Co mamy z gęsi?
Z dzieciństwa zapamiętałem – choć chyba niezbyt dokładnie – śląski dowcip:
” – Co momy z gynsi?
– Tuste.”
Śmiałem się jak i inni słuchacze ale długo nie chwytałem tego abstrakcyjnego żartu. Tak jak i innego ornitologicznego, mówiącego że ” Indyk ma dwie nogi. A szczególnie lewą.”
Po lekturze ( w liceum) cudownej książeczki Słonimskiego i Tuwima w „Oparach absurdu” zacząłem nie tylko doceniać ale i gustować w tego typu humorze. Ale dzisiaj wcale nie chcę żartować, bo listopadowy czas wcale nie po temu. Nie będę też nadymał się patriotycznie, bo gazety, tygodniki i zwłaszcza telewizory aż pękają od tego.
Zajmę się więc listopadowym menu. I stąd ów pierwszy dowcip. No bo co mamy z gęsi? Pyszności. Najwięcej tych wspaniałych ptaków traci życie i trafia na polskie stoły właśnie w listopadzie. Taki ich los, a nasza radość. Bo gęś to ptak wspaniały. Można podać gęś pieczoną na przyjęcie nawet dla ośmiu osób i goście nie wyjdą głodni. Można z gęsich żołądków przyrządzić pyszną zupę, można je też podać duszone. Gęsia szyjka faszerowana to rarytas zarówno kuchni polskiej jak i żydowskiej. Są jeszcze galantyny. Pasztety sztrasburskie i wszelkie inne – to rarytasy. A gęsie wątróbki?!
Po tych paru słowach rozbudzających wyobraźnię i apetyt koniecznie trzeba przejść do konkretów. Oto kilka moich ulubionych przepisów:
Gęś po polsku
Gęś, 50 dag suszonych śliwek, sól, czosnek, majeranek
Sprawioną gęś natrzeć wewnątrz i z zewnątrz solą, czosnkiem i majerankiem. Zalać ją w rondlu 3 szklankami wody, dodać namoczone śliwki. Dusić na małym ogniu do zmięknięcia. Podawać z białym pieczywem.
Gęś po kanadyjsku
Niezbyt tłusta gęś, 2 cytryny, pół szklanki oliwy, cebula, 1 marchew, ząbek czosnku, 6 goździków, pół łyżeczki suszonego tymianku, pół łyżeczki suszonej bazylii, nać pietruszki, sól
Nadzienie: 4 filiżanki grzanek, 1 kg jabłek, 5 dag masła, 5 dag rodzynek, pół łyżeczki tymianku, pół łyżeczki soli, pół łyżeczki pieprzu
Sprawioną i umytą gęś osączyć, polać sokiem z cytryny, obłożyć pokrojonymi warzywami i przyprawami. Marynować w chłodnym miejscu dobę. Wyjętą z marynaty gęś nafaszerować obranymi i pokrojonymi jabłkami, kostkami grzanek, rodzynkami, masłem, solą pieprzem i tymiankiem. Zaszyć. Włożyć do brytfanny polać wrzącą wodą i piec pod przykryciem w 200 st C licząc 1 godz. na 1 kg wagi ptaka. Podczas pieczenia polewać sosem. Ostatni kwadrans piec bez przykrycia polawszy zimną wodą by skórka zarumieniła się.
Gęś po malgasku
Tłusta gęś, 1 kg pomidorów, 25 dag cebuli, 2 łyżki tartego imbiru,łyżka soli
Sprawioną i umytą gęś podzielić na 8 części, włóżyć do dużego garnka, dodać obrane ze skórki i pokrojone pomidory, pokrojoną na plastry cebulę, imbir i sól. Zalać wodą by przykryła gęś i gotować na małym ogniu 3 godz. Podawać z ryżem polanym sosem spod gęsi.
Pierś pijanej gęsi
1 kg piersi gęsi, 1 łyżka majeranku, łyżeczka szałwii, ćwierć łyżeczki tymianku, 3 ząbki czosnku, 4 soczyste twarde jabłka, kieliszek wódki, cukier, sól, smalec, masło
Piersi gęsie włożyć do lodowatej mocno osolonej wody i trzymać tam 3 godziny. Wyjąć, osączyć, natrzeć majerankiem, szałwią, tymiankiem i czosnkiem roztartym w soli. Owinąć w folię i ułożyć na noc w lodówce. Po tym czasie włożyć do brytfanny wysmarowanej smalcem. Piec w piekarniku w 170 st. C przez trzy kwadranse polewając sosem spod gęsi. Utrzeć pół łyżeczki cukru z łyżką masła dodając majeranek. Tym farszem napełnić pozbawione gniazd nasiennych jabłka. Ułożyć wokół piersi i piec kolejne trzy kwadranse. Pod koniec pieczenia skropić gęsinę wódką. Podawać z ułożonymi jabłkami lub przetartymi przez sito w postaci sosu.
