Coś zimnego
Oto druga lekcja nauki przyrządzania sosów. Tak jak zapowiadałem będą to sosy zimne robione przez słynna autorkę z przełomu wieku XIX Martę Norkowską:
„45. Sos majonezowy (Provencale). Główną zasadą majonezu jest wyborowa oliwa i świeże jajka. Chcąc mieć dobry majonez, trzeba brać na 1 funt oliwy 3 żółtka i łyżkę octu lub1 cytrynę. Surowe żółtka, w których nie powinno się znajdować ani krzty białka, utrzeć w misce kamiennej ze szczyptą soli, a trzymając w lewej ręce łyżkę z oliwą, wlewać ją kropla po kropli, prawą zaś wiercić drewnianą łyżką, albo jeszcze lepiej ubijać miotełką z drutu pobielanego. Już po wlaniu 2 łyżek oliwy, sos zgęstnie, wtenczas zaraz wlać kilka kropel octu lub soku cytrynowego, zapobiegając przez to zwarzeniu; potem dalej lać oliwę i ubijać aż się utworzy gęsta biała masa.
Błędną jest teorya niektórych niedoświadczonych gospodyń, które twierdzą, że majonez robić trzeba na lodzie; otóż wiadomo, że lód jest największym nieprzyjacielem majonezu, który przeciwnie ubijać należy w ciepłem miejscu; w zimie zaś kiedy oliwa marznie, trzeba ją wpierw rozgrzać, stawiając z butelką w ciepłą wodę. Jeżeli majonez się zwarzy, co się zdarza jeżeli bierzemy za dużo oliwy w stosunku do jaj, lub jeżeli oliwa za zimna, wtenczas trzeba majonez rozpuścić w cieplej wodzie, a dodawszy do miski jedno lub dwa surowe żółtka, na nowo go ukręcić. Gotowy majonez trzymać na lodzie lub w chłodnem miejscu.
46. Sos tatarski. Do sosu majonezowego jak wyżej, dodać łyżkę mocnej musztardy lub łyżeczkę sosu angielskiego Cabul, trochę szczypiorku, kaparów, korniszonów i rydzów marynowanych, wszystko drobno usiekane.
47. Sos Ravigote. Do sosu majonezowego dodać trochę białego pieprzu i zabarwić sos na zielono, sokiem z gotowanego szpinaku, wyciśniętym przez serwetę.
48. Sos Remoulade. Do 4 łyżek sosu majonezowego, dodać sporą łyżkę musztardy, trochę siekanego szczypiorku i koperku, soli, pieprzu i jedno jajko ugotowane, drobniutko usiekane. Jeżeli sos za gęsty, rozprowadzić go octem. Podaje się do ryb z rusztu.
51. Sos angielski Cumberland. Sos ten, który podaje się do zimnej zwierzyny, jest w Anglii tak często używany, jak u nas sos tatarski. Sposób przyrządzania tego sosu podług kuchni angielskiej, następujący: pół lampki galaretki porzeczkowej lub malinowej, rozpuścić w rondelku z kieliszkiem Portweinu lub Madery, dodać łyżkę siekanej cebulki, którą wpierw sparzyć ukropem aby straciła gorycz; trochę skórki pomarańczowej i cytrynowej pokrajanej w drobne, cienkie paseczki i również sparzonej wodą, sok z całej pomarańczy i z pół cytryny, szczyptę papryki, szczyptę imbiru tartego i małą łyżeczkę musztardy. Wszystko dobrze wymieszać i podać do każdej zwierzyny.
52.Sos a la Maitre d’Hótel zimny. Rozpuścić w rondelku łyżkę gęstego buljonu, włożyć pół łyżki świeżego masła i dobrze rozetrzeć; potem wlać łyżkę masła sklarowanego, wcisnąć całą cytrynę, a na wydaniu wsypać siekanej zielonej pietruszki; dodać soli i pieprzu. Sos ten podaje się do ryb gotowanych lub do ryb z rusztu.
63. Sos serdelowy. Trzy żółtka ugotowane na twardo utrzeć z łyżką oliwy i łyżką octu dobrego; 4 serdele wymoczone i oczyszczone, przetrzeć przez sito i wymieszać z powyższą masą.
54. Sos vinaigrette. Dwa lub trzy żółtka gotowane, rozetrzeć z małą łyżeczką musztardy, dwoma łyżkami oliwy i dwoma łyżkami octu; dodać szczypiorek lub trybulkę drobno usiekaną, posolić i popieprzyć. Wyborny do ryb, do szparagów i karczochów na zimno.”
Teraz zostały tylko ćwiczenia praktyczne. I mam nadzieję, że słownictwo sprzed 110 lat nie sprawia nadmiernych kłopotów. Na wszelki wypadek wyjaśnię, że serdele to nie kiełbaski lecz rybki czyli sardele zwane też anchois. No to do roboty!
Komentarze
Dzień dobry po raz drugi (pierwszy raz witałam się pod wczorajszym wpisem). Sosy zimne większej rozmaitości kojarzą mi się z Wielkanocą, chociaż prawdą, a Bogiem i tak njczęściej kończy się na trzech najpopularniejszych : tatarskim, zielono-witaminowym i chrzanowym. Potem w okresie grilowania zapotrzebowanie zaspakajają sosy i dipy cebulowo – pomidorowe, czosnkowe i meksykańskiej prowienencji z polskimi modyfikacjami. Rzecz w tym, że najczęściej posiłek jada 5-6 osób z takiej okazji i kto ma zjadać wielką rozmaitość dodatków? A nie są to produkty trwałe – w ciągu kilku dni muszą być zjedzone. Tu przypomnę, że u p. Disslowej jest , bodajże, 5 przepisów na domowy majonez – w tym oparty na masie z gotowanych ziemniaków, służący do obciągania drobiu i ryb podawanych w całości i bez skóry.
Dzień dobry! Pierwszy Polak przepłynął Atlantyk kajakiem. Wczoraj dopłynął do Brazylii. Pierwszym posiłkiem na stałym lądzie po tej 99-dniowej wyprawie były owoce morza z warzywami i brazylijskie piwo 🙂
Faktem jest, ze smak potrawy kryje sie w sosie.
pozdrawiam
Łatwiejsze do zrobienia są, chyba sosy na zimno niż sosy na ciepło.
Ja zawsze tracę cierpliwość podczas odparowywania ciepłych sosów.
