Warszawa w oparach…
… alkoholu rzecz jasna. I nie będzie to relacja z dnia dzisiejszego, choć niejedno równie dramatyczne wydarzenie notują współczesne kroniki policyjne, lecz sprzed niemal dwustu lat. Przygotowując się do radiowej rozmowy o dawnej Warszawie sięgnąłem po wydaną przed paroma laty książkę wybitnego znawcy tematu Stanisława Milewskiego, dziennikarza i prawnika ale przede wszystkim varsavianisty, i w „Ciemnych sprawach dawnych warszawiaków” znalazłem potrzebne mi fragmenty meldunków stójkowych, wyciągi z sądowych akt oraz wyimki z prasy. Bardzo to ciekawa lektura.
Na początek przytoczę dane liczbowe dotyczące wyszynków i innych lokalików, których stolica na początku XIX wieka była pełna.
„Jak wynika z zestawienia zawodów w 1824 r., szynkarze, w liczbie 1160, ustępowali w Warszawie tylko urzędnikom, których było 1610. Był to już i tak dla nich okres mniejszej prosperity w stosunku do schyłku XVIII w., gdy stołeczne spisy wymieniały 1390 szynkarzy, 23 destylatorów, 7 gorzelników, 94 piwowarów, 22 właścicieli oberż i 101 właścicieli kawiarni.
W 1845 r. było w mieście 12 restauracji, 30 traktierni, 146 kawiarni, 949 wyszynków piwa i wódek, 6 destylatorni i 8 hurtowych handlów wódką. W tymże roku władze podały do wiadomości, że wstrzymuje się wydawanie szynkarskich patentów w miejsce ubywających do czasu, aż liczba szynków wyrówna się do „normalnej”. Alkoholem handlowano jednakże nie tylko w szynkach, ale i w „gmachach przez władze rządowe zajmowanych”, a więc wszędzie tam, gdzie funkcjonowały biura. Żony „miejscowych oficjalistów” prowadziły tam bowiem „szynki, traktiernie, garkuchnie lub stragany z wiktuałami”, czyli mówiąc dzisiejszym językiem stołówki i bufety, w których sprzedawano wódkę. Tych „punktów sprzedaży” podane wyżej wyliczenia oczywiście nie obejmowały. Tak więc przyjmując za podstawę do wyliczeń nasycenia alkoholem liczbę szynków – trzeba pamiętać, że wódkę sprzedawano także poza nimi.”
Taka ilość miejsc gdzie można było się upić musiała wzbogacić kroniki policyjne o zapisy dotyczące zbrodni, wypadków samobójstw, bójek i napadów dokonywanych pod wpływem wódki. Dziś niektóre z nich brzmią śmiesznie ale to tylko kwestia języka. Rezultaty bowiem tych przypadków wcale nie są zabawne.
„Dla zilustrowania problemu posłużmy się garścią najbardziej typowych przykładów – pisze Milewski – wybranych z paru roczników „Kuriera Warszawskiego” z lat trzydziestych XIX w. Informacja, że powiesiła się żona wyrobnika lubiąca się zabawić i popić, sąsiaduje w jednym numerze z doniesieniem, iż powiesił się wyrobnik, ojciec pięciorga dzieci, który „rzadko kiedy był trzeźwy”. Kiedy indziej czytamy, że „stangret, który schodził do piwnicy pijany, spadł ze schodów i umarł następnego dnia”. Kulisy codzienności odsłania podobna notatka z połowy lat czterdziestych: oto 22-letnia służąca, która „przybyła z dwiema innymi kobietami do domu w Rynku Starego Miasta do mieszkania na IV piętrze kwaterujących tam żołnierzy, wychodziła pijana, spadła ze schodów i zabiła się”.
