Zgadnij co gotujemy?
Do nowego roku jeszcze trochę czasu ale przezorni rozglądają się za przyszłorocznymi kalendarzami. Nasz już jest gotowy. Tu możecie go zobaczyć z zewnątrz. A ja opowiem krótko o tym co jest w środku. Są więc porady fotograficzne Tomasza Tomaszewskiego, samochodowe Jerzego Iwaszkiewicza, ogrodnicze, herbaciane i inne Marka Przybylika, winiarskie Marka Kondrata, historyczne opowieści Włodzimierza Kalickiego i przepisy kulinarne znanego Wam autora. Są też małe dziełka dwóch satyryków: maciupeńkie felietoniki Stanisława Tyma i rysunki Henryka Sawki. Kalendarz ten można dostać tylko w sklepach z herbatą Dilmah. A także wygrać w quizie blogowym. Pierwszy egzemplarz już dzisiaj!
1.Skąd się wzięła nazwa wina tempranillo?
2.Jaki stały nadtytuł nosi felieton Stanisława Tyma w „Polityce” ?
3.Mleko krowie stosunkowo późno trafiło do jadłospisu ludzi, czy i jakie mleko pito więc wcześniej?
Podpowiedzi i tym razem znajdują się oczywiście w archiwum blogu. Oraz w internetowym wydaniu „Polityki”. Proszę więc sięgnąć do źródeł i przysłać odpowiedzi na adres: internet@polityka.com.pl O przyznaniu nagrody rozstrzygnie czas i komisja w składzie jednoosobowym. Czyli wszystko po staremu!
Komentarze
Witajcie,
Ja nadal z doskoku, internet w domu nadal kaput 🙁 .
Odpowiedzi wysłałam, za poprawność nie ręczę…
A teraz wracam do zdjęć i opowieści Nemo 🙂
Niestety, znowu dopiero teraz mogłem zajrzeć. Pytania łatwe, musiały być natychmiastowe odpowiedzi, choć to o mleku wydaje się podchwytliwe, bo tak naprawdę według mnie brak dowodów, że mleko innych zwierząt pito przed mlekiem krowim. Ślady hodowli kóz i owiec nieco wcześniej niż krów (a i to nie jest w 100% pewne) nie dowodzi, że pito ich mleko już wtedy. W każdym razie w czasach opisywanych przez Homera hodowano już krowy, więc może i pito ich mleko niezależnie od koziego.
Jak widać, marudze na zapas. Ale jakiś poirytowany dziś jestem. Nie wszystko idzie w dobrym kierunku chyba.
Stanisław,
Uśmiechnij się 🙂 Będzie lepiej…
Pewnie, że będzie lepiej. Dziękuję, Ewo. Zawsze byłem optymistą, ale optymistą paradksalnym, który wierząc, że będzie dobrze przejmuje się strasznie wszystkim, co jest jakoś nie tak.
Ale dzisiaj jest piękny dzień, imieniny Ireny, więc wszystkim Irenom życzę zdrowia, radości i pięknych, wymarzonych prezentów.
Nemo- czekamy na ciąg dalszy włoskiej uczty 🙂
Gospodarzu- zapewne w nawale zajęć nie doczytałeś wszystkich
naszych wczorajszych wpisów i dlatego zapraszam ponownie do
uczestniczenia w naszym mini zjeździe 31 października, organizowanym
tradycyjnie na Ursynowie,a związanym z przyjazdem Aliny do Warszawy.
Dzień dobry!
Przegapiłam konkurs :O Mam nadzieję, że będzie jeszcze jakiś kalendarz do wygrania 🙄 Ten „Polityki” z zegarem bardzo lubię, ale jakby się kończył 🙁 Używam oszczędnie, ale na przyszły rok zostanie tylko styczeń 🙄
Stanisławie,
myślę, że tak całkiem na początku, to było mleko ludzkie, a potem – kozie 😉 Krowy służyły głównie jako zwierzęta pociągowe, choć kolej wynaleziono trochę później 😉
Witajcie w ten słoneczny dzionek (dziękuję Placku). 😆
Teraz sobie idę na małe zakupy i pospacerować, korzystając ze słoneczka, którego stałej obecności Wam życzę. 😀
Ledwo zdążyłem dojechać z Nidzicy (a właściwie z Niborka), by rozstrzygnąć quiz. Dziś po raz pierwszy wygrał Placek! Gratulacje! A prawidłowe odpowiedzi to:
1Tempranillo od słowa temprano czyli wcześniej, ponieważ te winogrona zbiera się wcześniej o dwa tygodnie niż inne;
2 Kot czyli pies;
3Mleko kozie.
I teraz tylko Drogi Placku, proszę o podanie adresu, na który mam wysłać nagrodę. Czekam p.adamczewski@polityka.com.pl
A kalendarz będzie jeszcze do wygrania.
No proszę! Placek się zaczaił, nie dospał i wygrał! Gratulacje 😀
Za tydzień nastawię budzik 😉
Placku,
Gratulacje 🙂
Gratulacje dla Placka! 🙂
Placek górą!