A tu strona o naszym kajakarzu :
http://www.aleksanderdoba.pl/
Jest to zresztą przyjaciel naszego kolegi z pracy (a ten z kolei jest himalaistą).
Sos z migdałami według „Kucharki doskonałej wiedeńskiej podającej przepisy różnych przednich potraw”: „weź trzy łuty w mozdzierzu zbitych migdałów, kawałek utartego chrzanu i masła, włóż to do garnka, doday łyżkę mąki i pół kwarty mleka, ubiy chrzan dobrze z mlekiem, przystaw do ognia i osłudź”.
Najważniejsze to mieć w życiu pasję. Kajak, góry, gotowanie, fotografowanie. I co tam kto jeszcze lubi.
Chciałam jeszcze pomarudzić a propos wczorajszego konkursu i jednego
z dań uznanych za prowansalskie,ale łotr nie przepuszcza mojego wpisu 🙁
Pani Florentyna Niewiarowska w „Kucharce polskiej” proponuje takie menu na dzisijeszy obiad (03.02): zupa ogórkowa ze śmietaną, kotleciki z kartofli, szczupak z jajami, ptysie z sokiem. Smacznego! 🙂
Danusiu, szukaj winnego we wpisie 🙂
Małgosiu- szukam już od wczoraj,ale nie znajduję 🙁
Myślałam,że chodzi o dwa s w nazwie tego dania,ale jest jeszcze jakaś
inna przyczyna.
W każdym razie myślę o potrawie rodem z południowego-zachodu Francji.Trzy miasta spierają się o prawa do tego kalorycznego jednogarnkowca:
Ojciec- Castelnaudary,Syn-CarcaS Sonne i Duch Święty-Tuluza 🙂
Ale zasady konkursu znam i ich nie kwestionuję,a Asi przesyłam moje
gratulacje.
Danusiu, a nie ma tam czegoś o naczyniu żaro od p o r nym?
ca-ssoulet
Tak- jednak cały czas chodziło o dwa s !
Występują w nazwie dania i w nazwie miasta !
Dwa s poprzedzone a
Danusiu, ja w pierwszej odpowiedzi wpisałam tylko Ratatouille 🙂
A za gratulacje dziękuję 🙂
Nemo-tak !
Stąd chyba również Gospodarz miał problemy techniczne z zamieszczeniem wczoraj rozwiązania konkursu.
Radek musił zostać w lecznicy do wieczora. Do Młodszej lepiej się nie odzywać, bo przeżywa, że piesek będzie się czuł porzucony. Porzucony i głodny, bo narkoza podawana jest na czczo. Pocieszam, że pewnie będzie na prochach i przeżyje spokojniutko, ale… Na dodatek impreza okazała się nad spodziewanie kosztowna, a jeżeli dojdą (oby nie) zastrzyki na nurzeńce, to Pyry zbankrutują w tym miesiącu.
Lekarz swoje błędy przykrywa ziemią, kucharz – majonezem 🙄
Pyro,
dobrze przynajmniej, że ten miesiąc taki krótki 🙄
Nemo – pocieszycielko strapionych! Też się tak pocieszam – poza wszystkim przez ostatnie pół roku nie trzeba było rozbijać skarbonki dla weterynarza.
46.:
uzywam tu zoltek ugotowanych na twardo jak w 63.;
dodaje jeszcze utarta surowa cebule, no i czarny pieprz;
z grzybow marynowanych najbardziej pasuja mi maslaki…
Sos tatarski? Tylko z marynowanymi prawdziwkami 😎
@nemo:
ale nie lekarz dentysta…
sosy to byla przez setki lat specjalizacja i pozostala do dzisiaj
sprawa dobrego smaku…
swoja droga wiecie skad sie wzielo powiedzenie
„pieczeniarz”?
prawdziwki? niezle!
mala rzecz a cieszy.
HURRAAAAA!!!
oddanao mi polwe kosztow za pobyt w hotelu na fuerte 😆
wybierajac apartamento przy pomocy globalnej sieci zwrocilem uwage na brak jakichkolwiek, pozytywnych badz negatywnych opinii. to jest to pomyslalem, zamowilem i pojechalismy z Przyjacielem szukac nowych doswiadczen i doznan.
pierwsze wymagalo sporej dozy cierpliwosci.
na recepcji siedziala mloda panienka. podalem jej dokumenty. ona w rewanzu wypisuje nam kwity. bede szczery. probowala wypisac. za kazdym razem z bledem. a to bledne imie, a to inna data urodzin, falszywy kraj urodzenia. ta osiemnastolatka miala tak urokliwy wyraz twarzy ze postanowilem panience pomoc. wylaczylem telewizornie i radio i przechwycilem jej komorke. wszystko jednoczesnie bylo w uzyciu. teraz zaproponowalem jej skoncentrowanie sie na jednym zadaniu.
to bylo strasznie ciezkie zadanie, ale trud sie oplacil. otrzymalem bezbledny kwit. okazuje sie, ze wystarczy tylko chwila uwagi by zadowolic dwie strony.
ale jezeli ktos mysli ze podstawie tej bajki oddano mi czesc kasy to jest w bledzie.
drugie doznanie to sprawa sercowa. i to ta okolicznosc byla przedmiotem mojej skargi.
z kluczem udalem sie do pokoju i od razu pod prysznic. oba kurki funkcjonowaly bezproblemowo. okazuje sie ze cieply strumien wody to wspaniala rozkosz nie tylko dla ciala ale i dla zmyslow. a kiedy mokra dlonia dotknalem ponownie kranowe galki nastapilo niezalezne ode mnie znieruchomienie nie tylko czesci mego ciala. stalem jak wryty a mna trzepalo. po trzeciej lub czwartej wibracji mialem juz lekki przesyt trzymania kranu. kiedy skonczyla sie milosc z kranem pognalem do panienki informujac o romansie z kranem.
ponownie wszystkie mozliwe media ponownie byly w uzyciu. bez najmniejszch problemow wystawila kwit o niemozliwosci korzystania z kapieli.
tym razem juz nie wyprowadzalem jej z bledu kiedy zobaczylem, ze ta niemozliwosc dotyczyla to calego pobytu 😆
krotkie story wraz z kwitem, jak dowiedzialem sie dzisiaj, przelkneli bez sosu w reisebüro. oczywiscie ze nie wszystko w niemczech schodzi na psy 😆
Witam słonecznie. 😆
Wczoraj zaraz po wysłaniu sprawozdania, siadła nasza blokowa sieć. 🙁 Dopiero przed chwilą „wróciła” cała i zdrowa. 😆
Z zimnymi sosami jest na bakier (z resztą jak z tysiącami innych rzeczy). Sosy na ciepło jak najbardziej, tylko repertuar skromny. 🙁
Alicjo, zdjęcie z odśnieżającym krasnoludkiem cudowne. 😀
Pyro, będę „tsimać” za Radzia, tak jak trzymam za zdrowie Żaby. Wiesz co u Niej ?