A na deser mogą być poznańskie marcińskie rogale, bo to właściwa na nie pora. Jak je robić nie raz tu pisano, a przepisy pochodziły z najlepszych źródeł. Smacznego!
Komentarze
Gęś ma słaby łeb – po jednym kieliszku pijana?! 😯
Dzień dobry Wam ! (i dobranoc sobie)
Witam Wszystkich i bardzo dziękuję za zyczenia i w ogóle za to, że poczułam się imieninowo. Poczulam się dopiero dzisiaj, bo wczoraj nie miałam nawet minuty, żeby – choćby na chwilę przysiąść za tym stołem. Galopowalam po mieszkaniu – ale nie była to polka-galopka. To coś poczatkowo przypominalo bieg z przeszkodami – po prostu zbliża się do końca remont , więc można było (Trzeba było!!!) zaczać doprowadzać meble na miejsce, usuwać pył, kurz i w ogóle. Sprawy ogólnie znane wiec nie będę sprawozdawać szczegółowo.
A dzisiaj, kiedy – jak zwykle – przed poranną porcja zawodowych kontaktów z komputerem – przeczytałam, co się dzialo tu wczoraj, to od razu zrobiło mi się miło i jeszcze bardziej miło. A bardzo mi się to dziś przydało. Dlatego chociaż jestem „podrabiana” Lena, bo podobnie, jak Lena Pyry, jestem Helena, to wcale nie mam wyrzutów sumienia, że zagarnęłam nienależne. Tym bardziej, że Leną jestem od urodzenia i wszędzie.
Dopiero dzisiaj też (o wstydzie!) dowiedziałam się więc, że imieniny ma Prawdziwa i Pierwsza Lena Tego Blogu. Lena – toasty były tak wspaniałe, że w zasadzie mogłabym tylko napisac, że się pod nimi podpisuję, ale dodatm do nich tylko życzenie, żebyś zawsze miała rację, wiedząc i czując, że wokół Ciebie jest gromadka tych, którzy chcą być z Tobą blisko.
Dzien dobry, slinka mi leci na ges juz od poprzedniego przepisu podanego na blogu. Ale jest to troche duze ptaszysko.
Czy zamiast tych piersi mozna wiazc uda gesi i zrobic w ten sposob co piersiatka? W sklepach sa dostepne juz od lat piersi kaczki, ale piersi gesi nie widuje.
W Warszawie nie ma problemu z kupnem gęsich piersi . Ale oczywiście można przyrządzić w identyczny sposób udka albo i całą gęś. Równie smaczne a większa liczba smakoszy z tego skorzysta.
Życzenia dla Len od gapiątka.
Sprawozdanie wieczorek, poki co zdjecia. Duzo zdjec a to i tak nawet nie jest polowa tego co zrobilismy. Z gory wybaczcie, ale nie mam poki co za duzo czasu, zeby to lepiej zorganizowac i opisac.
http://picasaweb.google.co.uk/joanna.bernacka/WebalbumZambia?authkey=9mdSqAKgmjk#
Nirrod,
dzięki. Fajowe fotosprawozdanie 🙂
Zazdroszcze takiej podrozy. A tu w Bee dzisiaj 11.11. o godz. 11.11 oddano pierwsze strzaly, oczywiscie feuerwerkowe, do rozpoczecia karnawalu.
Dzeikuje, przerobie udka na piersi, do nas docieraja wlasnie tylko cale gesi albo udka gesine z Polski.
Dziwne,
Do nas docierają gęsi z Niemiec…
Skąd w takim razie biorą się gęsi w Polsce?
Z Ukrainy?
U mnie gęsi odlatują do Pn. Caroliny 🙁
Zwróćcie uwagę, jak ja się pięknie wpisałam wczoraj (dzisiaj) u Owczarka… wszystkie należne jedenastki!
Alicja pisze:
2008-11-11 o godz. 00:11
Przepraszam was za ten wtręt o gęsiach.
Wzięło sie to między innymi stad, że przez niemal miesiąc co rano nad moim miejscem pracy (siedzę na strychu) przelatywały niezliczone klucze gęsi. Pierwszy klucz nadlatywał zwykle z prawa kiedy ja szłem (bo blisko) z przystanku autobusowego do fabryki.
– Gęgęgęgęgęgęgę, gęgę, gę!!
