Zgadnij co gotujemy?
Wczoraj rozdano doroczne nagrody dla artystów czyli Paszporty Polityki. Aby utrzymać się w nastroju podniosłym i kulturalnym dziś nagrodami quizowymi będą płyty wydane przez redakcję z nagraniami laureatów poprzednich nagród w dziedzinie muzyki popularnej oraz muzyki zwanej poważną. Należy tylko odpowiedzieć na trzy pytania a sąd konkursowy musi uznać je za poprawne.
1 – W latach PRL istniało prawo zakazujące kupowania i spożywania alkoholu w lokalach przed godziną 13; a w jakich godzinach dziś obowiązuje prohibicja?
2 – Jak nazywała się najpopularniejsza przekąska do dwóch kieliszków wódki zwanych lornetą?
3 – „Mesa”, „Pod Dwójką”, „Kameralna” to chyba najpopularniejsze pijackie miejsca w Warszawie czasów słusznie minionych; czy jeszcze jest czynne jakieś miejsce tego typu na gastronomicznej mapie stolicy?
Już po wszystkim. A odpowiedzi należy wysłać na adres internet@polityka.com.pl i czekać cierpliwie na pocztę.
Komentarze
Nie gram, bo warszawskie lokalizacje są mi nieznane. A płyta interesująca, może będzie jeszcze kiedyś nagrodą, to powalczę.
Jeszcze raz wszystkim życzącym mi najlepiej w dniu imieninowym, dziękuję (Nemo za Wielką Inwokację, Danuśce za wierszyk, licznym umuzykalniającym Pyrę, za filmiki, piosnki i fotograie) Kocham to Blogowisko i już!
Pyro! Jeszcze ja dorzucę spóźnione ale najserdeczniejsze, imieninowe życzenia. Wielu powodów do radości i zdrowia najlepszego. I oczywiście wygranych w blogowych konkursach!
W Poznaniu pada, siąpi, mży; jest nieprzyjemny, mokry ziąb. Psiak chciał rano wyjść – pod pierwszy krzaczek, siusiu, odwrócić się na ogonie i pędem do domu – teraz śpi. Zaglądam do książki Bratkowskiego, którą wczoraj Młodsza przywlokła. Pierwszy, mocny cytat z Arystotelesa : „pieniądz jest dzieckiem handlu”. Ha! interesujące jest takie spojrzenie na historię cywilizacji ale znacznie bardziej pasjonuje mnie pytania nie o to, skąd się biorą pieniądze, tylko co zrobić, żeby malusieńki, no, śladowy strumyczek owego „towaru wymiany” pokapał w moim domu i domach zaprzyjaźnionych. Pieniądze szczęścia ponoć nie dają, ale trochę spokoju dać mogą. Ta wygoda jest cały czas jeszcze przed nami, prawda?
Lokale wymienione przez Gospodarza nie były byle jakimi barami. Pod Dwójką działającą przed wojną spotykali się przy kielichu dziennikarze i oficerowie. W Kameralnej sama śmietanka. Nie znam lokalu, w którym w tej chwili śmietanka spotyka się głównie przy wódce. Z „jeszcze” w pytaniu wynika, że chodzi o lokal, który musiał pełnić swoją rolę jeszcze w PRL i działa do dzisiaj. Jest taki, który słynął z flaków, był odwiedzany przez aktorów, a jak przez aktorów to i przez całą śmietankę w czasach PRL. Istnieje nadal, ale już nie pełni tej roli, co kiedyś.
„Pod Dwójką” zaliczony do czasów słusznie minionych.
Skreśliłem, co napisałem na temat korzyści z uniknięcia II wojny światowej, bo z pewnością nie było intencją Gospodarza zaliczenia lat międzywojennych do czasów słusznie minionych. Ale wyobrażenie sobie przedłużenia lat międzywojennych do dzisiaj jest intrygujące.
alkoholizowalo sie spoleczenstwo calego obozu socjalistycznego. kto pamieta tamten okres, dobrze wie, ze po zapadnieciu zmroku pozostawali na ulicy jedynie kolysajacy sie.
to fakt, ze w peerelu bylo tych kolyszacych sie znacznie wiecej i ich poplynne poruszanie sie w tyl w przod lub na boki bylo znacznie mocniejsze. do rzadkosci nie nalezaly widoki osobnikow sluchajacych plyt. chodnikowych. nie trzeba bylo miec dobrego zmyslu wechu by na kazdym kroku czuc wodke i piwo. nagazowani po nocnych libacjach wyczekiwali od poludnia pod zakratowanymi sklepami do zbawiennej trzynastej by dojsc wreszcie do siebie.
w restauracjach kelnerzy serwowali na poczatek kursy walut. oczywiscie czyniono to dyskretnie. dopiero potem podawano sete i meduze.
odnosilo sie wrazenie ze temat spadku wartosci zlotego wypelnial wraz z oparami alkoholu otaczajaca przestrzen.
nie do pozazdroszczenia wspomnienia czasow slusznie minionych.
