Ruchem konika szachowego skakał Bourdain po świecie
Czytanie jest zajęciem zgubnym. Nigdy nie jest dość. Zwłaszcza gdy wybiera się książki, które przenoszą czytelnika w nieznany świat nowych krajobrazów, fascynujących obyczajów, powalających smaków i podniecających zapachów.
Inni nie czytają nic i nigdy. Niektórzy nawet tym się szczycą. Spotkałem niegdyś w pułtuskiej księgarni młodą i atrakcyjną kobietę kupującą podręczniki dla córeczki. Zagadnięta o jej własne lektury odpowiedziała oburzona i dumna: – Od czasów matury nie miałam żadnej książki w ręku!
Teraz rozumiecie dlaczego tyle czytam. Także dla wyrównania statystyki owej mamy z mojego ulubionego miasteczka.
Właśnie skończyłem lekturę (331 stron było nie było!) świeżo wydanej książki „Świat od kuchni. W poszukiwaniu posiłku doskonałego”. Autorem tego amerykańskiego bestsellera jest Anthony Bourdain, którego przedstawiać nie ma potrzeby. Znają go smakosze z obu stron Atlantyku. A także na paru innych poza Ameryką i Europą kontynentach.
Ta książka w odróżnieniu od poprzedniej czyli „Kill grill” nie jest relacją z zaplecza kuchennego nowojorskich knajp nierozważnie zatrudniających faceta, któremu dawanie noża do ręki jest po prostu lekkomyślne. Tym razem Anthony (raz nawet z bratem Chrisem) podróżuje po świecie skacząc po kontynentach i państwach ruchem konika szachowego. Trochę w przód, trochę w bok, czasem do tyłu i znowu parę kroków do przodu. Wybór miejsca jest zawsze uzasadniony chęcią odkrycia czegoś nowego w kuchni i na talerzu. I tylko raz podróż ma podłoże sentymentalne: powrót do krainy dzieciństwa czyli na plaże i łowiska ostryg w pobliżu Arcachon. Pozostałe wyprawy są mniej romantyczne, często bardzo męczące (zarówno dla autora jak i jego czytelników) a czasem ociekające wręcz krwią i brutalne do granic odporności. Taka jest na przykład wyprawa do Portugalii, gdzie Bourdain uczestniczy w świniobiciu zakończonym gargantuiczną ucztą. Podobnie wygląda wyprawa do Wietnamu i Kambodży.
Nie będę tu przytaczał drastycznych opisów z azjatyckich targowisk i kuchni. Nie zacytuję także fragmentów rozdziału portugalskiego. Nie chcę narazić się na miano sadysty dręczącego uczestników blogu. Obawiam się zresztą, że takie cytaty mogłyby niektórych zniechęcić do sięgnięcia po tę książkę. A naprawdę godna jest ona lektury. Dlatego też przedrukuję anegdotę z Wietnamu, która mnie samego zaskoczyła i zdumiała. Mam nadzieję, że nawet wiedzący wszystko o wszystkim (a są tu tacy w niemałej liczbie) też historyjki tej nie znają. Oto cytat: „To miasto nazwano na cześć kucharza. Pewnie o tym nie wiedzieliście. Ho Chi Minh był wysoce cenionym mistrzem kuchni klasycznej. Zanim założył wietnamską partię komunistyczną, pracował w hotelu Carltons w Paryżu, w kuchni samego wielkiego Auguste’a Escoffiera. Mówi się, że Ho Chi Minh był ulubieńcem mistrza. Pracował tam jako specjalista od sosów, później jako kucharz na statku transatlantyckim, potem jeszcze jako cukiernik w Parker House w Bostonie. Był – pomijając epizod komunistyczny – jednym z nas. Krótko mówiąc, to gość, który spędził setki godzin na nogach w zatłoczonych kuchniach hotelowych i restauracjach, który w każdym calu był profesjonalistą, zaabsorbowanym sztuką kulinarną. A mimo to znalazł czas, by pisać manifesty, zabiegać o względy Chin i Rosji, przechytrzyć Francuzów, walczyć z Japonią (z pomocą Stanów, nawiasem mówiąc), pokonać Francuzów, pomóc stworzyć nowy kraj, utracić ów kraj i zorganizować zwycięską w ostatecznym rozrachunku wojnę partyzancką przeciw Stanom Zjednoczonym. Może i komunizm jest do bani, ale Wujek Ho to na pewno postać godna uwagi.” Z wypiekami na twarzy czytałem także rozdział baskijski czyli relację z wyprawy do San Sebastian. Podobnie atrakcyjnie wypadł rozdział dotyczący zimowej podróży po Rosji. W obu przypadkach Bourdain (może lekko nawet koloryzując) przedstawia niebezpieczeństwa obcowania z bojownikami ETA oraz petersburskimi gangsterami zwanymi tu Nowymi Ruskimi. Choć niektórym czytelnikom bardziej dramatyczne może wydać się spotkanie z japońską rybą fugu albo zajadanie się sercem kobry.
