Rady sprzed 110 lat
Jedną z ulubionych moich książek kulinarnych jest „Najnowsza kuchnia wytworna i gospodarska” pióra Marty Norkowskiej. Mam egzemplarz wydany przez Gebethnera i Wolffa w 1903 roku. Co jakiś czas czytam tę księgę dla czystej przyjemności obcowania z dawną piękną polszczyzną i tzw. zdrowym rozsądkiem autorki.
„Co to jest sztuka kulinarna? Jestto sztuka przyrządzania i zastosowania pokarmów – umiejętność wyboru substancyi pokarmowych, czyli produktów – sztuka rozpoznawania ich zalet lub stron ujemnych i szkodliwych – jestto wreszcie tajemnica zbadania i poznania kombinacyi, przez które przejść muszą wszelkie potrawy, aby przez umiejętne i rozumne użycie do nich różnych przypraw i aromatów czyli zapachów, stały się przyjemne dla smaku, zastosowane do wymagań hygieny, zdatne słowem, do utrzymania zdrowia w stanie czerstwym i trwałym. Sztuka kulinarna często bywa upośledzoną i lekceważoną, a jednakowoż jest ona podstawą zdrowia, a więc poniekąd i życia ludzkiego – jest rękojmią szczęścia domowego. Bo w cóżby się zamieniło nasze życie, gdybyśmy się tylko karmili samą poezyą i nauką? – W cóżby się zamieniła owa idealna miłość i szczęście u domowego ogniska, gdyby nie była podsycaną najzwyklejszą prozą – smacznym obiadem lub wykwintną wieczerzą? – Słusznie więc mówi Brillat Savarin, wielki znawca i badacz sztuki kulinarnej, iż „więcej szczęścia daje ludzkości odkrycie nowej potrawy, niż odkrycie nowej planety”. To też historya kuchni francuskiej, która do dziśdnia dzierży berło sztuki kulinarnej, przytacza wiele nazwisk sławnych i uczonych, mężów i niewiast, które
przyczyniły się do rozwoju tejże sztuki. I tak ów sławny sos majonezowy, który jest rozkoszą smakoszów a pragnieniem każdej gospodyni, przypisują kardynałowi Richelieu, który chcąc się przysłużyć królowi Ludwikowi XIV, znajdującemu się w przejeździe w małej wiosce Magnon nad Garonną, sos ten skombinował – i stąd nazwa „magnonnaise” późniejszy „mayonnaise” a dzisiejszy majonez. Tegoż samego króla „maitre d’hótel” markiz Bechamel, stworzył sos biały, tak zwany beszamel, który również ważną rolę w kuchni odgrywa. Wiele jeszcze mamy nazwisk ludzi wsławionych na rożnem polu, którzy się uwiecznili w pamięci ludzkości wynalazkiem potraw, noszących ich miano. Ale któż bardziej dążyć powinien do poznania tajemnic sztuki kulinarnej, jeżeli nie kobieta, żona i matka, której powinnością jest, dać szczęście i zdrowie mężowi, a siły podtrzymywać rodzinie?”
Nie ostatni raz prezentuję tu tekst Pani Marty Norkowskiej. Niektóre jej rady bowiem nie straciły na aktualności.
Komentarze
Napisałam i sama sobie skasowałam. Zanim napiszę po raz drugi, trochę się pozłoszczę.
Niewątpliwie moja „sztuka kulinarna” była przez lata i „lekceważona i upośledzona”.
Od jakiegoś czasu, również dzięki temu blogowi, przestała być lekceważona. Ale czy możliwe jest wyjście z osobistego upośledzenia?
Miłego dnia życzę i od nowa nakładam sobie szlaban na internet.
Wrócił mróz a w ogrodzie już kiełkują krokusy, żonkile … orzeszku 👿
Osobisty dusił wczoraj z wolna i z ostrożna goleń indyczą w sosie musztardowym.Kombinacyja kulinarna nader udana 🙂
Dorotol- też się wybieram na „Czarnego łabędzia”.Czytałam właśnie
recenzję w „Wyborczej”,nie tak entuzjastyczną,jak Twoja,ale też pozytywną.Twoje wrażenia utwierdziły mnie w przekonaniu,że trzeba ten film obejrzeć.
Gdzie mi tam do talentów fotograficznych Nowego,oceanu też w pobliżu Warszawy nie mamy 🙁
Tym niemniej Mazowsze w zimie,też ma swój urok,co sprawdzaliśmy na własnych nogach w ostatnią sobotę :
http://picasaweb.google.com/109990791430941218162/Styczen2011_102?authkey=Gv1sRgCLSNqq_F5se-3AE&feat=email#
Natomiast wczoraj wieczorem byliśmy na spacerze i na kawie na Krakowskim Przedmieściu oraz okolicach.Miszczu już nam wprawdzie trochę migawek z warszawskich,świątecznych dekoracji wrzucił na blog, jakiś czas temu,ale może macie jeszcze ochotę pooglądać nadal piękną i zimową stolicę :
http://picasaweb.google.com/109990791430941218162/F?authkey=Gv1sRgCMXFr9TNq_CCWg&feat=email#
Bardzo ladne zdjecia, Danusiu!
A jesli chodzi o pania Norkowska, to troche mnie ta ksiazka rozczarowala. Z pewnoscia ma ogromna wartosc, jako zapis historyczny, ale kazdy niemal przepis trzeba ‚unowoczesniac’, bo dzisiaj mamy juz inne podniebienia, gusta, wiecej wiemy o jedzeniu i zdrowiu. Ale jako podrecznik kuchennej historii – wspaniala!