Nie wydziwiajcie – historia Europy, to w dużym stopniu, historia pijaństwa. Stosunkowo trzeźwe były tylko dwa okresy – zwycięstwa purytańskiej Reformacji i epoka wiktoriańska, która pijaństwo wtłoczyła w gorset dość restrykcyjnego obyczaju. Dopiero wiek XX z całą otoczką dietetyki, modą na sport i zdrowie, a nade wszystko rozwojem techniki i motoryzacji, rzyniósł znaczące ograniczenie tej plagi. A PRL i PRL-podobne kraje? Lud wszedł do śródmieścia, czyż nie? I amiast zakrapianych kolacyjek adwokackich i podwieczorków babskich wszedł za ludem bimber i „chamskie” picie – alkoholi prostych, mocnych w sporych dawkach. Zmiana ustrojowa kojarzy mi się w „drinkami” na ludową nutę – cocacola z wódką albo oranżada też z wódecznością. Dopiero teraz nieco się to cywilizuje.
Arystoteles w tym, co jest w cytacie, nie podlega żadnej kwestii. Pojawienie się handlu zastępującego wymianę dóbr pomiędzy ich producentami wytwarzającymi głównie na własne potrzeby. Dopóki funkcję pierwotnego pieniądza pełniły najpopularniejsze towary jak sól czy skóry, nie było istotnych problemów. Gdy pojawił się pieniądz kruszcowy, zaczęło działać prawo Kopernika-Greshama o wypieraniu pieniądza lepszego przez gorszy. Prawo to jest bardzo ciekawe, ale nie zawsze znane precyzyjnie.
Chodzi o to, że mając możliwość posługiwania się więcej niż jednym rodzajem pieniądza o tej samej wartości nominalnej, pieniądz uważany za lepszy chowamy jako oszczędności, a płacimy za wszystko tym uważanym (na ogół słusznie) za gorszy. W rezultacie pieniądz lepszy jest wypierany w obiegu przez gorszy. Wszyscy wiemy, że złote pięcio- i dziesięciorublówki były chowane w garnkach, a w obiegu zostawały ruble papierowe. Potem to samo było z dolarami, także srebrnymi. Po latach rynkowa wartość złotych monet wielokrotnie przekraczała wartość tych samych nominałów papierowych. W końcu nieskończenie, gdy papierowe traciły wszelką wartość.
To jest logiczne i zrozumiałe. Ale ja dostrzegam, że prawo wypierania lepszego przez gorsze działa prawie we wszystkim – w kulturze, polityce. A tutaj wypieranie w obiegu nie jest powodowane, tym, że lepsze dobra kulturalne czy polityczne są gdzieś magazynowane.
Pyro, nie przejmuj się brakiem pieniędzy. Brak pieniędzy jest w Polsce dość powszechny. Osoby, które przez całe życie zarabiały godziwie według standardów PRL i III RP, mogły zebrać przed emeryturą, nie oszczędzając ponad zdrowy rozsądek, po kilkaset tysięcy złotych, może około miliona. To bardzo dużo, można kupić za to mieszkanie i samochód, ale nie można za to żyć spokojnie przez lat 25 na przyzwoitym poziomie wykorzystując emeryturę na zwiedzanie świata. Więcej mają osoby zarabiające lepiej niż godziwie np. jako prezesi dużych firm czy osoby bardzo obrotne w interesach, co dotyczy tylko niektórych. Do tego osoby utalentowane i twórcze. O tych tutaj nie mówię.