Na ul. Piekarskiej szewcowa, „znana z nałogu pijaństwa”, pokłóciła się z mężem I pchnęła go nożem w bok. Nieco później dowiadujemy się, że wyrobnik pracujący w browarze, ojciec sześciorga dzieci, tak był „spragniony”, iż wypił witriol przeznaczony do czyszczenia kotła, myśląc, że to wódka. Z kolei rzeźnik, 23-letni Żyd, zamiast wódki, której się domagała żona. podał jej witriol i został za to skazany na ścięcie. W tym samym roczniku (1837) trafić można na kilkanaście notatek o znalezieniu w domu „nieżywych kobiet, nałogowych pijaczek”. Częste też były takie przypadki, jak ten, który opisał „Kurier” w 1833 r.: „Będąc napitą, 31-letnia kobieta, żona wyrobnika, oparła się o studnię i wpadła do środka: wydobyto ją nieżywą”. Dość typowy wydaje się również inny przykład z tego samego roku: „W szynku przy ul. Złotej biło się dwóch wyrobników. Wmieszała się w to ciężarna żona jednego z nich: uderzona w brzuch, życie zakończyła”. W tymże roczniku charakterystyczna notatka: „Onegdaj żona malarza, zanadto rozgrzawszy się trunkiem, a przez to rozgniewawszy się na męża, wyskoczyła z facjatki jednego z domów przy ul. Ogrodowej, lubo jest potłuczoną, lecz według opinii chirurga przy życiu utrzymaną być może”.
Dość często ginęli w niezwykle dramatycznych okolicznościach pijani pracownicy browarów, którzy wpadali do kadzi z wrzącym piwem. Pijaństwo było też przyczyną licznych wypadków na ulicach miasta, skłonność do alkoholu przejawiali bowiem tradycyjnie wszyscy, ogólnie mówiąc, transportowcy. Zaczęło się już od lektykarzy w końcu lat siedemdziesiątych XVIII w. „Ci będąc często w stanie nietrzeźwym – odnotowano w dziele opisującym ówczesną codzienność stolicy – upuszczali laski do niesienia, w zimie zaś ślizgali się na oblodzonej, nierównej jezdni i upadając narażali na szwank podróżującego. Co gorsza, okradali również klientów, przeważnie tych, którzy nocną porą wracali z komedii i redut”. Dodajmy: nierzadko też wstawionych, dodajmy też, że zrabowane walory szły oczywiście na wódkę.”
Oj, nie była stolica wówczas przyjemnym i bezpiecznym miastem. Chyba, że się człek poruszał własnym powozem a i to z uzbrojonym pachołkiem za plecami. I nie pomagały bardzo surowe kary a i 450 uzbrojonych członków straży marszałkowskiej nie mogło zapobiec rozbojom i kradzieżom.
Komentarze
Dzień dobry. Jestem na częściowym bezinterneciu. Trochę to potrwa. Odbieram pocztę. W porannej poczcie znalazłam listy, pod wpływem których przeglądnęłam wczorajszą dyskusję blogową.
Myślę dokładnie to co Zgaga i, o ile pamiętam, dałam temu wyraz w stosownym czasie.
Miłego dnia życzę.
PS. Nie zrozumiałam. Były wczoraj urodziny Pawła Wiedeńskiego czy nie? Były, nie były, ściskam Cię Pawle serdecznie, życząc wszelkiej pomyślności.
PS. 2. Pepegorze, wzruszyłeś Włodka swoim telefonem: pamięcią, życzliwością, życzeniami. Pozdrawiam
trudno jest mi cokolwiek klepnac o dawnych badz obecnych obyczajach panujacych w görlitz. nie to bylo celem jednodniowego wypadu do tego miasta, ktore wydaje sie byc zbudowane w ludzkiej skali i dla ludzi. w ostatnia niedziele wstalismy rano, bez zadnych ceregieli i wybralismy sie do miasta w ktorym nie czulem nieprzyjemnych oparow.
jest tam pare placow miejskich otoczonych budynkami. ich wyglad swiadczy o swiadomym dzialaniu estetycznym. czuc gustowna przestrzen w ktorej z przyjemnoscia poruszalismy sie pare godzin. wydaje mi sie, ze to nie jest takie proste, ale musieli miec i wizje i wyobraznie jednoczesnie planisci tworzac tak wspaniale miasto przez lata.
nie mam zalu do warhola ze podziwial makdonaldsy, nie przeszkadza mi ze venturi fascynowal sie reklamami w las vegas.
ja chyle czola tym, ktorzy zadbali by w obecnym pejzazu miejskim görlitz nie znalazly sie manipulacje ze wspolczesnoscia.
gustownie odnowione fasady maja swoja sile wyrazu. czuc opary autentyzmu.
na ulicach slychac roznorodne odglosy ptactwa, widac wiewiorki to chyba wynik logicznego polaczenia miasta z natura.
tak piekne miasto w moim pieknym kraju widzialem po raz pierwszy.
