Eros lubi siedzieć przy stole
Parę razy pisałem o wpływie dobrego jadła na życie erotyczne. Wywoływało to zwykle ciekawą rozmowę z większością blogowiczów. Prym wiódł w tej mierze Pan Lulek. Mam nadzieję, że przy jego ożywieniu w ostatnich dniach i tym razem zabierze głos dzieląc się z nami swymi niebanalnymi spostrzeżeniami. Jako inspirację do wynurzeń przytoczę fragment cytowanej i popularyzowanej ostatnio przeze mnie książki Eleny Kostioukovitch „Sekrety włoskiej kuchni”:
„Gdziekolwiek spojrzeć, kuchenne słownictwo kipi od erotyzmu. Cały świat zna deser tiramisu, sławne są też baci Perugina. Niewiele osób wie, że w 1922 roku, gdy wynaleziono te czekoladki, poproszono futurystycznego poetę, żeby wymyślił dla nich nazwę – w tamtych czasach zdarzało się to często. Starając się wyłowić jakąś ludową tradycję, futurysta ten natychmiast znalazł dla nich bardzo agresywne określenie cazzotti („szturchańce”, lale cazzo to wulgarne określenie męskiego członka); dopiero po kilku latach właściciel fabryki, Giovanni Buitoni, przechrzci! je na baci (pocałunki) i zaczął wsuwać do każdego opakowania karteczkę z ckliwym tekstem.
W obrazowej i żywej gwarze toskańskiej nawet bułce przypisuje się zdolność do „zajścia w ciążę” po „zgrzeszeniu” z plasterkiem szynki (przygotowała mu dwie ciężarne bułki, które w krajach pozbawionych seksualnej wyobraźni nazywają sandwiczami).
„Żenią się” smaki lodów w rożku i jarzyny w sałatce.
W kuchni neapolitańskiej obecna jest minestra maritata („ożeniona” zupa), to znaczy zupa jarzynowa z mięsem. Element wegetariański ma charakter pokutny, pełen „bojaźni bożej”, a zupa jarzynowa jest wolna od grzechu. Trafiając do tej postnej zupy, mięso wprowadza zmianę, którą pojmuje się jako utratę dziewictwa, stąd myśl, że zupa „się żeni”. Analogiczne znaczenie ma nazwa maritozzi, słodyczy o zdecydowanie fallicznym kształcie. A o sfałszowanych produktach żywnościowych mówi się, także w oficjalnym słownictwie sądowym, że są adulterati (od adulterare – „fałszować”, ale również „cudzołożyć”).
Nazwy niektórych czynności kuchennych nabierają w języku potocznym podwójnego znaczenia, który odsyła do sfery erotycznej. Według słowników wyraźnie seksualne są aluzje zawarte w zwrotach intingere il biscotto (umoczyć biszkopt) albo menare la polenta (czasownik menare ma wiele znaczeń, m.in. „wodzić za nos”, „poruszać”). Ale także w sensie dosłownym czynności te budzą szczególne skojarzenia. Na obrazie Pietra Longhiego – La polenta (Ca’ Rezzonico, Wenecja) można zobaczyć podniecone pokojówki, które nalewają z garnka płynną polentę na tle białego płótna rozciągniętego na stole. Obraz oddaje zarówno uwodzicielski wdzięk kobiecego ciała, jak i zapał wkładany w owo nalewanie polenty na talerz. Równie dużo żywej zmysłowości kryje się w innym weneckim dziele, tym razem teatralnym: chodzi o dialog Rosaury i Arlekina w komedii Carla Goldoniego La donna di garbo (Układna kobieta, 1743). Rosaura przyrzeka przyrządzić Arlekinowi treściwą polentę:
– Posłuchaj: zaczekamy, aż wszyscy pójdą do łóżka, także ten sprytny Brighella, na którego nie mogę patrzeć. Potem oboje pójdziemy po cichutku do kuchni. […] Kiedy woda zacznie szumieć, wezmę trochę tego proszku ślicznego jak złoto, który nazywają żółtą mąką, i powoli będę jej dosypywała do garnka, a ty będziesz robił w nim kijaszkiem bardzo zręczne kółka i kreski. A gdy zawartość już zgęstnieje, zdejmiemy garnek z ognia i zgodnie, każde z łyżką w dłoni, przelejemy ją z garnka na talerz. I nałożymy na nią mnóstwo świeżego, żółtego i delikatnego masełka, a potem tyle samo tłustego, żółtego i miałko utartego sera…
– Och, bądź cicho, kochana, bo zaraz zemdleję.
Nie przypadkiem słowem polenta zastępuje się w zwrotach wykrzyknikowych Madonnę, której wzywanie „nadaremno” jest zabronione (Santa polenta!).”
I tyle cytatu. Teraz pora na ciekawą rozmowę.
Komentarze
Dziendobry w poniedzialek i dobrego tygodnia wszystkim stolownikom.
