Przednia szyba pojazdu była podziurawiona kulami, a na siedzeniu kierowcy leżał nieruchomo zakrwawiony policjant.
Na drugi dzień dowiedzieliśmy się, że kilku młodych Karamojong ukradło parę sztuk bydła, policja ruszyła w pościg i doszło do śmiertelnej strzelaniny. Złodzieje uciekli w końcu bez łupów na swoje tereny plemienne.
Koledzy zastrzelonego policjanta, stacjonujący w Nabukut (co znaczy miejsce suche i pyliste), gdzie przez trzy dni bezskutecznie wierciliśmy za wodą, upolowali drugiego dnia antylopę i co wieczora mieliśmy prawdziwą ucztę.
Mięso, najpierw pieczone na ruszcie, a potem duszone z cebulą i pomidorami, jedliśmy palcami z bananami matoke i rodzajem kaszy manny. Generalnie jada się bez sztućców.
Zasadniczo jestem przeciwnikiem kłusownictwa, ale do pewnego stopnia rozumiałem, że ci mężczyźni musieli jakoś stratę kolegi odreagować i urządzić stypę na pociechę…
Tak sobie myślałem potykając się w ciemnościach w drodze do mojego namiotu, otoczony robaczkami świętojańskimi jak deszczem spadających gwiazd, które krążyły wokół mnie i wzlatywały do nieba, a tam Mleczna Droga i Orion w zenicie, i Krzyż Południa, i wiele, wiele innych gwiazdozbiorów, niezliczone światełka w ciemności…
Dzień dobry. Nie będę klęła na technikę – Mama mnie starannie wychowała – ale jak Gospodarz nie urządzi porządnej awantury swoim magikom internetowym, to ja biorę z Polityką rozwód od stołu, łoża i każdej innej okoliczności życiowej.
Pyro, nie bardzo rozumiem na czym polegają Twoje kłopoty. Napisz proszę wszystkie uwagi na adres redakcji internetowej np. do red. Joanny Chmieleckiej, która szefuje działowi internetowemu ( j.chmielecka@polityka.pl) i ona Ci napewno precyzyjnie odpowie. Ja nie jestem w tych sprawach gramotny ale prawdę mówiąc nie mam żadnych kłopotów w zamieszczaniu tekstów i komentarzy.
A w sprawach awantur – jak wiesz – jestem jeszcze słabszy niż w kwestiach technicznych. I nie wierzę, że chciałabyś (mnie) nas porzucić z tak błahego powodu.
Nemo, Twoja dedukcja bezbłędna, jak zwykle. Oczywiście ktoś niezorientowany we wczesniejszych komentarzach mógłby mnie zrozumieć opacznie 😳
Pamiętnika c.d.
Dzięki napadom ze strony Karamojong równina była długo niezamieszkała, drzewa oraz zasoby zwierzyny, również dzięki sąsiedniemu rezerwatowi Pian Upe Wild Life Reserve, mogły się trochę zregenerować i przez sawannę ciągną liczne bawoły, zebry, antylopy, małpy, strusie, hieny, lwy, gepardy etc. Jest to jednak bardzo wrażliwy ekosystem i lud Sebei, który długo przebywał na bezpiecznych zboczach Mt. Elgon, nie wie już, jak na tych terenach gospodarować bez szkody. Jeżeli nadal w takim tempie będą przerabiać akacje i inne drzewa na węgiel drzewny, to niebawem będzie tam pustynia. Diecezja szuka teraz partnerów pomocnych w zadrzewianiu terenów sadzonkami lokalnych drzew. Celem jest bowiem uzależnienie zaopatrzenia w wodę pitną od długotrwałego użytkowania ziemi.
Zaopatrzenie w wodę pitną jest możliwe tylko przy pomocy wód gruntowych, bo deszcz pada tu znacznie rzadziej i nie gwarantuje napełniania rezerwuarów jak w Kigezi.
Notabene, odpowiedzialne za deszcz są hipopotamy.
Jak mi odpowiedzialny za wodę u Sebei wytłumaczył, hipopotamy potrafią pluć wielkimi ilościami wody na duże odległości. W końcu hipopotamy pojawiają się tylko wtedy, kiedy przybierają rzeki, a więc deszcz musi pochodzić od hipopotamów.
