Wiesz co jesz?
Miniony wtorek był ogłoszony przez Greenpeace Światowym Dniem Konsumenta. Z tej okazji polski oddział tej organizacji zajmującej się m.in. ochroną środowiska, zdrową żywnością i ostrzeganiem przed ingerencją człowieka w zmiany genetyczne roślin oraz zwierząt, opublikował drugą edycję poradnika dla konsumentów „Wiesz, co jesz – jak unikać żywności modyfikowanej genetycznie”.
Mini-poradnik zaprezentowano na konferencji prasowej zorganizowanej w restauracji „Piąta Ćwiartka”, należącej do warszawskiej restauratorki i publicystki kulinarnej – Agnieszki Kręglickiej. W konferencji wziął również udział inny dziennikarz kulinarny i kucharz – Grzegorz Łapanowski. Publikacji towarzyszył zaś, zorganizowany na Placu Zamkowym, pokaz trójwymiarowego obrazu stworzonego przez światowej sławy artystę Kurta Wennera, a prezentującego wiejski pejzaż i tradycyjną produkcję żywności. Wenner to prekursor trójwymiarowego malarstwa ulicznego.
Poradnik powstał na podstawie pisemnych deklaracji 65 głównych producentów żywności w Polsce, którzy wypełnili kwestionariusz dotyczący polityki ich firm w zakresie stosowania genetycznie modyfikowanych organizmów. 59 pytanych firm złożyło deklarację o niestosowaniu GMO w swoich produktach. Wyniki te są zbieżne z danymi z poprzedniej edycji poradnika, którego publikacja miała miejsce w 2006 roku. Porównanie danych z obu wydań pokazuje także, że część dużych firm, w przeciwieństwie do tych mniejszych, wciąż lekceważy niechęć konsumentów wobec GMO i nie kształtuje swojej polityki w zgodzie z ich preferencjami.
– Sześć firm, które nie złożyły deklaracji o niestosowaniu GMO, to o sześć firm za dużo. Producenci muszą zrozumieć, że konsumenci mają prawo do zdrowej, sprawdzonej żywności, a nie genetycznie modyfikowanych wynalazków, których długofalowy wpływ na ludzie zdrowie i ekosystem do tej pory nie został prawidłowo zbadany. Istnieją natomiast badania na zwierzętach pokazujące, że GMO mogą być szkodliwe dla żywych organizmów – mówił Grzegorz Łapanowski.
Z dostępnych badań wynika, że 61% Europejczyków opowiada się przeciw zastosowaniu GMO w produktach spożywczych. Zaś popyt na produkty ekologiczne, wolne od GMO rośnie w całej Unii Europejskiej. Natomiast areał upraw roślin transgenicznych maleje.
Także 69% Polaków nie chce spożywać GMO. Polskie prawo nakazuje znakowanie produktów zawierających GMO w ilości przekraczającej 0,9%, rzeczywistość często bywa inna. I tu znajduje swoje miejsce mini poradnik Greenpece.
– Chcielibyśmy wierzyć, że deklaracje producentów żywności odzwierciedlają rzeczywisty stan rzeczy. Nie sposób jednak przebadać wszystkie dostępne na rynku produkty. W przeszłości zdarzało nam się znaleźć np. na sklepowych pólkach nieoznakowany genetycznie modyfikowany ryż, który nie miał prawa pojawić się w handlu. By mieć pewność, że kupujemy żywność wolną od GMO, najlepiej robić zakupy w sklepach ze zdrową żywnością. Pamiętajmy, że popyt kreuje podaż. Im więcej zdrowej żywności będziemy kupować, tym niższe będą jej ceny – powiedziała Joanna Miś, koordynatorka kampanii Stop GMO, w polskim Greenpeace.
A lista zielona (czyli tych producentów, którzy zadeklarowali brak GMO w ich wyrobach) oraz czerwona (odmawiających deklaracji w tej sprawie, co sugeruje, że ich produkty są modyfikowane) znajduje się na stronie www.greenpeace.pl/gmo
Komentarze
Nie mam jasnego stanowiska w sprawie GMO. Ogólnie wolę, żeby ludzie głodujący w Afryce czy Azji jedli GMO, niż żeby im brakowało żywności. Nadto nie ma trwałych genotypów – na tym polega ewolucja – więc GMO jest tylko kierunkowym przyspieszeniem w pożądanym kierunku. Ludzie syci i zamożni mogą sobie snuć pięknoduchowe teoryjki i kupować drogą żywność wolną od GMO, od pestycydów, od wyzysku biednych krajów itd. Miliardy ludzi trzeba jednak nakarmić.
Jak zwykle lubię zdrowy rozsądek Pyry.
Miłego dnia 🙂
Dzień dobry,
zimno, mokro, pochmurno 🙁
Też nie potrafię się ustosunkować do kwestii GMO. Zdania, jakie w tej kwestii są wygłaszane, różnią się między sobą tak radykalnie, jak zdania na temat OFE. Moja prywatna wiedza jest, w tym zakresie, więcej niż skromna.
Pamiętam bardzo głośną kampanię, jaka miała miejsce w USA. Chodziło o szkodliwość jedzenia jabłek z uwagi na stosowane, przy ich ochronie przed szkodnikami, pestycydy. W tę kampanię zaangażowała się między innymi Jane Fonda i inni aktorzy. Sady jabłkowe padły. Zwyciężyły pomarańcze. Potem okazało się, że badania, jakie zrobiono na myszach, pokazują, że dla powstania podobnego, szkodliwego efektu w ludzkich organizmach, człowiek musiałby zjadać wagon jabłek miesięcznie.
Produkty w sklepach ze zdrową żywnością są bardzo drogie. mało kogo stać na ich kupno.
Nowy,
dzięki za oczar. Wybieram się z jego posadzeniem, jak sójka za morze. Może uda mi się jesienią.
Nemo,
bardzo ciekawe to co piszesz o Ugandzie. Chętnie poczytam więcej.
Naprawdę nie rozumiem dlaczego tak narzekacie na te nowe kody? 😯
A może to dzięki zajęciom na UTW nie mam z nimi problemu? 🙄
Na zajęciach „treningu umysłu” trzeba, między innymi, odtwarzać z pamięci różne obrazki. Jestem w tym najsłabsza. Najłatwiej przychodzi mi zapamiętywanie ciągu wyrazów i wierszyków. Przy obrazkach zawsze coś mylę, o czymś zapomnę 👿
Uważam, że zwrócenie uwagi na obecność żywności modyfikowanej genetycznie ma sama zalety. Dla:
-„Piątej Ćwiartki” – darmowa reklama,
-panów redaktorów: Grzegorza Ł i Piotra A. – za darmowy poczęstunek, a może i coś do popicia,
-światowej sławy artysty Kurta Wennera- kasa za instalacje 3D i dalsze zlecenia
Proszę szanownych malkontentów o decenienie dokonań Greenpeace’u.
Jak „zielonym ” dobrze być!
„Zielone jabłuszko,
zielony stoliczek…”
Jotka – najpierw życzenia dla KOTA. Najlepsze.
Na moją „awaryjność” kodową pracuje moje gapiostwo i nawyki – jeżeli nie wpiszę kodu PRZED wpisaniem tekstu, to zdążę nacisnąć „dodaj komentarz” zanim wpiszę kod. Najgorzej, że tekst wtedy ginie bez śladu, bo po komunikacie „błąd, próbuj ponownie” naciskam strzałkę „wróć” i mam pustą tabelkę. WRRRR!!!
Pyra,
😆
Miłego dnia. Sokrates przyjął życzenia z właściwą kotom łaskawością 🙄
Życzenia dla kota? No, no, ciekawy blog!
Nie pozostańmy w tyla za „postępactwem” i bądźmy trendy:
Panie Kocie Sokratesie, wszystkiego, co się szczęściem zwie! W pańskie łapy perswaduję!
Wspaniale by było gdyby … Rzeczywistość jest inna niż ideały i wspaniałe teorie, gdzieniegdzie wprowadzane w życie, nijak się mają do problemu wyżywienia Globalnej Wioski. Tu dyg w stronę Pyry i jotki.
Przeglądałam fotografie Geologa z Ugandy nadesłane przez nemo. Wspaniałe plenery, niewspaniałe – według naszych standardów – życie ludzi. Wysnułam wniosek (i chyba nie mylę się) iż dużym problemem jest woda zdatna do picia.
Zastanawiałam się nad brunatną breją przelewaną do butelek – wiem, miejscowe piwo.
Dumałam na sposobem gotowania – dwie prymitywne kuchenki postawione na ziemi, dwa garnki nieduże i czuwająca nad nimi kobieta.
I myślę, że ugańdczycy – i nie tylko oni – nie zastanawiają sią nad problemem GMO – o ile w ogóle posiadają wiedzę na ten temat – lecz nad tym co włożyć do garnka, podać na posiłek.
Nie twierdzę bynajmniej, że zagadnienie jest bezsensowe. Lecz w obecnej światowej sytuacji wszelkie pomysły i rozwiązania w produkcji dużej ilości żywności też mają swój sens i uzasadnienie.
Realistycznie patrząc – nawet w krajach produkujących tak zwaną zdrową żywność większości nie stać na nią.
Taki bogaty kraj jakim jest Japonia – i w dobie kryzysu, ludność ewakuowana z terenów zagrożonych cierpi na brak wody i jedzenia. Oglądałam godzinę temu wiadomości i przeżyłam szok. Ludzie nie mają co jeść, otrzymują garstkę gotowanego ryżu jako dzienny posiłek dla 2 (słownie dwóch) osób. Bez dachu nad głową, bez zapewnienia pomocy ze strony rządu.
Echidna
Witam wszystkich.
Pogoda paskudna. Mój oczar kwitnie – Jolinku – zapraszam.
Nemo – pisz – czytam z wielką ochotą.
Jotko – Hannibal życzy Sokratesowi szybkiego powrotu do zdrowia.
Co do GMO – jestem zdecydowanie przeciw. Nie tędy droga do karmienia głodnych.
krysiade,
Sokrates dziękuje Hannibalowi i przekazuje stosowne wyrazy 😆
Piszesz: „Co do GMO ? jestem zdecydowanie przeciw. Nie tędy droga do karmienia głodnych.”
Bardzo jestem ciekawa Twojego zdania w tej kwestii.
Pal licho GMO. Bardziej ciekawi mnie opinia „nemo” odnośnie życzeń składanych kotom (bardzo lubię koty), chomikom, myszkom, karaluchom (są tacy, co je hodują)…
Próba – znowu knot
Niestety nie udaje mi się wysłać historii sałaty ze szczepionką.
Jotko – uważam, że jedną z przyczyn jest złe dystrybuowanie żywności na świecie. I ogromne jej marnotrawienie tam gdzie ona jest. Człowiekowi do życia wcale nie potrzeba dużo. Tak sądzę z własnego doświadczenia i obserwacji. Potrzeba nam więcej solidaryzmu. Mniej mięsa, więcej żywności nieprzetworzonej. Będziemy zdrowsi. Wiem z własnego doświadczenia.
Może prawda lezy pośrodku, a może tam, gdzie leży. Słuchałem kiedyś prywatnego wykładu znakomitego wykładu profesora medycyny, który mówił, że brak jeszcze długofalowych badań skutków spożywania żywności trangenicznej. A skutki mogą byc straszliwe. Np. zmodyfikowane gey kukurydzy przeniosa się do naszego genptypu i zamiast nosów wyrosną nam kolby, do tego zmodyfikowane. Mówił poważnie, na końcu się roześmiał. Podzielam żartobliwy stosunek do obaw greenpeasowców. Ale to dotyczy tylko skutków dla konsumentów. Sa jeszcze skutki dla naturalnej flory. Upraw transgenicznych nie da się oddzielić trwale od naturalnych, więc genotypy poszczególnych roślin uprawnych będa się zmieniać. Tylko tutaj mamy słuszną uwagę Pyry, że nie ma stałych genotypów. Nie mrozimy wzorcowych zestawów genowych w Sevres pod Paryżem. To, co robią biotechnolodzy, w swoich laboratoriach niczym się nie różni od tego, co w dłuższym okresie czasu czyni natura. Do tego żadna roślina uprawna nie jest rośliną naturalną. Wszystkie przeszły przeobrażenia pod kontrolą człowieka.
Jest inzynieria genetyczna tworząca coś, czego natura nie stworzy nigdy. Mutanty z genami obcymi gatunkowo, ale i tutaj podobne rzeczy funkcjonują od dawna poprzez krzyżówki, tylko nie nazywaliśmy tego modyfikacją genetyczną.
Osobiście o wiele bardziej obawiam się nadmiaru chemii w pożywieniu, a ta wkroczyła na wielką skalę we wszystkich etapach produkcji i dystrybucji żywności.
Coś klawiatura mi szwankuje, albo za słabo stukam, stąd mnóstwo liter wypadło, ale chyba można zrozumieć z grubsza.
swego czasu odbyła się na tym blogu bardzo intensywna dyskusja na temat GMO. Miejscami rzeczowa, chwilami emocjonalna, kto ma dosyć cierpliwości i przeczyta całą, pozna stanowisko i poglądy głównych bywalców.
Tak jak Krysiade uważam, że największym problemem jest dystrybucja żywności i rozkład dochodów na świecie. W Europie mamy nadmiar produkcji, chłopom płaci się za zostawianie pól odłogiem lub zalesianie, przechowywanie góry masła i mięsa kosztuje krocie, a jednocześnie na tym względnie bogatym kontynencie są ludzie niedożywieni. Więcej osób jednak ma problemy zdrowotne z powodu nadmiaru pożywienia niż jego braku.
Witam serdecznie z zimnego i pochmurnego kącika. 😀
Z miesiąc temu czytałam artykuł na temat przyczyny wymierania pszczół w Europie, ponoć naukowcy znaleźli przyczynę; środek ochrony roślin, produkowany przez firmę Bayer, zawiera jakiś związek chemiczny, który jest zabójczy dla pszczół. Wygląda na to, że Stanisław ma rację, że to chemia, jest większym zagrożeniem dla natury.
Jeśli chodzi o „gmeranie”, przez ludzie w genach, to mam ogromnie małe zaufanie do tego typu eksperymentów. Jak dowodzi historia cywilizacji, wszelkie ludzkie wynalazki – dokonywane w najlepszej wierze – inni ludzie potrafią wykorzystać w zupełnie niecnych celach.
Jotko, przekaż, proszę, ode mnie „głaski” i życzenia dobrego apetytu. 😀
Z pamiętnika Geologa:
Niektórzy przyjaciele pytają mnie, jak biedni są ludzie tutaj?
O dochodach mogę tylko tyle podać, że z moją pensją asystenta na szwajcarskim uniwersytecie byłbym jednym z najlepiej zarabiających w mieście. Nawet biskup miałby niższy dochód. Najwyżej CEO firmy telekomunikacyjnej MTN, który sprawił sobie okazałą rezydencję powyżej miasta, zarabiałby więcej.
Ludzie zarabiają więc bardzo mało, ale wydają też mało, bo bardzo wielu jest samowystarczalnych pod względem jedzenia.
Lwią część wydatków stanowią koszty szkoły i szkolnych uniformów, rzadkie są rodziny z mniej niż trójką dzieci. Co też nie dziwi, bo do niedawna nierzadko więcej niż połowa dzieci umierała.
Ponieważ w okolicy mało jest ludzi zamożnych, a kontakt z dalszymi okolicami jest raczej ograniczony, to miejscowi mówią mi często, że tu mało biednych.
Ustaliłem więc swoje własne kryterium biedy, którym jest niedożywienie, które widuję dość często.
Nowoczesność dociera tu w szczególny sposób.