Görlitz podobało mi się nawet w siermiężnych latach 70. Zwłaszcza w zestawieniu ze Zgorzelcem. Jeden krótki most i już się było w pięknie zachowanym starym mieście z historycznym domem towarowym z początków XX w.
Dorotol :
wracjac do niechlubnej przeszlosci, kiedy to ja ?rozbilam blog? ciekawe, ze wtedy wyszlam na antysemitke i kryminalistke a teraz na blogu przez 2 miesace przdstawiciel polskiego katolicyzmu ze wschodnich rubiezy insynowal mnie rozne rzeczy i zyczyl mnie, rzekomej antysemitce wszystkiego najlepszego z okazji swieta hanuki? raz antysemitka raz Zydowka a napewno ryza i wredna!
To ja jestem obrońca i przedstawiciel polskiego katolicyzmu ze wschodnich rubieży?
Doroto jestem jak najbardziej. Jestem Katolikiem , wiary się nie wyrzeknę, A Kościoła Katolickiego będę bronił, również Żydów , Niemców , Rosjan , Palestyńczyków , Pana Lulka, Jolinka , Heleny , Alicji.. Wszystkich i każdego z osobna … Będę bronił CZŁOWIEKA
Zabrzmiało patetycznie ? Nic nie poradzę.
Życzenia z okazji Hanuka złożyłem Dorocie Szwarcman.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich blogowiczów i życzę Wesołych Świąt.
Wielkanocnych …
Ps Możesz spać spokojnie wykasowałem maile, całą pocztę , wszystkie adresy , telefony . Zresetowałem pamięć. Zaczynam od zera.
celowo nie przechodzilismy tym mostem przez rzeke by nie byc zmuszonym do konfrontacji i porownan. inhalacja dwoma oparami moglaby przyniesc zupelnie odmienne skutki i pozostawic inne wspomnienia.
mile ze nie jestem sam z moimi odczuciami 😆
Bardzo ciekawy wpis o dawnej Warszawie, nieco wcześniej podobne problemy trapiły Londyn, czego następstwa widać do dziś.
Tutaj nieco na ten temat:
http://culturalshifts.com/archives/168
Oj, Miszczu, Miszczu… Nie pamiętam, czy dziękowałam wtedy (na Chanukę) za życzenia, bo ja tak wpadam tu i wypadam raz na czas jakiś, czasem krótszy, czasem dłuższy – ale jeśli nie, to teraz nadrabiam: serdeczne dzięki! 😉
Chójka wysoka wyrosła widać w tym roku 😯
Również dołączam się, acz z opóźnieniem, do najserdeczniejszych życzeń dla Pawła wiedeńskiego 🙂
Görlitz bardzo sobie chwali jako miejsce do mieszkania znajoma, urodzona Ślązaczka, która z mężem Niemcem mieszkała przez wiele lat w Amsterdamie, tam wychowali córę, która teraz gdzieś na antypodach, a sami postanowili przeżyć emeryturę w punkcie bliskim i niemieckiej, i polskiej rodziny. Kiepski tylko jest dojazd z Warszawy – parę lat temu chciałam tam się wybrać, bo obchodzono stulecie urodzin Oliviera Messiaena, który w 1940 r. e w tamtejszym stalagu napisał „Kwartet na koniec czasu”, ale musiałabym jechać kilkanaście godzin 🙁 No, chyba że do Wrocławia samolotem, ale redakcja by wtedy nie zwróciła.
Ryśku,
po naszej stronie Nysy nie było wtedy wyboru, którym mostem i czy w ogóle przez most 🙄 Przechodziłam tym Podczas jednej z praktyk studenckich (geofizycznej bodajże) byliśmy zakwaterowani w zgorzeleckim hotelu, a wieczorami chodziliśmy na długie spacery po goerlickiej starówce i po niemieckiej stronie Nysy. Koledzy kupowali Radebergera 😉
na piekne wspomnienia nie zal nam kasy. moge jechac az pod pultusk.
z tego wynika Nemo, ze ten nowy powstal na miejsce tego starego. trzeba przyznac, ze nowe jest piekne 😆
Dzieńdoberek!
Był śieg, teraz błoto, jak to w Żabich – ciężkie gliny na morenie czołowej – rozpaczliwe. Dalej mam pretekst, zeby poniżej schodów nie próbować wychodzić. Jak zacznie obsychać to znaczy, ze już jest wiosna.
Wpis Gospodarza wyjątkowo zgodny z pogodą, nawet już po dwunastej, jest i co, ale tak do lustra?
