Ucieczka na Majorkę
Znam nieźle tę wyspę, tym chętniej więc sięgnąłem po książkę, w której autor – Szkot, Peter Kerr – opisuje ucieczkę z krainy śniegu, mrozu lub dla odmiany deszczu do słonecznego raju położonego na Morzu Śródziemnym. Ów wymarzony raj wprawdzie powitał przybyszów śniegiem, który pokrył drzewa pomarańczowe ale wkrótce okazało się, że to złośliwy żart przyrody. I to chwilowy. Zanim bowiem zdążyli na serio się przerazić, że uciekli z deszczu pod rynnę, po śniegu nie zostało śladu. I tylko drogi z ich farmy do pobliskiego miasteczka stały się rozmiękłe i błotniste. Uspokoili się nieco i zaczęli rozglądać się po domu, sąsiedztwie i okolicy. Wiedzieli zresztą, że drogi odwrotu nie ma. Swoją szkocką farmę sprzedali. Dorastającym synom obiecali też, że powierzają ich w ręce dziadków tylko na parę tygodni, by potem zabrać do nowej siedziby. Musieli więc zabrać się do pracy w pomarańczowym sadzie. No i do nauki hiszpańskiego a właściwie jego majorkańskiej odmiany. I jedno zadanie i drugie wcale nie było takie łatwe. Ale za to jako tworzywo literackie przeszkody w realizacji obu celów były wprost wymarzone.
Peter Kerr zaś był nie tylko szkockim hodowcą bydła. Łączył on pracę rolnika z zawodem pisarza i… jazzmana. Podobno we wszystkich wcieleniach ów major kański Szkot był równie dobry. Nie jadłem befsztyków z farmy Kerra, ani nie piłem świeżego soku z jego pomarańczy. Swoją ocenę jego talentu ograniczam więc siłą rzeczy do literackich osiągnięć. A te są nienajgorsze.
Kerr napisał cały cykl opowieści z Majorki, z których pierwsza jest książka „Pomarańcze w śniegu”. Czyta się ją doskonale, zwłaszcza jeśli zna się okolice, których autor się obraca i opisuje z wielką swadą, wspaniałym (chciałoby się rzec angielskim, gdyby dla Szkota nie było to obraźliwe) humorem i dużą dozą autoironii. I choć dziełko Kerra nie jest w żadnym wypadku przewodnikiem wakacyjnym po wyspie, to można jednak – zapewne wbrew autorowi – wykorzystać je także podczas pobytu na Majorce. Zwłaszcza w dziedzinie doboru tutejszych dań i win. A także w sposobie unikania gaf, które przybysze z kontynentu popełniają nagminnie.
Swoich wpadek w dziedzinie obyczajów lub kontaktów z tubylcami nie pamiętam. Ale arroz brut czyli brudny ryż (z malutkimi ślimaczkami i warzywami) i gazapo (młody królik z rożna) były bez wątpienia równie pyszne jak te, opisane w książce. Do dziś bowiem i to mimo upływu czasu, pamiętam doskonale.
Pod koniec lektury, która wprawiła mnie w doskonały humor i pozwoliła zapomnieć o awanturach toczących się w otaczającym nie świecie (i rzeczywistym, i tym wirtualnym), nasunęła mi się myśl chyba nieelegancka: czy Peter Kerr zanim siadł do pisania swego bestsellera czytał dziełko Anglika osiadłego w Prowansji czyli Petera Mayla. „Pomarańcze w śniegu” bowiem bardzo i w stylu, i w typie humoru, i w piętrzeniu niespodziewanych zakrętów akcji bardzo przypominają „Rok w Prowansji”. Ale pewnie się czepiam. Grunt, że to dobra lektura.
Komentarze
Dzień dobry. Koniecznie będę chciała to przeczytać. „Rok w Prowansji” należy do moich ulubionych rozweselaczy. Francuscy remontowcy w gospodarstwie Anglika budzą moją szczerą radość. Drugim obiekte mojej uciechy jest opis małżeństwa, które dzierżawi i uprawia grunty autora. Ta żona – kombajn wielozadaniowy, ten mąż – ostoja rodziny. Piękne po prostu. Inna książka Mayla opisująca m.in. zakup garderoby już mnie tak nie bawiła.
W Poznaniu ponuro. Też bym uciekła tam, gdzie słońce.
Kilka lat temu czytałam w jakiejś gazecie brytyjskiej wyniki badań, z których wynikało, że te ucieczki (z klimatu w jakim się funkcjonuje) niektórym niewiele dają — krótkie (turbo)doładowanie, po czym tym większa (głębsza) dysforia… wahadełko mocniej się huśta, kolejna „ucieczka”… jeszcze gwałtowniejsza huśtaweczka…
Można oczywiście wyskoczyć ‚z korzyścią’ w tropiki, można sobie pomóc endorfinowo-serotoninowo-dopaminowo i na miejscu*. Wiedząc, jak cały ten mechanizm funkcjonuje i nie mając złudzeń, że lukier szopingu, wakacji, etc. wiele da, jeśli elementarna harmonia bycia z sobą, innymi i przyrodą szwankuje…
_____
*nawet podczas mgły, zawieruchy, pluchy, halnego czy innego fenu… 🙂
Moją euforię 😉 wzmaga na przykład fakt, że jutro do Krościenka powiezie mnie i kolegów zawodowiec… A harmonię (kontrapunkty, w tym wytrzymywanie dysonansów*) podjudza niezrównany Josquin – L’homme arme s e x t i toni (zawsze The Tallis Schollars 😉 )… zaraz będzie sześciogłosowe Agnus Dei…
…niektóre przebiegi podblogowe od zawsze mi się kojarzą z renesansową polifonią… żebyż jeszcze zimna krew w ‚synkopkach’… — tajming, wciąż ten tajming… 😎
Docenią Szanowni perwersjo-odtrutkę (rzecz jasna) — że z Majorką kojarzy się nie ten kompozytor, który „powinien” 😉
A capella, nie potrafię sobie przypomnieć tytułu (coś jakby „Historia wsi angielskiej…” i nazwa tej wsi), ale w tej książce autor – wcześniej emerytowany, brytyjski pułkownik w koloniach – wraca do Angli i nie bardzo wie co dalej ze sobą począć. Decyduje się na kupno farmy i hodowle zwierząt, poczatkowo krów mlecznych. Książkę tę czytałam w okresie mojej własnej przeprowadzki na „własne” i odkrywałam, ze stosunki wieś-nowy właściwie się specjalnie między Polską a Anglią nie różnią.
A jak do tego dochodzi jeszcze zmiana klimatu – to musi być pięknie!!!!
A cappello – ja wakacyjnie: na krótko, niezbyt gorąco, niezbyt chłodno, ciepły wiatr. A ze sobą jestem całkowicie w zgodzie – miałam czas się ze sobą oswoić. Chorały od rana raczej niezbyt; może jakiś motet nieduży?Jakąś arietkę z XVIII- wiecznej Francyi? Rano jestem nadwrażliwa – ot, muśnięcie skrzydeł motylka i wystarczy.
Josquin des Pres nie kojarzy mi się z pomarańczami, z brzoskwiniami tak. Jego „Mille Regretz” owszem, skoczne i radosne. Biedny Fryderyk – Majorka to zdradziecka pułapka, kurtyzana kusząca swą urodą, by portfel ukraść – rodzina Kerr sprzedała marzenie, wróciła do Szkocji.
Narzekam dlatego, że mi samochód utonął w śniegu. Chciałbym mieć wehikuł czasu.
Pyro, jakie chorały? 😮 – taż to pełnokrwista msza czterogłosowa; a ostatni nawrót Agnus Dei – rewelacyjny sześciogłos, jakem a cappella! 😀
/z nadzieją, że inni opowiedzą, co im się dobrze „je uszyma” w śródziemnomorskich okolicach i pejzażach… tudzież marzeniach o nich 🙂 /
Żabo, też pamiętam (mgliście, niestety) podobne motywy… A stosunki wieś-miasto; zasiedziali-nowy — są i podobieństwa i zdecydowane różnice w podejściu*…
_______
*przed-szkic do szkicu jeno 😉
Placku 😉 😀 (=> Mille regretz)
A capello – to mi się dobrze je.
Chris Stewart, autor „Optymisty w Andaluzji” i „Jeżdżąc po cytrynach” tam mieszka. Biedne są te owoce cytrusowe…
Hi, hi — jeśli już przy skojarzeniu „wszystko Romero + gitara + andaluzyjskie” 😉 — gdy wiosną 1992 pojechałam z licealistami na dwutygodniowy obóz narciarski w M. Fatrę – miałam tam między innymi Early Music of Scotland (The Baltimore Consort)…
… „moi” zaś trzecioklasiści – przeróżności, niekiedy ambitnawe jak na ich wiek (niektórzy chodzili do szkół muzycznych…)
Efekt jest taki, że mi się teraz kojarzy wyprażany syr słowacki z Chaty na Gruni (i nie tylko stamtąd) z Concierto Andalusia, Aranjuez, Spanish Guitar Music, etc., etc. — a im tiramisu (właśnie stawało się modne) z moją muzyką celtycką…
(Żadnego akustycznego harasmentu oczywiście nie było – każdy miał swojego walkmana 🙂 )
_______
*oraz 6 mszy Josquina… 🙄 (właśnie pracowaliśmy nad ‚L’homme arme…’ w małym zespole… – z pojedynczą obsadą w głosach żeńskich owego Agnus Dei 😉 )
Pierwszorzędni trzecioklasiści
…prawda… tak ‚rozwijać’ swoją ulubioną psorkę… 😉
Zawsze już będzie mi się kojarzył z miłością na Majorce
Chyba się zdrzemnę…za oknem odwilżowo i szaro. Śnieg na drodze zmiękł i małym samochodem nie przejedzie, Sylwia truckiem przejechała, ale już swoim Golfem nie chce. A ja mam pocztę do wysłania, gazety do odebrania i humor do odświeżenia 🙁
A ja nie drzemie tylko robie cwiczenia energetyzujace, przejechalam sie wlasnie po facecie w te i we wte co schody myje „rodaku tutejszym” „nix Immigrant”. Ciagle musze sie ich pytac czy oni wiedza co ich przodkowie mieli na mysli twierdzac, iz sa czystym i pracowitym, narodem. Nasmrodzil plynem do mycia skolko niegodno i se przelecial mietla ze szmata i idzie dalej. Wyobrazni nie ma ani zadnego przekazu „genetycznego”, ze podloge pod wycieraczkami oraz drewniane listwy przy scianach, ktore byly pomyslane przez przodkow jako ozdoba tejze klatki schodowej, tez sie myje. Polazl zrzedzac, ze on mal zarabia, na ostatnie pietro i zaczal myc niby te listwy.
Placku, a nie masz tego psa od przodu? Może być bez śniegu.
Z krótkiej wizyty na Majorce jakieś 20 lat temu pamiętam głównie stare, podobno dwutysieczne, drzewo oliwkowe. Być może to jest to drzewo, tu poniżej
http://www.rops.be/ventes-novembre_peinture-vieil-olivier-majorque-sign%C3%A9e-m%C3%A9dard-verburgh-p-107933.html?language=fr
To chyba kazda wyspa ma takie swoje slynne drzewo, na Teneriffie stoi takie 600-letnie
http://www.teneriffa.li/drachenbaum.htm
Biedny „rodak tu… tamtejszy” – skoro mało zarabia to nawet nie będzie mógł uciec przed Dorotolem* 😉 na Majorkę —
na pewno jednak posiada dużą dozę (auto)ironii…
…która go uchroni
przed depresją
;D
_____
*i przed dojczlandzką wersją skirting board 😉 — btw, jak to się nazywa po niemiecku?
Witam Szampaństwo,
u mnie jeszcze ciemno i śnieżna zawierucha, zmieniająca się na marznący deszcz. Do mnie za chwilę (niby na 9-tą, a jak znam życie, około południa) zajedzie Złota Rączka Maciek K. i zrobi porządek z cieknącym kranem/prysznicem w łazience. Na kuchennym to ja się znam, ale ten jest tak archaiczny, że nie potrafię zarazy rozkręcić i wymienić uszczelkę.
Dzięki za fachmanów 🙂
otworz drzwi dorotolu i sprawdz porzadki
Żabo – Pies od przodu. Ma już ponad 100 lat. Ktoś ukradł chłopczyka który z nim gazety roznosił.
Fussbodenleiste – A cappello 🙂
Pogoda wiosenna, deszcz umył asfalt, przesadziłam kaktusa, kąpię orchidee…
Chciałam rozebrać choinkę, ale Osobisty zaproponował poniedziałek 🙄
Pyra z psem u cara bardzo mi się podoba.
Ktoś w Ministerstwie Upiększania Staroci zatwierdził projekt nowego chłopczyka ze starym psem – Zemsta Hydraulika.
Na szczęście w tym parku jest wiele innych zwierząt.
Majorkański dla początkujących 😉
My tu gawędzimy o mrożonych pomarańczach, a Alfred Eisenstaedt tego blogu, czyli Miszczu, potrzebuje około ćwierć milona złotych na przyzwoity aparat. Nazywa się na H, ale ma w nazwie a i dwa esy + hotel + VAT – jeśli zwrócimy puste butelki po winie i ograniczymy się do miseczki ryżu z zielonym listkiem dziennie, za 200 lat będzie na co popatrzeć 🙂
Artysta uskarża się na krótkie nóżki, ale z takim aparatem będzie mógł robić zdjęcia na leżąco.
Dziędobry na rubieży.
Szkoda Kolbergera.
Pada deszcz , umył asfalt, na polu kupa mi zmiękła. Ma dwa metry wysokości. Do maja poleży.
Ja już się przestawiłam na brukiew. I rumuńską słoninę z darów 🙄
Szkoda i smutno. Z mojej półki.
Tak.
„Jest taka cierpienia granica, po której sie uśmiech pogodny zaczyna”
Echidna jest bliżej tego, znaczy psich pomników. W Australii jest (zapewne nie jeden) pomnik psa, który pilnuje kosza z prowiantem, siedząc na nim – reszta ekspedycji zgineła? – Jak znajdę serwetkę (lnianą) z tymże psem to uściślę –
Na Nowej Zelandii sławny był border collie, który kradł stada owiec w czasie gdy jego pan pił w pubie i miał pełne alibi, ze to nie on. Po śmieci swojego pana pies nadal kradł owce, tak mu to w krew weszło. Ciekawe gdzie je przeganiał?
Wpisałem się tyle razy ile chińska armia w ciągu miesiąca, idę zapalić.
Pogod na się urżni
ęcie
Proszę mi nie chorować i nie deptać po Dorotolowym.
Witajcie,
Nemo – tej rumuńskiej słoniny zazdraszczam 😉
Drogą przejechał pług, ale do nas nie skręcił, pewnie, odwilż to nie zaspa.
Tyle, ze chłopcom od obornika udało się przyjecgać, Sylwia „wzieła na ambit” i postanowiła zjechać z górki do miasta. A tam pewnie woda wzbiera.
