Wiejskie i miejskie maniery
Codziennie od wigilii, choć godzinkę, spędzam nad książkami, którymi mnie obdarował św. Mikołaj. Każda jest ciekawa na swój sposób. Najpierw podczytywałem pamiętnik carycy Katarzyny II ale mnie rozeźliła jej perfidia i intryganctwo. Zabrałem się więc do autobiografii najsłynniejszej autorki kryminałów czyli Agaty Christi. Miło było zatopić się w atmosferze początku XX wieku na angielskiej prowincji. Potem wróciłem do Rosji podczytując biografię Puszkina, mocno inkrustowaną jego wierszami, by wreszcie zająć się niebywale ciekawymi i wspaniale napisanymi wspomnieniami Antoniego Kroha. Są one napisane potoczyście, skrzą się od anegdot i dowcipów. A równocześnie opisują czasy mego dzieciństwa, młodości i okres wchodzenia w dorosłość. To wielka frajda patrzeć na znane (bo niemal jak własne) środowisko oczyma mądrego rówieśnika.
Przy okazji szukam we wszystkich książkach scen nadających się do zacytowania w blogu. Opisów uczt czy zwykłych posiłków ani na lekarstwo. Dzisiaj jednak znalazłem fragment, który natychmiast postanowiłem wam przedstawić. Mimo, że nie dotyczy on ani stołu, ani kuchni. Czasem jednak rozprawiamy tu o dobrym wychowaniu czyli tzw. manierach. Na ogół biadamy nad ich upadkiem czy wręcz zanikiem. Oto co na ten temat przeczytałem w „Starorzeczach” Antoniego Kroha:
„Każda sfera ma swój bon ton, kod środowiskowy. Albo go przyswoiłeś i jesteś nasz, albo nie. Na początku lat siedemdziesiątych we wsi pod Jasłem rozmawiałem ze starym chłopem o przemijaniu tradycyjnej kultury ludowej. Ubolewaliśmy zgodnie na dwa głosy, ale dopiero po pewnym czasie okazało się, że każdy z nas żałuje czegoś innego. Ja przyśpiewek, strojów, obrzędów, on etykiety, poczucia hierarchii, form towarzyskich. Nie miałem o tych sprawach najmniejszego pojęcia. Uśmiechnął się z pobłażaniem, zaczął wyjaśniać, podawać przykłady. Jak grzecznie zapraszać gościa do stołu tak, by zaproszenia nie przyjął, i jak odmawiać, żeby poprosili jeszcze raz. Kiedy można sięgnąć po łyżkę, żeby nie uchodzić za głodomora. Co robić, żeby więcej nie pić, a sąsiadów nie urazić. Dawniej, panie magistrze, sąsiedzi mogli się wadzić, procesować, ale jak na weselu posadzono ich razem, gawędzili życzliwie, byli grzeczni, przepijali do siebie, odkładali wszelkie spory, żeby nie psuć wesela, tak było trzeba. Ciężką obrazą było przejść obok kogoś, nie zagadując choćby kilku słów. Teraz mamy na wsi inne czasy. Dziwne. Ludzie już nie znają chłopskiej grzeczności, a pańskiej jeszcze nie znają i nie wiadomo, kiedy poznają. Trudno im, bo jakże tak całkiem bez grzeczności, panie magistrze.
Jeszcze o języku mojego dzieciństwa w kwestiach dotyczących wypróżniania. Kiedy dziecko chciało na nocnik, mówiło aaa. Starsze, ale jeszcze za małe, by uczynić to samodzielnie, podchodziło do kogoś ze starszych: babciu, potrzebuję. Tak nas nauczono. Form: chcę siku, chcę kupę, w dzieciństwie nie znałem. Nie robiłem siku ani kupy, lecz wychodziłem na cienko albo na grubo. Można też było: usiąść na tronie albo pójść tam, gdzie król piechotą chodzi. O tym, że chodzi się na kibel, dowiedziałem się dopiero od pani nauczycielki.
To, rzecz jasna, dotyczyło dzieci.
Dorośli nie artykułowali takich potrzeb. Co najwyżej gość zapytał, gdzie można umyć ręce. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś ze starszych oznajmił, że chce siusiu.”
Szkoda, że tej książki nie czytali różni twórcy filmów i seriali, ani audycji radiowych. Oni to właśnie w ostatnich latach kształtują zarówno słownictwo jak i obyczaje wszystkich, tych którzy większość swego wolnego czasu spędzają przed ekranem. No i na nieszczęście nie czytają książek. Zwłaszcza takich jak ta.
Komentarze
Ciemno, ponuro. Telefon guchy 👿 👿 👿
Tymczasem na pokrytym białym śniegiem polu pod lasem pojawiło się stado saren. I znowu chce się człowiekowi żyć. Czego i Wam życzę 😆
Spośród tzw. „wiejskich manier” szczególnie wrył mi się w pamięć obrzęd-obyczaj zapraszania na ważne uroczystości (ślub, chrzest, komunia, bierzmowanie, itd.) — szczególnie starszych, blisko spokrewnionych, funkcyjnych (np. chrzestni)* — osobiście, z długim wyprzedzeniem, należytą atencją (czas!), honorowo… swoją ambicję trzeba wszak mieć, a twój status podkreślasz też tym, że umiesz-potrafisz wygospodarować spokojne chwile na ważne rzeczy (niesamowity kontrast z wiecznym nerwowym zabieganiem by wyżyć z małych spłachetków pola + dorywczej pracy w mieście + jeszcze może wieczornego rzemiosła +!… )
*****
Mój Sylwek urokliwym i aktywnym był (choć nie aż tak, jak u Nemo – szczęściary jednej!…**) — pogoda dopisała (zwł. w Nowy Rok), przejedzeń ani spożywczych odrzuceń nie było i nie ma, bo niby jakim cudem; teraz powszedniość odświętna – dnia przybywa, gałąź jodłowa (czyli choinka) wciąż pachnie i czaruje, wszystkie weekendy karnawału wyglądają na zaplanowane…
…czego i Państwu serdecznie życzę w Nowym Roku 2011: i nadziei na atrakcyjne zdarzenia, i odpoczynku od nich (optymalnego płodozmianu) 😉 😀
_____
*czyli tych, którzy będą musieli się prawdopodobnie ‚wykosztować’, ale gdyby nawet nie – to i tak honor zapraszającego polega na… etc.
