Nóż do golenia, garnek do piekarnika
Dostały się w moje ręce nowe sprzęty do kuchni. Nóż szefa i parę mniejszych noży np. do patroszenia, gilotyna dwuręczna do siekania czosnku czy cebuli lub natki, superpatelnia (ostatni krzyk kulinarnej mysli) i – co zwłaszcza ucieszyło Barbarę – garnek (jak kto woli to głęboka patelnia) z pokrywką i długą a bezpieczną rączką, który wytrzymuje temperaturę 200 st. C i może być wstawiany do piekarnika.
Nie dość, że wszystkie te sprzęty są bardzo pożyteczne w kuchni, to do tego są dużej urody. Fińskie wzornictwo (a to fińska firma Fiskars jest producentem) słynie od dawna na świecie z utalentowanych plastyków. W dodatku projektanci bardzo harmonijnie łączą piękno z użytecznością.
Tymczasem zdążyłem użyć największego z noży. Jest wspaniały, choć w niewprawnych rękach może być niebezpieczny. Jego ostrość przewyższa ostrość brzytwy. I gdyby nie fakt, że od lat nie golę zarostu a przystrzygam go trymerem, pewnie bym spróbował ogolić się nożem szefa.
Po użyciu wszystkiego, zwłaszcza patelni i garnka, opowiem czy mój pierwszy zachwyt był uzasadniony. Ruszam więc do kuchni uważając na palce!
PS.
Przez całe lato używałem siekiery tejże firmy. Dostałem ją w prezencie od wnuka (a dzisiejszy podarunek od pięknej kobiety) i mogę powiedzieć, że lepszego narzędzia do rąbania drewna nie miałem nigdy w ręku.
Komentarze
te garnki i patelnie do piekarnika bardzo mi się podobają .. widziałam już je na programach TV Kuchnia …
nemo halo halo … gdzie jesteś? …
Jesiennie i z lekka siąpi, a Młodsza wzięła pelerynę cyklistów, największy polar jaki jest w domu, mniejszy plecach, a w nim obrane skrzydełka dla psa, puszkę epigazu z palnikiem, rondel z rączką do gotowania wody, cytrynę, ok 75 ml rumu, herbatę i cukier, bidon z wodą dla psa. Do tego w rękę torbę podróżną z kocykiem dla psa i samego psa też. Do tramwaju miał iść pieszo. Pojechali do szkoły, a stamtąd pojadą z jedną z klas maturalnych na wycieczkę do lasu, na strzelanie tymi kolorowymi kulkami. Powrót przewidziano wieczorem. Rzecz w tym, że wychowawcą tej klasy jest ksiądz (jedyny przypadek w Wielkopolsce, specjalne pozwolenie Kurii itd itp) Bardzo udany egzemplarz i przejęty swoją rolą nieziemsko; klasa też zadowolona, ale sutankowy wychowawca zapowiedział serio i zmartwiony, że pojechać z nimi pojedzie, ale strzelać nie będzie i nawet patrzeć na to nie chce. Młodzież opiekę mieć musi, znalazła się oferma chętna do latania po mokrym lesie. Oferma z psem. Umowa jest taka, że ksiądz zostanie w namiocie z Radziem, a Młodsza będzie robiła pif – paf. A ja mam święty spokój i będę robiła ozorki zapiekane pod sosem chrzanowym i gotowała powidła śliwkowe.
Noże, garnki i sprzęty kuchenne to jedna z moich słabości.
Matko jedyna 😯
Psa zabierać na strzelnicę?! Toż to horror dla uszu psa, takie odgłosy!!!
p.s.Od jakiegoś czasu próbuję pójść dospać 🙄
Teraz juz idę, naprawdę.
Pamietam, jak niejeden raz musialem wysluchac wybrzydzan na temat, jaka to nedzna, jak prymitywnie to urzadzona jest nasza kuchnia. Nie musialem sobie tego rzecz jasna dac spodobac ze strony osob postronnych, a oczywiscie ze strony moich pan, obu wtedy jeszcze kompletnie w domu. Kontrowalem wtedy zwykle skutecznie argumentem, ze znane mam sa co prawda tez kuchnie urzadzone za 30 tys. marek i wiecej, ale ze tez wiemy, ze tam w nich nie zrobiono w ostatnich czasach nawet jajecznicy i ze u nas przynajmniej sie gotuje – i to niezle. Tak samo argumentuje i dzisiaj, jak moja LP mi zarzuca, ze zabalaganilem dopiero co posprzatana kuchnie. Wytykam wtedy pytajac: A gdzie pieczec na drzwiach do kuchni?
A sprzety? Tez ladne ale co, zaczne wyrzucac wyprobowane?. Na taki oburaczny noz tez sie mierze, ale te inne zastepuje jeden typ, juz tu pokazywany i malenkie do jarzyn i warzyw. Patelnie to jest inny rozdzial. Bylem swego czasu gotow wydac niemalo na porzadne patelnie ale okazalo sie, ze te inwestycje tez zwykle chybialy, ze te pokrywane teflonem sie predzej czy pozniej przepalaja i nieapetyczne, ale przedewszystkim niezdrowe jest ich dalsze uzywanie. Kto ma kuchenke na gaz obejsc sie moze najtanszymi modelemi, bo obojetne jest, jak stabilne jest dno, kres wytrzymalosci naczynia dyktuje i tak warstwa tworzywa. Gorzej, gdy ma sie do czynienia z plytami wszelakimi. Tu przeplyw ciepla do naczynia zalezny jest glownie od stabilnosci dana patelni j jego kontaktu z plyta grzewcza, a te kosztuja zwykle z hakiem wiecej. Przyznam, ze probowalem i z innymi powlokami (bazalt, emalia, kompletnie czysta stal) i co: wszystko kit. Jedyna patelnia jaka znam co nie przypala, to mala patelenka u mojej mamy, ktora pochodzi jeszcze z jej pierwszego wyposazenia, ktora byla chyba kiedys emaliowana wewnatrz ale teraz to juz tylko czysta spatynowana stal. I wszystko na niej wychodzi.