U mnie od jutra ?pokutna zupa?, bo wskazowka na wadze przekroczyla dzis zdecydowanie magiczna liczbe. Dopiero od jutra, bo zostalo mi w lodowce jeszcze cosik od wczoraj, a nie bede tego przeciez wyrzucal.
Nim zaczniemy sie tu roztrzasac o erotyzujacych niuansach jezyka wloskiego chcialbym przypomniec wstawke Misia z poprzedniego wpisu. Szkoda by bylo, gdyby uszlo uwadze.
http://kulikowski.aminus3.com/image/2010-08-22.html
A jednak, krasnoludki sa na swiecie!
Oh…
Co by nie mówić o krasnoludkach , to ja jestem cioteczny dziadek….
Oczywiście dla krasnoludka 🙂
Dzień dobry.
Doczytałam wczorajsze wpisy, posłuchałam szkockich ballad (a ballady irlandzkie?), doceniłam las Misiowy i polski festiwal Nowego i dedykacje Alicji.miło zaczynać w taki sposób dzień.
Polakom daleko do swobody wypowiedzi erotycznych Włochów – w końcu nie u nas pisywał Boccacio. Kiedy się zastanowić, to i u nas się parę odniesień znajdzie: czasem poetyckich jak „gruszka miłości”, czasem rubasznych, jak sterczące nad grochówką świńskie ogony podawane konkurentowi po przyjętych oświadczynach, czasem kalka z obcych dworów (cukrowa kolacja)a przede wszystkim prastara pieśń weselna z czytelnym przesłaniem „Gdybyś, ty, chmielu, na tyczki nie lazł,
nie robił byś ty
z dzieweczek niewiast”
O pożenieniu smaków w sałatce, sosie, czy zupie, u nas też się mówi.
Dzien dobry,
Wracajac do wczorajszego dnia, „lesna zjawa” Misia jest urocza a Nowy 2:33 znow nas uraczyl zdjeciowym reportazem, jak bysmy tam byli.
Ta cytowana przez Gospodarza ksiazka wydaje sie rzeczywiscie pasjonujaca. Przy okazji tego tematu przypomniala mi sie ksiazeczka, ktora juz tu kiedys cytowalam wiec przepraszam, ze sie powtorze. Napisane przez panie Herrgott (matka i corka) „Recettes coquines et libertines”, nawiazuja czesto do historii. Na przyklad zapiekanka z selera, przygotowywana przez Pompadour dla krolewskiego kochanka. Do pokrojonego w plasterki selera, przykrytego tartym serem, polanego smietana, dodawala, podobno, kilka kropel „swojego intymnego likieru”, co jej zdaniem rozwijalo smak i zapach zapiekanki! Nazwa przepisu: gratin de celeri a la mouillade Pompadour”.
W tym samym zrodle czytam, ze na Korsyce, w okolicach Corte, uprawiane sa baklazany o bardzo sugestywnej formie ( uzywane podobno nawet jako erotyczny gadzet…). W proponowanym przepisie sa przygotowywane z pomidorami, cebula i na samym koncu dodaje sie rodzynki, tez z Corte.
Dzień dobry Szampańskości!
Leje i wieje, wyobraźcie sobie 😯
Alino,
u nas można kupić zwykłe bakłażany róźnej wielkości i wiadomego kształtu, bardzo często są też „italian eggplant*”
Zaciekawiona, pogooglałam, straszliwy wyszedł z tego sznureczek, ale może podziała? Jak nie, to wpiszcie w google hasło „italian eggplant”, powinna ta strona wyskoczyć:
http://www.google.ca/imgres?imgurl=http://www.foodsubs.com/Photos/eggplant-Italian.jpg&imgrefurl=http://www.foodsubs.com/Eggplants.html&h=257&w=417&sz=14&tbnid=LX27-l9opBhs9M:&tbnh=77&tbnw=125&prev=/images%3Fq%3Ditalian%2Beggplant&zoom=1&hl=en&usg=__dMIMYRek9nWA48sWVak8MaBFLDA=&sa=X&ei=hTdyTLL5CtCLnQe5x7XKCA&ved=0CDAQ9QEwBA
Chciałoby się powiedzieć – ale jaja 🙂
„Egg” po angielsku znaczy jajko, „plant” – roślina (między innymi)
Dodałam komentarz do wpisu Aliny i „czeka na akceptację”. Możliwe, że dlatego, że podałam przeraźliwie długi sznureczek. Zanim ten komentarz odstoi swoje w poczekalni, proponuję wpisać w google „italian eggplant”, powinna wyskoczyć ta strona, którą chciałam podać – oberżyny różnych kształtów, w tym italiański, nie całkiem taki znowu zbereźny 😉
I dzień dobry wszystkim 🙂
Do wyboru do koloru
Polenta na zamówienie
Słowo w słowo to co Pyra powiedziała 🙂
Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Po śniadaniu najważniejsze jest drugie śniadanie.