**i niech się nie daje prowokować (może postanowienie noworoczne?… 🙄 ) istnościom (ćwierć-istnościom efemerycznym 😉 ) nie dorastającym jej do… tyłów nart i płóz sanek 😀
Tu nowo-śnieżna świetlistość i lekki mróz… który, mówią, ma się dosrożyć w ciągu dnia 😯 – też się tak zdarza, choć nieczęsto… 🙂
A tu się przejaśnia 🙂
Podczytuję thrillery medyczne Chromoson 6 Robina Cook’a, Trzeci bliźniak Kena Folleta’a. Czyli bardziej przyszłość niź przeszłość. Przestępstwa z wykorzystaniem znajomości genetyki. Postęp w każdej dziedzinie życia, w tej również.
Przeczytałam też Infiltratorów Davida Morrell’a. O „miejskich odkrywcach”, „prowokujacych przeszłość aby pokazała im swoją czarną stronę”. O „ucieczce w przeszłość”, ucieczce przed samotnością. Nie przepadam za tym typem literatury. Niemniej ta książka została skomponowana niemal wedle klasycznych zasad tragedii greckiej. I mimo, że tak zwany wątek psychologiczny bardzo płytko potraktowany, to od książki trudno się oderwać.
Tyle o moim czytelniczym relaksie światecznym.
Żałuję, że zanikają długo wypracowywane i sprawdzone formy grzecznościowe. Staram się tyle ile mogę przekazywać wnukowi. Na wychowywanie dorosłych dzieci za późno.
Może następne pokolenia zaczną odkrywać przeszłość i wdrażać je na nowo. Kto wie? 😉
Pogodowo szaro. Eeee….
Jeżeli chodzi o maniery to ja, niestety, cierpię. Przez mój dom przewineło się około setki studentów-praktykantów i wszyscy jadali przy moim stole i mieszkali w moim domu (później nad stajnią, ale to też przynajmniej podwórze). Siła by mówić. Ręce i nie tylko ręce, opadają.
Czasami czytywałam, niby żartem, na głos, z Disslowej rady dla panien o zachowaniu się przy stole.
Mam wrażenie, ze nie czuli potrzeby – nie tyle nawet stosowania, ale wiadomości, choćby kto komu pierwszy podaje rękę, albo że wypadalo by przedstawić mi swoich gości.
Wracam do moich robótek dzierganych…
Siedzi Stara Żaba w fotelu, dzierga z zapałem, druty migają i ma za złe…
Tylko długiego fartucha i koczka na siwej głowie brakuje.
Moze przesadziłam. Niektórzy byli dobrze wychowani i potrafili się zachować 😀
No wiesz, Żabo, z tym kto-komu-(kogo)-pierwszy to bywają problemy nawet w obecności mistrzów protokołu dyplomatycznego… 😉 – wyrozumiale przymknęłabym oko… pokąd w ogóle wysilają się na wyciągniecie ręki, nie jest źle! 😆
Czytam – „Fala radości podsycana muzyką, słońcem i alkoholem przelewała się od
młodych ku dorosłym i od dorosłych ku starym; doktor Quinteros zauważył ze zdziwieniem, że nawet don Marcelino Huapaya, ich osiemdziesięcioletni krewny, potrząsał z wysiłkiem swoim skrzypiącym ciałem, by nadążyć za rytmem Szarego obłoku w towarzystwie jego bratowej Margarity, którą trzymał w ramionach.
Atmosfera pełna dymu, hałasu, ruchu, światła i zadowolenia przyprawiła doktora Quinteros o lekki zawrót głowy; oparł się o poręcz i przymknął na chwilę oczy.” , jest tak póżno, że nie pamiętam już kto to napisał, ale świetnie mu poszło.
W obronie manier
http://lh4.ggpht.com/_lDcZDIa9qdU/TJoX207a9yI/AAAAAAAAAms/PZDtjkzPpqs/50_pytanie%20na%20sniadanie.jpg
O tempora o mores. Dzis rodzice wychowuja dzieci w tzw. „bezstresowy” sposób, co w praktyce oznacza nie wychowywanie dzieci wogole, nie uczenie ich manier, szacunku do starszych, poszanowania tradycji. Wiem, co pisze, bo obserwuje to w bliskim otoczeniu. Dzieci zacheca sie do poznawania swiata, ale nie uczy jak sie w zyciu zachowac.
Ten sam, Placku, co ten słynny początek:
„En ese tiempo remoto, yo era muy joven…” Wie o nas wszystko 🙄
Skryba jeden.
A cappello,
dzięki za podpowiedź w sprawie postanowień, których trudno dochować 😉
Pogoda słoneczna i mroźna, częściowe zaćmienie słońca odbyło się całkowicie za górą na przeciwko.
Eh, jak mi tu brak horyzontu… 🙄
naprzeciwko?
naprzeciwko, zdecydowanie naprzeciwko
Dzień dobry.
Dawno bardzo czytałam „Czahary” M.Rodziewiczówny, ale utkwiło mi w pamięci zdanie, że ceremoniał chłopski, jest równie sztywny i nieprzekraczalny, jak ceremoniał dworu hiszpańskiego; a działo się to w czasie wesela na Polesiu: żenił się złodziej i zadymiarz słynny na 3 powiaty, z panną – jedynaczką, bo prócz niej, jedynej dziewczyny, było w chacie kilku braci. Mówiąc nawiasem ten obwieś, Kasjan, to chyba najsympatyczniejszy bohater Rodziewiczówny.
Stara Żaba jest uczulona na łokcie na stole; ja z kolei na robienie sobie sałatki albo papki na talerzu (ziemniaki, warzywa, sos, widelec) i na rozgrzebywanie sobie przez moją Młodszą rolady albo ryby na czynniki pierwsze.
„- Proszę siadać. Chata jest biedna, ale serce wielkie.” Zaznaczanie miejsca w książce plasterkiem sera jest nietaktem, ale posiadam pisemną zgodę twórcy.
– Skrybo – Nemo,
– Nemo – Skryba.
