Gęgajcie narody
Listopad to dla Polaków smakowita pora!
Tak trawestując słynne zdanie o polskich powstaniach i klęskach chcę – mimo jesieni – wprawić wszystkich w cudowny humor. Oto nadchodzi czas gęsiny.
W ubiegłym roku o tej samej porze pisałem o gęsinie na św. Marcina i wielkiej akcji organizowanej przez marszałka woj. kujawsko-pomorskiego i Slow Food, popularyzującej dania z tych najwspanialszych polskich ptaków (jadalnych). W tym roku operację postanowiono powtórzyć. I – przezornie – wystartowano znacznie wcześniej niż poprzednio. Prace organizacyjne bowiem muszą potrwać dłużej, bo i akcja zakrojona jest na większą skalę.
Oto odbędą się w Przysieku gęsie warsztaty dla szefów kuchni, festyny w święto narodowe czyli 11 listopada na rynku w Bydgoszczy, na Nowym Rynku w Toruniu, na dziedzińcu Urzędu Marszałkowskiego we Włocławku, w Inowrocławiu oraz na skwerze przy Centrum Promocji i Kultury w Rypinie.
Smakosze będą mogli kupić najlepsze, bo wyhodowane w Kołudzie Wielkiej lub Rypinie gęsi owsiane na Starym Kleparzu w Krakowie, w Hali Mirowskiej w Warszawie, na Targowisku Miejskim w Sopocie i… na Festiwalu Polskich Smaków w Wilnie.
Będą także uruchomione punkty telefoniczne (oczywiście podam numery w odpowiednim czasie), w których będzie można gęsi zamawiać i potem odbierać.
I wcale to nie jest błahostka – kupno polskiej gęsi w Polsce. Niemal wszystkie wyhodowane u nas białe kołudzkie i rypińskie odlatują do Niemiec. Stamtąd, niektóre, te uznane za gorsze egzemplarze, wracają do ojczyzny z napisem na opakowaniu: „polnische ganse”. Ale są już bez podrobów, które stanowią specjalny rarytas. A dzieje się tak, bo podobno nie ma w naszym kraju popytu na gęsinę!?
Ponieważ nabrałem podczas pisania niezwykłego apetytu a mam w lodówce zarówno półgęsek jak i gęś faszerowaną to kończę dzisiejszą rozmowę o białych ptakach. Za kilka dni zaś będzie ciąg dalszy, w którym podam spis restauracji w całej Polsce uczestniczącej w operacji „Gęsina na św. Marcina” czyli wprowadzających do swojego menu zarówno gęsie podroby jak i inne wspaniałości gęsie. A teraz do stołu. Czego i wam życzę! Gęgajcie narody! Jaka ta gęś pyszna.
Komentarze
W rzeczy samej – nasza, osmiele sie powiedziec – dume narodowa, wysylamy za granice a potem biegamy za „towarem” jak ze… Polgesek powinien byc znany na caly swiat a jest zdobywany na festiwalach i u prywatnych – bardzo bardzo nielicznych – wytworcow.
Dlatego ciesza mnie takie imprezy, o ktorych tu mowa i mam nadzieje, ze zacna gesina powroci do lask.
pozdrawiam
Hej, już widzę nieco, Anię wywiało do roboty (wczoraj miała święto) nieco się podkurowałam – czyli znowu z maszyny Młodszej, pisze seniorka.
1. Poczta nierychliwa, ale skuteczna i wczoraj dostarczyła mi przesyłkę od pp Adamczewskich, z obiecanymi prawdziwkami suszonymi. Będą paszteciki z grzybami, ukochana zupa wigilijna, kapusta – rozpusta. Do bigosu pójdą podgrzybki; do sosów też o oczko niżej notowane, niż borowiki.
2. Dzwonię do Dorotola i dzwonię, a tam głucho – brzydka zmora pojechała do Warszawy i nie wstąpiła po drodze.
3. Rzeczywiście knujemy z Żabą nad zaopatrzeniem V Zjazdu. Tegoroczne bażanty ponoć tłuściutkie i mięciutkie (będą) i po połowie na twarz to taka zgrabna miarka.
4. UWAGA – wieczorny toast za zdrowie JOTKI i ew. innych Jadwig.
Za godzinę albo dwie znowu tutaj zajrzę.
Jotko, ucałowania imieninowe i życzenia nowych równie pożytecznych oraz świetnych pomysłów. Oczywiście od nas obydwojga.
Jotko-smakowitych pomysłów w życiu prywatnym i zawodowymi
i baw się dobrze podczas Twojej trzydniówki imieninowej !
Półgęski,w ramach propagowania polskich przysmaków, woziliśmy już
do znajomych i rodziny do Francji.Cieszyły się powodzeniem 🙂
Natomiast muszę przyznać,że nigdy osobiście nie piekłam gęsi.
Trzeba będzie kiedyś spróbować !
gaski gaski do domu, tu ostrza na was noze i zeby 😕
Jotko droga,
życzę Ci dużo zdrowia i sił, abyś mogła realizować swoje wspaniałe plany .
Z tymi gąskami to jest tak jak napisała Danuśka -” trzeba będzie kiedyś spróbować !”. Kiedyś, czyli nie wiadomo kiedy. U mnie jest tak samo. Chciałabym spróbować, ale czy się zmobilizuję, nie wiadomo. A przy takim podejściu gęsiny nigdy nie spopularyzujemy. Pamiętam, że w dawnych czasach mama piekła całą gęś na święta. Indyki nie były wtedy popularne, a kaczki wiejskie były bardzo tłuste i mało mięsiste. Gęś kojarzyła mi się z Bożym Narodzeniem. Ciekawa jestem, czy na czyimś stole, oprócz Gospodarza, zagości gęś. Nie trzeba zresztą kupować całego ptaka, bo sa także mrożone części.
A ja jadłam pieczony biuścik gęsi w niedzielę. Został mi słoiczek pięknego białego i pachnącego smalcu jako wspomnienie.
Jotko, najserdeczniejsze życzenia imieninowe, zdrowia i radości w życiu.
Moja Babcia też była Jadwiga i przy tej okazji ciepło Ją wspominam.
Piekłam gęsi, teraz piekę nie całego ptaka, ale biusty albo nogi. Wbrew pozorom mięsa na wielkim ptaku za wiele nie ma – filety z piersi dość cienkie i mniej niż połowa na porcję, to barbarzyństwo, nogi owszem – pokaźne. Tak czy owak 8 porcji z ptaka (podawane w książkach kucharskich), to naprawdę porcje malutkie i wystarczające tylko dzięki dodatkom (np pyzom drożdżowym) obficie polewanych sosem. Bo sos z gęsi po odlaniu tłuszczu jest znakomity./ W każdym domu znajdzie się poza tym amator oskubywania pudła gęsiego do ostatniego kawałeczka mięsa. Moja Teściowa Stasia, przynosiła gęś i głośno zapowiadała – ale grzbiet i kuper mój!.
Blog potęgą jest i basta !
Na Św.Marcina najlepsza gęsina !
Krystyno-nie ma co odkladać na bliżej nieokreśloną przyszłość
kulinarnego starcia z tym ptakiem.Pieczemy na 11 listopada 🙂
Jaka ciekawa wiadomość! Nie wiem, czy jadłam kiedykolwiek gęś… Chyba nie. Tym bardziej, wyczekiwać będę wieści gdzie w Warszawie będzie można kupić te apetyczne ptaki.
Ale ale! Czy one będą już … martwe i oskubane? :/
Oczywiście, że martwe i oczyszczone. Radzę kupić co najmniej 10 dni wcześniej i zamrozić, żeby skruszało ptactwo. W środku powinny być w oddzielnym woreczku podroby gęsie. Jeżeli nie – trzeba w firmowych sklepach upolować gęsie wątróbki (przydadzą się do wielu pasztetów i farszów)
UWAGA – niezależnie od tego, że gęś będzie oskubana, radzę jednak starannie opalić – lubi mieć jeszcze dość długie, pojedyncze „włosy” lub pozostałe obsady piór.
No właśnie 11 listopad !
Wczoraj miałam przyjemność poznać mamę Ukochanego mojej Córy.
Nasze zakochane gołąbeczki zaprosiły nas obie na przygotowany
przez siebie obiad-faszerowane cukinie i bakłażany.Danie udało im
się bardzo dobrze 🙂
Mama Ukochanego pracuje w Muzeum Wojska Polskiego i opowiadała nam,że kiedy dwa lata z okazji Święta 11 Listopada postanowiono udostępnić muzeum przez okrągłą dobę,sale wystawowe przeżyły
prawdziwe oblężenie. W środku nocy po muzeum krążyły tłumy,w tym również rodziny z małymi dziećmi.Ciekawe przy dyrekcja powtórzy
swój pomysł w tym roku …
Pyro-dzięki za wszelakie,gęsie wskazówki 🙂
Jotko miła, serdeczności i ucałowania na Twoje Swięto 😀
Ten dzień i dla mnie szczególny, to piękne imię nosiła też moja Mama,
Małgosiu 🙂
Też nigdy gęsiny nie piekłam, ale jak przez mgłę pamiętam z dzieciństwa smak i aromat smalcu który wytapiał się przy pieczeniu przez moją Babcię, smaku gęsiny nie pomnę, byłam niejadkiem. Wszystko przede mną…
Jotko, przyjmij ode mnie moc życzeń imieninowych, życzę Ci dużo zdrowia i zadowolenia w życiu osobistym 🙂
Jotko! Życzymy Ci abyś była jaka jesteś, bo jak będziesz jaka jesteś, to będziesz Wspaniała! Wyściskalibyśmy Cię osobiście i osobliwie, ale przez chorobę nie wydolimy czasowo. Ciechoroba…
A gęś, jak mawiał mój Ojciec, to głupi ptak. Na jednego za duży a na dwuch za mały.
Dziękuję za rady i czekam aż gęsi przylecą do stolicy 🙂
Dzień dobry Szampaństwu!
Wszystkiego dobrego dla JOTKI – zdrowia i szczęścia, za co w odpowiedniej porze wypijemy toast 🙂
Gęś pamiętam z odległego dzieciństwa, rzadko, bo inne ptactwo skutecznie ją wyparło, ale bywała. Sama nie robię, bo Jerzor twierdzi, że nie lubi (po co ja się, durna, pytałam?!). Może go oszukam kiedyś, nigdy nie zmagałam się z gęsią, spróbować trzeba chociaż raz 🙂
Alicja – kup 2 nogi gęsie, zabejcuj w sosie z łyżki whisky, łyżki miodu, łyżki sosu sojowego, i łyżki soku z pomarańczy albo grapefruita, ziół, dyżurnych – tak na 2 dni. Parę razy przewróć tałatajstwo. Up[iecz w rękawie albo jednorazówce (ten miód lubi zapaskudzić porządną formę do pieczenia) Niebo w gębie, a cny MAŻ i tak nie będzie wiedział, co jadł.
Dzięki, Pyro 🙂
Się zrobi!
Skoro gęś w whisky ma pływać 😀
i miodem pachnieć co nieco,
to smakiem tym będziemy zaskakiwać
i nie będzie to żadne byle co !
Dziędobry na rubieży.
Wy tu o gęsiach, a jam dziś cmentarna. Odbierałam nowy pomnik, który sprawiłam tacie i siostrze. I – że tak gęsio się wyrażę – w moim domu tak mówiono na dreszcze: gęś mi się po grobie przeszpacyrowała. Bo to jest potrójne miejsce… a na tablicy zostało też miejsce na stosowną inskrypcję. Zgodnie z zegarem – jestem pierwsza w kolejce. Troszku smieszno, troszku straszno…
🙄
Joteczko, najlepsze życzenia. Rośnij duża, na pociechę blogu, Włodka i Twojego UTW.
😆
Co do gęsi – poszukajcie w supermarketach w dziale głębokich mrożonek – można czasem znaleźć „Przysmak Wokulskiego” czyli gęsią pierś już ładnie przyprawioną. Wystarczy wyjąć z folii i nawet nie rozmrażając ciepnąć do piecyka. Jest pyszna, próbowałam nieraz. Z biedą obleci na cztery mało łakome osoby. No bo jeszcze pyry albo pyzy i modra kapustka…
Smacznego.
U mnie dziś flaczki ze słoja. Zaraz sobie odgrzeję.
😎
http://www.youtube.com/watch?v=y8kVwHmYa_c
Mimo żem nemocny, to się popłakałem ze śmiechu
jesli ges to istnieje ona dla mnie tylko w tej postaci
– tournedos rossini
(jak zwykle dla 2 osob i na dobrej oliwie):
1 szczypta dobrego humoru
2 medaliony z poledwicy wolowej
lekko sklopac, popieprzyc, lekko natrzec czosnkiem(bron boze
teraz nie solic!)
2 gesie watrobki, popieprzyc, posolic, skropic cytryna
2 tosty pszenne….
tosty opiec, polozyc na polmisek i wstawic do cieplego piekarnika
medeliony piec z obu stron ca 3-4 min
(powinny zostac krwiste, albo co najmniej rozowe)
polozyc na tosty, posolic, i do piekarnika…
watrobki opiec z obu stron ca 2 min
polozyc na medaliony i wstawic do piekarnika
jeszcze raz(tutaj trzeba byc bardzo ostroznym) rozgrzac
i zgasic przy pomocy 50 cl madeiry znajdujace sie na patelni soki
(pieprz, sol,cytryna do smaku)
polmisek wyciagnac z piekarnika,
polac sosem i serwowac
z pommes allumettes i burgundem
(ja pijam do tego zwykle egri bikaver)
smacznego!
