W chińskiej kuchni pracują rzeźbiarze
Chiny są dziś modne. Polscy profesorowie ekonomii uczą swoje dzieci języka chińskiego, bo przewidują inwazję (gospodarczą ale i kulturową) ze wschodu. Ci, którzy nie brzydzą się książkami czytają chińską literaturę. A my zagłębiamy się w tajniki chińskiej kuchni. Co jakiś czas zaś znajdujemy tam nieznane i zdumiewające informacje. Oto jedna z nich, cytowana z książki, o której już parę razy pisałem, czyli „Słodko-kwaśnego pamiętnika kulinarnego” Fuchsii Dunlop: „Chińska rzeźba z warzyw to wyżyny sztuki krojenia. Jej efekty nie mają być zjadane, ale podziwiane. Wytrawny chiński kuchmistrz jest nie tylko kucharzem, ale i rzeźbiarzem, podobnie jak francuski cukiernik, który potrafi wyczarować jedwabisty karmel i kwiaty z cukru. Rzeźbienie w jedzeniu to radosna, beztroska wisienka na torcie najwspanialszych tradycji kulinarnych. Jest ostentacyjne i całkowicie niepoważne, jak cukrowe katedry projektowane w XIX wieku przez francuskiego mistrza kuchni, Antoine’a Careme’a, który twierdził, że cukiernictwo jest główną gałęzią architektury – jednej z pięciu sztuk pięknych. Rzeźbienie w warzywach może funkcjonować jedynie tam, gdzie żyje zbyt wielu niedofinansowanych, bezrobotnych młodych ludzi, którzy dają się przekonać do spędzania wielu godzin na drobiazgowym wykrawaniu w miąższu arbuza scen z klasycznych powieści albo na przekształcaniu pomarańczowej tykwy w wazę z figlującymi wokół delikatnej lilii wodnej złotymi rybkami o falbaniastych ogonach. Czasami wydaje mi się to zbyt wymyślne i absurdalne. A jednak ma w sobie coś czarującego.
We współczesnych Chinach od młodych kucharzy biorących udział w konkursach gotowania oczekuje się niekiedy, że oprócz potraw, które udowodnią ich umiejętności posługiwania się wokiem i znajomość technik piekarskich, przygotują również danie-rękodzieło. Dania-rękodzieła to skomplikowane jadalne scenki, mające niewiele wspólnego z praktycznymi wymogami gotowania i jedzenia. Podczas konkursu, w którym brałam udział, każdy z uczestników przygotował ozdobny zimny półmisek, pinpan, na którym maleńkie plasterki wielobarwnych składników tworzyły wysublimowane kolaże. Jedna z prac przedstawiała parę jaskółek: ich skrzydła wykonano z plasterków jaj stuletnich, ciała zaś i długie, rozwidlone ogony z setek kawałków skórki ogórka. Wzlatywały nad urozmaiconym krajobrazem skomponowanym z plastrów zimnych mięs, fioletowawej wątróbki, różanej szynki i bladoróżowych krewetek.
Te kulinarne obrazki mają w Chinach szacowną tradycję. Za ich twórczynię uważa się mniszkę buddyjską, Fan Zheng, która w X wieku odtworzyła serię dwudziestu jeden obrazów i poematów żyjącego w VIII wieku artysty Wang Weia, w formie tyluż zimnych dań. Z pieczołowicie wyciętych kawałków warzyw, tykw, mięs i sfermentowanych ryb stworzyła jadalny hołd dziełom, które ją zainspirowały, czym wprawiła w zachwyt zaproszonych gości.”
Ma ktoś w spiżarni dynię albo choć melona?
Komentarze
W wielu restauracjach basenu Morza Śródziemnego wielokrotnie widziałam piękne dekoracje z owoców i warzyw, właśnie takie kolorowe owocowo-warzywne rzeźby.
Ja mam dynię w zamrażalniku. Pokrojona na kawałki czeka od jesieni na jakis dobry przepis 🙂
Witam.