Dziękuję, niech Włosi jedzą papkę z mąki – nawet z masłem i serem. U nas dzisiaj medaliony z szynki wieprzowej duszone z suszonymi grzybami i cebulą do ziemniaków i surówki z kapusty pekińskiej.
Chaud, chaud, chaud!
Alicjo, czy moge podeslac Ci zdjecie znaczkow Krety, dla Placka?
Witam Szan. Blogowisko u mnie cicho wszędzie, pusto wszędzie 🙁 a na dodatek;
Buch – jak gorąco!
Uch – jak gorąco!
Puff – jak gorąco!
Uff – jak gorąco!
Placku, piękny nos miało to pierwsze śniadanie. 😀
Czytam zaległości i z przerażeniem zauważyłam, że nie napisałam Gospodarzowi, że dotarła do mnie książka, wygrana przez mojego wspaniałomyślnego Zięcia. Przepraszam, bardzo przepraszam. 😳
Odnośnie wpisu Gospodarza, to na Śląsku żur z kartoflami nazywany jest „żurem żeniatym”.
Jestem w trakcie ścigania kafelkarza, który ze mnie „skóry” nie zedrze – kafelki balkonowe leżą i czekają na położenie, już 2 lata. 🙁
Życzę Wam miłego dnia – wieczorem będę miała więcej przeczytane, to się znów odezwę.
Od Aliny:
http://alicja.homelinux.com/news/IMGP0460.jpg
…za chwilkę będzie więcej, pospieszyłam się i wrzuciłam jedną przesyłkę. Zaraz poskładam do kupy resztę.
Zgago,
u mnie szaro, buro i ponuro, w dodatku wieje, od czasu do czasu leje 🙄
Tutaj seria polskich znaczków – od Aliny
http://alicja.homelinux.com/news/Polskie_znaczki/images.html
Alicjo, dziekuje. Szkoda, ze jakosc zdjec nie najlepsza, to juz moja wina.
Wiecie co?
Wygląda na to, że jakiś gnój ostatni otruł moją psicę, łagodną choć stukniętą Becię. Właśnie wróciłam od lekarza, gdzie umarła na moich oczach. Miła, złota, kochana suczka. Przeszkadzała sąsiadom, bo szczekała. Zapłaciła wysoką cenę za to, że zwiewała z domu.
Bała się wystrzałów, burzy, fleksy. Przytulała się jak dziecko.
Przepraszam, że się tu wyżalam, ale właśnie wróciłam od tego lekarza i pierwszy raz od dziesięciu lat Beta nie wyskoczyła na moje spotkanie.
Jakoś się do tego przyzwyczaję, oczywiście. Mam jeszcze Szantusię, na całe szczęście.
Nie bez kozery przysłowie mówi, że „przez żołądek do serca”. Wydaje mi się, że choć gusta są różne, to każdy znajduje przyjemność w konsumowaniu ulubionych potraw i łatwiej zaskarbić sobie względy osoby, serwując lubiane przez nią dania. A stąd już niedaleko do innych uciech cielesnych… 🙂
Samo jedzenie może być również czynnością zmysłową. Niektóre potrawy jemy palcami, karmimy siebie nawzajem…
Ech, czas wrócić na ziemię i do pracy, do pracy!
Nisia… 🙁
Ojej Nisiu jak mi przykro 🙁 Zawsze mnie zastanawia skąd się bierze w ludziach takie czyste, zamierzone zło. Taka chęć bezmyślnego niszczenia, bicia, draństwa…
Nisiu,
Podziwiam Twoją dzielną postawę. Utrata ukochanego zwierzęcia, uroczego domownika to strasznie trudne i przykre zdarzenie. A otrucie pieska jest dla mnie niewyobrażalnym okrucieństwem!
Trzeba by na oprawców detektywów nasłać. Szkoda, że nikt w ten sposób nie dochodzi praw zwierząt.
Nisiu – jako babka domowego jamnika, wyrażam żal najszczerszy, a jako ofiara strucia nam przedostatniego naszego psa, wiem co czujesz. Bela był kundlem w wysokim stopniu owczarkowatym, psem Stasia. Małe Bliźniaczki woził na sankach, biegł „zawołać” domowników na obiad z ogrodu. Też miał wadę, chociaż szczekliwy nie był – biegał sobie po wszystkich okolicznych, nie ogrodzonych ogrodach i „tulił” się do ludzi, a swoje ważył. Otruli go i bardzo cierpiał, urządziliśmy mu rodzinny pogrzeb.
Dzięki za wyrazy.
Tak w stu procentach będziemy wiedzieli, czy otrucie, kiedy przyjdą wyniki z toksykologii, ale lekarz mówił, że mu właśnie na to wygląda.
Zaprzyjaźniony ogrodnik, do którego zadzwoniłam, przyjechał natychmiast z dwoma panami. Becia leży pod jaśminem, pod którym zawsze ryła dołki.