Danuśko, „łotr” jest angolem i pewnie dlatego, że nie zna innych języków, się czepia i odrzuca. 😉
Ryśku, czyżby prąd tak Cię „pieścił” ? Przecież to jest horror. 🙁
Idę połazić po słoneczku i przy okazji podumać, co miałabym ochotę zjeść na obiad.
errata: Z zimnymi sosami jestem na bakier … 😳
Chciałem wczoraj pomarudzic, ale łotr przełykał i gdzieś wypluwał, ale nie nie na ten stół. Pewnie nazwa tej potrawy była przyczyną, a ja na to nie wpadłem. Nie tylko to jako potrawa prowansalska budziło zastrzeżenia. Opinia, że jest to potrawa zimowa opiera się głównie na tym, że na upalne dni jest przyciężka. Zdaniem pani Kręglickiej w zimne dni smakuje lepiej. Ale to chyba za mało, żeby uznać za danie zimowe. Jeszcze większy kłopot z Ratatujem. Oprócz Prowansji jeszcze Nicea przyznaje się do rodzicielstwa, ale to małe piwo. Bakłażan, cukinia i papryki stanowczo lepiej smakują jako świeże i ratatuj z całą pewnością jest chętnie jadany latem.
Są w Prowansji dania uważane za zimowe i nawet mające to w nazwie, jak na przykład zupa z dyni. Nieco różni sie od naszej technologia wykonania i dużą zawartością gałki muszkatołowej. Moja córeczka świetnie otrzaskana z kuchnią prowansalską przyrządza te zupe znakomicie. Również opinię zimowych ma kilka potraw mięsnych wzbogacanych smakowo winem, cebulą, czosnkiem, fasolą i podobnymi dodatkami. Potrawa, której łotr nie przyjmuje, też jest zbliżona, ale nie nazwałbym jej specyfikiem prowansalskim, choć oczywioście jest tam jadana.
rysiek
Gratuluję sukcesu oraz ocalenia życia.My podczas ostatniego pobytu w Grecji biorąc prysznic wprawdzie życiem nie ryzykowaliśmy,ale zalewaliśmy za każdym razem całą podłogę w łazience. Nie było to nasze zamierzone działanie,to była wina króciutkiej zasłonki oddzielającej osobę zażywającą ablucji od reszty świata. Gdyby zasłonka była dłuższa woda nie lałaby się dookoła na podłogę.Usiłowaliśmy to wytłumaczyć w recepcji hotelu,ale bezskutecznie.A zatem codziennie zalewaliśmy łazienkę,a pokojówka codziennie miała robotę z uprzątaniem tejże.Widać jej to nie przeskadzało.
I jeszcze o zimnych sosach.Jeden z z najlepszych na świecie zimnych sosów do mięs robi Ryba-Lena,co sprawdziliśmy już dwukrotnie podczas
zjazdów żabio-błotnych.A przepis był chyba podawany swego czasu na blogu.
Co do marudzenia wyżej uściślam, że z trzech miast wymienionych przez Danuśkę dwa leżą w regionie Langwedocja – Rousillon, a Tuluza w Środkowych Pirenejach, choć historycznie należała też do Langwedocji.
Tak przeciw sobie przyznaję, że parę lat temu na urlopie z Ukochaną i Córeczką zwiedzając Langwedocję-Rousillon (celowo 1 „s”) cały czas mówiliśmy, że zwiedzamy Prowansję.
alez Zgago, jaki horror.
zastosuj prosze pozytywne myslenie i dojdziesz sama do przekonania, ze gorzej mogloby byc gdybym dostal porazenia slonecznego. a do tego nie doszlo bo wiem znakomicie o tym, ze zbedne kalorie nalezy spalac, nawet w promieniach slonca a nie wytapiac pod nim.
Stanisławie,
Cas- soulet,którego łotr nie lubi jest oczywiście jadane w całej Francji,
ale nie należy z całą pewnościa do tradycji prowansalskich.I o tym z lekką
czkawką usiłowałam powiedziec powyżej usiłując przechytrzyć naszego łotra 🙂
Stanisławie,
tu wcale nie chodzi o dwa s 🙄
Nie znasz nieprzyzwoitych słów po angielsku?
Wordpress nie akceptuje słów zawierających „a ss”, „p o rn” i „p e nis” zawartych pewnie w spamie, którego chce uniknąć 🙄
dawno, dawno temu, w latach osiemdziesiatych ubieglego tysiaclecia, napisalem opowiadanie „krzemowy kucharz”;
rzecz dzieje sie w calkowicie zautomatyzowanej restauracji,
gdzie nie tylko szatniarka i kelner, ale i kucharz, sa robotami…
…nie chce was zanudzac wiec podam tylko puente…
Danuśko, dokładnie rozumiałem Twoje intencje. Sam się dołożyłem, bo regularnie marudze po ogłoszeniu wyników, które swoja drogą szanuję, ponieważ tez znam regulamin.
kopie mnie;
widocznie puenta za ostra,he,he
Obiad zjedzony bez milczącej prośby żebraczej siedzącej przy nodze, jak figurka z hebanu. Łotrzyk jest cwany i niby niczego nie rozumie, ale na hasło „pieski tego nie jedzą”, popiskując z pretensją odchodzi do swojego koszyka. Przedtem jednak chce dotknąć tego, „czego pieski nie jedzą” i czeka żeby mu kawałeczek podać na dłoni (np marchewkę albo placek kartoflany) – powącha, dotknie językiem i obrażony odchodzi.
Hej, apel – czy jest wśród nas ktoś po studiach prawniczych?
Nie mogę znaleźć różnicy między terminami „ustroje prawne”, a „ustroje polityczne” W googlach po wpisaniu „ustrój prawny” pokazują się książki z teorii państwa i prawa, a jeżeli dobrze rozumiem to jednak dwa różne, choćiaż bliskoznaczne terminy. Jest ktoś mądry?