Chetnie bym cos dopowiedzial, gdybym co wiedzial.
Pani Norkowska tak podkreslila wage domowego ogniska wobec wszystkiego innego, a w tym slusznie role pozadnego jadla na stole, ze nic mi tu jeszcze dodawac albo i ujmowac. Ujadac moge najwyzej na fakt, ze te stare receptury rzeczywiscie bez modyfikacji sa nie do uzycia.
Dzis 24 stycznia i wreszcie wiem dlaczego mam taki humor. Do przerwy objadowej tylko kwadrans jeszcze i mimo ponurego nieba przelece sie po pobliskim parku.
Zycze lepszego nastroju,
Danusko lubie takie zamarzniete odstepy lasu.
Czytalas zapowiedz tego, ciekawa jestem tego filmu nie ze wzgledow patriotycznych tylko Peter Weir to wlasnie tez kino i dobra robota.
http://wyborcza.pl/1,75475,8923833,Polska_historia_w_wersji_Hollywood.html
Co ten facet w GW pisze, jaki kiczowaty melodramat to jest psychothriller i lepiej „szalony” niz u Polo.
To ja sobie jeszcze pochoruję; jutro pewnie będzie już dużo lepiej. Pani doktor radziła nam dzisiaj ugotować warzywa , ugnieść je z odrobiną masła i zjeść.
A co CIebie jest Pyro miła?
Czyżbyś _”poznania kombinacyi, przez które przejść muszą wszelkie potrawy…” przedobrzyła?
Niewątpliwie „przez umiejętne i rozumne użycie … różnych przypraw i aromatów czyli zapachów” utrzymujesz stan „zdrowia w stanie czerstwym i trwałym”. Jakaś grypowa przypadłość ma ujemny skutek?
Życzę rychłego powrotu do zdrowia i bardziej urozmaiconej diety.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Ejże, Echidno. Pyra lubi zjeść, nie obżerać się! Żołądkowe przypadłości są wirusowe. Mam wykupiony abonament do tajnego przybytku i na zmianę – śpię i posiaduję. Ania takoż.
Pyro 🙁
Kuruj się dzielnie i staraj się przebywac więcej przed komputerem niż
w wiadomym przybytku !
Dorotol-tak,czytałam zapowiedzi tego filmu i też się z pewnością wybiorę,
kiedy pojawi się w kinach.
Danuśko, zdjęcia są śliczne, zarówno te znad Bugu jak i warszawskie.
Pyro, może to Ci się wydać dziwaczne, ale w przypadku takiej grypy lekarze coraz cześciej zalecają pić coca colę, nie schłodzoną (i jak najmniej bąbelków). Spróbuj.
A u mnie w piątek popsuł się internet. Mogłam jedynie czytać – jak chciałam napisać to się nie dało. Dzisiaj o jedenastej przyszli z administracji i naprawili.
A cappello,
jak tam samopoczucie po ostatnich sensacjach w Zakopanem? Ledwie się człowiek z czegoś ucieszy, to zaraz taki klops 🙁
Podobno w tych warunkach atmosferycznych Adam w ogóle nie
powinien był lądować, tylko od razu odejść na drugi krąg… 🙄
Pyro,
gotowane ziemniaki i marchewka mogą pomóc, ale jeśli nie odczuwasz głodu ani apetytu, to lepiej robi niejedzenie niczego.
Cola w małych porcjach dla uzupełnienia elektrolitów.
Echidno,
tutejsze media donoszą o wielkim jeziorze w okolicach Melbourne 😯 Czy to blisko Ciebie?
O, widzę, że Alina też o coli.
Pyro, możesz nam wierzyć 😎
Moje dziecko dotąd uważa colę za lekarstwo 😉 Bardzo skuteczne zresztą. Można mieszać łyżeczką dla pozbycia się bąbelków.
…to duza strata dla nas reszko, iz nie moglas sie z nami podzielic swoimi myslami na pismie, ale co sie odwlecze to nie uciecze
Witam Szampaństwo
-27C, szykuje się następny piękny brzask.
Istotnie, nie samą poezyją i nauką człowiek żyje, idę sobie zrobić kromuchę.
Chciałam odpowiedzieć na pytanie Antka na co ja mam awersję. Na prasowanie żelazkiem pościeli i firanek mam ją.
Małe rzeczy to ja jeszcze poprasuję ale poszwy, prześcieradła, obrusy i firanki to mi nigdy nie wychodziły. A już jak lniane to wogóle!
Kiedyś niedaleko starego mieszkania, tam gdzie męża warsztat było w piwnicy takie urządzenie jak wielka wyżymaczka. Były nawet dwa, czy trzy. Jedno na prąd a inne na korbę. Tam nosiłam i przepuszczałam przez tą wyżymaczkę i wychodziło wyprasowane.
Mój mąż pytał się często jak wychodziłam:
– Zosiu, po co ty tam chodzisz wieczorami?
taka korbka to byl dopiero cud techniki, fitnes i spacer przy okazji
snieg zaczal padac, jade po rower
chesel,Alino – dzięki 🙂
A leczenie dolegliwości żołądkowych colą też mamy przećwiczone,więc popieram.
Chesel,
a nie był to czasami magiel? 😉
Tylko nie cola light 😎
nemo,
Jeziora kole nas dużego nie ma Zbiorniki wodne tak.