A ja dopiero teraz – Nemo, masz dobre oko. Pojechałam Twoją ścieżką.
Może uda mi się jeszcze wieczorem podejrzeć co na blogu.
Dzisiaj Ireny? Jakież to śliczne imię, a tak rzadko nadawane.
Placku, ależ się cieszę i gratuluję pierwszej wygranej – mam nadzieję, że nie ostatniej. 😆 😆 😆
Właśnie wróciłam ze spacero-zakupów i zdobyłam piękne, cielęce żeberka z całą masą, mojej ulubionej chrząstki – ale będzie chrupanie. 😀
Dzien pelen wizyt. Sprzatanie na calego. Uciekam pod kordelke. Taki ze mnie zmarzluch. Tylko wystawie nos i bede biernie muzykowal. Zycze pieknego popoludnia.
Ciekawe jak tam w Warstawie rozpakowuja sie przesylki i jak wypadla Pani Lauda Air. Inna przesylka na Slask z trudem ale pojechala.
Jakos luzno robi sie w domu.
Pan Lulek
Placku, gratuluję.
Nemo, wysłałem rano odpowiedź, jaką sugerujesz, czyli mleko kozie ale dopiero po ludzkim i przegrałem 🙁
Bardzo dziękuję i bardzo się cieszę 🙂
To nie moja wina, ale nasza, że Gospodarz, zamiast parzeniem herbaty Dilmah (zbawienna na poniborkowe zmęczenie – post Niborek stress), rozstrzyganiem quizów się zajmuje. Z kolei nic tak nie usuwa poczucia winy jak herbaciany kalendarz 🙂
Panie Piotrze – Wygrałem też 23-go czerwca, odpowiedziałem na zawiadomienie prośbą i tak sobie czekam. Czy wysłanie jej na Pański osobisty adres nie będzie nietaktem ? 🙂
(Co za naród, wygrał i jeszcze mu mało)
Nemo – Czaję się tylko wtedy gdy Ty nie śpisz, wtedy mogę zajrzeć Ci przez ramię. Tej nocy byłem w Sienie 🙂
Placku – gratuluję wygranej!
A wszystkich pozdrawiam gorąco z zadeszczonego Poznania
Nisiu! Jesteśmy do dyspozycji. Cały tydzień mamy weekend. Się cieszymy from the mauntain! Nie mamy Twojego tel. Nasz 914222121 (oczka, oczko)
Placku, jeszcze bardziej gratuluje pobytu w Sienie. Och, jakbym pobył.
Placku, o ile mnie pamięć nie myli wtedy postanowiłeś przekazać nagrodę Nemo. Ona zaś już to miała i nagroda poszła jeszcze dalej ale oczywiście w dobre ręce.
A jak ma być tym razem? Czy poznam Twój adres? Czy znowu oddać nagrodę osobie, która była druga?
Czekam na decyzję!
Placek jak w tej anegdocie o słoniach w Puszczy Białowieszczańskiej, malińkie i utajiwszy sia…
Stanisławie – To było tak dawno temu, że wkrótce będzie w sieńskiej katedrze tablica o tym, że tam byłem. Zapewniam Cię, że pobędziesz, a z odrobiną szczęscia natkniesz się na A capellę w hełmie. Taka jest moja wola, a uparty jestem 🙂
W międzyczasie polecam Ci Herberta „Barbarzyńcę w Ogrodzie”. Zakładam, że czytałeś te szkice, ale przeczytaj je po raz kolejny, metodą Slow Herbert.
Dla mnie były moim pierwszym przewodnikiem, każde słowo pisane z myślą o moich apetytach na kromkę chleba czy katedrę. Ta ostatnia kojarzy mi się z toruńską Republiką, ale to osobista i niewinna choroba umysłowa 🙂
To Herbertowi zawdzięczam pierwszy łyk wina, pierwszą pizzę, pirwsze łykowate mięso a la Bismarck. Zajazd Pod Trzema Dziewuszkami – Tre Donzelle nadal funkcjonuje, nadal jest tani, a niedawno można tam też parkować motorower czy rower.
Herbert w Sienie, oszczędzający na obiad i cytujący Iwaszkiewicza w Sienie to uczta w uczcie.
Placku (gratulacje!) — na jakich Ty falach nadajesz?!!!… — dziś rano wzięłam z półki właśnie „Barbarzyńcę…” 😯 – metodą Fast Herbert wszakoż… szybko przeszłam do „Węzła gordyjskiego i innych pism rozproszonych” (Więź 2001) – książka była tuż obok… 😉
Tak, jeśli taka wola Placka — a cappella będzie tam musowo w hełmie… /ale prosi o concession/ – i/lub aureoli (zwł. jeśliby Miś mógł to uwiecznić swą rurą…) 😈 😉
…mogę o chlebie (oliwkowym) i wodzie – no problem (mam pewną praktykę – w kilku rejonach Europy, można by odświeżyć… 😈 😀 )
http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/1,35590,8525890,Marszalek_lansuje_w_kraju_nasza_ges_na_telefon.html 🙂
23 czerwca do wygrania były płyty z TV Kuchnią. Nie mam tego, ale też nie grałam. Placek wygrał i scedował na Echidnę. Gdzie jesteś, zwierzątko?
