Czy i kiedy dawać napiwki
Miałem ostatnio parę okazji do ganiania po restauracjach. Za każdym razem widziałem jak niektórzy bywalcy męczą się przy swoich stolikach nie wiedząc jak się zachować. I to w najprostszych wydawałoby się sprawach. Sięgnąłem więc do daaawno wydanego przez „Politykę” mojego poradnika zatytułowanego „Biesiadny savoir vivre”, gdzie znalazłem stosowne rozdzialiki. Myślę, że jest sens by część z nich ponownie puścić w obieg. Oto pierwszy z nich:
Gdy pojawia się kelner z butelkami alkoholu, należy pamiętać, że będzie on nalewał z prawej strony siedzącego gościa. Tak bowiem ustawione są kieliszki. Aby mu ułatwić zadanie, można lekko odchylić się w lewo. Dania natomiast powinien podawać z lewej strony. Metoda ta pozwala siedzącemu sprawnie działać prawą ręką. Podczas obsługi kelnerskiej nie należy pomagać na przykład unosząc kieliszek do wina lub też podsuwając właściwy talerz. Kelner doskonale (przynajmniej w teorii) zna swoje rzemiosło, a takie gesty tylko utrudniają mu pracę. Istnieją proste metody sygnalizowania kelnerowi naszych zamierzeń. Jedną z nich jest sposób odkładania sztućców. Jeżeli nie zakończyliśmy jedzenia, a tylko przerywamy je na parę chwil, kładziemy sztućce na talerzu krzyżując je ze sobą. Jeżeli zjedliśmy wystarczająco, mimo że nie pochłonęliśmy wszystkiego, należy nóż i widelec położyć obok siebie równolegle, trzonkami skierowane w prawo. Zdecydowanie odradzam kładzenie sztućców na stole i opieranie ich koniuszków o talerz. Powoduje to na ogół ściekanie sosów na obrus. Nie świadczy też dobrze o manierach.
Na koniec ważka kwestia napiwku. Zanim zdecydujemy się dać, uważnie przeczytajmy kartę dań i sprawdźmy, czy nie ma tam zwrotu: ?obsługa doliczana jest do rachunku”. Wtedy doliczono 10 proc. dla załogi restauracji bez względu na to, jak ją oceniamy. Gdy nie ma tej klauzuli w menu, napiwek w wysokości 5 – 10 proc. rachunku możemy, lecz nie musimy, zapłacić. Wszystko zależy od tego, jak zostaliśmy obsłużeni i jak nam smakowało.
Na dziś dość. Za kilka dni – kolejny rozdzialik.
Komentarze
„Sygnalizacja” sztućcowa kiepsko się niestety sprawdza w czasie różnego rodzaju imprez tańcujących. Kelnerzy najczęściej zabierają talerze, oderwanych od konsumpcji tancerzy. W przypadku ciepłych dań jest to zrozumiałe. Po serii tańców i tak, to co zostało na talerzu, będzie zimne. Ale bywa, że ledwie nałożona na talerz przekąska znika bez śladu razem z talerzem. Mimo „sygnalizacji”.
Miłego dnia, udanego tygodnia 😆
Za oknem rano było 16 stopni, w minusie! 👿
Osobiście dla mnie to trochę niezrozumiałe. Pani Gienia w mięsnym też jest bardzo miła jak mi wybiera mięsko, i co w związku z tym? Mam jej dać napiwek. Jest kilka zawodów w ten sposób uprzywilejowanych, fryzjer, taksówkarz i kelner. Przerażają mnie też kubeczki na drobne stojące na ladzie w różnych kafejkach i to samoobsługowych. Osobiście jestem przeciwny tego typu praktykom. Za co bierze pensję, skoro ja mam mu płacić za obsługę. Nie wspomnę już o chamskim doliczaniem do rachunku tak zwanej obsługi.
Napiwki to rzeczywiście trudna kwestia; już nawet nie „czy dać?”, tylko „jak dać” żeby nie urazić, żeby nie wyjść na idiotę i żeby człowiek, który na to nie zasłużył nie był dodatkowo wynagradzany. orzystałam w życiu często z faktu, że jestem kobietą i kwestia rozliczeń z kelnerem spada na pana w towarzystwie (nawet jeżeli zrzucaliśmy się na rachunek). Mnie to jakoś zawsze bardzo krępuje.
Mam dzisiaj sporo pracy, więc na blog będę zaglądała z doskoku. Odezwał się Lulek, Żaba, Haneczka i od razu jestem Pyrą uśmiechniętą.
Nowy czaruje Nowym Światem, Pepegor dawną architekturą, nikt nikogo nie targa po szczękach – jest pięknie.
Witam serdecznie ze słonecznej i bardzo mroznej stolicy.
Chcę nawiązać do wczorajszego wpisu Leny, która wzbrania się przed śpiewaniem wnusiowi. Wiele lat temu, kiedy mój syn był małym chłopcem bardzo się rozbrykał, a ja nie mogłam zapanować nad nim i z wielkiej desperacji zaczęłam śpiewać. Po chwili w domu nastała cisza, uchyliły się drzwi od pokoju, ukazała się w nich głowa Jacka, który powiedział:
– Nie śpiewaj, juś będę gziećny.
Nowemu dzięki za piękne zdjęcia.
krysiade,
😆
Czy ktoś może pamięta, kto jest autorem powiedzenia każdy dobry uczynek zostanie ukarany?
Pytam w związku z przyzwoleniem progenitury na śpiewanie „straszych”.
Kiedy mieszkały z nami nasze dzieci, byłam regularnie tępiona z powodu śpiewania. „Maaamooo, to nie jest cała nuta, tylko półnuta!”. „Maaamooo, zeszłaś o ćwierć tonu!” I tak w koło Wojtek. Mogłam śpiewać to, czego muzycznie wykształcona młodzież nie znała. Jestem w rodzinie jedyną analfabetką nutową 😉
Za wożenie dzieci do szkół muzycznych, szlaban na śpiewanie w domu 👿
Kiedy były małe, bardzo lubiły mój śpiew, ale wtedy się jeszcze na nutach nie znały 🙄
Powodzenia na Alasce życzę. Wyjazd nie musi nastąpić w połowie czerwca. W ostatnich dniach czerwca efekt na kole praktycznie identyczny. Ale kasę trzeba mieć. Noclegi w hostelach tanie, od 15 do 25 (to już nie tak tanio) dolarów za noc, ale hosteli nie ma za wiela.. Motele znacznie droższe niż w innych stanach, bo nie tak dużo podróżnych. Trzeba zdać sobie sprawę, że na Alasce 1 mila drogi przypada na 44 mile kwadratowe powierzchni. Jedna trzecia mieszkańców spoza Anchorage nie ma połączenia drogowego ze światem. Trzeba więc podróż dobrze zaplanować. Tam, gdzie sa drogi, można liczyć na autostop, ale z dużą rezerwą czasową na czekanie. Mając kasę można tu i ówdzie przelecieć. Mając dużo czasu można pewne odcinki bezdroży pokonywac pieszo, jak wielu młodych czyni, ale trzeba mieć trochę doświadczenia i znaleźć towarzystwo bardziej doświadczonych. Przy okazji można liczyć na noclegi grzecznościowe. Paru moich przyjaciół dobrze poznało Alaskę i byli zachwyceni, ale twierdzili, że na dobry efekt wyprawy trzeba zarezerwować co najmniej miesiąc i około tysiąca dolarów do wydania na miejscu, albo dwa tygodnie i parę tysięcy dolarów.