A z jakiejż to okazji media donoszą o wielkich jeziorach w okolicach Melbourne?
Jeśli przyjąć odległość około 200 km za okolice, to ewentualnie może jeziora Gipsland. Dużeć są. Ponad 400 km kwadratowych.
Powodzie jakie nawiedziły Stan Wiktoria głównie zagrażają północno-zachodniej części: między innymi miastom Horsham, Swan Hill i Echuca. Tam też są jeziora. Lake Boga, Lake Tutchewop, Kow Swamp i kilka pomniejszych.
Tereny te są jednak w znacznej odległości od Philip Bay i Melbourne.
Załączona mapka przedstawia topografię ww terenów.
http://maps.google.com/maps?ll=-35.964031,144.37354&z=6&t=h&hl=en
E.
Zgadza się Alicjo!
Magiel to był rzeczywiście. Ja tam nawet lubiłam chodzić jak nic nie było do prasowania. Panie zbierały się tam często. Można było porozmawiać o wszystkim. Niektóre przynosiły ze sobą ciasto domowe albo jakieś robótki. Zawsze coś ciekawego można było usłyszeć.
Szczerze mówiąc, dlatego właśnie polubiłam blog Pana Adamczewskiego. Za tą serdeczną atmosferę, zupełnie jak tam.
Echidno,
w radiu mówili, że to jezioro (90×40 km) utworzyło się samo i zagraża 9 miastom.
Na zachód od Melbourne to jezioro. I się podobno dalej powiększa.
Alicjo!
Albo cos przegapilam od czasu mojego pierwszego komentarza dzisiaj, albo nie domagam… O co chodzi z tym maglem…? 🙂
I jeszcze jeden załącznik odnośnie zagrożeń powodziowych
http://www.bom.gov.au/cgi-bin/wrap_fwo.pl?IDV36050.txt
Oczywiście, jeśli trop jakim podążyłam śladem inforamcji z Twoich mediów jest prawidłowy.
E.
Echidno,
rozumiem, że się nie denerwujesz. Zgodnie z panującą doktryną:
Australia meanwhile, has raised its security level from ?No worries? to ?She?ll be alright, Mate?. Three more escalation levels remain: ?Crikey?, ?I think we?ll need to cancel the barbeque this weekend? and ?The barbeque is cancelled?. So far no situation has ever warranted use of the final escalation level.
Tak trzymać 😎
Sorry, jeszcze raz ta doktryna:
Australia meanwhile, has raised its security level from
„No worries” to „She’ll be alright, Mate”.
Three more escalation levels remain:
„Crikey”
„I think we’ll need to cancel the barbeque this weekend” and „The barbeque is cancelled”.
So far no situation has ever warranted use of the final escalation level.
Tak trzymać 😎
Raczej mowa o terenach zalanych wodą. Ich powierzchnia nadal wzrasta zalewając coraz większy obszar. Jeziora przekraczają swą pojemność, rzeki zrywają wały, potoki przekształcają się w rwące wodne potwory. Że zaś teren głównie płaski efektem są liczne rozlewiska łączące się w całość.
E.
Czy mój nerwowy krzyk coś pomoże? Zatrzyma wodę? Odda ludziom bliskich? Zwróci dobytek całego życia zabrany przez wzburzoną naturę?
It’s going to be alright Mate! Z takimi słowy ludzie spieszą by pomagać tam gdzie pomoc jest najbardziej potrzebna. To nie doktryna, to nie bagatelizacja, to forma jaka pomaga podtrzymać na duchu siebie i innych.
Jest to forma życzliwości i pomocy. Czasem żartu, nawet w najbardziej tragicznych chwilach – żartu o pozytywnam wybrzmieniu: niesieniu ulgi i pomocy.
E.
Errata:
pozytywnym
E.
Teraz tkaniny są gatunkowo lepsze. Pościel bawełniana po wypraniu naciagnięta wzdłuż i zwinięta ciasno w rolkę może być przechowywana w bieliźniarce nawet bez prasowania.
Wciąż jednak pamiętam ten zapach świeżo zmienionej pościeli w sobotę albo przed świętami. To grube, nakrochmalone płótno, gdzieniegdzie nawet pocerowane. Mój mąż często wówczas mawiał:
– Zosiu.
I jakoś tak dziwnie przewracał oczami.
Jako osobie chorej, więcej się Pyrze dzisiaj wybacza, więc korzystam.
Reszka – nawet w zabawnie – naiwnej kreacji można irytująco przeszarżować.
Witam!
Kilka ciekawostek o coli:
W kilku stanach USA oddziały drogówki posiadają po 2 galony Coca-Coli. Po wypadkach, szybko zmywa krew z jezdni.
Coca-cola zabija robaki.
Służy też jako odrdzewiacz. Świetnie czyści srebro.
Dzięki połączeniu Coli, pensów, papieru, folii aluminiowej i soli można zbudować baterie.
Dziędobry na rubieży.
Czy colą można wyczyścić cynową maselniczkę – jak myślicie?…
Colę jako wspomagacz trawienia stosuję zawsze w podróży. Kiedyś przemówił do mnie argument o hamburgerze, do którego cola jest obowiązkowa, w przeciwnym razie żołądek sobie nie poradzi…
Pyro,
Jak ktoś jest chory, to trzeba się leczyć a nie szarżować. Z chorobą nie ma żartów.
reszko, ja to nawet nie prasuje, kupuje niby jedwabne posciele, te sa z koleji dobre do drapania dla kotow i po pierwszym spaniu mam powyciagane nitki, nie wiem czy mam w zwiazku z tym poobcinac kotom pazury?