Żabo,
można przecież do bloga 🙂
Panie Piotrze, czy mógłby Pan zdradzić kiedy i na falach jakiego radia będzie można usłyszeć wspomnianą audycję ? …. ukłony dla szanownych Forumowiczów
Witajcie słonecznie 😀
Wpadłam do chałupy na chwilkę, podlać swoje kwiatki i choć na moment podpiąć się do porządnej sieci. 😆
Niestety, nie mam czasu podczytywać – może w czwartek ale dostałam sms-ową wiadomość, że mi się „pokiciło” z urodzinami a to wszystko dlatego, że byłam święcie przekonana (jak to ćwok sześćdziesięciosześciowy), że Paweł wiedeński, to właśnie PaOlOre.
PaOlOre, te życzenia przyjmij, włóż do sejfu i wyjmuj je, kiedy tylko będziesz ich potrzebował – przez całe lata – one nie mają żadnej daty przydatności, są constans. 😆 😆
Muszę już zmykać 🙁 bo zostawiłam Vicka-łobuza, który potrzebuje nadzoru. 😉
Pyro najserdeczniejsze życzenia dobrego zdrowia i całej fury szczęścia przesyłam Ci z okazji imienin. 😆 😆 😆
Tym razem nie ma mowy o pomyłce – napisano wyraźnie 18.I. imieniny PYRY. 😉
U mnie już od dłuższego czasu słonecznie i sucho, śniegu nie pamiętam, sczezł bez śladu już dawno, ale zapowiadają nowy, może wreszcie będzie w Alpach zima 🙄 Nasz chilijski gość miał ze sobą ciepłe buty na europejską zimę, a chodził w trampkach… Przyleciał do Madrytu w końcu grudnia, potem podróżował pociągiem po Hiszpanii, Francji, do Londynu i z powrotem, potem do Szwajcarii, ale nigdzie nie było już śniegu 🙄
Już była nadana w Radio dla Ciebie. Była to poranna rozmowa na żywo prowadzona przez red. Pawła Homę.
Kurcak, zapomniałam dać 1 przecinka i „zamknąć” pogrubienie po nicku „Pyro”. 😳
Już spadam. Trzymajcie się zdrowo i z uśmiechem. 😆
Tego czy stangret naprawdę spadł se schodów nie dowiem się już nigdy, a studnie są niebezpieczne. Tak już z ciemnymi sprawami bywa, szczegóły giną w oparach.
Słowik ze Stalagu VIII
Piękna historia, każda nuta pisana „avec amour”. Kuzyn mej Mamy, Amerykanin, „owiedził” ten obóz, ale cztery lata później, a ja już za późnego Gomułki. Słowik i błoto. Najbardziej delikatna apokalipsa.
Dziędobry na rubieży.
Pyro – najlepsze życzenia ogólnego szczęścia i słodyczy we wszystkich dziedzinach życia.
Twoje pomniki niebawem staną w całym kraju – u nas już jeden stoi! Żyj długo!
http://mapa.nocowanie.pl/lekno/zdjecia/28405597/
Choć się ktoś na blogu rozełka
Choć zabraknie świeżego masełka
Choć zakłuje zazdrości igiełka
Choć wysuną się ostre żądełka
Choć do lotu już czeka miotełka
Choć przy chójce kolejna jodełka
Choć podeschną ożywcze źródełka
Choć zaciążą zimowe sadełka
Choć od krzyku zachrypną gardełka
Choć humoru nie błyska perełka
Choć wątroba jak twarda cegiełka
Choć Ci miodu brakuje kubełka…
Otrzyj łzy, nie szarp losu supełka
Bo dziś święto ma Jaropełka 😀
Wszystkiego najlepszego, Pyro!