Wszystkim paniom…
http://www.youtube.com/watch?v=vH_14nHD2QI
Może ten:
Zupa dyniowa
1 kg dojrzałej dyni (pozbawionej pestek lecz ze skórką),1 średnia cebula, 2 łyżki oliwy lub oleju, sól, pieprz, imbir i starta gałka muszkatołowa oraz cynamon-do smaku
Jako dodatek:4-5 łyżek jogurtu naturalnego lub tyleż łyżek śmietany.
Dynię upiec w piekarniku. Kiedy jest miękka – wyjąć, ostudzić, odrzucić skórkę pozostawiając miąższ.
Cebulę drobno posiekać, usmażyć na złoto w oliwie lub oleju. Dodać do miąższu dyni wraz z 4 – 5 szklankami wody. Zmiksować, doprawić zupę solą i pieprzem oraz, dodając po trochu, według gustu, pozostałe przyprawy. Zagotować wszystko razem.
Podawać z głębokich miseczkach lub na talerzach do zupy z łyżką śmietany lub jogurtu.
Witam wszystkich.
Nowy – dzięki wielkie za życzenia. Takich pięknych róż dawno nie dostałam. Kiedy mieszkałam na Grochowie, to w ogródku rosła taka sama róża.
Dynię mam. Nawet w całości, ale żadnych dekoracji wycinać nie będę. Mam inne ciekawe. Zajęcia. Robię to co Alicja i piekę chleb.
Chesel,
dynię bez rozmrażania wrzucić do garnka, zalać niewielką ilością wrzątku, zagotować, dodać dobry bulion warzywny, pół łyżeczki curry lub imbiru, zmiksować, gdy dynia miękka, ewentualnie rozcieńczyć wodą do odpowiedniej konsystencji, dodać śmietanki – gotowe.
Podawać z przyprażonymi pestkami dyni, olejem z pestek dyni, grzankami podsmażonymi z dodatkiem czosnku, tartym serem, kiełkami rzodkwi – do wyboru.
w oczekiwaniu na inspiracje tworcza
i wraz z dopalaczem tworczym
Na początek łabądek
… potem proste mango 😉
😉
Witam Szampaństwo przed bladym świtem moim.
Nowy,
Dzięki za róże i życzenia 🙂
O chińskich rzeźbieniach w kuchni nic nie wiem, bo w Chinach nie byłam, a nasze miejscowe Chińczyki owszem, trzymają się mocno, ale nie rzeźbią. Mogę zaprezentować to, o czym wspomina MałgosiaW, w ubiegłym roku był tam mój stary przyjaciel i zrobił fotoreportaż jak na zamówienie. No…w dzisiejszych czasach tam goraco trochę, nie wiem, czy rzeźbią, czy chwilowo się tłuką 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Fotki/Tunezja/
Witam wszystkich.
Nowy – pięknie dziękuję za róże i życzenia.
Alicjo – nie masz może filmu instruktażowego? Pewnie, że tak nie zrobię, ale może chociaż troszeczkę?
Nowy (00:38), piękne malarskie zdjęcia 🙂
Pyro,
gdybyś nakliknęła na linki ode mnie, zobaczyłabyś prosty instruktaż…
Siana wczoraj nie przywieźli, bo samochód był nierozładowany do popołudnia, nastepna próba jutro.
Zawiozłam (wczoraj) gałęzie świerkowo (srebrne) – jodłowo – tujowe do kwiaciarni, zeby mi z nich i goździków zrobili wiązankę. Umarł sąsiad (88), jedziemy z córka na pogrzeb.
Niegdyś kupiłam od niego siwą klacz, zwaną Starą Siwą, od której już mam praprawnuczki.
Witam w prawdziwie wiosenne południe 🙂
Nowemu wielkie podziękowania za cudne róże, życzenia i niezwykłe zdjęcia oceanu 😀
Dzisiaj i u mnie po chińsku, co prawda bez rzeźbienia, ale za to indycze mięso z dodatkiem chińskiej mieszanki warzywnej.