Jak kto ma jakieś przepisy na gąski gąski do gara/piekarnika, to niech poda, bo zbieram do /Przepisów, jeszcze tam gęsiów nie było! U mnie takie harce się odbywały niedawno, teraz wszystko ucichło …
oprócz Ekipy, która od świtu rozrabia ze swoim sprzętem, głośno! 👿
http://alicja.homelinux.com/news/Canada_geese.jpg
p.s.
Gąski gąski do domu!
Boimy się…
Czego?
Wilka złego!
p.s.p.s.Czy one nie powinny bać się Liska-Chytruska?
O masz… jeszcze nie wyraziłam życzenia, a już mam 🙂
Dzięki, byku!
Cichal,
kiedy Ty wreszcie weźmiesz de w te i wyzdrowiejesz?!
Jutro goszczę Kapitana z Małżonką, miałam nadzieję na babioletnią pogodę, ale leje od wczoraj i należy zapomnieć o ogródku i ciepłym październikowym słoneczku. Jestem rozczarowana, bo prawie zawsze udawało się żegnać z ogródkiem mniej więcej o tej porze. No trudno. Posiedzimy przy kominku, też przyjemnie.
Alicjo,
to specjalnie dla Ciebie. I może być lunia.
Gęś po kanadyjsku
Niezbyt tłusta gęś, 2 cytryny, pół szklanki oliwy, cebula, 1 marchew, ząbek czosnku, 6 goździków, pół łyżeczki suszonego tymianku, pół łyżeczki suszonej bazylii, nać pietruszki, sól
Nadzienie: 4 filiżanki grzanek, 1 kg jabłek, 5 dag masła, 5 dag rodzynek, pół łyżeczki tymianku, pół łyżeczki soli, pół łyżeczki pieprzu
Sprawioną i umytą gęś osączyć, polać sokiem z cytryny, obłożyć pokrojonymi warzywami i przyprawami. Marynować w chłodnym miejscu dobę. Wyjętą z marynaty gęś nafaszerować obranymi i pokrojonymi jabłkami, kostkami grzanek, rodzynkami, masłem, solą pieprzem i tymiankiem. Zaszyć. Włożyć do brytfanny polać wrzącą wodą i piec pod przykryciem w 200 st C licząc 1 godz. na 1 kg wagi ptaka. Podczas pieczenia polewać sosem. Ostatni kwadrans piec bez przykrycia polawszy zimną wodą by skórka zarumieniła się.
O proszę… jest i po kanadyjsku, a ja nic o tym nie wiem 🙄
Narodowym ptakiem tutaj jest tur(e)k, to znaczy indor, gęsi są mniej popularne.
Dzięki, Piotrze,
to na okazję większą, chociaż Cichal mówi, a i Pyra, że gęś to tylko tak wygląda, że wielka. Rozejrzę się, co tam w sklepach i być może zrewiduję swoje poglądy na temat gęsi (wydaje mi się wielka!).
Flaki!
O właśnie, przecież jesień i zima to pora sążnistych zup, yyc wspominał o flakach z kalmarów (kalmary a la flaki), Nisia dzisiaj o flakach…trzeba zrobić!
Wrzucam na listę zakupów.
Alicjo, zerknij tu:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=621
po parę przepisów na gęś.
Albo tu:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=1318#comment-179236
Jak ktoś chce, niech wejdzie na http://alicja.homelinux.com/news/
i stamtąd ściągnie plik, który przesłała Danuśka (nazwa pliku „zyj chwila.pps”). W spisie plików znaki diakrytyczne nie działają, powinno być – „żyj chwilą” oczywiście.
Jest na końcu listy plików, alfabetycznie 🙂
Polecam.
1111 😯
p.s.Do Danuśki tem plik przesłała Jotka, zapomniałam dodać 🙂
MałgosiuW,
dzięki!
Święta Jadwiga
Szczapy dźwiga
Gdy Jadwigę deszcz spotka
To kapusta nie słodka
Jotko, życzę Ci niezależnych od aury, pogodnych imienin 🙂
Gdy Jadwigę Włodek spotka,
to się z Jagi robi Jotka…
A gdy Jotka się zrobiła,
to w Tarnowie szkołę
dla seniorów wymyśliła !
Cichal, Snehurka mnie przewróciła. I piosenka o Madlence też.
😆
Gęś na 11 listopada top niezły pomysł. U mnie będzie dodatkowo wieczór pieśni patriotycznych, nie wiem, czy już Wam pisałam… muszę do tego jakieś patriotyczne potrawy powymyślać.
Z pieśniami serio. Zgadałysmy się z jedną młodą sąsiadką, co się udziela w chórach, że znamy tego pełno, więc postanowiłyśmy zaprosić jeszcze kilka osób i pokultywować troszkę. W programie między innymi Wizja Szyldwacha – kto to dzisiaj zna! I pieśń oddziałów księcia Józefa Poniatowskiego ze ślicznym tekstem.
Próżno łzy leją piękne dziewczęta,
próżno nas wszystkich wstrzymać rade –
gdy pożegnania przyszły momenta,
padły zemdlone i blade.
No.
TO, a nie żaden top… 👿
Czy Waszym zdaniem gołąbki można zrobić we włoskiej kapuście?
A to jest moja nieżyjąca już niestety, Ciotka Jadwiga (inaczej niż „Jadwiga” się o niej nie mówiło), bardzo elegancka panna, zdjęcie przedwojenne:
http://alicja.homelinux.com/news/Ciotka Jadwiga.jpg
Do Jadwigi-Jadzi-Jagody z Pd.Afryki juz wysłałam stosowne życzenia.
O… zapomniałam 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/Ciotka_Jadwiga.jpg
Też miałam ciocie Jadwigi, nawet dwie. Jedna była stateczna i mówiło się na nią Winia, a druga szalona i artystka, i to była ciocia Ada. Obie niezwykle dobrego, przedwojennego serca.
Ciocia Ada przeszła Ravensbrueck – przeżyła dzięki talentowi krawieckiemu, bo obszywała funkcyjne. Nigdy nie chciała o tym opowiadać, wypierała ze świadomości to co złe, a kochała radość i psikusy… do późnej starości.
Fajne ciocie były.
Małgosiu-dzięki za te gęsine cytaty z historii blogu !
Przy okazji pooglądałam zdjęcia Nirrod z Afryki i poczytałam i przygodach
Pyry z związanych z pieczeniem bądź serwowaniem gęsi.
Wnioski wysnułam następujące :
-gęsi lubią pływać,bo oprócz whisky,nie gardzą wódką,maderą i czerwonym
winem
-podobno są duże,ale jednak nieduże…
-dają pyszny smalec,znakomity dla zdrowia i niech Ci co przejmują się
cholesterolem zamilkną i pozwolą nam ten smak docenić 🙂
-dzisiaj jem na kolację chleb ze smalcem (wieprzowym) i też jest miło 😀
My jednak, choć nas szczery żal bierze
I w sercach odczuwamy rany
Idziemy chętnie, prawi rycerze
Idziem gdzie wódz nasz kochany
Nisiu – Można, ale poczekaj aż Wódz to potwierdzi.
Oszukiwanie męża, nawet gęsiną, jest praktyką wołającą o pomstę do nieba.
Z arii „Gęsie świństwo” , z opery Karpińskiego „Jadwiga”
Moją ulubioną częscią gęsi jest puch, a zwłaszcza poduszka. Najlepsze puchy: kanadyjski, węgierski, polski. Najgorszy jest puch Wokulskiego, ten w słoiku.
Nisiu-przedni pomysł z tym wieczorem pieśni patriotycznych !
Nisiu-gołąbki we włoskiej kapuście robiłam i są znakomite !
Powiedziałabym nawet,że nawet bardziej wyrafinowane w smaku od tych zawijanych w zwykłą kapustę. A zatem- allez,allez !
Nisiu – Savoyskie liście są bardziej delikatne, uważaj z ich parzeniem, a te których kosztowałem były także panierowane. Wyrafinowane można do nich wypić.
W latach 60-tych Polska zadała Niemcom następujące pytanie reklamowe: „Warum tragen polnische Ganse den Kopf so hoch?”. Patriotyczna duma to dżwignia światowego handlu.
Któż nie miał ciotki Jadwigi w rodzinie ?
Ja też miałam.Nasza ciotka Jadwiga to była chodząca dobroć.
Zawsze był ktoś kim ciotka Jadwiga czuła się w obowiązku opiekować.
Ja pamiętam,jak opiekowała się moją gdyńską Babcią.To była taka
pielęgniarsko-religijna opieka,bo ciotka Jadwiga była bardzo religijna
i odmawiała wszystkie zdrowaśki i inne obowiązkowe modlitwy.Wołała
księdza w chwilach,kiedy uznawała za konieczne,a wszystko to wynikało
i z prawdziwego oddania rodzinie i z prawdziwej,głębokiej wiary.
Umiała zrobić zastrzyk,pilnowała brania lekarstw,trzymała za rękę i pocieszała,kiedy było to konieczne. Piękna postać…
Danuśko, zatem ruszę do boju – pewnie jutro, bo dziś coś mnie muli. A nadzianko będzie też przednie, bo w sklepiku była polędwica wołowa. którą nabyłam z zamiarem zrobienia strogonowa. Mogę ją zmemłać. dodać kaszy (konkretniejsza niż ryż) i prawdziweczków nieco ususzonych – będzie pycha aż gały wypycha.
😆
Placek, rozumiem, że pakujesz neseserek względnie walizę i przyjeżdżasz?!
Moja babcia śpiewała „i w sercu gorzkie czujem rany”, a jeszcze widziałam wersję „Poniatowskiego prawi rycerze idziem itd.).
A pierwszą zwrotkę pamiętasz:
Niechaj wesoło zabrzmi nam echo,
niechaj uderzą w tarabany,
niech wie świat cały, z jaką uciechą
idziem gdzie wódz nasz kochany.
Placuś, jeśli jeszcze UMIESZ ZAŚPIEWAĆ całą Wizję Szyldwacha (mam braki w melodii), to stanowczo czekamy na Ciebie!
Nisiu – jam chyba z tych ostatnich do poloneza – znam sen szyldwacha, znam o żołnierzu tułaczu, kościuszkowskie krakowiaki i inne pienia patriotyczne. Znam bardzo „męskie” tango matrosów z konwojów atlantyckich i 155 innych równie bogoojczyźnianych i osobiście tańczyłam ostatniego mazura i śpiewałam Poloneza Ogniśkiego (Kleofasa)
„Były tu wojny,
były burze;
były nieszczęścia –
było różnie –
tak, jak się zwykle w życiu plecie:
radość, niedola i nieszczęście.
Lecz gdy znajome dźwięki brzmią,
znajomą nutą z dawnych lat
koło mnie, dziewczę stań
i podaj dłoń –
powiodę Ciebie w taniec tak,
jak wodził ojciec mój i dziad –
niech bal się zacznie jak za dawnych czasów
nutą poloneza”
Stara njestem, Nisiu, albo raczej dawna, a w pieśni patriotycznej „robiłam” przecież.
Dobry wieczór. 😀
Danuśko, ja nie miałam. 🙁
Jotko życzę Ci spełnienia wszystkiego, tego o czym sama marzysz. 😀
Dopiero dzisiaj zabrałam się za pieczenie chleba, które planowałam wieki temu, ale w niedzielę będą u mnie psiapsiółka ze swoim cudownym mężem i pomyślałam, że im jeden bochenek dam do domu. Niestety nic z tego nie wyszło – następna klęska. 👿 Tym razem niczego nie przeoczyłam. Znów mam dwa plaskate nie wiadomo co w pancernej skórze. Oj, jaka jestem zła.
Jutro upiekę chleb „pani Anny” wg przepisu Gospodarza – ten mi się udał za pierwszym razem. To i jutro mnie nie zawiedzie – taką mam nadzieję.
Cichalu dzięki Twojemu „sznureczkowi” połowa mojej złości poszła sobie w niebyt. 😆 Też się spłakałam ze śmiechu.
Nisiu, czy chodzi o piochnę
„Na warcie nocą
w przeddzień butwy
… szyldwach stał.
O sławie i zwycięstwie roił złote sny,
bo w krwawy bój miał jutro po raz pierwszy iść…”
Melodię umiem całą, tekst mi się nieco zajączkuje. Moja Matuleńka wyśpiewywała tego szyldwacha ilekroć Ojczulek jej podpadł, czyli m.w. raz na tydzień. A ona chórzystka młodopolacka była – pierwszy alt. O
Pyro:
Na pole bitwy szarej nocy spłynął mrok,
znużona ciężkim bojem wiara twardo śpi,
na wachcie młody szyldwach w dal wytęża wzrok
i o przyszłości Polski złote roi sny…
W refrenie są amaranty zapięte pod szyją, dlatego niektórzy, co to ich znajomość ogranicza się do refrenu, nazywają piochnę „Amaranty”.
To jest to, co Borchardt przerobił na „krążownik spod Somosierry”.
Nisiu – Od mojego śpiewania gęsi chudną i psy wyją, ale umiem pochłaniać patriotyczne pasztety i nawet bez pomocy nalewek się wzruszać. Jeśli to mnie dyskwalifikuje, zniosę to jak gęś, ze łzami w dumnie uniesionym łebku 🙂
Nawet gdy chilijscy górnicy śpiewali „Chile, Twe niebo jest czystym błękitem…Szczęśliwym Raju zwierciadłem” czułem się jak Domeyko w Nieświeżu, jak Żegota w Dziadach, jak nie wiem stęskniony.
To jest wersja śpiewana u mnie w domu:
Na pole bitwy szary nocy spłynął mrok,
Znużona dziennym bojem wiara twardo śpi,
Na warcie młody szyldwach(1) w dal wytęża wzrok
I o przeszłości dawnej dziwne roi sny.