Pyro, jak wróci i doładuję komórkę, to się odezwę. Howgh! Kum!
Żona Petera Kerra do święta osoba.
– Kochanie, przenosimy się na Majorkę, na sprzedaży pomarańczy zrobimy kokosy.
Nie udało się, ale Peter wpadł już na następny genialny pomysł.
– Kochanie, wracamy do Szkocji, zajmiemy się hodowlą saren, najlepiej na stoku błotnistej góry, w końcu w naszych czasach siedemdziesiątka na karku to młodość.
Są na etapie góry. On się „odnalazł” , hoduje książki, ale co z nią ? Jak długo potrwa ten pozorny spokój ? Hodowla trufli w Grenlandii, organiczny ser z reniferowego mleka ? Wszystko ma swoje granice.
Dosyć tego dobrego – muszę zadzwonić do ambasady rumuńskiej. Szwajcarom słoniną pomagają, a nam ?
Tyle zła na tym świecie (pomysł z hodowlą jeleni uśmiercili szkoccy biurokraci)
W Polsce są farmy jeleniowatych
A skad ja wezme jajka??? Kto tutaj hoduje kury na zapleczu albo na balkonie, jak w Warszawie na Grochowie za Gierka i karmi je zdrowo?
Pragne sobie odtworzyc swiateczna strucle z makiem (bo mnie wszstkie zzarli ja) i nie mam jajek…
Rysku dziekuje, porzadki jak sam widziales „dürftig”, prosze juz wyjac te szpile, ktore mi ktos wbil, wystarczy na ten poczatek roku,
samochod po czerech dnia samotnego sluchania radia dostal zapasci i nie chcial zapalic, w momencie kiedy rysio gnal z pomoca i ladowarka do akumulatora to ja bylam na dole i okazalo sie, ze jak sie autku wylaczylo radio i nie sluchalo ono tych wiadomosci to autko samo radosnie zastartowalo – jedna spila wyjeta, druga szpila – zamach na moja pralke – donosze temu, co mi ta szpile wbil, iz sprawdzilam czy jestem jeszcze ubezpieczona na szkody wyrzadzone innym, okazalo sie, ze tak i moge spokojnie wyprobowyc pralke zalewajac sasiadke. Z nowosci to nie moge sie dzisiaj do nikogo dodzwonic aparat telefoniczny sie rozladowal i sie nie laduje…
Żabo – dałaś ciała rzucając owce i barany. Młodsza była służbiście zajęta, wracając wstąpiła zakupowo do PiP Rzucając potem na Matkę niepewnym oczkiem oznajmiła, że r-k wyniósł ponad 200 złotych. Hm – jedzenie kosztuje, coś kupić trzeba, ale toreb wielkich nie dźwigała. Okazało się, że 2 paczki kawy Gevalia i niespełna pół kg jagnięcia, to 80 zł. Mała nie zauważyła, że jagnięcina po 80,- i jakby nie liczyć, pół kg musi kosztować połowę tego. Najlepiej, że ona baraniny nie je i ta złota porcja będzie dla mnie i Haneczki, która mnie w tym miesiącu nawiedzi. W pozostałych 120 zł zmieściło się sporo – schab b/k i pół kg pięknej, mielonej wołowiny i kawałek rostbefu, a nadto 5 serów (w tym dwa kozie) rukola i sałata. Widzisz Żabciu – a Tobie się barany nie opłacały…!
Pyro,
co zrobisz z tą cenną jagnięciną?
Ja się przymierzam do mongolskich pierożków na parze
Od paru dni pragne pochwalic sie moim pierwszym zakupem po przyjezdzie do Polczyna.
Uwaga, wstydzac sie niepomiernie wstawiam, zle rozplanowane i nieumiejetne ujecie mojego cennego i rewelacyjnego zakupu na ten sezon zimowy. Jak to wlozylam w Warszawie to cala solyca byla moja.
http://picasaweb.google.com/100200631489841242724/RoznosciKonca2010#5559448983967244770
stolyca
Mam garnek z nakładką do gotowania na parze, rzadko używany, a te pierożki łatwe w produkcji i wyglądają apetycznie. Mięso powinno być drobno krojone, nie mielone. Widziałam reportaż z mongolskiego stepu, gdzie lokalny szaman wraz z jednym szwajcarskim dziennikarzem przyrządzali tę potrawę. Mięso przyprawili cebulą, tymiankiem, oregano, miętą. ja dodam jeszcze czosnku.
Zgłodniałam.
Ho ho, gumofilce 😎
Doroto,
te jaja z dioksyną to podobno już od marca 😯 Powoli się przyznają 🙄
Skąd ja to znam? 😀
Przelew, przelew – druczku w kratkę
Przyjdź, napełnij gar obiadkiem.
Bo inaczej Bóg mi świadkiem,
że na ryło padnę gładkie.
Więcej… http://wyborcza.pl/1,75480,8908485,Czekam_na_przelew.html#ixzz1AMNt58nN
garnuszek do przyrzadzania tych pierozkow maja fajny
teraz wisza kartki w sklepach, ze niby ich towar jajeczny jest w porzadku…
Nemo – ja chciałam mięsko w marynatę staropolską ze porą ilością czosnku, dusić, a w połowie duszenia w rondel z mięsem władować odparzoną kapustę włoską albo pekińską. Jagnięcina dobrze żeni się z kapustą.
O tak, z kapustą też dobre.
Czasami robię jagnięcinę „po mongolsku” wg jakiejś książki czytanej dawno temu u przyjaciela w Bernie.
Kroję mięso (udziec lub łopatka) w drobną kostkę, do tego drobno posiekana cebula i czosnek, wszystko razem zamarynowane w sosie sojowym i chili. Potem smażone na ostrym ogniu bardzo krótko (wok). Pycha.
Do tego może być ryż i czerwona kapusta, również krótko duszona, powinna być lekko twardawa.
Jagnięcina jest dość smaczna, jak dopiero niedawno się przekonałam, ale nie na tyle, aby płacić za nią 80 zł za kilogram. To chyba najdroższe mięso w Polsce, w każdym razie droższego nie widziałam. Bardziej smakowała mi na zimno.
Dorotol, świetne te gumofilce, takie bardziej nowoczesne i w miarę zgrabne. A że ciepłe, wygodne i nieprzemakające – to wiadomo.
A capella przypomniała mi swoimi zdjęciami pobyt na Słowacji w maju 2009 r. Terchowa, Chata na Gruni – też tam byłam, ale już nie na szczytach wsród wędrujących chmur.
Krystyno takie gumofilce czy walonki to ja widywalam u ludzi pracujacych w PGR, a miel oni taki outfit wlasnie te buty, spodnie, kufajka przewiazana zamiast paskiem np. drutem kolczasym, bo so go urwal gdzies po drodze. Zawsze myslalam, ze w tym sie marznie a to nieprawda, przyjechalam do Polski, niby roztopy, niby snieg i do tego wysoki, zaczelam marznac w tzw. zimowych butach i jak zobaczylam Zabe tak obuta to mysle w stolycach sprzedaja jako ostatni hit gumowce we wzorki, nic nowego,ale takich butkow to nikt nie ma, fakt, ze udogodnily mnie przez te dni troche zycia.
Maciek K. dzielnie walczy z moją prastarą hydrauliką łazienkową, wcześniej odbyliśmy wstępną pogaduchę godzinną na temat życia i zawiłości takich.
Nie ma to, jak zaprzyjaźniony rodak-fachman. Fuszerki nie zrobi.
Pyro, owce w Polsce praktycznie się skończyły w momencie wymienialności dolara, czyli dwadzieścia lat temu. Te niedobitki, które jeszcze gdzieś próbują hodować są tak kosztowne, że jagnięcina musi być tak droga jak polędwica z jelenia.
Koźlęcina jest równie droga (na zachód od Polski) jak jagnięcina a u nas koziołki się zabija zaraz po urodzeniu, bo nikt tego nie chce kupować. Może jak będę miała krowę to wezme kilka koźlaków na butelkę, ale takie smoczkowe potem samemu jeść?
100 dniowy koźlak, ca 20 kg, 10 kg mięsa z kością po uboju (bonus skórka do wyprawy), wypije ze 200 litrów mleka albo i więcej. Czyli koszt samego karmienia ca 200 zł + robocizna. Jakby miał być skupiony, zawieziony do ubojni, zbadany, zchłodzony, podzielony i zapakowany a potem jeszcze do sklepu, to musi kosztować te 80 złotych.
Żabo – z tego wynika, żeś w ub.r. podarowała Pyrze brani majątek; jeszcze podzieliłam się z Jotką i Haneczką. A ja (głupi głupol głupkowaty) cały czas myślałam, że to jak w PRL-u – najtańsze mięso, nie licząc kurczaków. Tymczasem te „tanie mięsa” cenowo wyszlachetniały – królik, baranina, wołowina z kością. (woł/ciel z k. – kartki – pamiętacie?)
to miała być „baranina” tam, wyżej.
W Szwajcarii – kraju zwanym wyspą cenową, gdzie mięso jest droższe niż we wszystkich sąsiednich krajach takie są ceny za mięso sprzedawane bezpośrednio przez producentów w kategorii BIO (ceny za 1kg za paczkę 5-10 kg mięsa z różnych części zwierzęcia, porcjowanego i pakowanego próżniowo):
cielęcina (do 6 mies.) – 30-35 Fr
Natura Beef (do 10 mies.) – 26-32 Fr
wołowina (do 2 lat) – 24-28 Fr
jagnięcina – 23-29 Fr
baranina – 19-23 Fr
koźlęcina – 26-28 Fr
kurczak – 20-27 Fr
indyk – 29-33 Fr
etc.
Są to ceny proponowane przez organizacje chłopskie. Chłopi na ogół sprzedają taniej, zwłaszcza stałym odbiorcom. Większe ilości kosztują ca 10 proc. taniej.
Chłopom chyba się opłaca, ich odbiorcom też. Przede wszystkim wiadomo, skąd pochodzą zwierzęta i kto je przerobił na zgrabne porcje 😎
To sa zimowe buty gwarantowane do -40*C
Made in Canada a nie jakies tam Tajwany czy inne Wietnamy. Kosztuja polowe tego co gumowce w groszki 🙂
Na przecenach za jedne $30-40.oo
http://s7ondemand1.scene7.com/is/image/Shoebacca/NK2012S-WHT_1?wid=1000&hei=1000&fmt=png
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Bpbuqh12oj4
Już Ci w duszy gra?
Ponownie zalalam sasiadke woda z pralki, dzisiaj mi to poszlo sprawniej, pompa musiala sie popsuc i………potrzebuje nowa pralkie, dlaczego w Polsce sa maszyny do prania, ktore maja co prawda szerokosc standartowa na 60 cm ale maja polowe glebokosci i mozna je wstawic np. pod pult umywalki w lazience oszczedzajac miejsce, skad oni to sprowadzili bo tu w kraju wysoko rozwinietym nie ma takich pralek.
Gra!
Dorotol,
po jaką cholerę katujesz się, mieszkając w kraju, którego, łagodnie mówiąc, nie cierpisz?
Alicjo nie bierz sie za filozofowanie…
Dorotol
ja nie filozofuję, ja pytam.
Nisiu, czy znalazłaś w swojej poczcie „dobryj wieczier”?
Alicjo, zbyt duzo zainteresowania, lektury, nauki, zaangazowania spolecznego i nawet politycznego oraz pracy poswiecilam temu kraju czy -owi ? aby go niecierpiec, do kraju nic nie mam, mam tylko do tej krainy, w ktorej chwilowo mieszkam, zamknietego w swoim sosie przez lata Berlina W. i bola mnie efekty wieloletniego rozpuszczenia tego spoleczenstwa przez brak wymagan i dobrobyt, wynik jest taki, ze tu sie mowi juz o tzw. „verwahrlosung” co oznacza tyle co „zaniedbanie” o dziwo przez dobrobyt: lenistwo, apatia, niechlujstwo, brak myslenia, redukowanie wszelakich czynnosci do minimum, bo nie bede robil, bo sie nie oplaca, itd. i jakby taki autyzm u doroslych i wszyscy sa biedni i za malo zarabiaja ale nie rozwijaja zadnej inicjatywy nawet w sektorze obywatelskim aby nie wisiec sfrustrowynym w domu i polepszyc zycie nawet tylko wokol siebie.
Alicjo – zaraz dostanę od Dorotola po pysku, ale i tak Ci powiem. To nie jest kwestia nacji, tylko niezgody Doroty na niedoskonałości bliźnich. O pijaczkach z krzaków mówiła gorsze rzeczy, o części rodziny też itd itp, ale jak Ci będzie potrzebna rzeczywista pomoc, albo pijaczek nie będzie miał na chleb dla dzieci, to Dorotol pomoże, da załatwi. Taka cecha charakteru.
…pytam, bo mnie ciekawi, dlaczego mieszkasz w kraju, którego mieszkańców nie cierpisz (łagodnie mówiac) i jedziesz po nich jak po łysej kobyle (przepraszam wszystkie kobyły, łyse, czy nie).
Doroto,
jeśli chcesz, przejrzyj sobie oferty na używane pralki z 12-miesięczną gwarancją Może któraś Ci będzie pasować. Wszystkie w Berlinie.
Albo skontaktuj się z fachowcem z City-Waschmaschinendienst.
I przeczytaj pocztę.
Alicja jestes glupia, agresywna baba, wyjasnilam Ci i to chyba w zrozumialym jezyku, JA W MOJ POBYT TUTAJ WLOZYLAM DUZO PRACY I NAUKI i MA MNIE PRAWO BOLEC; ZE TEN KRAJ I DOTYCHCZASOWE OSIAGNIECIA OSIAGNELY kryzys spoleczny itd. JA NIE JESTEM EMIGRANEM KONSUPCYJNYM.
…dla takich Dam jak Ty na tym blogu to nie trzeba nawet formulowac zadnego zadnia tylko: dupa, lycha, podroby, kielich, spanie, zalanie kolnierza i temu podobne, lyknij se i pusc se stara plyte…
Dorotol,
skup się na sobie. Społecznicy wymagają, nawet nie myśląc o tym może, ale jednak – tak mi się zdaje – jakiejś wdzięczności za to, co wnieśli i tak dalej.
„Efekty rozpuszczenia tego społeczeństwa przez dobrobyt, lenistwo” itd.
Dlaczego Ty chcesz ustawiać społeczeństwo, które wcale tego nie chce? Ustawiania? I Ty też nie lubisz, jak się Ciebie ustawia.
Bo ludzie są durni…zostaw ich sobie samym, jakoś radzą sobie.
Ja lubię Niemców. I każdą nację. Nie podchodzę do nikogo z misją, że muszę ich nauczyć, jak i co powinni.
Pozwolicie że ja jeszcze wrócę do wczoraj?
Nie? Ok.
Po piosence dla Haneczki poczekałem tylko na jej reakcję, a że nie poczułem klapsa na twarzy zatrzasnąłem klapę laptopa, Antkowa zatrzasnęła klapę fortepianu i spróbowaliśmy jeszcze ułożyć do piosenki muzykę. Wyszło jakoś tak : caaaaałaaaa jeeeeesteśśś w skoooooruupkaaach, zreszta pewnie grały to dzisiaj radia całego świata.