A najlepszą zupą dyniową jaką ostatnio jadłam, uraczyła nas Krysiade na ostatnim minizjeździe blogowym, pyszności!
Nemo – właśnie obejrzałam i humor mi się nie poprawił. Wiele razy już przyznawałam, że nie mam zdolności manualnych – dziurawe dwie lewe i tyle; a tu precyzja wręcz chirurgiczna i skalpelek też w robocie.
Pyro,
ja sobie obejrzałam ten drugi film, wzięłam mango i ostry nożyk, wykonałam jedno cięcie, potem drugie i trzecie, następnie zdecydowanym ruchem zdjęłam długie pasma skóry, aż do kompletnego odarcia (bo w międzyczasie poczytałam o tym preparatorze von Hagensie) i ten nagi i bezbronny owoc splasteryzowałam i… zjadłam 😎 Dobre było to mango 🙂
Wszystkim Paniom życzę, czego im do szczęścia pełnego brakuje. Wydaje mi się, że nie jest tego dużo, bo wyglądają tutaj na szczęśliwe.
Ja dziś walczę z przeciwnymi stronami naszych umów.
Wieczorem wypiję toast za zdrowie Wszystkich Pań przy stole u nas i tutaj.
Stanisławie – szczęście jest wtedy, kiedy nieszczęść (przynajmniej nas dotyczących) nie ma 🙂
U mnie lekko minusowo, ale idzie wyżej – słońce i błękitne niebo.
Wracam do zajęć, celebrować będę wieczorem.
Dobrego dnia!
p.s.Podobno Dzień Kobiet to jakiś paskudny wymysł komunistyczny i wielkie *no-no* w tych czasach, ale ja mam to w głębokim poważaniu, lubię wszelkie święta, dni i celebracje urodzin, imienin i rocznic wszelkich.
Alicjo – Dzień Kobiet nie jest żadnym „komunistycznym” wymysłem. Jest to święto MIĘDZYNARODOWE. Nie wiem kto to święto dyskredytuje i dlaczego. Cieszmy się każdym świętem i dobrymi życzeniami, które dostajemy od życzliwych nam bliznich.
‚
Krysiude
ja o tym wiem, nigdy nie było to dla mnie święto „komunistyczne”, przecież wzięło się to stąd (nie mam czasu na tłumaczenie 🙁 )
Jak ktoś nie zna historii, to kojarzy mu sie tylko z PRL-em i goździkiem oraz ewentualnie nylonami dla piękniejszej połowy klasy pracującej.
http://www.cbc.ca/news/yourcommunity/2011/03/international-womens-day-post-your-tributes-to-inspirational-women.html
Oj, spadam do zajęć wreszcie. Swięto świętem, rzeczywistość wrzeszczy o zajęcie się nią 🙂
Dom z połyskiem, obiad jadalny, pies wysiusiany – Młodsza może wracać w pielesze. Właśnie dzwoniła, że będzie koło 18.00. Wczoraj wyczaiła sklepik z bardzo niedrogimi, włoskimi torebkami i z racji święta kupiła sobie niedużą , taką na dokumenty i klucze, ciemnobrązową na długim pasku. Rozumiesz -tłumaczyła – plecak czy waliza sobie, a torebka mała sobie, ale wiesz, mieli tam świetną taką większa z pomarańczowej skórki; bardzo porządną, taką dla kobiety pracującej – wiosenną. Jak rozumiem poleciała sprawdzać, czy pomarańczowa torba nie jest zbyt droga i czy jest tak ładna, jak zapamiętała. A niech sobie kupi z okazji święta babskiego.
Wydaje mi sie, ze strona dekoracyjna posilku jest duzo wazniejsza w kuchni japonskiej niz w chinskiej.