I oto widzi: hen rycerzy pędzi huf,
W zwycięstwa łunie białe orły chwieją się ?
Tratują, sieką, rżną, czernieje morze głów,
To nieśmiertelność mknie!
Barwny ich strój,
Amaranty przypięte pod szyją.
Ech! Boże mój,
Jak te polskie ułany biją ?
Ziemia aż drga…
Młody szyldwach więc oczy przeciera…
Tak, on ich zna ?
To ułani spod Somosierra(2).
Wtem na horyzont ten czarny wypełza gad,
O, jakiż straszny sen ? kartaczy sypie grad,
Lecz nie drży zbrojny szyk,
Choć śmierć się wokół szerzy.
Jęk, wrzawa, zgiełk i krzyk,
To giną bohaterzy.
Wtem mignął ktoś, a pod nim biały koń.
Armat huk
Widzi Bóg,
Krwawy plon ?
Polski zgon.
Do górnych sfer
Wznosi krzyk żołnierz i adiutant:
Vive l`Empereur!(3)
Morituri te salutant!(4)
Wielu z nich,
Gdy trąby grały,
Zginęło tam
Dla wiecznej chwały!
Minęła noc i mrok rozproszył krwawy świt,
Żołnierze wstają, słychać wokół śmiech i gwar,
I wieszczy sen szyldwacha rozwiał się jak mit,
I tylko w piersi jego płonął dziwny żar.
Wtem przyszedł krótki rozkaz:?Na koń marsz co sił
I do ataku pędź ? los bitwy waży się!”
I oto sprawdza się, co szyldwach w nocy śnił,
Hej! nieśmiertelność mknie.
Szary ich strój,
Z amarantów wyłogi pod szyją.
Ech! Boże mój,
Jak to polskie ułany biją ?
Ziemia aż drży…
Ty, historio, nam o tym opowiedz,
Z ócz lecą skry ?
To ułani spod Krechowiec(5)!
Dość hańby, kajdan, mąk, więc ginie podły wróg,
Ciosami polskich rąk kieruje Władca Bóg
I nie drży zbrojny szyk,
Choć śmierć się wokół szerzy.
Jęk, wrzawa, zgiełk i krzyk ?
To giną bohaterzy.
Nad nimi wzwyż Białego Orła znak,
Armat huk,
Ginie wróg,
Sławą rad
Zabrzmi świat.
Hej, krwawy plon…
Szyldwach leży już we krwi cały.
Tak zginął on
Dla Ojczyzny wiecznej chwały…
Wielu z nich,
Gdy trąby grały,
Zginęło tam
Dla wiecznej chwały! [1], [2], [5]
Placku,
to jest oszukiwanie w dobrej wierze – a nóż (kulinarnie)-widelec się przekona, że gęsina to jego ulubiony ptak?
Z mężczyznami jak z dziećmi (nie obrażać mi tu się!), jeszcze nie spróbuje, a już zapowiada – ja tego nie będę jadł!
Wielokrotnie zaobserwowane na dzieciach i dorosłych dzieciach. Najwyżej pójdę do piekła za oszustwa, a co mi tam 😉
Bo rozgrzeszenia szukać nie zamierzam.
Drogi Blogu,
Kilka dni bez zagladania tutaj, to stanowczo z
Nisiu, Pyro, to jest to ?
http://www.youtube.com/watch?v=gVbmwdMruho
😀
http://www.youtube.com/watch?v=QQZwM77OBPI&feature=related
Dopiero co zaczelam pisac a tu juz samo sie wyslalo…
No wiec dokoncze poprzednie zdanie:za dlugo!
Nawet nie sprawdzilam jeszcze poczty i nie przeczytalam wpisow, zaraz to zrobie.
Zauwazylam tylko, ze to swieto Jotki. Zycze Ci, nasza Jadwigo, samych dobrych przezyc i serdecznie pozdrawiam.
Goscilam przez kilka dni bliska kolezanke i czas mijal jak szalony. Troche pokrecilysmy sie po okolicy i rozmawialy, rozmawialy!
Moja przyjaciolka handluje m.in. podrobami z gesi i sprzedaje je do Francji.
Nigdy jeszcze nie pieklam calej gesi ale moze kiedys (jak Krystyna i Danuska) sie zmobilizuje. A gesie watrobki mniam mniam 🙂
Zgago, tak, to jest to, ale na Jutubie nikt nie śpiewa całości – z tą sekwencją o Napoleonie – „wtem pędzi ktoś, a pod nim biały koń” itd. Pamiętam, że szalone wrażenie zrobiło na mnie, kiedy mi przetłumaczono, co to znaczy „Vive l’impereur, morituri te salutant”. Miałam z pięć lat, bo pamiętam, jak ojciec to śpiewał. Trochę melodii pamiętam, ale tu właśnie mam braki.
Skoro już jesteśmy w tym okresie – to też u nas się śpiewało:
http://www.youtube.com/watch?v=r6XlyZ5mw0A&feature=related
Źródłem pieśni była moja babcia ze strony mamy, pamiętała i te napoleońskie (nie żeby sama, ale w rodzinie śpiewano), i powstańcze, i różne inne.
Placek, już ryczysz? Bo ja zawsze mam łzy w oczkach, kiedy przypominam sobie te pieśni. A śpiewać je mogę wyłącznie w stanie wskazującym na wzmożenie patriotyzmu przy pomocy C2H5OH – w odmianach, oczywiście.
Alicjo – A jeśli tak gęsinę polubi, że na jej punkcie oszaleje, przytyje, przestanie jeździć na rowerze i zacznie śpiewać niemieckie piosenki wojskowe ? Ale cóż, z kobietami nigdy nic nie wiadomo, może właśnie tego pragniesz. Żurawiny są chude, a gęsina tłusta, mądry mąż to skarb. S k a r b 🙂
Droga Jotko,
najserdeczniejsze życzenia w dniu imienin.
Zdrowia i szczęscia od naszej trojki!
Wyjmuję z lodówki rieslinga i stukamy na odległość wszelkiej pomyślności!
Ucałuj od nas Włodka, a od Laury Kacperka!
Zdrowie JOTKI!!!
(potem będzie więcej, ale wznoszę, bo się napracowałam i należy mi się odpoczynek o stosownej porze (każda wymówka jest dobra 🙂 )
Placku,
podobno za każdym mądrym facetem stoi genialna kobieta 😉
Z roweru zrezygnuje?! Nie ma takiej opcji! Po niemiecku pogada, śpiewać nie będzie ze wzgędu wymienionego dzisiaj przez Ciebie (wyżej).
A ja wyraźnie, zamiast robić co „na chwilę” odłożyłam, obijam się 🙄
Zgago-sam wiesz,że ja wiem,że nie wszyscy mieli ciotkę Jadwigę w rodzinie 🙂
Tak,jak nie wszyscy mieli wuja Mietka albo Stacha w rodzinie.
Ale chyba w każdej rodzinie są chyba takie postacie-legendy.
Kiedy zbieramy się razem przy stole,z takiej czy innej okazji,to zaczynamy
wspominać tę czy inną barwną,rodzinną postać i może to być np.ciotka Jadzia.
A ta gęsina,to zaczyna za mną chodzić….
Zdrowie Jotki!
Nisiu – Ryczę, ale po francusku, to kolejny i grożny atak mej wyobraźni.
Kołoząb, na rzut gęsią od Płońska, rok 1806-ty, nazywam się Karol Savary, właśnie zasiadłem do gęsinej uczty. Za oknem trzy białogłowy śpiewają „Kaczki za wodą, gęsi za wodą, uciekaj dziewczyno…”. Nagle na dziedziniec wpada spieniony major z orłem i okrzykiem „niech żyje Cesarz!”. Tak, tam też bardzo się wzruszyłem, tam gdzie Wkra się skrzy. Taki ze mnie mężczyzna. O Poniatowskim wszyscy słyszeli, ale kto pamięta braci Savary ? Z pewnością ja. Kto nagle poczuł apetyt na gesinę z borówkami ?
Danusiu, gęsina dobra rzecz. Kup na początek pierś, nie trzeba do tego ogromnej brytfanki. A smalec spod gęsi genialny jest do pieczenia ziemniaków albo warzyw. Będziesz miała test przed 11 listopada 😀
to moze byc nikczemny,i bardzo szkodliwy pomysl Alicjo, ten z zamaskowana gesina
jestem przekonany, ze bedzie mial mine zadowolona podczas jedzenia….
ale wyobraz sobie wlasna mine gdybys dowiedziala sie, ze dupczy jakas obca zuzie
na klebek 😆 pytan z twojej strony jerzor podczas wspolnego sniadania odpowiada:
przeciez i tak caly czas myslalem o tobie kochanie
Nikczemne, podłe i zamaskowane.
Wyobraź sobie, że za to przepraszasz.
Jotko, Twoje zdrowie ! 😀
http://www.youtube.com/watch?v=vfFpY_meSGI
Śpiew zaczyna się po 1 min. 15 sek.
Niech nam żyją wszystkie wspaniałe Jadzie
? ,
a niech *se* dupczy, jak go stać fizycznie, psychicznie, czasowo, i spodziewam się, że finansowo by się przydało, na moją równolatkę nie poleci (do cholery, nic mi nie brakuje!), a młode są wymagające pod każdym względem, szczególnie tym ostatnim 😉
Poza tym, rozważając teoretycznie, po takiej odpowiedzi na moje pytanie – wybuch Krakatoa to pikuś w porównaniu z.. 🙂
To je to, Nisiu. Śpiewać umiem, jak nie mam chrypy. Mnie wzruszał ten Virtuti Military na piersi.
Noc będzie chyba bardzo chłodna, bo niebo jest pełne gwiazd, a księżyc w pierwszej kwadrze. Pogoda odpowiednia na treściwe dania.
Towarzystwo blogowe trochę się ” rozśpiewało”. Wiem, że w Krakowie 11 listopada odbywa się od kilku lat zbiorowe śpiewanie pieśni patriotycznych. Ale i u nas w domu zdarzało się, że właśnie z tej okazji sięgaliśmy po śpiewnik pieśni patriotycznych i i przypominalismy sobie stare pieśni. Dodam, że oboje z mężem jesteśmy zupełnie pozbawieni talentów wokalnych, więc było bardzo wesoło. Mogło to wyglądać trochę na profanację patriotyczną, ale intencje mieliśmy bardzo dobre. 🙂 Ale do 11 listopada zostało jeszcze sporo czasu.
Placku, chamów najbardziej boli ich ignorowanie. Jak go w domu nie nauczyli przyzwoitości, to już tak zostanie.
Zgago – Ale w szkole powinni uczyć, że przed elektronicznym zapisem pod pytajnikiem ukryć się nie sposób. Wydział ICHN jest największy.
Albo obśmiać się najlepiej 😉
Dzisiaj kaszanka z Baltic Deli, mniam-mniam, ze zmaltretowanymi ziemniakami. Kapusta kiszona.
No i wino. Kaszanka krwawa, wino czerwone. Kaszanki tutaj (jakieś firmy w Toronto) robią doskonałe, co już niejeden raz zapodawałam.
Świetnie, dość ostro podprawione, trafia w moje kubki smakowe. Różne bywają, z kaszą taką czy inną, z dodatkiem gryczanej (uwielbiam) ale zawsze bardzo dobre.
Pyro, a więc będę potrzebowała Twoich korepetycji! Mogą być telefoniczne. Czy możemy zadzwonić do Ciebie w wieczór ów, kiedy będziemy się patriotyzmować śpiewaczo?
U mnie w lodówce, Alicjo droga, spoczywa kaszanka z poznańskiej firmy „Kuchnia Polki”… to jakoś patriotycznie brzmi. Chociaż może ona jest w „Tradycyjnego Jadła”. Ja się generalnie odżywiam w pyrlandzkim sklepiku „Piotr i Paweł”, bardzo dobre rzeczy tam sprowadzają.
Chyba sobie dziabnę kawalątek…
Przerwa reklamowa na TVN, dają Shreka II, a newet nie wiedziałem, że jeszcze nie widziałem.
Gęś za mną chodzi i zrobię chyba jeszcze w tym miesiacu. Z tym, że dobiorę sobie towarzystwo do ptaka i mam nadzieję, że wystarczy na więcej niż nas oboje. Pamiętacie może, już rok temu ten temat ruszyłem.
Dzisiaj koleżanka z ogólniaka przypomniała mi, jak to nagle wybuchła moda na kapelusiki wg. filmu „Love Story”, Ali takowy czerwony nosiła, a nam berety kazano granatowe, obowiązkowo, z naszytą tarczą. Miało to być jedyne nakrycie głowy, do szkoły czy poza szkołą.
A tu kapelusiki 🙄
Ponieważ byłam zręczna w tych robótkach, wyrabiałam dla wszystkich chętnych, nawet czasami pod ławką, niby to wpatrzona w tablicę.
Pisze Grażyna:
„A pamietasz czerwone kapelusiki rodem z Love Story, które produkowałaś w naszych granatowych czasach. A którego producenta grono poszukiwało celem ukarania.”
Napisałam Grażynie, że chyba jestem kombatantka 😉
No i ta nasza Rzeczpospolita Babska cała, bo zalecenia dyrekcji się ignorowało. Spódnica wymiarowa (tuż przed kolano) plus tarcze i berety z tarczami (ale człowiek był obtarczowany 🙄 ) tuż przed szkołą, a po szkole – spódnice się podwijało na pasku jak najwyżej, berety do torby, kapelusik na głowę…
Dodam, że mini nie szło z kapelusikami, wtedy był czas midi, i też dyrekcja miała do nas pretensje 😯
Przynajmniej ominęły nas kłopoty chłopaków z długimi włosami 🙂
Jotko, niech Ci starczy energii nie tylko na trzeci wiek, ale i na wszystkie następne 🙂 Najlepszego 🙂
Wypilam za zdrowie Jotki. Wzruszylam patriotycznymi piesniami i do tego wszystkiego Placek (20:16) wspomina Savarego i Plonsk! Tam sie urodzilam 🙂
Kaszanka zjedzona, wino towarzyszyło, teraz toasty – a co, w końcu weekend u was, a u mnie dopiero piąta (bynajmniej nie w południe!).