Większość nie ma znacznych zapasów gotówki. Ale to nie wina tylko PRL. Całej naszej historii. W większości państw europejskich nawet klasy stosunkowo nisko ulokowane w drabinie społecznej dziedziczą coś po przodkach i to skrzętnie przekazują kolejnym pokoleniom powiększając te dobra o własny dorobek, o ile tylko potrafią te dobra szanować. U nas nieliczni cieszą się dobrami odziedziczonymi. Zawieruchy dziejowe, których nam nie brakowało, pozbawiły zdecydowaną większość dorobku przodków. Dlatego możemy filozoficznie przyjmować fakt, że nie na wszystko nas stać i trzeba oszczędzać, z poczuciem, że jest to u nas sprawa zwyczajna. A że zawsze przyda się więcej to już inna sprawa.
Historia Europy jako historia pijaństwa. Ciekawe spojrzenie. W jakiś sposób współgra z tym, co pisałem powyżej o dziedziczeniu dóbr. To jakby dwie strony medalu. Ludzie gromadzący dla potomstwa i ludzie puszczający wszystko w knajpach. Nie znam badań liczących proporcje pomiędzy jednymi i drugimi w przeszłych wiekach. Na pewno trunkowi byli dobrze zauważalni. Ale nie każdy, kto regularnie zataczał się w sobotę, musiał wiele przepijać. W krajach północnych nieraz mocne picie nie przekładało się na degrengoladę. W Finlandii zauważyłem mnóstwo mocno pijanych w weekendy, ale nikt tam nie spóźnia się do pracy w poniedziałek z powodu kaca. Nie widać też skutków picia w postaci pogarszającej się kondycji fizycznej kolejnych pokoleń. Nie piszę tego dla propagowania pijaństwa, od tego jestem jak najdalszy.
Już konkurs rozstrzygnięty. Płyty wygrał Stanisław. Gratulacje! A odpowiedzi są nastepujace:
1 W dzisejszych czasach prohibicja nie obowiązuje;
2 Meduza czyli galareta zwana też zimnymi nóżkami;
3 Istnieją jeszcze i cieszą się dużym powodzeniem Lotos oraz Flis.
Za tydzień kolejny quiz.
Mam nadzieję, że zauważyliście obrazek informujacy, iz nasz blog też stanął w szranki ogólnopolskie!
Rzecz w tym, Stanisławie, że aż do epoki napoleońskiej pijaństwo było b. tanie; na płdn. Europy wino produkowano praktycznie w każdym gospodarstwie na potrzeby własne, a część na sprzedaż. W krajach pónocnych piwo i miody pitne też produkowano w domach, choć i piwowarnie miały co robić w miastach i po klasztorach. To ministrowie Korsykańczyka wymyślili podatek akcyzowy i koncesje (wiadomo – aby prowadzić wojne potrzebne są pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze). Jednocześnie rozrastały się miasta, w tu już panie domu nie miały alembiku do produkcji spirytusu i nie gotowały piwa dla domowników i tak to już poszło.
Nowy 4:26, piękna słoneczna zima w urokliwym miejscu, przyjemność dla oczu 🙂
To prawda Alino, śliczny świat pokazuje Nowy. Nie wiem, skąd ta ruda poświata na wszystkich zdjęciach – czy były robione o zachodzie?
przyłączam się do Aliny i Pyry w zachwycie nad zdjęciami Nowego. Lubię baaardzo te fotograficzne spacery 😀
Dostałam od znajomej przepis na keks z owsianymi otrębami. Wypróbowałam, prosty w wykonaniu i smaczny. Może ktoś też się skusi?
Potrzeba 6 jajek, które ubijamy w całości, dodajemy 6 łyżek stołowych twarożku (takiego do odcedzenia – faisselle), 12 łyżek stołowych owsianych otręb, 6 łyżek otręb zbożowych (son de blé), 1 opakowanie (11g) suchych drożdży, 100 g cukru (można trochę więcej), cukier waniliowy. Dodalam trochę ziaren slonecznika, trochę rodzynek i jabłko pokrojone w kostkę. Piekłam ok. 40 minut w temp. 200°C. Jest wilgotny i lekki. Smacznego 🙂
Alino- ja się skuszę !
Mam w kuchni otręby,które już od jakiegoś czasu planuję smakowicie
zagospodarować, a więc Twój przepis będzie w sam raz 🙂
Nowy- pstrykaj dalej.Też należę do Twojego fan klubu 😀
Jestem miłośnikiem melancholijnych spacerów Nowego i tylko dzięki bardzo wysokim podatkom akcyzowym piszę te słowa trzeźwy jak spojrzenie wstecz.
Czekam na cykl „Nie tyle szał co spokojny nurt radości”. Pozdrawiam.