Wcale nie jestem żadna dzielna, tylko ryczę jak głupia cały czas. Trudno mi się pogodzić z tym, że o jedenastej zawiozłam psa do leczenia, bo puścił pawia, a o drugiej zabierałam do domu pakunek w kocyku. Muszę się Wam pozwierzać, inaczej pęknę.
Nisiu –
Bardzo przykro gdy domownik odchodzi, żal powiększa myśl że ktoś w tym maczał palce.
Serdecznie współczuję.
Echidna
Nisiu,
Słów brakuje 🙁 . Trzymaj się dzielnie.
Placku –
myślisz że to było śniadanie?
Nie wiem dokładnie gdzie Eros/Amor siada. Niewątpliwe jest to że mam randkę z Morfeuszem. A niecierpiwi się bardzo. Prawie nieuchwytnym muskaniem przymyka mi powieki. Zaraz pacnę nosem w kawiaturę.
Dobranoc i miłego tygodnia życzę
e.
Nisiu,również jest mi przykro z powodu Twojego smutku,żal potęguje sytuacja z powodu której psa utraciłaś, źli ludzie ci Twoi sąsiedzi.
Przykre…
Nie wiadomo, czy to sąsiedzi, Marzeno. W ogóle niewiele jeszcze wiadomo. Na zatrucie wskazywały objawy, ale kto, co, gdzie – nie wiemy.
Kołysanka dla Beci
Zanucę ci, Beciu, do snu.
o domu przyjaznym, gdzieś tu,
wygodnej kanapie, puchatych poduchach
dla Pani i piesków dwóch.
O łące zielonej gdzieś tam,
po której tak świetnie się gna.
Patrz : królik ucieka, to srebrne, to rzeka
to szczęście dla Pani i psa.
Z piosenką chcę spokój Ci dać,
już więcej nie musisz się bać,
ni burzy, ni gromu, tak blisko od domu
gdzie Pani jednego ma psa.
Pyro…
Nisiu, szczerze Ci wspolczuje.
Ściskamy Cię Nisiu serdecznie obydwoje. W naszym ogrodzie leżą dwa nasze psy. Ale one zeszły, a właściwie zasnęły na posłaniu. w sposób naturalny. Były bardzo wiekowe. I było nam długo smutno.
Tobie gorzej ale za to widzisz ilu masz tu przyjaciół.
Nisiu! Sparafrazuję Szymborską, „Tego się nie robi gościom”. Smutno… Będziemy u Ciebie w przyszłym tygodniu.
Przed laty mojego Bartka (bokser) musiałem uśpić. Miał zaawansowaną padaczkę i stał sie groźny dla ludzi. Zasnął na moich kolanach…
Dodam, że to była wspólna, rodzinna decyzja a nie skurwysyństwo swołoczy!
Pardonez-moi les mots!
No właśnie. Dobrześ to ujął, Cichal (17:13)
Cichal,
z Kapitanem pogadałam przed chwilą – wszystko gra, jutro dostarczą mu to, co wysłałeś – utkwiło w komorze celnej.
Psa oczywiście szkoda, ale sama Nisia pisze, że otrucie zwierzęcia jest tylko przypuszczeniem. A Państwo od razu „walą z grubej rury”.
Nisiu,
strasznie mi przykro.
Na dobra nocke cos z historii dotyczace umyslowej transformacji sfer zblizonych do prywatyzacji.
Bawiac przed kilkunastu laty w Warszawie zaszedlem do kwiaciarni w poblizu skrzyzowania ulicy Brackiej i Alej Jerozolimskich, jesli ta nazwa jeszcze istnieje. Pani w dojrzalym wieku odziana w sposób wskazujacy na postawienie w swoim czasie na dobrego konia ogladala mosiezne okrycia doniczkowe. Obok stal jeden z Panów Redaktorów „Polityk”. W pewnej chwili pani zapytala co mozna zrobic aby naczynka wygladaly zabytkownie. Nie wytrzymalem i oswiadczylem, ze sposród mi znanych preferuje dwa kierunki. Pierwszy w stylu resztówka dóbr przodków nieslychanie zasluzonych dla kraju, drugi bardziej modernistyczy na motywie Hucksley´a, nowy wspanialy swiat. Najepiej byloby gdyby Pani nabyla dwa komplety. Jeden znajdowalby sie w siedzibie miejskiej a drugi w siedzibie wiejsko-wochenendowej.
Pan Redaktor obdarowal mnie znaczacym usmiechem a nastepnie wymienilismy oklony.
Kim pan jest zapytala Pani.
Pan Lulek odpowiedzialem zgodnie z prawda.
Nie slyszala Laskawa Pani odpowiedzialem pytaniem
Na to ja Laskawa Pania i Dobrodziejke, z góry za wszystko serdecznie przepraszam.