Ja bym kotom nic nie obcinała.
moze tak na pol pazura?
Alicjo – Nie dajmy się, Już jutro będzie gorąco 🙂
Gdy czytam wpisy zwierzątka, robi mi się eukaliptusowo i ciepło, a zakochanym w łabędziach polecam miasteczko Swan Hill (Wzgórze Łabędzie). To tam wędrujące morze-jezioro zmierza, 90×40 km, ale w porównaniu z ogromem samej Nowej Południowej Walii to nie Morze Kaspijskie. Panu Smudze i Tomkowi Wilmowskiemu dziękuję za wspomnienia, a o karpiach i związku Gliwic z rzekami Murray i Darling nieco później. W międzyczasie apeluję do beztroskich – pszenica drożeje, czas na pieczenie chleba. Nemo, upiecz coś w kształcie dziobaka, proszę 🙂
Na pół pazura można chyba. Może pilniczkiem potem trochę stępić?
to chyba od razu i obskocze pazury krolika…
mam nowy rower, damski z niska rama i szerokim siodelkiem, ale snieg przestal wlasnie padac
Magiel to takie cos
http://allegro.pl/magiel-stary-poniemiecki-i1322717176.html#gallery
i rzeczywiscie ma korbke na kolku
tez taki mielismy, stal w garazu, z czasem wyemacypowalam sie od niego
Nisiu- Zmieszaj pół szklanki mąki, szklankę octu i łyżeczkę soli, a uzyskaną w ten sposób gęstą pastą potraktuj biedne nazynie. Poczekaj aż maseczka wyschnie i wypłucz ciepłą wodą z odrobiną mydła. Coca cola maselniczkę poplami.
Bardzo ważne – czekając by pasta zastygła należy pić wino.
Ja też mam z szerokim siodełkiem.
Kiedyś, jak byłam szczuplejsza, to wystarczało mi zwykłe. Mąż miał za to wyscigówkę. Ja za żadne skarby bym na nią nie wsiadła. Nie chodzi mi o ramę ale właśnie o siodełko. Takie podłużne, wąskie i twarde do tego.
Jeżdziliśmy czasem razem nad jezioro, dwa-trzy kilometry ale po piaszczystej drodze. Moja damka nie bała się piachu ale on na tej wyścigówce to – zdarzało się – przeklinał pod nosem, bo opony strasznie wąskie były i ciężko było po piachu pedałować. Czasami nawet krzyczał z tyłu:
– Zosiu!!
A moj znajomy w Amsterdamie, niejaki Julek, przyjaciel Agnieszki, co ma dom w Kalifornii (tam zapowiadaja wlasnie powodz, podobno bibliny potop) to jezdzi tylko na damce, twierdzi, ze nie chce mu sie nogami powyzej biodra wierzgac.
Echidno,
widzę, że mnie jednak źle zrozumiałaś 🙄
Pytając, czy się nie denerwujesz, miałam na myśli, czy Ci bezpośrednio nic nie zagraża? Ze strony tych wezbranych rzek od Łabędzich Wzgórz na przykład. Nie oczekuję ogólnej histerii i rwania włosów, a postawę Australijczyków wobec zagrożeń podziwiam i szanuję. Ten żartobliwy cytat miał to tylko potwierdzić, a nie podawać w zwątpienie lub zarzucać bagatelizację 🙄
Idę się trochę przebiec nad moją rzeką, póki ma normalny poziom wody
nemo, tej wody to macie nawet duzo przy tym normalnym poziomie
jeszcze raz wzgledem filmu
http://www.polityka.pl/kultura/film/1512210,1,recenzja-filmu-czarny-labedz-rez-darren-aronofsky.read
Kochana Pyro,
1) Napoj na bazie imiru,
2) 50g czystej z imbirem lub pieprzem
3) orzechowka
4) jogurt
Takie cos (no nie wszystko razem) RATUJE! Wierz mi.
Wracaj nam do zdrowia.
Zamach na lotnisku w Moskwie 🙁
no wlasnie…
Chesel,
nic takiego – miałam napiszać „reszka” (do tego magla), a z powodu chwilowego rozgardiaszunapisałam „chesel”.
A propos magla, takie urządzenie, jakie opisujesz, reszko, stało u mojej babci na sporym korytarzu na piętrze dużego domu „poniemieckiego”, urządzenie pewnie też było w spadku razem z domem. W domu mieszkały 3 rodziny, a podwórze dzielone było z innymi dwoma domami, wszystkie panie korzystały z tego dobrodziejstwa.
Drugi raz zetknęłam się z maglem, ale już takim sporym urządzeniem, w Austrii. Pomagałam przy tym Frau Bauer, która swoim dolno-austriackim dialektem opowiadała mi przeróżne historie. Z czasem zaczęłam mniej więcej rozumieć, co opowiada.
Zwyczajna deska do prasowania pościeli i takich tam to mordęga, ale kto teraz ma magiel 🙄
Alicjo,
można kupić nieduży magiel elektryczny. W przypadku liczniejszych rodzin wręcz nieodzowny. Ja takiego ustrojstwa nie mam, bo nasza pani dochodząca uwielbia prasować 😯
Dziwne, ale prawdziwe. Ja prasowania nie cierpię 👿
Koszmarna sprawa z tym zamachem w Moskwie.