Stanisławie – Gratuluję wygranej 🙂
Co do czasów słusznie minionych i „Kameralnej”‚; cofnąłem się tylko do czasów „Złego” – Z Tyrmandem nie piłem, wtedy dzieciom zabraniano picia, ale czytania i śpiewania nie 🙂
„Orkiestra rozpoczęła „Walczyka Warszawy”. Parkiet wypełnił się rozedrganą masą ludzką. Marta i Halski wcisnęli się w środek. O tańczeniu nie było mowy. Było to co najwyżej rytmiczne kołysanie się w miejscu wśród roześmianych, spoconych twarzy, przekrzywionych krawatów, rozrzuconych fryzur. Za to zabawa zbliżała się do punktu kulminacyjnego. Orkiestra, nie przestając grać, przeszła na melodię „Na prawo most, na lewo most” i wszyscy, czując przemożny przypływ lokalnego patriotyzmu, zaczęli śpiewać, nucić, krzyczeć. – Co za miasto! – westchnął Halski. – Uciążliwe, ale jakie kochane…”
Dziękuję za płyty.
Wiem, że alkohol niegdyś był bardzo tani, ale to, ile się go używało, określało cały styl życia. Nie każdemu styl pijacki pasował. Dlatego jestem ciekaw, czy ktoś badał problem proporcji pomiędzy pijakami i ludźmi statecznymi w dawnych wiekach. Nie wiem, czy jest to łatwe.
Placku, dziekuje
Stanisławie – chyba nikt tego nie badał. Możemy dedukować : biorąc pod uwagę fatalny stan ujęć wodnych, lepiej i zdrowiej było chyba pić piwo warzone. To domowe piwo było ponoć bardzo lekkie, zielonkawe, pieniste. Pod wieczór chyba ludzie byli na rauszu, nie spici na umór. Kochanowski często pisze „podchmieliła sobie”. O właśnie – podchmielić, napić się piwa, mieć „szmerek”; nie ma zwrotów jakoś dezawuuących. Jak już, to pisano „opój”. Poza wszystkim, ci ludzie ciężko pracowali : lud od wschodu do zachodu słońca (Szymonowic) a i państwo nie inaczej przy gospodarstwie, na łowach, na wojnie. Kupiectwo w ogóle wymagało trzeźwości. Czyli to, co mogło zaszumieć było odkładane na porę wypoczynku. Inna sprawa obyczje : zawsze luźne w miastach, gdzie i kontrola rodziny i sąsidów była mniejsza. Wiemy, że Marysieńka Sobieska 2 razy zmieniała mamkę dla dzieci, bo kobity trunkowe jej się trafiły. W ogóle czasy po wojnach, zamieszkach połączone były z upadkiem obyczajów. A jak było na codzień? Już nie odtworzymy.
Stanisławie –
jak na Gdynianina znasz bardzo dobrze historię i wspólczesne warszawskie obyczaje 🙂
To,chyba przez ten warszawski rozdział w Twoim życiu ?
Stanisławie – Poruszyłeś tyle ciekawych tematów, że bez alkoholu trudno mi jest cokolwiek sensownego napisać, ale spróbuję 🙂
Nie znam statystyk dotyczących godziwej płacy w czasach PRL i III RP, ale przypuszczam, że procent ludności która mogła bez większych trudności zaoszczędzić na mieszkanie i samochód. Być może dlatego ci mniej zaradni szukali pociechy na dnie butelki. Gdy parę dni temu porównałem ceny serów zagrodowych z przeciętnym polskim wynagrodzeniem, ogarnąła mnie kolejna fala podziwu dla mych Rodaków. Nikły strumyczek płynący do kieszeni Pyry to skandal wymagający głośnego i zdecydowanego protestu.
Alkohol nigdy nie był tani, a podatki akcyzowe są znane od wieków. Od czasu do czasu „stateczni pijacy” mają dosyć cynicznej obłudy i protestują.
Przykładem Bunt Whiskey.