A jak to jest Gospodarzu u starych mistrzow kucharskich, obstaja stale jeszcze na swoich patelniach z czystej miedzi? A jesli juz, to jak to godza ze wspolczesnymi wytycznymi, ktore sprzetow miedziannych w kuchni wlasciwie juz nie dopuszczaja?
Szaro, buro i ponuro – a ja musze za niedlugo na objazd.
Reszcie zycze w miare cieplej izby,
pepegor
Nie ma co się obawiać o uszy psa Pyry. Paintball – Pyra wspmina o „kolorowych kulkach” – wykorzystuje „broń” pneumatyczną, nie czyniącą zbyt wiele hałasu. Młodszej, księdzu, młodzieży i pieskowi – duże brawa, że nie poddają się jesiennej aurze.
Piekna kobieta wiedziała, co wybrać. Fiskars jako firma zaczynała od huty żelaza. Teraz jest trochę gorzej z ciągłością tradycji, bo to potężna grupa przemysłowa skandynawska, nie tylko fińska. Ale chlubą są fińskie porcelany iittala, sztućce firskars i szwedzkie porcelany arabia. W sklepach fińskich iittala jest droższa od arabii, w szwecji odwrotnie.
Posiadam toporek i szpadel ostry firmowany przez fiskars i jest to coś, co można polecić ze spokojnym sumieniem. Od momentu zakupu szpadla przekopywanie w ogrodzie stało się zabawą, poprzednio było udręką.
Gilotynkę dwuręczną do natki i czosnku tez posiadamy i jest rzeczywiście przydatna.
Pepegorze, nie przejmuj się. Ja muszę słuchać nie tylko na temat kuchni, ale również łazienki. To już taki rytuał, bez którego czegoś by brakowało 🙂
Sklerotyk ze mnie. Arabia to przecież też Finlandia i do tego należy przecież do iittali. Coś mi się pomieszało.
Coś pokręciłem, ale nie do końca. Finlandia była pod okupacją szwedzką. Szwedzka firma Rorstrand założyła fabrykę porcelany Arabia w Helsinkach. Iittala, fabryka szkła gdzieś niedaleko Haamenlinny, miasta Sibeliusa, wykupiła firmę Rorstrand zarówno z Arabią jak i fabrykami w Szwecji, które zachowały markę. Teraz wszystko jest Fiskars, ale porcelana jest firmowana przez Arabie i Rorstrand, która chwali się tradycją dostawcy szwedzkiego dworu królewskiego od XVIII wieku.
Piszę niedaleko Haamennlinny, bo dokładnie nie pamiętam, choć byłem w fabryce zjeżdżając w tym celu z autostrady Tampere – Helsinki.
Pepegorze,
gefallen las sen? 😉
Patelnie teflonowe z uszkodzoną warstwą teflonu nie są szkodliwe dla zdrowia. Połknięty kawałek teflonu nie zostanie strawiony, bo teflon jest bardzo stabilnym związkiem, nierozpuszczalnym nawet w wodzie królewskiej (mieszanka stężonego kwasu solnego ze stężonym kwasem azotowym – rozpuszcza złoto). Jedynie potraktowanie go metalem zasadowym np. sodem rozpuszczonym w ciekłym amoniaku może go uszkodzić, także elementarny fluor mu nie podchodzi oraz ogrzewanie powyżej 360 st. C.
Uszkodzona powłoka teflonowa sprawia, że taka patelnia traci swój sens czyli smażenie bez lub z małą ilością tłuszczu, poza tym można jej nadal używać, jak każdej innej. Z moich doświadczeń wynika, że patelnia powlekana ceramicznie (GreenPan) jest lepsza od teflonowej.
W helweckiej telewizji był test patelni teflonowych, dobrze wypadła patelnia z Ikei „Skänka”, jeszcze lepiej „Issencia” firmy Tefal. Testowano m.in. odp orność na korozję powłoki: agresywną mieszankę pomidorów, soli i ryżu zagotowywano w ciągu tygodnia codziennie 3 razy. Po tej procedurze na niektórych patelniach tworzyły się pęcherzyki i rysy.
Gładkość i nieprzyczepność powłoki testowano gotując mleko do całkowitego odparowania.
Patelnia powlekana ceramicznie miała te wszystkie cechy lepsze od teflonowych, ale po uwzględnieniu ceny – musiała ustąpić pierwszeństwa 🙄
Firmę Fiskars założyło dwóch holenderskich kupców w małej fińskiej wsi o tej nazwie. Pamiątką po Holendrach są pomarańczowe akcenty na wyrobach np. uchwyty nożyczek
A ja mam nożyczki Fiskars z czerwonymi uchwytami, dla leworęcznych 🙂 Bardzo je lubię. Ale faktem jest, że pomarańczowe akcenty często widać w produktach tej firmy
Siekierka Fiskars niezbędna również na wyjazdach kajakowych, gdy trzeba porąbać drewienko na ognisko. Używaliśmy jej z powodzeniem przez całe wakacje.