Na wszystkich uroczystościach, od nabożeństwa do wywiadówki w szkole do dyspozycji stoją mikrofony bezprzewodowe, wzmacniacze, wielkie głośniki i stoły mikserskie…
Większość wieśniaków posiada telefon komórkowy, choć nie stać ich na maszyny, wodę, prąd, najprostsze urządzenia sanitarne… Komórki ładują u tych z prądem. Telewizory mają tylko zamożniejsi w mieście, bo tylko oni mają pieniądze i prąd.
Szerokopasmowy dostęp do internetu przez telefonię komórkową można otrzymać za bardzo skromną opłatą.
Jotko, oczywiście Sokratesowi. 😳
Pozdrowienia dla Kota Sokratesa i red. Polityki!
Jak ośmieszyć całkiem sympatyczny blog, czyli Pyra z „życzeniami dla kota” w akcji!
Zgago,
😆
Bieda nie jedno ma imie:
http://www.blog.pl/artykuly/do-wykluczenia-jeden-krok,100,1#top
Ja, jak zwykle, jestem przeciwniczką wszelkiej skrajności i wszelkiej ideologii, która narzuca pewnien ogląd świata. Już wyrosłam z ideologii (i z większości ideałów) Dobrze, że są, jako drogowskazy, ale broń PB żeby miały regulować codzienność. Mam swoje powody – walka o prawa jednostki zaowocowała tym, że większe prawa ma przestępca, niż ofiara; walka o prawa dziecka skutkuje w wielu krajach pajdokracją, poprawność polityczna zdusiła debatę publiczną i wolność słowa. Dać władzę zwolennikom zdrowej żywności i przygotują nam taki horror, że człek z ulgą pomieszka w jaskini – byle dalej od nowoczesnych misjonarzy.
Jotko, co tam z Sokratesem? Wypróżnienie było u Pana Kota? Jaka kupka? Pisz Kochana, bo może coś trzeba pomóc, czemuś zaradzić.
Pyra,
Jaskinie wykluczone. Wszystkie już zostały wynajęte przez ekskluzywne szkoły przetrwania. 😉
Zastanawiałam się ku czemu mają służyć dziwne płytki na jednej z pierwszych fotografii. Pierwsze skojarzenie jakie przyszło mi do głowy to kibelek na statku rzecznym z czasu mego dzieciństwa. I nie omyliłam się.
Pojęcie zamożności i biedy różnie kształtuje się w różnych krajach. To co dla nas jest śmieciem gdzie indziej może być skarbem (może przesadzam – rzeczą potrzebną).
Znajomi po powrocie z Indii opowiadali jako przedni dowcip zabawę polegającą na wyrzucaniu pustch butelek po Coca-Coli przez okno hotelowego pokoju. Wesołym był dla nich fakt bójki miejscowej dzieciarni o plastikowy odpadek. Przykra anegtota z życia turysty, przedstawiająca znajomych w niezbyt ładnym świetle. Jak i tych co salwami śmiechu nagradzali opowiadających.
Przyczyna o jakiej wspominasz – marnotrawienie – krysiude jest nie tylko jedną z niewielu lecz i chyba niewielką w skali całego problemu. Polityka ekonomiczna wielkich korporacji ma większy wpływ.
Z każdego dolara złożonego na cel charytatywny 40-60 centów „idzie” w tak zwane koszta. O ile nie więcej.
Pomoc ludzi dobrej woli niejednokrotnie przepada bezpowrotnie w czeluściach … no czego?
Itd, itp.
E.
PS Ktoś mi „koda” zakosił. Ten sam problem „Łotrzykowski” co przed „nowem”.
Ogródki przydomowe i dzialki pracownicze w ostatnich 20 latach zamieniły się w miniaturki ogrodów pałacowych – z obowiązkowym trawnikim, grillem ioczkiem wodnym. Nikomu nie opłaciło się siać własnej marchewki, pietruszki, trzymać 5 kur na jajka dla dzieci – po co? w markecie kupisz taniej. Anglicy już w ub. r. zaczęli kupować nasiona warzyw. Polaków to też nie ominie. Te ogródki parkowe były jakimś wyznacznikiem zamożności społeczeństwa. Trzeba będzie wrócić do własnego agrestu i jabłka. Nie po raz pierwszy. Wańkowicz wszak opisywał, jak na jego grządkach różanych córka w okupację sdziła ziemniaki i kapustę.
Pyro,
nie wiem, jakiego horroru oczekujesz od zwolenników zdrowej żywności. Czy zakaz dręczenia zwierząt w fabrykach mięsa wpłynie ujemnie na jego smak? Albo brak pestycydów w marchewce spowoduje objawy odwyku narkotykowego? 😉
Ja mam już dość demagogicznych argumentów, że motywacją producentów GMO jest szlachetna chęć uchronienia ludzkości przed śmiercią głodową. Główny powód wszelkich innowacji to pogoń za zyskiem. Włożyć jak najmniej pracy i kosztów, zarobić jak najwięcej. I uzależnić jak najwięcej ludzi od siebie.
Echidno,
tak, to produkcja kibelków. Na kilku obrazkach widać, jak wyglądają tamtejsze toalety. Czysta woda to wielki problem. I uświadomienie tamtejszej ludności, jak istotne jest uchronienie źródeł i ujęć przed zanieczyszczeniem pestycydami z pól i bakteriami od ludzi i zwierząt.
Właśnie kolejne fotografie naprowadziły na właściwy trop.
E.
Coś w temacie…
http://www.youtube.com/watch?v=jDGD4mLC04E&feature=fvst
Wrzucam na prośbę Pyry http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,9278601,Bimba__Jestem_na_tak____wiersz_o_dynksach_i_ajzolach.html
O, jakie to ładne, Echidno 🙂 Rozmarzyłam się…
Teraz pora zanieść deklarację podatkową do gminy. Termin minął w środę, ale rok temu panienka powiedziała, że coraz mniej ludzi przynosi punktualnie, więc i ja się demoralizuję 😉 I tak nie przerobią wszystkiego na raz. Mogłabym drogą elektroniczną, ale i tak niektóre kwity trzeba pocztą, a tak to przynajmniej zatrudniają parę osób do wklepywania danych w komputer…
Wygrał dynks – wierszyk z GW zaraz wrzuci Haneczka, bo Pyra nie umie (teoretycznie umie, tylko nie wychodzi)
Nemo zaskoczyłaś mnie, nie spodziewałem się po Tobie takiej „konserwy”. Dobre i to.
Ale p. Piotr co się najadł, to się najadł. Zwłaszcza, że „na friko”. I popił sobie (chyba?). I głupa pali, jaki to on na zanieczyszczenie żywności wrażliwy. Ej, p. Piotrusiu, dobre z Pana ziółko!
Dawno temu, to się mówiło, p. Piotrze: „na krzywego ryja”. Dobrego samopoczucia życzę! Tym bardziej, że… kto za to płaci?
czy zupa na gwozdziu jest ekologicznie-bio?
http://www.designswan.com/archives/the-story-of-nail-art.html
Patrzę na sytuację w Japonii z uczuciem jakiegoś paraliżu. Po tygodniu od katastrofy rząd japoński rozważa 😯 możliwość przeniesienia bezdomnych w okolice, które nie ucierpiały. A na razie ludzie marzną i głodują bez głośnej skargi. Niepojęte.
I jeszcze rozważają „metodę Czarnobyla” dla Fukushimy, a tymczasem 50 samurajów (albo kamikadze) ratuje kraj przed katastrofą nuklearną 😯
Fachowcy od katastrof powiedzieli, że w przypadku Czarnobyla w Rosji na szczęście była dyktatura i szybka akcja ugaszenia i zabezpieczenia reaktora sarkofagiem była możliwa dzięki setkom tysięcy (podobno 600 tys.) ludzi ściągniętych z całego kraju, którzy (zaopatrzeni w indywidualne dozymetry) w akcjach po kilka minut zasypywali reaktor grafitem i czym tam trzeba. Po akcji wywożono ich natychmiast do Kijowa i dalej. Dzięki temu, poza bezpośrednimi ofiarami wybuchu, uniknięto większych strat z powodu chorób popromiennych wśród ratowników.
A teraz? Swiat przygląda się z zapartym tchem, jak garstka ludzi z armatkami wodnymi walczy z katastrofą i ma nadzieję, że jak na filmie Godzilla zostanie pokonana 🙄
Ja nie wiem co jem! Latem kupuje owoce i jarzyny na rynku, potem jak to wszystko jest pozamykane to w sklepie, kurczaki i inne miecho, owoce…. a skad ja mam to wiedziec czy to takie, czy smakie???? Maszeruje, kupuje, gotuje i moze sie truje, bogata nie jestem.
A tak na dodatek, zdrowy chlebek, z ziarenkami, a te ziarenka to sa skad????
Nie dajmy sie zwarjowac. Technologii nikt nie przeskoczy.
Buziaki,
Cala ta „pomoc” nawiedzonych idiotow w Afryce skutecznie zalatwila afrykanski rozwoj. Im gorzej tym lepiej dla nawiedzonych grinpisowcow czy oxfamowcow nie wspominajac onzetowcow. Jada i udaja swietych mikolajow za nie swoje pieniadze. Niszcza jakakolwiek inicjatywe miejscowa. Coraz wiecej krajow ma ich dosyc i goni. Zniszczyli kontynent bo gdzies musza udawac, ze sa tacy dobrzy.
Trylion dolarow wpompowano w Afryke przez 50 lat i tylko sie pogorszylo. Najlepsze lata pomocy 70-80 i z 11% ubostwo uroslo do ponad 60%. 600 milionow Afrykanow zyje w ubostwie dzieki tej „pomocy”.
Polecam ksiazke Dambisa Moyo (ekonimistka) „Dead Aid: dlaczego pomoc nie pracuje….” Informacji na temat tzw. „pomocy” znalezc oczywiscie mozna multum. Problem, ze „pomagajacy” robia to bardziej dla siebie niz miejscowych. Jedno zdanie z ksiazki..:” ?Aid has been, and continues to be, an unmitigated political, economic and humanitarian DISASTER for most parts of the developing world ? and Africa in particular?. Sama pochodzi z Zambii (studiowala miedzy innymi na Harvardzie) wiec trudno okrzyknac ja rasistka co w takich sytuacjach sie regularnie robi. Dzieki niej mozna krytykowac „pomoc” i jej nieskutecznosc. Najwiecej dorabiaja sie na niej miejscowe kacyki i zwykli mordercy (przywodcy narodow) ktorzy rozkradaja wiekszosc i wiadomo w jakich bankach ta pomoc laduje. Arafat „dorobil” sie ponad miliarda. Moze ktos wie na czym? Lista milionerow jest bardzo dluga.
Mozna by tak bez konca ale praca goni i glowa po wczorajszych baletach nie ta sama dzisiaj :-).
Urodziny stefanowego padalca (węża-jaszczurki) : 18 marzec .
Stefan, to dzisiaj! Wyrazy szacunku dla Twojego padalca. Przy okazji moją mentorkę Pyrę pozdrawiam. Niech nam żyje głupota!
haneczko – jak nie kumata w gwarze poznańskiej. Proszę o bryk wiersza. Może być w gwarze warszawskiej.
E.
Najgorsze, ze ta „pomoc” zabija lokalne rolnictwo, bo dotowan i napchane chemia produkty rolne z Europy i USA sa tansze niz wyroby lokalne. Szkoda; ale juz przestalem sie tym przejmowac bo swiata nie naprawie. Po prostu mam swoja opinie na temat roznych Bono itp. Za to wczorja bylem na imprezie z okazji tgodnia frankofonii i jadlem m.in. przepyszne pikantne dania z Haiti, te rozne manioki, plantany itd. Kto wie moze w ten sposob pomoglem biednym? Popijalem francuskim i (romano-)szwajcarskim winem.
No tak a my popijalismy zielone piwo wiec tez komus pomoglismy (moze tym porzuconym koniom irlandzkim). Puby zapchane, ze wejsc sie nie dalo. Kolejki na 2-3 godziny. No wiec ktos rzucil haslo zeby isc do klubu jazzowego gdzie wczoraj i dzisiaj graja dwaj jazzmani z Polski a dokladnie z Gdanska. Okazali sie bardzo milymi ludzmi i wspolnie z miejscowym perkusista dali nam niezly wieczor. Zjadlem tez tatara co tu w knajpkach nie jest oczywista oczywistoscia i byl calkiem dobry. Saksofonista, kontrabasista i perkusista dali strawe dla ducha i wieczor byl udany choc nie bardzo irlandzki (no, poza piwem). Za rok planujemy jednak sie lepiej zorganizowac i sw. Patryka godniej obejsc 🙂
Pisałam 20 minut do Nemo i Echidny; znowu nie wpisałam na czas kodu. Więcej nie piszę.
Też wskoczę na chwilę i rzucę coś do puli:
Macie pomysł co z tym zrobić?
https://picasaweb.google.com/pegorek/Chelon?authkey=Gv1sRgCMPdpOrYu5iZeg#5585445282124921314
Jest tego niespełna 2.700 g, ma być w niedzielę. Myślę, że zrobię tak jak niedawno Gospodarz proponował doradę. Może są inne pomysły?
A teraz ide robić skrzynki balkonowe.
Pyro,
przed wysłaniem kopiuj.
Sławku,
ale fajne te gwoździe 🙂
Dlaczego pomoc w Afryce nie działa, wiadomo już dość dobrze. Jakie są motywy tej „pomocy”, też z grubsza wiadomo. Afryka i inne kraje „rozwijające” się są bezczelnie okradane z surowców i uzależniane ekonomicznie od krajów bogatych, a na pociechę rzuca im się ochłapy albo nadmiar przemysłowej produkcji rolnej z Europy i USA.
Teraz też na pomoc libijskim „rebeliantom” ruszą bombowce NATOwskie, a potem się pośle Czerwony Krzyż 🙄
nemo,
czy mimo to (16:51) nazwałabyś Geologa „nawiedzonym idiotą”? Czy zakwestionowałabyś to co ona robi w Afryce? Czy jest to dla Ciebie „pomoc” czy pomoc?
Sławku,
rzeczywiście gwoździe super. Trzeba mieć niezłą wyobraźnię 🙄
nemo,
sorry, on a nie ona o Geologu 😳
Nemo, a tam w tej Japonii gorzej niż myślałem. Nie wiem jak teraz, ale korespondent ARD nadawał jeszcze wczoraj lub przedwczoraj, że tam w tej elektrowni działa nadal tylko ta straceńcza, 50 osobowa ekipa z najniższej półki kwalifikacyjnej, z łapanki wprost. To podobno często ludzie bezrobotni, bezdomni nawet, co tam zwykle dorabiają na godziny przy sprzątaniu. Jeśli to prawda, to w pale się nie mieści. Ale to konsorcjum jest znane od lat z takiego podejścia do sprawy, ze sprzątania pod dywan. Teraz ale już naprawdę muszę i do wieczora.
Jotko,
ja nikogo nie nazywam nawiedzonym idiotą, a już najmniej ludzi, których cenię i podziwiam. Mam nadzieję, że działalności tego typu jak pomoc medyczna, edukacyjna, rozwój infrastruktury znawcy problemów afrykańskich nie wrzucają do jednego worka z transferami pieniędzy, broni, nadmiaru żywności itp.
To, co robi Geolog uważam za jak najbardziej sensowne, zwłaszcza że jest to inicjatywa lokalna, a on służy przede wszystkim swoją wiedzą fachową, którą dzieli się z przyszłymi zarządcami wodociągu.