Następne klucze również w tym samym kierunku, raz wyżej a raz niżej gdzieś tak do południa. Okno niby zamknięte ale
– Gęgęgęgęgęgęgę, gęgę, gę!!
Po południu czasem zdarzył sie mniejszy klucz (kluczyk?) lecący w pośpiechu w odwrotnym kierunku. Zapomnieli czegoś czy co?
– Gęgę, gęgę!!
Dopiero od tygodnia jest spokój.
P.S.
Te z kolei – okazuje się – to gęsi kanadyjskie!!! Od Alicji czy od Karoliny?
Nirrod, jak udało Ci się od tego oderwać 😯 Te wodospady!!! Brakuje mi jęczących z zachwytu mordek.
ASyszu, to samo u mnie, tutaj jest trasa przelotowa. Z tym, ze niektóre zostają na zimę, koło więzienia – zwanego Disneylandem.
Haneczko, z bolem i jekiem. Szczegolnie jak wrocilam do NL i zaczelo padac. Ten jek mi sie straszny w duszy odezwal
Tak myślałam, Nirrod, tak myślałam 🙁
Oto sznureczek… tak to wyglada. Głos proszę sobie dogęgać.
http://alicja.homelinux.com/news/Canada_geese-26-03-05.jpg
ASzysz,
a nie była to Akka z Kebnekajse ze swoimi podwładnymi? 😉
Zaległe najlepsze życzenia dla Len!
Sprawdziłem na Kebnekaise:
http://www.youtube.com/watch?v=mLm6xpGKCyY
Tam już dawno gęsi nie ma. Zostało jedynie dwóch facetów fikających koziołki….
To kto te gęsi zeżarł?!
Spokojnie Alicjo, Akka jest i już. Zaglądamy do niej, świetnie się trzyma.
gęgę
a co jest dobre na gesia skorke?
gęgę
Nirrod_ku
popatrzalem na obrazki bardzo uwaznie. na te z drzewami jeszcze dokladniej. @y widoczne. 😯 i zachodze w lepetyne gdzie sie podzialo
10 000 000 ludziow? 😐
😆
Stali jak najbliżej Nirrodka i patrzyli z podziwem.
Kochani,
Ja juz w pracy od 40 minut a Wy macie wolne i sie wylegujecie w wyrkach… zazdraszczam….
Dziekuje za wspaniale zyczenia zrobiliscie mi niesamowita przyjemnosc.
Musze sie pochwalic, wczoraj wrocilam z pracy w okolicach 18 stej, a pol godziny pozniej byl bim bom u dzwi , wmaszerowala pani z pieknym bukietem bialych roz. Rozpisuje kinkurs: kto mi przeslal te cudowne kwiaty?
Nagroda jest serdeczny uscisk dloni gospodarza.
Tuska
johnny,
na skórkę najlepsza jest wyprawka.
Lena, mnie nie zazdraszczaj. Od 5 godzin jestem w pracy. Jeszcze 3.
Stawiam na Pana Lulka 😀
Ludziom zdjec nie robilam, bo nie chcialo mi sie ich pytac o zgode, a robienie zdjec bez pytania jest niegrzeczne. Ludz na zdjeciach jest sztuk 1 i to jestem ja 😉
Tuśka,
i Ty nas pytasz, kto te róże?! Przecież wszystkie wróble o tym…
Pociąg ku północnym wybrzeżom właśnie ruszył, dom opustoszał, 3 dniowy festiwal skończony. Dziecko pojechało, zabrało swoją ksiązkę Torańskiej „Byli” ( miałam okazję dzięki temu przeczytać. Najbardziej podobał mi się wywiad z Urbanem) Ja zawsze miałam słabość do Urbana, do jego zgryźliwego, przewrotnego humoru, do jego prowokacji i do bezwzględnego poczucia lojalności. Brzydkie słownictwo pomijam. Nie czytam. Taka prowokacja skierowana jest przeciwko innym. Mnie nie dotyczy.