Kolejna pogłoska powstała, kiedy zdemontowaliśmy jedną pompę, aby zmierzyć poziom wody hydrometrem. Następnego ranka tłumek starych kobiet pojawił się przy naszym nowym otworze wiertniczym, bo ich starą studnię otworzył Biały, aby ją zatruć robakami… Kosztowało nas sporo czasu, zanim wytłumaczyliśmy, że zmierzyliśmy tylko poziom wody i na dowód, że nadal jest bezpieczna, piliśmy ją na ich oczach…
W czasie demontażu pompy zaszła jeszcze jedna historia. Mechanik sudański zauważył, że z ucha 10-letniego chłopca, który się nam przyglądał, cieknie ropa. Zwrócił się więc do stojących obok dorosłych, że dziecko koniecznie musi do lekarza. Skutek był taki, że mężczyźni zaczęli krzyczeć na chłopca i ubliżać jego rodzinie, bo ojciec jest alkoholikiem. Chłopiec zawstydzony i chyba na wpół głuchy schował się za drzewem i próbował grzebiąc patyczkiem oczyścić sobie to ucho, co mojego sudańskiego kolegę wzburzyło jeszcze bardziej. Zapytałem ludzi, czy nie mógłby ktoś zaprowadzić dziecka do odległego o 300 m ambulatorium, ale popatrzeli na mnie obco i nadal złorzeczyli jego rodzinie. Zdecydowałem wówczas wziąć chłopca za rękę i osobiście zaprowadzić do ambulatorium, gdzie lekarz zajął się nim troskliwie. Powiedział mi, że był najwyższy czas udzielić temu chłopcu pomocy medycznej. Matka chłopca porzuciła go i jego ojca już dawno, w międzyczasie ojciec jest już drugi raz rozwiedziony i zabija czas alkoholem. O chłopca nikt się w ogóle nie troszczy. Klasyczny przykład porzucenia i braku opieki.
Pamiętnik Geologa mniej zabawny od Pamietnika Młodej Lekarki. Za to ciekawszy i chyba dający sporo do myślenia, a przynajmniej do zadumy.
no, gdyby nie ten nasz ukochany kk,
to indianie pewnie do dzisiaj chodzili by na czworakach i obgryzali kore z drzew…
a pomidory,papryka,kukurydza, kartofle etc. przybyly do meksyku
pewnie z polski?
Panie Piotrze, zwykle kłopotów nie ma, ale jak się zaczną, to ma się dosyć po jakimś czasie. Kilka dni temu starałem się wkleić przez dwie godziny i w końcu dałem za wygraną. Najpierw kod nie taki, chociaż był taki. Potem „taki komentarz już został zamieszczony”. I potem w kółko. Coś próbuję zmienić w treści, to nie taki kod, potem „powtarzasz się”. Albo znika bez żadnego wyjaśnienia. Gdy się w taki ciąg wpadnie, dalej nie warto próbować.
Brawa dla Geologa i prosimy o kolejne odcinki pamiętnika !
mole poblano jadłam pierwszy raz u źródła, czyli właśnie w Puebli, w romantycznej restauracyjce urządzonej na dziedzińcu wiekowego domu. Dość ostrożnie podchodziłam do tej potrawy, bo jakoś trudno mi było wyobrazić sobie to połączenie czekoladowego smaku z mięsem. Ale czekoladowy był tylko kolor i nuta smakowa, natomiast ostrość chili dominowała. Ciekawy smak, spotęgowany zasłyszaną uprzednio historią tej potrawy, o której nasłuchałam się zwiedzając sam klasztor Santa Rosa, łącznie z niezwykłą kuchnią kuchnią, w której została (przez przypadek) upichcona po raz pierwszy. Kuchnia cała, łącznie ze sklepieniem wyłożona płytkami ceramicznymi, z których słynie miasto Puebla. Obecnie w klasztorze jest muzeum rękodzielnictwa ze stanu Puebla. Myślę, że podany przez Gospodarza przepis na mole poblano jest nieco okrojony w porównaniu z oryginalnym przepisem, który zawierał ok. 20 ingrediencji. W Meksyku można w każdym sklepie spożywczym dostać taki sos gotowy, w słoiczku (w Warszawie też widziałam), ale to już nie to samo co własnej roboty 🙂
Litości! Już lepiej Matysiaków (albo Młodą Lekarkę), niż tego Geologa! Naprawdę Was to interesuje?