Ha, Gorlice + (o)parny upadek obyczajów? — 😉
W latach 1999 – 2001 rezydowałam w bawarskim Mnichowie… Monako, jak chcą wizjonerzy „najbardziej na północ wysuniętego miasta włoskiego”…
Rezydowałam – dużo powiedziane — często (nie tylko na Pfingsten i inne pentecosty) umykałam co tchu do mojego smoczego grodu*, świeżo zakupionego mieszkania, endżojowanego na full towarzystwa (tak zaniedbanego przez trzy wcześniejsze lata pobytu na albiońskiej ziemi…)
Więc Gorlice obustronne znam aż za dobrze… nigdy nie dotknąwszy miast(a) stópką mą** 😉 😀
Zwłaszcza dwa aspekty:
1. Młodzież wyłudzająca kasę od kolejkowiczów do granicy („mycie szyb”). W styczniu 2000 kierowca naszego forda transita nie dał tych nędznych dwóch czy pięciu złociszy, wkalkulowanych w biznes (bo wyjątkowo wulgarną młódź była) i w nagrodę dostaliśmy trzepankę życia na granicy… antynarkotykową. Weterani byli pewni, źródła ‚donosu’. Psy, ludzie i sprzęt niczego nie znaleźli — nawet najmarniejszego ponadnormatywnego pakietu fajek.
2. „Nasze stosunki kończą się w Gorlicach”. Związani węzłami tak tłumaczyli swe robo(tni)cze, ‚przejściowe’ sympatie… czasem wcale-trwałe i ‚ekspandujące’ z terenu Muenchendorf na Bawarię, potem wspólne europejskie urlopy…
…Jednak moc zauroczeń wygasała rzekomo w mieście granicznym na dalekiej północy — tylko w gorących klimatach topnieją zasady… a, jak mawiają ‚aspiracjonalni’ Niemcy, w okolicach Norymbergi nawet niebo staje się italiańskim lazurem… nie mówiąc o innych aspektach, np. finansowym… 🙄 😕 😉 )
_____
*”I jak ci się tu u nas podoba?” – wypytywały mnie (z wielką nadzieją w głosach) Frauen und Herren. „Fajnie, zupełnie jak w Polsce!…” – rozczulałam się z niewinną minką, uzupełniając gdy tylko przerażenie zaczynało się malować na twarzach interlokutorów… „…ta sama roślinność, bardzo podobny klimat, zima nawet jest… o, i do domu tak blisko że można wyskoczyć nawet na weekend!… po prostu super!” 😀
**był to czas, gdy Austria czyniła okropne wstręty regularnym kursom z południa pl – gastarbajterskim, a jakże! – …zatem lepiej było nadłożyć drogi (ratio: ponad 1000 do ponad 700km (najbliższą drogą z krk))
@Onufry: zimnoklimatyczne binge drinking jako dziedzictwo siedemnasto- i osiemnastowiecznego Albionu/Londynu?… Hmmm — teza tyleż atrakcyjna co kontrowersyjna… 😮 🙂
Wiwat, wiwat Pani Generał!!! Niech żyje naaaaaammm!!!
😀 😀 😀
Pyrę naszą dzisiaj :
całujemy,
fetujemy,
100 lat ślemy !
I od rana
do wieczora
na Jej cześć
zgodnie
WIWATUJEMY !
Pyro, ach, Pyro!
Szczęścia, zdrowia i słodyczy,
Stara Żaba z błota życzy 😀
Wiwat Pyro i wszystkiego najlepszego!
To co za pysznosc bedzie serwowana dzisiaj na imieninowym stole?
Pyro,
wielu smakowitych Zjazdów!
Uprzejmie donoszę, że pomnik Pyry już jest na ziemi koszlalińskiej
http://picasaweb.google.com/zabieblota/PomnikPyryWBiesiekierzu#
Pyro, ślę Ci życzenia jak najlepszego zdrowia i radości na co dzień a ponieważ lubisz francuską piosenkę, dołaczam:
http://www.youtube.com/watch?v=qMIZ6X0YJwU&feature=fvw
Pyro, radości, miłości i zdrowia!
33. JAROPEŁK
Pochodzenia starosłowiańskiego. Oznacza: jary, jasny, cnót pełniutki lub surowy dowódca drużyny (pełk = pułk, drużyna). ZDROBNIENIA: Jarek, Pełek. INNE FORMY: Jaropełek. OBCE FORMY: Jaropolk …
Pyreńko, oby Twoje generalskie szlify nigdy nie spłowiały 😀 Najlepszego i wężykiem 😀
Pyro,
pomniku blogowy, wszystkiego najlepszego!
pepegor- Pyra zapewne ochrzani Cię (kulinarnie) za ten pomnik 😉
krewetko-dobrze,że wpadasz,choć na chwilę i pilnujesz kalendarza.
Widzicie te różowe chmurki? To blada poświata moich zażenowanych rumieńców! Zlitujcie się – prawie, jak w nekrologu. Z samego wstydu winnam zejść! Kiedy wreszcie podążę do Przodków, wyrazów Wam zabraknie. Tak, czy owak dziękuję z całego, zawstydzonego serca.