Gęsi lubię pieczone. „Tłuste”, czyli gęsi smalec kocham, ale gęsi już nie robię od lat z przyczyn poza merytorycznych. Otóż gęś okazała się w moim domu pożywieniem wyjątkowo pechowym i chociaż nie jestem przesądną, gęsi nie kupuję. U innych jadam chętnie Zaczął się ten gęsi pech u mnie w jakieś dwa lata po ślubie. Wiadomo, że okres miniony cechował się okresowymi brakami to tego, to owego i Ojciec mój nabywszy 3 ptaki tuż przed Gwiazdką, jedną gęś wysłał córci do Poznania przez znajomego kolejarza. Gęś była kompletna – w pierzu, niewypatroszona, tak, jak Tato kupił. Podróżowała 4 godziny zaledwie, owinięta w papiery i osznurowana jak paczka. Ucieszyłyśmy się z Teściową bardzo, gęś rozsznurowana leżała w kuchni na podłodze, a z pokoju wytoczył się mój mały synek po kolejnej drzemce. Ptak na podłodze go zainteresował. Chcąc mu pokazać gęś w całej okazałości rozciągnęłam na całą szerokość skrzydła, długie lotki zachrzęściły – i dziecko padło na podłogę bez przytomności. Przestraszył się gęsi śmiertelnie. Trochę trwało zanim ocuciłam malca, mąż w międzyczasie usunął ptaszysko z kuchni. To pierwszy raz. W kilka lat później Teściowa moja zakrztusiła się kawałkiem gęsi (kęs wpadł w tchawicę) i trzeba było interwencji szpitalnej. Znów minęły lata i piekłam gęś w nowym piecyku w nowym mieszkaniu, był 1982 , wszystko na kartki , a ja tu dumna, jak diabli miałam na święta gęś. Gęś była duża, umieściłam ją na starej blasze do ciast, stosownie wypchałam jabłkami, garścią orzechów i czym tam trzeba i piekłam. Nie wzięłam jednego pod uwagę – że pod wpływem temperatury blachy piecyka się rozszerzą i w pewnym momencie blacha z gęsią ruszona do następnego podlania – „zeskoczy” wraz z rusztem z jednej strony, tłuszcz się wyleje prosto w płomienie gazowe i mini pożar ogromnie widowiskowy będę miała na swoich 9 m kwadratowych. Wtedy gęś piekłam po raz ostatni.
Haneczko, mysle, ze wygralas cieply uscisk dloni prezesa!
Pan Lulka nie ma….
chyba baluje na gali u prezydenta!
Ucalowania, wracam do pracy,
Tuska
Ja też gęś jadam bardzo rzadko, ale zawsze piekę w przykrytej brytfance, którą na tą i indykową okoliczność nabyłam. Nienawidzę szorowania piekarnika. U mnie był dziś czeski obiad: pieczony schab karkowy, knedliki i kapusta z kminkiem. Rodzinie smakowało.
Tylko rogali marcińskiech brak… 🙁
To przeze mnie MałgosiuW. Jadłam ile wlezie. I to co nie właziło też 😉
Haneczko, w sobote wybieram sie do Poznania, czy to znaczy, ze juz nie mam po co jechac 😯 ?
Do Kanady, to Swiety Marcin wali z bialymi rózami. To i nic dziwnego, ze u nas ani grama sniegu.Ale ges byla dzisiej jedzona i to po wegierskiej stronie A do tego, druga, cala, zawinieta w folie i upieczona, przyjechala do domu.
Komputer nadal wydziwia najdziwniejsze lamance.
Stara technika miala tylko jedna ceche. Funkcjonowala bez zarzutu
Pan Lulek
Nirrod – słońca Ci zazdroszczę, za fotki dziękuję.
Słuchajcie łakomczuchy kochane. W przyszłym roku Wielkopolanki mogą o rogale dla Was zadbać i wysłać, ale uprzedzam lojalnie – tanie to przestało być kilka lat temu i po prostu nie było by mnie stać na wysłanie chętnym (pocztą + min.10 – 15 zł, kurierem 30 zł) Ja kupiłam 3 małe sztuki i zapłaciłam 11, 50, Lena zabierała do Świnoujścia dla koleżanek i rodziny i kupiła 8 sztuk (1,8 kg) i dała 48 złociszy, więc rozumiecie, że nie dałabym rady dla wszystkich chętnych ale jak trzeba, to trzeba. Napiszcie w końcu października przyszłego roku komu podesłać.
Nie wiem czy ktoś z Was pamięta z dzieciństwa książkę „Przygoda w Plamie”, ale tam właśnie po kablu przesyłano oponę samochodową, to ja bardzo proszę też po kablu te rogale z Poznania. 🙂
Pyro kochana, jeżeli masz konto, to ja już zaraz mogę wysłać zaliczkę, na za rok!
Pyro zdjecia dla Mlodej przywioze na plytce, to rozdzielczosc bedzie lepsza i wybor wiekszy.
Lece do domu.
Kurka siwa… słońce wyziera od czasu do czasu, ale powiem wam, że wiaterek taki arktyczny…
Włączyłam sobie ABBĘ, żeby się weselej zrobiło.
I odrabiam pranie jasnych kolorów.