Z Panem Redaktorem „Polityki” wymienilismy uklony
Teraz kupuje sie na baracholce wszystko co trzeba i klopot z glowy.
Pan Lulek
Kochani, jeszcze raz dziękuję.
Powoli przyzwyczajam się do myśli, że nie będę już musiała uważać stale, żeby mi ktoś lampy nie wywalił i tak dalej. Żaba do mnie dzwoniła, doszłyśmy do wniosku, że teraz muszę postarać się o kumpla dla Szanty – tak jak ona pojawiła się w domu po to, żeby Beta nie była samotna kiedy idziemy do pracy.
O rety, rety.
Dzięki, jesteście cudni.
Nisiu, oby to nie było otrucie. Jest dostatecznie ciężko, ewentualna ludzka podłość jeszcze ten ciężar powiększy. Bardzo Ci współczuję.
Dodzwoniłam się do Żaby.
Co za sierpien. Do niczego, gwiazdy nie spadaja. Ani jedna wiec jak tu wysylac
zyczenia. Zeby tak jeden meteorek prosto w duze kompostowisko.
Zawiedziony z lekka
Pan Lulek
jakiz to frapujacy temat zostal podany dzis na polmisku.
osobiscie jako malolat, mam jedynie doswiadczenia z lodziarni. tam niesmialo, katem oka obserwowalem w czasie upalnego lata malolatki. uroczo przewracaly oczkami doznajac ustnych wrazen …
wierze ze zywnosc i erotyka ma wspolny mianownik ktorym jest chec. tu juz nikt nie ma checi 😛 nawet na pisanie o tym
przepraszam ze tu wstapilem. nie sadzilem ze tu same smutasy
Nisiu, jest mi ogromnie przykro, że straciłaś jedną z najwierniejszych przyjaciółek.
Pyra ma rację, Szanta była przyzwyczajona do towarzystwa i pewnie będzie się czuła mniej samotna.
Haneczko (19:19) też mam taką nadzieję.
Panie Lulku, tylko nie w kompostowisko, wie Pan, jaki byłby „zacap” ? 🙄
Jutro będzie chyba pierwszy dzień, kiedy nie wyłączą nam wody. W sumie mieliśmy 10 dni suchych i 3 bez prądu. To fatalny przypadek, kiedy trzeba myć, szorować, prać, a tu wody tyle, ile się zmieści w dwóch garach i w czajniku. Już część pomyta, część wyprana, ale stale jeszcze mnóstwo roboty nas czeka. Dzisiaj „łazienkowa” część korytarza dostała ostatnią warstwę farby, jutro zamontowana będzie obudowa ościeżnicy w dużym pokoju i koniec robót. Zostaną tylko porządki. Przez 4 miesiące wymieniliśmy tynki, posadzki, część instalacji, wszystko zostało pomalowane, tam gdzie trzeba jest tapeta, są rolety, lampy pozostały sterty rzeczy i książek, których chcemy się pozbyć, a ja mam cichą nadzieję, ż następnego kapitalnego remontu mieszkania nie doczekam. Dosyć.
?
Jakie smutasy, jakie smutasy 😯
A co do kuchni i erotyki, to już przerabialiśmy temat 457 razy, jak nie więcej.
Jak dla mnie, nie ma to jak:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Teksty/Kuchnia_erotyczna/
Zeskanowałam tylko kilka stron, bez zgody autora, ale chyba by mnie za to nie ścigał (i posrednio chyba nawet o tym przestępstwie wie), i właśnie przy okazji dyskusji o kuchni i erotyce wrzuciłam to sto lat temu. Toż nam ciągle na myśli (głodnemu chleb na myśli) jedno i drugie 🙄
pewnie ze smutasy. doznajace przyjemnosc z nie ze spozywania porannej pralinki badz obserwycji jak inni moga zmyslowo wciagac spagetii
zamiast pralinki padlinka.
kto wie? moze to hit na jesienne dlugie wieczory
…z doskoku (dalej w zajęciach) – umówiłam się z Kapitanem na żeglowanie po powrocie z Polski, te kolory i tak dalej, wszystkie klony cukrowe się wymalowywują, Kapitan podkreślał, że to jest piekne w pogodny dzień, obserwowane z jeziora. Mam nadzieję, że znajdzie się taki dzień pod koniec września, pogodny i akuratny do żeglowania.
Pyro… hurrraaaa!
najważniejsze przeszło. I o to szło!
…łoj… smutas z kompleksami to chyba ten pytajnik… ja już nie podejmuję dyskusji, bo pytajnik wie swoje, nie pytając.
O „padlince”… bardzo nie na miejscu. Udław się pralinkami 👿
No… nie wytrzymałam.