Obecnym noblistom przedstawia się przyszłych noblistów. Takie jest me oficjalne zdanie na ten temat 🙂
Upomniana porobiłam poprawki w nowym kalendarzu.
Proszę Braci Blogowej – oto on w nowej postaci:
https://sites.google.com/site/echidnaozzi/kalendarz-2011-blogowej-bandy
Kto jest pominęty, a chce zaistnieć w naszym dorocznym memoirs, proszę podać daty.
Skrzynka kontaktowa:
echidna.ozi@gmail.com
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Międzynarodowy Dzień Upomnień , a ja bez goździka, ale z łokciami pod stołem, wiedzę tajemną chłonę. O tej porze nawet gąbki mają łokcie, vis-a-vis naprzeciwko potencjalnych upomnień 🙂
Gotuj się, o treści z formą, nęć zmysły nasze niebiańską harmonią.
Wczoraj widziałem staruszka który pomagał staruszce, pomagającej mu w wysiadaniu z samochodu. Zakochałem się. Samochód także piękny – lśniący czystością Nomad.
Echidno, dzięki za kalendarz! Tegoroczny da się łatwiej spiąć do kupy po wydrukowaniu 😀
Zapomniałam poprosić Wujka Leszka, żeby mi wyciągnął z zaspy samochód. Następna okazja za kilka dni 🙁
More cowbell? 😉
Echidno, Antypodko najmilsza, dziękuję 😀
Wiecie co? Odstaję. Wszyscy tacy okropnie aktywni, a ja zleniwiałam. Nic, tylko czytam, z durną nadzieją, że odrobię zaległości 🙁
Dzisiaj nie pierośki, tylko kopytka z poświąteczną kapustą, bo Pyra mnie natchnęła i szybciej się robi.
Nemo, mam horyzont, a całe zaćmienie i tak na nic, bo pochmurno było i widoków żadnych.
Obawiam się, że czasem trzymam łokcie na stole 😳 U Żaby też trzymałam 😳 Żabo, przy najbliższej okazji wychowaj mnie bez pardonu.
Dobre wychowanie polega na ukrywaniu tego, jak wysoko człowiek ceni sam siebie, a jak nisko – innych.
– Jean Cocteau
Gdyby wychowanie i pouczanie dawało owoce, to jakże mógłby wychowanek Seneki wyrosnąć na Nerona?
– Arthur Schopenhauer
Wychowanie jest zorganizowaną obroną dorosłych przeciwko młodym.
– Mark Twain
haneczko
podobno Einstain miał bardzo pracowitego asystenta. Niezależnie od pory dnia i nocy zawsze spotykał go w pracowni. Na pytanie: co pan robi, otrzymywał niezmiennie odpowiedź: pracuję.
Któregoś dnia zirytowany zapytał: to kiedy pan myśli? 😆 😆 😆
„Gdyby wychowanie i pouczanie dawało owoce, to jakże mógłby wychowanek Seneki wyrosnąć na Nerona?
– Arthur Schopenhauer”
„Jedna jaskółka wiosny nie czyni”. Jedna porażka wychowawcza nie neguje wartości waychowania. Choć spór pomiędzy zwolennikami przewagi genów nad środowiskiem społecznym i odwrotnie, pewnie nigdy nie zostanie roztrzygnięty. 😉
Jotko,nie daloby sie Ich pogodzic jakas Reszta Placka?
Cudowny temat!
Moje dziecie bywajac u babci musial wszystko zajadac przy bialym obrusie + noz i widelec + dwie gazety pod pachami!!! Musze powiedziec, ze to „robi”.
Buziaki,
Lena
Lena – rzeczywiście „tresura robi”. Mój Hiniutek nie tolerował garbienia się potomstwa – między ósnym a 12 rokiem życia spędziłam niejedną godzinę przywiązana do kija od szczotki (kręgosłup) i z potężnym tomem encyklopedii niemieckiej na łepetynie. Na żałosnę pytanie „Jak długo?” ukochany Tatuś rzucał :Jak zatańczysz polkę i książki nie zrzucisz, to starczy” Stara jestem, mam połamany kręgosłup, muszę się pchylać kiedy chodzę dużej, ale w ramionach się nie garbię – nie umiem.
Pyro! Przeczytałem to Ewie, która mi się zaczyna garbić. Spytała „czy będziesz mi kij przywiązywał?” hmm, kij to by się znalazł, ale skąd ja wezmę niemiecka encyklopedię?
Nie biadam, od biadania jest Schopenhauer, zresztą niezłe ziółko. Od dziada pradziada wiadomo, że kurture się ma lub się nie ma. Dawniej nie było lepiej, tyle, że furmanki nie miały wycieraczek, a zatem ich (wycieraczek) kradzieże były rzadkością. Są dzieci-orchidee i dzieci-łotry, a tej już od ponad roku nikt już nie zastąpi – Lhasa de Sela.
(20% to orchidee)
Nie mam pojęcia o co mi chodzi, ale próbuję nie myśleć o tym Pan Antoni artykułuje, bo dla mnie „aaa” to kotki dwa, szare. Żaden protest, nagi fakt 🙂
Cichalu – to była wtedy jedyna gruba książka w domu. Ksiązki Rodziców się spaliły w 45-tym; powojenne były broszurowane, a 2 tomy encyklopedii technicznej z 1894r Meinheim, Ojciec wygrzebał z ruin. Jak rozumiem, był to tom V i VI; Tato sobie podczytywał, reszta rodziny traktowała, jak pomoc techniczną – podeprzeć, podstawić, przycisąć. Miała zresztą znakomite ilustracje, ale nikomu już wiedzy nie oferowała – była z innej epoki.
Dobre wychowanie
już od rana na śniadanie.
A przy obiedzie dobre maniery
są przecież nie bez kozery.
Z rodziną zaś przy kolacji
nie ma mowy o żadnej,
niestosownej demonstracji.
Bo kindersztuba
to nasza chluba !
Sławmy ją wszędzie,
niech z nami będzie !