Cichutko myślę sobie, Romku, że są to dekoracje kompensacyjne : coś na tym talerzu, w tych miskach musi być. Minimalna ilość ryżu, warzyw nieco więcej, płatki ryby czy owoców morza, na dobrą sprawę Europejczyk zjadłby łyżką w mig. Tymczasem miseczki sosów, maczanki, smażanki, ceremoniały pozwalają posiłek rozciągnąć w czasie i pozachwycać się nim (i formą i kolorem i faktem, że po prostu jest!)
Koledzy w pracy stanęli na „wysokości zadania”. Jednym słowem było bardzo miło.
Przed wyjsciem do pracy Włodek złożył mi życzenia: „na wszelki wypadek, mimo że nie ma kwiatów” 😯 żeby go ktoś nie ubiegł 🙄
Po południu obaj panowie i mąż i syn, również stanęli na wysokości zadania 😆
Teraz czekam na powrót Włodka z zoperowanym Sokratesem. Mam nadzieję, że nie ma uszkodzonego żadnego nerwu i będzie miał sprawne wszystkie łapy.
Taki wielodaniowy w malych porcjach obiad jest najlepszy. Czlowiek sie nie przeje a na koniec wstaje przyjemnie najedzony. Francuzi tez tak przeciez robia. Pare malych dan zamiast jedengo wielgachnego talerza. Malo na talerzu i slicznie podane lepiej smakuje. Zawsze lepiej miec niedosyt niz przesyt. Dluzej sie pamieta. Pamietam obiad 6 daniowy w Niagara-on-the-Lake w restauracji w winnicach Hillebrand. Brat nas zaprosil. Do kazdego dania kieliszek innego wina zaczynajac od rieslienga. Porcje niewielkie ale na koniec wspaniale uczucie nasycenia a nie przejdzenia. Byl i losos wedzony i arctic char i bizon i sery i deser. Wina wspaniale. Pierwszy i jak na razie ostani raz pilem czerwone icewine (cabernet franc). Tylko polecic choc trzeba wydac. Jakby ktos chcial zerknac gdzie to podaje sznureczek:
http://www.hillebrand.com/History.php
O, właśnie, Sokrates. Od rana pamiętałam o jego operacji, a potem wyleciało mi z głowy. Też mam nadzieję, że kot będzie w dobrej formie. Oby tak było i na pohybel złoczyńczy!
cd.
http://fizy.com/#s/1prv8d
Moze ja jestem dzikuska, ale nie lubie jak ktos paluchami gmera w moim jedzeniu. Pieknie ulozone salatki czy wycinanki z owocow mnie nie biora, wole juz kapuche nalozoma na talerz lycha drewniana. Sorry, jestem dzikusna i calusna.
Buziaki,
YYC,
Wlasnie przeczytalam Twoj wpis. Ostatnio jak sie gdzies wybieramy to zamawiamy game aperitifs czyli zakasek i wino. Cudownie sie sprawdza!
Buziaki,
Dobry wieczór Szampaństwu,
Gonitwa wściekła, nagle kręcić się znów zaczyna karuzela, dobrze to dla mnie, źle dla gotowania, ale walka trwa – jeść przecież trzeba. Przepis na zupę dyniową przez Szanownego Gospodarza podany znam i stosuję – rewelacja. Jaka szkoda, że do dyń tak daleko.
Dziś ostatki! Prócz Dnia Kobiet, rzecz jasna, więc tak zupełnie ostatkowo podamy za chwilę przepis na takie oto pączki z różanym nadzieniem. Palce lizać, słowo daję.
Ukłony,
Dewliński
Wrócił Sokrates. Jest jeszcze oszołomiony po narkozie i mocno zestresowany. Denerwuje go bardzo plastikowy ?kapturek? na szyji, ograniczający mu dostęp do operowanego miejsca. Robi wszystko żeby go zrzucić i ?schować się? przed nim. Mimo, że się zatacza, to mam wrażenie, że postrzelona łapka jest sprawniejsza. Na przemian złości się i skarży. Bardzo to smutny widok.