Dancing Queen… w sam raz, tanecznym krokiem do pralni i z powrotem 😉
http://www.polskieradio.pl/sluchaj/play.aspx?p=r3
pośpiewajmy z Krakowem…
Teraz będzie pozycja 11…
http://www.bibliotekapiosenki.pl/static:lekcja_spiewania_31
eeeeee….
tylko godzina była… 🙁
No co Wy z tymi rogalami marcińskimi… 😯
Byłam u Pyry, upiekła b. smaczne rogaliki. OK.
Dzisiaj zjadłam rogala marcińskiego- z niemałym trudem i na raty- z renomowanej cukierni i nie smakował mi ani trochę. Ani maleńką troszeńkę.
A tu widzę- nawet zamówienia 😯
MałgosiuW., marcińskich poszukam jutro na Chmielnej, między Szpitalną i Nowym Swiatem. Jakieś max.100metrów od Szpitalnej po prawej stronie, jest taka dziura w ścianie z której sprzedają przez cały rok, na miejscu wypiekane drożdżówki i pączki a w okolicach 11listopada bywały tam marcińskie!! Wczoraj, dzisiaj pewnie były, ale mnie nie było.
Czy będą jutro, nie wiem , sprawdzę.
Jeśli będziesz gdzieś blisko, sprawdź i Ty!
Pyszne bywały, ciepłe, pachnące, słodkie…
Możesz też w „Piotrze i Pawle” spytać, ale te z Chmielnej były lepsze!
Ooooo! coś leci znad Poznania!!!
Uciekam więc zygzakiem……
Marialko, Pyra jakoś nie narzekała, a ja oczywiście wolałabym oryginalne zrobione przez Pyrę osobiście.
Radio nadal transmituje z Krakowa ,teraz pieśń numer 15.
Dzis Wielka Gala. Ciekawe co tez sprawozdadza massmedia. Jak na razie wszystko sprawozdowane jest oszczednie.
Na rogale w przyszlym roku zapisuje sie. Prosze o prywatna informacje jak to sie zamawia. Chodzi o podstawowe dane handlowe to jest: krótki opis produktu, ceny podtawowe z rabatami ilosciowymi. Termin skladania zamówien z ówzglednieniem koszyczkowego i pocztowych manipulacji. Kraje do których dostawa jest mozliwa itp. Nalezy wziasc pod uwage, ze Pyra musi wyjsc na swoje i miec na zabawki dla Radka.
Dla Pyry prywatna wiadomosc. Cale opierzenie czyli pierzyna i trzy poduchy maja sie znakomicie. Czekaja tylko na odrobine mrozu zeby sie stosownie przewietrzyc.
Ksiazka o Strachu przeczytana. Fakty bez komentarzy. Komentarze do nich ze strony autora czasami zastanawiajace.
Pan Lulek
Antku, ja wiem gdzie w Warszawie sprzedają marcińskie, ale nigdy nie jadłam prawdziwych i nie wiem czy te warszawskie nie są tylko podrabiane i nijak się maja do oryginału 😉
http://www.krakow.pl/kamera/rynek2/index_ruchomy.php?port=4320
Kręcę się po domu, także kulinarnie. Na kolację dziś m.in. nadziewane cukinie. Miło, ciepło, dobrze, że dziś wolne. Co do rogali marcińskich- niewykluczone, że tym lepsze, im bardziej się ich nie jadło! 😉
Szysz, ja nie bujam, gesi z Polski maja tutaj swoja tradycje i na swieta jest pieczona „polnische weihnachtsgans”i to juz od bardzo dawna. Gesi niemieckie widuje sie raczej rzadko za to w sklepach jest wlasnie pelno polskich gesi i kaczek, wegierskich no i francuskich barbie, no i kaczki ale glownie kaczki niemieckie.
Elu, objadałam Gniezno. Poznań większy, na pewno zostały dla Ciebie 🙂
Jeszcze troche na temat.
Miałem dawniej wiele wspanialych i milych przygod z pewna gaska. Była niczego sobie i może nie za madra ale bardzo mila. Po czasie nastapilo rozstanie. Czy jej kto nie upiekl czasami?
A na imie miala Balbinka.
Antek 👿
przestan chlopie bo dostaje gesiej skorki
gorzej niz po secie
Alicjo, Jolinko, dziękuje za wsparcie
Chyba Marialka ma rację 🙂 jadłam wrocławskie marcińskie , takie sobie, lepiej smakowały w opowieściach 😉
Nirrod_ku 🙄
A to ciekawe co klepiesz o nietakcie, ze niegrzecznoscia może być spojrzenie i na dodatek przez aparat. A może ty masz przy sobie taki dziwny aparat, który przeswietla ludzia na wylot. Taki podobny do tych które stoja poustawiane na lotniskach w NL i przechodzisz przez nie zanim wejdziesz do samolota.