Idę pracować.
Ja tam się nie znam, co u nas w sklepach w temacie magla – z reguły nie prasuję, bo używam suszarki bębnowej. Zwykle po godzinie (zależy, ile mam prania) wszystko jest suche, pod koniec cyklu wyciągam, układam albo wieszam i cześć. Tylko niektóre rzeczy wymagają żelazka.
Pościeli też nie prasuję – wyciągam z suszarki, ponaciągam z pomocą mocarnego wzdłuż szwów i po przekatnych, a potem składam i do szuflad. Jedyne co trzeba, to pilnować końca cyklu i wyciągać natychmiast, żeby się nie uleżało po swojemu.
Dla mnie najlepsza pościel to pościel z frotte, rzadko ją można trafić, ale się zdarza. Z tym to już żadnego kłopotu z prasowaniem 😎
Idę podlać tulipany i wracam do zajęć.
Alicjo,
zajrzyj , proszę, do swojej poczty.
Pod wczorajszym tekstem Gospodarza wpisały się Mag i Tambylka – z podziekowaniami dla Nemo i Alicji.
Przeniosłem dwa komentarze omyłkowo wrzucone pod wczorajsze wpisy. W tym całkiem nowej miłośniczki kuchni – mag.
mag pisze:
2011-01-24 o godz. 13:17
Bardzo tu miło na tym blogu! Nie tylko o żarełku, prawie zero polityki, dużo okazywania sobie wzajemnej sympatii. To jest to! Pamiętacie pierwszą reklamę coca-coli? Kto ją wymyślił, koteczki? Tak już chyba jest, że złe wspomnienia się wypiera. Jasne, ze stałam w róznych kolejkach, również ?społecznych? (trzeba było odfajkowywać się na liście co jakiś czas, by móc w tzw. międzyczasie polecieć do innej kolejki, bo ?coś rzucili?. W tych kolejkach często było zabawnie i ciekawie. Dzięki temu staniu przeczytałam też niejedną książkę, bo nie zawsze chciało się gadać. Nie wiem jak państwo, ale ja mam bardzo fajne skojarzenia z młodości związane z muzyką. Odrabiałam lekcje, nasłuchując trzeszczącego radia Luksemburg, całkiem jak w ?Autobiografii? Hołdysa, balangowałam na prywatkach pod Beatlesów, czy Shedousów (kurcze, jak się to pisze?) z pocztówek dżwiękowych, bo oryginalne płyty mieli wybrańcy, którym ktoś dowiózł z Zachodu. ITD, itd, że nie wspomnę o rodzimych – Niemenie, Skaldach, Rodowicz, cudownych piosenkach Osieckiej, Grechuty.( U nas na polonistyce był popularny taki bon mot – panienkom Grechutki prawić). No i późna komuna – wysyp polskiego rocka od Kory po Republikę. To wszystko był też PRL, przynajmniej ta jego część, którą wspominam z dużym sentymentem. Przy okazji gorąco polecam państwu książkę Wojciecha Manna ?Rock -mann?
Tambylka pisze:
2011-01-24 o godz. 16:49
Alicja, Nemo, dziekuje za informacje! Dzieki Wam wiem juz, od czego to zalezy czy wpis czeka czy wskakuje od razu, wiec postaram sie Wasze wskazowki zastosowac, przynajmniej te odnosnie linkow, bo czy nie zapomne sie wpisywac czesciej, to nie wiem, gdyz wpadalam tu raczej sporadycznie do tej pory, no ale postaram sie poprawic:))) Tym bardziej, ze widze tu troche linkow z piosenkami.
Lek z aloesu (tego leczniczego) na gardlo:
Sok z pol kila aloesu, trzyletniego
Miod, prawdziwy, pol kilo
Wino, wytrawne, 1 butelka
Sok zmieszac z winem i miodem, postawic na tydzien w nakrytym pojemniku w ciemne miejsce, mieszac codziennie.
Dorzucam link z Okudzawa? To wedlug mnie najpiekniejsze jego wykonanie ?Vinogradnoj kosteczki?? A tam dalej to polskie wykonanie tez jest super.
http://www.youtube.com/watch?v=2TOg2Vh9RDw
Do komentarza mag z poprzedniego wpisu – Agnieszka Osiecka wymyśliła hasło reklamowe. Wspomina o tym bodaj w „Rozmowach w tańcu”.
A – i zapomniałam dodać „The Shadows”
Mag,
Shedous prawidłowo pisze się Szlidowsi 😉
O płytach pocztówkowych i adapterze Bambino jużeśmy tu chyba wspominali. Ja pamiętam jedną taką pocztówkę z tytułem „Ines”. Po latach, jak zaczęłam rozumieć, o czym ten gość śpiewa, okazało się, że tytuł brzmi „Tears of Happiness” 😯
Okropne wiadomości z tej Moskwy 🙁
Terroryzm skierowany przeciwko przypdkowym cywilom budzi u mnie gniew i odrazę. Nie ma dosyć wzniosłego celu – z zemstą etniczną włącznie, aby go usprawiedliwić. A jeżeli chcą zwrócić na swój problem uwagę, to owszem, zwrócili – od razu i automatycznie jestem na „NIE!” To jest tchórzostwo. Chcą być bohaterami, to niech atakują posterunki wojskowe, kolumny wojskowe i wyrzutnie rakiet, a nie szpitale położnicze, teatry, metro i lotniska. Tchórze!!!