Pyro, ja znam tylko takie pojęcia jak ustrój polityczny i porządek prawny (danego państwa) i to są różne terminy.
ustroj polityczny okresla zasady i prawa zawarte w konstytucji
a ustroj prawny dotyczy calosci prawnych przepisow wyznaych w danym panstwie
– prawo konstytucyjne
– prawo publiczne
– prawo karne
– prawo cywilne
Zimno, mgła sobie poszła, ale przyszły chmury, z których i tak nic nie będzie 🙁
Byłam w bibliotece i sklepie. W tym ostatnim dawali dwa avocado w cenie jednego. Wzięłam cztery. W innym sklepie promocja, na wszystkie owoce i warzywa 33 proc. zniżki. Kupiłam pomarańcze moro po 1 Fr/kg. Takie tanie nie były już od lat 😯
Byku, co z tą puentą?
waznych w danym..
Nemo, Dorotol – to jest to. Dziękuję
Starsza z Pyr
dziś kupiłam mandarynki taniej niż jabłka (3.29: 3.99) 😀
byczą puentę widzę o 14:08
…a Dorotol krótko i jasno objaśniła ustroje
p.s. pięęęękny dzień. byłam (przebieżnie 😉 ) m.in. w „parku od ‚Listy Schindlera'” – tu zdjęcia sprzed roku, teraz śnieg resztkowy. z okna nie widzę ani grama; aż się wierzyć nie chce, że z mca 100 km na zachód mógł przyjść zupełnie biały mms (jako potwierdzenie widoku z innego okna).
wiooooosna idzie! kosa słyszałam na przykład 😀
Witam Szampaństwo!
Ja jeszcze nic nie poczytałam, nadrobię, ale…
Haneczko,
listonosz zapukał dwa razy 🙂
Serdeczne dzięki!!!
Z przyjemnością obejrzałam zdjęcia z Płaszowa. Wyobrażam sobie, że tak jest też teraz w Kanadzie a u mnie od dawna już ani śladu śniegu.
Jest w kuchni francuskiej sos zblizony do tatarskiego, nazywa się gribiche i używany jest do ryb na zimno lub mięsa z rosołu, też na zimno. W odróznieniu od tatarskiego, nie ma w nim szczypiorku ani cebulki. Tu kilka obrazków:
http://chefsimon.com/sauce-gribiche-tartare.html
Pyro ale musisz sprawdzic ja to sie ma w Polsce, te „ustroje” bazuja na rzymskim prawie ale sa roznie, nawet w demokracjach, praktykowane np. niemiecki prezydent ma mniej praw niz polski
Nasz wychowaniec jest już w domu : wszystkie badania wykonane (podręcznikowa wręcz poprawność analiz, chwalona kondycja i stan skóry i mięśni) ząbki czyściutkie, uszy wyczyszczone, pasożytów ani śladu. Jest z lekka obrażony, chodzi po mieszkaniu i czasem krótko szczeknie z pretensją – szuka swoich misek, jest głodny. A tu wszystko pochowane, tylko świeża woda do picia. Nie może dostać dzisiaj niczego do pyszczka, bo mógłby dostać torsji. Wszystko razem podsumowano na 300 złotych, bez zastrzyków się obejdzie. Teraz trzeba mu kupować preperat do zębów – codziennie pół tabletki przyklejone do dziąseł przez 6 tygodni. Matko pańska – mój Tato miał psy , moja Teściowa miała psa, my kiedyś też i z żadnym się do dentystów nie chodziło i morfologii krwi, ani prześwietleń, ani preparatów witaminowych nie dostawały. Postęp, czy snobizm?
Pyro – Inny ustrój prawny 🙂
Wczoraj Alina bodaj wspomniala dzien nalesnika we Francji. Tu kiedys zagladala mila Kasia z Lazurowego Wybrzeza, ktora tak to swieto opisuje:
http://lesvoyages.blox.pl/2011/02/Chandeleur-czyli-swieto-nalesnika.html#ListaKomentarzy
Pyro,
jako córka weterynarza starej daty…przybijam Ci piąchę.
Do lecznicy dla zwierząt przychodzono z kotami i psami, które popadły w jakieś tarapaty, psy szczepiono przeciw wsciekliźnie wiosną, przy okazji szczepienia świń przeciw różycy, przemieszkałam na wsi wiele lat i nie pamiętam takiego czegoś, morfologie, prześwietlenia i preparaty.
Pies nie jadał żarełka z torebki, zakupionej w sklepie. Pies jadał różne rzeczy z tzw. gospodarstwa domowego. Moja mama do dzisiaj tak karmi swoją Miśkę, a dla hrabianki Jagi, mojej siostry psa, musi być już z torebki zakupionej, bo jakże to, w książkach napisano…
Niejeden raz wspominałam, że tutaj rozpowszechnione jest, że jak się idzie do restauracji i zostawi część dania na talerzu, kelner pyta, czy zapakować „doggie bag”, czyli dla pieska, a w domyśle – odgrzejesz póżniej – ale skądś to się wzięło, psy zajadały resztki.
Wywody, że „a, bo dlatego żyły krócej, a teraz to dłużej …” itd. nie przekonują mnie.
Jak nie wiadomo, o co chodzi…to wiadomo.
Na polskiej wsi nadal pełno Burków na krótkim łańcuchu, z którymi żaden właściciel nie będzie chodził po doktorach, najwyżej sztachetą dobije… 🙄 I bezpańskich, wyrzucanych z samochodu przed wyjazdem na wakacje 🙄
O kulturze społeczeństwa świadczy sposób obchodzenia się ze słabszymi (zwierzętami, starymi ludźmi, chorymi i upośledzonymi). Wydawanie pieniędzy na weterynarza dla jednych jest fanaberią, dla innych przejawem odpowiedzialności i miłości do stworzenia wziętego pod opiekę. Ja tam takich ludzi podziwiam i szanuję.
Jak dzień naleśnika to wykonałam 20 naleśników azjatyckich czyli sajgonek 😉 Teraz się suszą przed smażeniem, a ja jestem głodna 🙄
Pyro, cieszę się, że Radzio jest zdrów jak rydz. 😀 A masz jakieś wieści o stanie zdrowia Żaby ?
Alinko, moją – wypaczoną 😉 – uwagę, przykuł przepis na Mayonnaise au chocolat. 😯 Nie wiem tylko do czego go użyć, czy to jest rodzaj sosu czekoladowo-pomarańczowego np. do lodów ?