I dopiero dzisiaj doczytałem co tam było wczoraj z pytajnikiem.
Uważam że nie można na blogu redakcji tygodnika który to przyznawał kiedyś, może już zbyt dawno, nagrodę Drożdzy, dla ludzi którzy działali niekonwencjonalnie, mieli inne niż zalecane powszechnie poglądy, ale byli, lub mogli być zaczynem dobrego, nowego, myślenia może dziwnego dla innych, ale wprowadzające rzeczywistość i umysły ludzkie na nowe tory.
( to był patos…rozumiany jak kto chce)
Można się nie zgodzić, mozna nie podzielić opinii, wsłuchać się w uwagi, polemizować, ale nie tak że na każdy inny nietrzymujące blogowej linii komentarz następuje alergiczna reakcja sprowadzająca się do wysłania jego autora na szczaw. Mają jedynie szansę wpisy autorów którzy wyrażają zachwyty nad spotkanymi tu cudownosciami, wspaniałościami i że och, ach, najlepszy blog w cyberprzestrzeni.
Wtedy taak, witaj 🙂 , scieśnim tyłki, siadaj i opowiadaj.
A jak się nie podoba to wypad, idź czytać i oglądać co innego, a co jeśli mu się tu podoba, może nie wszystko, wszyscy i ma odwagę coś napisać?
( myślę że nawet w pełni anonimowo może to być trudne)
Nie może nic krytycznego powiedzieć, nawet jeśli jest to nieprzyjemne dla czytającego?
Jaki wniosek może czytający, potencjalny kandydat komentatora wyciągnąć? Nie może!!
To nie jest ta droga! Potencjalny, nie idż tą drogą!!
Tam jest równia pochyła, zsyp, nicość i zapomnienie.
Ale proszę, zrozumcie, to nie jest moje, twoje, czyjeś mieszkanie czy dom, do którego wchodzi obcy i na dzień dobry mówi że mam syf i nieumyte lamperie, to jest miejsce, mam nadzieję, otwarte i dostępne dla wszystkich, miejsce do którego wstęp nie jest obwarowany posiadaniem takich to i takich określonych gustów, poglądów otąd dotąd, opinii, posiadania rekomendacji czy polecenia. Blog z założenia jest wirtualnym miejscem spotkań ludzi często anonimowych, zazwyczaj nieznających się, ludzi różnych kultur, różnych społecznie, których jednak COŚ w to jedno miejsce sprowadziło.
Ludzi niekoniecznie zgadzających się ze sobą, niekoniecznie lubiących.
Ale każdy ma prawo przy tym blogowym stole bywać, chyba że ewidentnie puszcza bąki…
Mnie sprowadził Pan Lulek, niech Mu Katowice służą.
Założę się że wśród tu piszących jest wielu takich którzy powstrzymują się przed napisaniem komentarza, takiego niekoniecznie po linii, takiego co może urazić, nie zgodzić się z blogowym wyjadaczem.
Pewnie nie chcą się narazić na potępienie, zdziwienie, zmarszczenie brew?
Co czują czytający, potencjalni chętni do zaistnienia, do napisania, jeśli nauki jakie wyciągają na podstawie lektury nakazują powstrzymanie, bo przecież nie wiadomo co i komu sie nie spodoba, a jeśli nie to gdzie blogowisko go wyśle? Nie każdy ma skórę nosorożca by znosić opiernicze po pierwszym, choć niekoniecznie pochlebnym, choć czepliwym nawet wpisie.
I nie mają tu nic do rzeczy opinie że tu jest fajnie, że tu się podoba, że nigdzie sie nie ruszę a ty nie zaśmiecaj bo cię przerobimy na wycieraczkę do śliwek. Nie każdy ma tyle sił by samemu wdrapać się na chójkę,
zejść i dalej być.
Ja mam za sobą różne też tu spory, wspominam je teraz z pewnym rozrzewnieniem…
Heleno!!! gdzie jesteś??? 😉
Uważam że Miszczu ładnie poradził sobie z odpowiedzią pytajnikowi, sam bym tak prawie, tylko dłużej….
Trzeba mieć dystans do tego co ludzie piszą, trzeba mieć dystans do siebie, nawet przełknąć krytykę, umieć znosić kpiny, można jednak również pokpić.Z innych łagodniej, z siebie można bardziej.
Lubię jak tak jest.
Nie lubię zgorączkowanego zaperzania, nic dobrego z tego nie wynika.
Dla blogu, dla jego uczestników, dla mnie pewnie też.
To byłby koniec moich potrzechkrulowych reminiscencji.
I będę ich bronił.
Doroto,
dziękuję za podsumowanie.
o kurczę , dorotol! talerze polecą jak ufo….
Nemo dziekuje o podrzucenie linku ale mnie sie marzy (jak juz to juz) taka na glebokosc 33 cm i tego tu nie ma, co oznacza, ze bede musiala sie taszczyc przynajmniej do pierszego MM lezacego za granica.
http://www.mediamarkt.pl/produkty/duze-agd/pralki/pralki-ladowane-od-frontu/cy-104-txt
OK, ładny płaszczak.
…a teraz ab durch die <hecke, ab durch die Hecke…ab!
Sat1. godz. 20,15
Antek, aleś się zgorączkował w zaperzaniu. Tylenol na cito
Antku,
nikt (nemo mów za siebie 😎 ) nie chce tu chyba żadnego TWA, ćwierkania i słodkich komplementów i masz rację domagając się wolności dla różnych poglądów, nie tylko po linii i po bazie 🙄
Więcej napiszę później, jak mi się jeszcze będzie chciało, teraz kolacja 😉
Świetnie Nemo! I nie czekaj do niedzieli bo wtedy naucza mój ksiądz proboszcz!
Tylenol?? Po co się truć.
Zjem sobie lepiej chemicznego batona, lubię jedząc tańczyć.
Nie odrywając stóp od parkietu!
http://www.tekstowo.pl/piosenka,chemical_brothers,galvanize.html
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=eI9c52t_wGA
Alicja Dama to sie bywa a nie jest sie… i chyba nie masz siebie na mysli?????????
Kochani Moi,
Cos sie porobilo na blogu i jest nowa awantura…..wezcie sobie na wstrzymanie, spacer jest bardzo zalecany a do tego glebokie oddechy!!!!
I słuszna racja jak mówi jeden z przywódców. Pamiętam jak się tańczyło suwając filcami po świeżo wypastowanej podłodze. Tylko wtedy batonów nie było…
Tuśka, spacer?!
Ty wiesz jak jest ślisko, można tylko na bezdechu się poruszać.
Udaję się kroić tłuste na smalec.
Jim Bim z KFC będzie mi pomagał.
Ale palec trzymam na przycisku.
Antek – nie poszło o to, co i kto, tylko JAK.
Możesz wejść i zdziwić się,że ta lamperia taka brudna, albo nawet spytć jaki był jej pierwotny kolor; albo przyznać, że nie znosisz lamperii. Wolno. Nie wolno natomiast wejść do domu i ryknąć : Wy..tu poręczne słowo… ja wam… jakiś czasownik obrazowy… w mordę ci (to do kobiety)… itp a facetowi wypalić, że dziecko coś nie do niego podobne. Bo nie na tym różnica poglądów na sprzątanie polega.
Dzisiaj zmarł Krzysztof Kolberger. Przez blisko dwadzieścia lat walczył z chorobą nowotworową.
Mimo, że był moim rówieśnikiem, to moją szkolną „koleżanką” była jego matka. „Koleżanką” w takim znaczeniu, że chodziłyśmy do tej samej szkoły. A w tej szkole obowiązuje duża solidarność absolwentów, niezależnie od ich wieku.
Nie zawsze było mi po drodze z jego wyborami politycznymi. Zawsze szanowałam jego hart ducha i wielkoduszność.
Nie powiem: szkoda, że odszedł, bo po tylu latach cierpień …
Nie zmienia to faktu, że pozostała pustka, smutek, żal.
Był człowiekiem wysokiej próby.
No dobra, miałam nie, ale zapytam – gdzie i kiedy JA opowiadałam i podkreślałam, że jestem DAMĄ?!
Ja jestem zwyczajna baba ze wsi, a nawet gorzej, bo z jakiegoś przysiółka, trzy chałupy. Rozumiem, że inni mają inaczej.
ALICJA!
http://www.youtube.com/watch?v=WBLxmOij0dY
…i jeszcze dodam, a co mi tam, Dorotol może po oczach, to ja też – worek rozwiązał się z frustratami czy co?!
Proste pytanie wywołało tyle emocji, ja durna zdjes’ emigrantka nie wiem, co to emigracja, nie czuję misji, cholera. No, nie chce mi się, i nigdy nie chciało pouczać tumbylców, co mają robić. W ogóle jestem aspołeczna, nie działam. I bardzo dobrze mi z tym.
http://www.youtube.com/watch?v=NTNcxGVgn9I
Jotka,
to za godzinę u mnie. Wino za kolegów i za Kolbergera.
Życie krótkie jest i nie warto się…
jotko,
Jak cicho, nieśmiało, niezuważalnie, mówiony szeptem – wygląda Twój wpis (20:39) wśród tych wszystkich wykrzykników, cudzysłowów, epitetów, wielkich liter i załatwianych właśnie wielkich SPRAW.
Pierwszy chciał zwrócić uwagę Placek, ale…
Alicjo,
oczywiście 🙂
Po katastrofie w Smolensku serwowano na tym blogu kaczke grilowana po smolensku. Tak dowcipnie bylo. A co dzisiaj jemy?
wyobraz sobie jotko ze czlowiek mial ochote napisac ze zdjecia czyta. tak samo jak wszystko inne co trafia w oka lewego i prawego…
… i czlowiek zastanowil sie, ze moglby tym przegiac pale…
bo zamiast adresow wlasnych okulistow podawane by tu byly adresy odwiedzanych psychiatrow
..czytam dalej, robi sie ciekawie 😆
Nowy,
mnie się zrobiło naprawdę wstyd, kiedy Placek napisał o pominiętym milczeniem filmie Cichala z wnuczkami.
Ten film urzekł mnie swoim ciepłem. Dlaczego go nie skomentowałam? 😳
Zwłaszcza, że my też mamy wspaniałe relacje z naszym, niestey tylko jednym, wnukiem.
Placek ma rację. Szkoda, że tak nieuważnie przechodzimy obok piękna i dobra.
?
zezłościłeś mnie, bo odebrałam Twoja analizę jako bardzo złośliwą.
Forma wypowiedzi liczy się tak samo, jak argumenty merytoryczne.
Za moją złośliwość z całego serca przepraszam.
Ależ nie Pyro, nikt tu nie używa słów na k, p, ceha i s.
I nie jest to dom, tylko poczekalnia, dworzec, pociąg, autobus, przestrzeń dostępna dla każdego jak powietrze.
Do domu zapraszamy kogo uważamy za stosowne, kogoś kogo jesteśmy pewni że nie wejdzie z q na ustach, a na dworcu, pociągu czy poczekalni jesteśmy zdani na los, jak to pasażerowie, towarzystwa się nie wybiera.
Tu jest inna sytuacja, blog to przedział pełen dobrze znających się ludzi, silny wewnętrzną solidarnością, zwarty i często zamknięty kluczem konduktorskim od wewnątrz. Kto podskoczy, w dziub!!
A zaglądający i zagadujący, często słyszy, zajęte, idź pan/pani dalej, to miejsce jest zajęte.
-Gazeta leży, nie widzisz?
-Na dodatek seplenisz.
albo
-Nie mówi się czy miejsce zajente, tylko przepraszam, czy miejsce obok szanownej pani jest zajĘte?
nie pokroję, nie pokroję….!!!
Wiem że zmarł Krzysztof Kolberger, dzisiaj usłyszawszy z radia tą smutną wiadomość, moje myśli uciekły w tył o jakieś 36 lat, lata chmurne i durne, gdzieś w Lato z radiem i jego Strofy dla ciebie.
Przejechałem miejsce do którego zmierzałem.
Czy to znaczy że nie mogę dzisiaj wypaść z tego worka??
Może właśnie dlatego, taki spleen.
nie pokroję….!
Ale palec trzymam na przycisku katapulty.
a ja myslalem jotko ze podobnie jak kocury wespol zespol z dorotalem chcieliscie zaznaczyc obszar swego panowania 😉
mily Miszczu. uzywajac slowa technika nie mialem na mysli drogiego sprzetu
nawet nie jestem w stanie wyobrazic sobie jak wielka skarpete mialbym przygotowac na taka kase 😆
w telegraficznym skrocie. technika dla mnie to przyslona, czas, obiektyw, odleglosc od obiektu
reszto to kompozycja, elementy ktore moga badz nie powinny znajdowac sie w polu widzenia itd
jest jeszcze harmonia kolorow, ich proporcja itd itp
za rada Cichala – starszego blogu – koncze, co nie oznacza, ze jak walnie mnie jakas fotka po oczach to nie przeloze porzez klawiature tego co widze
zdrowie Pana Lulka, gdziekolwiek by nie byl
Antek Twoje serce bije po lewej stronie?
?
mój kot Sokrates obsikał mi wczoraj telefon na biurku, tym przy którym teraz siedzę, bo nie chciałam go na noc wypuścić do narzeczonej.
Różne bywają motywy złośliwości 😉
Witam,
Poszukuję osoby niemieckojęzycznej, która pomoże mi zarejestrować się na stronie niemieckiego sklepu internetowego (apteka) Ślepa jestem albo co 🙂
nie ma wiekszych sadystow od kotow. naturalnie ze to takie same zwierze jak myszka. tyle tylko ze ta mala biala szara czarna myszka cierpi jak natrafi na bestie o sadystycznych zapedach
tak mi zal, szczegolnie bialych myszek
Haliczku,
ja mogę spróbować.
Adres strony
http://www.juvalis.de
Nie potrafię znaleźć miejsca gdzie mogłabym się zarejestrować
Haliszku napisz co chcesz i gdzie to wyslac
https://www.juvalis.de/index.php
Haliczku,
tu się możesz zarejestrować.
Pytajniku, potrzebuję tylko pomocy w zarejestrowaniu się na stronie
Sorry,
w górnej listwie jest „Kundenkonto-Login” tam nakliknij.