Ooooooo…Onufry!
Żebyś tak jeszcze mógł przeteleportować takiego pączka! U mnie bywały dobrych parę lat temu, ale teraz tylko z powidłami śliwkowymi, znakomitymi, ale sami wiecie – co powidła różane, to różane!
U mnie wczesne popołudnie. Na obiad dzisiaj będą portobello, są wielkie, więc zrobię je jako kotlety. Jerzoru dodatkowo ziemniaki przysmażane, ja nie będę miała miejsca na wypełniacze, wystarczy portobello, grzyb wielki jak średnia patelnia i sałata.
Wróciłam z pogrzebu. Kwiaciarnia się popisała. Pogoda taka, ze chyba każdy by chciał na własny pogrzeb. Stałam na słoneczku przed kaplicą prawie półtorej godziny. Ksiądz przeszedł sam siebie. Moja noga też przeszła wszelkie moje oczekiwania.
Teraz pigułka przeciwbólowa i pod koc.
Jotko – Sokrates pogodzi się z życiem kiedy będzie mógł sobie łapę wylizać prawie do kości. Koty tak mają.
Sokrates do koszyka, Żaba pod kordełkę, Pyra do produkcji nikotynowej.
Co planujecie na jutrzejszy obiad?
Alicjo – rzucenie lekkim pączkiem przez kałużę przekracza moje możliwości, mam wrażenie – ciężkim, to co innego, ale lekkim – to już kłopot.
Służę przepisem – jednak, przepisy fotografowane za dnia zupełnie inną mają wymowę – wiosno, napieraj!
http://naszamiska.wordpress.com/2011/03/08/paczki/
cd. życzeń
http://video.aol.com/category/music
Mówiąc uczciwie, dla mnie większe znaczenie niż kunsztowna kompozycja z żarcia ma tegoż żarcia świeżość i temperatura. Wolałabym, żeby mi nałożono łychą prosto z gara i przysypano zieleninką, niż żeby kucharz artysta rąsiami uklepywał mi pożywienie w artystyczne kupki i piramidki.
Zresztą nie lubię kiedy jedzenie udaje coś innego niż jest. Smażone mięsko ma być smażonym mięskiem i wyglądać jak smażone mięsko, a nie jak chińska pagoda. Kartofelek to wszak nasza kochana pyrka, a nie kwiecie jabłoni o zachodzie słońca.
Takie to cimam gminne gusta.
A teraz – pod Kropkę nad i – zrobię sobie chlebka z masłem i straszliwie pachnącym serkiem herceńskim. Mmm, miodzio. Ociupinka mojej super-soli na to i nic więcej! Roślinność jakąś zjem osobno.
😆
Toż cały czas piszę , żem parafianka, kobieta z prowincji, prosty, najprostszy człowiek. I gasta mam też takie jedzeniowe i nawet panowie mi się podobają tacy więcej męscy (niechby i te prosiaki seksistowskie. umiem sobie z nimi radzić). Otr, pieczeń cielęca może być („A z rożna aby, Karusiu, z rożna?”) albo ciepły żytni chleb ze świeżym masłem i szczypiorem, albo rybka w godzinę po złowieniu z masełka zdjęta – najprostsze potrawy w możliwie najlepszym wydaniu.