Oddałam deklarację, popłaciłam zaległe rachunki i mam jakby lżejsze sumienie 😉 We wsi był jarmark, przeszłam się wśród straganów, popróbowałam serów, kiełbas, boczków, suszonych mięs… Zniknął sprzedawca tych wspaniałych prażonych migdałów i śmietankowego kaimaku 🙁 Jego konkurent mówi, że tamten zaprzestał całkiem swojej działalności. Szkoda.
Na jarmarku spotkałam znajomych, jeszcze nawet nie zaczęli z tą deklaracją 🙄 Pogadaliśmy trochę, też nie rozumieją tej całej historii w Japonii…
Nie wiem, może będę miała szczęście? Albo na odwyrtkę… Właśnie skończyłam zamiatać podłogę po zbitej szklance – takiej, jak mała do piwa albo do napojów. Stała na lewym narożniku stołu, żebym przypadkiem nie machnęła ręką i nie zrobiła kałuży na stole. I rzeczywiście nie przewróciła się na stół, spadła na podłogę. Była pusta więc w drobny mak.
Mówienie o tym, że pomoc w Afryce nie działa, jest nieuprawnionym generalizowaniem, jeśli nie mówi się o poszczególnych krajach i ich problemach oraz o powodach tych problemów. Gdyby nie traktowano Czarnego Lądu jako bezpańskiego dobra, a jego mieszkańców jak zwierzyny łownej lub podludzi, sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej. Wystarczy poczytać choćby o historii powstania Konga (słynnej konferencji berlińskiej) i oczywistości, z jaką kraje europejskie dzieliły między siebie cudze terytoria, przeprowadzały granice za pomocą ekierki i w ogóle panoszyły się jak u siebie.
Nemo – całkowicie się z Tobą zgadzam.
Jeśli chodzi o Japonię, to mnie dały sporo do myślenia, dwie notatki na portalu GW. Jedna o wypowiedzi p.Clinton, że samoloty ze specjalnymi płynami do gaszenia pożaru w elektrowni (pierwszy pożar), są w pogotowiu i zostaną wysłane do Japonii. Po kilku godzinach przeczytałam, że rząd Japonii podziękował za pomoc, bo sami sobie poradzą. 😯 Nie byłam w stanie tego pojąć i do teraz nie jestem w stanie dojść do tego, czy któraś z notatek była nieprawdziwa, czy rząd Japonii jest aż tak zadufany – szczególnie po wiadomościach, że następny reaktor zaczął się palić.
nemo,
zawsze szanowałam i podziwiałam takich ludzi jak Geolog i jemu podobni.
Od lat utrzymujemy z mężem troje dzieci afrykańskich. Dzięki naszej pomocy kolejne dzieci zdobywają zawód i możliwość samodzielnego utrzymania się. Tak długo, jak długo nas będzie na to stać, będziemy to robić. Mamy nadzieję, że nasze dorosłe dzieci, ze środków, które im zostawimy, zechcą tę pomoc kontynuować.
Czy zatem zaliczamy się do kategorii „nawiedzonych idiotów”?
To prawda, na świecie jest wiele patologii. Zwłaszcza tam, gdzie są pieniądze, są i duże przekręty. Trudno zatem żeby jej nie było w związku z pomocą dla ludzi głodujących. Ale to jeszcze nie powód do takich uogólnień i takich określeń.
Tym bardziej szanuję wszystkich tych, którzy wbrew przeciwnościom starają sie pomagać. Mimo świadomości, że jest to kropla w morzu potrzeb. Czasem ta kropla może odmienić życie jednego konkretnego człowieka. Żywego człowieka z krwi i kości.
Niech raczej każdy zrobi tyle, ile może bez osądzania innych, nie mówiąc o ubliżaniu komukolwiek.
Do mnie wróciła zima. Za oknem biało. 👿
Krysiude, Jotko,
dziękuję 🙂 Często, gdy mowa o pomocy (jakiejkolwiek) to najwięcej osób krytykujących i malkontentów z gębami pełnymi frazesów jest wśród tych, co nie dają ani grosza, ani nie angażują się w konkretne działania. Może to taki rodzaj samousprawiedliwienia, bo „nie ma sensu, i tak trafi w niewłaściwe ręce albo do banku szwajcarskiego na konto jakiegoś polityka itp.”
U mnie dziś było słonecznie, ale chłodno (+10) i tak ma być przez najbliższe dni.
Osobisty pojechał do stolicy na walne zebranie klubu grotołazów, mnie się nie chciało. Obejrzę sobie „Scoop” Woody Allena.
Nemo – to, co mi przedtem zeżarło, było właśnie na temat. Geolog i cała ta akcja to jest to, czego Afryka potrzebuje. Chodzi o pomoc rzeczywistą, o wprowadzanie higieny i ochrony biologicznej najprostszymi, a skutecznymi sposobami. To samo powinno dotyczyć produkcji żywności – tony ryżu i mleka w proszku są skuteczne tam, gdzie aktualnie jest klęska głodu. Gdzie indziej potrzebny jest postęp biologiczny i współpraca z miejscowymi rolnikami nie tworzenie kolejnego pokolenia, które czeka na dostawy. Anki szkoła też pomaga jednej ze szkół w Kenii, są tam i nasze grosiki (bo są szkoły, w których pudełko kredek albo zestaw zeszytów jest bogactwem) Przypomina mi to historię, kiedy krajowców z Nowej Gwinei dokarmiano zrzutami żywności z samolotów (lata 50 i 60 XX w) Dobroczyńcy australijscy okazali się twórcami nowego wyznania. Dostatek (względny) skojarzył się z samootem i słowem „cargo” i oto w latach 70-tych badacze z niedowierzaniem uczestniczyli w obrzędach na cześć „cargo”. Miejscowi skarżyli się, że czymś musieli bóstwo obrazić, bo już 8 lat jak im niczego nie przysyła.
Dokończę jeszcze obiecany opis dnia pracy Geologa i pójdę sobie.
„Gdy dowiaduję się, że jakaś grupa pracowników jedzie w teren, gdzie powinienem przeprowadzić moje badania, idę na krótko do domu, wkładam buty wojskowe, ubranie służby cywilnej i mój kapelusz skautowski, pakuję wyposażenie polowe (zeszyt, GPS, mapy, klinometr, kamerę foto i video, okulary słoneczne, krem ochronny etc.) do plecaka i czekam koło bramy na pojazd. Rano siedzę najczęściej obok kierowcy w naszej starej toyocie land cruiser, ale w drodze powrotnej
jadę często na pace pickupa i macham ludziom i dzieciakom, które się zawsze bardzo interesują przejeżdżającymi autami, a już szczególnie z muzungu na pace 😉
W terenie dostajemy czasem coś do jedzenia albo kupujemy wcześniej w mieście, w „Hot Loaf Bakery” ciasto z serem lub muffiny.
W biurze rozpocząłem w ostatnich dniach przede wszystkim lekturę literatury na różne tematy przydatne pośrednio lub bezpośrednio do naszego projektu.
Poza tym ściągnąłem różne programy i dane geograficzne i geologiczne oraz załatwiłem sprawy administracyjne.
Aktualnie planuję moje prace terenowe i wgryzam się w nowy Open Source QGIS i programy Excel z US Geological Survey,
aby je wypróbować w terenie i ewentualnie później podszkolić innych współpracowników. gromadzę też wszystkie istotne dokumenty potrzebne do zrozumienia projektu.
Pracę kończę przeważnie między 17 i 19:00 i czasem idę na wzgórze koło katedry popatrzeć na zachodzące słońce i pograć na gitarze. Czasem pojawiają się Dan i Caleb – kierownicy grupy muzycznej w katedrze oraz Friday – syn szefa projektu, rev. Rubena, który mieszka w domu obok, aby posłuchać lub wspólnie zagrać.
Między 19:30 i 21:00 jest kolacja, często złożona z podobnych potraw z lokalnych produktów: matoke (zielone banany plantain), słodkich i zwykłych ziemniaków, ryżu, wywaru mięsnego, fasoli z avocado i ananasów lub mango na deser. Czasem jest świeży sok z marakui.
Po kolacji piszę moje sprawozdania, zanim pójdę spać ok. 22, w pokoju dziennym lub, gdy komary zbytnio dokuczają, w moim pokoju pod moskitierą. Czasem coś majsterkuję albo biorę kąpiel (2 razy w tygodniu), bo prysznic kiepsko funkcjonuje.
Woda ogrzewana jest bojlerem elektrycznym, kolektorów słonecznych się nie widuje mimo dosyć słońca i problemów z prądem. Prąd w ogóle mało jest używany, bo często działa tylko przez kilka godzin dziennie.
Praca w ogrodzie, pranie, zmywanie etc. wykonywane są ręcznie. Również w rolnictwie przeważa praca ręczna.
Szefowa naszej kuchni Ruth i jej pracownica Anette mają w kuchni kuchenkę gazową i piekarnik elektryczny, ale wolą gotować na zewnątrz na piecyku z węglem drzewnym, co podobno wychodzi taniej dla pojedynczych posiłków.
Ranny posiłek przygotowany przez Anette jem patrząc przez okno na wschodzące słońce (jak nie ma mgły) i od jakiegoś czasu w ciszy. Na początku witało mnie na cały regulator nastawione radio „Rukiga” – chrześcjańska rozgłośnia z wiadomościami. Od czasu jak wypożyczyłem Anette mój mp3 z odbiorem radiowym – mam spokój 😉
Pyro,
tak długo tłumaczyłam, że dopiero teraz zauważyłam Twój komentarz. Ja też tak myślę.
nemo a u nas 3 stopnie i deszczyk . podobno na południu właśnie śnieg pada … dobrze, że wiatr ucichł bo wczoraj to wianie źle na mnie działało .. wybieracie się do Geologa? …
Witam Szampaństwo i udaję się do kuchni, dzisiaj wątróbki kurczacze z wchorajszej podpuchy Pyry.
Przeszłam się po nie Za róg, bo pogoda królewska, chociaż od jeziora zawiewa zimny wiatr. Na jeziorze jeszcze lód leży, więc nie dziwota. Snieżyczki się wreszcie przebiły, hurrraaaa!
Co do pomocy Afryce, należy koniecznie dać im wędkę, co według sprawozdań Geologa on właśnie to robi. Natomiast cargo, jak pisze Pyra, nie prowadzi do niczego dobrego, tylko do oczekiwania na mannę z nieba, dosłownie.
Komorowski może dysleksjak, ale czyż nie mógł nauczyć się na pamięć tego wpisu? Przecież to raptem jedno zdanie 🙄 😳
Idę się brać za wątróbki.
kaszanki nie dowiezli, Alicjo
nemo – dziękuję za pamiętnik Geologa. Niesamowicie interesujące.
To nie pomoże, Alicjo, jeżeli dysleksja jest intensywna. Ikowi stale towarzyszył adiutant, który wpisywał treść, a generał podpisywał (miał piekielne kłopoty w akademii. Podobnie żaden tekst Einsteina nie mógł być publikowany bez korekty (żona)
Jolinku,
jeszcze nie wiemy. Chętnie bym tam pojechała, Osobisty ma obiekcje (nie lubi latać 🙄 )… Zobaczymy. Niech się najpierw ta sytuacja na świecie trochę ustatkuje.
No normalnie aż mnie zęby bolą. Włączyłem kabelek gdzie trzeba a w nim Kuchnia TV. A w tej kuchni co chwila pojawia się jakiś guru czy cuś , niejaki Jamie Olivie. Chłop jak chłop specjalnie się nie przyglądałem bo i po co. Przyglądałem się za to jak on gotuje . Gada po angielsku, ale zrozumieć trudno bo drugi taki co go nie widać , gada jak najęty po polsku. No i tu drodzy państwo mamy problem… Ja tam wolałbym żeby zostało po angielsku , I tak bym nic nie zrozumiał co ten Oliva zawsze dziewica gada ale mojego stanu psychicznego bym nie pogorszył. Dzisiaj było o ptaszkach. Ptaszki jak to ptaszki. Kura , kuropatew , bardzo chudy bażant , przepiórek (4) , a jeszcze był gołąb. Tylko nie wiadomo czy taki z parapetu czy z kukurydzy. Nieważne bo i tak wszystka ta ptaszyna wylądowała w kukurydzy z masłem i solą z morza . Podobno to co gotował to było danie włoskie . Pewnie tak bo włosi to nawet skowronka obedrzeć z piórek potrafią, i na patelnię.
O Matko Polko z córką co wyjechała do Niemiec na roboty nieprzymusowe!
Jak ten Oliva rzucał marchewką , jak poniżał czerwoną z bulu ortograficznego cebólę , Jak wycinał kręgosłup przepiórkom , jak rozpłaszczał biednego kuraka , jak macał nieżywą kuropatew. Ja nie mogę, w życiu to już kabelka tam gdzie trzeba nie podłączę…
Bo i po co ? Żeby prostactwo oglądać w kuchni , znaczy się w telewizorze. No czegoś takiego to jeszcze nie oglądałem. A ten facet co to go nie było widać raz po razie krzyczał jak by mu było niezwykle dobrze : wspaniale, znakomicie, niesamowicie, cudownie przepysznie nadzwyczajnie ! Czy ja musiałem na to patrzeć? Raz mogłem ale więcej takiego wyczynu już nie powtórzę.
Marku, 😀
dobrze, że nie widziałeś tego kawałka jak on rybę, łososia wielki kawał, w mokrą gazetę zwyczajną zawija i bach – na ruszt! 🙄
Biedny, rozczarowany Misiu. Nie przejmuj się, furda „bul”, ja od południa nie potrafię się wyprostować, po przeczytaniu :
http://wyborcza.pl/1,75248,9280913,F_16_nad_Tatrami_na_pozegnanie_Malysza__TPN_odmawia.html
😯 😯 Nie wiem sama czy się śmiać, czy płakać. 😯
wiecie dlaczego na kurpiach jest swieze powietrze? 😎
😉 bo tam nie wietrza chalup
Przecież mówiłam, że dobre zdrowie do tego Oliviera trzeba mieć. A ja już nie taka mocna.
A za te przecinki co ich nie wpisałem tam gdzie trzeba, bardzo serdecznie przepraszam, bardzo serdecznie. Poramańcza na maśle mi dochodziła to i przez ten pośpiech nie wpisałem. Ale ja tu jeszcze wrócę…
Pomogę Ci, ,,,, 😉
Jeśli chodzi o ortograficzne „bule”, to będąc przez 5 lat sekretarką i przepisując różne sprawozdania, protokoły i inne pisma swoich szefów (z wyższym wykształceniem), gdybym nie miała zawsze pod ręką słownika ortograficznego, to już bym zapomniała, jak się pisze poprawnie po polsku. Nie wiem dlaczego a takie „byki” zdarzały się u 85% mężczyzn a u 5% kobiet.
Jotko, może Ty wiesz dlaczego ?
?
Ja to nawet ze względu na możliwość skażenia radiologicznego od tygodnia skarpetek na polu nie wietrzę. Wcześniej wietrzyłem , ale tylko gdy nie wiało na Warszawę . Wolałem nie ryzykować ze względu na możliwe tysiące ofiar .
A tak tylko zdechł pies sąsiadów.
Kod mi się pojawił podejrzany jakiś H5V2
Wirus czy co?
?
kaszanke dowieźli, ale mnie się uczepił dorsz i wczoraj była powtórka z rozrywki. Może w przyszłym tygodniu zakaszankujemy.
A wątróbki, jak tylko Pyra nadała, to przylepiły sie do mnie. Od lat innych nie robię, tylko kurczacze, najbardziej mi smakują.
Ja bym pojechała do Ugandy, choćby sama, niekniecznie na długo, 2-3 tygodnie, żeby się rozejrzeć… 😉
Ogonku,
dobry pomysł z tą solą. Pamiętam, to Sławka ale, daj proporcje mocium panie.
Alicjo, może pomożesz?