Już mi lepiej. Imbir kupiony – właśnie napar stygnie przy maszynie, zjadłam pół chałki na sucho, banana i 2 sucharki. Bez sensacji – pewnie jutro wrócę do życia.
Doroto,
dołączona do mojego poprzedniego komentarza ilustracja pokazuje (dla kontrastu) nienormalny poziom wody. Poszłam się przebiec, póki jest normalny 😉
Brawo Pyro!
Ilekroć mijam napisy w moim mieście „Wolność dla Czeczeni” to mam skojarzenia o tragedii na Dubrowce…i wcale w tym momencie nie ma we mnie entuzjazmu dla wypisanego hasła o wolności
pozdrawiam Blogowiczów
Nawiasem mówiąc długo nie mogłam przeczytać na ekranie tv o jakie miasto i lotnisko chodzi, zmroziło mnie…moje dziecko odlatywało dzisiaj z Berlina, w Moskwie zginęły też czyjeś dzieci
Już dobrze po południu, a tu dalej -20C 🙁
Placku,
myślisz, że jutro będzie gorąco?! Ja śmiem powątpiewać.
Przychodzę do magla się ogrzać, nie ma to jak w maglu, rzeczywiście 🙂
Przejrzałam prasę, więc w maglowym stylu pomagluję – co rusz czytam o Magdzie Gessler w prasie. To chyba muszą być jacyś jej wrogowie, ona chyba nie może być taką jędzą, jak ją maglują? Pardąsik, malują 🙄
One są ponoć dwie – Alicjo. I obie Magdy G. bratowe. Nigdy nie wiem która jest która.
Pyro, a powinnaś same sucharki i garść suchego ryżu.
Eska, to jak bardzo nagrzeszę.
Pyro,
ta pani. Tamta ma na imię Marta i zdaje się mało szokuje 🙄
http://www.plotek.pl/plotek/1,78649,8994717,Ludzie_do_Gessler__Telewizja_nic_nie_warta.html
Sucharki sucharkami, na wszelkie przeziębieniowe przypadłości polecany jest rosół z kury – słynna, oficjalnie u nas uznana „żydowska penicylina”.
O, zeby nie było, że zmyślam!
http://www.medterms.com/script/main/art.asp?articlekey=26182
Alicjo – wiem, że restauratorka – celebrytka, ma modne knajpy i modne programy. Nie interesuje mnie, a jako kobieta raczej drażni. W knajpach nie bywam, nasz blog i kilka zaprzyjaźnionych mi wystarcza, do ciekawych przepisów zawsze ktoś podeśle link. Ja w ogóle unikam tego, co modne i popularne.
Nie o to mię szło, Pyro, co modne i tak dalej, tylko z doniesień gazetowych wynika mi, że jest to „dobrze urodzona, w znanej rodzinie wychowana”, nieźle wykształcona osoba, i z tychże doniesień wynika, że maniery ma równie znakomite odwrotnie wręcz.
Widocznie aby zaistnieć, potrzeba do receptury dodać ćwierć kilograma chamskich manier i pół kilograma wulgaryzmów (albo na odwyrtkę), a ćwiartkę zostawić na dopełnienie kilograma. Ja od wolę od takich z daleka i Boże broń, oceniać moją knajpę! Gdybym ci ją miała, oczywiście 🙄
Poza tym nie zgadza mi się ta charakterystyka ze znanymi kucharzami, pokazującymi się w mediach. Przeciwnie wprost, to są ludzie do rany przyłóż, bo kto lubi gotować i jeść (jedno idzie w parze z drugim), ten z reguły jest przyjazny ludziom. Czyżby wyjatek, potwierdzajacy regułę?
Dziekuje Panu Redaktorowi, ze zadbal o nasze wpisy, przenioslszy je we wlasciwe miejsce (cos mi dziwnie troche to „przenioslszy” zabrzmialo przez chwilke, ale coz, to taki syndrom emigracyjny, ze czasami czlowiek przestaje byc pewny niektorych niegdys tak oczywistych sformulowan, co uwidacznia sie szczegolnie w chwilach zmeczenia… no ale na blogu jest przeciez polonistka, i to moze nawet niejedna, zatem chetnie skorzystam z okazji i sie uciesze, jesli poprawi jakbym strzelila jakiegos byka:)))
W ramach podziekowania zalaczam dla Pana Redaktora jeszcze jedno przepiekne wykonania „Winogradnoj kosteczki”:)))), Okudzawy oczywiscie.
http://www.youtube.com/watch?v=De-waNzY3GM&feature=related
Po gręplarni przyszła kolej na magiel, kolejne wspomnienie obudziła tym razem Zosia, zwana reszką.
Pamiętam z dzieciństwa częste wizyty w maglu gdzie służyłem mamie jako siła robocza, czyli jako maglowy napęd.
A ten magiel ten wyglądał podobnie jak ten:
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/d/d0/Magiel.JPG/800px-Magiel.JPG
Pewnie wszyscy mieli z taką maszyną kontakt, jeśli nie pokrótce objaśnię.