Z Barbarzyńcą w ręku zwiedzałem Włochy po raz pierwszy, w tym Arezzo oczywiście. W drugiej ręce mieliśmy „Obrazy Włoch” Muratowa. Wtedy też byliśmy i w Sienie. Na sąsiednim blogu „Barbarzyńca” ma złą prasę, więc wolałem ten temat pomijać. Ale w 1980 roku 30 i 31 sierpnia spedzaliśmy w Rzymie na campingu. Głośno było o Polsce i odwiedzała nas młoda para sympatycznych Niemców, którzy przynosili nam co jakiś czas nowe gazety z wiadomościami o Polsce, żeby w końcu przynieść wiadomość, że porozumienia podpisane. Ci młodzi Niemcy mówili, że niemieckie wydanie „Barbarzyńcy w ogrodzie” jest najlepszym przewodnikiem po Włoszech.
Chciałoby się tę parę teraz jakoś odszukać. Ale jestem za mało biegły w rozsyłaniu po internecie, żeby próbowac. W portalach „społecznościowych” nie uczestniczę dla zasady.
A ja zagrałam raz – i wygrałam. Wiosną 2007. Tematyka była tailor-made – angielsko-monachijska, więc MUSIAŁAM… po prostu nie mogłam nie wziąć udziału… 😎
Ale to dawno było… może więc czas znowu?… – hełm, zbroja, zasadzka, (wieczór wcześniej jakiś sprytny atak uprzedzający na Nemo 😈 ) — i juszszsz! 😀
Gratulacje dla Placka. Pamietalam, ze 23 czerwca to o echidne chodzilo 🙂
Panie Piotrze – Teraz wiem, że mogę się cieszyć poczwórnie – z prezentów i prezentowania, ale przez moje mataczenie to koniec mej kariery dyskretnego filantropa 🙂
Tak, bardzo proszę przekazywać wszystkie me nagrody Ludzkości, którą, wzorem ee cummings, kocham, a chwilowo nie stać mnie na prezenty 🙂
Nadal nie straciłem nadziei, że kiedyś poproszę o Pański autograf osobiście, a za niecny plan potęgowania mej radości też wtedy przeproszę 🙂
Cichalu – Ty wiesz lepiej kim jestem i co czuję, wyjaśnij za mnie, uszy mi się w drzewa zaplątały.
Alino – Tak, tego dnia świętowała 🙂
Prawdziwym sportowcom-gentlemanom wystarczy sam tytuł zwycięzcy. I w ten sposób nagrodę otrzyma Ewelina, która jako druga odpowiedziała też prawidłowo. Kalendarz wyślę jutro. Dedykację dla Placka wytrę jego (zapewne) ulubioną gumką myszką.
Weszłam w posiadanie drogą kupna 6 pigw gigantów ( 6 pigw = 3 kg ), doradźcie mi proszę jak najlepiej je zagospodarować 🙂
A capello – Nadaję przez Serendipity 680 AM. Chciałem żeby Twoje plany zaowocowały jak najszybciej i nie miałem prawa sugerować byś tym razem poszła śladami pisarzy, malarzy i Katarzyny z aureolą. Wpadnij też do San Marino, chyba że już jest tam asfaltowo i płasko.
Stanisławie – To co czytam nigdzie nie jest mile widziane, zależnie od tego gdzie jestem, ale jak widzisz nie jestem mistrzem konspiracji i nie czytam Wprost w okładce Krzywego. Rzadko czytam przy jedzeniu, ale przy tym stole mój brak manier jest traktowany z wyrozumiałością. Ten blog przypomina mi to za czym tęsknię, a nie to czego nie sposób zapomnieć.
Zaprawdę cudowną to rzeczą jest podróżować w dwa przewodniki 🙂
„Jeśli nie bałbym się tego słowa, powiedziałbym, że byłem
szczęśliwy. Ale nie wiem, czy zostanę dobrze zrozumiany”
ZH
Ha, cóż za konspiracja 😯
jeszcze by się okazało, że Placek to warszawski staruszek z widokiem na gniazdo sokołów na PKiNie 🙄 😉
Gotuję tybetańską zupkę. Coś mi się zdaje, że będzie w sam raz na dzisiejszą słotę. Pogoda właściwie jakby marcowa, raz słońce, raz deszcz i zawierucha, ale latają tylko liście, zapowiedziany śnieg trzyma się wyższych partii mojego landszaftu za oknem.
Zupka bulgocze, ciasto na kluseczki zamieszone, jeszcze tylko znaleźć zamrożoną kolendę, co ją zakopcowałam onegdaj, ale nie pamiętam, w jakim opakowaniu 🙁 Woreczek, pudełeczko z niebieską pokrywką, z czerwoną…? 🙄
kolendrę 😉
„Tam był mi raj/
pókiś ty ze mną była” – rzecze geniusz, a śpiewa co i raz kolejny tenor.