Jeśli chodzi o sprzęt kuchenny, to wzornictwo mnie nie przekonuje. Wolę Fissler i Le Creuset 🙂
Muszę przyznać,że w naszej kuchni część bardzo przyzwoitego
wyposażenia to też prezenty.Nasi przyjaciele,którzy wiedzą,że lubimy
gotować i biesiadować robią nam czasem takie miłe niespodzianki 😀
Teraz to są nawet turkusowe i niebieskie, ale te pomarańczowe to klasyk produkowany od 1967 roku.
Pyro – niegdy nie przyrządzałam osobiście ozorków 🙁
Natomiast trzy kroki od naszego domu jest bardzo sympatyczna
restauracja bałkańska przyrządzająca rewelacyjnie ozorek na maśle :
http://malybelgrad.pl/zakaski.htm
Pieter (Peter) Thorwöste, koncesariusz pierwszego pieca hutniczego i stalowni w Fiskars w istocie urodził się w Holandii w jubileuszowym roku 1600, zmarł w Turku w 1659.
może raczej kuźni niż stalowni patrząc na to z perspektywy dzisiejszej skali.
Bardzo proszę,aby Gospodarz wraz z Małżonką też odnotował
w swoim kalendarzu datę jesiennego mini zjazdu – 31 października.
Będzie nam bardzo miło,jeśli tym razem uda nam się wszystkim razem spotkać na Ursynowie 🙂
Danuśko – ja przepadam za tradycyjnym ozorem – trochę saletry i soli wetrzeć, zawinąć w coś, włożyć na 4 dni do lodówki, potem odgotować, wypłukać, gotować z liściem laurowym, zielem, włoszczyzną, ząbkiem czosnku do miękkości, orać ze skóry, pokroić w skośne plastry, zalać sosem chrzanowym albo musztardowym, krótko zapiec w piekarniku. Można też wystudzić i włożyć w galaretę albo traktować jak bardzo wykwitną wędlinę. Wymaga czaaaasu.
Pyro- no właśnie przygotowanie ozora jest mocno czasochłonne,
dlatego najchętnie jadam to danie poza domem,ale dzisiaj
do Ciebie nie wpadnę 🙁
Dziędobry na rubieży!
No patrzcie, a ja myślałam, że Fiskars to firma ogrodnicza! Mam kilka ich sekatorów, nożyce ogrodowe duże, małe, do trawy i żywopłotów. Są świetne, oczywiście.
Gospodarzu, a ten czosnek to Ci nie ucieka spod gilotyny?
Bardzo lubię naczynia i przyrządy kuchenne. Patelnie niedawno kupowałam Zelmera, bardzo dobre. A mam jeszcze jedną historyczną patelnię kupioną od Cygana na ulicy. W czasach, kiedy jeszcze mówiło się na nich Cyganie. Cygańska patelnia jest genialna tak jak była. Nic jej czas nie szkodzi.
Problem – jak słusznie zauważył Pepe – z tym, co już mamy w zasobach.
Ale taką patelnię do piekarnika to bym sobie sprawiła. Gdzie się tego Fiskarsa nabywa, Piotrze? Możesz to zdradzić, czy krypciocha by była?
Pyra, robie tez w sosie grzybowym.
Witam,
pogoda paskudna 👿 tym bardziej się cieszę z tak miło spędzonego weekendu 🙄
Danuśka opisała pobyt w jej i Alena włościach. Od siebie dodam, że należy ja prosić o przepis na marynatę jakiej użyła do mięsa na szaszłyki. Jestem zauroczona rozlewiskiem Bugu. Byliśmy nad ta rzeką po raz pierwszy, ale mam nadzieję nie ostatni.
Od Danuśki pojechaliśmy do Pułtuska. Nie przyszło mi do głowy zarezerwowanie noclegu – małe miasteczko, po sezonie, jaki problem?
Okazało się, że z noclegiem nie było łatwo. Pod Pułtuskiem nie chciało nam się szukać. W jednym hotelu komplet. W drugim, bardzo pięknym na zamku, zakwaterowano nas w „kasztelu”. Był to rodzaj, w porównaniu z zamkiem, „słóżbówki”. Aczkolwiek samemu pokojowi nic nie można było zarzucic, to po atmosferze zamku, poczuliśmy się oboje jak na wygnaniu. Niczym ubodzy krewni. Pułtusk z całą pewnością wart jest zwiedzenia. Sam zamek jest bardzo ciekawy. Sympatyczny jest rynek ze straganami i ratuszem, zamknięty po stronie przeciwnej do zamku, piękna barokową kolegiatą. Przy czym nie jest to zbyt „ciężki” barok.
Byliśmy pod wrażeniem szerokości ulic zarówno w Wyszkowie, jak i w Pułtusku. Rzadko spotyka się tak szerokie ulice w małych miastach.
Gospodarze podejmowali nas po królewsku. Biesiadowaliśmy smacznie i nader obficie. Piękny był spacer po lesie w poszukiwaniu grzybów. Nowością dla nas suszarka do grzybów, której dotychczas nie znaliśmy. Dzięki niej moglismy wczoraj zabrać do domu ususzone grzyby a do nich piękny kosz, prezent od Gospodarzy.
Niestety Basia musiała w niedzielę po południu wracać z młodzieżą do Warszawy. Pozostali mieli zajęcia w podgrupach. Piotr z Włodkiem poszli na długi spacer nad Narew a ja ułozyłam się wygodnie na ogrodowej huśtawce z książką o kuchni włoskiej, często przez Gospodarza cytowanej.