Przyznać musze, że Anthony Bourdain jest nie tylko wybitnym kucharzem ale także niebywale utalentowanym pisarzem. Warto sprawdzić tę moją opinię.
Komentarze
Dzień dobry – jeżeli tylko będę miała okazję, to oczywiście przeczytam. Kariera zawodowa Wujka Ho była mi w ogólnych zarysach znana, chociaż nie wiedziałam, że obracał się w wysokich sferach gastronomicznych – tym samym upada jeden z założycielskich mitów azjatyckiego komunizmu o kucharzu, który chodził głodny. Nie było takiej możliwości.
Będę dzisiaj gotowała jakiś mini – obiad typu oładki z jabłkami, albo pieczarki zapiekana pod serem albo coś innego, co można zrobić w 15 minut. Pa!
Alicji i wszystkim tym, którzy na wiosnę muszą jeszcze troche poczekać 😉
http://www.youtube.com/watch?v=i-6y-Yl9Fr0
Piotrze,
ja z tych ignorantek, o czym nieraz wspominałam, którym pana Bourdaina trzeba przedstawiać 😳
Dziękuję. Nie omieszkam poszukać tej książki w księgarniach 🙂
Wiosna pięknie się zaczyna w Poznaniu, słońce od rana.Życzę wszystkim miłego dnia!
http://www.youtube.com/watch?v=msQKz52pPBs
Jak mozna wogole nie czytac?! Czlowiekowi potrzeba nie tylko jedzenia, ale i strawy duchowej 🙂
Wiosenne dzień dobry! 🙂
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/1,87978,9256338,Najlepsze_ksiazki_kucharskie_na_swiecie,,ga.html
Nie znalem przeszlosci Wujka Ho do tego stopnia. Wiedzialem tylko, ze mial kawalek przeszlosci w kolonialnej metropolii i ze to mial wspolnie z innym tytanem Indochin, Pol-Potem. Tem mial zas byc filozofem.
Przyznam, ze kulinarna przeszlosc tego jednego znacznie lagodzi (po latach) moja ocene tej osoby.
Chesel – daję słowo, że można. Moja koleżanka miała brata (po AR, wydz rolny) który nie czytał w ogóle; jakim cudem skończył b.dobre technikum rolnicze w Bojanowie, a potem studia ? Nb dobry rolnik. Podręczniki czytał, literatury – wcale. Drugi z moich dyrektorów w zespole szkół chemicznych – przyszedł po śmierci prof. Marżysza, co to z oflagu przywiózł w pełni zosrganizowaną szkołe z sekretarką i maszyną do pisani – no więc jego następca chwalił się, że czyta wyłącznie Trybunę ludu, a i tak jest jurorem w konkursach literackich i plastycznych. Autentyk; chemikiem był przyzwoitym.
Dzień dobry,
Jolinku, jesteś rannym ptaszkiem 🙂
Niedawno Placek pokazywał nam kulinarne podróże Anthony Bourdain.
Poniżej Wietnam
http://www.youtube.com/watch?v=kAbOmZFoJYE
Ta i poprzednia książka (Kill Grill) Bourdain’a to rzetelna i ciekawa literatura kulinarna. Bez dwuch zdan. I to wlasnie mi sie podoba u Tego Pana, ze nie ma owijania w bawelne.
pozdrawiam Towarzystwo Zebrane
Bareya,
wypatrzyłam na Twojej stronie pasztet z selera. Wyglada bardzo apetycznie Czy i czym mogę zastąpić pieprz syczuański? Ewentualnie w jakich sklepach, poza internetowymi, go szukać?
Dzień dobry Szympaństwu,
Cheselu, można nie czytać, większość społeczeństwa nie czyta w ogóle, nawet ci, którzy legitymują się chodzeniem do szkoły wyższej, specjaliści, inżynierowie, lekarze. Wyniki badań są absolutnie przerażające.