Zjadłyśmy drożdżowe racuszki z jabłkami i drobno pokrojonymi suszonymi morelami. Owszem, owszem – dobre były, i nawet ja nie marudziłam, chociaż nie lubię słodkich obiadów.
…
may i touch said he
how much said she
a lot said he
why not said she
let’s go said he
not too far said she
what’s too far said he
where you are said she
…
Z pigwą żadnych doświadczeń kulinarnych nie posiadam, znam ją bardziej z widzenia – uroczych kwiatków i poźnych owoców. Ale takich gigantów jak u Małgosi, to nie widziałam. Dzisiaj przytaszczyłam do domu spory kawałek dyni, bo marzy mi się zupa dyniowa, dosłownie chodzi za mną, wszak to najwyższa pora na dynię. Nie wspomnę już o cieście z dyni, ale to odkładam na później 🙂
Małgosiu-moim skromnym zdaniem pigwa najlepsza na nalewki
i na konfitury.Lubię jej lekko kwaśny smak.Nalewkę robiłam w ubiegłym
roku i cieszyła się wielkim powodzeniem.W tym roku też nastawiłam 🙂
Francuzi robią z pigw świetne konfitury.Jadłam,ale takie kupowane
w sklepie.Skoro masz,aż 3 kg tego dobra,to może i nalewka i konfitury ???
To może Danusiu podzielisz się ze mną przepisami, bo to mój debiut z tym owocem.
Hej kolendra, kolendra. Idą święta! Placek okaże sie śpiochem Mossadu na tymczasowym żołdzie KGB z inspiracji CIA:-)). Tamci są poeci!
Czekam na SzczeciNisię bom zagubił był Jej namiary. Fasola Jaś bulgoce…Niemasz na antypodach takiej jak w Polszcze. A przewozić nie wolno, sapristi!
Placek nagrody swe ludzkości rozdaje,
Lulek dobytek pakuje,do klasztoru śle
oraz w nieodległe kraje !
No cóż,nam przyjąć z pokorą pozostaje
te nowe,blogowe obyczaje.
A o Sienie pomarzę dziś tylko…
Jak dobrze,że toskańską jesień
Nemo hojnie na zdjęciach,
jak na talerzach podaje 🙂
Małgosiu,
a cóż to za pigwy giganty ? Mam nadzieję, że smakują tak samo dobrze jak te małe. Bardzo dobry jest dżem z dodatkiem jabłek, myślę, że także galaretki czy marmolada/ ja robiłam tylko dżem z powodu małej ilości surowca/. Znajomi przygotowują także pigwę do herbaty – drobno pokrojone owoce zasypane cukrem puszczają sok. Tylko to trzeba przechowywać w zimnym miejscu, najlepiej w lodówce. Kiedy jestem u nich zawsze życzę sobie herbatę z pigwą.
Także Haneczka ma doświadczenia z pigwą, choć w tym roku podobno krzaczki miały mało owoców. Ale Haneczka chwilowo jeszcze zasłuchana w muzykę Chopina.
Z tak dużym owocami chyba bedzie łatwiej sobie poradzić niż z tymi maleńkimi. Ciekawa jestem rezultatu i wrażeń z obierania pigwy.
Kocham pana, panie Sułku. (Zamienić na Danuśkę!)
Ewa poszła spać po trudach podróży a ja sobie przypomniałem, żem schował na miesiąc prawie nalewkę Pyrową! Pyro żyj wiecznie i niech Cię Cherubinowie na rękach noszą a pieśni anielskie do uszków sączą!
Ale żem nie jednokierunkowy, tom również i resztkę Żabowej nalewki (60%) naszedł i się rybię, eee, tzn raczę. A kiedy nadjadą pozostałe domy…To się Ewunia sziwi o so chozi…
Krysiu! Szy dalej jesteś tak piękna jak pikfofa nalefka!
Małgosiu- nalewkę robię w proporcjach najprostszych z możliwych,
bo lubię,takie przepisy łatwe do zapamiętania 🙂
1 kg pigwy
1 kg cukru
1 l wódki
Najpierw zasypać cukrem pokrojone,oczyszczone z gniazd nasiennych owoce.
Pozostawić na 2-3 dni,aż puszczą sok.Wymieszać,zalać wódką i czekać.
Czekać i czekać….6-8 tygodni 🙁
Odcedzić,odlać,przelać,nalać,wąchać,próbować i kosztować 🙂
I na tym etapie mogę do Ciebie wpaść 😀
Konfitury osobiście nie robiłam,ale może Alina albo Sławek czy Elap
mają jakieś sprawdzone,francuskie przepisy.
Dobre,polskie gospodynie też zapewne mają w zanadrzu dobre sposoby
na te,nie za słodkie konfitury.