To jest dopiero taka nowoczesna i wysublimowana forma przenikliwego patrzenia na innych, na która mimowolnie się godzisz. I nie oponujesz. Przechodzisz przez to, a tam widac dopiero ludzia. Widac go dokladnie i co ma i czego nie ma, ile ma i o ile ma za duzo lub za malo, ludz pod ciuchem.
I to jest grzeczne wedlug Nirrod_ka?
Ja naprawde nie oczekiwalem tutaj 😉 zadnych obrazkow które moglyby budzic uczucie pragnienia, zazdrosci bądź pozadania, no dobra po diabla tyle klepania jak można jednym slowem > aktow
Johnny 😯 przygody z Balbinką,…czyżby ten przystojniak obok niej ? 😉 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=QyjUKZZsODs
Wiecie, dlaczego 11 listopada o 11.11 w niektórych krajach zaczyna się karnawał? Bo liczba 11 to symbol nieumiarkowania i rozpasania (o 1 większa niż 10 przykazań) 😎
Jasiu W. (swoja droga wile Bushmills) ja nie mowie, ze robienie zdjec z natury rzeczy jest niegrzeczne. Ja mowie, ze tam jest. W wielu krajach arabskich tez jest. Kwestia innej kultury. Nie lubia? nie ma sprawy ja ich zmuszac do lubienia nie bede.
Dziala to w dwie strony, bo jak zambianscy turysci chcieli nam zrobic zdjecie (co tam slon, jak mozna miec zdjecie musungu), to grzecznie odmawialam tlumaczac, ze nie lubie zdjec i zostawiano nas w spokoju.
emi
to fajnie ze jej nikt nie wszamal 😆
no nie, takiego ogona to ja nie mam 🙁
Hej, Stanisławie,
tu zawsze znajdziesz wsparcie w potrzebie. Trzymaj się.
No to ja już muszę być okropnie rozpasana, nemo 😯
Alicja pisze:
2008-11-11 o godz. 00:11
hm. Szkoda, ze nie o godz. 11, no ale naprawdę tego nie planowałam, wyszło jak wyszło. Trzeba było mi podpowiedzieć, zebym godzinę wcześniej 👿
Kulinarnie. Najwiekszym kulinarnym nieszczesciem poludniowo wschodniej Afryki byla okupacja brytyjska. Lokalna kuchnia z tej okazji wykazuje sie niezmiernym brakiem fantazji i smaku. Podstawowym daniem jest nshima – gesta papka z maki kukurydzianej. Podaje sie to z ze smazonymi liscmi rzepaku(?), sosem pomidorowym i: kurczakiem, ryba lub innym miesem.
Przez dwa dni obserwowalismy wybory prezydenckie w malych wioskach i nshima&chicken jadlam na lunch obiad i lunch nastepnego dnia.
W hotelach prowadzonych przez bialych zambian kroluje meat and 2 veg, ktore jest mila odmiana po kukurydzianej papce, ale tez nie ma sie nad czym zachwycac.
Ulubiony zajadal sie zmazonymi malymi rybkami, ktore lowi sie tam na sporo skale.
Dwa miejsca utkwily mi w pamieci. W miescie o nazwie Ndola jest restauracja Michelangelo, w ktorej sami robia ricotte. Wlascicielem jest oczywiscie Wloch, ktory liste dan uproscil do (znakomitych zreszta) makaronow i pizzy. Z wyjatkiem paru salat i owej wspanialej ricotty.
Drugim wartym wspomnienia miejscem jest Marlin’s w Lusace. Tak wspanialej poledwicy wolowej juz jakis czas nie jadlam.
O mordowaniu ruby i grzybow nastepnym razem.
Alicjo,
godzinę wcześniej, to by było 2008-11-10 😉
Stanislawi a co sie stalo, ze potrzebujesz wsparcia?
Nemo!
Nie czepiaj się szczególów, poezji trochę… 😉
Nirrod,
Stanisław pisał o tym wczoraj.
Nirrod_ku 🙄
jestes jeszcze nagrzana tym afrykanskim cieplem to może mi rozjasnisz. Chcialem zapytac Stanislawa ale zabraklo mi odwagi.
Bo mnie zastanawiam jak oni to robia.
Tam nie widac na ulicy tego co się tu zauwaza. I to dosyc często. Zwrocilem na to uwage już jaks czas temu, po kolejnym powrocie z strefy passatow. I jak zobaczylem pare przytulona i namietnie się calujaca już tu, w europie, dopiero zrozumialem, ze takiego obrazka tam nie widzialem z udzialem tambylcow.