Planując trasę w miarę cywilizowaną można z Anchorage przejechać drogami do parku Wrangell – St Elias, potem do Fairbanks, stamtąd zrobić „dziką” wycieczkę do rezerwatu Yukon – Charley Wild River, ale trzeba pamiętać, że tam noclegu się nie znajdzie. Pozostaje namiot. Potem z Fairbanks do Parku Narodowego Denali. Tam tylko autokarem można dotrzeć. Na miejscu wspaniałe górskie wycieczki dla wprawnych. Wszędzie trzeba pamiętać o siatkach i specyfikach na owady. Inaczej komary i meszki zagryzą. Z parku powrót do Anchorage. To takie trasy najpopularniejsze i nie wymagające przelotów. Warto też tam podobno wydac trochę pieniędzy na imprezy obejmujące różne atrakcje.
Aha, na pewno ważne miejsce – mekka poszukiwaczy złota nad Klondike. Chyba mało kto tam teraz dociera. Były kiedyś imprezy tam organizowane po obu stronach granicy. Łatwiej chyba dotrzec z Kanady. Do 2003 roku latem organizowano różne imprezy, więc i dotrzeć było łatwo. Teraz muzeum gorączki złota jest w Seattle, a na Alasce skanseny można spotkać nad Yukonem w okolicach Fairbanks.
Dzień dobry, blogowisku – upał faktycznie zelżał.
Poziom obsługi kelnerskiej w Warszawie woła na ogół o pomstę do nieba, sygnalizacja sztućcami w tej chwili na ogół nie oznacza nic. Oczywiście, są miejsca, gdzie kelner wie, co ma robić – ale wielka to rzadkość.
Przez weekend, Nasza Miska została wzbogacona o przepis na pizzę serowo-parmeńską – zapraszamy. Wkrótce chleb naan 🙂
Witam serdecznie, słonecznie i mroźnie. 😀
Odnośnie dzisiejszego tematu, alkoholu nigdy nie zamawiam w restauracjach, to problemu z kieliszkami nie mam. Napiwki daję zawsze u fryzjera, w kawiarniach, restauracjach i taksówkach, dlaczego ? Dlatego, że dawał dziadek i ojciec – jednym słowem tradycja. 😉 Z wszystkich tych usług korzystam raz, dwa razy w roku, to czuję się rozgrzeszona. 😀
Panie Lulku, został Pan minimalistą, jak i Żaba ?
Nemo, Nowy piękne okolice macie wokół siebie, aż miło rozpoczynać dzień oglądając takie cuda natury. 😀
Jotko, rozbawiłaś mnie do łez. 😆 😆 Ja się nigdy nie odważyłam śpiewać. Jak się ma „piwniczny” (i to od dziecka) głos, to nie ma się co wychylać i straszyć otoczenie. 😆 😉
Miłego dnia życzę i lecę pochodzić po słoneczku – szkoda, że miejskim. 🙁
Onufry
mysle ze to jest juz pewnie z szesc lat minelo jak nie robilem pizzy
popatrzalem na twoje dokonania i mysle do tylu, o tych szesciu latach bez pizzy, ze nalezy je nadrobic. zrobic raz tak dla przyjemnosci, bez przymuszania sie bo w brzuchu burczy
sadze ze to bedzie funkcjonowac. taka duza blacha ciasta to i ludzi moze polaczyc
teraz juz wiem co jest przyczyna tych lat chudych w pizzowaniu. moj piekarnik dal, a w zasadzie to nic juz nie daje. caly czas zimny. cos mu sie stalo i brak jakichkolwiek znakow prawilowego funkcjonowania. odmawia posluszenstwa i na dodatek nie reaguje na moje dobre i zle slowa
zapomnialem ze bylem nawet w sklepie. byl taki duzy wybor nowych piekarnikow ze zakrecilo mi sie w glowie. wyszedlem na swieze powietrze i mi przeszla od razu ochota na kupowanie
Onufry moze polecisz cos podobnego, czego niekoniecznie do piekarnika wkladac nalezy?
Alaskę dzisiaj mamy na miejscu. Żadnych dolarów na ten cel nie potrzeba
wyciągać ze skarpety 😉
Natomiast ciepłe skarpety przy -15oC bardzo wskazane.
Jeśli Alaska nad Wisłą jeszcze trochę zagości to Żaba wszelkie
domowe rezerwy wełny wykończy do ostatniej nitki 😀
to naprawde jest katastrofa. tyle tego wszystkiego wszedzie stoi ze nie wiadomo co czlowiekowi moze sie przydac. gdzie temu wolnemu rynkowi do planowanej gospodarki. niby jest wszystko w porzadku na tym swiecie ale dobrego wyboru nawet najprostszego piekarnika jest bardzo ciezko dokonac, tak z marszu i bez fachowej konsultacji z specjalista od piekarniczenia
a chodzi za mna pizza jako prezentuje Onufry
Haneczko- francuscy rzeźnicy często sprzedają panierowane nie golonki,
a nóżki wieprzowe.Owe nóżki są najpierw ugotowane(tak,jak u nas na galaretę),potem pozbawione kości i w końcu panierowane.Wszystko to w celu przyrumieniena nóżek w piekarniku lub na grillu i podania z jedynie słuszną musztardą,tą z Dijon 🙂
Dzień dobry,
Nowy, zdjęcia nastrojowe, chętnie bym posiedziała na takiej plaży, ładny zachód słońca. Pstrykaj dalej 🙂
Haneczko, nawiazujac do Twojego wczorajszego wpisu, te kształtne golonki są już ugotowane. Wystarczy je podgrzać w piekarniku. Podaję je czasami z gotowaną kapustą kiszoną, taka namiastka bigosu 🙂
Nemo, Twoja zapiekanka ziemniaczana zapachniała nie tylko na Ursynowie 🙂
Zdradź proszę, czy w czasie pieczenia przykrywasz naczynie papierem? Zdarza mi się, że wierzchnia warstwa ziemniaków jest wysuszona. A może wcześniej je podgotowujesz i dopiero potem kroisz w plasterki? Tyle pytań ale wiem, że chętnie dzielisz sie swoim doświadczeniem więc z góry dziękuję za odpowiedź 🙂
Danuśko 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Z-qV9wVGb38
Zgago,
nie wiem co to jest głos „piwniczny” 🙄
Z całą pewnością nie przepadam za „białym śpiewem” 😉
w internetowej sprzedazy proponuja cala game piekarnikow. patrze na nie i zastanawiam sie co z czym i w jakim kolorze? to nie takie proste. przez tyle lat przyzwyczailem sie do mojego piekarnika. bylo by mu bardzo smutno gdybym go spuscil na zlom. na pozarcie dla hutnikow. przerobia go na maszynke do mielenia szczawiu albo inne takie tam
dwoch trzymac w chlupie nie moge z racji ograniczonej powierzchni. boje sie o proces asymilacyjny nowego urzadzenia w starym otoczeniu. to nie takie proste byc wchlonietym do pewnej grupy starych urzadzen
czy takie nowe urzadzenie jest w stanie nabrac cech wlasciwych dla zardzewialych i zgrzytajacych starych ledwo dzialajacych urzadzen kuchennych. strach mnie ogarnia na sama mysl kiedy moglbym uslyszec, ze nowe urzadzenie na ktore wydalem kase nazywane bedzie trolem
@jotko jak ma sie biale spiewanie do dobrego seksu porannego?