Z rzeczy przyjemnych: stworzyliśmy wczoraj miękką wołowinę w sosie ostrygowo-sezamowym z chrupiącym makaronem mie ? palce lizać, słowo daję 🙂
Witajcie,
Posłusznie melduję że wróciłam Irlandii. Było cudnie, chociaż chłodnawo. Na wyspie wiosna w pełnym rozkwice: żonkile na poboczach dróg, forsycje, drzewka owocowe, magnolie – wszystko kwitnie. Trawka zachęcała do spacerów na bosaka, za to temperatura skutecznie do tego zniechęcała. Więcej zapodam jak opracuję zdjęcia.
Jotko,
pieprz syczuański można kupić w sklepach z żywnością azjatycką. W Warszawie przy ul. Poznańskiej. To może w Poznaniu przy ul. Warszawskiej?!
Alino ćwiczę wczesne wstawanie by być gotową na czas letni … 🙂
ewo a dlaczego wybraliście ten termin? …
Jotko – w Starym Browarze, na I piętrze na wprost delikatesów jest sklepik „Smaki świata” – tam kupisz wszelkie przyprawy. Może nawet nie będziesz potrzebowała żyranta?
Jotko,
Złożyło się na to kilka powodów:
1. Św. Patryk rzecz jasna;
2. Zeszłoroczny urlop który musiałam przepisowo wybrać do końca marca;
3. Trafiliśmy na tanie bilety lotnicze…
Zdjecia z Zabich Blot, w Zabich Blotach sie juz nie gotuje, gdyz wszystkie garnki sa zajete robotkami recznymi, robie sie ew. torty, Misu zostal ozdobiony inicjalami zabowymi oraz nazwa przedsiewziecia
https://picasaweb.google.com/100200631489841242724/21032011#
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi i podpowiedzi 😆
Mamy przyjaciół wegetarian i pasztet selerowy może być dobrym pomysłem na przyjęcie.
Wiosna w natarciu, ale pan ogrodnik każe jeszcze trzymać różę „w opakowaniu”.
Jutro mamy grupowe „Klimakterium” z koleżankami i sąsiadkami w Operetce 🙄
Dorotol wyjechał w popłochu (Arcadius wpadł z nienacka) pozostawiając krewetki. Za to wywiozła dzika. Od wczorajszego wieczora zywię się krewetkami po żabobłotnemu, czyli z patelni.
Zaraz wyciągam garnek i biorę się za dzierganie.
Tort – dla dorosłych, którzy zebrali się z okazji urodzin/imienin Józia – nawet w smaku był niezły, z wyglądu dużo gorszy, ale masa mi się ze trzy razy warzyła, co ją uratowałam, to ona od nowa. Czego ta ja nie zastosowałam! w końcu poddałyśmy się obie (sobie wzajemnie).
Misiu, to mój Golfik 🙂
O, jestes Doroto, bylas na Blotach?
Nadaj wiecej, bo ostatnio w ogole niczego z tamtad nie slychac.
No prosze Zabo – niepotrzebnie sie martwie!
pepe, bloto to bylo, jak poszlam niby do konia to tak ugrzeslam na lace, ze nie moglam nog wyjac
jotka:: Pieprz syczuanski ma wspanialy aromat z wyrazna nuta cytrusa wiec nie wiem co doradzic w zamian. Pewnie bym uzyl jakiegos pieprzu cayen lub ostrej papryki.
pozdrawiam
Witam Szampaństwo.
U mnie świta (zmiana czasu bya tydzień temu) i leje, ale właśnie zapowiadają zmianę warty na śnieg. Wiosna, panie sierżancie 🙁
Szczerze mówiąc, na pogodzie mi nie zależy, bo mam inne zajęcia, ale tak za tydzień mogłoby się ocieplić i ogólnie zawiośnić.
Dzisiaj solidna fasolówka, może coś jeszcze, chodzą za mną placki ziemniaczane.
Ho kucharzem? 😯
Żaba dzierga, nie próżnuje !
Torty w wolnych chwilach,
tak na boku, produkuje.
Wiosna w Błotach jest błotnista,
rzecz to chyba oczywista.
Ale Żaba się nie daje
Znamy Żabę !
Żaba hyca,
radę daje !
I tego naszej Żabie życzę 🙂
Jotko- baw się dobrze!