Potem
„Neueinrichtung Kundenkonto”
nacisnij na towar Haliszku, nastepnie in den warenkorb
na niebieskiej balce jest in warenkorb – nacisnij
jak to pokonasz masz juz z gorki
Albo po lewej stronie, gdzie stoi „So bestellen Sie” nakliknąć punkt 2. „Im Shop anmelden”.
akceptuj AGB i zur ka s s e gehen
e – mail – adre s s e:
Weiter
pa s s wort:
itd
HALICZKU SZYBCIEJ DOJEDZIESZ DO GRANICY.. 🙂
Krankenka s s e Haliczku trzeba podac nazwe Twojej ubezpieczalni zdrowia, pole jest bez gwiazdki wiec moze nie konieczne, bo jak komputer nie pojmie tej nazwy to moze byc klapa z zarejestrowaniem sie
Arkadiusu,
Adresse nie jest słowem nieprzyzwoitym w żadnym (?) języku 😉
Krankenka s s e napisane normalnie jest wg. Lotra nieprzyzwoitym wyrazem
To chodzi o a s s
Kto lubi asa? Nikt.
ja mam ich zawsze pare w rekawie 😆
Mam nadzieje, ze rekaw nie jest przetarty
nie mam zwyczaju podpierania sie lokciami przy stole :razz
My zdjes’emigranty
Ja jestem głupia i nieuczona, szkół i takich tam brak, oraz ze wsi, ale jedno wiem. Emigrujesz. Przyjeżdzasz do wybranego kraju. Zanim coś powiesz, przede wszystkim nadstawiasz ucha, i słuchasz, jak serce bije.
Haliczku,
czy chcesz w tej aptece zamawiać z wysyłką do Polski?
Oni piszą „Lieferungen in das Ausland erfolgen nur nach Absprache im Einzelfall” czyli że za granicę wysyłają tylko w pojedynczych przypadkach i po umówieniu 😯
Przeciez masz tylko couchtisch, chcac sie oprzec trzeba by sie bylo polozyc na nim
Dorotol…
a skąd taki atak na mnie, że ośmielę się zapytać?
Czyżbyś pytajniku potrzebował serca do transplantacji??
Sądzę że lewo-prawo nie ma znaczenia, byleby nam długo pikało właściwym sobie rytmem.
Pokroiłem!!
http://www.youtube.com/watch?v=axaNXuro6Jw
dobranoc
Wszystkim, którzy mi pomagali bardzo dziękuję. 🙂 Konto prawie założyłam i doszłam nawet do płatności (tych z danymi ostatecznymi typu nr karty itd), ale jest jeden szkopuł przy zakładaniu konta – nie ma możliwości zmiany kraju zamieszkania. 🙁 Tylko: Deutschland. Spróbuję na innych stronach
Dorotol a przeprosiłaś już Alicję za swoje chamskie bluzgi wobec Niej, bo nie widzę. Żeby było jasne – chamstwa nie trawię ani u mężczyzn ani u kobiet.
?
Zdjęcia które skrytykowałeś to zdjęcia spacerowe. Z ręki , bez statywu i w biegu. Można takich zdjęć nie pokazywać. To co pokazałem dotyczy bardziej emocji niż fotografii . W końcu zawodowcy jak mają czas zawsze mogą zrobić to dużo lepiej. . Mówisz czas przysłona itp to wszystko można osiągnąć jak ma się dużo czasu do namysłu i nie trzeba gonić innych. Wydrukowałem kilka zdjęć i to co widać , nawet na moim profesjonalnym monitorze nijak się ma do tego co można zobaczyć na wydruku 40 x 60 cm . Jak ma się wydrukowaną lub wywołaną fotografię to można wtedy rozmawiać o fotografii. gdy tego nie ma rozmowa dotyczy telewizji… Każdy ogląda zdjęcia na innym monitorze, najczęściej w rozdzielczości 800x 600 na zwykłym wyświetlaczu lcd w tańszym lub droższym wydaniu. Ale zawsze jest to obraz wyświetlony.
Przyszła dzisiaj do mnie paczka z papierem na którym miałem drukować plakaty , dziewczyna się pomyliła i w zamian dostałem papier foto na którym plakatów drukować się nie da, ale za to zdjęcia wyszły takie że szczęka mi opadła. Wydrukowałem kilka zdjęć i efekt jest taki że są to technicznie najlepsze zdjęcia jakie kiedykolwiek wydrukowałem . Gdybyś mógł je zobaczyć wtedy zrozumiał o czym piszę .
Zgago,
kocham Cię 😆
Ja lubię asa!
antku jak na zawolanie powiedziales o transplantacji serca, wlasnie sie dowiedzialysmy, ze znajomy Dagny, osiemnastolatek, ma 2 do 2,5 lat zycia bo cierpi na „chroniczna niewydolnosc serca” tu to sie nazywa insuffizienz, chlopak ma stadium nr. 3, lekarze przeoczyli poprzednie stadia i jak nie nie dostanie serca po kims to bedzie muszal umrzec, a serce takie otrzymuje sie dopiero w stadium nr. 4
Zgago jakie tam chamstwo to tylko zwykłe blogowe pogaduszki…
Dorota ma złote serce i krótką pamięć do złych emocji.
Palnie, wystrzeli i zaraz zapomni. A to że zapomnina przeprosić ?
Bywa i tak. Nie każdy musi przepraszać.
Doroty będę bronił do upadłego wszak moim obowiązkiem jest:
http://www.youtube.com/watch?v=BDwMgMMRGPg&feature=related
Veni, vidi…dobze, ze ja nic nie mlówiła…
Haneczko, miałaś rację: to on!
Dorotal mnie zaatakowała nie wiem, dlaczego. Pytam, i nie nic, odpowiedzi nie ma. To ja jestem ze wsi i głupia, ale jakbym komuś tak dołożyła publicznie, to powiedziałabym, dlaczego.
„Jesteś durny i masz wszy jak ruskie czołgi” to mało. Argumenty proszę.
Miałam już iść spać, ale chyba trochę podziergam.
Od jakiegoś czasu w pokoju na dole słychać jakieś elektroniczne urządzonko. Cichutko zabrzmi kilka dźwięków i się wylącza. Nie daje się go zlokalizować i nie wiadomo co to jest. Pory dźwięczenia są różne i nielogiczne.
Może to jest duszek ery elektronicznej?
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=nrh-aFnyOzE&feature=related
Take it easy
Zgaguniu tu leci w ten desen, niektorzy na blogu postepuja tak: jestesmy mili tak jak sobie wydetykujemy, ze nam sie to oplaca, czesto wpadajac w pulapke takiego myslenia. Uwielbiam ludzi bezdusznych mowiacych o sercu, ludzi niekulturalnych mowiacych o kulturze, ludzi bez zasad mowiacych o wartosciach itp. Ty tak samo nie uzywlas bys okreslenia chamstwo w stosunku do innej osoby. Poniewaz ja nie wchodze w sklad Twoich zapotrzebowan, to mnie mozna wytknac chamstwo. Alicja juz dawno miewala chamskie wystepy pod moim adresem, czuje sie ze moze na mnie naskoczyc i „moze mnie zajechac” nie reagujac na moje uprzejme wyjasnienie, w ktorym nie bylo schematu czarno/biale, czyli trzeba bylo troche poreflektwac, ale Alicja alfa i omega stosunkow miedzyludzkich i koneserka rozwoju spolecznego danych panstw, postawila mnie w sytuacji nienawidzi… i basta. A ja mam prawo nie miec ochoty na pyskowki wylatujace za zakretu kuchni. Poza tym kij ma dwa konce. Tak jak ktos wola w lesie to tak mu echo odpowiada.
wydedykujemy
http://www.youtube.com/watch?v=S4LYzqaoP9Y&feature=related
Dorotal
chamka jestem. Trudno. Przepraszam, więcej nie będę. Kobieto, przecież znasz mnie z realu, spotkałyśmy się niejeden raz, rozmawiałyśmy na różne tematy – naprawdę mnie tak odbierasz, jak napisałaś? A Jerzora jak?
I nadal uważam – mieszkasz w kraju, którego mieszkańców nie znosisz i kraju nie znosisz – wybierz taki kraj, który polubisz i nie będziesz musiała się męczyć, ustawiając owych mieszkańców, jak powinni żyć. Proste jak świński ogon, jakby to powiedział Jerzor.
Ten fragment tutaj swiadczy o tym, ze masz absolutnie racje Alicjo, nienawidze, podkladam bomby i linczuje
# dorotol pisze:
2011-01-07 o godz. 19:34
Alicjo, zbyt duzo zainteresowania, lektury, nauki, zaangazowania spolecznego i nawet politycznego oraz pracy poswiecilam temu kraju czy -owi ? aby go niecierpiec, do kraju nic nie mam, mam tylko do tej krainy, w ktorej chwilowo mieszkam, zamknietego w swoim sosie przez lata Berlina W. i bola mnie efekty wieloletniego rozpuszczenia tego spoleczenstwa przez brak wymagan i dobrobyt, wynik jest taki, ze tu sie mowi juz o tzw. ?verwahrlosung? co oznacza tyle co ?zaniedbanie? o dziwo przez dobrobyt: lenistwo, apatia, niechlujstwo, brak myslenia, redukowanie wszelakich czynnosci do minimum, bo nie bede robil, bo sie nie oplaca, itd. i jakby taki autyzm u doroslych i wszyscy sa biedni i za malo zarabiaja ale nie rozwijaja zadnej inicjatywy nawet w sektorze obywatelskim aby nie wisiec sfrustrowynym w domu i polepszyc zycie nawet tylko wokol siebie.
Alicjo szkoda zdrowia. Jak ktoś nie rozumie to trudno . Albo udaje że nie rozumie
http://www.youtube.com/watch?v=SEEhbRxL54k&feature=related
Dorotol..
bo Ty się za bardzo tym wszystkim przejmujesz, i czasami na nas się wyżywasz, że to nie takie, tamto siakie…i tak dalej.
Społeczniczka taka jesteś. Wyluzuj kapkę.
Bond G.Bond ma ubaw po pachy. Już widzę jak ryczy przed monitorem…
http://www.youtube.com/watch?v=qxYXWYWG3aU&feature=related
W nogi mi zaszło od tego komentowania , idę spać .
Dorotko chlapnij kielicha na rozluźnienie i idź spać.
Ranek jest mądrzejszy od wieczora.
W końcu atrament…
Alicjo teraz w ramach zawarcia zgody, nie wyzywam sie na nikim, pragne ironizowac to co tu sie dzieje, moze mi sie nie udaje…a jezeli sie przejmuje to dlatego, ze przejmuje sie swoim zyciem, ja przez cale zycie bylam, nawet w najgorszych warunkach zyciowych inicjatorem i inspiratorem mojego otoczenia do jakiegos dzialania, dzialania na przynajmiej nasze mentalne dobro a tu jak widze, ze wszyscy sie temu poddaja, iz nic sie nie oplaca, jakby to mieli przypisane odgornie to mnie krew zalewa. Zaczelam jezdzic czesto do Warszawy, bo ja tam odpoczywam, niby tez otacza mnie ludzkie zycie i klopoty ale rozmowy sa zupelnie inne.
Dorotol,
nie możesz brać całego świata na barana i przejmować się. Zostaw trochę dla siebie.
Life is a bitch and then you die*
*Zycie to (taka) dziwka. I (w końcu) umierasz.
A capella wytłumaczy lepiej, ale to jest takie właśnie…
Dototolku, to, że otoczenie doprowadza Cię do pasji, nie usprawiedliwia tak bezpardonowej napaści – na kogokolwiek. To, co wiemy o Twoim zaangażowaniu i dobroci serca, zostaje przez Twój wpis zupełnie zatarte, szczególnie, że Alicja też nie przechodzi obojętnie koło nieszczęść, które się wokół Niej dzieją i odkąd czytam blog, ani razu w taki sposób nie wyładowywała swoich frustracji na kimkolwiek.
Jeśli chodzi o ludzi, to we wszystkich nacjach zbyt dużo z nich ma takie samo podejście do życia, społeczeństwa i swoich ojczyzn, jak w Berlinie. Nie łudź się, że w Warszawie jest inaczej, tylko że w czasie krótkich wizyt obracasz się w znanym towarzystwie (tak myślę). A „zbawienie świata” na siłę jeszcze się nikomu nie udało, bo już dawno mielibyśmy raj.
Jeśli chodzi o użycie „tego” słowa, to już go kiedyś użyłam i to nie wobec Ciebie ale autora napastliwego, niesprawiedliwego i właśnie chamskiego wpisu.
I proszę zapamiętaj to sobie – ja nie mam żadnej potrzeby kalkulowania, komu opłaca się odpowiedzieć ostro a komu nie. Wyraźnie napisałam już w pierwszych wpisach, co mnie urzeka na tym (w tym? ) blogu. Możesz to sobie sprawdzić w moich wpisach z wrześnie 1997r. Takimi „odzywkami” aż kipi w realu i na innych blogach.
Przepraszam za wszystko.
Errata: miało być Dorotolku – chyba emocje poplątały mi paluchy.
I oczywiście chodzi o rok 1999.
Cichalu, oczywiście obejrzałam Twój filmik i oczywiście byłam zachwycona, tylko zapomniałam o tym napisać. Już raz pisałam, że z zachwytem oglądam wszystkie blogowe zdjęcia, bo to dla mnie jest rodzaj poznawania świata i jego piękna. Gratuluję wspaniałych wnucząt i córki.
Dobranoc wszystkim.
No dobra, nie kalkulu…wyszło na dobre?
http://www.youtube.com/watch?v=TbGnK_qLL_8
Byli czasy…
http://www.youtube.com/watch?v=IJmg5_ROsJE
jest wczesnie, wiec pojde na skroty, palilem na balkonie, ktory daje na sciezke wzdluz Sekwany, bylo ich czterech, pozarli sie mocno, obylo sie bez krwi, trzech poszlo w swoja strone:
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum0801110232?pli=1#
Sławku – Portosa dopadli ? Aramis ich pewnie namówił. Czy poszło o pralkę, kobietę czy o pomarańcze ? Co paliłeś ? Mosty na Sekwanie, Gauloises Blondes Smoking Kills ? Haselblatois ? Antek ma androgenezę, słyszałeś ? 🙂
przy kolejnym papierosie wylazly z rzeki labadki, ktore tez na poczatek mialy cos do siebie, ale jakos sie dogadaly:
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum0801110233?pli=1#
(Krew najlepiej wychodzi na filmie ORWO, zęby na szkle)
Placek, o tej porze pytania zadajesz?
a co ja Schopenhauer? zebym erystycznie udowadniac musial bezsens palenia?
juz dawno spie, tylko jeszcze nie wiem dlaczego nie calkiem
U mnie też łabędzie palą jak wściekłe, aż mi grona gniewu nabrzmiewają – wypal cały karton i zaprojektuj witraż – mam ogromną ochotę na witraż. Pragnienie, gorączkę.
O nic nie pytam, to szok. Jestem w szoku. Zaszokowany.
na filmie orwo najlepiej wychodzi zakazenie zwiazane z wywolywaniem tegoz w zlewie bez rekawiczek gumowych,
50 lat za późno, ale nareszcie wszystko jest jasne. Pawka Korczagin, zakażony za młodu. Idę nad Sekwanę.
zara, zara, widzaiales katedre w Chartres?
poprzeczka wyjatkowo wysoka, co najmniej cztery palety cameli, jestem mocno niepewny, no i do tego po drabinie, kiedys spotkalem tam Goscia z takim bialym na szyii, co po naszemu gadal oprowadzajac, moze jeszcze ciagnie i bylby w stanie projekt do konca popchnac?
co laska
Jeśli witraż w podłodze będzie tańszy, dogadamy się. Naga prawda, jakieś winorośle, piesek, promienie. W ostateczności labirynt (stąpałem).
mam slabosc do sztywnych kotkow, moga byc we szkle, olowiem zlutowane, jaka tam podloga, zeby deptali? zejdziemy do podziemnych sufitow, taki witraz, to dopiero wyczyn, wentylacja mile widziana
Hasel, bas toi, Antek ma czuja, a nie jakies andro…
ide zejsc, za chwile do roboty
Ach,az strach w oczach mam,kiedy czytam klotnie pan.A przeciez mozna inaczej, ze smiechu lepiej sie placze.