Les filles, c’est comme ça…
http://www.youtube.com/watch?v=wEXDp8JrhSY
Dzieki Pyro,
Patrzac na mojego „Miska”, przeszedl dobra szkole, teraz poprawia zone (bo nie tak trzyma chwytne palce na widelcu), a potem przyjdzie na malego ‚orzeszka”…trzeba bedzie sciagnac prababcie z Polski…
yyc! Fi donc! Jak powiedziała papuga rozczesując piórka po stosunku z zimorodkiem
Zabo ?
Zimorodki są bardzo przystojne.
Dziędobry na rubieży.
Cichalu, niemieckiej encyklopedii nie mam, ze starego księgozbioru została niemiecka biblia. Może być?
Nisiu, jak sie sprawuje mikser bo mamy chec kupic. Artisan zdaje sie masz. Chodzi, ciasto kreci, chleby ugniata, piane bije? Zadowolona po paru miesiacach? Starczy pytan?
Happy New Year (to do prawie wszystkich) 🙂 🙂
Zgadza się – zimorodki ustosunkowują się w czasie zimowego przesilenia, stąd nazwa. Swego czasu stosunek nazywano „parzeniem się z papugą”, kolorowo i potoczyście.
Na zdrowy kręgosłup – dziesięcioro przykazań, wykute w litej skale (np. Krzysztof Kluk mógł tak stwierdzić).
Organy ścigania informuję, że nie mam z dzisiejszym tematem i przywiązywaniem Pyry do kija nic wspólnego.
slawek pisze:
2011-01-04 o godz. 14:35
Jotko,nie daloby sie Ich pogodzic jakas Reszta Placka?
Sławku,
a niby z czego żyły by następne pokolenia pedagogów? 🙄
filmy seriale radio i inne bagno medialne nie mialo i nie bedzie mialo nigdy ambicji wychowawczych. jest li tylko odzwierciedleniem zapotrzebowania kazdego jednego spoleczenstwa
a czytajac dyrdymaly poniektorych komentatorow ciesze sie bardzo z mozliwosci nie bycia w ich otoczeniu
wspolczuc tez nie moge. widocznie trzeba sobie niezle zasluzyc na zycie w takim srodowisku
a co gorsze, jest to w paru przypadkach najblizsza rodzina
jakby na to nie patrzyl, nie ma czego zazdroscic
new year resolutions… new year res…
spadam pod biurko, leżę spadnięta i rżę, co jest dobre bo łokcie nie na blacie, ale złe, bo spadając zapomniałam gazet pod pachę (nie mówiąc o widelcu) – skurcz – ani rozkurcz – na nic się nie zdadzą…
new year resolutions…
że się też zawsze musi coś przypomnieć nie w porę… wychowywanie ludziów, misiów, sarenków… obława, obława, na młode wilki obława…
…ale choć masaż przepony za darmo – jak znalazł przed sobotnim koncertem
new year re… – Nemo ma rację, jak zwykle… strasznie trudno jest… ale ninja mocna musi być – nawet jeśli przepona wciąż niespokojna – niby tyle lat tresury a tylko jej popuścić cugle, dulskiej filisterce jednej…
wstanę chyba, weznę se na głowę ergo łeb ergonomiczną Encyclopedia of Britain (Bamber Gascoigne), potem se dołoże hamerykański Outline History of czegośtam… a gdy nie „zrobi” – to mam jeszcze takie cosi wielgie, japońskie, z Mangghi przytargane (jak wieśniaki przyjadą, to zawsze im imponuje – stawiam specyjalnie na kofitejblu, ale na powszednio to znaczki prasuję… i wachlarze, a co)
…i widelec – nie zapomnieć o widelcu – w koku czy w cholewie?… (w dekolcie, podpowiada koleś – z Tucji czy jakiej innej Malezji wrócił to myśli, że wszystkie rozumy pozjadał)
…nie ma widelcy w chałpie? Walezy wszystkie ukrad — łapać złodziejaaaaaa!!!… (zadzieram kiecę i lecę nie pożegnawszy się nawet po angielsku)
new year…
organy ściągania informuję, ze kiecy będem bronić jak niepodległości
Noo, wiecie, życie to jest jednak …, no nie powiem jakie 😉
Wczoraj się piekliłam z powodu głuchego telefonu.
Włodek owszem sprawę ze swojej komórki tepeesasowi (TP SA) zapodał, a jakże. Dzisiaj zadzwonił rano do owego tepeesa i dowiedział się, że nadano sprawie numer. Sprawa może trwać trzy dni 👿
Zadzwonił do gminnego oddziału i dowiedział się, że numer sprawy nie został jeszcze przekazany z Poznania do naszego oddziału.
Wyszperał więc bezpośredni numer do miejscowego mechanika. Za godzinę problem został rozwiązany.
Parę godzin później, w okolicach naszej firmy, dachował samochód służbowy TP SA. Na szczęście kierowcy nic się nie stało. Włodek i kilku naszych pracowników postawiło autko „na nogi”. Włodek obfotografował je na prośbę kierowcy.
Klnę się na wszystkie świętości, że nikomu z TP SA nic złego nie życzyłam i żadnych uroków nie rzucałam 😯
Jotko, a książki telefonicznej widelcem aby nie przebiłaś?
http://www.youtube.com/watch?v=iOWnDAvruNk
new year’s resolution… jesc wiecej i smaczniej (zamiast kaszy z nieba niech kawior i ostrygi leca), pic wiecej i lepiej (zeby ktos mi codziennie zamienial wode w wino). Elit sie wystrzegac zwlaszcza tych samozwanczych. Plackiem sie delektowac i podrozowac dookola swiata w ciekawym towarzystwie (docenci wystarcza) i znalezc Pana Lulka co sie gdzies zapodzial i nuda wieje 🙂
Witam Szampaństwo.
Kunkurencja czy co 😯
http://www.tvn24.pl/-1,1688340,0,1,polka-ubrala-byka,wiadomosc.html
Poza tym Piękny śnieg pada 🙂
I mam dużo roboty 🙁
Tylko na moje wprawne jeszcze oko, to nie druty, to szydełko.
haneczko,
ani widelcem, ani kołkiem osinowym 😉
Posłałam Alicji zdjęcia tego autka z prosbą o zamieszczenie na blogu.
Pan z TPS SA spadl z byka?