Alkoholizm w Finlandii jest przyczyną największej ilości zgonów. Finowie piją więcej piwa i wina, ale wcale nie mniej wódki. Kolejne fiasko polityki nakazów i zakazów. Fin pijany o niedzielnym zmroku będzie nadal pijany w poniedziałek 🙂
Z pewnością nie Modigliani
Tak się oburzyłem na Jerzego Waszyngtona, że połknąlem „procent był znikomy” 🙂
Hej! Pyrze wcale nie grozi śmierć głodowa, a nawet dramatyczne odchudzanie. Ja tylko o poczuciu bezpieczeństwa, o marginesie swobody materialnej. Socjalizm wychował nas (mnie) tak, że moje osobiste potrzeby wielkie nie są, a snobizmy ograniczają się do lektur, nagrań i przyjaciół – bez wyrobów Cartiera, Patka i Chanel, egzystować mogę całkiem przyzwoicie. Więc o tym strumyczku pomyślcie raczej, jak o kroplówce.
…myśli, skąd by tu wytrzasnąć drugą butelkę 😉
Dzień dobry Szampaństwu,
zima wraca, dzisiaj minusy i u mnie śnieg, w nocy spadło kilka, centymetrów i ładnie, świeżo wygląda.
Jedyne, co można powiedzieć o obyczajach przodków, to na podstawie kronik i literatury chyba… Prus na przykład odtwarzał rzeczywistość dobrze mu znaną, sam chyba tego nie zmyślił? 😉
p.s.To pierwsze zdanie odnośi się do Modiglianiego z pewnością nie 😉
Pyra ma się dobrze – fałszywy alarm 🙂
Lektura samej kroniki policyjnej Warszawy ma swoje konsekwencje. Nie było tak źle ani tak dobrze. Kropiło 🙂
(160,000 ludności, nie wszyscy mieli stangretów).
Poza tym, jestem z Wrocławia, z oparów „Pod Szczupakiem” i „Cyganerii”, czyli marginesu 🙂
Gdzie była Cyganeria i Pod Szczupakiem?
Przepraszam, ale muszę na chwilę z Dellii popisać, bo mi cuś tu nie gra…
…to znaczy gra, ale nie buczy.
Alicjo – na Kościuszki i przy Stawowej.
O, teraz gra i buczy, grunt to naciskać odpowiednie odpowiednio 😎
Placku,
nie kojarzę takich knajp, niestety, a może stety.
Chodziłam do Pałacyku, a przede wszystkim do Pod Muzami (przeczekać czas między zajęciami), poza tym na Ruską do Kambuza na pyszną zupę rybną, do Adrii na Oławską czasami, Herbowa w Rynku, Monopol okazjonalnie, jak była kasa i był full wrocławski, Novotel, jak byli goście z zagranicy (zdarzali się). O, i Bachus w Rynku! Ale to też specjalne okazje.
Odmeldowywuję się z pokładu Delll-inspiration mini.
Sypie śnieg….-6C
Witam, ja tu wzgledem porcelany wlasnie przyszlam i przynioslam paczkie, wypakowalam i pokazuje per niefachowe ujecie
http://picasaweb.google.com/100200631489841242724/Porcelanka#slideshow/5563902569835665314
u babci na melinie bylo w peerelu najweselej.
Dorotolu, bardzo ładny serwis herbaciany, już zazdroszczę 😀
Alicjo – „Cyganeria” była vis a vis „Pałacyku”, a niestety czy stety zależy od naszych osobistych przeżyć. Często mordownia jest także lotniskiem dla motyli. Wyraziłem się. Byłem grzecznym chłopczykiem któremu było duszno 🙂
Czas na coś bez sensu – Ekstrapolacja
Dziekuje Malgosiu, nie masz co zazdroscic, moze sie jeszcze cos znajdzie.
Dorotol – bardzo odświętne skorupy!
Pyro zapraszam na herbatke
Czego to nie zawdzięczamy prohibicji 🙂
Witam.
Przy muzyce czyta się Was wspaniale
http://nge88.wrzuta.pl/audio/3FRc77QUDtt/krzysztof_daukszewicz_-_tyle_mi_zostalo
Imieninowo dostałam wczoraj gadżet tak kiczowaty, że aż rozczulający. Są to otóż dwa długopisy błyszczące (różowy jeden, a brunatny drugi) na których w równiutkich rzędach z góry na dół sa kolorowe malutkie kwiatki – jeszcze bardziej błyszczące, a między nimi miniaturkowe lustereczka. W połowie długości są zakrętki, bo drobiazg jest elegancko kryty. Niestety – ów cud techniki indyjskiej po rozpakowaniu i odkręceniu – nie pisze.