Zgago Kochana,
to Ty tego bloga prowadziłaś w podziemiu i konspiracji od 1999 roku czy to Gospodarz się tak tajniaczył i dopiero w sierpniu 2006 zrobił blogowy coming out? 🙄 🙄 🙄
Jak było, tak było. Życzę miłego dnia Tobie i całemu Blogowisku 😆
Sławkowe łabądki nocne wzruszyły mnie omal nie do łez; a z głośnika cicho Pelegrini, a za oknami mgła… Poranna kawa pita w intencji pokoju – tu i ówdzie i tam.
To nie Młodsza, to ja – uzurpatorka.
Pyrę łabądki wzruszyły. A gdzie przysłona ,światło, obiektyw , matryca ew, film orwo. Na fotografii się nie zna a mówi , że Zawodowiec. Bardziej Leon niż
Już więcej nie będę pisał. Idę dłubać szwoleżera ew, tamburmena co to się przebija w 1812 przez Alpy. Oficer dowodzący Dywizji Nadwiślańskiej ma przyjść. Nie można chłopu na służbie odmówić. Na razie
Kochana Jotko 😆 😆 Dotarło to do mnie, dopiero, gdy już wyłączyłam komputer i aż przysiadłam ze śmiechu. Naturalnie chodziło o 2009 rok. Całe szczęście, że nie poprawiłam na 1989 rok. 😆 😆
Dziś urządzam polowanie na krewetki – dostałam na nie niesamowitego pypcia.
Życzę całemu Blogowisku miłego i spokojnego dnia.
PrzYsłona czy przEsłona? — niech se choć raz pobędę alicjopodobną weredą (language nazi)… 😛
A skoro przyszłona artyzm i dobroć zdjątek wszelakich — śpieszę biegle poinformować, że najlepsze są oczywiście moje.
No.
Tak mi pisze o poranku kolejny wielbiciel, dając za przykładek przypadek nr 1048* — i się zachwyca, że kielo cud, i… – jak i inni wielbiciele – sprzęta zakupić każe, bo bez sprzęta rzecz nie zdjęta…
Każcie się wypchać sianem, sprzętomany – ja miszczu-artystu (życia mego) będę dalej biegać z moją pięcioletnią komórą dwa mega, pstrykać po trzy foty na minutę (jak w albumie gorczańskim basia.acappella) i nawet je opisywać-pokazywać…
No!
(Ale uwagi Pytajnika skopiowałam i zasejwowałam w pliku bon motów Łasuchowych… nie zaszkodzą nawet jeśli zna się je od dziecka… czyli od pierwszej ‚smieny’ 😉 )
Co napisałam aby ściągnąć gromy na mą śliczną główkę** i tym rozładować inne obszary turbo-doładowane…
(tem łatwiejsze zadanie, iż mnie nie będzie ‚pod siecią’ dziś ani jutro 😉
___
*Mówi, że na pocz. lata było tam ‚tylko’ poniżej setki klikięć — może sam naklikał te dziewięćset, kto to wie?… (niech szczerze powie) 😀
**copyright Torlin 🙂
Krystyno, dzięki za uwagę pośw. Małej Fatrze – pamiętałam, że tam byłaś… I Stanisław — btw. co ze Stanisławem? (od świąt go tu nie widziałam)…
Poświęciwszy uwagę Nie-bywającemu, tym skwapliwiej pozdrawiam Absolutnie Wszyyyyyystkich Bywalców — niech żyje radość bo jest zawsze zagrożona – bakcyl dżumy nie umiera — Camus, s 252 a czego i jakiego wydania to powie Nemo albo Placek, albo Stanisław, albo…
Spadam gotować się… do drogi w rozśpiewane artystycznie-miszczowsko Pieniny 😉 😀
Btw, ostrzeżenie – ostatnio kod ‚trwa’ bardzo krótko; deaktualizacja może spowodować (choć nie musi) zniknięcie tekstu z okienka komentarzowego — i jęki że „łotr znów coś zjadł”…
— ➡ jak zawsze, control_a, control_c … control_v — zostali Państwo ostrzeżeni 😉 😀
Zgago,
😆
z tym spokojem to jest różnie, bo my jesteśmy, „proszę pana”, tyko ludzie 😉
Ważne, żeby umieć „posprzątać po imprezie”, 😉 „proszę pana” of course 😆
http://www.youtube.com/watch?v=7ZSpWzNpUaA
O przepraszam bardzo!
Ja tam na żadnym zakręcie nie jestem walę prosto z mostu .
Do rzeki przez śmieg i dwumetrowe zaspy. A takie imputowanie czy cuś , to rano jest niewybaczalne. Bo się pbrażę. Z bele kim to ja się nie zadaję i zakręcić się nie dam. No wiecie co , jeszcze się nie obudzili a już obrażają ludzi . No wiecie co . Na zakręcie pod Wyszkowem to stoją takie czarne kręcowne .
Nemo, przepraszam, ale umknął mi Twój wczorajszy wpis z 22:49. Faktycznie chodzi mi o wysyłkę do Polski. Niestety nie znam niemieckiego, a tym samym szans na jakąkolwiek korespondencję i umawianie się ze sklepem. Lekarstwo nie jest „ratujące życie”, ale chciałam go załatwić/zakupić dla bliskiej osoby. W polskich aptekach lek mimo istnienia na stronach internetowych jest niedostępny ponieważ niemiecka firma, która go produkuje wycofuje się z polskiego rynku.
Miszczu,
ooo, jak tak, to co innego, zakręt wycofany 😎
a równym krokiem w weekend? 😉
http://www.youtube.com/watch?v=_Jmi2rcbyGU
w rence Panskie adwersuje 😆
Dla Haliczek
https://addons.mozilla.org/pl/firefox/addon/76233/?src=api
To nie takie trudne :
http://www.youtube.com/watch?v=-oP-EnVl_oE
Yurek,
Znam translatora 🙂 Ale taki translator tłumaczy jak Kali. Używam go na własny użytek przeglądając internet. Tłumaczenie jest „mechaniczne” i czasami wychodzą straszne bzdury (idiomy itd ) Bałabym się zbłaźnić używając takiego tłumaczenia polskiego tekstu
A jak smakują wina z Majorki?
Haliczku czy lekarstwo jest na recepte?
Piosenka o przepraszaniu piękna. Jak by była jeszcze o przebaczaniu to nawet ? by się wzruszył. Przypomniałby mu się młode lata jak za artyzdami latał. I się zaprzyjaźniał. Oczywiście po służbie. Bo tak świnia to on nie był . On tylko prywatnie. A jakie zdjęcia robił. Taki na przykład Karewicz to może się schować przy zdjęciach ? … Wszyscy byli zachwyceni.
? Wybaczysz prostemu szklarzowi z prowincjonalnego powiatowego miasta ?
Wybaczysz ? Bo jak nie będę musiał żyć z traumą do końca życia. Chyba jednak nie wybaczysz bo nawet nie odpowiedziałeś na świąteczne życzenia.
Idę się napić . Ze zgryzoty . A potem na most i do rzeki. Będziesz mię miał na sumieniu. Jak szczupak płotkę.
http://www.youtube.com/watch?v=nYkp74v0cww&feature=related
Haliczku, w Berlinie jest apteka realizujaca polskie recepty, zadzwon tam, obsluga mowi po polsku, bedzie szybciej niz komputer
Brillant Apotheke
Kurfurstendamm 71
U-bahn Adenaurplatz
Pn.-Pt. 9.00-12.00 Sob. 9.00-18.00
tel. 32 766 730
Personel polskojezyczny, realizuja recepty z Polski, polecam!
oczywiscie najpierw kir.: 004930-32766730
Dorotolu,
lekarstwo nie jest na receptę. Nawet nie wiemy czy pomogą , ale chcemy spróbować. Cena za opakowanie ok 6 euro
to jak sie nie porozumiesz z ta apteka, moze Ci cos innego doradza, aptekarze sa czesto bardziej pomyslowi od lekarzy, to napisz, kupie i Ci wysle
Dorotol,
Jeśli byłabyś tak miła, byłabym bardzo wdzięczna. Mój e-mail: haliczek2@wp.pl
Prześlij mi swoje namiary mailowe to dogadamy się co do szczegółów 🙂 🙂
Haliczku wyslalam
Kasztanów nie jadłem, na Pigalle byłem tylko w metrze. Wszystko przez to ze te rzeczy nie bardzo mnie interesują . Znaczy inne interesują ale te akurat nie. Poza tym nie bardzo radzę sobie z językiem Wszystko przez J23 . Znałem kiedyś faceta co miał takiego maila.
W życiu bym nie uwierzył a jednak.
http://www.youtube.com/watch?v=cjgW8hVY6xM&feature=related
Następnym razem jak będę to odrobię zaległości . Tylko czy będzie mnie stać ?
Ja cię nie mogę chyba przestanę używać ?
W kółko to samo.
Aaaaa…psik!
Witam, witam i o zdrowie pytam…
Mglisto, bez przejaśnień.
Gorzej niż na blogu.
Tu starsza.
Młodsza dzisiaj była w księgarni „taniej książki”, czyli z resztkami nakładu, albo nie trafione itp. Jest „Rok przy polskim stole” za 9 zł. Jest i „Gawędy starego chałturnika, czyli sto gram anegdot” Andrzeja Stanisława Krajewskiego. Też sprzedawane aktualnie w granicach 9 zł, a uciechy co niemiara. Zamiast pracować obie Pyry rżą radośnie ze śmiechu.
Cichalu – A Nie Mówiłam? (że „pojadę” tekstem żony)
Gdybyś był Miszczu nawet na samym Placu P. pewnie też nie jadłbyś kasztanów. OSławione kasztany wraz z Zuzanną przeszły do historii. Z przysłowiowych przegryzaczków – do wyboru do koloru odmiany orzeszków. I choć tropiłam niczym Kapitan Sowa, kasztanów nie było!
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Pyro, jak bym chciał tego ASK! Sam chałturnikiem byłem. Weż ze sobą na nastepny Zjazd.
A ropos chałtury. Kiedyś, w młodych latach byłem przewodnikiem tatrzańskim, ale takim „niskopiennym”, do linni kosówki. Niemniej chodziłem z wycieczkami na łatwiejsze ścieżki i wyżej. Kiedyś schodząc z przełęczy pod Karbem (przypominam sobie po pięknych zdjęciach a cappelli) miałem kłopot, bo parę osób schodziło wręcz na czworakach. Traf chciał, że pod górę prowadził wycieczkę Tadek Giewont, nieodżałowanej pamięci przewodnik i facecjonista. „Cóz ty robis, Jasiek?” spytał. „Nie widzicie” odpowiedziałem, „grupę wiede”. „He, he” zaśmiał sięGiewont „jo myślołeh, ze ik pasies…”
Echidna! Kasztany przeniosły się do Nowego Jorku. Przy Piątej Aleji na każdym rogu!
Echidno,
sezon na pieczone kasztany jest w zimie 😎
nie myślołeh tylko myślołek!
No nieeeeee!
Aleś Placek pojechał, ja androgenezę!?
To pewnie jakieś świństwo i to między facetami, tfu! nigdy!!!
Andropauzę, metrykalnie pewnie tak, to bym zrozumiał, byłaby inna gadka, ale androgenezę?
Chyba że miałeś na myśli mój nieporadny, męski ( andro) , opis subiektywnie widzianych, negatywnych czynników wpływajacych na rozwój blogu, ( genezę ).
Antkowa androgeneza zła.
Dzień dobry Pyro, powiem jak syn matce, dobrześ zrobiła żeś krzyknęła.
Ufff, nareszcie!, powinnaś już wcześniej, dużo wcześniej, czy to na mnie czy na kogo innego.
Jesteś Matką Założycielką, Tobie wypada krzyknąć : Cisza!!!
U mnie wiosennie, +8 w cieniu, słoneczko, zielono… Zebraliśmy brukselkę, roszponkę, zieloną pietruszkę, pory.
Idziemy na przechadzkę nad rzeką.
Cichalu,
dawno temu jechałam saniami doliną Kościeliską w towarzystwie trójki kolegów, w tym jeden z gipsem na nodze – fundator przejażdżki. Wszyscy mieliśmy na sobie niebieskie kurtki puchowe szyte na wyprawę w Himalaje, wyglądaliśmy trochę jak te ludziki z reklamy Michelina. Jechaliśmy tak więc rączo w stronę Pisanej, kiedy z mijających nas sań dobiegło wołanie:
Stasek! A kto ci ich tak napompowoł?!
Smakosze i znawcy wina odpowiedzcie. 😀
# SstarWines.pl pisze:
2011-01-08 o godz. 11:49
A jak smakują wina z Majorki?
Zapomniałam dodać ; proszę. 😳
Nemo, Tobie dobrze bo +8, u mnie jest -8 i sypie szalonym sniegiem. Juz szuflowalam 2 razy, bo za jednym zamachem 30 cm jest mi bardzo ciezko.
Buziaki
Leno,
jak u Ciebie -8, to u mnie podobnie. Śnieg także zarówno sypie równo. Oraz gęsto. Wygląda to bajkowo, ale nie dla tego, który musi odśnieżać. U nas jest kawałek od drogi plus parking na 3 samochody, Jerzoru zajmuje mniej więcej pół godziny. Ale przynajmniej para nie idzie w gwizdek 😉
A tymczasem chciałoby się zanucić…(na youtube nie ma):
Już kwitną kasztany, i pachnie już wiosną,
pamiętaj, kochany by jakąś radosną
by jakąś radosną powitać mnie miną,
i wiosnę przywitać jak piękną dziewczyne…
Za wszystko co było – dobre i złe,
za wszystko, kochany, przepraszam cię.
Przepraszam cię za wszystkie moje żale
przepraszam za to, czego nie było wcale
(tu mi się ukryło w zakamarkach niepamięci)
…
Przepraszam za słońce, przepraszam za deszcz
przepraszam, za co tylko chcesz…
Ależ Alicjo jest:
http://www.youtube.com/watch?v=bIbgg2Ca1vk
Jeszcze raz bo czekam na akceptację
Alicjo jest
http://www.youtube.com/watch?v=bIbgg2Ca1vk
Alicjo 😀
http://www.youtube.com/watch?v=bIbgg2Ca1vk
Zmieniam sprzęt i ciągle czekam na akceptację. Wrrr Może teraz się uda.