La population mondiale est de – Population of the world is
6 933 000 419 personnes vendredi 18 mars 2011 ? 16 h 25 min et 41 s
(heure du pôle nord – north pole time )
Zgago – kiedy zaczęłam pracować w wojsku, miałam (na szczęście krótko) szefa, który już był w stopniu ppłk, a właśnie zrobił magisterkę z historii i bardzo był z tego dumny. Kiedy się okazało, że Pyra jest dosyć wprawna w pisaniu planów, notatek służbowych, sprawozdań i innych kwitów, a nadto pisze na maszynie (ewenement) Bolcio co i rusz zlecał mi takie robótki – z tym, że wiadomo : baba i cywil zrobić tego dobrze nie mogła i zanim Bolcio podpisał, podkreślał słowa, zdania itd – do poprawki. Czasem pisał coś ręcznie i kazał przepisać i złatwić. To była wtedy prośba do EMPiKU o sprzedaż na rachunek 5 egzemplarzy „Neues Deutschland”. Napisał fonetycznie. Przepisałam słownikowo; obraził się, przekreślił i kazał wrócić do pierwotnej wersji. Dobra, tylko, że ja musiałam z tym pisemkiem do itd. Spojrzał kierownik, znany mi od lat na pieczątkę z podpisem pplk mgr Bolesław, załatwił sprawę, wystawił rachunek, do którego załączył pisemko Bolcia z podkreślonym fonetycznym tytułem. Biedna Pyra usłyszała „niech się ten magister pisać nauczy”. Bolcio był z siebie rad – nie będą mu cywile koło nogi…
Pepegor,
tutaj jest wg. Aliny
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/09.RYBY_etc/Ryba_w_soli_wg_Aliny.html
Pepegor, proporcji nie ma, ma przykryc, na rybke 🙂 piana z jednego bialka wymieszana z 1 kg soli
https://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1803112139?pli=1&gsessionid=SYbbEfniJCCFeLCeRts0aA#
Ogonek,
majonez z czosnkiem? Na pewno spróbuję – masz jakieś proporcje? Na poczatek bym chciała zrobić mniejszą ilość, ćwiartuchnę 😉
Zatrudniam robotnikow w dwoch krajach afrykanskich oraz kilkakrotnie zdobylem stypendia dla zdolnych mlodych naukowcow wiec swoj obowiazek spoleczny spelnilem. Z osobistych obserwacji wiem, ze w Afryce najwiecej do rozwoju przyczynili sie ostatnio Chinczycy, ktorzy po prostu robia biznes, a przy okazji tworza miejsca pracy i buduja infrastrukture. Natomiast kraje zachodnie glownie rozdaja tzw. pomoc humanitarna co w wypadku zywnosci ma efekt niszczenia lokalnej produkcji i bezposredniej pomocy swoim wlasnym farmerom od ktorych sie kupuje to zboze czy kukurydze. Co do Chinczykow to niektorzy tubylcy doceniajac ich role zwrocili mi uwage, ze sporo psow zniknelo w okolicy, no ale moze to czysta zlosliwosc. Ja i tak cenie i lubie chinska kuchnie.
Prawda leży pośrodku, ale środek jest tak często przesuwany, że jestem już tą pogonią zmęczony, ale jest tak fascynująca, że nadal się za nią rozglądam.
Poza tym, przypomina mi to zabawę w chowanego, dzieciństwo, ten zaczarowany ogród bezmiernej wiedzy którą wtedy posiadałem.
Geologa i jego rodzinę podziwiam. Dobrze jest kogoś nakarmić, a po jedzeniu z nimi porozmawiać. To oni powiedzą czy wędka lub ogródek są im do szczęścia potrzebne.
Gospodarzu – Z szacunkiem pozwolę sobie na sprostowanie – Greenpeace nie ogłosił tego dnia, Światowy Dzień Praw Konsumenta to wytwór wyobraźni działaczy International Organization of Consumers Union (Międzynarodowa Organizacja Związków Konsumenckich?) którzy wpadli na ten pomysł 21 temu. Z kolei 21 wcześniej, w 1962 roku, prezydent Kennedy ogłosił, że konsumer to też człowiek, i że ma cztery prawa:
– do bezpieczeństwa
– do tego by być rzetelnie informowanym
– prawo wyboru
– prawo do tego, by być wysłuchanym
Od tego czasu przeróżne organizacje dorzuciły do fundamentu praw cały ich pałac, zyskując przy tym na znaczeniu i stając się korporacjami o zawrotnych budżetach. A życie sobie płynie, YYC grozi udar, a biedni jak cierpieli tak cierpieją.
Nemo – Swoją drogą mogłabyś porozmawiać z panem Grzegorzem Łapanowskim, nie dlatego, że jest od nas o wiele młodszy, ale Ty lubisz fakty 🙂
Wyznawcy kultów cargo są mądrzejsi ode mnie, a ich rytuały to być może proste „dziękuję”.
Sądząc po archiwalnej rozmowie, GMO i DDT mogłyby poczekać, gdyby nie fakt, że te maleńkie ludziki na ekranie no prawdziwe, cierpiące przez politykę osoby.
P.S. Jestem szeregowcem.
Alicjo, Sławku, dziękuję. Głupio tylko, że kupiłem tego cztery sztuki i po sól pójdę chyba tam, gdzie dawają do posypywania chodników. Byłoby jeszcze taniej, bo tu już (mam nadzieję, że nie wywołam wilka z lasu), po wszystkim.
Co się potem robi z tą solą. Gdybym mieszkał nad morzem zaniósł bym morzu z powrotem
errata – wszystkie błędy, „cierpieją” brzmi całkiem nieźle, może zostać.
Pyro, 😀
Zrobiłam sobie dziś na obiad roladki schabowe (częściowo) wg twojego przepisu. Jak zwykle zapomniałam go sobie w porę skopiować. 🙁 Pamiętałam tylko o śliwkach i szyneczce ale mimo to bardzo mi smakowały. 😀 Nareszcie dorwałam brukselkę i dzięki temu miałam wspaniały obiad. 😀
Alem sklecił. Prezydent górą!
Placku, spodobało mi się Twoje „cierpieją”, mogę sobie tego słówka poużywać ? 😆
Placku – każda armia stoi szeregowcem. Byłam kiedyś na spotkaniu z kołem LOK w takiej dużej wsi podpoznańskiej. Oni robili świetną robotę – zbudowali ziemny stadion, strzelnicę w byłej żwirowni (ściany wyrobiska dawały lepszą osłonę niż kulochwyty) prowadzili naukę jazdy. Należeli chyba wszyscy mężczyźni we wsi. Przyjeżdżam – w siedzibie siedzi jeden stary chłop i mówi, że ma się na deszcz i wszyscy polecieli do siana, ale za dwie godziny wrócą. Mam sobie wypić kawę albo herbatę i poczekać. Nudno mi było, to sobie chciałm z chłopem pogadać (a przywiozłam im nagrodę – asygnatę na 5 szt broni pneumatycznej krótkiej) no i dość niezręcznie zagaduję: że tacy pracowici, pomysłowi, że podziwiamy, doceniamy… Dziadek słuchał, słuchał i widać się zjeżył, bo nagle jak huknie :
– Pani, ale Pani godo. Przecie, że chłop strzyloć musi umieć. pani, bo jakby wojna, to co? Kto bydzie strzyloł i bronił? Te Pani pare w mundurkach?”
Cóż- toż ogonki przecież są i mogą być
szlachetnym i niezbędnym elementem :
ortografii,
topografii,
geografii,
kartografii,
flory,fauny.
Tu i ówdzie wszak ogonek
nam się trafi.
Piszesz,kreślisz,obserwujesz,
miło,jeśli się nie denerwujesz.
Pytajniki też lubimy,
wszak potrzebne- w mowie,piśmie je cenimy,
a na blogu hołubimy,
jeśli nie są pełne szyderstw albo kpiny.
Cóż ja robię na tym świecie,
na dodatek w internecie ?
Ciągle pytam samą siebie-po co piszę ?
Mnie nie bawi,jeśli drażnię,drwię i skubię.
Piszę,bo ogólnie ludzi lubię 🙂
My Ciebie też, Danuśko.
Właśnie włoźyłam ciasto chlebowe do foremek. Coś mi za gęste wyszło. Zobaczymy jutro, czy przez noc urosło.
dobranoc mowie wam
jutro mam przed soba nie tylko miejsce na wlasny brzuch 😆
Danuśko, Pyra ma rację, my Cię też lubimy. 😆
Dobrej nocy i miłych snów życzę wszystkim. 😀 😀
Ogonek,
byłam w Afryce na wycieczce, ale prywatnej, i to w najbogatszym kraju, RPA. Moimi przewodnikami byli biali, zamieszkali od 20+ lat, pełni pogardy dla „czarnego”. Facet inżynier nie był wart szacunku, bo „nie myślał” tak, jak biały myśli, mentalność nie ta, to nie to…i tak dalej. Znajomi uogólniali na wielką skalę, bo zdarzało im się ciepło wyrazać o niektórych znajomych, przy czym traktowali ich protekcjonalnie, nigdy na prawach równego. Ano, mentalność nie ta – ale dlaczego ma być „ta”? Zjeździłam kraj od Zimbabwe po Kapsztad i prawie całe wschodnie wybrzeże. Dawne bantustany to miejsca, gdzie biały nie powinien się zatrzymywać, centrum Johannesburga w środku dnia puste, żadnych przechodniów, tylko pracownicy pobliskich biurowców. Nasłuchałam się o tym kraju winem i miodem płynącym i wyjechałam pełna sprzeczności. Bo faktycznie, możliwości wspaniałe, bujna przyroda, pokłady złota i węgla i Bóg wie, czego jeszcze, infrastruktura jest, ale jakoś to się nie klei.
Czarni rządzą pod każdym względem, dyrektorami są oni, ale zastępcami są biali i narzekają, że to oni robią całą robotę naczalstwa.
Byłam w winnicy, prowadzonej przez panią z Mozambiku, trzecie czy czwarte pokolenie Holendrów. Nie ma kogo zatrudnić, powiada, bo Afrykanie przychodzą do pracy i ich wydajność jest w ciągu godziny taka, jak białego pracownika za cały dzień. Odbierze zapłatę i następnego dnia nie przyjdzie.
Skojarzyło mi się to z Afryką opisywaną przez Kapuścińskiego – ważny jest dzień dzisiejszy, a jutro…zobaczymy. Europejczyk zabiega, robi plany, realizuje, Afrykańczyka obchodzi dzień dzisiejszy, nigdzie się nie spieszy i zawsze ma czas. To się powtarzało we wszystkich opowieściach białych, a także kilku czarnych osób (zaczepialiśmy kelnerów etc). Cokolwiek bym nie powiedziała, 3 tygodniowa podróż mnie nie uprawnia do wygłaszania sądów, zresztą RPA to nie każdy inny kraj Czarnego lądu.
To jest inna mentalność. Ale – ich mentalność.
Coś w ogóle nie na temat dzisiejszych wpisów. Lokalna gazeta w kronice policyjnej doniosła:
Shelter Island
Old Man McGumbus, 94 years old and a former artillery commander during WWII, was pulled over for driving his personal M1A1 tank down Main Street. When police approached the tank, McGumbus popped out of the hatch wearing goggles and a leather hat. When the smoke cleared, McGumbus explained to police that he needed to get his tank to the south side of the island as soon as possible because there had been a hippie sighting.
Dla wyjaśnienia dodam, że Shelter Island jest maleńką, bajeczną wysepką-miasteczkiem z eleganckimi domami, dwoma lub trzema hotelikami, kilkoma barami i restauracjami. Jak widać mieszka tam dzielny, doświadczony czołgista gotowy bronić jej wszystkimi środkami. Wiadomo też, że 2-ga poprawka do amerykańskiej konstytucji zapewnia każdemu obywatelowi możliwość posiadania i noszenia broni, nie określa jednak dokładnie jakiej. Dziarski staruszek wybrał akurat czołg M1A1.
Czy świat nie jest ciekawy?
Nikogo nie ma?
Ja tu jeszcze lampkę palę, popracowałam trochę, potem coę mi się przypomniało, Afryka dzika sprzed dwóch lat, wróciłam na chwilę do tamtych wpisów, szukając czegoś.
Przy okazji znalazłam wpis, że 19 marca 2009 odezwał się do nas po raz pierwszy Nowy 🙂
No, toast jutro nie tylko za Józefa, Józefę, Józefinę (o mojej sarnie wspominam), ale i za dotarcie Nowego do nas 🙂
I za mojego Ukochanego ś.p. Dziadka Józefa.
http://alicja.homelinux.com/news/Dziadek Jozef-19.03.1984.jpg
Zapomniałam, jak zwykle… 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/Dziadek_Jozef-19.03.1984.jpg
Nowy, dołączyłeś pisatielsko 19 marca na blog 😉
Nowy…:)
http://www.youtube.com/watch?v=oHqUipinDyw
Lece się zdrzemnąć, bo oczy mnie pieką.
Dobrej nocy, rana i dzionka!
Alicja,
Dzięki. Sam zapomniałem, a to już dwa lata. Muszę dodać, że moją blogową bliźniaczką jest Krystyna – pojawiła się na blogu tylko tydzień wcześniej! Przez dwa lata brniemy przez blogowe wpisy poniekąd razem. 🙂
Witam.
Dla Marka.
http://www.przecinki.pl/
dzień dobry ..
ja się tak nie bawię .. za oknem śnieg ..
Dzien dobry,
Nowy, starszy pan ma fantazje godna pozazdroszczenia 🙂 !
Jolly Rogers – jesteś w mylnym błędzie – na fotce Alicji jest jej Dziadek – Józef. Nowemu daleko jeszcze do tego wieku.
Moje chleby w piekarniku; pozostało im ok 6 minut. Coś niskorosłe dzisiaj i nie wiem, czy Młodsza nie będie ganiana popołudsniu do sklepu po chleb nasz codzienny. Sprawozdam na blogu czy upiekłam zakalec-gigant, czy zjadliwy produkt.
Ryba czy wędka?
Odpowiedź powinna zależeć od konkretnej sytuacji. Słaniającemu się z głodu trudno wciskać do ręki wędkę z instrukcją obsługi. Dziecko warto nakarmić, nauczyć czytać, nauczyć posługiwać się wędką.
To długi i złożony proces. Nie ma jednoznacznych odpowiedzi, prostych recept.
Na świecie zawsze byli łajdacy i cyniczni cwaniacy. A jednak świat się zmienia. Nie zrzucamy starców ze skał, nie przykłuwamy chorych psychicznie łańcuchami do ścian, nie palimy czarownic na stosie.
Nie ma jednoznaczności. Trzeba się poruszać pomiędzy naiwnością a cynizmem. Za GPS może nam służyć jedynie własne sumienie.
Kto chce, szuka sposobu. Kto nie chce, szuka powodu.
Pyro,
Nowy uraczył nas znakomitą anegdotą o starszym panu 😆
Jotko – anegdotę o panu z czołgiem przyswoiłam; nie pomyślałam, że wpis JR o bohaterze tej anegdoty, a o Nowym jako takim. Najmocniej przepraszam.