Jotki zdrowie!
Placko ❗
nie jestem w stanie wyobrazic sobie, bym za cokolwiek mial przepraszac
basta, koniec tego
to tak samo, gdybym mial przepraszac za to, ze kobiety z zebra mezczyzny powstaly albo ze mojzesz podzielil czerwone morze i ze maria seks z duchem swietym miala 😆
Placko ❗ Placko ❗
http://www.youtube.com/watch?v=4rbMsTgfTE8&feature=related
a co na te gesinowe oszustwa Alicjo, Jerzor powiada ???
jest zadowolony z tego, co go czeka?
jesli jeszcze o tym nie dowiedzial sie, to podaj jego maila
uprzedze go
ps
zyczliwy ?
Oj, nie za bardzo żeś kumaty *?* ,
Jak się oszukuje, to się nie pyta oszukiwanego, czy mu się będzie podobało oszukaństwo 🙄
Chamisz świadomie i sprawia ci to przyjemność. Chamstwo pospolite nie wie, co czyni. Ty jesteś ten drugi gatunek, niepospolity i niewybaczalny.
masz racje Alicjo
nie ma potrzeby wszystkiego kumac 😆
tak samo jak nie ma potrzeby od razu miec az taka erupcje
Znowu smutna wiadomość :
http://wyborcza.pl/1,75248,8520325,Zmarla_legenda_osrodka_w_Laskach__Przepracowala_80.html
Szkoda, że ostatnimi laty, tylu dobrych i przyzwoitych ludzi odchodzi. [*]
Jotko,wszystkiego najlepszego!!!
Zgago,
bywają ludzie, którzy po cichutku robią swoje… i nie zabiegają o nic. Piękna postać.
Jotko, zaraz wznosimy więcej, bo u nas pora akuratna 🙂
Twoje zdrowie!
Jagom multum smaczności!
http://www.youtube.com/watch?v=uMijMWQlnUc
Panie Lulku
czy pod kod : baby
warto podniesc w gore serca?
Ułani, szyldwachy i amaranty nocą Pyrę nachodziły (nie mogli to pół wieku temu?). Wszystko zaś dlatego, że moja Janeczka wyśpiewywała jednak inną wersję tekstu i dlatego rozmawialiśmy, jak gęś z prosięciem. Nie było w onej wersji Napoliona! Był Krzyż Virtuti – a dokładnie zakończenie głosiło
„Gdy ocknął się,
czy to wizja, czy też snu czary?
Na piersi miał
Krzyż Virtuti Militari”
Z Janeczki śpiewaniem w ogóle był cyrk (kiedy to pieśń była w wojnach damsko – męskich stosowana) – jeżeli zdołała Tacie pokazać kto tu rządzi, nieodmiennie ciepły, głęboki alt wzywał do rycerskiej posługi „Koń gotów i zbroja? dziewczyno ty moja? uściśnij, daj miecz!”. Zaś kiedy dostało się Żoneczce po miłości własnej, wchodziła na piskliwe tony wielkopolskiego folkloru :
„Radam nie rada,
wyszłam za dziada,
taka młoda dziewczyna”
Trochę trwało zanim rozszyfrowałam ten kod repertuarowy.
Fatalnie w mojej Pyrlandii – jeszcze krzynka i będzie to kulturalna pustynia. Padają księgarnie – przez czynsze, padają kluby… Właśnie podano, że syndyk zamknął świetny klub „Eskulap” i drugi „Pod pretekstem” – dług właściciela 1,1 mln zł. Jest taki facet w Poznaniu – Babczyszyn się nazywa. Ma dwa zawody – restaurator i animator kultury; to drugie dla niego ważniejsze. Prowadził świetne kluby, najpierw zainwestował poważne kwoty w budynek Wagi Miejskiej. Po dwóch latach przegrał kolejny przetarg na obiekt i pieniądze przepadły. Wziął w ajencję 3 restauracje i prowadził w nich dobre kluby. Efekt – milionowy dług, syndyk, sąd, bankructwo.
Miasta nie stać „na tolerowanie niegospodarności”.
Nikogo nie ma, to ja wracam do moich ułanów. Teksty nam się nie zgadzają? Nie mogą się zgadzać, bo wersja, którą śpiewała Janeczka opowiada zgoła o innej bitwie – o bitwie warszawskiej, o „Cudzie” nad Wisłą. Widocznie jako pierwowzór posłużyła wersja Nisi, znacząco starsza, potem napisano drugą – nieco uproszczoną. Jest tam taki fragment :
„Wtem do ataku słyszy on pobudki głos,
więc pierzchnął w dal ułudnych jego marzeń rój.
Pragnie zwycięstwa dziś!
Polski z nim szczęsny los!
I Szyldwach pójdzie w bój!
Gra armat huk,
słychać głosy komendy wśród wrzawy.
Pomoże Bóg!
Jest to walka w obronie Warszawy.
Szary ich strój,
amaranty w wyłogach pod szyją
O, Boże mój,
jak te nasze ułany się biją!
Kartaczy grad
spustoszenie wokoło nich szerzy
niejeden padł,
lecz walczyli jak bohaterzy!
Hubertus jedzie 😀
Witam o slicznym przedpoludniu, spozniona i dopiero wstana przekazuje rowniez spoznione zyczenia dla Jagi.
W programie dzisiaj wystawa o Chopinie, dziecko mialo projekt o nim a muzeum mamy pod bokiem.
Dalej pusto, a ja sobie myślę, jaki to fajny (kulinarny) blog. I o gęsinie człek się dowie i wina dobierze do tej gęsi i stare piosenki sobie przypomni w wersjach przeróżnych – mało tego: dowie się niejako przy okazji, że były różne wersje.
Właśnie mi się przypomniało, że w wersji podanej wyżej zjadłam strofkę zaczynającą się od słów „Hajda, na koń! Lance w dłonie, a szable u boku, niechaj wróg zna : w szarży ułan nie cofnie ni kroku.” To jakoś po tym szyldwachu co miał iść w bój.
Nisiu – wiem już , albo się domyślam, dlaczego Ci się wydaje, że nie znasz całej melodii. Znasz, tylko Ci się tekst nie mieści fragmentami w lini melodycznej, prawda? Oni tam śpiewali ten gęsty tekst jakby w dwugłosie- jeden ciągnął piochnę całościowo, a drugi wchodził na zasadzie werbla wyrąbując niektóre końcówki albo je powtarzając. Przypomniało mi się, że w naszym domu ja spełniałam rolę owego werbla Mama śpiewała, że zalany krwią, spoczął już na ziemi, a ja żałobnie wchodziłam w to „cóż, leży już itd.
Podobny zabieg formalny jest zastosowany w tym wspomnianym przeze mnie Polonezie Ogińskiego – Soprany śpiewały
„Pan Mickiewicz sam
(tu panowie) – patrzcie, patrzcie młodzi
(soprany) opowiedział pięknie nam
(panowie) – jak poloneza wodzić :
suną pary za parami, brzmi muzyka, brzmi muzyka…
Czy pamiętasz? Czy pamiętasz? ” – to już wszyscy śpiewają. Po prostu jednemu głosowi zabrakłoby oddechu i nie zdążyłby wejść z tekstem we frazę melodyczną.
Dziękuję wszystkim Blogowiczom i Piotrowi z Basią za wsparcie i słowa otuchy.
Pyrze- za poinformowanie blogowiska.
Już po pogrzebie, odbył się wczoraj.
Zapewniam Was, że trzymam się. Mam mnóstwo wsparcia. Także Waszego, za co raz jeszcze serdecznie dziękuję.
Drogie Panie – Tak, to jest blog kulinarny. W trosce o tych którzy pragną urządzić bitwę lub nieco sobie poszarżować, garść informacji o niezbędnych ku temu składnikach:
Koń – Stara Żaba o koniach wie wszystko.
Szyldwach – nie szarżuje, stoi na straży, dawniej z szyldem czyli z tarczą, i powinien wachtować czyli czuwać. Znużony, ma wizje że jest konno.
Ułan – to taki Tatar, ale już bez łuku ale z lancą. Ułan szary i amarantowy to ułan Pierwszy – „W boju dzielni, zawsze wlani, Krechowieccy są ułani”. Wielokrotnie do życia przywracani, Warszawy nie bronili, ale np. nad morzem byli, Bolonię oswobodzili.
Szwoleżer (z franc. szwo – koń, leżer-lekki) – to oni wybrali się do Hiszpanii i tam szarżowali, a to już zupełnie inna piosenka, ta o winie i o praniu po mordach.
Niektórzy dodaliby do tego grochu z kapustą kirasjerów, grochu i kapusty. Mogą. Od siebie dodam jedynie granadierów spod Austerlitz tylko dlatego, że to dzieki francuskiej o nich pieśni wojskowej tak ładnie nasza wizja brzmi. „Zapożyczenie”. Często ogarnia mnie przerażenie/przeczucie, że cała historię Polski wymyślił pan Czesio, właściciel smażalni ryb/lobbysta z Pucka. Na przykład generał Zajączek – czy ja się wczoraj urodziłem ?
Słowa pieśni – francusko-polska historia tamtych czasów to ukraiński warkocz. Przebranie grenadiera w szyldwacha trwa parę minut. W Północnej Korei awans z szeregowca na generała trwa krócej.
Gdyby w czasie wojen zabroniono śpiewu, uśmiechu i samogonu, nikt by tego draństwa nie przeżył.
Nie podaję z czego słynął jazłowiecki pułk ułanów, ale mniej znani krzywa buzia, krzywa nózia to ułani księcia Józia.
Gdyby nie bohaterstwo tych ludzi, z pewnością bym tak sobie nie blogował.
Wieczór w „Szpaku” także wiąże się z szyldwachem z piosenkii, jak fortepian z brukiem.
Placku – nie wiem dlaczego, ale z Twojej uprzejmej dedykacji ja wybrałam sobie K.Zachwatowicz „Taka głupia, to ja już nie jestem”
Pięknie dziekuję za życzenia imieninowe 😆 😆 😆
Wczorajsza kolacja bardzo udana. Dzisiaj obiad w scisłym rodzinnym gronie. Jutro jeszcze kawa dla znajomych. Troche to męczące, ale z drugiej strony bardzo miłe 🙄
Placku – a tak całkiem serio: to piękne, że niektóre wątki kulturowe krążą sobie po Europie. Pożyczyliśmy sobie od Czechów Kraka, a i oracza Piasta częściowo. Pożyczyliśmy sobie mnóstwo pieśni wagantów, legendy o księżniczkach i czarodziejach, przywozili nasi obce wątki z wypraw krzyżowych i pątniczych, potem trzeba było przeżyć w obcych armiach – więc jak bez pieśni? Nawet nie tak dawno temu zadomowili się u nas Rosjanie i Francuzi i Szkoci i ballady irlandzkie i jedna z najpiękniejszych ballad obrączkowych jakie znam „Róża była czerwona”, a ona przecie niemiecka w orginale. A co jest nasze i niepowtarzalne ? Polskie piekło.
Pyro – weneryczny i pijański to jest czwarty pułk ułański. Jestem pewien, że ułan wytrzeżwiał i bardzo panią Gienię i jej biust przepraszał.
O bladym Niko wiem niewiele. Może był szyldwachem który nie mógł się przystosować do życia w cywilu ? Wiem, że słowa piosenki napisał Skrzynecki II-giej RP – Stanisław Ratold. To on miał Wizję (słowa) w 1818-tym roku, a nawet ją osobiście podśpiewywał, rzępoląc przy tym na skrzypcach. On też napisał znów będziem pić rozkoszy wino o liście, być może żołnierskim. Zauważ, proszę wpływy iberyjskie.
Żałuję, że nie znam żadnej pieśni o gęsinie.
Dzień dobry Szampaństwu!
O masz, nawyśpiewywali się niektórzy, że ho-ho!
Mój Tata wyśpiewywał o ułanach jazłowieckich w rzadkich momentach, kiedy się z przyjaciółmi kapeczkę przynapili 🙂
Dziędobry na rubieży!
Ułańsko jest nadal, jak widzę.
Pyro, czerwone róże mają chyba wszyscy. Spejalnie dla Ciebie – róża irlandzka:
http://www.youtube.com/watch?v=_KPfB_PRYlY
Kasza mi kipi!
Uratowałam.
Biorę się za moje gołąbki, dopiero teraz, bo miałam gościa.
Do czego byli ułani jazłowieccy, to wszyscy wiemy, hehe.
Co się tyczy „zaniemna”, to nie zapomnę, jak kiedyś z przyjaciółką śpiewałyśmy tę cudną pieśń na cały głos wędrując szczytem Gubałówki w stronę Rafaczówek. Tatry oniemiały. A my przy ostatniej zwrotce dostałyśmy dzikiej głupawki.
Boskie wspomnienia!
Pyro, masz rację, ten blog jest wspaniały.
Wiele wskazuje na domowa czy raczej wioskowa rewolucje. Nacisnieta linia przewozowa Lauda Air dostarczyla wszystkie skrzynki do redakcji tygodnika Polityka w Warszawie. Wycofuje sie na upatrzone pozycje.
Ciekawe jak oni dadza sobie rade.