?
sprawdź! 🙄
nigdziz ta piza zß
Klient jest królem w tej restauracji 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=7selgDWTBCY
Alino,
mojej zapiekanki (gratin) z ziemniaków nie przykrywam niczym i robię ją z surowych, bardzo cienko krojonych ziemniaków. Można oczywiście robić z podgotowanych (w mundurkach), ale smak będzie inny i nie da się ich kroić tak cienko (ja tak nie potrafię). Duży wpływ na to, czy z wierzchu będą wyschnięte, ma odmiana ziemniaków. Niektóre się nie nadają, zwłaszcza takie, które są suche i mączyste po ugotowaniu, za to idealne na puree. Najlepsze, z jakich kiedykolwiek robiłam to gratin, były kupione przypadkowo we Francji ziemniaki odmiany Monalisa
Moją zapiekankę robię tak:
Naczynie do zapiekania smaruję masłem, ziemniaki szatkuję cienko w ręcznej maszynce – szatkownicy bębnowej (można kroić nożem), układam warstwami w naczyniu. Warstwy solę i skrapiam wyciśniętym czosnkiem, na ostatniej, wierzchniej warstwie układam dodatkowo gałązki świeżego rozmarynu, polewam śmietanką i rozkładam kilka kawałeczków masła. Zapiekam w temp. 200-220 st. aż ziemniaki będą miękkie (próba widelcem – do dna, musi wchodzić jak w masło) i ładnie zrumienione z wierzchu.
Nemo, dziękuję Ci za obszerny komentarz. Też myślę, że odmiana ziemniaków ma duże znaczenie. Miłego dnia życzę, u mnie pochmurno.
ach jotko. kreatywnosci brakuje?
idzie wiosna i wplywa ona na wyobraznie, milosna rowniez. jestem gotow na wiele eksperymentow ale uwazam, ze skoro przez tyle lat obywam sie bez dopalacza, to nie sadze by w moim przypadku jakiekolwiek pianie, czarnych badz bialych, mialo jakiekolwiek znaczenie
Panie Lulku
Jednego Artura mamy za sąsiada. „Po prawo”. Czy domostwo jego można nazwać dworem? Dla mnie raczej Akropolem zalatuje.
Zatem dedukuję iż pisząc wczoraj „dwór Artura” inną budowlę, inny zakątek świata miał Pan na myśli. Czy daje nam Pan delikatnie wskazówkę gdzie można Pana spotkać?
Dzisiaj szyfrem wypowiad Pan swoje zdanie o szlachetnej potrawie rodem z Włoch.
Ja proszę bez zagadek i rebusów. Ja „niekumata” w tej materii.
nemo –
piękna zima u Ciebie. Oj piękna.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
o ilez bylbym szczesliwszy posiadajac piekarnik?
w kazdym razie nie bylbym nieszczesliwy. wsadzilbym tez zapiekaneke wg. Nemo do piekarnika. tam jest duzo miejsca. pomiesci sie razem z pizza. to dobry pomysl poustawiac na wszystkich polkach. w stu %tach wykorzystac miejsce. przypuszczam ze takie urzadzenie wytrzyma dodatkowe obciazenie i nie bedzie mi rano mialczec na bialo, ze zaparzyc mam espresso dla dwojga
A nie znasz Jotko: W piwnicznej izbie glos dziecka slychac?
Dzien dobry, we wspaniala, krolewska pogode.
Ja z doskoku, wiec odhacze na szybko:
Nowy, znowu fenomenalne zdjecia ? dalej tak!
Doroto, Pyro ? dom faktycznie krzywy i taki ma zostac, tzn, podlogi sie wypoziomuje, nawet koszten dodatkowych progow, a sufity pozostana krzywe i niskie jak sa teraz. Zdajemy sobie z tego sprawe, ze pochlonie on ze 400 tys. e. tylko na wzmocnienie i uchronienie go przed zawaleniem. Do tego dojdzie moze nowy dach i uszczelniona elewacja. Niewiadomo nawet, czy starczy na okna i dzwi. Celem jest, niekomercjalne uzytkowanie powierzchni tej, a najwyzej wydzielenie malego mieszkanka dla jednej osoby, ktora wszystkiego dopilnuje. Marzy nam sie lokator taki jak Tow. Ochrony Ptakow itp. Chcemy pokazac jak najwiecej w oryginalnej wersji, tzn. tak jak zostalo po ostatniej modernizacji z 1861 r.
Red snapper byl wspanialy, najedlismy sie do syta. Byl podawany po prostu: z sola, pieprzem, ciut tymianku, maselka i tak, z blachy. Filety ze skorka byly od 600 do 750 g, wiec sluszne platy miesa, dawaly po dwie porcje. W samym sklepie byly rzeczy, ktorych w handlu detalicznym jednak nie widze na codzien. Byl np. torbut, lekko pol metra srednicy, te lupo di mare nie byly wcale takie malenkie, a juz raczej podchodzily rozmiarami pod te, co je tu pokazywal Slawek i bylo cos, czego tu juz wiecznie nie widzialem ? marlin, czyli ryba miecz. Kupilem dwa steki na sprobowanie. To bylo bez sensu, bo tamtej ryby tyle napieklismy, ze musialem to wrzucic do zamrazarki. Znowu oczy kupowaly.