Wieczór spędziliśmy na rozmowach przy zacnym winie. Włodek wpatrywał się jak zahipnotyzowany w wiszącą na ścianie fotografię wierzby, wykonaną przez Misia.
Wczoraj rano Gospodarz własnoręcznie wyciskał dla nas sok z pomarańczy, przyrządzał jajka w szklance z oliwą, opiekałł bułeczki, etc., etc., … na pożegnanie dostaliśmy jeszcze książeczkę na temat przetworów, napisaną przez Basię 😆
Wyjeżdzaliśmy w deszczu 🙁
W domu, wiadomo, czekały obowiązki. Mam jeszcze dwa dni na przygotowanie, razem z kolegą, wniosków o dofinansowanie dla UTW przez gminę. Nie jest to ten rodzaj zajęć, który lubię i w którym czuję się biegła. Ale co zrobić 🙁
Na obiad ostatnia część kabaczka od pepegora 😆
Kiedyś widziałem sklep iittala z wyrobami fiskars w Galerii mokotów, ale asortyment nie był oszałamiający
Nisiu- teraz to wszystko można kupić przez internet :
http://www.narzedziowy.pl/index.php?cPath=676_677
Nadrabiam zaległości, przeczytałem wczorajszy wpis i korzystam z zaproszenia do zabawy. Jacek placek na oleju, Jurek ogórek, kiełbasa i sznurek i moja ulubiona z tego towarzystwa myśl – Agata, na głowie sałata, tratatata. To tylko pozornie płytkie i bezsensowne myśli kulinarne, a tłumaczone na fiński nabierają ostrości finki.
Wiem, że Savarin nigdy by nie powiedział „jesli sprawa świńska to siekiera fińska”, ale każdy bawi się inaczej.
Ucieszyła mnie wiadomość, że Gospodarz nie będzie używał noża Fiskars do golenia, tytuł mnie przestraszył, od jutra będę czytał od środka. Historia firmy jest tak pasjonująca, iż nie wiem od czego zacząć, może od tego – Nisiu, nic lepiej nie pieściło północnej grudy niż pługi Fiskars.
Dobrze, że firma ma tylko jedno „s” w nazwie. Szczęściarze.
Danuśko, oczywiście. Napisałam i od razu mi się przypomniało. Już znalazłam i takie noże, i patelnię.
Placku, poeta z Ciebie. Co i tak było wiadome. Północna gruda, mój Boże. I ten pług.
A jeszcze była Ola fasola.
Pogadałam z Żabą bezinternetową. Żaba dostała w prezencie parowar i teraz go z Sylwią testują. Najlepiej wychodzi im brokuł i ryba. Marchewka twarda dosyć, kalafior gubi kwiatki, a najśmieszniej wyszła polędwiczka wieprzowa. Do ustrojstwa dołączono wiele przepisów i Żaba zgodnie z tym polędwiczkę pokroiła i gotowała. Wyszła mięciutka, tyle, że bez smaku nijakiego. To Żaba ją na patelnię, żeby jakiś sos uzyskać i żeby przyprawy do tego mięsa wniknęły. I udało się Żabie po 3 minutach wyprodukować najtwardszą podeszwę świata. Pieski miały królewski obiad, Żaba powiedziała, żeby Ci, którzy koniecznie chcą i muszą jadać dietetycznie, robili to bez niej; a dla niej parowar jest „ni pri czom”, bo brokuł nawet w wodzie gotuje się 4-5 minut i nie musi gara wyciągać do tego.
Kabaczek od Pepegora? A Bitwa pod Grunwaldem? Przyznam, że pierwszą połówke zużyliśmy niezbyt mądrze. Palcki kabaczkowe były niezłe z kwasną śmietaną, ale to jeszcze nie było to, o co chodzi.
Reszta po pokrojeniu w sześciany niezbyt drobne dusiła sie z papryką w różnych kolorach, cebulą, wieprzowinką również pokrojoną w sześciany. Do tego różne inne warzywa i jarzyny. I oczywiście przyprawy. Dopiero kabaczek, który tym wszystkim przeszedł, był właściwym pokarmem. Takie duszenie kabaczków i bakłażanów z mięsem i jarzynami dawało wspaniały efekt w Maroko i to zapamiętaliśmy. Placuszki przy tym to banał choć smaczny. Dziękujemy, Pepegorze.
Korzystaliśmy kiedyś z szybkowara. Dwa palniki tylko w kuchni w przyczepie campingowej sprawiły, że szybkowar wydał się urządzeniem przydatnym i był nim w istocie. Wszystko na raz tam się upichciło w kilkanaście minut i fajnie. Tylko to nie dla smakoszy.
Fisskars
Nemo – czym uśpiłaś Łotra?
dotąd chyba chodziło o zbitkę „a s s”, nie „i s s” (jeśli już, to „p i s s”)…
…ale „f i s” czy nawet „f i s s” 😉 to inny typ występku… jednak 😐 😎
Pyro,
nie wiem, dlaczego na tym blogu rozpowszechniane jest przekonanie, że Łotr nie akceptuje s+s= „ss” 🙄
Chodzi o połączenia „a+ss” i „p+orn” oraz „p+enis”, które są nieprzyzwoite i występują w spamie sprzedającym różne rzeczy np. pigułki i pompki na usprawnienie tego ostatniego 😉
O, A cappella już odpowiedziała. Dziękuję 🙂
Nie ma też potrzeby wysilania się na obejście terminu „Picas sa”, bo termin ten brzmi „picasa” i nie wywodzi się od nazwiska słynnego malarza.