Zdecydowałam się na obiadowe „dopieszczenie” – bez prądu 😉 – i u mnie były „onufrowe” krewetki z tagliatelle a ponieważ uwielbiam świeży imbir, to dodałam go trochę. Jednym słowem, miałam wspaniały obiad. 😆
Pyro, wychodzi zes Czlowiek, nigdy nie watpilem, spuszczam beret, kopnij Radka ode mnie, niech nie jeczy bez powodu, czy On nie wie, ze trzy stowy, to skrzynka kaszanki?
Nemo niestety ma racje
Zgago,
ten „majonez” czekoladowy to może być do różnych deserów dla łasuchów i żarłoków (gourmand) 😉 Taki lekki i słodki sos np. do naleśników.
Nemo, dzięki, czyli w sam raz dla mnie. 😆 😆
Idealna okazja na to by przypomnieć społeczeństwu o tym, że jestem starym, chorym i upośledzonym ssakiem.
To ty nadal ssasz vel ssiesz vel zasysasz ? A co? Bo moze sie przylacze 🙂
Piewcom „starych dat” wszelakich* należy może doradzić, aby, gdy im dzieci albo wnuki poważniej zachorują… odwozili je na pogotowie czy do szpitala motocyklem wueska… w gorączce, zawiei śnieżnej… nie pogotowiem ani samochodem w foteliku, ale właśnie motocyklem (skuterem ostatecznie, ale koniecznie słabym i o niepewnym stanie technicznym 😉 )… I nie cudze dzieci czy wnuki (zwłaszcza nielubianych sąsiadów czy internetowych „wrogów”), ale własne…
…jak stara data, to stara data… 😆
____
*też w postaci implikowanego postulatu, by język nasz ojczysty zatrzymał się na tryumfalnym „daj ać ja pobruszę a ty pocziwaj”… 😆
Wtedy, kiedy przez 6 tygodni leczyli mu te paskudne nurzeńce, weterynarz uprzedził, że raz w roku, w zimie, trzeba psa poddać badaniom, czy to diabelstwo znowu nie atakuje. Dał do wyboru – albo zwierzaka uśpić, albo wyleczyć i pilnować. Zwierz domowy, to nie zabawka, co to jak się znudzi, to do kąta. Niech sobie z nami żyje; a jak tak, to niech tam; odżałujemy na badania. I tak dobrze, że robią to pod narkozą i mały nie cierpiał specjalnie. Wtedy, kiedy raz w tygodniu chodził na bardzo bolesne zastrzyki, płakał, jak człowiek. Żal było patrzeć.
pogotowiem = karetką oczywiście 😉 😳
YYC – W kulturalnym społeczeństwie za takie pytania grozi eutanazja. Stwierdzam, ubolewam i utyskuję 🙂
Mam kod 2 ddd
Zgago – Żabie ponoć lepiej, tylko jej internetowi gorzej. Żaba wczoraj po raz pierwszy poszła na pastwisko i między stado. I to pomimo, że na pastwisku zmarła gruda. Połaziła ze 2 godziny i wtedy nózia się zbuntowała ale jak ją znam, to codziennie teraz będzie próbowała druty do dziergania naszych rękawic odłożyć na kilka godzin.
errata – gruda nie zmarła, tylko zmarzła.
Pyro, dziękuję. Jednym słowem „byle do wiosny”. 😉 😀
Placku, nie utyskuj, tylko się ciesz z takiej gromady fanek i fanów. 😆 😆
Nemo,
krzywdzisz mieszkańców okolicy, gdzie mieszkałam (ileś tam wiosek naokoło). Oni nie jeździli na wakacje, lato było wzmożony okres prac polowych, sianokosy, żniwa itd.
Pies potrzebny był w gospodarstwie i traktowany zazwyczaj (wyjątki bywały) z szacunkiem. Teraz też jeżdżę na wieś, ludzie mają psy i też ich sztachetą nie dobijają. Na podstawowe (a zwłaszcza te obowiazkowe szczepienia) nie wydaje się bajońskich sum nawet teraz, kiedy za wszystko trzeba płacić.
W tym roku (ubiegłym już) wioska mojej mamy zaadoptowała pięknego psa, którego rzeczywiście chyba jakieś jaśniepaństwo z miasta wyrzuciło, bo jechali na wakacje. Pies przyplatał się pod wiośczane, popularnie zwane „Piekiełko” (mała piwiarnia, ale nie typowa budka z piwem), bo tam wysiadywali ludzie pod parasolami, popijajac piwo, zawsze coś mu przynieśli, a z tego co wiem, na zimę przygarnęła go właścicielka „Piekiełka”. Ja byłam tam w połowie września, a Pies rezydował pod Piekiełkiem mniej więcej od połowy czerwca. Powtarzanie obiegowych opinii to utrwalanie ich.
Ja tam jeżdżę co roku, znam mieszkańców tej wsi (i nie tylko tej), to nie jest tak, że raz coś akurat zanotowałam i unoszę się gniewem na niesłuszne posądzenie. Znam mieszkańców wsi – tych dawnych, i tych dzisiejszych. To są bardzo porządni ludzie, a nie zwyrodnialcy.
https://picasaweb.google.com/alicja.adwent/Polska2010PoznanDolnySlaskCzechy#5533907334792618930
Witajcie,
Widzę że nie tylko ja miałam wątpliwości co do prowansalskiego pochodzenia kasuleta (celowo zmieniam pisownię) 😉 .
Mam również wątpliwości do do pisowni alzackiego baekenoffe. Spotkałam się z wersją: baekenofe, baekofe, baekoffe, baeckeoffe i sama już nie wiem która jast prawidłowa 😕
Piksel ściska po koleżeńsku łapę Radkowi i cieszy się,że szpitale już poza nim.
A przede mną też chyba naleśniki.Mam litr mleka prosto od krowy,za którym niestety nie przepadam 🙁 Uszczęśliwiona zostałam,bom miastowa,to pewnie smaku takiego mleka nie znam.Znam,znam,sęk w tym,że nie lubię.
Zatem naleśniki,a reszta może na zsiadłe ?
U nas w domu znowu angina,dziecina już przerabia ją po raz drugi z tym roku szkolnym.Dziwne zresztą te jej anginy-tylko silny ból gardła i koniec.
A lekarz oczywiście przepisuje antybiotyk na 7 dni !
Danusko, nie zapominaj o imbirze i przepisie Heleny co to czesto podaje Alicja – zlapane jak tylko dopiero drapie moze da sie zapobiec ciezszemu przepiegowi?