Jest to,jak widzę gościnny występ naszego Teatru Capitol :
http://www.klimakterium.art.pl/
Mam nadzieję, że trafisz w obsadzie na Krystynę Sienkiewicz.
Ja miałam tę przyjemność 🙂
Zgago- wiosenny Piksel obwąchuje wiosenne zapachy na naszej wsi.
Jak wróci, to zrobimy mu sesję fotograficzną.
Barbaro- gratulacje dla przyszłej Młodej Pary !
Jak sama widzisz Urząd Stanu Cywilnego przy ul.ks.Kłopotowskiego
to gwarancja dozgonnego szczęścia 😉
Ha….zmiana warty już przyszła, śnieg wali jak nie wiem…
Danuśka,
już się cieszę. Raz, że przedstawienie cieszy się dużym powodzeniem. Dwa – idziemy całą naszą babską eką (eka po pyrlandzku znaczy zaprzyjaźniona grupa, banda). 😆
Bareya,
dziękuję. Wsparta dobrymi radami po prostu kupię pieprz syczuański 🙂
ewo to termin akuratny .. ciekawe będą zdjęcia ze święta Patryka ..
Bareya mnie zaciekawił ten kurczak z orzechami .. ostatnio sporo przepisów widziałam z użyciem orzechów mielonych jako zagęstniacza zamiast mąki .. i Brzucho u Ciebie ślicznie się prezentuje … 🙂
Onufry a ten makaron to ma jakieś właściwości smakowe specjalne? … czy nasze zwykłe nitki też się nadają? …
proszę się częstować …
http://lepszysmak.wordpress.com/2011/03/21/wiosenne-babeczki-ogrodniczki/
Jolinku,
Akurat zdjęcia z Patryka są najgorsze – pogoda się zepsuła. Nasz gospodarz pocieszał nas że Patryk bez kiepskiej pogody nie istnieje.
Poza tym, zabradziażyliśmy nieco po drodze i wpadliśmy do Cork już w trakcie imprezy. Ale co zobaczyliśmy, to nasze 🙂 .
Skoro o ksiazkach to zawiadamiam swiat, ze wlasnie czytam Tillar Mazzeo „Wdowa Clicquot”. Poniewaz oprocz ksiag rachunkowych firmy autorka miala niewiele materialu dotyczacego samej bohaterki wiec duzo jest „ogolnego tla” – kobiety we Francji XVIII w., dzieje produkcji szampana itd ipt. Na razie najciekawsza informacja to zabicie mitu opata Dom Perignon jako wynalazcy szampana. Podobno babelki w winie uwazano za szkodniki psujace wino i jego zadaniem bylo usuniecie babelkow, co mu sie zreszta podobno udalo. Dopiero Anglicy uznali, ze wino musujace to jest cos lepszego i tylko oni je kupowali w XVII w. (autorka nawet podaje tytul dziel naukowych analizujacych szampana i publikowanych w Anglii w latach 1660.). Anglia byla pionierem rowniez dlatego, ze mieli dobrej jakosci butelki, podczas gdy szklo francuskie bylo podle i nawet 80% butelek wybuchalo. We Francji szampana i to wylacznie b. slodkiego popijal tylko Ludwik XIV i jego dwor. Prawdziwa kariera szampana zaczela sie od Napoleona, ktory zreszta przebywajac w Reims zatrzymal sie w domu Ponsardin (czyli ojca pani Clicquot, wtedy jeszcze nie wdowy) i dopiero w XIX w. zaczeto rozpowszechniac mit Dom Perignona. Mam jeszcze 3/4 ksiazki przed soba, a najwazniesza informacja to, ze szampan byl uwazany za dobre lekarstwo na rozne choroby. Pijcie wiec zdrowo!
Świętujemy dzisiaj pierwszy dzień wiosny i dzień Poety.
Poetessom i Poetom z najlepszymi życzeniami:
http://www.youtube.com/watch?v=hIAc47inayQ
Jolinku,
Zwykłe nitki są dużo cieńsze, więc mogą zmienić strukturę dania – to chyba nie jest dobry pomysł. Natomiast ten makaron nie jest trudno dostępny – w Leclercu są trzy rodzaje, nie powinnaś mieć problemu z zakupem.
W oczekiwaniu na fotoreportaż Ewy z Irlandii poniżej trochę moich wrażeń
z Teneryfy.