Wspominałam tu raz o nowym rządzie w Szwajcarii, że składa się w większości z kobiet (4/7). W Finlandii ten stosunek wynosi 12/19 😎 Również Hiszpania, Wyspy Zielonego Przylądka i Norwegia mają większość kobiet w swoich rządach, po 53 procent.
Nemo – Nie zawiodłem się 🙂
W melodyjnym języku fińskim fisskars to p+enis słynnego malarza, a ja cierpię na poranną przekorę. Informacji o pługach nie wyssałem (a+ss lustrzany też przejdzie) z palca, tak mi powiedziano w Turku, dwa muzea na krzyż, w jednym piwnica tego Holendra, co to się podobno w Lubece urodził.
Patrząc na mętną historię Finlandii z perspektywy Polaka podejrzewam, że patelnia Zagłoby pochodziła z huty Fiskars. Jednak huty, bo rudę tam w czystą gotówkę przetapiano. Z hutki 🙂
Elin Plagman i Elin Sager – zdziwiona teściowa i dumna żona Piotra Holendra ocaliły firmę. Jeśli ktoś wpadnie na pomysł by obchodzić Peter Day, zaprotestuję całym swym jestewstwem.
nemo bez parytetów? .. tylko dlatego, że dobre są w polityce? …
kupiłam sobie buty do spodni wreszcie takie jak lubię .. 🙂
Placek wrócił i znowu jest smaczny .. 🙂
Nisiu, jest i polski „Fiskars”, ze swoim zakładem we Włynkówku pod Słupskiem. Czy ma on (zakład) coś współnego z „oryginałem”, nie wiem. Niestety, wbrew Twojej opinii, moja ocena ogrodniczych narzędzi rodzimego Fiskarsa – taka sobie. Skandynawskiego design’u też nie uświadczysz.
W oryginale jest Fiskars. Jeżeli to próba łotra, rozumiem. Pomarańczowy kolor nożyczek podobno był pierwotnie przypadkowy. Taki akurat plastyk był w maszynie. Próbowano tez inne, ale pomarańczowy i czarny najlepiej się sprawdziły. Postanowiono wybrać jeden jako podstawowy i po wewnętrznym plebiscycie padło na pomarańczowy. Mozliwe, że pochodzenie założyciela firmy miało wpływ na wynik plebiscytu.
Fiskars Orange? został zarejestrowany jako oficjalny znak towarowy w 2003 r. w Finlandii oraz w 2007 r. w USA, gdzie od 1977 roku działa fabryka nożyczek Fiskars.
a propos ozorów .. koleżanka z mężem i dzieckiem mieszkała w Moskwie mnie zaprosiła na 2 tygodnie … był to czas, kiedy właśnie otworzyli w Moskwie pierwszego Mac Donalda a w sklepach prawie nic … w prawdzie koleżeństwo miało jakieś talony do sklepów ale tam nie lepiej … jednak ozorki były prawie zawsze .. niestety ich 9-letni synek nie chciał ich jeść … ale znalazłam sposób na niego … 🙂 .. wmówiłam dziecku, że to gotowany schab do kanapek a schab to on bardzo lubił … mnie też smakował lepiej na zimno pokrojony cienko na chlebku z ogórkiem kiszonym niż na ciepło w tradycyjnym sosie chrzanowym …
Łotr zamienił mi R w kółku na ?
Nemo- informację na temat składu szwajcarskiego rządu podała
kilka dni temu w porannym dziennku radiowa „Trójka” 🙂
kotlety rybne z tych sardynek z ryżem i daktylami oraz z natką pietruszki wyszły bardzo smacznie .. do tego tarta marchewka z cytrynką i najadłam się jak mops i chyba sjestę sobie zrobię .. za oknem mży to drzemka będzie miła …
Jolinku – Wszyscy powinniśmy brać z Ciebie przykład, zacznijmy od butów a wkrótce cały świat będzie lepiej dopasowany 🙂
Wróciłem. Nie chciałem być tam gdzie byłem. Nie było ozora, nie było Zielonego Przylądka, a noże były plastykowe. Jestestwo wymówiłem z rosyjska tylko dlatego, że byłem już myślami w roku 1700-ym, a zatem początku wojny, głodu i cierpienia dla biednych Fiskariańczyków. Cieszę się, że jesteśmy jak chwasty, odrastamy, i to z pięknymi nożyczkami.
Gilotyna na zdjęciu jest tylko nieco większa od tych na rycinach rewolucyjnych. Czosnkowi wiatr zawsze w oczy wieje. Próbuje walczyć ze stresem, ale przegrywam. Czy termometrowi w piekarniku można ufać, a jesli tak to do jakiego stopnia ? Czy rączka patelni zniesie temperaturę 205 stopni ? Sprawdzę 🙂
Od dłuższego już czasu niepokoi mnie beztroska szawajcarskiego ministra finansów, pana Hansa-Rudolfa Merza. Mam nadzieję, że stosowna i poważna kobieta już sobie nożyczki ostrzy, bo tylko nowy minister ocali świat od katastrofy. Pana Merza rozbawiło słowo Bundnerfleisch. W Polsce byłby za to potraktowany smołą i pierzem, a „tam” producent przysmaku używa teraz sloganu „nigdy nie trać poczucia humoru”. Górzysta i grzeszna to kraina.
Ten półkolisty nóż po francusku nazywa się „hachoir” a po angielsku… „mezzaluna” czyli półksiężyc.
Dobrze jest mieć pasującą deskę z wgłębieniem.
Nisiu, czosnek oczywiście ucieka ale na tyle wolno, że jestem w stanie go dogonić. Fiskarsa najłatwiej kupić przez internet wpisując nazwę firmy.