Nemo, a jak raz te krowy juz wrocily z letniska do dolin, to w dlugie zimowe wieczory w oborze wspominaly radosnie, jak to fajnie bylo latem na tych halach. Bylo wiele chichotu, bo najwdzieczniej wspominaly jurne byki. Tylko jedna, co stala z opuszczona glowa sie skarzyla i mowi:
A mysmy mialy tylko starego wola, a on nam ciagle o swojej operacji opowiadal.
Pepe podpisz, beda nam sprowadzac pasze dla zwierzat z resztkami pomanipuowanych genetycznie roslin
http://www.campact.de/gentec/sn8/signer
Pepegorze, ładnie to tak podsłuchiwać? 🙄 😆
Na dworze po nocnej przerwie znowu deszcz, ale drobny i niepozorny. Rano widać było świeżo ośnieżone lasy na zboczach naszej doliny. Może napada tyle, że będzie pod sanki na wiadomej trasie? 😉
Dawanie napiwków uważam za krępujące, zwłaszcza gdy obsługa się nie stara o gościa 🙄 We Włoszech wpisują obsługę do rachunku, czasem nawet nakrycie stołu (coperto), wtedy ani centa ponad to.
„La satisfaction du client est la seule politique de la maison” – piękne motto… Szczęściarz, kto tego doświadczył jako klient restauracji 🙂
Scena z filmu przytoczona przez Sławka przypomniała mi nasze pierwsze doświadczenia z płaceniem w USA. Zaproszeni przez znajomych do restauracji gdzieś w Pensylwanii, uparliśmy się zapłacić za wszystkich. Płaciliśmy kartą, pierwszy raz w życiu, bo przed Ameryką wszędzie płaciliśmy gotówką. Znajomi (Amerykanie) coś tam mówili o „tipach”, ale my zrozumieliśmy tyle, że trzeba podpisać rachunek i już. Oglądając później kopię rachunku zauważyliśmy pustą rubrykę, gdzie należało wpisać tip czyli napiwek i doliczyć go do płaconej sumy 😯 Znajomi ani kelner nie mrugnęli okiem, więc „łyso” zrobiło nam się dopiero potem 🙄 A jeszcze jak się dowiedzieliśmy, że głównym źródłem zarobków amerykańskiej obsługi są napiwki, to dopiero chcieliśmy tam zaprowadzić europejskie porządki 👿
W końcu ograniczyliśmy się jednak do dopisywania „tipów” lub zostawiania gotówki (10-15 procent), bo tamtejsi kelnerzy rzeczywiście się starali.
Jotko –
„Tutaj jest Panama, tu każdy dobry uczynek będzie ukarany”
cytat z „Krawca z Panamy „John le Carre
…Docenić obsługującego…
😉
Witam Szampaństwo.
Od dawna w naszych restauracjach jest wprowadzona rubryczka – tip.
Po to, żeby fiskus maił kontrolę nad tym, ile kto na napiwkach zarobił. Spowiadanie się z napiwków przed fiskusem było wymagane, ale kelner mógł podać sumę od dużego palca.
Mroźno u mnie i zimowo.
Onufry,
pizza , jakie to szerokie pojęcie 🙄
Twój placek drożdżowy z beszamelem i dodatkami jest pizzą „Chicago style”. Wygląda bardzo apetycznie i na pewno dobrze smakuje, ale w Neapolu się takiej nie znajdzie 🙄 Klasyczna pizza włoska ma to do siebie, że jest pieczona krótko i w bardzo wysokiej temperaturze (domowy piec elektryczny na co najmniej 250 stopni), a zatem powinna być cienka i mieć nie za dużo składników.
?La satisfaction du client est la seule politique de la maison?. Doświadczyłem tego nieraz. W Polsce i w Swiecie. W Polsce rzadziej, ale jednak. We Francji, Włoszech, Hiszpanii to właściwie codzienność w małych restauracyjkach prowadzonych przez właścicieli, którzy doglądają i często są szefami kuchni. A jak nie są, to mogliby być, tylko ze względów praktycznych kogoś odpowiedniego zatrudniają.
Oczywiście nie znajdziemy takich na głównych ciągach turystycznych. Tam przyświeca krótkookresowa satysfakcja finansowa właściciela. Krótkookresowa, bo po jakimś czasie nawet turyści już wiedzą, że tam nie należy.
Nemo,
Masz oczywiście rację – a czy możesz podzielić się przepisem na takie prawdziwe, cieknie ciasto do prawdziwej pizzy? Poluję nań od pewnego czasu, natomiast nic prócz wspomnianych placków drożdżowych nie znajduję.
?,
Bez piekarnika, to mogę Ci jedynie chleb naan polecić, pieczony na siatce nad największym palnikiem gazowym rozkręconym na maks 🙂
Krysiade,
Moje male jeszcze samodzielnie nie chodzi, no i nie chce go tak stresowac z grubej rury.
Dzisiaj mamy wolne, Family Day!
Buziaki,
Onufry
Pizza napoletana
500 g mąki
20 g świeżych drożdży
250 ml wody (ciepłej)
10 g soli
z drożdży, 5 łyżek wody i 80 g mąki zrobić zaczyn i zostawić w ciepłym miejscu na godzinę do wyrośnięcia.
Zaczyn dodać do reszty mąki i ciepłej wody, dodać sól i zamiesić elastyczne ciasto. Gnieść i ubijać pięścią przez 10 minut, aż ciasto stanie się jedwabiste w dotyku. Uformować kulę z ciasta i umieścić ją w misce posypanej mąką. Naciąć powierzchnię na krzyż, przykryć wilgotną ściereczką i postawić w ciepłym miejscu na 2-3 godziny do wyrośnięcia. jeśli kuchnia jest chłodna można ciasto wstawić z miską do piekarnika, który najpierw należy włączyć, nastawić na 200 stopni, po 10 minutach wyłączyć i wstawić miskę z ciastem.
a potem wystarczy zrobić tak 😉
Nemo, macie bardzo wymagające krowy 😯 Lite drewno 😯 Podłoga 😯 Okna 😯 Drzwi 😯 O rany 😯
Dziewczyny, czuję, że bardzo bym lubiła panierowanego francuskiego świniaczka 😀
Nemo,
Najpiękniej dziękuję – sprawdzimy już w najbliższym odcinku 🙂
A propos filmu – proszę się nie pastwić nade mną, wczoraj mnie chleb naan do rozpaczy chciał doprowadzić, a przypomnieć sobie pozwolę, że pół roku temu jeszcze przypalać mi się zdarzało wodę na herbatę 😉
Dopisywanie obsługi do rachunku jest w porządku pod warunkiem zadowolenia klienta z tej obsługi. Dwa- trzy lata temu synowa i syn byli w restauracji indyjskiej w Gdyni. Nie smakowały im potrawy – to rzecz gustu, czas oczekiwania był bardzo długi, obsługa też bardzo wiele pozostawiała do życzenia. Byli bardzo niezadowoleni i w związku z tym zamierzali nie dać w ogóle napiwku. Ten jednak był już wliczony do rachunku, co jeszcze bardziej ich zdegustowało.