Cała konstrukcja magla wykonana z drewa dębowego, ruchoma skrzynia wypełniona polnymi kamieniami, ja kręciłem korbą cały czas w jedną stronę, skrzynia automatycznie zmieniała kierunek ruchu po dojściu do położenia skrajnego. Na wałki znajdujące się między skrzynią a podstawą nawijały się maglowniki, czyli długie kawałki lnianego płótna, z porozkładaną na nich maglowaną bielizną. A skrzynia przesuwała się w prawo, potem w lewo, trzy razy musiał przebiec cykl, potem było przekładanie bielizny na wałkach i powtórka, trzy razy. Jednocześnie maglowały się dwa wałki, dwóch klientek, ja kręciłem, one rozmawiały, jak to w maglu. Była to wtedy niesamowita dla mnie machina.
W maglu bywały równiez dziewczyny, może i Ty Zosiu jako dziecko tam bywałaś? Ja zapamiętałem z magla pewną Asię, chodziła do innej szkoły, po latach ją odszukałem. Kiedyś napisałem do niej na imieniny, okazało się że list nie dotarł, wrócił z informacją że Asia już tam nie mieszka, ale pomogła mi jej wszystkowiedząca koleżanka, podała nowy i tym razem list dotarł!
Ucieszyła się z życzeń i mimo że oszczędna w słowach, odpisała.
Łączą nas wspólne maglowe wspomnienia, ona już nie bywa, bo gdzie teraz takiego magla szukać, ale wspomina to miejsce z pewnym rozrzewnieniem. Ja mam jeszcze magiel w okolicy, ale on już elektryczny, samonapędowy, korbą nie trzeba kręcić, ale młodzi i tak się temu miejscu dziwią, ponoć ubliżają bywającym tam paniom.
Magiel bedzie działał dokąd będzie jeszcze przychodziła jego wierna klientela, właścicielka też wiekowa, nie prowadzi tego interesu dla pieniędzy, pewnie dla przyjemności, zabicia czasu?
Zosiu dziękuję Ci, poruszyłaś dawno nie ruszane wspomnienia.
Dawnych wspomnień czar….
Nie wiem dlaczego, ale tak mi się jakoś po głowie telepie: pies ogrodnika, pies ogrodnika … pewnie zmęczona jestem … aaa, już wiem, przypomniałam sobie: „kulinarnie upośledzona” jestem, ale nadal nie ustępuje … pies ogrodnika, pies ogrodnika … basta, pora spać.
Dobranoc 🙂
Antek,
w ręce Pańskie adwersuję 🙄
Zosiu,
jesteś moją niekłamaną ajdolką 😆
ale dość, dość, spać i nic to, że:
http://www.youtube.com/watch?v=VDQLOI-arfI
wiki:
„Psem ogrodnika” jest zwykle nazywany ten, kto uniemożliwia lub utrudnia innym osobom dostęp do jakichś pożądanych przez nie dóbr (rzecz, stanowisko zawodowe, społeczne, partner życiowy itp.) pomimo lub dlatego, że sam nie może tych dóbr zdobyć lub czerpać z nich pożytku. Potocznie występuje niekiedy z dodatkowym objaśnieniem: „sam nie zje i drugiemu nie da”.
No i widzisz Dorotko, brzydki jest ten pies ogrodnika, a fuj 👿
A w dodatku taki natrętny 👿
Ale co zrobić, życie nie jest romansem, tyko ciagiem takowych
DOBRANOC 😆
nie mam z tym nic wspolnego, a Zosia jako wdowa tez ma prawo gdzies zaistniec
Antku,
na strychu naszego poniemieckiego domu było coś takiego Darzyłam to urządzenie wielkim respektem, bo za nim czaiła się… ciemność 😯 Schodząc po schodach nigdy nie oglądałam się za siebie, tylko całkiem szybko zbiegałam na dół 🙄
Nareszcie jesteśmy we florydzkim ciepełku. Po drodze doń była wizyta u przyjaciół w Baltimore z pięknymi widokami z 14 piętra i kolacją. Ciepła przystawka – przegrzebki owijane bekonem. Potem kurak w sosie przyrządzonym z sosu do sałaty (French Farm) i żurawin z puszki. Słodko – śmietanowy. Do tego ciemny ryż i ciepłe bułeczki też z puszki. Oczywiście micha sałaty. Amerykańska typówa z półproduktów, ale smaczne! Ja dostałem Chardonnay w odpowiedniej temperaturze, ale pan domu pił ciężkie czerwone… Co kraj, to obyczaj!
Po drodze w Georgii obserwowaliśmy przedziwne chmury. Ewa powiedziała: „Pewnie św. Pieter czyści pędzel po malowaniu obrazu!”
http://picasaweb.google.com/cichal05/BaltimoreI2010?authkey=Gv1sRgCJH-n9iqs9uk5AE#
????
Dorotko, ?????
wszystkie synapsy mi się przepaliły i nie jarzę ??? 🙄
co ma wdowieństwo Zosi do jej „zaistnienia”? 🙄
Zosia jest, powtarzam się, moją ajdolką 😆
Zosiu/reszko, jesteś wspaniała 😆
ale: jestem „kulinarnie upośledzona” … spać 👿
Cichalu – prześliczne te chmury; zupełnie jak z obrazu impresjonisty
Cichal,
Ty się dobrze rozejrzyj i poszukaj tego coconuta, co Ci go byłam podrzuciłam, ze susznej ideologicznie Kuby na tę Waszą kapitalistyczną, a fuj, Florydę 😆
Trochę wczorajszej zimy
No, to już wiem co mnie tak w łeb palnęło o porannym brzasku!