Starsza w imieniu Młodszej – Cichalu, jeżeli za tydzień, w sobotę chałturnik jeszcze będzie, masz swojego, jak w banku. Warto.
Małgosiu 🙂 powodzenia z nowym sprzętem!
A u nas deszcz pada, mokro, szaro, ponuro…
Dzięki Basiu! 😀
Pogoda faktycznie paskudna, ten topiący się brudny śnieg odsłania wszystkie brudy 🙁
Dziękuję 🙂
Pojechalismy kupić wołowinę na bitki dla 26 osób.
Wołowina piękna.
Ponadto kupiłam sukienkę, bo się do mnie uśmiechnęła zaraz na wejściu 🙄
do tego buty, żeby było pod kolor, tylko nie wiem czy dam radę chodzić w takich szpilach 😯
i oczywiście trochę bielizny, bo jak nowa sukienka … 🙄
strasznie drogo nam ta wołowina wyszła 👿
taniej wychodzi, jak Włodek sam do sklepu jedzie 😉
Oj Jotko, to bal będzie na 4 fajerki!
Jotka,
raz na jakiś czas wołowina może, a nawet powinna wyjść drogo 😉
A jak się coś uśmiecha z wystawy…no, musowo trzeba się zaprzyjaźnić, kupując. Ja mniej więcej raz na rok lecę do i patrzę na, no i zamiast kurtki, po którą poszłam, kupuję rajstopy z wysokiej półki, albo coś tam 🙄
Pyro Pierwsza Miłościwie nam panująca!
Dziękuję za dobre serce. Nie na darmo wyjeżdżając ze Szczecina pocałowałem butelkę z resztką Twojej nalewki. Będzie na powitalny toast w tym roku!
p.s.O szpile się nie martw, zawsze można na bosaka, rzucić w kąt, co ja niejeden raz udowodniłam 🙂
Najlepsze jest wejście, a potem nikt nie zwraca uwagi, w szpilkach, boso, i czy ostrogi na miejscu.
2 godziny marszu, bez czapki i rękawiczek, łabędzie amory na rzece, ludzie z psami, źródełka bijące spod skał… Było na co popatrzeć, aż się ciemno zrobiło, a teraz już noc i chudy księżyc uśmiecha się na niebie… 🙂
Jutro w południe ma przyjść deszcz, Osobisty już zarządził wczesne śniadanie i kolejny marsz 🙄
Na kolację będzie tybetańska zupka z kurczakiem i garścią świeżego szpinaku z grządki, potem sałata, świeży chleb upieczony wczorajszego wieczoru i coś tam jeszcze z lodówkowych zasobów. Mam z Anglii kawał stiltona, może być na deser.
Jotko- to i tak masz farta,że sklep z sukienkami był w pobliżu sklepu z wołowiną 🙂 Ja już od czwartku jadę kupić jakąś nową garderobę (wiadomo,nie
mam co na siebie włożyć)i stale kłody pod nogi!
Najpierw Osobisty przegnał mnie po marketach budowlanych,bo jeszcze i to i
owo na wieś należało kupić,a dzisiaj z kolei trzeba było koniecznie jechać do
Ikei kupować nowy materac dla latorośli.
A ja biedaczka,ciągle w starych i jakby trochę za ciasnych ciuchach,co to się
w praniu kurczą 😉
Małgosiu,
będzie w sobotę biesiada kolędowo – imieninowa 🙂
Alicjo,
to „uśmiechanie”, to oczywiście plagiat z Ciebie 😉
jaki rozmiar butów nosisz? Te szpilki, kozaczki do kostek, to ja może dla Ciebie kupiłam 😯
spróbuję przez tydzień poćwiczyć chodzenie 👿
jak się na nie patrzy, to naprawdę są szykowne 🙄
A skoro tak nam się udały zakupy, to wstawiliśmy szampana do lodówki, kawior schłodzony. Jak szaleć, to na całego 😆
Do stiltona wypróbuję porto lub sauterne. Zobaczymy, co lepsze.
Osobisty nie przepada za „spleśniałymi w środku” serami 🙄 Spleśniałe po wierzchu jada, ale też nie wszystkie ze skórką 🙄
A jak ja mam kupować sukienki, kiedy wołowinę przynosi chłop? 😯 W związku z tym nie mam ani jednej (no, prawie) 🙄
Danuśka,
prosto z parkingu weszliśmy do holu, w którym z wystawy butiku uśmiechała się do mnie sukienka, w kolorach ogrodu w pełnym rozkwicie, no to jak tu takiej odmówić 🙄
Nie miałam w planie żadnych zakupów tego typu.
Wiesz, że mnie też te ciuchy tak sie paskudnie w praniu kurczą 👿
Do mnie tylko spodnie się uśmiechają 😉
nemo,
nie ma zmiłuj, albo dostawy wołowiny do domu, albo sukienka 😯
haneczko,
oj chyba nieuważnie patrzysz, do takiej figury, to się śmieją najfrymuśniejsze modele sukienek 😆
Z Tym łotrem prowda. Zjadło mi, zanim co.
Jotka, jak się uśmiecha, brać! To się do mnie uśmiechnęło, a wygodne, jak kapcie. Ale najbardziej cenię sobie buty od Baty (kupiłam w 1986 roku), bardzo je oszczędzam – w tym roku zwiedziłam w nich Sztokholm. Fantastyczne pepegi na szpilce, wierzcie mi, kobiety – ja w szpilki to raz na wielki czas, a te naprawdę jak kapcie. Chyba napiszę do Barty, żeby powrórzył produkcję.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5425.jpg
Zapomniałam o tym, ze jestem dyskotekowa.
http://www.youtube.com/watch?v=6kN0fuvZcVk&feature=related
ze co,?
spodnie , kiecki, typy, kwiatki i sie kurcza, nie prac !
poza tym nawiazujac do orwo i mozgotluka
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum0801111859?pli=1&gsessionid=CSseHbi4cvgkeh6EejWOCQ#
bardzo przepraszam, ale fala ma kaprys, moge wyrzygac hafcik,
cabri, to kozlecina, polecam, ludzac si, ze jestem po srodku,
poza tym nikogo nie chcialem sponiewierac, oprocz swojego narsycyzmu,
ps byla piata, potem dziewiata, jest dziewietnasta z a ja jeszcze udaje, ze sie nadaje, gra pozorow i szpan na wdechu,
przepraszam
Alicjo-to Ty w szpilkach zwiedzałaś Sztokholm,a ja usiłowałam w z tychże zwiedzać Paryż w czasach,kiedy miałam 20 lat i byłam w tym mieście pierwszy raz w życiu.Wymyśliłam sobie,że skoro mam udać się na Pola Elizejskie i skoro jest to najpiękniejsza ulica Europy,to należy obowiązkowo włożyć szpilki.
Co za pomysł!
Ledwie wróciłam do domu na tych nieszczęsnych obcasach,a mieszkałam na przedmieściach Paryża.Następnego dnia włożyłam trampki.
slawku po 1947 masz z pewnoscia lepsza mozliwosc interpretacji tego tekstu
plz, a ja w podziekowaniu lykne absyntu lufe
Informacja dla haneczki i innych niepocieszonych po trzecim tomie „Millenium”:
Eva Gabrielsson, wdowa po Stiegu Larssonie, publikuje książkę „Millenium, Stieg et moi”, w której opisuje genezę powieści i napomyka o ewentualnym czwartym tomie. Jeszcze nie czytałam ale jak się dowiem czegoś ciekawego, zapodam 🙂
Alino-moja córa czyta właśnie trzeci tom !
Danuśko, Paryż też zwiedzałam na obcasach – koturny to były raczej, ale też od Baty. Kapcie wygodne, słowo daję!
A w Austrii po wiedniu biegało się w takich:
http://alicja.homelinux.com/news/Boso-ale-szpilkowo.jpg
Rycho, oplotkami milosc sie zaczynia, na pochyla kazda skoczy, ja tam twierdze, ze jest bardziej jasny, niz moje wzdecia, co z tego, ze nie wynika?
mnie sie przeciez tez nigdy nie udalo, raczej jestem w stanie zazdroscic, niz orwo,
czecitom, Danuska, ugryz Jom 🙂
Potwierdzam, buty na obcasach mogą byc wygodne. Mam takie krótkie botki, obcasy 4-5cm, pasują i do spodni i do spódnicy i mogę w nich chodzić godzinami. Nosiłam najpierw w domu aż się dopasowały do stóp a teraz to jak w kapciach 🙂
Danuśko, czy Ania widziała film? Trzy cześci?
Przepraszam ALA oczywiscie!
😆
zabieram sie do obiecanek
bylem kiedys w Cisnej, to taka wies od Hlaski, zadnych witrazy, wpadl drwal do „baru”, obcojezyczny 🙂 lata siedemdziesiate z grubsza w polowie, Madonny wymagajacy i czegos, coby mu sie kojarzylo z liturgia, siekiere zostawil w sieni, ryzyka uniknac chciawszy, siudme piwo bez pomaranczy na zagryche wprawilo go w stan wymagajacy respektu, wymagania bez echa postanowil zrealizowac wlasnym sumptem, lada GeeSu wyladowala na Madonnie, prad poszedl do elektrowni, a swieczki sie przydaly do oswietlenia gazika mundurowych i witrazy samorodnie niepowtarzalnych, labadki przy tym , to psi babel
przepraszam
Alino-w kinie byłyśmy razem tylko na pierwszej części.
Rudy mi mowi: wrobelku, pewnie ma ochote na carpaccio, albo zebym nie cwierkal, no co, nigdy nie byliscie dwutygodniowi?
spadam, jeszcze tylko musze trafic w odrzwia, Polityka, takie powazne przedsiewziecie, a tu tacy, co futryny nie widza, darujcie,
Ahoj, tam na balkonie,
aby trafić w futrynę musisz spadać poziomo!!
Chyba że masz je tuż obok obok sufitowego witrazu.
Ależ ten Rudy ma dla Ciebie duże serce.
czuwaj!
Rysiek
Po co rozumieć . Ciśnienie mi skoczyło i tyle. Musiałem łyknąć dodatkową tabletkę. Od paru dni mam niepokojące objawy. Jeszcze bardziej przy czytaniu. Widzę na niebiesko i wyczuwam na odległość . No nie żebym od razu niebieskie tabletki ale zwykłe białe malutkie. Widać że nie pomagają. Po niebieskiej pewnie bym eksplodował. , a tak da się żyć , tylko co to za życie. Rano pojadę do stolicy to witraże pooglądam. Jak zdążę, bo plan napięty.
Dobrze że Metro dojeżdża do Rakowieckiej. To pewnie zdążę. Kiedyś trzeba było tłuc się tramwajem albo podwozili sami.
Antek o 11 na Batorego. Co ty na to.
wzorek mi się nie podoba, będę pruła 🙂
raczej tak:
🙁 🙁
Haliczku, bylam, zamowilam…
Donoszę, że jedna taka w okolicy ma ubojnię (może w kilkoro ją mają) i sprzedaje wołowinę typu baby beef. Tak jak Nemo podawała, pakowana próżniowo, po 5 albo 10 kg, różne części po trochę, czyli wół w przekroju, w izotermicznych torbach wysyła po Polsce kurierem. Samo mięso kosztuje chyba 35 zł/kg, do tego trzeba dodać kuriera.
Zainteresowanych mogę skontaktować.
Eee, jutro będę pruła, już mam dostatecznie zły humor, sama wzorek wymyśliłam, beeee…
struty jak pies, ranny, jak los, wylizawszy ahoj:
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum0801111859?pli=1&gsessionid=Y_4m6kUJa2xhqesurGKwvQ#
cos zdupilem, bo mi sie powiela, ale niech tam
Miszczu!!
Nie mogę, obchodzimy jutro ważne 90 urodziny, o 11 to ja bedę po tort.
Mam napięty, podobnie jak dzisiaj, dzień.
Pooglądasz witraże sam.
poziomo?,
sprobuje, ale juz lubie,
to nie serce, to okulary, nic przez nie nie widac,
jagniecina za 80, to chyba z dojazdem?
popytam jutro w okolicach targu, Zaba mowi dwudziestoletnia historia?
swiezo brzmi
Dorotolu jesteś kochana 🙂 Bardzo dziękuję 🙂 🙂
pamietacie hodowle kurzu?http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum0801112249?pli=1#
poszedl jesc i samo sie zrobilo, dlugo jadl, czego i Wam zycze
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum0801112249?pli=1#
Eska zrobiła wywiad i w Poznaniu można dostać kulkę jagnięcą po 40 złotych za kilogram, ale nie dopytałam się gdzie.
Dobranoc 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=9pQlmn2Qg5M&feature=related
A propos Cisnej, to tam leje.
http://www.youtube.com/watch?v=476QyWZHqPA
Droga Żabo ja bym pewnie była zainteresowana takim zakupem czasem.
A to ładne??
http://boringpic.wordpress.com/2011/01/07/winter-is-a-talented-illustrator/
Małgosiu zapytam się kiedy będą mieli mięso, oni tak raz, dwa razy w miesiącu mają. I poproszę o bliższe namiary.
# Kingaa pisze:
2009-03-17 o godz. 15:55
przepraszam znacie morze jkiś przepis gdzie głuwnym składnikiem są korzenie bo mam prace do szkoły:(
Ten kto ma niech da znać.
Dowidzenia!
Antku,
ciekawy obrazek 🙂
Jakby kto pytał, to powiem, że stilton i porto Saint Clair 10 Anos to dobre połączenie 😎
Też mam stiltona, właśnie dowieziono z Anglii 😀
Pieprzówka, ani chybi
Owszem, utalentowana ci ona jest, ta zima.
http://alicja.homelinux.com/news/img_6711.jpg
Stara Zamo,
Moja Maminka mawiala inaczej: „juz nie ciele, jeszcze nie krowa”. Wlasnie takim tekstem zostalam wyslana do tatki mojej kolezanki co zajmowal sie skupem, ubijaniem, robieniem cudownych kielbas, kaszanek i co kto tam chcial ( lata 80 te). Wrocilam z polowka „tegoz”, a smiechu byla w furmanka w dwoch rodzinkach …odeszlo sie Panu Franiowi, cudowny Pan. Dal mi przetrwac wszelakie kartkowe kryzysy.
Hej!
U mnie przestalo padac, a ladna gorke sniegu juz usypalam.
Lena,
u Ciebie jednak więcej śniegu, niż u mnie, przed godziną oglądałam dziennik (Global), pokazywali obrazki z Toronto i okolic.
Dla Sławka – odkurzone ciasteczko. A bientot.
Marcel
Jeszcze się pali, to usiądę.
Wrócililiśmy z imprezy (okrągłe urodziny) z muzyką i niezłą wyżerką. Teraz jednak muszę ochłonąć i sobie trochę pofolgować. Objecałem jechać, więc musiałem się powstrzymywać, ale teraz sobie nalałem i doczytuję. Potańczyliśmy trochę i stwierdziłem, że koniecznie trzeba tego więcej uprawiać, bo się zapuściłem, bo mnie po 10 min. tanczenia bolą nogi. A jako jeden z nielicznych zwykle dansjorów muszę się tłumaczyć z tego, że, niestety, nie da rady, a kobiety żądne tańca patrzą.