Ten temat poruszył kiedyś w swojej audycji w Radiu ZET Janusz Weiss. Pytana o to właścicielka restauracji twierdziła, że owszem, dolicza się obsługę do rachunku, ale klient nie ma obowiązku za to płacić. W praktyce chyba nikomu nie chciałoby się handryczyć w restauracji, więc dla świętego spokoju lepiej zapłacić i najwyżej w przyszłości omijać lokal.
Zdecydowanie wolę sama decydować, czy mam zostawić napiwek, czy nie. Ale tak się składa, że zawsze zostawiam.
Z ciekawą reakcją kelnerki/ młodej osoby/ spotkałam się kiedyś w wiejskiej restauracji na Słowacji, chyba z 10 lat temu. Chcieliśmy zostawić napiwek, ale ona stanowczo odmówiła. Obsługa oczywiście nie była doliczona do rachunku. W innym lokalu w tej samej miejscowości kelner ” nie robił nam już takich trudności.
Danuśka,
dziękuję 🙂
Jeszcze raz to samo:
Zadzwoniłem telefoniczne do Pana Lulka. Wszystko OK.
Znaczy się, Pan Lulek jest pod nadzwyczajnym nadzorem. Ma młodą opiekunkę. Opieka medyczna też zapewniona. Nie narzeka.
Jest zadowolony.
Napiwki. To nie jest dla mnie problem. Jak czekam za dlugo na obsluge, jedzenie nie takie a musze czekac na rachunek 15 minut, to zadnego tip nigdy nie bedzie. To nie te czasy gdy kelner chcial podac mi zupe w zamoczonym kciuku w tejze, czy mielone na Ukrainie z muchami robiacymi jako „bulka tarta”.
Teraz mam wymagania. 15% to u nas jest standard.
Dzień dobry,
Dzięki za ciepłe słowa o fotkach. Dzisiaj już wszystko pokryte śniegiem, spadło kilka centymetrów, więc do pracy już się nie jedzie – niebezpiecznie. Amerykanie obliczyli, że dużo taniej zostać w domu, każda stłuczka to spory wydatek.
Na Alasce nie byłem (jeszcze!), ale trudno mi sobie wyobrazić, znając tutejsze realia, że można przeżyć w tym kraju miesiąc za tysiąc dolarów, nawet wędrując pieszo, z namiotem. Wartość dolarów bardzo spadła i wciąż spada.
Napiwki są tutaj czymś bardzo normalnym, zostawia się je w wielu miejscach. Jeśli kogoś los skieruje w te strony, trzeba być na to przygotowanym. W restauracjach i barach zostawia się od 15 do 20% wartości rachunku, to samo w taksówkach, limuzynach, a także daje się je kierowcom autokarów obsługujących wycieczki.
Płacąc kartą, nawet jeśli jest tam rubryka na „tip”, napiwek najczęściej zostawia się w gotówce! Dopisany do rachunku karty kredytowej będzie oczywiście przyjęty, ale nikt tego nie lubi – napiwki zawsze były i są poza wszelką kontrolą i powinny wędrować bezpośrednio do kieszeni obdarowanego.
Poniedziałku, który można będzie polubić, Wszystkim życzę 🙂
Nowy,
Twoje zdjęcia znad oceanu oglądam zawsze z przyjemnością, ale i dreszczem chłodu (te zimowe), bo o ile w górach po wejściu na jakąś wysokość zawsze mi ciepło, to w życiu najbardziej zawsze marzłam nad morzem, zwłaszcza w wietrzne i dżdżyste dni 🙄
Napiwki daję z własnej nieprzymuszonej woli, bo zazwyczaj obsługa na to zasługuje, czasami zdarzają się wyjątki. Tak jak Lena, spotkałam się z dopisaniem napiwku do rachunku. Źle trafili – kazałam podać nowy rachunek i nie dałam napiwku. To bezczelnośc najwyższego rzędu w restauracji – tym bardziej, że obsługa nie wyróżniała się niczym, ot, zwyczajnie było. Dodam, że w Polsce też sie z tym spotkałam – a że jestem zołza, to postąpiłam jak wyżej. Bez awantury, ale stanowczo.
Ja też wolę dać w gotówce, niż dopisać do rachunku, chyba, że akurat nie mam gotówki. Zdecydowana większość zostawia gotówkę, bo wiadomo, o co chodzi. Ja za tym – w końcu obsługujący się nabiega, nauśmiecha, pogada, doradzi…jeden lepiej, drugi gorzej, ale zawsze to. Zazwyczaj restauracje płacą kelnerom najniższe stawki, zakładając, że „resztę” dorobią sobie napiwkami. Moja przyjaciółka kelnerka mówiła, że w sezonie bywa to całkiem-całkiem, dlatego jest kelnerką od 30 lat, chociaż z wykształcenia jest germanistką 😉 Poza tym lubi tę pracę, a i restauracja jest dość wyjątkowa.
Nowy,
wy macie też wolne z okazji President Day? U nas wymyślili jakiś Family Day, przeciez każdego miesiaca musi był długi weekend 😉
U mnie chłop się po domu pałęta 👿
Ale przynajmniej ma robotę, ustawia nową maszynę. Alaska u mnie, rano było -15C. Teraz słoneczko i błękity
Wracam do zajęć.
Piechota po Alasce? Mozna po drodze zlowic cos albo upolowac na kolacje. Z Warszawy do Barcelony tez pewnie mozna na piechote. Czy taniej nie wiem ale dluzej napewno 🙂
uwazam ze dzisiejszy wpis Gospodarza jest z rodzaju tych ciosow ponizej pasa. nie sadze by mial racje adresowania takich dyrdymalow do spolecznosci blogowej. znam czesc tej blogosfery osobiscie i wielokrotnie bywalismy wspolnie w miejscach gdzie nas obslugiwano. to raczej kelnerki badz kelnerzy mieli z nami klopot. nigdy nie bylo odwrotnie.
mi nie sa tutaj potrzebne jakies rady. moze raczej skierowac dobre rady do tych z ktorymi sie Gospodarz spotyka w miejscach publicznych. moze adresowac toto do tych ktorych podglada. sam nie wiem.
nigdy nie oponowalem, ze mam defekty w charakterze. byc moze sa one i na zewnatrz widoczne. nie kumam czemu tego typu wpisy maja sluzyc wsrod blogowach przyjaciol – jak to wielokrotnie Piotr powtarza.
ja osobiscie dla ekspertow, z zadnej dziedziny mojego zycia ziemskiego i pozaziemskiego, nie mam zapotrzebowania. ci zawsze wiedza co jest lepsze dla innych.