Templariusz
Pan Lulek
Ja mam gości na lunch o 13-tej, a tu siedzę w szlafroku, chałupa nieogarnięta, pieczarki nie takie, jak chciałam (wyślij chłopa po makaron, przyniesie ci ryż!), pietruszki natki nie mam, i nie mam pomysłu, za co tu się brać 🙄
Za to przedyskutowałam ze Szwedem, osochozi z moją wyszukiwarką (seamonkey), no oczywiście stara wersja była dobra, a nową jak „ulepszyli”, to chodzi jak krowa. Ja nie instalowałam ulepszenia, bo stare było dobre.
Są tu tacy, których palce swędzą i nie przepuszczą, dopóki wszystko nie będzie aktualizowane 🙄
Jak nie zepsute, nie tykam!!!
Wykrzyczawszy się, z godnościom osobistom unoszę swój zewłok w szlafroku i udaję się do zajęć (niestety, nie ma mordki, która pasowałaby mi do godności osobistej).
Pyro – Tak, to bardzo piękne. Nieskończone piękna odcienie.
Każda nacja ma swoje, równie niepowtarzalne piekło i dzieli się jego wypiekami o wiele chętniej i szybciej niż okruchami piękna.
Przepraszam, przez chwilę myślałem, że jestem ministrem przemawiającym do Narodów Zjednoczonych, z tą różnicą, że jestem całkiem serio 🙂
Alicjo mam nadzieje ze nie bedziesz robic gesiny. z tego co tam pisze to gra nie warta swieczki
jeszcze ciepla
gesia alternatywa
dwa obrazki trzasniete na szybkiego
Matko jedyna, rysiek, Ty mnie nie strasz!!!
Ja się do takich żyjątek nie zbliżam (to z drugiego zdjęcia).
Preferuję szczupaki 🙂
Ogarnęłam chałupę. Zamierzam podać taki polski schmorgasbord, a do tego na gorąco to:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Portobello/
i nie zapomnij do tego postawic cos na boku 😆
Ponieważ moje gołąbki to całe skomplikowane przedsięwzięcie, jako szybki obiadzik wystąpiła kasza zwykła perłowa. Bardzo lubię. Do niej zrobiłam na szybko coś takiego: usmażyłam kilka skwarków z boczku, do nich wrzuciłam kilka pomidorków koktajlowych pokrajanych w ćwiartki i jedną podziabaną drobno szalotkę. Podsmażyłam wszystko, okrasiłam kaszę. Wiecie, jakie to było dobre?
😆
Alicjo, do godności osobistej dobrałabym coola: 😎
Przyjechał Kapitan zrobić wizję lokalną – Beverly choruje na stwardnienie rozsiane i bez wózka nie da rady, więc chciał zobaczyć, czy da się ten wózek do naszego domu jakoś tam…
Są cztery schodki, ale dwa mocne chłopy dadzą radę chyba? Muszą! Najważniejsze, że rozmiar drzwi pasuje i da się to przeprowadzić.
Jerzora wygnałam po godziwe wino. Jestem od wczoraj obrażona na farnese sangiovese. Fuj! Ja każde wino czerwone wytrawne wypiję, no ale przepraszam, że przepraszam 🙄
I jeszcze dodam, że tego farnese akurat unikałam, kupowałam zawsze merlot, a Jerzoru odbiło i kupił takie coś nieokreślone, dla niego to wszystko jedno, wino to wino. Ludzie!!!
Coś a propos moich gołąbków z mieloną polędwiczką…
https://il.youtube.com/watch?v=vRdBxZZKItM&feature=related
😆
Nisiu – na listwie tematycznej obok przesłanej Kraftówny, jako ostatnia pozycja jest piosenka, którą bardzo lubię „Tyle dziewcząt się marnuje”, a śpiewa ją Pietrzak (facet, którego nie cierpię odkąd wydoroślał).
Nisiu, wyobrażam sobie, jaka smaczna była ta kasza, bo także bardzo lubię wszelkie kasze, ale najbardziej jęczmienną i pęczak. Mało pracy, a jedzonko pyszne.
Dziś byłam w sklepie mięsnym i rozgladałam się za gęsiną. Gęsi całych oczywiscie nie było, mrożonych udek i piersi również, ale były świeże korpusy/ czyli pudła/ ,ramiona oraz mrożone żołądki. W duzym supersamie wśród mrożonek gęs także była nieobecna. Poszukam jeszcze w innych miejscach, chociaż Rysiek trochę mnie zniechęcił tym obrazowym opisem pieczonej gęsi.
To drugie zdjęcie zamieszczone przez Ryśka to przepiękna martwa natura, mimo tych dziwnych morskich żyjątek.
Alicjo,
doskonale pamiętam kapelusiki w stylu Love Story. Sama też taki miałam i było to najbardziej twarzowe nakrycie głowy jakie mi się w życiu trafiło. Był w kolorze zgaszonej czerwieni. Te koleżanki miały z Tobą dobrze…
Krystyno, nie traktuj opinii Ryśka zbyt serio. On jest z zamiłowania sadystą (mimo, że równocześnie uroczym facetem). Kieruj się i innymi opiniami. Rysiek ma sprecyzowane opinie ale kieruje się własnym gustem. Często zupełnie innym niż inni. A w dodatku uwielbia prowokować! (Zupełnie jak mój wnuk Kuba. ) Mimo, że jest od Kubusia trzykrotnie starszy.
Nawiasem mówiąc obydwu uwielbiam!
Krystyno – nie wiem, czy już ktoś podawał szczegóły techniczne pieczenia tuszy kaczki i gęsi. Co tam, mogę powtórzyć : złogi tłuszczu z brzucha wyjąć, pokroić, wytopić smalec, Tuszkę nadziać, zaszyć albo spiąć szpilkami metalowymi. Na dno brytfanny wlać 2/3 szklanki wody (woda wyparuje, tuszka będzie się piekła we własnym tłuszczu, ale na początek ma wodę) Tuszkę początkowo położyć na biuście , wstawić do piecyka na 180 – 200 stopni. Po 40 – 45 minutach obrócić na grzbiet (uwaga – lepiej nie w piekarniku – wyciągnąć, ostrożnie odwrócić, żeby nie nachlapać tłuszczem). Podkręcić na 200 stopni, przykryć zostawić w spokoju na następne 40 minut. Polewać własnym tłuszczem spod pieczeni co 20 minut. Kiedy w sumie będzie siedziało w piecu 1,5 godziny – odkryć, kaczkę podlewać troskliwie, można smarować piwem albo marynatą, pięknie zrumienić – można delikatnie popudrować cukrem – pudrem i włączyć wiatraczek – kaczka po 1 godz 50 min albo 2 godz. powinna mieć dosyć i być mięciutka. Na gęś trzeba liczyć 3 – 3,5 godz. W każdym wypadku tuż przed zakończeniem pieczenia ( ok 15 min wcześniej) ostrożnie zlać tłuszcz z rondla – na spodzie zostanie tylko kilka łyżek morsu sosowego. I to jest podstawa do soku – teraz można użyć alkoholu, reszty marynaty, wody, śmietany, smaku grzybowego – wszystkiego, co tam chcemy w tym przypadku uzyskać (nie wszystko jednorazowo). Zrobić sos, włożyć drób, 15 minut trzymać w sosie w tem ok 160 – 180 stopni o już. Zastudzony smalec kaczy czy gęsi chować przed rodziną, bo pożrą do chleba, a tu całą zimę kapustę na tym najlepiej gotować, a szczególnie czerwoną.
W moim ulubionym Piotrze i Pawle można kupić gęsi smalec. Niemiecki. Ciekawe, czemu u nas nikt tego nie robi?
Zostało mi sporo kapuchy. Podziabię, ugotuję i będę odsmażała z kartoflami. Znacie taki patent? Ziemniaki podziabane drobno albo nawet puree, kapusta pokrajana też drobno, toto wymieszane i odsmażone właśnie na smalcu. Dobrze jeśli ze skwarkami. Można z tego zrobić coś w rodzaju zapiekanki. Jest przepyszne.
Pyro, faktycznie stary Pietrzak jest… hm… dyskusyjny.
Niestety, nie ma na tubce mojej ukochanej piosenki z jego młodych lat twórczych: o Gwdzie.
I gęsiach!
Gdy nad Gwdą gęgają gęsi gęsto,
gil gwiżdże w gaju,
gdy nad Gwdą gżegżółki gwarzą w gęstwie,
gzów gryzą zgraje,
zgarbione graby się gną,
spod grzyba wygląda gnom,
nad Gwdą, nad Gwdą, nad Gwdą…
Na końcu był brzebięgny nadgwdziański grajobraz. Zawsze kiedy jadę do rodziny, do Chodzieży i przejeżdżam przez Gwdę, brzybomina mi się da biozenga.
Dobry wieczór wszystkim. 😀
Właśnie skończyłam jeść obiad (ostatni ozorek cielęcy w sosie chrzanowym – pycha). Ciasto upieczone, mieszkanie posprzątane i koniec tego „mrówkowania”.
Muszę Wam naszeptać, że jak mi wczoraj przeszła złość, to postanowiłam spróbować mojej wczorajszej klęski, żeby przynajmniej sprawdzić smak i …..zjadłam połowę tego „plaskatego „. W smaku jest rewelacyjny, kromki mają w najszerszym miejscu 2,5 cm. 😯
Ma może ktoś z Was radę, co zrobić, żeby się chleb nie rósł w szerz tylko w górę ? Byłabym ogromnie wdzięczna na podpowiedź.
Krystyno, moja Mama kaczki i gęsi nadziewała szarymi renetami, zaszywała i gotowała w brytfance na małym ogniu. Tłuszcz spod skóry zostawał w wodzie i na drugi dzień można go było zebrać, żeby kaczkę/gęś na nim upiec. A i resztki pierza też pincetą można łatwo z ciepłej kaczki/gęsi usunąć.
Piecze się je też krócej w piekarniku, bo już podgotowane – jak już jest brązowa, to tak jak pisał Gospodarz, polewam zimną wodą, na 10 minut przed wyjęciem.
Polecam gęsinę, bo to jest pychota. 😀
Nisiu, ja sobie kupuję w Makro „tłuszcz gęsi” i wytapiam sama. Jest w dziale mięsnym w zamrażarkach, w woreczkach 0,5 kg. Kosztuje „śmieszne pieniądze”. 😆
Zgago – na moje oko za dużo drożdży na za rzadkie ciasto. Mnie się rtak czasem rozłażą kluchy na parze.
Oczywiście, byłabym wdzięczna za podpowiedź a nie na podpowiedź. 🙁
Pyro, wg przepisu jest 25 g. drożdży a wszystkie mąki ważą w sumie 0,5 kg.
Ja bym dała mniej drożdży i mniej płynu. Spróbuj.
Pyro, Piotrze,
rzeczywiście zbyt łatwo uległam zniechęcającym podszeptom Ryśka, zapominając, że to blogowy prowokator . 🙂
Pyro, dziękuję za wyczerpujący opis pieczenia. Kaczkę piekę bardzo dobrą, więc i z gąską chyba sobie poradzę.
Zgago, ja mam bardzo małe zapotrzebowanie… i kartę do Selgrosa, nie do Makro. Nie lubię zresztą tych wielkich sklepiszcz i chodzę tam tylko wtedy, kiedy chcę kupić cielęcinę. Albo Wdowę Cliquot taniej niż u tych pyrlandzkich zdzierców, do których i tak latam raz w tygodniu…
Jeśli kogoś interesuje, jak wyszły gołąbki we włoskiej kapuście, z polędwicą wołową, kaszą, grzybami i cebulką w środku – to powiem skromnie, że zarębiaście. Dodam, że grzybów i cebulki nie memłałam, tylko drobno pokrojone podsmażyłam na smalcu, niestety, ze świntucha. Mam teraz wielki garnek. Kilka zjadłam z pomocą Szanty, kilka zostawię na jutro, a resztę zamrożę.
Szanta w ogóle była zachwycona, bo załapała się na tę, całkiem pokaźną jak dla małego psa, resztkę polędwicy, która zaległa w maszynce. Teraz śpi smacznie na fotelu… mały futrzak.
Danuśko, merdanko dla Piksela!
Pyro, z całą pewnością następnym razem dam mniej (niż w przepisie) wody. Jak wróci Nemo, to muszę zapytać jakiego typu mąkę używa do tego chleba ; pszenną 500, czy 450, bo zauważyłam, że jest spora różnica między nimi.
Nisiu, a wiesz jaka pyszna jest np. jajecznica na smalcu gęsim ? A kurczak pieczony na tym smalcu też ma lekko gęsi aromat. 😀 😆
Byłam dziś tak nieprzyzwoicie (jak na mnie) pracowita, że już mnie Morfeusz woła. Tym bardziej, że jutro muszę wstać o świtku. 😉
Życzę Blogowisku dobrej, spokojnej i ozdrowieńczej nocy a snów tylko kolorowych i pięknych. 😀
Zgago, w sprzedaży jest tak zwana ‚mąka chlebowa 750’. Ja na pół kilograma mąki biorę 340ml wody.