Mozna miec kotlet nie udajacy niczego innego za to ladnie podany i przystrojony na talerzu. Mozna rzucic wszystko do jednej miski i dac kazdemu lyzke a mozna pieknie ubrac i podac na polmisku na stol. Oczywiscie kazdy lubi co innego, dla mnie podanie ma rownie duza wage jak smak. Dla przypomnienia bo nic innego pod reka nie mam. Czy takie sushi smakowaloby lepiej gdyby bylo nieladnie podane? Mnie sie wydaje ze odwrotnie 🙂
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Mar82011#slideshow/5581788409817102354
A do mojego serka śmierdzielka wypiję kieliszek bardzo pysznego burgunda. To jest zabawne, ale odkąd poznałam Alinę stamtąd, pomału weksluję z Bordeaux na Bourgogne. Ostatnio kupuję pinot noir z 205 roku niejakiego Andre Goichota. Jakbyście wpadli na to wino, to uprzejmie zawiadamiam, że znakomite. 😆
Alino, płytki do Ciebie lecą wybacz że dopiero teraz, ale wciąż walczę z jakimś oporem materii. 🙄
YYC, ja też lubię ładnie podane. Ale ostatnio obserwuje się tu i tam przerost formy nad treścią. Stawiam na treść!
To jeszcze z czasow rzymskich 🙂
Oczywiscie, ze tresc jest najwazniejsza. Mozna miec pyszne i rzucone ot tak na talerz a mozna miec pyszne ladnie zaprezentowane i takie zawsze mi lepiej smakuje 🙂
Najważniesze?
http://www.youtube.com/watch?v=1YCJFRb8OKg&feature=related
Trzeba przyznać, że to co od czasu do czasu prezentuje nam yyc , zawsze jest i treściwe, i bardzo ładnie podane, a najbardziej podobają mi się pyszne śniadania. Przesada w zdobieniu potraw jest niepotrzebna, ale pewne minimum estetyczne – konieczne.
Cieszy mnie, że psie i kocie sprawy idą w dobrym kierunku. Koty chyba czują wiosnę, bo włóczą się nocą po drogach. Wracaliśmy późno do domu, a na sąsiedniej ulicy widać było z daleka cztery małe światełka tuż przy nawierzchni, jak małe wędrujące latarenki. Zabawny widok. Oczywiście były to dwa koty. Takich wędrowników jest sporo w okolicy. Dziś dwa zawitały do mojego ogródka i usiadły przed oknem, zaglądając ciekawie do środka. Jeden cały biały, choć lekko przybrudzony, drugi pręgowany „tygrysek” o wybitnej kociej urodzie. Dawno nie widziałam tak uroczego kota. Jednak do zawarcia bliższej znajomości nie doszło, bo muszę dbać o dobre samopoczucie ptaków z karmnika.
Młodsza w końcu tej wiekszej torebki nie kupiła. Nie była „bardzo tania” i moje Dziecko doszło do wniosku, że torebka, która kosztuje równowartość 6 noclegów na Ornaku, nie musi być kupiona (nawet jeżeli ładna, z dobrej skóry i dobrze wykonana). Dziecko jak zwykle święta jajcarskie spędzi z widokiem na Błyszcz i Starą Robotę.
nie lepiej z bidokiem na blysk i mloda niecnote?
YYC 🙂 podzielam
W międzyczasie, gdzieś w Burgundii, Zgorzelcu czy Chinach, życie toczy się jak gdyby nigdy nic.
Klaro Zetkin, czy aby o to walczyłaś ?
To, że na stole pasie się pudel z brokułów nie znaczy, że muszę go ugryźć – niech się pasie, a ja sobie przyrządzę bułkę z serem, YYC ozdobi ją ak, by się nie musiała przed zielonym zwierzęciem wstydzić, teraz tylko dodam wątły goździkowy pączek w celofanie, zdjęcie Nowego na tle Nowego fal i cóż mam ? Mam ucztę, proszę Państwa, ale wina nie mam, a chciałbym mieć Clos de Tart na nalepce, czyli raj.
Wino, kobieta i śpiew – wygląda na to, że jednak nic nie mam 🙂
Zamiast bułki
Wina, Burgund i Pudel, masz wszystko 🙂
Placku,
masz zielonego psa, to prawie tak, jakbyś miał zieloną gęś, a to już tylko krok do teatrzyku, w którym wszak nigdy kobiet nie brakuje 😆
czerwonym winem chętnie Cię poczęstuje 🙄
Zdrowie 🙂
szaba daba
Jastrzębski Węgiel przegrywa, mój przyjaciel klnie (przed swoim telewizorem, na szczęście!), przy robocie obejrzałam (wysłuchałam) 3 amatorskie programy tv o kucharzeniu.