Nemo,
Jeszcze takie pytanie amatora – czy ma znaczenie, czy się to ciasto na pizzę będzie ubijać rękoma, czy też zleci się to zadanie maszynie mieszająco-wyrabiającej?
I czy prócz odsiewania wołków i innych zwierzów, przesiewanie mąki ma jakiś sens?
Onufry,
nie i nie.
Maszyna zrobi to doskonale, jeśli ma dosyć siły. Mój znajomy na Sycylii w swojej małej restauracji pozwolił nam się kiedyś przyglądać jak jego maszyna to robi. Przed południem. Na pizzę serwowaną wieczorem. Ciasto dojrzewało w specjalnej szufladzie.
Ja tam nic nie przesiewam, chyba że mąkę do biszkoptu, ale tam chodzi o dobre zmieszanie z masą żółtkową i pianą i dobrze jest tą mąką prószyć, żeby się nie posklejała w grudki.
Ciekawe co sie robi w chinskiej badz japonskiej restauracji. Paleczki sie kladzie na krzyz czy moze inaczej? (wiemy ze ryz do sushi musi byc zimny ale nie do konca 🙂 ) Albo w etiopskiej czy arabskiej wcinajac „palcyma” co robic zeby kelner nie porwal jedzenia. I co zrobic jak sie zje nie ta co trzeba reka? Albo raczej co zrobi kelner i czy wyjdziemy zywi po tej obrazie Mahometa. Jakby nie bylo sie kosmopolityzujemy i skoro polska kuchania to wloska to trzeba by sie nauczyc co robia Wlosi jak zjedza i czy daja napiwki jak pija kawe na stojaco? Czy zamawiajac wina z gornej polki nie dyskryminujemy malych kelnerow/kelnerki (pardon moi, niewysokich). I czy dajemy wtedy napiwek z gornej polki czy normalny. Czy wypada zamieszac wino termometrem, zeby sprawdzic czy podano w odpowiedniej temperaturze? Pytania, pytania, pytania…. 🙂
Nemo,
Zimno odczuwa się tak jak piszesz, wczoraj przemarzłem do szpiku kości. Wspominałem kiedyś, że mieszkałem krótko w górach w klimacie podobnym do Twojego (3000m npm), tam jest inaczej.
Kocham góry, ale ocean też lubię. Dla mnie on ma większy urok poza sezonem letnim niż w lecie. Lubię gdy się wścieka, rzuca falami o brzeg, groźnie huczy i grzmi, nawet gdy jest stalowo-szary – wtedy widać jego potęgę. Im bliżej się go poznaje, tym bardziej się go lubi. Może wynika to również z tego, że nie plażuję – bardzo rzadko mi się zdarza pójść na plażę poleżeć – no czasami przejdę popatrzeć na ładne ciałka nucąc w duchu „wesołe jest życie staruszka” 😉
Alicja,
Oficjalnie jest President’s Day, czyli nieczynne są wszystkie instytucje państwowe i banki. Reszta – jak uznaje pracodawca, przeważnie nie uznaje, kapitalizm w najgorszym wydaniu. U mnie w pracy nic nie ustalone, ale napadało około 10 cm śniegu, więc i tak się nie idzie.
Nemo,
bardzo dziękuję – nasza maszyna ma dosyć siły, ale wiesz – wolałem zapytać, bo a nuż tu jakieś dodatkowe wudu się wytwarza albo coś. Skoro nie – to dam maszynie do roboty, niech ma co robić, co będzie na darmo cenną przestrzeń szafkową zajmować. A jak mnie kiedyś ochota i bogactwo niezmierzone najdą – to kupimy taką maszynę KitchenAida – ta to musi dopiero mieszać 🙂
Onufry – a ile zabawy przy wyborze karoserii…
Nowy, piękne zdjęcia. Charakterne – jak mawiali moi znajomi młodociani przestępcy w dawnych latach. Lubię taką kolorystykę, bardzo nasyconą.
Kamienie w czapeczkach urocze.
Talerzyk, widelczyk, wódeczka podane,
smalczyk z pieczywkiem zaserwowane,
serwetki z fantazją udrapowane,
menu będzie przestudiowane.
Czy ten rosołek to dla miłej pani ?
Dzisiaj zraziki z kaszą polecamy.
Na deser zaś pyszne naleśniczki mamy.
Tak właśnie naszych klientów
z lubością rozpieszczamy
i na napiwek, biegając żwawo po naszej sali,
tak ciężko zarabiamy !
A ja tracę dwie sąsiedzkie rodziny i mam bardzo mieszane uczucia. Jedni zostali sami po wyprowadzce dzieciaków na 4 pokojowym mieszkaniu, które po prostu za drogo wypada, więc wystawili na spredaż, a sami kupują 2 pokojowe w nowym bloku na sąsiednim osiedlu. J tracę tym samym jednego z dostawców procentowych. To są bardzo spokjni, przyzwoici ludzie. Druga rodzina mieszkała tuż nad nami i latami wydawała się nawet dość zaprzyjaźniona – a to prosili o pomoc przy swojej Matce, a to Jarek odprowadzał najmłodszego syna do I-szej klasy, a to ja prosiłam o podłączenie kabla o czegoś tam – no, niezbyt blisko, ale dobre stosunki. Wybudowali się razem z córką, mieszkanie zostawiają najmłodszemu. Pięknie, ale… wyprowdzili się bez pożegnania, bez jednego słowa. Po 27 latach dobrego sąsiedztwa raczej niemile mnie to dotknęło. Młodsza spotkała tę panią w holu i usłyszła, że wzyscy przyzwoici się powyprowadzali, teraz jakaś hołota i lumpenproletariat. Pani ta kończyła łąkarstwo i pracowała w banku. Inteligentka w pierwszym pokoleniu, a proszę, jaka dbała o standard otoczenia.