a tu sznureczek do – video-przepisu na mole poblano. Dla cierpliwych, bo trzeba przebrnąć przez nudnawą pierwszą część dotyczącą przygotowania ryżu 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=TUAwS2AZ1sM&feature=fvsr
Stanisławie,
redaktorzy internetowi twierdzą, że początek wszelkich nieszczęść z komentarzami powoduje jednak człowiek wpisujący. Nie zauważa pomyłki i irytuje się . To zaś powoduje spiętrzenie błędów, a komputer nie chce ustąpić i odrzuca. Wówczas – podobno – najlepiej na moment wyjść z systemu i wejść ponownie.
Z większą dozą pewności siebie będę mógł na ten temat wypowiadać się gdy i mnie tknie takie komputerowe nieszczęście.
Wszystkich zezłoszczonych kieruję z uwagami na adres: internet@polityka.com.pl
Piotrze ja jestem dosyć uważna i wcześniej takich niespodziewanych problemów nie miałam .. dzisiaj np. mi 5 komentarzy poszło nie wiem gdzie bo komunikatu nie było .. kod zostaje ten sam .. tekst znika .. a jak się go wkleja drugi lub 3 raz to system mówi, że komentarz już taki jest a na ekranie go jednak nie ma .. dalej nie puszcza pewnych słów jak kiedyś o czym już tu pisaliśmy wielokrotnie ..
a reklamy nigdy za dużo Piotrze i miło znaleźć na jakimś blogu dobrą recenzję książki, którą napisali znajomi … 🙂
Jeśli tekst znika bez żadnego komunikatu, to należy go wkleić jeszcze raz i sprawdzić pod kątem trefnych zestawów liter (a-ss, p-orn, p-enis) i (wpisawszy jeszcze jakieś słowo lub znak, aby tekst nie był identyczny ze „znikniętym” – wysłać ponownie.
Programy komputerowe nie są złośliwe, tylko konsekwentne 😉
nemo zgadza się ale czy my tu mamy ciągle sprawdzać te literki .. miało być lepiej .. 😉
Nowy,
przyjmij ode mnie serdeczne wyrazy współczucia. Twoja Mama dożyła pięknego wieku i pewnie każdy by tego chciał , byle w dobrym zdrowiu.
Nemo,
Bardzo ciekawe są afrykańskie relacje Geologa. A Tobie należą się podziękowania za przetłumaczenie ich i udostępnienie nam.
Jolinku,
ja tylko dostosowuję się do sytuacji. Sprawdzanie literek też uważam za przesadę, skoro już są te specjalne kody 🙄
U Pas-senta można przynajmniej używać a-ss bezkarnie 😉
I żeby na blogu kulinarnym nie można było używać słowa „odpo-rny”… 🙄
Krystyno,
dziękuję za miłe słowa pod adresem Geologa 🙂 Kilka dni temu rozmawiałam z nim przez skype i opowiadał mi o tym zabitym policjancie, dziś przysłał kolejny „raport”.
Nakłania nas do przyjazdu w sierpniu, a Osobisty mówi: a ogród?!
Dyskutujemy…
Jeszcze nie jestem programem komputerowym, ale jestem pewien, że w Poznaniu cierpi niewinna białogłowa, a tak być nie powinno 🙂
Pamiętam moje pierwsze postrzyżyny, a la Ziemowit. Fryzjer wyjaśnił rodzicom ofiary, że mam krzywą głowę. Internetowi redaktorzy przypominają mi fryzjerów. Poza tym, nawet gdyby mieli rację, to i tak nie zmienia faktu, że póki wina Pyry zostanie udowodniona, Pyra jest niewinna jak dziewiczy śnieg.
W tej chwili mówimy już o dwóch wtyczkach od których można osiwieć, a już siwy jestem od niepamiętnych czasów. Pora by wespół ten problem rozwiązać, bo czekolada, indyk i państwo Mrożkowie czekają.