Sławku,
z „cieńkocieńko” 😉
Mnie też patrzy na szydełko. Bardzo sympatyczny pomysł na autoreklamę, a zwierzaczkowi całkiem do twarzy.
Jotka…
przyznaj się, przewróciłaś książkę telefoniczną na drugą okładkę?
Już ja tam wolę mieć z Tobą dobre układy na wszelki wypadek 😯
http://alicja.homelinux.com/news/Dachowanie/
no popatrz, a zwierze tak solidnie wyglada, wydawacby sie moglo, ze firma ze spizu, a jednak szydelkiem odziewana 🙂
Na voodoo najlepsze podobno jest piwo 😉
Upiekłam chleb z dynią.
Alicjo,
dzięki 🙂
Słuchajcie, ja naprawdę żadnego woodoo, ani żadnych takich nie uprawiałam.
Ale zastanowię się czy nie powinnam? 😯
Tak wygląda i smakuje super. Zwłaszcza z masełkiem i (albo) konfiturą
z tym piwem, to roznie
http://www.widouf.com/video_La_magie_voodoo_229
W tym roku zagram główną rolę w filmie „A jednak Bambi żyje, i to jak” , no i do reszty się stoczę. Jedno z dwóch.
A capello – Ciebie wychowam na „człowieka” w czasie przerw, lubię beznadziejne projekty 🙂
Oh la la 😯
O kurka siwa…działa, tylko nie na tych, co trzeba 😯
Jotka,
ale pamiętaj, zawsze dla Ciebie fotki zamieszczałam 😎
Trzeba by Za Róg, zakupić Lecha i spróbować sztuczki, a nóż-widelec …
Na razie – do zajęć 🙁
😆
– wyślę rachunek za krem przeciwzmarszczkowy… najdroższy!
…Plackowi… nie Alicji ani Nemo 😐
A u mnie się taki jeden z energetyki zakopał wczoraj na podwórku. Nie mogłyśmy z Sylwią pojąć, na płaskim w miarę śnieg ugnieciony, zawrócić ciągnikiem z przyczepą mozna bez kłopotu, a ten włączył wsteczny, zjechał z rozpędem w stronę małej stajni i tam w zaspie ugrzązł. Może znęciły go ślady ciągnika, ale tam jeszcze jest rowek, przez który ciągnik z napędem na 4 koła bez problemu przechodzi, a samochód, nawet terenowy, wpadł dwoma kołami i został.
Ponieważ mi podpadł więc pozwoliłam mu się kopać do oporu, ale po godzinie się załamałam i zadzwoniłam po znajomy ciągnik, facia zaś zaprosiłam na kawę. Nim ciągnik przyjechał prawie zaprzyjaźniłam się z nim (faciem), okazało się, że ma 13-letnią córkę, która kocha konie.
Nie ma tego złego…
Placku,
ten biały puder z rozmarynu zniknął po 4 kuracjach bawarkowych. Jeszcze na wszelki wypadek zerkam, czy się nie pojawi, ale jak dotąd – spokój.
Masz u mnie duże piwo, w kuflu, nie w puszce 😎
Zamienię postanowienia noworoczne na chleb z dynią.
Biedny energetyk – prąd go pewnie dzień w dzień kopie, a własna córka konie kocha. Prawie chciałem poczęstować go piętką 🙂
Alicjo,
jasne, jesteś moją najlepszą kumpelą 😆
Żabo,
witaj w klubie, albo to ja zawitałam w Twoim 😉
ja też tak mam, że po pierwszych gromach, nos wytrę, łzy osuszę i jeszcze nakarmię 😯
jakieś wybrakowane z nas wiedźmy 😉
Zapraszam 🙂
Związki przyczynowo-skutkowe:
Robótki ręczne wpływają na lepsze somopoczucie się mojego kolana 😀
Alicjo – Bardzo mnie to cieszy, czy masz gorącą kawę ? 🙂
(Oficjalnie Bambi gardzi alkoholem, prywatnie żłopie jak jeleń z makatki)
Pyro,
jesteś tam?
Kłaniam Ci się w pas kochana, za podpowiedź, żeby zaprosić Marka R. Grońskiego z wykładem o historii humoru/satyry 😆
Dzięki uprzejmości Pana Gospodarza – Piotrze, raz jeszcze dziękuję – odbyłam przeuroczą rozmowę telefoniczną z MRG, który z radością zaproszenie przyjął.
Teraz proszę o trzymanie kciuków, żeby zdrowie pozwoliło Mistrzowi do nas przyjechać.
Mam nadzieję dopiąć jutro ostatni wykład z serii historia życia codziennego.
Pod wpływem rozmów z pracownikami Muzeum Etnograficznego w Poznaniu zmieniłam nieco pierwotną koncepcję. Punkt ciężkości został położony na źródła/korzenie. Zapowiada sie bardzo ciekawy cykl.
Miałem 13 lat gdy Cocteau wyszeptał swój własny cytat – „Ah, la Piaf est morte, je peux mourir”.
Za oknem inwazja lodów, pistacjowych albinosów. Przestawiam się na czas prawosławny. Dobrego wieczoru 🙂
Placku,
🙂
spadam do obowiąków, którym nijak nie można, za przeproszeniem, zatkać gęby 👿
I dotrzymał słowa…
Ale był dobrze wychowany. Ladies first 🙁
Więcej o Olku. Knitting is for p u s s i e s? O…nie zgodziłabym się. O wiele łatwiej i szybciej pracuje się szydełkiem, nie jest też trudno ubrać jakąkolwiek bryłę za pomocą szydełka.
Ale ciekawe…używa tasiemek, wełny, chyba ciętej folii polietylenowej i takich podobnych.
http://according2g.com/2010/09/knitting-is-for-pus-by-olek/
Może by tak Jerzoru oszydełkować rower? Zrobiłby na wsi furorę 😉
Placku,
bę?ziesz musiał jak jeleń z makatki i już 👿
Mam kawę na wypadek gości, ale ogólnie herbatuję. To co, wpadniesz?