Echidno, ja jestem element napływowy, specjalistką od gwary jest Pyra, ale rzucam linkę 🙂 http://www.poznan.name/slownik_gwary_poznanskiej.htm
Ale mnie rozstrzeliło 😯 Jeszcze jeden sznureczek http://pl.wikipedia.org/wiki/Gwara_pozna%C5%84ska
Obiecałam Haneczce, że przestanę się umartwiać czytając teksty na portalach prawicowych, bo mi skacze ciśnienie. I raczej słowa dotrzymuję. Starym obyczajem wchodzę jednak na portal Salonu24 by przeczytać tytuły notek. I dzisiaj patrzę, a tam prof Kłopotowski (kumpel Żaby naszej ze szkolnej ławy} pomieścił tekst „Gazeta wyborcza, a kod judaizmu” To duży tekst i przeczytałam go do ostatniej linijki 2razy. Kłopotowskiego da się czytać bez przykrości nawet, kiedy człowiek nie zgadza się z nim w żadnej kwestii. Kto ma dobre zdrowie i chęć poznania co też chodzi po głowie naszej elicie intelektualnej spod biało-czerwonej, gorąco zachęcam do przeczytania. Może sobie potem na ten temat pogadamy?
Pyro, to nie jest profesor tylko krytyk filmowy Krzysztof Kłpotowski znany ze zdumiewajacych wystąpień. Ostatnio tłumaczył widzom tvp jak im może zaszkodzić oglądanie „Czterech pancernych” czym wprawiał w stan szoku towarzyszących mu historyków (w tym i tych z IPN).
Dzięki , Piotrze, za sprostowanie – pomyliłam dwóch Kłopotowskich? Szkoda, bo bardzo ładnie się polszczyzną posługuje.
W każdym bądź razie teza KK, że Polacy pogonili PIS, bo spadkobiercy żydokomuny przestraszyli się rekonkwisty, doprowadziła mnie do ataku śmiechu.
@nemo:
japonczycy robia wszystko aby do „trumny czernobylskiej” nie doszlo;
poczatkowo tez drapalem sie w glowe(a nawet pod pachami) na widok tych helkopterow i armatek wodnych…
prawdopodobnie wierza, ze uda im sie powstrzymac proces,
cholera, brakuje mi polskiego slowa…”kernschmelze” i reaktywowac pierwotny system chlodzenia(informuja, ze udalo im sie naprawic kabel do reaktora) …
nie trzymam kciukow, tylko zabieram sie za bigos.
Danuśko (22:51), już kiedyś wspomniałam, że jesteś naszym blogowym słoneczkiem i dzisiaj powtarzam 🙂
Nowy (3:05), opisałeś niebagatelnego starszego pana 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=qu7Y-Ww6s0w
Byku,
też o tym słyszę (stopienie rdzenia) i wcale o tym nie marzę, by wszystko zasypali piaskiem i betonem i czekali na następne trzęsienie ziemi. Mnie bulwersuje to „rozważanie” i prośby o dostarczenie robotów 😯 Niemcy (Kerntechnische Hilfsdienst GmbH) mają takie, do pracy w warunkach skażenia.
Znam z telewizji japońskie roboty podające kawę i rozpoznające mimikę ludzkiej twarzy, ale zdalnie sterowanego urządzenia do pracy w warunkach zagrażających ludzkiemu życiu nie pokazywali…
O tym kablu informują od kilku dni. Mam nadzieję, że mają go do czego podłączyć. Wczoraj pokazali brygadę kolejnych kamikadze – tokijskich strażaków jadących na pomoc tym 50 bohaterom z łapanki…
Robie potrawę gulaszo-podobną ” łopatka wieprzowa w kostkę, cebula w pólplastrach, grzyby suszone nie moczone, jałowiec, majeranek, kminek, biała gorczyca i dyżurne. Potem ugotuję kaszę perłową i dołoże na talerz kwaszone ogórki. Na deser owoce
Pamiętacie Szczęściarza Antoniego ?
@pyra:
ach, kasza perlowa, dawno nie robilem(gryczana uwielbiam)…
dlaczego nie moczysz grzybow suszonych?
„daja” wtedy lepszy smak?
Byku – do zupy i sosu moczę; do gulaszu i takich różnych krajanek do makaronów i kaszy daję suche. Wydaje mi się, że sos wtedy ma tylko posmak grzybowy, a nie jest sosem stricte grzybowym i grzyby mają bardziej jędrną konsystencję – są na takich samych „prawach” jak kawałki mięsa.
Nemo – dzięki za przypomnienie.
@pyra:
acha…dziekuje!
Na obiad penne rigate w sosie pomidorowym.
Przeszłam się w ulewnym deszczu do biblioteki. Po powrocie miałam mokre buty i skarpety, pogoda na kalosze 🙄
Na placyku przed biblioteką stały stragany z różnymi warzywami i sałatami bio. Zauważyłam korzeń pietruszki, pasternak, żółtą marchew, jabłka, jaja po 0.80 Fr 😯 Nabyłam dwie garści rukoli i trochę czerwonej sałaty „liść dębu”. Będzie na obiad zmieszana z rzymską i kiełkami rzodkwi.
W drodze powrotnej widziałam trawniki pełne kwitnących pierwiosnków i fiołków i pierwsze otwarte forsycje. Widać już z daleka żółte plamy w ogrodach. W sprzedaży pełno cebulek, ziemniaków-sadzeniaków itp. Pora siać, siać, siać… 😉
Spanka nie mam i czytam wszystkie wpisy z „bulem”. Czy nasz Prezydent nigdy nie uzywal sciagawek typu harmonijka? Latwe to a ile wstydu mazna sobie zaoszczedzic. Nie polecam tych co sie za ponczochy wciskalo, bo skad On te ponczochy by…. czy nie poszlam za daleko????
Buziaki,
Witam śnieżnie i serdecznie. 😀
Nemo, nie potrzebujesz czasami śniegu ? Chętnie dmuchnę w twoją stronę. 😉
Leno, podejrzewam, że nasz Prezydent był przekonany, że zna ortografię, dlatego nie pomyślał o ściądze. 😉 Faktem jest, że przynajmniej umie mówić poprawnie – w przeciwieństwie do wielu przedstawicieli obecnych „elit”, używa polskich końcówek ; „ą” i „ę”.
Życzę Blogowisku miłego popołudnia. 😀
Ale skąd tam: za daleko. Dyslekcja rzecz ludzka, chociaż na tym szczeblu kłopotliwa. Jak do tej pory tylko Kwaśniewski miał profesjonalną kancelarię i sekretariat. Ani Kaczyńskiemu, ani Tuskowi instytucje te nie pomagają. Panowie nie odrabiają zadań domowych – a to z obowiązujących kolorów flagowych, a to z witania gości wysokiego szczebla, a to z wpisów kondolencyjnych. Pogonić sekretarzy i wszystko. Bush junior nie takie plamy dawał i administracja sobie z nimi poradziła (nawet pomylił kraj, w którym składał wizytę i nazwisko głowy jego państwa).
Zgago,
dziękuję za ofertę, ale podobno u mnie powyżej 1000 m też pada śnieg 🙂 Stąd nie widać, bo leje i chmury nisko wiszą, ale do jutra ma przestać, to sprawdzimy. Mam niedosyt nart. W lutym mieliśmy 10 procent normalnych, przeciętnych opadów, a śniegu nigdy (od kiedy mierzą) nie było tak mało.
Pyro,
Ja sie nie czepiam, ale to tak malo wysilku wymaga by napisac jedno poprawne zdanie w dokumencie, na izust, na izust, jak juz bez sciagi.
Jezeli chodzi o ?ą? i ?ę? to jestem dumna, wszak polscy politycy uwielbiaja koncowke OM.
Jade po rybki, a to przez Nemo i jej sos.
Buziaki,
Leno, 😉
http://www.youtube.com/watch?v=i9L0jb1kgZc&feature=related
nie mam ogródka to posiałam na wacie rzeżuchę …
z tego sosu nemo można zrobić sobie pesto dodając orzechy i trzymać w słoiku na różne okazje ..
ponuro okropnie …
Młodsza po pracy była na damskich zakupach i obkupiła się w kilka bluzek wiosennych (bo już prawdą, Bogiem, była dosyć obszarpana) Ładne szmatki kupiła, w przyzwoitym gatunku i na szczęście, nie przypominające bluzek naszych celebrytek. Pyra dostałaby zawału, gdyby jej dorosła córka obnosiła na biuście dumny napis w złocie i czerwieni albo równie ponętne malowidło.
A ja zaprasa na cd prasówki : na portalu Dziennik.pl jest wywiad z Lechem Majewskim „Zwyciężyła estetyka” jego film „Młyn i krzyż” zyskał entuzjastyczne opinie. Samego filmu nie widziałam, ale widziałam „film o filmie” czyli opowieść jak ten obraz powstawał. Zrobił na mnie wielkie wrażenie. Wywiad Majewskiego też zrobił na mnie wrażenie. Ciekawy artysta.
Errata – zapraszam na cd prasówki (zamiast tego szczątka w tekście powyżej)
Też się macie czym przejmować, co na obiad i tak dalej…przyjdzie superksiężyc i wyrówna 😉
I to niby dzisiaj 🙄
Zatrzęsły mi się portki na sekundkę, ale w porę przypomniałam sobie, że portki to się trzęsą pętakom, więc wyrosły mi skrzydła i udawam się do zajęć artystycznych.
http://deser.pl/deser/1,111857,9253911,19_III_na_niebie_wzejdzie_Superksiezyc__koniec_swiata_.html
U mnie czyste niebo, więc może będzie ten super dobrze widoczny?
Wspaniałej soboty, ja do roboty 🙂
Jeżeli do wieczora nie przybędzie chmur, to może uda mi się obejrzeć ten superksiężyc. Byłby przynajmniej jakiś miły moment w tę sobotę.
Chciałam być nowoczesna i zamierzałam wysłać druki podatkowe drogą elektroniczną, bo to w końcu nic trudnego. Ale nic z tego – przez stronę Ministerstwa Finansów nie mogłam tego zrobić. Zanim cokolwiek zaczęłam wpisywać, juz mnie poinformowano, że zrobiłam błędy. Kiedy wpisałam koszty uzyskania przychodu, zniknął sam przychód a zatem wyniknęła strata, której rzeczywiście nie ma. I tak wiele razy. Straciliśmy na to dużo czasu i nerwów. Chciałam więc przynajmniej wypełnić formularze i wydrukować. Też nie można. A więc po staremu wypełnię je długopisem i wyślę pocztą. I po co te zachęty do internetowej komunikacji z fiskusem.
MF wydaje olbrzymie sumy na systemy internetowe , a podatnik nie może z tego skorzystać. W sumie strata czasu, bo na brudno mam wszystko wyliczone i raz-dwa przepiszę na czysto.
Z innych niemiłych niespodzianek dnia dzisiejszego – zlikwidowana pralnia/ ale znalazła się druga dogodnie położona/, 15 minut stania w kolejce w aptece,aby się dowiedzieć, że lekarstwa nie ma/ a zawsze u nich kupuję/ a także niewywiezione worki z odpadami / makulatura, szkło i plastik/. Stoją przed posesjami i mogą zainteresować jakiegoś znudzonego przechodnia.
To wszystko ma też swoją dobra stronę – odechciało mi się jeść i na obiad zjadłam tylko trochę sałaty z pomidorami. Właśnie zaczynam wiosenne porządki z własnym organizmem, więc to wyjdzie mi na dobre.
Rozpisałam się, ale cdn.
Jeszcze jedna nieprzyjemna sprawa. Znajoma pracuje w dużym sklepie spożywczym , który prowadzi także sprzedaż internetową i dostarcza zakupy do domów. Dość częste są przypadki bardzo chamskiego traktowania dostawców. Doszło do tego, że w sklepie powstała lista klientów, których internetowo się nie obsługuje, co oznacza, że chamstwo jest normą u tych osób. Nie potrafię zrozumieć motywów postępowania tych osób- czy leczą swoje kompleksy albo sami doznają upokorzeń w swojej pracy i wyżywają się na innych ? Nie wiem. To tak a propos tego , co napisała Alicja o pogardzie okazywanej przez białych mieszkańców RPA czarnym.
Sałatka ze wszystkich tematów
Kto wie, może Nowy także ma czołg, ale teraz oglądam konferencję prasową z udziałem prezydenta Stanów Zjednoczonych i pani prezydent Brazylii, on w garniturze, ona w stroju pożyczonym od Kadafiego. Dowiedziałem się, że to już czas najwyższy, by przekazać władzę ludowi. Pewnie trafi mi się odrzutowiec. Odlecę wtedy na wyspy szczęśliwe, Lagerhansa. Tam nie ma prasy, telewizji, prawicy, lewicy.
Placku,
Na wyspach Lagerhansa
Podają na fajansach
Gdy chcesz jeść z porcelany
Polecam ci Kajmany 😉
Sałatka z „żeglarskiej opery” – Shanties 2011 Kraków:
http://www.youtube.com/watch?v=EnkvQmihvkE
Nemo – Nieważne na czym, co i gdzie, ważne z kim, po lewej, po prawej, na przeciwko, a zwłaszcza za plecami 🙂
Wstałam z drzemki. Śniły mi się różne znajome osoby i wcale nie były miłe. Czy ktoś ubezpiecza przed złymi snami?
Kajman za plecami dobrze zabezpiecza tyły 😎
Alicja przy zajęciach rozrywkowych 😉
Tu trza oderwać, tam przerwać, ówdzie przerzucić i nawrócić, tu obciąć, tam podciąć, wyrównać i zapodać…o nawijaniu i przewijaniu, a nawet przeginaniu nie wspomnę 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_5743.JPG
Pyro,
może Raphacholin?
Leje…
Chyba sobie zafunduję kąpiel rozgrzewającą z solą iwonicką.
Pyro – Łapacz snów
Nemo – Masz rację 🙂
Sałatka Nisi smakuje mi bardziej niż sałatki kłopotowskie czy olejnickie. Jest świeża, pełna uczuć i tęsknoty do wielkiej rzeki. Nie jest przypadkiem, że to rzeka Missouri, bo w St. Louis jest szpital dla dzieci chorych na serce, a w nim – łapacze snów. Być może miejscowe Żaby i Alicje robią je na drutach.
W centrum bawaajige nagwaagan jest otwór na dobre sny, otoczony pajęczyną na senne zmory. Nieważne jak się pisze bawaajige nagwaagan, w Japonii czy Polsce.
Smutna Alicjo – Twoje zdrowie.
Wątróbkę mam zdrową, Nemo. Na łapacza snów mogę się zgodzić, choć bardziej przydałby się cenzor snów. Myślę, że zasłużyłam sobie na sny malarskie, delikatnie pastelowe (trochę jak „śniadanie na trawie”, a trochę, jak „portret infantki’) Żadnych strachów, żadnych surowości Rublowa i żadnej batalistyki. I bardzo proszę : bez estetyki rodem z kreskówek.
O, tak. Dream catcher od Indian Navajo chroni od lat mojego Osobistego od złych snów, w każdym razie nie słyszę skarg na koszmary. Podobno dobre sny przechodzą bez trudu, ale Osobisty ich też nie zapamiętuje 🙄
Jak łapacz nie pomaga, to można się jeszcze ubezpieczyć w firmie Cholagoga 😉
Ja nie jestem smutna, Placku, ja jestem skupiona!
Patrz, ile tu się trzeba nawykoncentrować i nawywijać… i nie zgubić tego tam…wątka i motka 😉
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2011/03/18/wiesz-co-jesz/#comment-271055
Pyro – Bardzo skromne życzenie. Oto Malarz, pies, ifantka, damy dworu, lustro, a w nim Filip i M.
O diabli…
to nie ten sznureczek miał być! Czyżby łotr sobie ze mna pogrywał, czy co?! 😯
Próbuję raz jeszcze i wracam do zajęć rozrywkowych, a potem sprawdzę, co wyszło. Ze sznureczkiem. Te namoty mam wbrew pozorom pod kontrolą 😉
http://www.youtube.com/watch?v=4-CeOWDBoFg&feature=related
Po tylu latach zrozumiałem frustrację Grechuty. On do niej z cukrowym konikiem, a ona – Velazqueza daj mi miły. Kobiety.