Pyra jest niewinna, przyczyn może być być tyle co komputerów, a zatem nie czekajmy na kompletny potop. Viva la Re…Dzień dobry 🙂
A propos czekolady – mam w domu trochę paczuszek sypkiej czekolady. A że dla mnie rozpuszczona w wodzie czy mleku jest stanowczo za słodka, zastanawiam się, czy można by ją wykorzystać np. do polewy do ciast albo jako składnik ciasta czekoladowego zamiast zwykłej, czyli twardej czekolady. Muszę wypróbować.
Natomiast raczej pewne jest, że nie będę piekła indyka w całości. Owszem, robiłam to w przeszłości z bardzo dobrym efektem, ale połowę musiałam zamrażać, bo rodzina niezbyt liczna . Ale właśnie w tej postaci indyk jest najsmaczniejszy i Pyrze też pewnie by smakował.
Krystyno,
mój Osobisty dosypuje czekolady w proszku do ubitej śmietany, miesza dokładnie i uzyskuje delikatny i puszysty krem czekoladowy, prawie mousse au chocolat 😉
Do ciasta też można dodawać.
Wyobraźmy sobie zasłużonego maszynistę pociągu zmierzającego w prawą stronę mapy. Na granicy zatrzymuje pociąg by zameldować, że tory są szersze. Szesnastolatek drzemiący przy konsoli sterowniczej odpowiada na to, że kolejarz jest stary, głupi i ślepy. W tym miejscu przerywam analogię, bo mi się lepsza przypomniała – uparty Galileusz.
Susana i Sławomir – Prawdziwa miłość, to i przepis na indyka jak bajka.
Placku,
sugerujesz, że komputer Pyry jest wąskotorowy?
Przypomniała mi się stara historia z carem, jak go pytali, czy tory mają być takie same, jak po lewej stronie mapy, czy szersze? I na ile szersze 🙄
Moj wspanialy kolega Alberto z Meksyku przytargal dla mnie kawalek indyka w czekoladzie na lunch. Bardzo chetnie zabralam sie do palaszowania, ale to nie sa moje smaki…robilam „zebisty usmiech” a na koniec musialam sie poddac. Ha, trudno, on na moje golabki tez prychal.
Co do baczkow to grupa antyterrorystyczna jeszcze nad nimi pracuje.
Buziaki,
z zaciekawieniem czytam ciąg dalszy relacji Geologa i przyłączam sie do miłych słów Krystyny pod adresem Autora i Tłumaczki 🙂
Wątpię jednak Nemo żebyś mogła się wybrać w taka podróż, chyba, że po zbiorach. Ale pamiętam też, że ostatnie brukselki zbierałaś jeszcze nie tak dawno 🙂
Napisalam bardzo mily tekst o indyku w czekoladzie i dodatkowo o baczkach.
Wpis musial czekac na publikacje.
No, takie zycie. Moja wina, moja wina….
Buziaki,
Barbaro, 😉
Byłam rowerkiem na wyprawie do odległego sklepu, okropnie ciężko się jechało z powrotem, pod wiatr i pod słońce i jeszcze jakimiś opłotkami, bo wszędzie rozryte ulice, wymieniają kanalizację i inną infrastrukturę i zawsze jakiś odcinek ulicy jest zamknięty. Ja to sobie dałam radę, bo znam wszystkie ścieżki i zaułki, ale ci biedni turyści (głównie Azjaci) w wynajętych samochodach, z mapami na kolanach wsłuchujący się w nieaktualne informacje z urządzeń nawigacyjnych… 🙄
Lena,
gdzie ten wpis?
Może skopiuj go i podaj jeszcze raz?
Dziecko ssie.
Nemo, jest wpis Leny o 14.33 lecz bączki występują w nim jako baczki, co nasuwa na myśl fryzjera a nie wnuczka.
Witam.
Próbowałem, przeszło tylko ss.
Najbardziej zabójcze baczki to miał Elvis 😎
A Franciszek Józef? Tyle tylko, że on nie śpiewał!