Z rzeczy mniej przyjemnych: moja Mama od listopada nie może wyleczyć się z zapalenia oskrzeli. Wreszcie po przepisaniu n-tej serii antybiotyków, lekarka dała również skierowanie do pulmonologa. Najbliższy termin to 10 marca. Umówiłam Mamę na prywatną wizytę w poniedziałek – zostałam obsztorcowana bo Ona chciała spokojnie poczekać ten miesiąc. Sama już nie wiem czy śmiać się czy płakać…
Kilka lat temu ja i moj syn pomaszerowalismy do lecznicy z chomikiem. Plakalismy jak doktor powiedzial, ze trzeba go uspic…
Zgago – Powiem Ci w zaufaniu, że marny jest ze mnie utyskiwacz, ale nikt nie jest doskonały. Obywatel Radek został poddany bardzo niebezpiecznej procedurze, ale wiem, że Pyranki nie spuszczają z niego oka, portfele już puste czyli było, mija. Przed nami potencjalne starcie między mieszkańcami wsi, miasteczek i miast. Obie strony są zdrowe, silne i zdolne. Pozostają mi myśli o świecznikach rozjarzonych naleśnikami 🙂
Moneta w lewej, patelnia z naleśnikiem w prawej – jeśli podrzucony naleśnik wyląduje szczęśliwie, będzie to dostatni rok. Zapachy, smaki.
Wilczur wygląda mi na niemieckiego szpiega, nielegalnego imigranta lub ojca dzieciom, alkoholika który wybrał wolność. Może to aktor, nie wiem, po prostu nie wiem 🙂
biegnę po coś zimnego – do naleśników i jako okład na potencjalne siniaczki po potencjalnym starciu… 🙄
Ewo, po prostu się nie przejmuj – dobrze zrobiłaś i Twoja Mama to doskonale wie a że nie lubi chodzić do lekarza, temu się nie dziwię, bo sama nie cierpię, choć to „nie lubienie” jest, w pewnym wieku, niemądre . Niektórzy tak mają i nic się na to nie poradzi. 🙁
Placku to jest owczarek alzacki czyli taki d´Artagnan, czasowe miejsce pobytu z powodu jakiegos zadania, pod Piekielkiem
Mr P. no to tutaj nic nie grozi a ssac trzeba 🙂
Co do wspomnianych wcześniej ustrojów, prawnym powinna być sama konstytucja, a z niej, jak z dobrze zasianego poletka, morze złotej, politycznej pszenicy winno zachwycić. W praktyce oba te kosztowne ustroje zastępuje nierząd. Nie wiem czy to prawda, brat mi to tak wyjaśnił.
Dorotolu – Za to, że ten szpieg-muszkieter Alzacji od Gaskonii nie potrafi odróżnić, winię ministra Zdrojewskiego. Tak jest wygodniej i bezpieczniej 🙂
Alicjo,
nie wiem, dlaczego uznałaś, że pisząc „Na polskiej wsi nadal pełno Burków na krótkim łańcuchu…” krzywdzę mieszkańców okolicy, w której mieszkałaś 🙄
Z tego, co donoszą polskie media o polskim okrucieństwie wobec zwierząt i o sytuacji w licznych i pękających w szwach schroniskach dla psów, nie sądzę, abym utrwalała obiegowe opinie. W Polsce bywam 1-3 razy w roku i też mam okazję niejedno zobaczyć.
Jasne, że są ludzie przyzwoicie dbający o swoje zwierzęta i tym bardziej należy ich wspierać i utwierdzać w słuszności tego, co czynią, a nie wydziwiać i z przekąsem komentować możliwości współczesnej medycyny dla zwierząt.
30 lat temu zawieźliśmy (Osobisty i ja) chorego psa mojej mamy do powiatowego weterynarza. Pies był młody, miał coś z żołądkiem. Pan weterynarz popatrzał na nas jak na idiotów, bo ten pies nie był nawet rasowy 🙄 Gdy bąknęliśmy coś na temat rentgena, roześmiał się jak z dobrego kawału i wskazał nam drzwi. Pies zdechł po 2 dniach.
Placku – stara piosenka głosiła, że „w talii zła i podarta/ jest tylko karta Cyganki” więc uważaj mój Drogi.
Nie mam ochoty na naleśniki; mówiąc nawiasem nie mam apetytu na nic; może tylko na miskę świeżych truskawek – takich prosto z krzaka. Ewentualnie na poznańską polewkę na kwaśnej śmietanie z jajkiem na twardo i posypanej zielonym koperkiem. Co z tego, kiedy Młodsza nie je! Dla samej siebie mam gotować?
Oj, Placku, jesteś wspaniały. 😆 Tak pięknie potrafisz wszystko wyjaśnić.
Od dzisiaj, gdy będę podrzucać naleśniki, to już nie zapomnę o monecie. 😀
Będę miała całe dziesiątki dostatnich lat. Nawet nie wiedziałam, że to taki prosty „myk”. 😉 😆 😆
iii tam geografia; to co piszesz o ustrojach to juz raczej nastroj
Moje naleśniki-sajgonki udały się znakomicie. Jeden pekł podczas smażenia, ale reszta utrzymała fason 😉 Zostało 8 nieusmażonych. Na jutro. Albo się zamrozi.
Placek, ja Cie podejrzewam o pedzeli whisky
Zgago – wiem. Co nie zmienia faktu że czasem ręce opadają …
A zatem wszystko jest jasne – najważniejsze jest to, by ktoś nas kochał, nawet jeśli nie posiada motocykla wueska. Idealnie powinien to być adwokat płci dowolnej, który wykluczy nieuczciwośc weterynarza.
Mimo wszystko Mr P ta pszenica jest lepsza od daktyli 🙂
ale wueska bardzo pomagała – wówczas, w latach sześćdziesiątych… tak jak potem fura, skóra* i komóra… i tylko Doda sądzi się o ‚blacharę’ — fakt, adwokatów (obu płci) ma doskonałych… 🙄
___
*iie pieseczkowa, apage i no way!
Ewo, to tak jak moim dzieciom. 😳
Pyro, podejrzewam, że gdyby ktoś zrobił (nawet naleśniki) obiad i Cię zaprosił, to byś apetytu nabrała. Ostatnio przecież spędziłaś wiele godzin w kuchni, to nie dziwota, że chcesz od niej trochę odpocząć.
A swoją drogą ….. świeże truskawki, prosto z grządki, mniam, mniam. 😀
Zadzwoniłam do wsi, żeby zapytać o ceny szczepień piesów.