Dopiero teraz obejrzałam włoskie zdjęcia Nemo. O tak, w tych żródłach z przyjemnością wygrzałabym się, zwłaszcza że i widoki piękne. Póki co bardzo mile wspominam kąpiele w wodzie ze źródeł termalnych w Bukowinie Tatrzańskiej.
Cichalu, Cichalu… 🙂 Widzę, żeś już całkiem zdrów, co mnie bardzo cieszy.A nalewki są najsmaczniejsze przy takiej jesiennej pogodzie.
Konfitury i galaretki z pigwy mają piękny kolor i są smaczne. Konfitury też najprostsze – kg cukru/2 kg owocu (kto lubi słodsze, może nawet odwrócić proporcje. Galaretki nie pamiętam musiałabym zajrzeć do przepisów. Ale to nie teraz – pigwy muszą dojrzeć, być słonecznie żółte – to najwcześniej w grudniu. Wszyscy wiecznie mylą pigwy z pigwowcem.
Pyro, one wyglądają jak piękne, żółte giganty antonówki.
Małgosiu,
z pigwy robię prostą nalewkę i galaretkę z gotowanych i wyciśniętych owoców. Z tego, co zostanie po wyciśnięciu, smażę pigwowe „chlebki” czyli gęstą marmeladę.
Spioch z Mossadu z insomnią 😯 To jest dopiero dramat 🙄
Bardzo dziękuję za odzew pigwowy 🙂
Byl dzien czystosci i wszystko lsni. Jak spod igly. Pomylilem dni tygodnia i nie dziwota. Na pomoc do Warszawy wyslalem posilki. Niech i inni maja klopoty. Co mi tam. Najlepiej dzielic sie z bliznimi klopotami i to bez ograniczen.
Czyzby juz Templariusz zwykly, czyli
Pan Lulek
Dzień dobry Szampaństwu.
Zgapiłam się ździebko, zapomniałam, że wodociągowcy będą dzisiaj pracować na moim odcinku i odetną mi wodę od 8 rano do 14-tej.
Dobrze, że mam wodę na herbatę, pozostały front robót stoi 😯
Idę zatem za róg po jakieś mięso (będzie papryka nadziewana ryżem i mięsem), sól też wyszła sobie.
A propos – na drugie imię mam Irena!
Gratulacje dla Placka. Przyznam, że też o nocnej porze markowałam, ale wszystko przez Nisię, zaczytałam się w jednej z Jej książek i nie dopilnowałam godziny 👿
IRENKO nasz Słodka Pierwsza! Żyj wiecznie! Całujemy Cię serdecznie ze SzczeciNisina! Fajerłorki i petardy na cześć!!!
Witam juz z nad Sprewy, droga byla ladna kolorami jesieni, tutaj pada deszcz, koty opanowaly cale mieszkanie, wytlukly rzeczy, posciagaly wszystko co mogly, bawily sie wszystkim co nie bylo przysrubowane, powyciagaly rosliny z doniczek ale okrgle jak baki i zadowolone, choc byly tylko odwiedzane przez ludzia na chwile w celu nakarmienia.
Szaruga za oknem, ale mi ciepło i dobrze po tybetańskiej zupce z imbirem. Polecam na jesienne chłody.
Placku, dzięki za inspirację 😉
Dziędobry na rubieży.
Wstałam dziś o świcie, bo umówiłam się do fryzjera na 11 rano… wczesny poranek. Było tak pięknie, że poniosło mnie do Nowego Warpna. Luuuuudzie, jakie ja chmury dziś widziałam! Tylko jesienią i tylko nad wodami takie się robią.
Zrobiłam rózne pożyteczne zakupy i oto jestem.
Cichal, zaraz do Ciebie dzwonić będę, tylko muszę coś zjeść, bom po śniadaniu…
Nemo foto pyszne, ale gdzie przepis? Prawie trzeźwy cichal
Cichalu,
przepis jest tutaj
Nemo! Dziękuję. Z trudem, ale dotarło…
Dorotol – latasz ostatnio, jak helikopter. Nie jedziesz do Żaby?
Pyro, przyjechalam wczesniej aby moc jeszcze wyskoczyc do Zaby przed zakonczeniem ferii. Z Zaba minelysmy sie pewnie na ulicy, gdyz pare razy dziennie przelatywalam obok jej warszwskiego domu.
Dorotol- cieszę się,że mimo tych porannych mgieł, nieprzyjaznych
kierowcom,dotarłaś szczęśliwie na miejsce.Co się dziwić kotom?
Smutno im było bez Was,to szukały jakiejś rozrywki.
Koty najwyrazniej trzymaja sztame przeciw nam.
Dorotol-koty chadzają własnymi drogami. I tyle …
Ale są kochane,mimo wszystko 🙂
Toast za tych ,co nadal podróżują i za tych,co dotarli do swoich pieleszy !
Toast za mini zjazd szczeciński ! W końcu nie wiem,czy on już się odbywa,
czy też będzie miał miejsce za dzień,za dwa,za chwilę…?