W tamtej czesci planety nie ma w zyciu publicznym calowania, było nie było spontanicznego wyrazenia uczucia obojga ludzi. Piekne doznanie. I nikt mi nie przetlumaczy ze tak nie jest.
Tylko te wielkie brzuchy daja do myslenia, ze dwoje moglo się calowac. W skryciu, zawsze potajemnie.
Też przysiądę na chwilę przy Stanisławie. Teraz dopiero przeczytałam. Wiem, też już nikt nie pamięta Pyry dzieckiem i bardzo niewielu pamięta ją młodą.
Panie Lulku – aktualnie nie są problemem dutki na zabawki dla Radka, tylko na jego leczenie. Zabawki ma.
Marialka nie ma racji. To, co upiekła Pyra, to zwyklę, domowe, krucho drożdżowe rogaliki. Rogale marcińskie są z delikatnego ciasta drożdżowo – francuskiego z nadzieniem z białego maku z bakaliami. Ja robiłam orzechowe, bo nie miałam białego maku. Oczywiście na mieście jest mnóstwo różnych różności ale w tym roku już muszą się trzymać receptury, bo produkt licencjonowany. Antek – w W-wie możesz kupić rogale, ale nie marcińskie.
Nirrod – czy schudłaś na tych kleikach afrykańskich?
Pyro,
uświadom mnie proszę jak się robi ciasto francusko-drożdżowe, brak mi wyobraźni.
Pyro droga!
Ależ ja wiem, że Ty nie podałaś rogali marcińskich. Podałaś b. smaczne rogaliki. OK. I to właśnie napisałam. A o marcińskim jakie zjadłam mam zdanie nienajlepsze. A co gorsza, użyłam tu eufemizmu! 😕
Stanisławie, dopiero przeczytałam wczorajsze. Też dołączam się… znam te odczucia aż za dobrze…
Co do marcińskich, w Warszawie sprzedają coś pod taką nazwą w jednym ze sklepików w podziemiach stacji metra Ratusz, nie próbowałam, czy to coś warte i czy ma coś wspólnego z oryginałem.
Na tych kleikach sie nie chudnie. Raczej przeciwnie.
Stanislawie trzymaj sie.
Jasiu ja ci moge odpowiedziec skad sie to wzielo. Tak samo jak ta nieszczesna bieda kulinarna, nieziemski purytanizm afrykanski wymyslili Anglicy, wspomagani przez hordy misjonarzy.
Na prowincji zdarza sie nadal, ze kobiety w jeansach sa uwazane, za jednostki lekkich obyczajow, badz tez urazona starszyzna zdziera z nich owe spodnie i wygania z wioski.
Moralnosc panuje tam jak w wiktorianskiej wielkiej brytanii w polaczeniu z klasztorem.
Pyro, wiem że to co można kupić na Chmielnej w Warszawie to jest taki prawdziwy, poznański marciński jak prawdziwy jest zakopiański oscypek kupiony gdzieś obok.
Powiedzmy że jest to rogal poznański.
Kandulski i Expressowa to poznańskie cukiernie, znaczy że
w wawie u Piotra i Pawła można kupić rogale marcińskie – 29,99 i 34,99 zł/kg. Pewnie prawdziwe….
A swoją drogą ciekawe dlaczego w Poznaniu drożdżówki są na wagę, nie na sztuki? Trudno upiec jednakowe? 😉
Antek – drożdżówki są na sztuki, tylko rogale na wagę. Nikt jeszcze nie wpadł na pomysł żeby szneka z glancem była na wagę.
Tak, w PiP będą prawdziwe. Wolałabym z Ekspresowej – do tuzów Kandulskiego i Gruszeckiego mistrzów międzynarodowych nie mam za 5 groszy zaufania.
Stanisławie- i ja się dołączam z wyrazami współczucia.
Przepraszam, dopiero doczytałam wczorajsze wpisy.
Małgosiu W – chyba w ostatni piątek albo cz3wartek ktoś podawał link do przepisu na ciasto marcińskie (kulinaria . gazeta) – lekkie ciasto drożdżowe,250 g miękkiego masła, dwie łyżki do ciasta, reszta rozsmarowywana na cieście, zimna fermentacja w lodówce, kilkakrotne przewałkowanie jak w każdym francuskim.
Anko
musimy oświecić andrzeja.jerzego w sprawie pieroga biłgorajskiego
piekłaś ostatnio, więc masz pierszeństwo
no i jak piszesz „pierwszeństwo” baranie!
Przed chwilą napisałam długi wpis na temat pieroga i mi zeżarło. Ale już piszę to co wiem, bo przecież Andrzej Jerzy nie może zostać nieuświadomiony 😉 .