Nisiu, w jakim zakladzie zakolegowalas sie ze znajomymi, za co siedzialas, ile? Kiedys bylem na wycieczce na Kleczkowskiej (ZK we Wroclawiu). Dobry chleb tam wypiekali i dali studentom wieziennego chleba na sprobowanie. Moze sie minelismy? 🙂
„Kalina Krasnaja” widzials? Jesli nie to polecam ale pewnie widzialas. Czy ci koledzy tak spiewali jak ten chor na rozpoczecie filmu? 🙂
Gory Skaliste. Wczoraj byly absolutnie fantastyczne i zdjecia zaprodukuje ale pozniej bo w pracy nie mam jak. Dzien jak niecodzien. Slonca tu nie brak ale wczoraj jednej nawet maciupkiej chmurki nie bylo. Autostrada pieknie sucha, droga dalej zimowa ale dobra. Caly dzien na powietrzu a potem steki ze znajomymi w Banff w drodze powrotnej. Dzisiaj do pracy. No to tyle 🙂
Humor mi się poprawił niezmiernie, bo dostałam mailem takie oto zaproszenie. W oryginale czcionka udająca staroć, kursywą oczywiście. Pani menager ds. marketingu (jak już tak chcą udawać to powinna być jakowaś ochmistrzyni 🙂 ) nie dość, że językiem polskim kiepsko władająca, to straszliwą ciemnotę wciska, bo ten pałac został odbudowany od podstaw, ale nie z historycznej cegły i kamienia a z bloczków Ytong. Za każdym razem jak przejeżdżałam mimo i widziałam postępujące roboty to wybuchałam śmiechem. Teraz całość, z murem, bramą i dziedzińcem, wygląda gargamelowato. W środku pewnie takoż.
ZAPROSZENIE
PAŁACOWY KLUB JEŻDZIECKI W SŁONOWICACH PKJ
Położony na skarpie z jeziorem w dole i parkiem drzew starodrzewu daje klimat i zamyślenie w czasie kiedy Hrabia z Hrabiną na schadzki chadzali . Pomiędzy Łobzem a Świdwinem stworzona została oaza wypoczynku , spokoju i pańskiej zabawy w komnatach odnowionego Pałacu . Gdzie historia ziem i włości Słonowic sięga XV wieku .
PKJ – zaprasza na pierwszy rajd majowy jaki organizuje Pałac Myśliwski w Słonowicach . Który odbędzie się w dniach
30.04. ? 03.05.11
Rajd dla jeźdźców którzy jeżdżą i trzymają się w siodle , ale zarazem tych dla których przygoda połączona z pasją są wyzwaniem .
Sprawy organizacyjne , program i rezerwacje pani
Matylda Perzak manager ds. marketingu tel. +48 515 932 135
Oj tam, YYC, zaraz „siedziałaś”. Znało się w licealnych latach pewne środowisko… nie mówię, że dogłębnie, ale trochę. Kilku „sorenciaków” (od knajpki „Sorrento”), paru cinkciarzy. Przyjaźniliśmy się – moja koleżanka, ja i oni. Wpadali do niej z wizytą, bo byli przez jej rodziców traktowani jak normalni ludzie. Jeden pisał wiersze, całkiem dobre. Dostałam od niego wiersz z pudła, kiedy poszedł siedzieć. Moja mama zobaczyła stempel ZK i omal nie oszalała. A oni nas z Elą traktowali bardzo po dżentelmeńsku. Opowiadali nam o swoim życiu. Przeważnie byli dość skaleczeni przez to życie.
W życiu zawodowym kilka razy byłam w więzieniach, służbowo, kręciłam różne reportaże.
Najmilej wspominam jednego kryminała z nosem rozklapanym na pół twarzy. Oczka miał malutkie i mówił do mnie „wysoki sądzie”. Prawdopodobnie nikt poza wysokim sądem nie odzywał się do niego normalną polszczyzną.
No i oczywiście – wszyscy siedzieli za niewinność.
Świat jest pełen uczciwych ludzi!
Żabo – wyślij im ofertę : 3 dniowy, intensywny kurs dobrych manier i dworskiego obyczaju – 3 tys zł.
Siedzac w hotelu w cieplutkiej Afryce przejrzalem wlasnie wpisy z ostatnich kilku dni, nawet tego trolla karolka. Poniewaz moja corka bedac studentka dorabiala w restauracji to jestem raczej szczodry w napiwkach, bo wiem ze kelnerzy glownie z tego zyja. Wprawdzie to nie jest fair, bo w ten sposob wlasciciele moga placic zanizone pensje, no ale coz mozna zrobic… Napiwki na rachunku placonym karta sa o tyle ryzykowne, ze niekiedy wlasciciel sobie sporo z tego zabiera (zwlaszcza w Polsce) i dlatego wole da gotowke (chyba ze sluzbowy posilek i trzeba sie rozliczac). W wielu restauracjach kelner dzieli sie napiwkiem z kucharzem i barmanem wiec nie wzystko jest dla niego/niej. W Warszawie, gdzie nawiazujac do jednego z poprzednich tematow, poszedlem na polskie jedzenie do C.K. Oberzy na Chmielnej, bo tam daja duzego tatara, 10% bylo automatycznie dodane, ale i tak dorzucilem kilka PLN, bo mila obsluga i atmosfera. We Francji na ogol napiwek tez jest wliczony (‚service compris’), w USA podobno daje sie ok. 20%, w Kanadzie ok. 15% (ale uwaga – od sumy bez podatku, w Polsce na ogol VAT jest juz wlaczony w cene). Rada corki – jesli sie planuje czesto bywac w jakims lokalu to dobrze na poczatku dac dobry napiwek, potem przy kolejnych wizytach bedzie swietna obsluga nawet przy mniejszych napiwkach. Jej hierarchia klientow – najlepsi Amerykanie, pewnie przez te 20%, najgorsi to tzw. widoczne mniejszosci oraz franko-kanadyjczycy; Polacy i w ogole byle demoludy w dolnej strefie stanow srednich, choc czasem Polacy i Rosjanie lubia sie pokazac. Na koniec wracam do tematu nowej polskiej kuchni: po 24 godzinach w Warszawie doszedlem do wniosku, ze spaghetti i sushi sa jednak w tyle za kebabami. I to jest ta nowa polska kuchnia, a jej polskosc obiawia sie tym, ze uzywa sie wieprzowiny!!!
Juz mialem nadzieje ze siedzialas 🙂 Jakby to w zyciorysie brzmialo. Znana pisarka. Swoje mlodziencze lata spedzila w wiezieniu na Rakowieckiej. Tam ksztaltowal sie jej charakter, tam tez zaczela pisac. Najpierw grypsy potem powiesci….. a tak coz napisac: urodzila sie……napisala….nakrecila. A Winetou to gdzie?
Za niewinnosc to piec lat choc i dziesiec mozna bylo dostac. W Imperium to jeszcze dodatkowo wycieczke 🙂
No dobra dosyc tych zartow, praca czeka.
E, na Rakowieckiej to polityka. Każdy może być styropianem. Lepsze byłyby Wronki albo Nowogard. Bardziej stylowo.
ROMek a hawa Cie nie zasypala? Bo ponoc wieje na Saharze? Bezpiecznego podrozowania zycze.
Wronki chyba najbardziej znane…
Ja mialem kolege z podworka. Jasiu. Tez siedzial i opowiadal co nieco. Jak sie dowiedzial, ze studjuje prawo to sie na mnie obrazil. Powiedzial, ze moze sie kiedys spotkamy w innych okolicznosciach to po co komplikowac zycie 🙂
Nie spotkalismy sie.