Zakupiłam, co należy, a teraz piję moje zasłużone drugoimienne zdrowie – Cichalu, dziękuję za życzenia w imieniu Ireny we mnie 😉
To my naprawdę nie mamy na stanie żadnej pierwszoimiennej Ireny? Nie wierzę, żeby wśród podczytujących nie było…
U nas pięknie, chociaż troszkę powiewa. Wodociągowi przenieśli się z młotami pneumatycznymi i koparami trochę dalej, woda już płynie.
Mój rów przy drodze wygląda straszliwie, rozkopany i ukamieniowany. Będę negocjować z robotnikami, żeby może zostawili mi północną część rowu (z wystawą na południe), bo już dawno myślałam, że zamiast ratować rachityczną trawę, zrobić tam skalniak. Skoro skały się odsłoniły, to sporo roboty miałabym z głowy. Tylko nie wiem, czy miasto nie chce ujednolicenia rowów. Zobaczymy, w razie czego mogę się pokłócić w urzędach, że to moje i *se* zrobię, co zechcę. Każde hrabstwo ma swoje przepisy w podobnych sprawach.
No dobra, idę paprykować.
O, i zdrowie was wszystkich, jeszcze mam dwa łyki czerwonoego 🙂
O, Alicjo Ireno – to ja Ci zycze najserdeczniej 🙂
na wlasciwe imieniny sie pewnie nie zalapalam/nie zalapie, przyjmij zatem c.k. uklony dzis
bigos to piekna sprawa na jesien, tak a propos
Szczęścia Wam życzę Wszystkim po koleji.ZebyWam sie jak trrzeba!
Dajże im wszystkim po trochu
i mnie w opiece swej miej”
Czy ja już mówiłam, że ja toasty wieczorne od kilka dni zjadam łyżeczką?
Tak,Pyro,mówiłaś 🙂
Pomyślałam sobie,że ta Twoja nalewkowa galaretka może być zaczynem
do jakiegoś nowego,rewolucyjnego przepisu !
Imaginuj sobie :
…. i podajemy owe sznycle indycze w towarzystwie,mieniącej się
wszystkimi odcieniami burgundzkiej czerwieni, smakowitej,pijanej,
smorodinowej galaretki 🙂
Danuśka, to jest myśl. Nie sznycle, ale indyk świąteczny, pieczony – z jednej strony garnitur warzywny, grzyby i sos – z drugiej borówki smażone i łycha tej galaretki. Hm, podumać trzeba.
Nikogo? To ja sobie też idę.
Witaje ponownie,
Znów z doskoku – specjalista od komputerów odsiedział u nas 3 godziny i… jutro znów się pojawi. Oby tym razem skutecznie.
Pigwóweczkę można (a wręcz należy) potraktować korzeniami: imbir + cynamon + goździki (ew. kardamon) – z tymi ostatnimi nie należy przesadzać, bo mogą zdominować zapach samej nalewki. Wypróbowane – Zgaga może zaświadczyć 🙂
Placku, Gospodarzu – wielkie dzięki za nagrodę. Wiem że nie zasłużyłam…
Melduję posłusznie że biografia Fibaka dotarła wczoraj i od wczoraj wsiąkłam w lekturę ;-). Początek książki mnie rozbawił: „Jeżeli uważasz, że niemoralnie jest kupić tanio i sprzedać drogo, a jedynym źródłem wzbogacenia się jest praca – nie czytaj tej książki, ponieważ dowiesz się jak działa Wojtek Fibak, i to Cię zdenerwuje.” Panie Piotrze – ja nie uważam, ja niestety nie potrafię… :-(. Przy czym, ta „drobna” przypadłość nie przeszkadza mi w lekturze 😉
Papryki dochodzą, chłopa ni ma 🙄
Zrobiłam 6 sporych papryk, ale oczywiście nadzienia na dwa razy tyle, zawsze tak mam. Tymczasem nie mam ani pomidorów, ani więcej papryki, ani bodaj liścia kapusty (albo czterech lub pięciu najlepiej), żeby to nadzienie zutylizować. Ma ktoś pomysł? Jest to nadzienie mniej więcej połowa ryżu, połowa mięsa, plus dyżurne i cebula przesmażona, sporo, bo lubię. Tych papryk to też dzisiaj nie zjemy wszystkich sześciu 🙄
Alicjo,
To Ty również Irena? Zatem wznoszę toast tokajem. Najlepszego!
Alicja – papryki w mróz – ja tak robię. Nadzienie – kotleciki w jajko panierować w mące. ugotować w sosie, a choćby w wodzie z warzywkiem, a potem w sos.
Poczytałam do tyłu, dziękuję życzącym za życzenia, niby drugie imię, ale jak pierwsze się zedrze, to co wtedy? 🙂
Sięgamy po drugie 😎
Zdrowie!
Chłop się znalazł, pognał do sklepu po swoje ważne jakieś tam rowerowe, mam 15 minut laby. Papryka akuratnie przestygnie. Kazałam przy okazji zakupić niedużą kapustę na pół michy nadzienia – gołąbki można zawsze zamrozić, a z papryką nie wiem, jak by było.