Zdenerwowałem sie 🙂
Jedną z ukochanych moich książek jest Waltari „Ja, Thums nieśmiertelny”.Bohaterem jest postać z mitologii etruskiej – król etruski, który rodzi się w wietrzną noc raz na tysiąc lat, żyje życiem śmiertelnika, które i tak zaprowadzi go do miast etruskich, po drode spotyka bogów, herosów i ludzi i zwolna nabiera wiedzy o swojej tożsamości, aż kiedyś zasypia zaproszony na ucztę bogiń Etrurii – zasypia i wie, że za 1000 lat, w ciemną, wietrzną noc narodzi się po raz kolejny.
O diabli…
to nie ten sznureczek miał być! Czyżby łotr sobie ze mna pogrywał, czy co?! 😯
Próbuję raz jeszcze i wracam do zajęć rozrywkowych, a potem sprawdzę, co wyszło. Ze sznureczkiem. Te namoty mam wbrew pozorom pod kontrolą 😉
http://www.youtube.com/watch?v=4-CeOWDBoFg&feature=related
p.s.
Wpisuję uważnie i kopiuję, to już 3 próba, resztę mam w głębokim poważaniu, nie mam czasu, zwyczajnie 🙄
No i znów zaczęłaś, Alicjo. I czym się to znowu skończy. Pilnuj oczu i rączek!
I to wszystko przez te Żabine norweskie wzorki.
A jak skończysz to pokażesz?
Pepegorze – i jak? Kupiliście ten stary dom? Ten do restauracji za ciężką gfotówkę?
Krystyno, niektórym ludziom poprawia nastrój przydepnięcie kogoś, kto ich zdaniem stoi szczebelek niżej. To się nazywa potraktować z pańska. Wiem coś o tym, jestem tylko kasjerką 😎
Pyro, to ja, jawa. Jeżeli Cię sennie sponiewierałam, to możesz mi oddać 😉
Pyro, myślisz o tym, co go pokazałem onegdaj? Tak, on już należy do do towarzystwa miłośników, gorzej z pozyskaniem funduszy na dalsze roboty. Najgorsze mam za sobą przez ten fakt, że właścicielka zdecydowała się go sprzedać za małe pieniądze, nie dostając nawet wszystkiego, bo wybłagaliśmy raty. Gdyby obstawała na większej sumie to musiałbym jej w końcu wydać zezwolenie na rozbiórkę, bo ustawa przewiduje, że od prywatnego właściciela można oczekiwać tylko inwestycji (w zabytkowy budynek) albo opłacalnej, albo przynajmniej neutralnej w kwestii przychodów i rozchodów. A tu było wszystko jasne, pod względen inwestycji w taką ruinę. https://picasaweb.google.com/pegorek/Brunotte02?authkey=Gv1sRgCKTg9-zno9qoEg#5575848562990498434
Krystyno moi znajomi są bardzo zadowoleni z tej internetowej możliwości wysłania zeznania podatkowego .. i nikt nie miał problemów .. ale współczuje bo to denerwuje jak coś idzie nie tak ..
Alicja chyba zarabia na podróż do Islandii … kiedy jedziecie? …
Z tym paragrafem o tej inwestycji jest tak, że państwo może własnymi środkami, tzn. dotacjami z budżetu tą ?gospodarność? takiej inwestycji stworzyć. I z tego żyje cała ochrona zabytków.
W czwartek zapraszał kolega po fachu do małego miasteczka Rinteln, nad Wezerą, zapodam: https://picasaweb.google.com/pegorek/Rinteln?authkey=Gv1sRgCKjo792utNCk5gE#
Tam inwestowano od początku lat 1980 i dziś całkiem wypucowane. Warto zjechać z autostrady na Dortmund, bo to niewiele więcej niż 15 km.
Jolinku,
Alicja teraz robi takie rzeczy nie zarabiając, tylko dla przyjemności, żeby komuś zrobić, a i rączki troszeczkę rozruszać. Od zarabiania pieniędzy jest Jerzor (swoje zarobiłam), a ja od wszystkiego innego, w tym utrzymywanie kontaktów z całym światem 😉
Islandia 11 kwietnia
PIT wypełniony ręcznie, wyślę pocztą tradycyjną.
A niebo zasnute chmurami i nie obejrzę wielkiej pełni księżyca. Szkoda. Może jeszcze się przetrze…
U nas absolutnie bezchmurnie i jest pięknie!
Pepegor – prześliczne to miasteczko. Czy byłeś w takich odrestaurowanych budynkach? Jakie są te mieszkania? czy można wszystkie udogodnienia wprowadzić? Bo jak te rury i kable w gliniane ściany?
Pyra, kabel w gline? normalnie, to glina kablem 🙂
teraz wszystko jakos po wierzchu, ale co ja sie tam bede za Pepegora nadstawial?
jak rybka?
Pepegor nie sprawozdał. Moje rybki wczoraj były trochę za małe – zesmaża to się na skwarek jak nie dopilnować.
Sławku – Nie glina i kabel, ale policjant i informantpor favor.
A jak już na temat – to gdzie Antek? Znowu się bawi w drugie życie?
Wypróbuję nowe kody, taki mam tekst na obrazku : 7f16
Jakieś proroctwo dla Kadafiego?
Nie było mnie chwilkę, ale to takie chwilowe kłopoty, byłło, minęłło…
Rodzina pomogła i jest już dobrze.
Teraz, możecie mi zazdrościć, popijam Margatitę zmięszaną przez Margaritę i przykładem Majewskiego chwilowo deklaruję : dość mazania marmoladą, szwendactwa i obiboctwa blogowego!
Czy wiecie że u mnie dynks to również napój dla upadłych smakoszy?
Denaturat.
Widzę we wspmonieniach takiego smakosza zwanego Leninem, popijającego dynks ze srebrnego, carsko-rosyjskiego kubeczka, nieważne co, ważne w czym.
Ja nie skorzystałem z poczęstunku, a on z propozycji odkupienia kubka. Może gdybym jednak łyknął byłoby inaczej?
Namoczyłem śledzie, naszło mnie w czwartek na takie z octu, gotowe będą za tydzień, oby więc chęć nie przeszła.
Do śledzia ziemniaki w mundurkach, do ziemniaków gruba sól.
A księżyc zerka zza chmur.
Aleś mnie Pyro wywołała!!
Antek – w piątki i soboty Antek do blogu przypisany i finał. W innym wypadku stali bywalcy odczuwają dyskomfort i podejrzewają „wymienionego” o brzydkie zabawy.
To chyba mecz Manchester United z Barceloną.
Byłem w mieście. Stoję w marinie (bogata załoga, bo normalnie na kotwicy za darmo) W miescie inferno. Ludzi więcej niż na Manhattanie w porze lunchu. Gorąco jak diabli. Wracałem autobusem. Na 40 miejsc około 80 osób! Ogłupiały zdryfowałem do marinowej restauracji gdzie uzdrowiony zimnym piwem mogę zacząć myśleć. Mam troche zdjęć jak zwykle o Sasa do lasa, ale czy to kogos zainteresuje. Nie chce wciskać na siłę bo to ani przyjemne ani pozyteczne a napewno męczące dla Was i dla mnie tyż…
Cichalu – jesteś kokiet; skądinąd cecha zawodowa. Przestań się krygować – przeżyjemy i Ty przeżyjesz. Co masz nam skąpić urody świata. Potem Nowy coś zamieści, a nawet Sławek od czasu do czasu daje się ubłagać. Pokazujcie, panowie co tam macie w rejestrze.
Pyro, tam tym razem nie byłem, ale mam takie zdjęcia, tylko w pracy. W pracy natomiast nie mam picasa i tak to idzie. Jak długo mam te zdjęcia na karcie, w samym aparacie, to mogę zapodać.
W tak zremontowanych mieszkaniach ma się na ogół wszystko czego się chce, bo to się chowa wewnątrz, w drugiej warstwie, tej izolacyjnej, nieodzownej dzisiaj ze względów oszczędzanie energii. Tu w takich budowlach cała masa problemów wynika właśnie z tego jak to zrobić, nie zagrażając tej starej substancji budowlannej, a my doradzamy jak tego nie spiepszyć.
Najgożej żyć z tym faktem, że tam na pierwszym piętrze nigdy nie było więcej wysokości niż ok. 2 metry, a dom (ostatnie dwa zdjęcia) sie obsunął, siadł, że na końcu pokoju brakuje ze 20 cm do pozionu i jak się wyrówna, to zostaje tylko jeszcze tylko …, właśnie.
Wyjście wygląda tak, że pierwsze piętro wykorzystuje się do zadan funkcyjnych, jak pralka, prasowalnia, pakamera, za to poddasze daje okazję do urządzenia indywidualnych marzeń mieszkaniowych. Ale na to trzeba szczególnych amatorów, a ci na kamieniu się nie rodzą.
Już 110 pocisków Tomahawk. Kolejna wojna.
Ogonek, nie swiruj, zmiete w sieci mniej cierpia?
rdza zezre kazde zelastwo, a okon bandyta i tak sie bedzie czail na plotkeeee
Placek, no dobra, wiem, ze jestes subtejniejszy,
Antek, pewnie obstawiles truskawki? toc nie sezon
Miałeś Placek głośniej?
Ja z nerwów nie słyszałem komentatora.
Nie był to aby Manchester City?
Bo wiesz, jak wilk syty to i Manchester City.
Nie mogę tak na bieżąco, zajęty jestem, chleb zaczyniam.
110, to jeszcze nie wojna, a raczej lekcja, za duzo tam diesla, zeby sieczke robic, ten w dziwnej czapce, innej za kazdym razem, wyraznie nie chce zatrybic, ze jego czas sie skonczyl
Kochane Dziewczyny,dzięki za Waszą sympatię. Jest wzajemna 🙂
To jeszcze a propos wczorajszo-wieczornych wpisów.
Dzisiaj wyruszyliśmy na inspekcję dóbr nadbużańskich.Inspekcja to brzmi dumnie,ale trzeba było po prostu zakasać rękawy i uskutecznić gruntowne sprzątanie po cyklinowaniu naszych,tamtejszych drewnianych podłóg.PYŁ BYŁ WSZĘDZIE !!! Jeszcze go chyba trochę zostało na następny raz 🙁
Osobisty Majsterkowicz przykręcił dwie półki nad kominkiem.Trzeba nam też było chwili zadumy,by pomyśleć,gdzie postawimy może jakąś komodę albo prozaiczną szafę (szafkę)na buty.
Nadszedł miły moment w urządzaniu tej wiejskiej chałupy,chociaż remonty jeszcze nie do końca zrealizowane.Bo na wiosnę czekają na nas gresy,czy inne terakoty do ułożenia na tarasie .Już nie mówiąc o urządzaniu ogrodu.Myślę jednak,że to już sama przyjemność 🙂
A Kłopotowski kojarzy nam się bardzo miło 😀
Ale tylko ten ks.Kłopotowski,który jest patronem ulicy na Pradze ;
http://aborzek.webpark.pl/ulice/klopotowskiego.htm
W tymże Urzędzie Stanu Cywilnego ślubowaliśmy sobie z Osobistą
Gorszą Polową 😉 miłość,aż po grób !
Alicjo-będę czekać niecierpliwie na Twoje islandzkie reportaże.
A te z drugiego końca świata tzn. z Ugandy też czytam bardzo chętnie.
W sumie nasi są wszędzie ( jeśli uznać,że Geolog to prawie blogowy „przyszywany” korespondent w tamtej części Afryki).
Pyro, Autentycznie się mi nie chce bez potrzeby. Wczoraj, bardzo mi kiedyś bliska osoba zrobiła mi ogromna przykrość i tak mi jakos siadło…
Wiesz Pyro, życie to ja staram się prowadzić jedno, to pierwsze.
Z moim tu bywaniem sobotnim bedzie trudniej, wiosna nadciąga…
Ale zawsze, chętnie wpadnę zrobić jakiś dym.
Proszę zwrócić uwagę na zagadkę!!
Rozwiązanie pewnie jutro.
Moze plotkowanie jakoś mnie rozluźni. Krzysio Kłopotowski facet erudycyjny z ogromnym poczuciem humoru. Pamiętam jak w czasie Wielkiejnocy na Greenpoincie utworzyliśmy kilkudziesięcioosobowy pochód z okazji Nowojorskiego Święta Kapeluszy. Krzysio na swojej (nie wiem czy genetycznej, czy wystudiowanej) łysinie precyzyjnie wymalował flagi polską i amerykańską. Śpiewaliśmy frywolne piosenki i wołaliśmy jak w czasie Juwenaliów „Chodźcie z nami, chgodźcie z nami!
„…bo twarz jej spłonęła rumieńcem i upojny uśmiech roztworzył pąsowe usta”
Haneczko… czytam, czytam i smakuję :)i
No,popatrz Cichalu – taki fajny świrus i takie głupoty „erudycyjnie” wypisuje. Też jestem lewicowo-lewicująca -czyli pracuję na ekspansję żydowską? Żydów czytam, z Żydami się przyjaźnię i kłócę (jak czasem) i tylko czekam żeby mnie Kłopotowski podsumował… Nie mam zdrowia na idiotów – nawet czarujących.
Antek – dobrze, że bywasz.
Ha, warto było 😀 To ja też coś roztworzę 😀
Danuśko, ks. Kłopotowski będzie i mnie sie wkrótce miło kojarzył. W tym samym bowiem urzędzie inna, znana Ci z opowiadań, para polsko francuska złoży ślubną przysięgę 😀
Cichal – tak to jest, że poważnie zranić może Cię tylko osoba bliska. NA obcego najwyze się wściekniesz. Odchorujesz, a blog Ci pomoże. Mnie z dołka zawsze blogowisko wyciąga (nawet nieświadome swojej roli). Wznoszę kieliszeczek orzechówki – nasze zdrowie!
Pyro – Jeśli źle mi życzysz, brnij dalej w jednego z tych Kłopotowskich, ale pamiętaj, że będziesz mnie miała na sumieniu. Za chwilę przegryzę sobie język. Czy chcesz rozlewu krwi? 🙂
Wszystko to nic w porównaniu z opowieściami Tadeusza Kłopotowskiego o szkodliwości kwasu glutaminowego. Czysta poezja.
Cichalu – Nie przejmuj się.
No to Pyro jeszcze pyffko noch ein mal. Zadry nie spłucze ale chociaz chłodniej. W głośnikach karaibska muzyka. Daję te pare zdjęć, ale tylko Tobie!
https://picasaweb.google.com/cichal05/Belize?authkey=Gv1sRgCOyVnLbJt7PKyAE#
Antku, czy to jest móżdżek ?
Cichalu, Kapitanie miły, życie jest zbyt krótkie, żeby chować urazę a na dodatek, pozbawiasz swoje fanki, przyjemności z oglądania piękna i różnorodności Świata. Proszę, wrzuć foto. 🙄
Cichalu, to ja nie mogę ???????????
Ja też nie, Zgago 🙁
Haneczko, to my dwie takie sierotki. 🙁 🙁
Jako rekompensatę, mam przygotowany torcik orzechowy – będzie dojrzewał całą noc a z rana do piekarnika. Potem polewa i …… wielkie mniam, mniam. 😆
Zgago – tak, ale tylko dla Ciebie 🙂
Co za dzień – to mniam, mniam mnie dobiło. Ludzie są okrutni.
(wszedłem bez biletu – Cichal tylko pół twarzy pokazał, ale to i tak lepiej niż Kłopotowskiego dwie twarze zobaczyć)
Cała nadzieja w księżycu, chyba, że jest już opatentowany.