Młodsza w zasadzie poezji nie czytuje, ale kontynuuje stary nawyk domowy i co jakiś czas przynosi do domu nowy tomik. W tym roku nabyła tom wierszy wybranych Kochanowskiego i tom Mickiewicza. To na zasadzie „lubię, bo znam”. Pyra słabując ostatnio nieco, obydwa przeryła od deski do deski. I wiecie co? Dobrze, że w kanonie lektur szkolnych jest przede wszystkim epika mickiewiczowska (o ile pamiętam, tylko „Sonety krymskie”, „liryki lozańskie” i „Ballady i romanse” do lioryki można zaliczyć. A i tego dzieciaki mają w małym wyborze) A ja teraz kolejno – wiersze wileńskie, wiersze odeskie, petersburskie itd itp. Tom zawiera m.in. mało znane „Sonety Odeskie” całość „Ballad” właściwie komplet liryki Adamowej. Może ja już jestem jakoś tam „odpoetyzowana” ale znacznie bliższe mi są wiersze Kochanowskiego, a szczególnie „Fraszki” niż łzawe westchnienia romantycznego celebryty. Młoda najpierw wpakowała całą poezję pod sufit, a teraz dowiedziała sie od Matki, że te trzy tomy tam wysoko, te szare, to „Dzieła zebrane” Kochanowskiego (Rodzice mi kiedyś na Gwiazdkę kupili w abonamencie ) A co tam, kupiła i pięknie; znam gorsze sposoby wydawania pieniędzy.
Było…
i się zbyło. Kapitan Marek pojechał do siebie, ależ to jest gawędziarz wspaniały, chciałoby się siedzieć i słuchać bez końca! Małżonka nie dopisała, pojechała na zakupy.
Moim zdaniem pomyślała – a niech *se* pogadają o ojczyźnie-polszczyźnie,
ja tego nie czuję i po co mam się nudzić.
Zgago, są tez inne oczywiście graham 1850, z pełnego przemiału 2000. Te 500 i 450 są według mnie do ciast i bułek.
Zgago, piekę codziennie chlebek ale na zakwasie. Ponieważ jest bardzo kleisty wkładam go do tortownicy, po 30 minutach odpinam obręcz i dopiekm jeszcze 10 min.Jest pięknie wyrośnięty. po wyjęciu dobrze jest go skropić zimną wodą, będzie się pięknie błyszczał.
Ja wypiżamakowana podeszłam, żeby wyłączyć kompa i oczywiście musiałam zerknąć. 😉
Małgosiu, wielkie dzięki za rady. Wiem, że mąka 450, 500, to do ciast i innych kuchennych dobroci. Jak pierwszy raz robiłam chleb wg przepisu Nemo, to dałam pszenną razową (typ 2000) i Nemo mi zwróciła potem uwagę, że Ona daje 450g zwykłej pszennej a tylko 25 g żytniej i 25 g orkiszowej. Cały czas mam wrażenie, że 350 ml letniej wody to za dużo, bo ciasto jest luźne. Bałam się manipulować przy przepisie i dodawać mąki, żeby chleb nie wyszedł ciężki, gliniasty. A ten mój wczorajszy nieudacznik ma wspaniały miąższ i jest pyszny. A może piec go w keksówce ?
Chociaż, Nemo pokazała na zdjęciu właśnie chleb z tego przepisu i był piękny. okrąglutki i wyrośnięty.
Jest tak pyszny, że jak się skończy ten, to się odważę poeksperymentować.
To na dziś wyłączam maszynę. Dobranoc i do jutra. 😀
Gosiu, wielkie dzięki !! Dlaczego ja nie wpadłam na ten genialny pomysł ???
Tortownica – pomysł super.
A mogłabyś jeszcze „stuknąć” jak robisz zakwas ? Ja mam tylko jeden przepis od blogowicza, ale proporcje tam są jak dla małej piekarni a ja jestem „firma jednoosobowa”. 😆 😆
Nawzajem, Zgago ozdrowieńcza.
O
To początek mej Ody do Gęsiny, ale wpis Pyry o przeorywaniu poezji i o Pyrze Młodszej skierował moje i tak już skołatane myśli na zupełnie inne tory.
Zakwas, proszę bardzo: 100g mąki żytniej i 100 wody , tak codziennie przez 3 dni. Czwartego dnia zakwas jest gotowy.
Gosiu – CO codziennie przez trzy dni???
Może też bym zrobiła chleb na zakwasie…
Zgago, ja wiem, że gęsi smalec jest pyszny, bo jak czasem piekę tego Wokulskiego (ostatnio gdzieś zniknął ze sklepu), to mi się wysmaża i wtedy mam. A czasem kupuję ten niemiecki w PiP.
Północ bije z wieży…
Pyra położy się teraz grzecznie. Dobranoc.
Zanudzę kulinarnie.
Ugotowałem dzisiaj zupę grzybową dla wnuczki specjalnie, bo na jej ulubiony sposób. To jest rosół bogaty w warzywa, które zostają w rosole, a dochodzą grzyby w tej samej ilości, a w rosole pozostaje mieso (po części) z rosołu. Kto nie robił, temu zalecam, nawet tylko na pieczarkach, bo istotą jest, że zawsze powinno chodzić o grzyby blaszkowate. Nie wiem dlaczego, ale tak mi się wydaje.
Dziś jednak zakazałem sobie spożycia po skosztowaniu, bo zupa była dziwnie gorzka.
Miałem to już w zeszlym roku, ale wtedy oddałem czyszczenie grzybów wnuczce i jek koleżance, bo wydawało mi się, że nie ma problemów, bo tylko jeden gatunek. Okazało się że nie, bo zupa była lekko gorzkawa a ja, który byłem ostatnim co garnek wyjadal pytałem, czy komuś podpadł gorzki trend. Nikt nie zauważył ale ja: prawie w ostatniej łyżce na dnie talerza znalazł się malutki kapelusik gatunku którego nie mogę tu zaraz opisać, ale tam występujący. Wziąłem więc ?kosą? a dziewuchy nie miały szans tego zauważyć. Nie miał prawa się tam znaleźć!
Gosiu, już wiem, co.
Znalazłam sympatyczny blog chlebowy z doskonałymi instrukcjami – polecam wydeło…
http://piekarnia.wordpress.com/
Chyba w końcu wezmę się na odwagę i spróbuję.
A takie koszyki rozrostowe do chlebka widziałam w moim ulubionym młynie Bogutyn.
http://piekarnia.wordpress.com/2009/10/20/chleb-nie-wymagajacy-wyrabiania/
To też sympatycznie wygląda.
Światowy Dzień Żywności pod hasłem Zjednoczeni Przeciwko Głodowi dobiega końca.
Gęgajcie narody
„Miliard ludzi na całym świecie cierpi z powodu ciągłego niedożywienia. To szaleństwo, które doprowadza mnie do wściekłości. Chcę, żebyście wy też się wściekli, wystawili głowę przez okno i krzyczeli: jestem wściekły i nie pozwolę, by ludzie głodowali ? mówi Irons w promocyjnym filmie kampanii ?Miliard głodnych”.
Panowie i Panie rządzące – owsiana gęś to nie ferrari czy medal , to pyszne żarcie.
Ah, tym razem dajmy sobiez tym spokój
Nostalgiczne dzikie gęsi owsiane dla Placka…
http://picasaweb.google.pl/108203851877165737961/GesiOwsianeDlaPlacka#5528782710638200642
Wiosenne gęsi, dodajmy.
Placku…
idealisto Ty kochany!
O głodzie napiszę tyle, co sama mniej więcej wiem i co usłyszałam od. Afryka. Kontynent, gdzie można siać, zbierać 3 razy do roku, może nirrod wrzucić tu swoje uwagi, ona tam jest.
Jerzor był tam ileś czasu (lata 70-te ostatnie, Nigeria) i nie mógł pojąć, dlaczego, przecież kawalątko ziemi, zasiać, zasadzić…
Mentalność. Jutro? Co to jest jutro? O tym też pisze Kapusta w swoich książkach.
…i to się sprawdza w RPA, gdzie byłam rok temu – jutra nie ma, liczy się dzisiaj. a to kraj tak bardzo rozwinięty, patrząc na kontynent….
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/
Delikatnie przyciśnięty ,a tak właściwie to z własnej woli pojechałem do Krasnoludka na wesele. Ręka boli od noszenia przez 8 godzin aparatu z całym osprzętem. Na oko ze trzy kilo, czasem więcej . Jak się wyśpię to wrzucę najładniejsze krasnoludkowe zdjęcia. Najpierw trzeba wybrać z 5 GB.
Weselna kuchnia jak zwykle bez zachwytu. Zbiorowe żywienie dla 250 osób.
…a ja miałam gorzko-słodką rozmowę z koleżanką z klasy, życiowe przejścia i narzekania. Na koniec doszłyśmy do słusznych wniosków.
Chyba, bo to nigdy nie wiadomo.
Ha, Miś też nie lubi zbiorowego żywienia? To tak, jak ja. Nie wiem co to jest, ale z dobrych nawet kuchni w dużych zbiorówkach wyłazi stołówka przyzakładowa; tyle, że starannie udekorowana. Oczywiście na weselu nie jedzenie jest najważniejsze, a dobra zabawa i towarzystwo, ale jak człowiek pomyśli ile to jedzenie kosztuje, to apetyt ucieka.
Myśleć o kosztach jedzenia? Ja tam nigdy nie myślę, byle dobre było!
O psiakość… może należałoby udać się do wyrka?
Dobranoc – i dzień dobry!
Tyle godzin – Pińsk, Drohobycz, Akra. Kapuściński, Schulz, zapach tropiku, gęsina, grzyby, Godebscy, Ravel, Newton. Przebita opona.
Placku – znakomite towarzystwo, egzotyka, muzyka i szczypta filozofii, to piękne, ale kiedy Ty sypiasz?
Alicjo, dobrej nocy. 😆
Blogowisku życzę dobrego dnia. 😆
Jeszcze raz dziękuję za pomoc w dojściu do kromek w standardowych rozmiarach. 😆 😆
Jesteście super, wystarczy jęknąć a już pomoc leci. 😀
Miłego dnia Blogowisku życzę – do wieczora. 😀
Pyro – Od piątku w sumie około 3 godziny snu, a dokładnie kiedy nie pamiętam. Nie narzekam, nie jęczę, nie mam siły 🙂
Placku, jedyna rada to mymłon (połóż głowę na mym łonie)
Małgosiu,
czy dzisiaj są Twoje imieniny? Jeżeli tak, to przyjmij proszę serdeczne życzenia od nas obojga. Jeżeli nie, to i tak życzymy Ci wszystkiego dobrego 😆 😆 😆
Głód w Afryce to rzeczywiście kwadratura koła. Nie wiem co można zrobić w skali ogólnej. My od lat utrzymujemy, (nauka w szkole, plus wyposażenie w szkolne akcesoria, łącznie z mundurkiem i wyżywienie w szkole), troje afrykańskich dzieci. Najmłodszy – Ntirampeba Janvier – jest teraz w wieku naszego wnuka i będziemy go utrzymywać do matury a może i dłużej. Średni – Uzabekabiri J. Bosco – jest w szkole średniej. Kolejna dziewczyna, bo było ich już kilka, – Niyomfura Valentine – kończy teraz „szkołę życia” – coś w rodzaju szkoły zawodowej dającej „fach” i możliwość pracy zarobkowej. Nie są to oszałamiające kwoty. Za te pieniądze nie utrzymalibyśmy ani jednego dziecka w Polsce. Piszę do tych dzieci dwa razy w roku, wysyłając drobne książkowe upominki. One również do nas piszą, tytułując nas „drogimi” lub „kochanymi rodzicami”. Zatem nie jesteśmy dla siebie anonimowi. Mamy swoje zdjęcia.
Wiem, że jest to kropla w morzu potrzeb, ale tyle możemy zrobić, więc robimy. Bliskie jest mi talmudyczne powiedzenie: kto ratuje jednego człowieka, ratuje cały świat
Placku
martwię się o Ciebie. Chętnie pogadałabym z Tobą na priv.
Jeżeli masz ochotę, napisz proszę. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Dziędobry na rubieży.
Ja słyszałam, że on był Memłon i na imię miał Aga.
Nisiu – ten Aga Memłon to przecież postać z dosyć ponurej opowieści. Myślisz, że Placek po czymś takim zaśnie?
Konflikty zbrojne, korupcja, kiepskie rządy, susze, powodzie, szarańcza, AIDS, dumping agrarny ze strony USA i państw europejskich, brak motywacji do nadprodukcji (zbyt niskie ceny skupu wobec darmowej pomocy żywnościowej), uzależnienie od jednego produktu eksportowego (kawa, bawełna, banany, aluminium etc.) bezrobocie, produkcja pasz dla zwierząt europejskich (soja) zamiast pożywienia dla miejscowej ludności…
Głód na świecie ma przeróżne oblicza. A w Afryce nie głodują wszędzie i nie zawsze z własnej winy. To nie są głupie czarnuchy bez wyobraźni o jutrze 🙄
W polskich wsiach popegeerowskich też beznadzieja i marazm, a przecież są spłachetki ziemi, można zasadzić i posiać… Wprawdzie zbiory tylko raz w roku, ale za to nie ma szarańczy 🙄
Przepraszam, zirytowałam się na wstępie, już przestaję 🙂
Wróciłam. Na dworze +5, mgła, deszcz, brrr…
Jak trochę się zaaklimatyzuję, to coś opowiem.
Nemo – witaj i stawiaj nas do pionu. Świat potrzebuje równowagi między uczuciem, a rozumem.
ma kto jaki fajny przepis na swieza kapuste?
sprawa gardlowa!
Multum tych receptur – ma być gotowana?, zapiekana? surówka? Z mięsem ? czy z rybą? Tak, czy owak kapusta potrzebuje sporo tłuszczu
Zanim Byk wieloimienny się zdecyduje, podam przepis (kiedyś już podawałam) mna ulubione moje żeberka duszone w kapuście. Mimo innych zalet, jest to też idealne danie piknikowe – jeżeli tylko gar i jego zawartość można podgrzać – choćby na ognisku.