Alicjo,
gdybyś miała tam gdzieś jeszcze* liście winogron… => śródziemnomorska klasyka „gołąbkowa” 😀
___
*udało mi się zerwać ładne-zielone podczas wczorajszego spaceru…
W mróz powiadasz, Pyro? Ja nie robiłam nigdy tego, to się trochę bojałam.
Kotleciki – też pomysł! Tego jeszcze nie robiłam.
Alicjo-Ireno! Zeby spelnily Ci sie wszystkie marzenia i zebys zawsze miala te sama pogode ducha 🙂
Co do tego nadzienia w nadmiarze, zamrozilabym, gdyby nie bylo cebuli, chociaz moze przesmazona mozna? Nie jestem tego pewna.
Z pigwy tylko raz zrobilam galaretke, jadlam sama bo moi domownicy nie lubia. Nie lubie obierac pigwy ale moze skusze sie na nalewke Danuski, proporcje nie do zapomnienia 🙂
yyc 16:50 🙂 Czy masz jakies nowe zdjecia?
Basiu,
one by się zdały najlepiej marynowane, te liście… a z mojego drzewka winogronowego nie został już ani jeden jesienny liść nawet.
Ktoś je zwiał 😯
Ale to jest pomysł do zapamiętania i co mi szkodzi mieć na podorędziu słój (można je kupić w sklepach z żywnością z całego świata). Niby tam baran powinien z ryżem, ale co komu szkodzi wół?! 😉
Tam nawet wieprz albo i dzik spasuje (w razie niedoboru – i kurczę czy indyczę dostoi) – pszesz nas tu stale Gospodarz uczy (małolaty za przykład podaje), coby kreatywnymi być… 🙄
😉
(Mnóstwo przykładowych przepisów w sieci!)
A ja lubię ten przepis:
Pół kilograma pigwy, 25 dag miodu, pół litra wódki, ćwiartka spirytusu, imbir, cynamon, goździki
Pigwę umyć. Do słoja wlać wódkę i wrzucać do niej obrane, pokrojone kawałki pigwy. Na koniec dodać miód, kawałek kory cynamonu, kawałek korzenia imbiru, kilka goździków. Odstawić na tydzień w ciemne miejsce, codziennie potrząsając słojem, aż miód się rozpuści. Po miesiącu zlać nalewkę, dodać spirytus i przelać do ciemnych butelek.
Zapomnieć min. na 3 m-ce. Im dłuższa skleroza tym lepiej dla smaku nalewki 😉 .
A propos pigwy, co Pyra często powtarza… otóż na Bartnikach mieliśmy pigwowce, co to ludzie bardzo często mylą z prawdziwą pigwą. Tutaj w gaju pigwowym u pewnego młodego właściciela pięknego ogrodu i bardzo dobrej restauracji. Pigwa to kawał drzewa w porównaniu do krzaka pigwowca, a i owoce inne.
Mama dodawała pigwowca do dżemów i konfitur jabłkowych, może i innych, ale w minimalnych ilościach, jako „dyżurne”. Ja to jadłam z upodobaniem, cierpkość nieziemska i kwasota, w sam raz dla mnie 😉
A prawdziwą pigwę spróbowałam o wiele później.
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/06.Winnice_etc/12.Koniecznie pigwy.jpg
Znowu coś zagmatwałam ze sznureczkiem… ja się zrehabilituję, ale muszę teraz chłopa nakarmić, pardon-że mła!
W czasie jednych z naszych roboczych spotkań Zorro (dla mnie Diego) poczęstował mnie owczym serem z bezalkoholową marmoladą pigwową. Narada była bardzo owocna.
Pigwy należy wypolerować przed obieraniem, nie są wtedy lepkie.
Nemo – Z pewnością Twój tybetański rosół uratowałby życie niejednemu mnichowi. Czomolungma z imbirem (westchnienie).
Irena ma na drugie pokój – zdrowie pokoju 🙂
Ewo – Dziękuję, z ufnością czekałem na dobrą wiadomość o sklerozie 🙂
To jak chyba znów muszę udać się po wódkę i spirytus 🙁
Ja mam chyba pigwę, a nie pigwowca, bo tej wielkości to żaden krzaczek by nie przetrzymał. Co gorzej wróży nalewce, bo podobno pigwowce mają więcej smaku i aromatu 🙁
Placku, a czy konfitura z tych wypolerowanych pigw też będzie na wysoki połysk? – jeszcze wyższy, niż normalnie? 😉
(W San Marino byłam dwa razy (ale mogę jeszcze…) — wciąż stromo, wąsko i kręto, straganiarsko (krętaczo)… 😀 )
Placku – zawsze do usług 🙂
Małgosiu,
mamy w ogrodzie i pigwę i pigwowca. Ja twierdzę że owoce pigwowca są bardziej aromatyczned, a Witek kłóci się ze mną że pigwa jest lepsza. Nalewki z obu wychodzą cacy 😉
Alino, pare z ostatnich wakacji ale nic specjalnego. Zobacze czy cos do druku sie znajdzie 🙂
A capello – Wiem tylko, że pigwa polerowana czy zamszowa to igranie z ogniem 🙂
(Ewa z Adamem pigwowali, Helena z Parysem, tylko Fibak nabył ten owoc za grosze i natychmiast sprzedał z zyskiem)
A propos dobrego i złego – marynowana przepiórka pieczona w winnych liściach jest tak wyborna w smaku, że mogłaby doprowadzić do wybuchu wojny na udka.