No to zostałam się sama, sierotka jedna…
Placku, nawet nie wiesz, jak chętnie bym się podzieliła z Tobą i innymi blogowiczami ale pozostaje mi tylko podzielić się z sąsiadką – sama musiałabym go jeść przez 4 – 5 dni. Niestety z latami, możliwości zjedzenia „mniam, mniam”, bardzo się ograniczyły. 🙁
Haneczko, przecież i ja bez biletu nie wchodzę. Więc nadal jest nas dwie. 🙁
Zgago – Byłem i jestem tego pewien, Zgago Pogodnie Altruistyczna. Wiem.
Cichal nie taki straszny, a ja nie zgaga (przepraszam kochaną Zgagę z duuużej litery) Podzielę się z Wami – oglądajcie sobie „Cichalu” przejdzie i przyschnie.
Pyro, 😆 😆
Tylko, co będzie, gdy Kapitan się na mnie i Haneczkę też zeźli ??????
Alicjo, już drugi kusztyczek z nalewką wlewam w siebie, śląc Twoim paluszkom, życzenia zdrowia. 🙂
Żaboooo !!!!!!!!! Gdzie jesteś ???????
Ptaszki Wy Moje! Wybaczcie staremu…
Pyruś, znasz mnie przecież, nie twoje – nie rusz 😎
Libia mnie męczy, myśl kobieto, bo jutro będę męczyła Ciebie, ogadać trzeba.
Haniś – co mam myśleć. Nowa wojna u bram. Szczęście, że naszych nie posyłają. Tusk odmówił. Tym razem może być paskudnie; tzn zawsze jest paskudnie, ale nie każdy podpalacz ma tyle zabawek łatwopalnych. Młodsza się wkurzyła – tydzień patrzyli na masakrę, pod koniec wzięli udział w zabawie. Nie wiem jak tam zasada samostanowienia narodów.
Kapitanie, zgagowe ptaszysko nie ma Ci czego wybaczać. 😆 Lecę oglądać. 😆
Kapitanie, tylko pozazdrościć takiej różnorodności miejsc, które oglądasz w naturze. 😀
Idę już spać i śnić o szczęśliwym człowieku. Czego i Blogowisku życzę. 😆
Nikogo? To ja też idę sobie. Czy coś komuś dedykuję? Nie! bo mogłoby być
„Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej…”
Świat jest naprawdę mały 😯
Krzysztofa Kłopotowskiego zaprosiliśmy na niemiecko – polskie warsztaty z edukacji medialnej w 2000 roku do Wrocławia. Krótko przedtem wrócił z USA. Wygłosił znakomity wykład na temat rzeczywistości wirtualnej. Zapamiętałam go właśnie jako czarujacego erudytę.
O polityce nikt nie rozmawiał. Mimo tego, że dokładnie w tym czasie Kwaśniewski po raz drugi wygrywał wybory prerzydenckie. I to w pierwszej turze. Głosowaliśmy we Wrocławiu.
Po nocnym przymrozku wstało słońce. Zapowiada się piękny dzień. Dla nas szczególnie piękny, bo z naszym ukochanym wnukiem 😆
Miłego dnia 🙂
dzień dobry .. słonko jest i chyba idzie na poprawę pogody bo głowa boli ..
Alicjo podziwiam zatem Twoje dobre serce .. taki prezent do zaszczyt dla obdarowanego …
cichal chyba tego nam nie zrobisz i zdjęcia będą dla wszystkich i to dużo .. ja nie taka podróżniczka jak tu wielu i to jedyna okazja zobaczyć różne zakątki oczami innych …
dzisiaj niedziela to rosół nemo na stole …
Dzień dobro – słońce i chłodno. Cześć, jestem zajęta.
A kto by się tam Kapitana pytał o pozwolenie oglądania zdjęć…wystawił, to włazi się i już 😉 I jeszcze krytykuje się – MAŁO!!! Śmierdzi malizną…
Jak znam Kapitana, dziennik pokładowy jest w wiadomym miejscu, ale go nikt nie prowadzi 😉
Ruszacie jeszcze dalej, czy już z powrotem?
Ogonek,
tak jakbyś ryb nie jadał…no wiesz, co? 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/img_0376.jpg
Alicjo faceci lubią jak ich się docenia .. a my tu mamy tylko takich co lubią być miziani .. zresztą warto być miłym bo sam człowiek staje się lepszy .. 😉
Dzień dobry,
Tutaj po 4 rano, a ja, pospawszy kilka godzin, markuję, jak to często się zdarza Alicji.
Wczoraj wybrałem się ponownie do kina, żeby obejrzeć tym razem bezpośrednią transmisję opery Lucia di Lammermoor (G. Donizetti) z Natalie Dessay jako Lucia.
Nie wiem z czyjej to wyszło inicjatywy, ale te od niedawna istniejące transmisje „idą” do kin całego świata, chociaż chyba nie do Polski.
A wielka szkoda! Może koneserzy z Sąsiedztwa spojrzą na to z przymrużeniem oka, ale ja i tak zdania nie zmienię.
W sali z dobrym nagłośnieniem odbiera się to bez porównania lepiej niż przed telewizorem w domu, jest to jakaś namiastka bezpośredniego uczestniczenia w wydarzeniu, a przecież nie każdego stać i nie każdy może bywać w operze w ogóle, a w Metropolitan szczególnie.
Dla mnie sala Metropolitan Opera jest niby w zasięgu, ale mogę sobie na to pozwolić tylko raz na jakiś czas – sumując koszty każdy taki wyjazd to kilkaset dolarów, a transmisja – tylko $20.
Nawet jesli to ktoś nazwie, że Met. Opera wychodzi pod strzechy, to niech i tak będzie – ja obejrzałem to w kinie w East Hampton, gdzie swoje strzechy ma śmietanka śmietanek, a sala była prawie pełna.
Często się patrzy na Stany, jako na kraj kowboi, mistrzów bokserskich i bywalców McDonalda, co zresztą najchętniej się sprowadza do Polski. Warto byłoby czasami spojrzeć inaczej.
Ta forma tranmisji będzie kontynuowana – następna 9 kwietnia (Le Comte Ory). Obejrzę napewno.
Dłużej nie zanudzam. Idę dospać, jakby powiedziała Alicja.
Nowy dobrego spania … z tego co czytałam u nas też są takie projekcje ..
Dzień dobry,
U mnie od rana słonecznie. Księżyc był niezwykły, mam nadzieję, że też mogliście go podziwiać.
Nowy, Dessay jest niezwykła, prawda? I głos i aktorski talent.
http://www.youtube.com/watch?v=NYm7oJXVeks&feature=related
Nowy – tak, są i w Polsce. Ale nie w Warszawie, były przez parę lat, ale pan Gutek, szef kina Muranów, stwierdził, że mu się to nie opłaca 👿 Warszawskim operomanom pozostają więc podróże do Łodzi, gdzie takie projekcje odbywają się w sali filharmonii. Paru moich blogowiczów też było na tej projekcji 🙂
(kod: 8muz 😯 Zawsze mi się wydawało, że muz było 9, do dziesięciu w porywach 😉 )
Budzik
Kawa
Dzień dobry!
Dziękuję za gremialny udział w moim konkursie, łącza ledwo wytrzymały, najszybciej i najdokładniej odpowiedziała Zgaga!! 🙂
Hura!
Tak Zgago, to był obgotowany wieprzowy móżdżek!!
Pewnie widziałaś, ale czy jadłaś?
A co do transmisji operowych, najblizsza już 24 marca, bilet kosztuje dolarów 17 i ćwierć.
http://www.operawkinie.pl/kina-opera-hd.html
Placku, dzięki za budzik i kawę, mimo że ja już po jednym i drugim ogarnięty jestem jakąś niedzielną niemocą, każde więc dodatkowe rozbudzenie przyjmuję z radością!
Chleb rośnie, my idziemy precz, ciekawe czy uda się wejść po powrocie do domu? Jeśli bardzo urośnie i wypełni sobą całą domową przestrzeń?
Ha, to jest temat na nowy horror!!!
Jak wrócę machnę jakiś storyboard i poślę do Holyłudu.
Rzecz będzie się działa w dawnej Polsce, trwają przygotowania do wesela Hanki i Jontka, Dominikowa, matka panny młodej piecze weselny chleb, noc jest ciemna, listopadowa, księżyc w pełni, wyją psy, a do pieca w którym rośnie chleb zagląda Dziennikarz z tygodnika NIE….
Macie u mnie zaproszenia na premierę!!!! 🙂
Alinko,
Masz rację. Nie wiem gdzie w tak filigranowej postaci mieści się tyle talentu. W tamtym tygodniu oczarował mnie oczar, teraz drobna Natalie. Wygląda na to, że ciągle chodzę oczarowany 🙂
Antek,
dzięki za sznureczek, czyli pana Gutka zastąpili inni. I bardzo dobrze 🙂
No! Brawo Multikino!
W poprzednich latach pokazywali inne projekcje operowe i żałowali (wiem od ludzi z firmy), że Gutek poderwał im ten Met. Teraz przejęli, cieszę się, niech tylko uważają na projekcję dźwięku, bo to nie jest zwykłe kino.
E, dopiero spojrzałam na stronę. To niestety nie jest Met, tylko w dalszym ciągu Włochy. La Scala – nie jest źle, ale to co innego, poza tym te transmisje z Met są o wiele lepszej jakości.
Też nie zauważyłem, ale właśnie – nie jest źle.
Nie wiem ile scen prowadzi takie transmisje, ale jest ich jeszcze więcej.
W tamtym tygodniu Czajkowski transmitowany był z filharmonii Los Angeles. Świat się zmniejsza, ale w tym przypadku na korzyść.
Doroto z s. – my tu w Szczecinie wiemy o 13 Muzach…
Jolinku – zanotuję sobie (o ile skleroza nie będzie interweniować) Twoją trafną uwagę o byciu miłym.
Adam Małysz tyle dawał nam pozytywnej emocji .. i co my będziemy teraz ogladać ..
Nisiu mnie się wydaje, że Ty miła jesteś nad wyraz … 🙂
ale fajny pomysł …
http://dzismamochotena.blox.pl/2011/03/Salatka-Zmijka.html#ListaKomentarzy
Witam wiosennie (prawie 😉 ).
Antku, kiedyś jadałam móżdżek (ale cielęcy), dość często. Kupowałyśmy go w sklepie przy rzeźni. Robiłam w dwóch wersjach; móżdżek zapiekany i polany sokiem cytrynowym i z jajecznicą. Mnie najbardziej smakował na kwaśno. Poza moimi rodzicami i mną – jakoś nie było amatorów i nie byliśmy z tego powodu smutni. 😉
Placku, ja już po budzeniu i po kawie – choć nie tak uroczych. 😀
Polewa na niedobrym torciku już jest. W piekarniku, bardzo niedobra pierś gęsia a kartofle na okropnie niesmaczne kluchy, właśnie się ugotowały, dlatego muszę lecieć do kuchni. Też mi się zachciało tyle niesmacznych i niezdrowych rzeczy na obiad. 😉
Jolinku – 😆
Zgago, nie masz to jak odrobina umartwienia w niedzielę…
Móżdżek cielęcy na kwaśno? Ja oddam za darmo własny . Tyle tylko , że pożytek ,może być niewielki bo jestem stary baran . Niestety na rozum ani jakąkolwiek poprawę nie mogę liczyć . Próbowałem zmienić się wielokrotnie i nic . Ciągle to samo 🙁
Załamany jestem i w depresji.
A mnie od wczoraj trapią smętki engzystencjalne. Od ponad 200 lat, od Rewolucji Francuskiej, co i raz grupy entuzjastów inicjują wojnę o wolność : wolność do…, wolność od…. Prawie wszystkie zwycięskie i okupione hekatombą ofiar. I nie wiaomo jaki diabł w tym miesza, ale ogółem wolności jest coraz mniej i dla jednostek i dla państw. Regulacje prawne, międzynarodowe, konstytucyjne i traktatowe wprowadzają sprawiedliwość ograniczając swobody. Pojęcie suwerenności? Konia z rzędem temu, kto znajdzie na mapie politycznej państwo suwerenne – no, może którąś z republik wyspiarskich na Pacyfiku. Wbrew pozorom i mocarstwa (czy jedno, czy sześć) także są poważnie ograniczane w swojej polityce. I dręczy mnie pytanie, czy było warto w ogóle kwestie te podnosić? Panie Marat, Robespiere, Kiereński?
http://www.edvard-munch.com/gallery/death/deathOfMaratII.htm
Mareczku, ale jakby Cię porządnie zamarynować, w ziołach i różnych ingrediencjach, to może i depresja przejdzie?
Sławku, przed obiadem???!!!
🙄
David wrócił z USA do Florencji , a ja wróciłam z zimowej okolicy do wiosennej. Na mojej trasie biegowej 20 cm świeżego śniegu, ośnieżone świerki, błękitne niebo i… lodowaty wiatr ze wschodu 🙄
Nie ma chyba bielszego odcienia bieli niż świeży wiosenny śnieg w marcowym słońcu…
Nemo- O mój Boże !Lepiej, żeby nie wracał 😉
Lepiej by było, gdyby nie wyjeżdżał 🙄
Pyro, nie smuć się, to nic nie zmieni. Wolności nie było, odkąd ludzie wyszli z jaskiń i zaczęli budować skupiska. Teraz tupie po Ziemi tyle miliardów stóp, że nie ma najmniejszych szans na pełną wolność, natomiast w jej imię ludzkość nadal się będzie przetrzebiać i na nic nasze smuteczki. „Carpe diem” Pyro, tylko to może nam, maluczkim pomóc.
Gęś, z której część miałam na obiad, była babcią – całe szczęście, że nie prababcią. 😉 🙁
Nemo, 😆 😆
Co z tym Towarzystwem? Marek w depresji,Pyra przeżywa smętki egzystencjalne 🙁
Dobrze,że Jolinek i Zgaga,jak zawsze trzymają fason 🙂
WIOSNA ZA PROGIEM !!!
W Polsce puka do drzwi 21 marca.To już za chwilę,21 minut po północy.
Na tę okoliczność kupiłam dzisiaj żonkile.Żółcą się,jak na żonkile przystało.Piksel przeszedł już wiosenne strzyżenie,wygląda ja nowy.
Szczerze mówiąc wygląda,jak jakiś nędzny wymoczek,ale za 2-3 tygodnie wyprzystojnieje.Za panienkami ogląda się już teraz nie zważając na swój wygląd.
Marku, to już wiem dlaczego tak się objadałam móżdżkami, też nigdy nie byłam zadowolona ze swojego i może podświadomie myślałam, że inne mi mój trochę poprawią. 😉
Jak stwierdziła Danuśka, wiosna tuż, tuż, czas najwyższy wyłazić z dołów i cieszyć się nią, póki będzie. 😆
Danuśko, Piksel wymoczek, czy nie, ważne, że się już ogląda za koleżankami. 😆 Swoją drogą, zrobiła byś mu zdjątko na wieczną rzeczy pamiątkę. 😀
Wiosna za progiem? Za chwilę wyjdziemy jej naprzeciw, w stronę jeziora 🙂 Tylko najpierw zjemy podwieczorek (ciasto z porzeczkami) i odetchniemy trochę po wrażeniach. Wiosenne narciarstwo biegowe ma swoje pułapki, np. zmiany własności ślizgowych śniegu w zależności od nasłonecznienia itp. Dziś, jak prawie co roku, empirycznie sprawdziłam zasadę, że nie należy być szybszym niż własne narty 🙄 Biegłam tak sobie równym krokiem ślizgowym, gdy spostrzegłam, że ktoś mnie z tyłu dogania… No to ja gazu! Akurat niedaleko grupy świerków rzucających cień na trasę. Jak mnie nagle nie zahamuje, jak nie prasnę o śnieg… 🙄 Ledwo się pozbierałam, a tu nadbiega ta osoba z tyłu – uda i ramiona jak u Schwarzeneggera i pyta niskim głosem: Alles in Ordnung?