A zatem do obejrzenia,dla chętnych, smaki : przyrodnicze,geologiczne,kulinarne i karnawałowe.
Tak,jak Ewa wybrała się do Irlandii na Św.Patryka,tak my wybraliśmy się na tę wiosenną wyspę dla odbywającego się tam karnawału.
Również dla karnawału 🙂
https://picasaweb.google.com/109990791430941218162/Tenerife2011?authkey=Gv1sRgCOfgyfj86-Tsag&feat=email#
Danuśka – ta orgia kolorów przyprawia o zawrót głowy. Zazdraszczam Ci; aż pożółkłam!
Danuśka,
Piękne zdjęcia, a opuncje zaraz mi przypomniały zupkę Witka: https://picasaweb.google.com/EryniaG/NeiPoriDolinaTempi#5519821536070975266
Danuśka! A ja sfioletowałem! Żółć zazdrości połączyła się z czerwienią rdzy z pparciejącego doku!
https://picasaweb.google.com/cichal05/Dok?authkey=Gv1sRgCJfDu-XPhayR3wE#
Kapitanie,
imiennik? 😉
Danuśka,
Dzięki 🙂
Zdaje się, że oczami wysłanników blogu na placówki wysunięte naoglądamy się obrazków z różnych zakatków świata w tym roku.
Tymczasem u mnie biało i mokro. Poza tym zagapiłam się i rozgotowałam nieco fasolę 🙄
Poza tym fasolówka wyszła znakomicie. Wracam do działalności.
Gdybym miał prawo wyboru, wolałbym jednak być młodą i atrakcyjną kobietą z Pułtuska lub panem Bourdain. Czytanie książek, zwłaszcza tych o rewolucjonistach to jednak nie to samo. Cóż z tego, że posiadam szczątkową wiedzę o tym czy tamtym ? Nawet męskie klimakterium mam już pewnie za sobą, to czytam.
Nieistniejący już hotel Carlton mieścił się w Londynie, a kulinarna kariera Ho Chi Minha była w rzeczywistości koloru wietnamskiej rzeki. To jeden z powodów dla których lubię czytać kolorowe opisy Bourdaina. Koloryzuje radośnie i bezwstydnie, a z książek czyta tylko swoje, i słusznie 🙂
też bym wolała być młoda i piękna …
Danuśka ja byłam tam we wrześniu .. nie było karnawału ale pływanie i brodzenie brzegiem morza były przyjemnością .. Wasze śniadania na werandzie musiały być miłe … :0
Podróżuje Bourdain, podróżują blogowicze a dzięki zdjęciom i my z nimi 🙂
U mnie też już wiosna
https://picasaweb.google.com/lh/photo/ljRWhMfCS2ao4YtUTPG_gIMPOoCUL4KGILJ2mMeYkXo?feat=directlink
Wiosennie ciąg dalszy 🙂
https://picasaweb.google.com/lh/photo/yCEA5rc4VbDsixUMucwxUi_itzdY7FL2ea4GqEf3sdU?feat=directlink
To już ostatnie. Ufff, oddychacie z ulgą 🙂
https://picasaweb.google.com/lh/photo/6RvieVgkxYfQGLFinZGZ0zLx_rLyqfEGMFVkuCF4n6s?feat=directlink
Danuśka,
jakie piękne te wulkany…
Ho Chi Minh według autobiografii był w Londynie pomywaczem w pubie, a potem pracował w tym londyńskim Carltonie
Escoffier: w 1914 Ho Chi Minh czyścił dla mnie warzywa…
Escoffier pracował u Ritza – 13. dziecka sołtysa z sąsiedniej doliny (za przełęczą Grimsel)…
Ho ho Ho Chi Minh
Alino to w Twoim ogrodzie? ..
Onufry dziękuje za informacje .. zobaczę na półkach w najbliższym czasie ..
Alino-dzieki za wiosne z Burgundii.
Ja z kolei dopiero teraz zauwazylam,ze w moich opisach do zdjec zrobilam mnostwo literowek.Wszystko z pospiechu ( i z nieuwagi) ;oops;
Jolinku-byly mile 🙂
Sezon szparagowy otwarty!
W tej chwili widziałem na ekranie: Pierwsze szparagi za 15 euro kilo. Pod folią i w podgrzewanej ziemi.
Ewa,
Ta zupka Witka wyglada bardzo apetycznie. Ja bym ja upichcila, tylko jak????