No to robię z Waszych przepisów różne nalewki z tej mojej pigwy. Za pół roku zdam pierwszą relację.
Natychmiast sprzedał? ani troszkę się nie pobawił? 😮 – nie rozumiem biznesmenów… 🙁
Alicjo, koniecznie zapisz tę przepiórkę! 😀
(Uciekła mi przepióreczka… – polonista jak ten pies Pawłowa… 😮 )
Tak jak myślałem, kolejna kłótnia o ten przeklęty owoc. Na szczęście Plutarch miał na to radę. Przed udaniem się na spoczynek białogłowa lekko nadgryza ten rózany owoc, by aromat jej pocałunku zniewolił męża.
Basiu,
Czy natychmiast – o tym w książce nie było mowy. Grunt że sprzedał z zyskiem. Może zdążył się jeszcze zabawić 😉
Tak to zrobię, bo chwilowo nie mam zdrowia się z tym bawić. Są pigwy.
http://alicja.homelinux.com/news/12.Koniecznie_pigwy.jpg
Przed udaniem się na spoczynek…
Not tonight… —
…Czekam ci ja na wyniki Frycokompetyszyn… szczęka na pograniczu wywichnięcia… (ale czekam twardo, jak widać)… a tu dziennikarz (muzyczny Dwójki) mówi „opus dwudziesty piąty – i natychmiast ludź dobudzony… 😀
Ewo, Placek napisał, że natychmiast a on na ogół wie… Tym razem jednak to Ty masz dostęp do opus citatum ❗ 😀
(=wierzę Twej hipotezie, że zdążył… 🙄 )
A co na to wszystko osławiona Genowefa Pigwa? 😯
Małgosiu,
według Pyry – a ona się zna na nalewkowaniu! – z pigwą masz poczekać do grudnia, aż zżłóknie (z zazdrości?!). I dopiero wtedy ją traktować procentami.
Mam trochę limonek na zbyciu, może by je jakoś nalewkowo…Tylko spirytusu nie mam, mogę zakupić ordynarną czystą, jakiegoś smirnowa czy coś.
Pigwy mają wspaniały i niepowtarzalny zapach, szkoda zabijać, przyprawy dodawać oszczędnie.
Zamsz z niepolerowanych jest gorzki i powoduje mętnienie przetworów.
Do sera manchego dobre jest dulce de membrillo
W Trzecia Fibak znajdziemy odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas pytania, a dziennikarz muzyczny to nie matematyk czy śródziemnomorski polonista. Przejęty Szopinowskim i tyle. Agape 🙂
Łoooo… zajrzałam do przepisów, pigwówek jest tam kilka, ale przypominam szanownemu towarzystwu, że taka jarzębina czerwona na przykład – marnuje się! W moim sąsiedztwie się marnuje 😯
A po pierwszych mrozikach będzie i berberys. Do roboty, do roboty!!!
Niestety, tarniny u mnie nie ma ani paru innych rzeczy, znanych z Polski.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Napitki_etc./
że taka jarzębina czerwona na przykład – marnuje się! – jak to, Kanadyjki wiedzą, któremu serce dać – tak same z siebie? 😯
Przetłumaczone przez dziennikarza krótkofalowego z zagłuszaniem opusa tu i tam
😆
(artyzm zagłuszania domaga się uhonorowania – nawet jeśli niezamierzony)
Basiu,
tego nie wiem, jam Polka kanadyjska i serce oddałam na długo przed przyjazdem tutaj. Może same z siebie wiedzą, a my pytamy jarzębiny 😉
(Na wszelki wypadek – będzie na kogo zwalić 😎 ).
Generalnie jarzębinę uważa się tutaj za truciznę 😯
Tylko wtajemniczeni wiedzą, ze przydaje się ona do nalewek, konfitut i takich tam, ci wtajemniczeni pochodzą zazwyczaj zza Wielkiej Wody 🙂
„Przepiórki są z wybranych rzeźników” 😯
Małych i chudych? 🙄
A cappello,
dziękuję za komentarze 😉
Nemo – Ocean pełen ostryg, a w ostrygach perły. Po raz kolejny wyłowiłaś tę największą 🙂
Dobranoc zatroskany świecie, kręć się spokojnie, i jeśli możesz, nie chrap.
Dyskotekowa ja… stosownie podsyłam:
http://www.youtube.com/watch?v=fcz7klh-qdI