Mam prośbę, czy propozycję – kupmy wspólnie kilka drapaczek dla kotów – kto będzie koniecznie chciał podostrzyć sobie pazury, będzie miał, jak znalazł; nie musi na bliźnich praktykować.
Od rana znowu nie miałam sygnału, a potem byłam zajęta. Efekte, są dwa talerze babeczek z wiśniami pod migdałową pierzynką, roladki schabowe z suszonymi śliwkami zawijane w boczek wędzony i grzby w cieście francukim. Przyjęcia nie robię, bo dopiero co, w ub miesiącu był spęd urodzinowy. Ileż można? Kiedy jednak kogoś Bogi przyniosą, dom podejmie z godnością.
Pyra w oparach, że aż chmurki? 😉 Przetrzyj zaparowane okulary i patrz nadal życzliwie na świat i maluczkich z ich wielkimi ego 😀
Pyro,
przesyłam Ci najlepsze życzenia imieninowe . Ściskam Cię mocno.
A pospolite pyry mocno mnie dziś rozzłościły, a właściwie ci, którzy oznaczyli je jako sałatkowe. Powinny być bardzo ścisłe po ugotowaniu, a te rozpadały się. I wierz tu, człowieku, napisom na opakowaniu.
Alino,
dziś po raz pierwszy używałam foremki silikonowej, którą od Ciebie dostałam. Sprawdziła się bardzo dobrze, choć trzeba się przyzwyczaić do jej obsługiwania, bo nie jest sztywna. Ale poradziłam sobie. A piekłam pasztet.
Pyro, życzę Ci zdrowia,siły i dużo radości, od której i zdrowia i sił przybywa!
Pyro najmilszego dnia Ci życzę i dużo dobrego.
Pyro wszystkiego najlepszego.
Pyro, pamietaj:
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum1801111743?pli=1&gsessionid=1C1FBDkw_AK-w9hNPu0fVg#
( papieros skraca zycie o 2 minuty,
flaszka o 4,
a dzien pracy o 8 godzin )
NAJLEPSZEGO!!!
Pyro, wszystkiego najlepszego – zdrowia i wszelakich pyszności 😀
Blogosławiona Pyro, ja tam nie będę się zbytnio rozwodził (zrobiłem to dopiero raz, to i brak mi wprawy), jeno pociągnę za Sławkiem:
dać komuś popalić – wydłuża życie o 2 minuty,
dać komuś wypić – o 4,
zwalić robotę na innych – o 8 godzin na dzień! Poczuj się wydłużona 😀
Prezent w postaci odreanimowanego i zrehabilitowanego Blechtrottla z odzyskanymi Dziełami Zebranymi udaje się jutro w pielgrzymkę do Pyrlandii. Droga wiedzie przez Warszawę, kilka dni może potrwać.
Buziaczki!
Pawle a mnie sie ciagle Pyra na zielono na skype swieci…
Bardzo przepraszam Pawła, któremu niechcący podebrałem życzenia urodzinowe. Ale w myśl prawa rzymskiego nie ponoszę winy, bo nie działałem w złej wierze, tzn. chyba wcale nie działałem. Za to zrobiło mi się bardzo miło 🙂 Nic nie żałuję!
Wszystkiego najlepszego, Pawle!
Doroto, a co na to licznik Geigera?
Kochana Pyro,
Bukiet najwspanialszych życzeń, uśmiechu i szczęścia, radości każdego dnia oraz wszelkiej pomyślności.
I do tego jeszcze Buziaki.
Licznik Geigera nic, Pawle ja jestem nie do zdarcia, a tak to milo, ze Pyrowy komputer jezdzac po swiecie lypie do mnie okiem.
Doroto, Pyra jest zielona, bo jej profil jest aktywny na komputerze Młodszej, jak przypuszczam. Ten pacjent, którego operowałem, nie łączył się z internetem.
Goście odpowiednio potraktowni, ugoszczeni babeczkowo, nasączeni kawą, opuścili nasze niskie progi, bo nie byli to goście z gatunku kolacyjnego. Wracam na blog, a tu następna (potężna) porcja życzeń.
Nisko, w pokłonie dziękuję i wznoszę toast za moich gości blogowych Prosit!
Witam szampańsko Szampaństwo!