Zadziwiająco niewiele puchu zatrzymało się na gałązkach; świerki są tylko popudrowane, za to na kępach trawy sporę czapeczki. ładnie, ale ja wolę przez szybkę albo obiektyw. Marznę szybko.
Starałam się z miłością, z miłością Cichalu 😆
Miało być czule i serdecznie 😳
Wybacz, że nie dość dobrze obliczyłam odległość, następną razą postaram się to lepiej zrobić. Ucałowania dla Ewy 😆
Pyro,
tego świeżego śniegu spadło może ze 20-30 cm, był za to bardzo lekki i puszysty jak pianka. U nas marnie ze śniegiem tej zimy 🙁 Zdjęcia pochodzą z wysokości powyżej 1500 m, w dolinie tylko dachy są białe, a trawniki lekko pobielone. Może jutro lub pojutrze jeszcze coś poprószy.
Jeżeli się zgadasz:
http://poparcie-znak.blog-bobika.eu/
Zosiu jestem przekonany ze z czasem czytacze reagowac beda bardziej entuzjastycznie i brawa beda goretsze
😆
zreszta jak w kazdej operetce 😆
o! Antek juz poszedl spac
Antku popatrzalem na Donna Summer. trzeba przyznac ze dzisiaj mialaby znacznie wiecej do pokazania 😆
A ja dzisiaj w rozjazdach.
Pogoda była do południa przepiękna – mróz, śnieg, szadź, słońce. Potem się ociepliło i zachmurzyło.
Dziecko starsze odwiozłam na dworzec, u młodszego byłam z Sylwią na obiedzie. Bardzo dobra sałatka z selera (seler, jabłka, ryż, orzechy, rodzynki, majonez).
Kupiłam nowe taczki dla chłopaków do wywożenia gnoju, poprzednie nie wytrzymaly, przydały by się jakieś pancerne, Kiedyś było żyto Pancerne. Tak mi się skojarzyło. I pszenica Żelazna, ale ta to chyba od RZD Żelazna, koło Skierniewic. Owce tez tam mieli, była nawet owca żelaźnieńska.
Nowy może coś skuma z tym żytem i pszenicą.
A ja to już powinnam poczłapać na górę…
Dobranoc!
Ryśku, od 40stej sekundy:
http://www.youtube.com/watch?v=YS22iaMudTU
Tambylko, Okudżawa śpiewa nie o kosteczce, a o pędzie winnym, który posadzi w ziemi – winogradnuju kustoczku w tiopłoju ziemliu zaroju; kawałeczek winogradu zakopię (dosł. zaryję) w ciepłej ziemi.
A znasz polskie wykonanie?
http://www.youtube.com/watch?v=xjUR26pLKOo&feature=related
Co do pani Magdy Gessler, to jadłam w dwóch jej restauracjach – w AleGlorii (duży przerost formy nad treścią) i w Garze (nieco mniejszy, choć też spory przerost formy nad treścią). Do tego Gara chadzam na kolację po koncertach w Filharmonii i jak dotąd nie zapamiętałam niczego, co tam jadłam. No, może gołąbki, ale to raczej z powodu piekielnie gorącego naczynia, w jakim je podają. Jak smakowały – nie pamiętam.
Dobranoc!
…bo doprawdy… (za jutubą z 00:47)
Dobranoc po tamtej, ja tu jeszcze czuwam, Placek chyba też, Cichal (witamy witamy, tam, gdzie wiemy! 😉 )
Tambylko raz jeszcze: teraz sama sie muszę poprawić – PESTKA. Facet sadzi pestkę.
Nie chciało mi się sięgać po słownik, ale Kot Mordechaj mnie ustawił do pionu… Sorry. Faktycznie kostoczka to pestka, a ja usłyszałam kustoczkę i skojarzyłam z kawałeczkiem.
No ale już mamy jasność.
No tak mam… najwyżej nie słuchać 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=VC2gsLinYBk
tylko koni żal…
Dzień dobry Wszystkim,
chociaż nie wiem komu to „dzień dobry”, bo wszyscy dawno poszli sobie. No cóż, jak powiedział kiedyś Placek – ktoś musi posprzątać i światło zgasić. Na mnie nie tylko na blogu to spada, tak mam zawsze, od dziecka.
Danuśko – fajne jest Twoje zimowe Mazowsze i jego stolica. Tez bym tam chciał, ale gdy zobaczyłem jak jest u Nemo, to już sam nie wiem, gdzie chcę najpierw.
Nemo, nie bądź taka, zamień się ze mną chociaż na kilka dni, ja kochać góry!
Żabo,
Moja wiedza o odmianach zbóż ogranicza się głównie do „Dańkowskie Złote”. Nawet jeśli cokolwiek więcej kiedyś się plątało, to i tak już dawno o tym zapomniałem. Od wielu, bardzo wielu lat nie mam w ogóle do czynienia ze zbożami, a ich uprawą zajmowałem się przed trzydziestoma kilkoma laty jedynie 1 1/2 roku, czyli bardzo krótko.
Kiedyś, jeszcze przed świętami pytałem Cię o te konie
http://picasaweb.google.com/takrzy/Konie02#slideshow/5548855209658833394
Był to gorący, przedświateczny okres, więc mogłaś przeoczyć. Czy na podstawie tych zdjęć da się coś powiedzieć o tych koniach? Nie znam się na nich, a jest to temat, który jeszcze chciałbym troche poznać.
Dobranoc 🙂