Yurek,
ss zawsze przechodziło bez problemu. Chodzi o nieprzyzwoite połączenie z a 😉 Tylko nie wiem, dlaczego zostało przejęte z programu angielskiego do polskiego. Zwyczajne niechlujstwo zapewne. Polskie wyrazy nieprzyzwoite przechodzą bez trudu 🙄
Baczki jak cesarz Franciszek to miał nawet mój dziadek, też Franciszek, ale i on nie śpiewał 🙁 A może nawet i śpiewał, ale nie zachowały się żadne nagrania 😉 Znałam go tylko z fotografii.
Masz rację nemo, próbuję innych i nie puszcza. Tekst z obrazka 5PUP
dla nas trochę egzotycznie wygląda połączenie czekoladowego, gęstego sosu z mięsem, a wyobraźcie sobie jak mnie zadziwili Meksykanie, gdy przygotowany przeze mnie bigos pałaszowali bardzo chętnie, ale uprzednio zawijali go w tortille. Wyglądali na bardzo zadowolonych 🙂
Bączki baczki,
mączki maczki,
kłaczki kaczki,
prążki praczki,
Czy te wstążki
tej śpiewaczki ?
PYRO-
NIE OPUSZCZAJ
NASZEJ PACZKI !!!
Barbaro, dalas mi pomysl na nastepna imprezke na powietrzu. Bigos w tortillach, swietne 🙂
Bigosowe burrito z ostrym sosem i cerveza. Ale bedzie zaskoczenie… 🙂
Cos jeszcze?
yyc- na deser sernik w płonącym rumie !
No i mam caly obiad. Teraz tylko ludzi zaprosic, bigosu narobic i cerveze schlodzic 🙂
Jeszcze lepiej – gdy komentarze robia na zlosc i nie chca sie zamieszczac – wyjsc na chwile z domu i pojsc na piwo. Potem wypic jeszcze jedno i mozna wracac.
Wiadomosc dla Nisi:
Moj ulubiony dyrygent, Esa Pekka zostal uhonorowany zaszczytnym tytulemm Artysty Roku przez ICMA. Jutro bedzie dyrygowal koncert galowy, swoja wlasna kompozycje miedzy innymi. Wybralabym sie ale to kawal swiata – poczekam chyba az przyjedzie do LA. Zamowie sobie bilet w pierwszym rzedzie po srodku. Raz sie zyje!
Nie dosc, ze taki przystojny, to jeszcze Artysta Roku.
Rowniez berlinski Digital Concert Hall zostal nagrodzony przez ICMA. Tam tez mozna sobie popodgladac dyrygentow.
Jest na co popatrzec – sprawdzilam!
Witam Szampaństwo.
Dzisiaj obijam się równo, należy mi się. Obiad zrobię, ale wysilać się nie będę – ziemniaki podsmażane, jajka posadzone, sałata namieszana.
Nadal żadnej wiosny, zimno, pochmurno i szaro-buro.
Jestem niewyspana, bo wczoraj późno skończyłam robotę, a o 6-tej rano (!!!) Jerzor mnie zerwał z łóżka 👿
Należało pojechać do ambulatorium, żeby pobrali krew (to część corocznych badań okresowych). Wcale nie trzeba było dzisiaj, tylko kiedykolwiek w tym tygodniu, i wcale nie o takiej godzinie, bo wtedy wszyscy przychodzą, a o 9-tej na przykład jest pusto.
Nie przetłumaczysz.
Nad tym obiadem to może się jeszcze zastanowię 👿
Już się poleniłam, teraz idę się przespać.
A kody wolałam na górze, jak przedtem.
Acha! Zobaczcie!
http://www.bociany.edu.pl/index.php
Dobry wieczór. 😀 Doczytałam.
Nowy, przesyłam Ci serdeczne wyrazy współczucia.
Cichalu, duża strata ale maj już tuż, tuż. 😉
Alicjo, też bardzo lubiłam M & W. 😀
Nemo, bardzo interesująca relacja, czekam na dalszy ciąg. 😀
Pyro, nie zniechęcaj się, proszę. Ja od 3 dni jem to samo na obiad i się nie poddaję – zostało jeszcze na jutro i Alleluja !