Zdążyłam na toast? O mojej porze – hop, szklanka piwa.
Wszystkiego dobrego Pyro, a zdrowia przede wszystkim, sto lat!
Witam serdecznie całe Blogowisko 🙂
Dla Pyry serdeczne życzenia imieninowe 🙂 Żyj długo i szczęśliwie.
Dorotolu, zaglądnij do poczty.
Pyro,
z życzeniami …
http://www.youtube.com/watch?v=-_sWeXvd2us&feature=fvw
Haliczku juz zerknelam.
Wszystkiego najlepszego Pyro 🙂
Pyro Twoje zdrowie, naleweczka od Leny!
Witam wszystkich.
Kochana Pyro życzę Ci tego, czego sama sobie życzysz. A nam życzę Twoich częstych i długich wpisów.
Wygląda na to, że bardzo zresztą miłe obowiązki towarzyskie na dzisiaj skończone. Na blog zaglądłam rzadko i na krótko, bo jakże inaczej?
A tu Młodsza pochwaliła się prezentem od NBP – jest to porządnie wydany tom Stefana Bratkowskiego „Trochę inna historia cywilizacji” o bankach, bankierach i obrocie pieniężnym. Jak przeczytam, to sprawozdam. Już pisałam, że panny-córki zrobiły obydwie studia podyplomowe na AE kilka lat temu, żeby zyskać uprawnienia do nauczania przedsiębiorczości, jako drugiego przedmiotu. Lena nie może na okrąło jeździć na kursy do Poznania, bo to daleko i dojazd PKP niewygodny. A szczeciński oddział NBP-u nie dba zbytnio o nauczycieli – natomiast w Poznaniu corocznie prowadzone są dodatkowe kursy i nauczyciele bezpłatnie dostają mnóstwo materiałów poglądowych, zestawy pomocy naukowych la 35 uczniów, wszystko to w specjalnych walizkach , torbach, na dobrym kartonie – przez 4 lata Młodsza zgromadziła tego niezły zapas w szkole – od gier karcianych w walutach, do zeznań podatkowych „z haczykiem”. Dzisiaj ta książka. Uważam, że NBP lokując tyle pieniędzy w wiedzy uczniowskiej robi naprawdę dorą robotę. Bratkowskiego lubię. Przeczytam.
Pyro, wszystkiego najlepszego i zdrowia, zdrowia, zdrowia! 🙂
Nowy (4:41), nawet jeśli się powtarzają, Twoje zdjęcia są ciekawe więc podziel sie z nami 🙂
Krystyno, cieszę się, że foremka zdaje egzamin.
Pyro, dla Ciebie jeszcze raz po francusku ale tym razem mniej klasycznie…
http://www.youtube.com/watch?v=_no-seUy6BQ&feature=fvsr
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmetadata?id=146388&from=&dirids=1&ver_id=&lp=12&QI=
Zadzwonili znajomi, że jadą ze Szczecina do domu i po drodze wpadną do mnie coś zjeść. Gromko zakrzyknełam, ze w spiżarni pustki, więc zrobili zakupy kolacyjne i przyjechali. Coś tam jeszcze wyskrobałam w lodówce, oni sporo przywieźli (co zjedli, to zjedli, resztę, sumitując się zabrali), wyszła tęga kolacja, tyle, ze ja jakoś wcale nie byłam głodna i nawet „przez rozum” nic nie jadłam. Chwilę temu pojechali.
A mi się oczy zamykają.
Pyro, jeszcze raz Twoje zdrowie!
A ja nie wiem, która forma przyjmowania gości jest mniej ambarasująca – jednorazowy spęd na określoną godzinę i dzień i wtedy zstawiony stół, a potem gremialne zmywanie, czy tak, jak dzisiaj u mne : ciurkający sznureczek rodziny i znajonych: jedni wychodzą, drudzy wchodzą. Wszyscy tylko na kawę/herbatę, ciasto, ew. kieliszek wina czy nalewki. Ten na diecie, ten właśnie po obiedzie, tamta ma coś z wątrobą, a owa na antybiotykach; panowie kierowcy więc w ogóle dziękują, nie wypiją; Jontek nie może soli, a Staś pija bez cukru. Jasny gwint: jaka ja się z wiekiem zrobiłam cierpliwa kobita!!! Jak to mawia Młodsza : spoko, Matka; mi tam nie robi!