Młodsza, kiedy rzeczywiście była młodsza, kochała gadżety biurkowe – miała wściekle różowy wielki długopis z pseudo akwarium – po przewróceniu złote rybki pływały, miała mini-misie na długopisach i elementy scyzoryka na innym, ale takiego pisadła w lustereczka – nie miała!. Wczoraj jej pokazałam i nagle posmutniała : Matka, teraz już do szkoły tego nie wezmę…!
Hej, gdzie są wszyscy?
Wszyscy ? Nie wiem,gdzie są wszyscy ? Ale ja jestem 🙂
Wróciłam z kuchni.Keks owsiany Aliny upieczony i ciałkiem,całkiem…
Tanio,szybko,smacznie i na dodatek samo zdrowie,dzięki tym płatkom
owsianym.
Pyro – chyba pojechali na herbatę do Dorotola?
Witam!
Wyszło mi- ciałkiem zamiast całkiem.
Hłe,hłe…
Dorotol podaje herbatę w tej nowej porcelanie,a ja serwuję do niej
to świeżutkie ciasto z płatkami owsianymi 🙂
A może by tak ktoś jakąś naleweczkę w tym momencie zaproponował ?
Za zdrowie blogowiska oczywiście !
Mogę tę świeżą cytrusówkę podać. Trochę przedobrzyłam z przyprawami, ale całkiem smaczna.
Chętnie zjadłabym kawałek tego ciasta, aczkolwiek nazwa keks chyba do niego nie pasuje. Wygląda to na odmianę ciasta drożdżowego. Alina pisze o dwóch rodzajach otręb : owsianych i zbożowych. Przypuszczam, że te drugie to może być mieszanka otręb innych zbóż. Alew jak zwał, tam zwał, ważne, że jest smaczne.
Na marginesie tylko dodam, że piekąc keks znacznie lepszy efekt uzyskuje się, jeśli żółtka uciera się z cukrem, a na koniec dodaje się pianę, niż jeśli daje się całe jajka. Wypraktykowałam to na moich keksach.
Dzisiejszy temat spowodował, że wyszukałam na półce książkę Wiesława Wiernickiego ” To były knajpy”. Dostałam ją kiedyś i trochę się zmarszczyłam na sam tytuł, ale okazało się, że to bardzo interesujaca lektura, mimo nieznajomości warszawskiej topografii. Chętnie do niej zajrzę.
Z wielką przyjemnością przeczytałam rozważania Stanisława – bardzo ciekawe spostrzeżenia.
Na moją cytrynówkę (z wiszących cytryn) Osobisty też narzeka 🙁
Że za bardzo cytrynowa.A jaka ma być cytrynówka ? Przecież właśnie cytrynowa !
Pyro-a Ty przedobrzyłaś z jakimi przyprawami ?
Krystyno-ja dałam tylko otręby owsiane,bo innych nie miałam.
a gdzie reszta?
mam piatala. nie badz zyla reszta. dorzuc do flaszki. z tego co piszesz o sobie, znasz ten bol z autopsji. pytajnika suszy
jeszcze pare podobnych wpisow reszto, a jestem przekonany ze mozesz pretendowac do tytulu kobiety roku. moj glos juz masz
nie badz zyla reszta. dorzuc do flachy
A ja czytam prasę kobiecą 🙂 i co widzę? Kolekcja zimowej odzieży w norweskie wzory. Ależ ta Żaba ma wyczucie 😉
Kto czytał /a pewnie wielu / ” Znasz – li ten kraj” Tadeusza Boya – Żeleńskiego, ten pewnie pamięta pijane dziecko we mgle, czyli samego Tadeuszka/ jakiż to był śliczny chłopczyk/ ,powracającego do domu przez warszawską mgłę, po pobycie w kilku zupełnie nieodpowiednich dla tego wieku przybytkach i oczywiście po tzw. spożyciu. A wszystko za sprawą bardziej doświadczonego w tej materii kolegi. Pamiętam, że to co pili w kilku lokalach , nazywane było ” ojciec z matką’, ale nie pomnę już co było ” ojcem”, a co” matką”. To kolejna lektura, po którą muszę znowu sięgnąć, tyle że nie mam swojej, więc muszę udać się do biblioteki.
Młodzieńcze, a nawet dziecięce ekscesy zdarzały się w najporządniejszych domach.
Danuśka – zwykle do cytrusówki (na 1 but spirytusu 1 kg obranego owocu i 300 g cukru, dodaję tylko 2 goździki. Tym razem dołożyłam 0,5 laski wanilii, a goździki mi się przesypały i wpadło ich 5-6. Piernikowa to ta nalewka nie wyszła, ale….