Danuśko, zapisałem. Dziękujemy.
Finlandia jest mi bliska, więc jeszcze troche o tych wyrobach metalowych. Fiskari leży kilka kilometrów na północ od Pohja, stacji na linii kolejowej Turku-Helsinki. Piece hutnicze wygaszono tam w pierwszych latach XIX wieku, gdy wyczerpały się złoża rudy żelaza na wysepkach pomiędzy Sztokholmem a Wyspami Alandzkimi.
Witam, deszcz nie pada ale chmury sa, tutaj juz wszyscy po obiedzie a ja dopiero wrocilam i zjadlam sniadanie, dobre bylo, chodzily za mna nozki w galarecie i w koncu mnie dogonily, nozki byly dodane tylko do wygotowania a sama galarete zrobilam z miesem z golonki, do tego byly polskie ogorki kwaszone.
Uciekający czosnek można przymusić do zostania spłaszczając go najpierw płaską stroną ostrza, a potem siekając 😉
Placku,
ten nasz biedny minister miał wreszcie coś do śmiechu, bo dotąd sam był obiektem satyry i bezlitosnych drwin, zwłaszcza gdy jako prezydent Federacji poleciał rządowym odrzutowcem po dwóch zakładników do Libii, a wrócił z… ich walizkami z brudną bielizną 😉
Swego czasu pisywał erotyki 🙂
Najnowsza pani w rządzie jest wykształconą pianistką.
Nie ma w ofercie Fiskars sprzętów kuchennych… Występują pod inną marką ?
Maksymilianie,
spojrzyj choćby tutaj
Tu możesz mieć widelec jak sam Gospodarz 😎
Chyba sobie kupię temperówkę do marchewki Wprawdzie nie fiskars… 🙄
Tak, Piotrze, już na to wpadłam i zajrzałam do internetu, a poza tym Danuśka podpowiedziała. Wiesz, ja o poranku nie zawsze kumam, zwłaszcza kiedy nie ma słońca.
Widziałam w ofercie sympatyczne małe nożyki do warzyw, pewnie na nie polecę. I taki nóż do filetowania mi się przyda. Z patelni chyba jednak zrezygnuję: nie miałabym gdzie jej trzymać, a mam podobny płaski garnek.
Wizja Ciebie ganiającego za czosnkiem jest słodka.
Muszę sprawdzić, czy moje sekatory są polskie czy fińskie. Niemniej jestem z nich zadowolona. Jeden, mój ulubiony, jest malutki, w sam raz do mojej ręki. Świetnie się nim ścina róże.
O bagnetach Fiskars tylko tyle, że były.
Każdy Łucznik produkuje sobie na boku jakieś maszyny do szycia, kosiarki albo scyzoryki 🙄
czym się te dzieci tutaj bawią? 😮 – skaranie boskie… 🙄
Zecie – wprowadziłeś(-łaś?) mnie w niepokój, więc sprawdziłam. moje sekatory są z fińskiego Fiskarsa.
Znalazłam ten wytworny sklep internetowy i zrobiłam zakupy. Odpuściłam patelniom, ale nabyłam nożyk jarzyniaczek, bo mój ukochany zagięty już się zaraz rozleci, a w sklepach są tylko proste, nóż do krajania jarzyn, jakieś nożyczki, ostrzałki… Ech, kiedyś na zakupy trzeba się było ruszyć z domu i to ratowało nasze portfele…
Nigdy, ale to przenigdy nie odwiedzajcie rodziny i przyjaciół co 20 lat. W takim interwale stają sie Oni istotami znajdującymi specyficzną satysfakcję w częstowaniu, karmieniu, namawianiu, futrowaniu, pasieniu, nadziewaniu, tuczeniu,wtłaczaniu itd itp. Perfidia tych czynności polega jeszcze na znakomitym przygotowaniu jedzonek wszelakich. Również napitki stosowane z iście makkiawelskim sprytem potęgują efekt końcowy, który manifestuje się rozpostartym zadkiem i zanikiem talii!
Może co 5 lat, może co 10 lat, ale nigdy co 20! Najgorszy (najlepszy?) wynik w tej materii osiąga sie po lata 21! Doświadczyłem tego nacielnie.
Uffff, ale dobrze…Jeszcze nie przepuściłem przez układ pokarmowy rybnych przystawek, zrazów o delikatności anielskich paluszków i deseru złożonego z ciast rozmaitych i lodów z sosem malinowym polanych obficie Irish Cream, a tu herbata i petit fourki. Na korzyść oprawców przemawia fakt sowitego potraktowania herbaty śliwowicą łącką.
Cichalu,
ostrzegałam!!! Dlatego jeżdżę co roku i wszyscy wiedzą, że ja wiem, gdzie jest lodówka… 😉
No co Ty, Cichal, sera nie dali???
Sera czy sara… jam niedokładna 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=cfiPKNyEvaY&feature=related
Dziecko w domu,pies w domu, przeżyli :
– odbijanie zakładnika,
– obronę placówki przed wrogiem,
– pogoń za wrogiem i unikanie pułapek,
– zadanie „masz samych wrogów i masz przeżyć”
Osobniki „zabite| musiały siedzieć w kostnicy, czyli pokoju do którego nie wolno z bronią.
Pies miał przerąbane, bo z obawy o jego skórę, wredna Pani przywiązała go do słupa. Nie dało jednak rady inaczej, bo przyjacielski jamnik latał za wszystkimi i z każdym chciał się bawić. W ramach zadośćuczynienia psiej krzywdzie poszedł na dłuższy spacer do lasu i wrócił solidnie wypiaszczony i z uświnioną torbą, a mokry na wylot. Najadł się i spi.