Pyreńko, ja w czwartek tylko na Ciebie + kawa 😉
Haneczko – Ty jesteś JEDNA drobna sztuka
Wreszcie zasiadłam z winem – u mnie jeszcze sporo do północy i mogę obchodzić 😎
U nas zwyczaj urodzinowy jest taki, że ludzie wpadają, nie zaprasza się. Jakieś drobne przegryzki, ale takie, żeby nie stać w kuchni i inie kombinować, warzywa surowe, dipy, krakersy, wędliny, bagietka, co tam kto wystawi (grzybki marynowane i kabanosy mile widziane). Słodkie, ale u mnie nie, bo nie mam w zwyczaju piec, a i tak wszyscy przyzwyczajeni.
To nie jest reguła, ale w moim środowisku tak się celebrowało, teraz wpadają ludzie z dalszej okolicy i zostają na noc, więc dla przyjezdnych jakiś obiad, zanim wszyscy inni właśnie tak – wpadną na chwilę, wyjdą, następni się zjawią. „Przyjezdnych domowników ” gust znam, to się nie martwię, co ugotować na obiad. Reszta wybiera, co tam pasuje.
Zdrowie Pyry po raz pierwszy!
A jeśli tort, to złożony z wielkich dni
Zdrowie Pyry po raz pierwszy!
O, co ja też znalazłam! To chyba z Pyrą równolatek 😀 😀
http://www.youtube.com/watch?v=_xk7-DxUoW0
Przysiądę się do Ciebie Alicjo z kieliszeczkiem nalewki i wypiję zdrowie Pyry- życzyłam telefonicznie w stosownym czasie.
A mnie się przyplątała taka piosenka…
My po tej stronie Wielkiej Wody ciagle mamy sporo do północy i możemy obchodzić, oraz wypijać za zdrowie Pyry po raz piwerszy 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=k0vBWmLPMYE
Ja dopiero przyjechałem,
Pyro,
wszystkiego, o czym tylko zamarzysz, niech Ci się spełnia.
Przysiadam się obok Alicji by życzenia przypieczętować lamką czerwonego wina. Twoje zdrowie!!!
Ja też dopiero teraz w pieleszach. Pyro! Słuszną miarkę rumu wenezuelskiego Viejo spełniam na Twoje zdrowie i cześć!
Widac, ze o tej porze tylko Ameryka sie udziela, a Polska spi. Nie wiem nawet czy ten wpis do kogos dotrze, ale zaciekawila mnie dyskusja o Goerlitz. Wpadlem tam chyba w 2009, zeby obejrzec odrestaurowane stare miasto i odwiedzic Muzeum Slaskie (bo historycznie to czesc Slaska). Bardzo mieszane uczucia, bo z jednej strony wspaniale odnowione miasto, ale z drugiej masa opuszczonych domow i niewiele mlodziezy. Widac, ze wszyscy mlodzi ex-enerdowcy wyjechali na Zachod. Zgorzelec w porownaniu faktycznie zapyzialy, ale i przed wojna bylo to po prostu ubogie przedmiescie. Za to polecam widok na Goerlitz z lokalu przy moscie i chyba jakims mlynie po polskiej stronie Nysy.
Ten wpis o pijanstwie w Warszawie raczej przygnebiajacy, zreszta i w „Lalce” Prusa sa opisy nedzy i pijanstwa. W Londynie, jak ktos wyzej pisal, bylo podobnie tyle , ze elity imperium po prostu braly tych pijakow w kamasze i wysylaly na podboj swiata.
Alinko, 22:23
W tym arboretum, założonym w końcu XIX wieku przez zamożnego miłośnika przyrody i nieformalnych ogrodów, a teraz przekazanego wraz z domem Parkom Stanu NY, bywam kilka razy w roku. Tam jest zawsze ładnie, o każdej porze. W domu część ogromnego parteru i weranda służą jako restauracja, kilka innych pomieszczeń pozostawiono tak, jakby właściciele za chwilę mieli wrócić.
Zdjęcia nie oddadzą „ducha” tego miejsca, a w porównaniu z niektórymi fotodziełami ukazującymi się czasami na tym blogu to po prostu landszafty. Ale ja lubię zimę, a zdjęcia robię dla własnej przyjemności. Prosiłaś, więc załączam. Jeśli Ci się podobają – dla mnie jeszcze większa przyjemność.
http://picasaweb.google.com/takrzy/ArboretumWOakdaleStyczen2011#slideshow/5562988937782720786