Danke – odpowiedziałam, a ta (niemiecka biegaczka to była) mignęła tylko za zakrętem i tyle ją widziałam 😯
Chyba powinno być „zrobiłabyś”. 😳
jak juz bylo o haczykach i OGM, to moze o wodzie? niewidzialna, niesmierdzaca, a ta niepijalna jest podstawowa przyczyna smiertelnosci, czasem wystarczy kropla atramentu, zeby sie przekonac:
http://www.fubiz.net/2011/03/19/dirty-water/
pod trzecim obrazkiem jest filmik
golebie maja sie ku sobie, wiosna za plotem, widzialem, potwierdzam, byly jeszcze takie spore, czarne, co mialy gdzies, pewnie mutanty, albo imigranty, ale zarly rowno, jakby cos przewidywaly, ocieplenie, przeprowadzke?
@m.kulikowski:
na pocieszenie-
w turcji stara, barania glowa uwazana jest za jeden z najwiekszych
specjalow(sic!).
W ramach walki na frocie antydepresyjnym od dwóch godzin gotuję bigos. W trakcie skończył mi się gaz i w związku z tym będzie bigos na kozie. A koza u mnie solidna poniemiecka z 52 roku. Grzeje i żywi . Zupełnie jak Kurpianka jakaś. A , zapomniałem napisać o żeberkach wieprzowych co to je do garnka a potem na kozę. Sławek podrzuć laurowego listka , u mnie nie chcą rosnąć
Krokusy zakwitły !!! Gęsi lecą jak głupie . Klucz za kluczem. Znaczy wiosna.
Pierwszy był rannik, potem przebiśniegi i krokusy – w moim ogródku. Pąki na magnolii, rododendronach i azaliach coraz większe. Liście tulipanów mają po 15 centymetrów.
Masz rację, Marek, wiosna.
ja też gotuję kapustę ale taką postną z grzybami i śliwkami suszonymi … będą z tego krokiety z naleśników cieniutkich z mąki kukurydzanej do barszczyku co to powstanie z reszty rosołu .. pysznie i mało tuczące …
Danuśka też kupiłam żółte kwiatki i tak wesoło te prymulki do mnie mrugają … 🙂
nemo dobrze, ze kości masz dobre i nic nie połamałaś …
koncert na ważny cel ..
http://www.facebook.com/event.php?eid=210456325631566
Potrzebuję korepetycji od tych, którzy pieką chleb normalnie, w piekarniku. Wczoraj piekłam po raz trzeci i efekt jest ten sam – chleb bardzo smaczny, o przyjemnej gruzełkowej konsystencji, bez zakalca ale niziutki. Mimo stosowania odpowiedniej ilości zakwasu ten mój chleb rośnie niewiele. Może przy następnej próbie dodać rozczyn zwykłych drożdży prócz zakwasu? Tak robiłam przy pierwszym wypieku – wsypałam torebeczkę suchych drożdży. Efektu nie było. Proszę o poradę.
Jolinku,
śnieg był miękki, a kości przyzwyczajone 😉
Obejrzałam ostatni zimowy zachód słońca nad jeziorem, zebrałam ostatnią brukselkę i pierwszy szczypiorek oraz czosnek niedźwiedzi, zerwałam wiązkę żonkili i narcyzów z dużymi pączkami i mogę witać jutrzejszą wiosnę.
Wczorajszego księżyca, co miał być najbliżej Ziemi od tysiąca lat, nie widziałam, bo chmury nie pozwoliły, teraz też się coś chmurzy na zachodzie.
Trzeba się zabrać za jakąś kolację. Z wczorajszej kolacji (ziemniaki w mundurkach i tatar ze śledzia) zostały ziemniaki, przypiekę je na oliwie z czosnkiem, do tego kurczacze biusty w sosie tandoori i dużo mieszanej sałaty. I jakieś wino.
Pyro,
mój zakwas jest zawsze tylko z mąki żytniej i wody. Z niego robię zaczyn żytni, który rośnie przez noc do popołudnia, dopiero wtedy dodaję mąki inne (pszenna, orkiszowa), maślankę i przyprawy oraz (dla pewności 😉 ) jakieś 20 g świeżych drożdży na 1,5 kg ciasta chlebowego. Nie wiem, czy mają wpływ, ale ciasto wyrasta, a bochenki piekę luzem na blasze.
Dobrze wymieszone ciasto rośnie znowu przez 2 godziny. Potem wyrabiam bochenki, które rosną jeszcze 30-40 minut i piekę 35 minut przy 210 st. Piec rozgrzewam najpierw do 250 stopni, po wstawieniu chleba i upływie 10 min. redukuję temperaturę.
Zakwas na następne chleby rozmnażam dając do słoja (niemytego) po zużytym zakwasie szklankę śruty żytniej i szklankę ciepłej wody, mieszam, stawiam w ciepłym miejscu na 24 h, jak przestanie fermentować i opadnie – wstawiam do lodówki.
By obejrzeć Nowego jako Orestesa wystarczy pojechać do Ki
jowa.
Mój projekt transmisji obiadów, na trawie lub nie, narodził się przed chwilą.
Jedziemy więc grupowo do tego Kijowa 🙂
Mojej kolacji nie będę transmitować, bo widzowie-koneserzy mogliby się zgorszyć obsadą:
Chateau Prieure-Lichine Grand Cru Clas-se 1984 (Margaux) butelka nr 2(… dziura w etykiecie)2579 do roesti i kurczaka 🙄
Wino to prezent od Geologa, który raz brał udział w upłynnieniu zbioru starych win i mógł sobie wybrać kilka butelek.
Mmm, dobre winko 🙂
Witam wszystkich.
Pyro – kilka dni temu podałam przepis na chleb, który stosuję z powodzeniem od dłuższego czasu. Właśnie w kuchni na siatce stygną dwa wyrośnięte i pachnące chleby. Piekę wyłącznie na zakwasie i z mąki razowej pszennej i żytniej typ 2000. Przepis jest skuteczny, tylko wymaga cierpliwości. Używam do pieczenia chleba tylko – mąkę, wodę i sól. Ponieważ jest to chleb czysto razowy dodaję trochę cukru brązowego w celu złamania goryczki. Spróbuj tego przepisu i życzę powodzenia. W czasie pieczenia mogę Cię holować ale dopiero od czwartku. Jutro udaję się w stronę Puszczy Białowieszczańskiej
Dwa razy zniknął mi wpis mimo kopiowania, a może własnie dlatego. Bardzo mi się to nie podoba. Spróbuję jutro.
Zapomniałam dodać, że w moim chlebie jest również zakwas, który powstaje z wyrośniętego ciasta, włożonego do słoika i stoi to w lodówce. Wyjmuję rano i robię z niego zaczyn wieczorem.
Nemo – Nie ma się czego wstydzić. Wypiłaś co miałaś pod ręką. To, że do kurczaka najlepiej pasuje rocznik 1994, zwłaszcza 180923, to snobistyczny przesąd 🙂
Piję kawę Tim Hortons Extra Large 2011, ale nie mam kamery.
Podrobione Amarone
Księżyc owszem, wzeszedł, nawet zrobiłam zdjęćie, ale u mnie nie był wielgachny i pomarańczowy, tylko zwyczajny i bardzo jasny.
Nowy się gdzieś włóczył i ukulturniał muzycznie, zamiast dybać na Łysego 🙁
Ciekawe, czy Kpt.Cichal i Załoga mieli szczęście widzieć.
Na obiad powtórka z rozrywki, czyli schab pieczony, ziemniaki i kapusta kiszona, do tego włoskie czerwone. Na deser późniejszy zrobię sałatę grecką. Nazywam ją grecką, bo dodaję fety, ale taka ona grecka, jak ze mnie Greczynka. Zresztą, w każdej knajpie inaczej robią grecką sałatę, a najgorszą jadłam ostatnio w…Minos, greckiej restauracji 🙄
W supermarkecie dzisiaj „dollar day”, czyli wiele rzeczy po dolarze. Jerzora skusiły truskawki made in USA (Floryda), faktycznie, pięknie wyglądały, ale jak mi nie pachną, to ja już wiem, co to za truskawki.
Twardy miąższ i kwach. Ale funt za dolara to i rak ryba.
Placku,
tak też tłumaczył się Osobisty, że wziął z piwnicy, co było pod ręką 🙄
37us
Psiakość, jak dobrze było wpisywać kod na poczatku! To nie, trzeba było naprawiać coś, co wcale zepsute nie było 🙄
Wy tu o wiośnie, a u mnie poza nieśmiało wychylającymi przebisniegami nic nie wskazuje na wiosnę, jest 5C i zimny wiatr. Owszem, wszelkie kwiatki kwitną na parapecie, przynajmniej tyle.
Poszliśmy do Franka i wróciłam stamtąd przybita, tym razem nawet Jerzora nie skojarzył. Gorzej, bo jak parę dni temu jeszcze potrafił sklecić jakieś sensowne zdanie, teraz już nie. Dziwne, bo jak przyszliśmy, emablował na korytarzu jakieś trzy panienki, więc jakoś się chyba porozumiewają?
Panienki były bardzo niezadowolone, że zabieramy im Franka.
Lisa powiada, że ile razy tam zachodzi, Frank flirtuje z panienkami i wyraźnie widać, że jest o niego zazdrosna. Już lepiej niech flirtuje, niż leży smutny i przybity, jak to było na początku, teraz jest znów ożywiony.
Jerzor mówi, że powinnismy się przyzwyczajać, bo w takim domu wylądujemy. Ja natomiast przy najbliższej okazji przypomnę Mackowi o złożonej niegdyś deklaracji, że nas do takiego domu nie odda. Najlepiej wezmę to na piśmie 😎
Nemo, Krysiade – dzięki; poszukam w archiwum. Będę co tydzień próbowała inny przepis.
Idzie wiosna, księżyc wczoraj obejrzeliśmy – Anka, pies i ja. Był wielki i jasny, znowu smakują nam jajka (takie wielkanocne: na twardo, z chrzanem, majonezem i dyżurnymi). Wino w domu się skończyło, została jedna butelka multepulciano (na wszelki wypadek nie jest ruszana, bo a nuż jacyś goście i będzie potrzebna) białe też wyszło i nie wróciło. Trzeba odbudować zapasy, ale to dopiero po rozliczeniu wydatków miesiąca. W razie potrzeby są nalewki i Młoda na balkonie jakieś dyżurne puszki piwa trzyma.
I po ptokach: https://picasaweb.google.com/pegorek /Chelon?authkey=Gv1sRgCMPdpOrYu5iZeg#
Główna atrakcja dzisiejszego obiadu, chelon (niemiecka nazwa, Meeräsche, jest bardziej przyswajalna i oznacza tyle co: lipień morski i nieważne, że z naszym lipieniem niema wspólnego) ostał się jeszcze tylko jeszcze w ilościach szczątkowych, tzn. w postaci jednej sztuki, na jutro. Ostatnio, dwa tygodnie temu jedliśmy filety z trzech gatunków, dziś był jeden, za to ze skórą i ościami. I na pytanie, która była najlepsza zapadło wśród pięcioro uczestników bezradne milczenie i nie mogliśmy się zdecydować, bo tak nam ten niby lipień smakował. A konkurencję miał sporą, między innymi wspominanego tu przed tygodniem miecznika. I to jest siłą rybnych dań – każde mięso inne, a jeśli uwzględnić różne sposoby przyrządzania, możliwości jest bezliku.
Nie mogę tylko konkurować z Nemo w kwestii wina. Mam tylko pino g. 2010 z Terentino, ale też ujdzie.
Alicjo – człowiek powinien umrzeć zanim będzie mu potrzebny taki dom opieki, bo nawet starzec, który ma rodzinę, bywa wyzwaniem ponad siły tej rodziny. Wiem coś na ten temat i mam nadzieję, że los będzie dla mnie łaskawy.
Nie wiem, co poszło w bok u ukazują się (po raz kolejny) wszelkie zasoby
Wczoraj księżyc nie wyszedł, bo lało jak z cebra. Wcześniej zrzuciłem kokosa. Do mleczka dodałem rumu i nieco miodu. Było zajęcie na czas deszczu…
Stoimy w Cucumber Beach Marina. Przed huraganem w 1961 (chyba) były tu wielkie plantacje ogórków. Zaopatrywali pół Ameryki. Hurgan zgolił wszystko i została tylko nazwa. Marina zatłoczona, ale udało się znaleźć zardzewiały i nieużywany dok. Stoimy tam zasypywani pyłem rdzy. To charakterystyczne. Karaiby rdzewieją. Nikomu to nie przeszkadza. Dzisiaj mam dylemat. Kluski kładzione albo kasza gryczana. Jeszcze nie wiem co lepiej koresponduje z rdzą.
https://picasaweb.google.com/cichal05/Marina?authkey=Gv1sRgCPSQ37e0kofoIw#
Teraz? https://picasaweb.google.com/pegorek/Chelon?authkey=Gv1sRgCMPdpOrYu5iZeg#
Ok, poszlo.
Praca z tym picasa to nieprzerwana przygoda.
Pyro – zerknij do poczty
Krysiu – byłam na poczcie; dziękuję.
Co tu dzisiaj tak cicho? Nikt „wiosny” Vivaldiego przysłać nie zechciał?
Mówisz i masz 😆
http://www.youtube.com/watch?v=Z_tk-AhlA1o
Weekend piękny, ale wyczerpujący. Dobranoc 🙂
Pyro – chcesz, masz 😉
http://www.youtube.com/watch?v=SUf5v0VySw0
Obydwie jesteście kochane – Alicji wiosna kwietno – ptasia i Jotki pejzażowo wabiąca. A Antonio Vivaldi jak zawsze śpiewny.
Baaa! 😉
O, nawet dwa masz 🙄
Mnie nie ma, bo jestem zajęta działalnością, a do tego miałam dzisiaj trochę rozjazdów. Zgadzam się Pyro, z tym, co mówisz, wolę żyć krótko, ale treściwie i na swój sposób, tak jak mi smakuje. I nie chciałabym być w takim domu, albo zniedołężniała zupełnie. Przy moim niezdrowym trybie życia może mi się to udać – zejść z pokładu wcześnie i nagle 😉
Taki ten mój księżyc, już trochę wysoko, ale odblaskowy, że hej!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_5756.JPG
Pyro, a tu też wiosna
http://www.youtube.com/watch?v=zSkkerDHF7g&feature=related
Życzę Wam spokojnej nocy. Do jutra 🙂
Jeszcze o wiośnie, tym razem boska Callas
http://www.youtube.com/watch?v=ofg4LXkDf2g&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=PvyEzNWAWwY&feature=more_related
http://www.youtube.com/watch?v=o9nnGoLPlag&feature=related
Alicjo, smutne to z tym Frankiem, u mnie się też na coś końcowego zanosi.
Trudno, taka kolej rzeczy.
Dobranoc
Nadzieję można mieć, ale jakby co, wolę taki dom niż absorbowanie najbliższych moją nieświadomą niczego osobą.
Nadzieję można mieć, ale jakby co, wolę taki dom niż absorbowanie najbliższych moją nieświadomą niczego osobą.
Łotr mi mówi, że wykryto duplikat 😯 Wypraszam sobie 👿
No i teraz muszę go przeprosić. Przepraszam Łotrze 😳
Dziękuję
Co to nasze Towarzystwo robi w nocy?
dzień dobry …
pięknej wiosny życzę …
http://www.youtube.com/watch?v=KvdNyMgA16E&