Jutro od rana szykuje mi się najmilszy mini-zjazd z Haneczką, a po południu (jeżeli nic się nie zmieni – z Eską) oczywiście poczęstuję Dziewczyny.
Krystyno – jeżeli mnie pamięć nie myli, to „tata z mamą” spirytus + sok wiśniowy – całość nie mieszana
Sa rózne szkoły, dawno temu na Sąsiednim blogu słyszałam, że tata z mamą to sok malinowy plus spirytus, chyba mieszane, bo kto pije czysty spirytus ot tak sobie? Znam fachowców, sama spróbowałam raz, ale byłam pouczona, jak to robić. Przeżyłam, jak widać, ku utrapieniu niektórych 🙄
Pytajnik,
w jakiej walucie ten piątal? Dzisiaj mam dobre wieści, czuję się rozrzutna.
Dysponuję bolivarami, czeskimi koronami, randami, złotówkami, US$, CD$ oraz euro 😉
Danuśko, Krystyno, chyba właściwszą nazwą tego deseru byłoby „ciasto” a nie „keks”. Upieklam w keksówce, to dlatego 🙂
Następnym razem użyję tylko otręby owsiane. Te zbożowe są drobniutkie, w ciemnym kolorze.
Krystyno, masz rację, ubite osobno białka dodają lekkości ale można też prościej i szybciej i ciasto jest lekkie. Danuśko, potwierdzasz? 🙂
Stanisławie, gratulacje!
Koło „Dwójki” przechodziłam codziennie idąc ze szkoły i uważałam to za miejsce „nefas”, wręcz odwracałam głowę.
Haliczku, czuję się podbudowana, aktualnie dziergam dla Aliny 🙂
A tak na serio Żabo, to podziwiam Twoją produkcję w norweskie wzorki. Szczególnie te równiutkie oczka. Wiem o czym mówię, bo swego czasu również uprawiałam „druciane” robótki.
Równiutkie oczka świadczą o doświadczeniu w śmiganiu drutami 😉
byl taki czas, co go mialem wbrod, i piecioma drutami wydlubalem dwie skarpety przy wodce, dwadziescia lat mi sluzyly, az jedna zginela i koniec satysfakcji, sztywne byly, jak koci ogon, wzmocnione na palcach i pietach, niedoprzepocenia, na kazde ryby je bralem, zadnych wzorkow, prosty, zolnierski scieg, eh, nostalgia
http://www.youtube.com/watch?v=vf8oTZKKQRE&feature=related
ps eh, Palacyk
Krystyno1 Tata z Mamą! Spirytus z sokiem wiśniowym! Nie wiem jaki był podział ról w tym stadle…
Cichal,
to słodkie to Mama przecież 🙄
Ale mówię, pierwszą wersje słyszałam, że maliny (wpuścić w maliny? W malinowym chruśniaku? 😯 )
Jeśli Mama by miała na imię Alicja…
…przypomniał mi się sok malinowy na Cygnecie – ja do owsianki nie używałam 🙂
http://picasaweb.google.com/alicja.adwent/Marzec2010FloridaRejs#5452527163078877202
Bob nie pozwala, no więc takie…
Ale tylko gitara 😉
http://www.youtube.com/watch?v=5n2aYUaxPCY&feature=fvw
Ooooo… tego nie znałam! Dobre!
http://www.youtube.com/watch?v=jG0cm81H7as&feature=fvw
Dzień dobry Wszystkim,
Dziękuję bardzo za miłe słowa o moich fotospacerach. Jesli będę miał coś nowego – pokażę.
Z zainteresowaniem przeczytałem dzisiejsze wpisy, część wywołała wspomnienia z okresu PRL-u i odwiedzin niektórych warszawskich knajp. Była to odskocznia od szarej rzeczywistości.
Każdy kieliszek (50-ka lub 100-ka) miał wyrytą kreskę do której kelner /ka/ nalewali wódkę. Pamiętam, jak najpierw ręce bywalców wznosiły się z tym kieliszkiem pod światło, czy napewno wystarczająco nalano. Problemem i powodem reklamacji bywał czasami menisk, walczono o każdą kroplę.
Dzisiaj nie wypiłbym kieliszka czystej, ciepłej wódki, chyba, że…. jakimś cudem przeniósłbym się w tamte czasy, młodości przecież, jakiekolwiek by one nie były.
Dobranoc 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=EcipyROBOeI