Barbara, 12.51
dzieki, wszystko ok , ale skad te papryki wytrzasnac?
Alicja, M+W przednie, choc nigdy nie bylem fanem,
Nemo, Geolog robi mi mocno, dzieki za tlumaczenie, gdybym byl maruda, to bym pomarudzil, ale i tak beret spuszczam z szacunem
nie macie pojecia, jak nielatwo tu kupic wielka fasole, niektorzy mowia na nia jasiek, od 6 miesiecy szarpie sie z chlopem, co w teorii ma ja na skladzie, dziesiec dni temu wydzielilem Mu obelgi odnosnie, ze nie posiada, a obiecal, On mnie mowi, ze Polacy nie slowne, bo obiecali i podobno za malo wyroslo i dla drobnych nie starcza, mial pol kilo, kupilem i gotuje, zupelnie nie wiem po co o tym stukam, kiedys byl tylko ocet i jakas wojskowa gazeta i przezylim
jesli Pyra spada pod wplywem okolicznosci technicznie niesprzyjajacych, to ja sie tez nie bawie
kurwa, z tym polepszeniem, trzynasty raz po sprawdzeniu wszystkiego, o zadnym Wehrmachcie nie pisalem,
przepraszam, ale mnie nosi,
gdyby do Pani costam. com jeszcze nie dotarlo, ze robi badziewie:
https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum0504112043?pli=1&gsessionid=B600w6-g0D0nVXxfJWdWyQ#
ponownie przepraszam, bardzo
A ja Wam cos zuchwale napisze. KOCHAM WAS.
A Ty Pyro kochaniutka nie nerwujta sja, zycie przed Toba!
Buziaki,
Też mam ochotę rzucić mięsem – zdolna jestem inaczej, znowu przypaliłam ziemniaki, dobrze chociaż, że garnek się nie przypalił całkiem, a tylko w połowie i jest do użycia, mam nadzieję, że nie tylko gotowania wody. Stalowy ci on i z grubym dnem, dlatego powtarzam…zdolna jestem, oj zdolna 🙄
Teraz wietrzę na wszystkie strony, owszem, pod nosem rzucam brzydkimi słowami. Trzeci raz ta sama sztuka 😯 Podobno ma być do trzech razy, przysłowie sie sprawdza, czy co?
Wszystko przez to, że kuchnię mam na drugim końcu domu (od komputra) – na coś w końcu trzeba zwalić, poza tym jeszcze nie odespałam całkiem.
U mnie można dostać jaśka, nazywa się to lima beans. Kiedyś też się nalatałam za tym, sto lat temu, ale znalazłam, najpierw u Włocha, potem gdzieś tam w jakimś sklepie, a teraz wszędzie jest.
Mam paczkę pół kg., podesłać?
O masz. Od zachodu grzmi i czarna chmura nadchodzi… czyżby burza?!
Alicjo,
Pyra ostatnio pisala o ziemniakach, garnku i innych przyjemnosciach zycia doczesnego…czyzby Jerzor jest w domaszku??????
Buziaki,
Lena,
Ty się zastanów, z jaką bandą się zadajesz…
Jerzor w pracy, ja tu sobie przyszłam poczytać i popisać między innymi do tej bandy, no i masz – GARNEK z ziemniakami przypaliłam 😯
Trzeci raz!!!
Czy ja powinnam się w Bandzie Łasuchów znajdować?!
O, a tylko spróbujcie mnie wyrzucić!
Dobra, idę te ziemniaki raz jeszcze…i już przypilnuję!
Bardzo już spóźnione, ale tym serdeczniejsze życzenia na urodziny dla Pani Basi z osobna, a dla obojga Gospodarzy: wielu jeszcze takich rocznic w zdrowiu i pogodzie i ciągle dalej na ścieżce sukcesu!
Lepiej zeby sie nie otworzylo kiedy powinno niz otworzylo kiedy nie powinno.
http://www.youtube.com/watch?v=JgKcKvefnzg
Mój Osobisty Ukochany jest specjalistą od palenia czajników, jak Mu się udało spalić 4 w ciągu 3 miesięcy, to od lat używamy tylko elektrycznych.