Nie karm trolla! Tym bardziej, że niesmaczny…
mana
takiego sformuowania uzywa rdzenna czesc ludnosci brazylijskiej na erotyczne i kulinarne jednakowo nudne sytuacje.
kto wie? moze i mana oznacza nude ogolna?
doczytalem dokladniej Aline z 9:58
trzeba przyznac, ze ta kobieta o ktorej pisze Alina, miala niesamowita przyjemnosc w poznawaniu wlasnego ciala 😆 i w eksperymentowaniu z plynami ktore produkowalo jej cialo.
to nie jest takie rzadkie w przyrodzie. czesto czuc intymny zapach nawet przez grube dzinsy
Pytajnik,
Właśnie pytałem rdzenną część ludności brazylijskiej – mana oznacza jedynie siostrę, ale w znaczeniu np. naszego „bracie” kierowane niekoniecznie do brata, ale do osoby bardzo zaprzyjaźnionej. I chociaż o wyjaśnienie poprosiłem przy kości i bardzo seksowną, jak na Południe przystało, dziewczynę, z niczym erotycznym ani kulinarnym jej się to nie skojarzyło. Dodam, że urodziła się i wychowała w Brazylii, a wykształcenie zdobyła w Stanach.
Kto pyta nie błądzi.
Nisiu, przytulam Cię i ja, jest mi bardzo, bardzo smutno!
Wróciłam z działki, a właściwie uciekłam przed komarami. Czytam, a tu taka przykrość. Nisiu, trzymaj się.
Wspomniane przez Gospodarza czekoladki Baci Perugina, to moje ulubione, pakowane w sreberko w granatowe gwiazdki, ciemna czekolada i nadzienie czekoladowo-orzechowe, czekolada rozpływa się szybko w ustach, ale smak zatopionych w niej kawałeczków orzechów pozwala się delektować nieco dłużej, poezja, do tego maleńka karteczka z romantyczną sentencją. Ostatnio pokazały się w naszych sklepach, bardzo polecam 🙂
Barbórko, w jakich sklepach ?
Nowy, jak zwykle, chapeau bas.
i oto chodzi Nowy
o to chodzi, ze jesli jest juz wyksztalcony w usa to jak mu do niuansow brazylijskich. tym bardziej, ze zapewne nie powiadomila Cie rdzenna czesc ludnosci…, ze w brazylii jednosci kultorowej i jezykowej do dziszejszego dnia nie ma.
w najblizszym czasie tez nie ma sie co spodziewac, tego tam …
wyslenie i analiza ma przyszlosc 😆 pytania to tylko ulatwiaja
wyslenie=MYSLENIE
Jak będziecie w Krakowie i będziecie chcieli zjeść pyszne pierogi, to polecam;
http://www.awiw.pl/
Restauracja jest na Starym Kazimierzu, tak pysznych pierogów jeszcze nie jadłam, istne „niebo w gębie”. Polecam też „dziadowską” herbatę – nawet zrezygnowałam z mojej ulubionej kawy. 😯
Basiu, gdzie można kupić te Baci Perugina, Twój zmysłowy opis spowodował, że zapragnęłam je spróbować 😀
Małgosiu, ja też, ja też. 😆
Barbaro, mam nadzieję, że lubisz też Barbórkę ? Jeśli nie, to stuknij „nie” a zaraz się poprawię. 😀
Nowy
specjalnie dla tej przy kości i bardzo seksownej. w chwilach wolnych niech poczyta tu cala strona
moze zmieni zdanie 😐
Dziękuję Zgago za dobry namiar. Będziemy na pewno. Moze to ten sam dom w którego śmietniku schowałem się przed łapanką w czasie okupacji?
No i po cholerę taki intelekt się marnuje między smutasami i głupkami… aż szkoda WYSIŁKU.
Wczoraj taki deser wyrychtowałam – podsmażyłam na maśle pokrojone w cząstki brzoskwinie. Deczko cukru na nie i odrobinę wina czerwonego (innego nie miałam), podałam na gorąco w pucharkach.
Myślę, że zamiast wina bardzo dobrym dodatkiem byłoby brandy, że o koniaku nie wspomnę. Polecam, pewnie sporo innych owoców pasuje (o bananach już było) – bardzo proste w przygotowaniu i pyszne.
Cichalu, nie bez znaczenia była też bardzo miła obsługa. Siedzieliśmy tam chyba ze 4 godziny (rodzinka i przyjaciele) i co rusz zamawialiśmy inne pierogi i desery. Aż żal było wychodzić na pociąg, tym bardziej, że zapadał zmierzch, pozapalali lampy i zrobiło się nastrojowo.
Zaraz obok jest sławna restauracja Ariel, ale ogródek był prawie pusty. 😯
Miało być: „ogródek w niej”
E.Leclerc – to sklep do którego należy się udać po czekoladki Baci 🙂
Zgago, baaaardzo lubie Barbórkę 😀 , a jak będę w Krakowie, to niezawodnie na pierogi udam się w zachwalane miejsce. Byłam jesienią ubiegłego roku i choć deszcz lał jak z cebra, to spacer po Starym Kazimierzu wspominam bardzo mile.