Kulinarnie było solidnie, tzn stół do wyboru. Było na ciepło i zimno i takietam. Przyzwoicie przygotowane, ale nie warto tu o tym pisać, bo mieściło się w standardowych ramach. Ciekawe było tylko, że do grona przyjaciół należała rodzina grecko (ona)-palestyńska i byli tam z trójką dorosłych już dzieci, a dwoje z nich przyprowadziło swoje narzeczone. Była tam więc mieszanka wzbogacona o elementy niemiecko-turecko-jugosłowiańskie. Zaowocowało to arabsko-greckim deserem o północy, który z ochotą zjadłem, skoro już nie mogłem pić. Zdjęć nie podam, bo zapomniałem zabrać aparatu.
Na dworze jeszcze teraz ok. + 10, a śnieg praktycznie zniknął. W południe było słonecznie i jak wiosną. Nie życzę nam jeszcze tejże, jeszcze spodziewajmy się zimy, jeszcze wierzmy, że wszystko jest w normie.
Ja, od siebie, życzę dobrej nocy.
Przepraszam, zapomniałem odpowiedzieć na pytanie o winach na Majorce.
W dzikie wino zaplątani
Manto Negro przetrwało, nadal dzikie jak pies, warto spróbować.
Po zwiedzeniu katedry w Palma i skrytykowaniu żyrandoli i witraży (To Gaudi ? Pewnie był pijany, ja bym się tego wstydził, ale to tylko moje zdanie, nie chwalę się, stwierdzam fakt. Gejsze płacą mi za moje towarzystwo, proszę pana, a jak coś na grill rzucę to się cała wyspa zbiega. Ciśnienie krwi – idealne, niech pan dotknie. Nie, nie żyłę, tętnicę. Tętni jak życie na rynku w Biskupinie, dbam o siebie, ciężary podnoszę. Tak, sam) można odwiedzić barek, napić się wina lub win, poczytać. Nikogo do tego nie zmuszam. Zachęcam 🙂
Minął mi wczorajszy dzień na lekturze „Chałturnika” i mam dzisiaj nastrój uśmiechnięty i łzawy, a wszystkich obrze pamiętających kulturę PRL-u zachęcam z całego serca: przeczytajcie. Anegdot – multum. Nie będę w stanie podzielić się wszystkim, a nawet okruchami. Konia z rzędem temu, kto by to potrafił. Tylko sygnalizuję. Bernard Ładysz to wilniuk. Pojechał Centralny zespół WP na pierwsze koncerty na Litwę. Pan Benio pojechał jako mega-gwiazda. Ledwo zajechali, Ładysz urwał się do rodziny. Bożył się, że będzie na czas przed koncertem. I był – zajechała przed hotel chłopska furmanka dostatnio słomą wysłana, a na słomie Benio w charakterze zwłok alkoholowych. Trzeźwili go metodą – dzbanek wody a łeb, dzbanek kawy w Benia i tak przez 40 min. Na kwadrans przed koncertem Benio stęknął, że śpiewać może, ale stać nie da rady. Dwóch chórzystów pod ręce z atencją wprowadziło gwiazdę, zachwycony dyrygent stanał tylem do orkiestry, oburącz złapał Benia za pas główny z tyłu (a Benio gestykulował chętnie i szeroko) i z niemałym trudem utrzymywał go w pionie. Benio śpiewał porywająco – jeden bis, drugi, sala stoi, klaszcze, płacze, obłęd zupełny. Dyrygent też porwany atmosferą zaklaskał w dwie ręce – i gwiazda legła na scenie zasypiając natychmiast, jak dziecko.
Nie wiem, czy pamiętacie takiego ambasadora ZSRR w W-wie, nazywał się Aristow. Dusza słowiańska w nim grała, kochał muzykę, źle sypiał. Po nocy dzwonił do muzyków, żeby przyjechali pośpiewać romanse. Ładysza kochał nad życie. Wypili razem morze trunków i spędzili niejedną noc. Kiedyś Benio śpiewał „Bajkał” i „bradiagę”, Aristow był w szczytowym punkcie uwielbienia dla artysty
-Bienia, ty mów czego chcesz. Dla ciebie wszystko.
– To oddajcie Polakom Wilno. Mnie wystarczy.
Tow. ambasador uśmiechnął się smętie dosyć.
– Ja się nie sprzeciwię Bienia, bierz sobie Wilno, nie wiem tylko , co Kreml na to.
Dla zainteresowanych młodym barankiem. Wczoraj kupiłam giczki jagnięce -cena za kilogram 18,49 zł.Jedna giczka (są na tacce pojedyńczo pakowane) to około 6- 7 zł. Dwie przeznaczam do pieczenia a na trzeciej ugotuję kartoflankę.
To gdzie Gostusiu ten baranek był?
Auchan w W-wie ,w zasadzie w ciągłej sprzedażyod kilku lat.Sądzę,że rozbierają 1 baranka dziennie więc giczki są tylko 4. Inne części mają trochę wyższą cenę.Mięso zawsze świeże.
To kupujemy w tym samym miejscu 😀
Dzieńdoberek!
Sprułam, moge od nowa 😉
W pewnym okresie czasu kartkowego, kiedy słonina była bez kartek, przerabialiśmy (zatrudniając doskonałego rzeźnika i rewelacyjnego masarza – dwóch ich było, dla jasności) owce -głównie stare matki – na kiełbasy. Taka owca w lecie, w niezłej kondycji waży ponad 40 kg (bywały i po 80). Średnio czystego mięsa do kiełbasy było 10 kg z jednej. Po kupieniu słoniny, zapłaceniu rzeźnikom, wywiezieniu i sprzedaniu kiełbasy w Warszawie (miała powodzenie, w sumie sprzedaliśmy około tony, do dzisiaj się o nią pytają) po 450 ówczesnych złotych za kilogram okazało się, że lepszym interesem jest sprzedaż półtuszek, czyli cały przerób za darmo.
Sami jedliśmy wtedy na okrągło szaszłyki z baranich polędwiczek i moje dzieci do dzisiaj są przekonane (syn zwłaszcza), ze to jest jedyna nadająca się do jedzenia część owcy.
Witajcie i witaj Zabo, wyslalam Ci album Salci na skype, podaj Esce i Wujkowi
tak,tak, frustracja prowadzi do agresji…
przed dwudziestu laty napisalem:
„milosci miedzy polakami a niemcami nie bedzie,
ale moze wreszcie zwyciezy rozsadek…”
wishfull thinking?
Niechby już ta pogoda się ustabilizowała, bo to ani zima,ani wiosna, a skutek taki, że z niedzielnych planów – powiedzmy sportowych- nici. Chciałam przejść się trochę z kijkami, mój domowy biegacz też wyruszył na swoją trasę, ale niestety, droga jest tak śliska, a tam gdzie śnieg stopniał, są głębokie kałuże, że nic z naszego dotleniania się nie wyszło. Szłam po drodze jak zając – od jednego skraju do drugiego. Pod górkę nie można było w ogóle wejść. No i trzeba było zrobić w tył zwrot i do domu. Do Gdyni też nie było co jechać, bo i tam chodniki w większości są oblodzone. Z zajęć na świeżym powietrzu pozostało skuwanie lodu przed domem, ale zajęcie to zagarnął dla siebie już mąż. Szkoda, a tak przyjemnie jest na dworze -ciepło i słoneczko świeci.
Ja w dalszym ciągu boję się wyjść z domu, Sylwia dzisiaj rymneła na kompletnie płaskim kawałku podwórza mimo, ze z ostrożności szurała nogami a nie szła normalnie.
Rano samochody stały „pomnikowo”, pod każdym kołem cokolik z nieroztopionego śniegu,
problem z wyciągania z zaspy mojego Golfa został załatwiony przez przeczekanie, jak z resztą około 50% wszystkich spraw z którymi mamy do czynienia.
Krystyno, a jak się ustabilizuje na „ani-ani”? I co wtedy? 😀
No właśnie, ja narzekam,a co dopiero Żaba ma powiedzieć. W każdym razie mam zamiar póki co wychodzić z domu z kijkiem narciarskim. Zawsze to jakaś podpora. Nie ma co udawać elegantki. A na taki lód to dobre tylko kolce, ale nie posiadam.
Żabo,
skorzystam w Twojej obecności przy komputerze i zapytam o żurek zjazdowy. Dawno chciałam o to spytać, ale jakoś zapominałam. Ja tego żurku nie spróbowałam, bo go po prostu już zabrakło. Ale zachwyty i jego wygląd świadczyły,że był bardzo dobry. Napisz pokrótce, bez szczegółowych proporcji, jak był on gotowany. Pewnie używałaś jakiegoś gotowego zakwasu z butelki – w każdym regionie są inne wytwórnie. Przypuszczam, że śmietana była od Eski. Poproszę o więcej szczegółów. Mój żurek jest niezły, ale tamten wyglądał o wiele lepiej i taki chyba był.
Współczuję tej ślizgawicy. Tutaj deszczowo i dość ciepło. Czy to na pewno zima?
W domu zaczyna pachnieć danie wstawione do piekarnika, alzackie baeckeofe.
Są różne metody przygotowania, tu poniżej jedna z nich a na innym filmie obok, sposób marynowania mięsa.
http://www.youtube.com/watch?v=2Gd-_Vfyjok
Witam Szampaństwo,
u mnie wzeszło słońce, ale jest poniżej zera, z kilka stopni.
Krystyno,
a nie odważyłabyś się zrobić zakwas sama na żurek? Potrzebny słoik (lun nieduży garnek kamienny, jeszcze lepiej!), ok.30 dkg mąki zytniej, skórka od chleba, ja dodaję jeszcze ze2-3 ząbki czosnku roztartego z odrobiną soli (albo i bez soli). Zalewasz to 3/4 litra przegotowanej, ciepłej wody, stawiasz w ciepłym miejscu i za 4-5 dni masz zakwas. Kupne nie są złe, ale nie ma to, jak własny, a robi się tak prosto.
A ja Alino, robiłem to kilka razy wg. takiego przepisu:
Baekeofe
Pół kg łopatki wołowej, pół kg łopatki baraniej, pół kg łopatki wieprzowej, 1 kg ziemniaków, 250 dag cebuli, czosnek, pieprz, sól, goździki, liść bobkowy, tymianek, natka pietruszki, pół l białego wina, mąka i woda
Umyte mięso pokroić w grube kostki i zamarynować w białym winie dodając: jedną cebulę naszpikowaną 2 goździkami, 2 zgniecione ząbki czosnku, liść bobkowy, szczyptę tymianku, nać pietruszki, sól, pieprz. Po dobie odcedzić zioła i odlać marynatę. W garnku z pokrywą lub brytfannie układać warstwami: kartofle, mięso, cebulę, kartofle. Zalać marynatą z cebulą szpikowaną goździkami. Jeśli nie przykryła potrawy to dolać wody. Z mąki i wody zrobić gęste ciasto. „Przylutować” nim pokrywkę do garnka. Wstawić do nagrzanego piekarnika na 4 godziny.
Bardzo nam smakowało. Uznaliśmy w domu, że to potrawa zimowa. Więc teraz na nią dobra pora. Smacznego!
Drogi u nas czarne i chodniki czarne, ale ścieżki wokół trawników właśnie takie lodowo wodne. Ja po tak nierównym podłożu w ogóle nie mogę chodzić, bo mój kręgosłup protestuje. Dzisiaj laba, bo Młodsza w domu, ale od jutra próbne matury, potem planowe lekcje; będzie wracała po nocy, a pies spadnie na moją głowę Przy okazji pilnowania obiadu (rostbef, kasza gryczana, sałaty mieszane) wróciłam do p. Krajewskiego – „po łebkach” odnotowałam 2 anegdoty z Cyrankiewiczem, 2 z Gomułką, 1 z Bierutem; ogólnie „radzieckich” koło 30-tu, tyle samo o smutnych panach i kilka przedwojennych. Jedną opowiem, bo jest z zabawnego mini-cyklu o „starym góralu z Rytra”: Prez. Mościcki zachwycił się góralskimi tańcami i rozmawiając z owym góralem rzucił pomysł, że zaprosi na przyjęcie noworoczne dla korpusu dypliomatycznego górali, żeby się polskim folklorem pochwalić. Góralom w oznaczonym dniu podstawiono transport i pojechali do Warszawy. Na godzinę przed występem przyjechali do Belwederu i tu natknęli się na starż prezydencką, która wypytała rzetelnie o ciupażki, czy to broń, czy ozdoba (górale się prawie poobrażali) Jak broń, to trzeba zostawić w depozycie. Rozbroili zbójników!!! Zatańczyli zbójnickiego z gołą ręką. Goście zachwyceni, Prezydent kazał wypłacić 500 złotych, a ten góral z Rytra opowiadał po wojnie „Pinset, tylo, co za pół wsi, abo i więcy; bez ciupazek. I jak oni mogli wojne wygrać?”
+6, pochmurno, ale ciągle jeszcze nie pada, choć zapowiedziane. Przed południem 2-godzinna wyprawa rowerem (po płaskim) i pieszo (pod stromą górkę) do sąsiednich wsi nad jeziorem Brienzersee . Odwiedziliśmy ruiny i punkty widokowe na wysokiej skarpie. Na jednym pagórku ruiny kościoła z XII w. i cmentarz z widokiem na góry i szmaragdowe jezioro, na cmentarzu, w grobie zbiorowym, prochy matki naszego chłopa (tego od ogrodu i czereśni na kirsz). Zmarła 8 lat temu. Na 89 urodziny gmina przysłała list gratulacyjny gratulujący dziewięćdziesiątki 😯 😉 Pół roku później babcia S. odeszła nie czekając na oficjalne 90. urodziny 🙁
Na obiad udka kurczacze w sosie tandoori, makaron, brukselka z bułeczką i masełkiem. Na deser stilton. Wino Cimarosa Pinotage 2008 z Południowej Afryki z tym serem smakuje jak słodkie 😯 Też dobra kompozycja. Wieczorem skonfrontuję stiltona z sauternes 😉
Alicjo,
kiedyś zrobiłam sama zakwas. Może znów spróbuję. Ale w tym żurku zjazdowym ważne było też chyba to, na czym był on gotowany- chyba jakaś szynka wędzona no i myślę, że doskonała śmietana.
Nemo,
a dlaczego ta zmarła starsza pani została pochowana w zbiorowym grobie ? Czy to miejscowy zwyczaj funeralny ? Czy to dotyczy tylko prochów ? Tematy cmentarne nie zawsze są smutne. Przypomniały mi się zdjęcia z rumuńskiego cmentarza, zamieszczone przez Ewę. Były tam bardzo kolorowe nagrobki z malowanymi portretami zmarłych.