Moja koleżanka Ela na męskie „proszę, kobiety mają pierwszeństwo”, odwraca się i syczy do męskiego szowinistycznego prosiaka – nie potrzebuję specjalnego traktowania, ja też jestem człowiekiem 😯
Jotko – tak trzymaj. Sama wiesz – nie wystarczy się natyrać – trzeba tyrać z głową! Naprawdę zapowiada się ciekawie. Jak wyjdzie, zrób znowu trochę szumu prasowego. Zawsze przydatne i łatwiej o sponsorów.Też „nie żal mi”prawie niczego; może tego, że nie śpiewa już Piaf, Wysocki, okudżawa, że teksty Osieckiej ustąpiły miejsca wierszykowi „trzymaj się”. Ot, marudzenie starszej pani… Nie jest to samo dno; Babka mojej psiapsiółki *rocznik 1885) opowiadała nam, że szczytem mody w jej latach pensjonarskich, było westchnienie z różanych usteczek „wody z sokiem maliowym, bo zemdleję”
good timing 🙂
Gott mit sailling 🙂
😐
buzia w ciup, plecy prosto, rączki w mał… z dala od klawiaturki… widelec od… zawietrznej? – czy zawietrzna od widelca? ;/
[krynoliny prababek w krochmal, szowinistyczne świnie do pasztetu!]
;roll;
/już ja wychowam ten świat, jak się tylko wezmę… nawet sama, bez Placka… lecz z Plackiem byłby większy fun… jednak — te tabuny zazdrosnych Współwielbicielek dla naprzykładu… ;D/
0 u Celsjusza to sie nawet plaszcza nie chce zakladac. Lepiej u Fahrenheita tylko, ze jakos glupio w styczniu w krotkich spodniach latac zwlaszcza jak sie chce aaa…. Na twardo jajka sobie ugotowalem i mam na … no nie wiem na co ale zjem. Lunch to piers gesia, borowki zdobyte na Szwedach i ziemniaki miejscowe z prerii jak dluga i szeroka. Niebo dochodzi do samej ziemi po ktorej chodza krowy. Sylwestrowe homary sie udaly oba. CK koncert sobie taki. Narty, spacery po sniegu, jedzenie i kolacje i po swietach. Slonce na okraglo, spalilem sie jak homar. Nowy Rok spoznil sie o cale 8 godzin. Praca. Tytanic za 3 miesiace wyplynie w dziewiczy rejs. Nie przezyje utraty. Tyle.
Tu troche roznosci z konca 2010
http://picasaweb.google.com/100200631489841242724/RoznosciKonca2010#
W przeciwieństwie do Placka jestem uzależniony od Pyry i jeśli by chciała wiązać w kij, to jestem a votre service! Włącznie z encyklopedią lub biblią. Po inwokacji, sprawozdanie.
Wysuszyło mi piwniczkę więc udałem sie do właściwiego sklepu. Tam zobaczyłem odpowiednią tabelkę coby miejscowi wiedzieli z czym do gościa. Po wyjściu na parking w sąsiednim samochodzie zobaczyłem Santa Klaus w wersji litedog (a cappella wyjaśni)
co niniejszym unaoczniam.
http://picasaweb.google.com/cichal05/WinoPiesek?
Cichalu, cos sie u mnie nieunaocznia, sprawdz plz
Popatrzyłam na Żabie Błota, na Żabę z Krótkim i rozmarzyłam się.
Cichal – wpadnij na kieliszek jeżynówki (odżałuę, co mi tam…) na trzeźwo pod podanym adresem niczego nie ma.
Wybaczcie! Mam przedmiejskie maniery
http://picasaweb.google.com/cichal05/WinoPiesek?authkey=Gv1sRgCOrYqOuZ_JuHCA#
Cichal 😆
Żabo-jak już wydziergasz te rękawice dla Haneczki,to sama widzisz,
jaka robótka czeka w kolejce:czerwone wdzianko z kapturem dla
Krótkiego.Masz ponad jedenaście miesięcy do kolejnych Świąt.
Nie musisz się zatem spieszyć.
Jakby co,zawsze do konsultacji jest Alicja,która świetnie się orientuje,czy lepiej dziergać na drutach czy na szydełku 😉
Cichalu, dzięki Tobie odkryłam skandaliczne braki w moim wychowaniu 😯 Używałam bąbelków ze wszystkim, z resztą i bez 😳
Danuśko,
to się szyje, obszywa tym białym, a następnie wyszywa cud piękności gwiazdki białe. Nasz znajomy Zorro ze stolycy tak paradował (niechętnie):
http://picasaweb.google.com/alicja.adwent/SylwesterNowyRok2011#5557670455146583762
Jerzor go wbił na siłę. I to maszynowe, a nie ręczne. Caroline zasugerowała, że to może być niezły interes…dizajnerskie szmaty dla piesów 😉
Cichalu, ten nietoperz w czerwonym jezdzi autem z manualna skrzynia biegow, a przynajmniej tak mi sie wydaje, niestety nie dojzalem czestotliwosci fal na radiu (tlok fm?), szampana proponuje do halibuta, wyraznie sa momenty, ze i w Ameryce jest normalnie 🙂
przepraszam
To było Audi A4. Rejestracja NH. A jaka skrzynia, to nie wiem. Nie zagladałem pod ogon.
…bo szampan i halibut są raczej z górnej półki cenowej. Jak robić kasę, to robić.
Doczytałam wczorajsze, tam Alex narzeka, że my rzeczywiście o niczym, tylko o jedzeniu – a nie moglibyśmy tak o miłości, dla naprzykładu?
Alex,
rozwiń skrzydła i zapoczątkuj cykl „Z kącika zakochanych”, czy coś w tym rodzaju, może chyci, w końcu to wszystko zmysły 🙂
(Byle nie prysły 😯 )
Przykro mi, że nie jesteście skłonni wziąć pod uwagę odmiennego punktu widzenia, uwzględnić innej wrazliwości. Smutno mi, że się ze mnie wyśmiewacie.
Inaczej rozumiem pojęcie „reszta” w odniesieniu do ludzi.
Przepraszam za zamieszanie.
Więcej się nie odezwę. Życzę wszystkiego dobrego.