U mnie procenty napiwkowe sie nieco zmieniaja w zaleznosci od kwoty na jaki opiewa rachunek. Jak male sniadanko czy lunch i pare czy parenascie dolarkow to i procent wiekszy ale jak rachunaek na $200-300 to i procent sie kurczy do 10 🙂
We Wronkach siedział mój Hiniutek w 1935r Za politykę. Zdaje się, że miał cichą pretensję, że nie w Berezie. Każde czasy mają swój styropian.
Spojrzałam na Żabie Błota via googleEarth – polepszyła się rozdzielczość i bez trudu namierzyłam ranczo 🙂
Idę się oddać klimatowi i zamyśleniu… chłop nie chce iść na schadzkę, niestety, grzebie w maszynie 🙄
Faktycznie procenty zmieniaja sie troche w zaleznosci od sumy. Faktycznie (po raz drugi) wieje hawa czyli jak nie sniezyca to piasek w oczy. Podobno przynosci chlod, ale nadal jest 33*C. Ale za to jakie pyszne, soczyste, slodkie (tak!) grejpfruty.
ROMek,
nie bądź chytry, podeślij parę celsjuszy 🙄
Grejpfruty też 🙂
ROMek, przypomnialo mi sie, ze nic zes nie wspominal o jedzeniu w pociagu??
Taki kanadyjski Orient Express a ty zadnej wzmianki o zarelku na pokladzie??
Ja jeszcze chciałam zapytać, gdzie się ROMek włóczy po Afryce i za czym tym razem?
Szuka czego nie zgubil? 🙂
ROMek – ta Afryka teraz spełnia warunki chińskiego przekleństwa – obyś żył w ciekawych czasach.
Przed chwila po raz drugi opisalem posilek w wagonie 1 klasy pociagu Toronto – Montreal i znowuz wpis zniknal. Moze uzylem za duzo obcych slow, albo sztucce czy klawisze ulozylem niewlasciwie i cybernetyczny kelner sprzatnal mi tekst?
Zmarł Jerzy Nowosielski – ten, co to rozmawiał z drewnianymi aniołami, w starych, drewnianych wrotach do stodoły widział ikonostasy, a wszystko to malował. Jeden z szaleńców bożych.
ROMek,
Dziwne, ale nie spotykam sie ze znajomoscia ulozenia sztuccow na talerzu. Wytlumaczono mi, ze jestem starej daty!
Buziaki,
Nowosielski był równie tragiczny, jak genialny. Nigdy w życiu nie spotkałam równie wielkiego pesymisty.
Teraz Żabie dobrze z góry widać, chociaz to jest stare zdjęcie
https://picasaweb.google.com/zabieblota/ZabieZGory#
A tu jest czapka Pyry Młodszej, co to ją (czapkę!) prułam i dziergałam bez końca
https://picasaweb.google.com/zabieblota/RekawiczkiWNorweskiWzorek#5573520122906920914
Żabo,
zakładamy KSD (Klub Starych Druciarek)? 😉 Jakie reklamacje?! Ni ma prawa!
Prucie i dzierganie bez końca – znam ten ból. W końcu przestawałam pruć, zostawiałam ku przestrodze „ten kolor wyskakuje przed szereg” i zaczynałam od nowa. Moja koleżanka pozabierała te „przestrogi” i wykombinowała z nich poduszeczki róznej wielkości. Też dobry pomysł, z czasem zaniechałam rozdawnictwa próbek i sama mam kilka poduszeczek. Tylko nie bardzo gdzie mam je położyć 🙄
A Żabie Błota dobrze namierzyłam 🙂
Oczywiście, Alicjo, że tak. KSD – tak trzymać, główny punkt regulaminu: Reklamacji NIE przyjmujemy!
😀
Za radą i stanowczym nakazem Haneczki, popartym warczeniem (kiedyś telefony miały sluchawki i warczało sie do słuchawki, a teraz chyba do telefonu?) wyrzuciłam z bólem serca, wielką kupę – głównie skarpet – wełnianych rzeczy. Miałam głęboko zakorzeniony nakaz moralny: nie wyrzucać, spruć, zwinąć (najlepiej na tacy, której nie mam), wyprać, wysuszyć, zwinąć w motki, kłębki, czy jak tam zwal, przerobić na kolejne skarpety….trudno się takich nawyków pozbyć bez poczucia straszliwego marnotrawstwa…
Żabo – „Truskawki” dotarły?
Żabo,
miałam cały wielko wór (taki śmieciowy) resztek po kilka, metrów i mniejszych kawałków wełny, bo „się przydadzą”. Rzeczywiście, przydawały się czasami, ale ileż można. Wyprałam i wsadziłam z powrotem do wora. Kupię materiał typu wsypowego, poszyję poduszeczki takie mniejsze.
Ależ poszyłam! W końcu pozbyłam się tego. Nic nie szkodzi, za chwilę uzbierały się nowe 🙄
Nie mówię o całych motkach… mogłabym sklep otworzyć. No, sklepik.
Żabo, jestem z Ciebie dumna 😀
A propos schadzek…;)
http://www.youtube.com/watch?v=mB4_kfIGOo0&feature=related
Czy sekcja byłych druciarek i szydełkówek przewidziana? Ew. frakcja ex-sztrykarek i heklarek. Żeby było po zagranicznemu. Również hafciarek i szwaczek.
Proszę mnie zapisać. Składki wniosę.
Zapisujemy!
Jak na razie 3 członkinie. Poczekamy na więcej, no a jak jakiś chłopak wyjdzie z szafy…to będzie dopiero fajnie 😉
Nowy,
2011-02-21 o godz. 05:21
Ladnie zapaliles latarnie na Wschodnim Wybrzezu.
Chyba juz kiedys o tym pisalam. Niektorzy Rosjanie uwazaja, ze nigdy nie sprzedali Alaski Amerykanom tylko wypozyczyli. Teraz, ich zdaniem, jest pora zwrocic Alaske do Matki Rosiji (?pisownia).
Kilka dni temu u Owczarka podalam definicje slowa Alaska (wedlug „Redneck Dictionary”)
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=422#comment-95704
U mnie też się lampka pali, ale domowa, krótka przerwa na jabłko.
Bardzo dużo latarni jest na pobliskich wysepkach, no i oczywiście na Thousand Islands. Niektóre z nich „starożytne” i bardzo okazałe.
Jabłko zjedzone, wracam do pracy.
Orca, Nisia dzięki.
Pół godziny do północy, trzeba się kłaść.
Dobranoc. 🙂
Puk puk…? Wszyscy śpią?
Ja dopiero skończyłam pracę i wybieram się do wyrka. Mrozi tutaj znowu…
Dobranoc, dzień dobry i co się komu należy 🙂