Jezusie, Maryjo…
Pyro, jakbym Trylogię czytała w wielkim skrócie 😯
Nisiu. Pisałem onegdaj, że do śniadania podawano 7 rodzajów serków. Na desery byli żółte i dojrzewające i pleśniow. Najlepszy „Lazur” Zostałem nim zarażony u Ciebie, mój kotku, u Ciebie!
A był i taki, którego nie uświadczysz świecie. Zgliwiały z kminkiem. Ależ upojnie smrodliwy!
żebyś wiedziała, Alicjo. Dzieciaki wniebowzięte, a nie była to tania impreza – płacili po 75 złociszy, a na miejscu nie ma nawet wody dopicia; trzeba wszystko zabrać ze sobą.
No tak, Cichalu, zapomniałam. Ale u mnie nie jadłeś Lazura, tylko innego śmierdziela, moją ulubioną gorgonzolę dolce, mniam, ostatnio nie było, ale kupiłam jakiś owczy, może nawet zaraz go rozpakuję…
Alicjo, wariant wcześniejszy, wersja polska:
http://www.youtube.com/watch?v=stASU6V9ZoA&feature=related
Jeszcze starsze:
http://www.youtube.com/watch?v=yVuEC3r7a-o
Upojnie smrodliwe lubimy.
A ja w lesie, połamana reumatycznie 🙁
Cholera jasna! Zaraz się za to wezmę szwejkiem! Nie będzie mi takitam… dokuczał!
Dwa razy mi zeżarło. Czyżby H i t c h c o c k a?
Łaj???
Bo pioseneczka jest z jego filmu, z 56 roku, znalazłam taką informację.
Ach, James Stewart – mój pierwszy filmowy ajdol – widziałam go, mając chyba z osiem lat, w westernie Winchester 73. Nic nie pamiętam, tylko JEGO.
Inny świat to był.
Chyba trzeba pisać Hiczkok.
Alicjo czyzbyś miała Opodeldoka?
Był taki western – i książka i film : „Wirgińczyk”;autora zapomniałam, aktora zapomniałam, a kochałam się w nim „na śmierć” całe dwa miesiące. Ot, dziewczyńskie zauroczenia.
Siadam Ci ja teraz przy biurku mojego 18 letniego dziecięcia,bo wyszło z domu
do ortodonty i mam zatem dostęp do komputera.Co widzę na tymże biurku ?
Na wierzchu leży artykuł z „Polityki” nr 51/51 z grudnia 2006 pt:
„Seks to zdrowie!”. Czyżby Ukochany podczas ostatniej wizyty przyniósł tę pożyteczną lekturę ? Dopytam,jak dziecina wróci do domu.Póki,co sama przeczytam 😀
Zaczyna się od całkiem słusznego stwierdzenia : Nad polską seksualnością ciążą dwie klątwy:grzechu i obowiązku.Przestrzeń między tymi dwoma biegunami
jest wąska”.
Idę czytać dalej….
Ciągle nie rozumiem,dlaczego w moim tekście np.tym jak wyżej
zdania są tak dziwnie podzielone na kolejne linijki ???
1e1e <– no co, taki kod 🙄
seks to zdrowie, kazdy gówniarz (przepraszam, że przepraszam) ci to powie!
Danuśka, nie bajeruj, seksowna jesteś i Alain to docenia!
Seksualność innych mnie nie obchodzi – ja jestem egoistka w tym względzie! I tak powinno być.. badania 🙄
Ja nie bajeruję,tylko fakty przytaczam.Opowiadam,co znalazłam na biurku
mojego dziecka,pośród podręczników do matematyki oraz biologii.
„Polityka”,jak wiadomo jest poważnym pismem,więc niech dziecko czyta
rozsądne artykuły.
Mówiąc o Ukochanym miałam na myśli oczywiście Ukochanego mojej Córki !
zdaje sie, ze aby powrocic do dobrego seksu, to nalezy zajac sie gadzetami z gornego obrazka. to co wyczyniam na baltyku, ponownie od dwoch dni, nie wplywa najlepiej na zabawe w te klocki 🙁
zaczynam marzyc o turkusowej cieplej wodzie i przyjaznej temperaturze otoczenia 🙄
do konca tygodnia nici z seksu. no bo wiadomo, w zimnej wodzie to nawet kaczorowi nie …. a co dopiero kaiciscie 😆
noże tej firmy nie wiem nie znam się ale siekiery szpadle to fajans jak mało co
Hop, hop!!! Gdzie jesteście? Dlaczego nikt nie gra, nie śpiewa? Placku – skrzypce, flet, harfa coś z tego deseru muzyczneoo poproszę, albo wiolonczela i klarnet
…jezdem… znowu jak zwykle schorowana, połamana kościowo, juz wszystkie te tam wskazówki byłam i zażyłam, ale swoje musi się odbyć. Masz se… Pyro!
http://www.youtube.com/watch?v=5EFp6v_5wJ0
Chrypa mi miała minąć tydzień temu, a jest, cholerka 🙄
Rysiek,
dobry seks nie zależy od gadżetów, tylko od tych tam dwojga 😉
Dzięki Alicjo, chociaż inaczej, też dobrze. A Ryśka nie ucz. On swoje wie. Ty sobie, Alicjo, herbatkę imbirową, a potem z rumem i pod kordełkę, albo cóś.