Szczepienia wykonuje sie raz na rok, teraz jest tak, że jeśli chodzi o psy, to warto wybrać opcję wiazaną, to znaczy nie tylko wściekliznę (50 zł plus-minus, zależy, gdzie), ale nosówkę i inne zarazy, jest to jeden zastrzyk, kiedyś to było osobno, a teraz można kilka w jednym.
Zależy od weterynarza, chyba, że jakiś „ekskluzywny”, powinno być nie więcej, niż 50 do 80 zł.
A Pies jest szpiegiem, to już cała wieś wie, tylko nie wiadomo dokładnie, czyim. Podobno szpieguje wszystkich, tylko nikomu nie donosi 😯
Zbiera kwity, czy co? 🙄
Pyro – Staram się uważać – wiesz, że efekty narkozy to nie przelewki.
Zgago – Tego zwyczaju także nie wyssałem z palca. Piękna tradycja.
Sławku – Pędzenie do lustra ? Z Tobą jak najbardziej 🙂
Zdrowia życzę.
Owczarki,
dorotol: u Przybory występuje w pewnym miejscu mieszanka alzackiego z lotaryńskim – a za przysłoniętą dłonią mowili, że taki sam robił za Brunnera.
Alicjo, nieważne czy szpieg, czy „kwitariusz”, ważne, że piękna psina. 😀
Naleśniki
a cappella pisze:
2011-02-03 o godz. 21:06
Kochaniutka, to jakie ty nam tu fotki podstawiasz. Jak Ciebie wożono wueską, to ile ona miała lat, ta wueska!
Jezu,
nemo – nie dobijaj.
Pepegorze, oj, bardzo ‚zajechana’ była ta wueska… albo może eshaelka 😉 (na początku lat siedemdziesiątych) — za kawalerskich czasów (lata 60.) Tato miewał doskonałe motory, ale potem zrobił parę „downgradingów” – priorytetem stała się budowa domu… 😀
Nb także wueskę rozłożył na czynniki pierwsze i nawet wyremontował najmłodszy Braciszek… w połowie lat 90-tych ub. stulecia. Miał lat ~15 (Brat 🙂 ) a motor zakupiono na Opolszczyźnie (gdzie ludzie, wybywając masowo do Rajchu, wyzbywali się maszyn rolniczych i różnych innych maszyn przy okazji).
Pyro,
na to tylko jeszcze kielich solidnej gorzałki.
Nemo, rozumiem, ze Dziecie uwzglednilas, piekny wyczyn i ladnie opisany,
Placku, jeszcze sie takie lustro nie urodzilo, zebys przed nim cierpiec musial, ze mna nieco gorzej
Pepegorze – masz rację; żegnam się z Blogiem, idę włączyć tv (szkiełko)
i coś sobie naleję; chyba cytrusówki. Pa, do jutra.
Sławku,
dziecięcia nie uwzględniałam, bo nieobecne. Sajgonki jednak wegetariańskie, na wypadek, gdyby się pojawiło zanim pozostała ósemka „się zje” 😉 Jeśli to miałeś na myśli. Jeśli co innego, to nie wiem 🙄
dokladnie to, czuj duch,
ot Mamusia, ze az glaskac
Sławku, 😉
a cappella pisze:
2011-02-03 o godz. 21:57
Odetchnąłem, wiedziałem , że mogło być tylko jakoś tak. Fajnie, jak są tacy, co jeszcze ?zdrutują? coś dokupy. Kochana, nie daję sobie rady z ?downgrading´ami?, ale uspokaja, że szanowny ojciec dał rady z tym domem.
Ja też kiedyś, w 1971 wyzbywałem się. Do dziś wspominam raz po raz: a wziąłbym to albo tamto wtedy z sobą. Miałem ten komfort, że nie uciekałem, jak np. Alicja i Jerzor i mogłem wtedy w zasadzie spakować to co chciałem, pytanie było, co ma sens. Fakt jest ten, że chciałbym co raz to inaczej, i żałuję tego i owego, co wtedy uznałem jako coś bez znaczenia
Pepegorze,
takie rzeczy wie się dopiero po latach 🙄
Nemo,
nie „uznałam”, tylko ja widzę co widzę, mimo, że jestem raz na rok (kontakt mam stały, było nie było, komunikacja łatwa teraz).
Media utrwalają (słynny przypadek Violetty Villas i podobne,), bo media mają o czym pisać, z tego żyją. Nie sądzę, że kiedyś było źle, a teraz jest jeszcze gorzej. Jest, jak jest, przypadki, głoszone przez media są skrajne, bo jednak ludzi dobrej woli jest więcej, a nie ” są ludzie przyzwoicie dbający o swoje zwierzęta i tym bardziej należy ich wspierać i utwierdzać w słuszności tego, co czynią”. Chcą mieć zwierzatko, niech dbają, tyle – i tylko tyle, ja nie czuję się w obowiązku wspierać, ale na krzywdę, którą zauważę – na pewno zareaguję.
To tak, jak ze wszystkim innym – zasadzisz roślinkę, musisz o nią zadbać, masz kwiatki w domu, musisz je podlać, inaczej zwiędnią, masz zwierzęta, jesteś za nie odpowiedzialna/y, bo zwierzę domowe/przydomowe to jak dziecko, samo nie poradzi.
Daleka jestem od wydziwiania i „komentowania z przekąsem” możliwości współczesnej medycyny dla zwierząt. To jest fakt i z tego należy i trzeba korzystać. Kto widział psa, podejrzanego (i jednak chorego) na wściekliznę, ten wie, o czym piszę. Piszę o tym, o czym wiem z własnego doświadczenia.
Za morale weterynarzy nie odpowiadam – obracałam się w tym środowisku od urodzenia, nadal się obracam (rzadziej, ale zawsze) i nie zdarzyło mi się nigdy trafić na kanalię podobną do tej, co opisałaś. Jak wszędzie – wyjątki bywają.
Potwierdzają regułę – bo przecież na weterynarię rzadko kiedy idą ludzie, którzy nienawidzą zwierząt, to są ciężkie studia. Nawet jak lubią pieniądze, to jednak – muszą lubić zwierzęta przede wszystkim.
Pepegor…
myśmy też nie uciekali, nic nie mieliśmy oprócz półtorarocznego Maćka, kilku szmat, ksiązek, drobiazgów i bardzo tanich mebli oraz perspektywy czekania 10 lat na m-3, na które wpłacaliśmy od roku ’74-go (a wyjechaliśmy w ’81).
A pensja szła dokładnie cała (3000zł) na wynajem „piwnicznej izby”.