Alino,
czy robisz to też tak szybko? Nabrałam ochoty, zwłaszcza że wszystkie składniki mam pod ręką włącznie z marchewką i porem z własnego ogrodu. Tylko mięso muszę najpierw rozmrozić 🙄
Krystyno,
na tutejszych cmentarzach można mieć indywidualny grób ziemny z kamieniem nagrobnym (nie ma pomników ani grobowców), niszę na urnę w kolumbarium albo można zakopać urnę lub rozsypać prochy w zbiorowym grobie (trawniku z rzeźbą), a nazwisko zmarłego umieścić na wspólnej tablicy. Urnę z prochami można też wziąć do domu lub rozsypać je w dowolnym miejscu. Wedle życzenia. Moja teściowa na przykład zażyczyła sobie kiedyś, aby jej prochy wsypać do oceanu na Mauritiusie, bo lubi ciepło 😎 Na razie cieszy się dobrym zdrowiem i ciepłe kraje zwiedza samodzielnie 😉
Nemo-u nas też dzisiaj brukselka,wprawdzie nie z własnych zbiorów,ale ze sklepu,tym niemniej dobra.Podgotowana na parze,a potem przesmażona na patelni z czosnkiem i zieloną pietruszką.
Podoba mi się bardzo to alzackie danie Aliny,a Gospodarz też wrzucił nie od rzeczy swoje trzy grosze.Odnotowałam i trzeba będzie na jakiś zimowy obiad wykonać.
Nareszcie udało mi się odnowić moja sfatygowaną,co nieco,garderobę.Dzisiaj nikt ode mnie nic nie chciał i w końcu zrealizowałam mój babski plan 😀
A za chwilę idę do kina na „Joannę” :
Pophttp://www.stopklatka.pl/film/film.asp?fi=45834&sekcja=recenzja&ri=7342
Żabo-ja też jestem zainteresowana Twoją wołowiną propozycją.
Może w końcu uda się usmażyć dla Osobistego krwiste befsztyki rozpływające się w ustach ?
http://www.stopklatka.pl/film/film.asp?fi=45834&sekcja=recenzja&ri=7342
Jeszcze raz sznureczek do mojego filmu.
Nemo,
podobają mi się te szwajcarskie rozwiązania i regulacje prawne w sprawie cmentarzy.
Danuśka,
film będzie Ci się na pewno podobał. Widziałam go na festiwalu filmowym w Gdyni. Obawiam się jednak, że nie będzie miał zbyt licznej widowni z uwagi na poważny temat. Ku powszechnemu rozczarowaniu Urszula Grabowska odtwarzająca rolę Joanny, nie otrzymała nagrody za główną rolę kobiecą, choć w pełni na nią zasłużyła. Ja miałam tylko zastrzeżenia do ostatniej sceny filmu. Ciekawa jestem Twojej opinii po filmie.
Krystyno,
szwajcarskie cmentarze wyglądają np. tak
Reliefy na kamieniach nagrobnych często ilustrują zamiłowania lub zainteresowania zmarłych. Na grobach dominują żywe i prawdziwe rośliny, zimowe dekoracje też są naturalne, a świeczki pali się głównie w Boże Narodzenie lub inne święta „rodzinne”. W zaduszki też, ale nie tak gremialnie, wystawnie i ostentacyjnie jak w Polsce. Inna tradycja.
Szaro i pochmurno, a deszczu niet 🙄
Zabiorę się chyba za produkcję chleba dyniowego albo co 🙄
A u mnie nie minus kilka, tylko -10C. Zimno i pochmurnawo!
Na obiad mam do wyboru solę lub robaki morskie mieszane. Coś wykombinuję, jeszcze sporo czasu. Tymczasem udaję się do zajęć artystycznych, podobno na to jest dyspensa 😉
Witam wszystkie Dzierlatki i Panow Pieknych,
Przestalo wreszcie tym bialym walic z nieba, sloneczko swieci i trzeba cos zakupic na wczesny obiad (glodna ona jest).
Jakies miecho, ziemniaczki i zakupiona modra kapusta (z polecenia Pyry), tradycyjnie no nie????
Chyba nie umre z glodu?
Resztki beda zapakowane i jade do moich dzieciakow, a beda czekaly juz od 14 stej.
Buziaki dla wszystkich.
CO Z PANEM JULKIEM????
Tu z dzialu postepu technologicznego – „biooptyczny przekaznik” zwany komercjalnie „ksiazka”
http://prreport.de/aktuell/clips/book/
Doroto,
może zamiast książki nowy telewizor? 😉
Telewizor ladny ale do niego potrzebny jest tez nowy dostawca programow telewizyjnych
Gospodarzu 14:25, robię to danie dokładnie tak samo 🙂 Smakowało!
Nemo, to marynowanie też mnie rozśmieszyło, nie miałam innego pod reką 🙂
Witam,
właśnie wróciłam z urodzinowego przyjęcia: nasza wnuczka, Emilka skończyła dziś 7 lat! Było wszystko jak należy:100 lat, dmuchanie świeczek, życzenia i prezenty. Synowa, jak co roku, zrobiła 2 przepiękne torty, prawdziwe dzieła sztuki. Żałuję, że nie potrafię jeszcze wysyłać zdjęć, tak chętnie pokazałabym je szanownemu Blogowisku. Jeden z tortów był prostokątny.Było na nim falujące morze a na nim 3 delfiny. Delfiny są przyjaciółmi Emilki, już trzy razy uczestniczyła w turnusach delfinoterapii.
To mądre i przyjacielskie stworzenia, w pełni zasłużyły na to, by ich wizerunek ozdobił urodzinowy tort!
Zdrowie Emilki, chwała delfinom!
Poszły światełka do nieba – w miastach wojewódzkich skromniej, niż w Warszawie. Warszawski pokaz bardzo piękny, ale nie za dużo kosztował? W końcu zbieramy nie na rozrzucanie. Wolałam, kiedy każdy trzymał w ręku zapalniczkę, czy choinkowy stuczny ogień. Młodsza postawiła na oknie piękną, potrójną świecę. W tym roku znacznie mniej tych światełek w oknach – tradycja ginie w narodzie.
Krystyno-miałaś rację!Film podobał mi się bardzo,główna rola znakomita,a dziewczynka grająca rolę Róży też świetna.Trzeba powiedzieć,że w polskich filmach jest mało dobrych ról w wykonaniu dzieci.Co do ostatniej sceny też podzielam Twoje zdanie.
Film piękny,ale przygnębiający,a zatem w ramach poprawy nastroju moja młodzież miała mnie po powrocie uraczyć plackiem makowym własnej roboty.Zostawiłam im przed wyjściem dokładny przepis,zresztą bardzo prosty i pojechałam do mojego kina.Okazało się,że mój przepis wcale nie był dokładny-nie napisałam,bowiem,że ciasto TRZEBA UPIEC.Skoro nie napisałam,włożyli do formy,ozdobili pięknie czekoladą i czekali na mój powrót.Wracam,a tu się okazuje,że ciasta nie da się ukroić.Dlaczego nie da się
ukroić ? Bo nieupieczone!!! Teraz jest nareszcie w piekarniku.
Pyro-nasze światełko do nieba oglądaliśmy tylko w telewizorze.Na żywo obejrzymy w przyszłym roku-będzie 20 okrągły finał 🙂
1. W sprawie mięsa należy zadzwonić pod numer 691 530 313, pani Grażyna Wallefeld. Mozna podać, ze od Starej Żaby.
Teraz ma być mięso około 20 stycznia.
2. Krystyno, zakwas do żurku wedle przepisu Alicji, ale ja mieszam mąkę żytnią z pszenną po połowie. Dobrze jest też mieć dodatkowo zakwas ze sklepu (nawet z Biedronki), bo mozna nim dokwasić w razie potrzeby. Ja oprócz śmietany dodaję litr słodkiego, tłustego mleka na 5 litrów, czyli do 4 litrów żurku jeszcze litr mleka. Czosnek i majeranek, nieco suszonych liści selera,odrobina suchego kopru, i dużurne, ostateczne posolenie zostawić na koniec. Z majerankiem nie przesadzać. Czosnku daję dużo, ząbki kroję na grube plastry. Żurek ma to do siebie, że gęstnieje w czasie gotowania, więc trzeba zostawić miejce w garnku na ewentualne dolanie wody.
Żurek trzeba gotować na bardzo małym ogniu, żeby tylko lekko mrugał. Do gotującego się żurku wkładam białą kiełbasę (na tę ilość 1,5 kg z połczyńskiego sklepu) i kiedy się z powrotem zacznie gotować wyłączam i zostawiam pod przykryciem, aż ostygnie. Kiełbasę wyjmuję, kroję w plastry, wrzucam z powrotem i jeszcze raz zagotowuję. Jak trochę postoi i ostygnie do „temperatury podania” ostatecznie smakuję i jak trzeba to dosmaczam, głównie dosalam.
Na kolejny Zjazd obiecuję dwa razy większy gar 🙂
Danuśka,
zostawiasz niedokładny przepis i jeszcze masz pretensje 🙄
Zrobiłam sałatkę śledziową wg.Jotki z tymiankiem, ale cytrynowym. Prosto z ogródka jest on bardzo intensywnie cytrynowy, a ususzony – łagodnie, pasuje do wszystkiego, co z wody o morza. Żeni się to-to teraz w lodówce, a ja idę kombinować obiad. Krewetki jakoś, jeszcze nie wiem, jak, z capellini, cieniuteńkim makaronem. Pan se zażyczył, to niech ma.
Danuśko, ono jeszcze dało się upiec, a koleżanka mojej siostry miała upiec bażanty. Wsadziła je do piekarnika, ąle nie wypatroszyła. Rzecz działa się prawie pół wieku temu w Szkocji. Muszę się siostry dopytać, czy chociaż były oskubane 🙂
Przyznałam młodzieży rację.To wcale nie było takie oczywiste,że ciasto należy upiec.Ten placek polega jedynie na tym,że gotową masą makową mieszamy z ubitymi białkami(4-5 szt),dodajemy żółtka,1/2 szkl bułki tartej i koniec.
Uznali zatem,że te żółta mogą być surowe,tak jak w koglu moglu albo takim na przykład tiramisu.
Żabo-popieram pomysł,by na następny zjazd było dwa razy więcej żurku.
Ja też się nie załapałam 🙁
Śledzie z tymiankiem cytrynowym!No proszę,te śledzie to one są zgodne i gotowe do wszelakich kompromisów 😉
Przypomniało mi się,jak kiedyś znajomi zrobili kolację śledziową.Były śledzie na 12 sposobów.Prawie jak Noc Śledziożerców 😀
Też mam śledzie w lodówce.Trzeba będzie im jakiś mariaż zgotować !
Witam wszystkich bardzo serdecznie.
Orkiestra Owsiaka gra 19 raz, to znaczy, że już 18 lat nie palę papierosów. Rzucałam, kiedy grali po raz pierwszy. Moja wolność od nikotyny jest już pełnoletnia. I takiej wolności wszystkim palaczom życzę.
Siedzę w chałupie, jest mgła i światełka do nieba nie było widać 🙁
To kto ten żurek pochłonął? Czyżby Cichal w sobotę rano milczkiem zamiast swojej owsianki?
Żabo-historia o bażantach piękna 😀
Kiełbasa w żurku swoją szosą, a boczuś wędzony swoją!
ASK, którego namiętnię czytam od wczoraj też o śledziach:
Józef Prutkowski był Żydem, ale po wojnie i drodze do domu z Armią Czerwoną zmienił nazwisko – nie wypierając się jednak ani swojego nazwiska rodowego, ani pochodzenia, ani rodziny. Umówił się z ASK na śmiadanie i zaznaczył, że będzie z braćmi, którzy go nawiedzili. W SPAIiFie Józio zadysponował : dla Andrzejka i dla mnie, szyneczkę proszę, a dla braci śledzie, bo oni Żydzi.
Żabo – Pyra jadła porcję podstawową i jeszcze repetę.
Ja tez musialam sobie sama zorganisowac jaks tam krzte tego zurku…
Krysiude, palenie niewtpliwie szkodzi zdrowiu.
Odwiedzajac pewna strsza pania w Wa-wie wykopalam u niej taka fifke z jej szalenczych rockandrollowych czasow
http://picasaweb.google.com/100200631489841242724/Fifka#5560286382733872066
Jak już jesteśmy przy Zjeździe (V!), akurat z Haneczką dzisiaj się zastanawiałyśmy nad najlepszym terminem i wychodzi nam, ze pierwszy weekend września będzie „optymalnie kompromisowy”.
Nisiu! nie wyjeżdżaj do Francji i nigdzie indziej w tym czasie.
Alicja pewnie zaraz zarezerwuje bilety na zwyczajowy wyjazd do Polski.
Krysiade-gratulacje !
Orkiestra Owsiaka ma tyle lat,ile moje dziecko.
Tyle,że dziecina przyszła na świat w marcu.
Dzięki za gratulacje.
Dorotolku taka fifka do papierosków wcale nie jet mi obca. W czasach młodości się stosowało.
Oczywiście jesteśmy (my, czyli Żabie Błota jako takie) otwarci na wszelkie sugestie co do terminu, ale wydaje się, ze Pyra Młodsza i Ryba może mogą się urwać ze szkoły nim zajęcia się rozkręcą. Swoją drogą zaczynać szkołe w czwartek przy wolnej sobocie?
Danuśko- Tobie też gratuluję narodzin dziecięcia. Marzec to bardzo dobry miesiąc na urodziny. Ja też marcowa. Prawie ida.
Stara Żabo,
ja wszystkimi kończynami się podpisuję i wpisuję, termin piękny, już się szykuję!
Jotka przypomniała wczoraj Dobranoc. Tego nigdy nie jest za dużo, prawda?
http://www.youtube.com/watch?v=9pQlmn2Qg5M
http://www.youtube.com/watch?v=vjlluR_DsDw&feature=related
Ja też, Alicjo. Rozpocznę od szukania odpowiednio wielkiego gara na żurek 🙂
Ubiegłoroczny miał 6 litrów. Ten na gulasz miał z 11 i też cieńko było 😉
Puszczam sobie starą piosenkę. Popijając poobiednie wino.
http://www.youtube.com/watch?v=lo87RPkAQT0&feature=related
I jeszcze jedną…a reszta jest obok, na youtubie. Albo na cd 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Lp_GDR87Upc&feature=related
Sałatka śledziowa znakomita. Użyłam 3 średnie ziemniaki rozmundurkowane, jajo na twardo, jeden nieduży korniszon, no i resztki majtasów w oleju z cebulką.
Dyżurne, tymianek cytrynowy, pieprz czerwony i zielony.
Polecam. Szybkie i smakowite.
Północ bije z wieży (że się podeprę wieszczem). Żegnam się do jutra/dzisiaj/później = ja i odrobina mojej wiśniówki. Cichal, nie martw się; zostawię dla Ciebie troszkę.
Wszyscy śpią? Światło za kałużą się pali?
To ja spadam na górę – żaby potrafią spadać do góry, jakby ktoś powątpiewał,
dobrej nocy!
Światło za Kałużą się pali, do północy prawie godzina. Tylko trochę marne to światło, albo więcej watów mi trza, albo mocniejsze okulary 🙄