Alicjo, Twoj sposób na deser przypomina mi podobny, tyle, ze połówki brzoskwiń maczało się w cukrze i dopiero na rozgrzane masełko, tak podkarmelizowane polewano winem, ach, trzeba by wypróbować…
Alicjo, doskonały pomysł. Wypróbuję z odrobiną koniaku. 😀
Barbórko, oooogromnie się cieszę. 😆
Sprawdziłam, u mnie też jest, trzeba się będzie tam wybrać. 😀
Dzięki Basiu, będę tam tego poszukiwać 🙂
Barbaro,
ja kombinowałam po swojemu, następnym razem spróbuję, jak nie zapomnę, na wszelki wypadek wciagne zaraz do /Przepisów.
Chyba mam reise fiber, bo robię ze dwadzieścia rzeczy jednocześnie i właściwie… prawie wszystko gotowe, poza ostatnim praniem, które ma się odbyć wieczorem. Ewentualnie rano, nie ma pośpiechu 😉
Walizka oczywiście nawet nie otwarta na przyjęcie ładunku niewielkiego 🙄
Nie podoba mi się, co Małgosia zrobiła z moimi włosami, zestarzałam się chyba i ta nowoczesna chemia nie pasuje do włosów. Niby powinno grać, a nie gra jakoś. Ale – czy to ważne? 😉
Obyśmy zdrowi byli!
Włosy… cholerka… idę podciąć to i owo… przed lustrem, przed lustrem… przy okazji zlustruję się po raz kolejny.
Alicjo 🙂
Pytajnik, nie przypuszczałem, że Ty tak daleko do brazylijskich rdzeni sięgnąłeś. Na zakończenie powiedz mi tylko jak oni wyrażają zadowolenie kulinarno-erotyczne, skoro już wiemy o znudzeniu. Bardziej mnie to interesuje, bo chociaż stary już jestem, ale zupa pomoidorowa mi jeszcze w żyłach nie płynie. Nigdy nie wiadomo, a przecież „każdy o tym marzy, że jemu się przydarzy…”
Alicja ma rację – nie marnuj się między nami chłopie.
Alicjo, nie wpadaj w dołki, przecież wiadomo, że zawsze ze wszystkim zdążasz. A już w ogóle nie przejmuj się włosami, do nowych odcieni trza się po prostu przyzwyczaić, jestem pewna, że wyglądasz (jak zwykle) świetnie. 😀
Już się przeraziłam Alicjo, że coś nabroiłam 🙂
Pytajnik,
mam tą satysfakcję, że jeśli już w Brazyli, to mam nadzeję, że będziesz się w odpowiednim wieku, przy sraniu trawy mógł trzymać. Tą satysfakcję mam z tego że wiem, ile Ty jeszcze masz przed sobą.
Zgódźmy się na to, że Ty napisałem wielką literą ostatni raz.
Zgago,
to nie odcień, tylko… takie sianowate coś. W dotyku. Możliwe, żeśmy się z Małgosią zagadały i za długo chemia na głowie, wiesz, jak to jest 🙄
Ułoży się, a jakże!
Zdążam, zdążam…tylko czasami, torba jedna, zapominam 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Slodkie_etc./Brzoskwinie_Barbary.html
wydaje mi sie Nowy
ze dla nich erotyczne jedzenie to takie kombinujace zapachem i czasem. cos co bywa tylko przez okreslony czas, pare dni w roku. co oczywiscie mozna spozywac palcami.
oni maja tam takich specjalow cala mase.
to jest cos takiego, jak dla wielu z nas, homar z szampanem po wspanialej nocy. oczywiscie ze homar jedzony palcami. zawsze to co najlepsze bierzemy w dlon.
a co?
moze tak nie jest?
MałgosiuW,
toż bym dodała „W” przy Twoim imieniu!
A Małgosi nie mogę winić, bo jak się spotykamy raz na jakis czas, to gadamy i gadamy… i mogłyśmy przegadać moment, kiedy należało coś tam spłukać czy nałożyć. Małgosia jest rodem z Krakowa. Zacna dziewczyna, chociaż w wielu poglądach się nie zgadzamy. Ale nam to nie przeszkadza w ogóle, żeby sobie pogadać.
och, Alicjo, czy się zbytnio nie pospieszyłaś, ja nie do końca jestem pewna tego przepisu, pamiętam go z jakiegoś pokazu w tv programie kulinarnym, ale sama nie robiłam. Za karę jutro wypróbuję na własnej skórze i zeznam o rezultatach, a na razie 😳
a moze by tak dac wyprobowac na sobie Barbaro jakiegos afrodyzjaka?
cos takiego rzadkiego, nie w sensie plynu, a na dodatek cennego, nie w sensie mamony. w koncu jesli ktos cos takiego proponuje to zawsze ma nadzieje na return of investment.
czas moj juz mija
ku ogolnemu zadowoleniu 😆
Nisiu – Najbardziej ukochane są psy łagodne, stuknięte i szczekające.