Reszta,
nie denerwuj się i nie odchodź od stołu, jeszcze wino polewamy 🙂
To nie jest wyśmiewanie się, tylko zwyczajnie rozładowujemy sytuację przez humorystyczne podejście do sprawy – i dobrze byłoby, żebyś też nabrała dystansu i uśmiechnęła się. Bo ta „reszta” już zaistniała na blogu i chyba jeszcze nie jeden raz ktoś użyje z dodaniem tej mordki 😉
Nie obrażaj się – moim zdaniem trochę ostro pojechałaś z wejścia i ludzie zareagowali, jak zareagowali.
Sama napisałaś, że zdarzają się nieporozumienia, i to normalne (z pamięci cytuję). No więc nie wypada Ci teraz rejterować, prawda? Jest po sprawie 🙂
Odmienny punkt widzenia…. he, he sweet old fashioned notion
Nie kumam. O co biega?
cgyba oczko (żabie, własne) sobie wydziergałam. Idę spać,
Dobranoc!
Nowy, już jestes na siłach zapalić lampkę?
Ja gaszę.
przez to wydziergane oczko nawet we właściwy klawisz nie trafiam 🙂
Żabo,
ja już zapaliłam, Cichal pali…Nowy też niedaleko, a potem to niech yyc trzyma, u niego jeszcze widno 😉
Wiekszosc jest zawsze milczaca. Wiejskie maniery gora 🙂
Niech zyje Lud. Niech zyje LWP. Zreszta zawsze sie zdazy zlinczowac.. 🙂 Ogladam westerny to wiem. Whiskey z ludem zamieszac nie wstrzasac. Zima idzie. Sredniowiecze. Kruszyc lancuchy znowuz przyjdzie. Ale jak? Lud maniery stracil. Towarzysze magisterki porobili, dzieci doktoraty, wnuki profesury. Lud z Uni zapomogi dostaje zeby nie kruszyc. A reszta? Reszta jest milczeniem.
Czwarty styczen jaki ladny dzien 🙂
YYC, mikser w porząsiu bardzo. Miesza wszystko, jest mocarny – jak się uprzesz, wymiesza Ci beton na domek jednorodzinny, może nawet z przybudówką. Jeśli masz miejsce na wierzchu, żeby go postawić, to bierz. Nie licz na to, że będziesz go chował po każdym użyciu, bo waży z pół tony. To jego zaleta zresztą: stoi na wierzchu i zawsze gotowy – jak pionier zupełnie (bud’ gotow – wsiegda gotow!).
Przyjemnego wybierania koloru karoserii…
Nisiu, dzieki za info. Wlasciwie to tylko czekamy na jakas obnizke, cos sie zdazy napewno tylko niepewno czy jutro czy za miesiac i kupujemy. Ceny w wiekszosci jednakowe na Artisan (325W) i sa ok $399-449 wiec np. 25% znizki juz bedzie milo 🙂 Zgapilem sie przed swietami. Jak sie wreszcie zakupi to ciasta pojda w ruch, moze chlebki 🙂 Wczoraj ogladalismy rozne modele (rozna moc glownie ale nie tylko) Kitchen Aida i Artisan pewnie najlepszy dla nas.
Poki co narty kupowalismy zeby sie kondycyjnie przygotowac do tych ciast 🙂
Ostatnie 3 paczki papieroskow i rzucanie sie zaczyna. Ciekawe jak pojdzie 🙂
Rzucenie palenia to żaden problem. Sam to robiłem 54 razy…
OK. To nie ja.To napisał stary prześmiewca, Mark Twain. Moja rada: nie dawaj sobie terminu (trzy paczki i takie różne…) rzuć w tym momencie. Zrobiłem to 25 lat temu w połowie palonego papierosa. Paliłem wcześnie 2, 3 paczki bez filtra! Jak Pan Bóg chce kogoś ukarać, to mu rozum odbiera! Ale rozum (w tej materii of course) powrócił!
Ja rzucałam 258 razy albo i więcej, zwłaszcza po imprezie. Moja szczera rada – nie ogłaszaj nikomu. Rób to po cichu, cichosza, bo jak ogłaszasz, to wszyscy zaczynają pytać, jak leci, czy Cię ciągnie do dyma, czy nie. To jest niepotrzebna presja. Jak robisz to po cichu, nikt nie pyta, a jak się nie uda, to tylko Ty wiesz. I zaczynasz zabawę od początku, po cichu. Robisz to tylko dla siebie tak naprawdę, dla nikogo więcej, żadne przysięgi, nawet ciche – dla tatusia, mamusi, żony/męża, dziecka nie działają, to Ty musisz mieć dość i chcieć rzucić.
Lokomotywą byłam od 18 do…ło matko z córko, paliłam 20 lat!!! Poważnie – jak lokomotywa, a nie tam dla towarzystwa. Paczka dziennie, w porywach więcej. Dłuuuugi czas extra mocne bez filtra 😯
Dałam radę, aczkolwiek chodziłam po ścianach jakiś czas. A Jerzor połapał się dopiero za 3 dni, że coś ze mna nie tak…nie palę?! Bo po raz pierwszy nic nie anonsowałam, tylko tak po cichu.
Dodam, że Jerzor nigdy nie palił, ale widziały gały, co brały, pretensji nie mógł mieć 😉
Jeszcze jedna rada – rzucaj tyle razy, ile się da, za którymś razem zaskoczy.
Ale życzę szczęścia tym razem. Znam ten ból 🙄
YYC, myslę, że będziesz zadowolony. Ja tego Artisana poznaję teraz po detalach – jest w większej części programów kuchnianych, które oglądam. Coś w tym jest, że ma powodzenie, chyba nie tylko „product placement”.
Tylko uważaj, jak będziesz chciał zrobić masło. Robi doskonale, tylko ta maślanka chlapie jak szalona…
Ja mam jeszcze malakser, z którego też jestem zadowolona, bo zajmuje mało miejsca (wąska podstawa), a ziemniaki na placki trze z szybkością kosmiczną. Takoż dziabie wszystko ostrym nożem, a w dużej misie ma mała miseczkę, też z nożem, więc jak chcesz blendować niewielką ilość czegoś, to nie musisz brudzić tej głównej. Masło robi równie dobrze jak mikser, za to nie chlapie.
Przyjemności!
Dzień dobry,
Dzisiaj ze mną duuużo lepiej, już prawie dobrze.