Paszporty dawali – to wzięliśmy, spakowaliśmy co trzeba, resztę rozdaliśmy lub na przechowanie u rodziny…i w drogę ;).
Nemo, naleśniki wyglądają kusząco. 😀
Idę spać, życzę blogowisku spokojnej nocy i wiosenno-truskawkowych snów. 😀 😆
Dzień dobry Wszystkim,
Gospodarz dzisiejszym wpisem przypomniał mi dzieciństwo i młode lata – majonez to była moja domowa specjalność. Mama za komuny nigdy, nigdy nie kupiła majonezu w sklepie, a nam również tak skutecznie obrzydziła te i podobne wyroby, że żaden z nas podczas wizyty u znajomych, np. sałatki warzywnej nie ruszył, bo – majonez mógł być ze sklepu.
Kręciłem więc ten majonez godzinami, bardzo często, nigdy mi się nie zwarzył. Dzisiaj to doświadczenie do niczego mi się nie przyda.
Podczytałem też dzisiejsze wpisy – do długiej listy znanych Wam już moich dziwactw mogę dodać następne – nie jem naleśników pod żadną postacią i nawet świetne zdjęcia Nemo mnie do tego nie skłonią. Również gdyby Nemo zrobiła mnóstwo zdjęć sernika, mało tego, gdyby zrobiła sam sernik, to też bym go nie ruszył, bo sernika też nie jadam.
Uważam, że żywić mnie było jednym z większych wyzwań jakie podjęły niektóre osoby napotkane w moim życiu. 😉
Dobranoc 🙂
Jeszcze na chwilę, jak zwykle markuję.
Korzystając z blogowej pustki słucham co lubię. To nie nadaje się do słuchania przy śniadaniu, ale u mnie dopiero północ dochodzi.
http://www.youtube.com/watch?v=zYrVwGxlcFA
Nowy, a czy w towarzystwie, w gościach, też dajesz tak ekspresyjnie wyraz swoim… hmmm… nieruszeniom… obrzydzeniom… I jakie one mają podłoże? — jakichś trwalszych urazów (jednego wyrazistego urazu*), mamusiowych ‚wdrukowań’? —
— Bo skądinąd wiem, że nauczyłeś się lubić kuchnie egzotyczne (lub ich elementy) — co bywa znacznie trudniejszym wyzwaniem, niż sernik czy naleśniki, itp. – potrawy, które wszak w polskich warunkach spotykamy u mamy, babci, cioć, sąsiadek, w (przed)szkolnej stołówce, akademickim bufecie, na obozie, koloniach, zimowisku, studenckich wyjazdach w góry, …, …, — w sumie niemal co tydzień… 😀
_____
*np. bardzo długo pamiętanego zatrucia pokarmowego
Majonez pałką robiłam ok. 20 minut;
mikserem? – muszę sprawdzić przy najbliższej okazji… 😀
1. Wiem, że nie uwierzysz, ale nie pamiętam, żebym sie kiedykolwiek czymś zatruł (przy takiej ostrożności….)
2. Nigdy się nie stołowałem w stołówce szkolnej ani akademickiej
3. Matka nas nigdy nie zmuszała do jedzenia czegoś, co nam nie odpowiadało. Babć nie miałem.
4. Nigdy nie byłem na koloniach
5. w gościach – omijam to, czego nie lubię.
6. na studenckich wyjazdach w góry, a takie były i uwielbiałem, najmniej uwagi przywiązywałem do jedzenia. Żyłem czymś innym – górami i nie tylko 😉
7. z kuchni egzotycznych polubiłem tylko elementy – nie skusiłem się np. na świerszcze prażone.
8. Lubię za to zajrzeć na Twój blog.
🙂
😀
Wielu powie, że jesteś szczęściarzem z tym niejedzeniem w stołówkach!
Ja jadłam (w dobrej, sądowej 😉 ) w liceum… i fajnie to wspominam (nie tylko konwersacje z luminazami palestry 😉 )… naleśniki też były.
Na studiach pisałam podanie o najlepszą stołówkę (w DS Piast), dostawałam skierowanie… i natychmiast spieniężałam je (chętnych do kupna było wielu 😀 ) — sama (z koleżanką) wolałam (-yśmy) coś skromnego, np. placki ziemniaczane z rybką z puszki i sałatką z porów — ale za to na czystym obrusie w naszym pokoju-salonie ❗ — i na eleganckich talerzykach 😀
Dzięki za miłe słowa o blogu 😀
w luminarzach nie wbiło się „r” — jeszcze ktoś pomyśli, że chciałam przez żet z kropką… 🙄
Nowy – dobranoc; moje córki też nie jedzą tylu potraw, że wstyd i hańba, ale pogardzony przez Ciebie sernik może zniknąć cały w godzinę.
Kochani, macie jakis przepis na fladre, zeby jej nie smazyc? Sprobowalem zapiec i udusic w kiszonej kapuscie (taki eksperyment – wydawal sie dobrym pomyslem), ale sie calkiem rozleciala. Pomocy?
@ Pyra Mlodsza; @ dorotol
To raczej konstytucja okresla ustroj polityczny, a nie odwrotnie. Ale moze to byc mylace, bo w PRl-u mielismy bardzo dobra konstytucje, ktora nijak sie nie przekladala ani na ustroj polityczny, ani prawny. Teraz znowu cyrk z „nowa” konstytucja, ile tych konstytucji mozna miec? I czy zmiama podstawowego aktu prawnego rzeczywiscie czemus sluzy? Chyba tylko temu, ze w sumie nie wiadomo, czego chcemy.
Pyro Mlodsza – ustroje prawne na swiecie sa dwa. Jeden, jak polski oparty jest na kodyfikacji, a konkretnie na podstawie kodeksu napoleonskiego. Drugi, anglosaski – oparty jest na prawie zwyczajowym (common law), choc biezace tendencje zmierzaja do coraz wiekszej kodyfikacji poszczegolnych praw.
Pyro Mlodsza – zapomnialem jeszcze o trzecim ustroju prawnym, choc nie wiem, czy mozna go tak nazwac – ale zwany byl „ludowym”. Dzialal w Zwiazku Radzieckim i faszystowskich niemczech. Idea tu byla „wola ludu”, bez powolywania sie na przepisy. Dzieki temu mozna bylo skazywac przeciwnikow rzadu na smierc, lub wieloletnie wiezienie. Nie wiem, czy to byl „ustroj prawny” ale tak dzialal.