Pośpij trochę, proszę.
Przed laty
Żył pies kudłaty.
Nie pokojowy, nie podwórzowy,
Nie miejski, nie wiejski,
Ale od ogona do głowy
Całkowicie czarodziejski.
Był mistrzem Polski w dominie,
I to nie są bynajmniej przechwałki,
Grał na pianinie,
Chodził po linie
I sam zapalał zapałki.
Powiecie pewnie, że to żadna sztuka,
Że tego uczy dowolna psia szkółka,
Ale zważcie, że pies ten nie szczekał,
Lecz kukał –
Jak rodowita kukułka.
A grał w ping-ponga? Grał!
A znał arytmetykę? Znał!
Rozumiał po czesku? Rozumiał!
I tylko szczekać nie umiał.
Miał pies swego pana,
Nazywał się Kołodziejski.
Raz w poniedziałek z rana
Powiedział pan: – Panie dziejski,
Po diabła mi pies czarodziejski?
Potrzeba mi kundla, co szczeka,
A taki pies – to kaleka.
I żeby dłużej nie zwlekać,
Oddał psa do pewnego maga,
Który nauczył go szczekać –
Bo się więcej od psa nie wymaga.
JB
Barbaro…
w razie draki będzie na Ciebie 🙂
Ale to nie ma prawa nie wyjść. Ja robiłam prawie tak samo, pocukrowałam za chwilę, jak już się podsmażyły lekko, i tylko żal mi było, że nie mam brandy pod ręką, bo tak by mi pasowała kapka do tego.
No dobra… zostało mi pranie, wszystko inne gotowe. Pakowanie jutro przed południem. Pranie samo się robi na szczęście 🙂
Wczoraj a wlasciwie dzisiaj jest 23 dzien miesiaca. Jest to od wielu lat Dzien Kota Behemota. Tego od Bulhakowa Mistrza i Margerity.
Uwiecznionego na pieknej czarno bialej grafice z chlustem czerwonego wina.
Dobrej nocy zycze
Kiedys nazywany Behemot.
Pan Lulek
no to się przyznam, że pogalopowałam do kuchni i taką połówke brzoskwini utaplałam w cukrze i na rozgrzane masło, na patelenkę, nieco sie zabrązowiło, więc uznałam, że dość, przełożyłam do szklanej miseczki i polałam…łyżką gorzkiego likieru amaro siciliano, bo żadnego wina pod ręką nie było, wyszła – pychota, tym sposobem moje sumienie nieco odetchnęło 🙂
a na dobranoc – taka wakacyjna pioseneczka
http://www.youtube.com/watch?v=74LXx0wSqMI
Barbórko, brawo !!! 😀 Będę sobie o tym deserze śniła, czego i całemu Blogowisku życzę, jak i dobrej a spokojnej nocy. 😆
Ooooo! To wam muszę podrzucić… zdjęcia mojego znajomego dobrego (nie pytam o pozwolenie – na pewno się nie obrazi)
http://alicja.homelinux.com/news/9418faeb73.jpg
24-07-2010 godz. 22:20, jezioro w okolicy Kuusamo <– podpis pod zdjęciem. Norwegia.
Ależ pięknie!
Jeszcze jedno:
http://alicja.homelinux.com/news/168f2fa7c3.jpg
Podpis: Sanila. Godzina 23:55, zachód słońca. I tak jutro dalej na północ.
Zwróćcie uwage na godziny!
Idę poczytać i pospać. Nie wiem, jak to się stało, ale wszystko pozamiatane, posprzątane, rzeczy do zapakowania walizki przygotowane.
Włosy też jakby zmiękły lekutko po prysznicu 😉
(*wziął prysznic – i tyż nic*)
To tak kulinarnie troszeczkę… bo się jajko roztłukuje ładnie…
Dobranoc!
– Powiedz mi, jak mnie kochasz.
– Powiem.
– Wiec?
– Kocham cię w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie i na koncercie.
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy spisz. I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztlukujesz ładnie –
nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku.
I na końcu ulicy. I na początku.
I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz.
W niebezpieczeństwie. I na karuzeli.
W morzu. W górach. W kaloszach. I boso.
Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą.
I wiosna, kiedy jaskółki przylatują.
– A latem jak mnie kochasz?
– Jak treść lata.
– A jesienią, gdy chmurki i humorki?
– Nawet wtedy, gdy gubisz parasolki.
– A gdy zima posrebrzy ramy okien?
– Zimą kocham cię jak wesoły ogień.
Blisko przy twoim sercu. Kolo niego.
A za oknem snieg. Wrony na sniegu.
K.I.Gałczyńki, co wszyscy chyba wiedzą… 😉
Wdzięk
Maritata