Przeklinam za to wszystkie komputery i wyższą elektronikę w jakie zostały wyposażone nowe samochody.
Mój wymaga corocznego przeglądu, bez tego nie mozna jeździć, podobnie jak w Polsce. W samochodzie większość usterek staram się usuwać sam – po pierwsze bardzo to lubię (ja przy tym odpoczywam) i trochę się na tym znam, a po drugie dużo taniej – byle jaki warsztat za każdą godzinę oglądania co mam pod maską życzy sobie $100.00 plus (np. za wymianę 6 świec w moim samochodzie chcieli $400.00, bo trudny dostęp).
Producenci i mechanicy jednak nie lubią takich jak ja i wyposażyli samochody w różne elektroniczne czujniki i lampki, które tylko oni mogą, za duże pieniądze, zgasić. Gdy jakaś lampka się pali, samochód nie może mieć przeglądu, bo komputer „przeglądowy” od razu odrzuca.
Samochód doprowadziłem do stanu idealnego, chodzi jak zegarki u Nemo, ale i tak będę musiał wydać kilka setek, bo pali mi się kontrolka silnika. Będą sprawdzać, szukać dziury w całym, a na koniec wypiszą rachunek. Za nic. 👿 👿 👿
Podczytałem wczorajsze i dzisiejsze
Barbaro,
do wczorajszego – ja ocean znam i lubię, ale również dostałem kiedyś prezent od losu i prawie rok mieszkałem w górach na wysokości 3000 m npm. Do dzisiaj nie widziałem w życiu nic piękniejszego. Dlatego za nimi tęsknię i chętnie oddałbym Nemo trochę horyzontu, o którym dzisiaj gdzieś wspomniała, za widoczek jakiegoś malowniczego szczytu.
reszta,
a co Ty się tak szybko gotujesz? Spokojnie, łzy obetrzyj, tutaj nikt się z Ciebie nie wyśmiewa. Usiądź, powiedz skąd przybywasz, co lubisz, wszystkie ciekawostki mile widziane, każdy chętnie posłucha. Ręczę. Zresztą 😉 sama zobaczysz.
yyc,
rzuciłem 11 lat temu, ale tak jak Cichal, z marszu. Wszystkie poprzednie podchody typu „od jutra”, „to ostatnia paczka” itd nie powiodły się. W czasie najgorszego życiowego dołka paliłem 4 paczki dziennie(!), później mniej.
Rzuciłem mając jeszcze kilka papierosów w paczce, nosiłem ją zawsze przez następne kilka miesięcy w kieszeni, na wszelki wypadek. Nigdy się nie przydała, wreszcie wyrzuciłem. Nie wiem jak mogłem przez tyle lat palić. Życzę powodzenia.
Dobranoc Wszystkim 🙂
Nowy,
ja też tak rzuciłam! Z marszu i… po cichu 😉
Kto nie palił, ten nie wie, osochozi, to nie narkotyk, to nie alkohol, to działa zupełnie inaczej. A jak ciężko się odzwyczaić, wiedzą ci, co chodzili po ścianach. Też nie wiem, jak mogłam przez tyle lat palić. Ale za moich czasów rzadko kto nie palił.
Ziewam i zwiewam! Dobranoc!
O, tak całkiem nie zwiewam, lampkę palę, czytając następny kryminał Krajewskiego i Czubaja.
Jakie dobranoc? Dzień dobry mówi Wam człowiek pracy 😎
No dobrze, ci zza kałuzy mogą iść spać 😆
Bardzo ubolewam nad tym, że nasz syn pali. Też rzucał wiele razy. 🙁
A swoją drogą to jest taki jeden, który stanowczo powinien podjąć to noworoczne resolution i je zrealizować.
Jest to niejaki CZAS, który powinien zwolnić. Pędzi jak szalony i mam z nim na pieńku. Ale czy ta wredota zechce? 🙄 👿
Miłego dnia dla tych, którzy wstają, dobrych snów dla tych, którzy idą spać 🙂
Jotko – Dziękuję, nawzajem 🙂
Witaj Jotko – nie zechce. Mój nie chce – stale jestem o tydzień „pod horyzontem”. Miś i Miszcz mnie natchnął – naleśniki z jabłkami smażonymi zapachniały – będę uskuteczniać
Pyro,
pod horyzontem? Nie znam tego powiedzenia. Dobre!
Placku,
🙂
Spadam, Włodek woła na śniadanie. To najmilsza pora dnia. Cicho sączy się muzyka a my sączymy ciepłą kawusię i rozmawiamy. Potem to już ta wredota czas wchodzi do akcji, wrrr ….
Perfekcyjnego dnia! 😀
(U mnie naleśniki z konfiturą agrestową – od Mamy 🙄 – w pięć minut się zrobią… bezmikserowo, bo się ‚spalił’ wereda w samego-ci Sylwestra 😥 … wysłużywszy 19 lat, to fakt ❗ ) 😀
…dziewiętnaście i pół… a nawet i osiem miesięcy — bądźmy precyzyjni 😉 😀
Nie mam perfekcji, nie mam jabłek, nie mam agrestu, ale uparcie czekam na zmiany na lepsze, jak uśmiechnięty pasażer pociągu z Zakopanego do Olsztyna. Czytam wpisy o wrażliwości i i wołam – logiko, sensie, sprawiedliwości. Odpowiedzią jest głuche milczenie, jak to w sadzie wiśniowym, zimą. Za oknem Ludzkość i szopy pracze.
…a bo „niektórzy”* to mylą – do późnej starości – wrażliwość z drażliwością… a przesądy i konwencje mają za istotę rzeczy… 🙂
/się zadumała nad kondycją Ludzkości zgodnie z przewodnictwem ją-Wychowującego 🙄 /
_______
*”reszta”, nigdy ja!… przenigdy ja!!!… 😉
A propos istoty rzeczy – Gdy zaczynam zapominać o tym co jest ważne, a co nie, czytam komunikaty.
Poniedziałek – samolot w Nowym Meksyku zderzył się z kojotem.
Wtorek – „United Airlines B772 nad Toronto, rozlana kawa po woduje utratę łączności” (cytat).
Wnioski – Wychowanie, wychowanie, wychowanie – kojot na smyczy, kawa przez słomkę.