Potrzebne są świeże, mięsne żeberka pokrojone na porcje, cebula, czosnej. dyżurne, ulubione zioła i kminek (niekoniecznie, ale ja lubię). Żeberka zrumienić na patelni, przełożyć do rondla, dodać cebulę w talarkach i siekany czosnek, potem podlać i dusić pod przykryciem. Kapustę poszatkować, odparzyć, po ok 40 minutach duszenia żeberek dorzucić do rondla kapustę, resztę ziół, kminek, jeżeli za mało sosu to dolać nieco wody, dusić razem jeszcze pół godziny.
Bardzo smaczne, morderstwo dla wątroby.
@pyra:
merci!
genialne!
akurat mam zeberka!
p.s.
jak zwykle(i chetnie)
biegam miedzy garami, kuchnia, piwnica i ogrodem…
Jeszcze zapiekanka z kapusty z mięsem, ryżem i pomidorami, albo ryżem, rybą, pomidorami i ostrym, żółtym serem – jednym słowem gołąbki dla leniwych.
Potrzebne liście kapusty odparzone i ścięty lekko gruby nerw, woreczek ugotowanego al dente ryżu , przyprawione mielone mięso (najlepiej jagnię, ale i każde inne) plastry pomidorów bez skórki, dyżurne, bazylia, oregano
Rondel wykładamy liśćmi kapusty szczelnie, potem cienka warstwa ryżu, mięso albo ryby – na ryby po położeniu pomidorów wiorki sera, na mięso nie i znowu liście kapusty i tak na zmianę 2-3 warstwy. Zalać sosem pomidorowym albo sosem z 150 ml śmietanki, 2-3 jaj, ziół, kilku łyżek sera i zapiekać w piekarniku pod przykryciem ok 25- 30 minut do zrumienienia górnej warstwy.
Zapomniałam o tłuszczu – rondel natłuszczony, wr5ucaqć kawałeczki masła na każdą warstwe albo polewać łyżką oliwy.
Byku, jakby co, to kapusta doskonale idzie z rybką smażoną klasycznie. Lepsza tu kiszona, obecność grzybków (niewielka) pożądana, ale nieobowiązkowa.
Pyro, przy ponurym doskonale się zasypia. Moja siostrzyczka śpiewała mi nad kołyską „Elegię o śmierci Ludwika Waryńskiego”, a moja ciocia synkowi „Z dymem pożarów”.
@ pyra:
jeszcze raz dziekuje za sukurs;
zrealizuje twoj pierwszy przepis
i oczywiscie dam znac jak watroba!
@pyra junior:
dlaczego ” wieloimienny”?
Nisiu – to „elegię” się śpiewa? Nigdy nie słyszałam. „Z dymem pożarów” można usypiać; melodia senna. Fiedler (pozbawiony słuchu przez naturę) wspominał, że przymuszony towarzysko przez Wietnamczyków wył żałobnie (tak mu wychodziło) „Przy kominku z lulką stoję, puszczam z fajki dym, a wspomnienia wszystkie moje, lecą razem z nim”. Gospodarze byli szczerze wzruszeni i prosili o bis. Arkady odniósł wtedy swój jedyny sukces estradowy.
Byku – tu seniorka z maszyny Młodszej – tak cichutko podejrzewam, że pod Bykiem siedzi nasz kolega znany z innego miana. Może się mylę…
Wątrobo, ty moja, wątrobo,
tyś druhem mi była od lat…
Kto raz ciebie stracił, wątrobo,
ten smutny i słaby jak bobo…
Żeberka, kapustka i grzybki
nie dla cię, wątrobo ty ma!
Dziś tylko kleików, wątrobo, ci trza…
Ach, wróć i bądź ze mną, wątroooobo!!!
Można zaśpiewać na jedną znaną melodyjkę. Pyro, kojarzysz?
Na tęż samą melodię Małgosia śpiewała „Elegię”… z drobnymi modyfikacjami.
Pewnie, że kojarzę „Warszawę”, Nisiu. Coś w tych pieniach żałobnych musi być, bo Bliźniaczki lubiły przed snem słuchać „kołysanki wojennej” a to przecież rozpaczliwie smutne „Śpij mój Synku/ Śpij żołnierzu? Twoi koledzy tu leżą/ Będzie spokojnie Ci tu…/ Na grób Ci krzyżyk dali,/ a życie odebrali…! Aj, luli, luli Synku mój”.
„Elegia na śmierć wątroby” – nieźle brzmi w sumie.
Wszystkie piosenki o nieżywych synkach wywołują u mnie natychmiastowe łez potoki.
@nisia:
tak, do ryby kiszona jak cacy
@pyry dwie:
a to ciekawe…
moze jaki sobowtor?bo blizniaka nie mam.
i nie mialem!
no i voilá, dusi sie…
bez kminku to by bylo chyba samobojstwo…
na zakusku: pstrag wedzony i sos tatarski
(tez zamach)
Jesień nadal piękna,kolorowe liście wirują na wietrze,ale wietrzyk,
Bogu dzięki,niewielki.
Wczoraj pospacerowałam po lasach około wyszkowskich,jest cicho
i spokojnie,bo sezon grzybowy praktycznie zakończony.Przy drodze
tylko nieliczni sprzedają gąski.Wiejska chałupa ocieplona,otynkowana i pomalowana.Osobisty dumny ze swych dokonań,chociaż przecież nie On
tynkował,ale był na miejscu i wszystkiego dopilnował.Nauczył się po polsku
słownictwa budowlanego-farba,tynk,podbitka,cement itp….
Jednym słowem same korzyści z tego remontu 🙂
Wieczorem świętowaliśmy imieniny zaprzyjaźnionej Teresy.Było dużo
dobrych rzeczy do jedzenia,a mnie uwiodła najbardziej zielona pasta
z bobu i szpinaku,z ziołami i czosnkiem.Pyszota np.na grzanki.
Dzisiaj szykujemy się na mini zjazd warszawski- będzie Dorotol z Dagny i
Małgosia ze swoją pyszną szarlotką.Nie będzie:Jolinka,bo świętuje rodzinne urodziny-wszystkiego najlepszego dla córy i wnuczki,ani Barbary,bo składa szafki kuchenne-życzymy powodzenia !
Nisiu- Piksel dziękuje Szancie za pozdrowienia i po puszcza do niej oko !
Cieszę się,że gołąbki z włoskiej kapusty się udały.
U mnie w lodówce też kaszanka,przywiozłam z Somianki.Mamy na wsi
lokalną masarnię,a przy niej firmowy sklep.Ceny zdecydowanie niższe
niż w stolycy,a jakość znakomita.Zatem zaopatrujemy się tam teraz regularnie. Mają tam np. bardzo dobrą białą kiełbasę i świetne salcesony.
Bardzo uwielbiam świetne salcesony. W moim pobliżu ich nie ma.
Kiedyś był „na dzielnicy” fajny sklepik mięsny, w malutkim narożnym domku z wieżyczką, ale chyba padł. Domek się sypie… szkoda, bo fajny i już chyba zabytkowy.
Małgosi i jej szarlotce najlepsze życzenia imieninowe. Małgoś, dzisiaj Twoje? Jeśli nie, to i tak wszystkiego najlepszego.
…a na deser jablka w ciescie
(tez grzech niemaly)
Nie wiem, czy to ta Małgorzatka, czy nie, ale toast za pomyślność Małgosi wzniosę solennie.
Danuśko, Dorotol, Małgoś – miłego mini zjazdu. Sprawozdajcie potem.
Pożegnam cne Towarzystwo do jutra, bo za godzinę wraca Młodsza z psem i muszę ich godnie nakarmić, a Młoda będzie miała multum roboty i już mnie do maszyny nie dopuści.
Pa, Pa
Jeśli Małgosia ma rzeczywiście dzisiaj imieniny,to rzecz jasna odśpiewamy
Jej stosowne SO LAT !
Pyro- sprawozdamy i zamieścimy fotoreportaż,jak zawsze zresztą !
STO …
A z gęsiną wcale nie tak łatwo- dzisiaj się z lekka rozglądałam,tylko
kaczki w różnych porcjach.Będziemy szukać dalej,poza tym Gospodarz
obiecał jakieś namiary na gęsi rypińskie i kołudzkie.Zatem czekamy…
Dzień dobry Szampaństwu!
Szampana mi podano do łóżka (o kwiatku i śniadanku zapomniano, ale biorę, co dają) 😯
Dzionek szykuje się chłodny, częściowo chyba zachmurzony, ale to już druga połowa października. Lepiej nie będzie, chyba, że ktoś lubi słoty jesienne i zimę (ja zdecydowanie nie, i cierpię!).
Dzisiaj nie gotuję się. Jest tyle jedzenia w lodówce (ta lodówka to krowa-szafa typu amerykańskiego), że zapowiedziałam – już nic nie mrożę, trzeba to zjeść, a gotować będę potem.
I tak muszę zacząć, bo mam dużo podstaw ( 😉 ) pod zupę gulaszową – papryka, pomidory, cebuli dokupić ździebko…Ale gulaszową gotować można bez końca prawie, aż zniknie z gara. Ja mrożę trochę, zanim zniknie. Jak mi się uda.
Witajcie,
Internet mi padł i dopiero teraz dorwałam się do komputera Osobistego.
Witek siedzi i kombinuje przy moim laptopie. Na razie marnie to widzę…
Serdeczności imieninowe dla Jotki i wszystkich blogowych Małgorzatek ze szczególnym uwzględinieniem Zgagi :-).
Zgago, Tyś Małgosia? A to ci dopiero! Ściskam i najlepszego!
„Widać było, że posiada wiedzę, co do okoliczności zaginięcia”.
Nie ma dnia, żebym nie natrafiła w gazetach na. Kto jest autorem „posiadania wiedzy” ? Na pal z nim!!!
Małgosiom i Zgagom – WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
I nawet szampana mam na podorędziu o nieprzyzwoitej (podobno) porze (na szampana jest zawsze przyzwoita pora, tylko muszę niektórych wytrenować odpowiednio), więc popijam 🙂
Zdrowie Małgorzat!
Wróciłem do domu na parę godzin i za chwilę znów wyjeżdżam. Będę pod Nidzicą szkolił w gotowaniu i opowiadał o historii wina młodych specjalistów z pewnej kompanii (też o napoje idzie). A moi redakcyjni koledzy zajmą się ich wiedzą o mediach, internecie, fotografii itp.
To nowe doświadczenie. Ciekawe jak to wyjdzie. A wygląda na to, że są już i następni chętni. Po powrocie wszystko opiszę. A że będą nasi fotoreporterzy to i zdjęcia będą lepsze niż moje.
Na pożegnanie zaś całuję imieninowo wszystkie Małgosie. Także te ukryte pod innymi nickami. Toast oczywiście będzie.
a czy to golas nie spiewal?
” a niech tam ges, czy gesi pipek!
ja jestem hipek, ja to zjesc!”
Właśnie Zgaga- ściskam Cię bardzo,bardzo serdecznie imieninowo,
ogólnie i szczegółowo 🙂
Malgosi i Zgadze, najlepsze zyczenia i same serdecznosci 🙂
Solenizantkom Małgosiom – serdeczne życzenia wszystkiego najlepszego 😀
Ciepłe myśli dla Uczestniczek dzisiejszego minizjazdu, z wielkim żalem, że mnie ominie taka przyjemność 🙁
A propos mini-zjazdu, sprawozdajcie szczegółowo! Niech chociaż pozjazdowo uczestniczymy…Danuśka, aparat noś i przy pogodzie!!!
Niezależnie od tego, czy Małgosia W.i Zgaga obchodzą dzisiaj imieniny, życzę Im wszystkiego najlepszego i ściskam serdecznie. Dobrych życzeń nigdy za wiele.
Miś wspomniał o weselnym jedzeniu. Ja też byłam niedawno na takiej uroczystości i niestety zgadzam się z opinią, że jedzenie na takiej masowej imprezie/ ok. 120 osób/ jest dość przeciętne, choć wszystko jest pięknie udekorowane. Od jakiegoś czasu panuje też moda na stół myśliwski. W bocznym pomieszczeniu podane są wyroby z dziczyzny. Na ” moim” weselu były to wyroby z dzika – polędwica, szynka, salceson biały, boczek, kiełbasa myśliwska, smalec. A do tego pyszny chleb domowy, ogórki kiszone i beczułka z alkoholem produkcji ojca panny młodej. Bardzo mi się to podobało, bo nie mam zbyt wielu okazji do próbowania dziczyzny. Wprawdzie moja siostra twierdzi, że ten, komu zlecili wykonanie tych wyrobów, idzie na skróty i powinien bardziej się postarać, ale uważam, że i tak było to dobre. Zreszta ten stół cieszył się sporym powodzeniem. A i gościniec z wesela przywiozłam do domu…
Poczytałam sobie link zamieszczony przez Nisię ” Moja piekarnia”. W zasadzie przygotowanie zakwasu i upieczenie chleba to nietrudna sprawa.Owszem, trwa to długo, ale praktycznie wszystko robi się samo. Ja też chyba dojrzewam do upieczenia swojego chleba. Nawet mam dobre ” ciepłe miejsce” do wyrośnięcia zakwasu. Muszę tylko poszukać odpowiedniej mąki żytniej.
Piotrze,
to Ciebie nikt jeszcze nie obsobaczył za jakość zdjęć?! 😯
Bo mnie owszem, ale dałam odpór – jam nie zawodowiec! 🙂
O masz. Był stół szwedzki, teraz doszedł myśliwski! Z dziczyzny znam się tylko na dzikach. No… nie znam się, ale podobno nieźle przyrządzam.
Improwizuję, ale wychodzi – zapamiętałam pochwały Pepegora 😉
Grunt, żeby skruszało i dobrze się zamarynowało, reszta przyjdzie sama.