Buziaki,
jesli brakuje w obrazkach textu Danusko to sluze pomoca nagadalem sie o tenerifie tu
jesli wystapi 15″ reklamy 😆 to nie z mojej woli. sam nie wiem jak do tego doszlo. zawsze mozna zamknac oczy jesli uzna sie toto za zbyt friwolne. ostrzegam, ze trwa toto ponad 10′ (minut). bede skromny i klepne, ze jest to calkiem niezle wspomnienie.
A nam się takie coś zalęgło 🙂
http://boringpic.wordpress.com/2011/03/21/dough/
Ten film z Teneryfy to był chyba pierwszy film Arkadiusa na blogu. Lena „zupka Witka” to sałatka owocowa zalana czerwonym winem. W letnie wieczory wspaniały wynalazek.
Dzisiaj na obiad były jabłka w cieście, a teraz idę walczyć z kilogramem pieczarek na jutrzejszy obiad. Trudność polrga na tym, że obiad jutrzejszy będzie jadła pani na diecie odchudzająej – śmietana odpada, makaron odpada, omlet odpada i kluchy też do niczego. Na razie wyczyszczę, pokroję, zesmażę na maśle, a jutro pomyślę.
Onufry stawia na technike. globalizacja gora! za kazdym razem taka sama pizza. 😆 czy to sie nie znudzi?
Wygląda na to, że wiosna będzie dżdżysta. Nie ma już wśród nas profesora Kopalińskiego, a dżdżownice i dżdża nadal się nade mną znęcają. To, i pytanie czy można rdzewieć i parcieć jednocześnie. Jedyna nadzieja w tym, że język wietnamski też ma swoje wybryki.
Piękne zdjęcia – Mieszanka Teneryfy z Irlandią, szczypta Francji, chiński pieprz, podane na pokładzie jachtu – marzenie 🙂
Jeśli Onufremu znudzi się pizza, zjem ją z przyjemnością.
Ryśku, baza na ten moment jest za każdym razem podobna – eksperymentuję z różnymi proporcjami składników ciasta. Natomiast góra to jest pełny freestyle – dziś były grane dwie – szpinakowa z szynką parmeńską i kolendrą oraz pomidorowo-serowa ze świeżym szpinakiem. To gdzie ta taka samość? 🙂
A tak w ogóle to:
http://boringpic.wordpress.com/2011/03/21/pizza-monster/
🙂
rysiek-wiedziałam,że wywołam Cię do tablicy tymi zdjęciami z Teneryfy 🙂
Dzięki za film !
Pieczarki w dużych kawałkach upichcone w maśle z cebulą, a na talerzu będzie rozmrażała się porcja mielonego – zrobię z niego klopsiki wielkości orzecha i wrzucę w pieczarki – niech się 10 minut gotuje razem. Pani na diecie zje tyle, ile uzna za stosowne, a resztę obydwie pyry z grubym makaronem i sałatką z papryki.
witam wieczorową porą 🙂 i podziwiam wszystkie wspaniałe i smakowite zdjęcia.
Danuśko, ależ cudne wakacje miałaś! Dzięki też za miłe słowa dla przyszłej młodej pary, już drżę na samą myśl, ale jeszcze trochę czasu dla „przywyknięcia” i jako takiego ogarnięcia wszystkiego.
A nawiązując do dzisiejszego tematu, bardzo lubię oglądać filmy o podróżach kulinarnych A.Bourdain’a, szczególnie te egzotyczne, choć czasem nie podzielam jego apetytu widząc co pałaszuje 🙂
Alicjo. Wołałem Cię na Skype. Dlaczego napisałaś „imiennik”? Toż to ten sam Cygnet na którym oficerowałas. Jeszczem nie milioner i nie mam flotylli jachtów…
kod 3CV2 może nic nie mówić, ale kiedyś we Francji wiedzieliby, że nadjeżdżają 3 najmniejsze citroenki. Taki model zwany tam 2CV to historia francuskiej motoryzacji.
Zdecydowaliśmy się też. Ale nie do Irlandii tylko do Szkocji. Lecimy 2 czerwca. Będzie trochę cieplej, a mamy nadzieję, że nie będzie cały czas lało. Na Skype nie pojedziemy, ale na mniejsze wyspy koło Glasgow, owszem. Na pewno na Arran, a gdzie jeszcze, to się zobaczy.
O Bourdenie chętnie bym pogadał, ale czas nie pozwala.