Nowe wina na stole i nowe doświadczenia

Dostałem butelkę Bordeaux, którego dotąd nie znałem, a lubię wina z tej części Francji. Tam bowiem w winnicy Chateaux Magnol zdawałem egzamin somelierski po kursie dla miłośników win.
Nową butelkę pieszczotliwie włożyłem na półkę w piwniczce i poczekałem trzy dni, by uspokoiła się po podróży. Potem przyrządziłem udziec jagnięcy marynowany w jarzynach i pieczony z czosnkiem i oliwą. Następnie odkorkowałem wino, poczekałem po przelaniu do karafki i gdy odetchnęło już świeżym tlenem, nalałem do kieliszków. Było wspaniałe. Było, bo już go nie ma. Został mi tylko jego opis:
Chateau Sainte-Marie Bordeaux Superieur z Entre deux Mers (Francja)
To wino z rodzinnej winnicy (Gilles et Stephane Dupuch)
z serca regionu Bordeaux czyli Entre deux Mers. Mieszanka szczepów: Merlot, Cabernet Sauvignon i Cabernet Franc  starzona przez 12 miesięcy w dębowych beczkach. W rezultacie powstaje wino głębokie o ciemnofioletowym kolorze oraz smaku czereśni lub czerwonych porzeczek. Mocno wyczuwalne taniny. Doskonałe do krótko pieczonej polędwicy i dziczyzny.

O tym winie piemontczycy (i nie tylko) mawiają, że to król win i wino królów.
Barolo stanowi bowiem  dumę Piemontu słusznie więc należą mu się wszelkie komplementy. Bywa więc  określane tym samym mianem, co węgierski tokaj, zawdzięcza ten zaszczyt dynastii sabaudzkiej, której członkowie rozmiłowali się w ciężkim, wyraźnym,  tzw. męskim charakterze barolo.  Wino – uznawane przez licznych wielbicieli za jedno z najlepszych na świecie – powstaje ze szczepu nebbiolo rosnącego na wzgórzach wokół Langhe. Niemal cała jego produkcja pochodzi z 5 gmin: Barolo, Castiglione Faleto, La Morra, Monforte d’Alba i Serralunga d’Alba. Przy czym, na skutek zróżnicowania gleb w obrębie wymienionych gmin, w charakterze barolo można odnaleźć wiele cech wewnętrznie go różnicujących. Im bardziej wapienne gleby, na których rośnie nebbiolo – tym łagodniejsze wino, co w połączeniu z łagodzącym wpływem rzeki Tanaro daje wina bardziej podobne do – barbaresco. Dowodem jest  barolo z La Morry i z gminy Barolo. Barolo leżakuje  w beczkach dwa lata, a w przypadku wersji riserva czas ten wydłuża się dwukrotnie czyli do 4 lat. Średni czas starzenia to 12 lat, ale – podobno – bywały  przypadki, że pięćdziesięcioletnie barolo było nadal u szczytu swych sił. Dojrzałe wino pachnie smołą i różami, a jego pierwszy aromat  bywa często sosnowy.

Pierwsze moje zetknięcie z tym królewskim winem było wręcz straszne. Po odkorkowaniu w całym mieszkaniu dał się wyczuć odór stęchlizny. Liznąłem kropelkę, która wytrysnęła wraz z korkiem i już wiedziałem co mnie spotkało: choroba korkowa. Wino było nie do wypicia. Na szczęście w sklepie uznano  reklamacje i butelkę wymieniono na nową. Na szczęście ta nie była zainfekowana zmorą winiarzy używających korka jako zatyczki. A statystyki mówią, że aż 10 procent butelek z korkiem jest ta zarazą skażona. To straszne.

Od tej pory nie będę już patrzył z pogardą na butelki z zakrętkami. Zwłaszcza, że moje ulubione gruner veltlinery i inne austriackie pyszności tak są zamykane. To samo dotyczy wielu win z Nowej Zelandii i Australii. Będę więc głosił wyższość zakrętki nad tradycyjnym, snobistycznym korkiem. I wolę ją od korka plastikowego.

A Barolo było wspaniałe. Zwłaszcza, że towarzyszyły mu kotleciki jagnięce z kostką smażone w marsali.