Alicjo, ja jak coś gotuję to bardzo często używam minutnika w kuchence. Uratowało to wiele moich garnków 😀
Już się wywarczałam w samotności. Całkiem mi jeszcze nie przeszło, ale już mnie od maszyny nie odrzuca. A trzy dni miałam już normalne – pomyślałam, że cały program się ustabilizował i rzecz zadziała. A tu figa z makiem, Praktycznie niczego dłuższego od 4 linijek tekstu nie dało się wysłać : bład i tyle. Zmiana kodu – wkleić i to samo i tak kilka razy, a potem, że mają już taki komentarz…No, nie – tylko walić i strzelać. Usprawnili psiakrew!
Nemo – jestem pod wielkim urokiem reportaży Geologa. Jak tylko dasz radę, zamieszczaj ile się da.
Kiedyś zrobiłam nogi indyka w sosie czekoladowym – dawno temu, pewnie z 10 loat będzie, kiedy kupiłam sobie broszurkę „Czekolada”. Są tam przepisy na ciasta, desery i napoje, oraz dwa sosy – do indyka i do tuńczyka. Z dużą ilością chili dało się to zjeść, ale rodzina mi się zbuntowała „kolorystycznie” (sama sobie to g…o zjedz!) No i wicej nie zrobiła,
Durny Jasiek, ten łotr. Pyrę mi tu będzie wyganiał.
Bo u mnie jakoś działa. Ze dwa razy musiałem się powtarzać, ale niczego jakoś dotychczas nie połknął.
A indyka w czekoladzie nie połknę wcześniej, nim mnie ktoś na niego nie zaprosi, albo nie zajadę tam, gdzie on trafia się na codzień. Sam nie zrobię, bo nie pasuje mi to jakoś wszystko i za dużo zachodu koło tego.
Muszę dalej doczytywać.
Dopilnowałam 😯
MałgosiuW,
trzeba byłoby ten minutnik w kuchence ustawić za każdym razem, ale to nie ze mną te numery, Brunner, ja jestem starej daty i nawet o tym nie myślę. Takam leniwa i pewna, że zdążę 🙄
Jak na tyle lat gotowania…ziemniaki + garnek spaliłam/przypaliłam dopiero 3 razy, i to w ciągu ostatnich 2-3 lat.
Kiedy Pyra wspominała parę dni temu o swoim, mnie się przypomniały moje wcześniejsze dwa razy. Też były bez erotycznych podtekstów i takich-tam, psiakość 👿
Rety ! Czego to jeszcze nie wymyślą, żeby zaistnieć w mediach. Dla mnie to jest chore.
http://wyborcza.pl/duzy_kadr/1,97904,9379965,Krowa_wierzchowa,,ga.html
Pyro, cieszę się, żeś się przełamała, ja się będę musiała o wiele bardziej jutro wysilić, żeby po raz czwarty zjeść to samo na obiad (choć mi ogólnie bardzo smakuje). 😉
Idę sobie spać. Życzę Wam spokojnej i dobrej nocy. 😀
A co się dzieje z Jotką ?????
Żabo a jak tam niedoszły „skarpetek” ?
Już znikam – dobranoc. 😀
Słuchajcie dzisiaj po raz pierwszy dowiedziałam się, że niektórzy wykładowcy wymagają od studentów sporządzania przypisów i bibliografii bez podawania wydawnictwa, za to z podawaniem nr stronicy, nawet, gdy wiadomość pochodzi z encyklopedii. Jak świat światem podawało się encyklopedia, tom, wyd itd A teraz stronica? To samo dotyczy tzw „Swiętych ksiąg” – za mojej pamięci pisało się Biblia… Księga, werset.. albo Koran, Sura, werset… No proszę, nieważne… stronica ważna.
Wszystko zgodnie z tym, czego sie spodziewalam. Zięć dzisiaj się nie stawił a mial z rana zafugować to, co wczoraj położył, tak, zeby wieczorem można było przestawić lodówkę na miejsce, za to przestawić zmywarkę i zdemontować szafke pod zlewem (i zlew). W piątek wieczorem zjeżdża ze 6 osób z koniem i po konia. Pewnie chcą nocowac, ze o jedzeniu nie wspomnę. W ramach uspokojenia nerwów zmieniałam klamki w drzwiach. Dzisiaj rano przyszła paczka od męża Inki z rzeczonymi klamkami. Przy okazji polakierowałam drzwi wchodowe, uprzednio zeszlifowawszy ślady psich pazurów i zębów. Prawie się udało.