Zgadzam się z opinią Krystyny co do zdjęć yyc. I na pewno zna się na gotowaniu, to się czuje. A ROMek pewnie może poświadczyć 😉
Lecę do Kuchni, portobello czekają!
Placku scooby duoo song z okazji Dnia Kobiet
(trzeba do konca przesluchac)
http://www.youtube.com/watch?v=gBoOxYoKWCc&feature=related
Dorotolu – Nawzajem, synkretyzm na deser. Niech żyje równouprawnienie 🙂
Zwróć uwagę na pracę zatytułowaną „Muszę wiedzieć czy istnieje życie po śmierci, i muszę się tego dowiedzieć stosunkowo szybko”.
Przeczołguję się spod kocyka na górę.
Gaszę światło i maszynerię.
Dobrej nocy z obu brzegów kałuzy!
Nikt lepiej tego nie wyraził…
http://www.youtube.com/watch?v=PaLfDnShEn0
Ten wyraził tak jak potrafił.
(bardzo dowolne wyrażenie tego wyrażania po polsku)
Pewnego wieczoru, czekając w kolejce, zauważyłem kobietę. Stała przede mną i wpatrywała się we mnie jak w obraz. Poczułem się nieswojo, a ona…gapiła się na mnie i gapiła. W końcu powiedziała:
– Przepraszam, wiem że to niegrzeczne, ale widzi pan…straciłam syna, a pan wygląda dokładnie tak jak on. Oto fotografia.
Wyglądał zupełnie nie tak jak ja. Szczerze mówiąc, był Chińczykiem, ale nie chciałem nic powiedzieć.
– Mam prośbę – Gdy będę wychodziła ze sklepu – czy mógłby pan zawołać „Zegnaj mamo” ? Tak dawno już tego nie słyszałam.
Tak też się stało, a gdy przyszła kolej na moje zakupy, kasjer powiedział:
– $479.63.
– Jak to, przeciaż to tylko musztarda, chleb i małotłuste mleko ?
– Tak, ale pańska mama powiedziała, że za jej zakupy pan zapłaci.
Wybiegłem ze sklepu. Właśnie odjeżdżała. Drzwi samochodu nie były jeszcze zamknięte, wystawała z nich jej noga.
Złapałem za nią i zacząłem ciagnąć………tak jak teraz ciągnę za twoją.
(nieco chrapliwy śmiech)
Ciągnąć kogoś za nogę – kogoś nabierać.
Można się wyrażać tak lub inaczej, w 16 milionach kolorów. Wspomniałem o Chińczyku, o kobiecie, o miłości, o żywności – wszystko to na temat 🙂
Pozostało mi jeszcze parę minut by uczcić pamięć kobiety o nazwisku Świetlik Apolonia. Bez niej nie byłoby jej syna, Ignacego Łukasiewicza, urodzonego przez Apolonię 8 marca.
Apolonio Świetlista – Benzyna drożeje, pomóż 🙂
To nie tylo do Apoloni Swietlistej, trzeba Zielonym pozabierac wille i inne accessoirs aby zeszli spowrotem do tego stanu posiadania z jakiego wyszli
na dobranoc http://deser.pl/deser/1,111857,9219843,James_Bond_walczy_o_rownouprawnienie_kobiet__WIDEO_.html
http://www.youtube.com/watch?v=MnWYM9eUrZo
Jestem na Cozumel w Meksyku. nieustająca fiesta. Mam troche zdjęć, ale Picasa sie obraziła i nic nie wypuszcza. Wczoraj przywiało i patelnia pysznej zapiekanki rozbiegła się po kabinie…
http://www.youtube.com/watch?v=rDA33hGFNgQ