Nie znam się, wiem tylko, że czasami jest przyjemnie we troje, na przykład z Mozartem, a nawet z całą orkiestrą. Podobnie z grą wstępną, nie zawsze musi być larghissimo, allegro koi, a jednocześnie podnieca. Podobnie jest z gorącym rosołem – Alicjo, radzę Ci żebyś jak najszybciej wyzdrowiała.
Na niczym się nie znam, Placku, zupełnie dobrze funkcjonuję jako dyletantka.
Placek… 😉
Zdrowa jestem, ale cherlawa kapeczkę, dojdę, zawsze dochodzę. Z Mozartem we troje? Ja się boję 🙂
Pyro,
nie powtarzaj po mnie o dyletancce, to ja mam tę etykietkę na plecach 🙂
Na dobranoc
http://www.youtube.com/watch?v=K98Rwo1fI1U
…ale syrop na gardełko jest dla mnie stanowczo za słodki, ten z cebuli i cukru.
Działa, ale… mógłby być pieprzny!
Mozart, klarnet i duża sekcja smyczkowa, czyli pełna orkiestra sprzed kryzysu. A potem do tego Afryka egzotyczna i kolorowa, jak z folderu. Piękny wieczór.
Alicja – gorące mleko z czosnkiem. Ja nie przełknę, ale też pomaga.
Finlandia. W fabryce patelni ciemno. Polska. Cichal tyje. Jesień proszę Państwa, jesień, non troppo.
Nisiu – Pytałaś o nazwisko reżysera. Pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć, łotr to duch Freuda, a według Sempolińskiego nie seks a śmiech to zdrowie. Przyznaję, że kluczę, ale w latach mej wczesnej młodości za samą myśl o tym reżyserze szło się do kąta. „Przywiązać koguta” to po polsku niewinne nazwisko, a po angielsku wstyd i rozpacz.
Nie martwię się, wkrótce wszystko będzie się nazywało widget.
http://www.youtube.com/watch?v=t1I8DDL6haU
Alicjo, a poeksperymentuj- dodaj pieprzu i cytryny to za jednym zamachem i żołądek podleczysz…nie mówię, że masz chory. ale tak na wszelki wypadek.
Dzisiaj łaskawca – czyli internet – dał się namówić do współpracy po 23 .
Doczytałam. Dzisiaj dużo o nożach. Uwielbiam swoje Viktorinox – doskonałe . .
I kto by pomyślał, że ja w moim wieku taka jeszcze niewinna!
Placku – odkryłeś wielkie prawo fizyczno-muzyczno-kulinarne: allegro – zwłaszcza Mozarta – jest jak rosół! Życiodajne.
http://www.youtube.com/watch?v=DVXFONkLPok&feature=related
A to adagio z Afryką w tle ktoś ciągnął jak włos z rosołu, niestetyż, ach, niestety.
Wiecie, że mam ten koncert z Benkiem Gudmenkiem?
Czy może ktoś z Was zna tego dyrygenta Galla Anonima?
Ew. wrzucę pytanie Melomanom z Sąsiedztwa.
http://www.youtube.com/watch?v=O0yV_mcthIA&feature=related
Moja ulubiona trzecia część. Może nieco zbyt wesolutka na środek nocy, ale co tam!
Jeśli ktoś uważa, że naprawdę było zbyt beztrosko jak na noc, to proszę, ten sam klarnet:
http://www.youtube.com/watch?v=aekpFcDUAqU&feature=related
Ja wracam do Mozarta!
Placku, śmiesznie wyszło – przeoczyłam Twoje allegro (teraz doczytywałam i zobaczyłam dopiero) i zapodałam ten sam kawałek, tylko w innym wykonaniu! To na pewno o czymś świadczy, tylko nie wiem o czym.
Jakieś śpiące Towarzystwo ostatnio, blog pustoszeje o północy… Upadek obyczajów widoczny.
Nisiu – Tego nie przeocz, to monumentalne dzieło braci z Arbuzzo, Primo i SecondoWielka Noc w restauracji Raj, na Jersey wybrzeżu. Coś na ząb, czyli pólnocna przekąska. Dziwne, ale obecność Isabelli Rossellini nigdy mi nie przeszkadza.
Upadek obyczajów nastąpi w latach 20-tych, podejrzewam tse tse.
Izabela jak Izabela, ale to timpano mi się podoba.
Dobranoc!
dzień dobry .. 🙂
Nisiu to ta pogoda tak sennie działa …
chyba pójdę jeszcze dokupię papryki i dzisiaj pora na zlanie nalewek .. śliwki już się kończą ale teraz są najlepsze .. gruszki drogie i mały wybór .. maliny jeszcze są chyba ostatnie ..
Kiedy wstałam o pół do szóstej było jeszcze ciemno. Nie padało. Młodsza idąc po bułki zabrała pieska na przebieżkę – nie było ich 15 minut i wrócili mokrzy. Rozpadało się. Nalewka orzechowa co to ją Żaba zaczęła, a Pyra kończy, dopiero wczoraj dostała drugi nalew, a cukier się wcale cały nie rozpuścił. Zobaczymy, co będzie. Wiśniowa do zlania i trzeba zrobić kupaż z pierwszym nalaniem, ale dzisiaj nie mam czasu. Powidła dzisiaj dokończę smażyć i od jutra poranna bułeczka będzie zapowidlona. Na obiad będą dzisiaj kotlety mielone, odsmażane ziemniaki i sałatka z pomidorów. Mam ich od brata sporo, a nie jest to warzywo trwałe (w odróżnieniu od tych z supermarketów. Tamtym tydzień nawet nakrojonym nie szkodzi).