Zgago, tego ze skarpetką Sylwia nazwała Szafir. Bryka.
Żabo – przygotuj sobie zestaw klamek, zawiasów i wkrętów, bo uspokojenie jeszcze nie raz będzie Ci potrzebne, zanim Zięciulo posadzkę położy.
Dobranoc – Alicja zostaje przy kaganku oświaty
Sławek już pewnie zasnął, zmęczony gryzieniem i drapaniem blogowych drzwi, hipopotamy już wodą nie plują. Miłosierna noc przykrywa ich kocem z sojowej wełny, tylko ja jeszcze nie miałem dosyć i obejrzałem wiadomości.
Sąsiad po drugiej stronie ulicy nie czeka już na wiosnę, tylko z zapałem grabi śnieg, pogwizdując jak kos.
(świetny z niego grabiciel, ale słuchu ani na lekarstwo, poza tym nawet nie wie jak się po hiszpańsku mówi „indyk”)
Ja przy kaganku?!
Owszem. Delektuję się (niżej zapodam cytat) oraz winem (pobrali mi 4 fiolki krwi, muszę uzupełnić ubytki czerwonych ciałek!!!) i pogryzam serki jakieś znakomite, Jerzor zapodał. Przecież mówię, że się lenię słusznie!
Cytat:
„Do ascetyzmu skłonna, zbytków żadnych nie pragnęła i nie używała (…) próbując samą siebie przekonała się nieraz, że przez czas długi poprzestawać mogła na pożywieniu najgrubszym i najszczuplej wymierzonym. Nieraz chęć życia w dobrowolnym, surowym ubóstwie przybierała w niej rozmiary gorącej żądzy”.
Kulinarnie jest, a co 😉
Wracam do czytania i lenistwa z podżeraniem i podpijaniem 😉
p.s.
Placek, z tą sojową wełna to nie picuj, bo na wełnach i tych tam to się znam 😉
Teraz wszystko można wygooglać.
Haneczce jeszcze raz dziękuję – ja się naprawdę delektuję powolutku i bez rozpusty. No, takie mam zboczenie 🙄
Alicjo – Właśnie kończyłem pisanie sążnistego listu do szefowej działu internetowego – 2888 stron o przypalonej fasoli, wystygłym indyku, o rodzinach w puch rozbitych, skłóconych i awanturniczych. Opisałem łzy, niemoc, rozpacz, cichą rezygnację, samotne rzucanie się z mostu (miast z panami i paniami na nim tańczyć). Wspomniałem wojny, marzenia, muzealne kapcie – krzyknęłaś, list wpadł między anty-grubiański filtr i świętą ikonę (WE85 lub 76GE, ewentualnie sama ramka). Tyle pracy na nic. Pozostaje mi tylko życzenie i zażalenie zastępcze czyli grochem o ścianę
Nie złoszczę się, nie awanturuję, więdnę jak peonia na pustyni Gobi. Napiszę do redaktora Pa ss enta, poproszę go by zamienił się z nami matematykiem od Enigmy. Nie traćmy nadziei. Niech żyje Meksyk.
Na indyka już za późno, fasola wyparowała, a historię zastosowania włókna sojowego w produkcji karoserii samochodowych i garniturów chętnie Ci opowiem, bo do picowania są potrzebne nerwy ze stali.
Jesteś artystką Alicjo, nie tylko od zaczarowanych dziergań, ale i picowania, przy którym moje wygląda jak strzęp elany 🙂
Sławek się załamał, teraz kolej na mnie. Nieśmiało, ale jednak odgryzłem się Alicji. Ilu jeszcze ofiar żądasz, WordPressie?
Poważnie, z włókien nigdy nie żartuję 🙂
dzień dobry ..
czekoladę lepiej wsypać do …
http://smaknawage.blox.pl/2011/04/Koktajl-bananowo-kakaowy-131-kcal.html