O, fajnie! Lubię być uświadamiany! 🙂
Anko! A Pan Brzechwa prawdę napisał, że biłgorajki robią pyszne zalewjki?
Stanisławie, wyrazy współczucia.
Oczywiście; „zalewajki”! 😳
No nie, tak się starałam i jeszcze raz mi zeżarło, tym razem mi wyskoczyło, że za szybko. Zderzyliśmy się Andrzeju wirtualnie, ale do trzech razy, jeszcze raz próbuję.
Odnośnie zalewajek- znane mi Biłgorajki ich nie gotują – przynajmniej nic o tym nie wiem. Nawet nie znam smaku zalewajki. Ktoś wie czy mam czego żałować?
Wracając do pieroga.
Jak już Brzucho pisał bodajże w kwietniu tego roku -mamy u nas kilka szkół „pierożanych” a dodatkowo każda gospodyni ma jeszcze swoje małe tajemnice, których pilnie strzeże przed obcym okiem 😉 . U mnie wczoraj był pieróg w wersji podstawowej, czyli kasza gryczana zaparzona w ugotowanych ziemniakach, następnie „udeptana”, do tego odrobina mąki /może być bez/, jajko i to dosmaczone solą i pieprzem.Palce lizać. Taki pieróg jada się na ciepło lub na zimno. My lubimy troszkę przestygnięty, posmarowany masełkiem, które się na nim roztapia. Pycha.
Ze dwa tygodnie wcześniej piekłyśmy z Mamą pieróg, do którego dodatkowo dodałyśmy jeszcze biały ser. To wszystko było zapieczone w kruchym cieście. Był równie dobry. Czasami jak jest w domu dużo śmietany- dodajemy śmietanę, albo np. skwareczki przemielone przez maszynkę -wtedy pieróg jest bardziej ciężkostrawny. Ciocia dodawała zawsze mięty- ta wersja też mi smakowała. Wszelka inwencja -jak to w gotowaniu- jest wskazana. Andrzeju.Jerzy- zawsze możesz poszukać swojego smaku 😀 . Pozdrawiam
Anko!
Dziękuję! Poszukam! 🙂
ha! trzykroć zjedzony piróg biłgorajski!
Anko, świetnie oddałaś zmienność oblicz piroga
może warto tylko dodać, że po tym „udeptaniu”
całość trzeba jeszcze upiec
:::
zalewajka bliżej Łodzi rządzi niepodzielnie
ale póki co opiszę inny specjał biłgorajski
nieco utajniony
otóż jest nim „kutasik biłgorajski”
:::
To tradycyjna zakąska do wódki pitej na zapleczu.
Arcywygodna, arcypraktyczna i arcyprosta.
Kromki razowego chleba należy posmarować smalcem,
kiszone ogórki pokroić na małe centymetrowe kawałki.
Chleb pokroić na tartinki i ustawić na nich ogórki na sztorc.
Ważne aby smalec był bez skwarek,
gdyż wtedy ogórki się wywracają.
Dwie razowe kromki tak spreparowane
wystarczają do rozpicia półlitrowej flaszki.
Krojony razowy chleb, słoiczek smalcu i słoik ogórków,
są tak popularnymi produktami,
że można je dostać w praktycznie każdym pobliskim sklepie.
Zakąszamy po wypiciu, odczekując małą chwilę
aby nacieszyć się mocą trunku.
Pomiędzy jednym kieliszkiem a drugim spłukujemy usta gazowaną wodą,
lub sokiem spod ogórków.
Wódka do tego prosta, tania,
bez nadmiernego zapachu,
tak aby nieschłodzona nie drażniła naszego nosa.
Do tego duetu bardzo pasuje prosty robotniczy papieros.
:::
ja nauczyłem się tego sposobu od wspominanego już tu na blogu
sklepikarza w warzywniaku, czyli pana Jurka
Ach, upiec, bym zapomniała 😉 😆
Pana Jurka na oczy nie widziałam, ale tak zestresowałam Jego żonę szparagami i wbiłam w poczucie winy, że sama teraz czuję się wobec niej odrobinę nieswojo …
Puk, puk, już wszyscy śpią? To i ja się udaję w kierunku leżanki 😉 . Dobranoc wszystkim.
dobranoc w Biłgoraju 🙂
Polecam spotkania w Biskupcu, osobiście na jednym z nich byłem, i bardzo mile wspominam ten czas. polecam każdemu zainteresowanemu gęsiami i nie tylko, odwiedzić Biskupiec Pomorski W dniu Święta Gęsi 🙂