Wszystko gotowe,czekam na dzwonek do drzwi,Dziewczyny powinny
niedługo się zjawić.Rodzina się rozpłynęła-latorośl na urodzinach
u psiapsiuły,Osobisty został wezwany na pomoc do prac hydraulicznych.
Jasne,ostatnio zdobył duże doświadczenie !
Bardzo przyjemny bywa także stół duński. Czy zetknęliście się kiedy z duńskimi kanapkami zwanymi smorrebrod? Większych i bardziej frymuśnych w życiu nie widziałam. Na każdej znajdował się mały sklepik spożywczy, obficie zaopatrzony. Nie umiem tego podrobić, niestety.
Muszę się do tej Danii wybrać, swoją drogą. Kiedyś bardzo mi się tam podobało; dużo wody, wiatr i fajny klimat. I sympatyczni Duńczycy. No i te kanapki. I automat z zielonym Tuborgiem w hotelu…
Popatrzcie i posluchajcie 🙂 :
http://www.youtube.com/watch?v=nHlJODYBLKs
Alicjo,
Tak na moje ‚psie czucie’, jedyną osobą w naszym gronie której żadnego zdjęcia nie dałoby się obsobaczyć byłby Miś – Marek (jeżeli ktoś czuje się pominięty – z góry przepraszam). Tylko czy to jest powód żeby przestać robić zdjęcia?
Przestań się przejmować krytyką i wrzucaj swoje zdjęcia jak najczęściej. To nie jest blog fotograficzny tylko kulinarny. Z góry zaznaczam – nie mam nic przeciwko krytyce, pod warunkiem że będzie ona konstruktywna. Jeżeli coś skopałam na zdjęciu, chciałabym, wiedzieć co!
Ges lubi plywac,
plywaczka z niej znana,
wiec nalezy jej dobre warunki zapewnic,
podlac burgundem ale przednim.
Nisia,
w Danii mogę Cię polecić zacnym ludziom, polsko-duńskim 🙂
Gdyby coś kiedyś Ci przyszło do głowy, daj cynk – Paulina na pewno by się ucieszyła:
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Sierpien2010Dania
(tu trochę Toronta, lotu, i u Pauliny na Fano Island)
Schmorgasbord (smorebrrod podobne) to po szwedzku ten szwedzki stół właśnie, wytłumaczył mi był kiedyś mój zaprzyjaźniony Szwed.
Dania jest przyjazna, ale cholernie droga.
Alicjo, dzięki, to naprawdę jacyś mili ludzie, sądząc z miny kundla na fotelu. Ale ja mam przyjaciółkę odwieczną pod Kopenhagą i ona mnie tam zaprasza już ze sto lat co najmniej. Odkąd tymi ręcami (na kierownicy) objechałam obcy kraj czyli Bretanię(no, kawałek!), myślę sobie nieśmiało, że i po Danii dałabym radę. Kiedyś robiłam film o Fionii i mnie urzekły duńskie klimaty.
Alino, te psiaki boskie.
Co do pomagania, właśnie schronisko dostało ode mnie mój własny przechodzony materac i stelaż z zaledwie jednym szczebelkiem obluzowanym. Zawozimy tam nasze stare koce, poduszki i inne rzeczy do ogacania zwierzaczków.
Moja Becia była adoptowana ze schroniska. Chorowała tak, że pewnie w schronisku by nie przeżyła. U nas była dziesięć szczęśliwych lat.
Dodam jeszcze, że materac i stelaż zawiózł zaprzyjaźniony ogrodnik, bo on ma czym – w sensie dużego auta. I ma też dobre serce: swojego czasu wykarmił pipetką cały miot kociaków, których mama kicia zaniemogła…
Ludzie dają się lubić!
Ło matko! Będę ciocią-babcią w maju, Tereska Pomorska zadzwoniła!
Przy okazji – dziękuje za życzenia imieninowe od blogowiczów, które jej przekazałam, niektórych z Was poznała na ostatnim Zjeździe.
Chyba powinnam zacząć dziergać jakieś sweterki i skarpetki?
Małgosiu i Gosiu oraz nierozpoznane inne Małgosie życzę Wam smacznego życia.
Pięknie dziękuję za życzenia, będę o nich pamiętała w czerwcu. 😉 Małgorzaty mają bardzo bogaty wybór dni imieninowych, bo aż 17 razy w roku. 😀 Ja byłam w dzieciństwie spryciarą i żeby czasami rodzinka nie zapomniała o moich imieninach, wybrałam sobie ten sam dzień miesiąca, w którym się urodziłam. 😉 Nawiasem mówiąc jestem pierwsza w rodzinie, która obchodziła i urodziny i imieniny – przede mną obchodzili tylko urodziny. 😀 Szkoda, że z tego życiowego sprytu, z czasem, wyrosłam.
Zgagosiu, wciąż jeszcze możesz poćwiczyć… spryt mam na myśli!
😆
Nisiu, ćwiczę, ćwiczę i nic. 😉 Już myślałam, że swój spryt przekazałam Młodszej ale okazało się, że miała go tylko do matury. 😆
Zgago,
od razu podpowiadam – bierz, co się da! Ja tak robię, a Alicji imieniny są tylko dwa razy do roku. 18 kwietnia (dzień moich urodzin, w niedzielę wielkanocna to było, więc mam dwie bardzo lewe ręce!) i 21 czerwca.
Trzymałam się tego 18 kwietnia, aż któregoś roku moja przyjaciółka Alicja wskazała mi – 18 kwietnia to *se* obchodź urodziny, a imieniny w czerwcu, babo durna! I tego się trzymam!
Alicjo, rodzinka by mnie „zjadła”, gdybym sobie zażyczyła obchodzić imieniny 17 razy w roku. 😯 Swoją drogą, muszę się przyznać, że też się urodziłam ….. w niedzielę, na co moja Mama nieustannie narzekała. 😉
Zgago,
A ja mam przerąbane – imieniny Eweliny wypadają 26.05 (dzień Matki) i 24.12. (Wigilia). Już się przyzwyczaiłam że nikt o mnie nie pamięta 🙁 .
Ewo, już się nie martw, ja będę pamiętać. 😆 😆 W Wigilię życzenia będą mailem, bo sieci do siostrzenicy nie będę mogła zabrać. 😉
Zgago,
kochana jesteś!
Moja siostrzenica też Ewa! I… tego tam… matkom krzestnom jestem 🙂
…i mam taką przypadłość, że niektóre ważne daty pamiętam.
Zgago, chrzanić kompromisy! Idź na całość. Jest siedemnaście imienin jak siedemnaście mgnień wiosny, bądź twarda jak Stirlitz i żądaj prezentów siedemnaście razy do roku! Plus urodziny.
Nisiu, Ty kusicielko 😆 😆
Bardzo dziękuję, ale proszę o powtórzenie życzeń w lutym 😀
Zgaga ma rację Małgorzaty świętują parę razy w roku.
Malutki zjazd zakończył się niestety. Jak zwykle u Danusi było bardzo miło. Pito domowe i nie tylko nalewki. Delektowano się pyszną i śliczną wizualnie sałatką owocową, rurkami z nadzieniem, szarlotką. No i oczywiście rozmawiano, rozmawiano …
Małgosiu, Ty chytrusie! Teraz się przyznajesz, jak już wszyscy Cu pożyczyli!
😆
A jutro będzie kacyk.
A na kacyk:
Rozkaż, niech lokaj do łóżka przyniesie
reńskiego wina i wody sodowej.
Ty byś nie wzgardził nimi, o Kserksesie,
bo ani sorbet mrożony w śniegowej
wazie, ni czyste źródło w suchym lesie,
ani Burgundu napój rubinowy –
do pracy, boju, tyle sił nie doda,
co reńskie wino i sodowa woda.
Bardzo uwielbiam ten kawałek. To Byron… w przerwach zapewne między romantycznym zamyślaniem się, a toczeniem walk niepodległościowych.
Danusia nie byłaby sobą, gdyby nie przystroiła stołu. Tym razem były to śliczne jesienne liście. Genialne w swej prostocie i piękne! Danusiu brawo!
Małgosiu, Margaret, Maggie – Od niedawna składam życzenia imieninowe codziennie – gęsi za wodą, gęsi na wodzie, dostatku, zdrowia radości 🙂
Witaj Nemo – Nie chciałem nikogo wkurzać, sam trochę się gęsi boję, ale chciałym, żeby już nigdy wszystkie z Polski nie odlatywały i żeby nawet w Grenlandii były truskawki. Aklimatyzuj się 🙂
Jotko – Dziękuję, bardzo chętnie, ale jeśli się będę upierał, że Kapuściński ponadczasowe wiersze pisał, wybacz mi grzesznemu, jam już w szkole siódmego wieku 🙂
Pepegorze – Jeremy Irons nieco się postarzał, ale bardzo go lubię, za ONZ nie przepadam, ale wszędzie nadal są i zwykli ludzie, uważaj z grzybami.
Nie piramidy, a zupy to esencja ludzkiego geniuszu.
Cyprian Godebski, ten rzeżbiący, karmił rózne typy sercem, herbatą, gdyby tylko Modigliani u niego bywał, te szyje byłyby krótsze. Ravel na cztery ręce to przecież Mama-Babcia Gęś napisana dla małych godebszcząt.
Radujmy się wszyscy posłusznie, z nakazu Gospodarza 🙂
Jest tak pięknie na dworze, że przylot rajskich ptaków to niemal pewność. Za parę dni powieje Syberią. Takie jest oblicze zachodnio-pólnocno-natowskiej półkuli – empatia, empatia, marchewka i kra lodowa.
Nisiu, z przyczyn obiektywnych nie zaglądałam wcześniej na Blog 🙁
Ale przyznam się, że to bardzo, bardzo miłe… 🙂
Nie śpiewałyśmy też 100 lat Małgosi warszawskiej,zaśpiewamy w lutym 🙂
Szarlotka Małgosi,jak zawsze,znakomita ! Była jeszcze trochę ciepła,
upieczona tuż przed naszym spotkaniem.Dorotol przybyła z butelką
czerwonego wina,które spróbujemy przy okazji jakiegoś spotkania
obiadowo-kolacyjnego,bo kolejne wspólne pogaduchy przewidziane 🙂
Ja wykonałam sałatkę owocową „pod palmą” i kupiłam rurki z kremem,
bo naszego Berlinianki takich u siebie nie mają.
Do degustacji były nalewki:cytrynowa,aroniowo-jagodowa oraz przywieziony
przez naszych przyjaciół z Włoch likier z orzechów laskowych.
Fotoreportaż w przygotowaniu.
O-jest i relacja Małgosi !
Zgago,
Nisia ma rację. Żyje się raz 🙂
Brać, ile się da! I tak dajemy z siebie, ile możemy, więc to nie jest takie samolubne.
http://www.youtube.com/watch?v=TniEe4ay_0Y
Danuśko… na środku stołu powinien siedzieć jesienny Piksel, pogodny i afirmatywny! Może być z rurką w pysku. Tylko nie wiem, czy z kremem, bo mógłby nie dać rady. 😆
Nisiu – kusicielko, przyznaj się, kiedy obchodzisz imieniny. Pięć razy w roku ? 😆 😉
Wrocilam od Danuski, podrzucona przez Malgosie, choc powinnysmy byly zawrocic, gdyz kochane malenstwo zostawilo u Danuski swoj caly medialny sprzet i pewnie sie z Danuska tak szybko nie rozstaniemy, co nawet bedzie przyjemne, lokalizacja bardzo piekna, zielono, rozsadnie zaplanowane, oczywiscie wnetrze jest rownie udane jak okolica. Na znanym juz ze zdjec Danuskowym stole dominowala palma, jesli chodzi o rurki z kremem, to Danuska trafila w dziesiatke, nie mamy tego w Berlinie, no i smak byl wysmiennity z reszta podobnie bylo z wyrafinowana wrecz szarlotka Malgosi. Danuske poznalam na zjezdzie a Malgosie wlasnie dzisiaj i baaaaaaardzo milo nam sie wszystkim rozmawialo.
Co do Piksela to musial nam nawrzucac, iz absorbujemy jego pania.
Nisiu, już zajrzałam do kalendarza Alicji i wiem, żeś „majowa dziewczyna”. 😀
Piksel niestety zachowywał mało pogodnie i nieafirmatywnie 🙁
Picasa odmawia współpracy i usiłuje mnie przekonać,że chcę na blogu
pokazać zupełnie inne zdjęcia,niż te z naszego spotkania.
Będę jej próbowała przemówić do rozumu,ale nie wiem,czy mi się uda…
Życzę Wam wszystkim ( i o wszystkich porach ) dobrej, spokojnej nocy i wesołych snów – idę już spać, bo ślepia mi się same zamykają. 😀
Do jutra. 😀
Zgago, a co, jest tego więcej? Za moich młodych czasów Monika była w kalendarzu tylko jedna, razem z Florianem, Rycerzem św. Pawlaka. Czy jakoś tak.
Piksel nieafirmatywny? Pewnie już się widział pod tą palmą, a nikt go tam nie posadził, to się psina zdenerwowała. Nie należy się dziwić.
😎
Witam o swicie, chce jeszcze dodac, iz tak nam sie wczoraj u Danuski rozmawialo, ze ja palacz lancuchowy czyli zapalajacy jeden papieros od drugiego na ponad dwie godziny zpomnialam o papierosach.
…ooooo! a u mnie już po północy dawno 😯
Dorotolu,
Ty kopciuchu jeden!
Częściej do Danuśki, a zerwiesz ze zgubnym nałogiem 😉 Oby tylko Danuśka przetrzymała 🙄
Idę w kimonko, czas najwyższy. Dobranoc i dzień dobry!